• Nie Znaleziono Wyników

Zdaniem dra Tomasza Lipowskiego to właśnie doprowadziło w konsekwencji do swoistej archaizacji ówczesnej pisowni polskiej. Zalecał bowiem Onufry Kopczyński stosowanie litery á na oznaczenie samogłoski a, czyli a jasnego, i litery a na oznaczenie samogłoski å, czyli a pochylonego, podczas gdy w końcu XVIII wieku å, czyli a pochy-lone, utożsamiło się już z a, tj. z a jasnym. Owa reguła ortograficzna miała się nijak do rzeczywistości fonetycznej polszczyzny końca XVIII stulecia (od kilku dziesięcioleci a pochylonego nie znała go żywa mowa, utrzymywało się jedynie ono w Wielkopolsce).

Niewykluczone, że archaizmami graficznymi były dwie inne litery wymyślone przez Kopczyńskiego: é na oznaczenie e pochylonego (przynajmniej w polszczyźnie niektórych regionów nie było już tej głoski) oraz ó, które w drukach XVI-wiecznych pojawiało się sporadycznie na oznaczenie samogłoski ó, czyli o pochylonego. Tymczasem w końcu XVIII wieku głoska ó pochylone najprawdopodobniej już nie istniała w polszczyźnie ogólnej, a jej kontynuant wymawiany był tak jak dziś – jako u. Należałoby więc powie-dzieć, że Kopczyński opowiedział się w tym momencie za zasadą historyczną pisowni,

101 O. Kopczyński pisał tak: „Dwa są nieoddzielne przymioty dobrego pisma: czytelność i piękność. Lubo Grecy nazwali tę naukę pisania od piękności, Ka/ligrofiia; atoli piękność sama, nie czyni caley iey dobroci.

Ja, przenoszę czytelność nad piękność, bo nie tyle sprawuie mi roskoszy piękność; ile nieczytelność przy-krości. Dzisiejsi iednak uczyciele Kalligrafii, samą pięknością zaieci, wprowadzaią takie formy charakteru, nad których rozeznaniem naylepsze oko musi się długo męczyć. Rzuty rozbuiałego pióra, nie znaiąc żad-nych granic, skaczą na wszyftkie boki, i mieszaiąc poftaci z poftaciami; labirynt oczom wyftawuią. Takie-go mozołu nabawiły nas formy angielskie i francuzkie, gdzie nie rozeznać u od n, w od m, t, od ł, r od licz-by 2. Wiążą z sobą kilka liter, a czasem i wyrazów: ani akcentów, ani przeftanków nie daią: a tem zamie-szaniem rysunku oko i myśl czytelnika zatrudniaia. Powinnością ieft grammatyki ostrzedz o tém i nauczy-cielów i uczniów, a podadź sposób powrócenia się do dawnego, a lepszego pisania trybu”; patrz tegoż:

Grammatyka języka polskiego, Warszawa 1778, s. 198.

102Mówił: „Powinnością iest Grammatyki ostrzedz o tem i nauczycielów i uczniów, a podadź sposób po-wrócenia się do dawnego, a lepszego pisania trybu”.

103 Podaję za: A. Brückner, Dzieje języka polskiego, Lwów 1906, s. 158.

pozostającą w sprzeczności z zasadą fonetyczną („Piszemy, iák mówimy”). W wyrazach córka i kurka wymawiamy dziś tę samą głoskę u, ale w wyniku regulacji Kopczyńskiego dokonanej pod koniec XVIII wieku zapisujemy je odmiennie – pierwszy wyraz z uży-ciem litery ó, drugi z użyciem litery u. Kierujemy się więc zasadą, która ma motywację historyczną (w XVI stuleciu litera ó oznaczała głoskę o pochylone, litera u oznaczała głoskę u, a więc liter ó, jak i u używano wtedy do zapisu dwóch odrębnych głosek)104

Onufry Kopczyński był ponadto zwolennikiem kreskowania spółgłosek. Uważał, że:

.

„Wymawiaiąc dwa wyrazy: nic i nić, niepodobna, żebym nie widział na oko, i nie czuł na ucho, różnicy w wymawianiu prostego c od kreskowanego ć. Stąd przekonywam się, że w ięzyku naszym są akcenta, a są w tak ustney, jak i pisaney mowie. Dlatego także wnoszę sobie, że są to cechy istotne i nieodstępne. Dajmy im więc właściwie nazwiska dla iasności w opisaniu”105.

Jeśli chodzi o zapisywanie spółgłosek, czyli odróżnianie twardych od miękkich, to wyznawał taką zasadę:

„Nad spółgłoskami miękkiemi b’, c’, m’, ń, p’, ś, w’, ź, gdy się nie łączą z samogło-ską i, pisze się znamię prawe, np. gołąb’, dobroć, karm’, koń, drop’, gęś, paw’, gałąź;

ieżeli się zaś łączy z następującą po niej samogłoską i, kreskować ich nie trzeba, np. go-łębia, dobroci, karmi, konia, dropia, gęsi, pawia, gałęzi. (…) Po g, k nigdy w iedney zgłosce nie pisze się y, ale i, np. drogi, wielki”106.

Sankcjonował ponadto literę ż w polskim alfabecie:

„Nad z, gdy się z przyciskiem wymawia, stawia się kropkę nazwana przyciskiem, np. żyć, drżeć, stróż, dzierżyć”, a także zapisywanie w wygłosie bezokoliczników przez dź, np. bydź, dadź, kłaźdź, „gdyż w pochodnych piszemy będę, będziesz, dadzą, kładę,

104 T. Lisowski, Pisownia polska…, op. cit., s. 129.

105 Ibidem, s. 198.

106 Ibidem, s. 53.

kładziesz, przez co łatwiej się daje wyprowadzić ród i pochdozenie jednych czasów i try-bów od drugich”107.

Domagał się również racjonalnego uporządkowania wszelkich niekonsekwencji, np. kazał pisać imie, ramie (przez e), gdyż w formach przypadków zależnych było imie-nia, ramie-nia, ale książę (przez ę), ponieważ książę-cia. Miał osobliwy pogląd na temat obecności w polszczyźnie dyftongów, a nawet tryftongów (język w nie wyposażony wydawał mu się doskonalszy). Zamiast szcz nakazywał pisać scz albo sc, np. sczęście, zwłascza, w Polsce, a nie: w Polszcze. Klasyfikacja dźwięków, którą zaproponował, dość arbitralna i niepoparta wiedzą o artykulacji głosek, nie była jednak właściwą obserwacją fonetyki polskiej

Nie uporządkował za to Kopczyński w istocie najbardziej pożądanej sprawy ozna-czania w piśmie i i y. Stwierdzał jedynie stan z przeszłości:

„Gdziekolwiek i łączy się z następującą samogłoską, tam się zawsze pisze i krótkie, np. iadę, iedwab. Pisze się zaś j długie w ten czas tylko, gdy się łączy z poprzedzającym z, twardo brzmiącym, np. zjem, zjesz. Gdziekolwiek zaś łączy się z poprzedzającą samo-głoską, tam pisze się ypsylon, np. may, miey, biy, stóy, wuj, stryy (’stryj’), Grecya.

Gdziekolwiek i krótkie, w jedney zgłosce położone, nie łączy się z następującą samogło-ską: tam dwa ii pisać trzeba, np. żmiia, biię, filozofiia, Tobiiasz108.

Onufry Kopczyński zapisał się w dziejach prac na ortografią tym, że w swej Grammatyce dla szkół narodowych zaproponował regułę, która zyskała na dłużej akcep-tację odbiorców i obowiązywała w pisowni polskiej w następnych wiekach109

107 Ibidem, s. 54.

. Mianowi-cie, widząc chwiejność w pisaniu zakończeń ym i em w liczbie pojedynczej oraz ymi, -emi w liczbie mnogiej w odmianie przymiotników i zaimków – chwiejność wynikającą z fonetycznego zatarcia różnicy między dawanym zakończeniem narzędnika liczby poje-dynczej -ym i miejscownika -em – postanowił ją usunąć, regulując pisownię według ro-dzaju gramatycznego rzeczowników, do których należą odnośne określenia: -y- dla

ro-108 O. Kopczyński, Grammatyka języka polskiego…, op. cit., s. 53.

109 Właściwie to nie była do końca jego autorska propozycja, to samo chciał wprowadzić np. W. Szylarski.

dzaju męskiego, -é- dla nijakiego, np. dobrym mężem, ale: jedném słowem, moimi dobry-mi panadobry-mi, ale: moimi dobremi pieniędzmi110. Długo natomiast nie chciał się zgodzić na jotę, czyli na osobny znak dla jednego z najczęstszych brzmień naszego języka (literę j dopuścił do użycia dopiero kilkanaście lat później i to wyłącznie w wyrazach typu zjazd, wjazd)111

Propozycje unormowania pisowni polskiej przedstawione przez Onufrego Kop-czyńskiego, choć na pewno nowatorskie jak na owe czasy, nie zyskały powszechnej aprobaty. Szczególnie kreskowanie samogłosek pochylonych stanowiło pierwszy ważny przedmiot sporów i dyskusji ortograficznych XIX wieku. Polityczna katastrofa ostatniego rozbioru kraju nie sprzyjała dbaniu o sprawy polszczyzny, poprawnego pisania, ulepsza-nia i normalizacji ortografii (z konieczności zeszły one na plan dalszy). Propozycja pi-sowni opracowana przez ks. Onufrego Kopczyńskiego nie miała już szans rozpowszech-nienia, tym bardziej że najważniejsza za parę lat instytucja naukowa, czyli warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk, właściwie ją odrzuciło. W zaborze austriackim rozpoczął się proces germanizacji polskiego społeczeństwa, zamykano polskie szkoły średnie (dla potrzeb kształcenia zgermanizowanej inteligencji miał służyć utworzony w 1804 roku uniwersytet we Lwowie). Akademię Krakowską zniemczono rok później, w tym samym roku weszła w życie tzw. polityczna ustawa szkolna, zgodnie z którą już na najniższym stopniu należało opanować język niemiecki (w zaborze pruskim nie tylko likwidowano polskie szkolnictwo, ale przede wszystkim przekształcano je na niemieckie)

.

112

110 T. Lehr-Spławiński, Język polski. Pochodzenie, powstanie, rozwój…, op. cit., s. 268.

. W zabo-rze rosyjskim polszczyzna stała się językiem mniejszości etnicznej. Carowa Katarzyna rozwinęła rusyfikację, większość szkół zamykając, a nad pozostałymi roztaczając nadzór policyjny. Zmiana nastąpiła za cara Aleksandra I, który na stanowisko kuratora okręgu szkolnego powołał Adama Kazimierza Czartoryskiego. Ten zadbał o czystość, wytworną prostotę i komunikatywność języka polskiego. Uczono go z elementarzy Komisji Eduka-cji Narodowej i z gramatyki ks. Onufrego Kopczyńskiego. Wobec zgermanizowania Akademii Krakowskiej uniwersytet w Wilnie stał się jedynym ośrodkiem rozwoju

polsz-111 Owo stanowisko Kopczyńskiego w tej sprawie: „Spółgłoski w, z z długą samogłoską j brzmią twardo, np. wjazd, zjazd”, znajdujemy dopiero w dziele pozgonnym Grammatyka języka polskiego przez X. Onu-frego Kopczyńskiego pijara wydanym w Warszawie 1817 r. w Drukarni Xięży Piiarów (s. 19).

112W Chełmnie otwarto szkołę kadecką prowadzoną przez niemieckich jezuitów, w Poznaniu w gimna-zjum nawet języka polskiego uczyli Niemiec i Francuz, a w królewskim liceum w Warszawie od 1805 roku za język wykładowy przyjęto niemiecki.

czyzny. Niestety, proces filomatów położył kres świetności tej uczelni. Wraz z upadkiem Napoleona zaczęła się doba usuwania języka polskiego na ziemiach zaboru rosyjskiego (od 1814 r. zastąpił go język rosyjski).

1.4. Powstanie Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Warszawie jako ośrodka pracy

Powiązane dokumenty