• Nie Znaleziono Wyników

Okupacyjna moda

W dokumencie Mody. Teorie i praktyki (Stron 166-170)

Moda okupacyjna w Paryżu i w Warszawie

1. Okupacyjna moda

Jednakże podnoszenie kwestii mody w latach II wojny światowej bardzo dłu-go uchodziło za absolutnie niestosowne. Wobec powagi tematu zajmowanie się fenomenem stroju, tajnikami rzemiosła krawieckiego i przemysłu odzieżo-wego z lat 1939-1945 mogłoby ściągnąć głosy oburzenia jako działania dwu-znacznego pod względem moralnym, czy po prostu – trywialnego. Kiedy zimą 1971 roku, o czym przypomina Trojanowski w pierwszym zdaniu swej książki, Yves Saint Laurent na pokazie haute couture zaprezentował wiosenną kolekcję ubrań, zainspirowaną estetyką z lat czterdziestych XX wieku, niespodziewanie popadł w niełaskę u wielbiących go dotąd bezkrytycznie rodaków. Bowiem nawiązanie do stylu paryżan pod niemiecką okupacją nieumyślnie naruszyło tabu kolaboracyjnej przeszłości Francuzów. Trzeba było ponad dwudziestu lat, ażeby temat tamtejszej klęski wziętego projektanta doczekał się naukowego komentarza historyczki Dominique Veillon4. Milczenie wynikało tu z kontro-wersji wzbudzonych przez aluzyjne uobecnienie francuskiej historii z czasów II wojny światowej, a nie z powodu biografii Laurenta, który ówczesne lata, na jakie zresztą przypadała jego nastoletnia młodość, przeżył w Maroku.

Specyficzna trudność, zauważalna już na poziomie nazewnictwa, powstaje na samym początku opisywania fenomenu mody w latach II wojny światowej. Nikt nie ma wątpliwości, że wojna odmienia wszystko, a skoro tak, to również i samą modę. Lecz założenie tego rodzaju nie niweluje problemu, jakim jest określenie trendu ubraniowego z pierwszej połowy lat czterdziestych XX wie-ku. Czy ostrożnie i w ścisłej zgodności z faktami historycznymi ujmować zja-wisko w peryfrazę o asekuracyjnym wydźwięku, jako „modę w okupowanym kraju”, co proponuje Trojanowski? W ślad za nim podąża Joanna Mruk w

popu-3 A. Nasiłowska, Pasygrafia ubioru w twórczości Barbary Toporskiej, w:

Nie(przezroczy-stość) normalności w literaturze polskiej XX i XXI wieku, pod red. H. Gosk, B. Karwowskiej,

Warszawa 2014, s. 187.

Moda okupacyjna w Paryżu i w Warszawie laryzatorskiej książce: Moda kobieca w okupowanej Polsce5. Czy, a warunki ży-cia ludności cywilnej w latach 1939-1945 wskazują na to wyraźnie, uważać ją jednak za autonomiczny fenomen? Za „modę okupacyjną”, a nawet, za – „modę wojenną”? Dwa ostatnie sformułowania, zdawałoby się zupełnie neutralne pod względem konotowanego sensu, przekształcają się jednak w kłopotliwy i dwuznaczny przekaz. Ponieważ w obu zawarta jest mimowolna sugestia, że podniosłe i tragiczne wydarzenie, którym niewątpliwie pozostaje wojna, przy-czynia się do rozwoju mody, a więc zjawiska pochodzącego z innego porządku egzystencji – z pogranicza rozrywki, do tego uchodzącego za fanaberię elit. Aczkolwiek modowy wydźwięk wojny jest w pewien sposób kontrowersyjny, to nie da się zaprzeczyć, że pod okupacją funkcjonował jakoś przemysł odzie-żowy, a prócz mundurów dla wojska projektowano i szyto zwykłe ubrania.

Niewielką pomoc w zakresie onomastycznych rozwiązań znajdziemy w Słow niku języka polskiego PWN. Przy haśle „moda” zatrzymuje naszą uwa-gę drugie rozumienie słowa, czyli: „styl ubierania się charakterystyczny dla danej epoki, dla określonego terytorium; zespół norm dotyczących zewnętrznego wyglądu człowieka (jego ubioru, obuwia, fryzury), panu-jących, lansowanych przez pewien czas”6[podkr. A.R.]. Przytoczona defini-cja zostaje poparta licznymi przykładami, odniesionymi do rozmaitych mód: „Moda damska, męska, dziecięca” (kryterium osobowe); „Moda sportowa. Moda na co dzień” (kryterium użyteczności); „Awangardowa, wielka moda” (kryterium sztuki); „Przelotna, przemijająca moda” (kryterium trwałości)7. Jeśli zaś chodzi o przykłady praktyk dyskursywnych wiążących ludzi z modą, to można: „Hołdować modzie”; „Iść za modą”; „Stosować się do mody”; „Wpro-wadzać jakąś modę”. Na pewno w hasłowej charakterystyce fenomenu mody nadrzędne pozostaje zaakcentowanie swoistej dynamiki zjawiska oraz jego sezonowy charakter. Bowiem: każda „Moda nastaje, panuje, przemija, kończy się”, natomiast en bloc pozostaje to regułą, że wszystkie „Mody się zmienia-ją”8. Dobrze odzwierciedla taki stan rzeczy potoczne wyrażenie funkcjonujące w polszczyźnie: „(Ostatni) krzyk mody”, a więc powie się tak: „o rzeczy nowej, oryginalnej co do gatunku, kształtu, fasonu itp., dopiero co wyprodukowanej, zaczynającej wchodzić na rynek: najnowszy krój, fason, model czegoś;

no-5 J. Mruk, Moda kobieca w okupowanej Polsce, Łódź 2017. Notabene autorka publikacji korzystała obficie z monografii Trojanowskiego.

6 Słownik języka polskiego PWN (wersja elektroniczna), t. 2, Warszawa 2004, hasło:

moda.

7 Tamże.

168

wość”9. Natomiast osoby profesjonalnie związane z modą zostały określone jako „Dyktatorzy, projektanci mody”10 [podkr. A. R.]. Nie jest to rzecz jasna aluzja do rzeczywistości „wojennej”, lecz utarte przekonanie, zakorzenione w dyskursie nie tylko branży modowej, o specjalnej „władzy” skupionej w rę-kach projektantów strojów nad anonimowymi rzeszami na całym świecie, po-wielającymi ich wzorce.

Uzus językowy wskazuje jednoznacznie, że w niezwykłych dla mody wo-jennych latach kobiety jak zawsze interesowały się strojami. Również w roz-mowach na tematy konfekcji posługiwano się zwyczajnymi słowami, chociaż życiowy kontekst był diametralnie odmienny. Przykładem może być wywiad udzielony przez Karolinę Sulej Michałowi Wójcikowi: I była moda w getcie… Dbanie o wygląd było kobiecą formą oporu11. Bardzo charakterystyczne jest w zacytowanym tytule rozmowy dopowiedzenie o sui generis „walce” prowa-dzonej przez ówczesne kobiety jednocześnie na kilku frontach12. Po pierwsze, żyły one w stanie ciągłego, bezpośredniego zagrożenia śmiercią. Po drugie, w warunkach wojennych dbanie o urodę oraz garderobę było formą zmaga-nia się z trudnościami, o jakich dziś nie mamy żadnego pojęcia. Po trzecie, i we Francji, i w Polsce zadbany wygląd stawał się formą walki z niemiecki-mi agresoraniemiecki-mi. Ponadto, zdaniem kobiet, uchodził on za ich iście patriotyczną powinność, a nawet za coś więcej – za przejaw obywatelskiej postawy w ży-ciu zbiorowym. Zaiste, dobry przykład – jak mało co wtedy – służył wówczas „krzepieniu serc”. Ale zauważmy, że wyjaśnienie ocalonej brzmi po trosze jak usprawiedliwienie dla mało znanego faktu z lat niemieckiej okupacji w Polsce, a mianowicie, że również „była moda w getcie” [podk. A.R.]13. Odczytuję je jako mimowolną obawę wyrażoną na łamach prasy przed możliwym zarzutem o co najmniej nietaktowne publiczne zachowanie.

9 Tamże.

10 Tamże.

11 K. Sulej, M. Wójcik, I była moda w getcie… Dbanie o wygląd było kobiecą formą oporu, „Focus Historia Ekstra” 2013, nr 2. W tym miejscu przypomina się książka: M. Edelman, P. Sawicka, I była miłość w getcie, Wołowiec 2015.

12 Joanna Mruk podaje, że na Zachodzie badania nad zjawiskiem „home front”, czyli codziennością wojenną ludności cywilnej, są, w przeciwieństwie do Polski, rozwiniętym nurtem w dyskursie metawojennym, tejże, dz. cyt. , s. 9.

13 K. Trojanowski podaje w przypisie, że na terenie warszawskiego getta ukazywała się „Gazeta Żydowska”, pismo niemieckiej propagandy w języku polskim „ale żydowscy auto-rzy dysponowali względną swobodą w publikowaniu artykułów z zakresu kultury i życia codziennego” (M, 435).

Moda okupacyjna w Paryżu i w Warszawie Zobaczyć tę specyficzną modę najlepiej można było na warszawskiej ulicy. Stanowiła ona wypadkową rozmaitych czynników: zasobów jeszcze przedwo-jennych szaf mieszkanek stolicy, nędznych woprzedwo-jennych warunków materialnych (minimalne fundusze) i materiałowych (ograniczony dostęp do tkanin, do do-datków krawieckich, do galanterii oraz obuwia). Ale kluczowe było posiadanie talentu do pełnego inwencji przerabiania odzieży. Cóż z tego, że moda została wymuszona przez surowe okoliczności zewnętrzne. Mimo to:

Warszawianki ubierały się tak jak umiały i mogły najładniej. Biedna i skromna to była moda, ale moda! Były to fasony specjalne, nie dyktowane przez Paryż, ani Rzym, ani żadne „domy mody” – moda okupacyjna, dostosowana do warunków [podkr. A. R.], tłoku w tramwaju, rowerowej rikszy, siarczystego mrozu, ogólnego nastroju i po-trzeb14.

W urywku wspomnienia Hanny Zborowskiej pojawia się sformułowanie kluczowe dla omawianej problematyki: „moda okupacyjna, dostosowana do warunków”. Zarazem wypowiedź ta odsłania podwójną genezę analizowanego zjawiska. Wszak moda okupacyjna zdeterminowana była przez okupację, ale też na jej finalny kształt decydujący wpływ miała indywidualna „odpowiedź” warszawianek. A te dokładały wszelkich starań, żeby wyglądać „jak umiały i mogły najładniej”. Warto też mieć na uwadze tytuł książki Zborowskiej: Hu-mor w genach. Pozwala on autorce traktować rzeczywistość wojenną ze szcze-gólnym humorem okupacyjnym i dzięki temu bagatelizować codzienne tru-dy, dla których hasłem wywoławczym są słowa zapisane w pamięci: „riksza”, „mrozy”, „tłok”. Poza tym narracja wspomnieniowa spisana w 2002 roku rządzi się odmiennymi prawami od pamięci krótkotrwałej, rejestrującej dzień bieżą-cy15. Ale niezwykle ciekawe jest, że autobiografka zapamiętała tę warszawską modę jako zjawisko na wskroś indywidualnie, przy czym zupełnie niezależne od dyktatu zagranicznych wyroczni mód. – Co nie do końca było prawdziwe. Impulsy dla jej powstania płynęły znad Sekwany.

14 H. Zborowska, Humor w genach, Warszawa 2002, s. 8.

15 Por. zapis Zofii Nałkowskiej z 20 października 1943 roku: „Przemykają te auta cięża-rowe, zwane «budami», przejeżdża niebieszcząc się «kostusia» – mniejsze auto z ławkami, pełne mundurów. Te łowy to nie jest już obóz albo roboty, to jest jutrzejsza lista rozstrze-lanych. Ulice są pustawe, w tramwajach luźno – jednak ludzie idą do pracy, idą jedni do drugich, coś sprzedają albo kupują” (D, 291).

170

W dokumencie Mody. Teorie i praktyki (Stron 166-170)