• Nie Znaleziono Wyników

Ostatni przejaw awangardy polskiej

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2005 (Stron 74-77)

Rozmowa z Jerzym Fedorowiczem, twórcą Międzynarodowych Spotkań Artystów, Naukowców i Teoretyków Sztuki w Osiekach, odbywających się w latach 1963-81.

Osieki i „Osieki”

Jerzy Fedorowicz tworzył tradycję osieckich spotkań artystów, naukowców i teoretyków sztuki. Walentyna Orłowska jako kustosz Działu Sztuki Współczesnej Muzeum w Koszalinie opiekuje się kolekcję osiecką.

Fot. Ilona Łukjaniuk

wę z ówczesnym wojewodą koszalińskim, który zapytał: a kto coś podobnego jeszcze robi? Od-powiedziałem, że nikt i nigdzie. - No, to po co wam to? - odrzekł. Dopiero z czasem, kiedy władza zobaczyła, że o Osiekach się pisze – mię-dzy innymi w angielsko- i francuskojęzycznych magazynach „Polska” - wytworzył się swego rodzaju snobizm. Ale istniała „czarna lista Łyż-wańskiego” artystów niepożądanych i trzeba było znajdować kompromisy na zasadzie „ja się zgodzę, ale załatwcie, żeby towarzyszka Garz-tecka w Trybunie Ludu pozytywnie napisała”.

Trzeba było być „agentem na cztery strony”!

- Aby pokonać te wszystkie trudności po-trzebna była nie byle jaka determinacja. Ja- kie były jej źródła?

- W tamtym czasie Polska była pustynią in-formacyjną, odizolowaną od świata, a tu, w Ko-szalinie spotkaliśmy się w kilka osób, które mia- ły od lat bliskie kontakty z polską awangardą.

Ludmiła Popiel, Irena Kozera, także ja i inni arty- ści odczuwaliśmy różnice, jakie dzieliły nas od

Włoch czy Francji. Ja sam wielokrotnie spędza- łem po pół roku we Włoszech. Po powrocie do Koszalina widzieliśmy całą miałkość prowincji.

W ówczesnej, skutej lodem ideologicznym rze-czywistości trudno było sobie wyobrazić nor- malne funkcjonowanie artystów czy filozofów.

Osieki były miejscem na tyle izolowanym - a przez to bezpiecznym z punktu widzenia władzy - że możliwe się okazało zaistnienie marginesu wolności intelektualnej, o którą nam chodziło.

Nigdy jednak nie obywało się bez trudności ze strony sterujących państwem.

Później rzecz przybrała w kraju charakter epi-demiczny - w latach 60. i 70. w Polsce odbywało się około 600 plenerów i plenerków. Żaden z nich jednak nie odegrał roli takiej, jak Osieki.

- Czy, gdyby nie stan wojenny, „Osieki”

przetrwałyby do dziś, zachowując swoją ran- gę?

- Myślę, że nie. Każda formuła organizacyjna jest ograniczona.

W Polsce w latach 20. i 30. XX wieku bardzo

Fot. Zdziaw Pacholski

silnie zaistniała awangarda w sztuce, jako prze-ciwstawienie wobec akademizmu i pozostało- ści po fin de siecle’u. To była artystyczna for- macja ponad rządowa, ponad ustrojowa. Arty-stami nie są ci, którzy należą do twórczych związ-ków bądź są nominowani, ale ci, którzy stają w awangardzie.

Po impresjonistach sztuka przestała intere-sować się rzeczywistością zewnętrzną obrazu- jąc ją, a zaczęła badać samą siebie. Przyspiesze- nie procesów poznawczych sprawiło, że i ten obszar poszukiwań się wyczerpał. Wszystko już było! Dziś sztuka się skomercjalizowała: mamy do czynienia z jednej strony z rodzajem pamiąt-karstwa, z drugiej -

obrazo-burstwem. Sztuka chce sprawiać

przyjemność, doga-

dzać. Albo szokować, jak pre-parowanie ludzkich zwłok, na co zresztą znalazło się przy-zwolenie społeczne wśród tych, którzy przy tej okazji chcieli zdobyć zatrudnienie i środki do życia. Wobec ta- kiego relatywizmu wartości awangarda straciła rację bytu.

Z końcem Osiek w roku 1981 roku skończyła się pol- ska awangarda w sztuce.

Powstała między 1963 i 1981 rokiem kolekcja dzieł sztuki współczesnej, będąca w zbiorach Muzeum w Ko-szalinie, jest ostatnim prze-jawem działania awangardy polskiej.

Oba te zjawiska: spotka- nia artystów, naukowców i teoretyków sztuki, jako wy- raz intelektualnej aktywności skoncentrowanej co roku je-sienią w Osiekach (letnia sto- lica sztuki polskiej - jak o Osiekach mówił Julian Przyboś), oraz kolekcja, jako ślad uczestniczenia w

awan-gardzie światowej końca XX wieku i dokument problematyki, którą artyści zgłębiali - to feno- men czasu w obrębie kultury polskiej. Sprawą ważną jest obecnie umiejętne wykorzystanie tych wartości, również w procesach edukacyj-nych.

Osobną zupełnie sprawą jest kategoryzacja etyczna dowiązywania się do „Osiek” obecnie istniejących poczynań organizacyjnych. Oceny w tej kwestii zależne są od naszej wrażliwości i zakresu rozumienia własności praw autorskich.

W moim przekonaniu „Osieki” jako zespół arte-faktów mają swój początek i koniec, wyznaczo- ne datami 1963-1981.

Fot. Zdziaw Pacholski

Na moje szczęście, żyjąc w Koszalinie w la- tach siedemdziesiątych i na początku osiemdzie-siątych miałem możliwość organizowania ple-nerów jako tzw. komisarz artystyczny - w ra- mach Koszalińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego (kilka plenerów ceramicznych) oraz w ramach Związku Polskich Artystów Plastyków (warsztaty w Ustce) i jako współkomisarz i uczestnik Międzynarodowych Spotkań Arty- stów, Naukowców i Teoretyków Sztuki w Osie-kach.

Oczywiście, idea spotkań była zupełnie inna niż plenerów ceramicznych i patrząc z dzisiej-szego dystansu uważam, że nazwa „Plenery Osieckie”, spotykana w różnych miejscach, jest zupełnie nieadekwatna do tego, co powinno się rozumieć pod tytułem Spotkania Artystów, Na-ukowców i Teoretyków Sztuki. Co roku było inne zawołanie, inne hasło, lecz było ono punktem wyjścia bardziej do rozważań i dyskusji, niż do namalowania obrazu „na temat”. Oczywiście, powstawały obrazy i obiekty. Często ze wzglę- du na swoich autorów bardzo znaczące. Dały one początek sporym zbiorom sztuki współcze-snej w Koszalinie, gromadzącym bardzo ważne nazwiska związane z polską sztuką.

Równie ważna, a może najważniejsza w tam-tym czasie była atmosfera intelektualna towa-rzysząca „Osiekom” oraz udział znanych auto-rytetów. Wśród nich byli: prof. Bohdan Sucho-dolski, prof. Stanisław Fijałkowski, Artur Sandauer i wielu innych znanych naukowców oraz postaci charakterystycznych dla sztuki ów-czesnej, jak: Jerzy Bereś, Andrzej Partum czy Józef Robakowski. Więcej w tym względzie mogłaby napisać Walentyna Orłowska jako hi-storyk sztuki od lat „przypisana” do Spotkań w Osiekach.

Nie można również pominąć „anegdotycznej”

strony spotkań: sporo było sytuacji, w których ujawniała się lotność umysłów, elokwencja oraz poczucie humoru uczestników. Myślę, że

uzbie-rałoby się tego na wcale pokaźną publikację.

Wspominam Osieki jako przygodę intelektualną, jako spotkanie z mądrymi ludźmi, możliwość usłyszenia ich na żywo. Określaliśmy wtedy pobyt w Osiekach jako „ ładowanie akumulato-rów”. Nigdy później nie udało mi się uczestni- czyć w tego typu zdarzeniach.

Nie wiem jak jest teraz z Osiekami, lecz jeśli do-wartościowywał się historią tego miejsca.

Dzisiaj rzadkością są osobiste kontakty ludzi, jeszcze rzadsze - bezpośrednie rozmowy o kul-turze. Kontakty komórkowe, bądź internetowe wymagają procedur, które eliminują emocje, dygresje, refleksje. Kulturę tworzą nie tylko nadawca - przekaz - odbiorca, lecz przede wszystkim to, co dookoła tego się dzieje, co temu towarzyszy, cały kontekst czasu i miejsca. Nie tylko komunikat - obraz, lecz okoliczności temu towarzyszące. Sądzę, że kontynuowanie idei spotkań, jako kontekstu sztuki, miejsca wymia- ny myśli między ludźmi kultury i nauki jest ko-nieczne i najważniejsze.

Moim marzeniem jest znaleźć się tam choć raz i posłuchać bardzo mądrych ludzi, a tacy naprawdę jeszcze żyją i trzeba to wykorzystać.

Śpieszmy się, bo tak szybko odchodzą...

Marek Wawryn

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2005 (Stron 74-77)