• Nie Znaleziono Wyników

Patriota Ziemi, patriota Niebios

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2005 (Stron 34-38)

Fot. Zdziaw Pacholski

ciecha Zdunka poświęcony dziejom kołobrze- skiej katedry w jubileusz millennium założenia biskupstwa w Kołobrzegu, które to dzieje opisał nasz autor. W przedsłowiu do tej księgi ks. Ma- rian Gołębiewski, ówczesny biskup diecezji ko-szalińsko-kołobrzeskiej, pisał: Album, który od-dajemy w ręce życzliwych Odbiorców, jest wie-lobarwną „pieśnią” o tej wspaniałej świątyni.

Jej historia wypowiedziana jest słowem Biblii i poezji. Niech ta „pieśń” wraz z „ wiatrem od

Ks. Romanik opisał najważniejsze fakty zwią-zane z katedrą, ale zastrzegł się, że praca na-ukowa na ten temat powinna dopiero powstać (po przeprowadzeniu dokładnych badań, np.

archeologicznych). W swoim tekście skupił się raczej na sakralnym oddziaływaniu tej świątyni, jej miejscu i roli w diecezji, poza tym zwrócił uwagę pielgrzymów na najistotniejsze szczegó- ły budowli, które emanują wyjątkową ekspresją wiary i doskonałości artystycznej.

Pasja historyka zwrócona ku obiektom kultu religijnego to najpewniej jedno z głównych za-interesowań księdza, ponieważ te „tropy” po-wracają w jego pozostałych książkach.

Przykładem tego jest drugi album, jaki po- wstał przy współudziale ks. Romanika. To „Ko- niec świata w Iwięcinie” - album poetycko-foto-graficzny, wydany w najwyższym standardzie edytorskim przez Agencję Photo Design Zdzi-sław Pacholski. Za tym nazwiskiem kryje się Radio Koszalin na słuchowisko poetyckie.

Iwięcino - wyjaśnijmy - to wioska w dekana- cie Darłowo, gdzie znajduje się drewniany, po-kryty gontem XIV-wieczny kościółek. On także przechodził rozmaite dzieje, ale zawsze

emano-wała z niego kwintesencja szlachetnego, sakral-nego piękna. Ot, zabytkowa perełka architektu- ry kościelnej, którą Pan Bóg ukrył gdzieś za sied-mioma falami, za siedsied-mioma wydmami.

Wiersze księdza wykraczają jednak tematyką poza iwięciński obiekt. Są one inspirowane nie tylko detalem artystycznym i zapładniającym milczeniem kościelnych ścian i wnętrz, ale tak- wia językiem nachalnych przekonań, lecz języ-kiem impresji, które zawsze mają tajemniczą moc. Cechą tych wierszy jest bardzo ciekawa homogenizacja dwóch światów: „sakralnego”

i „potocznego”; świętość miesza się ze zwyczaj-nością, patos z prostotą, ton modlitewny z reali-styczną konstatacją... Ale wydaje mi się, że przede wszystkim są one „dowartościowane”

artystycznym stylem i smakiem autora, który zawsze przesądza poziom tekstu. Towarzystwo Społeczno-Kulturalne). Rzecz ab-solutnie nietypowa, zaskakująca swym pomy-słem. Apokryf. (Także prezentowany jako słu-chowisko w Radio Koszalin).

Apokryf to oczywiście zjawisko znane od

da-wien dawna, zarówno w literaturze religijnej, jak i świeckiej. Henryk Romanik wpadł jednak na pomysł apokryfu Ewangelii według Świętego Piotra (według karty znalezionej w Kijowie wśród rękopisów Ławry Peczerskiej), która zaczyna się dialogiem „Jezusa z apostołem przy cudownym łowieniu na Jeziorze Galilejskim”. Jest to obszer- ne dzieło prozatorsko - poetyckie. Rzecz niety-powa, oryginalna, napisana językiem gorącej wia-ry i głębokiego skupienia. Utwór o charakterze

-”będziecie rybakami na prawdziwych Głębiach zapewnia Jezus i prowadzi rybaków w Dom Ojca…

Romanik stworzył swój własny „styl biblij- ny” - język niemal całkowicie współczesny, lecz znakomicie wcielający się w sakralny patos prze-słań. W dalszym toku dzieła czytamy o kolej- nych misjach rybaków, dziejach bardzo udatnie wpisanych w koloryt i obyczaj antycznych epok, pełen wiarygodnych detali, a przede wszystkim mających ogromną moc symboliczną. Te apo- koszaliń-skim sanktuarium Matki Trzykroć Przedziwnej i Królowej Przymierza, kończąca się słowami:

Boże trzykroć przedziwny Boże jedyny i dobry

Dziś wszyscy czytamy ten psalm Tyle razy powraca on w brewiarzu Ale dziś wstąpiłem na górę I wypływam na głębinę Idę chodzić po falach A otchłań taka mroczna

Czy tylko Piotrowi dana jest ta moc

Czy inni rybacy udźwigną tę sieć Idę pasterzować na głębinę A Tobie zostawiam żniwo

Tak, to już poezja utrzymana w typowo psal-micznym tonie, to modlitewna litania, apostrofa do Boga, nawiązująca do klasycznej poezji reli-gijnej. Tego modelu ksiądz Henryk nie porzuca w „imię współczesności”. Myślę, że w dużej mierze w ogóle traktuje lirykę jako pochodną

„księgi Bożej” lub „narzędzie” kapłańskich „opo-wieści liturgicznych”. Np. w dwumiesięczniku

„Topos” (nr 1-2 z 2005 roku) znajdziemy po- emat Romanika pt. „Triduum sacrum albo wio-senna pełnia”, który stanowi poetycką wykład- nię Wielkiej Nocy i jej eucharystycznej tajemni- cy.

Jednak poezja księdza Romanika, gdyby chcieć ją uplasować w jednej z wyżej wspomnianych szkół - rytualnej czy kolokwialnej - plasuje się gdzieś pośrodku, a ściślej mówiąc korzysta z obu tych możliwości w zależności od charakteru dzie-ła. W przypadku apokryfu dominacja „mowy wysokiej”, stylizowanej i symbolicznej jest czymś naturalnym, ale w tomiku pt. „Słucham” (Wy-dawnictwo Millenium) drapowanie słów uducho-wionych odbywa się w kanonie „języka świec-kiego”. Ten tomik także posiada swoją osobli-wość: powstał z zafascynowania muzyką i wła- śnie muzyka jest jego leit-motivem. Mazurki, polonezy, nokturny, walce, scherza, requia... to

„bohaterowie” tych wierszy. Sztuka synestezji?

Tak, w dużej mierze tak - to próba ekwiwalenty-zacji muzyki i liryki, próba przecież bardzo upraw-niona i sensowna. Te teksty świadczą przede wszystkim o oryginalnej wrażliwości i wyobraź- ni autora, o jego otwartości na ekspresję sztuki, o jego podatności na przekaz języka nie reali-stycznego. Czasami są to zwykłe, acz wysma-kowane impresje, jak np. w wierszu „Fortepian”:

Wniebowzięty sarkofag Harfa czarnoskrzydła Mozaika światłocieni

I deszcz i wiatr i taniec i śpiew

a czasami, jak w wierszu tytułowym tomu, są to refleksje nad metafizycznym wręcz oddziały-waniu muzyki, która potrafi uzdrawiać ciało i duszę. Ten tom to jednak przede wszystkim ciekawa konstatacja nad fenomenem estetyki, która potrafi byt materialny „poszerzać” o jego nadzwyczajną przestrzeń duchową. Ks. Henryk Romanik do tej pory nie napisał wiele, ale to, co napisał nosi znaki dużego talentu i solidności

li-terackiej. Twórczość stała się bez wątpienia cząst-ką jego kapłańskiego powołania, ale to poczucie misji nie uzyskałoby aż tak cennego spełnienia, gdyby nie artystyczna wrażliwość na język sztu- ki i światopoglądowa otwartość na wszystkie nie-mal treści, jakie niesie życie.

I koniecznie muszę podkreślić, że to, co ksiądz napisał, jest w ogromnej swej części związane z ziemią koszalińską. Patriota lokalny? Ależ tak!

Ksiądz, który czuje się związany ze swoją ziemią i kocha jej skarby. Tego typu tożsamość zawsze jest niezbędna, jeśli chcemy zagłębić się w głąb własnej historii i w szlaki własnej przyszłości.

Czekamy na dalsze dokonania literackie księ-dza Henryka.

Z nieba spada każdy talent. Jest „nagrodą od Boga”, w każdym razie czymś, co w życiu czło-wieka może okazać się diamentem. Trzeba go tylko oszlifować, aby się nie zmarnował.

W dokumencie Kultura koszalińska : almanach 2005 (Stron 34-38)