• Nie Znaleziono Wyników

Z Izabelą Sową rozmawia Agnieszka Żądło.

- Dlaczego zdecydowała się pani na pisanie książek dla dziewcząt?

- W moim zamierzeniu to nie miały być książki tylko dla dziewcząt. Kiedy pisałam Malinę (Smak świeżych malin przyp. aut.) to p o m yśla ła m , że c h c ia ła b y m o p is a ć okres, który się kończy w m oim życiu, a wówczas kończyłam studia. Wiesz, taki był początek, ja tę książkę pisałam dla sie­

bie. Pisząc, nie zastanawiałam się, kto bę­

dzie stanowił grupę czytelników. Dopiero gdy wysłałam maszynopis do kilku w ydaw ­ nictw i Prószyński i S-ka zdecydował się ją wydać, zaczęłam się zastanawiać, kto to kupi i kto to będzie czytał. W iem, że po­

wieść czyta wiele dziewcząt, ale zaskocze­

niem było dla mnie, że moje książki czytają również kobiety starsze i chłopcy. Kiedy za­

czyna się pisać, nigdy się nie planuje dla kogo to będzie, ponieważ nigdy nie można przewidzieć, czy dobrze się sprzeda. Jest to zawsze duże zaskoczenie.

- Dlaczego dla swoich książek w y­

brała pani form ę pamiętnika?

- Malina zaczęła się od opisu Juwena­

liów. Myślałam, że będą to ostatnie Juwe­

nalia w moim życiu, że jak skończę studia, to nie będzie mi wypadało tam chodzić. Za­

pis ten był w 1. osobie, ponieważ tak łatwiej się pisze. Kiedyś pisałam opowiadania w 3.

osobie, ale zawsze wydawały mi się zbyt smutne i zbyt odległe od tego, co tu i teraz.

Sądziłam, że jeśli napiszę powieść w formie

pamiętnika, będzie bliżej życia, będzie mieć więcej emocji. Moje opowiadania były peł­

ne dystansu, ja k w literaturze angielskiej, w której nie potrafiłam utożsamić się z bo­

haterem. Z drugiej strony sama lubię czy­

tać literaturę pamiętnikarską, więc taka for­

ma była dla mnie wygodna.

- Bohaterki pani książek m ają ow o­

cowe imiona, skąd ten pomysł?

- Kiedy ju ż postanowiłam , że opiszę kaw ałek świata, który się u mnie w łaśnie kończył, a miałam 27 lat i przym ierzałam się do pisania doktoratu, zaczęłam zasta­

naw iać się nad imionami moich bohate­

rów. Zawsze lubiłam imię Kamila i Majka, ale te imiona przynosiły mi pecha, ponie­

waż nigdy nie kończyłam książek w któ­

rych one występowały. Kiedy zabierałam się do pisanja pierwszej książki, leciał w te­

lewizji serial angielski Co ludzie powiedzą.

W serialu tym bohaterki m iały kwiatowe im iona i to m nie bardzo zain sp iro w a ło . Zaczęłam zastanaw iać się nad imionami oryginalnymi, ale jednocześnie typowo pol­

skim i i pom yślałam , że takie s ą właśnie polskie owoce na przykład maliny, wiśnie czy jagody.

- Czy wybierając jako motyw prze­

wodni swoich książek życie studentów, a nie licealistów, miała pani na uwadze tylko to, że kończyła pani studia?

- Był to okres dla mnie szczególny, zapisałam go, żeby nie znikł, nie zatarł się w pamięci. To tak, jakbym robiła zdjęcia do albumu. Kiedy otrzymałam wiadomość od wydawnictwa, że w ydadzą m oją książkę, pomyślałam, że chętnie wróciłabym do cza­

78

sów wcześniejszych i o tych czasach jest kolejna książka Cierpkość wiśni.

- Tak, W iśnia jest 18-latką.

- Bohaterki kończą liceum, zaczynają pierwszy rok studiów i w chodzą w dorosłe życie. Trzecia książka jest o osobach trzy- dziestokilkuletnich, które m ają pew ną sta­

b iliz a c ję ż y c io w ą , o p is u ją c w a żn e dla mnie momenty.

- Nie wiem, czy się pani ze m ną zgo­

dzi, że pamiętnik jest ulubioną form ą li­

teratury dla dziewcząt?

- Myślę, że w ogóle kobiecej, jeśli ro­

bić takie porównanie. To jest tak, że pamięt­

nik i pisarstwo pamiętnikarskie bardzo po­

rządkuje i św iat, i książkę. Ł a tw ie j je s t pisać w formie pamiętnika z datami, ponie­

waż można je sprawdzić i czegoś się trzy­

mać. Trochę problemu jest z pilnowaniem chronologii dat, ale utrzymuje się pew ną strukturę, a ja mam ż niąw iele problemów.

Jestem o so b ą chaotyczną, która ciągle musi przypominać sobie o rzeczach do zro­

bienia. Jeśli chodzi o literaturę, to nie wiem, czy można ją nazwać kobiecą, może bar­

dziej obyczajową. S ą to książki w stylu Brid- get Jones, czyli pokazujące jakiś kawałek życia danej osoby, jej em ocji, mniej lub bardziej głębokich przemyśleń.

- Dlatego więc dziewczyny piszą pa­

miętniki, żeby wszystko uporządkować?

- Kiedyś przeczytałam, że pamiętniki piszą osoby narcystyczne i próżne, które chcą się w pewien sposób wyróżnić, a pamiętnik ma im w tym pomóc. W artykule tym stwier­

dzono, że osoby te nie piszą pamiętnika z czy­

stej potrzeby zapisywania, tylko dlatego żeby ktoś go przeczytał. Podobnie jest z osobami, które biorą udział w reality show, chcą w ten sposób pokazać kawałek swojego życia.

- Czyli piszą na pokaz...

- Tak. Ten sam autor artykułu, męż­

czyzna, zwrócił uwagę, że pamiętniki piszą

głównie nastolatki, ponieważ jest to okres, w którym występuje silna potrzeba akcep­

tacji i chęć zaistnienia. Jest to dziwne zja­

wisko, ponieważ z jednej strony chcą być indywidualistkami, a z drugiej poddają się pewnej modzie pisania dzienników. Warto zwrócić uwagę na fakt, że przejście z okre­

su dzieciństwa w dojrzałość je s t bardzo trudne, nastolatek się buntuje, nie chce być tylko dzieckiem swoich rodziców, dopada­

ją go rozmaite, nie zawsze błahe problemy i pisanie pamiętnika pozwala mu w pewien sposób uporządkować wiele spraw.

- M o że p o r o z m a w ia jm y o p ani książkach. Skąd czerpie pani pomysły na wątki swoich bohaterów? Z życia czy z przeczytanej literatury?

- W iele pomysłów podszeptuje mi ży­

cie, s ą to zazwyczaj opowieści moich zna­

jom ych, ale również wpływ ma literatura św iatow a, k tó rą uw ielbiam czytać. N a­

tchnieniem dla mnie są książki irlandzkie­

go pisarza Roddy’ego Doyle’a. Jego książ­

ki o p is u ją życie Irla n d czykó w z niższej klasy. Rodziny mające kilkoro dzieci, gdzie matka zajmuje się domem, a ojciec z tru­

ich ulubionych pozycji Doyle’a należy Dzi- dziuś, utwór, w którym główna bohaterka, po wieczorze spędzonym w pubie zacho­

dzi w ciążę z kolegą swojego ojca. Powieść tę czytałam przed pisaniem Maliny i myślę, że można odnaleźć w niej pewne podobień­

stwa.

- Czy w pani książkach występują wątki biograficzne?

- Tak, wiele. Niekoniecznie są to hi­

storie wzięte z mojego życia, ale usłysza­

ne od znajomych. Konstrukcja moich

ksią-żek jest tak pomyślana, aby znajomi nie mogli w opisywanych postaciach rozpoznać siebie. By nie czuli się urażeni, że kogoś wyśmiewam czy obnażam. Ci wszyscy, któ­

rzy mnie znają, wiedzą, że jest tam wiele wątków z mojego życia. Na przykład moja mama wróży z kart podobnie ja k babcia Maliny, mam młodszego brata ja k Malina i spotkałam w swoim życiu takiego lekarza, jak dr Gąbka. Kiedyś, siedząc w studenc­

kiej przychodni zobaczyłam że lekarze mają tak w ielu pacjentów, że każdemu m ogą poświęcić zaledwie kilka minut. Przyjmowa­

nie przypomina pracę na akord, niczym na taśmie produkcyjnej. Nie ma mowy, by za­

pamiętać czyjeś nazwisko. Jest to przykre w przypadku, gdy ktoś odwiedza konkret­

nego lekarza wielokrotnie. W racając do po­

wiązań, to mam podobną rodzinę ja k Milka z Cierpkości Wiśni. Moi rodzice m ają pie­

ska, a kiedyś mieli bojownika, który miesz­

kał sobie w akwarium identycznym jak to należące do taty Mileny.

- Dlaczego w pani książkach nie ma tradycyjnej rodziny. Malina ma matkę zm ieniającą narzeczonych i ojca z „wy­

obraźnią”, a W iśnia toksycznego rodzi­

ca, który za w szelką cenę chce kontro­

lować jej życie.

- Ponieważ trudno opisuje się normal­

ność. Nie umiem pisać o udanych związ­

kach, stabilizacji małżeńskiej i szczęśliwym życiu. Poza tym takie opisy są bardzo nud­

ne, także dla mnie. Z drugiej strony ma to związek z tym, że jestem psychologiem.

Ludzie bardzo często mi się zwierzają i nie­

stety, sądząc z ich opowieści, mało jest uda­

nych rodzin. Ciągle słyszę o toksycznych rodzicach, o gierkach m iędzy rodzicam i i dziećmi. Ale nie opisuję zbyt drastycznych sytuacji ja k alkoholizm czy znęcanie się, ponieważ nie miałam do czynienia z takimi przypadkami. Moja rodzina podobna jest do rodziny Milki, mój tato, tak jak i ja ma małe zdolności plastyczne. Za to lubi wymyślać fantazyjne plany, na szczęście nieszkodli­

we dla otoczenia. Wielu moich znajomych żali się natomiast, że rodzice m ają wobec nich zbyt wygórowane oczekiwania...

- A dlaczego połączyła pani kilkoma wątkami całą trylogię?

- Każdą książkę łączy wątek Maliny.

B ohaterką trzeciej książki je s t 30-letnia Jagoda, która spotka na swej drodze Mali­

nę. Kobiety się zaprzyjaźnią. Trzecia bo­

haterka jest psychologiem, więc Malina trafi w końcu na dobrego specjalistę. W prowa­

dzając do każdej książki postać Maliny, chciałam pokazać, że postać ta jest mi naj­

bliższa. Zarówno Wiśnia jak i Jagoda mają wiele moich cech, ale Malina jest do mnie podobna w tej szarpaninie ze swoim ży­

ciem, którego nie chce przeżyć zwyczajnie.

80

W każdej książce M alina pokazana je st z innej perspektyw y. W pierw szej pisze o sobie, w d ru g ie j o p isu je ją brat Irek, a w trzeciej widziana jest oczyma psycho­

loga. Dostrzegamy jak bardzo przejmuje się swoim wyglądem i ...

- Przeżywa lekkie załam anie...

- Tak, ponieważ boi się, że kiedy skoń­

czy trzydziestkę przestanie istnieć dla in­

nych ludzi. To bardzo powszechny lęk, któ­

ry dręczy nie tylko kobiety. Boimy się, że wkraczając w pewien wiek, przestajemy być widoczni, a w ięc i atrakcyjni. Pisząc pierw­

szą książkę pomyślałam, że umieszczając w każdej następnej przynajmniej je d n ą po­

stać, pozwolę jej dalej żyć, dlatego w na­

stępnych również pojawi się bohater z po­

przednich.

- Czyli planuje pani kolejne części serii?

- Tak. Mimo, iż wydawnictwo napisało, że będzie to trylogia, to powstanie czwarta część, z tym, że na razie nie jestem na to gotowa, ponieważ byłaby to powieść o ko­

biecie 40-letniej, a do tego wieku jeszcze mi brakuje. M ogłabym w ysłuchać zw ierzeń czterdziestolatki, ale żeby książka była au­

tentyczna, muszę wszystko przeżyć sama.

Teraz pracuję nad aneksem do trzeciej czę­

ści, która będzie miesięcznym pamiętnikiem Maliny, bardzo powiązanym z trzecią czę­

ścią. Oprócz tego mam pomysły na inne książki, jed n ą z nich będzie opowieść o ku­

zynce Jagody, będą występować w niej po­

staci z poprzednich utworów.

- Co sądzi pani o stwierdzeniu, że chłopcy też czytają i piszą pamiętniki?

Czy nie wydaje się to pani dziwne?

- Nie, ponieważ wszystkie e-maile, któ­

re dostaję od czytelników, z wyjątkiem two­

jego, są od chłopców. Nie dlatego, że im się podobam, tylko dlatego, że podoba im się moja tw ó rczo ść albo też studiow ali

w Krakowie i podczas lektury w róciły do nich miłe wspomnienia. Zresztą w moich książkach nie mówi się tak wiele o miłości rom antycznej, może dlatego, że pewne sprawy są dla mnie zbyt osobiste i pisanie o nich je st trudne. Może boję się, że odar­

łabym je z magii. Sama nie w iem ...

-T a k , w pani książkach widoczne są bardziej problemy studentów niż tkliwe romanse.

- Właśnie. Miłość pokazana jest z dy­

stansem. Nawet gdy Malina przeżywa za­

wód miłosny, to jest on bardzo humorystycz­

nie zobrazowany. Jeśli chodzi o mężczyzn, to moim zdaniem więcej pam iętników pi­

szą kobiety. Więcej kobiet je czyta. Stąd większa szansa, by w ydać podobną po­

wieść.

- Czy pani książki zawierają jakieś przesłanie m oralizatorskie lub receptę na życie?

- Recepty nie ma...

Z WIZYTĄ

u

... ■ ■ ■

„KUFER Z KSIĄŻKAMI