• Nie Znaleziono Wyników

Jak ju ż poprzednio wspomniałam, naj­

więcej korzyści przynoszą takie spotkania, które poprzedzone s ą zajęciam i przygo­

tow aw czym i z dziećm i. Zajęcia te m ogą

m ieć bardzo ró żn ą koncepcję i w ym ia r czasowy, zależnie od okoliczności i przy­

pływu pomysłów. Poczynając od pojedyn­

czej lekcji bibliotecznej czy języka polskie­

go, a kończąc na dłuższym program ie, nawet wielom iesięcznym , związanym czy to z edukacjączytelniczo-m edialną, czy też ja ką ś inną eduka cyjn ą form ułą. Z takim

Krystyna Siesicka podpisuje książki, fot. Aneta Satława

rodzajem pracy z dziećmi zetknęłam się w pew nym przedszkolu w Gdyni, gdzie spotkanie autorskie było finałem rocznych zajęć z dziedziny czytelnictwa, obejm ują­

cych za p o zn a n ie dzieci z tw ó rczo ścią , przygotowanie recytacji i inscenizacji, ilu­

stracji malowanych przez dzieci, szykowa­

nie (z udziałem rodziców) dekoracji i stro­

jów, poszukiwanie wiadom ości o autorze w w ydawnictw ach inform acyjnych (ency­

klopedie, leksykony, internet - tu dodam, że dzieci posiadały nawet ściągnięte z in- ternetu fotki moich dom owych kotów). Na czas tych przygotowań grupy dziecięce przybrały nawet nazwy pochodzące z mo­

ich u tw o ró w : „R o b o tk i” , „W o d n ik i” itp.

W pracach przygotow aw czych i sam ym spotkaniu uczestniczyli również rodzice.

Otrzymałam też od nich arcyciekawy dar -w y n ik i mini-ankiety, w której wypowiadali się oni o mojej twórczości. Każda z grup - poczynając od maluchów, a kończąc na z e ró w ce , m iała w tych z a ję c ia c h sw ój udział, dostosow any do wieku i m ożliwo­

ści. W izyta autora stała się tu pretekstem, ale też i zachętą dla długotrwałych dzia­

łań w spierających kulturę czytelniczą śro­

dowiska. W poprzednich latach - ja k się d o w ie d z ia ła m - p rz e d s z k o le b ra ło na w arsztat innych pisarzy, a w planie miało też zajęcie się następnym i twórcam i.

W yżej opisany tryb przygotowań ma charakter programu m aksim um . Nie za­

w sze je st możliwe organizowanie tak dłu­

gofalowych przedsięwzięć, chociażby dla­

tego, że decyzja o spotkaniu zależy często od pozamerytorycznych czynników, a cza­

sem w ręcz zapada nagle i stawia bezpo­

średnich organizatorów przedsięwzięcia niemal przed faktem dokonanym , niewie­

le pozostawiając czasu na przygotowania.

Zawsze je d n ak jakiś przedział czasu jest do dyspozycji, a możliwy je st także pro­

gram o w iele mniejszy, sprow adzający się do lekcji bibliotecznej czy też paru kilku­

minutowych fragm entów lekcji (albo gru­

powych spotkań w Bibliotece) przypom i­

n a ją c y c h o n a d c h o d z ą c y m s p o tk a n iu . G łów ną zasadą je st to, aby ja k najbardziej staw iać na sam odzielne działania dzieci i aby NIGDY nie przekazywać im w form ie inform acji w erbalnej tego, o czym m ogą dow iedzieć się same. Istotą takich dzia­

łań je st stawianie pytań i podpowiadanie - je ś li zajdzie potrzeba - gdzie szukać od­

powiedzi. Jest przy tym rzeczą oczywistą, że źródła te m uszą być w zasięgu poszu­

kiwań dzieci. Przypominam o tym dlatego, że te, pozornie elem entarne zasady po­

stępowania w przysposobieniu inform acyj­

nym, często są lekceważone. Z przyczyn oczywistych - ponieważ dużo łatwiej i szyb­

ciej znaleźć informację samemu i odczytać ją dzieciom z kartki. Ale w ten sposób od­

bieramy im szansę przeżycia przygody z in­

formacją. A przygoda z inform acją jest jak ta kawa „trzy w jednym ”: pozwala zdobyć in fo rm a cję , uczy korzysta n ia ze źró d e ł oraz stwarza atm osferę tajem nicy i poszu­

kiwań.

Gromadzenie informacji o autorze nie musi ograniczać się do źródeł drukowanych.

Poszukiwania można skierować w stro­

nę nagrań audialnych i wizualnych (audy­

54

cje telew izyjne utrwalone na wideo, ada­

ptacje radiowe i film owe, nagrania piose­

nek czy wierszy, inform acje internetowe).

Jest to okazja do rozpoznania różnych ob­

szarów informacyjnych, różnych nośników, zależna oczyw iście od m ożliwości docie­

rania do źródeł, ale zazwyczaj okazuje się, że po pokonaniu pierwszego bezwładu, m ożliw ości je s t nadspodziew anie wiele.

Sposób wykorzystania tego materiału za­

leży od pomysłowości i okoliczności: może nim być przygotowanie gazetki ściennej czy posteru o spodziew anym gościu, zro­

bienie album u (np. w dwóch egzem pla­

rzach, aby je d n ą kopię otrzymał autor, dru­

ga zaś pozostała w szkole), przygotowanie z w ykorzystaniem możliwej różnorodności form, np. pedagogiki zabawy, pokazu in­

fo rm a cyjn e go - np. apelu czy prelekcji przez starszych uczniów dla młodszych itp.

N iejednokrotnie spotkać się mogłam z na­

wiązyw aniem kontaktu listownego z auto­

rem przed spotkaniem (nawet jeśli je st on tylko jednostronny, ma znaczenie dla sa­

mych dzieci).

R odzić się może pytanie: skoro dzie­

ci z b io rą ju ż ty le inform acji o autorze, o co w łaściw ie m ogą go pytać na spotkaniu?

Pytanie to należałoby odwrócić: po co w y­

pytywać pisarza o rzeczy które są opubli­

kowane w powszechnie dostępnych źró­

dłach? Na przykład pytać o w iek gościa, za którego plecami stoi słownik czy inny informator, w którym figuruje jego data uro­

dzenia? Do sprawy pytań wrócę jeszcze w odcinku następnym , ale skłonna jestem upierać się przy twierdzeniu, że to niew ie­

dza, nie zaś wiedza, przeszkadza w za ­ dawaniu pytań. Rozeznanie w tem acie, znajom ość życiorysu, dorobku, wszystkie te spraw y właśnie generują dalsze pyta­

nia. Sadzę, że przygotowanie uczniów ra­

czej p ow inno z a w ie ra ć su g e stie co do

spraw, o których możemy się od autora do­

wiedzieć, niż dyktowanie gotowych pytań.

Na pewno w arto zw rócić dzieciom uwagę na jakieś zastanawiające szczegóły życio­

rysow e (na przykład podróże, ulubione miejsca, instytucje, z którymi delikwent był zw iązany zawodowo), grupę pytań w yni­

kających z interpretacji tekstów autorskich (na przykład losy bohaterów, źródła jakiejś postaci czy geneza konkretnego pomysłu).

Z doświadczenia jednak wynika, że sfor­

mułowanie takich pytań stwarza trudność wielu dzieciom, sta w ia ją je raczej jednost­

ki o lepszym w yro b ie n iu czyte ln iczym , a przede w szystkim te, które naprawdę zapoznały się dobrze z tekstem. Natomiast do pytań uniwersalnych, odpowiednich dla wszystkich poziomów dzieci, zaliczyć moż­

na takie, które dotyczą procesów powsta­

w ania książki, a z drugiej stro n y - d o ­ św ia d c z e ń c z y te ln ic z y c h a u to ra , je g o ulubionych lektur. Szczególnie ta ostatnia grupa pytań stw arza często szansę do nawiązania dobrych kontaktów, jeśli trafi się na środowisko dzieci czytających. Jak w każdym w ywiadzie czy konferencji pra­

sowej je st tu także miejsce na stawianie nądzieci. W ybór i przygotowanie recytacji wierszy, inscenizacja fragm entu tekstu, albo też rysunki (czy inne w ytw ory dzie­

ci) zw iązane z te m a tyką utw orów mniej lub bardziej ściśle, m a ją tę o g ó lną zale­

tę, że pozw alają na aktyw ny udział dzieci (a przy- n ajm niej ich części) w sam ym spotkaniu, w ykazanie się w łasnym i moż­

liw ościam i ekspresji artystycznej. Rów­

nież i te fo rm y można uszeregow ać od

n ajprostszych, w ym a g a ją cych najm niej czasu i w ysiłku - a zatem pożytecznych wówczas, gdy na przykład o planowanym spotkaniu d o w ia d u je m y się w o sta tn ie j chw ili - po czynności bardziej am bitne i pom ysłowe, a także gdy m am y więcej czasu i m ożliw ości, aby pobaw ić się w ła ­ snymi pom ysłam i i zarazem na dłużej za­

absorbow ać uwagę dzieci.

Przeczytanie w iersza czy dobrze w y­

branego fragmentu literackiego i zachęce­

nie dzieci do narysowania obrazka - to pro­

gram do wykonania niemal z dnia na dzień,

„na kolanie” . Dobrze je st przy tym prze­

strzegać pewnych prostych reguł - to zna­

czy w ybrać tekst rzeczywiście pobudzają­

cy w y o b ra ź n ię (tj. z a w ie ra ją c y ja k ą ś z dziedziny pedagogiki zabawy, gier, za­

gadek czy łam igłów ek związanych z tw ór­

czością autora, w ym agają ju ż nieco w ię­

c e j in w e n c ji, c h o ć n ie k o n ie c z n ie s ą czasochłonne. W ybór fo rm y i dziedziny przygotowań powinien zależeć od tego, co uznamy za interesujące, ale też i od za­

m ierzeń w ychow aw czych - czy chcem y zaprezentować jedynie „gw iazdorów ” czy zaktyw izować możliwie najwięcej dzieci, dając szansę wykazania się również i tym, które nie przejaw iają jakichś specjalnych talentów.

Niemniej ważne je st powiadom ienie dzieci zawczasu o możliwości zakupienia książek i zm obilizowanie ich, aby przynio­

sły pieniądze w tym celu. Nie w ystarczy tej inform acji przekazać jednorazowo, na­

leży ją pow tórzyć kilka razy lub przekazać rodzicom pisemnie, zachęcając do w yko­

rzystania tej jedynej w swoim rodzaju oka­

zji. Czasem zdarza się, że organizatorzy sp o tka ń z g ó ry re z y g n u ją z kierm aszu, stwierdzając, że „dzieci nie stać na książ­

ki” lub „że książki s ą za drogie” . N iekiedy p adają też argumenty, że w szkole (czy bibliotece) „nie przystoi handlow ać” . Dys­

kutow anie z całokształtem tych poglądów w ym agałoby zbyt w iele czasu i miejsca, odsyłam zatem czytelników do swej pracy Książki, dzieci, biblioteka. Tu odwołam się jedynie do argum entów natury finansowej.

Otóż kupowanie książek lub pow strzym y­

wanie się od tego nie ma większego związ­

ku z ich ceną, je st raczej decyzją natury obyczajowej czy kulturalnej. Ci sami ludzie, którzy nie kupują książek (a je st ich w Pol­

sce ponad 50%), nie skąpią wszak pienię­

dzy na inne w yd a tki. Tak przyn a jm n ie j wynika z lektury roczników statystycznych.

Jest to oczywiście ich suw erenną decyzją, ale fakt, że nie troszczą się o księgozbio­ powinien mieć w domu choćby niewielką, k ilk u n a s to to m o w ą b ib lio te c z k ę i że nie zastąpi jej bynajmniej korzystanie z biblio­

tecznych zbiorów.

Przygotowywane spotkanie z autorem je st je d n ą z dobrych okazji, aby ożyw ić te­

mat dziecinnej półki z książkami, jeśli do­

tychczas tem at ten nie był poruszany. Czy któreś z dzieci ma w domu książkę ocze­

kiw anego gościa? Jeśli nie, m oże ja kiś utwór autora znajduje się w domowej an­

tologii? Doświadczenie uczy, że przy oka­

zji zadaw ania takich pytań pojaw iają się ciekawe odkrycia: ktoś przynosi z domu

56

książeczkę - pam iątkę jeszcze ze szkol­

nych lat mamy, pieczołow icie przechow y­

w a n ą ; k to ś in n y w ła ś n ie d o s ta ł n o w ą książkę autora od M ikołaja. Pojaw ia się m im o ch o d e m w ą te k w ła s n y c h k s ię g o ­ zbiorów, troski o nie, ich miejsca w rodzin­

nej tradycji. Dodajm y jeszcze, że w nie­

których m ia sta ch P olski nie ma w cale księgarń lub s ą bardzo źle zaopatrzone we w spółczesną literaturę, w ięc s iłą faktu na szkołę czy bibliotekę spada rola am basa­

dora ksią żki. C zasam i, gdy k się g a rn ia znajduje się w zasięgu szkoły, organiza­

torzy w ram ach przygotowań organizują kiermaszu sprzedawane są książki niezbyt kosztow ne, ale za to w pewnym wyborze, dwóch lub trzech tytułów. Dzieci nie m u­

s zą w ów czas przynosić w iększych sum, a rodziców łatwiej przekonać do w ydatko­

wania, powiedzmy, dziesięciu złotych, niż dajm y na to, pięćdziesięciu. Co jednak począć z tym i, o których wiemy, że rze­

czywiście w żadnym przypadku nie będzie ich stać na zakup książki, ponieważ ich sytuacja materialna naprawdę jest dram a­

tyczna? W każdej zbiorowości je st w ięk­

sza lub mniejsza grupa dzieci ze sfery au­

tentycznego ubóstwa - a przecież wiemy, że im tym bardziej przydała by się własna książka. Czy m uszą być odesłane z kwit­

kiem?

Można tu jedynie odpowiedzieć, że nie­

które szkoły um iejąjakoś ten problem roz­

w iązać: bywa, że pewna liczba książek kupowana je st z funduszy komitetu rodzi­

cielskiego i wręczana dzieciom jako nagro­

dy. N ie k ie d y w id u ję ja k w ych o w a w c a wydobywa z własnej kieszeni monetę pię­

cio z ło to w ą i w ręcza dyskre tn ie dziecku - pożycza czy funduje? To już okryte jest tajemnicą. Jeśli w spotkaniu uczestniczy wydawca, czasami przeznacza on jakąś niewielką pulę egzemplarzy na gratisy, które szkoła może dowolnie spożytkować. Jed­

nak oczekiwanie od wydawcy, że będzie on swoje książki rozdawał (przecież ma ich tyle!) należy zaliczyć do kategorii naiwnych - wszak musiał on zainwestować w ich pro­

dukcję, a wpływ ze sprzedaży jest przezna­

czony na pensje pracow ników , tak ja k w każdej innej firmie.

Jak widzimy, nie ma w tej dziedzinie ja k ic h ś m agicznych sposobów . Jednak w cześniejsza refleksja nad spraw ą podsu­

wa czasami jakiś szczęśliwy pomysł, spra­

wiający, że żadne dziecko nie opuszcza spotkania bez książeczki z dedykacją.