• Nie Znaleziono Wyników

Tożsamość kulturowa kazachstańskich Polaków

4.1. Tożsamość kulturowa na tle biograficznym

4.1.1. Historie życia osób z „pokolenia dziadków”

4.1.1.3. Pan Wiślański ( Narrator 3dd )

Kolejny narrator jest młodszy od poprzedniczek, urodził się w 1930 roku. Mimo to bar-dzo szczegółowo opowiada o życiu na Ukrainie i zesłaniu. Jego narracje dotyczące okresu dzieciństwa nie są jedynie wspomnieniami, zbudował te informacje na podstawie licznych lektur i rozmów z ludźmi pamiętającymi te lata. Pan Wiślański, który całe życie pracował jako nauczyciel literatury  847, obecnie zbiera materiały do książki o swojej rodzinnej wiosce i o ludziach w niej mieszkających. Bardzo szczegółowe opisy życia przed i po wysłaniu, cha-rakterystyki osób etc. są zatem efektem zarówno wspomnień, jak i osobistych zainteresowań narratora tematyką ukraińsko-kazachstańskich Polaków.

Pan Wiślański urodził się w tym samym regionie co poprzedniczki – Nowograd Wołyń-ski, była Marchlewszczyzna.

846 Ten termin został przeze mnie zdefiniowany w rozdziale teoretycznym. Stosuję go na określe-nie miejsca, które dla narratorów ma szczególne znaczeokreśle-nie. Może być to zarówno państwo, jak i mała miejscowość – terytorium, na którym narratorzy czują się „jak u siebie”.

847 literatura – nazwa przedmiotu szkolnego, na którym interpretuje się lektury rosyjskich i zagra-nicznych pisarzy

Ojczyzna

Próba określenia pojęcia „ojczyzny” sprawia dużą trudność panu Wiślańskiemu: „Wiesz, chyba jesteśmy ludźmi bez ojczyzny. Urodziłem się tam, a całe życie, licz 70 lat, mieszkam tu. Zastanówmy się razem, mam dwóch synów, gdzie ich ojczyzna ? Tak… ich ojczyzna to Kazachstan, jeden mieszka w Pietropawłowsku, a drugi w Niemczech. A wnuki moje, ci, co w Niemczech, gdzie ich ojczyzna ? Urodzili się w Kazachstanie, mieszkają w Niemczech, pięknie posługują się niemieckim, nie zapomnieli jak na razie rosyjskiego, ale polskiego oni nie znają, a i ja słabo się nim posługuję… niby rozumiem, ale jeśli szybko mówią, to ja muszę najpierw przetłumaczyć na rosyjski…”.

Rozumienie ojczyzny w myśleniu pana Wiślańskiego kształtują trzy obszary: miejsce, w którym się urodził; miejsce, w którym mieszka; oraz miejsce, skąd pochodzą jego przodko-wie. Ze względu na to, iż każdy z obszarów jest związany z innym terytorium, pan Wiślański, który nie faworyzuje żadnej z wymienionych kategorii, nie potrafi wybrać jednego najważ-niejszego terytorium/miejsca w jego życiu, które mógłby nazwać ojczyzną.

Ukraina odgrywa istotne znaczenie w refleksjach nad pojęciem ojczyzna, gdyż jest to miejsce, w którym się urodził. Niemniej narrator nie ma chęci powrotu do niej:

„Pojechałem na Ukrainę w sześćdziesiątym szóstym roku, zobaczyłem… i nic. Jak się mówi, moje już tu, już się przyzwyczaiłem. Do tego, co zobaczyłem, przyzwyczaić się już bym nie mógł. Byliśmy na dworcu, na Ukrainie i wiesz, w obuwiu tylko byłem ja, moja teściowa i jakiś wojskowy, a ci wszyscy chodzą, nogi brudne…”.

Z podróży do Polski, którą planował w latach osiemdziesiątych wraz z grupą uczniów, po długich staraniach zrezygnował:

„Tyle było przeszkód, nagonek, że powiedziałem w końcu – starczy, już nie chcę nigdzie jechać”.

Obecnie za swoje miejsce na ziemi uważa Kazachstan, do którego się przyzwyczaił, ale również nie może nazwać tego państwa ojczyzną.

Język

Kolejnym ważnym obszarem ( który decyduje o identyfikacji narodowej oraz o ustosun-kowaniu się narratora do pojęcia ojczyny ) w narracjach pana Wiślańskiego jest język:

„Wiesz, czytam po polsku. Dla siebie zdecydowałem, jeśli jestem Polakiem, muszę znać polski język. W jakimś stopniu mi się to udało, ciężko określić, na ile. Początkowo u nas w domu przed wojną mówiliśmy po polsku. Ale jaki to był polski ? To wiesz, jeszcze z tamtych czasów język, który ze sto lat temu był w Polsce, taki to był język. A później już nastąpiła internacjonalizacja…”.

Mimo długiej przerwy pan Wiślański powrócił do zapomnianego języka:

„U nas kiedyś tu było stowarzyszenie polsko-radzieckiej przyjaźni, to oni przysyłali literaturę. Ale wiesz, ja, szczerze mówiąc, czysto po polsku nie potrafię ani mówić, ani czytać, ale coś tam zawsze rozumiem. Ciężko oczywiście, za późno się wziąłem za tę naukę i czas uciekł…”.

Zatem język polski, którego pan Wiślański uczył się głównie dlatego, że identyfikuje się z polską narodowością, jest dla niego przede wszystkim „językiem z wyboru”. Znajo-mość języka polskiego jest dla narratora potrzebna, by utwierdzić się w tożsamości. Nato-miast świadomość narratora tego, że wciąż niezbyt dobrze zna język przodków, powoduje, iż pan Wiślański nie może siebie nazwać „prawdziwym Polakiem” oraz nie może też nazwać Polski swoją ojczyzną. Podstawowym językiem dla pana Wiślańskiego ( mimo iż zaznacza, że w domu rozmawiano po polsku ) jest język rosyjski. Język ten wszedł w życie narra-tora przede wszystkim za sprawą edukacji szkolnej. Do szkoły na Ukrainie pan Wiślański w odróżnieniu od poprzednich osób badanych nie chodził, ponieważ gdy został wysłany, miał jedynie 6 lat, więc edukację rozpoczął już w Kazachstanie. Szkoła w Jasnej Polanie zaczęła działać już w pierwszą zimę po deportacji. Językiem nauczania był rosyjski.

Środowiskiem kształtującym zamiłowanie narratora do języka rosyjskiego było także środowisko pracy. Pan Wiślański – jak już wspomniałam – był nauczycielem literatury. Przedmiot ten rozwinął zamiłowanie narratora do twórczości rosyjskich pisarzy, a przede wszystkim do poezji, sam również pisze wiersze, a w ciągu narracji kilkakrotnie cytował swoich ulubionych poetów: Niekrasowa, Jesienina.

Podobnie jak i u poprzednich narratorek w życiu pana Wiślańskiego jest miejsce także dla języka ukraińskiego, którym posługuje się w domu, bądź w rozmowach z rówieśnikami:

„A tak złotko, to tak jak z tobą rozmawiam [przechodzi na ukraiński]. Ale już bardziej rosyjski dominuje. Słuchaj, czterdzieści lat pracowałem w szkole, a tam wszystko w rosyjskim, tak więc…”.

Religia i tradycje

W rodzinie pana Wiślańskiego, podobnie jak w rodzinach innych narratorów, również obchodzono i obchodzi się Boże Narodzenie i Wielkanoc:

„Wcześniej kiedy w szkole pracowałem, zawsze świętowaliśmy radzieckie święta, a w domu religijne. Teraz kazachskie święta jeszcze się nie przyjęły. Może jeszcze czas nie przyszedł, może z czasem wszystko się zmieni. A ogólna masa, jak się mówi, ni Bogu, ni czortowi, nikomu”.

W dzieciństwie – opowiada narrator – modlitwy uczyli go rodzice oraz zesłana żona polskiego oficera:

„Po cichu rodzice uczyli. Nawet był taki przypadek, tam u nas mieszkała pani Skalska, żona polskiego oficera, no i ona zaczęła swego syna uczyć, uczy, uczy… Tu i ja przyszedłem. I już ktoś doniósł, zjawił się kierownik rady wiejskiej – »To ty tu nauczasz ?« »Ja – mówi – tylko swego syna uczę«. »A ci,

co tu robią ?« – się pyta. »To koledzy przyszli, gadają sobie« – mówi do niego przestraszona. U nas co do tego było bardzo srogo”.

Mimo że w rodzinie pana Wiślańskiego obchodzi się święta kościelne i w domu jego rodziców pielęgnowano wartości katolickie, z wypowiedzi nie wynika, by religia zajmowała w życiu narratora tak dużą rolę, jak w przypadku pani Olesi i pani Ludmiły. Tak jak i one opowiada o czasach, gdy wszyscy „modlili się po kryjomu”, ale bardziej to odnosi do innych osób niż do siebie. Podobnie jest, gdy opisuje teraźniejszość: „wszyscy chodzą do kościoła”. Tak jak narratorki posługuje się tożsamością grupową, ale nie eksponuje siebie, miast „cho-dzimy” używa słowa „chodzą”. Nie ma też w jego wypowiedziach takiej ekspresji ( ekspono-wania własnych uczuć religijnych, zadowolenia z możliwości uczęszczania do kościoła etc. ) jak w wypowiedziach poprzedniczek:

„Wiesz, one już jakby się starły, te tradycje… Powstało coś takiego spe-cyficznego i jednolitego dla całej wioski. Teraz dzieci uczą się języka, chodzą do kościoła, tam jest szkoła, nawet sklep polski jest, tzn. tak go nazywamy, bo to sklep od kościoła. U nas jak zwykle najpierw zmieszają z błotem, zadepczą, a później podniosą, obtrząsną i powiedzą, na próżno to zdeptaliśmy”.

Znów, jak widzimy, narrator nie mówi o swoich dzieciach ani o sobie, tylko ogólnie o ludziach z jego wsi. Gdy rozmawialiśmy o tradycjach, przyszła żona pana Wiślańskiego.

Pan Wiślański: „Co u nas się zachowało babuszka ? Ciężko powiedzieć, co u nas polskiego się zachowało… Chyba oprócz imion polskich u nas nic się nie zachowało [ śmiech ]. Potrawy to raczej są z naszej Jasnopolanowskiej kuchni”.

Żona: „Ja tu się urodziłam [ mówi w ukraińskim języku ], to co może się zachować ? [ uśmiecha się ]”.

Pan Wiślański: „A wiesz co zostało ? »Zatirka«, po polsku kluski, tę potrawę lubię szczególnie”.

Zostały także niektóre przedmioty, które dla narratora są symbolami kultury polskiej: „Mamy i obrazy – mówiliśmy na nie »obraza«  848 – i polska literatura jest. Jest kilka książek: Król chłopów, Sienkiewicza parę utworów jest. Jeszcze mamy współczesnych pisarzy polskich kilka książek. Kiedy przysyłano polską literaturę, to brałem, coś zostało u mnie, a coś dałem do szkolnej biblioteki”. Osoby znaczące

„Autorytety, oni… tu on jest, a tu on wróg, tu on już nie jest autorytetem, tu on, jak się okazuje, jest łotrem. W 1937 roku 20 osób wrogów ludu znaleźli w Jasnej Polanie. A wyobraź sobie, podręczniki historii były, wtedy się uczyłem z takiego podręcznika. Dziś mówimy: wielki pułkownik Blucher, a za trzy dni mówią: wykreślcie go, jest wrogiem ludu. I jak będziesz korzystać z takich

848 obraza ( akcent na ostatnią sylabę ) – obrazy

podręczników ? Kiedy tu było ( ! ), a tu jego wrogiem ludu… Wszystko było… pamiętasz u Niekrasowa: »…wytrzyma tę drogę żeliwną, wytrzyma wszystko, co Bóg nie ześle«. Tak i to… Byłem zmuszony to wszystko wytrzymać… Tak ono było i tak ono jest […]. Ty nie wiesz, że w trzydziestym siódmym roku, wyjdziesz rano, tam siedzą staruszkowie na ławeczce i szepczą, tego wzięli w nocy, tego, mówią: »wrogowie ludu«, a ten wróg ludu nawet się podpisać nie potrafił. Pamiętam, pracowałem w sewastopolskim sowchozie, no i się spotkałem z jednym – Zawadzki. A tam wszyscy 10 lat i na osiedlenie, kto nawet i 15 lat i na osiedlenie. I ja się go pytam [ przechodzi na ukraiński ]:

– Za co ciebie wsadzili ?

– Mówili, że ukraiński nacjonalista. Ja pytam:

– A co to jest nacjonalista ?

– A skąd mogę wiedzieć ? Wsadzili i już. Takie to były czasy straszne…”

Ta wypowiedź bardzo dobitnie przedstawiająca absurd ówczesnej polityki dość klarownie ukazuje, jak różne mogło być w tych czasach znaczenie słowa „bohater”. Ówczesny boha-ter mógł przestać nim być w ciągu jednego dnia. Jak zatem w tej atmosferze niepewności i tymczasowości można było uznać kogokolwiek za autorytet ? Nie dziwi zatem fakt, że żadna z osób związana z sowieckim ustrojem nie zyskała miana osoby ważnej dla pana Wiślańskiego. Takimi ważnymi osobami natomiast były i są dla niego poeci i pisarze, głównie rosyjscy:

„Pisarzy i poetów ja oczywiście wielu cenię. Niekrasow – przepiękne wier-sze, u Puszkina dobre… u Lermontowa nadzwyczajne, u Jesienina pamiętasz ? »Nie żałuję, nie wołam, nie płaczę, wszystko minie jak z białych jagód dym, więdnięciem złota ogarnięty, nie będę więcej młodym«. Prawda, dobre wiersze ? Bardzo. Są oczywiście niezbyt dobre, ale to jak u każdego poety. Ty pewnie nie pamiętasz, była taka pisarka Wanda Wasilewska, ona sama Polka, wyszła za mąż za Korniejczuka. Ona pisała, jak by to powiedzieć…?, na zamówienie, jej już się nie czyta… A Sołżenicyn ? Jeden dzień z życia Iwana Denisowa – dobre, później Archipelag GUŁag, to już nie literacki utwór, a, jak powiedzieć ?, opis niedoli, jaka spotkała łagierników – zwyczajnych pracujących, ale co zrobić…”. Cała narracja pana Wiślańskiego „przesiąknięta” jest ubolewaniem nad „tamtymi cza-sami” i pewnym pogodzeniem się wynikającym z bezradności, gdyż „nic już nie zmienisz”, „co zrobić”. Być może dlatego, gdy świadomość o zbrodniach systemu komunistycznego jest dla niego oczywista, nie czyta Wandy Wasilewskiej ( która mocno popierała politykę stalinowską ), natomiast zachwycają go wiersze poetów, którzy opisywali piękno natury i odwieczne rozterki ludzkiej osobowości.

Ważne miejsce w życiu pana Wiślańskiego, szczególnie obecnie, zajmuje także jego rodzina, co przedstawiam w dalszej części.

Wartości

„Co dla mnie w życiu najważniejsze ? – żeby radość wnuków zobaczyć. Wiesz, dzieci dorastały, ja jakoś mniej… wcześniej było tak, oprócz lekcji,

były tak zwane społeczne obciążenia, one zabierały dużo czasu. Trzeba było też krowę trzymać i na siano zapracować, i prosiaka wykarmić. Rodzinę trzeba było utrzymać, za wypłatę nie było szansy przeżyć. A trzeba było i dzieciom wykształcenie dać. A teraz, kiedy wnukowie się pojawiły, to już… czasu jest więcej. Przestałem pracować, no i poświęcamy im uwagę. Siedzimy z babcią i patrzymy, jadą z zaułka dwóch wnuków rowerem, który im babcia z dziadkiem kupili, im wszystko oddajemy. Teraz byliśmy w Pietropawłowsku, a to wnukowie do nas przyjeżdżały, prawie miesiąc mieszkały… patrzymy, biegną przez krzaki maliny… [ śmiech ]. No i tak im staraliśmy się pomóc i teraz będziemy pomagać. Ciężko w mieście, co oni tam jakieś 30 tysięcy  849 zarabiają, a w mieście to nic”. Ta ciepła wypowiedź ukazuje, że obecnie życie pana Wiślańskiego kręci się wokół rodziny. Wcześniej dbał o nią, przede wszystkim ciężko pracując, ale przez to nie miał czasu, by przebywać z rodziną. Wnukom daje to, czego nie mógł zapewnić dzieciom – emocjonalną bliskość, opiekę – już nie tylko materialną.

Kolejnym obszarem, który czyni życie narratora bardziej pełnym, są zainteresowania związane z wykonywanym przez niego zawodem. Teraz, gdy nie prowadzi zajęć, pisze wię-cej wierszy, zaczął też pisać książkę o mieszkańcach swojej wioski – o swoim narodzie. Podobnie jak pani Olesia obecnie, gdy praca przestała zajmować cały jego czas, zaczął roz-wijać swoje zainteresowania. Taka fascynacja Polakami przesiedleńcami może wskazywać na próbę odnalezienia lub podtrzymywania własnej tożsamości.