• Nie Znaleziono Wyników

Tożsamość kulturowa kazachstańskich Polaków

4.1. Tożsamość kulturowa na tle biograficznym

4.1.1. Historie życia osób z „pokolenia dziadków”

4.1.1.4. Pani Ania ( Narrator 4dd )

„Jaką się urodziłam, taką trzeba umrzeć” Urodziła się w wiosce Gryczana  850, obwód chmielnicki:

„Ja nie wiem, jak tam kto żył. No, my biednie żyli, tata był czarnoroboczyj  851. On żadnego zawodu nie miał, to tak – dzisiaj poszedł na rozładowywanie węgla, drzewa, a jutro tam poszedł gdzieś do Żydów drzewa rąbać. No i takie życie było, żyliśmy, jak to się mówi, jak groch przy drodze”.

Mimo że – jak mówi narratorka – na Ukrainie nie było łatwo, swe zesłanie ( miała w wówczas 14 lat ) wspomina z wielką goryczą:

„Jak ono było, przyszło to naczalstwo i mówi »zostaliście wyznaczeni na specosiedlenie«. Za co ? Myśmy w niczym tu nie zawinili, nic nikomu złego nie zrobili [ -śmy ], dlaczegoż nas wysyłają ? No, wysyłać to trzeba było bogatych, kiedyś zsyłali bogatych, a myśmy żyli biednie”.

849 Wówczas 30 tys. KZT to ok. 900 PLN.

850 W analogii do tej wsi przesiedleńcy nazwali jedną z wiosek „Nowogryczanowka”.

851 czarnoroboczyj – osoba wykonująca ciężką fizyczną pracę za małe wynagrodzenie, pracownik „na czarno”

Odtwarzając to wydarzenie krok po kroku, pani Ania z coraz większym trudem powstrzy-mywała się od płaczu. Najtrudniejszym wątkiem do opowiadania było wspomnienie przy-jazdu do Kazachstanu:

„Pamiętam, że peron był bardzo nisko, a nas jak zsypali, tak zsypali. Boże, Boże, jak ten naród [ płacze ], jak on płakał, jak on płakał. Siedzieliśmy tak dobę, ta krowa stoi koło nas i my stoimy, siedzimy, deszcz pada na nas… oj, Boże, oj, Boże, nie mogę opowiadać…”.

W wiosce Nowogryczanowka narratorka mieszkała do tej pory, póki za namową dorosłej już córki nie przeprowadziła się do Czkałowa. W tej o wiele większej wsi córka znalazła dla niej łatwiejszą pracę ( sprzątanie w szpitalu ). Pod koniec lat dziewięćdziesiątych sprzedali z mężem dom i razem z dziećmi i wnukiem wyjechali do Polski. Po roku wrócili z powrotem. Do starego mieszkania już wrócić nie mogli, zatem kupili nowy dom, w który wciąż wkła-dają dużo pracy – zaczęli swoje życie w Kazachstanie od początku.

Język

Pani Ania na wszystkie pytania odpowiadała w języku polskim. Narratorka niejednokrot-nie w swej wypowiedzi podkreślała, iż niejednokrot-nie ma z tym językiem żadnych problemów. Owszem zdarzało się jej wtrącanie słów rosyjskich czy ukraińskich albo używanie niepoprawnych końcówek w czasownikach  852. Ale takie błędy nie dziwią, gdyż przez długi okres obcowała ona z osobami posługującymi się językiem ukraińsko-rosyjskim.

Znajomość języka narratorka wyniosła przede wszystkim z domu rodzinnego, w którym rozmawiano wyłącznie po polsku, oraz ze szkoły, którą wybrali dla niej rodzice:

„Chodziłam do szkoły, mi do polskiej szkoły było daleko, a do ruskiej było bliżej, ale mnie posłali do polskiej szkoły”.

Po zesłaniu narratorka mieszkała z rodzicami w wiosce Nowogryczanowka, której więk-szość mieszkańców stanowili Polacy, dlatego też rozmawiała po polsku nie tylko w domu rodzinnym, ale również poza nim. Po polsku także śpiewano pieśni ludowe i odmawiano modlitwy:

„My, Nowogryczanowka, wszystko po Polsku. To teraz taka mieszanka się zrobiła, a wtedy wszystko po polsku”.

Później (  jak już wspominałam ) za namową córki wraz z mężem wyprowadzili się do innej wsi – Czkałowo, gdzie, mimo iż Polaków jest dużo, nie stanowią oni społeczności zamkniętej i z innymi mieszkańcami ( Kazachowie, Niemcy, Ukraińcy, Białorusini etc. ) roz-mawiają po rosyjsku. Pani Ania jest bardzo dumna z tego, że zna język ojczysty:

„Jak pojechaliśmy do Polski, to żadnych problemów nie było, taka jedna kobieta ( co też do Polski wyjechała ) mówi: »Ja języka nie znam, nic nie znam,

852 Zamiast: „robiłam” czy „przyjechaliśmy” – „ja robiła”, „my przyjechali”.

nic nie rozumiem«, a u nas żadnych problemów nie było ( ! ). A pojechała Polka i się szczyci, że Polka, żadna z niej Polka, jak ona żadnego słowa polskiego nie zna. A u nas jakie problemy były ? – żadnych. Było np. takie słowo, co nie rozumiem, to proszę, by pani powtórzyła, bo nie zrozumiałam, no to ona powie albo przewróci na druga stronę, żebym wiedziała i już rozumiem…”.

Religia

Pani Ania urodziła się w rodzinie wyznającej religię katolicką. W domu uczono się modlić. Rodzice regularnie też chodzili do kościoła. Czasem brali ze sobą małą Anię:

„Chodziłam, ale mało, bo nie brali mnie, gdzieś tako na wielkie święta wezmą, to tak. I mówili: »Patrz, byś ani jeść, ani pić nie chciała«”.

Wiara przetrwała także zesłanie. Jednak ze względu na odseparowanie od kościoła trudno było obchodzić jak dawniej wszystkie święta katolickie:

„Boże Narodzenie czy Wielkanoc to tak… A inne…? Myśmy byli ciemnotą… To jak z Ukrainy kto jakiś list napisze, to wiemy, że święta… ale i tak… mniejsze to my w ogóle nie świętowaliśmy, kościoła nie było, nie było jak. Był tu taki jeden, on na cmentarzu odmawiał, później zaczęli po chatach chodzić, modlić się, póki on był, to kierował wszystkim, a później on wyjechał na Ukrainę. Później, co prawda, babcie zaczęły się modlić, zaczęły chodzić, zaczęły się modlić. W Polanie czy w Zielonym Gaju dopiero teraz postawili kościoły, a tak cały czas po chatach”.

Nie po raz pierwszy spotkałam się z twierdzeniem, że to właśnie starsze kobiety ( bab-cie czy matki ) przede wszystkim pielęgnowały ży( bab-cie religijne w swoich domach. Chociaż z wcześniej przedstawionej relacji pani Olesi dowiadujemy się, iż w jej rodzinie to ojciec był przede wszystkim bardzo religijny, jednak, generalizując, można zauważyć, że we wszyst-kich wspomnieniach narratorów pojawiają się wspomnienia o „babciach, które spotykały się na modlitwie w chatach”. Można by wnioskować, iż wśród kobiet było więcej osób wierzą-cych. Jednak to stwierdzenie nie wydaje się być prawdziwe, gdyż narratorzy podkreślają, że pochodzą z rodzin wierzących. W tym świetle bardziej prawdopodobna jest konstatacja, iż kobiety, które oprócz pracy w kołchozach zajmowały się również domem i wychowaniem dzieci, były także „strażniczkami religii”.

Tak też jest w przypadku pokolenia dziadków do tej pory, nawet jeśli nie udało się im przeszczepić wartości religijnych swoim dzieciom czy wnukom, same pozostają wierne reli-gii. Oczywiście uczestnictwo w życiu kościoła katolickiego różni się ze względu na moż-liwości ( zdrowie, długość drogi od kościoła do miejsca zamieszkania ), niemniej jest ono bardzo aktywne.

Pani Ania nie chodzi obecnie do kościoła, mimo to religia w jej życiu zajmuje tak samo znaczące miejsce, jak i wcześniej:

„Do kościoła ja nie mogę dojść. Chodziłam do kościoła kiedyś i przed wyjazdem do Polski, i w Polsce, i jak już z Polski przyjechaliśmy. Mówiłam do księdza, że ja rzadko chodzę, dlatego że jak przyjdę do kościoła, nikt miejsca

nie ustąpi, wnuków posadzą i same siedzą, a ty stój. To on mówił, że zrobi z tym porządek. A teraz to w ogóle nie chodzę… teraz to nogi jeszcze bardziej bolą, wszystko boli, to ja już nie chodzę. I zdaje się, że niedaleko… od nas kościół można zobaczyć… ale dojść…”

Ojczyzna

Kiedy zapytałam panią Anię o przyczynę jej wyjazdu do Polski, odpowiedziała: „Dlaczego ? Bo to nasza ojczyzna, polski język, nasza ojczyzna”.

Niestety, narratorka nie odnalazła na nowej ziemi swego miejsca. Wróciła, bo jej rodzina nie mogła sobie poradzić z nowymi warunkami, a do tego ma żal do Polaków, że przez ten czas, kiedy była w Polsce, czuła się obco:

„Oni [ Polacy mieszkające w Polsce ] czegoś są źli na nas… bo Wschód ich ojców pobił i ich matki pobił, i ich katował… a co my winni ? My tu… tu przecież wojna była, my sami jak woły pracowaliśmy i wszystko z nas zdzierano… z kurki 90 jajek trzeba było oddać, z owieczki skórę trzeba było zdać… na krowę 8 litrów masła topionego trzeba było zdać… To trzeba było całe lato zbierać i topić…. Oni nas nie lubili, oni nas nie lubili… Mieszkali-śmy na piątym piętrze, drzwi takich młodych były naprzeciwko, to ona wyjdzie z mieszka-nia, nawet dzień dobry nie powie, nigdy. Przecież cały rok tam mieszkaliśmy… Albo wyjdę na ławeczkę posiedzieć, siedzę, siedze…

– Dzień dobry pani.

– Dzień dobry – odpowiadam. – A skąd pani jest ?

– Oj, ja z daleka. – A skąd, a skąd ?

To jak powiesz, że z Kazachstanu, to jeszcze nic. A gdybyś powiedziała, że ze wschodu słonka… toż oni… ze wschodu słonka to wojna wyszła, ze wschodu słonka, to nie lubią, »że wy – ona wprost mówi – że wy naszych ojców pobili, że wy braci, wy nas katowali, wy nas…«, co ja komu winna… i my to wytrzymywaliśmy… wytrzymywaliśmy i nie – poje-dziemy z powrotem do Kazachstanu, kupimy sobie jakąś chatkę, no i tak”.

Przed wyjazdem dla pani Ani Polska była ojczyzną, „a teraz – konkluduje narratorka – dla nich Polska nie jest naszą ojczyzną”. Dlatego też dla narratorki obecnie ojczyzna to:

„Ukraina, tam gdzie się urodziłam, tam moja ojczyzna, a Polska… była i już”. Jednak ojczyzna dla narratorki to nie tylko miejsce urodzenia, inaczej w narracji ( opisu-jącej ten obszar ) nie pojawiłaby się Polska, z której pochodzą przodkowie. Ojczyzna dla pani Ani (  jak zobaczymy w dalszej części ) to także miejsce na ziemi, którym Ukraina dla niej nie jest. Stanowczo stwierdza, że nie chciałaby tam żyć:

„Jak mieszkaliśmy tu, to jeździłam nieraz w gości, a żyć… co przyjedziesz, chaty nie ma… ja pojadę, wezmę dla nich słoniny, a oni tam na burakach tylko wszystko gotują… To już po wojnie było, tam ciężko było żyć, a tu już trochę

lepiej było, zbudowaliśmy dom, nie ma co uciekać nigdzie, trzeba pracować, trzeba tutaj żyć”.

Podobnie jak z Polską spotkanie z Ukrainą było dla pani Ani rozczarowaniem. Jej miej-scem na ziemi obecnie jest Kazachstan:

„Gdzie mieszkam, tam… gdzie gram, tam hulam – mówi żartobliwie – czuję się Kazachstanką  853 i już”.

Pani Ania jest zadowolona ze swego powrotu do Kazachstanu i przyznaje, że zrozumiała, że jej miejsce, to jednak jest Kazachstan, jej wieś, jej dom. Paradoksalnie ojczyzna przod-ków oddaliła się od narratorki właśnie wtedy, gdy ona do niej „powróciła”. A miejsce, gdzie się urodziła, po spotkaniu po latach również nie wzbudziło emocjonalnego przywiązania. Pamiętam, jak długo przed wywiadem ( tuż po powrocie pani Ani z Polski do Kazachstanu ) jechałyśmy z nią do mojej babci, z którą się przyjaźnią. Narratorka pokazała mi swój dom. „Patrz, Luba, tu jest moja ojczyzna” – powiedziała. Teraz rozumiem te słowa. Jest Kazach-stankoj – jak siebie określa, ale czuje się Polką: „Jaką się urodziłam, taką trzeba umrzeć”.

Tradycje

Tak jak u poprzednich narratorów, tradycje w domu pani Ani wiążą się z obchodzeniem świąt religijnych. Inne ważne uroczystości to wesela i urodziny. Jednak ze względu na trudne warunki bytowe nie było możliwości na obchodzenie świąt tak jak przed zesłaniem.

Wesele pani Ani w 1938 roku było pierwsze w Nowogryczanowce:

„No i zrobiliśmy już to wesele, choć bida była, zaprosili [ -śmy ] tam kogo swoich bliższych, no i gdzie sąsiadów tam jakich poprosili [ -śmy ]… Zaraz to w tych restauracjach to jedno wesele, a wtedy to trzeba było, żeby u mnie było i u niego było… to myśmy zdążyli w jeden dzień w dwóch chatach… i już wieczorem wesele się skończyło. To tak jak Żetomiercy  854 mówili: »Proszu was na wesile na chlib i na sil«  855. To tak na raz zjeść i już… i nie było to takich jak zaraz oj, ojjoj… jakie wtedy tradycje mogły być, Boże… jakie to jedzenie było… tam ugotuję jakiejś lury, tako zupy czy tam barszczu, i wszystko, i wszystko”. Dopiero z czasem, jak zaczęto uprawiać ogródki  856, a rodzice pani Ani zaczęli praco-wać, sytuacja stopniowo się polepszyła. Obecnie polskiej kuchni pani Ania uczy się od córki, która mieszka w Polsce:

853 W odróżnieniu od słów Kazach i Kazaszka, które określają narodowość – słowa: Kazachstanka i Kazachstaniec ( Kazachstańczyk ) określają osobę mieszkającą w Kazachstanie, co nie musi mieć żadnego związku z narodowością.

854 Żetomiercy – Polacy zesłani pod koniec lata z Żytomierskiego obwodu

855 Proszu was na wesile… ( ukr. ) – zapraszam was na wesele na chleb i na sól

856 Początkowo Polacy - jak wynika z narracji pani Ani – myśleli, że w stepach Kazachstanu nic nie rośnie. Istotnie, w porównaniu z żyzną glebą na Ukrainie kazachstańska wyglądała na nieurodzajną. Niemniej okazało się, że większość warzyw przy obfitym podlewaniu można było uprawiać.

„A teraz to np. córka różne gotuje, ona przyjechała tydzień temu z Polski, w sobotę będzie odjeżdżać, to przywiozła dużo polskich przepisów, całą książkę, tzn. zeszyt”.

Z narracji pani Ani wynika, iż mimo trudnych warunków zawsze jednak pamiętano o świętach, szczególnie o Bożym Narodzeniu i Wielkanocy, i w miarę możliwości starano się je uczcić, nawet gdy była to tylko wspólna modlitwa. Teraz pani Ania próbuje te wartości zaszczepić prawnukowi:

„My jego ( prawnuka ) uczymy i po naszemu, i po rusku, jak chcesz, on tak rozmawia. Żenia ( wnuk ) mówi do niego: »Poproś Bozię o zdrowie, tak jak babcia prosi«, to on: »W imię ojca i syna, i ducha świętego, amen«. Co możemy, niechaj wie, niechaj wie”.

Osoby znaczące

Ważnymi osobami dla pani Ani są przede wszystkim członkowie rodziny: „Dla mnie tylko rodzina była i jest ważna”.

Opowiadając o swoim ciężkim życiu ( samodzielną musiała się stać już w wieku 16 lat, wtedy wyszła za mąż ), wspomina też o kobiecie, która nie była jej krewną, a mimo to dla niej była „jak mama”:

„Cóż, jak wyszłam za mąż, dali mi jałóweczkę, taką zdrową, ona już na drugi rok się ocieliła. Doić nie potrafię, a taka sąsiadka była za ścianą, dobra, do czego dobra – jak mama. I budziła mnie, ja nie mogę tak rano wstać o piątej godzinie, krowę wygnać, to ona przyjdzie zapuka do okna i budzi mnie, a ja… i znów się położę… a ona mnie śledzi, czy ja wstanę, czy nie… to mówi: »Dawaj wiadro, dawaj wiadro« – dojniczkę u nas mówili, to ona raz, raz krowę podoiła i ja wygnałam i wszystko… to ja jej dziękuję i dziś”.

Deklarowane wartości

Tak jak wynika z wcześniejszych rozważań, dla pani Ani zawsze była ważna rodzina oraz relacje sąsiedzkie i religia. Podobnie jak i dla innych respondentów, niezmiernie ważną dla pani Ani była także praca fizyczna. Obecnie, gdy narratorka jest na emeryturze, odczuwa smutek, że nie może uczestniczyć w ważnych dotychczas dla niej obszarach życia:

„Teraz ja wiem… teraz to mnie nic nie cieszy. Jak pracowałam, to i chciałam pracować. A teraz to siedzę w domu… u mnie sąsiadów nie ma, tutaj młode, tam młode, tam handlarze, to i mi nie ma z kim, nie ma z kim. I nic, tako siedzę sobie, tako… do kościoła ja nie mogę dojść…”.