• Nie Znaleziono Wyników

Tożsamość kulturowa kazachstańskich Polaków

4.1. Tożsamość kulturowa na tle biograficznym

4.1.1. Historie życia osób z „pokolenia dziadków”

4.1.2.3. Pani Helena ( Narrator 3d )

„Tu wszystko rodzime, i brzozowe zagajniki, i doliny, i z dzieciństwa to wszystko… my… rzeki, nasze jeziora…” Narratorka urodziła się w wiosce Konstantinowka w roku 1949. Jej rodzice byli zesłani z obwodu chmielnickiego, rejonu szepietowskiego. Obecnie pani Helena mieszka w wiosce Kijały. Pracowała początkowo jako nauczycielka klas I–III oraz języka niemieckiego, póź-niej przez większy okres życia w urzędzie paszportowym. Obecnie jest na emeryturze.

Język

Sytuacja językowa w domu rodzinnym pani Heleny była odmienna od tej, której zaznali poprzedni narratorzy. Ojciec narratorki był dyrektorem szkoły, matka nauczycielką, dla-tego też rodzice byli bardzo ostrożni w propagowaniu języka polskiego w swojej rodzinie. Bardziej bezpieczny był język ukraiński, którym na ogół się posługiwała większość prze-siedleńców:

„W domu rozmawialiśmy po ukraińsku, po polsku chyba było zabronione, dlatego mówiliśmy po ukraińsku. Później, kiedy poszliśmy do szkoły, zaczęliśmy mówić po rosyjsku. Teraz mówimy po rosyjsku, ponieważ dzieci mówią w tym języku, ale czasem też w ukraińskim, starszy syn rozumie, ponieważ kiedyś myśmy rozmawiali, i on dobrze mówi po ukraińsku”.

Dopiero z czasem ojciec zaczął uczyć narratorkę języka przodków. Nauczanie to jednak nie przyniosło dużych efektów:

„Chciałam się nauczyć polskiego, mój tato ukończył 4 klasy w polskim języku i zamówił sobie polski słownik, i on trochę mnie uczył. Ale wtedy ja bardzo dobrze znałam niemiecki i mi ciężko było uczyć się polskiego, czytać po polsku i później tak… rozumieć, rozumiem mowę, ale mówić… mówię źle. Chciałam się uczyć dlatego, że u nas się zachowały swoje zwyczaje w rodzinie, poza tym… niektórzy rozmawiali w swoich rodzinach, nie zarzucili polskiego, może dwie, trzy rodziny w naszej wiosce. I nam język bardzo się podobał, chcieliśmy go znać, ale, widać było, już za późno. Jakoś ci ludzie zachowali swój język, w domu rozmawiali z dziećmi i dzieci dobrze znały język…”.

Sądzę, że znajomość polskiego nie jest tak istotna w tym przypadku jak emocjonalny stosunek do języka przodków, który sytuuje się na równi z językami używanymi:

„Lubię jednakowo i ukraiński, i rosyjski, i polski. Lubię, chociaż znam go źle, bardzo lubię ten język i chciałam swego czasu się nauczyć. Gdy powoli do mnie mówią, to rozumiem wszystko”.

Na koniec warto wspomnieć też o stosunku narratorki do obecnego języka państwowego. Z narracji nie wynika, by język ten miał jakieś ważne znaczenie dla pani Heleny. Polityka

językowa, która miała zaowocować przejściem w urzędach państwowych na język kazach-ski, jak do tej pory nie odniosła zwycięstwa:

„Kazachskiego chciałam się nauczyć, ale czemuś nie potrafię, nie wchodzi mi ten język, ponieważ uczyć się jego trzeba było od dzieciństwa i nie tak jak w książce, że się nauczysz słowa i nie wiesz, gdzie go wstawić […], a tak trochę nas uczyli, później zaprzestali, teraz znów uczą”.

Ojczyzna

Narracja pani Heleny potwierdza, że ojczyzna dla dzieci przesiedleńców to przede wszystkim kraj, w którym się urodziły i mieszkały przez znaczny okres swojego życia:

„Ojczyzna dla mnie teraz to już obecny Kazachstan, ponieważ tu się uro-dziłam. Kiedy byłyśmy dziećmi, to nawet nie wiedziałyśmy, że nasi rodzice byli zesłani, to już później, kiedy dorosłyśmy, rodzice zaczęli nam opowiadać, jak było w tamtych czasach, jak było ciężko”.

Zwróćmy uwagę na określenie „to obecny Kazachstan”. Dlaczego osoba, która urodziła się w Kazachstanie nie powie po prostu „Kazachstan” ? Ponieważ Kazachstan ( który przecież istniał w czasach, gdy ta osoba się urodziła ) nie był suwerennym państwem, tylko częścią ZSRR. Należy tu także zaznaczyć, iż akurat dla tej narratorki podziały terytorialne nie mają tak dużego znaczenia. Dla niej ojczyzna nie wiąże się z nostalgią za poprzednim ustrojem, nie jest także krajem pochodzenia przodków. Ojczyzna dla pani Heleny to przede wszystkim miejsce, w którym się urodziła, piękno natury, które ją otaczało od dzieciństwa:

„Chyba jestem patriotką Kazachstanu, ponieważ tu wszystko rodzime, i brzozowe zagajniki, i doliny, i z dzieciństwa to wszystko… my… rzeki nasze, jeziora”.

Dlatego też w jej narracji nie pojawia się aż tak duże ubolewanie nad rozpadem ZSRR, a Polska, mimo że nie jest narratorce obojętna, nie jest także krajem, w którym pragnęłaby obecnie mieszkać:

„Do Polski chciałabym pojechać, zobaczyć, z ciekawości, a tak, żeby jechać tam mieszkać… języka my nie znamy za bardzo”.

Religia

Narratorka pochodzi z rodziny wierzącej, niemniej w dzieciństwie w odróżnieniu od poprzednich narratorów nie tylko nie była zmuszana do modlitwy, ale nikt też jej nie uczył:

„W szkołach to wszystko… był ateizm, w szkołach oczywiście wszystko było zabronione. Długo w Tainczy działał kościół, później go zamknęli, mama moja oczywiście zawsze się modliła, u niej był modlitewnik, ale to wszystko po cichu, ponieważ praca była. Oni tam pracowali i dostawali pieniądze, nie

trudodnie  865, nasza rodzina żyła dobrze. I za takie coś, że w szkole uczysz ateizmu, a w domu religii, masz obrazy święte itd., to za takie coś mogli pozbawić pracy. Dlatego się modlili, znali swoje modlitwy, ale po cichu. Nas w dzieciństwie nie uczyli się modlić, dopiero jak dziesięć klas ukończyliśmy…”. Z czasem wiara katolicka stała się ważnym obszarem w życiu narratorki:

„Już później, kiedy dorośliśmy, zaczęliśmy już rozumieć to coś takiego… Wszystkie modlitwy my znamy w polskim języku i mamy modlitewniki. Oczy-wiście coś przez krew się przekazuje i dlatego w duszy to wszystko zostało, że trzeba się przeżegnać, się pomodlić”.

Tradycje

Jak już wspominałam, w domu pani Heleny rodzice bardzo obawiali się, by nie posą-dzono ich o to, że wyznają odmienne wartości od tych, które jako nauczyciele propagują w szkole. Jednak i w ich domu obchodzono święta katolickie:

„Rodzice byli nauczycielami i te święta religijne były zabronione dla Polaków. Ale my i tak świętowaliśmy Wielkanoc, Boże Narodzenie, takie duże święta. Przygotowywaliśmy stół, różne poczęstunki, jak Boże Narodzenie to rybę, ciastka, kutię robiliśmy, później razem siadaliśmy do stołu […] Na Wielkanoc też, malowaliśmy jajka. I wtedy, gdy było zabronione, rodzice nam mówili, byśmy skorupę od jajek nie wyrzucali na podwórko, mówili: »Zbierajcie, oddamy kurom tę skorupę, która pomalowana«. A tak u nas w domu się zachował obraz święty jeszcze z Ukrainy i maleńkie obrazki były, ale nie można było i mama trzymała je w szafie”.

Obok świąt religijnych, które potajemnie były obchodzone w rodzinie, na zewnątrz funk-cjonowały święta reżimu socjalistycznego, do którego pani Helena nie żywi urazu:

„Świętowaliśmy i radzieckie święta, które były: Pierwszego Maja, Dzień Zwycięstwa 9 maja, Dzień Konstytucji 5 lutego – konstytucji SSSR oraz Nowy Rok, świętowaliśmy zawsze dobrze, wesoło. W Nowy Rok stawialiśmy choinkę, stół, zdobiliśmy choinkę, te święta zawsze świętowaliśmy w wiejskim klubie, spotykaliśmy się. Dawali prezenty wszystkim. Nawet kto był z niemowlętami, wszystko jedno, robili torebki z gazet i kładli tam choćby nawet zwykłe cukierki i dzieci czuły, że to Nowy Rok. Później też, gdy wybory były, też na wybory ładnie ubieraliśmy się i szliśmy z rana, bufet był, poczęstunki, później wszyscy szliśmy do klubu i tańczyliśmy. Na sowieckich świętach śpiewaliśmy różne pieśni, rosyjskie o pierwszym maja, o dziewiątym maja. Na sylwestra śpiewaliśmy noworoczne, a w domu, jak były jakieś święta, to śpiewaliśmy w rosyjskim

865 Trudodnie – „dniówki obrachunkowe” – po wykonaniu przykładowo 200 % normy zaliczano 2 dni pracy, następnie na jesień rozliczano się towarem – zbożem etc. Zob. T. C u k i e r n i k, Ze Lwowa

przez Kazachstan do Berlina, http://www.tomaszcukiernik.pl/jan.htm dostęp: 25.06.20007. godz. 12.58. Tożsamość kulturowa kazachstańskich Polaków

języku, współczesne, które w radio słyszeliśmy, albo po ukraińsku śpiewaliśmy. Znaliśmy też kilka piosenek w polskim języku, rodzice trochę nauczyli: Cicha

woda brzegi rwie, później Oj w lesie leszczyna, jeszcze była taka piosenka Kawaler, kawaler. Jeszcze były, zapomniałam już. Jednak Polacy znali swoje

piosenki, śpiewali, kiedy były święta, jesienią było na przykład święto urodzaju. Przestrzegaliśmy swoich zwyczajów, kiedy na przykład był post, mówili nam byśmy nie chodzili do klubu, jeśli szliśmy do kina, to tańców nie było, nie tańczyliśmy. Jakoś byliśmy posłuszni, słuchaliśmy swoich rodziców”.

Z narracji można wnioskować, że pani Helenie udało się pogodzić tradycje wywodzące się z tak sprzecznych wartości. Jak sama wspomina, do szesnastego roku życia żyła w nie-świadomości krzywdy, jakiej doznali jej rodzice i dziadkowie w ówczesnym systemie. Wszystko, co działo się w domu, a także w szkole, przyjmowała bezdyskusyjnie. Jak sama mówi: nie znała innego życia:

„Wierzyliśmy, że Stalin dobrze kierował, a co ? Jak nas uczyli, tak wierzyliśmy, innego nie znaliśmy, drugiego życia nie znaliśmy, w domu też nas tak uczono”. Osoby znaczące

Narratorka zaznacza, iż najważniejszymi osobami dla niej są członkowie rodziny. Od dzieciństwa darzyła rodziców szacunkiem i miłością. Nawet gdy już miała swoją rodzinę, nigdy nie sprzeczała się z rodzicami:

„Teraz, kiedy moich rodziców już nie ma, została moja rodzina i wszystkie ważne osoby są w mojej rodzinie, jeszcze koledzy z pracy, bardzo życzliwie jesteśmy do siebie nastawieni, i jeszcze krewni, z mojej strony, ze strony męża. Ogólnie teraz dla mnie jest ważna moja rodzina, mój dom”.

Oprócz rodziny znaczącymi osobami dla narratorki byli również nauczyciele. Mając czternaście lat, podobnie jak poprzedni narratorzy, pani Helena opuściła dom rodzinny. Wykonując nakazy rodziców bez głębszej refleksji, nie była przygotowana na samodziel-ność, na życie poza małą wsią. W tych pierwszych momentach osobami, które wskazywały jej drogę, byli nauczyciele.

„Dla mnie osobiście bardzo ważnymi osobami w życiu byli nauczyciele. Kiedy ukończyliśmy osiem klas w naszej wiosce, poszliśmy do różnych szkół, ja poszłam do Krasnoarmiejskiej Szkoły nr 4. Byliśmy młodzi, a wtedy telewizora nie było, nie było takiej informacji. Było u nas radio »Ojczyzna«, a i tak nie w każdym domu, przychodzili sąsiedzi na wiadomości, ludzie zwyczajni, a się interesowali, a to, co dla dorosłych, nam nie pozwalano słuchać. Dlatego też nie posiadaliśmy zbytniej erudycji. Nasi nauczyciele jakoś wszystko to widzieli i bardzo taktownie nam rozjaśniali. Nawet takie drobne rzeczy, że nie ubrali-śmy się ciepło, że się przeziębimy… albo nasza wychowawczyni, pamiętam, mówiła, byśmy się nie przejmowali, jak czegoś nie wiemy, że się nauczymy, przyzwyczaimy, mówi: »Ja już tyle pracuję, a też zdarzają się rzeczy, których nie znam«. […] Nauczyciel fizyki też mówił, byśmy na przykład ze słonecznikiem

nie przesadzali, mówił, że zęby się psują od słonecznika. Takich drobnych rzeczy uczyli, na zwykłych przykładach. Pomagali nam iść po dobrej drodze i później faktycznie wspominamy ich dobrym słowem”.

Nauczyciele, których spotkała w swoim życiu narratorka, zasłużyli na miano autorytetu przede wszystkim dzięki radom, których mogli udzielić ze względu na doświadczenie i peł-nioną funkcję wychowawczą, a nie ze względu na wiedzę merytoryczną, którą posiadali. Tak jak rodzice mówili, jak postępować, jak żyć, co dla pani Heleny było bardzo istotne w sytu-acji, gdy została z dala od domu.

Oprócz osób spoza bliskiego otoczenia pani Helena jako osobę, którą darzy sympatią, wymienia ówczesnego prezydenta Nazarbajewa. Co ciekawe, zasłużył sobie na uznanie w oczach pani Heleny tymi samymi zaletami, które poruszył Narrator 1d – utrzymywanie pokoju. Polityka prezydenta, który rządzi od momentu rozpadu ZSRR, daje poczucie bez-pieczeństwa osobom, które boją się, że jego odejście może spowodować zmianę sytuacji na gorsze:

„Z polityków mi się podoba nasz prezydent Nazarbajew, jesteśmy zadowoleni z życia w Kazachstanie, że u nas spokojnie, że, chwała Bogu, póki co nie ma wojny, że nie ma żadnych konfliktów, że nasze dzieci, mój syn odbywał służbę wojskową w Kazachstanie, odsłużył i powrócił, chwała Bogu, zdrowy – to dla rodziców ważne. Najważniejsze, by był pokój na ziemi. Nazarbajew podtrzymuje politykę pokoju i u nas dobrze teraz w Kazachstanie, dobre wypłaty, naród zadowolony z tego jak na przykład spotykam ludzi w sklepach czy na poczcie, ludzie nie narzekają. Byłam w Konstantinowce, podeszłam do byłych swoich sąsiadów, oni już staruszkowie, po dziewięćdziesiąt lat mają, pytam się ich: »Jak żyjecie ?«. Oni odpowiadają: »Oj, dobrze żyjemy, chleb jest, do chleba też jest«. Znaczy, że ludzie rozumieją, że przeżyli głód, przeżyli takie ciężkie czasy, teraz się cieszą, że pokój”.

Pani Helena ma pozytywny stosunek do systemu, w którym była wychowywana: „Nas tak wychowywali w szkole, cieszyliśmy się z tych organizacji, nic złego w tym nie było, oczywiście wstępowaliśmy do pionierów, chodziliśmy na zebrania – były dla nas świętem. Wszystko było takie pięknie, jasne, precyzyjne, mundurki pionierskie były u wszystkich. I do komsomołu wstąpiłam, i chęć była, później, kiedy dorośliśmy, zbieraliśmy się na subotnikach i woskresnikach  866, pracowaliśmy wszyscy razem, podobało się nam, tak. I teraz do tego mam pozytywny stosunek, nic złego w tym nie było, przyjaźnie żyli wszystkie dzieci, normalnie było, i pracować szliśmy z radością – się spotkać, porozmawiać. Czasami spotykaliśmy się, by się pobawić. Dobrze było, w szkole wieczory organizowano”.

Tu należy zwrócić uwagę na wątek, który pojawiał się już w narracji: dla pani Heleny wartościowym aspektem radzieckich czasów był kolektywizm – wspólne spędzanie czasu,

866 subotnik ( subbotnik ) – prace społeczne w sobotę, woskresnik – prace społeczne w niedzielę

nawet jeśli to były prace społeczne, jednakowe mundurki, które niwelowały różnice pomię-dzy dziećmi, solidarność grupowa. W odróżnieniu od Narratora 1d narratorka nie przypisuje większego znaczenia ideologii socjalistycznej. Dla niej są ważne przede wszystkim autote-liczne wartości, takie, które jej rodzinie zapewnią bezpieczeństwo:

„Najważniejsze dla mnie, by był pokój na ziemi, by wszyscy byli zdrowi, by nie było wojny, głodu, chorób”.