• Nie Znaleziono Wyników

ROZDZIAŁ I. ESTETYCZNA GENEZA DZIEŁA

I.4. Pieśni religijne i Zygmunt Krasiński

Słowacki rozpoczynając list dedykacyjny od „powiastki o falach i harfiarzu” (B, s. 3), a kończąc wzmianką o hymnie do Matki Boskiej śpiewanym przez księży, realizuje wyimaginowany projekt artystyczny, o którym Mickiewicz wspomina w prelekcjach. Swo-ją Balladyną potwierdza, że poeta na miarę Homera jest dysponentem reguł artystycznych, że dzięki mocy wyobraźni potrafi scalić dwie różne koncepcje – sztukę antyczną i chrze-ścijańską. I celem artystycznej osmozy nie jest ani nobilitowanie, ani deprecjonowanie, ani wartościowanie poszczególnych tendencji, bowiem prawdziwa poezja – wybrzmiewając wieloma estetykami – objawia prawdy Boskie109.

I.4. Pieśni religijne i Zygmunt Krasiński

W liście dedykacyjnym Słowacki mówi: „Księża wtenczas śpiewali hymn do Naj-świętszej Panny, a ja stałem z wlepionymi w ogień Etny oczyma, smutny, że mnie fala znów tylko do Europy odnosiła. Słuchaj w ciszy powietrznej, czy echo tego hymnu, który mi serce uciszał, nie drga dotąd w kryształowej atmosferze?” (B. s. 6). Słowa te stanowią ostatni akord apologu obejmującego trzy obszary znaczeniowe: 1) Homer, 2) Balladyna w estetycznych kontekstach epoki oraz 3) transcendencja. Pierwszy wskazuje na wartość dziedzictwa antycznego w twórczości poety, w drugim Słowacki wykłada genetyczne i estetyczne założenia tragedii spod znaku Ariosta, Szekspira, ale i Sofoklesa, trzeci – jest hołdem złożonym Demiurgowi świata przez artystę słowa i wyznaniem wiary człowieka, który nazwał siebie „pielgrzymem Ziemi Świętej”110

.

Słowacki, który przyjeżdża do Paryża w grudniu 1838 roku, jest już innym człowie-kiem. Podróż na Wschód, choć – zdaniem Hertza – „nie była pomyślana jako pobożna pielgrzymka”111, „rozbudziła w nim nastroje religijne”112

. Autor Balladyny zajrzał w głąb własnej duszy i serca, „doświadczył siebie”113

, dotknął Tajemnicy Bytu podczas

108

Tamże.

109 Zob. A. Ziętek-Ptak, Tragik czy ironista? Kreacja autorskiego mitu w listach dedykacyjnych do „Ballady-ny” i „Lilli Wenedy”, w: Romantyczne przemowy i przedmowy, red. J. Lyszczyna i M. Bąk, Katowice 2010, s. 87.

110 J. Słowacki, List do matki z 22 lutego 1838 roku, w: tegoż, Listy do matki, t. XIII, oprac. Z. Krzyżanow-ska, Wrocław 1959, s. 344.

111 P. Hertz, Portret Słowackiego, Warszawa 1959, s. 109.

112 Tamże.

113 M. Saganiak, Człowiek i doświadczenie wewnętrzne, Warszawa 2009. Badaczka mówi o doświadczeniu wewnętrznym, prezentuje też jego typologię: doświadczenie stanu wewnętrznego, bezpośrednie

doświadcze-45

go, modlitewnego spotkania w świątyni Grobu Pańskiego, o czym z emfazą opowiadał matce w liście z 19 lutego 1837 roku:

Na wspomnienie tej nocy (tak miałem rozigrane nerwy), że łzy rzucały mi się z oczu. – Noc u Grobu Chrystusa przepędzona zostawiła mi mocne wrażenie na zawsze. O godzinie 7. wie-czór zamknięto kościół – zostałem sam, i rzuciłem się z wielkim płaczem na kamień grobu. Nade mną płonęło 43 lamp. Miałem „Bibliją”, którą czytałem do 11-ej w nocy. O pół do dwunastej weszła do grobu młoda kobieta i mężczyzna, jak sądziłem małżonkowie, którzy musieli mieszkać w klasztorze i zrobili votum odmawiać pacierz w nocy na grobie. Jakoż oboje pomodlili się krótko, pocałowali kamień, a potem, przyszedłszy do mnie, oboje poca-łowali mnie w rękę. Tak byłem zmieszany, że nie wiedziałem, jak się znaleźć. Wyszli – zo-stałem sam. O północy dzwon drewniany obudził w kościele księży greckich. Różne wiary, każda mająca większą lub mniejszą zagrodę w tym gmachu, budzić się zaczęły na głos tego dzwonu. Grecka bogata kaplica oświeciła się lampami, na górze ormiański kościółek zapalił także świece i zaczął swoje śpiewy. Kopt, mający małą drewnianą klatkę, przyczepiona do katafalku pokrywającego Grób święty, także (jak widziałem przez szczeliny) zaczął w swo-jej altance dmuchać na żar i gotować samotne kadzidło. Katolicy także we dalekiej kaplicy zaczęli śpiewać jutrznią – słowem, o północy ludzie obudzili się, jak ptaszki w gzymsach jednej budowy budzą się świergocąc o wschodzie słońca… Grecy na grobie odprawili mszą, potem Ormianie, o drugiej zaś w nocy ksiądz rodak wyszedł ze mszą na intencją mojej ku-zynki, a ja, klęcząc na tym miejscu, gdzie anioł biały powiedział Magdalenie: „Nie ma go tu, zmartwychwstał! słuchałem całej mszy z głębokim uczuciem. O trzeciej w nocy znużony po-szedłem do klasztoru i spałem snem dziecka, które się zmęczy łzami114

.

Przemiana duchowa Słowackiego dokonuje się nocą, która jest czasem „natchnienia poetyckiego, także kontaktu ze sferą nadprzyrodzoną”115. Ta pora doby pozwoliła poecie doświadczyć wysublimowanej ekstazy, powrócić do utraconej wiary i odrodzić się do no-wego życia.

„Nawrócony” Słowacki, który przystąpił do spowiedzi generalnej z całego życia, komponuje list dedykacyjny do Balladyny, datowany na 9 lipca 1839 roku, dołącza go do tragedii napisanej w 1834 roku w Szwajcarii i wydaje w Paryżu w 1839 roku. „Pierwszą redakcję”116

dramatu poprzedzi trzyczęściowym apologiem poświęconym Zygmuntowi Krasińskiemu – przyjacielowi. I właśnie „kochanemu Irydionowi” (B, s. 3) opowie o naj-świętszych wartościach i sensie egzystencji. Pisząc list otwarty, upubliczni nie tylko łączą-ce ich stosunki117, ale zakomunikuje potencjalnym czytelnikom, krytykom, badaczom,

nie własnej jaźni, doświadczenie jaźni z rozpoznaniem jej własności, romantyczne odczucie przyrody, mi-styczne doświadczenie jaźni oraz doświadczenie mimi-styczne.

114

J. Słowacki, List z 19 lutego 1837, dz. cyt., s. 301-302.

115 M. Saganiak, Człowiek i doświadczenie wewnętrzne, dz. cyt., s. 26. Por. H. Krukowska, „Nocna strona” romantyzmu, w: Problemy polskiego romantyzmu, red. M. Żmigrodzka, Wrocław 1974.

116 O dwóch redakcjach tragedii pisze Ignacy Chrzanowski w Idei „Balladyny”. W swoim artykule badacz stwierdza, że Słowacki wprowadzał do tekstu zmiany i uzupełnienia, co argumentuje porównując zawartość merytoryczną listów pisanych przez poetę do matki i Zygmunta Krasińskiego. Odmiennego zdania jest Wła-dysław Ćwik, który swoje stanowisko uzasadnia w Badaniach stylometrycznych nad językiem Juljusza Sło-wackiego (w Księdze pamiątkowej ku uczczeniu setnej rocznicy urodzin J. S.). Jednak celem mojej pracy nie są dociekania nad genezą dramatu, nad tym, czy wersja z 1839 roku jest tożsama z tą z 1834 roku.

117

46

ludziom żyjącym w XIX, XX i XXI wieku też, że „hymn do Najświętszej Panny” (B, s. 6), modlitwa, kontemplacja, postawa zawierzenia Bogu „serce uciszają” (B, s. 6).

„Romantyczne doświadczenie wewnętrzne118” Słowackiego z podróży na Wschód zostawia swój ślad w Balladynie, stając się źródłem sztuki, jednym z istotnych czynników genetycznych. „Odczucie własnego istnienia, poczucie nieskończoności własnej duszy, poczucie łączności z Bogiem, odczucie duszy jako wolnej i twórczej”119

przekładają się bezpośrednio na kompozycję listu dedykacyjnego: Homer – estetyczna faktura tragedii – transcendencja. Romantyczny aojda, świadomy swoich możliwości twórczych, powołuje do istnienia dzieło, w którym ilustruje najważniejsze obszary egzystencjalne człowieka: sztukę, sferę uczuć – przyjaźni i miłości do ludzi, świata, natury i Boga oraz wolność.

Wszystkie trzy części prefacji łączy osoba „kochanego poety ruin” (B, s. 2), z którym Słowackiego połączyła silna więź duchowa. Autor Balladyny poznał Krasińskiego w Rzymie w maju 1836 roku120 i bardzo szybko zawiązała się między nimi przyjaźń. Już w liście z 28 maja 1836 zwierzył się matce z dużego pokrewieństwa duchowego:

Jeden z nich miał wiele podobieństwa do dawnego dziecinnego przyjaciela mojego, Ludwi-ka. Rozmawiając z nim przyszło mi na pamięć wiele dawnych uczuć i wiele dawnych wyra-zów. Chodziliśmy razem na spacery i najczęściej przepędzaliśmy wieczory w willi Mills. Jest to ogród pełny róż i cyprysów, zasadzony na ruinach dawnego pałacu cesarzów rzym-skich. Przy świetle księżyca, kiedy kwiaty wydawały dziwne zapachy, kiedy ruiny otaczają-ce tę willę przybierały kształt duchów, a Rzym daleki w mgle sinej tonął, z dziwnym ro-zemdleniem serca myślałem o przeszłości. Nieraz ciebie, moja droga, wspominałem cicho i głośno – opowie ci to kiedyś Zygmunt, mój towarzysz romansowych wędrówek, bo może on prędko ciebie widzieć będzie, a obiecał mi, że to uczyni, jak będzie mógł najspieszniej, po powrocie z zagranicy. – Jak dziwnie powietrze włoskie działa na moje zmysły, tego ci opisać nie mogę. Mam tysiąc zachceń, tysiąc wielkich podlotów do nieba – chciałbym tu był przepędzić moją przeszłość. […] Z Zygmuntem biegaliśmy po odległych spacerach. Wieczo-rami tak na żywych – i pasjonowanych rozmowach czas nam zbiegał, że często wracałem do domu, kiedy się już Filowie spać położyli.

Józef Tretiak zauważył, że „na Słowackiego znajomość z Krasińskim podziała bar-dzo ożywczo. Znajdował on w nim przyjaciela takiego właśnie, jakiego pragnął: umiejące-go wnikać we wszystkie subtelności jeumiejące-go poezji i szczere, bezzawistne uwielbienie przyno-szącego mu w hołdzie. Po Ludwiku Spitznaglu i Michale Skibickim był to trzeci człowiek, którego Słowacki mógł nazwać swoim przyjacielem”121

.

To właśnie autora Nie-Boskiej komedii poeta z Krzemieńca zapoznaje z fragmentami nieopublikowanej jeszcze Balladyny, zyskując w nim czytelnika doceniającego strukturę

118

M. Saganiak, Człowiek i doświadczenie wewnętrzne, dz. cyt., s. 368.

119 Tamże.

120 Por. F. Hoesick, Słowacki i Krasiński w Rzymie, w: tegoż, O Słowackim, Krasińskim i Mickiewiczu. Studia historyczno-literackie, Kraków 1895.

121

47

artystyczną tragedii, rozumiejącego, że „ciągła mieszanina tragiczności i komiczności”122

stanowi osnowę dramatu. Na pochlebną opinię przyjaciela o dziele i jego autorytet Sło-wacki powoła się też podczas rozmów z Eustachym Januszkiewiczem w sprawach wy-dawniczych, co potwierdza korespondencja listowna:

Ale nie tu koniec jeszcze mojej autorskiej natrętności – oto za kilka dni wyjeżdża stąd do Pa-ryża L. Plater, przez niego więc posyłam ci ogromny manuskrypt tragedii pt. Balladina, o który raczysz się upomnić… Nie żądam ja wcale, abyś go natychmiast drukował, bo to mo-że będzie za ciężko na księgarnię i drukarnię, ale niech u ciebie ten manuskrypt powoli oczekuje czasu, w którym bez żadnej straty będzie mógł być drukowany, a wtenczas weź go pod prasę z oszczędnością, bo choć rzecz jest polska, ale niepatriotyczna, więc gotowa mi się źle odpłacić… a oryginalność sama tej tragedii i rodzaju, w którym jest napisana, może dłu-go rozkupowi sprzeciwiać się będzie… dlatedłu-go więc chciałbym oszczędnej edycji – choćby na bibule maczkiem… a to jest rzecz wielka, kiedy tak ubraną zgadzam się mieć moją fawo-rytkę i przyjaciółkę mojego przyjaciela Zygmunta K. Jak ją będziesz drukował, to przedmo-wę krótką w kształcie listu napiszę… 123

Krasiński – oczarowany „szatą niepowszedniej piękności”124 dramatu nadgoplań-skiego – będzie walczył o uznanie dla Balladyny, zwłaszcza że dzieło doczekało się nega-tywnych recenzji, a nawet prześmiewczych i całkowicie tekst dezawuujących jak ta, która wyszła spod pióra Ropelewskiego. Ożywiona korespondencja z Konstantym Gaszyńskim czy Romanem Załuskim staje się cennym źródłem tej artystycznej batalii „poety ruin” o Balladynę125. Ostatecznie autor Irydiona w liście do Słowackiego z 23 lutego 1840 roku po raz kolejny akcentując swój podziw dla tragedii, konkluduje: „(…) doskonalszego, ka-pryśniejszego, a jednak rzeczywistszego co do formy i treści swojej nie ma na świecie –

122 Z. Krasiński, Kilka słów o Juliuszu Słowackim, dz. cyt., s. 137. O wartości artystycznej Balladyny, o podziwie Krasińskiego dla tego dzieła świadczy również to, że wiosną 1840 roku w Rzymie czytał ją Del-finie Potockiej.

123

J. Słowacki, List do Eustachego Januszkiewicza, w: tegoż, Listy do krewnych, przyjaciół i znajomych (1820-1849), t. XIV, oprac. J. Pelc, Wrocław 1959, s. 91.

124 Z. Krasiński, Kilka słów o Juliuszu Słowackim, dz. cyt., s. 137.

125 Zob. Z. Krasiński, List do R. Załuskiego z 20 kwietnia 1840, w: Sądy współczesnych…, dz. cyt., s. 108: „Nie znacie się tam na nim. To wielki poeta. Zupełna sprzeczność z p. Adamem i dlatego właśnie jego na-stępca, zana-stępca, dziedzic, pod niektórymi względami szerszy pól władca. Krytykę prawdziwie dziecinną Balladyny czytałem w Kronice. Smutno, że taki poeta takich ma tylko krytyków”; zob. Z. Krasiński, List do K. Gaszyńskiego z 20 listopada 1839 r., w: Sądy współczesnych…, dz. cyt., s. 88: „Nie mogę przystać na Twoje zdanie o Balladynie. Jej forma jest właśnie konieczną dla jej treści. Ona ma zawierać w sobie ducha czasów bajecznych. (…) Co zaś do wierszy, nie możesz zaprzeczyć, że szalenie łatwo i pięknie mu się wiją”. Krasiński wypowiada się też bardzo pochlebnie o innych tekstach Słowackiego – o Anhellim, W Szwajcarii, Ojcu zadżumionych i nawet o Wacławie. W rozprawie krytycznej Kilka słów o Juliuszu Słowackim mówi o artyzmie poety z Krzemieńca, o którym myśli w kategoriach genialnego poety, niezwykle uzdolnionego: „Potęga Słowackiego najbardziej w stylu zawarta. Styl jest najogólniejszą formą każdego utworu sztuki, nim jak przędzą i z niego jak z materiału snuje pasmo swoje całe poeta. Siła odwcielań panująca i przemagająca w Słowackim w tę tylko najpowszechniejszą, ostateczną formę dokładnie wcielić się może. Styl Słowackiego to on sam, to ducha jego kierunek, roztapianie się nieustanne na wszystkie strony i ku wszystkim stronom. (…) Nikt tak smukłe, gibko, fantastycko po polsku nie pisał; роkorа, z którą wiersz mu niewolnikiem, prze-chodzi wszelkie prawdopodobieństwo, na króla nam wygląda, kiedy zacznie mowie polskiej rozkazować. (…) W czarnoksięstwie stylu Słowacki stanął tak wysoko, że nikt wyższym nad niego, a równym rzadko kto” – s. 140.

48

płuc już dobrzem nadtracił i żółci mi przybyło niemało, od kiedy tłomaczę im, a oni nie rozumieją”126

.

W lipcu 1839 roku ukazuje się Balladyna poprzedzona listem o nagłówku: „Kochany poeto ruin” (B, s. 2) i z podpisem: „Autorowi Irydiona na pamiątkę Balladynę poświęca Juliusz Słowacki” (B, s. 7). W ten sposób poeta dziękuje przyjacielowi za wierność i wsparcie duchowe. Jednocześnie składa hołd wielkiemu romantycznemu poecie127:

O! nie mów mi, że z dzwonków polnych większa ozdoba ruinom niż z tego wieńca myśli, w który je ubierze poeta: bo choć róże rosnące na ruinach pałacu Nerona rozwidniały nam pięknie te gruzy, to jednak jaśniej mi je oświecił ów duch Irydiona, któregoś ty pod krzyżem w Koloseum położył i nakrył złotymi skrzydłami anioła. Tak więc kiedy ty, dawne posągo-we Rzymian postacie napełniasz wulkaniczną duszą wieku naszego, ja z Polski dawnej two-rzę fantastyczną legendę, z ciszy wiekowej wydobywam chóry prorockie – i na spotkanie twojej czarnej, piorunowej, dantejskiej chmury prowadzę lekkie, tęczowe i ariostyczne obło-ki, pewny, że spotkanie się nasze w wyższej krainie nie będzie walką, ale tylko grą kolorów i cieni, z tym smutnym dla mnie końcem, że twoja chmura, większym wichrem gnana i peł-niejsza piorunowego ognia, moje wietrzne i różnobarwne obłoki roztrąci i pochłonie. (B, s. 5-6)

Słowacki, który liczył się z opinią „poety ruin”, dedykuje mu tragedię nadgoplańską. Prefacja poświęcona Krasińskiemu nie jest tylko gestem wdzięczności samotnego artysty i człowieka wobec innego człowieka i artysty. Autor Mazepy przejrzawszy się w spojrzeniu w lustrze Innego, przezwycięża pustkę niezrozumienia, odrzucenia, niedoce-nienia, bezsensu egzystencjalnego. I wraz z księżmi wyśpiewuje hymn na cześć Absolu-tu128, ponieważ Przyjaciel – niestrudzony obrońca prawdy – potwierdza, jak powie ba-daczka, że „podobieństwo człowieka do Boga w kreatywności”129 obliguje artystę do bez-kompromisowej postawy i do dawania świadectwa Prawdzie. I dzięki Krasińskiemu, być może, autor Balladyny wciela w życie słowa:

Julu, zaklinam Cię, nie dbaj o te gwary, które kiedyś nawrócą się do Ciebie! Trzymaj, na kształt harfy eolskiej, duszę Twoją wyżej nad wszystkie dłonie ludzi, wśród powiewów nie-ba: niech myśli Boga, promienie gwiazd i skrzydła przelatujących aniołów grają na niej, a nie myśli ludzi, redakcje paryskie, zdania, uwagi, rozprawy130.

Romantyczny Homer – podmiot postaw twórczych131 – przy wtórze eolskiej harfy, symbolizującej świat ducha132, otwiera się na transcendencję, tajemnicę i cierpienie.

126

Z. Krasiński, List do Juliusza Słowackiego z 23 lutego 1840 r., w: Sądy współczesnych…, dz. cyt., s. 97.

127 Zob. W. Toruń, Widzieć przyjaciela. Słowacki o Krasińskim, „Śląskie Studia Polonistyczne” 2012, nr 1-2 (2), s. 94. Autor dodaje, że wyrazem przyjaźni i zaufania Słowackiego do Krasińskiego jest kolejna dedyka-cja poświęcona autorowi Irydiona – do Lilli Wenedy.

128 Zob. J. Słowacki, Balladyna, dz. cyt., s. 6: „Księża wtenczas śpiewali hymn do Najświętszej Panny”.

129

Hasło: Antyk, dz. cyt., s. 421.

130 Z. Krasiński, List do J. Słowackiego dnia 23 lutego 1840 r., w: Sądy współczesnych…, dz. cyt., 98.

131 Zob.hasło: Antyk, dz. cyt., s. 30.

132 Zob. P. Towarek, Chrześcijańska symbolika instrumentów muzycznych, „Studia Elbląskie” 2014, nr 15, s. 226.

49

wacki, wydający Balladynę poprzedzoną listem dedykacyjnym poświęconym Krasińskie-mu, łączy przeciwieństwa funkcjonujące w strukturze kompozycyjnej apologu. Komuniku-je, że świat Homera i świat Słowackiego są tożsame, bowiem odnoszą się do transcenden-cji.

50

ROZDZIAŁ II. GATUNEK. INTERPRETACJE.

ESTETYKA