• Nie Znaleziono Wyników

Wiara: św iat niewidzialny, dusza, many, duchy, Bóg

II. Podstawa moralności

To zaznaozenie dwóch wprost sprzecznych kraócow oścr wydało nam się pożyteczne, wszelako nie m ożem y się mieszać do tych sporów. Dla nas, aby u trzym ać się w granicach pro­

gram u i na terenie faktów, w y starczy odpowiedź n a na stę p u ­ jące pytania: 1) Czy pierwotni mają moralność? 2) J e ś li tak,, jaki jest stosunek tej moralności do religii? 3) J a k a je s t sama ta moralność?

Szkoła, której pew ne tw ierdzenia jużeśm y kilkakrotnie omawiali, odpowiada na pierwsze p y tan ie bez żadnego zakło­

potania: „Moralność, podobnie jak i uczucie religijne, nie zawsze- było nam wrodzone, stało się zaś takiem , poniew aż długie wieki dziedziczenia utrw alały je w naszych duszach. Moralność jest różna u różnych ras, ja k język, jak religia i wogóle wszelka inna instytucya. N iem a moralności powszechnej, są tylk o mo­

ralności miejscowe i czasowe. Bezwzględnie praw dziw em jest powiedzenie Pascala, że kradzież, kazirodztwo, dziecio i ojco- bójstwo były uw ażane za czyny cnotliwe.

') Payot. Cours de morale, 1907.

„Zobaczym y to, wnikając w szczegóły starożytnych cy- wilizacyj. Stwierdzimy ta m zwyczaje, t a k sprzeczne z naszy­

mi, czyny ta k dziwne, a jednak u znane i polecone przez m oralność swego czasu, że, aby nie sprzeniewierzyć się filozo­

ficznej bezstronności, aby nie chwalić i ganić, lecz tylko po­

znawać, musimy się po staw ić w wlaściwem świetle wobec świadomości i na bra ć tego przekonania, iż ona, jak umysł i inne władze, podlega praw u rozwojowemu.

„Zresztą stoim y tam w obec poważnego zagadnienia, które Znakomici mężowie chcieli pod wpływem potężnych przesą­

dów rozwiązać sprzecznie z nau k ą. K ant, Condorcet, Buckie i in. przypuszczali, że m oralność wszystkich ludzi j e s t je d n a ­ k o w a i niezm ienna w ciągu wieków.

„Trudno pojąć, j a k filozofowie mogli być takiego zdania.

P a sc al widział lepiej, gdy mówił: „ P ra w d a z tej strony Pyre- neów, błąd z t a m t e j ”. W eźm y przykład. J e s t to zwyczaj p r a ­ wie pow szechny wśród dzikich, zwyczaj, k tó ry musiał być bardzo rozszerzony w zaraniu ludzkości, a k tó ry nakazuje z a ­ bić rodziców, aby ich uchronić od niedogodności starości i prze- dewszystkiem, aby uwolnić się od b ezużytecznych ust. Ci, k t ó ­ rzy p ra k ty k u ją te n zwyczaj, nie widzą w nim nic zbrodnicze­

go. Przeciwnie, praw ie wszędzie je s t on zatw ierdzony przez sankcyę religijną; ofiarowaniu onemu tow arzyszy w ielka wy- staw ność i k o ńczący j ą f e s ty n ” *).

'k :jc

„Nie masz m oralności powszechnej!” Błędny to pogląd.

Różne twierdzenia, któ re śm y tylko co czytali, ja k o wyraz p rze ko na ń całej szkoły, opierają się n a prostem pomieszaniu pojęć, j a k to łatw o w ykazać.

Najpierw, trzy m ając się tylko ty ch ludów, k tóre nas obe­

cnie zajm ują i k tó r e —nie przestajem y tego przypom inać—n a ­ leżą do najmniej p ostępow ych na świecie, m ożemy s k o n sta to ­ wać pierwszy fakt.. Mianowicie ich języki, n a ogół bogate w czasowniki i nazwy, a biedne w przymiotniki, m ają jedn ako­

*) G. le Bon, Les premier es cwilisations, str. 87—88.

woż zawsze w yrazy na oznaczenie tego, co dobre, i tego, co złe, prawdziwe lub fałszywe, sprawiedliwe lub niesprawiedliwe.

Różnica między dobrem i złem, nie tylko dobrem i złem fizycz- nem, ale dobrem i złem m oralnem , jest rzeczą t a k e le m e n ta r ­ ną, że wielu najdzikszych zdziwiłoby się, g d yb y k to chciał o tem wątpić. Mają oni sporo rzeczy godziw ych i sporo rzeczy niegodziwych.

Nadto, osobista odpowiedzialność dorosłego, wo lnego i zdro­

wego na um yśle człowieka, stanow i pod staw ę s a m ą k a ry i n a ­ grody.

Skoro się zaś zastanaw iam y , co j e s t z a sa d n icz ą i pierwo tn ą ideą, k tó ra spraw ia u pierw o tny ch te uczucia, to posza­

nowanie p raw i zwyczajów, te zastrzeżenia bezwzględnego p raw a w używaniu przyrody i te, j a k mówi S. Reinach, „ s k r u ­ p u ły ”, dochodzimy do przekonania, że, j a k poza ich w ierze­

niam i znaleźliśmy niewidzialną i oddaloną obecność n a jw y ż ­ szego Bytu, t a k i tu poza ich moralnością, ja k o jej podstaw ę, znajdujem y uczucie nap raw dę wrodzone i, że t a k powiem, in­

stynktow ne, mianowicie uczucie sprawiedliwości, złączone z p e ­ w n ą skłonnością do dobra i z p e w n ą odrazą zła.

Z asada świętego zakazu, czyli tabu, musiała być pierw o­

tnie przesiąknięta tera uczuciem sprawiedliwości. Człowiek, biorąc dla siebie to, co mu swobodnie zostawiła przyroda, wierzył, t e powinien w strz y m a ć się od przysw ajania sobie tego, co jego P a n u k ry ty przez jakik o lw iek z n a k objawił, że chce zachow ać dla siebie.

Również sprawiedliwość w y m a g a o ddaw ania czci m anom przodków, duchom opiekuńczym, geniuszom lub Bogu. Z tego powodu są zachow yw ane ceremonie pogrzebowe, uroczystości, tańce, śpiewy, ofiary, wogóle to wszystko, co stanow i religię.

Religia j e s t tem praw em, k tó re świat niewidzialny m a wzglę­

dem nas, zatem my m am y obowiązek oddaw ać mu je.

Również sprawiedliwość, dobrze lub źle rozum iana, obo­

wiązuje dzieci do szanow ania rodziców, do o k azyw ania im posłuszeństwa, do p ozostaw iania przy nich tego, co zarabiają, do bronienia ich od napastników , do zaopiekow ania się ich manami, do pom szczenia ich, t a k dalece, że tę zemstę należy swoim dzieciom przekazać, jeśli się jej nie dopełniło; k rew za

krew, życie za życie!

To samo je s t ze stosunkiem m ężczyzny do kobiety. Męż­

czyzna j ą kupił, więc ona do niego należy, jest jego rzeczą, może ją , przynajmniej w p ew n y ch pokoleniach, odprzedać, od­

dać w zastaw , odstąpić, wypożyczyć lub podarow ać. A jeśli obcy używ a jej bez pozwolenia lub nagrody, sprawiedliwość wym aga, by zło było napraw ione. Czyni się to zwykle przez karę pieniężną.

Tem bardziej pan może rozporządzać swymi niewolnikami nie tylko co do pracy, ale także, by się uwolnić od jak ie g o ciężaru, by coś wymienić, by dokonać ofiary ludzkiej, uczynić zadość w y m agan io m sądowym (zamiast swojej osoby) i t. d.

W sza k niew olnik j e s t je g o rzeczą. On go kupił, odziedziczył, lub n a wojnie zdobył.

Te p raw a, k tó re posiada ojciec rodziny i pan, należą sig również naczelnikowi lub królowi, zwłaszcza praw a św iata nadprzyrodzonego i jego przedstawicieli, t. j. władzy, siły. W i ­ dzimy też, j a k w A fryce p o tężny naczelnik jedy nie celem o k a ­ zania swej zręczności lub niezależności ścina głowę pierwszemu lepszemu człowiekowi, którego n a p o tk a ł n a drodze, lub ofia­

ruje h e k a to m b y ludzkie bogom, j a k niegdyś w Ugandzie, górnym U b a n g i lub Dahom eju, nie wyw ołując niezadowolenia ze strony swoich poddanych.

Rów nież sprawiedliwość obowiązuje do zachow ania wo­

tów, przysiąg, przymierzy, potw ierd zo ny ch b rate rstw e m krwi.

Ona k arze krzywoprzysięzoę, zdrajcę, fałszywego świadka, oszczercę, złodzieja, zabójcę, złoczyńcę, tyoh wszystkich, k tó ­ rzy źle czynią drugiemu. O na przedłuża te nieskończone w a ­ śnie afrykańskie, to z ałatw ianie rachunków , k tó re nie są nigdy załatwione, te sta re sprawy, k tó re na nowo po w s ta ją po dzie­

sięciu, dwudziestu, pięćdziesięciu i stu latach. O na j e s t p od­

sta w ą ty c h prób sądow ych czyli ordalii, k tó re wszyscy przyj­

m ują i do k tó ry c h często obwinieni pierwsi się odwołują, celem w yka z a n ia swej niewinności. W końcu, ja k w innych krajach w imię wolności, b ra te rs tw a i p o stępu rujnują prostych i po­

czciwych ludzi, wsadzają do więzienia, ścigają, polują n a nich, zabijają, t a k i w Afryce, w przekonaniu, że służą sprawiedli­

wości, tru ją fałszywych czarowników, palą n a stosie h e bano­

wych drzew przestępców , którzy p rzestępcam i nie są, odcinają tysiące głów niewinnych...

Niestety, to sprawiedliwość!... to moralność!...

I to uczucie j e s t t a k naturalne, t a k powszechne, że m u­

rzyn przyjmuje bez skargi i złości karę, na k tó rą zasłużył w skutek jakiegoś dobrowolnego przestępstwa, ale n atom iast nie ścierpi, by go karan o „niespraw iedliw ie”. J a k dorośli, ta k i dzieci n a w e t są bardzo wrażliwe pod ty m względem, zwłasz­

cza gdy są krzywdzeni przez europejczyka, który, jako czło­

wiek wyższy, powinien zawsze swą wyższość stwierdzać sub- telniejszem poczuciem sprawiedliwości. S tą d —powiedzmy to między sobą—jeśli wielu białych, k tórzy „pokojowo zdobyw ali”

Czarny ko ntyn ent, padło ofiarą swej nieustraszoności pod cio­

sami dzikusów, to je d n a k większość zginęła dla swej niespra­

wiedliwości, albo dla niesprawiedliwości k tórego ze swoich członków lub poprzedników europejskich n a tem miejscu.

Musimy jedn ak że powrócić do zaznaczonego już błędnego postępowania. Z asad a sprawiedliwości, pew ne pojęcie dobrego i złego, stanowi pod staw ę moralności czarnoskórych i ludzi pierwotnych wogóle. Ale zastosowanie ty ch zasad do szcze­

gółów życia je s t często opłakanie błędne. W e ź m y jako p rz y ­ kład dzikich z Ameryki, któ rzy zabijają swoich starych rodzi­

ców. Tak, zabójstwo, ale te dobre dzieci czynią tak, m nie m a ­ jąc, że dobrze czynią swoim rodzicom. Albowiem uwalniają ich od oiężarów tego życia, a w prow adzają w inne życie, gdzie im będzie lepiej; z drugiej zaś strony ulegają konieczności społecznej, gdyż nie są w możności prow adzenia ze sobą ty c h starców w nieprzerw anych w ędrów k ach swego pasterskiego żywota. W Afryce znów wiele plemion u p raw ia dzieciobój­

stwo, ale chodzi tu o te dzieci „źle” urodzone, które według ich m niem ania swojem życiem m usiałyby sprowadzić nieład w życiu rodzinnem, w życiu wsi i plemienia. T rzeb a je więc usunąć, j a k się usuwa w naszych cywilizowanych społeczeń­

stw ach jednostki, uznane za szkodliwe.

Zatem filozofowie, którzy j a k K a n t, Condorcet, Buckie i in.

dowodzili, że moralność je s t wszędzie identyczna, mieli słuszność, jak o tem świadczy uważne i porównawcze studyum ludów p ie r­

wotnych. Ale i Pascal nie mylił się, w ypow iadając znany

afo-B e l i g i a L u d ó w P i e r w o t n y c h . 1 0

ryzra: „Coś j e s t p ra w d ą z tej strony Pireneów, a błędem z t a m ­ t e j ”. P a sc al mówił o zastosow aniach moralności. O nich, ale o nich tylko, m ożna powiedzieć, że są „lokalne i czasow e”.