Wiara: św iat niewidzialny, dusza, many, duchy, Bóg
II. Przedmiot Kultu religijnego
W hołdzie k u ltu rozróżniamy: przedm iot, do którego się on odnosi, ministrów, którzy go spraw ują, i oznaki zew nętrz
ne, k tó re mu towarzyszą.
Nie może tu, g d y chodzi o kult, być m ow y o magii; t a bowiem j a k o p lag ia t religii p osiada również swój k u lt z prze d
m iotem określonym, swe p r a k ty k i tajem ne, swe gusła, swą, organizaoyę. Chcieć je d n a k łączyć i tra k to w a ć te dw a k u lty pod j e d n ą nazwą, znaczyłoby to mieszać dwie rzeczy sobie przeciwne. Z drugiej atoli strony należy w yznać (o czem już zresztą wspominaliśmy), iż w tym stanie zamieszania, w j a kim się znajdują spraw y religijne w k raju murzyńskim, często trudno j e s t ściśle oznaczyć linię d em a rk ac y jn ą pomiędzy kul
tem religijnym a k u lte m magijnym; spróbujm y je d n a k to uczynić.
II. Przedmiot Kultu religijnego.
P rz e d m io t k u ltu religijnego u Negrillów i B a n tu j e s t wi
docznie te n sam co i ich wierzeń: n a tu ra , o ile j e s t rządzona przez władcę tajemniczego i najw yższego, m any zmarłych*
duchy opiekuńcze, Bóg. Należy n a m przeto powrócić do nie
k tó ry c h k w estyj już om aw ianych i wyłożyć je z pew nem p o wtórzeniem .
* * *
P . A. Reville określił n atu ryzm czarnych Afryki j a k o
„religię, o ile t a m a za bezpośredni przedm iot zjawiska, ciała lub siły n a tu r y uw ażane za ożywione i św ia d o m e ” *).
I zdaje się on u p a try w a ć ten n a tu ry z m w szczególnej czci, j a k ą m ają w pew nych k raja ch dla księżyca, w rodzaju k u ltu oddaw anego krowie, k tó ry właściwie się odnosi do k ultu księżyca z powodu w z ra sta n ia tegoż, jego p rzy b y w a n ia p rzy pom inającego parę rogów, czyli z pary rogów p rzyp om inają
cych księżyc, dalej w czci morza u brzegów Gwinei i w uoso
bieniu ziemi ja k o małżonki nieba. P o d a je on również jeziora, rzeki i ich źródła (jako przedm ioty adoracyi Negrów), drzewa, zwłaszcza wysokie i rozrosłe, n iek tó re zw ierzęta, zwłaszcza inteligentniejsze, silniejsze, więcej tajem n icze i w końcu w ielką liczbę przedmiotów, k tó re uderzają w yobraźnię N egrów, a k tó re oni ożywiają ja k o ich p rzedm ioty adoracyi 2). Ksiądz A. Bros mówi również, że u ludów niecyw ilizowanych słońce, księżyc, kamienie, drzewa, zw ierzęta m ają sw ą historyę; rodzą się, żyją, zaw ierają związki małżeńskie, um ierają, m a ją swe p rzy gody, gniew ają się i uspokajają. Nic dla nich ludzkiego nie j e s t obcem 3).
Zaznaczyliśmy już, że to pojęcie u dzikiego zdaje się nam szczególnie w y eg zagero w ane i ja k o czysto k o nw e nc yona lne . Dziki, podobnie j a k cywilizowany, mówi, imaginuje, zmyśla, poetyzuje, a ohoć nigdy nie uczęszczał n a kursa wymowy, czyni wiele figur retorycznych, przenośni, hyperbol, prozopo- pej. P o siada on swoje opowiadania, baśnie, których, podobnie j a k i my, lubi słuchać i opowiadać, ale k tó ry m nie więcej wierzy od nas; m a on swe baśnie, w któ rych, podobnie j a k Ezop, Fedre, F o n ta in e , w y p ro w ad za n a scenę zwierzęta, ro śliny, ale j e s t to u niego j a k i u ty c h „sposób m ów ienia”; m a on i swoje legendy, w k tó ry c h widzi się słońce poślubiające księżyc i dające dzień swym dzieciom, k tó rem i są gwiazdy, ale przekroczylibyśm y dozwolone granice p rostoty, g dy byśm y przypuścili, iż j e s t on t a k dalece naiw n y m , iżby miał w ierzyć w rzeczywistość podobnego związku.
Dziki! Pierw otny! Ależ to praw ie to samo, co ty i ja!
J) A. Reville, Les Religions des peuples non civilises, I, str. 67.
2) Tamże.
3) Ks. A. Bros, dz. cyt., str. 64, 65.
J e s t to człowiek, człowiek często inteligentny, sądzić zatem 0 nim jed y n ie z urojeń fantastycznych, g d y go się n a w e t nie widziało, to sądzić go za surowo i zbyt ujemnie.
J e śli więc m ówią n am o filolatryi, litolatryi, hydrolatryi, pirolatryi, geolatryi, astrolatryi, zoolatryi, porozumieć się nam co do tego należy. W istocie bowiem m urzyni nie czczą ani gwiazd, ani zwierząt, ani roślin, ani wód, ani kamieni. I j a k nieraz to już zaznaczyliśmy, od g ry w a t u nie m ałą rolę pomieszanie pojęć 1 pogarda, co łatw o m ogą stwierdzić podróżnicy i rezydenci europejscy. W samej rzeczy, jeśli m urzyn skład a cześć drze
wu, lub kamieniowi, cześć ta i hołd odnosi się nie do drzewa, lub kamienia, ale do drzew a lub kamienia, o ile te zostają pod w p ływ em jak ie g o ś czy nnik a ze św iata niewidzialnego. I tak we w szystkich wsiach środkow ego Gabonu, L oango i Kongo m ożna s p o tk a ć n a środku placu mały krzak, u podnóża k t ó rego by w a ją sk ładane ofiary i odbyw ają się uczty. Podróżnik, k tó ry czytał a utorów tra k tu ją c y c h ex professo o danej materyi, przechodząc tę d y zano tu je w swym karneciku: „D endrolatrya j e s t religią m urzynów danej w si”. Lub: „Naturyzm (zob. u A.
R eville’a)”. Tylko, gdyby tu ry s ta był świadkiem zakładania danej wsi, ujrzałby przyw ódcę lub czarnoksiężnika z a sa d z a ją cego ów krzew i biorącego ty m sposobem w posiadanie dane miejsce, ujrzałby składającego ofiarę i zraszającego krwią ofiarną korzenie, a zwłaszcza mieszającego z ziemią, k tó rą roślina m a się żywić, popioły pochodzące z kości przodków.
Oto dlaczego krzew ów j e s t święty, oto racya, dla której skła
dają m u cześć i dla której ci ludzie sądzeni powierzchownie są uw ażani za „ d e n d o la tró w ”.
Je śli znowu w wielu okolicach, w pobliżu źródła, na w y sepce, n a skale, przylądku, w pieczarze, n a szczycie góry, zauw aży się pewien kult, m ożna być pew nym , że tam stało się coś takiego, o ozem w chwili obecnej pam ięć została za
tracona, ale co uderzyło pam ięć ojców i um otyw owało ich kult, a przynajmniej, co się również przytrafia często, że te miejsca św ięte były oznaczone jako tak ie przez „jasnowi
dząceg o ” („ v o y a n t”). Tam , być może, upadł człowiek i szczątki jego ta m spoczywają, tam zjawisko n ad zw yczajne miało miej
sce, lub u jaw niła się obecność i działanie ducha. Oto dlaczego miejsce to j e s t „ św ięte”.
W wielu k rajach u k a z u ją gaje, do k tó ry c h przystęp j e s t wzbroniony, a to z powodu, iż tara znajd u je się cm entarz, lub miejsce zebrania, zastrzeżone członkom tajneg o stow arzysze
nia, albo też świątynia, wzniesiona n a cześć jak ie g o ś ducha opiekuńczego, i t. p.
U W a niików h y e n a j e s t zwierzęciem szanow anem i „świę
t e m ”, a to dlatego, iż W aniik o w ie p ozostaw iają swych z m a r
łych n a powierzchni ziemi i tru p y są po żerane przez hyeny, k tó re tym sposobem w cielają w siebie duchy przodków.
Mówiliśmy już o owem jeziorze w g ó rach Bura, w kraju Taita, k tó re dzięki pustkow iu, ciszy, wodom i tajem niczem u w yglądowi wzbudza samo przez się p ew nego rodzaju obawę religijną. Ludność miejscowa m niem a, iż dusze przodków i r o dziców obierają sobie siedzibę nad brzeg am i tego jeziora, i u rz ą dza odpowiednie szałasy, w k tó ry c h s k ła d a ofiary. Stąd jezioro to j e s t „ św iętem ” i świętem i są te niezliczone s ta d a k a c ze k i istot żyjących, k tó re ono żywi.
Z tego atoli nie wypływa, by m urzy n i nie uznaw ali wielu rzeczy za „ św ięte”, wielu roślin, drzew, zw ie rz ą t za „ św ięte ”, ale święty ten c h a ra k te r pochodzi bądź stąd, iż wiele tych przedmiotów u w ażają za totem y, bądź, że n a d a ją im szczególne znaczenie symboliczne, bądź dlatego, iż t a b u je uświęca.
Innem i słowy, w kulcie sk ład any m naturze, j e s t zawsze r a c y a poza naturą.
* H: *
Jeśli m urzyni a frykańscy nie są n a tu ry s ta m i w zwykłem pojęciu tego wyrazu, czy są przynajmniej animistami? „ P rz y pominamy, mówi dalej A. Reville, iż w naszem rozumieniu nie może być m ow y o animizmie, dopóki czczone duchy *) nie będą p ojęte niezależnie od p rzedm iotów n a tu ra ln y c h ja k o ży
jące bez koniecznej łączni z nimi..., b łąk a jąc e się po różnych miejscach, zw ykle niewidzialne, p rzy b ierające n a się powłokę cielesną, ale zawsze zdolne do jej p o rz u c e n ia ” 2).
') Zaznaczyliśmy już wielokrotnie na ile ten wyraz „czczony" (adorćj jest niewłaściwym.
s) A. Reville, dz. przyt., str. 67.
Murzyni są anim istami, ale do p ew n e g o ty lk o stopnia s tą d należy nam tu znowu uczynić rozróżnienie. Co innego w samej rzeczy j e s t k u l t o d d aw an y duszom przodków, a co innego przyp isy w any duchom. A ileż to j e s t rodzajów dusz i rodzajów duchów!
P e w n e m n a to m ia s t j e s t to, iż m urzyn wierzy m ocno w pozagrobow e i bezcielesne istnienie dusz, w ich działalność, wpływ, p o tęg ę i zdolność opan o w an ia tego lub innego ciała lub przedm iotu m ate ry a ln eg o , w m ożność naszą utrz y m y w a n ia z niemi stosunków , w zyw ania ich lub oddalania, zaintereso- w y w a n ia ich naszem i spraw am i, zlecania im w y k o n y w a n ia
naszej zemsty.
P o z a n a tu r ą lu d zk ą są również duchy, duchy dobre i złe.
D u chy opiekuńcze m ają praw o do należnego im z naszej strony k u ltu i m yśm y go winni im zapewnić. Z drugiej strony w in
niśm y się mieć n a baczności ze strony duchów złych, c z y h a ją c y c h n a nas, lub dusz w olnych od ciał, chcących nam szko
dzić. Są np. opętania, od k tó ry c h należy się uwolnić.
Ale s z tu k a pozysk ania w pły w u nad duszami i duchami, zjednania ich sobie u m ow ą dla celów uk ry ty c h , znaglenia ich do odpowiedzi na zawołanie, nie je s t już ani kultem , ani reli- gią, lecz magią.
* * *
T e n animizm w zn aczeniu szerszem, k tó ry m am y zam iar wyłożyć, m atery alizu je się i p rzeradza często w kult, k tó ry od czasu p re z y d e n ta de Brosse n azw ano fetyszyzmem.
A co to j e s t fetysz? „Fetysz, zdaniem A. R eville’a, j e s t to przedm iot pospolity, bez żadnej w artości w sobie, ale który m urzyn strzeże, czci, szanuje, gdyż wierzy, iż jest on siedzibą ducha. Nie należy też z a p y ty w a ć negra, czem może być fetysz w je g o oczach, ale raczej należy pytać, czem on może nie być.
K am ień, korzeń, naczynie, pióro, drewno, ślimak, m a te ry a upstrzona, ząb zwierzęcia, skóra węża, pudełko, stara, zardze
wiała szabla, wszystko jed n e m słowem w świecie może być fetyszem dla ty c h ludzi. W liczbie tej niekiedy znajdują się w yroby przem ysłu euro p ejsk ieg o ” *).
Ale to imię fetysza stosuje się przedew szystkiem do w y obrażeń mniej lub więcej grubych, ordynarnych, zwykle z d rze
wa, rzadziej z ziemi, kam ienia, kości słoniowej, bardzo rzadko z m etalu, co spotkać zwłaszcza m o żn a w okolicach Afryki Z a chodniej — a fetysze te są pośw ięcone różnym duchom opie
kuńczym. Nie są też bynajmniej w myśli krajo w ców p o r tr e ta mi, co dałoby właściwy obraz bałw ochw alczy, ale figurami symbolicznemi, powołującemi dane duchy do w ykonyw ania, pod swą osłoną określonego wpływu.
Od ty c h s ta tu e te k fetyszów należy oddzielić obrazy, k tó re u wielu plem ion odnoszą się do czci przodków . W izerunki te zawierają relikwie zmarłych, czaszki, kości, włosy, paznokcie i inne szczątki ludzkie; stąd też pochodzi cała ich w artość.
Trzecia g ru p a fetyszów, k tó ry c h nie należy również m ie
szać z innymi, obejmuje te, k tó re się odnoszą do czynności magii czarnej, k tó re pow odują choroby, śmierć, zem stę i do tej właśnie g rupy należą fetysze ponabijane gwoźdźmi i zna jd u ją c e się w L oango i Kongo; pom ów im y jeszcze o nich później.
T a k więc trzy są k a te g o ry e fetyszów: fetysze rodzinne, posiadające sw ą moc w relikw iach p rzo d kó w i przeznaczone do opiekow ania się rodziną, wsią lub plemieniem; fetysze du
chów opiekuńczych, wcielające w siebie duchy, k tó ry c h dzia
łalność je s t wysoce obronną, opiekuńczą, i w końcu fetysze duchów złych, szkodliwych, czyli fetysze mściwe.
N aturalnie, że posążki te, figury czy przedm ioty w yw ie
rają działalność o ty le tylko, o ile zam ieszkuje je duch; „bez
d uszne” są tylko zwykłym i przedm iotam i i narów ni z innymi m ogą być sprzedane, podarow ane, lub porzucone. J e s t to los wszystkich fetyszów, k tó re figurują w naszej kolekcyi. Dziś n a w e t n a w ybrzeżu Afryki zn ajdują się speoyalni fabrykatorzy fetyszów, które sprzedają Europejczykom .
F e ty sz tem się różni od a m u le tu i talizm anu, iż będąc zam ieszkałym przez ducha, jest św iadom ym i czerpie siłę z samego siebie.
Am ulet czyli grigri *) j e s t zw ykle małym przedmiotem,.
') Amulet, z łacińskiego amuletum, od amoliri, usunąć, i być może-, z arabskiego, hamala, nosić. Słowo g r ig r i je st zapożyczone z języków miej
scowych Afryki Zachodniej.
k tó ry się nosi n a sobie, a k tó ry przez inoc u k ry tą , tajemniczą, w e w n ę trz n ą i nieświadomą, m a ustrzedz danego osobnika od nieszczęśd, chorób, w yp a d k ó w nieszczęśliwych, uroków, lub zapew nić szczęście w podróży, n a wojnie, n a polowaniu, rybo
łówstwie, w małżeństwie, etc. *).
Talizm an 2) j e s t znowu przedm iotem z nakreślonym i zna
kam i kab alisty czn ym i i b y w a przeznaczony do w ykonania cz y n n o śc i określonej, do w yw arcia w pływ u na rzeczy i w y p adk i w celu zm iany ich n a tu ry lub biegu. Nie nosi go się zawsze, j a k am uletu, lecz umieszcza nade drzwiami, w do
m ach, n a polach, u wejścia do wsi, n a drogach, etc.
* * *
N a fetyszyzm, k tó ry powszechnie uw ażają ja k o religię m urzynów, składa się całość tych różnorodnych figur, sił, które im przypisują i p r a k ty k do nich przyw iązanych. To je d n a k z b y t pośpieszne uogólnienie, pozwalające uw ażać fetyszyzm j a k o religię, jest, naszem zdaniem, przedwczesne, i nie odpo
w iadające całkowicie rzeczywistości, J e s t u m urzynów iety- szyzm, ale j e s t i co innego. Fe ty sz y z m bynajmniej nie s ta now i całego ich kultu, a tem bardziej całkowitej ich religii.
* * *
W k a ż d y m razie, u ludów afrykańskich, zamieszkujących strefy podzw rotnikow e, istnieją różnice bardzo znamienne, o k tó ry c h dobrze tu będzie wspomnieć.
’) Mówiąc o tym przedmiocie, p. A. Rćville korzysta naturalnie z okazyi, by pisać: „Poświęcony medalik, który jest uważany jako mocen usunąć nie
szczęśliwe wypadki, choroby, śmierć, winien być zaliczony do rodzaju amule
tów". Op. cit., I, p. 80. Urzędowy atoli spccyalista, jakim jest p. Reville, wi- nienby jednak wiedzieć o tem, iż Kościół katolicki nie przypisuje nigdy meda
likowi jako takiemu żadnej siły; błogosławiąc zaś te małe przedmioty, ma on poprostu na celu oddania na usługi swym dzieciom skuteczność w łasnych ich modlitw, przypomnieć przez te symbole ideę Boga i Świętych i natchnąć tych, co je noszą z pobożnością uczuciami zdolnemi sprowadzić na nich łaski Boże.
-Medalik oznacza tylko pamiątkę i symbol podnoszący ducha ludzkiego ku Bogu.
Z arabskiego łelsam, figura magiczna; po grecku Ts).esp.a.