• Nie Znaleziono Wyników

Religia ludów pierwotnych = (La religion des primitifs)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Religia ludów pierwotnych = (La religion des primitifs)"

Copied!
382
0
0

Pełen tekst

(1)

KS. B IS K U P A. L E R O Y

R ELIG JA

LUDÓW PIERW OTNYCH

(2)
(3)

RELIGIA LUDÓW PIERWOTNYCH.

(4)
(5)

B I B L I O T E K A D Z I E Ł C H R Z E Ś C I J A Ń S K I C H

Ks. BISKUP

B .

LE ROY

bhiiii i i i n iiiiiik i

(L a Religion des P r im it if s )

P r z e ł o ż y l i z f r a n c u s k i e g o

Ks. Dr. W. Kott i Ks. Dr. A. Szymański

F)zie/o uwieńczone przez jftkademię frapcuską

W A R SZ A W A

Nakład Biblioteki Dzieł Chrześcijańskich

(6)

Druk .Drukarni Polskiej', Warszawa, Jasna 18-20.

(7)

Z przedmowy autora do pierwszego wydania.

Mój zaw ód m isyonarski, p rzerw an y k ró tk im p ob ytem w E uropie i w Indyaoh, zacząłem w 1877 r. na w schodnim brzegu Afryki. P rzyniosłem tam ze sobą w szy stk ie kursu jące w tedy o czarnych plem ionach poglądy, jak o że plem iona te są ludam i, czczącym i fetyszów , że nie znają religii ani m oral­

ności, że nie m ają rodziny, że głupio czczą zw ierzęta, drzew a, kam ienie.

Był to czas, kiedy przez bram ę Z anzibaru otw ierał się

„tajem niczy k o n ty n e n t”, dzięki tym pierw szym podróżnikom z „A ssociation in te rn atio n a le africain e”, tym b o h atersk im pio- nerom misyj katolick ich i p ro testan ck ich , ja k : L ivingston e, S a ­ m uel B aker, S peke i G rant, Cam eron, Stanley, E m in -P ach a, W ik to r Giraud. W szyscy oni w yruszali z B agam oyo lub tam m ieszkali. T am też p rzybyw ały z głębokiego w n ętrza k a ra ­ wany, k tó re codzień po okresie deszczów przynosiły na brzeg k o n tyn entu kość słoniow ą, kopal, skóry, niew olników , tak , zw łaszcza niew olników , d o starczając do uw ażnej obserw acyi najróżnorodniejsze ty p y tego dziw nego św iata. W te n sposób na tein w ybrzeżu m orskiem , w tedy ta k jeszcze m ało pozna- nem przez białego człow ieka, m ożna było w idzieć w ciągu jednego roku przedstaw icieli w szystkich plem ion b an tu , od B a-gandy z W ik to ry a-N y an zy aż do W a-y ao z N yassy, do Ma- nyw em a z W yższego Kongo i w reszcie do oddalonych m iesz­

kańców K atangi. Bagam oyo było w ted y niezrów naną stacy ą obserw acyjną.

(8)

N adto, aż do 1893 r. urzędy, któ re mi były powierzone, zm uszały m nie do licznych podróży i m niejszych lub dłuż­

szych postojów . P odróżow ałem w ted y od kraju Som ali do Mo­

zam biku, od nurtów T any do w spaniałej ściany K ilim a Ndżaro, od w ysp zanzibarskich, od P em b a, M om bassa do szerokich stepów i ta k bardzo ciekaw ych gór T aita, P aró, Nguru, U -sam bara, U -ruguru.

W r. 1893 w ypadło mi pójśd na przeciw ną stronę, do G a ­ bonu. T am w cieniu w ielkich lasów zw rotnikow ych, n a b rz e ­ g ach rzek i jezior, albo w obw odach płaszczyzn zasłonecżnio- nych żyją inne plem iona czarne, pod pew nym i w zględam i też sam e, ale je d n a k ja k różne z w yglądu, ze zw yczajów , z języ­

ka, ta k ciekaw e jako przedm iot obserw acyi.

W ty m św iecie, k tó ry mi się objaw iał i k tó ry dla w ielu sw oich cech m ożna uw ażad za pierw otny, w szystko służyło mi za p rzed m iot obserw acyi i badania. Mogę powiedzied, że przez całe dw adzieścia lat, k tó re tam spędziłem , nie było ani je d ­ nego tak ie g o dnia, k tó ry b y mi nie przyniósł jakiego składnika now ego poznania, prostująceg o mój pogląd, objaśniającego w ątpliw ośd, zm ieniającego przypuszczenie, d ostarczającego w y­

jaśn ien ia, spraw d zającego fak t, objaw iającego ślad jak i, u s u ­ w ającego błąd, doprow adzającego do odkrycia.

Ileż to razy te spostrzeżenia, zdobyte i spraw dzone na m iejscu, p ozostaw ały w niezgodzie z uogólnieniam i znanych autorów , cy tow any ch ja k proroków , k tó ry m się sprzeciw id nie m ożna, a k tó rzy zb y t często w ydobyw ali niedojrzałe św ia­

d ectw a n a sw ą korzyśd, albow iem m ieli swoje, z góry po ­ w zięte, teorye. Ileż to razy żałow ałem , że nie m am żadnej książki, k tó rąb y m się m ógł kierowad! I później ileż rów nie razy prag nąłem napisad to studyum o religii ludzi p ierw o ­ tnych, aby przynajm niej w spom ódz naszych m isyonarzy, ośw ie­

cić ich w p rac y apostolsk iej, uchronić od złośliw ych niep o ro ­ zum ień i w te n sposób w spółdziałać z ich w spaniałem za­

daniem .

E lem en tarn y m bow iem obow iązkiem dla człow ieka, który chce bliźnich sw oich przyw ieść do swojej w iary, je s t znajo­

m ość tego, w co oni w ierzą. Ale, być może, że tam znajdzie się g ru n t w spólny, na k tó rym b y się m ożna spotkać; być może, że w ystarczy łob y raczej po p ro stu w yjaśnić, aby dojść do po­

(9)

rozum ienia, aniżeli wchodzić w d yskusye bez końca, k tó re zawsze cokolw iek rozdrażniają.

A le to nie w szystko. B adanie w ierzeń, ja k ie posiadają te ludy pierw otne, je s t samo przez się nadzw yczaj ciekaw e. A jest tak ie m nie tylko dlatego, że m oże d o starczy ć przeobfitego p o ­ k a rm u dla ciekaw ości tych, k tó rzy lub ią rzeczy egzotyczne, nie tylko dlatego, że jest jednym z koniecznych składników etnografii, historyi, filozofii, nie ty lk o d latego w reszcie, że je s t nowem i pociągającem stu d yu m głębi duszy ludzkiej, ale prze- dew szystkiem dlatego, że d o starcza przedziw nych m iejsc p o ­ rów naw czych z najw yższem i religiam i. P rz eto pow iedzieć m o­

żna, że teolog nie znający tego studyum , nie zna pewnej części teologii.

J a k ie są podobieństw a, ja k je w ytłum aczyć, czego one dowodzą?

U czeni chrześcijańscy jak g d y b y nie zajm ow ali się tem i spraw am i, gdy tym czasem inni, k tó rz y zabrali się do nich, w krótce w yciągnęli w nioski n a sw ą korzyść. Oni to pod w pły ­ wem pierw szego entuzy azm u objaw ili nam , że są szczęśliwsi, kom petentniejsi, bieglejsi, a m ogliby dorzucić—i bardziej s z la ­ ch etn i—niż W o lter i E noyklopedyści X V III w., poniew aż z n a ­ leźli klucz „zjaw iska relig ijn eg o ” i teg o w szystkiego, co z niem

związane. J u ż oddaw na nau czają w naszy ch stolicach z k a ­ te d r uniw ersy teckich ew angelii teg o now ego objaw ienia. Z a ­ żądano n a w e t ro zszerzenia teg o nauczania. W ko ńcu bodaj nadszedł m om ent odpow iedni, aby to nauczanie zaw rzeć w k a ­ techizm ie, wcielić do pro g ram u szkół elem entarnyoh, w poić w dusze dzieci, ab y w te n sposób niejako z urzędu zm ienić religie, zw łaszcza religie pozytyw ne, przez areligię lub religię, t. j. przez dążenie do ideału i niew y czerp anej doskonałości człow ieka, niezależnie od wszelkiej p o d staw y i sankcy i n a d ­ przyrodzonej.

Jen o , że III K ongres m iędzynarodow y h isto ryi religii, k tóry skończył się w O ksfordzie w ty m czasie, gdy druk tej książki był n a ukończeniu (w rzesień 1908), w ykazuje, iż daleko jeszcze do zgody n a tem polu. I to ta k dalece, że złośliwi k rytycy, zdający spraw ę z obrad owego k o n gresu, nazw ali go now ą W ieżą Babel.

M niejsza o to. Dość, że je s t dla nas rzeczą ko nieczną

(10)

sk o n tro lo w ać w szystkie te tw ierd zen ia i spraw dzić solidność ty ch w ielkich nadziei.

R e k to r In sty tu tu katolickiego w P ary żu, M gr. B audrillart, zachęcony przez P iu sa X , w spom agany przez d o b rą wolę ja k i intelig en cy ę wielu, nab rał przekonania, że n a u k a k a to lic k a m a swój głos w ty ch spraw ach . Aby przeto odpow iedzieć n o ­ wej potrzebie, u tw o rzył no w ą k atedrę, k ated rę h isto ry i religii.

Poniższe m oje ro ztrzą sa n ia były początkiem ty ch now y ch w ykładów , od 21 g ru d n ia 1907 r. do 22 lutego 1908 r....

Paryż, 29 października 1908 r.

Z przedmowy autora do drugiego wydania.

Sierpień, 1910 r.

Szybkość, z ja k ą zostało w yczerpane pierwsze w ydanie tej książki, konieczność n aty ch m iastow eg o drugiego w ydania i w ielorakość m oich zw ykłych obow iązków nie pozwoliły mi p rzedstaw ić now ej publiczności tej książki w takiej formie ostateczn ej, ja k tego pragnąłem ...

...N iektóre k ry ty k i—nie w szystkie one pochodziły od prze­

ciw ników —zarzucały mi, że byłem opano w any przez w yzna­

niow e i apo lo gety czn e dążności.

P e w n ą jest rzeczą, że, pisząc h isto ry ę religii, trudno je s t nie m ieć religijnych upodobań. Być m oże byłoby sztuką, aby ich w cale nie ujaw nić. A le ta sztu k a b y łab y tylko fikoyą. Czyż o stateczn ie nie je s t więcej w a rta szczerość?

Z re sz tą porozum iejm y się. Praw dziw e uprzedzenie, które mię stale zaprzątało, było to, abym , jako wedle sum ienia lo ­ jaln y obserw ator, w yłożył to, co uważałem za w yraz rz e ­ czyw istości.

O tóż idąc naprzód, ukazując fakty, k tó re widziałem i p rz e ­ żyłem , a k tó re zresztą do tąd nie zostały zachw iane, sp o ty k a ­ łem praw ie n a k ażdym kroku tyle błędnych tw ierdzeń, o pusz­

czeń istotnych , przesądów , pom ieszania pojęć, pogardy i na-

(11)

dew szystko—co jest dziwne zw łaszcza ze stro n y tych, co nam zarzucają dogm atyzm —tyle objaw ów n ieprzejednanego dogm a­

ty zmu, który kieruje w szelkiem dośw iadczeniem i w y ciąg a­

niem wniosków, że czułem się w obow iązku w skazania ich.

Zdaje mi się jed n ak , że nigdy nie dałem się uw ieść ani nie­

sprawiedliwości, -ani podrażnieniu, ani n aw et brakow i grzecz­

ności.

O statecznie, ta k się stało, że fakty, lojalnie obserw ow a­

ne, nie tylko nie zaprzeczyły zasadniczych podstaw religii chrześcijańskiej — ja k to przedw cześnie głosili nam fałszyw i prorocy, chociaż w iększość ich pochodzi z plem ienia żydow ­ skiego — ale przeciw nie doskonale zgodziły się z tem i p o d sta ­ wami i posłużyły do ich wzm ocnienia.

Nowy i dziw ny p rzykład m achiny w ojennej, zbudow anej w celu podkopania p od staw w iecznej religii, a je d n a k zw raca­

jącej się przeciw jej w łasnym tw órcom .

UWAGA. Przekład przedmów, rozdziałów—pierwszego, drugiego, trzeciego, piątego i ósmego oraz spisy rzeczy uskutecznił ks. A. Szymań­

ski; przekład zaś rozdziału czwartego, szóstego, siódmego i Konkluzyi—

ks. W. Kott.

(12)
(13)

R O ZD Z IA Ł P IE R W S Z Y .

Nauka Historyi Religii w zastosowaniu

do ludów pierwotnych.

Albo zagad nien ie relig ijn e nie m a w artości żadnej, albo jest pierw sze z ty ch spraw , k tó rem i człow iek pow inien się n a tym św iecie zajm ow ad.

K w esty a relig ijn a je s t niczem , jeśli jej nie odpow iad a ża­

den przedm iot. A le w tak im razie, pocóż tera z i zaw sze i wszędzie te n w yp ływ dziw nych objaw ów i zjaw isk, k tó re, zdaw ałoby się, nie są potrzeb n e do rozw oju ani naszego życia fizycznego, ani um ysłow ego, ani n aw et, j a k zapew niają, m o­

ralnego? Pocóż te św iątynie, ju ż to skrom ne, ja k m aleńki

„dom ek-fetysz” w lasach afryk ań sk ich, ju ż to w spaniałe, jak te zbudow ane za staro ży tn ej cyw ilizacyi w dolinach E u fra tu i Nilu, w k raju K m er, w Ind y ach , w Chinach, w Ja p o n ii, w A m eryce i E uropie? P o có ż te cerem onie, m odlitw y, ofiary i kapłani? Pocóż ta n adzw y czajn a p ro d u k cy a p rac literack ich , napisów, rytuałów , hym nów , poezyi, a przed ew szystkiem pocóż w chwili obecnej, w k tó re j, ja k m ów ią, w szelka relig ia zanik a, tyle książek, czasopism , m em oryałów , artyk u łów , ko nferencyi i dysput? Pocóż ta w iara, często uśw ięco n a m ęczeństw em a dośd silna, by oprzed się w szelkim prześladow aniom , w szelakim tru d ­ nościom, w szelkiej zaw iści i nienaw iściom , w szelkiem u p ra w o ­ daw stw u i niespraw iedliw ościom ?

H e lig ia L u d ó w P ie r w o tn y c h . 1

(14)

D laczegóż religia jest wszędzie, u w szy stk ich ludów i po w sze czasy?

Rzecz dziw nal Idea, k tó ra m a niczem u nie odpow iadać a jest po w szechna i w szystko przeżyw a! W ielu w ysila się, by j ą z życia usunąć, ale im w ięcej p rac u ją n a d je j zniszczeniem , tern w ięcej u k azu je się je j żyw otność. Ona, ja k b y nieznisz­

czalne o p ętan ie, n a rz u c a się um ysłow i ludzkiem u z ta k ą siłą, że jej p ok on ać nie m ożna ta k sam o, ja k o i głosu sum ienia.

K to w y jaśn i tę tajem nicę?

I. Nauka Hisłoryi Religii.

Poprzednicy, założyciele.

Być może, pow iedziano sobie, że, jeśli się zbada k ażdą zosobna z różnych form religijnych, do k tó ry c h się przyw iązy ­ w ali ludzie w teraźn iejszo ści i przeszłości, jeśli się pozna ich w zajem ne zw iązki, jeśli się w y k ry je racy ę ich b y tu a głów nie je śli się u d a zb ad ać ich pow staw an ie, to zapew ne dojdzie się, w łaśnie przez to b ad an ie i k ry ty k ę m etod y czn ą w ierzeń, do now ego o św ietlenia tego w ielkiego zagad nienia religijnego, k tó re ciąży n ad św iatem .

To przedsięw zięcie, o k tó reg o doniosłości nikt, w róg czy przyjaciel, nie w ątp i, stan o w i p rzedm io t H isto ryi Religii, tej now ej nauki, k tó ra coraz w ięcej oddziela się od etnologii i k tó ­ rej szczegółow ym celem je s t sp raw dzić i w yjaśnić fa k t p o ­ w szechny, sta ro ż y tn y ja k człow iek i b ęd ący w łaściw ością ludz­

kiej n a tu ry , fak t, k tó ry m im o przep ow ied n ie kilk u n iew y raź­

nych p ro ro k ó w p raw dopodobnie nie zaginie, aż z człow ie­

kiem .

Nie m ożna bynajm niej pow iedzieć, by w daw nych w ie­

k ach znaczenie k w esty j religijnych, ciekaw ość, ja k ą obudzają, by różnorodność w ierzeń i kultów , n a w e t zagadnienie p o czątk u religii, nie w yw ołało licznych, niek ied y zn akom itych studyów . A le te prace, ściśle m ów iąc, nie obejm ow ały histo ryi religii całej ludzkości w raz z n au k am i i w nioskam i, k tó re m ożna i k tó re się p rag n ie w yciągnąć obecnie.

(15)

J u ż w X III w. R oger B acon w „O pus M ajus” (1266), w X V I M ikołaj z Cuzy, potem z 17 i 18 D aniel H u e t ‘), biskup w A vranches, dr. J a n Spencer z C am bridge, p astorzy p ro te ­ stan ccy Sam uel B o c h a r t2) i P io tr J u r i e u 3) pragnęli dad sy n ­ tezę wiadomości religijnych sw ego czasu. P ó źn iej dla osobli­

wości tem a tu B ernard P ic a rt w opracow aniu J . F . B ern ard a i B ruzena de la M artiniere, a przy pom ocy A n to niego B aniera, w ydał w siedm iu tom ach, ozdobionych w spaniałym i sztycham i, Córdmonies et Coutumes religieuses de tous les peuples da monde4).

Później jeszoze duch czasu w płynął n a treśd dzieł „filozoficz­

n y c h ”, dziś ju ż dobrze przestarzałych , dzieł F o n te n e lli’ego 5), B ayle’a 6), de V ic o n a 7), W o lte ra 8), J . J . R u ssa 9), p rez y d e n ta de B ro s s e s a 10), C ourt de G e b e lin a 11), D upuisa **), L e s s in g a 13), K a n t a 14), H e r d e r a 13), C re u z e ra I6), B. C o n s ta n ta 17), H e g la 18) i A. C om te’a w końcu. T en w Cours de Philosophie posilwe (1830—1842) podał założenia, n a k tó ry c h się dzisiaj jeszcze wielu opiera. Cyw ilizacya bow iem i z nią R eligia w yszła (jego zdaniem) z najniższych początków ; jej różne sto p n ie odnaleźd obecnie m ożna w śród ró żn y ch ludów ziem i, przeto k to chce ułożyd stopniow anie, pow inien badad te w szystkie ludy.

Lecz w k rótce w yniki i postępy lingw istyki, filologii, e tn o ­

*) D. Huet, Demonstratio evangelica, 1679.

2) S. Bochart, Geographie sacree, 1646.

3) P. Jurieu, Histoire critiąue des dogmes i t. d., 1704.

<) Amsterdam, 1723— 1727.

5) B. de Fontenelle, Histoire des Oracles, 1687.

6) P. Bayle, Dictionaire historiąue et critiąue, 1695—1697.

7) J. B. Vico, Scienza nuova, 1725.

8) Voltaire, Dictionaire philosoph.-, E ssa i sur les moeurs et l'aspect des nations, 1756.

s) Rousseau, Entile, 1762.

l0) K. de Brosses, Dissertation su r le culte des dieux fłtich es, 1760.

" ) Court de Gebelin, Le Monde prim itif, 9 tomów, 1775—1784.

ia) Dupuis, Orięine des Cultes, 1795.

<3) Lessing, E rziehung des Menschengescklechts, 1780.

“ ) Kant, P ism a pomniejsze, dotyczące Filozofii historyi, 1784.

*’) Herder, Ideen zu r Philosophie der Geschichte der Menschheit, 1791.

•6) Creuzer, Symbolisme ou mythologie des peuples, 1825.

ir) B. Constant, De la Religion, 1824. Du Polythiism e, 1833.

,8) Hegel, W ykłady F ilozofii religii.

(16)

grafii; w ydobycie n a ja w sta ro ż y tn y c h cyw ilizacyi, nie ty lk o E g ip tu , A syryi, Chaldei, ale tak ż e P a lesty n y , Penicyi, Syryi, G recyi, K a rta g in y , Indyi, Cam bodży, Chin, A m eryki; rekon- s tru k c y e p rze d h iłto ry i, o p a rte n a zn alezisk ach w tej dziedzinie, k tó ra , zdaw ało się, n a zaw sze będzie d la nas za k ry ta; a je d n o ­ cześnie p o stęp u jące bad an ie całej ziemi i różnych narodów , k tó re ją zam ieszkują, w szystko to, w połączeniu z now ym i śro d ­ kam i, k tó re m am y dla p oznania i przech ow an ia niezliczonych dokum en tów — do ty c h środków p rzedew szystkiem fotografię trz e b a zaliczyd— pow inno było badaczom dostarczyd now ych d an ych religijnych, o ja k ic h daw niej n a w e t nie m arzono, i po- zwolid je u system atyzow ad w opracow aniach.

•1: *

D. C han tepie de la S aussaye przypisuje M aksow i M ulle­

row i z O sfo rdu „zaszczyt stw orzen ia gm ach u H istoryi R eligii” *).

Je g o zdaniem M uller pierw szy w yk azał doniosłośd now ej n a u ­ ki i potrafił połączyd u czonych ory en talistó w we w spólnem przedsięw zięciu, aby p rzekładam i u przy stęp nid czytającej p u ­ bliczności— Sacred Books o f the East. Z a jego przykładem póź­

niej poszły N iderlandy. M ianow icie profesor z Leyd, Tiele, ogłosił pierw szy pod ręcznik H istory i R e lig ii2). W N iderlandach też dużo m iejsca pośw ięcono ty m studyom w program ie u n i­

w ersy teckim (1876). Później dopiero utw orzono k a te d ry H isto ­ ryi religii w P ary żu , B rukselli i Rzym ie 3).

W N iem czech i zw łaszcza w A nglii n a u k a religii w y w o­

łała po M. M ullerze liczne i znak o m ite prace- Do nich trz e b a

<) Zaszczyt ten inni zakwestyonowali. (Por. L. H. Jordan, Comparative Religion, 1905). W rzeczy samej nowa nauka rosła od 1800 do 1850 r. pod wpływem wielu założycieli. Znamienitszych wymieniliśmy. Główniejsze dzieła Mullera (1823— 1900): Comparative M ythology; Ilibbert Lectures; Introduc- tion to Science o f R eligion/ N atural Religion i t. d.

J) C. P. Tiele, Geschiedenis van den godsdienst to t aan de heer- schappy der werelgodsdimsten, 1876. Przekł. franc. M. Vernesa, 1880.

3) P. D. Chantepie de la Saussaye, Manuel dH isioire des Religions (tłum franc. H. Huberta i J. Levv’ego, A. Colin, 19G4). Autor podaje o danej materyi obfitą bibliografię. Studyuje religie z wyłączeniem Chrystyanizmu.

(17)

dodać specyalne pism a, ja k : American a. Oriental Liłerary Re- cord, Journal o f the R . Asiatic Society, Encyclopedia Britannica, Hibbert Lectures, Gifford Lecłures, Man, Journal of the A frican Society i in.

F ra n c y a wiele uczyn iła dla antropologii, „historyi n a tu ­ ralnej człow ieka”, dla etnografii, t. j. „badań objaw ów m ate- ryalny ch działalności lu d zk ie j” *), i dla etnologii, „k tó ra, w edle Y erneau, b ada k ształto w an ie się i cechy fizyczne różnych ras lu d zkich ”. T e now e nauki, k tó re o bejm ują fizyologię, sooyolo- gię, ling w istyk ę i k tó ry c h z a k re s coraz się rozszerza, zajęły też dziedzinę psychologii, a przez to zetk n ę ły się z religią i etyką. Z tego pow odu „zjaw iskiem relig ijn em ” zajm ow ali się, niekiedy z dobrym sku tkiem , najczęściej z o p łak a n ą ignoran- cyą, etnografow ie, ja k : A. de Q u atrefag es s), Broca, T o p in a rd 3), L eto u rn eau , D eniker; lingw iści, ja k : E . L. B u rn o u f4), M. Breal, H ovelaoque; filozofowie i socyolodzy, ja k w zm iankow any A.

Com te, G u y a u 5), R. de la G ra s se rie 6), D urkheim , H. H u b e rt i M. Mauss; historycy, jak: A. M aury 7), G. B o issie r8), F u stel de C o u lan g es;9) o ryentaliści, ja k : J . D a rm e s te te r10), G. M aspe- r o ; ll) erudyoi, jak Salom on R ein ach 12), albo zw ykli sekciarze, jak A. Lef&vre ,3). N ie ste ty , ja w n e w yznaw stw o ateizm u i ma- teryalizm u przez n iek tó ry ch z pośród w ym ienionych pisarzy, podających się chętn ie za p rzedstaw icieli „szkoły franouskiej”,

') Określenie dr. Hamy’ego.

2) Ur. w Berthezene (Gard) 1810 r , um. 1892. Unitę de l'Espece hu- maine, 1861; Les Polynisiens, 1866; Histoire de FHomme, 1867; L'Espece humaine, 1877; Hom m es fo ssile s et hommes sauvages, 1884; Les Pygm źes, 1887; Introduction a FHistoire gćnćrale des races humaines, 1889.

3) L'H om m e dans la naturę.

4) La Science des Rehgions, 1872.

’) U irrćligion de Favenir, 1886.

6) Les rehgions comparóes au point de vue sociologiąue, 1899.

0 Histoire des religions de la Grice antigue, 1867—1859; Croyances e t legendes de l'antiquite, 1863.

■) La Religion romaine, 1874.

9) La Citć antiąue, 1804.

*°) Etudes iraniennes, 1883.

" ) Histoire ancienne des peuples de f Orient.

ll) Cultes, Mythes et Religions, 1906.

13) Religions et Mytkologies comparies\ La Religion.

(18)

zd yskredytow ało j ą zagranicą. S tw ierd za to uczony am ery k ań ­ ski D. G. B rin to n *), a o. W . S chm idt w rozpraw ie, pom iesz­

czonej w „ A n th ro p o s”, zaznacza te n k o n tra st, k tó ry m ożna spo- strzedz m iędzy lekkom yślnym i nieokrzesanym sposobem tr a k ­ to w an ia przedm iotu przez P ranouzów , a zachow aniem się pow ażnem i godnem A nglików , n a w e t przeciw ników re lig ii2).

To spostrzeżenie je s t słuszne, ale, aby było zupełnie sp raw ied­

liw e, n ależałob y je rozciągnąd i n a in nych m atery alistów , poza P ran cy ą. A lbow iem niem a m iędzy nim i ani jed n eg o , k tó ry b y ign o ran cy ą i gru bosk órnością przeszedł a u to ra „Z ag adek św ia­

t a ”, E rn e sta H aeckla.

Tym czasem „ n a u k a relig ii”— w yrażenie w edle o. W eissa 3) pochodzi od R e n a n a —zdążała coraz bardziej do sam odzielności.

W r. 1880 A lb e rt R e v ille 4), p a sto r p ro testan ck i, u sunięty z k a ­ ted r teologioznych z M ontauban, z P a ry ża i G enew y z pow o­

du „śm iałych p og lądó w ”, zdaw ał się mied odpow iednie kw ali- fikacye, aby zacząd w y kład y history i religii w „Collfege de F ra n c e ”. J e g o n astęp o ą był jeg o syn, J a n R d v ille 5). Później dla L eo n a M arilliera (um. 1901 r.) utw orzono sekcyę nau k reli­

gijnych w „E cole p ra tią u e des H au tes E tu d e s ” w Sorbonie.

W y k ła d a ją tam obecnie: A lphanddry, A m elineau, H. D eren- bourg, L. de Rośny, H. H ubert, J . L evi, M. Mauss, V ernes i in.

P o w o li'u rz ę d o w e nauczan ie religii zostało rozciągnięte na fa k u lte ty prow incyonalne. Istn ieje ono w L yonie (1908), skąd V irolleaud objaw ił niedaw no św iatu, że życie J e z u s a C hrystusa je s t jed y n ie alleg o ry ą M itry, B oga Słońca, k tó rą t. zw. „E w an­

geliści” ubrali w form ę historyczną.

Z anim A. R eville w ypow iedział swe pierw sze konferencye pod ty t. „Proldgom&nes de 1’H istoire des R eligions”, A. Lioh- te n b e r g e r 6) zaczął w ydaw ad „E ncyclopedie des Sciences reli-

*) Religions o f prim iłw e Man, str. 45.

J) Anthropos, 1908, I, str. 148.

3) O. Weiss, Dom., Le P fr il religieux. (Przekł. fr.). W r. 1872 Bur- nouf wydał dzieło p. u. La Science des Religions.

4) Ur. w Dieppe 1826 r.

5) Um. 1908 r.

*) Ur. w Strasburgu 1832, um. 1899 r. Założyciel i dziekan Wydziału teologii protestanckiej w Paryżu.

(19)

gieuses” (1876— 1882), w k tó re j obok p ra c in te resu jąc y c h z n a j­

dują się zadziw iające błędy *). M uzeum G u im eta, o tw a rte w L y o ­ nie (1878), potem przeniesione do P a ry ż a (1888), w ydaje „An- n a le s“ i „Bibliothfeąue dłE tu d e s ”, zbiór licznych m ateryałó w .

„R evue de 1’H istoire des R eligions” u k azuje się od 1880 r., n a j­

pierw pod d y rek c y ą M. V ern esa, potem J . R óville’a. „Annde sooiologiąue” D u rkheim a (założone 1897) corocznie po św ięca je d n ą rozpraw ę zagadnieniom religijnym . W końcu inne czaso­

pism a, jak: „B ulletins e t M em oires de la S ociete d ’A nthrop o- logie de P a ris ”, „ L ’A n th ro p o lo g ie ”, „ Jo u rn a l a s ia tią u e ”, „Re- v ue des E tu d e s e th n o g ra p h ią u e s e t socio lo giąues” Y an Gen- nepa, j a k rów nież „T o u r du m o n d e”, „M issions c a th o liq u e s”,

„L a N a tu rę ”, „Le Cosm os” i t. p., o g łaszają arty k u ły , doty- cząoe spraw religijnych całego św iata. N a u k a n ow a sta je się n au k ą m odną.

* *

T ak, w szelako w iększośd przy to czo n ych d o tąd nazw isk i ty tu łó w zm usza do uczy n ienia uw agi, że now a „ n a u k a ”, aż dotąd, zdaje się, b y ła p ro w ad zo n a w duchu św iadom ie anty- chrześcijańskim .

To też ta k i k ieru n e k w yw oływ ał odpowiedzi.

Z e stro n y p ro te sta n c k ie j szkoła lib eraln a znalazła bardzo p ro sty i oryg inaln y sposób zam k n ięcia u s t swoim p rzeciw n i­

kom: p rzy jęła ich w nioski. Do ta k ic h p ro te sta n tó w liberalnych należą, mimo pew ne różnice, w N iem czech: O. P fle id e re r2), H. P reiss 3), W . B o u s s e t4); w A nglii: E . C a ird 5), P . J . G ould 6), P. K. I n g ra m 7); w e P ran cy i: A . i J . R óville’owie, A. Saba- tie r i in. K onserw atyści n a to m ia s t bronią o tw arcie poglądów trad y cy on alny ch w dziełach, k tó re często m ają w ielką w artośd.

*) W art. „Adoration" J. Monoda: „Dziewica (w Kościele katol.) jest przedmiotem szczególniejszej adoracyi, zwanej Adoracyą wieceysłą (!)“.

J) Die Geschichte der Reltgion, 1869; Rehgionsphilosophie, 1878; Re- ligion und Religionett, 1906. Urn. w r. 1908.

3i Religionsphilosophie, 1888.

4) D as Wesett der Religlon, 1903.

5) The evolution o j Religion, 1893.

*) Concise H isłory o j Religion, 1893—1897.

r) Outlim o f the H istory o f Religion, 1900.

(20)

O. W . Schm idt, od k tó reg o zapożyczyliśm y p raw ie w szystkie te w iadom ości *), p rzy ta cz a zw łaszcza: J . A. H. E b r a r d 8), E . G.

S te u d e 3), P . G lo a tz 4), C. von O r e lli5), H. W . vo n W altho- f e n 6), M. Soderblom 7), p o tem S. H. K e llo g 8), W . W . P e y t o n 9), L. J o r d a n 10), A. L a n g 11).

D o tego szeregu trz e b ab y dorzucid n a z w isk a licznych egzegetów , k tó rz y ro ztrzą sa ją te sam e zag adnienia z p u n k tu w idzenia specyalnego, m ianow icie biblijnego.

K a to lic y niem niej in tereso w ali się tem i badaniam i. W N iem ­ czech np. dr. W . Schneider, obeony biskup w P ad erb o rn ie, ogło­

sił w 1885 i 1891 dw a zn ak om ite studya, k tó ry c h sam ty tu ł w y kazu je ich d o n io sło śd 18). Z n an e też je s t dzieło o. Chr. P esch a, je z u ity , „Bóg i bog o w ie” 1S). A. B o rc h e rt badał anim izm i teo- ry e z nim zw iązane 14). H. Sohell om aw iał spraw ę religii wogóle w „A pologie des C h riste n tu m s” (P ad erb o rn , 1901)1S). W końcu nie m ożem y pom inąd ciekaw ego zap o czątk o w an ia o. W . S chm id­

ta , S. Y . D., k tó ry założył w W iedniu „A n th ro p o s”, p rzeg ląd m iędzynarodow y etnologii i ling w isty k i, zaw ierający liozne s tu d y a n ad religią ludów niech rześcijań sk ich, pisane po n ie­

m iecku, francusku, angielsku, w łosku i h is z p a ń s k u 16).

') L o rig in e de fidee de Dieu w Anthropos, 1908, fasc. 2. Rozprawa powyższa w r. 1911 w yszła w osobnej książce.

2) Apologetik, 1875.

3) Etn Problem, 1884.

*) Spekulative Theologie, 1883.

5) Allgememe Religionsgeschichte, 1899.

6) Die Gottesidee, 1903.

7) Die Religionen der E r de, 1906.

■) The Genesis and Growth o f Religion.

9) Anthropology and the Evolution o f Religion, 1892.

,0) Comparative Religion, 1905.

") The M aking o_f Religion, 1902.

,ł) Die Naturvólker, Paderborn, 1885; Die Religion der afrikanischen Naturvólker, Mflnster, 1891.

I3J Go/t u. Gótter, Freiburg, 1890; Der Gottesbegrijjf in den heidni- schtn Religionen der Al/er/um s, 1886.

14) Der A nim ism us, Freiburg, 1900.

15) 0 . P. Zapletal wydał pracę Der Totemismus, Po polsku ks. A. Szla­

gowski, Totemizm a religia izraelska-, na podstawie rozprawy Zapletala, W arszawa, 1908.

*6) Anthropos, Saint-Gabriel, MoJling bei Wien.

(21)

W e F ran cy i, pom ijając sta rszy c h pisarzy, ja k D. H u e t ’), B o s s u e t3), „m ąd ry ” R o llin 3), B ergier, albo m łodszych, ja k : Cha- te a u b ria n d 4), de L a m e n n a is 5), de B o n a ld 6), de B autain, de B o n netty , albo jeszcze m łodszych, ja k R o h rb ach er, k tó ry w swej Histoire de VEglise m a w iele g o d n ych uw agi poglądów , lub Gaum e, k tó ry w swej p rac y o D u ch u św. podjął ideę św. A u ­ g u sty n a (De Cwitate Dei), m ożna zacytow ad o ry entalistów , ja k : Ch. i F r. L e n o rm a n to w ie 7), F . Robiou, de R ouge, o. Scheil, Mgr. de H a r le z 8), R dvillout, egzegetów , jak : V igouroux, La- g range 9) i innych.

W łaściw ym tw ó rc ą w tej dziedzinie je s t ks. P. de Broglie z In sty tu tu k ato lick iego w P a ry żu . Je g o p rac a n aukow a, ta k tragicznie przerw ana, należy do najpłodniejszych. J e d e n z jeg o kolegów i przyjaciół słusznie m ógł pow iedzied, że „w n a ­ szym w ieku poszukiw aczy m ało jest ludzi, k tó rz y b y w ypo­

wiedzieli w sp raw ach religijny ch ty le now ych i zdrow ych pogląd ów ” 10).

Od 1879 r. m iew ał on n a te n now y te m a t konferencye, k tó re w yszły póŹDiej p. n. Próblemes et Conclmions de l’Histoire des Religions. W yłożyw szy głów ne w ów czas system aty o p o ­ czątk u religii i oceniw szy politeizm trad y cy jn y , buddyzm , j u ­ daizm i islamizm, w yciąga w niosek o tran scen d en cy i C hrześci­

ja ń stw a , k tó re dzięki swoim celom specyalnym stoi zosobna i może byd w y tłum aczone ty lk o przez in terw en cy ę n a d p rz y ­ rodzoną.

Demonstratio evangehca.

2) D iscours sur 1'Histoire unwerselle.

3) Histoire ancienne.

*) Genie du Christianisme.

5) E ssai sur f Indiffćrence en matiere de Religion.

6) L igislation prim itwe.

7) Histoire ancienne de l’ Orient', Histoire des peuples orientaux et de 1'lnde; Les Premteres Civilisations.

B) Ve'disme, Brakm anism e t t Christianisme.

9) Etudes sur les religions scmitiąues.

10) C. Piat w Przedmowie do Religion et Critiąue p. A. Broglie. Nadto Próblemes et Conclusions de VHistoire des Religions. Ks. Broglie ur. w P a ­ ryżu 1834. Został zabity 1895.

(22)

W dziele innego ro d zaju F. N icolay zebrał H istoryę w ie­

rzeń, przesądów , obyczajów , zw yczajów ') w śród różnych n a ­ rodów , g ru p u ją c je w edle D ekalogu, teg o „p raw a p ra w ” (F r- L e P lay ). T ę obszerną i sum iennną an k ietę a u to r ta k k oń czy:

„Poszano w anie n au k i w zak resie jej ro zsądn y ch tw ierdzeń, a z a ­ te m legalnych, t. j. wiara w rozum ludzki, zdrow o pojęta, w zm a­

cnia, ośw ieca i p o tw ierd za ostateczn ie, w sposób stanow czy i zw ycięski racye w iary” 2).

W końcu, niedaw no ks. A. Bros, profesor w M eaux, słusz­

nie zaniepokojony usiłow aniam i, jak ie podjęto, aby z ty ch mało- zn an y ch spraw w yeiągnąd w nioski an ty ch rześcijańskie, u w ażał za potrzeb ne zbadaó dokładnie to zagadnienie religijne. N ie ­ stety , z zadziw iającą d obrotliw ością zaczyna od uznania a u te n ­ tyczności zestaw ion ych przez T ylora, R óville’a, L an g a, Maril- liera faktó w za „udow odnioną ju ż te r a z ”. P rzy jm u je z ta k ą ż pew nością w iększośd ich poglądów co do znaczenia anim izm u w dziejach „ludów niecyw ilizo w an y ch”, co do nieznajom ości B oga przez te ludy, ich bezm oralności i t. d. M niema, że w szy stk ie religie dzikich ludów , w raz ze w szystkim i ich obja­

w am i pow inny znaleźć w ytłum aczenie i p o c z ąte k jedynie w n a ­ tu rz e ludzkiej. W końcu w y ciąga w niosek, że stu d y a o religii m ogą się przydad apolo gety ce ty lk o o tyle, o ile uk azują ko- niecznośd istn ien ia p o trzeb religijnych, k tó ry m C hrześcijaństw o odpow iedziało w sposób przedziw ny.

J e ste m szczęśliw y, że m ogę oddad uznanie pracow itości i zam iarom au tora. A le chód pragnę, ja k m oże n ik t inny, oprzeć się w yłącznie n a danych obserw acyi naukow ej, nie m ogę je d ­ nakże p rzyjąć z tak iem ż usposobieniem ducha i, że ta k po­

w iem , bez zb ad an ia kry ty czn eg o nieprzy ch y lnych dla nas tw ie r­

d zeń i w niosków . Z aznaczę ty lk o , że o bdarzając swoich prze­

ciw ników tak ie m zaufaniem , ks. A. B ros co najm niej dow iódł, iż uczony k a to lic k i nie je s t, ja k to często zarzucają, m usowo zw iązany w e w szystkiem z jed n ą m etod ą i z jed n y m sy­

stem em .

') Histoire des croyattces, superstttions, moeurs, usages, coufumes. 3 tomy.

a) Tam ie III: 451.

(23)

Bądź co bądź, dla jed n y c h i dla drugich, przyjaciół i w ro ­ gów, h isto ry a religii ju ż istnieje. T rz eb a się zdecydow ać n a to,, aby spojrzeć w oczy zagadnieniom , k tó re porusza.

„Tym czasem , pisze D. C h an tep ie de la S aussaye, m łoda n a u k a sp o ty k a się jeszcze z oporem eru dy tó w i filologów, k tó ­ rzy się obaw iają, że ona, ja k o ta k uogólniająca, prow adzi d a dyletantyzm u, i z drugiej stro n y z oporem K ościołów , k tó re j ą podejrzew ają, że prow adzi do obojętności i scep ty cy zm u ” *).

II. Współczesne dążenia: uprzedzenia i brak wiedzy.

Kośoioły, filolodzy i erudyci m ogliby odpow iedzieć profe­

sorowi u n iw e rsy te tu w L eyde, że nie ty lk o oni m ają praw o do skargi, oczyw iście nie z pow odu b a d a ń i odkryć, d o k o n a ­ nych przez history ę religii, ale, jak e śm y to już zaznaczyli,, z pow odu ducha, k tó ry w ogóle n a tc h n ą ł tę pracę, i z pow odu m etody, k tórej uży to. A lbow iem i sam a n a u k a m a praw o u czy­

nić tu ta j zastrzeżenia i p ro te sty . A m a to praw o z dw óch po ­ wodów: 1) aż do tąd study u m h isto ry i religii nie było, n a ogół mówiąc, prow adzone z konieczną b ezstronnością; ani 2) zaw sze, pow iedzm y to, z n a le ż y tą znajom ością przedm iotu, p rzy n a j­

mniej w tedy, gdy chodziło o ludy p ierw o tn e lub n iecyw ilizo­

wane, k tórym i się w tej p rac y zajm iem y.

Czyż trz e b a dodaw ać, że, czyniąc te dw a spostrzeżenia,, nie m am y w cale zam iaru podaw ać w podejrzenie dobrej woli naszych przeciw ników ? Ż adne nasze p rzek o n an ie filozoficzne^

polityczne, społeczne i religijne nie je s t w yłącznie intelektual­

ne. Z ew nętrzne przyczyny, sk łan iające do niew iary, ja k z a ­ równo te, co sk łan iają do w ierzenia, są w różnym stopniu, ale praw ie zaw sze zm ieszane z innem i m niej lub w ięcej niew idocz- nem i i nieśw iadom em i racyam i. N iew iadom ość najprzód, igno- ratio elenchi, niew iadom ość m im o studyów , ja k ie się podjęło, i zadow olenia ze swej w iedzy, p otem skłonności indyw idualne albo m oralne, środow isko, w k tó re m się żyje, w ychow anie, stosunki, interesy, nam iętn o ści i t. d.,—w szystko to działa n a człow ieka z siłą, k tó rej się tru d n o pozbyć, i tw o rzy pew ną.

') Manuel dH isłoire des Religions. P aris, Colin, str. 3.

(24)

atm o sfe rę, w k tó rej dusza je s t pogrążona. Człow iek je s t sk ło n ­ ny do p rzyjm o w ania dowodów , k tó ry ch szuka, gdy je uzna za d o b re dla siebie, i m niem a, że m ogą byd uznane za ta k ie sam e przez w szystkich. Gdy zaś m a w sobie chód tro c h ę ducha prozelityzm u, n a ty c h m ia st oddaje się z pew nem zadow oleniem szlachetn em u zad an iu ośw iecania ludzkośoi. A le rzecz oiekaw a, ż e ta skłonnośd n a w ra ca n ia nie j e s t w szędzie jed n ak o w o silna.

W k rajach , w k tó ry c h religia nie je s t chrześcijańską, n iew iara nie m a agresyw neg o c h a ra k te ru . P e ty sz y sta , b u d d y sta, m uzuł­

m anin, straciw szy w iarę, nie troszczy się w cale o to, by in ­ nym tę w iarę odebrad, przeciw nie, idzie on sobie sw ą drogą, zo staw iając sw oich sąsiadów ich w łasnem u losowi. N atom iast w sto su n k u do C hrześcijaństw a, zw łaszcza do C hrześcijaństw a katolick iego , stanow isko człow iek a je s t zupełnie inne. D la ­ czego? W g ru n cie rzeczy dlatego, że należy całkow icie zmienić sposób życia zależnie od tego, ja k ie się pow eźm ie po stan o w ie­

nie w sp raw ie C hrześcijań stw a. Z daje się, że niew ierzący—

w ścisłem zn aczeniu dw óch p ierw iastk ó w teg o słowa: in-fide- lis —nie m ogąc sobie w yrobić p rzek o n an ia bezw zględnego, p e­

w nego, n ieu leg ająceg o zaprzeozeniu, nieśw iadom ie dąży do u z y sk an ia od innych oparcia, k tó reg o sam nie m a, zaspokoje­

n ia p o trzeb sw ego d u cha i n ieu ch w y tn y ch p rag n ień swego su­

m ienia. W ie rzą c y znów, przeciw nie, b ędąc pew nym , że praw dę posiada, nie m oże ani chce chow ać jej dla siebie ty lk o , owszem p rag n ie zapew nić jej zw ycięstw o, do k tó re g o m a praw o, i ośw ie­

cić sw oich „b ra c i”, b ęd ący ch w niew iadom ości, w prow adzić ich n a drogę w iecznego zbaw ienia, gdzie się m a z nim i spo­

tk a ć . S tą d zderzenie. Było ono przepow iedziane: „Non veni p acem m itte re in te rra m ” x).

A le pow róćm y do h isto ryi religii.

* *

Pow iedzieliśm y, że ty m badaniom zbyw ało n a b ezstro n­

ności.

') Św. Mt. 10: 34.

(25)

Celem, do k tó reg o dążono i k tó ry zapow iedziało w ielu uczonych, było w y k azanie za pom ocą zestaw ien ia w ierzeń, praktyk, m ytów , podań, zabobonów , kultów , m agii w szystkich ludów i w szy stk ich czasów , że w szy stk ie religie są do siebie podobne, że w szystkie są jednakow ej w artości, że je d n e d ru ­ gie tłum aczą i że żadna z nich nie m oże m ied p rete n sy i do pow szechnego uznania, ja k o nadprzyrodzonego w y razu p raw dy.

Z ebrane w te n sposób ja k o b y w m uzeum i odpow iednio n a ­ zw ane religie m ogłyby slużyd ciekaw ym za p rzedm iot do b ad ań psychologicznych, ale pow inny byd pow oli z a stąp io n e przez R e­

ligię, k tó ra byłaby, jeśli k to chce, w zniosłem dążeniem do ideału. T a k będzie lepiej, poniew aż ideał bez dogm atów , bez m oralnej sank cyi i bez obow iązku nie m oże n ap raw d ę nikogo krępow ad... I oto ożyw ieni tą n ad zieją szli nasi p oszuk iw acze z lam pą w ręce w te długie i uciążliw e kręgi, aby w nocy przeszłości szukad dogodnej teoryi, k tó ra b y ich uw olniła od religii pozytyw nej, obow iązującej i najw yższej.

W edle je d n y c h w szystko się tłu m aczy p ierw o tn ą n ieśw ia­

domością, strach em przed nieznanem , niepokojem sum ienia, w ielkością zjaw isk atm osferycznych, interesow nym w ym ysłem kapłanów :

Primus in orbe deos fecit timor, ardua coelo Fulmina dum caderent

Inna szkoła odpow iada, że ta k ie tłum aczenie byłoby po­

niżeniem i zapoznaniem Religii i L udzkości, albow iem je s t jeszcze coś innego oprócz w zruszenia i w rażenia. Z jaw isko religijne je s t fak tem społecznym , k tó reg o w yjaśnieniem i u sp ra ­ w iedliw ieniem je s t koniecznośd w spólnego życia i k tó ry się zm ienia w edle m iejsc, krajów , ludów , sto p n ia cyw ilizacyi, ale n arzuca się w szystkim skupieniom ludzkim . To rozw iązanie dają socyolodzy.

J e s t ono h ypo tezą, k tórej przyjąd nie m ożna, o dpow iadają jeszcze inni, poniew aż zjaw isko religijne poprzedza um ow ę spo-

') „Strach jest tym pierwszym czynnikiem, który światu dał bogów, strach powstały wtedy, gdy z nieba straszny grom spadał". Slacyusz (Thebais, III, 660). Podobne myśli szeroko rozwija Lukrecyusz w De Natura Rerum.

(26)

łeczną, a nie dopiero n astęp u je po niej. „N ależy p o c z ątk u re ­ ligii szukać w psychologii" *). P sy ch olo g ia w szystko tłum aczy.

C złow iek w ydobył ze sw ego w n ę trz a w ierzenia, p ra k ty k i, m o­

ralność, o rganizacyę religijną, zaczy nając od składników n a j­

p rostszych, k tó re się p otem sta le rozw ijały. A poniew aż n a tu ra lu d zk a w szędzie jest ta ż sam a, przeto w szędzie się religia p o ­ w tarza, „o d rad zając się w nieskończoność, ja k obrazy, k tó re przesyłają sobie dw a p rzeciw ne zw ierciadła" 2).

I w iele innych teoryj w ynaleziono, ale żadna aż dotąd n ie zy sk ała całk ow iteg o uznania.

J u ż 20 la t tem u A. R óville nazw ał te teo ry e elem entam i

■a priori h istoryi religii. A potępiw szy te uprzedzenia, k tó re u w ażał za godne p o tęp ien ia, zażądał, by uznano jego w łasne.

P o leg ały one przedew szystk iem n a odrzuceniu w badaniu z a ­ rów no „h yp otezy p ierw o tneg o objaw ienia religijnego ludzko­

ś c i ”, ja k i h y p o tez y tra d y c y i, czyli „regularnego i stałego p rze ­ k azy w an ia podań, sięg ający ch p o c z ątk u rodzaju ludzkiego, p rze­

k azy w an ia, m ająceg o nam służyć za kry te ry um do oceny rów noleg łych i rozbieżnych p o d a ń ”.

W istocie rzeczy te n d ogm atyzm filozoficzny, k tóry za­

rzuca przeoiw nem u dogm atyzm ow i, m ianow icie teologicznem u, uprzedzenie, a sam je st podobnież nieprzejednany, m a swe źró­

d ło w bojaźni nadprzyrodzoności. N iem a nadprzyrodzoności w h isto ry i, niem a nadprzyrodzoności w religii, niem a cudów, tajem nic! T a k a to zasada po dług każdej m ateryalistycznej i ra- cyonalistycznej szkoły w inna kiero w ać h isto ry ą religii, ja k i w szy stk iem i innem i naukam i.

Rzecz jasna, jeżeli w szystko w św iecie jest m ateryą, szu­

k a n ie w nim nadprzyrodzoności będzie błędem . A le czy w szystko je s t m ateryą? A le skąd w tak im razie praw o brania h ypotezy filozoficznej za podw alinę tej n auki, k tó ra, ja k k ażda inna, p o ­ w inna szczerze poszukiw ać faktów , grom adzić je, dośw iadczać i w yjaśn iając w yprow adzać słuszne wnioski?

Co się zaś ty czy szkoły racyonalistyoznej, czyż ona,

*) A. Reinach, Cu/les, Myłhes et Religions, 1906.

2) H. Hubert, Introduction w Manuel des Religions Chantepie de la Saussaye’a.

(27)

z chwilą, gdy uzn aje m ożliw ość n adprzyrodzoności, nie pow inna u znać m ożliw ości jej objaw ów i k o n se k w e n tn ie m ożliw ości jej stw ierdzenia? Słusznie zauw ażył B runetióre, że „zaprzeczenie nadprzyrodzoności je s t w edle w szelkiego p raw dopodobieństw a zaprzeczeniem p raw a histo ry i, a n e g acy a nadprzyrodzoności w przyrodzie je st bez cienia n a w e t w ah an ia się i w ątpliw ośoi zaprzeczeniem w olności B oga. Z re sz tą h isto ry a m a jed n o ty lk o z a d an ie —n o to w ać ta k ty , stw ierdzo n e przez św iadków . N ie m o­

żna w ciągać do niej dow olnego założenia m etafizyki k an tó w - skiej lub n atu ralisty czn ej, aby przez to nie zaprzeczyć sam ego rozum u i zw łaszcza sam ego p raw a h isto ry i” *).

L ecz przez co zastąp ić usunięcie nadprzyrodzoności, co m a być konieczn ą i w stę p n ą czynnością? P rz ez ew olucyę.

„E w olu cy a—pow iada S. R ein ach w ak sy o m atycznej konkluzyi jednej swej konferencyi—je s t praw em w szelkiego badania, do­

tyczącego ludzkości, poniew aż ona je s t p raw em sam ej lu d zk o ­ śc i” 2). I rzeczyw iście idea rozw oju, w prow adzona przez La- m arck a i D arw ina do n a u k przyrodniczych, pow oli p rzen ik n ęła inne dziedziny wiedzy: fizykę, biologię, filozofię, historyę, n a ­ w e t teologię 3).

N ie dziw m y się więc, że j ą i tu ta j znajdziem y i to w n a j­

bardziej doktrynersk iem oraz b ru taln em zastosow aniu. N a j­

pierw w ym aga ona przypuszczenia, że człow iek pochodzi od zw ierzęcia, k tó re pow oli się rozw ijając doszło do św iadom ości siebie i w epoce, tru d n ej do o kreślenia n a w e t w przybliżeniu, poczęło p rzejaw iać swe religijne usposobienie. T a relig ia p o ­ czątkow a m usiała być w ta k ic h w aru n k ach n adzw yczaj n ie ­ określona i gruba. P o n iew aż zaś ty p ludzkości p ierw otn ej, o ile go odnaleźć m ożem y, m am y w e w spółczesnych ludach dzikich, przeto ich religia m usi p o siadać te n dw ojaki c h a ra k te r.

‘) Brunetiere, Discours de combat, str. 212—214.

2) Cultes, Mythes et Religions, II: 11.

3) Stąd zresztą nie wynika, by się wszyscy uczeni zgadzali co do je d ­ nakowej wartości tego prawa. Dr. Quinton napisał: „Czy ewolucya wynika, jak tego chce Darwin a zwłaszcza Lamarck, z dążności do nieskończonego postę­

pu? Nie, odpowiadąm stanowczo. Celem ewolucyi jest utrzymanie pierwotnego napięcia życiowego, nic więcej". Każdy widzi, że to zupełnie inny punkt widze­

nia i inne mający znaczenie, aniżeli ten, który nam zwykle przedstawiają.

(28)

I to nam w łaśnie ci uczeni u k azu ją, p rzy ta cz a jąc nieskończoną liczbę fak tów , g ru p u jąc je i tłum acząc.

T ę sam ą pracę i m y chcem y w ykonań. A le ju ż tera z niech nam będzie wolno w ypow iedzieć u w ag ę—pow rócim y jeszcze do niej—że czyniąc z tej hyp o tezy , ta k pojętej i w ziętej a priori, praw o, k tó re m a w szy stk iem rządzid, zaczyn a się od tego, n a czera się pow inno skończyd. Z asad a rozw oju w religii, ta k p o n ę tn a i w ygodna, nie p o w in n a byd pew nikiem kierow ni­

czym . M ożna j ą przyjąd ty lk o w form ie w yniku, jeśli będzie udow odniony przez fak ty .

A le m oże kto pow ie, że tac y ludzie ja k T ylor, Spencer, F ra ze r, B astian, Rdville zbierali w łaśnie te fa k ty trosk liw ie i w w ielkiej liczbie. O tóż m y w ted y zap y tam y się ty c h uczo­

nych, czy n a u k a u p raw n ia te n dziw ny sposób postępow ania, p o leg ający n a p o d k reślan iu ty c h fak tó w , k tó re m ogą poprzed ja k ą ś teo ry ę, i n a sta ra n n em usuw aniu i przem ilczaniu tych, k tó re są jej przeciw ne? A, n ie ste ty , z a rz u t ten, k tó reg o w agę każdy ocenia, m ożna uczynić w szystkim p rzytoczonym przez nas h isto ry k o m religii. To w łaśnie z rza d k ą niezależnością ducha stw ierd za uczony, o k tó reg o pow adze nie m ożna p o­

w ątpiew ać, A n d rew L an g . „A n trop o lo g ia, pisze on, u parcie m iała w zrok zw rócony n a to te m , n a m um ie szacow ne, n a duchy czczone i sta ra n n ie p rzechow yw ane fetysze, ale nigdy, o ile mi w iadom o, nie b ad ała w yższych i bardziej czystych poglądów relig ijny ch w śród ludów dzikich. N ad ty m i p o g ląd a ­ m i przechodzono do porząd ku , przy pisu jąc je w ierze m isyona- rzy lub w pływ om ch rześcijań sk im 71 ').

H. Spen cer w yróżnił się w szczególny sposób w tem do­

b ieran iu fak tó w . On to, chociaż znajdow ał w opisach podróż­

ników niekiedy n a jed n ej i tej sam ej stro n icy rów nież a u te n ­ ty cz n e i dow odliw e św iadectw a n a korzyść w yższych form religijnych w sto su n k u do in n y ch niższych, z a ta ja ł pierw sze a zajm ow ał się ty lk o „ k a n alią bogów i fety szów 71.

P ra w ie ta k sam o czyni T y lo r i F ra ze r. Do tego o s ta t­

niego w łaśnie kieruje A. L a n g kło p otliw e zap y tan ia. „D laczego

‘) A. Lang, The Maktng o f Religion, 256. Por. Anłhropos, fasc. 2, 1908, str. 364.

(29)

to F ra ze r nie p rzy ta cz a i nie zb ija zeznań św iadków , k tó re są zgubne dla jeg o teoryi, chód u ż y tk u je te zeznania w innych m iejscach? D laczego udaje, że sam ich nie zna? P ojąd nie m ogę tak iej m etody. Gdy h isto ry k w yg łasza jak ąś teo ry ę, to szuka rów nież faktów , k tó re b y się je j m ogły sprzeciw iać; ta k samo chem ik i biolog nie zanied b u ją p rzy ta cz a ć danyoh, nie­

w ygodnych dla ich sy ste m u ” 1).

I czcigodny A ndrew L a n g kończy: „N asza n a u k a pow in­

na być p rzed ew szy stk iem n au k o w a. O na nie p o w in n a zam y k ać oczu na fa k ty jedynie dlatego, że te fa k ty nie dostosow ują się do je j h y p o tez o n a tu rz e rzeczy lub religii. O na pow inna ocenić zarów no p rzychy lne, j a k i niep rzy ch y ln e dla je j teo ry i fak ty . I nie ty lk o nie pow in n a zam y k ać oczu p rze d tą oczy­

w istością, ale pow inna tro sk liw ie szu k ać teg o, co B ak on n a ­ zyw ał instanciae contradicloriae. Bo jeśli one są, a n a u k a nie zdaje z nich spraw y, to je s t n iew iele w a r ta ”.

Zdaje się, że z ta m te j stro n y L a M anche’u usłyszano te spraw iedliw e i c h a ra k te ry sty c z n e zarzu ty . N a k o n ty n en c ie nie dosłyszano ich; tu ta j C h rześcijaństw o, religia po zyty w na, obo- w iąziyąca i absolu tn a, pozostaje n adal dla w ielu celem , w k tó ry ma u derzać now a n au ka.

T rzeb a tylk o um ieć dziś z ab rać się do teg o i użyć innych niż daw niej sposobów . J a k teg o dokonać, chce nam w y tłu m a ­ czyć je d e n z ty c h panów , n ajb ard ziej dośw iadczony, najzapa- leńszy i najlepiej uzbrojony.

„W alk a za pom ocą obelg i w yśm iew ania, p o d jęta przez wiek X V III przeciw ciem iężącej przeszłości, była darem n ą. A le jeśliby p aleo n to lo g ia so cyaln a ch ciała tę w alkę podjąć n a n o ­ wo i poprow adzić ze spokojem i godnością, ja k a n au ce p rzy ­ stoi, to b y okazała, że je s t n ajp o ży teczn iejszą z n a u k h isto ­ rycznych, a tak że, że m a w ięcej niż Y o ltaire dow cipu” a). I Sa-

') A. Lang, Magie and Religion, 56—57. Por. Anthropos, 1908, str. 365.

J) S. Reinach, Cultes Myt/ies et Religions, I, 85.

R e l ig ie L u d ó w P i e r w o t n y c h . 2

(30)

lom on R einach, uniesiony gorliw ością, pisze dalej: „R acyonalizm X V III w. jest d o k try n ą nędzną, złożoną z niedorzeczności i b ru ­ ta ln y c h p rze c z eń ”—w arto to za p am ię ta ć — „prag nie on znisz­

czyć religię, a nie zna je j isto ty , nie m a żadnego jasn e g o po­

ję c ia o j e j p o w staniu i rozw oju. My zaś dzięki językoznaw stw u, antropologii, etnografii, m ożem y podnieść zasłonę, zakryw ającą jesz c ze dla w iększości ludzi p o c z ąte k i w ew n ętrzn e znaczenie ich w ierzeń, i nie p o trzeb ujem y się uciek ać do ta k dziw acz­

ny ch h y po tez, ja k pogląd y D upuisa, lub ta k płaskich i niedo­

sta te cz n y c h , j a k V o lta ire ’a. Jeżeli to możemy uczynić, tośmy p o ­ w in n iv). G łęboko p rz e ję ty t ą praw dą, zw racam się do Żydów , ja k i do chrześcijan, do nieośw ieconych ateuszów , ja k i do uczonych w ierzących, ab y im zw iastow ać dobrą w ieść o religii odsłonionej...” a)

* * *

Do ty c h dog m atycznych i ag ita cy jn y c h uprzedzeń, któ re zb y t często służyły za pobu d k ę do b ad ań religijnych i k iero ­ w ały niem i, niem niej często przy łączało się—proszę mi darow ać tę sw obodę ośw iadczania— nieuctw o, zw łaszcza w spraw ach do­

ty cz ą c y ch ludów pierw o tn y ch, k tó re b ędą przedm iotem n a ­ szych poszukiw ań.

J a pierw szy odd aję szczerze i lojalnie hołd tyra poszuki­

w aczom i uczonym , k tó rz y w e F ra n cy i, N iem czech, H olandyi, S ta n a c h Z jednoczonych i t. d., a zw łaszcza w A nglii, zebrali ogrom ne m ate ry a ły do h isto ry i religii, k tó rzy się pośw ięcili n ajbard ziej zasłużonym dociekaniom , dali pierw si inicyatyw ę, próbow ali z cierpliw ością, b y stro ścią, a często i n ad zw yczaj­

nym ta k te m w nieść św iatło do ty c h licznych, ciem nych i z a ­ n ied b a n y c h zagadnień.

A le spraw y religijne n ależą do najsub teln iejszych. Mimo to św iat cały m yśli, że te sp raw y w raz z p o lity k ą m ożna tra k to w a ć bez odpow iedniego p rzygotow ania. To też, ile się tam sp o ty k a p ogardliw ego tonu, k ark o ło m n ych in te rp re ta c y j,

'1 Podkreślenie Reinacha.

J) S. Reinach, tamże, II, W slęp XVIII.

(31)

system ów wreszcie, k tó re ch y b a tę ty lk o m ają w artośó, że się w zajem nie zbijają i u łatw iają w te n sposób p racę tego, któ ry , o statn i, przychodzi je k ry ty k o w ać.

Czyż m ogą nas sk u tk i teg o dziwić? W eźm y np. religię chrześcijańską, albo dokładniej, k ato lick ą. Z daw ałob y się, że je j poznanie je s t łatw e. Ma ona bowiem swoich p rze d staw i­

cieli, au toryzow ane dzieła, zatw ierdzo n e ry tuały, zew nętrzne znaki,—słowem źródła inform acyjne, dostępne dla w szystkich, i to nie n a krań cach ziemi, nie w czasach p rzedhistorycznych, nie w dziedzinie dostępnej tylk o dla specyalistów , ale tu taj w E uropie, Rzym ie, P ary żu . O na sam a je s t tem bardziej z a ­ dowolona, im bardziej k to s ta ra się j ą lepiej poznać; ja k za czasów T ertu lian a, żąda i dziś jed n e j rzeczy: by je j n ik t nie potępiał, k to jej w pierw nie w ysłuchał, ne ignorata damnetur...

A jed n a k , czy tając pism a głośnych uczonych, znajdujem y w nich w iele tw ierdzeń, k tó re w gru n cie rzeczy są ty lk o g ru ­ bymi i bezsensow nym i b łę d a m i').

Otóż, jeżeli są m ożliw e tak ie „m isco ncep tion s” w sto sun­

ku do wierzenia, k tó re ta k łatw o poznać, to na ileż błędów je s t się narażonym , gdy chodzi o religie ta k nieokreślone, obce, źle zbudow ane i niejasne, ja k religie ludzi pierw otnych, gdy się musi po przestać na niecałko w ity ch i nied ok ładn ych sp raw o ­ zdaniach, a nie m oże się sam em u żyć pośród ty ch ludów, zw ró­

cić się do nich w ich języ k u , ani w n ik n ąć bezpośrednio w ich środow isko społeczne, in te le k tu a ln e , m oralne i religijne, i gdy

') Prosty przykład. W artykule, poświęconym „rozwojowi teologicznemu", S. Reinach pisze najspokojniej: „Przez długie wieki apologetyka katolicka opie­

rała się na widocznym sofizmacie: powagę Kościoła opierała na powadze Pism a, a powagę Pism a na powadze Kościoła" {Cultes, Mythes et Religions, I, 410).

Jak to być może, że S. Reinach, sławny erudyta, członek Akademii, zajmując się teologią katolicką, może jej bez zbadania i wahania zarzucić błędne koło?

Jak to być może, że, mówiąc o teologii, nie zna jej najpierwszych podstaw i najbardziej elementarnych traktatów (De vera Religione, de locis theologicis i t. d.), w których właśnie ulega zbiciu ten „widoczny sofizmat?" Czyż Reinach, podając za pewniki takie grube błędy w tak ważnej sprawie, nie spostrzega, że w szczególny sposób podrywa swoją powagę bezstronnego i pewnego uczo­

nego? — Nawiasowo dodamy, że powaga Kościoła opiera się na boskości jego początku, a ta boskość jest oparta na faktach historycznych i dowodach rozu­

mowych. (Ob. A. Tanąuerey, De vera Religiom).

(32)

się ich nie m oże poznać inaczej, ja k ty lk o za pom ocą fo to ­ grafii, przez okazy m uzealne lub n a ry n k u sprzedaży.

Ł a tw o spostrzedz, że licznym urzędow ym h isto ry k o m re ­ ligii b ra k tego studyum osobistego, n a placu. To też każdy z nich zapędza się (w zupełnie dobrem p rzek o n an iu zresztą) w stw arzan iu sobie ty p u dzik u sa religijnego lub religijnego dzikusa, k tó reg o p ierw szą cechą m usi być to, aby dobrze od­

pow iedział poglądom sw ego tw ó rcy.

Z d ecy do w any m a te ry a lista i ateu sz czyni z człow ieka niecyw ilizow anego dzikie zw ierzę, k tó re ledw ie co wyszło ze sta n u zw ierzęcości i je s t dość podobne do tego człow ieka, ja ­ kiego n ie k tó re klasy czn e p odręczniki p o d ają za pierw szego naszego przodka: „m onstrum p rze stra sz ają ce o długich zębach, z tw a rz ą zw ierzęcia, z członkam i o k ryty m i sierścią” 1). D odam m im ochodem , że ta k i sta n m a dow odzić tym zapalonym ew o- lucyonistom , że je śli się człow iek rozw ijał, to bardzo powoli.

K to inny znow u, ocen iający w zniosłość „zjaw iska relig ij­

n e g o ” i sta ra ją c y się zdać sobie spraw ę ze w szystkiego, n ie ­ św iadom ie p o d staw ia siebie na m iejsce człow ieka pierw otnego i p rzyp isuje m u uczucia, po jęcia i poglądy, p o zo stające w z w ią z ­ ku z najbardziej now oczesnym i system atam i. W ten sposób Ho- te n to t zostaje bezw iednie w tajem niczony w tw a rd e tajem nice k a n ty z m u i... m odernizm u!

Z łudzenie i naiw ność!

T ym czasem różni uczeni, publicyści i socyolodzy w y tw a ­ rzają teo ry e, zb ierają fak ty , w y jaśn iają in sty tu cy e, w skazując ich pow stanie; sam i się zam ieniają n a „w id zących ”, są biegli w poznaw aniu n ajb ard ziej oddalonej przeszłości; ukazują, ja k ą b y ła um ysłow ość ludów , k tó ry c h n ik t nie zna, odk ryw ają w szystk ie tajem nice, tudzież głoszą, w ja k i sposób człow iek w m iarę o d d alan ia się od zw ierzęcości musiał zacząć „czcić”

kam ienie, rośliny, zw ierzęta, gw iazdy, jak później naturalizm dał p o c z ąte k anim izm ow i, ja k z anim izm u p o w stał fetyszyzm , potem polyteizra, teizm , religie, w reszcie R eligia. J e s t to teo- ry a n a tu ra listy c z n a , do k tó rej w yznaw ców należy też bodaj A. Róville. Bądź co bądź, zw alcza on bardzo ostro system ,

') Yilain, La Lectare du jour, P aris, 6.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na potrzeby tego zadania, liczbę naturalną k nazwiemy ładną, jeżeli istnieje liczb naturalna, której kwadrat ma sumę cyfr równą k.. Wiadomo, że wśród 11 kolejnych

dla ciągów (111,123),(111,145) (rozmiar bloku 3), sortując jedynie po początkach moglibyśmy otrzymać: (123,145,111,111), który przy scalaniu metodą opisaną w algorytmie nie

Posortuj

[r]

Zbadaj zbieżność ciągu określonego

Zbadaj zbieżność ciągu określonego rekurencyjnie:.. Wskazówka: ciąg ten nie

Prosimy o sprawdzenie, czy telefon komórkowy jest wyłączony a kalkulator i inne pomoce naukowe (np. tablice ma- tematyczne) schowane. Zbadaj zbieżność ciągów i znajdź ich

Prosimy o sprawdzenie, czy telefon komórkowy jest wyłączony a kalkulator i inne pomoce naukowe (np. tablice ma- tematyczne)