Wiara: św iat niewidzialny, dusza, many, duchy, Bóg
III. Religia i Moralność
T a sam a szkoła wywodzi dalej: „Czynniki moralności są nadzwyczaj liczne. N iektóre z nich są psychologicznej natury, bardzo subtelne, działające w głębokich tajniach duszy. Ich działanie nie jed na kow o się łączy z innymi i nie zawsze w ten sam sposób w pływ a na inne. Stąd wynika, że badanie rozwoju m oralnego j e s t nader trudne, że obecnie, ze względu na stan n a u k eksperym entalnych, możemy zaledwie oznaczyć jej zarysy.
„Ale naprzód trzeba w yłączyć prawie zupełnie pewnego rodzaju wpływ na moralność, który niegdyś uważano za prze
ważający, a k tóry w rzeczywistości miał pod tym względem jed y n ie drugorzędne znaczenie. Chodzi o wpływ wierzeń reli gijnych. Od wielu wieków n a naszym Zachodzie słudzy różnych religii przyswoili sobie rolę przewodników m oralności i ogła
szali nam n aw et drobiazgowe nakazy codziennego życia, po
dając j e za wyraz woli Bożej. Otóż j e s t to wymysł czasów starożytnych. Zdziwiłby on pewne ludy wschodnie, wedle k t ó rych bogowie są zb y t wysoko ponad ludźmi, aby się z a p rz ą tali postępow aniem naszem wobec siebie wzajemnie.
„Moralność, ja k j ą dzisiaj pojmujemy, wyłaniała się powoli z in sty n k tów pierwotnej dzikości. Ona się powoli wznosiła z ziemi, a mistycy-marzyciele mniemali, że ona z nieba zstę
puje, i łączyli j ą z religią. W szelako dla filozofii pozostała zawsze od religii różną. Bogowie rodzą się, w zrastają i um ie
rają. Ich wielkie cienie padają poza obrębem ludzkości, mogą zniknąć, ale nie pociągną za sobą obniżenia się poziomu mo
ralności. Moralność j e s t w nas i pow inna pozostać w nas.
J e s t ona córką konieczności, które nami rządzą i ułatw ia nam ich znoszenie. J e s t ona podstaw ow ym składnikiem naszych społeczeństw, ale wraz z niemi zmięnia się, ja k o i wraz z n a mi. T ylko wtedy będziemy mogli powiedzieć, że moralność istnieje, g d y dziedziczność utrw ali j ą w sercach nas wszyst
kich i nada jej moc instynktu. Obecnie jesteśm y zbyt blizko barbarzyństw a, byśm y mogli być już tam...
„Głównymi czynnikami rozwoju moralnego są, pożytek, opinia, środowisko, uczucie, dziedziczność. Dla wyżej podanych powodów nie wliczyliśmy do nich religii” ‘).
„W społeczeństwach pierwotnych, mówi znów Tylor, mię
d z y moralnością i religią niem a żadnego związku, a jeśli n a w e t są jakie, to bardzo pierwotne... Dziki animizm j e s t z u p e ł
nie pozbawiony tego pierw iastka moralnego, k tó ry za istotę wszelkiej religii p raktycznej uw aża dzisiejszy człowiek cywili
zowany... P r a w a moralne ras dzikich opierają się na własnych założeniach, m ają swe źródło w podaniach, w opinii publicznej i są niezależne od wierzeń i obrzędów anim istycznych, istnie
ją c y c h obok nich” 2).
Inni pisarze, twierdząc, bez żadnych bliż.-zych wyjaśnień, że różne duchy dzikich religij dają rzadko dobry przykład, albo, że w tych religiach źli bogowie m ają ta k duże znacze
nie, albo, że samo n a w e t poznanie Boga nie w yw iera żadnego wpływu na postępow anie pierwotnego człowieka, —są nieświa- dom em echem przytoczonych powyżej poglądów.
* * *
Stwierdźmy zaraz na wstępie, że ostatnie to pojęcie s to sunku między poznaniem Boga i postępow aniem jest, jeśli je złagodzimy, o czem później, dosyć słuszne.
Co dotyczy „bogów z ły ch ”, którzy „często mają duże znaczenie w religii ludów d zikich” 3), zaznaczam y naprzód, że wyraz „bogowie” j e s t źle użyty, albowiem je s t zastosowany do bardzo różnych istot i zdaje się w skazyw ać n a pojęcie hierar
chii, której wcale niema; po wtóre, czy n apraw dę ci „źli bogo
wie" stanow ią część religii, czy magii, t. j. religii czy przeciw- religii — bo, jeśli chodzi o zle duchy, k tó re religia wyrzuca i potępia, to im nie można przypisyw ać roli kierowniczej. P o mieszanie j e s t tu widoczne.
W końcu, j e s t to rzecz niezaprzeczona—i to praw dopo
') G. le Bon, dz. przyt., str. 91 i 95.
2) Tylor, Civilisation primitive, 11, 464, 455. „Znaleźć można wiele faktów na korzyść tej tezy u LubbockaJ. (Ks. Bros, dz. przyt., 219 i nast.).
J) A. Bros, La Religion des peuples non civilises, 114.
dobnie chciano powiedzieć—że religia p ierw otnych ludzi nie sta ra się o w skazyw anie dobrego przykładu lub cnót w ma- nach, duch ach opiekuńczych lub geniuszach, będących p rz e d miotem kultu. Takie patrzenie n a rzeczy jest obce tej religii.
Mimo to je s t niemniej rzeczą niezaprzeczoną, że t a reli
gia, ja k o religia, w imieniu niewidzialnych istot, które przed
stawia, n akłada n a swoich w yznaw ców w postaci obowiązku pewne n ak azy i zakazy, oraz łączy je z sankcyą, spadającą na winnego. Owóż, to stanowi w większej części moralność pierwotnego człowieka i ta moralność t a k zależy od religii, że się z nią praw ie miesza.
L a g ran g e w pięknem studyum Etude sur les Religions sdmitiąues potrą c a o tę sprawę, i pisze znakomicie: „Trzeba stwierdzić, że ci wszyscy, k tórzy p r a k ty k u ją religię, wierzą, że są nią związani. N ik t nie zachowuje religii z wyboru dowol
nego ani dlatego, że daje dobrodziejstwa, bez który chby się można było obejść. Ludzie religijni zawsze wierzyli, że sto
sunki, które zamierzali utrzy m yw ać z bóstw em, były objaw em jego woli, że ono wykonyw ało zawsze pewien rodzaj kontroli n a d ich życiem i oczekiwało od nich spełnienia pewnych czy
nów. W sz e lk a więc religia zawiera w y m ag an ie czegoś, w y m a ganie czegoś moralnego, albowiem m oralność czynu je s t n ie rozerwalnie zw iązana z ideą obowiązkowości. Ci, którzy tw ier
dzą, że religia nie m a w y m ag ań moralnych, chcą zapew ne powiedzieć, że ta moralność nie j e s t naszą moralnością. Ale to nas mniej na teraz obchodzi. Religia zatem przypuszcza w człowieku dw o ja k ą wiarę: w istnienie władz duchowych, od k tó ry c h człowiek zależy i któ re od niego m ogą żądać spełnie
nia pew ny ch czynów, oraz w możność wejścia z nimi w s to sunek. Same te stosunki stanow ią religię” 1).
Pozo stający zdała od terenu, n a k tó ry m pracuje i walczy wspaniale ks. L agrange, S. Reinach napisał ze swej s tr o n y — tym razem, na nasz sm utek t a k rzadko, m ożemy jego zdanie na poparcie naszego przytoczyć: „Ludzkość instynktow nie w ie rzy, że istnieje w ew nętrzn y związek między moralnością i r e ligią, wierzy na przekór filozofom, k tó rzy b y chcieli stworzyć
') E tudi sur les Religions semitiąues, str. 7.
moralność jako czystą kreacyę rozumu. T e n związek zawsze istniał i nie można powiedzieć, aby osłabł; on się tylko zm ie
nił; tutaj, j a k wszędzie indziej, zaszła jedy n ie specyalizacya.
„Nauka moralności j e s t ćwiczeniem się w dobrych obycza
jach. Kto mówi ćwiczenie się, ten mówi o przymusie, o wpły
waniu na ludzi celem ograniczenia ich sw obody względem samych siebie i względem innych, w interesie sui generis (w d a nym w y p a d k u —moralności). Tego rodzaju ograniczenie w c ho dzi do klasy tabów, k tó ry c h zakazy m oralne są tylko szczegó
łowym wypadkiem. Cechę c h a ra k te ry s ty c z n ą starożytnych pra- w odaw stw religijnych stanow i to, że one nie rozróżniają w y raźnie zakazów moralnych od innych, n a tu ry zabobonnej lub ry tu a ln ej” J).
* * .1*
T e uwagi są zupełnie słuszne. Nie zatrzym ując się już dłużej nad tą sprawą, k tó ra zdaje się j e s t dostatecznie w yja
śniona, przechodzimy do trzeciej, najgłówniejszej, t. j. do tego, jak ą jest m oralność ludów pierwotnych.