• Nie Znaleziono Wyników

Rodzice osób problemowo pijących alkohol w świetle założeń badań własnych

Można odnieść wrażenie, że pozycja badań, które określamy w naukach społecznych mianem „jakościowych”, jest ugruntowana. Wielość projektów oraz publikacji, a także osobne, cykliczne konferencje naukowe czy pisma naukowe im poświęcone zdają się potwierdzać dobry status badań jakościowych. Są jednak pewne aspekty, które niwelują to wrażenie. Pierwszym jest „normatywny” język formularzy o granty naukowe. Często bywa bowiem, że szablony różnych apli-kacji o dofinansowanie (ale nie tylko) zawierają punkty do wypełnienia, które są charakterystyczne dla projektów utrzymanych w nurcie pozytywistycznym. Po-woduje to, że badacz/ka „jakościowy/a” jest zmuszony/a jeszcze przed wyjściem w teren podjąć decyzję o tytule swojej pracy oraz skonstruować hipotezy (które przecież mają zupełnie inne znaczenie i status w badaniach jakościowych i trudno

224 Np. J. Orford i in., Coping with alcohol and drug problems…; G. Copello i in., Family in-terventions in the treatment of alcohol and drug problems, Drug and Alcohol Review, 24(4), 2005: 369–385; J. I. Klingemann, Ja muszę Pani powiedzieć szczerze…

225 J. Simonen, J. Törrönen, Older women’s experiences, identities and coping strategies for dealing with a problem-drinking male family member, Drugs: Education, Prevention and Policy, 24(5), 2017: 409–417.

je formułować bez danych empirycznych). We wnioskach takich (zwłaszcza na potrzeby szacowania wydatków) należy też wskazać konkretną ilość planowa-nych materiałów (np. liczbę wywiadów i objętość transkrypcji). Wymogi takie nie korespondują z warunkami, jakie musi spełnić badacz/ka (jakościowy/a), podej-mując decyzję o dalszym gromadzeniu materiału lub uznaniu, że został on pozy-skany w sposób kompletny. Może się okazać, że w trakcie analiz zebrany materiał okaże się spełniać wymogi nasycenia teoretycznego, gdyż wątki się powtarzają i kolejne wywiady nie wniosą nowych informacji, a harmonogram i szacunki finan-sowe „wniosku” każą badać dalej. Lub odwrotnie – badacz/ka ma przekonanie, że nie udało się zgromadzić wystarczającego materiału pozwalającego „zamknąć” dalsze poszukiwania, mimo że przebadana została już liczba osób wskazana we wniosku grantowym.

Pytania (np. recenzentów artykułów) o liczbę „przebadanych osób” lokują się w nurcie problemów, jakie towarzyszą statusowi badań jakościowych. Wydaje się nawet, że od uzyskania odpowiedzi na to pytanie uzależniona jest ocena pro-jektu i uznanie go za wartościowy vs przyczynkowy, „pilotażowy”. Pytania o liczbę przebadanych osób to nie tylko „nawyk” odbiorców „ilościowo” zorientowanych metodologicznie, ale również dowód tego, że status badań jakościowych wciąż wydaje się być nie do końca jasny i chwiejny. Wielokrotnie spotkałam się z oba-wami formułowanymi przez tzw. jakościowych badaczy i badaczki o losy ich opra-cowań oddanych do recenzji, gdy „trafi się” ktoś, kto jest zorientowany ilościowo i/lub przejawia niechętny stosunek wobec badań jakościowych, kwestionuje je lub lokuje na półce badań drugiej kategorii z powodu niewielkiej liczby opisywanych przypadków (zwłaszcza kiedy porówna się z ilościowym rozmachem niektórych badań ankietowych). To dlatego też, w opracowaniach z wynikami badań „jako-ściowych” znaczną część zajmują opisy postępowania badawczego, dylematów i trudności, jakie pojawiały się w toku badań, oraz sposoby ich rozwiązywania. Jak już wspomniałam, dla badacza/ki jakościowego/ej „to, co się przydarza” podczas realizacji badań, jest już „daną” samą w sobie i konkretną informacją, którą należy wykorzystać podczas wyprowadzania wniosków z analiz „właściwego” materiału empirycznego. Podczas pisania tych uwag przypomniała mi się refleksja Krzysz-tofa Koneckiego, który stwierdza:

Dla mnie na przykład problematyczne są badania kwestionariuszowe, w których interakcja an-kietera z respondentem jest czarną skrzynką, a sami badacze sondażowi nie analizują tej interakcji, ani jej wpływu na wytwarzanie danych. My w metodologii teorii ugruntowanej jesteśmy po prostu uczciwi. Przyznajemy, że teoria ma charakter procesualny, wnioski są warunkowe, pokazujemy wpływ badacza i sytuacji na efekt końcowy226.

Konecki również formułuje trafną uwagę, którą i ja przytoczę w całości, po-nieważ jest ona doskonałym podsumowaniem rozważań dotyczących łatwości w kwestionowaniu wartości badań jakościowych poprzez wskazywanie na lekce-ważenie niektórych reguł „naukowości” przez badaczy i badaczki określających się jako „jakościowi”:

226 A. Kołtun, Wywiad: Posmak kontestacji – o recepcji teorii ugruntowanej w Polsce. Wywiad z profesorem Krzysztofem Koneckim, Przegląd Socjologii Jakościowej, 7(3), 2011: 158–167.

[…] duża ilość słabych tekstów, publikowanych pod etykietą teorii ugruntowanej, przeszkadza w recepcji. Ale jakoś w tej recepcji dzieł naukowych nie przeszkadza, na przykład, wielka ilość słabych tekstów opartych na wywiadzie kwestionariuszowym. A dlaczego? Dlatego, że to jest dominujący pa-radygmat227.

Zasygnalizowana przeze mnie na początku tego punktu „chwiejność” pozy-cji badań jakościowych to niedostateczna świadomość na temat tego, czym są, a czym nie są, badania jakościowe oraz co się z tym wiąże – traktowanie ich jako wytrycha, w sytuacji, gdy ma się niskie kompetencje lub brak dofinansowania czy innych zasobów techniczno-organizacyjnych, by przeprowadzić badania ilo-ściowe. Wydaje się bowiem, że każdy potrafi przeprowadzić wywiad, a następnie go opisać. Kaja Kaźmierska omawia to „zjawisko”, ubolewając nad statutem ba-dań biograficznych na gruncie nauk społecznych we współczesnej Polsce. Pisze wprost, że:

dość obszerne, pole zajmują ekstensywnie rozwijające się badania naukowe prowadzone pod szyl-dem badań biograficznych, chociaż de facto mają one z nimi niewiele wspólnego228.

Biorąc pod uwagę powyższe, uważam więc, że bardzo użyteczne są szcze-gółowe prezentacje postępowania badawczego towarzyszącego badaniom jako-ściowym oraz opis dynamiki samych badań i procesu analizy materiału empirycz-nego. I to właśnie zamierzam zrobić w dalszej części tego rozdziału.

Wraz ze wzrostem popularności tak zwanych „badań jakościowych” w Polsce rośnie liczba publikacji, w których badacze i badaczki relacjonują swoje uwagi, spostrzeżenia i formułują zalecenia warsztatowe i metodologiczne. Dzielenie się doświadczeniami oraz opis organizacji badań przez pryzmat istniejących trudno-ści uważam za istotny element opracowań nie tylko stricte metodologicznych, ale każdych, w których prezentowane są wyniki badań. Ich identyfikacja i opis rzucają światło na uzyskane wyniki i wnioski. Są przez to zarówno specyficznym elemen-tem badania, jak i jego wynikiem, „daną” pozyskaną w trakcie badań, uznaniem, że „[…] rzeczywistość społeczna ma charakter procesualny, a badacz jest częścią tej rzeczywistości”229.

Badania jakościowe, zwłaszcza w tzw. trudnym społecznie i emocjonalnie terenie (np. hospicja, więzienie), są szczególnym osobistym doświadczeniem ba-dacza. O tych problemach traktują liczne opracowania naukowe. Odnosiłam się do nich (i własnych doświadczeń) przy opisie badań biograficznych z udziałem mężczyzn regularnie powracających do przestępczości, z którymi prowadziłam wywiady w więzieniach230, czy przy wskazywaniu trudności w badaniach osób marginalizowanych i z „piętnem”231. Są to między innymi dylematy rzecznictwa

227 Tamże: 162.

228 K. Kaźmierska, Badania biograficzne w naukach społecznych, Przegląd Socjologii

Jako-ściowej, 9(4), 2013: 6–10.

229 A. Kołtun, Wywiad: Posmak kontestacji…: 162.

230 R. Szczepanik, Stawanie się recydywistą…

231 R. Szczepanik, Status badacza „jakościowego” w środowisku osób naznaczonych i wyklu-czonych społecznie, [w:] P. Dzieduszyński (red.), Naznaczeni, odrzucani i dyskryminowani w

bada-niach naukowych i praktyce wychowawczej. Ujęcie interdyscyplinarne, Wydawnictwo WSBiNoZ w

(po czyjej stronie jest badacz?), kompetencji radzenia sobie z trudnymi emocjami i problemami z pozyskiwaniem zaufania badanych. Niektóre te zagadnienia zasy-gnalizuję w dalszej części, zanim jednak to nastąpi, zaprezentuję najważniejsze założenia projektu badawczego, który stał się bezpośrednią „przyczyną” powsta-nia tej książki. Następnie, nawiązując do metodologii teorii ugruntowanej (MTU), której procedury zostały wykorzystane podczas realizacji badań własnych, zasy-gnalizuję problemy i dylematy towarzyszące badaniom (nie tylko własnym, ale jakościowym w ogóle). Treści przedstawione w tej części silnie korespondują tak-że z prezentacją doświadczeń w rozdziale 2.1, w punkcie zatytułowanym:

Per-spektywa badaczy. Dodam też, że kiedy opisuję refleksje i wnioski towarzyszące

badaniom, to są one doświadczeniami własnymi, a także badaczek i badacza wykonujących poszczególne zadania w projekcie (zob. Wprowadzenie). Sprawy związane z realizacją były szczegółowo omawiane podczas regularnych, comie-sięcznych spotkań zespołu badawczego (i nie tylko w ich trakcie).

Perspektywą poznawania i refleksji nad doświadczeniami rodziców (doro-słych) dzieci pijących problemowo alkohol jest paradygmat interpretatywny (PI) i metodologia badań jakościowych232. Najogólniej mówiąc, PI rozwijany jest w ra-mach różnych nurtów interakcyjnych (symboliczny interakcjonizm, podejście etnograficzne) i dyskursywnych (analiza konwersacyjna, krytyczna analiza dys-kursu). Wszystkie one znajdują swoje empiryczne ugruntowanie w badaniach ja-kościowych, ujmujących rzeczywistość społeczną z perspektywy samego aktora. W PI najważniejsze jest pojęcie „działania” w znaczeniu przeciwstawnym do „nic nieznaczącego zachowania” (bliskiego relacji bodziec–reakcja). Wszystkie regu-lacje dokonują się w procesie komunikacji, który zyskuje podstawowe znaczenie w analizie życia społecznego. Można więc powiedzieć, że język opisu badaczy interpretatywnych stanowi rezultat „odkrytych” przez nich stosunków i znaczeń, a także jest to w pewnym sensie wynik negocjacji, dialogu i porozumienia pomię-dzy badaczami a badanymi.

Zastosowanie procedur analitycznych MTU miało pozwolić na wyjście poza indywidualne biografie „rodziców alkoholików” i dać możliwości odkrycia pewnych wzorów i mechanizmów kształtujących sens ich działania oraz relacji społecz-nych, jakie są ich udziałem. Pragnę jednak podkreślić, że procedury MTU narzu-cały określoną dyscyplinę i porządkowały postępowanie badawcze, jednak nie mogę uznać, że do końca zostały spełnione przez nas warunki, które pozwoliłyby bezkrytycznie stwierdzić, że został zbudowany teoretyczny model do wyjaśnienia zjawiska „stawania się rodzicem alkoholika” (co było założeniem projektu). Nie udało się bowiem zrekonstruować całego procesu stawania się w zakładanym rozumieniu, że fazy, warunki tego stawania się i jego zakończenie mogłyby być wyraźnie pokazane i wyjaśnione233. Za chwilę wrócę jeszcze do tego problemu.

MTU zaczyna się wraz z sytuacją badawczą. Badacz staje przed zadaniem zrozumienia tego, „co się dzieje” – co ludzie robią i jak. Mimo tak – wydawałoby się – bardzo ogólnego i dość swobodnie zadanego pytania, MTU jest obwarowana

232 K. Konecki, Studia z metodologii…

bardzo precyzyjnymi procedurami postępowania i wymaga szczególnej dyscypli-ny w trakcie prowadzenia badań. Najogólniej MTU określa się jako specyficzną strategię badawczą, której celem jest budowanie teorii średniego zasięgu na pod-stawie systematycznie zbieranych danych empirycznych. Opiera się na trzech po-ziomach analizy. Pierwszym jest praca w terenie i gromadzenie danych. Poziom drugi obejmuje konceptualizację i tworzenie kategorii, hipotez oraz określanie ich właściwości na podstawie zgromadzonych danych. Natomiast trzeci to stworzenie teorii (zbioru zintegrowanych hipotez).

W związku z tym proces badawczy, w odróżnieniu od „tradycyjnych” metod postępowania badawczego, nie posiada charakteru liniowej progresji. Nie jest więc on nastawiony na weryfikację zbudowanych hipotez na podstawie później zebranych danych. Wzajemne powiązanie prowadzenia badań i rozwijania teorii daje możliwość tworzenia kategorii teoretycznych z danych empirycznych.

Zasadniczymi elementami MTU są: teoretyczne próbkowanie, kodowanie, teoretyczne nasycenie i ciągłe porównanie, a „składnikami” podstawowymi są ka-tegorie, własności i hipotezy. Na poziomie konkretnych czynności badacza jest to: zbieranie danych, notatki, kodowanie, „memoingowanie”, sortowanie i pisanie. Elementy te i czynności składają się na proces badawczy oraz stanowią zasadni-cze założenia MTU, które są następujące:

– jednoczesne zaangażowanie w zbieranie danych i analizę;

– konstruowanie kodów i kategorii analitycznych opartych na danych, a nie przyjętych z góry hipotezach powstałych w wyniku logicznej dedukcji;

– stosowanie metody ciągłego porównywania, co wiąże się z tworzeniem porównań podczas każdego etapu analizy;

– rozwijanie teorii na każdym etapie zbierania danych i analizy;

– pisanie not w celu opracowywania kategorii, określanie ich własności i związków zachodzą-cych pomiędzy kategoriami oraz ustalenia luk;

– pobieranie próbek w celu skonstruowania teorii, nie zaś próbek reprezentatywnych dla populacji; – dokonywanie przeglądu literatury po przeprowadzeniu niezależnej analizy234.

MTU postuluje ograniczenie prekonceptualizacji badań i założeń odnośnie do badanych zjawisk. Opisywana rzeczywistość społeczna ma się bowiem stopnio-wo odsłaniać przed oczyma analityka i badaczy (sukcesywnie z postępami w gro-madzeniu danych i analizą materiału). Oczywiście tego „zalecenia” nie należy traktować wyłącznie dosłownie. Zresztą stanowiło ono (między innymi) przedmiot sporów i dyskusji metodologów, których uznaje się za przedstawicieli swoistych szkół MTU235.

Zgodnie z założeniami ontologicznymi badań jakościowych pracy badawczej powinna towarzyszyć specyficzna otwartość badaczy, polegająca na konieczno-ści „zawieszenia” posiadanej wiedzy. Oznacza to, że problematyka badawcza sformułowana przed badaniami ma charakter wstępny i tymczasowy. Podlega kolejno przeobrażeniom i zmienia się w miarę analizy pozyskiwanego materiału

234 K. Charmez, Teoria ugruntowana. Praktyczny przewodnik po analizie jakościowej, Wydaw-nictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009: 12.

badawczego (jest odpowiednio poszerzana o nowe zagadnienia i pytania lub za-wężana).

Problematyka badań własnych została osadzona w szerokim kontekście sy-tuacji i relacji społecznych, jakie podejmują rodzice „alkoholików”, którym pod-legają i w ramach których podejmują działania, w końcu zaś sposobu, w jaki je rekonstruują, interpretują i zarządzają rzeczywistością społeczną. Podstawowe pytanie badawcze było następujące: jakie są etapy kariery rodzica (dorosłego) dziecka z problemem uzależnienia od alkoholu? Wstępne, szczegółowe pytania236

dotyczyły: typów rodzicielskiego zaangażowania, punktów zwrotnych (momen-tów przejścia od statusu do statusu) w karierze „bycia rodzicem alkoholika” oraz „udziału” reakcji bliskiego otoczenia (sąsiedzkiej, dalszych krewnych) w procesie stawania się takim rodzicem. Dodatkowo badania zmierzać miały do odpowiedzi na pytanie o przebieg procesu budowania zaufania do instytucji wsparcia spo-łecznego (budowanie otwartości i gotowości na korzystanie z instytucjonalnych form wsparcia społecznego, „wpływu” instytucji na radzenie sobie z problemami powodowanymi nałogowym piciem dorosłego dziecka, relacje, w jakie wchodzą rodzice z personelem instytucji). Podczas tworzenia koncepcji badań pojawiło się także pytanie o to, czy rodzice podlegają (a jeśli tak, to jakim i w jaki sposób) pro-cesom degradacji w kontaktach z instytucjami pomocowymi.

W wyjściowej koncepcji badań własnych237 punktem wyjścia uczyniłam „ka-rierę rodzica (dorosłego) dziecka uzależnionego od alkoholu”. „Kariera” (w ujęciu socjologii interakcjonistycznej) odnosi się tu do przechodzenia przez człowieka przez kolejne fazy swojego życia (przejścia od jednego statusu do następnego) i obejmuje przemiany aktywności i podejmowanej odpowiedzialności238. Jest to swoisty proces „stawania się” kimś. Na gruncie badań z udziałem rodzin osób z problemowym piciem alkoholu pogłębionego opisu doświadczeń biograficznych żon „alkoholików” i osiągania przez nie poszczególnych faz „radzenia sobie” przez pryzmat realizowanych „karier moralnych” dokonała Asher239. O jej badaniach pi-sałam w poprzednim punkcie.

Analiza materiału empirycznego zmodyfikowała wstępne założenia. Zrezygno-wałyśmy240 z potraktowania kategorii kariery/stawania się kimś jako podstawowego klucza integrującego poszczególne znaczenia doświadczeń rodziców osób proble-mowo pijących alkohol, jednak nie znaczy to, że całkowicie elementy tej koncepcji były nieobecne podczas pracy z materiałem empirycznym. Owa rezygnacja z „czy-stego” badania procesu stawania się jest sprzężona bezpośrednio z sygnalizowa-nym wyżej osłabieniem znaczenia MTU (rozumianej jako kompletnej metodologii,

236 Były one opracowane dość szczegółowo ze względu na potrzeby związane z przygotowa-niem wniosku o dofinansowanie badań.

237 Mam na myśli koncepcję badań sporządzoną na potrzeby wniosku o dofinansowanie (zob. Wprowadzenie).

238 Np. K. Konecki, Od redakcji. „Stawanie się” jako problem socjologiczny, [w:] Ł. T. Marciniak, Stawanie się nauczycielem akademickim. Analiza symboliczno-interakcjonistyczna, Przegląd

Socjolo-gii Jakościowej, Monografie, 4(2), 2008: i–vi.

239 R. M. Asher, Women with alcoholic husbands…

240 Opisując prace zespołu analizującego materiał empiryczny, używam formy żeńskiej. W ze-spole był co prawda jeden badacz, ale jego zadanie ograniczyło się tylko do zebrania części wywiadów.

postępowania teoretyczno-metodologicznego, a nie jedynie procedur w jej obrębie) w badaniach własnych.

Głównym powodem modyfikacji postępowania badawczego czynię proble-my związane z gromadzeniem i z uzyskaniem wartościowego materiału empi-rycznego, który pozwoliłby osiągnąć zamierzone cele w sposób pozwalający na stworzenie pewnego modelu teoretycznego charakterystycznego dla MTU. Podczas analiz (z wielkim trudem pozyskiwanego i zdobytego materiału) nie do końca udało nam się uchwycić dynamikę przebiegu procesu „stawania się ro-dzicem alkoholika/osoby z problemowym piciem” w obrębie specyficznej pracy nad tożsamością (dokonywanej przez rodzica i jego otoczenie), by stała się ona sama w sobie (wygenerowaną) teorią. W świetle badań własnych „stawanie się” rodzicem dziecka nałogowo pijącego alkohol, rozumiane jako specyficzny pro-dukt społecznej interakcji, to definiowanie problemu (jego konceptualizowanie) oraz działania na rzecz osiągania kolejnych etapów „radzenia sobie” (oswajania problemu i rozwoju strategii rozwiązywania napotykanych trudności na wytyczo-nej ścieżce bycia tym rodzicem). Podróż osób badanych w celu „stawania się” rodzicem dziecka problemowo pijącego alkohol przebiegała w sieci społecznych powiązań oraz ograniczeń.

Tak więc kluczowym elementem opisu uczyniłyśmy rodzicielskie „radzenie sobie” z problemami, jakie stwarza nałóg dorosłego dziecka. „Radzenie sobie” zawiera takie elementy, jak: sposoby definiowania „tego, co się stało”, i „tego, co się dzieje”, rozpoznawanie, gromadzenie i weryfikowanie zasobów (materialnych, rodzinnych, interpersonalnych, instytucjonalnych), podejmowanie działań w obrę-bie tzw. transferu usług rodzinnych, nie tylko międzypokoleniowego, ale również w obrębie rodziny poszerzonej (zob. podrozdział: Ambiwalencja

międzypokole-niowej wymiany troski i opieki), warunki otwartości i oporu na korzystanie z

insty-tucjonalnych form pomocy w rozwiązywaniu problemów związanych z nałogowym piciem dorosłego syna/córki.

Już pierwsze analizy wywiadów z rodzicami pokazały, że bardzo silnie wy-łaniającym się z materiału „tropem” są skrajności w nadawanych przez rodziców znaczeniach swoim działaniom. Najprościej można byłoby je określić za pomocą: „miłość–nienawiść”, „troska–obrzydzenie”, „duma–rozczarowanie”. Dodatkowo obecny był tam element rezygnacji, a właściwie specyficznego pożegnania się z wizją naturalnej wymiany troski i opieki (w myśl relacji: rodzice–dzieci–dorosłe dzieci–rodzice). I tak – zasadniczym pojęciem, które inspirowało poszukiwania i integrowało szczegółowe ustalenia, stała się „ambiwalencja międzypokolenio-wa”. Doświadczenia rodziców (dorosłego) dziecka z problemowym piciem alkoho-lu analizowane były głównie przez pryzmat ambiwalencji w obrębie specyficznej „roli” (z całym jej bagażem oczekiwań społecznych oraz kulturowych powinności, nakazów i norm wynikających z więzów rodzinnych).

Kolejny kierunek analizowania doświadczeń rodziców wyznaczała koncepcja procesów stygmatyzacji, a ścislej mówiąc stygmatu przeniesionego (zob. pod-rozdział Stygmatyzowanie). Dlatego też istotne było (z)gromadzenie materiału, który pozwoliłby prześledzić doświadczenia rodziców związane z reakcją spo-łeczną (w perspektywie procesów stygmatyzacji) i kontaktami z instytucjonalnym

systemem wsparcia (perspektywa upublicznienia rodzinnego brzemienia). W jaki sposób rodzice angażowali „systemowe” służby społeczne (policja, lekarz pierw-szego kontaktu, pogotowie, pracownik socjalny, psychiatra, psycholog, terapeuta; ktoś inny – kto?) w pokonywanie problemów związanych z uzależnieniem dorosłej córki/syna? W trakcie realizacji badań ten fragment dociekań został zmodyfikowa-ny o doświadczenia rodziców, których działania nie są „skażone” pomocą instytu-cjonalną (wrócę do tego wątku za chwilę).

Od samego początku jasne było to, że ważnym elementem rekonstruowania procesu owego „stawania się rodzicem alkoholika” będzie perspektywa przedsta-wicieli instytucji „pomocowych” (terapeutów, psychiatrów). Początkowo postawio-ne zostały pytania o ich sposoby definiowania (nie)radzenia sobie z uzależnie-niem dziecka przez rodziców czy zrekonstruowania „pożądanego” typu rodziny pacjenta (jaką jest pożądana relacja z przedstawicielem instytucji, na jakie proble-my w relacjach z instytucją wskazują rodzice, a na jakie przedstawiciele instytucji pomocowych). Analiza materiału empirycznego pozwoliła odpowiednio rozwinąć te problemowe wątki, a w trakcie badań zostały sformułowane dodatkowe pytania badawcze. Z perspektywy terapeutów można było bowiem szukać odpowiedzi na pytanie, jakie są oczekiwania rodziców decydujących się na zwrócenie się o po-moc do instytucji i czy – a jeśli tak, to w jaki sposób zostały one „zaspokojone”.

Już pierwsze wywiady „odkryły” rodziców, których podczas opracowywania koncepcji badań (jeszcze na potrzeby wniosku) nie brałam pod uwagę, a miano-wicie rodzice nieskażeni instytucją. Pojawiły się więc pytania o to, czy (a jeśli tak, to czym) różnią się warunki, przebieg i rezultaty ich działań na rzecz rozwiązywa-nia trudności i niesierozwiązywa-nia pomocy dorosłemu dziecku od strategii rodziców korzy-stających z instytucjonalnego systemu wsparcia osób z diagnozą uzależnienia od alkoholu.

Rodzice nieskażeni instytucją to nazwa robocza, jaką posługiwałyśmy się

podczas omawiania wyników i dylematów związanych z poszukiwaniem osób do dalszych badań. Określenie „skażenie instytucją” acz pejoratywne, stosowa-ne przez nas było świadomie z dwóch powodów. Po pierwsze chodziło o specy-ficzny język narracji: nieobecność żargonu specjalistycznego w wypowiedziach rodziców, nielokowanie problemów rodzinnych w sferze medycznej (zob. pod-rozdział: Medykalizowanie). Po drugie zaś „skażenie” odnosimy tu bezpośrednio do goffmanowskiej kategorii procesów stygmatyzacji (zob. podrozdział:

Stygma-tyzowanie), gdzie „upublicznienie” swojego stygmatu odbywa się właśnie za

po-średnictwem udziału w „pomocy” instytucji oraz samej „gotowości” (desperacji?) skorzystania z jej usług. Jeszcze jedną użyteczną perspektywą wyjaśnienia