• Nie Znaleziono Wyników

Status tożsamościowy Polaka w warunkach rzeczywistości unijnej

Problematyka tożsamości (także narodowej) stanowi od dłuższego czasu przedmiot szczególnego zainteresowania badaczy – przedstawicieli nauk społecznych oraz praktyków życia społeczno-politycznego. Literatura na ten temat jest pokaźna. Czy można jeszcze w tej kwestii coś nowego dodać? Moim zdaniem tak, jeśli po-traktujemy ją jako imponderabilia, czyli problem, którego wpływu i znaczenia na życie społeczne nie da się do końca określić ani wyjaśnić. Ponadto doświadczenie społeczne i polityczne dostarcza nam – w naszej polskiej rzeczywistości – wielu przy-kładów wciąż aktualnych i potwierdzających to, co narodowe w naszej przestrzeni życiowej. Zważmy chociażby na nazwy niektórych partii politycznych zawierających termin „Polska”: Polska Jest Najważniejsza (PJN), Solidarna Polska (SP), Polska Razem (PR), Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL). Ze zjawisk masowych można zaś wyróżnić zjawisko kibicowania na różnego rodzaju imprezach sportowych, połą-czone symbolicznie z oflagowaniem w barwach narodowych, albo odwoływanie się do tradycji związanej z obchodami rocznic ważnych wydarzeń w dziejach państwa i narodu. Wystarczy uwzględnić przypadające w tym roku rocznice 35-lecia po-wstania NSZZ „Solidarność” i 70-lecia zakończenia II wojny światowej. One też stanowią powód do refleksji nad nad naszą tożsamością narodową.

I

Podejmując problem tożsamości polskiej (Polaka), należy zwrócić uwagę na to, o jakiej rzeczywistości unijnej mówimy: czy tej postulowanej (odwołującej się często do wartości), czy tej faktycznej (uwzględniającej realia polityczno-społeczne, ekonomiczne itd.).

Europa postrzegana przez pryzmat struktur unijnych jako wspólnota z wyboru, którą wyznacza wzajemne komunikowanie się oraz wspólnotowa decyzyjność (uży-wając sformułowania Floriana Znanieckiego – „międzygrupowe współdziałanie”1), dążąc do jedności, musi wyzbyć się imperialnego myślenia, charakterystycznego dla jej przeszłości, myślenia opartego na idei podboju, dominacji i podporządkowania. W europejskim procesie integracjonistycznym miejsce myślenia autorytarnego zajmuje (musi zająć) myślenie w kategoriach kompromisu i negocjacji, oparte na zasadzie woli powszechnej i świadomym działaniu. Realizowany społeczno-po-lityczny konstrukt Europy ma (miałby) zamykać się w granicach wyznaczonych w perspektywie normatywno-prawnej, opartej na współdziałaniu i solidarności. Zgodnie z założeniami dialektyki heglowskiej Europa ze swym doświadczeniem historycznym jest w stanie pogodzić pozytywne postrzeganie wielokulturowości i wszelkiej odmienności z akceptacją takich wykrystalizowanych przez wieki właściwości i dążeń, jak: 1) godność człowieka w perspektywie personalistycznej i społecznej; 2) konsekwentne (rozłożone w czasie) dążenie człowieka do wolno-ści i zadowolenia (z życia), znajdujące wyraz w prawach jednostki, połączonych z humanitarnymi systemami prawnymi i instytucjami przedstawicielskimi społe-czeństwa; 3) znaczenie organizacji społecznej, zasad współdziałania zbiorowego, całego instrumentarium strukturalno-regulującego jako gwarancji rozwoju wartości kulturowych; 4) optymizm poznawczy charakterystyczny dla Europejczyków, któ-rzy nie zaprzestali twórczych poszukiwań i traktowali nowe odkrycia w kategorii prawdy jako procesu (nie jako czegoś skończonego); 5) historyzm sprowadzający się do kultywowania potrzeby ciągłości i potrzeby zmiany2. Jest to oczywiście nie-pełny rejestr dążeń, lecz oddaje on istotę sprawy, tj. stanowi podstawę perspektyw rozwojowych Europy. Tworzy warunki do kształtowania się międzyludzkiej więzi kontynentalnej i przenikania się kultur, warunki do budowy nowej dynamicznej wspólnoty, która nie będzie już oparta na uprzedzeniach i totalnych sprzecznościach międzygrupowych, które są niemożliwe do przezwyciężenia. Można więc w od-niesieniu do Europy (zwłaszcza tej przyszłej) mówić o swoistej jedności w wielości i różnorodności. Miał rację Karl R. Popper (1902-1994), pisząc:

Naszą dumą powinno być to, że nie mamy jednej idei, lecz wiele idei, dobrych i złych, że nie mamy jednej wiary, jednej religii, lecz wiele, dobrych i złych. Oznaką wyjąt-kowej siły Zachodu jest to, że możemy sobie na to pozwolić. Zjednoczenie Zachodu na podstawie jednej idei, w jednej wierze, w jednej religii byłoby jego końcem, naszą kapitulacją, naszym bezwarunkowym poddaniem się idei totalitarnej3.

1 F. Znaniecki, Współczesne narody, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 1990, s. 205.

2 M. Dobroczyński, J. Stefanowicz, Tożsamość Europy, PIW, Warszawa 1979, s. 150 nn.

3 K.R. Popper, W poszukiwaniu lepszego świata, tłum. A. Malinowski, Książka i Wiedza, Warszawa 1997, s. 245. Warto przypomnieć opinię Krzysztofa Michalskiego (1948-2013), który wskazując na specyficzność nowożytnej kultury europejskiej, pisał, iż polega ona na tym, „że nie może [...] pogodzić się z wykluczeniem kogokolwiek. Jednym z jej najważniejszych ideałów, jej »wartości«, stała się od kilkuset lat »równość« – a »równość« nie może być tylko dla niektórych.

Ner-Rozprawiając o nowych podstawach ideowych Europy, warto także wskazać na znaczenie i wpływ na nie Kantowskiej idei „wiecznego pokoju”, stanowiącej podstawę powszechności obowiązywania prawa i jego norm. Ów „wieczny pokój” nie jest przejawem utopijnego myślenia filozofa z Królewca, ale – jak pisał Marek J. Siemek – jest „dla naszego świata współczesnego jedyną możliwą i sensowną alter-natywą gołej przemocy i barbarzyńskiej samozagłady”4. Zatem u podstaw nowego europejskiego porządku miałoby znajdować się prawo jako umowa społeczna, jako pewien kierunkowskaz dla wspólnie podejmowanych działań europejskich. To w prawie mają znaleźć odbicie wartości, którymi Europejczycy powinni kierować się w swoim życiu. W ten sposób możliwe będzie przełamanie myślenia i działania arbitralnego, jednostronnego, które dotąd dominowało w przestrzeni publicznej, także w polityce międzynarodowej. Nowy porządek prawny kształtowany w plu-ralistycznym społeczeństwie europejskim tworzy podstawy dialogu na wielu płasz-czyznach życia społecznego stanowiącego przestrzeń wolności człowieka. Jednak owa wolność powinna mieć granice uświadomione sobie przez współczesnego Europejczyka. Te granice muszą być wyznaczone zagrożeniem zburzenia harmonii europejskiej wskutek eksploatatorskiego, jednostronnego wykorzystywania idei wolności jednostki czy pluralizmu światopoglądowego, będącymi częścią ładu społecznego w Europie. Zatem rozprawiając o wolności jednostki, trzeba mieć na względzie zasadę krzywdy bliźniego (drugiego, Innego), będącą jej swoistym ograniczeniem. W ten sposób prawo utraci status neutralności, a system prawa będą wyznaczały podstawowe wartości. Prawo zyska więc wymiar aksjologiczny. wem nowożytnej kultury europejskiej, tym, co nieustannie pcha ją naprzód, do kolejnego stadium rozwoju, jest w konsekwencji poszukiwanie mechanizmów wykluczenia (by je zniszczyć) i poszuki-wanie wykluczonych (by ich włączyć). Z jednej strony zatem kultura nasza, jak każda, opiera się na specyficznych »wartościach«, żyje z historycznie narosłych przekonań, przekonań specyficznych dla niej, a więc tym samym wykluczających tych, co nie brali dotąd udziału w jej budowaniu. Z drugiej strony rezultatem tego właśnie, specyficznego jej charakteru jest logika jej rozwoju, polegająca na wysiłku włączenia wyłączonych, wysiłku przezwyciężenia specyficznych barier, wysiłku uniwersali-zacji. [...] Im bardziej więc uniwersalizujemy naszą kulturę, tym bardziej radykalnie stawiamy pod znakiem zapytania jej historyczne przesłanki, z których dotąd żyła, jej wartości. Ale nie możemy tego zaniechać: rezygnując z dążenia do uniwersalizacji naszych wartości, rezygnowalibyśmy za-razem z samych tych wartości, z nas samych. [...] Wartości są, w pewnym sensie, fundamentem, bez którego gra zwana polityką nie jest możliwa. Polityka dotyczy ludzi, jacy są – a jacy ludzie są, określają wartości, wedle których oni żyją. Ale wartości są fundamentem, co zawsze, z konieczności, pozostaje do pewnego stopnia nieznany; nie możemy do końca wiedzieć, kim jesteśmy. Europej-czyków czy Polaków nie da się opisać jednoznacznie, jak trójkąty czy mrówki. W rezultacie nasze wartości nigdy nie stracą swojej wieloznaczności, zawsze pozostaną przedmiotem sporu; Polacy czy Europejczycy nigdy nie osiągną jednomyślności, co to znaczy być Polakiem, co to znaczy być Europejczykiem. To zupełnie inne pytanie niż »ile jest dwa i dwa«”. K. Michalski, Polityka i

warto-ści, w: idem, Zrozumieć przemijanie, Fundacja Augusta hrabiego Cieszkowskiego, Warszawa 2011,

ss. 451-453.

4 Zob. M.J. Siemek, Wolność, rozum, intersubiektywność, Oficyna Naukowa, Warszawa 2002, ss. 130-131.

Uwzględniając podstawy ideowe procesu integracji europejskiej, można do-strzec, że ich zadaniem jest kształtowanie poczucia obywatelskości wśród Europej-czyków, opartego na zasadzie równości wobec prawa (jego poszanowania), zasadzie wzajemności i symetrii. Kapitalnego znaczenia w tym kontekście nabiera formuła „konstytucyjnego patriotyzmu” Jürgena Habermasa z początku lat 90. XX wieku. Habermas pisał:

Europejski patriotyzm konstytucyjny, inaczej niż amerykański, musi połączyć odręb-ne pod względem narodowym i historycznym znaczenia w uniwersalnych zasadach prawnych. [...] Potrzebna jest w tym celu nie tyle wiedza na temat wspólnych począt-ków wywodzących się z europejskiego średniowiecza, ile raczej jakaś nowa polityczna samowiedza, która odpowiadałaby roli Europy w świecie XXI wieku5.

Można zatem powiedzieć, że oto ideowy obraz Europy, wychodzący przede wszystkim od szacunku dla norm prawa, powinien dokonać rewolucyjnych prze-obrażeń w sferze świadomości jednostki – Europejczyka. Towarzyszyć temu po-winny: rozwój instytucjonalno-organizacyjny Europy, przemiany kulturowe oraz pamięć o przeszłości. Wszystkie te procesy razem wzięte – zdaniem wielu (nie tylko polityków) – wyznaczą przyszły kształt europejskiego społeczeństwa obywatelskiego i sens politycznej tożsamości europejskiej. Aby stało się to możliwe do osiągnięcia, wszystkie te procesy muszą zachodzić w warunkach dialogu i komunikacji, gwa-rantujących jednak status odrębności międzygrupowych i międzyjednostkowych, status partykularyzmów i prywatności (chodzi głównie o zachowanie lokalnych tożsamości grupowych). Warto dodać, że modelowe wyjaśnienie terminu „dialog” proweniencji greckiej mówi o dwóch elementach: logos – słowo oraz dia – wymiana, ale również „zejście w głąb”. Zatem gdy mówię, chcę też usłyszeć zdanie tego drugie-go. Nie rezygnuję z mojej tożsamości, podobnie jak ten drugi. Argumentuję i staram się przekonać tego drugiego do tego samego, chociaż jego argumentacja może być zupełnie przeciwna mojej. Przyjmuję więc z uwagą i szacunkiem kontrargumenty i mam świadomość potencjalnej utraty niektórych moich przekonań, ale też po-zyskania innych. Atrakcyjność takiej postawy polega na tym, że utrzymuje w nas poczucie dążenia do wspólnoty i konsensusu, niezależnie od różnic w poglądach.

II

Realizacja założeń teoretyczno-ideowych tożsamości europejskiej w dużej mierze zależy od praktyków życia politycznego, którzy powinni ułatwić obywatelom

5 J. Habermas, Obywatelstwo a tożsamość narodowa. Rozważania nad przyszłością Europy, tłum. B. Markiewicz, IFiS PAN, Warszawa 1993, s. 26; zob. też: idem, Uwzględniając Innego. Studia do

czynny udział w procesie budowy współczesnej Europy. Nakreślenie wspólnej przestrzeni społeczno-politycznej może stanowić realną przeciwwagę dla zjawiska „brukselizacji” Europy, negatywnie postrzeganego przez wielu Europejczyków. Z negatywną oceną tego zjawiska łączy się stanowisko eurosceptyków, dla których Wspólnota Europejska powstała jako związek państw narodowych i do tego należy wrócić (jest to swoiste credo wszelkich partii eurosceptycznych). Dla eurosceptyków podstawowe znaczenie ma podkreślanie pozytywów państwa narodowego, kwestii suwerenności, stosunku do imigracji czy kwestii tureckiej (tzn. przyjęcia Turcji do struktur unijnych). Funkcjonowania współczesnych struktur unijnych z pewnością nie ułatwia panująca sytuacja społeczna i ekonomiczna (w wymiarze europejskim i globalnym). Europie nie zagraża natychmiastowa katastrofa finansowa, ale powiększają się różnice w dochodach między najbogatszymi i najbiedniejszymi. Przykładowo w latach 2008-2012 udział 1% najbogatszych w podziale dochodu narodowego wyniósł: we Włoszech – ok. 8,5%, we Francji – ok. 7,5% (w USA – 18%, w Singapurze – ok. 13%). Wśród tych krajów w ciągu ostatnich trzydziestu lat (od 1980 r.) nastąpił kilkustopniowy wzrost (np. w USA aż 11 p.p.). Można to uznać za statystyczne fakty, ale jednak ilustrujące pogłębiający się podział eko-nomiczny społeczeństwa w ostatnich latach i wielkie rozwarstwienie dochodów. Oceny tego zjawiska nie zmienią wyniki różnego rodzaju raportów (np. ostatnio niemieckiej Fundacji Bertelsmanna), wskazujące, jakoby dokonywał się proces pomniejszania biedy oraz grup osób społecznie wykluczonych (rzecz dotyczy Unii Europejskiej). Kryteria, które uwzględniono przy tym (m.in. dostęp do edukacji, pracy, opieki medycznej), pozostają jakby drugorzędne wobec kryterium dochodu, które jest podstawowym wyznacznikiem niesprawiedliwości i nierówności społecz-nych. Wiąże się z tym złożona problematyka niepokojów społecznych, której nie należy lekceważyć. Ale nie jest to jedyna kwestia. Coraz większe rozwarstwienie dochodów ma destrukcyjny wpływ na kształtowanie się „straconego pokolenia”. Jeżeli chodzi o sytuację w Polsce, to nie lekceważyłbym też tzw. lekkiego sporu o klasę robotniczą (terminu pozostającego w ciągłym użyciu w okresie PRL-u), sprowadzaną li tylko do wielotysięcznych załóg dużych zakładów pracy. Podobno problem wiary w mesjanizm klasy robotniczej upadł wraz z odzyskaniem wolności w 1989 r., co wiązało się z powstaniem grup branżowych i rozpadem sektora pro-dukcji, który przerodził się niemal w sektor usług. Ja jednak zgadzam się z Karolem Modzelewskim, który pisze o zdradzie robotników jako grzechu pierwotnym III RP, mającym duży wpływ na obecne podziały społeczne w Polsce i powiększające się nierówności społeczno-ekonomiczne. Dokonując oceny przemian transformacyj-nych, Modzelewski pisze:

Wstrząsowi ekonomicznemu towarzyszył głęboki wstrząs społeczny. „Socjalistyczne uprzemysłowienie” przyniosło awans społeczny milionów ludzi. Zbudowany wówczas potencjał ekonomiczny nie wytrzymywał konkurencji na światowych rynkach, był jednak materialną podstawą codziennego bytu i społecznej pozycji wielkiej rzeszy

robotników, techników, inżynierów, a pośrednio także nauczycieli oraz naukowców. Ruina tego potencjału, dziś już w znacznej mierze nieodwracalna, pociąga za sobą życiową destabilizację i społeczną degradację tych ludzi. Psychologiczne, kulturowe i polityczne następstwa tego szoku ciążą nad naszym życiem codziennym i zagrażają odzyskanej wolności. Znam frazes, że postęp wymaga ofiar, ale nie potrafię dopatrzyć się w tym postępu. Nie wiem zresztą, co ten wyświechtany wyraz miałby w tym wy-padku oznaczać. Bezpośredni upadek polskich fabryk nie jest dla mnie abstrakcją6. Czy zatem demokracja jako najlepszy z możliwych systemów politycznych („do-bry rząd”) znajduje się w odwrocie? Nie brakuje pesymistów, którzy przedkładają porządek nad demokrację. Inaczej mówiąc, nie dostrzegają szans dla demokracji zachodniej i w jej miejsce wprowadzają czy gloryfikują systemy autorytarne. Aby przeciwstawić się poglądom orędowników takich rozwiązań, należy podjąć zdecy-dowane działania, w których jeszcze raz da o sobie znać elastyczność i kreatywność Zachodu. Dlatego godnym rozważenia jest pomysł „czwartej rewolucji”, którego sedno stanowi intensyfikacja demokracji lokalnej i zachowanie systemu meryto-kratycznego przy rozwiązaniach ogólnopaństwowych7.

Owe realia społeczno-polityczne, o których tu tytułem przykładu wspo-mniałem, każą nam na nowo spojrzeć na sposób funkcjonowania europejskich struktur unijnych. Z dużym niepokojem pisze o tym w swojej ostatniej książce pt. Skrępowany olbrzym. Ostatnia szansa Europy8 Martin Schulz, przewodniczący

Parlamentu Europejskiego, skądinąd euroentuzjasta. Wskazuje on, że nie Unia Europejska jako idea (europejska) budzi sprzeciw, ale jako struktura instytucjonal-no-organizacyjna. Wymienia jej podstawowe właściwości destrukcyjne: biurokracja, słabość rozwiązań i projektów demokratycznych znajdująca wyraz w nieudolnym pokonywaniu problemów wewnątrzunijnych, jak i zewnętrznych (chociażby po-dejście do kwestii ukraińskiej), neoliberalny wzorzec działania. Jeżeli nawet część uwag przewodniczącego Parlamentu Europejskiego pozostaje dyskusyjna, to trzeba zgodzić się z jego wnioskiem generalnym, że struktury unijne należy zreformować, a zwłaszcza wzmocnić elementy demokracji wewnętrznej. Gwarancją powodzenia Europy miałoby być państwo federalne, co wcale nie przekreślałoby faktu istnienia państw narodowych. Rzecz w tym, aby utrzymać jedność europejską w swojej specyficzności, tzn. połączyć swoistość tożsamości narodowych ze świadomością europejską (w sferze idei). Jak pisze Schulz:

6 K. Modzelewski, Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca, Iskry, Warszawa 2013, ss. 395-396. O zjawisku ogromnego rozwarstwienia dochodów na świecie, jego przyczynach i konsekwencjach pisze w jednej ze swoich ostatnich książek Andrzej Lubowski. A. Lubowski, Świat

2040. Czy Zachód musi przegrać?, Znak, Kraków 2013, ss. 204-213.

7 Szerzej: J. Micklethwait, A. Wooldridge, The Fourth Revolution. The Global Race to Reinvent

the State, Allen Lane, London 2014.

8 M. Schulz, Skrępowany olbrzym. Ostatnia szansa Europy, tłum. R. Formuszewicz, Muza, Warszawa 2014.

Musimy wrócić do europejskiej metody wspólnotowej. Ona stanowi duszę UE, a nie technokratyczne pojęcie. Dzięki tej metodzie wspólnotowej Europa osiągnęła w minionym półwieczu imponujące postępy, podczas gdy tak zwana metoda unijna stwarza więcej problemów, niż jest w stanie rozwiązać. Podczas gdy przy metodzie wspólnotowej chodzi o poszukiwanie wspólnego interesu, metoda unijna oznacza stały poker narodowych egoizmów9.

W praktyce miało to oznaczać funkcjonowanie instytucji europejskich na zasadzie „uczciwego kompromisu” między państwami członkowskimi UE. Rzecz rozbija się o wybór modelu Europy: albo Europy solidarnej i socjalnej, której wy-znacznikiem jest prawo (międzynarodowe), albo Europy opartej na konkurencji i zdominowanej przez narodową politykę regionalną i industrialną, która prowadzi do militaryzacji polityki zagranicznej. Ten europejski model ułożenia stosunków społecznych (oparty na wzajemnej solidarności) odbiega od autorytarnych rozwią-zań azjatyckich, a także od neoliberalnych rozwiąrozwią-zań amerykańskich.

III

Kim w tak nakreślonej sytuacji ideowo-polityczno-społecznej jest Polak? Na ile aktualna jest opinia (dotycząca współczesnych Polaków) o naszych przodkach – szlachcie polskiej, autorstwa XVII-wiecznego poety Macieja Kazimierza Sar-biewskiego (1595–1640): „Chcieliby być zawsze czymś więcej, niż są, nigdy nie są z siebie zadowoleni. Nawet ojczyznę swoją kochają dopiero wtedy, gdy są z dala od niej, a będąc na miejscu, nie cierpią jej, jakby po to wyjeżdżali za granicę, aby ją pokochać, a wracali, aby znienawidzieć”10. Opinia ta nabiera szczególnego znaczenia w warunkach współczesnych migracji Polaków. Można tu wskazać nagłaśniany w ostatnim czasie problem statusu Polaków w Wielkiej Brytanii. Statusu, który jest oparty na pewnym dyskomforcie, potęgowanym samotnością, brakiem czasu na życie towarzysko-społeczne, brakiem przyjaznego otwarcia wobec nich ze strony części Brytyjczyków.

Inne zagadnienie stanowi pytanie, na ile prawo obywatelstwa w świadomości współczesnego Polaka mają hasła schematycznego nacjonalizmu: ksenofobia, an-tyniemieckość, antysemityzm, antyrosyjskość, nieobywatelskość, szablonowość, instrumentalizm? Czy dzisiaj bycie Polakiem wymaga doprecyzowania w postaci pytania o polskość jako postawę zdominowaną lękiem o dalsze istnienie lub rosz-czeniem wobec tych wszystkich, którzy nie akceptują jej ogólnoeuropejskiej wyjąt-kowości (przydatności)? Chodzi zatem o postawę, której petryfikowanie wymaga

9 Ibidem, s. 262.

10 Za: J. Tazbir, Jacy byli i są Polacy?, w: A. Bielik-Robson i in., Kim są Polacy, Agora, Warszawa 2013, s. 81; por. E. Lewandowski, Charakter narodowy Polaków i innych, Muza, Warszawa 2011, ss. 146-147.

ciągłego poświęcenia. A może owo doprecyzowanie wiąże się z pytaniem o rolę i znaczenie religii (chrześcijaństwa) lub ateizmu w procesie utrzymania tożsamości Polaka w warunkach unijnych.

Trudno mi zaakceptować poglądy tych, którzy rzeczników obrony tego, co polskie (narodowe), chcieliby opisywać na podstawie przejawów antysemityzmu. Są też tacy, którzy dyskwalifikują nowoczesną polską tożsamość. Według Agaty Bielik--Robson „nasz narodowy dyskurs tożsamościowy nie przyjął nowoczesnej formy, a polska tożsamość nadal tkwi w mitycznym bezczasie”; swoistym nadużyciem jest posługiwanie się zwrotem „nowoczesny Polak”, bo jest to tylko „fantomowa polska tożsamość”11. Opinii tej wtóruje Przemysław Czapliński, niedostrzegający żadnego nowego wariantu tożsamości polskiej po 1989 r. Przeciwko temu stanowisku wy-powiada sie natomiast Adam Zagajewski, który wychodzi od przywołania opinii, że Polacy mieli i mają kłopot z okazywaniem swojej przynależności narodowej („nie wiedzą zbyt dobrze, jak być Polakiem”), ale kierując się umiarkowanym optymizmem, konstatuje, że Polacy doznają „istotnej metamorfozy” i przed naro-dem polskim „otworzyła się też przestrzeń [...] przemiany narodowej. Narody nie są skazane na wieczne powtarzanie tych samych błędów, tej samej głupoty, tych samych uprzedzeń, nie muszą wiecznie wpadać w te same pułapki”12.

Większość przywoływanych tu uwag pozostaje w związku ze zjawiskiem peryferyjności kultury polskiej, co oznacza, że znajdujemy się w grupie narodów drugorzędnych, które mają znikomy udział w ogólnoświatowym dziedzictwie kultury. Surowa to ocena, nieznajdująca pełniejszego odzwierciedlenia w sferze dziejów kultury polskiej. Ocena nieuwzględniająca w swych generaliach specyficz-ności kultury polskiej, która przez wieki należała do kultury europejskiej. Ponadto mówiąc o jej peryferyjności, trzeba pamiętać o jej pogranicznym usytuowaniu w strefie łacińskiej oraz o funkcji politycznej kultury polskiej, która w sytuacji narodu bezpaństwowego (po upadku I Rzeczypospolitej) była ogniwem łączącym, dającym podstawy do podtrzymania i rozwijania tożsamości narodowej. Wydaje się, że jeszcze w dzisiejszych wypowiedziach na temat tożsamości Polaków często daje o sobie znać podstawowa właściwość, jaką jest skrajność i związana z nią wy-biórczość. Takie poszukiwanie nowoczesnej tożsamości Polaka (czy stwierdzanie jej braku), zakładające pełne otwarcie na świat wartości proeuropejskich (Zachodu),