• Nie Znaleziono Wyników

Odczucie fascynacji, a  właściwie zdziwienia, towarzyszy narrato‑

rowi dwóch utworów Zygmunta Haupta. Pierwszy – Krzemieniec, ma charakter reportażu, sprawozdania, został opublikowany w  1937 roku w „Dzienniku Polskim”50. Drugi, bardziej rozbudowany, przypominają‑

49 M. Czermińska wyjaśnia, że „indywidualne miejsca pamięci”: „Wprawdzie niejednokrotnie czerpią z wyobrażeń zbiorowych, a następnie wpisują się w nie i mogą stać się elementem obecnym w  historycznym miejscu pamięci (np. w  wypadku wy‑

bitnego twórcy związanego z danym miejscem), ale posiadają swą własną autonomię wskutek odniesienia do jednostkowego losu konkretnej osoby i zaistnienia w jej indy‑

widualnej twórczości. Od miejsc pamięci w rozumieniu Nory różni je przede wszyst‑

kim ich status bytowy, ponieważ miejsca autobiograficzne istnieją w literaturze, są wy‑

obrażeniami stworzonymi z  opisów, nazw topograficznych wymienionych w  tekście, aluzji i metafor” (Miejsca autobiograficzne…, s. 187).

50 Z. Haupt: Krzemieniec. „Krytyka i Życie” nr 11. Dodatek do „Dziennika Pol‑

skiego” 1937, nr 73. Utwory Haupta cytuję wg następującego wydania: Z. Haupt: Ba-skijski diabeł…, s. 584–586. Cytaty z tego opowiadania lokalizuję w tekście głównym, stosując skrót: K.

cy wspomnienie i opowiadanie zarazem, miał swój pierwodruk dziesięć lat później w  „Wiadomościach” pod takim samym tytułem, a  następ‑

nie już jako Dziwnie było bardzo, bo… ukazał się w  roku 1963 w  to‑

mie Pierścień z papieru51. Pragnę zwrócić uwagę na wspomniane utwory Haupta przede wszystkim ze względu na przedstawiony w  nich obraz Krzemieńca, związany ze spojrzeniem bardzo osobistym i oryginalnym.

Szczególnie interesująca wydaje się zasygnalizowana tu swego rodzaju

„problematyczność” miejsca, wynikająca z powiązania realnej topografii z literaturą, pamięci z mitem oraz fascynacji ze zdziwieniem. Wybrane opowiadania prowokują do ponownego spojrzenia na miasto nad Ikwą i do postawienia pytań o jego znaczenie we współczesnej kulturze, ale i w planie biografii emigranta.

Krzemieniec w utworach Haupta (inaczej niż w opowiadaniu zwią‑

zanej z  Kujawami Marii Danilewicz Zielińskiej) jest postrzegany na szerszym tle, jako jedno z miast na mapie najbliższej pisarzowi okolicy.

Przestrzenią przedstawianą w opowiadaniach Zygmunta Haupta bardzo często jest rodzinne Podole, zwłaszcza okolice Seretu. Zdaniem autorki Szkiców o literaturze emigracyjnej ten pisarz wypracował:

wysoce indywidualną formę eseju krajoznawczego, w którym z vin‑

cenzowską precyzją ustawiał siebie i  znanych w  dzieciństwie ludzi na tle po malarsku traktowanych chagallowskich małych miasteczek w  Gorganach. […] owe krótkie przykłady „małych form” układają się w  autobiografię autora, a  równocześnie obdarzone są absolutną niezależnością i  od osoby narratora i  od całości tomu. […] Wyraź‑

nie nakreślone pointy prowokują, by widzieć w  nich mininowele, prezentujące wielkie problemy na przykład pozornie błahych mało‑

miasteczkowych radości i tragedii. Z tym uzupełnieniem, że są nadto ewokacjami nieistniejącego już układu stosunków, co zabarwia je pa‑

natadeuszowym kolorytem „ostatniości”. Wszechobecna jest w  nich przesycona nostalgią melancholia, delektowanie się realiami „włas‑

nego nieprzekraczalnego świata” „między naszym domem i Seretem”

w Ułaszkowcach wczesnego dzieciństwa, w Jagielnicy, Pobożnej, Skale i Borszczowie. Proces pisania jest dla Haupta „przetwarzaniem świata

51 Z. Haupt: Krzemieniec. „Wiadomości” 1947, nr 27. Cytuję za: Idem: Dziwnie było bardzo, bo… W: Idem: Baskijski diabeł…, s. 139–153. Cytaty z tego opowiadania lokalizuję w tekście głównym, stosując skrót: Dz.

w [jego] własny świat”, wchodzeniem w swoisty „ogród słów”, które gonią za autorem po całym świecie i wyznaczają jego osobowość, na‑

kładając na serdeczny palec symboliczny „pierścień z papieru”52. Emigrant w  swoich utworach zarysowuje indywidualną „mapę pa‑

mięci”. Tworzą ją wołyńskie lub podolskie miasta i  okolice, o  których można powiedzieć, odwołując się do koncepcji Małgorzaty Czermiń‑

skiej, że są „miejscami autobiograficznymi”53. O  takim charakterze przedstawianych miejsc decyduje zarówno skłonność do pisania w per‑

spektywie osobistej, jak i  szczególny typ „wyobraźni topograficznej”, czyli umiejętność uważnego obserwowania świata zewnętrznego, duża wrażliwość zmysłowa, wyczulenie na konkret i znaczenie materialnego szczegółu54. W przypadku twórczości Zygmunta Haupta oba warunki są spełnione. Pisarz był obdarzony wyjątkową wyobraźnią i wrażliwością topograficzną. W jego utworach można znaleźć szersze ujęcia krajobra‑

zu, zdradzające zdolność do uważnej obserwacji:

Pejzaż nie jest kalejdoskopowy. Równina, jakieś łąki bardzo pod‑

łej klasy, popstrzone milionami kretowisk. Daleko, daleko – czuby drzew i zamazane zarysy zagród. Ubogie przystanki z naftową latar‑

nią u wejścia do telegrafu i pół chłopem, pół kolejarzem u nastawnic blokowych55.

Z  równym zaciekawieniem emigrant opisuje detale topograficzne, ważne okazują się szczegóły architektoniczne, przykładem może być na‑

stepujący obraz kolegiaty w Żółkwi:

Harmonia gmachu, jego spokój, duma, skończoność dają wrażenie za‑

mkniętej myśli ludzkiej. To nic, że dzieje się ta architektura na najbar‑

dziej ubogim tle, że ubóstwo i pustka jej towarzyszące, zapomnienie i  nieuchronna groźba czasu nad nią zawieszona chciałaby pomniej‑

szyć tę wspaniałość. Chodzimy naokoło tego kościoła, dotykamy ukradkiem chropawych murów, zanurzamy się w cień jego wnętrza.

52 M. Danilewicz Zielińska: Szkice o literaturze emigracyjnej…, s. 221.

53 M. Czermińska: Miejsca autobiograficzne…, s. 183–200.

54 Ibidem, s. 188.

55 Z. Haupt: Stacja Zielona. W: Idem: Z Roksolanii…, s. 241.

Różowy marmur jest świeży i  rumiany, jakby nim okładano ściany nie trzysta lat temu, ale wczoraj. Ciężkie płótna obrazów Altomontego czernią się kolosalnymi kwadratami na murach naw i  u  dołu wiszą fałdą jak żagle. Alabaster pomników nagrobkowych ma ciepło skóry kobiecej. Kopuła na transepcie pęka i wpuszcza wodospad światła56. Opisy Haupta cechuje malarskość, plastyczność, wyczulenie na zmy‑

słowe doznania związane z  pejzażem (dotyk, zapach, smak, odczucia temperatury itp.). Pisarz zwraca uwagę na nazwy miejscowe, które mają dla niego szczególne właściwości – wywołują obrazy w pamięci:

Już to jednak toponomastyka może nam dać dobrego łupnia! Jak za‑

słuchać się w imiona rzek, dolin, lasów, szczytów górskich, wsi, mia‑

steczek i miast, to jedne swym brzmieniem przywołują całe panoramy światów zagrzebanych na cmentarzyskach pamięci, a znowu inne za‑

skoczą nieznanym odkryciem, nigdy niezasłyszanym czemuś echem.

Rumienimy się ze wstydu, że jak można było zapomnieć, roztrwonić, porzucić, albo zagłuszyć w sobie, kiedyś nie przyswoić bogactwa, któ‑

re dopiero przypadek, dobry los potrafi nam dzisiaj przywrócić57. Toponimy w utworach Haupta są sygnałem autentyczności przedsta‑

wianych przestrzeni58. Czasami jednak pisarz oznacza przestrzeń kryp‑

tonimami – na przykład Z. oznacza w jego utworach Zaborze, powiat R. to Rawa Ruska, a Lwów jest po prostu „miastem”59. W pisarstwie au‑

tora Szpicy odnaleźć można jednak prawdziwe „szaleństwo toponimii”:

56 Z. Haupt: Entropia. W: Idem: Baskijski diabeł…, s. 438–439.

57 Z. Haupt: Inwokacja do powiatu latyczowskiego. W: Idem: Z  Roksolanii…, s. 208.

58 A. Madyda uważa, że jest to element warsztatu pisarskiego Haupta: „pisarz dbał o to, by w większości utworów znalazły się sygnały autentyczności, za które uważał prawdziwe antroponimy i toponimy, a także historyczne wydarzenia. Zwykle jednak występują one w danym tekście w bardzo ograniczonej liczbie, niekiedy pojedynczo, by jedynie zaznaczyć czy delikatnie zasugerować autentyczność świata przedstawionego, gdy tymczasem reszta składników tego świata pozostaje anonimowa, aby nadać całości utworu uniwersalność, a tym samym – literackość” (Haupt. Monografia…, s. 261).

59 Pisze na ten temat A. Madyda: Haupt. Monografia…, s. 218–221, 235. Badacz zauważa, że w niektórych toponimach, przywoływanych w utworach Haupta, są błędy, jednak detale topograficzne przekonują o niezwykłej pamięci fotograficznej tego pisarza.

Nazwy wsi, siół, przysiółków, osad, gromad, folwarków, powiatów, miasteczek, cerkwi, monasterów, uroczysk i rozstajów przesypują mi się w zacierającej pamięci o tamtym, jak wywiewane przez chłopkę na wietrze z rzeszota z ziaren plewy, jak puch pierzących się na tamtej‑

szym wiejskim wygonie gęsi. Krechów, Wola Wysocka, Lubela, Wer‑

chrata, Rzeczki, Zielona, Poddębice, Hulcze, Hołe, Mosty, Borowe, Zaborze, Turynka, Zawadów, Zarudce, Pieczychwosty, Żółtańce, Fuj‑

na, Kryniczki, Czeremuszna, Winniki, Opłatna, Uhnów, Zniesienie, Magierów, Bełz, Zamek, Wólka, Florianów, Hruszów, Ulwówek, Pa‑

węż, Wierzbica, Soposzyn, Czarny Kamień, Przytułów, Modrzyniec, Krystynopol, Sokal…60

Niektóre z miejsc przedstawionych w utworach emigranta mają cha‑

rakter bardziej „stały”, są silnie i w sposób trwały zakorzenione w bio‑

grafii autora. Pisarz często powracał w swojej twórczości do miejsc dzie‑

ciństwa i młodości, przedstawia: Ułaszkowce, Żółkiew, Lwów, Zaborze – miasta, w którym mieszkał, dorastał, uczył się, pracował. W roku 1941 Haupt pisał o rodzinnych stronach w podniosłym, pełnym emocji stylu:

Czy istnieje piękniejszy na świecie kraj od Podola?

Podole od jaru jednej rzeki do drugiej, od Miodoborów i Panta‑

lichy do zębiastej sierry Karpat. W soczyste lato, kiedy zieleń kopuł drzew idzie w zawody z zielenią łąk, a srebro falujących łanów żyta odbija niebo, w  czerwoną jesień, kiedy w  wieczór zaduszny palą się naokoło widnokręgu cmentarze jak ognie alarmowe przed inwazją śmierci, w matowobiałe noce zimowe, kiedy zadymka porywa z zasp śnieżnych sztandar kurzawy – wyjącego triumfu nad bezsilnością człowieka, a  nagie gałęzie drzew smagają bluźnierczo niebo, w  dnie przedwiosenne, kiedy znad kałuż błota nadlatuje najbardziej sprzy‑

jający człowiekowi i  ścielący się u  jego stóp, i  rozwieszających nad głowami w  bezcenne tło, Podole zwierząt najłagodniejszych i  naj‑

przedziwniejszych w  formie i  czarze ruchów, Podole ludzi sennych, naiwnych i  prostych. Podole chat rozsypanych wzdłuż stawów jak uriańskie perły na srebrze zwierciadła. Podole miasteczek małych i kolorowych w cieniu białych, barokowych wież kościołów61.

60 Z. Haupt: Z Roksolanii… W: Idem: Z Roksolanii…, s. 8.

61 Z. Haupt: „Bateria śmierci” 1. Pułku Artylerii Motorowej. W  święto pułku.

W: Idem: Z Roksolanii…, s. 115.

Małgorzata Czermińska zalicza Podole Haupta do kategorii miejsc autobiograficznych „wspominanych”, które były kiedyś miejscami sta‑

łymi, danymi, ale zostały utracone62. Badaczka dodaje, że zazwyczaj są to miejsce urodzenia, dzieciństwa, z  którymi związane są wspo‑

mnienia szczęśliwego osiadłego życia, opuszczone z  powodu histo‑

rycznego kataklizmu. W  przedstawieniach „miejsc wspominanych”

bardzo często powraca znany z Pana Tadeusza wzorzec przypomina‑

nia utraconej idylli, który zwłaszcza w  pisarstwie emigracyjnym był bardzo podatny na stereotypizację i  konwencjonalizację. Zygmunt Haupt zarysowuje w swoich mocno autobiograficznych utworach in‑

tymną mapę stron, z  których pochodził. Nie brakuje w  nich tonów sentymentalnych, ale zazwyczaj są one świadome, bywają opatrzone żartobliwym, ironicznym komentarzem lub równoważone przez po‑

głębioną refleksję, czasami przez zaskakujące obserwacje. Znamienny pod tym względem jest fragment zatytułowany Inwokacja do powiatu latyczowskiego:

Ludzie Wielkiej Emigracji, obdarzeni na pociechę poetyckim arcy‑

dziełem, nie mogli jednak pogodzić się z inwokacją tego eposu: „Li‑

two! Ojczyzno moja!”. Brzmiało im to partykularzem. Nawet Zyg‑

munt Krasiński, obruszony, suponuje, że brakowałoby tylko jeszcze inwokacji do powiatu latyczowskiego.

Każdy z nas wywodzi się z jakiegoś „praiłu”, każdy pozostawił za sobą wody, które kiedyś „czerpał w niemowlęce dłonie”, każdy zapa‑

trzy się we wspomnieniach w te dawne tonie. By posłużyć się przykła‑

dem z nauki o ewolucji gatunków, wywodzimy się od stworzeń wylę‑

głych z wody, i dźwignąwszy się, wypełzliśmy na suszę, skrzela nam przetransformowały się w oskrzela płazów, potem – w płuca ciepło‑

krwistych ssaków, byśmy rozwinąwszy się i pod innymi względami, mogli ewentualnie wyemigrować do Stanów, Wenezueli czy Australii.

62 „Wspomnieniowy model miejsca autobiograficznego, najobficiej reprezentowany w literaturze o tematyce kresowej, rozwija się – jednak wcale niekoniecznie stereotypo‑

wo – już od czasów po pierwszej wojnie światowej, od obrazu »szczenięcych lat« Wań‑

kowicza, poprzez Iwaszkiewiczowską Ukrainę, Huculszczyznę Vincenza, następnie Wileńszczyznę Miłosza, Konwickiego i Żakiewicza, Podole Haupta i Wołoszynow‑

skiego, dolinę Dniestru i Wołyń Stempowskiego (by wymienić tylko część autorów)”.

M. Czerminska: Miejsca autobiograficzne…, s. 194.

Tu, ocaleni już i  syci, możemy pozwolić sobie na sentyment odwie‑

dzenia miejsc pochodzenia – powiatu latyczowskiego63.

W  opowiadaniach Haupta topografię rodzinnych stron tworzą również miejsca, które, choć są wspominane, jednak nie wiążą się z osiadłością, zakorzenieniem, lecz raczej są wyrazem doświadczeń po‑

dróżniczych. Można by je bardziej uznać za „miejsca dotknięte”64, bo poznawane przejazdem. Haupt zwiedzał i utrwalał na swoich rysunkach oraz w prozie między innymi: Poczajów, Łuck, Krechów, Włodzimierz Wołyński65. Autor nie spędził dłuższego czasu w tych miejscach, nie za‑

domowił się. Jednak znaczenie tych miejsc „dotkniętych” w prozie Haup‑

ta wykracza poza doświadczenia podróżnika.

Jednym z „problematycznych” miast, które trudno przyporządkować do konkretnej kategorii „miejsc autobiograficznych” jest Krzemieniec.

Pisarz nie był związany z tym ośrodkiem rodzinnie, nigdy nie mieszkał tu dłużej, nie spędził w nim ani dzieciństwa, ani młodości czy czasów studenckich. W  opowiadaniach Haupta zostały przedstawione kolejne przyjazdy do Krzemieńca, podmiot interesujących mnie utworów po‑

wraca do miasteczka. Zatem nie jest to tylko „miejsce dotknięte” jed‑

norazowo, ale przedstawione powroty, kolejne wizyty nie uprawniają do uznania grodu u  stóp Góry Bony za „miejsce wybrane”66. Miasto nie stanowi dla podróżnika azylu. Wędrowiec nie odnajduje tam „świata piękniejszego i  lepszego od codziennego”, który mógłby stać się przy‑

braną „ojczyzną duszy”, miejscem uprzywilejowanym takim, jakim na przykład stał się Sandomierz dla Jarosława Iwaszkiewicza. Haupt przed‑

stawia Krzemieniec z pespektywy przybysza, ale taka perspektywa dla

63 Z. Haupt: Inwokacja do powiatu latyczowskiego. W: Idem: Z  Roksolanii…, s. 207.

64 M. Czermińska następująco definiuje miejsce autobiograficzne „dotknięte”:

„poznane w  podróży, ale tylko przelotnie, zazwyczaj jednorazowo. Jakoś zasłuży‑

ło sobie na uwagę, coś w  nim pisarz dostrzega, zapamiętuje nazwę i  realia, opisuje, […] wprowadza do własnej twórczości, lecz jeszcze nie przetwarza w miejsce wybrane, do którego się znacząco, wielokrotnie, z ważnym pisarskim i osobistym skutkiem po‑

wraca” (Miejsca autobiograficzne…, s. 198).

65 Rysunki Haupta przedstawiające te miejsca zostały zamieszczone w  tomie Z Roksolanii…

66 M. Czermińska: Miejsca autobiograficzne…, s. 197.

tego pisarza jest szczególnie ważna, gdyż – jak pisze w innym tekście –

„to tylko przybysze mają oko, słuch, wyczuloną uwagę”67.

Rolę Krzemieńca w życiu Haupta szczegółowo analizuje Aleksander Madyda68. Badacz ustalił daty trzech wizyt artysty w tym mieście. Po raz pierwszy pisarz przyjechał do Krzemieńca w marcu 1934, po raz drugi w lipcu tego samego roku, ostatni raz był tam latem 1936 roku69. Trzecia wizyta łączyła się (jak wynika z opowiadania Dziwnie było bardzo, bo…) z rozstaniem z ukochaną osobą. Krzemieniec stał się wówczas scenerią dla finału nieszczęśliwej miłości, której echa odnaleźć można również w innych opowiadaniach (zwłaszcza w utworach z cyklu O Pannie her-bu Panna na Niedźwiedziu). Zdaniem Aleksandra Madydy, to właśnie te przeżycia zaważyły na wizerunku miasta, naznaczając pesymistycznie, ale w sposób zawoalowany, wcześniejszy utwór, a w późniejszym tekście pojawiły się już w znacznie bardziej czytelnej formie:

Haupt starał się wtedy [w  pierwszym opowiadaniu – przyp. E.D.]

ukryć prawdę o  swej sytuacji emocjonalnej, a  jednocześnie dążył do pośredniego wypowiedzenia jej w paraliterackiej formie, tak aby przynajmniej częściowo pozbyć się psychicznych napięć. Dlatego przyczyny swego ponurego postrzegania rzeczywistości zewnętrznej starał się zracjonalizować, poddając owo zjawisko refleksji filozo‑

ficznej. Tymczasem prawda była całkiem inna, a ponieważ czas leczy rany, po ponad ćwierćwieczu od traumatycznych wydarzeń pisarz mógł wreszcie sobie pozwolić na artystyczną otwartość, nazywając rzecz po imieniu70.

Rzeczywiście, choć w dwóch opowiadaniach o Krzemieńcu powraca‑

ją te same motywy, to jednak utwory zdecydowanie różnią się od siebie.

Dziwnie było bardzo, bo… z jednej strony jest kolejną wersją opowieści o pobycie w mieście Słowackiego, z drugiej – raczej widziałabym w tym opowiadaniu ciąg dalszy, kontynuację narracji, uzupełnienie opowie‑

67 A. Madyda: Posłowie. W: Z. Haupt: Baskijski diabeł…, s. 672.

68 A. Madyda: Krzemieniec w twórczości Zygmunta Haupta. W: Przedziwne świa-ty. Prace z historii i teorii literatury ofiarowane dr. hab. J.Z. Maciejewsk iemu. Red.

K. Ćwik lińsk i, R. Moczkodan, R. Sioma. Toruń 2010, s. 471–482.

69 Ibidem, s. 473.

70 Ibidem, s. 480.

ści o znaczące szczegóły, ale przede wszystkim ukazanie swego rodzaju procesu mentalnego, jedynie zapoczątkowanego wcześniej, w poprzed‑

nim utworze. Powracanie do tych samych historii, mnożenie wariantów opowiadań jest bardzo charakterystyczne dla pisarstwa autora Pierście-nia z papieru:

Haupt opowiada o tym samym na kilka sposobów, pisze różne wersje jednego utworu, którego kompozycyjno ‑narracyjną spójność rozbija‑

ją liczne dygresje filozofujące (nazywa je pseudoerudycją i dygresjami anarchistycznymi). Układa na nowo obrazy utraconego świata, segre‑

gując inaczej nabytą wiedzę i matczyny folklor71.

Początkiem poznawania miejsca jest fascynacja literacka. Pierw‑

szą wizytę w  Krzemieńcu poprzedziła lektura Beniowskiego. Fragment z  poematu Słowackiego stał się mottem reportażu opublikowanego w roku 1937:

…wołałem krzemienieckiej góry, Aby stanęła za mną – lub pode mną72.

K, s. 584

Opowiadanie Haupta rozpoczyna się od wizerunku miasta Słowackiego, ukształtowanego na podstawie lektury utworów wieszcza:

Miałem mało czasu. Wieczorem musiałem wracać. Łapczywie po‑

chłaniałem miasto. Byłem pod niedawnym wrażeniem Beniowskiego.

K, s. 584

W pejzażu Krzemieńca, przedstawionym w reportażu z roku 1937, od‑

naleźć można tak ważne dla romantyka elementy jak: Górę Bony, rzekę Ikwę, kościół parafialny i budynek liceum. Zafascynowany pisarz pró‑

71 B. Hadaczek: Historia literatury kresowej…, s. 364.

72 A. Madyda zauważa: „Ów swobodnie przekształcony wyimek z pieśni V poe‑

matu pełni co najmniej dwie funkcje: orientuje tekst Haupta wobec romantycznej tra‑

dycji literackiej, a  także w  bardzo zawoalowany sposób sygnalizuje ukryte, najistot‑

niejsze dla pisarza, lecz naonczas zbyt trudne do wyrażenia wprost treści, kryjące się w opisie trzeciej podróży” (Krzemieniec w twórczości Zygmunta Haupta…, s. 474).

buje zwiedzać miasto śladami wielkiego poprzednika, okazuje się jed‑

nak, że nie tak łatwo odnaleźć „tamten” Krzemieniec, wobec tego pada w utworze zaskakujące stwierdzenie: „Może to dobrze, że Krzemieniec nie będzie jakimś szekspirowskim Stratfordem z wszystkimi autentycz‑

nymi zlokalizowaniami młodości Słowackiego” (K, s. 584–585). Cytat ten można rozumieć dosłownie, wiążąc go z trudnościami z odnalezie‑

niem konkretnych miejsc (narrator wspomina o  długich poszukiwa‑

niach na starym cmentarzu grobu Salomei Bécu), ale nasuwają się na myśl również sensy bardziej przenośne. Przybysz dostrzega nie miasto poety, lecz miejsce realne, konkretne, którego doświadcza w  sposób zmysłowy. Dla utworów Haupta charakterystyczna jest raczej skłonność do re ‑materializacji przestrzeni uznawanych za mityczne, którą można dostrzec także w  opowieściach o  Krzemieńcu. Od pierwszego zdania w opowiadaniu ważna okazuje się obserwacja, praca oczu. Narracja od‑

daje stopniowe zbliżanie się do miasta: „Nagle las skończył się i na ho‑

ryzoncie wzgórza. Bliżej zaorane pola – skiby przetykane kamieniami.

Zaraz Krzemieniec” (K, s. 584). Wiąże się z tym doznanie przejścia od przestrzeni otwartej do zamkniętej, wyznaczonej ulicami i  miejskimi zabudowaniami:

Po obu stronach ulicy domki. Z  drzewa, koszlawa architektura, na‑

kryta dachem z blachy pomalowanej na czerwono albo holenderskiej, omszałej dachówki. Zaraz poza domkami ucieka do góry stromy, za‑

drzewiony stok wąwozu. Domki coraz ciaśniej zwarte, dachy narasta‑

ją na siebie jak kolonie grzybów na korze dębu. […] Śródmieście. Ba‑

rokowe fasady starych domów, schody, drewniane galeryjki, balkony.

Nad wszystkim dominuje od zachodu fasada kościoła liceum.

K, s. 584

Wyobraźnia i  wrażliwość topograficzna Zygmunta Haupta ujawnia się w  niezwykle plastycznym opisie, który oddaje specyfikę położenia miasta „w wąwozie urwiska płyty podolskiej” (K, s. 584) oraz jego ar‑

chitekturę. Sugestywnie zostały przedstawione strome uliczki, okoliczne wzgórza, pomiędzy którymi leży miasto. Bezpośredniość doznań i sen‑

sualność opisu jest bardzo wyraźna, jakby pisarz chciał podkreślić na‑

macalność, a nie literackość przedstawianej przestrzeni.

Impulsem do pierwszej, samotnej wizyty w Krzemieńcu jest fascyna‑

cja czytelnika utworów Słowackiego, ale dominującym odczuciem oka‑

zuje się zdziwienie konkretem, tym, co jest. Podróżny zatem przechodzi od „czytania” miejsca poprzez wersy z utworów Słowackiego do uważnej obserwacji. Jest to spojrzenie malarza i artysty, który dostrzega kolory, odcienie, ale także jest wrażliwy na ukształtowanie przestrzeni. Fascy‑

nacja czytelnika ustępuje fascynacji artysty, który odkrywa miejsce dla siebie, pragnie sam tworzyć jego plastyczny wizerunek.

Z kreacją własnego portretu miasta związana jest kolejna już dłuż‑

sza wizyta w Krzemieńcu. Wówczas miasto stało się miejscem pleneru malarskiego. Reporter przedstawia radosne, młode towarzystwo, prze‑

siadujące naprzeciw „ugorowych w słońcu i ultramarynowych w cieniu domków i fasad krzemienieckich” (K, s. 585). Ważne okazują się pod‑

czas drugiej wizyty w  mieście Słowackiego przede wszystkim przeży‑

cia, doznania, na dalszy plan przesuwają się sensy nadawane przestrze‑

ni w  kulturze. Znamienne pod tym względem jest „odkrycie” przez młodych artystów Ikwy. Nazwa rzeki automatycznie niemal odsyła do utworów romantyka, ale dla przyjezdnych okazuje się głównie kolejnym miejscem radosnych zabaw i przeżyć:

A  Ikwa. Srebrna Ikwa, w  samej nazwie mająca skoncentrowany ro‑

mantyzm. Ikwa. Niełatwo dotrzeć do niej. […] Wymykamy się chyłkiem […]. W  śmiesznym składzie, gdzie „wszystko” można dostać, wypożyczamy rowery i  Ikwa zbliża się do nas. Miękki

mantyzm. Ikwa. Niełatwo dotrzeć do niej. […] Wymykamy się chyłkiem […]. W  śmiesznym składzie, gdzie „wszystko” można dostać, wypożyczamy rowery i  Ikwa zbliża się do nas. Miękki