• Nie Znaleziono Wyników

Opublikowana w  2010 roku książka Tadeusza Różewicza zaty‑

tułowana Margines, ale… w  wyraźny sposób nawiązuje do wydane‑

go prawie czterdzieści lat wcześniej tomu Przygotowanie do wieczoru autorskiego1. Obie pozycje to swego rodzaju silva rerum, gromadzące bardzo różne fragmenty, wśród których są: noty, reportaże, felietony, listy, szkice, mowy okolicznościowe, a nawet odpowiedzi na ankiety. Te na wskroś hybrydyczne książki stanowią wyzwanie dla badaczy twór‑

czości autora Niepokoju, ale także bogate źródło materiałów do analiz.

Charakter wymienionych zbiorów wydaje się paradoksalny i  niejed‑

noznaczny. Z  jednej strony bowiem sytuują się one niejako w  cieniu poezji, prozy i dramaturgii Różewicza, z drugiej – trudno uznać je tyl‑

ko za zebrane w jednym miejscu „odpryski”. W obu zbiorach zostały zamieszczone (między innymi) teksty drukowane wcześniej na łamach

„Odry” w rubryce zatytułowanej Margines, ale… Warto – jak sądzę – zwrócić uwagę na różne interpretacje tego tytułu, gdyż wraz z  nimi zmieniało się również znaczenie przypisywane hybrydycznym książ‑

kom poety.

Do tytułu rubryki we wrocławskim piśmie nawiązał jeden z pierw‑

szych recenzentów Przygotowania do wieczoru autorskiego – Jacek Łu‑

kasiewicz:

1 T. Różewicz: Margines, ale… Wybór i opracowanie J. Stolarczyk. Wrocław 2010. Cytaty z tego opowiadania lokalizuję bezpośrednio w tekście głównym, stosując skrót: MA; T. Różewicz: Przygotowanie do wieczoru autorskiego. Warszawa 1971.

Jest to oczywiście margines jego twórczości, ale… margines zapi‑

sy wany przez całe lata, jedna z tego typu książek, jakie ten sam autor może tylko bardzo rzadko ogłaszać2.

Krytyk podkreśla, że Tadeusz Różewicz jako poeta mówi to, co dlań najważniejsze w jego wierszach. Zatem zbiór Przygotowanie do wieczoru autorskiego jest – zdaniem Łukasiewicza – „w  sensie kompozycyjnym i  myślowym” całością „daleką od przypadkowości”, ale jednak stano‑

wiącą przede wszystkim autokomentarz do zasadniczej twórczości, to marginesowe zapiski, ukazujące istotne i  trwałe problemy twórczości autora Zielonej róży3.

Tomasz Burek natomiast już nieco inaczej rozkłada akcenty, bardziej eksponuje problematyczność podziałów w  obrębie twórczości Różewi‑

cza na to, co stanowi jej zasadniczą część, a co pozostaje marginesem.

Badacz zgadza się, że (na przykład) próby samookreślenia i  opisania własnej sytuacji artystycznej oraz sytuacji współczesnego twórcy w ogó‑

le, jakie zostały zamieszczone w Przygotowaniu do wieczoru autorskiego, nie wydają się bardziej celne niż wcześniejsze lub równoległe autodefi‑

nicje poetyckie – „Wielu więc czytelników przychyli się do tezy, że tekst główny Różewicza to poezja i dramat poetycki, proza zaś to mało istotne marginesy”4. Jednak zaraz w następnych zdaniach Burek zauważa:

Ale wbrew pozorom, przemawiającym za takim sądem, nie spo‑

sób zgodzić się z zepchnięciem prozy Różewicza na daleki plan jego twórczości. Przede wszystkim dlatego, że w  Różewiczowskiej prak‑

tyce pisarstwa wielotworzywowego i otwartego niemożliwe do prze‑

prowadzenia jest rozgraniczenie gatunków, niemożliwa jest jakakol‑

wiek rygorystyczna hierarchia stylów. Z  samej zasady nie bardzo dobrze wiadomo, co tutaj jest „tekstem głównym”, a  co

„marginesem”, co należy do wysokiego stylu moralnej powagi, liryzmu i  tragizmu, a  co lokuje się w  domenie stylu niskiego, saty‑

rycznie przedrzeźniającego owe tragiczne i poważne problemy naszej epoki. Poeta liryczny przemawia w tej twórczości najchętniej stylem prozaika. Wielki moralny (i może nawet mimo woli religijny) krytyk

2 J. Łukasiewicz: Autokomentarz Różewicza. „Odra” 1972, nr 1, s. 102.

3 Ibidem, s. 102.

4 T. Burek: Nieczyste formy Różewicza. „Twórczość” 1974, nr 7, s. 101.

współczesnej cywilizacji mechanicznej, zdespirytualizowanej, patrzy na nią – „okiem prozy”5.

Tomasz Burek, odwołując się do zbioru Przygotowanie do wieczoru autorskiego, zwracał uwagę na charakterystyczne dla Różewicza „nie‑

czyste formy”. Podobnie Tadeusz Drewnowski dostrzegł w  tomie nie margines, ale wręcz „model pisarstwa Różewicza”:

Jest to typowy bric -á -brac – śmietnik wszelkich odmian uprawianej twórczości z  wszelkich poziomów i  stadiów: od brulionowych zapi‑

sków i wierszy, które nigdy nie wejdą do tomów poezji, po najnowsze różnogatunkowe i  różnokierunkowe utwory jeszcze niepublikowane w osobnych wydaniach, od najprostszych, jawnie dydaktycznych fe‑

lietonów po najbardziej niejasne i wyrafinowane nowotwory6. Ryszard Nycz zaliczył książkę Różewicza do „sylw współczesnych”.

Badacz poświęca jej szczególną uwagę w rozdziale swojej pracy zatytu‑

łowanym Literackie pre -teksty i  meta -teksty, nazywając ją wymownym świadectwem tematyzacji procesu pisania7.

Monika Szalast eksponuje te fragmenty Przygotowania do wieczoru autorskiego, w których można dostrzec sygnały „paktu autobiograficz‑

nego”, ale także pokazuje miejsca w tekście Różewicza, które podważa‑

ją taką lekturę8. W związku z tym badaczka stwierdza, że hybrydyczny tekst mieści się:

gdzieś pomiędzy wyznaniem i  autokreacją, zmyśleniem i  autentycz‑

nością, wypowiedzią „serio” i  wypowiedzią nieasertoryczną, jedno‑

cześnie w obu szufladach z napisami „pakt autobiograficzny” i „pakt powieściowy”9.

5 Ibidem, s. 101–102.

6 T. Drewnowsk i: Walka o oddech. Bio -poetyka. O pisarstwie Tadeusza Różewi-cza. Kraków 2002, s. 151.

7 R. Nycz: Sylwy współczesne. Kraków 1996, s. 22–32.

8 M. Sza last: Złudzenie „właściwego” odczytania. Tadeusz Różewicz: „Przygoto-wanie do wieczoru autorskiego”. W: Fabularność i  dekonstrukcja. Red. M.  Woź‑

nia k iewicz ‑Dziadosz. Lublin 1998, s. 167–178.

9 Ibidem, s. 178.

Po latach kolejna sylwa Różewicza została opatrzona tytułem Margi-nes, ale…, znanym czytelnikom wrocławskiego pisma, na okładce wy‑

korzystano czołówkę graficzną rubryki z  tego pisma, a  Jan Stolarczyk (który wybrał teksty i opracował tom) następująco interpretuje miano, którym został on opatrzony:

Jest to „margines” jego pisarstwa, „ale” znaczący, a  nie‑

k iedy istotnej wagi. Rozmaitość tematów, zwięzłość stylu, skala tonacji (żart, wyznanie i powaga spraw ostatecznych) sprawiają, że ta książka będzie mieć wiernych czytelników, podobnie jak przed laty Przygotowanie do wieczoru autorskiego10.

Od uwag na temat „ruchomych marginesów” i nawiązania do rub‑

ryki w „Odrze” rozpoczyna recenzję tomu z 2010 roku Paweł Mackie‑

wicz. Krytyk zauważa, że przenoszenie form i treści spoza marginesu do głównej kolumny (i na odwrót) jest procesem normalnym. Przekonuje o tym analiza percepcji dorobku artystycznego Różewicza, układającego się w „potężną konstelację” pytań, problemów, a o tym, które z nich zy‑

skują na aktualności, znaczeniu, decydują bieżące hierarchie czytelnicze oraz sposoby lektury11. Zdaniem Pawła Mackiewicza, książkę Margines, ale… trudno zredukować do funkcji zapisków na marginesie „poważne‑

go” pisarstwa twórcy Kartoteki, gdyż:

tom odkrywa przed czytającym (albo przypomina mu) te role (nie zawsze) drugiego planu, w które pisarz wcielał się ze znawstwem, ta‑

lentem lub przynajmniej przekonująco. Jest więc Tadeusz Różewicz jako krytyk literatury i teatru, teoretyk sztuki, programotwórca i po‑

lemista, korespondent, komentator własnego dzieła, autor tłumaczony i współpracujący z tłumaczami. Jest również – co bynajmniej niedrugoplanowe ani marginalne – poeta człowiek12. Różnice pomiędzy przytoczonymi interpretacjami tytułu Margi-nes, ale… wydają się znaczące. Odzwierciedlają nie tylko zmieniającą

10 Nota autorstwa J. Stolarczyka zamieszczona na tzw. skrzydełku tomu Różewicza Margines, ale…

11 P. Mack iewicz: Osełka masła i listek laurowy. „Nowe Książki” 2011, nr 5, s. 59.

12 Ibidem.

się percepcję interesujących mnie książek, lecz także sprawy znacznie szersze, związane z przemianami w literaturze i oczekiwaniami wobec niej. Patrząc bowiem z  perspektywy kilkudziesięciu lat, które minęły od pierwszej publikacji zbioru Przygotowanie do wieczoru autorskie-go, trudno nie zauważyć, że książka, uznawana początkowo jedynie za

„odprysk”, okazała się nowatorska, a jej znaczenie bynajmniej nie jest marginalne.

Warto przypomnieć kolejne wydania tej pełnej paradoksów książki Różewicza. Wydanie drugie, rozszerzone ukazało się w 1977 roku z ilu‑

stracjami Jerzego Tchórzewskiego. W roku 1990 Przygotowanie do wie-czoru autorskiego wznowiło Wydawnictwo Literackie w ramach Utwo-rów zebranych Tadeusza Różewicza, zmieniła się zawartość zbioru i jego układ. W najnowszej edycji Utworów zebranych tego autora, zredagowa‑

nej przez Wydawnictwo Dolnośląskie, Przygotowanie do wieczoru au-torskiego wypełniło wydany w 2004 roku tom trzeci Prozy. Tym razem sylwa została uzupełniona o teksty z lat późniejszych. Zmieniające się wydania pokazują znamienną (i tak bardzo charakterystyczną dla twór‑

czości Różewicza) „niegotowość” książki (work in progress). Szczególnie istotne wydaje się dołączenie do najnowszego wydania Przygotowania do wieczoru autorskiego bloku tekstów autobiograficznych: Kartek wy-dartych z  „dziennika gliwickiego” oraz Kartek wywy-dartych z  dziennika.

Myślę, że można w tym widzieć pewne przesunięcie akcentów, odno‑

towywane w przywoływanych sądach krytyków i badaczy: od autoko‑

mentarza do autobiografii twórcy i człowieka13.

Kilkudziesięcioletnia już „historia” Przygotowania do wieczoru au-torskiego stanowi zatem kontekst i  swego rodzaju wprowadzenie dla lektury zbioru Margines, ale… Część uwag, odnoszących się do książki poprzedniej, można powtórzyć z myślą o nowszej publikacji – oba tomy mają bowiem wiele cech wspólnych. Kolejne wydania Przygotowania do wieczoru autorskiego i  wypowiedzi badaczy na temat tej książki przy‑

gotowały grunt dla odbioru tomu Margines, ale… Jest to ważna wska‑

zówka interpretacyjna, ale także może prowadzić do zbyt pochopnego

13 Por.: „W  swoich utworach Tadeusz Różewicz koncentruje się zasadniczo na trzech tematach głównych: pamięci, biografii i poezji”. M. Kisiel: Pamięć, biografia, poezja. Przypisy do wierszy Tadeusza Różewicza. W: Idem: Pamięć, biografia, słowo.

Szkice o poetach dwóch generacji. Katowice 2000, s. 36.

wniosku, że nowa książka stanowi kontynuację poprzedniej, a przez to do pominięcia tego, co w niej odmienne.

Pragnę zwrócić uwagę na te fragmenty zbioru Margines, ale…, w któ‑

rych pobrzmiewają echa ponad dwudziestu lat spędzonych przez poetę w Gliwicach. Ten fragment biografii Różewicza budził już zainteresowa‑

nie badaczy14, raz po raz powraca w jego twórczości i – jak sądzę – jest to jeden z tych tematów, o których można powiedzieć „margines, ale…”, mocniej akcentując owo „ale”. Ślady gliwickie w najnowszej książce poe‑

ty zastanawiają: pozwalają uzupełnić informacje o biografii autora Sza-rej strefy, ilustrują też bardziej uniwersalne procesy związane z relacją człowiek – miejsce15. A  są to sprawy tym bardziej ciekawe, że w  tym przypadku mają one charakter mocno problematyczny – nie oznaczają

„zadomowienia”, uznania danego miasta za swoje, lecz swego rodzaju zmagania z miejscem i z sobą.

Status Gliwic w biografii i twórczości Tadeusza Różewicza jest trudny do jednoznacznego określenia. Nie jest to bowiem ani pierwsze, rodzin‑

ne miasto poety, ani miejsce, w którym osiadł na dobre, znajdując w nim swój prawdziwy dom. Autor Płaskorzeźby na początku lat dziewięćdzie‑

siątych stwierdził, że ruszył w swoją „poetycką drogę z Radomska przez Częstochowę, Kraków, Gliwice, Wrocław…” (MA, s. 261). Zatem miasto nad Kłodnicą jest raczej swego rodzaju przystankiem w tej drodze. Nie

14 Na temat „emigracji gliwickiej” pisze T. Drewnowski (Walka o oddech…, s. 94–

109). Badacz opracował Kalendarium życia, twórczości i  recepcji, w  ramach którego został uwzględniony „okres gliwicki”, obejmujący lata 1949–1968 (Ibidem, s. 324–331).

Uwagi o latach spędzonych przez poetę w  mieście, które było po wojnie „swego ro‑

dzaju wieżą Babel”, zamieszczone są w monografii Z. Majchrowsk iego: Różewicz.

Wrocław 2002, s. 134–136. Zob. także następujące artykuły w Roczniku Muzeum w Gli-wicach (Tom XXI. Red. L. Jodlińsk i, D. Recław, N. Zaporowska. Gliwice 2009):

P. Cieplińsk i: „Sam w pustym mieście” – Tadeusza Różewicza przezwyciężanie śmierci matki i poezji, s. 245–260; S. Listosz: Gliwickie lata Różewicza, s. 237–243; E.  Wą‑

chocka: W  laboratorium form. Gliwicka dramaturgia Różewicza, s. 215–235. Temu okresowi w  życiu poety został poświęcony film dokumentalny Gliwickie lata Tadeu-sza Różewicza. Reż. K. Kor win ‑Piotrowsk i, scenariusz M. Dębicz, K.  Korwin‑

‑Piotrowski, zdjęcia M. Chudzik, A. Pr y nda, Gliwice 2009.

15 Zob. B. Sienk iewicz: Miasto Różewicza – między wartościami a ich brakiem.

W: Eadem: Poznawanie i nazywanie. Refleksja cywilizacyjna i epistemologiczna w pol-skiej poezji modernistycznej. Kraków 2007, s. 495–535.

było to również miejsce świadomie wybrane, lecz raczej przypadkowe – można powiedzieć, że los rzucił poetę do Gliwic. Etap gliwicki obejmu‑

je jednak dwie dekady, a są to wyjątkowo ważne lata zarówno w życiu, jak i w twórczości artysty. Tuż po wojnie w Gliwicach zamieszkała żona Różewicza, a wkrótce także on sam. Poeta wraz z rodziną wyprowadził się z tego śląskiego miasta do Wrocławia dopiero w roku 1968.

Wykaz pierwodruków (dołączony do tomu Margines, ale…) pozwala stwierdzić, że w książce przeważają teksty powstałe już w późniejszym, wrocławskim etapie biografii poety. Spośród blisko siedemdziesię‑

ciu fragmentów zamieszczonych w  zbiorze zaledwie dziewięć ukazało się w  czasie, gdy Różewicz mieszkał w  Gliwicach przy ulicy Zygmun‑

ta Starego16. Gliwickie ślady dostrzec można przede wszystkim w  ko‑

respondencji z  tego okresu – zwłaszcza w  przedrukowanych w  tomie Margines, ale… listach do Pawła Mayewskiego (MA, s. 157–203) i Jana Brzękowskiego (MA, s. 204–216). Do przypomnienia lat spędzonych przez autora Kartoteki na Śląsku prowokują też utwory późniejsze: za‑

mieszczone w części pierwszej zbioru dwa felietony z roku 1969: Prze-prowadzka (MA, s. 43), PrzePrze-prowadzka (ciąg dalszy) (MA, s. 44–45) oraz spisana z taśmy magnetofonowej mowa poety, wygłoszona z okazji przyznania mu tytułu honorowego obywatela Gliwic w roku 1995 – Na dobre i  złe zawsze z  wami (MA, s. 292–296)17. Analizując wymienione

16 Monografista zauważa: „Co ciekawe kamienica, w  której zamieszkiwał poeta z rodziną, znów była usytuowana na granicy dwóch światów, między miastem a wsią, tak jak oba domy dzieciństwa w Radomsku oraz dom rodzinny w Częstochowie. Nie‑

opodal były ogródki działkowe, nieco dalej rozpościerały się gospodarstwa rolne Wój‑

towej Wsi. Wystarczyło przejść parę kroków, by znaleźć się w polu”. Z. Majchrowsk i:

Różewicz…, s. 136.

17 Relację z  tego wydarzenia można znaleźć w  „Gliwickim Magazynie Kultural‑

nym” 1995, nr 11 (J. Suchanek: Tadeusza Różewicza wielki powrót do Gliwic, s. 2):

„Tak ciepło przyjęty Tadeusz Różewicz swoje wystąpienie poświęcił wspomnieniu o aurze swego gliwickiego dwudziestolecia, które los zawarł między rokiem 1949, gdy

»nocami było słychać strzały na ulicach«, a »profesor Fryze był widywany z krową na postronku«, a 1968 rokiem, kiedy to pisarz przeprowadził się do Wrocławia. […] Pisarz podziękował wszystkim gliwiczanom wśród których mógł żyć, jak w rodzinie, i dzięki którym Gliwice stały się »bliskim jego sercu miastem«. Niemałe zasługi musiała w tym względzie położyć teściowa pisarza, skoro zakończył on swoją wypowiedź m.in. wier‑

szem Dytyramb na cześć teściowej”.

teksty w porządku chronologicznym, można dostrzec w nich trzy eta‑

py relacji z miejscem. Pierwszy uwidacznia się w korespondencji – jest to czas bezpośredniego doświadczenia – zamieszkiwania w Gliwicach.

Drugi obrazują wymienione felietony, ukazujące szczególnie interesu‑

jący okres przejściowy, doznanie swego rodzaju zawieszenia pomiędzy miastem właśnie opuszczonym i miastem, w którym poeta jeszcze nie zdążył się zadomowić. Wreszcie, etap ostatni wyznaczają wspomnienia i sentymentalny „powrót” po latach do Gliwic z okazji przyznania tytu‑

łu honorowego obywatela miasta.

Odczucia charakterystyczne dla pierwszego etapu są znane chociaż‑

by z  opublikowanego wcześniej zbioru listów do Zofii i  Jerzego No‑

wosielskich18, w  których poeta pisze o  świętach spędzonych „w  domu, w dymie śląskim” czy Nowym Roku w „niecce węglowej”19. Z listów Ta‑

deusza Różewicza, zamieszczonych w tomie Margines, ale… wyłania się obraz miejsca, którego poeta nie oswoił i w którym czuł się źle. Często powraca obraz „smutnego” (MA, s. 162) i „zadymionego” (MA, s. 181) miasta. Szczególnie uciążliwe wydają się spędzane w  Gliwicach letnie dni. W  roku 1958 w  liście do Pawła Mayewskiego Różewicz skarżył się: „jestem zmęczony, cały lipiec, sierpień i część września siedziałem w  Gliwicach – w  dymie i  zaduchu” (MA, s. 160). Autorowi Kartoteki nie odpowiadał nie tylko przemysłowy charakter regionu, lecz także dotkliwie odczuwał prowincjonalność miejsca swojego pobytu. Poeta miał poczucie odosobnienia, swego rodzaju zesłania. W przywołanym wcześniej liście zgadzał się z sądem Mayewskiego, że Gliwice „nie leżą na »szlaku« podróży literacko ‑artystycznych” i w związku z tym bardzo rzadko widuje się z literatami odwiedzającymi Polskę (MA, s. 161). Poe‑

ta skarżył się na to, że nie odwiedzają go znajomi, stwierdzał też, że nie docierają do niego różne przesyłki. Ponadto Różewicz konstatował, że jemu samemu trudno wybrać/ ruszyć się z Gliwic na przykład do Kra‑

kowa i w związku z tym omijają go różne wydarzenia20.

18 T. Różewicz, Z. i J. Nowosielscy: Korespondencja. Wstęp i oprac. K. Czer‑

ni. Kraków 2009.

19 Ibidem, s. 21, 47.

20 Wątek gliwickiego osamotnienia, „emigracji” powraca również w listach do No‑

wosielskich: „Gliwice są tak blisko Krakowa (2 godziny pociągiem), a  tak trudno się człowiekowi wybrać”. Ibidem, s. 32.

Mieszkanie na Śląsku dla Różewicza okazało się jednak „azylem”

w  trudnych czasach. Tadeusz Drewnowski, autor monografii Walka o  oddech, podkreśla, że zamieszkanie w  śląskim mieście wiązało się z  „emigracją wewnętrzną”21. Ten wątek pojawia się także w  tekstach późniejszych, na przykład w pochodzących z roku 1989 zapiskach Różne oblicza cenzury:

Napisałem w  roku 1953 utwór W  związku z  pewnym wydarzeniem (wiersz polemiczny). W związku z tym polemizowałem z Ważykiem, nie tylko poetą i autorem książeczki Mickiewicz i wersyfikacja naro-dowa (nie pamiętam już tytułu tej książeczki – która przy pozorach słuszności mogła stać się młyńskim kamieniem u szyi polskiej poe‑

zji…). Na szczęście Ważyk nie został dyktatorem ani chińskim cesa‑

rzem… bo wtedy biada!… Mój głos z Gliwic nie docierał do wysokich progów, które wylizywali poeci w stolicy…

MA, s. 227–228

W roku 1995 poeta wspominał:

Należałem do Związku Literatów Polskich w  Krakowie. Był to wy‑

bieg taki trochę higieniczny, bo umożliwił mi niebranie udziału w ze‑

braniach związku w  tamtych stalinowskich latach. Zebrania były bardzo nieprzyjemne, składały się z  rozmaitych samokrytyk sek‑

cji twórczych itp. Dzięki azylowi w  Gliwicach uniknąłem tego typu

„przyjemności”.

MA, s. 294

Jednak, jak pisał Różewicz w jednym ze swoich wierszy, była to cisza

„tak drogo okupiona”22.

W  dużej mierze na latach spędzonych przez Tadeusza Różewicza w mieście nad Kłodnicą zaciążyła trudna sytuacja materialna i osobista poety oraz śmierć jego matki. Na ten aspekt „gliwickiej emigracji” Ró‑

żewicza zwraca uwagę Tadeusz Drewnowski:

21 T. Drewnowsk i: Walka o oddech…, s. 99.

22 T. Różewicz: W ciszy tak drogo okupionej – wiersz pochodzi z tomu Czas, który idzie. Warszawa 1951.

Podstawowy problemem, o którym Różewicz nigdy wprost nie wspo‑

minał, a nikt inny nie pisał, była bieda, po prostu bieda. Właściwie dom (łącznie z matką, teściową i dwójką dzieci) utrzymywała żona, która pracowała jako urzędniczka. Jej pensja nie mogła starczać na najskromniejsze życie, a zarobki męża, wytrwale pracującego poety, były znikome i kapryśne (tę sytuację przypomina żartobliwie później‑

szy wiersz Jestem realistą, rozpoczynający się od słów: „Teraz wszyscy czekają na listonosza”23.

W tekstach zamieszczonych w tomie Margines, ale… śmierć matki nie jest bezpośrednio przywoływana. Ten fakt z biografii poety stał się znany czytelnikom przede wszystkim za sprawą głośnego tomu Matka odchodzi (zwłaszcza z  zamieszczonego w  nim Dziennika gliwickiego) oraz Kartek wydartych z „dziennika gliwickiego” (dołączonych później do tomu Przygotowanie do wieczoru autorskiego)24. Badacze, analizu‑

jący wspomniane utwory, dostrzegają w nich zapis trudnych doświad‑

czeń, wręcz stanów depresyjnych i  „pracy żałoby”, „bolesne świadec‑

two”, a także „przekroczenie granic literatury w stronę egzystencji”25. Świadczą o  tym, między innymi, następujące zapisy dziennikowe z roku 1957:

Nie mam ochoty wyjść do miasta. Czuję się osamotniony, opuszczony przez przyjaciół. Jednak wolę zdechnąć tu sam niż ocierać się o war‑

szawskich literatów „moralistów”. Coraz bardziej oddalam się nawet od najbliższych znajomych.

[…]Nikt nie widzi, jak moje „zapasy” trwonią się i maleją w tej mieś‑

cinie, w  tym wieloletnim zupełnym odcięciu i  milczeniu. Teraz jest czerwiec. Wspaniałe pogodne dni – od tylu lat obiecywałem sobie,

23 T. Drewnowsk i: Walka o oddech…, s. 101.

24 T. Różewicz: Dziennik gliwicki. W: Idem: Matka odchodzi. Wrocław 1999, s. 85–108; Idem: Kartki wydarte z „dziennika gliwickiego”. W: Idem: Utwory zebrane.

Proza. T. 3: Przygotowanie do wieczoru autorskiego. Wrocław 2004, s. 317–343.

25 J. Madejsk i: „Muszę to napisać”. Dziennik w  twórczości Tadeusza Różewi-cza. W: Przekraczanie granic. O twórczości Tadeusza RóżewiRóżewi-cza. Red. W. Browarny, J.  Orska, A. Poprawa. Kraków 2007, s. 113–125; A. Sk rendo: Tadeusz Różewicz i granice literatury. Poetyka i etyka transgresji. Kraków 2002, s. 122, 285 i in.

że posiedzę gdzieś w lesie, odetchnę… Tkwię tu w tym fabrycznym mieście. Matka leży w szpitalu26.

Ale są także inne, bardziej pozytywne odczucia związane z Gliwica‑

mi – w roku 1959 Różewicz pisał:

Lato było u nas w tym roku bardzo piękne, trzy miesiące słońca. Sie‑

działem prawie cały czas w domu i pisałem. Była to jakaś walka z pa‑

pierem, która skończyła się nie wiadomo czym.

MA, s. 171

Lata gliwickie to czas intensywnej pracy, poszukiwania własnej poe‑

tyki i artystycznych zwątpień. W „fabrycznym mieście” powstały pierw‑

sze sztuki teatralne (Kartoteka, Spaghetti i miecz, Świadkowie albo mała stabilizacja, Stara kobieta wysiaduje). W tym czasie wiersze Różewicza zaczęły być przekładane na różne języki i do „zadymionego” miasta, do

„domu z wieżyczką” przyjeżdżali tłumacze, również sam poeta z „niecki węglowej” wyruszał w świat27. Dająca pewną satysfakcję atmosfera pracy w Gliwicach znajduje odzwierciedlenie w korespondencji: artysta nazy‑

wa swój dom „warsztatem” (MA, s. 178), a  w  liście z  1964 roku zdaje relację ze swojej pracy:

Ja sam piszę, piszę, a przecież mój ostatni tom miał tytuł nic w płasz-czu Prospera, piszę, o choćby teraz:

siedzę przy stole w mało znanym mieście i piszę wiersz, który nie jest wierszem…

Ten utwór może mieć tytuł O sobie samym, napisałem go wczoraj.

Ale ja jestem wytrwałym piechurem i będę maszerował aż do (swo‑

jego) końca.

MA, s. 185–186

26 T. Różewicz: Dziennik gliwicki…, s. 87.

27 „To z  Gliwic wyruszał w  świat, w  swe pierwsze dalekie podróże w  głąb Azji, poznając Mongolię i Chiny, i to do Gliwic powracał z Pragi, Paryża, Rzymu czy Mona‑

27 „To z  Gliwic wyruszał w  świat, w  swe pierwsze dalekie podróże w  głąb Azji, poznając Mongolię i Chiny, i to do Gliwic powracał z Pragi, Paryża, Rzymu czy Mona‑