• Nie Znaleziono Wyników

Ujawnianie nierównowagi w ramach WTO: od pierwszych prób  kontestacji do kryzysu

W dokumencie światowa gospodarka żywnościowa (Stron 142-153)

Negocjacje w ramach Rundy Urugwajskiej odbywały się w tajemnicy, więc proces tworzenia WTO nie był jawny. Wkrótce po tym, jak Światowa Organizacja Handlu wychynęła z niebytu, stała się celem ataków. Kontestowano twierdzenie, że reprezentuje proces „dochodzenia do konsensu”. Równie gorące protesty budziło prezentowanie Porozumienia w sprawie rolnictwa jako dokumentu, który daje początek erze sprawiedliwej gospodarki żywnościowej na świecie.

Wskazywano, że Porozumienie w rzeczywistości jedynie utrwaliło ogromną nierównowagę w konkurencji gospodarczej. Watkins ujmuje to tak:

Runda Urugwajska GATT była jak najdalsza od zapoczątkowania nowej ery handlu rolnego. Wręcz przeciwnie: była to ostatnia faza procesu tworzenia globalnego syste-mu żywnościowego zbudowanego wokół potężnych prywatnych interesów Północy ze szkodą dla biedniejszego Południa.

(Watkins 1996, s. 253) Krytykowano przede wszystkim fakt, że narzucone przez WTO ograniczenia subsydiów nie rozwiązują sytuacji. Chociaż Stany Zjednoczone i Unia Europejska (gdzie koncentrowały się dotacje rolne) podjęły zobowiązania o redukcji poziomu subwencji „zakłócających handel”, ich ogólny poziom i tak pozostawał skandalicznie nierówny. Co więcej, spodziewano się, że cięcia subwencji ujętych w kategorii bursztynowej i tak skończą się przeniesieniem większości z nich do dopuszczalnej kategorii zielonej, taki był bowiem w Stanach i Unii klimat polityczny.

Pojawiło się pytanie, czy faktycznie jest możliwe wyznaczenie wyraźnej granicy między sub-sydiami, które zakłócają handel, a takimi, które tego nie robią. Kwestią otwartą pozostawało także to, czy ogromne rozbieżności między formami wsparcia ujętymi w kategorii zielonej nie przyczyniają się w pewnym stopniu do nadprodukcji i nie mają wpływu na ceny i konkuren-cyjność na międzynarodowym rynku. Porozumienie w sprawie rolnictwa nasilało liberalizację (a w każdym razie stwarzało taką możliwość, bo poziomy taryf celnych mogły ulec dalszemu obniżeniu) i sankcjonowało większość amerykańskich i europejskich strategii subsydiów. Jego krytycy, mając w pamięci, że dostosowanie strukturalne już i tak wprawiło w ruch proces osła-biania rygorów handlowych i doprowadziło do ograniczenia programów wsparcia dla rolnic-twa w większości krajów rozwijających się, uznali, że jedynie pogłębia ono problemy, z którymi zmaga się większość nieuprzemysłowionych i niedotowanych rolników na świecie.

141 4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnym Światowa gospodarka żywnościowa

Nierównowagę światowego rolnictwa i ogromną władzę Porozumienia w sprawie rol-nictwa potwierdziły fakty. Okazało się, że rządy muszą na nowo opracować politykę rolną, w wielu biednych krajach rośnie deficyt w handlu, a organ apelacyjny WTO jest bezpardo-nowo wykorzystywany w sprawach o niestosowanie się do zobowiązań, przy czym odsetek sporów dotyczących rolnictwa jest nieproporcjonalnie wyższy w stosunku do pozycji, którą handel rolny zajmuje w całym handlu światowym. Jeśli przypomnimy sobie, w jaki sposób było konstruowane Porozumienie w sprawie rolnictwa, nie dziwi to, że Stany Zjednoczone wno-szą do organu apelacyjnego najwięcej spraw. A ponieważ większość wygrywają, amerykańscy urzędnicy mogą się chwalić, że wykorzystują WTO „jako narzędzie do przełamywania barier w handlu rolnym” i to w takim stopniu, że „sama groźba, iż Stany Zjednoczone podejmą kroki w ramach WTO, pomaga otwierać rynki przed amerykańskim rolnictwem”. Do czasu mającej odbyć się w 1999 roku Konferencji Ministerialnej w Seattle amerykański Departament Rolnic-twa i inne agencje rządowe zdążyły ogłosić Porozumienie w sprawie rolnicRolnic-twa przełomowym zwycięstwem i świętować to, jak „znakomicie opłaciła się zdecydowana polityka handlowa”

idąca w parze z „wytrwałymi i gorliwymi” wysiłkami, które miały na celu „promocję amery-kańskiej produkcji [i] penetrację nowych rynków”, bo „popyt na świecie wzrósł i amerykański eksport eksplodował”40. A choć dostęp do organu apelacyjnego WTO jest w teorii równy, w praktyce ubogim rządom trudniej skorzystać z tej drogi, jako że na wysoce nowoczesne badania, monitoring i samo doprowadzenie sprawy przed sąd potrzebne są niemałe środki.

Porozumienie w sprawie rolnictwa stanowiło najbardziej kontrowersyjny aspekt władzy regulacyjnej WTO, ale falę krytyki, która pojawiła się wkrótce po zakończeniu Rundy Uru-gwajskiej, wzbudziło także Porozumienie w sprawie handlowych aspektów praw własności intelektualnej. Kwestionowano logiczne podstawy opłat technologicznych (które na rozmaite sposoby miałyby zapewniać bodźce inwestycyjne) i podważano prawne fundamenty definicji własności intelektualnej (np. czy prowadzoną przez wiele pokoleń rolników selekcję nasion należy uznać za własność intelektualną, czy też nasiona stają się nią dopiero w wyniku zde-finiowania, manipulacji i opatentowania kodu genetycznego przez wielkie korporacje?). Pod-kreślano ogromne nierówności w dostępie do środków naukowych i prawnych (ponad 90%

międzynarodowych patentów należy do ponadnarodowych koncernów z krajów bogatych) i zastanawiano się, co powinno decydować o tym, które innowacje wdrożyć – prawo do zysku czy określone w demokratyczny sposób względy społeczne i środowiskowe. Proces przej-mowania i patentowania przez wielkie korporacje zasobów genetycznych, takich jak nasiona i tradycyjne środki lecznicze (zwłaszcza pochodzące z bogatej przyrody tropików), nazwano

„biopiractwem”. Te leki i nasiona są bowiem owocem długotrwałych zabiegów hodowlanych i wiedzy lokalnych społeczności o ich środowisku. Stanowią zatem wspólną własność społe-czeństw i kultur. Próba ich zawłaszczenia pod płaszczykiem patentowania jest zwykłą kradzie-żą. W rezultacie takich praktyk bogactwo zasobów genetycznych tropików trafia z biednych

40. Cytaty pochodzą z zeznań złożonych przed Kongresem w ramach przygotowań do konferencji w Seattle (Schumacher 1998; Scher 1998; Glickman 1998a). Zob. przyp. 25 w rozdziale 2.

142

4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnym Światowa gospodarka żywnościowa

w większości krajów do kieszeni zamożnych korporacji. Skutki rozszerzania prawa patentowe-go w stylu amerykańskim pokazały wkrótce działania korporacji farmaceutycznych. Opierają się one przed produkcją leków generycznych i ich dystrybucją wśród milionów najbiedniej-szych mieszkańców Ziemi, którzy nie są w stanie płacić monopolistycznych cen za objęte patentami farmaceutyki.

W początkowym okresie wdrażania postanowień Rundy Urugwajskiej, kiedy przedstawi-ciele niektórych rządów, naukowcy i aktywiści otwarcie mówili o nierównowadze sił w WTO, Stany Zjednoczone, Unia Europejska i Japonia próbowały rozbudować mandat organizacji.

Wielcy gracze wykorzystali w tym celu Konferencję Ministerialną, która odbyła się w 1996 roku w Singapurze. Pojawiły się naciski na dalszą liberalizację handlu w sferach objętych już przez WTO (takich jak rolnictwo). Rządom przedstawiono nowe wymogi dotyczące dyscy-pliny w zakresie inwestycji, wspierania konkurencyjności, stosowania ułatwień handlowych i w zdobywaniu publicznych kontraktów – wszystkie te kwestie określono mianem „tematów singapurskich”. Okazało się jednak, że kraje rozwijające się odmówiły ich podjęcia. Był to waż-ny moment, który wyhamowywał impet WTO (choć nie zmienił zasadniczego kierunku dążeń organizacji). Dla rządów najpotężniejszych państw świata, korporacyjnych lobbystów i innych zwolenników WTO protest państw rozwijających się nie miał wielkiego znaczenia. Uznali, że jest jak garb na drodze wymagający chwilowego ograniczenia prędkości. Dla rządów państw rozwijających się i coraz liczniejszej grupy krytyków Światowej Organizacji Handlu był to na-tomiast sygnał niezwykle istotny: okazało się, że ciągłe poszerzanie jej uprawnień nie jest wcale z góry przesądzone. Rozdźwięk pomiędzy członkami WTO miał się niebawem pogłębić i zyskać dużo bardziej dramatyczny wymiar. Stało się tak podczas konferencji w Seattle, do której doszło w 1999 roku. Tam problem nierównowagi w ramach WTO został postawiony o wiele ostrzej.

W Seattle różnica zdań dotyczyła wielu obszarów. Pojawiły się naciski na podjęcie te-matów singapurskich, kwestie poszerzenia Układu w sprawie handlu usługami, zwiększenia ochrony w ramach Porozumienia w sprawie handlowych aspektów praw własności intelek-tualnej oraz redukcji taryf przemysłowych. Wszystkie spory, ogólnie rzecz biorąc, toczyły się na osi kraje rozwinięte – kraje rozwijające się. Te ostatnie nie tylko sprzeciwiały się dalszej ekspansji WTO, ale też miały nadzieję na powrót do niektórych pierwotnych założeń i opraco-wanie ich na nowo. Rosła też ich irytacja brakiem przejrzystości w negocjacjach i uciekaniem się do zakulisowej polityki siły. Największe kontrowersje wiązały się z rolnictwem. Dyskusje na temat Porozumienia w sprawie rolnictwa również toczyły się pomiędzy obozami krajów rozwiniętych i rozwijających się, ale w tym przypadku podział nie był tak klarowny. Pojawił się zarzut, że w procesie taryfikacji (czyli zastępowania barier pozataryfowych ekwiwalen-tem celnym) niektóre kraje rozwinięte ustanowiły protekcjonistyczne maksima na te towary przetworzone, w których produkcji kraje rozwijające się miały przewagę komparatywną. To hamowało dywersyfikację na wysokowartościowych etapach łańcucha towarowego i unie-możliwiało swobodny dostęp do bogatych rynków. Poważniejsze spory budziła rozbieżność pomiędzy obietnicami przycięcia subsydiów dla rolnictwa w krajach rozwiniętych (bez tego nie ma przecież mowy o wolnym handlu) a rzeczywistością. Łączny poziom wsparcia dla

rolnic-143 4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnym Światowa gospodarka żywnościowa

twa w Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej od końca lat 80. do końca lat 90. faktycznie wzrósł. Potwierdziły się przy tym obawy, że część subsydiów zostanie po prostu przesunięta z jednej kategorii do drugiej. Według Banku Światowego (Bank Światowy 2002) całość subsy-diów rolnych w 2000 roku osiągnęła w krajach OECD wartość 1,3% PKB, co przekłada się na ok. 1 mld dolarów dziennie. Wartość ta jest większa niż nakłady bezpośrednie, bo uwzględnia szacunkowe zakłócenia rynku spowodowane przez subsydia, jest jednak uderzająca i często się ją przytacza. Krytyka ze strony państw Grupy z Cairns skupiała się na tym, że subsydia wy-paczają warunki konkurencji i w nieuczciwy sposób przeszkadzają im w zwiększaniu eksportu.

Podobne zastrzeżenia wysuwało również wiele krajów nienależących do tej grupy. Zwracano także uwagę na to, że import z państw będących potęgami rolnymi może wywoływać niebez-pieczne skutki społeczne, choć nie mówiono bezpośrednio o niedoborach żywności w krajach najmniej rozwiniętych.

Stany Zjednoczone i Unia Europejska już wcześniej nie szczędziły sobie złośliwości, wy-tykając sprawę subsydiów. W Seattle jednak pojawił się między nimi znacznie poważniejszy rozdźwięk: podzieliła je kwestia GMO. Stany Zjednoczone orędowały za „składnikową równo-ważnością” organizmów transgenicznych opracowanych przez producentów komponentów rolnych takich jak Monsanto. Można się było tego spodziewać, zważywszy na przepływ kadr między Departamentem Rolnictwa a wielkimi koncernami rolnymi (związki wielkich korporacji z polityką widać było w składzie grupy amerykańskich negocjatorów podczas Rundy Urugwaj-skiej). Jak wspominaliśmy w rozdziale 2., argumentacja za wprowadzeniem GMO opiera się z jednej strony na twierdzeniu, iż są one na tyle pokrewne uprawom niezmodyfikowanym, że nie są zagrożeniem dla środowiska czy ludzkiego zdrowia, a z drugiej na przekonaniu, iż są na tyle unikalne, że można je uznać za własność intelektualną. Jeśli takie rozumowanie znajduje swoje odbicie w normach prawnych i naukowych (a tak jest w Stanach), standardy bezpie-czeństwa w zakresie żywności i wpływu nowych upraw na środowisko są bardzo rozluźnione.

Nie można znaleźć żadnych podstaw prawnych, aby wymusić znakowanie produktów GMO, co dawałoby konsumentom wybór. Gdyby takie stanowisko zostało przeniesione na grunt ustaleń wielostronnych, ograniczyłoby możliwości rządów do wprowadzania własnych regu-lacji dotyczących upraw transgenicznych, a także możliwość wykorzystania barier formalnych i zakazu obrotu nasionami, artykułami żywnościowymi czy paszą zawierającą GMO z powodu ryzyka dla środowiska lub zdrowia. Tego typu działania zostałyby uznane za „dyskryminację handlową” i jest wielce prawdopodobne, że zaskarżono by je przed organem apelacyjnym WTO. Dążenie do rozpowszechnienia GMO uzasadnia się twierdzeniem (wciąż powtarzanym przez koncerny produkujące komponenty rolne), że opór wobec nich utrudnia walkę z gło-dem na świecie. Pogląd Unii Europejskiej na uprawy modyfikowane genetycznie był zupełnie odmienny. Chciała, by w ustaleniach wielostronnych normą prawną stała się „zasada ostroż-ności”. Pozwala ona rządom wprowadzać prawa ograniczające stosowanie zmodyfikowanych genetycznie nasion oraz wymogi wyraźnego znakowania przetworzonej żywności i paszy, by łatwo było zidentyfikować ich składniki. Jest to stanowisko zgodne z Protokołem kartageńskim do Konwencji o różnorodności biologicznej z 1992 roku. Co znamienne, Stany Zjednoczone dokumentu tego nie podpisały! Przeniesienie zasady ostrożności na grunt ustaleń w ramach

144

4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnym Światowa gospodarka żywnościowa

WTO oznaczałoby, że rządy państw utrzymałyby prawo do blokowania importu GMO i mo-głyby wprowadzać własne normy dotyczące testowania nowych odmian, oznaczania oraz identyfikowania żywności (Rosset 2006; Buttel, Hirata 2003).

Twarde stanowisko Unii nie byłoby możliwe, gdyby nie publiczna debata na temat GMO, która odbyła się w wielu europejskich krajach. Bo choć Unia jest ojczyzną wielu największych koncernów rolnych na świecie, musiała wziąć pod uwagę opinię obywateli zaniepokojonych kwestią GMO. Zmobilizowanie opinii publicznej, edukacja obywateli i pobudzanie ich aktyw-ności pozwalają stworzyć jednolity front w obronie istotnych spraw. I to nie tylko w skali poszczególnych krajów, ale też w skali globalnej. Do tych wątków powrócimy w rozdziale 5.

„Bitwa o Seattle” rozgrywała się nie tylko na forum Konferencji Ministerialnej, ale i do-słownie na ulicach miasta. Sprzeciw wobec WTO, będącej zarazem symbolem i głównym narzędziem globalizacji korporacyjnej, przybrał postać widowiskowego spektaklu: kordony uniemożliwiające negocjatorom dotarcie na spotkania, ataki na własność prywatną wymie-rzone w sieci Starbucks i McDonald’s, spotkania dyskusyjne, przedstawienia uliczne i wiele innych imprez. A wszystko pod znakiem, że „inny świat jest możliwy”. Działania na ulicach Seattle zbiegły się ze sprzeciwem krajów rozwijających się podczas oficjalnych negocjacji.

Jedno i drugie sprawiło, że udało się zatrzymać ślepe dążenie do dalszej liberalizacji han-dlu i wprowadzić perspektywę krytyczną. A ponieważ konferencje ministerialne WTO mają charakter „wszystko albo nic”, doszło do impasu. Punktem kulminacyjnym było opuszczenie obrad przez negocjatorów z wielu krajów rozwijających się. Jeśli chodzi o rolnictwo, wydarze-nia w Seattle pozwoliły wyłuskać regulacje dotyczące handlu rolnego z powodzi prawnych szczegółów i spojrzeć na WTO szerzej – zobaczyć Światową Organizację Handlu jako czynnik o decydującym znaczeniu dla światowej gospodarki żywnościowej.

Inaczej niż w przypadku konferencji w Singapurze, skutków wydarzeń w Seattle nie moż-na już było uzmoż-nać za garb moż-na drodze do tworzenia pomoż-nadmoż-narodowego systemu rządów moż-nad światową gospodarką. Nawet orędownicy WTO zrozumieli, że doszło do głębokiego kryzysu legitymistycznego i trzeba znów zacząć zabiegać o to, by proces instytucjonalizacji świato-wego handlu nabrał impetu. Wznowione w 2000 roku dyskusje miały pokazać, czy podczas następnej Konferencji Ministerialnej w 2001 roku będzie można zacząć nową rundę negocjacji.

Od impasu do impasu

Kolejną konferencję zorganizowano w 2001 roku, nie przez przypadek w Doha, stolicy Kataru (Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Polski przy Głównym Geodecie Kraju podaje nazwę Ad-Dauha; można ją też znaleźć w atlasach i encyklopediach. W mediach przyjęło się jednak używanie angielskiej nazwy Doha – przyp. red.). To miejsce było poza za-sięgiem aktywistów. Podczas obrad Stany Zjednoczone i Unia Europejska dążyły do dalszego zwiększania władzy WTO. Stany grały na emocjach uczestników, wykorzystując lęki przed pogłębieniem się światowej recesji w następstwie ataków z 11 września. Większość państw rozwijających się nie zmieniła jednak stanowiska z Seattle i utrzymywała, że punktem

wyj-145 4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnym Światowa gospodarka żywnościowa

ścia do jakichkolwiek dalszych negocjacji musi być zbalansowanie nierównowagi, jaka istnieje w WTO, i naprawienie błędów, które powstały w momencie tworzenia organizacji podczas Rundy Urugwajskiej. Domagały się także, by proces wprowadzania zmian w WTO był bar-dziej przejrzysty. Aktywiści i krytycy z kręgów akademickich starali się opracować strategię sprzeciwu wobec WTO. Niektórzy z nich uważali, że w tej sytuacji nie ma dobrego wyboru.

Jeśli kolejna runda negocjacji potoczy się jak do tej pory, wzmocni żądania liberalizacji handlu zgłaszane przez Stany, Unię i Japonię. Jeśli natomiast przeciwnikom liberalizacji uda się zatrzy-mać negocjacje (jak to miało miejsce w Seattle), głęboka nierównowaga w handlu światowym pozostanie niezmieniona.

W Doha znów widoczne było zróżnicowanie stanowisk w sprawie rolnictwa. Stany Zjed-noczone oraz Grupa z Cairns kontynuowały wysiłki zmierzające do zwiększenia liberalizacji handlu rolnego. O tym, jak wielkie to miało znaczenie dla Stanów, świadczą wygłoszone rok wcześniej słowa George’a W. Busha: „Kamieniem węgielnym dobrej polityki handlowej jest dobra polityka rolna (...). Zadaniem tej administracji musi być otwarcie większej liczby rynków na produkcję rolną (...) i na początek ta administracja zobowiązuje się do usunięcia barier, które stoją na drodze handlu”. Skrajnie przeciwne stanowisko reprezentowały władze Indii, które miały na względzie swoją ogromną populację rolniczą. Wyrosły na głównego bojownika walczącego o utrzymanie przez rządy większej elastyczności w związku z liberalizacją handlu, a swoje racje opierały na stwierdzeniu, że rolnictwo pełni w społeczeństwie znacznie więcej funkcji niż inne sektory gospodarki: odgrywa zasadniczą rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa żywnościowego, tkwi u podstaw kultury i ma kluczowe znaczenie dla stabilności terenów wiejskich. Żadnej z tych spraw nie można mierzyć miarą wyłącznie ekonomiczną.

Argument „wielofunkcyjności” rolnictwa przemawiał na rzecz możliwości zachowania większej politycznej elastyczności. Zabiegano więc również o skuteczne narzędzia, które po-mogłyby tę elastyczność utrzymać. Inicjatywa stworzenia „specjalnych środków ochrony” wy-szła od Unii Europejskiej, choć częste są opinie, że stworzono je, mając na względzie kraje rozwijające się. Rządom zezwolono na wytypowanie „produktów specjalnych”, które można było wyłączyć ze zobowiązań liberalizacyjnych bez groźby zaskarżenia lub kary. Są to pro-dukty uznane za ważne ze względu na ich rolę dla zapewnienia krajowego bezpieczeństwa żywnościowego, ważne dla środowiska naturalnego oraz kultury i rozwoju wsi. Rządy mogą też stosować „specjalne mechanizmy ochronne”, tzn. podnosić poziom taryf, gdyby się okaza-ło, że zalew importu w pewnych obszarach ma negatywny wpływ na produkcję wewnętrzną.

Specjalne mechanizmy ochronne mogą być wprowadzane nie tylko regionalnie, ale również na poziomie całego kraju, z pominięciem formuł i procedur WTO.

Podczas negocjacji w Doha nie tylko zarysowały się wyraźnie sprzeczne stanowiska w sprawie liberalizacji, zaostrzyła się także krytyka subsydiów. Tu główną rolę odegrała Gru-pa z Cairns, wsGru-parta przez wiele Gru-państw rozwijających się. Coraz natarczywiej domagano się zmian w kategoryzacji subwencji i zwiększenia dyscypliny w ich ograniczaniu. W obliczu tych głosów krytycznych Stany Zjednoczone i Unia Europejska, którym zależało na pchnięciu negocjacji dalej, zwarły szyki – odłożyły na bok konflikt o GMO i zawiesiły spory w innych sektorach. Po całonocnych obradach ostatniego dnia konferencji zawarto kompromis, który

146

4. Utrwalanie nierówności: wielostronne umowy w handlu rolnym Światowa gospodarka żywnościowa

obejmował mgliste obietnice dla krajów rozwijających się. Rozpoczęła się nowa runda nego-cjacji nazwana heroicznie „rundą rozwojową”, a datę jej zakończenia wyznaczono na 2005 rok. Amerykański negocjator posunął się do stwierdzenia, że w Doha WTO „zmazała plamę z Seattle”. Państwa rozwijające się poszły na ustępstwa i zgodziły się omówić sprawę objęcia władzą WTO nowych dziedzin (czemu sprzeciwiały się od czasów Singapuru), a w zamian uzy-skały obietnicę, że ich potrzeby rozwojowe i negatywne skutki uboczne liberalizacji zostaną z należytą powagą rozpatrzone zwłaszcza w odniesieniu do rolnictwa. Oznaczało to uznanie

„wielofunkcyjnej” roli rolnictwa, aczkolwiek nie było jasne, co się z tym miało wiązać. Państwa rozwijające się uzyskały także inną ważną, choć także mglistą obietnicę, mianowicie, że ich potrzeby w dziedzinie zdrowia publicznego zostaną postawione wyżej niż prawa własności intelektualnej. To umożliwia produkcję tańszych leków generycznych tak rozpaczliwie po-trzebnych najbiedniejszym.

Podczas negocjacji w Doha pojawiły się również ogromne napięcia. Stosowano politykę wykluczania ze spotkań, a Stany Zjednoczone i Unia Europejska chętnie wykorzystywały tak-tykę kija i marchewki: kusiły udzieleniem pomocy zagranicznej i groziły, że ją cofną (Jawara, Kwa 2003). Nierówności w ramach WTO nie udało się usunąć, o czym świadczy sukces Unii Europejskiej, której udało się doprowadzić do złagodzenia końcowej deklaracji. W pierwotnej wersji stopniowe wycofywanie subsydiów na eksport produktów rolnych uznano za jedno-znaczny cel negocjacji, ale Unii udało się dodać sformułowanie „bez przesądzania o skutkach negocjacji”, co w praktyce niweczyło zasadę „wszystko albo nic” i pozostawiło sprawę wycofy-wania się z subsydiów otwartą. To dlatego często pojawiają się głosy, że trudno wierzyć w to, że jest to runda „rozwojowa”.

Nie dziwi zatem, że Runda z Doha szybko przerodziła się w kolejny impas. Znów

Nie dziwi zatem, że Runda z Doha szybko przerodziła się w kolejny impas. Znów

W dokumencie światowa gospodarka żywnościowa (Stron 142-153)