• Nie Znaleziono Wyników

Uwarunkowania niesprzyjające rozwojowi i upowszechnianiu oceny technologii i upowszechnianiu oceny technologii

OCENY TECHNOLOGII

1.3. Uwarunkowania niesprzyjające rozwojowi i upowszechnianiu oceny technologii i upowszechnianiu oceny technologii

Zestawione powyżej ramowe informacje dotyczące idei oceny technologii i jej genezy świadczą o tym, jak społecznie użytecznym narzędziem racjonalizacji, moralizacji i demokratyzacji (uspołecznienia) procesów zarządzania rozwojem na-ukowo-technologicznym jest lub może się stać właściwie realizowana ocena tech-nologii. Jej funkcje racjonalizacyjne wynikają zarówno z oparcia procesów decy-zyjnych na solidnym fundamencie aktualnej, przekrojowej naukowej wiedzy, jak i z upowszechnienia w zarządzaniu technologiami kultury refleksji, uzasadniania i argumentowania. Funkcje moralizacyjne są związane z przywróceniem zagubio-nej w polityce i biznesie perspektywy społeczzagubio-nej służebności technologii – per-spektywy, która oprócz strategicznych, instrumentalnych celów technicyzacji (konkurencyjność, wzrost gospodarczy, optymalizacja itp.) każe w procesach za-rządzania technologiami uwzględniać społeczny rozkład skutków podejmowanych

decyzji. Moralizacji zarządzania technologiami dodatkowo służy otwieranie pro-cesów oceny technologii na uczestnictwo mocnych i słabych interesariuszy oraz zwykłych obywateli, umożliwiające większej liczbie podmiotów podejmowanie odpowiedzialności za decyzje dotyczące technologii, akceptowanie ryzyka niepo-żądanych skutków ubocznych takich decyzji oraz przeciwdziałanie społecznie nie-uczciwej eksternalizacji kosztów realizacji politycznych lub biznesowych projek-tów. Stwarzając interesariuszom zewnętrznym oraz losowo wybranym obywate-lom możliwości współdecydowania ocena technologii pośrednio przyczynia się również do uspołecznienia procesów zarządzania technologiami zarówno na ob-szarze polityki, jak i w przedsiębiorstwach. Na płaszczyźnie polityki państwa ocena technologii jest natomiast jedyną sensowną odpowiedzią na współczesne zagrożenia dla demokracji, wynikające z zachwiania równowagi sił, w tym rów-nowagi kompetencyjnej między władzą wykonawczą a ustawodawczą – równo-wagi będącej fundamentalną, konstytucyjną zasadą politycznych systemów demo-kracji przedstawicielskiej. Dynamika i złożoność współczesnych zmian technolo-gicznych stawia organy władzy wykonawczej i organy władzy ustawodawczej w nierównej sytuacji, bowiem parlamenty – w przeciwieństwie do rządów i admi-nistracji publicznej, które dysponują zasobami kadrowymi wyposażonymi w spe-cjalistyczne kompetencje – składają się w większości z działaczy partyjnych nie posiadających zwykle specjalistycznej wiedzy potrzebnej do podejmowania decy-zji dotyczących technicyzacji i innowacyjności. W związku z tym zasoby kompe-tencyjne parlamentów bez odpowiedniego wsparcia ze strony oceny technologii podważałyby zdolność organów ustawodawczych do wywiązywania się z konsty-tucyjnego obowiązku kontrolowania rządu. Wszystkie te okoliczności w sposób jednoznaczny przemawiają za potrzebą szerokiego upowszechnienia oceny tech-nologii w procesach zarządzania technologiami na różnych szczeblach. W obliczu oczywistych wielostronnych korzyści należałoby zatem wyjaśnić, dlaczego to społecznie użyteczne narzędzie było dotąd wykorzystywane w tak niewielkim stopniu. Warto byłoby przy tym wyjść od określenia koniecznych warunków moż-liwości oceny technologii, a następnie zastanowić się, czy jakieś zjawiska i oko-liczności stanowiące kontekst oceny technologii nie unieważniają któregoś z koniecznych warunków jej możliwości.

Niezależnie od tego, jak rozumie się i jak zdefiniuje się opcje poddawane oce-nie technologii, jej uprawiaoce-nie zgodne z zarysowaną ogólną ideą ma sens tylko pod warunkiem, że:

1) istnieje w praktyce społeczny wybór między ocenianymi opcjami;

2) istniejące opcje są zróżnicowane pod względem aksjonormatywnym;

3) istnieje możliwość adekwatnego odwzorowania tego zróżnicowania w ocenie;

4) istnieje możliwość formułowania ocen intersubiektywnie ważnych;

5) istnieje społeczne zapotrzebowanie na tego typu ocenę.

Analizując okoliczności powstania oraz przebieg dotyczasowego rozwoju i rozprzestrzeniania się oceny technologii można zidentyfikować zarówno

w nauce, jak i w jej społecznym otoczeniu kilka stereotypów, które są nie do po-godzenia z wymienionymi warunkami możliwości oceny technologii i wyjaśniają powody dotychczasowych niepowodzeń we wdrażaniu oceny technologii. Postulat poddawania technologii społecznej ocenie pod kątem skutków ich rozwoju i upo-wszechniania dla ludzi i ważnych dla nich dóbr stoi przede wszystkim w niezgo-dzie z dwoma szeroko rozpowszechnionymi – zarówno w samej nauce, jak i w świadomości zbiorowej – i wpływowymi stereotypami: ideą determinizmu technologicznego i tezą o aksjonormatywnej neutralności techniki, podważają-cymi dwa pierwsze z wymienionych powyżej warunków możliwości.

Determinizm technologiczny i możliwości jego neutralizacji W świetle doktryny determinizmu technologicznego (1) technika stanowi au-tonomiczny, samoodtwarzający się system, rozwijający się samorzutnie według immanentnej logiki, posiadający wysoką odporność na wpływy otoczenia – w tym zwłaszcza ingerencje sterujące ze strony człowieka – i zdolność do ich kompenso-wania. Rozwijanie, wytwarzanie i ewentualnie użytkowanie nowoczesnych tech-nologii stanowiących praktyczne ucieleśnienie i „przedłużenie” determinizmów panujących w przyrodzie podlega immanentnym bezwzględnym prawom nie do-puszczającym zewnętrznych ingerencji i żaden człowiek ani żadna ludzka zbioro-wość nie jest w stanie zaburzyć tych superprocesów. Technologie posiadają we-wnętrzną logikę i dynamikę, rządzą się własnymi prawami, „żyją własnym ży-ciem”, same szukają sobie zastosowań19 i posiadają taki potencjał oddziaływań transformujących otoczenie, że łatwiej uzasadnić tezę, że to technologie kształtują człowieka, niż tezę odwrotną, że człowiek kształtuje technologie. Człowiek może uzyskać kontrolę w najlepszym razie nad pojedynczymi procesami technologicz-nymi i wywierać na nie wpływ, natomiast technologie przejmują kontrolę nad nie-mal wszystkimi dziedzinami życia społecznego i życia jednostki. Nawet problemy w nauce są obecnie formułowane tak, aby ich wyjaśnianie umożliwiało konstruo-wanie następnych urządzeń. Cele techniczne wypierają z nauki cele poznawcze, a wiedza, która pośrednio lub bezpośrednio nie prowadzi do konstruowania urzą-dzeń, przestaje być uznawana za wiedzę naukową (zob. Bińczyk 2012).

Ponieważ na gruncie determinizmu technologicznego procesy rozwoju i upo-wszechniania technologii traktuje się jako niezależne od czynników społecznych i kulturowych, wyklucza się możliwość racjonalnego, intencjonalnego zarządzania tymi procesami i dopuszcza jedynie możliwość zarządzania społecznymi sposo-bami reagowania na nie (szerzej na ten temat zob. Grunwald 2002, s. 177nn).

W uzasadnianiu swoich przekonań zwolennicy determinizmu powołują się na wiele pochodzących z różnych dziedzin życia obserwacji, np. codzienne indywi-dualne doświadczenie niemożliwości ucieczki od technologii oraz coraz częściej

19 Z inżynierii genetycznej i nowoczesnej biotechnologii powszechnie znane są przykłady potwier-dzające tezę, że to technologie same szukają sobie zastosowań, a nie odwrotnie, por. Irrgang 1997, s. 83.

doświadczanej przez ludzką jednostkę bezsilności i utraty kontroli nad coraz bar-dziej technicznie zainstrumentowaną rzeczywistością. Tego typu diagnozy doty-czące świata życia dodatkowo podpiera się pewnymi obserwacjami historycznymi, które pokazują, iż wiele wynalazków technicznych zostało wynalezionych w od-ległych od siebie miejscach w sposób niezależny, przez wzajemnie nie znane sobie osoby (telegraf, telefon, mikrofon, gramofon, samochód, komputer etc.), co suge-rowałoby, że przynajmniej niektóre innowacje technologiczne rozwijają się w spo-sób łudząco przypominający konieczności (Mehl 2001, 117). Również wspo-mniana wcześniej krzywa Gartnera (rys. 2.) opisująca fazy cyklu życia nowych technologii wskazywałaby na istnienie w procesach rozwoju i upowszechniania innowacji technologicznych immanentnego determinizmu, a bez przyjęcia tezy o istnieniu jednolitych wewnętrznych praw rozwoju technologicznego powtarzal-ność cyklu szumu w przypadku strukturalnie i funkcjonalnie niejednorodnych rozwiązań technologicznych byłaby bardzo trudna do wyjaśnienia. Dane obserwa-cyjne, na które powołują się zwolennicy determinizmu technologicznego, sugerują istnienie w technologiach immanentnej logiki obejmującej prawidłowości i regu-larności przypominające determinizm przyrody – logiki, która nie dopuszcza zewnętrznych ingerencji.

Rysunek 2. Krzywa Gartnera. Źródło: opracowanie własne na podst.

https://www.gartner.com/en/research/methodologies/gartner-hype-cycle [dostęp: 27.11.2018].

Większość dwudziestowiecznych filozoficznych i socjologicznych szkiców poświęconych korelacjom człowiek-technika i technika-społeczeństwo (O. Spen-gler, J. Ellul, H. Freyer, A. Gehlen, H. Schelsky, M. Heidegger i in.) wytyczyła główne współczesne nurty interpretacji techniki w humanistyce i naukach spo- łecznych, przeważnie pesymistyczne, technokratyczne, bazujące na determini-

stycznym teoremacie hipostazującym technikę jako dominujący nad człowiekiem, niszczący wszechpotężny żywioł rządzący się w rozwoju własnymi prawami.

W świetle takich założeń ocena technologii i bazujące na niej koncepcje sterowa-nia procesami technicyzacji stają się przedsięwzięciem całkowicie bezcelowym.

Prominentnym propagatorem idei determinizmu technologicznego w naukach społecznych jest Niklas Luhmann (zob. Luhmann 1984), który na gruncie swojej systemowej teorii społecznej proklamuje nowe rozumienie społeczeństwa jako kompleksu złożonego ze wzajemnie izolowanych, autonomicznych struktur komu-nikacyjnych, nazywanych za Talcottem Parsonsem „systemami” z racji ich zdol-ności do samokonstytuowania się, samoodtwarzania i samowystarczalzdol-ności. Sys-temy komunikacyjne Luhmanna podlegają prawom ewolucji, a ich trwałość zależy od zdolności do przezwyciężania „szumów” (czyli różnicowania się od otoczenia) poprzez produkowanie własnych operacji mających na celu wyłącznie wzrost we-wnętrznej złożoności. Podobnie jak monady Leibniza, systemy komunikacyjne Luhmanna są zamknięte, jeden system dla drugiego stanowi tylko otoczenie, a po-między systemami a ich otoczeniem nie istnieją żadne połączenia komunikacyjne i nie jest możliwa wymiana ani żadne wzajemne wpływy. Systemy specjalizujące się w określonych typach komunikacji mogą tworzyć większe, funkcjonalnie zróż-nicowane złożenia, takie jak prawo, polityka, religia, moralność, nauka, biznes, sztuka czy wychowanie, ale te złożenia stanowiące cząstkowe sfery społeczeństwa są tak samo wzajemnie od siebie porozgraniczane, jak same systemy, z których się składają. W wyjątkowych sytuacjach jeden system może produkować we własnym języku pewne odpowiedniki komunikacji toczących się w innych systemach, ale wzajemne oddziaływania między takimi systemami są wykluczone, podobnie jak nie występują między systemami żadne struktury hierarchiczne poza samą zdol-nością do przetrwania. Taka sektoralistyczna wizja społeczeństwa postrzeganego przez pryzmat sztucznie, analitycznie wyizolowanych wycinków, kwestionując z jednej strony nadrzędność jednych systemów nad drugimi, a z drugiej możliwość międzysektorowej komunikacji, podważa zarówno klasyczną koncepcję oceny technologii jako narzędzia polityki technologicznej opartą na założeniu o omnipo-tencji państwa, jak i wszystkie inne koncepcje oceny technologii bazujące na mię-dzysektorowości. Idea oceny technologii opiera się na kwestionowanym przez teo-rię społeczną Luhmanna normatywnym założeniu, że istnieją ponadsektorowe wartości społeczne będące kryteriami oceny skutków innowacji. Jeśli więc teoria Luhmanna jest słuszna, należałoby zaprzestać jakichkolwiek prób zapanowania nad procesami technicyzacji i bezsilnie pogodzić się ze wszystkimi negatywnymi jej skutkami (Ropohl 1994b, s. 20). Trudno się dziwić, że przy Luhmannowskim rozumieniu społeczeństwa, które jest jedynie zjawiskiem złożonym ze struktur ko-munikacyjnych, z powodów „systemowych” nie ma w nim miejsca na fizyczne procesy przemiany materii i energii ani na technikę będącą rezultatem i narzędziem ludzkiej pracy, działalności wytwórczej. Nie istnieją jednak zniewalające argu-menty przemawiające za redukowaniem społeczeństwa akurat do struktur komu-nikacyjnych, a nie na przykład do struktur produkcyjnych.

Zaktualizowany wariant determinizmu technologicznego sformułowany w nawiązaniu do teorii systemowej Luhmanna przekonuje, że jeżeli opis zróżni-cowanych, samosterujących się za pomocą wzajemnie niekompatybilnych kodów i samoreferencyjnych systemów, dla których indywidualne podmioty są tylko ele-mentami otoczenia, dostarcza adekwatnej teorii nowoczesnego społeczeństwa, to jest systemowo wykluczone, aby możliwa była skuteczna społeczna ingerencja sterująca w systemy techniczne motywowana rezultatami oceny technologii (Bechmann, Gloede 1991; Bechmann 1994). Ani poszczególne subsystemy nie mogą wzajemnie na siebie oddziaływać, ani nie mogą oddziaływać na nie pod-mioty stanowiące ich „otoczenie”, a nie istnieje żaden integrujący supersystem – system systemów. Komunikacja o stanach subsystemów jest nie tylko praktycznie nieskuteczna, ale wręcz niebezpieczna. Krytycy wytykają separatystycznym, de-terministycznym teoriom technokratycznym nawiązującym do teorii systemowej Luhmanna platonizm i zarzucają im brak możliwości empirycznej weryfikacji (por. Hastedt 1991, s. 192n; Ropohl 1994b; Ott 1996, s. 681n).

Wyrazem skrajnego determinizmu technologicznego jest przekonanie, że sys-temy techniczne są nie tylko wewnętrznie zdeterminowane w swoim rozwoju i działaniu, ale także mają zdolności do determinowania, instrumentalizacji i pod-porządkowywania sobie człowieka – zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i zbiorowym. Zwolennicy skrajnej wersji determinizmu wskazują na procesy postępującej autonomizacji techniki oraz fakty świadczące o ostatecznej detroni-zacji człowieka jako twórcy i adresata techniki, postępującej eliminacji człowieka z procesów technicznych (technicznego otoczenia) i sprowadzenia człowieka do roli bezwolnego użytkownika i ofiary techniki (zob. Michalski 2017). Z filozoficz-nego punktu widzenia aspekt instrumentalizacji człowieka i podporządkowania go technice badał Christoph Hubig (zob. Hubig 1993). Mocny determinizm technolo-giczny zinterpretował on jako presję adaptacyjną, jaką systemy techniczne wywie-rają na społeczeństwo. Odmowa przyłączenia się do nowoczesnych infrastruktur technicznych i bojkot nowych technologii oznaczają w praktyce daleko idące społeczne wykluczenie, bo cała współczesna kultura stała się technomorficzna i wszystkie jej istotowe wymiary (nauka i edukacja, twórczość artystyczna, a nawet religia są silnie technicznie zdeterminowane i zdominowane. Ponieważ obcowanie z artefaktami lub systemami technicznymi staje się nawykiem, a towarzyszące temu czynności są w większości wykonywane w sposób zautomatyzowany i bez-refleksyjny, często nie docenia się deterministycznej presji techniki w życiu pry-watnym. Sama prywatność stała się zresztą funkcją systemów technicznych i jest postrzegana w zasadzie przez pryzmat technicznie zainstrumentowanych ingeren-cji (por. Oleksiewicz et al. 2017, s. 18nn). Codzienne obserwacje wielostronnych uzależnień człowieka od technologii, nie uzasadniają jednak tezy o niemożliwości intencjonalnego kształtowania tych uzależnień.

Technologiczny determinizm jest dla potencjalnych krytyków wdzięcznym obiektem ataku. Jeśli determinizm sprowadzi się do płaszczyzny rozwiązywania problemów technologicznych lub operowania artefaktami, to aby wykazać błęd-

ność tego stanowiska, wystarczy wskazać na wielość możliwych rozwiązań więk-szości problemów technologicznych oraz wielofunkcyjność artefaktów. Istnieje na przykład wiele sposobów pozyskania energii elektrycznej i nie mniej środków transportu umożliwiających dotarcie do pożądanego celu, a większość narzędzi ma szerokie spektrum zastosowań. Krytycy determinizmu technologicznego wyka-zują czasami błędność determinizmu przy pomocy argumentów z badań nad ge-nezą technologii. Nawet organiczne technologie przyszłości posiadające zdolności autopojetyczne potrzebują inicjującego impulsu ze strony człowieka, co świadczy o tym, że wszystko, co dzieje się w obszarze techniki, sprowadza się ostatecznie pośrednio lub bezpośrednio do działań pojedynczych ludzi i jest rezultatem ich woli (Rapp 1994, 81nn). A jeżeli w obliczu wszechpotężnych technologii pojedyn-cza osoba doświadpojedyn-cza uczucia bezsilności i niemożliwości ucieczki, to wynika ono z innego rodzaju determinizmów, uwarunkowanych w większym stopniu panują-cymi stosunkami społecznymi, niż wpływem samych technologii (por. Mehl 2001, s. 118). Tej bezsilności można łatwo zaradzić jednocząc siły z osobami o podob-nych zapatrywaniach i organizując zbiorowy sprzeciw wobec niechciapodob-nych zmian technologicznych. Skuteczność wielu oddolnych obywatelskich inicjatyw w po-wstrzymywaniu często inwestycyjnie bardzo zaanwansowanych projektów tech-nologicznych świadczy o tym, że determinizm technologiczny jest stanowiskiem trudnym do utrzymania.

Z powodu ograniczeń objętościowych niniejszego opracowania nie sposób poddać determinizmu technologicznego bardziej szczegółowej krytyce, która wy-magałaby przede wszystkim doprecyzowania, co konkretnie jest w technologiach zdeterminowane. Czy deterministom chodzi o kierunki rozwoju naukowo-techno-logicznego, przebieg, czy także tempo? Chcąc odeprzeć argumenty zwolenników determinizmu technologicznego należy odpowiedzieć przede wszystkim na pod-stawowe pytanie o to, kto – jeśli w ogóle – dysponuje zdolnościami do sterowania rozwojem technicyzacji i na czym to sterowanie polega. Wobec wielu oczywistych faktów nawet radykalny determinista będzie bowiem zmuszony uznać istnienie w szeroko rozumianej rzeczywistości technologicznej płaszczyzn i obszarów, na których ludzki podmiot – zarówno indywidualny, jak i zbiorowy – zachował prawo decydowania. Nawet jeśli uzna się, że te możliwości są coraz bardziej okrojone, to i tak nie jest to wystarczający powód do kwestionowania sensowności podejmo-wania takich decyzji na podstawie oceny dostępnych opcji. Nie da się w pełni roz-prawić z technokratycznymi stereotypami bez uprzedniego obszernego wyjaśnie-nia, czym jest technicyzacja społeczeństwa, jak przebiega, gdzie dopuszcza ona intencjonalne sterujące interwencje i jakie podmioty są zdolne do takich interwen-cji. W tym sensie ocena technologii – jeśli ma być zdolna do obrony przed argu-mentami technokratów (szerzej na temat idei technodeterministycznych i techno-kratycznych oraz ich krytyki zob. Kurczewska 1997) – potrzebuje solidnego teo-retycznego fundamentu w postaci socjologii techniki – wyjaśniającej zjawisko technicyzacji jako proces społeczny – oraz filozofii techniki – dostarczającej nie

tylko ontologicznej i antropologicznej podbudowy dla teorii społecznej, ale także określającej konieczne warunki możliwości oceny technologii jako takiej.

Determinizm technologiczny jako orientacja światopoglądowa ma wielu wro-gów. Walczą z nim nie tylko zwolennicy konstruktywizmu, którzy przyszłość po-strzegają jako przestrzeń otwartą na intencjonalne społeczne kształtowanie. Prze-ciwko obu stanowiskom występują zwolennicy technologicznego ewolucjonizmu, którzy uważają procesy rozwoju technologii za niezdeterminowane i otwarte na ludzkie ingerencje, ale kwestionują możliwość prognozowania rezultatów takich ingerencji. Technologie – zdaniem ewolucjonistów – podlegają takim samym pro-cesom adaptacyjno-selekcyjnym, jak żywe organizmy, więc w przypadku społecz-nych ingerencji powodujących zmiany w rozwoju technologii – podobnie jak w przypadku pojawienia się w jakiejś populacji nowych cech – nie da się z góry przewidzieć, jaki rezultat końcowy przyniosą takie zmiany pod wpływem interak-cji z elementami otoczenia – dopiero czas pokaże, które ingerencje były trafione i perspektywiczne, a które popchnęły rozwój w ślepą uliczkę (Grunwald 2002, s. 179).

Większość krytyków dominującego w filozofii techniki, humanistyce i nau-kach społecznych technokratycznego nurtu interpretacyjnego, którym udaje się wykazać bezzasadność tezy o determinizmie technologicznym, widzi receptę na sterowanie procesami technicyzacji w politycznym decyzjonizmie bazującym na etatystycznym przekonaniu o omnipotencji państwa. Taka orientacja filozoficzno- -socjologiczna ukształtowała zresztą pierwotny paradygmat oceny technologii jako narzędzia polityki technologicznej państwa (zob. Paschen et al. 1978, Porter et al. 1980, Dierkes et al. (Hrsg.) 1986, Paschen, Petermann 1991, Paschen 1991b, Petermann (Hrsg.) 1991, Zacher 1996, Petermann, Coenen (Hrsg.) 1999, Grun-wald 2000, Zacher 2012a, 2012b). Koncepcja ta jest obecnie z wielu stron kryty-kowana, a zwolennicy alternatywnych koncepcji oceny technologii: zarówno kon-cepcji konstruktywnej i innowacyjnej, jak i konkon-cepcji strategicznej – co paradok-salne – coraz chętniej sięgają po przezwyciężone niegdyś wspólnymi siłami argu-menty deterministyczne. Również pod adresem oceny technologii o proweniencji klasycznej, widzącej swoją misję w doradzaniu decydentom politycznym, padają ostarżenia o kryptodeterminizm. Zarzuca się jej niedostateczny krytycyzm wobec technologii poddawanych ocenie, skupienie się wyłącznie na skutkach technologii i uporczywe ignorowanie ich społecznej genezy i uwarunkowań, pełne rezygnacji akceptowanie istniejących praktyk, traktowanie ich skutków jako nieuchronnych i ślepotę na alternatywne rozwiązania. W pewnym sensie w koncepcjach tych rze-czywiście podchodzi się do technologii jak do ślepego losu, przed którym nie ma ucieczki, można jedynie postarać się zrobić z danej technologii jak najlepszy uży-tek, a z jej skutkami trzeba się po prostu pogodzić (por. Petermann 1991b, 282n).

W obliczu oczywistych tendencji do postępującej autonomizacji technologii obrona konstruktywizmu w radykalnym, podręcznikowym wydaniu wydaje się obecnie karkołomnym przedsięwzięciem (Grunwald 2002, s. 180). Ale „twardy”

determinizm technologiczny też znajduje coraz mniej liczne grono zwolenników.

Aby uniknąć jednostronności w ocenie stanowisk deterministycznych należy zau-ważyć, że obok wielu wad umiarkowany determinizm posiada z punktu widzenia oceny technologii jedną wielka zaletę: towarzyszy mu zwykle optymizm progno-styczny, bo skoro przyszłość technologii jest zdeterminowana jej obecnym stanem, to jest ona zasadniczo poznawalna. To dobra wiadomość dla oceny technologii, zwłaszcza że taka umiarkowana wersja determinizmu nie dyskwalifikuje oceny technologii jako narzędzia społecznego zarządzania postępem technologicznym.

Teza o aksjonormatywnej neutralności techniki i możliwości jej neutralizacji

Teza o aksjonormatywnej neutralności techniki czerpie swoją życiodajną moc z antycznych wyobrażeń, degradujących technikę do rangi narzędzi i prostych wy-tworów. Ich niezdolność do samoistności i samoczynności – główne kryterium wykluczenia z Arystotelesowskiego świata substancji, a więc bytów najwyższej kategorii – implikuje konieczność wytworzenia lub użycia przez człowieka i do-piero konkretna ludzka ręka umieszcza te wirtualne rzeczy nie posiadające żad-nego własżad-nego celu ani określożad-nego przeznaczenia w kontekstach ludzkich celów i wartości, od których zależy ich ewentualna ocena. Nóż, krzesło czy zegar na ścia-nie same w sobie ścia-nie są ani dobre, ani złe, a ocena takich przedmiotów pod kątem moralnym, pod kątem użyteczności lub racjonalności wymaga znajomości kon-kretnego kontekstu operowania nimi i w sensie ścisłym – zamiast być oceną artefaktu – sprowadza się w istocie do oceny ludzkiego działania. Można byłoby się zgodzić z taką artefaktualną wykładnią techniki, gdyby nie dwa błędne

Teza o aksjonormatywnej neutralności techniki czerpie swoją życiodajną moc z antycznych wyobrażeń, degradujących technikę do rangi narzędzi i prostych wy-tworów. Ich niezdolność do samoistności i samoczynności – główne kryterium wykluczenia z Arystotelesowskiego świata substancji, a więc bytów najwyższej kategorii – implikuje konieczność wytworzenia lub użycia przez człowieka i do-piero konkretna ludzka ręka umieszcza te wirtualne rzeczy nie posiadające żad-nego własżad-nego celu ani określożad-nego przeznaczenia w kontekstach ludzkich celów i wartości, od których zależy ich ewentualna ocena. Nóż, krzesło czy zegar na ścia-nie same w sobie ścia-nie są ani dobre, ani złe, a ocena takich przedmiotów pod kątem moralnym, pod kątem użyteczności lub racjonalności wymaga znajomości kon-kretnego kontekstu operowania nimi i w sensie ścisłym – zamiast być oceną artefaktu – sprowadza się w istocie do oceny ludzkiego działania. Można byłoby się zgodzić z taką artefaktualną wykładnią techniki, gdyby nie dwa błędne