Błąkaliśmy się wśród deszczu po błotnistych ścieżkach wioski, aż wreszcie jakieś uchylone drzwi chaty skłoniły nas do wejścia. Przyjęci zrazu przez roje much, wkroczyliśmy wresz
cie do mrocznej i cuchnącej izby; w kąciku wi
siała cynkowa ikona, z rodzaju wyrabianych masowo we włodzimierskiej gubernji. Posze
dłem wszakże obejrzeć zbliska obrazek i moja ciekawość była stokrotnie wynagrodzona, gdyż na nieheblowanem przepierzeniu ujrzałem... por
tret cara Mikołaja II. Przetarłem oczy... Jak- to? O niespełna osiemdziesiąt kilometrów od Moskwy, a zatem godzinę drogi tylko samocho
dem pancernym G. P. U. z kulomiotami — ten portret?! Toć jeszcze zaledwie przed trzema dniami wywieziono rodziny liceistów, rozstrze
lanych swego czasu za rzekome sympatje prze- ciwrewolueyjne!... Oto mamy właściwe oblicze Rosji!...
Pojmują nasze zdumienie, a właściciel izby, trochę niedowierzający, milczy. Staramy się zrozumieć, tłumacząc sobie, że przecież ów por
tret wycięty z jakiejś popularnej ilustracji — może być równie dobrze tylko zwykłą ozdobą bez znaczenia.
Tymczasem mużik podsuwa dzbanek z mle
kiem 1 zaczyna nastawiać samowar, obserwując nas z podełba. Prawdopodobnie fakt, że jeste
śmy z zagranicy, uspokaja go, a niebawem sam rozwieje nasze wątpliwości. Mój przewodnik zapytuje chłopa, czy nie był czasami starostą
ciszkowie! Po tych słowach muźik łapczywie za
pala papieros, który mu ofiarowałem i przez chwilę milczy, patrząc wciąż na portret; raptem, przeżegnawszy się, rzuca stare przysłowie: „nie
bo wysoko, a car daleko!". roka! Mknie poprzez opustoszałe pola, piasz
czyste szlaki i wygony, od szałasu do szałasu,
Iluż to fanatycznych zwolenników znaleźli obaj fałszywi Dymitrowie?! Albo taki Jemeljan Pu- gaczow1) zwyczajny chłop orenburski, który
‘ ) Podane przez autora szczegóły o Pugaczowie niezupełnie są zgodne z prawdą historyczną, a opierają sie widocznie na podaniach ludowych, o tym chłopie-sa- mozwańcu. Szczegółowo odtworzył Jego dziele znakomi
ty poeta rosylskl A. Puszkin w „Historii pugaczewskie- go buntu", osnuwszy na tem tle rozmowy opowieści pod tytułem „Córeczka kapitana" — (pizyp. tłum.)
9S
twierdził, że jest carem Piotrem III, mężem Ka
tarzyny Wielkiej, zamordowanym przez jej ko
chanków!... Zebrał ten samozwaniec ookaźną armję i na jej czele, w otoczeniu mnichów* prze
brany za pustelnika, z krzyżem biskupim w rę
ku — dotarł prawie do samych bram Moskwy, wywołując powstanie na przestrzeni przeszło sześciuset mil...
Droga powrotu Romanowów na tron rosyj
ski prowadzi tylko przez furtę klasztorną...
Czy ten powrót jest możliwy? Pomimo oszukańczych eksperymentów sowieckich, czyż Rosja zdołałaby tak łatwo zapomnieć wszystkie złe strony dawnego systemu, a więc: te knuty i szubienice, łapownictwo, ciągłe głodówki, skan
daliczne hulanki bogaczy, wreszcie krańcową demoralizacje arystokratycznych salonów, a na
wet dworu cesarskiego?... Ujrzymy zatem nie
bawem, przed przyjściem prawowitych wład
ców, jakiegoś fałszywego Mikołaja II?... Wszy
stko tak się składa, że odpowiedź na ostatnie pytanie powinna brzmieć twierdząco. Weźmy chociażby postępowanie bolszewików: nie opu
blikowali dotychczas aktów zejścia carskiej ro
dziny, wobec czego jekaterinenburska tragedja lipcowa z 1918 roku należy raczej do legen
cy mogli przypuszczać, że ich oświadczenie doj
dzie do wszystkich zakątków rozległego imper- jum i że mu uwierzą?!...
Ostatnio dwaj dziennikarze amerykańscy, podróżujący po Pamirze spotkali przedstawicieli miejscowych plemion Uzbeków i Tadzików, któ
rzy pytali się, „czy zawsze na dworze w Peters-96
K A M I E N I E W J O F F E T R O C K I D e le g a c ja bolszew icka, przybyw ająca 7 styc zn ia 1 9)8 r. do B r z e ś c ia nad B u g ie m ce le m zaw arcia pokoju
z N ie m c a m i, witana przez nie m ie ck ich ofice rów na dw orc u .
burgu najsilniejszy wpływ ma stronnictwo ce
sarzowej!...
Podczas agitacyjnych podróży Kalinina na południe Rosji, chłopi, których on namawiał do pracy, przypuszczali, że to... nowy car. W in
nych powiatach Zakauskaskiego kraju żołnie
rze uważali go za wybrańca armji, dziadka Miko
łaja — wielkiego ks. Konstantego i wołali: „bę
dziemy ci służyć wiernie, ojczulku, skorn tylko zażądasz/"
Gdzieindziej opowiadają znów, że bolsze
wicy zamiast cara zamordowali jakiegoś podsta
wionego osobnika. Maksymaliści pragnęli rze
komo mieć zakładnika w osobie Mikołaja II, aby szachować w ten sposób zagranicznych monar
chów, krewnych Romanowych, gdyby chcieli pośpieszyć z pomocą zbrojną.
Wszystkie te niedorzeczności i brednie do
sadnie ilustrują, jak głęboko tkwi w narodzie przekonanie, że car żyje, a równocześnie przy
wiązanie do następców na tronie Piotra Wiel
kiego. Pod tym względem chłopi z głębi czer
wonej Rosji są w najzupełniejszej zgodzie z emi
grantami. Więc nietylko monarchiści bel
gradzcy, lecz również czytelnicy Nakanunie w Berlinie wierzą, że car nie umarł; a cóż do
piero mówić o naszych marzycielach z Piwnicy Kaukaskiej w Paryżu! To też bardzo łatwo widmo cara może ęię ukazać, opanowując nie
podzielnie umysły miljonowych rzesz. I wy
starczy nawet, że pewnego dnia jakiś oszust, spotkawszy jedna ze znanych dawniej osobisto
ści w Carskiem Siole oświadczy jej: „gdyby nie to, że car Mikołaj II zmarł, powiedziałbym, że stoi przede mną.“ Rozmaici pustelnicy roznie
śliby natychmiast tę wieść po całem państwie.
I miał słuszność ktoś, twierdząc, że polityka emigrantów opiera się na urojeniach, które Ro
sjanom zastępują całkowicie fakty...
97
W gruncie rzeczy niema już obecnie w 'Ro
sji białych. Miasta z nienawiścią wspominają okres caratu; wsie — domagają się podziału ziemi i będą niewątpliwie ponawiać to żądanie aż do końca świata. Wszyscy natomiast zgod
nie spodziewają się w najbliższym czasie jakiejś zmiany. Ani Cziczerin, ani Kamieniew, z któ
rymi rozmawiałem, nie mogli zaprzeczyć, że Istnieje powszechne niezadowolenie wśród lud
ności. Więc robotnicy zupełnie rozczarowani burzą się, a chłopi (w 95 proc. rolnicy) otwar
cie głoszą, że właściwie teraz mają tylko innych baronów (panów). Wszędzie tłumaczyłoby się lo jako powolny nacisk na rząd, tymczasem Ro
sja śni, obracając się w orbicie dawnych wspo
mnień. W dodatku tak ważny czynnik, jak ko
ściół pozostał bez kierownictwa. W Petersbur
gu gmach, w którym rezydował dawniej św.
Synod, nawprost pomnika Piotra Wielkiego, rozpada się obecnie w gruzy. Sekty mnożą się w zastraszający sposób pod wpływem jakiegoś niewyraźnego mistycyzmu, który Sowiety tole
rują w nadziei, że może się im przydać, każąc natomiast propagować usilnie w szkołach ateizm.
Trudno przepowiedzieć, czy ta praca wyda pożądane dla bolszewików owoce. Może bardzo łatwo zdarzyć się, że właśnie z ich szkół wyj
dzie przyszły wódz odrodzenia religijnego Ro
sji, jak francuskie seminarja wydały naszych najwybitniejszych antyklerykałów. Kto wie?
przyszłość — to zagadka! Może wśród tych dziewczątek, defilujących codzień za czerwo
nym sztandarem przez Plac Rewolucji, znajduje się niewiasta, która powiedzie na nasze ziemie hordy bolszewickie?... Albo też jeden z tych marzycielskich chłopaków, obeznanych dokład
nie z „ewangelją“ Marxa będzie owym mężem o żelaznej woli i wprowadzi potomka Romano.- wych na tron rosyjski?...
98
„NA DACHU".
W pobliżu klasztoru Strastnoj, na szczycie dwunastopiętrowego „drapacza chmur", jest restauracja, znana pod nazwa „Na krysze" (Na dachu); zbiera się w niej cala elita sowieckiego dyrektorjatu, zatem sami Żydzi, nadający zre
sztą ton w tym kraju. Wytworem ich ducha jest przecież współczesna poezja sowiecka i mauzoleum Lenina; oni opanowali wszystkie 165 filij banku państwa i są głównymi klientami znanych już nam piwnic cygańskich...
Otóż dwóch z pośród tych „ludzi Wschodu", wszechpotężnych, bezwzględnych, przewidują
cych — słowem wiernych w zupełności ducho
wi swej rasy — Natan i Zinowiej zaprosiło mnie na wykwintny obiad do „Na krysze". Po znakomitym czerwonym barszczu zwróciłem się do mych towarzyszy z następującą prośbą:
— Chciałbym zadać panom pewne pytanie, na które możecie nie odpowiadać, jeżeli uznacie je za niewłaściwe. Chodzi mianowicie o stwier
dzenie, czy komunizm jest taktycznie wytwo
rem Izraela, jak o tem zresztą powszechnie są
dzą we Francji?
— Nie — odpowiedział tow. Natan, włada
jący lepiej francuskim językiem. — Pomimo na
wet przewagi Żydów w Kominternie — komu
nizm nie jest sprawą Izraela, dowodem tego chociażby jego niepowodzenia.
XVI.
7*
— Jakto? więc panowie przyznajecie się do niepowodzeń?...
— Któżby tu u nas zaprzeczał? Pozostał jeszcze tajemniczy wpływ samej teorji, nato
miast jej praktyczna realizacja jest zupełnie po
grzebana! Znam się, pochlebiam sobie, trochę natomiast sowietyzm zrodził sie z ducha Izraela.
To też posiada realne podstawy, bardziej pocią
gające niż egzegiezy książki Marxa.
— Przecież rząd Z, S. S. R. wzorem komu
nizmu kategorycznie przeczy, jak panom wia
domo, że jest pod wpływem Izraela?
— To stały jego system obronny: wszystko neguje! A jest niewątpliwie panem swego na
rodu, nie potrzebuje zatem żadnej obrony!
— Pan chciał powiedzieć — panem republik Unji?... przerwałem, kładąc specjalny nacisk na słowo „republik".
— Powtarzam narodu — podjął mój roz
mówca, poprawiając okulary na jastrzębim no
sie i spoglądając na mnie z pogardliwym ru
chem ramion. — Tak, narodu zamieszkującego ten rozległy kraj, którym musimy kierować i kierujemy dotychczas, pomimo waszego sprze
ciwu, Europejczycy! Ile to nas kosztowało!
Ileśmy wycierpieli! Więc nietylko głód, który jest klęską zesłaną przez Jehowę, lecz zwłasz
cza musieliśmy znieść poniżającą jałmużnę z na
rzuconą w dodatku kontrolą; jałmużnę tę ofia
rował jedyny prawdziwy wróg, drugi obok nas młody naród, Ameryka! A działo się to wszy
stko tylko dla zaspokojenia zachłannych am- bicyj kilku rdzennych komunistów, którzy stwa
100
rzali rozmaite urojone chimery, pokazując je ple- bejuszom Zachodu i wrzeszcząc na cale gardło:
„Żyją! żyją! po tylu latach cierpień dopięliśmy wreszcie swego, mamy więc — pokój, ustrój robotniczy, międzynarodówkę ,i możemy obec
nie stawić czoło staremu światu kapitalistycz
nemu !“
Cóż to za dzieciństwa i poiprostu — czas stracony! Boć przecież nie tak łatwo oszukać dawne narody, te szczwane lisy! A jetst to|
w gruncie rzeczy nasz wewnętrzny konflikt, walka pomiędzy dwoma odłamami żydowskiemi, z których jeden powoduje się zdrowym rozsąd
kiem, drugi natomiast składa się z czynników, marzących o podboju całego świata, nieubłaga
nych, talmudycznych uzbrojonych przez boga wojny w ognisty i nigdy niestygnący miecz...
Prawda Zinowiej ?
Zagadnięty kiwnął tylko głową. Zresztą od początku rozmowy nie powiedział on ani słowa, pochłonięty preparowaniem zdumiewających mieszanin: rozpuszczał więc masło w czerwo- nem winie, posypywał gruszki tartym serem, podlewał pieczyste mrożoną limonadią...
— Są wszakże — ciągnął dalej Natan, — i tacy, którzy podzielają moje zdanie, a więc zwolennicy wyczekiwania i oddziaływania na cały świat. Wierzą oni niezłomnie w koniecz
ność potęgi Z. S. S. R., potęgi większej, niż da
wna Rosja, a może; kiedyś — niż cały Zachód!
— Co za nacjonaliści! wtrąciłem.
— A tak, francuski burżujku, tak, lecz na
cjonaliści raczej z ducha, co zresztą nie zmienia samego faktu. Czyż nie jesteśmy do
prawdy, zbyt względni, że po tylu, tylu tru
dach, tylu kłamstwach, przyjmujemy waszych reporterów... I mówimy im otwarcie: komunizm już runął w Rosji; porzuciliśmy również zamiar
wywołania rewolucji na Zachodzie. Nie bętizie zatem Sowietów we Francji, w Anglji i we Włoszech? Zgoda! Odbudowa Niemiec zadała nam ostateczny cios? Naturalnie!
Trzeba więc zrezygnować z walki i z nie
produkcyjnych kłamstw. Międzynarodówka za
marła, a Komintern jest tylko swego rodzaju odmianą bizantynizmu, zabarwionego na czer
wono, pretekstem do zwiedzania Rosji nie za
pominając, naturalnie, złożyć wilzyty w Kremlu.
Zgoda, zgoda i jeszcze raz zgoda!
Z chwilą jednak, gdy przyznajemy sie do całkowitego bankructwa, musimy pomyśleć o dostatku materjalnym! Dla tego też trzeba, aby Żydzi podjęli znów śmiałe programy Tro
ckiego, z których ongiś zrezygnowali.
— Wyście to uczynili?
— Tak, my. Trocki wpadł w wir kłótni par
tyjnych pomiędzy Żydami, a ten oto człowiek
— wskazał na swego towarzysza — stoczył z nim zaciekłą walkę, występując w imieniu wierzących w ocalenie całego świata przez po
żogę...
• • *
102
Wówczas zabrał glos drugi izraelita, nie zwracając się jednak bezpośrednio do mnie.
— Dalekoście zabrnęli uprawiając ten opor
tunizm?... Wyręczę cię w odpowiedzi: znajdu
jecie się w przededniu poniżającej żebraniny, by zagranica (a więc wrogowie) zgodziła się pod
jąć z nami stosunki handlowe! Czyjaż to wina, towarzyszu? Niewątpliwie wasza, gdyż nie chcieliście więcej cierpieć; zatem wasz nawrót <4o kataklizmu zmusza teraz do wy
sunięcia nowych wartości: zamiast siły — zau
fanie. Sądzicie, ż» łatwo znaleźć je ot! tak
na poczekaniu?.;. Wypuściliście banknoty, które kursują po miastach Rosji jedynie dzięki temu, żeście równocześnie ozłocili godła na sztanda
rach i umundurowali wojsko. Spróbójcie tylko powiedzieć mużikom, że papierowe „ruble złote*4 pozostaną zawsze jeno., papierowemi — a na
tychmiast podzielą los poprzednich „rubli — asvgnat“ : znajdą się w śmietniku! W rzeczy
wistości chłopi żądają handlu wymiennego; chcą za zboże otrzymywać — narzędzia, drzewka owocowe, ubrania; gdy się uprą — wówczas wszystkie wasze projekty pożvczkowo—lote
ryjne spalą na panewce. Wówczas nie będzie ani czerwońców, ani kredytu — nic! drugi krach!
Runie bank państwa, a z nim również i nadzieje zwaloryzowania waszych papierów na giełdach Londynu, czy też Paryża. Finansiści Zachodu nie zgodzą się na żadne ustępstwa, póki nie dadzą również swego placet... rosyjscy chłopi...
• • *
„Co robić? Zdaje się wam, żeście znaleźli drogę wyjścia; podsunąć chłopom różne towa
ry, których potrzebują, właśnie w chwili wypła
ty należności za zboże w pieniądzach sowie
ckich! Więc przypuszczacie, że tak, na po
czekaniu, znajdą się sklepy wszędzie, w każdym nawet najdzikszym zakątku pustyni, a muźik nieufny zrazu, jednak ostatecznie przekonany
— będzie mógł wydawać wasze palące dłonie papiery?... Tu znów błędne koło! boć przecież trzeba zaopatrzyć wszystkie te sklepy w towar dla — proszę tylko pomyśleć! — osiem
dziesięciu miljonów rolników! Kupić za grani
cą — to znaczy spowodować dewaluację czer
wonce jeszcze przed ukazaniem się go na gieł
dach?....
103
*
— Będziemy sami produkować — powie
dział Natan.
— A maszyny i surowce skąd dostaniecie?
czy nie z zagranicy? w dodatku, jeżeli burżuje zgodzą się wogóle wejść z wami w jakieś per
traktacje!...
— Potrzebne im jest nasze zboże, Zinowiej!
— Nie w tym stopniu, aby mieli zapomnieć o nienawiści do komunizmu, zwłaszcza teraz gdy wiedzą, że wy, kapitaliści państwa, produ
kujecie coś na wywóz! Posłuchaj co powiedzą, Natan: „Chcemy podjąć stosunki handlowe z So
wietami; dajemy tem samem dowód dobrej woli, oceniany nawet przez naszych obywateli jako naiwność... Należy zatem kres położyć propa
gandzie. Czy zgadzacie się ostatecznie, całko
wicie i nieodwołalnie zerwać wszelkie stosunki jawne, lub tajne z wrogami naszych instytucyj?".
Mam wrażenie, że dobrze interpretuję tę odpo się komunistów francuskich? Zerwiecie z Mię
dzynarodówka?...
* • *
W tej chwili, mniej więcej koło godziny je
denastej, rozpoczął się koncert. Na szczycie 104
płonącej, jak pochodnia, gdzieś hen! w górze nad Moskwą potężnej kolumny z żelaza i ka
mienia — zabrzmiały pierwsze akordy Pochodu Walkiryj. Drugi Izraelita milczał. Wreszcie nachylił się ku mnie, przepraszając za „tak skromny posiłek". Chciałby mnie uczęstować
— mówił — najbardziej wyszukanemi potrawa
mi, np. łapami z niedźwiedzia w ostrym sosie...
Następnie zwrócił się do swego współ
wyznawcy:
— Nie złość się Zinowiej! Patrz — śmieją się z naszego gniewu! Zresztą Ro\sja drwi so
bie z Żydów już bodaj tysiąc lat, t. j. od chwili, kiedy Włodzimierz powiedział im w Kijowie:
„chcecie dać innym niebo, a sami nie posiadacie nawet ojczyzny na ziemi!..."
Zinowiej zerwał się, jak oparzony: był wściekły i podobny do rozsierdzonego barana z ta kędzierzawą czupryną. Gwałtownym ru
chem zerwał okulary, rzucając je na środek stołu tak niefortunnie, że wpadły do sosjerki.
— Brak wam było — syczał z wściekłości
— wam trzystu wszechwładnym Żydom w Cen
tralnym Komitecie siły, tak! siły — aby zmusić do pracy to bydło słowiańskie! Potraficie po
sługiwać sie tylko podstępem, tłomacząc wciąż, że „tyle lat nas prześladowano!" Tak, praw
da! Tem bardziej trzeba teraz krzyczeć, prze
wodzić, bić, a nie skarżyć się! Obecnie już jest za późno: kpią sobie z nas! Biada każdemu z kogo drwią w tym kraju!...
Miotał się z rozwianym włosem, czarnym jak ogon mrocznej komety: począł bredzić, cy
tując wersety z Ezechiela... Na sali zapanowało milczenie; nikt nie ośmielił się wstać ani poru
szyć, aby nie wzięto tego za wrogi objaw anty
semityzmu, z którym G. P. U. walczy zaciekle.
Raptem Jakiś miotły człowiek w białej Czapeczce nasuniętej zawadjacko na ucho, z rękami w kie
szeniach stanat przed naszym stołom i zwraca
jąc się do mnie powiedział:
— Ody za rok wrócicie tu, towarzyszu, Na krysze będzie już miała dwadzieścia cztery piętra. W tem tempie wzrośnie ona dalej, znaj
duje się pan bowiem na wieży Babel...
106