• Nie Znaleziono Wyników

WYCIECZKI DO KRAKOWA

Gdy chcesz wiedzieć, co to chowa Nasza przeszłość w swojem łonie, Jako stara sława płonie,

To jedź bracie do Krakowa!

W . P o l w » P ie ś n i o ziem i naszej*.

K rak ó w — to polski R zym . Czem je st

„wieczne m iasto " dla całego św iata chrześcijańskiego, tem dla n a s P o lak ó w je st p ra s ta ra stolica Polski. T o też nie m a p ra w ie P olaka, w którego sercu sło w o „K raków " nie odezw ałoby się sil- niejszem drgnieniem , jak iem ś — m oże n ieo k re ślo n em — serdecznem p ra g n ie ­ niem , ab y p rzy n ajm n iej raz w życiu być w K rakusow ym grodzie i tu naocznie

poznać te w szystkie niezliczone, bezcenne skarby, jak ie się tu n agrom adziły w ciągu tysiącletniego istn ien ia m iasta.

T o też ju ż od w ieków spieszyły tu tysiące i setki tysięcy ludzi, ab y w św ią ­ ty n iach P ań sk ich i u g ro b ó w św iętych P a tro n ó w P o lsk i krzepić w iarę w se r­

cach, a u grobow ców królów i b o h ate­

rów , u stó p p o m n ik ó w w ielkich p rz o d ­ ków w zm ocnić otuchę, że n aró d , k tó ry m a ty siącletn ie chlubne dzieje, k tó ry przez w ieki całe b y ł o sło n ą i p rzed m u ­ rzem chrześcijaństw a, że n a ró d taki zgi­

n ą ć nie m oże. że zaśw ieci d la ń jeszcze gw iazda lepszej przyszłości...

1 0 9

P rzez d ługiej je d n a k czasy to zw ie­

dzanie K rak o w a odbyw ało się p o jed y n ­ czo. bez p la n u , bez organizacyi. N ieje­

d n o k ro tn ie p rzy b y w ały tysiące ludu do K ra k o w a z n ajro zm aitszy ch stro n Polski

gał o to, aby on z tej pielgrzym ki czy w ycieczki do K rakow a odniósł ja k n a j­

w iększą korzyść, aby zobaczył i p oznał p rzy n ajm n iej najw ażn iejsze pam iątk i, p o ­ m niki, dzieła sztuki, m u zea i t. p.

W Y C IE C Z K A D Z IE C I W Ł O Ś C IA Ń S K IC H Z P O T O K A (P O W . K R O S N O ) U S T Ó P W A W E L U .

Fotograf. E. Pierzehalski w Krakowie.

n a różne uroczystości kościelne, o d p u ­ sty lub n a uroczystości n aro d o w e, ale każdy w śród tych tysięcy p rzybyw ał sam dla siebie, o nikogo się nie troszczył, ale też często n ik t nie d b ał i nie

zabie-D opiero w o sta tn ich p a ru la ta c h p o ­ częto urząd zać wycieczki w spólne, zo r­

ganizow ane. P ierw si dali początek b r a ­ cia G órnoślązacy, którzy w latach 1898

| i 1900 przybyli w w ielkiej liczbie b li­

— 1 1 0 —

sko ty siąca osób, a ra z n a w e t p ó łto ra tysiąca. W ted y p rz y jm o w an iem i o p ro ­ w adzaniem n a d e r m iłych gości zajm o­

w ała się g ru p a ludzi, doryw czo zaw ią ­ za n a w kom itet, to też m im o szczerych chęci nie m ożna by ło w szystkiego ta k urządzić, ja k b y się z duszy serca p r a ­ gnęło.

D obry p rz y k ład nie oddziałał je d n a k n a Galicyę. D opiero w r. 1902, zupełnie niezależnie od tego, zorganizow ało Koło

„T o w arz y stw a Szkoły lu d o w ej" w Ż ół­

kw i p ierw szą w ycieczkę w ło ściań sk ą do K rak o w a z p o w iató w żółkiew skiego i ra w ­ skiego w Galicyi w schodniej. Przybyło przeszło 2 0 0 uczestników . N iezw ykłe p o ­ w odzenie tej wycieczki, o g rom ny zapał, ja k i staro ży tn y g ró d w zbudził w b raci sierm iężnej, rozszedł się szerokiem echem po k ra ju i zachęcił w ielu innych do n a ­ ślad o w an ia. W k ró tce w itał i p rzy jm o w ał K raków gościnnie liczną wycieczkę z o k o ­ lic P rzem y ślan i G linian za L w ow em , a z tą sp o tk ali się n iebaw em b racia z n a d granicy rosyjskiej z p o d Bełżca i S okala, w śró d nich zaś było także kil­

k adziesiąt osób z p o d M oskala, które u k rad k iem p rzed o stały się do Galicyi i po d ąży ły rów nież pokrzepić w grodzie p o dw aw elskim serce i ducha.

Z arząd głów ny „Tow . Szkoły ludow ej “ p o d ejm o w ał p rzybyłych n a d e r se rd e ­ cznie w sp ó ln ą u cztą w g m achu „S okoła"

krakow skiego, chcąc choć w te n sk ro m n y sposób zaznaczyć, z ja k ą rad o ścią w ita tak m iłych i p o żąd an y ch gości; zaś w ło ­ ścianie nie m ieli słó w n a w y rażenie sw ej wdzięczności i zadow olenia za to serdeczne b ra tn ie ciepło, z jak iem ich tu p rz y jm o w a n o , goszczono, o p ro w a ­ dzano i o b jaśn ian o o znaczeniu p o m n i­

ków i zabytków d aw nej św ietnej p rz e ­ szłości naszej Ojczyzny.

Z arząd głó w n y „Szkoły lu d o w ej" p o ­ s ta ra ł się o to, że w K rakow ie u tw o ­ rzył się stały kom itet, z k ilk u n a stu osób złożony, którego zadaniem je s t z ajm o ­ w ać się pom ieszczeniem i o p ro w a d z a ­ niem m iłych gcści p o K rakow ie. W obec bow iem coraz częstszych i liczniejszych

wycieczek d aw n y m ały k o m itet okazał się niedostatecznym . W r. 1903 było t a ­ kich w ycieczek kilka i to bardzo licznych, razem przeszło dw a tysiące osób, nie licząc wycieczek dziatw y szkolnej z bliż­

szych i dalszych stro n zachodniej G ali­

cyi, bo razem z dziatw ą było w szystkich z g ó rą 3 tysiące osób.

P ierw sza w ycieczka z po w iató w k ro ­ śnieńskiego i jasielskiego w liczbie 2 0 0 ludzi p rzy b y ła w m aju . n astęp n e, z p o ­ w ia tó w buczackiego i tarnopolskiego, w li­

czbie około tysiąca osób, przybyły n a Zielone Św iątki, dw ie ostatnie, z p o w ia ­ tó w skałackiego i zloczowskiego, przeszło 700 osób, z końcem czerw ca (n a w ianki);

n ad to było p a rę m niejszych w ycieczek z okolic Szczurow y, L ipnicy M urow a­

nej i t. d.

W szystkie te wycieczki m iały bezp ła­

tn e pom ieszczenie kosztem m iasta K ra ­ kow a, a n a d to s ta ra n o się dla nich 0 w szelkie m ożliw e u ła tw ie n ia , aby u trz y m a n ie w ta k w ielkiem m ieście ja k n a jm n iej uczestników kosztow ało.

K ażdą wycieczkę w itał n a w stępie w im ieniu K om itetu najczęściej O. A nioł, n a stę p n ie w szeregach, n ie jed n o k ro tn ie ze sztan d arem , u d a w a n o się zw ykle do kościoła N. P. M aryi, aby podziękow ać za szczęśliw ą p odróż a p o tem w szystkich o d p ro w ad zan o do k w ater. — P o o d p o ­ czynku rozpoczynało się grupam i, zło- żonem i z kilkudziesięciu osób, zw iedza­

n ie m ia sta i jego zab y tk ó w p o d p rz e ­ w odnictw em członków kom itetu, którzy n ie szczędzili tru d u , ab y tylko kochanym gościom p o kazać i objaśnić m ożliw ie w szystko, co K raków m a godnego w i­

dzenia i poznania.

Z w iedzano więc K atedrę n a W a w e lu z grobow cem św. S tan isław a, g ro b am i królów polskich i b o h a te ró w Kościuszki 1 księcia P oniatow skiego, oraz n a jz n a ­ kom itszego pieśn iarza M ickiewicza; zw ie­

dzano liczne kaplice tej w spaniałej św ią ­ ty n i n aro d o w ej i skarbiec i dzw on Zy­

g m unta, n astęp n ie Z am ek królew ski itp.

Z w iedzano n astęp n ie w iele św iąty ń P a ń ­ skich, U n iw ersy tet Jagielloński (czyli n a j­

w yższą szkolę), B ibliotekę Jagiellońską, gdzie się z n ajd u ją olbrzym ie sk a rb y wie­

dzy (około 4 0 0 tysięcy książek, s ta ­ ry ch rękopisów , m a p i t. d.), Sukiennice, w których się m ieści n a pierw szem pię­

trze M uzeum N arodow e, praw dziw y sk a r­

biec , zaw ierający niezm iernie cenne i w sp an iałe obrazy i rzeźby n a jz n a k o ­ m itszych polskich m alarzy i rzeźbiarzy, tudzież niezliczoną ilość najrozm aitszych p a m ią te k narodow ych. N iektóre wycieczki

p rzed staw ien ie w tea trz e sztuki „ Kościu­

szko p o d R acław ic am i". — K iedym się zap y tał jednego z m łodych gospodarzy, czy w a rto było przyjechać do K rakow a, odpow iedział tylko: „Ach, P anie! Żebym nic więcej nie w idział, tylko tego K o­

ściuszkę w teatrze, to i ta k w arto było przyjechać choćby o sto m il".

W ielu zam ożniejszych zw iedzało też sław n e n a cały św iat kopalnie soli w W ie­

liczce, odległej o dw ie m ile od K rak o w a.

111 —

G R U P A W Ł O Ś C IA N Z O K O L IC S Z C Z U R O W Y P O W . B R Z E S K IE G O P R Z E D G R O B A M I Z A S Ł U Ż O N Y C H N A S K A Ł C E .

Fotografował E. Pierzchalski w Krakowie.

w m iarę czasu zw iedzały jeszcze inne g odne w idzenia M u ze a: C zartoryskich, C zapskich, M uzeum przem ysłow e, Dom J a n a Matejki i t. p . *)

N ajpotężniejsze w rażenie czyniło zw y­

kle n a w szystkich członkach w ycieczek

*) Z braku miejsca zaledwie tylko potrącamy o najważniejsze rzeczy; dokładnieiszy opis Kra­

kowa z mnóstwem obrazków znajduje się w „ Go­

spodarzu" i „Kalendarzu powszechnym".

P o d aliśm y króciutki przebieg tych w y ­ cieczek w łościańskich, ab y zachęcić ja k najliczniejsze rzesze lu d u do zw iedzania K rak o w a i to zw iedzania w edług planu, najlepiej grom adnie, b o w ted y m ożna zrobić w szystko tan iej i lepiej, często n a w e t kolej m ożna w yrobić za połow ę ceny, a już co do p rzed staw ien ia w te a ­ trze, to to m oże się odbyć tylko dla p a ru se t ludzi, bo to koszt ogrom ny.

K orzyść z takiej ro zu m n ie odbytej w y­

112 — cieczki do K rakow a je s t olbrzym ia: tu

w ciągu dw óch lu b trzech dni m o żn a się więcej nauczyć, niż kiedyindziej przez la ta całe. — Szczególniej dla d o ra s ta ją ­ cej m łodzieży n a u k a ta k a m a nadzw yczaj d oniosłe znaczenie.

D la u ła tw ie n ia tej p ra c y w przyszłości, p o stan o w iło T o w arzy stw o „Szkoły lu d o ­ w ej" w y b u d o w ać w ielki „Dom ludowy*, w k tó ry m m ieliby w ygodne pom ieszcze­

nie uczestnicy w ycieczek; tam że m ieści­

ła b y się ta n ia k u c h n ia ludow a, w ielka s a la n a odczyty i w sp ó ln e p o g ad an k i

i t. d. Dla d o p ro w ad zen ia tego p o sta n o ­ w ienia do sk u tk u zaw iązało się specyalne

„Koło T ow . Szkoły ludow ej im ienia A - d a m a A sn y k a", któ reg o głów nym celem je s t zbieranie funduszów n a „Dom lu ­ dow y" i opiekow anie się wycieczkam i.

K toby chciał w sw ej okolicy zo rg an i­

zow ać ta k ą w ycieczkę do K rakow a, to w skazów ek i o b jaśn ień udzieli m u Z a­

rz ą d głów ny T o w a rz y stw a Szkoły lu d o ­ w ej w K rakow ie (ul. S tu d en ck a 5) lub K sięgarnia lu d o w a K. W o jn a ra w K ra­

kow ie (ul. Szew ska 13).

M O D L I T W A

D O M A T K I B O S K I E J N I E U S T A J Ą C E J P O M O C Y .

M atko P om ocy N ieustającej!

P rz e d T o b ą p ad am n a kolana, W y słu ch aj p ro śb y m ej gorącej 0 łaski pełna, u w ielbiana!...

W życiu tułaczem sm u tk ó w tyle, 1 każdy tydzień w sobie m ieści D nie p ró b y — cichych tę sk n o t chw ile G odziny łez, znoju, boleści...

M atko P o m o cy N ieustającej!

Gdy życie — los — zagadką ciem ną, T y w drodze w spieraj m n ie nużącej, I G w iazdo m orza, św ieć nadem ną!...

Ł ask aw a, św ięta, litościw a,

N iech m n ie krzyż ciężki nie przeraża, N iech siła w duszę m o ją spływ a Z ja sn o śc ią T w ojego ołtarza...

M atko P om ocy N ieustającej!

W śró d w alk życiow ych — w śró d zdrad W m odlitw ie k o rn ej i gorącej [św iata, P rz e d tro n T w ó j d uch w znoszony w zlata.

Udziel pociechy i pom ocy, Gdy złości ludzkiej ciosy biją, Bądź źródłem ciszy, szczęścia, m ocy, N adziejo nasza, M aryo!

Z ofia K .

„K alen d arz M ary ań sk i",