• Nie Znaleziono Wyników

Jak wygląda dziś polityka władz III RP wobec Ukrainy?

Można powiedzieć, że pewne jej założenia z II RP utrzymują się nadal dzi-siaj, a wzmacniają ją elementy nowe, również zgubne, jak w okresie międzywo-jennej Polski. Wszystkie rządy pookrągłostołowe popełniają zasadnicze błędy

(Malikowski, 2010). Przede wszystkim króluje nadal błędna doktryna J. Giedroy-cia, według której nie można dziś nie mówić o ludobójstwie OUN–UPA na lud-ności polskiej Kresów Wschodnich, a więc Wołynia i Małopolski Wschodniej, tylko trzeba o tym milczeć w myśl tezy poprawności politycznej, że Ukraina współczesna jest „strategicznym partnerem Polski” (Grott, 2006). Ale nikt bli-żej, łącznie z Giedroyciem, nie wyjaśnił, na czym to polega. Nasz sejm na ten temat uchwalił dość osobliwą interpretację, a mianowicie, że rzezie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej były zbrodniami „o znamionach ludobójstwa”. To znaczne ustępstwo idące naprzeciw różnym odmianom ukraińskiego nacjona-lizmu niewiele ma wspólnego z polską racją stanu. Takie stanowisko widoczne jest zarówno w polityce Platformy, jak i PiS. Prezydent L. Kaczyński niestety po-twierdził kłamstwo nacjonalistów ukraińskich z ich reprezentantem Juszczenką na czele w Pawłokomie, akceptując nieprawdziwe dane na temat zbrodni Pola-ków w tejże miejscowości4. Z innych jego zachowań w tym względzie wska-zać trzeba to, że zamiast wziąć udział w rocznicy uroczystości z okazji 65 ‑lecia zbrodni OUN–UPA, pojechał na uroczystość związaną z festiwalem ukraińskim w Sopocie.

Następna sprawa: władze ukraińskie (nie mówiąc już o ugrupowaniach wyraźnie nazistowskich w postaci Swobody czy Prawego Sektora) nie potępi-ły nigdy zbrodni ludobójstwa na Polakach, a nawet się do zbrodni nigdy nie przyznały. Jeszcze na dodatek senat UMCS przyznał doktorat honoris causa Jusz-czence, który otwierał często uroczystości związane z pomnikami „bohaterów”

UPA, głosował w sejmie ukraińskim przeciw uchwale o „pojednaniu” (która

„przeszła” w parlamencie ukraińskim zaledwie jednym głosem), nadał Bande-rze order Bohatera Narodowego Ukrainy. Niewyobrażalna jest taka naiwność czy niewiedza głównych ugrupowań w Polsce. Nie można popierać zachowań godzących w interesy Polski, a także pośrednio utrwalających ukraiński ban-deryzm. Czy polskie władze Platformy, jak też i inne gremia polityczne tzw.

III RP, zdają sobie z tego sprawę? Jak to zwykle bywa, rozgrywającymi dziś w tej kwestii są Amerykanie, Żydzi, Niemcy i Rosjanie, a my płacimy za to

„haracz”. Cokolwiek się stanie, Polska będzie winna i zapłaci za grę różnych za-chodnich władz i polityków z nimi związanych. Nasi politycy – jak wiadomo – poparli pomarańczową rewolucję w roku 2005 i co z tego mieli? Niedługo potem Juszczenko mianował Banderę bohaterem narodowym Ukrainy. I nasz rząd nie zaprotestował przeciw temu ani jednym słowem, co więcej: KUL mianował go doktorem honoris causa. Nasi politycy popełniają w tej kwestii następne błędy, licząc, że ukraiński Majdan osłabi politykę Putina. Tkwiący w okowach błęd-nej dziś polityki Giedroycia nie widzą, że być może było to dobre, gdy istniał Związek Radziecki, ale nie dzisiaj, gdy powstała niezależna i niepodległa Ukrai‑

4 Przemówienie L. Kaczyńskiego w 2006 roku w rocznicę zbrodni w Pawłokomie koło Dynowa. Obszerniej piszę, o tym w 10 rozdziale książki, zob. Malikowski, 2010.

na. Co więcej, jest wielkim i niewybaczalnym błędem. Zwraca na to uwagę ks. Isakowicz ‑Zalewski, ale „Gazeta Polska” nazwała go „szpiegiem rosyjskim”, co zaskakuje znających twórczość ks. Isakowicza ‑Zalewskiego i etyczny wymiar jego twórczości (dotyczy to nie tylko książek tego autora, ale i felietonów, które przez siedem lat zamieszczał w „Gazecie Polskiej”).

Przeszłość polityki władz Polski (czy raczej – precyzyjnej – władz w Polsce) była cały czas po wojnie naiwna (może poza okresem zwalczania ukraińskiego podziemia, w czasie operacji Wisła). W PRL, wiadomo, nie można było poruszać tych kwestii. Były one „zamrożone” jak w lodówce. Ich poruszanie mogło skła-niać do pytań, jak odnosiły się do tych kwestii władze sowieckie.

Okres III RP nie przyniósł, niestety, nowych, korzystnych orientacji. Tkwiły one cały czas w paradygmacie Giedroycia, sprowadzającym się do tego, żeby nie reagować na odradzanie się ukraińskiego nacjonalizmu na Ukrainie i za-pomnieć na zawsze o ludobójstwie dokonanym na narodzie polskim przez OUN–UPA w czasie wojny i po wojnie. Nawiasem mówiąc, należy przypo-mnieć o tym, że D. Doncow, autor książki pt. Nacjonalizm wydanej w roku 1926 w Żółkwi, był przyjacielem Giedroycia w okresie międzywojennym! Po woj-nie tematyka ukraińskich zbrodni była blokowana w „Kulturze” i „Zeszytach Historycznych”, zamieszczano natomiast wszelkie publikacje korzystne dla na-cjonalistów ukraińskich. Ofensywa wydawnicza ośrodków nacjonalistycznych emigracji ukraińskiej z Kanady i USA prezentowała obraz stosunków polsko‑

‑ukraińskich mocno sfałszowany, a pierwsza zafałszowana książka na ten temat wydana w 1946 roku została napisana przez głównego stratega ludobójstwa na Polakach Mykołę Łebedia na temat UPA (Łebed’, 1946). Potem poszły w świat inne podobne. Brak było na to reakcji władz polskich, na zamianę napisów na nazwach pomników pojednania, jak np. w Porycku, kiedy prezydent Kwaś‑

niewski udawał, że nie widzi dokonanych manipulacji.W rezultacie mamy na tym pomniku napis, który nic nie mówi, a mianowicie: pamięć, jedność, żało-ba (o czym, kogo, po kim?). Nie ma informacji, kto dokonał rzezi na Polakach, kiedy to było itp. To samo nastąpiło w opisie pomnika w Janowej Dolinie, gdzie wymordowano kilkuset Polaków, a z pomnika Ukraińcy usunęli napis dotyczą-cy okresu zbrodni i dziś widnieje informacja, że było to wielkie zwycięstwo UPA nad „okupantem polsko ‑niemieckim” (Piotrowski, 2004: Posłowie). Coś podobnego odnosi się też do Huty Pieniackiej, gdzie oddziały UPA wspólnie z dywizją SS wymordowały ponad tysiąc Polaków: ludność cywilną, mieszkań-ców okolicznych wsi.

W latach 1996–2001 odbyło się 10 konferencji polsko ‑ukraińskich mających na celu ustalenie wspólnych stanowisk polsko ‑ukraińskich wobec różnych kwestii.

Były one popierane i sponsorowane przez J. Kuronia i innych polityków Unii Wolności. Po pierwsze: nie zaproszono głównych znawców tematu, po drugie:

dominowała ukraińska wersja najważniejszych wydarzeń, po trzecie: okazało się, że polscy (a raczej w większości polskojęzyczni uczestnicy konferencji) nie

chcieli się zgodzić na sformułowanie, że OUN i UPA były organizacjami nie-podległościowymi i walczącymi o wyzwolenie Ukrainy oraz potępiały operację

„Wisła” (por. Żupański, 2004).

Kwaśniewski życzył gremium zebranych na Kongresie Ukraińców w Polsce w 1997 roku „owocnych” obrad, a to gremium uchwaliło między innymi, że paręnaście polskich powiatów na granicy wschodniej jest pod „okupacją pol-ską” i muszą kiedyś wrócić do Ukrainy. Kwaśniewski myślał, że przez układy z prezydentem Kuczmą uda mu się coś załatwić. Jego wyobrażenia i nadzieje poniosły fiasko.

Polska polityka w stosunku do Ukrainy w okresie III RP to pasmo ciągłych klęsk (Malikowski, 2010, zwłaszcza rozdział 10). Nie udało się niczego ważne-go dla interesów polskich załatwić, a władze Polski ponosiły klęski w posta-ci uników, zafałszowań, niedotrzymywania zobowiązań itp. Udało się jeszcze otwarcie paru ważnych miejsc pamięci, ale, jak sam powiedział A. Przewoźnik, nadal istnieje około 3000 miejsc zbiorowych grobów polskich wymagających upamiętnienia5. Przyszedł po nim (po jego śmierci w Soleńsku) zastępca i kon-tynuator, dr A. Kunert, który wsławił się m.in. i tym, że zainicjował powstanie w Ossowie pod Warszawą pomnika żołnierzy sowieckich napadających na Pol-skę w roku 1920. Na szczęście tenże pomnik w ciągu kilkunastu dni zburzyli okoliczni mieszkańcy.

Niewątpliwie wybitnego znawcę tego tematu W. Poliszczuka lekceważono (nie zapraszano go na główne konferencje, co ciekawe: nie tylko na Ukrainie, ale również w Polsce), przyklejając mu za ZUwP miano rosyjskiego szpiega.

Ale generalnie miał rację Poliszczuk, udokumentował wszystkie swoje tezy i „wszelkie jego prognozy się sprawdziły”. Poliszczuk okazał się badaczem nie tylko wyjątkowo uczciwym, ale i sprytnym. Wyjeżdżał na Ukrainę na początku lat 90. Zbadał wówczas jeszcze dostępne archiwa ukraińskie, pozbierał tysiące dokumentów na temat zbrodni OUN–UPA i opublikował na ten temat kilka książek, które dobitnie dowodziły prawdziwości pierwszych jego kluczowych tez. Później, pod koniec lat 90. oraz w wieku XXI, archiwa zostały zamknię-te i poważnie ograniczono korzystanie z nich (nawet wbrew zapowiedziom Kuczmy, że je otworzy), dziś uniemożliwiają zapoznanie się z nimi. Dokonania Poliszczuka były wręcz rewelacyjne. Nie można ich było podważyć, a zatem zwolennicy OUN–UPA przyjęli zasadę, aby lekceważyć jego odkrycia i jego dokonania zbyć milczeniem lub epitetami (np. PRL ‑owski – w domyśle komu-nistyczny – prokurator, szpieg rosyjski itp.). Po emigracji z Polski w latach 80.

pracował Poliszczuk w kilku ukraińskich wydawnictwach nacjonalistycznych w Kanadzie i USA, gdzie poznał bliżej UON ‑owskie i UPA ‑owskie zwyczaje.

Opowiadał w swoich książkach m.in. o tym, jak na różnych spotkaniach

redak-5 Informacja A. Przewoźnika na spotkaniu w Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie w październiku 2009 roku.

cyjnych opowiadali ci ludzie, jak który wyżynał Polaków, ilu i w jaki sposób, był to przedmiot ich dumy. I wówczas stwierdził, że „otwarły mu się oczy”

na ukraińskich nacjonalistów. I wówczas nastąpił u niego zdecydowany zwrot.

Postanowił opisać tę przykrą i – jak stwierdził w pierwszej książce – „gorzką”

dla nich prawdę. Gorzką oczywiście dla ukraińskich nacjonalistów i ich zwo-lenników. Sporo wiedział, był więc w różny sposób prześladowany: wysyłano mu groźby, szantażowano itp. A dwaj synowie, którzy mieszkają na Ukrainie, przysyłali mu monity w rodzaju: „Tato, nie przyjeżdżaj na Ukrainę, bo możesz stąd nie wyjechać”. Poliszczuk nie ugiął się przed szantażami i napisał kilkaście książek (w wieku emerytalnym), broniąc swojej głównej tezy: „Nie ma na-rodów zbrodniczych, są tylko zbrodnicze ideologie”. A zatem nie jest winien tych zbrodni naród ukraiński, tylko jego nieliczni członkowie (1–2%) opanowa-ni przez zbrodopanowa-niczą ideologię OUN–UPA. Nie trzeba się z opanowa-nimi jednać, tylko potępić zbrodniarzy. Wielu Ukraińców (głównie krewnych i powinowatych) pomagało Polakom, ostrzegając ich o planowanych zbrodniach, przechowując ich u siebie, pomagając w ucieczkach do miast czy innych miejscowości itp.

(Poliszczuk, 2006b; zwłaszcza część III, rozdział X–XIX; por. także Sokół, Sudo, 1999). Stąd jego wyznanie: „Chcę odciążyć naród ukraiński od zbrodni na Po-lakach i przedstawicielach innych narodowości, ponieważ robiła to ich mała część, 1–2% wykolejonych, owładniętych zbrodniczą ideologią D. Doncowa, Michnowskiego i innych”6. Podkreślał to, że idee nacjonalistów emigracyjnych zostały przeniesione z Zachodu na współczesną Ukrainę i wyniku tego powsta-ją pomniki czołowych nacjonalistów i zbrodniarzy, jak Bandera, Szuchewycz, Łebedź. Postawa naszych władz i związanych z nimi elit (samokreujących się) pookrągłostołowych w rodzaju tzw. salonu (wedle określenia Łysiaka) polega na tym, że tego nie widzą i chcą się jednać z owymi nacjonalistami i ich zwolen-nikami, mimo że ci się do zbrodni nie przyznają, a po drugie tego pojednania nie chcą.