• Nie Znaleziono Wyników

Akcja AB w Częstochowie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Akcja AB w Częstochowie"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Pietrzykowski

Akcja AB w Częstochowie

Palestra 27/8(308), 89-92

(2)

N r 8 (308) IV dział te m a ty c z n y 89

nie m a. W przeciw n y m razie pozostaną ta m do czasu, gdy Sądzie zm ien iał służbą. W ów czas m nie w yprow adzi. Isto tn ie , po k ilk u n a s tu m in u ta c h p ow iadom ił m nie, ab y m w yszedł z u k ry cia i poszedł do k a n c e la rii w iązien n ej. P od d rz w ia m i jej został ufo rm o w an y szereg w ięźniów . Po chw ili zza d rzw i d a ły sią słyszeć w rz ask i niem ieckie. W yszedł z n ic h gestapow iec i rozw ścieczonym w zro k ie m sp o jrzał n a nas. D om yśliłem sią, że chodzi o tłum acza. Z ap y tałe m : V ie lle ic h t den D olm etscher? K iw n ął n a m nie palcem . W szedłem . O kazało się, że chodzi o b rzm ien ie nazw iska. P o dyktow ałem m u w sk az u ją c lite ry n a m aszynie. P rz y o k az ji sta ra łe m się zapoz­ nać z tym , co .pisał. Z orien to w ał sią co do m oich zam iarów . R u c h em rę k i w skazał m i m iejsce, z iktórego n ie m iałem w glądu w m aszyną. A le p rz y n a stę p n y m n a z w is­ k u znow u m nie w ezw ał do m aszyny. T ak trw a ło to do w y cz erp an ia listy. Nie była zbyt długa.

P o zakończeniu je j, n ajp o k o rn iejsz y m tonem pró b o w ałem n aw ią za ć dialog. Z a­ pytałem : D arf ich eine Frage stellen? i nie czekając odpow iedzi, zap y tałem W as

b ed e u te t diese liste? Tonem szczytow ej p o gardy odpow iedział: K e in e A h n u n g , ober es passierte ke in e U nglück? Tym raz em odpow iedzią był r y k R aus.

N ie czekając n a d alsze zachęty, rozem ocjow any tą d y sk u sją w yszedłem n a dzie­ dziniec w ięzienny. N ie spiesząc się do celi, ro zg lą d ałe m sę po otoczeniu. M oją osobą zainteresow ało się k ilk a kobiet ze zn ak am i niem ieckiego C zerw onego K rzyża. E legancko ubrane, o w y tw o rn y ch ru ch a ch . S pojrzeniam i, ja k ie sk ie ro w a ły na m nie, zachęciły m nie do pró b naw ią za n ia rozm ow y. Z agaiłem : „B u d y n k i, k tó r e P an ie w idzą, n ie są ta k b ard z o in te resu ją ce . N ato m iast o k rąg ła w ieża z a w iera w e w n ę ­ trz u kap licę .katolicką, k tó re j ściany są p o k ry te a l fresoo z w ie k u X V ”. P oprosiłem dozorcę, aby otw orzył kaplicę. O pisałem w nętrze. N iem ki b y ły b a rd z o w dzięczne za obejrzenie kaplicy. Je d n a z n ic h z a p y ta ła: „K im P a n je s t? ”. O dparłem : Ic h bin

ve rh a fte t, m eh r w eiss ich nichts. „A le przecież nic złego n ie d zieje sią w am ?”.

„Tak, a le 12 ta k ich ja k ja ro zstrz ela n o ”. A ch G ott! — p ad ły słow a uw agi. O dcho­ dząc, m ów iły ze sobą półgłosem . O czym je d n a k , tego ju ż n ie m ogłem usłyszeć.

Styczeń 1940 ro k u w y k az ał osłabienie fa li te rro ru . P o d k oniec tego m iesiąca p raw ie w szystkich a d w o k a tó w zwolniono.

JAN PIETRZYKOWSKI

Akcja AB w Częstochowie

A k cja AB to — ja k w iadom o — nad z w y cz ajn a a k c ja p a c y fik a c y jn a (A usseror­

den tlich e B efried u n g sa ktio n — A B -A k lio n ). C elem je j było zlikw idow anie, a p ro ś­

ciej się w y ra ża jąc — w y m ordow anie p rz e d sta w ic ie li p o lsk iej in te lig e n c ji i rz e ­ czyw istych lu b p o te n cja ln y c h przyw ódców r u c h u oporu. Z godnie z p la n em m ia ła ona być p rzep ro w ad zo n a p rze z niem ieck ie w ład z e b ezpieczeństw a n a te re n ie c a ­ łego okupow anego k r a ju w 1940 r.

W C zęstochow ie n ajlic zn ie jsz y ch a re szto w a ń doko n ało g e sta p o w nocy z 3 na 4 czerw ca. Ł ącznie w czerw cu 1940 r. are szto w a n o 63 osoby. P o d o b n e a re sz to w a ­ n ia przeprow adzono w pobliskim R adom iu i n a te re n ie p o w iatu . Do w ięzienia w Częstochow ie przyw ieziono 53 osoby. W śród uw ięzionych znaleźli się adw okaaci: S tan isław G a w r o ń s k i , T adeusz P l e b a n e k i Z y g m u n t C h o ł d y k z C zęstochow y oraz Z y gfryd S m u d z i ń s k i i S te fa n O p i e ł i ń s k i , p rzy w ie­ zieni z R adom ska.

S tan isław G aw ro ń sk i i T adeusz P le b a n e k byli zn an i w C zęstch o w ie n ie ty lk o jako adw okaci. W y różniali się w ielo stro n n ą działaln o ścią społeczną. Pow odem

(3)

a re sz to w a n ia ich — p o d o b n ie ja k w ielu in n y c h osób uw ięzionych w a k c ji AB — b y ła p o zy cja społeczna, ja k ą zajm ow ali w m ieście. G estap o usiłow ało ró w n ież do­ szu k ać się ich p o w iązań z ru ch em oporu. Adw. G aw ro ń sk iem u zarzucono, że w jego k a n c e la rii o d b y w ał p ra k ty k ę a p lik a n t M a ria n G l i ń s k i , k tó re g o g e s ta ­ po n ie zdołało u ją ć w taik zw anej „w ielkiej a k c ji” (G rossaktion) w m a rc u 1940 r.

T ad e u sza Plebanika oskarżono n a w e t o to, że jeśli n ie b y ł członkiem ta jn e j o r­ ganizacji, to m u siał w iedzieć o jej istnieniu.

O to pełny, zn a m ie n n y te k s t sp raw o zd an ia gestapo w spraw ie a d w o k a ta P le- b a n k a :

„C zęstochow a, d n ia 4.6.1940 r. S praw ozdanie. N a p o d sta w ie w łasn y ch o b se r­ w a c ji i dochodzeń p o u fn ie ustalono, że a d w o k a t P leb a n ek T adeusz, zam ieszkały w C zęstochow ie, al. K ościuszki 21, ro zw ija ł żyw ą d ziałalność po lity czn ą od p o ­ czątk u 1940 r. N ależał on do chw ili w y b u ch a w o jn y do k ilk u p a r tii i zw iązków politycznych, m ięd zy in n y m i rów nież do Z w iązku P rzy jació ł F ra n c ji. O becnie je st P rezesem Z w iązku P olskich W łaścicieli Domów. W lo k a lu te g o Z w iązk u od­ b y w a ły się — aż do czasu jego rozw iązania przez tu te jsz y u rzą d —- co w ieczór ze b ra n ia , o k tó ry c h P leb a n ek w iedział i sam b ra ł w nich udział. Na ze w n ątrz z e b ra n ia te m ask o w ały się pod płaszczykiem klu b ó w do gry. Z au fan ia godny ko n ­ fid e n t u sta lił, że członkow ie tego zw iązku p ozostaw ali częściowo po godzinie po ­ lic y jn e j przez całą noc w lo k a lu i politykow ali. P rz y ty m k o m u n ik o w a n o ró w n ież w iadom ości rozgłośni zagranicznych. O dpow iedzialny za te n s ta n rzeczy był p r e ­ zes P le b a n e k . P o n ad to stw ierdzono, że P le b a n e k p o zo staw a ł w s to s u n k a c h z oso­ bam i spośród in te lig e n cji p olskiej, któ re w iedziały o istn ie n iu ta jn e j o rg an iz ac ji. J e d e n z członków w spom nianego k lu b u je s t znany rów n ież ja k o członek ta jn e j o rg an iz ac ji. P le b a n e k m u sia ł w ięc co n a jm n ie j w iedzieć o istn ie n iu o rg a n iz a c ji ta jn e j, jeżeli n a w e t nie był jej członkiem . Sądząc w ed łu g jego dotychczasow ej d ziałaln o ści politycznej, je st do tego w zupełności zdolny. C elem politycznego u sp o k o je n ia m u si być P le b a n e k unieszkodliw iony” .

S p ra w o z d an ie to sporządził kiero w n ik o d d ziału I II ek sp o z y tu ry gestap o w Czę­ stochow ie W ilhelm L a u b n e r. Po w ojnie o k azałem m u to „sp ra w o z d an ie” ja k o p ro ­ k u r a to r podczas p rze słu ch a n ia w w ięzieniu w Częstochow ie. N a m o je p y ta n ie L a u b n e r odpow iedział: „A dnotację tę rzeczyw iście sporządziłem n a polecenie szefa Sipo {policji bezpieczeństw a — prżyp. m ój J. P.), w którego rę k a c h spoczyw ała a k c ja AB. Nie moigę sobie przypom nieć, czy P le b a n k a w idziałem i sam prze-, słuchiw ałem , czy też tę ad n o tac ję sporządziłem n a p o d sta w ie a k t”.

W ielu spośród a re szto w a n y ch z góry — zgodnie z celem a k c ji AB — sk a z a ­ n y ch zostało n a śm ierć. D la dopełnienia fo rm aln o ści zjec h ał d o C zęstochow y tzw . sąd d o ra ź n y k o m e n d a n ta Sipo i SD n a d y s tr y k t radom ski. P rzew odniczącym tego są d u b y ł S S - S tu r m b a n n fu h r e r F ritz L ip h a rd t, a aseso ram i d w aj o ficero w ie p o lic ji bezpieczeństw a. P osiedzenie sądu odbyło się 9 cz e rw c a 1940 r. w sie d zib ie g e s ta ­ po p rzy ul. K ilińskiego 10. W tym d n iu przyw ieziono z w ię z ie n i^ 51 w ięźniów . A d w o k at G aw ro ń sk i fig u ro w a ł n a liście d oprow adzonych p o d n u m e re m 10, a d w o ­ k a t P le b a n e k pod n u m e re m 19.

W ięźniow ie n ie o rie n to w a li się w ogóle, że będ ą „sąd zen i”. P rz e słu c h a n ia , p o ­ łączone ja k zw ykle z b ru ta ln y m tra k to w a n ie m w ięźniów , tym ty lk o ró ż n iły się od poprzednich, że trw a ły krócej, a za stołem siedziało trzech N iem ców w p o li­ cyjnych m u n d u rac h . P o d staw ę do w y d an ia w y ro k u śm ierci sta n o w iły — ja k w p rz y p a d k u ad w o k a ta P le b a n k a — sp raw o zd a n ia sp o rzą d za n e p rz e z W ilhelm a L au b n e ra .

(4)

Czę-91 N r 8 (308) IV dział te m a ty c z n y

Stochowie — n ie w iedząc jeszcze, że fo rm a ln ie zostali sk azan i n a śm ierć.

P ierw sza eg zek u c ja o d b y ła się w ieczorem 28 czerw ca 1940 r. W w ydm ow ym p u stk o w iu w O lsztynie, w odległości 12 km od C zęstochow y, ro z strz ela n o pie rw sz ą 15-osobową g ru p ę skazańców . D ruga egzekucja n a s tą p iła 29 czerw ca w ty m s a ­ m y m m iejscu.

1 lip c a 1940 x. w yw ołano z celi a d w o k a ta G aw rońskiego. S tarszy , zażyw ny p a n liczyL 53 la ta , zadziw iał w spółw ięźniów pogodą d u ch a . „D obrze p a m ię ta m adw o­ k a ta G aw rońskiego — op o w iad ał o nim po la ta c h A lek san d e r Ż bikow ski, k tó ry , d ep o rto w a n y do S ach sen h a u sen -O ra n ien b u rg a, przeżył abó;z. P ra g n ą c rozładow ać n a p ię tą .sy tu ację, p a n u ją c ą w m rocznej celi, o p o w iad a ł sw oje przygody z p ie rw ­ szej w ojny św iato w ej i w ięzienne historie. O pow iadał p ełen h u m o ru , ja k gdyby sied ział p rzy sto lik u w k a w ia rn i, a n ie w k a to w n i gestapo. P ocieszał p rzy ty m w ięźniów , że w szy stk o zło przem in ie i w końcu szczęśliw ie w rócim y n a wolność. T rz e b a ty lk o być dob rej m y śli — m ów ił — i nie zała m y w ać się”.

T eraz, k ie d y w yw ołano go z celi, w iedział, że idzie n a śm ierć. W iadom ość o egze­ k u cjac h w O lsztynie d o ta rła d o w ięźniów . D onieśli im o tym polscy strażn icy w ięzienni. Na k o ry ta rz u w ykręcono m u ręce i sk ręp o w an o pow rozem . Id ąc do pxxistaw ionej pod w ięzienną b ra m ą „budy” a d w o k a t G aw ro ń sk i głośno o d m a ­ w iał różaniec: „Ś w ięta M aryjo, M atko Boża, m ódl się za nam i....” .

A d w o k ata P le b a n k a w yw ieziono n a ćgzekucję 1 lip c a S alw y eg zek u cy jn e roz­ leg ły się tym raz em n ie w o lsz ty ń sk im p u stk o w iu , lecz w sosnow ym za g ajn ik u p>od w sią Apmlonka w odległości o,k. 30 k m od Częstochow y.

W ak c ji AB przep ro w ad zo n ej w C zęstochow ie i w R ad o m sk u ro zstrzelan o w o k re sie od 28 czerw ca do 25 w rz eśn ia 1940 r. 92 osoby. Z w łoki zostały e k sh u m o ­ w an e w 1946 r. i pochow ane w dw óch k w a te ra c h n a cm en ta rz u n a K ulach w Częstochow ie.

P o n ad 200 osób areszto w an y ch w Częstochow ie i w R adom szczańskiem w yw ie­ ziono do obozów k o n c e n tra c y jn y c h ; S ach sen h a u se n -O ra n ie n b u rg a i B uchenw aldu. A dw okaci Z y g m u n t C h o ł d y k i Z ygfryd S m u d z i ń s k i zn aleźli się w tr a n ­ sporcie do S ach se n h a u se n -O ra n ie n b u rg a , a d w o k a ta S te fa n a O p i e l i ń s k i e g o d e p o rto w a n o do B uchen w ald u . A d w o k at Z y g m u n t C hołdyk p rze ży ł obóz ja k o

H ä ftlin g n r 27707. S p y tałe m go, ja k ie w rażen ie odniósł bezp o śred n io po p rz y ­

byciu do obozu. Zaczął opow iadać nerw ow o, ze w z ra sta ją c y m w zburzeniem , ja k b y n a nowo przeżyw ał koszm ar obozowego życia: „K iedy pociąg za trz y m a ł się n a m a łej sta cji p a rę kilo m etró w przed obozem, zobaczyłem m nóstw o esesm anów . P oszły od ra z u w ru c h pxdlpi i kije. Raus! Sch n ell, sch n ell/ N iek tó rzy w ięźniow ie p ad a li, pw dryw ali się i znów szli. W ielu było p oranionych, n ie k tó rzy m ieli p oroz­ b ija n e głowy. P ią tk a m i prow adzono n a s do obozu. E sk o rtę tw o rzy li esesm ani i psy. Zobaczyłem w reszcie ła d n y b u d y n e k z b ram ą, n a k tó re j w id n ia ł n ap is: A rb e it

m a ch t frei. N a te re n ie obozu, ogrodzonego p o d w ójnym d ru te m i dw om a rzędam i

zasieików, sta ły szeregi dom ków u staw ionych półkoliście. K iedy w pędzono n a s do obozu, u jrza łem obraz, k tó re g o nigdy nie zapom nę. P rzechodziła w ła ś n ie k o lu m n a w ięźniów — Żydów. Były to lu d z k ie szkielety, odziane w strzęp y u b rań . N ie za­ pom nę oczu ty c h ludzi. B yła w n ic h śm ierć (...)” .

Z y g m u n t C hołdyk z e tk n ą ł się w obozie z kolegą zaw odow ym % C zęstochow y S tan isław e m K u I e j e m. A d w o k at K ulej został a re szto w a n y poza C zęstochow ą i osadzony w S ach sen h a u sen -O ra n ien b u rg u . Był chyba p ierw szy m częstochow ia- n in e m w tym obozie. Z m a rł 10 lu te g o 1942 r. „W idziałem go w re w irz e (w szpitalu w ięziennym — dop. m ój J.P.). — opow iadał o śm ierci ad w o k a ta K u le ją Z ygm unt Chołdyk. — K u lej, m ały i szczupły, w y g ląd ał ja k dziecko. Z daw ało się, że w tw arzy

(5)

jego w idać było ty lk o w ie lk ie oczy. L ek k i też był ja k d z ie c k a L ek a rz obozow y podał jako przyczynę zgonu: r a k żołądka z p rzerzutam i n a w ątrobę. B ezpośred­ nim je d n a k pow odem śm ierci adw . K u leją b y ło pobicie go przez esesm an a w m o­ m encie, k ie d y w y p y ty w a ł now o przybyłych w ięźniów o w ieści z Częstochow y. Złe w iadom ości z dom u osłabiły też odporność psychiczną”.

STANI SŁAW TUROWSKI

W ędrówka po obozach

(frag m en ty w spom nień)

P o p rzybyciu do B rzezinki 4 w rześnia 1944 r. b y ła jak aś dezy n fek cja. N iektórzy zm arli. P ew n ie chorzy n a serce. Leżeli w szeregu na a p e lu do liczenia. O bok w szeregu tr a n s p o r t Ż ydów ek z H olandii. P rzew ażnie elegancko ub ran e. Po k ilk u godzinach w idzieliśm y -je. Ogolone głowy. W łachm anach po zm arły ch Ż ydów kach. D o b re u b ra n ia szły do Rzeszy. N osiły je N ie m k i Te w ła ch m a n ac h m ów ią, że nic n ie w ied ziały o w yw ożeniu Ż ydów n a zlikw idow anie. S tarszych H o len d e rek ju ż n ie było. Z araz poszły do gazu. Dzieci też.

Z apow iedziano nam , żeby od d ać w szystkie cenne rzeczy, szczególnie złoto i d ro ­ gie k am ien ie — pod k a rą chłosty. Poszliśm y do sauny. P rz ed te m w y rw a łe m n a ­ k rę tk ę z ze g a rk a i złote pióro. O ddanie u b ra ń , strzyżenie głów. C ały p erso n e l w y łąc zn ie Żydzi. K ąpielow i, k alifak to rzy , dezynfektorzy, a le p rzede w szy stk im szrajberzy. S tarszy lagrow y ii jego zastępcy-w ięźniow ie A ryjczycy, k ap o w ie też. W o bsłudze bloków A ryjczycy. W ielu m a tró jk ą t k ry m in alistó w . W ydano n a m u b ra n ia . T a k ja k tym H olenderkom . Z dezynfekow ane łachy po zabitych Ż ydach — czerw one tró jk ą ty , n u m ery . M iski bez łyżek. T rzeba chłeptać ja k zw ierzęta. Szko­ d a , że m a m y do czynienia z ludźm i, a n ie ze zw ierzętam i. P rzy d ział do b lo k u siedem w polu A.

P a trz y m y w szpary. S zeroka droga w zdłuż naszych drew n ian y ch b u dynków . Ś ro d k iem podłuiiny g lin ian y piec. W raz ie bieda kijem głowę w ięźnia w cisk a się d o d rzw iczek pieca. T a k a te c h n ik a . T ą szeroką d rogą idzie pochód złożony z k ilk u ­ set dzieci. C ztero- siedm ioletnie, żydow skie, w końcu płow ow łose. M ów ili n a m po ­ te m , że to polskie, z Zam ojszczyzny. Obok nieliczne straże z psam i. Dzieci ty lk o w koszulach. W k a b in ie -ro z b ie ra ln i koszule zostaw ią.

O bok m n ie stod S ta n isła w G órkiew icz z K rakow a. Po w ojnie, przed śm iercią, n a d e sła ł m i ośw iadczenie złożone p rzed ZBoWiD, że dzieliłem się z n im chlebem . •Żle znosił głód. B ył pobożny. M odlił się i n a m odlitw y z b ie ra ł k ilk u ludzi. P o ­ bożnych było m ało. On był ze sztuby, z obsługi, n ie z n asze j grupy. P rz y b y ł z Dory. O bok sto i żołnierz, pseudonim „D rzazga” z W iger. M ówi: „ P a trz n a te dzieci, dch m a tk i m odlą się do Boga, jeżeli żyją. Do dobrego i m iłosiernego, do M a tk i Bożej, k tó ra podobno w y słu c h a zaw sze i pomoże. No i co, gdzie te n Bóg d o b ry , że t u p io ru n n ie strze li?”

S p o tk ałe m się z p rzy ja cie le m Żydem , doktorem M ichałem Jęczm ieniem . Był od d a w n a w A uschw dtz-B irkenau san itariu szem , a w łaściw ie człow iekiem d o m e l­ d o w a n ia o tym , ilu ju ż chodzić n ie m oże i że trzeb a ich d a ć do izby chorych, a w łaściw ie w ręc e k a ta , zab ijająceg o zastrzy k iem fenolu do serca. N o i zgła­ szał tru p y w y ciąg n ięte za blok, żeby je b ra ło L eichkom m ando. P ow iedział m i ,że n a s z a g ru p a m u si zginąć. Nie „n u m e ru ją w as n a ręc e” ta k ja k tych, k tó rz y idą z a ra z do kom ina. T rz eb a s ta ra ć się tu zostać, bo m acie „iść w tr a n s p o r t”. Ale ja k i? W iem od Ż ydów szrajb eró w . Ju ż spisują.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pod koniec stycznia bawili na zaproszenie lubelskich studentów przedstawiciele wojewódzkich i partyjnych władz białostockich, 19 lutego spotkali się w „Chatce

Udowodnić, że istnieje taki gracz A, który każdego innego gracza B pokonał bezpośrednio lub pośrednio, to znaczy gracz A wygrał z B lub gracz A pokonał pewnego zawodnika C,

Od zła należy odwrócić wzrok, żeby mu nie ulec, tak jak odwraca się oczy od zbyt oślepiającego światła, żeby nie uszkodziło wzroku.. Do jakich treści w mediach może

Miasto Adres otw.. otw zam otw

geodetyki leżą w płaszczyźnie). Korzystając z wyników zadania 26 proszę wyliczyć kąt, o jaki zakrzywia się trajektoria fotonu w geometrii Schwarzschilda.. Korzystając z

Sygnały wysyłane przez tego obserwator tuż przed przekrocze- niem horyzontu są odbierane w nieskończoności z ogromnym redshiftem, który zachowuje się jak exp(−αt) (t jest

Napisa¢ równania Friedmana dla pyªu z dodatni¡ staª¡ kosmologiczn¡ i dobra¢ tak warto±ci parametrów, aby rozwi¡zanie byªo statyczne.. Pokaza¢, »e to

Przyjmuj¡c ansatz ekwiwarianty prosz¦ znale¹¢ rówanie ruchu (5) i energi¦ rozwi¡zania tego rówania (7).. Prosz¦ pokaza¢, »e energia nie zmienia si¦ przy