z y c i
z
K R Z E M I E N I E C K I E
MIESItCZNIK SPOŁECZNY
P rzew odniczący Kom iteiu R edakcyjnego: R o m a n Chrom iński Sekretarz: E m ilia K ornaszew ska
Członkow ie Komitetu R e dakcy jneg o : H alin a C zarnocka, Stani
sław S heybal, M ieczysław Z ad różn y .
W s p ó łp ra c ę zad e k laro w ali: Kazimierz Henryk G roszyński, Julian Kozłow ski, Czesław Kurek, Franciszek M ączak, Dr. Zdzisław O po lski, mgr. Jerzy O so siow icz, B ronisław R o b ak , A lin a Rusko- w a. S tanisław Sarek, Jan Sułkow ski, S tanisław Szczepański,
Robert S zła p a k .
TREŚĆ ZESZYTU:
Stefan Czai nocki: Józef Piłsudski— W y c h o w a w c a N arodu,. sir. 61
Z pism Józefa P iłsudskiego. . . . . . sir. 72
R. Chrom iński: Polski „siła fataln a* . . . . sir. 74 20-lecie Sejm u R zeczy po spo litej Polskiej. str. 78
E. K.: Polski Papież. . . . . . str. 81
1. O lszew ska: Z d yskusji n a d „rokiem S ło w ack iego * . str. 85
Z e s z t u k i . . . sir. 89
K r o n i k a . . * . . . . . str. «2
Sekretariat c zy n n y w D om u Społ. ZOS. co dzie n nie z w yjątkiem dni świat, od ćo d z. 13— 14
WALK N AD ST OCH OD EM
Fot.
H. H erm an o w icz
Pewnego ama... gay kry na Wiśle pękały a mosty bvły zerwane...
pokazało się ludowi Warszawskiemu na drugiej stranie Wisły cudowne zja wienie:
Ojczyzna — niby przez sto lat niewidziana, a w Anioła przemie
niona tęsknotą ludu, a słońcem przez Boga ukoronowana, stanęła nad wodą t wyciągnęła ku ludowi swojemu swe matczyne ramiona... prosząc:
aby ją w zięli synaczkowie wierni i przenieśli $ prze z Wisłę i postawili w stolicy Ducha.
Lud więc cały z krzykiem i wrzaskiem, postrzegłszy Matkę swoją na drugim brzegu stojącą, zapragnął je j ogniście.
Lecz żadnego nie było, ktoby um iał pływać; mosty zaś były zerwane.
I w źpacz lud ogarnęła\
A widzenie trwało jakoby przez dziewięć godzin dnia zimowego.
Jedni rzucali się wodę i tonęli; drudzy szli, aż po szyję, a... dna nie znalazłszy ju ż pod nogami... wracali; inni chcieli budować pontony i posłali do Francji po inżynierów; inni nareszcie zaczęli bić professory, których obowiązkiem było uczyć w szkole sztuki pływania.
A gdy widzenie' zniknęło, smutek po umarłych i większy jeszcze żal pb Ojczyźnie straconej!...
Wszakże znów stanęli starzy ludzie, którzy naród cieszyli nadzieją,
A uczyni to albo zimą... gdy lód będzie na w odzie.. albo latem...
gdy mosty rzekę nam do przejścia łatwiejszą uczynią.
Dlaczegóżby m iał znowu obierać Wielki tydzień, a pojawić się jakby na udręczenie nas biednych?
Wszakże w idział, jak oto nawet tonąć dla niego... umiemy tysiąca
mi ofiarować mu życie nasze. A pełni jesteśmy odwagi.
Ufajcie Bogu, a miejcie oczy silnie zawsze na tamten brzeg obróco
ne, a nawet krzyczcie głośno wszystkiemi głosy: pokaż się! może usłyszy!
A jeden człowiek był; który nie krzyczał, owszem naganiał owe próżne bezsilne krzyki i wołania-, a sam, co ranek rozebrawszy się do naga, biodra swoje przepasywał i, rzucając się do wody, mocował się z Wisły faldm i.
Aż mu pierś ową pracą rozrosła się, a oddech posilniał... tak, że nie tylko na wodzie, ale pod wodą mógł zostawać całe godziny.
A inni mówili, że szalony jest i głupiec, bo pod wodą chodzi, a żadnych ryb nie wyciąga:
Czy pereł szuka — krzyczeli — a tego nie wie-, iż perły są w mo
rzu... a Wisła jeno muł ma na spodzie i chwasty?
Wszakże uczyli się pływać od swoich profesorów.
A do Francji posłali niektóre, aby się w sztuce inżynierskiej wy
ćwiczyli.
1 stało się-, że dnia jednego dał się słyszeć głos niby z pod ziemi wych odząćy... kióiy w dał: „ojczyzr.ą waszą jestem! znów przychodzę!“.
A lud, zbiegłszy się nad Wisłą, słuchał! i głos ten niewidzialnemi listy wydany słysząc, radował się — wpadł w szaleństwo.
Lecz około jakby wieczora, nie widząc nigdzie Anioła... gdy na
reszcie i wołanie owe ustało... wrócił do domu smętny, mówiąc-, „wiatr był i złudzenie“\
Sam jeden człowiek ów, który się był nauczył pod wodą oddychać, nie stracił nadziei-, albowiem uważniej głosu słyszanego pilnując, przeko
nał się: iż ten jakoby od Krakowa ku Gdańskowi spodem wody wędruje.
Utrzymawszy więc czas i minutę., gdy Anioł podwodny (ciągle idący) był mu najbliższy... rzucił się w toń, ofiarowawszy wprzód Bogu życie swoje.
/ wobec tej garstki ostatniej — która jeszcze na brzegu stała smętna, zniechęcona i bez nadziei, a jeszcze trzymała w ręku mosty go
towe i odwagę miała rozpaczy — zjaw ił się rybak ów podwodny, lecz jakby umarłyl a niesiony na rękach przez Anioła jasnego—przez Ojćzyznęi . A Ojczyzna szła do miasta niosąc ciało jego i mówiąc-. rnie umarł ale śpi, a tylko w omdlałość wpadł, gdy mię pod wodą twarz w. twarz zobaczył i samotny się ujrzał: że mnie jeden wyciągnąć niezdolny.
Oto przez wolę i miłość jednego człowieka, który się domyślił dro
gi, po której pójdę, wyratowaną jestem i żyć będę na wieki".
(Juliusz Słowacki „Republikanin z ducha”).
Ż Y C I E K R Z E M I E N I E C K I E
— — M IE S IĘ C ZN IK S PO ŁE C ZN Y
ROK V III M A R Z E C 1 9 3 9 NR 3
S te fa n C za rn o c k i.
JÓZEF P IŁ S U D S K I — W Y C H O W A W C A N A R O D U .
(streszczenie odczyta z 20. III. b. r.).
Myśl wygłoszenia dzisiejszego referatu powstała we mnie w listo
padzie ubiegłego roku. Podnietą było stwierdzenie przeze mnie już wówczas, że myśl, że idea wychowawcza Piłsudskiego rozpoczyna
„swoje za grobem zwycięstwo .
Sledziłeip fakty — niezależnie od odmiennych pozorów i w idzia
łem istniejącą wyraźną różnicę między treścią ciągle toczących się dyskusji, a tym, co niosło proste życie. Jasnym się dla mnie stawało, iż nie rozpoczynamy nowej epoki, że to, co przeżywamy pod Jego nieobecność, jest prostą konsekwencją Jego życia i wskazań testamen
tu — że żyjemy nadal w epoce Piłsudskiego.
Były próby odwrócenie istoty biegu historii — zdaniem moim — może subiektywnym — spełzły one na niczym. Do niczego nie dopro
wadziły próby naśladowania obcych wzorów, ani łączenia w jedno tego, co m ożna nazwać wodą i ogniem. W idziałem w tym dla siebie wielką otuchę nawet w chwilach, gdy rodzić się mogło zwątpienie.
Ostatnie dni przyniosły potwierdzenie moich spostrzeżeń. Zarów no szereg wypowiedzi czołowych polityków jak i artykuły w prasie świadczą bezapelacyjnie, iż Polska idzie drogą wytkniętą przez Józefa Piłsudskiego i na tej a nie innej drodze zdobywa poważne osiągnięcia.
Wreszcie wczorajsze przemówienie G łow y Państwa, któreśmy słyszeli, jakże mocno podkreśla, że czynniki sterujące Państwem sta
rają się wiernie wykonać Jego testament, że dokonania roku ubiegłego są niczym innym, jak realizacją zamierzeń Piłsudskiego, że staje się On za grobem nam jakby coraz bliższy, coraz zrozumialszy.
Głębokie dążenie wychowawcze Piłsudskiego, podkreślane już w okresie legionów, zostały omówione w szeregu prac, iż wspomnę broszurkę Krzewskiego „K om endant— W ychowaw ca , artykuł Skwar- czyńskiego „Myśl wychowawcza Piłsudskiego”, rozprawkę d-ra Stanisła
wa Łem pickiego p. t. „Piłsudski jako wychowawca .
Czuję się od nich znacznie mniej przygotowany do zgłębiania i omawiania idei i metod wychowawczych Piłsudskiego. Nie dostąpiłem nigdy zaszczytu dłuższego obcowania z tym „ największym na prze
strzeni dziejów Narodu Polakiem ”; jako człowiek tkwiący w ruchliwym życiu, nie posiadam również czasu na badanie tego zagadnienia.
Skwarczyński rozpoczyna swój artykuł od słów: „Istotną po
stawą Józefa Piłsudskiego jest postawa wychowawcy . Czyż można tedy w odczycie kusić się o omówienie szczegółowe „istotnej postawy wielkich poczynań tego tytanicznego życia. D-r Łem picki próbuje to
uczynić, rozpatrując dwa etapy pracy Józefa Piłsudskiego: w okresie w alk i o niepodległość i pracy w wolnym państwie. W ykazuje, jaką rolę momenty wychowawcze odgrywają od pierwszych dni pracy spo
łecznej Piłsudskiego.
Nie będę streszczał jego myśli tylko przytoczę, jako ilustrację, szereg cytat przez Łempickiego podawanych.
W 1908 roku pisał Piłsudski: „Ostatnią moją ideą, której nie roz
w inąłem jeszcze nigdzie, jest konieczność w naszych czasach wytw o
rzenia w każdej partii a tym bardziej esowej, funkcji siły fizycznej.
Tę ideę chciałem przeprowadzić w swojej działalności ostatnich lat i przyrzekłem sobie, iż albo swoje zrobię albo zginę". „W ytworzenie siły fizycznej”, tak proste zdawało by się zadanie, a ileż pracy wycho
wawczej wymagało, by je wcielić w życie w narodzie, pozostającym w niewoli, przygnębionym niepowodzeniem bohaterskich wysiłków po
wstańczych. Jednak zamiary wychowawcze Piłsudsk iego nie kończyły się na tej idei: „Trzeba mieć tę otwartość i śmiałość, ażeby od siebie i wszystkich innych wymagać ulepszenia duszy ludzkiej, tak, aby była zdatna jako materiał do zwycięskiej rewolucji".
A więc idea stworzenia siły fizycznej nie wystarczyła dla „zwy
cięskiej rewolucji". Konieczne było posiadanie przez naród „niezłom nej siły moralnej".
Przyszedł dalszy konsekwentny etap pracy wyzwoleńczej Piłsud
skiego — realizowanie idei walki czynnej. W narodzie polskim musiał~
powstać polski żołnierz, m usiał na widowni międzynarodowego życia zabłysnąć polski miecz. „Jedynie miecz waży dziś coś na szali losu na
rodów" m ówi Piłsudski. Naród, który chciałby przym knąć oczy na tę oczywistość, przekreśliłby bezpowrotnie swą przyszłość. Nie wolno nam być takim właśnie narodem”. Nie będę rozwijał myśli o pracach wychowawczych Piłsudskiego w legionach. Zaznaczę jedynie, iż z du
m ą potem w rozkazie na zakończenie wojny 1920 roku m ów ił do żoł
nierzy: „Zrobiliście Polskę mocną, pewną siebie i swobodną. Możecie być dum ni zadowoleni i ze spełnienia swego obowiązku. Kraj, co w . dwa lata potrafi wytworzyć takiego żołnierza, jakim wy jesteście, mo-
62
że spokojnie patrzeć w przyszłość".
I tu się rozpoczyna obejmowanie pracą wychowawczą Piłsud
skiego nie tylko „ludzi walki czynnej”, ale i całego społeczeństwa.
Charakterystyczna jest późniejsza ocena Piłsudskiego Jego zbrojnego czynu: „Decyzja 6 sierpnia, którą obrałem, dała Polsce żołnierza, stworzyła to, czego Polska przedtem nigdy nie m iała — siłę, i — chcę wierzyć — dała może inny typ człowieka: nie niewolnik — ale wolny obywatel w odzyskanym Państwie". Rozpoczyna się wcielanie w życie idei wychowawczych przy budow ie odrodzonej Polski.
Łempicki tak systematyzuje Jego pracę wychowawczą: „W roz
patrywaniu idei wychowawczych Piłsudskiego, Wziętych jako całość, należy zwrócić uwagę na momenty następujące: i) Na konstrukcję ide
ału Polski nowej, który wielki wódz wychowawca stworzył sobie i miał przed oczyma. 2) na krytykę wad i niedomagań współczesności, t. j. zarówno człowieka polskiego jak i społeczeństwa, które ten czło
wiek w zwartej masie tworzy, 3) na postulowany przez Piłsudskiego nowy typ Polaka, który ma urzeczywistnić dobro i szczęście O jczyzny”.
Jakże wiele m ożna przytoczyć czynów i powiedzeń W ielkiego Marszałka na potwierdzenie faktu, iż w każdej z wyżej przytoczonych dziedzin życia państwowego Piłsudski prowadził pracę wychowawczą.
O powrocie swoim z Magdeburga tak mówił:
„Zdawało m i się, że gdy idea odrodzenia by tu państwowego, o którym zaledwie zdołaliśm y marzyć w ciszy, wcieliła się w życie, musi z tym formalnym odrodzeniem iść odrodzenie duszy Polaka, duszy,, odrodzonej dla dania siły i mocy przy konieczności przetrwania i przewalczenia początków naszego życia...
Chciałem wierzyć mocy własnej naszej polskiej duszy, chciałem ufać, iż zdołam zapom nieć o zawodach przeszłości i skrzepić siebie samego widząc, jak słońce stapia lody duszy — zdawało by się —- już niezdatnej do życia, i że dusza polska błyśnie dawnym pięknem".
Szukał odrodzenia duszy polskiej, szukał zjednoczenia prawdziwe
go wszystkich ziem z niewoli wyzwolonych.
Sprawa zjednoczenia wszystkich dzielnic Polski nie jest zakoń
czona, a zjednoczona O jczyzna jest często jeszcze słowem, a nie real
ną rzeczywistością.
Chciał wychować mocnego człowieka, mogącego pogodnie prze
łam yw ać trudności.
„Trzeba mieć silną wolę i pewność siebie, a przyszłość jaśniejsza będzie, niż smutek nieraz dzisiaj; wśród ludzi, którzy w trudnym nie
raz życiu ciężkie łam ali przeszkody i którzy pom im o to nadal zosta
ną optymistami, spokojnie m ożna m ów ić o trudnościach, które życie nastręcza".
Chciał dać Polsce człowieka konsekwentnie zmierzającego do Jej;
wielkości, w oparciu o własne wartości moralne.
„Człowiek w całym tego słowa znaczeniu kochać musi, nie wsty~- dząc się swego wczoraj, by żyć pracując w dniu dzisiejszym, by się jego znowu nie wstydzić jutro“.
Wreszcie chciał w życie państwa naszego wpoić szacunek dla pracy i poczucie ważności czynu.
„Jedynie czyn m a znaczenie. Najlepsze chęci pozostają bez skut
ku, o ile nie pociągają za sobą następstw praktycznych".
„Idą czasy... ...zwycięzcą będzie tęn, kto potrafi utrzymać to, co- zyskał, albo odrobić to, co stracił.
Chciałbym wnieść od was do Polski całą waszą umiejętność pracy, któraby Polskę przeniknęła, dać umiejętność zorganizowania pracy sumiennej, umiejętność pracy uczciwej".
Jakże niezliczone przykłady Jego nasilonej pracy wychowawczej można spotkać w Jego pismach z tego okresu. I tu G o czekało naj
więcej zawodów, tu m usiał przetwarzać sam siebie, aby znaleźć nowe drogi właściwe dla polskiego społeczeństwa.
Pamiętamy, jak w pierszych nieomal miesiącach władzy Naczel
nika Państwa chciał uczynić nad W isłą „cud prawa", przekazując wła-- dzę w ręce Sejmu i jak potem m usiał zm ieniać metody, szukać ostrzejszych. M usiał przyjść przewrót m ajowy i potem wspomnienie o
„świstaniu bata*,'do którego taką czuł odrazę.
A myśl Jego zawsze wybiegała naprzód i zmierzała do ideału Polski, w której wielkość zwyciężać będzie rzeczy małe i ku słabości wiodące.
Nie sposób w ym ienić wszystkich idei wychowawczych, które na tę pracę się składały. Należało bjT znowuż uzupełnić ten zakres idea
łów, które w yliczył Łem picki.
Chcę wspomnieć tylko o jednym: o tych szczytach kulturalnych, o których wczoraj słyszeliśmy od G łow y Państwa, a które Piłsudski zawsze m iał na widoku
Czy weźm iem y otwarcie Uniwersytetu W ileńskiego, czy Liceum Krzemienieckiego, czy sprowadzenie prochów Słowackiego, które rozka
zał wnieść generałom do podziemi królewskich, bo królom był równy,, wsz ędzie w idzim y w natłoku zadań państwowych troskę o wysoką kulturę, poprzez którą w idział drogę do wielkiej siły moralnej narodu.
Przytoczę fragment m ało znany z listu do rektora uniwersytetu w W il
nie, kiedy na rzecz tęgo uniwersytetu ofiarowywał swoje pobory.
„O bok tego, gdyby jakaś część, chociażby niewielka, była dana aia najniepraktyczniejszy, lecz tym bardziej drogi m i wydział, byłbym Tad. D um ny zawsze jestem, że W iln o ma taki wydział, jakiego nie m a
64-
gdzie indziej, a tak się bęję, iż zimne podmuchy poziomego, głupie
go rozumu zdm uchnąć mogą i tu ledwo tlejący się płom yk piękna w życiu, że chciałbym choćby trochę protestu z mej strony złożyć".
Czy może być stosunek do zagadnienia bardziej piękny i wycho
wawczy: poprzez ofiarę protest przeciwko „zim nym podm uchom po
ziomego, głupiego rozum u".
Nie zamierzam jednak ani wyliczać wszystkich idei wychowaw
czych Piłsudskiego, ani układać z nich konstrukcyj.
Tym bardziej nie zamierzam komentować Jego czynów, czy wy
powiedzi. Ilekroć słyszałem takie komentarze, prawie zawsze stawały się one pomniejszaniem głębokiej myśli W ielkiego Marszałka. W szelkie próby nawiązywania ich do takiej czy innej koniunktury były sprzecz
ne z Jego najgłębszą istotą. Nigdy przez swoje stwierdzenia nie zmie
rzał do załatwienia doraźnych celów — działanie Jego było zawsze długofalowe, a myśl dalekosiężna.
Pragnę szukać tego działania już zza grobu, pragnę pokusić się o szukanie przyczyn siły i trwałości tego oddziaływ ania zza świata.
Twierdzę, że to oddziaływanie ciągle odbywa sięl po Jego śmier
ci i będzie działać w narodzie i państwie naszym z coraz większą mocą.
Niespełna 4 lata dzielą nas od Jego zgonu.
Można rzec, że jest to nie okres, lecz chwila dziejowa. W po
równaniu z życiem prywatnym stanowią te 4 lata tyle, co kilka go
dzin przebytych od chwili pogrzebu. A jednak, jak mi się zdaje, prze
żyliśmy już 3 etapy. Pierszy etap -—• to pierwszy rok po śmierci P ił
sudskiego. Życie nasze szło daw nym rozpędem, zdawało się, że jesz
cze jest między nami, że jeszcze nam i rządzi z Belwederu.
Niebawem jednak przyszedł etap drugi i szukanie dla Polski no
wych dróg. Przyszły próby godzenia tego, co za życia Piłsudskiego pogodzić się nie dało. Próby godzenia rycerskich idei legionowych, pełnych ofiarności, z nieodpowiedzialnym rozpasaniem i wybrykami O.N.R,-u, próby godzenia Piłsudskiego z D m ow skim .,
Jakże dalecy byliśmy w tych próbach od Piłsudskiego... Jakże pełen pogardy był Piłsudski dla płytkiej ugody poglądów... Kiedy ocenia rok 1863, tak m ówi o jego wielkości: „G dym karty historii Rządu Narodowego przerzucał, pytałem siebie, gdzie przy tej cudow
nej treuga Dei był spór, gdzie podziały się te namiętności, które przy wybuchu powstania tak żywo grały? Czy Czerwoni i Biali, jedni i drudzy przebrali się *v kolor różowy i różaną wodą zlewali siebie ku uspokojeniu własnemu? Nie. Ludzie zostali ludźm i, a z nim i nam ięt
ności i ich siła. Um ieli się przezwyciężać, a przy tym zwycięstwie nawet ludzie mali stanęli do pracy, jako ludzie godni swojej epoki .
Była próba przedstawienia Piłsudskiego, jako symbolu romanc tyzmu polskiego, polskiego serca i polskiego miecza, a Dmowskiego—
jako polskiego rozumu i rozwagi.
Piłsudski i Dm ow ski— to dwa zupełnie odmienne światy, które nie dadzą się uzgodnić, to dwa inaczej tętniące serca, dwa inaczej
myślące umysły.
Nie dadzą się pogodzić ze sobą ani za życia ani po śmierci...
Jakże wielką ponieślibyśmy winę wobec Piłsudskiego, gdybyśmy więcej tych prób godzenia, prób „przebierania się w kolor różowy i zlewa
nia różaną wodą" czynili. Nie szlibyśmy wówczas na pewno po dro
dze Jego wskazań.
Były i inne próby, próby naśladowania obcych wzorów. W y p ły wali ciągle polscy faszyści, czy inni totaliści pod różną postacią.
A stosunek Marszałka do wzorów obcych był jasny: „Tęskniąc do normalnego przejawu życia narodowego, jakim jest państwo pol
skie, szukałem czynników, danych, które niesie ze sobą rasa polska, w których się czuje dobrze, które potęgują siły jednostki i narodu. Bo cudza dusza to rzecz niebezpieczna ”.
Próby szukania tych obcych wzorów już chyba są poza nami, tak, jak w ogóle jest poza nami okres szukania dróg nowych, nie
zgodnych z wskazanymi przez Jego życie, życia tego osiągnięcia i Jego testament.
Próbowaliśmy w okresie m inionym zadośćuczynić pamięci Mar
szałka przez stawianie takich czy innych pomników. W inniśm y nie
wątpliwie i ten hołd, przyjęty przez wszystkie narody, nie w yłącza
jąc naszego, oddać Jego wielkości. A le Piłsudski nie dał się nam do
tychczas „ubronzowić”. Sam sżukałem rzeźby Marszałka, aby ją u- mieścić w Kolumnowej sali Liceum Krzemienieckiego i nie znalazłem takiej, która by w sposób dostateczny oddawała potęgę Jego postaci, która by była godna uczczenia Jego pamięci.
Piłsudski nie mieści się dotychczas w martwym tworzywie, siłą wychowawczego oddziaływania wyrywa się do życia, które już bez Niego posuwa się naprzód, ale po wytyczonych przez Niego drogach.
Przychodzi trzeci etap życia Państwa i Narodu po Jego śmierci — etap, według mnie, niewątpliwego zwycięstwa Jego idei i wskazań.
Zwycięstwem Jego myśli w narodzie i Państwie naszym jest wy
trwałe dążenie do posiadania silnej armii. Jesteśmy pod tym wzglę
dem wszyscy zgodni i nie ma w Polsce ugrupowania, ani człowieka, który by dzisiaj znaczenia silnej armii dlą Polski nie rozumiał.
Jest to podstawą naszej siły w świecie, a zarazem najbardziej rzetelnym świadectwem zdolności do samodzielnego bytu, najlepszą jego gwarancją. Jednocześnie jest to plon wysiłków wychowawczych
66
Piłsudskiego od „idei stworzenia siły fizycznej* począwszy, poprzez ideę walki czynnej, do stworzenia polskiego żołnierza, silnej, spoistej wewnętrznie polskiej armii. Toteż wezwania dzisiejszego W odza N a
czelnego do skupiania się dookoła zadań obronności kraju zastały naród psychicznie przygotowany do ich wykonania.
Z a tym posiadaniem siły zbrojnej musiały przyjść kolejno inne momenty. Pierwszy — to odcięcie się od udzielania jakichkolwiek usług innym, okazanie mocy obrania własnej, od nikogo niezależnej drogi.
„Naród polski jest słaby wewnętrznie.... z trudem zdobywa się na prawdy mocne i silne, samodzielne, i dlatego łatwo służy obcym, dlatego nie widzi wstrętu do służby obcemu, a nie dla siebie jedynie".
Przez całe życie walczył słowem, czynem i przykładem z tym zjawiskiem. Nie uznaw ał wolności ograniczonej. Nie chciał wojska na jpoły polskiego, na poły niemieckiego — wybrał dla siebie więzienie, nie dowodzenie takim wojskiem, a obozy koncentracyjne zamiast tej służby wojskowej — dla żołnierzy swoich. W ybrał dalszą walkę w tragicznych warunkach o prawdziwie niezależną Polskę, a nie po
przestał na państwie sezonowym, jakie mu proponowała m iędzynaro
dowa konferencja w Spaa. O drzucał wszędzie kompromis tam, gdzie on nie był zgodny z istotnym interesem Państwa. Stworzył wreszcie samodzielną polską politykę, opartą na zasadzie liczenia wyłącznie
na własne siły.
Przeżywamy dni, w których widzimy, jak dalece zawodne, jak n i
weczące naród i jego samodzielne istnienie wydała w yniki po
lityka obietnic gabinetowych. Jesteśmy świadkami, jak w niwecz obróciło się państwo czesko-słowackie, które posiadało tyle obietnic i gwarancji m iędzynarodowych, państwo gospodarczo bogatsze od nas, państwo posiadające świetne fabryki broni i am unicji, ale państwo, którego naród nie był zdecydowany na chwycenie tej broni.
W rezultacie naród czeski poprzez dobrowolną zgodę, jakby wła
snymi rękami, wykreślił swoje im ię z listy narodów zdolnych do sa
modzielnego istnienia.
Piłsudski przez całe życie swoje chronił naród polski przed wy
tworzeniem dlań tego rodzaju sytuacji a jednocześnie walczył z wy
godnictwem i pacyfizmem w narodzie. U czył naród rozumienia istoty wojny, jej niebezpieczeństwa i konieczności gotowości narodu do samo
obrony. Dzisiaj naród polski zgodny jest w swym jednoczeniu się do
okoła armii. Z nana nam wszystkim jest ofiarność w całym narodzie.
Z n a n a nam jest jego postawa w chwilach grozy i 19 marca r. ub. kie
dy groził nam zatarg z L itw ą i w dniach odzyskania Zaolzia. Niewąt
pliw ie taka sama jest postawa narodu polskiego w dniach, które prze
żyw am y obecnie. W tym tkwi trzecie zwycięstwo Piłsudskiego — z z a t grobu.
A le nie tylko prawa wojny i znaczenia ofiary mienia i życia dla obrony ojczyzny i honoru nauczył nas Piłsudski.
Cytowałem już Jego słowa o pracy ludzkiej, którą uw ażał za ży
wioł ludzki, godny największego szacunku, a pracę zbiorową uznał za zdolną do tworzenia największych cudów.
W ysunięciu odpowiedzialnej pracy na czoło życia naszego możeP najwięcej miejsca poświęcił w swoich przemówieniach.
Między innym i mówił: ,,‘Tyłko czyn ma znaczenie. N ajlepsze chęci pozostają bez skutku, o ile nie pociągają za sobą następstw praktycznych”. Tak niedawno jeszcze słyszeliśmy na zebraniach i czy—
taliśm y w prasie obszerne dyskusje na temat stworzenia właściwych warunków do poprawy koniunktury i stwierdzające niem ożność rozwoju gospodarczego, bez powrotu do warunków, zapewniających, nieograniczone nieomal zyski do przedsiębiorców. I oto niezależnie od tej dyskusji przyszło „praktyczne działanie", które w efekcie przy
nosiło skuteczny czyn jeden za drugim: a więc i G dynia, i C.O.P.i i rozwijające się miasta i zm ieniająca z roku na rok swój wygląd wieś i wiele innych przykładów możliwych do przytoczenia. Nie czekając na mannę z nieba, lub pomoc takich, czy innych możnych tego świa
ta, wysiłkiem i trudem całego narodu przedzieramy się poprzez nędzę ku lepszej, samodzielnej przyszłości gospodarczej, tak samo, jak żo ł
nierz Jego bez butów, nieraz o głodzie przedzierał się przez szeregi wroga ku silnej Polsce niepodległej.
Nie słowa a czyn nabierają w Polsce znaczenia. 1 tu znow u sta
je przed nam i wizja Piłsudskiego — wielkiego wychowawcy narodu.
Są również przykłady negatywne. Przykłady, mówiące jak wiele szkody wyrządzamy narodowi, ilekroć nie zwracamy uwagi na wskaza
nia i ostrzeżenia Piłsudskiego.
„Swoboda", m ów ił Piłsudski, „to nie jest kaprys, to nie jest „mnie wszystko wolno a innemu nic“, — swoboda, jeśli ma dać siły, musi jednoczyć, łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi godzić sprzeczności, a nie tylko przy swoim się upierać”.
O tym wskazaniu zapom inaliśm y nieraz. Najbardziej jednak ja
skrawy proces rozpasania się swawoli stwierdzić m usimy na terenie akadem ickim , zwłaszcza we Lwowie.
Znane są wszystkim lwowskie w ypadki, kiedy i bójka i pałki i petardy były zakończeniem naukpwego odczytu — tylko dlatego, że kto inny, a nie partia bojówkarska ten odczyt organizowała. Z n a n a jest również reakcją całego społeczeństwa na te wybryki. Nigdzie nie spotkały się one z uznaniem. W yrzekli się ich nawet inicjatorzy. Ale„
6 8
kto obserwował życie akadem ickie od szeregu lat, m usiał być przy
gotowany na to, iż epilog wybryków akademickich musi być podob
ny do tego, jaki obecnie wywołał tak silną reakcję społeczeństwa.
Tolerowana była swawola, właśnie ta swawola, która m ów iła
„mnie wszystko wolno, a drugiemu nic", bezkaTnie były rzucane zza pleców zgniłe jaja na najwyższego dostojnika A lm ae Matris; autono- nom ią wyższych uczelni był chroniony bandycki wypadek obrzuca
nia zza płotu kam ieniami i petardami pochodu, który spokojnie i le
galnie posuwał się po ulicy.
Bezkarność tych wybryków prowadzić m usiała do anarchii i to anarchii barbarzyńskiej. Kiedy wreszcie została obudzona właściwa reakcja na ten stan rzeczy, chcę twierdzić, że znalezienie źródła zła i jego potępienie jest wejściem na właściwą drogę walki z nim. W a l
ka ze swawolą w im ię obrony swobody, której Piłsudski był najgor
liwszym wyznawcą i obrońcą, jest znowu wejściem na drogę wskazań Piłsudskiego, jest znowu zwycięstwem Jego w narodzie. Pośród wie
lu przykładów, które jeszcze m ógłbym cytować, wspomnę o jednym, może dla naszego narodu, a zarazem sytuacji dzisiejszej,— najważniej
szym. Jest to sprawa oszczerstwa i plotki, o których Piłsudski tak mówił: „Żyjemy w czasach, w których prawo oszczerstwa i szarpania czci cieszy się nadzwyczajną swobodą, a nawet uznaniem... Te oszczer
stwa, ta uporczywa metoda łgarstwa, którą to zdolnością odznaczają się pewne stronnictwa, m ające w pływ na społeczeństwo, na dusze i wielu Polaków, m ają źródło w n iewolnictwie. . Choroba ta jest głęb
sza, aniżeli nam się zdaje. Kłamstwo jest chorobą wielką. Oszczer
stwo ma dlatego duże znaczenie, że m u wierzą".
Sądzę, że i na drodze walki z plotką, kłamstwem i oszczerstwem niebawem zaczniemy posuwać się naprzód, one bowiem są najwięk- ,. szym wrpgiem zjednoczenia narodu, one ze swej jadowitej piany utka
ły między nami taką sieć, że jej rozwikłać nie możemy, a nieraz na- ( wet dostrzec przez nią właściwego obrazu ludzi, z którymi stale obcu- ji jemy. W rezultacie tak, jak m ów i Piłsudski: „podzieliliśmy się na kil- li ka rodzai Polaków, iż m ów im y jednakim językiem, a inaczej nawet
słowa polskie rozumiemy".
,4 W alka jednak z tą naszą chorobą „głębszą, aniżeli się nam wy- { daje”, również jest rozpoczęta. Żałow ać należy, że dopiero po ponow
nym smutnym doświadczeniu — jednak znow uż stwierdzić muszę, że j to doświadczenie nie w ykazało nic innego, jak genialną zdolność Pił- e sudskiego nie tylko wykrywania słabości narodu, ale wychowawczego a tępienia tych — najgroźniejszych.
e Nie będę nużył więcej stwierdzaniem faktów, iż w zasadniczych przejawach życia zbiorowego Polski Piłsudski ponownie zwycięża.
choć już nie wydaje rozkazów.
Chcę szukać tej zwycięskiej siły wychowawczego oddziaływ ania Piłsudskiego, siły tak wielkiej, że zwycięża p o ' śmiercj.-
Jakże nietrudno ją znaleźć. Piłsudski „syn swobody", jak sarn się nazywa, był jednocześnie jakby ucieleśnieiem historii naszego narodu- Szukając dróg do niepodległości i um ocnienia niezależnego bytu oj
czyzny, przenikał Piłsudski nawskroś podstawy działania naszego na
rodu w momentach jego najwyższych uniesień i osiągnięć, jak również najbardziej bezradnej słabości, W historii naszej w ynajdywał najlepsze drogi ku osiągnięciom, a jednocześnie wysiłkiem całego istnienia swe
go podejm ow ał próby i wskazywał najskuteczniejsze metody walki ze słabością i wadami narodu polskiego.
Nie był O n tylko człowiekiem zwycięskiego czynu. Czer
piąc ze źródła historii, geniusz Jego ani chwilę nie tracił świadomości, iż stworzenie- i utr walenie niepodległości i mocarstwowego rozwoju Polski nie może być zadaniem wyłącznie jednego pokolenia. Dlatego planam i Swymi w daleką przyszłość sięgał, a tej przyszłości podstawy w idział w „odrodzeniu duszy polskiej”, w przeobrażeniu zbiorowo
ści polskiej z niewolniczej na wyzwoloną i ponoszącą w yłączną odpo
wiedzialność za swoje czyny i przyszłość.
Oto główne źródło wychowawczego oddziaływania Piłsudskiego na swój fnaród, oto główna przyczyna faktu, że tego oddziaływania nie zamknęły „przepastne bramy śmierci”.
Ale przyczyn tych znacznie więcej: niezmordowanie i przez całe życie dla Polski tętniące Jego serce nie znało chwil upojeń ani po
tępienia, które by przerywały niezawodne Jego działanie wyłącznie w imię Polski.
Nie szczędził najbliższych, gdy zawinili, nie przekreślał wrogów, gdy m iał nadzieję, że ich praca dla Polski może być jeszcze poży
teczna.
W szystkim nam są znane fakty, gdy po zam achu na Siebie i pierwszy R ząd Polski zwolnił pułk. Januszajtisa i innych od odpowie
dzialności a następnie m ianow ał go generałem, a Sapiehę, współuczest
nika zamachu, ministrem Spraw Zagranicznych. Z nam y przykład t. zw.
Brześcia, kiedy chroniąc Państwo od anarchii, rękę karzącą uniósł tak wysoko, iż nie oszczędził ludzi z partii, od której sam swe działanie rozpoczynał.
Nie oszczędzał Siebie nigdy w niczym i nigdy nie cofał się przed najstraszliwszym przeżyciem. Nie cofnął się przeto przed najgorszą tragedią swego życia, kiedy w 1926 roku zdecydował się tia objęcie w Polsce władzy siłą i na stoczenie bratobójczej walki.
Nie było M u nigdy straszne niebezpieczeństwo osobiste. K iedy
70
rozm aw iam y z Jego żołnierzami, przytaczają moc faktów, gdy siłą
"trzeba było „Komendanta" powstrzymywać od narażania Siebie na niew ątpliw ą grozę śmierci ZaWsze w legionach chciał być tam, gdzie warunki były najtrudniejsze a niebezpieczeństwo największe. To samo powtórzyło się w 1920 roku, kiedy nie zechciał pozostać w W arsza
wie, a stale był w ośrodkach walki najtrudniejszych i najbardziej de
cydujących. Przykładów cytować nie trzeba.
Wszyscy wiemy, że zawsze od Siebie zaczynał odpowiedzialność t- ofiarność. I stąd płynęła gotowość wszystkich, którzy szli za Nim, do pochodu nieustającego, chociażby na śmierć niechybną. Dlatego również Jego postać niezłom na i świetlana jest głównym drogowska
zem dla całego narodu po Jego śmierci. Dlatego ilekroć Państwo o- czekiwać będą ciężkie chwile, cały naród skupi się na drodze Jego -wskazań, które są jedynym i wskazaniami historii, wskazaniami, które już tyle najcięższych prób życia wytrzymały.
Na zakończenie parę słów o obecnym W odzu N aczelnym , M ar
szałku Śmigłym-Kydzu, którego im ię wiążemy z Piłsudskim nie tylko przez zbieżność dni ich patronów.
Istniały próby, dokonywane przez polską małość, przeciwstawia
nia jego wielkości —- wielkości Piłsudskiego. Dawały się słyszeć po
wiedzenia, że niewiadom o, czy epoka Rydza-Śmigłego nie okaże się większą od epoki Piłsudskiego i niewiadomo czyja wielkość zwy
cięży.
To głupstwo oczywiście mądrych głów się nie trzymało. A le za
sięg głupoty ludzkiej w świecie jest niem ały i na tle tych sugestii ro
dzić się poczęła nowa plotka, może nowa intryga. Trzeba przeto, gdy mówimy o historycznym działaniu wychowawczym Piłsudskiego i od tej strony spojrzeć prawdzie w oczy, by nie pozostawiać żadnych nie
domówień i niejasności.
Marszałek S migły-Rydz przez całe życie Piłsudskiego był jednym z najbliższych Jego współpracowników, był wybranym spośród Jego uczniów. W niejednym rozkazie Piłsadskiego nagrodzony został wy
raźną z Jego strony pochwałą. Jak pisze .G aze ta Polska", u boku Piłsudskiego zdobyw ał swoje „złote ostrogi11. Toteż z radością i ulgą przyjęliśmy wiadomość, że w Jego ręce złożone zostało naczelne do
wództwo armii.
Jesteśmy pewni, że cały trud swego życia odda bez reszty na zapewnienie obronności Polsce. W iem y, że dla tego celu nie cofnie się przed żadnym wysiłkiem osobistym, ani wysiłkiem armii czy na
rodu. Każdej chwili naród gotów jest stanąć w szeregu pod jego na
czelne rozkazy. Na każdy zew jego skupiam y się dookoła armii, by nieść jej pomoc materialną, czy też służyć m oralnym oparciem.
U m iem y jak najwyżej wznieść jego autorytet i potrafimy tego.
bronić. A le zarazem zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, jak nie
naruszalne są dla niego wskazania Piłsudskiego. To um acnia i pod
nosi jego autorytet w narodzie i ilekroć w swym przem ów ieniu do.
wskazań Piłsudskiego nawraca, ilekroć tak, jak 19 marca składa wie
niec w Belwederze, towarzyszą mu serca nasze.
A więc właśnie dzisiejszy W ódz Naczelny Marszałek Smigjy*.
Rydz jest postacią, która ucieleśnia w sobie ciągłość działania wycho
wawczego Piłsudskiego. W ielokrotny prymus sz koły M arszałka P ił—
śudskiego — Marszałek Smigły-Rydz • jest najbardziej wyrazistym rzecznikiem zwycięstwa idei tej szkoły w całym narodzie. Szkoła twarda była i na granitowych stanęła podstawach i dlatego działal
ność jej będzie wieki trwała: a poprzez potęgę swych założeń wy
chowawczych zawsze będzie zwyciężać, a z nią zwyciężać będzie Polska.
A gdy Polska będzie zwyciężała „nie tylko siłą liczby i wagą swego bogactwa, ale i potęgą, ale i potęgą ducha i mocą własnej na"
rodowej kultury — wtedy dopiero zwycięstwo myśli Józefa Piłsud^
skiego będzie całkowite i ostateczne".
Z P ISM JÓ ZE F A P IŁSU D SK IE G O .
Nie chcę dopuścić, by gdy oćzy zamknę, mego głosu przy tworze- niu mojej postaci brakowało, mego stwierdzenia własnej mojej pracy.
Sprawa wileńska, w y tł. II 25.VI11.1923._
Gdy sięgam pamięcią w owe czasy, gdy myślą dzień po dniu i ty
dzień po tygodniu przebiegam, gdy przypominam sobie ówczesną pracę innych i swoją, to nie szukam goryczy, a prawdy jedynie, która daje historię, tę wielką mistrzynię życia. Prawda cicho jeszcze stąpa przez Polskę, która historii swojej dotychczas nie zna. A prawda jest tak łat
wa-. wszyscyśmy grzeszyli, wszyscy byliśmy słabi, wszyscyśmy od mu
sów dziejowych uciekali. Czyż prawda tak trudna jest do powiedzenia?
Czyż trzeba przez słowa kłamliwe nowe węzły plątać? Czyż łgać ciągle o Polsce trzeba, gdy się o sobie mówi?
Powtarzam zawsze, błagam-, prawdy pod korcem nie chować, bo
■cna wyjdzie, skoro jedno kłamstwo drugiemu zaprzeczać musi.
„Pierwsze dni Rzplitej*.
2
Słabość . ma zawsze jedną konsekwenję — zamiłowanie do wielkich słów bez treści. Mamy też to wszędzie. Jeżeli się przebiega dokumenty historyczne, czyta ówczesne określenia, znajdziemy wszędzie pompatycz
ne słowa, którym treść nie odpowiada. Wszędzie, że tak powiem, słowa przekraczają zamiary, gdyż zamiary istotnie są skromne a wielkie słowa wyrzuca się jak gdyby dla przykrycia skromnych zamiarów, dla ukrycia swej niemożności jj istotnego wprowadzenia w życie tego, co Się mówiło. Jest to charakterystyka zawsze słabości. Silny nigdy tak nie postępuje.
Związana jest z tym jakaś dziwna nerwowość, która jest też wypły
wem słabości. To, co jest, wie się dziś, a nie wie się, co będzie jutro.
Wydaje się. jak gdyby wypadki biegły, nie Ucząc się najzupełniej z tym, co człowiek mówi i co myśli, przerastając w danej godzinie człowieka, który jest za mały w stosunku do zdarzeń. Stąd ciągłe oczekiwanie, że ktoś coś zrobi.
Jest wreszcie słabość, polegająca na poczuciu zależności od czegoś, co nie jest Polską, i na braku sił do złamania tego, co nie jest Polską.
„Pierwsze dni Hzplitej“.
„ W wielkim chaosie i rozprzężeniu, które ogarnęło po wojnie całą środkową i wschodnią Europę, chciałem właśnie z Polski uczynić ośro
dek kultury, w którym rządzi i obowiązuje prawo.
Wśród olbrzymiej zawieruchy, w której miliony ludzi £rozstrzyga sprawy jedynie gwałtem i przemocą, dążyłem, by właśnie w naszej O j
czyźnie konieczne i nieuniknione tarcia społeczne były rożstrzygane w sposób jedynie demokratyczny: za pomocą praw, stanowionych przez wy
brańców narodu.
Starałem się osiągnąć swój cel jak najśpieszniej. Chiałem bowiem, by kładąc trwałe fundamenty pod swe odrodzenie, Polska wyprzedziła sąsiadów i w ten sposób stała się siłą przyciągającą, dającą zapewnie
nie choćby nie najszybszego, lecz' spokojnego i prawnego rozwoju."
Z deklaracji dotyczącej złożenia urzędu Na
czelnika Państwa w ręce Marszalka Sejmu.
(20 lutego 1919 r.)
Legenda i sława wzięły nas na swe skrzydła, i niosły naprzód. Jeśli jest w legendach coś fałszywego, to one naprzód daleko nie zajdą, wstrzymają się u wrót serca. Nasza sława i legenda przed tymi wrota
mi się nie zatrzymały.
0 wartości żolnierża legionów.
R. Chromiński.
P O L S K I „ S IŁ A F A T A L N A ” .
Po raz czwarty obchodzimy dzień im ienin Józefa Piłsudskiego bez Niego.- Wtedy, gdy żył między nami, gdyśmy M u życzenia skła
dali, śląc do Belwederu z serca wyjęte słowa o przyw iązaniu i trwa
niu przy Jego idei — wydawało się nam to łatwe, jedyne do spełnie
nia, proste do wykonania — bo szły do Niego. Bośmy wiedzieli,, że o Niego oprzeć się mogą nasze myśli, nasze poczynania, że O n im do
da mocy, że on nas samych podeprze.. Jego żyjąca między nam i ży
jącymi obecność czyniła wszystko jasnym i "zrozumiałym.
Jakże dziś jest inaczej. To, że nie m ożna już pójść pod Belwe
der z cichą nadzieją, że może gdzieś choć m undur Jego w przejściu zabłękitnieje, to, że nie m ożna usłyszeć lego żywego s ło w a -- jak zmienia ten dzień, jak zm ieniło dookoła nas życie — życie narodu, państwa, życie każdego z nas z osobna.
W życiu, nie tym — szarym, o doraźne wyniki dbałym , ale tym, głębszym, bardziej godnym m iana człowieczego, nastąpiła olbrzymia wyrwa. Nie podobna wszystko tak szybko wewnątrz siebie przestroić by nie odczuwać braku tego idealnego pionu, co plecy prostował, kazał dostrzegać szerokie okręgi, a prawdę wielką, niezaprzeczalną, wskazywał, spokój z poczucia słuszności płynący oddanej sobie je d nostce zapewniał.
W raz z osieroceniem powstały nagle dokoła przeróżne w ątpli
wości. Co dawniej było jasne, proste, logiczne, bo szło od Niego dziś staje się o wiele trudniejsze, gdy brak Jego wspierającej obec
ności. Trwoga, że inaczej, nie tak jak O n chciał i kazał, rozumie się Jego wskazania, że się w tych sprawach, które czas po Jego ju ż odejściu przyniósł, nie tak, jakby O n myślał, postępuje. Brak nam Jego Autorytetu, Jego Geniuszu, który porywał za Sobą nawet wtedy, gdyśmy nie mogli dosięgnąć myślą Jego zamierzeń, pa
trzących daleko w przyszłość — ten Autorytet najwyższego szlachec
twa Ducha wystarczał nam 'w zupełności tam, gdzieśmy już do zrozu
m ienia Jego Geniuszu nie dorastali. W ypływ ające z braku Jego fi
zycznej obecności poczucie osamotnienia i czasem zagubienia — któ
rego być nie powinno, bo wciąż w obliczu Jego Ducha stoimy — ka
że pytać badawczo samego siebie: gdzie droga moja? gdzie droga Piłsudczyka?...
Piłsudczyk... To nie tylko ten, któremu dany był choćby n a j
mniejszy udział w wielkich wydarzeniach kreślonych przez W odza, — to ten, który wewnątrz siebie zbudow ał odpowiednią, zgodną z Jego wo
lą, działaniem, tendencją postawę wobec każdego zjawiska życia, —
74
który jest w mikroskopii swych m ożliwości skromnym ich przedłuże
niem. To ten, który w wypadku zaw ahania się na drogach rozstajnych m yślą zwróci się do wskazań W odza, do Jego utrwalonego w swej duszy obrazu i z nich poweźm ie wytyczne.
M ieszczą się w tym dwa elementy: wierność Komendantowi i właściwe, nie przesłonięte żadną naleciałością ujmowanie Jego postaci,
W ierność — to wielkie słowo, które w każdym uczciwym czło
wieku budzi oddźwięk. W ierność dochowana Temu, co „pod W ieżą
■Srebrnych Dzwonów śp i“, jest obow iązkiem najpierwszym, najprostszym a poziomy górne życia wyznaczającym.
Z łam anie tej wierności — to tylko niska gra na fali koniunktury, albo serce m ałe, niezdolne, niewarte, by utrzymać pion i kierunek idei, którą O n dał.
Nie zatrzym ujmy się więc zbyt długo na granicy, skąd się roz
chodzą drugi prawdy i małości. „U bram domostw i serc postawmy straże“, jak w dniach żałoby nakazyw ał Prezydent.
Niech strzegą przed znikczemnieniem ....
Podejm ujemy drugą myśl — o należytym ujęciu postaci Piłsudskiego Rzecz jasna — obcy tu musi być wszelki „talmudyczny" stosu
nek, jakieś tworzenie komentarza, czy —- przewodnika do źródeł wiel
kości Józefa Piłsudskiego, ale zbyt wiele jest jednak faktów i myśli
— Jego spuścizny, by nie wyznaczały często bardzo ścisłych wskazań.
To prawda, że złe siły nie drzemią, że i ci — wiecznie trwali wrogowie Józefa Piłsudskiego ze wszystkich okresów Jego życia i ci, . stokroć gorsi, co z lisią m iną usiłowali w rozmaitych okresach, „do- -łączyć“, by później z bezczelną otwartością w swe dawne skóry się przyoblec, ci wszyscy na duchow ą postać Józefa Piłsudskiego rzuca
ją jakby jakiś dziwny, w desenie i barwy przeróżne upstrzony welon, by oglądany obraz w ydał się inny, niż w rzeczywistości. Fałszują świadomie, często sugestywnie, wtłaczają w oczy społeczeństwa inne
go Józefa Piłsudskiego, by zatrzeć, w niepam ięć pogrążyć — praw dzi
wego.
Podstępnie, z pozorami słuszności suflują myśl. że teraz m ó w ił' by in aczej, inaczej by czynił, jakgdyby Geniusz na miesiące czy z roku na rok drogi pochodu dziejowego wyznaczał.
To — gorsza, niż dawna otwarta, choć w formie najczęściej ob
rzydliwie plugawa walka z Józefem Piłsudskim , to bardziej niebez- pi eczne, bo przenikające do miejsc, gdzie tamta nie dotarłaby nigdy- Już za życia M arszałka błędne przedstawianie Jego postaci było tak rażące, iż sam pow iedział kiedyś „...wszystkie prace, które w sto
sunku do mojej osoby są czynione w tegoczesnej Polsce, dają osobę moją, oto jest Józefa Piłsudskiego, najczęściej zupełnie mi nieznanego"*
A nie m ów ił Marszałek o złej woli, czy wręcz - podłości, choć innym razem niewątpliwie to w idział w działaniu swych wrogów, gdy mówiłi:
„G dy moje pannice, moje dwie córeczki, W andzia i Jagusia, do matury staną i egzaminowane będą z historii swego tatusia, to spalą m i dziewczyny przy maturze. Karierę dziewczynom, zepsują patentu za nic w świecie nie dadzą, bo dziewczyny — powiedzą — hodowa- oe były fałszem. Jakżeż, bo przecież pisano — moi państwo — jasno przecież napisano w dokumentach, że tatuś panienek był nicponiem.
Dokument drugi głosi, że się wszystkim państwom sprzedawał, nato
miast wielkie zwycięstwo i chwały, róże i cienie Polśki, cierpienia'i wiktorie odposił suwerenny sejm". .
Jest wszakże i drugie zło. Józef Piłsudski był walką, był krze- T/em płonącym, w zbudzał w jednych entuzjazm, słały M u sił; serca, pod stopy, u drugich — okrzyki oburzenia, gniewu, nienawiści. W o
bec Józefa Piłsudskiego nie podobna było pozostać neutralnym.
Tu było „albo — albo”. Z b y t wielką był pozycją w życiu Pol
ski, w każdej najbrzemienniejszej chwili.
Ta wyraźna linia podziału m iała swe dobre strony.
A ż oto nadszedł czas, kiedy Józef Piłsudski — jak to dziwnie nie chce wyjść spod pióra— już nie m ógł działać, już nie m ógł byc groźny dla tych—z przeciwnej strony barykady.
W tedy — „pogodzili się“ z Nim nawet wrogowie, poczęli dołą
czać się, nie stawiać przeszkód w publicznym oddawaniu hołdu Jemu Tit* nieszkodliwej przeszłości! I zdawało się im, że pustą formą, obna- szaniem Jego Imienia po obchodach, nazywaniem tym Imieniem W ielko
ści ulic i placów, tym nie mówieniem o treści, bijącej z Jego życia, lub wręcz jej zaszachrowaniem — tę treść z polskiego życia usuną. A by
li i inni —• ci, co stali z Nim z iv s z e p j j e J a i j stroiia, ci, co z chęci szczerej oddania hołdu wynieśli Go na pom niki, spospolitowaliv gu-- i biąc rzecz najważniejszą. Jedni i drudzy formę czczą i w ynoszą—z
rozmysłem podstępnym lub z poczciwą płytkością myśli.
Treści żywej -irr nie zbraknie, ale ten rozrost form alny kultu bez jednoczesnego pogłębienia może być niebezpieczny.
Nie dajmy Piłsudskiego, by z serc wysze U na postumenty pom
ników.
Czyż nie boli, gdy się czyta Jego własne słowa z okazji nagra
n ia Jego przemówień na płytach wypowiedziane: „Najzabawniejsza jest jednak myśl, że kiedy mnie już nie będzie, głos pana P ił
sudskiego sprzedawany będzie za trzy grosze, gdzieś na jarmarkach, prawie na funty, jak pierniki, prawie na łuty, jak jakie cukierki."....
v Stosunek do W ielkości jest zawsze nie dający się bliżej okreś
lić. W ielkość się wyczuwa, nie rozumie, bo gdyby ją zw ykły poziom
7 6
m ógł w pełni zrozumieć, przestałaby być W ielkością. Dlatego też na wielkie wyczucie sercem Piłsudskiego zawsze stawiać musimy.
A le serce — to dziwny aparat, który czasem zbyt daleko wbrew najistotniejszej, żarliwej chęci służenia dobrej sprawie poniesie.
I tu jakże wielu spośród tych serdecznie oddanych Marszałkowi poza grób ludzi zbudow ało w najgłębszych pokładach swej duszy kapliczki, w których już na ołtarze wstępuje legenda Piłsudskiego.
Piękna, szaro-błękitna legenda..,.
Powoli wspaniały rapsod przeszłości oddala się od życia obec
nego, jakby odmaterializowany, traci na wyrazistości, jest celem west
chnień, wzlotów duchowych — oddzielony od biegu spraw Polski dzisiejszej wyraźną linią podziału na to, co było i na to, co jest.
Piłsudski z legendy przestaje być ową „siłą fatalną" o czarów- nej mocy przeistaczania, Piłsudski przestaje wpływać co dzień, co każdej chwili, zawsze — na to, co czynimy, co czynić zamierzamy.
Ale może to zwykły, naturalny objaw życia, że wszyscy wielcy po latach do legendy przechodzą, jak legendą stał się Kościuszko i Książę Józef, Bem i Traugutt?.,.
G dyby i tak nawet było Piłsudski legendą stać się nie możej choć i to właśnie serce r—^..bezwiednie —usiłuje G o oddalić od wszel
kich spraw, które M u cierniem za życia były, co prochem stopy Mu zalegały. To serce chciałoby G o przenieść w dziedzinę niepokalaną, więc poddaje się narastającej legendzie.
Jeszcze za życia Marszałka m iałem ki edyś w ręku wiersz jedne
go z peowiaków, tych — z naszej kresowej K. N.-§|3. pamiętam — zaczynał się od słów: „Ty, jak legenda daleki”...
Nie zdawałem sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie zawierały i
— z głębokiej prawdy, że legenda — to znaczy oddalenie, a przecież Józef Piłsudski musi pozostać bliski każdej sprawie polskiej, bo takie były śluby Jego ludzi po Jego zgonie.
Nie dajm y więc legendzie Józefa Piłsudskiego. Nie dajmy, by przestał oddziaływ ać na życie —/ On, wciąż żywy w naszych najlep
szych myślach i czynach. Brońmy nie tylko przed „skwitowaniem rachunku”, uspokojeniem sumień ustawionym pomnikiem czy popier
siem, brońm y przed tworzeniem z Józefa Piłsudskiego przeszłości już nie ważącej na losach Polski, „bezpiecznej dla wszystkich. Brońmy i przed samymi sobą, by w najlepszej chęci nie stawał się O n Polski „siła fatalna” — „jak legenda daleki’ .