• Nie Znaleziono Wyników

Życie Krzemienieckie. R. 8, nr 4 (1939)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie Krzemienieckie. R. 8, nr 4 (1939)"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)

m m M - m

K R Z E M I E

NIECKIE

MIESIĘCZNIK SPOŁECZNY

NR.

(2)

P rzew o dniczący Komitetu R edakcyjnego: R o m a n Chromiński Sekretarz: E m ilia K ornaszew ska

C złonkow ie Komitetu R e dak cy jn ego : H alin a C zarno cka, Stani­

sław S heybal, M ieczysław Z ad ro żn y .

W s p ó łp ra c ę zad e k laro w ali: Kazimierz Henryk G roszyński, Julian Kozłow ski, Czesław Kurek, Franciszek M ączak, Dr. Zdzisław O po lski, mgr. Jerzy O so siow icz, B ronisław R o b a k , A lin a Rusko- w a. S tanisław Sarek, Jan Sułkow ski, S tanisław Szczepański,

Robert S złapak .

TREŚĆ ZESZYTU:

Stefan Czarnocki: N ajw iększy K rzem ieńczanin sir. 107 O k ta w ia n Duda: W s p ó łp ra c a s zk ół p o w s ze c h n y c h z

Ligą O c h ro n y P rzvrody . • . • str. 114 A le k sa n d e r Cynkalow ski: Ziem ia Krzemieniecka w

św ietle arch e o lo g ii . . . . . . . str. 119 Inż. 1. Łysy: R o z b u d o w a elektrow ni miejskiej w Krzem. str. 126 Z e s z t u k i . ' . . . . . . . str. 130 Uczestnik: U g ro b u Juliusza S łow acK iego . str. 131 E. K orn asze w ska: „O n — jak p ło m ie n n y s łu p ”... str. 135

K r o n i k a . . . str. 138

(3)

TESTAM ENT M Ó J

Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami;

Nigdy mi, kio szlachetny, nie był obojętny: D ziś was rzucam i dalej idę w cień—z duchami —

A jak gdyby tu szczęście było—idę smętny.

Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica, Ani dla mojej lutni, ani dla imienia: Imię moje tak przeszło, jako błyskawica,

/ będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.

Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie, Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;

A póki okręt walczył, siedziałem na maszcie, A gdy tonął, z okrętem poszedłem pod wodę...

Ale kiedyś—o smętnych, losach zadumany

Mojej biednej ojczyznyprzyzna, kto szlachetny, Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany.

Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.

Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą / biedne serce moje spalą w aloesie,

(4)

Niech przyjaciele moi siędą przy puharze / zapiją fnój pogrzeb - oraz własną biedę-.

Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,

Jeśli Bóg nie utmolni od męki, nie przyjdę...

Lećz zaklinamniech żywi nie tracą nadziei I przed narodem niosą oświaty kaganiec-, A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,

Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...

Co do mnie - ja zostawiam maleńką tu drużbę Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;

Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę I zgodziłem się tu miećniepłakaną trumnę.

Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi Iść?... taką obojętność, jak ja , mieć dla św iata?

Być sternikiem duchami napełnionej łodzi, I tak cicho odlecieć. jc\k duch, gdy odlata?

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna.

Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi;

(5)

Ż Y C I E K R Z E M I E N I E C K I E

M IE S IĘ C ZN IK S P O Ł E C Z N Y ^ 5 5 5 ^ ROK V III--- K W IEC IEŃ 1 9 3 9 NR 4

S t e f a n C z a rn o c k i.

N A J W IĘ K S Z Y K R Z E M IE Ń C Z A N IN

„ G w ia z d y błękitne, k w iateczki czerwone B ędą ci całe p oem aty składać.

Ja b y m to sam o p o w iedział, co one, Bo ja się od nich nau czyłem gadać;

Bo tam , gdzie Ikw y srebrne fale p ły n ą, B y łem ja niegdyś, jak Z o śk a , d zie ciną ”

W takie słow a u ją ł S ło w a c k i p raw dę o źród łach swojej poezji, gdy chciał dzie cinne dziew czę najszczerszą m y ślą obdarzyć. T en n a j­

większy p o lsk i liryk, który w w ie k u m ło d z ie ń c zy m K rzem ieniec op u ś­

cił, na całe życie za ch o w a ł natchnienie, jakie z piękna przyrody krzemienieckiej czerpał... K to nie zna Krzem ieńca, m oże, nie w idząc go, p oznać jego urok w p o e zji Słow ackiego. K ogo je d na k oczaruje twórczość S łow ackiego i kto oceni p ię k n y liry zm Jego utw orów — zrozumie, ja k w ielkie znaczenie m ia ły w ży c iu poety proste, nieom al naiwne słow a, skreślone w p a m ię tn ik u Z o fii B obrów ny. W ra żliw a psychika poety — dzie cka zrosła się z k a żd y m fragm entem krajobrazu, czyniąc p ię k n o K rzem ie ńca — treścią liry zm u tw órczości Słow ackiego.

Prawdą jest niezb itą, że „gw iazdy błękitne i kw iateczki czerwone" znad Ikwy n a u c zy ły S łow ackiego w zlo tó w na szczyty poezji i że go n a tych szczytach do śm ierci u trzy m y w a ły . P raw dą jest, że m atka —ziem ia

— krzem ieniecka i w o ły ń sk a b y ła m a tk ą Jego“ poezji... Bo nie b y ła ona tylko p ię k n e m zew nętrzn y m , które stało się dla Jego talentu p o d n ie tą twórczą. S łow acki u k o c h a ł K rzem ieniec ża rliw ą i gorącą a m ło d ą m i­

łością. pozostając jej w ierny m do końca,

K to szuka zro zu m ie n ia tw órczości Słow ackiego, m usi p oznać Jego listy do M a tk i i p rzy ja ciół. Ileż razy w spo m ina tam K rzem ieniec, ja k ­ że często szuka schronienia d la zm ęczonej i cierpiącej duszy w za ­ cisznych a w y n io sły c h zarazem za k ątk a c h K rzem ie ńca i okolic.

A k iedy śledzim y w Jego utw orach najgłębsze m o m enty uniesień lirycznych, praw ie zawsze natrafim y rów n ież na Krzem ieniec. N ik t tak

(6)

p ię k n ie nie p o trafił opisać swego m iasta rodzinnego, jak u c z y n ił to Słow acki, czy to w .„G o d zin ie m y ś li”, czy w innych utw orach.

Jakże często w ystępują w Jego tw órczości i Ikw a i góra Bony i Czercza i wiele innych krzem ienieckich fragm entów , do których przy­

lgnęło serce Jego.

W reszcie, kto zna pejzaż krzem ieniecki, z łatw o ścią stwierdzi, że zu p e łn ie nieoczekiw anie, a jak że w yraziście, w ystępuje on w op isach p ię k n a przyrody nie ty lk o w „B e n io w sk im “, czy innych utw orach, z P olską zw iązan y ch , ale naw et „ W S zw a jc a rii”, gdzie ro­

m a n ty c zn e m u uniesieniu poety tow arzyszył przecież jeden z n a jp ię k ­ niejszych krajo brazów świata, je d n a k żaden nie m ó g ł M u za stąp ić w i­

d o k ó w K rzem ieńca, o k tórym p isał do M atki: „potem wertep k rze m ie ­ niecki, którem u m oże w inien jestem m ó j szekspirowski z a p a ł’ .

N ie chciał i nigdy nie u m ia ł oderw ać du c ha i u czuć sw oich od K rzem ieńca. C h oć u c z u ł się zm uszony opuścić go na zawsze m yśla­

m i doń pow racał, tęsknotą n ąjc zulszą i najw ierniejszą w n im pozo­

staw ał.

„Jeżeli kiedy w tej m ojej krainie, G d z ie po dolinach m oja Ikw a płynie, G d zie góry m oje b łę k itn ie ją m rokiem , A m iasto dżw o n i nad szm ernym potokiem

Jeśli tam będzie sz duszo m ego łona, C h o ćb y z prom ieni do ciała wrócona:

T o nie zap om nisz tej m ojej tęsknoty, .K tóra tam stoi, jak a rc h an io ł złoty.

A czasem m iasto jak orzeł obleci, I znów na skałach spoczyw a i świeci.

Pow ietrze lżejsze, które Cię uzdrow i, L a łe m z mej piersi m o je m u K rajow i."

Jeżelibyśm y tylko tę je d n ą je d y n ą w ięź Słow ackiego z K rzem ie ń­

cem uch w ycili,— sądzę, że m ie lib y śm y praw o i o bo w iąze k rocznicę 90-tą Jego zgonu a 130-tą urodzin, kiedy ju ż do kraju w róc ił nieśm iertelny,

„dusza jego ło n a “ w łaśnie „z p ro m ie n i" tw órczości Jego w całej pełni w róc iła „do żyw ego cia ła " odrodzonej O jc z y z n y — sądzę, iż mieli- byś m y to praw o i obo w iąze k najuroczyściej tę rocznicę w łaśnie W K rzem ieńcu obchodzić. Bo hołd, jak i w roku b ie żą c y m Słow ackiem u o dd ać m am y, m a przecież Polsce całej pow iedzieć, żeśm y nie za­

p o m n ie li tej Jego tęsknoty i że świeci ona k u nam , spoczyw ająca w iecznie na skałach krzem ienieckich.

M a m y dać w yraz poczuciu, że tęsknota Jego za Krzem ieńcem .

(7)

ży je w śród nas po d zie ń dzisiejszy i stoi przy nas „jak arch an ioł z lo ty " i nieraz „jak orzeł m iasto o b le c i', a zawsze jest świadeęt.vem niezniszczalności pierw iastków idealnych i w ięzi duchow ej.

A le tęsknota za K rzem ie ńcem nie tylko ku skałom romantycz- ny m , szu m n y m potok om i „m ojej llcwie”, w io d ła Słow ackiego. Z o s ta ­ w ił w K rzem ie ńcu u k o c h a n ą nade w szystkich m atkę rodzoną.

„ W ciem nościach postać m i stoi matczyna- N ib y id ąc a ku tęczow ej bram ie —

Jej odw rócona tw arz patrzy przez ra m ię “ I w oczach w idać, że patrzy na sy na“.

Prz całe życie Jego tak było. Postać m atczyna stała w Jego oczach niezależnie od m iejsca p obytu i roku Jego życia. Postać ta b y ­ ła d la ń oparciem w chw ilach najcięższych.

A M atka? M atk a za ś'a d a m i jego .o b rac a ła tw arz" i zawsze oczy patrzyły na S y n a bez w zg lędu na to, jak a ich d zie liła odległość.

N ie b y ła to je dnak ju ż tylko tęsknota synow ska i m acierzyńska.

W ię ź d uch o w a m ię d z y n im i po znacznie głębsze sięgała przeżycia- Nie było taje m n ic m ię d z y M a tk ą i Synem . K to przeczytał listy S ło ­ wackiego do M a tk i, wie, ja k szu k a ł w sparcia m yśli m atczynej, ilekroć rozterka targała duszę, jak w iecznie chciał z k a żd y m n o w y m w raże­

niem, k a żd ą n o w ą m y ślą i n o w y m d o k o n an ie m spieszyć do niej -—••

do M atki. Jakże chciał rzucić jej w ofierze pęk w s p o m n ie ń ży cia swe­

go, aby, ja k pisze, słuch ając ich „uśm iech ała się, jak niegdyś słucha­

jąc m arzeń m o ich o przyszłości".

O to tu p ię k n y i g łę b o k i synow ski stosunek, oparty o w y m ia n ę najw iększych w artości życia, które „m arzenia o przyszłości"^ z d o ro b ­ kiem k ończącego się trud u lud zkie g o w ią ż ą i tym sam y m m a tczy n y m uśm iechem n a gradzają. Bo uśm iech M a tk i m ia ł zawsze k oić niep rze­

brany ból Jego życia.

L isty z K rzem ie ńca b y ły d la ń zawsze p odtrzy m an ie m na duchu.

llekrokroć je otrzym ał, c zu ł się m o cn y m w obec przeciw ności, ja ­ kie G o sp o ty ka ły , ilekroć się te listy o p ó źn ia ły , w k radał się w Jego duszę n ie p o kó j, a życie staw ało się d la ń niepełne.

D o śm ierci — w ierny jak o S yn — M atce swojej, jak o Poeta matce ziem i. Te p rzy w iąza n ia stap iały się w jed n ą nieustającą, w ielką tęsknotę za K rzem ieńcem . Jak w czystym zw ierciadle w ody o d b ija się ta tęsknota w listach i poezji. W m arze niach Poeta w id zi M atkę na tle w id o k ó w krzem ienieckich, a siebie u jej bok u. W je d n y m z jego lis ­ tó w czytam y:

(8)

.O t o śn iło m i się, że Cię w idzę na Czerczy... tak, że m iałaś:

kształt srebrnego, szerokiego, z w ody lejącej się na m io tu ... W y tłóm a- czyłem sobie, że to jest praw dziw y nam iot schronienia się od łez w y­

lanych nade m n ą ”.

A kiedy ju ż G ° siły o p uszczać zaczęły, a w id m o grobu przed-- oczy stanęło, p isał do M atki:

„C óż, m o ja droga, gdzie m i w y b rać miejsce. C zy na krzem ieniec k im cm entarza pod śliw ą b a b u n i nie będzie m i spokojniej?”

S łow acki p o w rócił do kraju, p o w rócił nieśm iertelny. Nie';; w ró­

cił jednak do K rzem ieńca i nie w y b rano M u m iejsca n a jsp o k o j­

niejszego „pod śliw ą b a b u n i11, „bo k ró lo m b y ł ró w n y "; bo ten m istrz najcudow niejszego poetyckiego słow a i syn najw ierniejszy rodzonej.

M a tk i i rodzinnego K rzem ieńca nie szu k a ł dla siebie ani m iejsca, ani ży c ia spokojnego; „bo m ia ł tak w ielkie w ytrw anie w za m iarach szalo­

n y c h ”, że „na sztandarach jak pies się p o ło ż y ł” i w o la ł „konający"

nie iść na obrożę i zam iast h a ńb y — p ić czarę ro zp a c zy ”.

O p u ś c ił M atkę i Krzem ieniec, by na obczyźnie szu kać drogi ku w olnej Polsce, by drogę tę w yrąbać ciosam i, które nie c h y b ią. G d y w a lk a o w olność w kraju b y ła nie m o żliw a , obrał tę w alkę za cel swej tułaczki. A w iedział, że dla w ygrania tej w a lk i trzeba w ieków i oręża, które nad stal hartow niejszym i nad pancerz w y trzy m alszym u czynić m ożna.

„Bo nie ten, który z rdzy pancerz oskrobie, A lb o w m o g iły daw nej zajrzy trzew a A prochom daw ny spoczynek naruszy,

W ie k pom k nie, lecz ten, kto się dotknie duszy.

Z a c z ą ł od duszy w łasnej. K a z a ł u m ilk n ą ć u czu c io m najczu lszy m i najgłęb szym , by u czy n iły m iejsce w olne dla całkow itego o d d a n ia się M atce, którą utracił cały naród, M atce, którą p o n a d sw oją ro dzoną w y ­ w yższył.

„D aw na O jc zy zn o m oja! O , ja k trudno Z a k o c h a n e m u w twej śm iertelnej tw arzy Z a p o m n ie ć w d zięku , co m ło d o ść o d lu d n ą

W a b ił na daw ny ch o p ło tki cm entarzy."

W d z ię k m łodości za m ie n ić u m ia ł na d zia ła nie dojrzałego c zło­

w ieka. N ie m ó g ł paitrzeć „w śm iertelną tw arz" m a tk i— P olski, m u s ia ł ją w idzieć żyw ą, N ie m ó g ł d ą ży ć do sp ełnie nia m arzeń o so b isty c h i za ży w a ć spokoju rodzinnego ży cia u stóp nade w szystkich kochanej;

M atk i rodzonej gK obok grobu tej, która m a tk ą w szystkich P o la k ó w była.

(9)

„K to m o gąc w ybrać, w y b ra ł zam iast dom u G n ia zd o na skałach orła: niechaj um ie Spać, gdy źrenice czerwone od grom u, I słychać ję k szatanów w sosen szumie...

T a k ź y łe m “.

„N a skałach g n iazdo orła w y b ra ł” — lecz spać nie u m ia ł. „Ź re ­ nica m i czerw onym i od g ro m u ” dojrzał w śród ża ło b y O jczy zn ę w olną.

D uszę p e łn ą up o ko rze ń doczesności ku daw nej d u m ie obrócił 'i w ie lk ą a sław ną w przyszłości uczynił.

A „jęk [szatanów w sosen szu m ie” w tórow ał jego w izjo m przyszłości. O p a r ł się tej straszliwej diabelskiej m uzyce i w ątła pos­

tać jego bolejąca, poprze z ból duszy w łasnej, królewskiej nabrała god­

ności, a w ie lk im stał się i niezw yciężon y m . ... „N ie ch że k róle w sk im cierpieniem B ędzie ochrzczony ten duch nieśm iertelny, 1 niech m u sław y b ó l będzie im ieniem , A tą bo le śc ią niechaj będzie d z ie ln y ”.

W b r e w tem u, co go otaczało, choć „w kraju... po dniach niesz­

częśliwych zostaje sm utne p ó ł rycerzy ży w y c h ”, on p o d ją ł w alkę ze wszystkim, co słabe i m ałe. W pieśń sw oją z a m k n ą ł zm agania o w ielkość, która w ieki przetrw ać m ia ła i z pierw iastków idealnych w czyn zw ycięski się przerodziła.

N a k a ż d y m etapie Jego tu ła czk i c iąży ło ń a nim piętno odpo w ie­

dzialności za cały naród. N ie b a ł się by ć' przeklęty:

„C h oć m u zę m o ją w tw ojej krwi zaszargam , S ięgn ę do w nętrza tw ych trzew — i zatargam ".

N ie b a ł się u p o m in a ć in n y c h i uderzać tym , co boli, a prze­

ryw ać w szystko to, co koi i u sy p ia „p ó l rycerzy ży w y ch".

T a k d źw ig a Polskę, gdy in n i „b ły sk o tk a m i łu d z ą ", Polskę, co

„p a w ie m n a ro d ów b y ła i p a p u g ą .

S am otnie trud ten p o d ją ł i sam otny odszedł:

„Kto drugi tak bez św iata oklasków się zgodzi Iść... ta k ą obojętność, jak ja, m ieć dla świata?

B yć sternikiem d u c h a m i n ap ełnio nej łodzi, } tak cicho odleciec, ja k duch, gdy odlata?

Jed nak zostanie po m n ie ta siła fatalna, Co m i ży w e m u n a nic... tylko czoło zdobi;

Lecz po śm ierci was będzie g n iotła niew id zialna, A ż was, zjadacze chleba, w anio ło w przerobi .

(10)

N a takie szczyty niezależnej od nikogo siły du c ha w zn ió sł się ge­

nialny liryk krzem ieniecki. W tej beznadziejnej, w y d ało by się, sam ot­

ności w ierzył w skuteczność swej siły fatalnej — p ielęgno w ał ją jak św ięty ogień, co naród odrodzić, a Polskę w y zw o lić potrafi:

„Bo nie prędzej to będzie, aż się to wszystko stanie, C o w poety ogniło się słow ie,

A ż z du c h ó w będzie chm ura, a w tej chm urze błyskanie, A w błyskaniu, jak Chrystusy, w o d zo w ie ”.

T a k K ról D uc h swej epoki w płaszczu „św ietnościam i sw oich przodków św ietnym " w narodow ego zm ie n ił się proroka. 1 ju ż nie sam w id z ia ł tylko, ale narodow i przed oczy staw iał obraz p rzy szłe j w alki i w yzw olenia.

„K iedy p raw dziw i P olacy pow staną, T o składek zbierać nie b ędą narody,

C ó ż to, zap yta się, za bezim ieńce, K tórzy na da w n y m w stali m o g ilnik u , Bój tylko w id a ć i ogniste wieńce A zw ierzęcego nic nie słychać krzyku.

Nie, to nie lud zie z krwi i c ia ł by ć m uszą, Lecz jacyś pew nie u p iorn i rycerze,

K tórzy za duszę w alczą tylko' duszą 1 ogniem b iją niebieskim w pancerze”.

U p rzy to m n ijm y sobie zw ycięską epopeę polską z nie d a w n y c h [lat m in io n y c h od 1914 do 1920, która przed naszy m i przesunęła się o- czym a, a wrośnie w nasze dusze św iad o m o ść genialności tej w izji.

Jednak S łow acki w męce swego ducha szu kał nie tylko „bły sk a­

nia w chm urze duchów n a ro d u ”, szu kał w tym b ły sk a n iu i „w o dzów ja k Chrystusy“. W c zy ta jm y się w legendę, którą za k o ń c zy ł „pism o do em igracji o potrzebie id e i”. U jrzy m y tam człow ieka, który dłu g o p o d w o dą m ó g ł przebyw ać, który całe życie tru d ził się po to, aby nau czy ć się tego w ysiłku i który Polskę z „dna g lo b u ” w y d źw ig n ą ł.

K o ńczy S łow acki tę legendę: „ A O jc zy zn a szła do m iasta, niosąc cia­

ło jego i m ów iąc: nie um arł, ale śpi, a tylko w o m d la ło ś ć w p a d ł, gdy m ię p od w o d ą twarz w tw arz zobaczył i sam otny się ujrzał: że m n ie jeden w yciąg nąć niezdolny.

O to przez w olę i m iło ść jednego człow ieka, k tóry się d o m y ś lił drogi, po której pójd ę, w yratow aną jestem i ży ć będę na w ie k i”.

W c zy ta jm y się w tę legendę, a stanie przed n a m i postać n ieug ię­

ta Piłsudskiego.

(11)

Jasne i zro zum ia łe jest dla nas, że w łaśnie Słow acki, a nie

"żaden in n y z w ieszczów naszych, stał się w y b ranym poetą dla P ił­

sudskiego, który się z nim przez całe życie nie rozstawał.

Bo p o tej samej szli drodze i ten sam jedy ny cel m ieli przed so­

bą, d la którego każdej c h w ili gotow i by li wyrzec się wszystkiego.

1 nie m a w nas w ątpliw ości, że S łow acki spocząć m u sia ł nie na k rzem ienie ck im cm entarzu, ale m ięd zy k ró la m i na W a w e lu . 1 rozu­

m iem y, że stało to za w o lą Tego, który zw ycięstw o K r ó la — D u c h a Sło w ack iego u c z y n ił zw ycięstw em w yzw olonego N arodu.

Z a d ź w ię c z ą bow iem na m słow a P iłsudskiego, w y po w iedziane w gronie n a jb liższy c h , k iedy m ó w ił o sprow adzeniu z w ło k S łow ac­

kiego do kraju:

„P rzestańcież się łu d z ić trw ałością prac w y k on y w anych na ro z­

kaz, bez w y k o n a n ia tych prac, k tó ry c h rozkazem no rm ow ać nie m o ż ­ na: dosiężność ro zkazu jest o g raniczona” ... I drobny szczegół pogrzebu prochó'.'/ S łow ackiego nabierze w tedy w agi specjalnej: oto k a z a ł P ił­

sudski b o jo w y m generałom znieść do j p o d zie m i w aw elskich trum nę W ieszcza, który przecież nie stan ął do w alki orężnej o Polskę, ale w yk on ał pracę n a d lu d z k ą , jak ie j rozkazem norm ow ać nie m o żna.

1 k iedy teraz staje przed n a m i postać najw iększego Krzem ieńcza- nina, zw ycięskiego' K ró la — D uch a, pragniem y aby rok bie żący nie b y ł jedynie u czczeniem w ielkiej Jego p am ięci. C hcem y, by dusza Jego

„z p ro m ie n i w róc o n a ” stała się w iecznie ży w a i w iecznie w n a ro dzie d zia ła ją c a . C h c e m y d o p e łn ić Jego w skazań i testam entu. A przecież w w izji przyszłej w olnej P olski, której w y zn ac zy ł m iejsce na w yso­

kości nad w ysoko ściam i nie z a p o m in a ł o sw oim K rzem ieńcu. P is a ł do przyjaciela: „w iem , iż kiedyś w P olszczę m o ja ro dzinn a ziem ia, ten oto kaw ałeczek W o ły n ia , który zawsze i od da w n a ju ż w y d aw ał du c h y p e łn e e n tu zja zm u , choć n ikłego dotąd, ziem ia ta kiedyś stanie się ja k o A te n e u m Chrystusow ej s ztu k i11. K tó ż b o w ie m m a d o p e łn ić Jego woli?

„N ie zostaw iłem tutaj żadnego dziedzica A n i dla m oje j lu tn i — a ni dla im ie n ia ".

D ziedzictw o sw oje królew skie c ałem u naro dow i przekazał. C a ły też na ró d w in ie n b y ć Jego testam entu w ykonaw cą, a Jego ro dzinn a z ie m ia krzem ieniecka stanie się w ów czas „A te ne u m Chrystusow ej s z tu k i", co „lu d zi — zjad aczy chleba — w a n io łó w p rzero bi”.

(12)

O k t a w ia n D u d a

W S P Ó Ł P R A C A S Z K Ó Ł P O W S Z E C H N Y C H Z LIG Ą O C H R O N Y P R Z Y R O D Y

A rty k u ł niniejszy m a na celu za zn a jo m ie n ie C zy te ln ik a z projek­

tam i i p ró b a m i w spółpracy szk ół pow szechnych p o w ia tu krzem ieniec- kiego z K o łe m L ig i O c h ro n y P rzyrody w K rzem ieńcu. W tej sprawie, w yg ło siłem referat na konferencji k iero w nik ów szk ół pow szechnych pow iatu krzem ienieckiego w d n iu I9 .X II. 1938 r. O b e c n y a rty k u ł b ę ­ dzie echem tiieco poszerzonym i zm ie n io n y m tego referatu.

Prawie w k ażd y m k u ltu ra ln y m państw ie na c ały m świecie istnie­

ją organizacje państw ow e i społeczne, m ające ne celu ochronę przyro­

dy pierw otnej. T akie organizacje istnieją w Polsce. Jest ich wiele:

1) „P aństw ow a R a d a O c h ro n y P rzyro dy " i 2) „Liga O c h ro n y P rzyro­

dy w Polsce" -7^ organizacja społeczna z sie dzibą centralną w W a r ­ szawie, której d zia ła ln o ść za pośrednictw em K ó ł rozciąga się na całą R ze czp o sp o litą P olską. T akie K oło p od na zw ą „K o ło L ig i O c h ro n y P rzyrody w K rze m ie ń c u11 istnieje w K rzem ie ńcu z sie dzibą w L ic e u m

K rzem ienieckim .

Cele L ig i O chrony są ściśle określone w statucie tego stow arzy­

szenia. T ę część statutu przytoczę: „L ig a O c h ro n y Przyrody w Polsce m a zadanie zabiegać o zachow anie oblicza ziem i ojczystej w jego p ierw otnym lub historycznie w ytw o rzony m stanie, a w szczególności o ochronę tw orów przyrody żyw ej i nieoży w ione j, tu d z ie ż o z a c h o w a ­ nie p ię k n a i swoistych cech krajo brazu rodzim ego. $ D o o siąg n ię c ia tych celów Lig a d ąży ć będzie: a) przez budzenie słow em i pism em zainteresow ania i m iło ści dla cech sw oistych ziem i ojczystej, b) przez p oznaw anie i badanie p o d w zg lędem p rzyrodniczy m poszczególnych części tej ziem i, c) przez organizow anie stow arzyszeń p o d e jm u ją c y c h za da nia L ig i, tud zie ż przez w spółpracę w tym k ieru nk u z in n y m i, stow arzyszeniam i, które poza tym m a ją cele specjalne, jak o to: tow a­

rzystw o krajoznaw cze, leśne, łow ieckie, rybackie, nauczycielskie, tu ­ rystyczne i t.p., oraz przez skupienie d zia ła ln o śc i tych stow arzyszeń i nadaw anie jej w spólnego kierunku, d) przez grom adzenie fu n d u s z ó w i środków m aterialnych, e) przez nabyw an ie, w y d zie rżaw ia nie i za b e z­

pieczanie in n y m sposobem z a b y tk ó w lub terenów go dnych z a c h o w a ­ nia pod w zględem p rzy rod niczym i krajobrazow ym . W y m ie n io n e p o ­ w y żej zadania p ow inny być spełnione przez o g ół c zło n k ów L ig i O chro*

n y Przyrody w Polsce, skupionyc-h w K o łach i O d d z ia ła c h L ig i.

(Szersze ujęcie tych spraw zn ajdzie C zytelnik w m o im artykule p . t „Co to jest ochrona przyrody i jak ie są jej m o ty w y " w nr. 7 -"Życia K rzem ie nieck iego” z r. 1938).

(13)

P oniżej p odam k ilk a luźnych p rzy k ła d ó w u siłow ań K o ła krzem ie­

nieckiego re alizow ania celów L igi, gdzie przy tym zetknęliśm y się ze szk o łą pow szechną.

Z w iosną 1938 r. w zo rując się na p o do bny ch pracach w roczni­

kach „O c h ro n y P rzy ro d y ”, opracow ałem „A n k ie tę w spraw ie ro zm ie­

szczenia i ochrony b o c ia n ó w w pow iecie k rze m ie n ie ck im ". T u w ysu­

nęła się kwestia, w jak i sposób ankietę zrealizow ać. N ajlep iej b y ło by jechać sam em u w teren od m iejscow ości do miejscowości, aż do z b a ­ d a n ia całego p o w ia tu . Niestety załatw ien ie tej spraw y tą drogą w skrom nych w arunk ach m aterialnych K o ła b y ło i jest rzeczą n ie m o ż li­

wą. M u sieliśm y zna leźć tak ą organizację, która by sięgała do w szyst­

kich kom órek naszego pow iatu. Jest n ią szkoła pow szechna. K orzysta­

jąc z nad w yraz życzliw ego u s to s u n k o w a n ia się p. inspektora R o b a k a do spraw ochrony p rzyrody — rozesłaliśm y ankietę do wszystkich szk ół pow szechnych w pow iecie krzem ienie ckim w liczbie 107 do p. p. k iero w nik ów z prośbą o d p o w ie d ź. D oty ch czas o trzy m aliśm y 12° j a

odpo wiedzi. Z n a w c y spraw ankietow ych ostrzegają nas, że nie b y ło jeszcze u nas takiej ankiety, która by d a ła l004/o o d p o w ied zi, M ożliw e!

M y jednak b ędzie m y cierpliw i i uparci aż do uzy skania 100%. O d p o ­ w iedź na ankietę nie jest tru d n a — i teraz jeszcze na n ią o d p o w ie d zie ć m o żna — bociany i ich gn ia zd a są p o p u la rn e i dane o nich zawsze od dzieci zebrać m o żna -— naw et inteligentniejszem u uczn iow i m ożr na tę funkcję pow ierzyć — ty lk o odrobinę dobrej w oli. S praw a roz­

m ieszczenia bocianów została u nas zb a d a n a w części południow o-za­

chodniej Polski, pow iat nasz b y łb y bo d ajże pierw szym na terenie p o ­ zostałym . R ozw iązanie tego zagadnie nia na terenie naszego p o w ia tu b y ło by przyczynkiem do w y k a zan ia siły twórczej naszego p ow iatu i zachętą dla innych.

D ro b iazg to! — rzecz błaha! — pow ie nie jeden. P a m ię ta jm y jednak, że z p odo bnych licznych d robiazgów sk łada się to, co stanow i potęgę k u ltu ra ln ą krajów zachodniej i centralnej E uropy, która nie raz przytłacza nas sw oim ogrom em i zniechęca do p ra c y — bo !„nie dam y rady d o ró w n a ć "— jednak d a m y radę! na p ew n o dam y! stać nas rja to!

— ale siła m i w spólny m i. Z n a m y tysiące p rzy k ła d ó w , gdzie takie rze­

czy p o trafim y ro bić niezgorzej a bardzo często lepiej n iż ci, którzy u w a ża ją siebie za b ezk onk u rency jny ch " kultur-tragerów " św iata. T k w i w nas ogrom nie d u żo siły tw órczej niezużytej, którą dopiero realizo­

w ać zaczęliśm y. D u ż o jest u nas lu d zi uparty ch w chęci d źw ig n ię cia społeczeństw a z uśpienia, pełny ch szlachetnej a m b ic ji P o c zu jm y w so­

bie w spólnotę am bicji i p o m a g a jm y im , w s p ó łp ra cu jm y z n im i ile sił i tchu starczy! Przykładem tu nam b lisk im niech b ędą twórcy o rg aniza­

cji L ig i O chrony Przyrody, którzy tak m a ło p rze k o n y w u jąc ą w d z i­

(14)

siejszym zm aterializow an ym świecie ideę ochrony przyrody zaszczepili u nas w Polsce — i pod tym w zględem Polskę postaw ili na pierw szym m iejscu w świecie.

A k tu a ln ą sprawą, która leży w obrębie działaln ości naszej jest dokarm ianie p tak ów w zim ie. Z p ien ię dzy zebran ych ze składek członkow skich i pracą m ło d z ie ży szkolnej w pracow niach robót ręcz­

nych L. K , pod kierow nictw em p. prof. G u z ik a ,— u fu n d o w a liśm y prze­

szło 50 sztuk k arm ik ów , z czego 25 sztuk oddaliśm y do dyspozycji p.

inspektora R o b a k a dla szk ół pow szechnych. D o k ażdego k a rm ik a do­

łączy liśm y drukow ane w skazów ki, jak należy k arm ić ptaki. R ac jo na l­

ne karm ienie p tak ów m o że przy czy nić się do za ch o w a nia tak p ię kn e ­ go i pożytecznego stanu ptasiego, m ocno ju ż w pew nych gatunkach ręką lu d zk ą przerzedzonego bezpośrednio przez za b ija n ie i pośrednio przez w yniszczanie naturalny ch ośrodków , skąd czerpią z im ą pożyw ie­

nie, z braku którego często m asow o z im ą giną. P rzy dokarm ianiu p ta k ów przez m ło d z ie ż szk o lną jest sposobność do elem entarnego w d ra ża n ia m ło d zie ży w spraw y ochronyj przyrody — a zarazem roz­

pow szechnienia na szerszą skalę d ok arm ian ia. P rzy tym m o żn a orga­

n izo w ać grup k i m ło d zie ży , które m o gą być naw et bardzo m ałe, ale złożone z najserdeczniejszych m iło ś n ik ó w przyrody. W szkołach wy­

żej zorganizow anych m o żn a tw orzyć „K ó łk a L ig i O c h ro n y P rzyrody.”

W k ła d k a roczna członka — u cznia w ynosi 30 gr., które n a le ży w pła­

cać do kasy K o ła w K rzem ieńcu. F undusze uzyskane u m o ż liw ią nam poszerzenie akcji d o k a rm ian ia p tak ów na cały p ow iat. T u należy wziąć p od uw agę to, że ochrona przyrody jest w program ach n au czania już w szkole pow szechnej. Przy d o k a rm ian iu p ta k ó w i in n y c h czynnościach n. p. przy zbie raniu danych dla ankiety bocianiej m a m y m om enty bezpośredniego zetknięcia ucznia ze spraw am i ochrony p rzyrody — co m ocno u łatw i u czniow i głębsze ich zrozum ienie.

N iezm iernie w a żn y m zagad nie niem dla dalszej ow ocnej pracy K o ła L ig i O chrony P rzyrody w K rzem ie ńcu jest inw entaryzacja wszy­

stkich obiektów ochrony p rzyrody pierw otnej, go dnych ochrony, na terenie naszego pow iatu, D la orientacji p o d a m k ilk a p rz y k ła d ó w ta­

kich obiektów . Są n im i: lasy pierw otne, lasy stare, resztki stepów, pierw otne łą k i i stawy, • rzadkie i zabytk ow e rośliny, stare aleje i po­

jedyncze drzew a,— zw ierzęta kręgow e a w ięc ssaki, p tak i, gady, płazy i ryby w rzadkich czy zaby tk ow ych gatunkach, zw ierzęta bezkręgowe

— z typu staw onogów n.p. raki a naw et ow ady (n. p. rzadkie motyle, jelonki, k u r k i)— z typu m ięc za k ó w różne ślim a k i i m a łże i t.d. Poza tym z przyrody nieoży w ione j obiekty skalne, groty, jary , źr ó d ła i t. p.

D o ogólnego w skazania takich obiektów nie trzeba być specjalistą, w ystarczy nas za w ia d o m ić o czym ś „p ode jrzan ym " a m y zn a jd zie m y

(15)

specjalistę, k tóry w terenie zb a d a d o k ła d n ie sprawę. G d y b y og ólne o k reślen ie jakiegoś obiektu, jak o „p ode jrzan ego”, n a p o ty k a ło na tru d ­

ności, w zg lędn ie w ydaw ało się o b s e rw a to ro w i, w ątp liw e, za d o w o lim y się d o k ła d n y m opisem , charakterystyką terenu pod w zględem przy- to d n ic z y m i z tego b ę d zie m y w y ła w ia ć rzeczy dla naszej spraw y istot­

n e . O t ó ż tu dochodzę do sedna sprawy. Na^iczyćielstwo szk ół p o ­ w s ze c h n y c h w e sp ół z w szędo by lską m ło d z ie żą może- nam tę spraw ę in w e n ta ry za c ji m ocno u ła tw ić poprzez inform >w anie .n a s czy to wprost do L ic e u m (adresy: I) D u d a O k t a w ia n - ^ P ań stw o w e G im n a ­ z ju m im . T . C zackiego; 2) p. insp. G a łk ie w ic z — Z a r z ą d L iceum 1C.»

3) p. prof. M ąc za k — M u z e u m Z ie m i K rze m ie m ie m e c k ię j) czy przez p. in s p .; R o b a k a .

K o ło L ig i O c h ro n y P rzy ro dy w K rzem ieńcu w spółpracuje i bę- -dzie w s p ó łp ra c o w a ć z M u z ę u m Z ie m i K rzem ienieckiej oraz Instytutem N a u k o w y m przy L ic e u m K rzem . M u zeu m Z ie m i K rzem ienieckiej p o ­ siada o lb rzy m i zakres dzia ła n ia . W ten zakres w chodzą nie tylko spra-1 w y z w iązan e z historią k ultu ry lu d zkie j na Z ie m i K rzem ienieckiej, lecz także przyroda ży w a ja k i m artw a.

P rzy d zisiejszym zagęszczeniu ludności, przy zagarnięciu pod go­

spodarkę lu d z k ą praw ie w szystkiej ziem i — m a ło co z przyrody pier­

wotnej pozostało. A ta w łaśnie pierw otna przyroda jest czym ś niesły­

chanie p ię k n y m i przy dzisiejszym m a teria lizm ie i u ty litary zm ie z a ­ wiera w sobie o lbrzy m ie w alory dla rozw oju k ultu ry duchow ej. D alej p rzy ro d a pierw otna stanow i g łó w n ą podstaw ę naukow ego b a d a n ia przyrody, jest g łó w n y m źród łe m pracy badaw czej nad odtw orzeniem historii jej rozw oju, b a d a ń w a ru n k ó w przystosow ania się do środo­

w iska i, t. p. T y lk o przyroda f pierw otna t. zn. nieprzeorana gospo­

d ark ą lu d z k ą p osiada te w ysokie w alory. D u żo jej ju ż nie m a ^ i i te w ła śn ie resztki m u sim y zach o w ać — nie ty lk o d la nas, lecz także dla p rzy szłych pokoleń.

Inw entaryzacja, spis, w y k az tego, co na terenie p ow iatu krzem ie­

nieck ieg o jest godne ochrony, ilu strow ane w m iarę m o żliw o ści zd ję c ia m i foto graficzny m i, p la n a m i — ogrom nie u ła tw i n a m pracę n a d izo lo w a n ie m od gospodarki lu d zkie j a w ięc och ranianiem od za ­ g ła d y szczątk ów przyrody pierw otnej. D u żo ju ż ich nie m a p o w ta ­ rzam ! — czas n a g li — m u sim y spieszyć, bo w krótce m o że b y ć z a p ó £ n o . O b o ję tn o ść nasza w zg lęd em niszczenia pierw ocin przyrody

m o że o k azać się w przyszłości zb ro dnią. i

T ru d u w ielkiego przy tej w spółp racy nauczycielstw o wraz m ło ­ d z ie żą szk olną m ieć nie b ę d zie — nato m iast d u żo szlachetnej satys­

fakcji. W ystarczy na terenie każdej m iejscow ości jeden baczny o b ­ serw ator, jak b y korespondent L ig i O c h ro n y Przyrody, który by n a m

(16)

d o n o sił jak na jego placów ce stan przyrody się przedstaw ia.

T u nadm ienię, że w ostatnich czasach szeieg p rzy ro d n ik ó w specjalistów czyniło b a d a n ia przyrodnicze na pew nych odcinkach p o ­ w iatu krzem ienieckiego i tak: S. M acko op racow ując „ R o ś lin n o ś ć projektow anych rezerw atów na W o ły n iu " (patrz: O c h ro n a P rzy ro d y

1937 str 111-184) sp o rząd ził inw entarz roślin godnych ochrony na G órze Strachow ej, S k ałk ach D ziew iczych i inny ch obiektach na k ra ­ w ędzi P ły ty * Podolskiej w p o b liż u K rzem ieńca: P ilaw sk i i Petru- szewicz opracow ali pajęczaki okolic K rzem ieńca (patrz: K osm os A —

1938 zesz. III); * K. Ernest w swojej pracy nad o k rze m ka m i w P o l­

sce zah aczy ł d o lin y Ikw y w pow iecie krzem ienieckim : S ło w ik o w s k a pracow ała nad ryb am i Z ie m i Krzem.; J. M oty k a w sw oich b a d a ­ niach nad k raw ędzią P odola w ielokrotnie w p a d a ł na teren Z ie m i K rzem ienieckiej czyniąc liczne cenne odk ry cia florystyczne.

T ych k ilk a ro zm ianek nie w yczerpuje jeszcze całok ształu za in te ­ resow ania się obecnego w y b itn y ch p rzy ro d n ik ó w p o lsk ich przyrodą Z ie m i Krzem . j|s- je d n a k wystarczy dla w yjaśnienia, że takie zaintere­

sow anie istnieje i w zm aga się Instytut N auk o w y przy L ic e u m K rzem , otrzy m ał szereg zgłoszeń p o w ażny c h uczonych polskich dla opraco­

w yw ania różn ych d zie dzin przyrodniczych Z ie m i K rzem ie nieck iej.

Przy m u ze u m Z ie m i K rzem ienieckiej tw orzy m y d z ia ł p rzy ro d n i—

czy i tam będziem y zbierać m a te ria ły do b a d a ń w postaci zie ln ik ó w , zbiorów ow adów , p ta k ów i t.p. ga tun k ó w pospolitszych, opisów gatun-.

k ów rzadszych, fotografij, zestaw ień statystycznych, w ykresów i w szel­

k iego rodzaju prac. D ą ży m y do stw orzenia w szechstronego i d o k ła d ­ nego obrazu Z ie m i Krzem . — olbrzym iej syntezy. N auczycielstw o ja ­ ko elita naszego pow iatu m oże ogrom nie nam tę pracę u łatw ić. Posta­

w ienie tych spraw na o d p o w ie d n im p o zio m ie u czyni nasz p o w ia t p rzo d u jąc y m i p rzy k ład o w y m —i a to p o w in n o być a m b ic ją k ażdego , kto tu pracuje. Jesteśmy je d n ą z kom órek potężnej organizacji, jak ą.

jest P aństw o Polskie. Jakim i m y będziem y , taka będzie i Polska.

N a zakończenie zw racam się do w szystkich m iło ś n ik ó w p rzy ro d y z apelem , by w p isyw ali się na c zło nk ów L ig i O c h ro n y P rzy ro dy — którzy tym najlepiej zaakceptują swoje szlachetne uczucia i z a p o c zą t­

k u ją now y rok pracy twórczej

(17)

A le k s a n d e r CwnkalowsWl-

Z IE M IA K R Z E M IE N IE C K A W Ś W IE T L E A R C H E O L O G II

Pierw sze ślady osiedli czło w ie ka przedhistorycznego na ziem i k rzem ienie ckiej p o ch o dzą nie w ątp liw ie z epoki dylu w ialnej.

W okresie tym w S k a n d y n a w ii skutkiem o b n iże n ia tem peratury gro m a d zą się znaczne ilości lodu i przesuw ają się ku p o łu d n io w i, p o ­ k ryw ając pow ierzch nię ziem i p o la m i lo d o w y m i. P osu w ając się z p ó ł­

nocy, lodow iec nie dotarł do w łaściw ego W o ły n ia i cofnął się w okre­

sie ocieplenia na p ó łn o c , p ozostaw iając t. zw. m orenę T u tk o w sk ieg a na lin ii W ło d a w a , L u b o m i, W y żw a , R a f a łó w k a —do D ąbro w ic y nad H oryniem .

N a obszarze W o ły n ia m a m y dw ie w yraźnie różne części: — p ó ł­

nocną z utw oram i lodow cow o-rzecznym i, piaszczystą i południow ą,, pokrytą g ru b y m i w arstw am i loessu.

^ W o ły ń i P odole z a jm u ją w łaśnie te obszary loessowe.

U tw ory, loessowe pokryw ające grubą w arstw ą w łaściw y W ołyń,, a w tym i ziem ię krzem ieniecką, ./y tw orzyły się w zim ny c h okresach

m iędzy lo dow cow ych, kiedy k lim a t tej dłu g ie j epoki ulegał w a h a n io m , stając się n a p rze m ia n to bardziej surow ym , to znó w ciepłym .

Co do genezy sam ego loessu to ogólnie przyjęta jest teoria jego- eolicznego pochodzen ia. W e d łu g tej teorii silne w iatry północne, w ie­

jące z p rze d po la lodow cego, niosły daleko na p o łu d n ie suchy, d ro b n y pył kwarcu z d o m ie szk ą gliny. Loess o siad ał na obszarach stepo­

wych, p rz y s y p u ją ; utw ory p redylu Arialne i glacjalne.

Na kra'wędżi podolskiej, to znaczy i na ziem i krzem ieckiej, za­

chow ały się p artie p ły ty pierw otnej poch odzen ia m orskiego.

P ły ta ta nie b y ła trw ała, ulegając procesom k lim a ty c zn y m i ero­

zyjnym , b y ła sp ękana i częściow o zniszczona.

Starsze utw ory loessowe p o k ry ły tę część kraju, nie w y p e łn ia ją c jednak lic zn y c h szczelin, naw iasów i ja s k iń w tej płycie.

P o n ie w a ż kraj nasz le ża ł poza granicam i zlodow acenia i o bfito­

w ał w zw ierzęta d y lu w ia ln e (m am ut, jeleń i inne), szczeliny i jaskinie zaś m o g ły s łu ży ć jak o dobre schronisko dla człow ieka d y lu w ialnego , przeto zie m ia krzem ieniecka m o gła by ć i b y ła w tym okresie terenem ekspansji człow ieka.

N aw et przy dość p ry m ity w ny c h i niesystem atycznych b a d a n ia c h p rzypuszczenie całości zn a lazło potw ierdzenie.

Z o s ta ły stw ierdzone ślady poby tu człow ieka d y lu w ialnego w n a ­ stęp u jący c h m iejscow ościach ziem i krzem ienieckiej: S zum bar, Z a h a jc e

(18)

M ałe, Kordyszów , Borki, Ostra G óra, K uliczów ka, Bodaki i K o ło d n o ).

B adania tych stanow isk ograniczyły się do zebrania narzędzi i p ó łfab ry k ató w krzem iennych.

System atycznych b a d a ń w tej delikatnej dzie dzinie, w y m ag ając e j głębokiej w iedzy i dośw iadczenia, dotychczas nie podjęto.

Te nieliczne i skąpe dane, dotyczące znalezisk paleolitycznych na obszarze ziem i krzem ienieckiej nie d ają jeszcze dostatecznych podstaw do ścisłego określenia w ieku i przynależności kulturalnej na­

szego paleolitu. Jednak i to, co ju ż p osiadam y , ilustruje w dostatecz­

nej mierze prehistorię d y lu w ia ln ą ziem i krzem ienieckiej.

W y ro b y człow ieka paleolitycznego, pochodzące z naszych znale­

zisk, są to przew ażnie długie, nożykow ate, cienkie w ióry, jakie są charakterystyczne dla p ale o litu m łodszego. Z a g a d n ie n ie genezy na­

szego przem ysłu paleolitycznego staje się przeto otwarte.

Na podstaw ie jednak form nielicznych narzędzi m o że m y w nios­

kow ać, że epoką n a jb liżs z ą naszym stanow iskom b y ł okres późnoory- n iack i i solutreński, p rzy p a d a jąc y na koniec ostatniego zlodow acenia.

S pp dziew ać się należy, że ju ż w n ajbliższej przyszłości poczynio­

ne zostaną odkrycia uzup ełniające.

W ie k naszych znalezisk p aleolitycznych m o żem y relatyw nie okreś­

lić na 4000 — 2000 lat przed Chrystusem.

Z e z m ia n ą stosunków k lim atyczny ch i nastaniem obecnych sto­

su n k ów przyrodniczych d o k o n ały się zm ian y w dziejach kulturalnych E uropy.

N astępuje szereg w ażn y ch przem ian w ży c iu k u ltu ra ln y m c zło ­ w ie k a przedhistorycznego, zach o dzą w ielkie zm ian y i w kulturze m a­

terialnej, w sposobie ży c ia ów czesnego człow ieka.

W ie lk ie m igracje now ych w E uro p ie nieznanych naro dów na no - w o k szta łtu ją stosunki kulturalne, przynosząc nowe pojęcia i nowy sposób życia.

O kres przejściow y od starszego okresu k am iennego (paleolitu) d o m łodszego okresu kam iennego (neolitu), n a zy w a m y środkow ym okresem k am ie n n y m (m ezolitem ).

O sa d y czło w ieka tego okresu zn a m y z w y d m piaszczystych, po ło żo n y c h bliże j rzek i jezior N a wysoko p o ło żo n y c h obszarach loes-

so w y c h ślad ów osiedli z tego okresu dotychczas nie stwierdzono.

T łu m a c zy ć to m o żn a tym , że lud no ść m y śliw ska i rybacka chęt­

n ie j zam ieszkiw ała leśne d o lin y rzek, n iż step parkow y,

N arzędzia kam ienn e w y s tę p u ją c e w osadach m e zolitycznych są p rze w ażn ie drobne, w ykonane z delik atnych w iórów , zału szczony ch nie­

(19)

re g u la rn y m retuszem.

Z n arzędzi zn a m y skrobacze, oskrobyw acze, p iłk i, rylce, groty i g ro c ik i do strzał.

Ś la d y takiego osie dla m ezohtyC znego zostały stwierdzone na w y d ­ m ach piaszczystych nad rzeką Ik w ą we wsi Bereżcach i Sapanow ie.

W następny m okresie neo litu (5000—2000 przed nar. Chr.) na p o łu d n io w y m W o ły n iu b u jn ie ro zw ija się swoista k ultu ra, która trw a przez przeciąg 3000 lat.

K I im at w ty m okresie znacznie się o ciep lił, w yrastają lasy, c zło ­ w iek w ytw arza pierw sze fo rm y ży cia osiadłego, z ja w ia ją się pierwsze stałe osiedla, a ich m ieszkańcy tru d n ią się rolnictw em i pasterstw em , w y rab ia ją n a c zy nia g lin ian e lepione z w olnej ręki (beż kręgu garn­

carskiego).

W dzie dz inie p o ję ć re lig ijnych ja k rów n ież w zw y czajach grze­

ba lny c h m o żn a ju ż z a u w a ży ć w iarę w życie pozagrobow e.

L ic zn e znalezisk a z tego okresu, [pochodzące z loessów w o ły ń ­ skich, św iad czą o w zględnej gęstości zalu d n ie n ia .

N a ró d neolityczny, za m ie s zk u jący w tym okresie obszary P olski południow o-w schodniej, ja k w s p o m in a liśm y w y że j, w y tw o rzy ł kulturę swoistą.

K u ltu ra ta została n a zw a n a n a d b u ża ń s k ą , p o n ie w a ż dotychczas w górnym dorzeczu B u gu b y ła na jle p ie j zb a d a n a i dostarczyła n ajw ięcej, m ateriału archeologicznego.

G łó w n e ośrodki przem ysłow e tej k u ltu ry sięgają je d n a k dalej na w sch ód od górnego dorzecza Bugu.

L ic zn e k o p a ln ie krzem ienia, pracow nie p ó łfa b ry k a tó w i gotow ych narzędzi w y stę p ują na k ra w ę d zi podolsko-w ołyńskiej.

B u ły krzem ienne znacznej w ielkości o barw ie ciem nej, czerw onej, szarej i pasiastej z łatw o ścią by ły w y d o b y w an e z w ąw o zó w , w y m ytych głębok o aż do form acyj kredow o-krzem ienionośnych.

W ła ś n ie na terenie ziem i krzem ienieckiej i d u b ieńsk iej znajdow a­

ło się w okresie n eo litu to centrum , z którego nie tylko W o ły ń , P o­

dole i Polesie c zerp ały nie zb ę d n y dla w y ro bu n arzędzi m ateriał krze­

m ienny, lecz i dalsze kraje sp ro w adzały ten pierw szorzędny surowiec.

W liczny ch osadach neo lity cznych w okolicach W a rsza w y i K i­

jo w a n atrafiano na nasz surow iec i n a rzę d zia w yk on an e z krzem ienia w o ły ńskieg o.

K o p a ln ie i p racow nie p ó łfa b ry k a tó w i n arzędzi k rzem iennych z n a jd o w a ły się nie d a le ko rzek i rzeczułek, k tó ry m i transportow ano je

<Jaleko na p ółn oc, za ch ód, p o łu d n ie i w schód.

N a terenie ziem i krzem ienieckiej m a m y k ilka takich k o p a ln i i p ra c o w n i n arzędzi krzem iennych (Iserna, S a p a n ó w 1, S a p a n ó w 11,

(20)

L is z n ia ).

W rozw oju k ultu ry neolitu nadbużańsko-w ołyńskiego możemy- zaobserw ow ać trzy okresy.

W pierszym okresie jak o prototyp w y stę p ują siekiery krzem ienne ow alne, o p rzekroju grubosoczew kow ym , o ostrzu łu k o w y m i tylcu szerokim i grubym .

G ro b ó w z tego okresu dotychczas nie znam y.

O sa d y z tą k u ltu rą w y stęp ują najczęściej na p o la ch loessowych, co św iadczy, że lu d b y ł ju ż o siad ły m i rolniczym .

W drugim okresie naszego neolitu w ^stiępują • siekiery socze\M'ko- w ate o bokach ściętych, z ostrzem gładzony m .

Z osad tego ro dzaju znam y ju ż ceram ikę o kraw ędzi k arb o w a ­ nej i w yk futym i od w ew nątrz d z iu rk a m i p o n iże j kraw ędzi.

Z ja w ia ją się groby zb u dow an e z p ły t k am ie n n y ch (O b y c z ), w p u ­ szczonych w ziem ię.

W grobach byw a zw ykle po k ilk a szkieletów lud zkich , złożonych w pozycji skurczonej. N ieboszczyk b y w ał obd arow yw any niezbędnym i rzeczam i w postaci n aczy ń glin ian y ch, broni i ozdób.

Trzeci i końcow y okres naszego neolitu cechują groby kurhano­

we z ceram ik ą sznurow ą i k am ie n n y m i top ork am i z otworem.

W tak im kurhanie zn a jd u je m y zw ykle jeden szkielet zło żo n y vr p ozy cji skurczonej. N a terenie ziem i krzem ienieckiej m a m y d u żo kur­

h a n ó w z tego okresu, lecz system atycznie badane nie były.

K u rh a n y te zn ik a ją z pow ierzchni ziem i, będąc rozoryw ane rok rocznie p łu g ie m ro ln ika i niszczone n ie św ia d o m ą ręką.

Z w y c z a j grzebania nieboszczyka w k urh a n a c h p rzy sze dł na na­

sze ziem ie ze w schodu.

P odczas ro zkop yw an ia takiego k urh a n u przy szkielecie ludzkim ,, prócz toporów i ceram iki, sp oty kam y jeszcze sierpy krzem ienne (Stad­

n ik i pow. O stróg), a czasem ozd o b y bronzow e.

O becność ozdób bronzow ych w k urh a n a c h w o ły ń sk ic h św iadczy o tym , że by ły one sypane nad z m a rły m i w ostatnim okresie neolitu, kiedy to z p o łu d n ia i w schodu za czy nają przedostaw ać się do nas pierw sze w yroby metalowe.

E p o k a bronzow a na W o ły n iu , a w tym na ziem i krzem ienieckiej, jest reprezentow ana słabo.

Z n a le zisk a z tego okresu dostarczają p rzew ażnie charakterystycz­

nych w y robów ceram icznych (przew ażnie są to u ła m k i n a c z y ń g lin ia ­ nych, z n a jd o w a n i na stanow iskach w Iłow icy, S tożk u, K u tac h , ,Cecy~

*iiów ce, R udce).

Broni i ozd ó b bronzow ych p o siad a m y bardzo m ało.

Jest to dziw ne, że jak k olw iek m ie d ź na W o ły n iu — w ty m okre~

(21)

Fot. H. Hermanowicz. Łysa Góra w Kulikowie, pod której szczytem odkryto jaskinię z okresu

i. zw. „Kultury Wysockiej".

sie b y ła znana, jednakże w yroby n ie w y k a zu ją sw oistych cech. R z a d ­ kie znaleziska bronzow e p o ch o dzą z odlew ni węgierskich, d zię k i p o k ła ­ d o m n a tu ra ln y m m iedzi, zn a jd u ją c y m się w ty m kraju.

N a W o ły n iu , gdzie k o p alnie krzem ienia dostarczały pierw szorzęd­

nego m ateriału do w yrobu narzędzi i broni, sp ro w a dza nie drogiego m a teriału by ło by zbyt niew ygodne i kosztowne.

Z końca epoki bronzow ej i p o c zątk ó w okresu żelaznego d a ła zie m ia krzem ieniecka bardzo bogate i nadzw yczaj ciekaw e w y k o p a ­ lisko.

M a m tu na m yśli jaskin ię p o d szczytem Łysej G ó ry w K u lik o w ie . Ja sk in ia ta b y ła rozkop yw an a w r. 1936 przez p . D-ra K o nrada Jażdżew sk ieg o i w r. 1937 przeze m n ie i dostarczyła n adzw yczaj cennego m a teriału z okresu t. zw. „kultury W ysockiej” .

W y k o p a lis k o rozkopane przeze m n ie z fu n d u szó w L. K. zostało zdep o now ane w M u ze u m Z ie m i K rzem ienieckiej.

W y m a g a ono d łu g ic h i d o k ład ny c h b a d a ń archeologicznych, antrop olog iczn ych i osteologicznych.

D otychczas m o że m y tylko stw ierdzić, żę ja s k in ia k ulik o w s k a b y ­ ła cm entarzyskiem lud ności kim m eryjskiej lub p ra słow iańsk iej.

N a podstaw ie b a d a ń dotychczasow ych w y k o p a lisk o to m o że m y d a to w a ć 500—600 lat przed Chr. (patrz art. D-ra K o n ra d a Ja żd że w ­ skiego p. t.: , „ O rzeczach bardzo daw nych z okolicy K rz e m ie ń c a ” —J Z y c ie K rzem ienieckie marzec 1936).

W przeciw ieństw ie do okresu bronzow ego i wczesnego że la za

(22)

Fot. A. Cynkałowski. Wnętrze jaskini pod szczytem Łysej Góry w Kulikowie.

okres rzym ski (1— 400 lat przed Chrystusem ) zareprezentow any )est na z ie m ia ch W o ły n ia , a w tym i na ziem i krzem ienieckiej ciekaw ym i z n a le zisk a m i i cennym i w y k o p a lisk am i.

Z p oczątk iem I w ieku po Chrystusie rozpoczyna się o d d zia ły w a ­ nie k ultu ry cesarstwa rzym skiego na W o ły ń .

O kres rzym ski w ystępuje 'na ziem i krzem ienieckiej w postaci ce­

ra m ik i, o zdób i m onet rzym skich.

W okresie ty m o d b y w ała się w ielka m igracja szczepów germ ań­

skich, które przez E uro p ę środkow ą d ą ży ły na p ołu dnie.

Z k ońcem III w ieku w targnęli G o ci ze stepów czarnom orskich na W o ły ń , k ie ru jąc się k u północnem u-zachodow i.

D o tego okresu m o żem y odnieść grób szkieletow y ze wsi R u d k i w pow . k rzem ienie ck im .

W tym grobie szkieletow ym licznie w ystępuje ceram ika gocka (toczona na kole), ceram ika rzym ska, nadczarnom orską i ozdo by srebr­

ne, charakterystyczne dla tego okresu. G rób we wsi R u d c e jest jed­

ny m z n a jbo g atszy ch grobów tego okresu. C iekaw e i cenne w y k o p a ­ lisk a ceram iki k u ltu ry rzym skiej dostarczyły okolice Szum sk a. Prócz tego z ziem i krzem ienieckiej znane są liczne luźn e znaleziska m enet rzy m kich . (P a rz art. C ynkałow skiego p.t.: „G rób gocki z .ep ok i rzy m ­ skiej ze wsi R u d k i pow . k rzem ienieckiego". — Z y c ie K rzem ie nieck ie—

sierpień— w rzesień 1936 r.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

nu fachowym i siłami n a rok przyszły i zaprojektował zaangażow anie inslru- ktorów pszczelarstwa i O.T.O. Ig

dzie dla tego, że nurt jego jest za mało głęboki i że rozszerza się zbyt wolno; że zrozumienie wielkiej wagi planowości i konsolidacji pracy społecznej,

dzie znacznie większe i że w konsekwencji tego doczeKamy się szeregu imprez już nie tylko lokalnych lecz o charakterze międzymiastowym a nawet i Mistrzostw

na wiara, a przez nie dopiero istotnie zmienia się życie, przez nie przenosi się z pokolenia w pokolenie iskra rozpalająca stos ofiarny&#34;.. W dalszych

Dlatego ilekroć Państwo o- czekiwać będą ciężkie chwile, cały naród skupi się na drodze Jego -wskazań, które są jedynym i wskazaniami historii, wskazaniami,

Ukończenie szkoły powszechnej nie może być przez wszystkich traktowane jako próg do dalszego ogólnego kształcenia się w gim ­ nazjach

gości, nie było widać. W takim stanie rzeczy przećzekaliśmy całe trzy godziny, które wydały się nam bezgranicznie długje, W ciągu tego, niemiłego oczekiwania

Chcę stwierdzić, iż w o- becnym stadium, ważniejszym jeszcze od znikania niedomagać i n a ­ leciałości okresu powojennego z polskiego ruchu spółdzielczego jest