• Nie Znaleziono Wyników

Życie Krzemienieckie. R. 4, nr 6 (1935)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie Krzemienieckie. R. 4, nr 6 (1935)"

Copied!
52
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

P r z e w o d n i c z ą c y K om itetu R e d a k c y j n e g o : S t a n i s ł a w S h e y b a l . R e d a k t o r „ S p r a w P e d a g o g i c z n y c h * : K azim ierz H e n r y k G r o s z y ń s k i

S e k r e ta r z K om itetu R e d a k c y jn e g o : R o m a n C hrom iński.

C z ło n k o w ie K om itetu R e d a k c y j n e g o : B o g d a n H um nicki, N ik o d e m J a r u g a , lu lja n K o z ło w sk i, Dr. K la u d iu sz Krzehlik, F r a n c is z e k M ą c z a k , Dr. Z d z is ła w O p o lsk i, mgr. Jerzy O s o s t o w i c z , Z e n o n R a c z k o w s k i, B r o n is ła w R o b a k , A lina R u s k o w a , S ta n i s ła w S a r e k , J a n S u łk o w s k i, Z y g m u n t S o b a ń s k i , M ie c z y s ła w Z a d r ó ż n y .

TREŚĆ ZESZYTU:

H.: N a m a r g i n e s i e Z e b r a n i a z u d z ia łe m p. W o j e w o d y

H e n r y k a J ó z e w s k i e g o w K rz e m ie ń c u . . . . sir. 27^

Józet P iłsu d sk i o s t o s u n k a c h n a r o d o w o ś c i o w y c h . . str. 281 S l e l a n C z a r n o c k i: D l a c z e g o N o w a K o n s t y t u c j a u z d r a w i a

ż y c ie n a s z e g o P a ń s t w a ... str. 282 M a r s z a ł e k P iłs u d s k i o K onsty tu cji . . . . . str. 290 O r ę d z ie p. P r e z y d e n t a R.P. z d n i a 80 s i e r p n i a 1930 r. . str. 291 O r ę d z i e p. P r e z y d e n t a R.P. z d n i a 9 g r u d n i a 1930 r. . str. 291 F r a n c is z e k M ą c z a k : Listy z p o d r ó ż y . . . . str. 292 E g z a m in d o j r z a ł o ś c i w s z k o ł a c h k rz e m ie n ie c k ic h . . str. 298 S p r a w o z d a n i e ze Z ja z d u P o w i a t o w e g o D e l e g a t ó w Kół

M ło d z ie ż y W iejskich p o w . K r z e m ie n ie c k ie g o . . str. 300 O b c h ó d „ Ś c i ę t a M o r z a “ . . . . . . str. 301 K urs r a c h u n k o w y Z w iąz k u P r a c y O b y w a t e l s k i e j K o b ie t

w K r z e m i e ń c u ... str. 302 Uczestnik: W r a ż e n i a ze Z jaz d u K o ła B y ły ch W y c h o w a n ­

k ó w S z k o ły Rolniczej w W iś n io w c u . . . . sir. 302 Uczestnik: W y c ie c z k a S z k o ł y Rolniczej w W i ś n i o w c u . sir. 303 W a k a c y j n a K o n fe re n c ja N a u c z y c i e l s k a w K rz e m ie ń c u . sir. 303 P o c z ą t k o w y Kurs J ę z y k a U k r a i ń s k ie g o w K rz em ień cu . str. 303 U r o c z y s t o ś c i p o b r a n i a ziemi z p o g r a n i c z a n a k o p i e c

M a r s z a ł k a Józefa P ił s u d s k ie g o w K r a k o w i e . . str. 304 r : C uch w y c i e c z k o w y w K rz e m ie ń c u . . . . sir. 304 P a n W o j e w o d a W o ły ń s k i n a z e b r a n i u w ó j t ó w p o w i a t u

K r z e m i e n i e c k i e g o ... str. 305 K o n fe re n c ja O ś w i a t o w a w K rz e m ie ń c u . . . sir. 306 W a l n y Z ja z d Z w ią z k u O s a d n i k ó w . . . . str. 307 O s a d n i k : List z p o w i a t u ... str. 311 Z w y c ię s tw a K r z e m ie n ie c k ie g o K lubu S p o r t o w e g o str. 315 R. Chr T e a tr W ołyński. .F irm a* k o m e d j a w 3 a k t a c h

H e m a r a ... str. 315 X.: K u rs y M u z y c z n e g o O g n i s k a W a k a c y j n e g o L. K. . str. 317 S. S h e y b a l.: W y s t a w a U k r a i ń s k i e g o S t o w a r z y s z e n i a

.S p o k ij* w K r z e m i e ń c u ... slr<

S.: K o n c e rt o r k i e s t r y ZOS. i C h ó ru N a u c z y c ie ls k i e g o . s jr- K o m u n i k a t y n a d e s ł a n e ... 8“ - m

(3)

Z Y C I E K R Z E M I E N I E C K I E

M IESIĘCZN IK S P O ŁE C Z N Y

R O K IV C Z E R W IE C 1 9 3 5 NR 6

H.

NA M A R G IN ESIE ZEBR A N IA Z U D ZIAŁEM P. W OJEW ODY H EN R Y K A JÓ ZEW SK IEG O W KRZEM IEŃ CU

W dniu 1 czerw ca K rzem ieniec gościł P. W ojew odę W ołyńskiego' H e n ry k a Józew skiego.

N a zebraniu w Sali K olum now ej Liceum w gronie osiem dziesięciu osób z pośród społeczeń stw a polskiego P an W ojew oda scharakteryzow ał- epokę M arszałk a Piłsudskiego, epokę dźw ignięcia P olski do rzędu potęg, n a d a n ia Jej m ocarstw ow ego znaczenia p rzy jednoczesnem skonsolidow a­

n iu w ew nętrznem . Szczególnie o sta tn ie 9 la t przyniosły zarów no m oe z e w n ętrz n ą, ja k i w ielką jednolitość w e w spółdziałaniu trzech głów nych czynników : p a ń stw a , sam orządu i organizacyj społecznych. W przeci­

w ie ń stw ie do przedw ojennych rozbieżności ty ch czy n n ik ó w — tw o rz ą one w dzisiejszej epoce m onolit, k tó ry je st znam ieniem czasów pow ojen­

nych, nie tylko z re sz tą ' u nas. P o lsk a zaw dzięcza ten sta n rzeczy swTe - m u W sk rzesicielo w i i Tw órcy.

O kres, w k tó ry w eszliśm y po * Jeg o zgonie, m usi być dalszym cią­

giem Jeg o wielkiej • epoki, m usi być k onsekw entnem realizow aniem Je g o w sk a z a ń przy pełni in icjaty w y i, tw órczego działania.

N ak az ten je s t dla nas-W o_łyniaków tern m ocniejszy, im bardziej doćieniam y tru d n e i jedyne w sw oim rodzaju położenie W ołynia.

S tru k tu ra W o ły n ia i jego w a ru n k i k o n ju n k tu raln e stw a rz a ją oko­

liczności, w k tó ry ch dzieje tej ziem i tw o rz ą się i tw orzyć się będą z a s p ra w ą p rzedew szystkiem w alorów w łasnych dwóch b ra tn ic h n arodo­

w ości, k tó re te ziem ie zam ieszkują, a k tóre z roku n a ro k — z n a k a z u sam ego życia, czy się to kom u podoba czy nie, sp la ta ją się coraz b a r­

dziej w harm onijnem w spółżyciu dla dobra w łasnego i dobra R zeczypo­

spolitej. Bo uczciwra po lity k a kresow a, polityka rządów M arsz ałk a P ił­

sudskiego była, je s t i będzie p o lity k ą budow ania w spólnej lepszej przy-, szłości w e w zajem nem poszanow aniu i zaufaniu, ale jed n o cześn ie— była je s t i będzie po lity k ą bezw zględnej negacji w obec w szystkiego, co się w e w rogiem kno w an iu przeciw tem u w spólnem u dobru, przeciw p a ń stw u polskiem u ob raca.

(4)

280B

O statnie 9 la t przyniosły ca ły szereg sukcesów : i nie ty lk o to, że w rogie p a ń stw u ek spozytury szow inistycznych placów ek u k ra iń sk ic h

„z za kordonu" przestały istnieć, i nie tylko to, że tu te jsz a u k ra iń sk a re p re z e n ta c ja polityczna przestała być echem reprezentacji nacjo n alistó w lw ow skich. S ą to m om enty w ażne, lecz o c h a ra k te rz e raczej n e g a ty w ­ nym . Chodzi o zjaw isk a pierw szorzędnego znaczenia, zjaw isk a p o zy ty w ­ ne, z sam ego życia płynące. J e s t nim fakt, że n a W o ły n iu w sam o­

rządzie tery to rja ln y m i gospodarczym i w licznych organizacjach m ie­

szan y ch , jąk stra ż e ogniowe, kola m łodzieży w iejskiej, kółka rolnicze i inne, polacy i .u k raiń cy zgodnie i dobrze —i z roku n a rok coraz zgod­

niej i coraz lepiej — bok obok, rę k a w rękę p racu ją razem , d ając ś w ia ­ d ec tw o praw dzie, że o b yw atele różnych w yznań i narodow ości m ogą razem ze sobą pracow ać i żyć, jak w jednej rodzinie. D zieje się ta k , bo to je s t n ak az sam ego życia, a żyeia n a dłuższą m etę o szu k iw ać się n ie da. I te fa k ty oznaczają więcej, niż najbardziej elo k w en tn e d e k la ra ­ c je o program ie w spółpracy polsko-ukraińskiej.

A przecie p raca odbyw a się w w a ru n k ach w y jątk o w o niepom yśl­

nych . Oto W ołyń je st terenem działania agresji kom unistycznej i je d ­ nocześnie terenem d ziałania tendencyj n acjonalistycznych z za t. zw.

„kordonu sokalskiego*. Z jaw iska te usiłow ały stw o rz y ć te m p e ra tu rę ta rc ia , usiłow ały n a s psuć, dem oralizow ać i niszczyć n asz e w spółżycie.

M usim y dać św iadectw o praw dzie, że‘ zarów no sam orząd, jak i o rg a­

n izacje narodow ościow o m ieszane dały z tem sobie ra d ę i dziś s ą te re ­ n em wspólnej, zgodnej w spółpracy w te m p e ra tu rz e norm aln ej,— w rze- teln em pojednaniu.

A ni n ieu fn a bierność procentow ej w iększości u k ra iń sk iej, ani pesy­

m isty c zn e m ędrkow anie polskie^—k sz ta łto w a ć życia n a W o ły n iu nie bę­

dą. B ędą je k sz ta łto w a ć w a rto ści dynam iczne z ducha R zeczypospoli­

tej P olskiej z k u ltu ry płynące, bez liczb sta ty sty c z n y c h i procentów , będzie je k ształto w a ć sta n posiadania, k tó ry się nie n a h e k ta ry przelicza!

A u to ry te t m oralny, pow aga, in ic ja ty w a i tw ó rcze d ziałanie docho­

dzi coraz bardziej do głosu i coraz częściej daje się słyszeć zgodny d w ugłos bez d y so n an su ,— i on n a przyszłości W o ły n ia zaw aży.

W ołyń zdaje swój egzam in dojrzałości. W ołyń, o p a rty o a u to ry te t R zeczypospolitej, W o ły ń w dzisiejszej sytuacji, k tó ra je s t logiczną kon­

sek w e n cją niezachw ianej polityki R ządów M arsz ałk a Jó z e fa P iłsu d sk ie ­ go, W ołyń —o k ry ty dzisiaj żałobą po stra c ie sw ego w skrzesiciela i W o ­ d z a — iść m usi naprzód bez w ah ań , jak bez wTa h a ń prow adzić n a s bę­

dzie dalej polityka p a ń stw o w a n a W ołyniu, której stab ilizację k ie ru n k u i moc P a n W o jew oda zapow iedział.

(5)

28T

JÓZEF PIŁSUDSKI O STOSUNKACH NARODOWOŚCIOWYCH.

„Jeżeli na całym świecie panuje nieuczciwość w polityce kresowej, j a chciałbym, by nasza polityka kresowa była polityką uczciwą. Wnoszę ten to a st za naszą uczciwą polityką kresową

(Przem ów ienie w Równem, 9.1. 1910 r.) .N a bagnetach niesiemy tym nieszczęśliwym krajom wolność bez zastrze­

żeń. Wiem, że w ielu Polaków nie podziela mego zdania. Przypisują oni „nie- domogowi mózgu i serca* niechęć niektórych sąsiadów naszych do zostania Polakami. Są oni w głębi duszy i nieświadomie Polakami, mówią niektórzy z naszych pairjotów. Takim językiem przem awiali Rosjanie i Niemcy. Oni rów­

nież przypisyw ali niedomogowi mózgu i serca w stręt Polaków do Rosji lub Niemiec.

Przyniesienie wolności tudom, z nami sąsiadującym, będzie punktem ho­

noru mego życia, jako męża stanu i żołnierza. Znam w ięzy historyczne, które j e z nami łączą; wiem, że w ięzy te zacieśniały się nieraz po rozbiorze Polski.

O swabadzając tych uciśnionych, chcę tem samem zatrzeć ostatnie ślady roz­

bioru.

Przyw iązać ich do Polski pod grozą bata—nigdy w życiu! Byłaby lo od­

pow iedź, udzielona gw ałtem teraźniejszości na gw ałty przeszłości.

(W ywiad korespondenta „Echo de P aris”, w lutym 1920 r.) Jestem synem tej samej ziemi, co i w y ,— i dlatego m oże ' więcej roru- miem i odczuwam te w szystkie biedy i nieszczęścia, które były udziałem tej ziemi. D ziadow ie nasi nie pamiętają innego czasu.• ja k czasy niewoli, czasy męki, którą naród cały tutejszy znosił: czy chrześcijanin, czy Ż yd, czy Polak, czy Białorusin. K ażdy mieszkaniec tej ziem i stosować się musiał do gw ałtu i przemocy, do sposobów życia nie tych, których chciał, ale do tych, które były mu narzucone. K ażdy mieszkaniec tej ziem i rodził się niewolny, ze skutem t rękami, z e 1 zdławioną piersią - oddychać swobodnie, tak, ja k oddychają inni w szczęśliw szych ziemiach, syn tej ziem i nie mógł. Panował na tej ziem i za w sze gw ałt, panowała na tej ziem i zaw sze przemoc. I oto, g d y p rzyszła w ielka wojna, rozpętanie samego gw ałtu i przemocy, gdy po tych ziemiach burza w o­

jenna się przew alała, niszcząc ludzki dobytek, pracę ludzką—jeszcze raz do­

św iadczyła ta ziemia przemocy i gwałtu, idących ze wschodu, które w imię najszczytniejszych ideałów braterstwa wyw ierały terror, zm uszały ludzi do ż y ­ cia i stosowania się do praw nie tych, które ludzie pom iędzy sobą miećby chcieli.

Polska, której mam za szczyt być przedstawicielem, polskie w ojsko, które­

mu mam honor przew odzić, z chwilą uzyskania swej własnej swobody, z chwi­

lą możliwości oddychania pełną piersią, postanowiło przeciwstawić systemowi gw a łtu i przem ocy system swobody. Polska idzie w szędzie z hasłem swobody,

(6)

282!

Polska idzie nie z chęcią ucisku brutalnym butem żołnierskim ..

....będę dumny z Polski, będę dumny ze swoich żołnierzy, będę dumny wreszcie z siebie samego, jeżeli będę mógł tej nieszczęsnej ziem i dać najcen­

niejszy dar B oży —dar swobody Będę dum ny, g d y ziemia ta godną swobody się okaże, jeżeli zam iast sporów i walk. wzajemnych współpraca pom iędzy ludźmi wniesie to. czego ta ziemia od tak dawna potrzebuje. Ż ycząc panom powodzenia w pracy, która tak bardzo wydaje się niekiedy rozbieżna, a któ rą w atmosferze swobody tak łatwo będzie połączyć, życzę wam szczęścia i spo­

koju. M ożliwość wypowiedzenia się swobodnie jest i będzie wam zapewniona, dopóki żołnierz polski stać będzie na straży w aszej swobody

(Odpowiedź delegacjom w M ińsku Litewskim, 29 w rześnia 1919 iO

S te fa n C z a rn o ck i

DLACZEGO NOWA KO N STYTU CJA UZDRAWIA Ż Y C IE NASZEGO PAŃ STW A?

„W łaściwie konstytucja ma zaw ierać tylko coś w rodzaju układu, cos w rodzaju k o n tra k tu pom iędzy trzem a główne mi sprężynam i, porusza- jącemi centralę państwow ą; cos w rodzaju m oż­

liwie ścisłego podziału funkcyj państw ow ych po­

między tem i trzem a sprężynam i. Gdyż głów ną w adą ' dotychczasowej konstytucji jest zupełny brak ścisłości w łaśnie w dziedzinie podziału funkcyj pomiędzy prezydentem , rządem , sejm em i senatem —tak, że cała konstytucja ułożona je st jakgdyby tylko Ha to, ażeby się wszyscy p o ­ między sobą kłócili”.

J. P i ł s u d s k i VIII w yw iad B. Miedzińskiego* 26.XI.1930r.

Oto w dwóch zdaniach zestaw ien ie naczelnego w y m ag a n ia od no­

w ej konstytucji i kardynalnego zarzutu, staw ian eg o konstytucji, k tó ra jeszcze kilka m iesięcy tem u n a s obow iązyw ała. Te d w a zd an ia proste, u su w ają ce ze sto su n k u do kon sty tu cji jakikolw iek m om ent uczuciow y, w łaściw ie pow inny w ystarczyć, by przekonać każdego czytelnika, n a

•czem polega sedno dokonanej w podsta wowein praw ie p a ń stw a zm iany.

P rze k o n ać n a s m usi zarów no prosto ta i jasn o ść k o nstrukcji zdań, jak ich siła działania, płynąca z faktu, że zostały w ypow iedziane nie tylko przez genjalnego W odza N arodu, ale i przez Człowieka, k tó ry n ajg ru n - to w n iej zbadał przeszłość P ań stw a, najlepiej zgłębił źródła jego siły i słabości, najjaśniej w idział jego przyszłość i w e w łasnej m ęce przeżył nie tylko trudności, ale i upokorzenia .godności w łasnej i sw ego n a ­ rodu, płynące z w adliw ości ustroju, k tó ry krytykow ał.

Z m iana zo stała dokonana w sposób, rzu cający się w oczy. W oczy rz u c a się bowiem n a w e t przy pobieżnem czytaniu k o n sty tu cji jasn o ść

(7)

jej konstrukcji, celow ość podziału h a r ó z d z ia ły i sęisłe rozgraniczenie koinpetencyj m iędzy w ładze pańśtW ow e. Z daw ałoby śię przeto, że nie n ależy nic więcej o k o n sty tu cji m ów ić. Z abieram y jed n ak głos W p rze­

św iad c zen iu , że czynim y to słusznie. I nie w celu szu k a n ia roli „tłum acza pism a św ięteg o ", bo w iem y, że zrozum ienie now ej kon­

s ty tu c ji przyjdzie w pierw czy później, a w y ja śn ie ń jej praw d czy żasad ju ż udzielili i udzielać będą inni, lepiej od n a s. P ragniem y n a to m ia st w sk a z a ć na źródła siły, jak ie tk w ią w k o n sty tu cji dla naszego p a ń stw a

i n a m om enty, k tó re w in n y w niem uzdrow ić życie zbiorowe.

Zacznijm y od zasadniczego ujęcia, od s-tosunku k o n sty tu cji do ży­

cia, od jej praw dziw ości, czy też form alnego p an o w an ia d o k try n y i po­

b o ru nad p ra w d ą i rzeczy w isto ścią życiow ą. T u bow iem m oże tk w ić w ła śn ie źródło potęgi p ra w a i s z a c u n k u ' dla niego, albo też źródło w iecznego za k ła m an ia i w iecznego bezow ocnego w ysiłku do o siągnięcia rów now agi dźw igni, krzyw o zaw ieszonej w punkcie bez stałego oparcia.

U sunięto z daw nej konstytucji w stęp, jak w ielkanocny pakow an iec p rz ek ład an y w ielkiem i słow am i, w któ ry ch nie brakło i w spom nienia niew oli, i orężnej w a lk i pokoleń i kon sty tu cji 3 m aja, i „dek laracji p ra w człow ieka i obyw atela* , i pom patycznej form y „My, naród P o l­

s k i " — i w szy stk o to się działo „ W im ię B oga W szechm ogącego"..'.— b r a k ­ ł o ta m jedynie dwóch rzeczy: szczerości i praw dziw ego w yczucia p otrzeb

•chwili oraz d ążen ia do stw ierd z en ia isto tn y ch sił, które P a ń stw o do ży ­ c i a pow ołały i odszu k an ia ty c h sił, k tó re je przy życiu u trzy m a ć i

w zm ocnić potrafią...

U sunięto rów nież d o k try n e rsk ą fikcję w zdaniu: „ W ła d z a zw ierz­

c h n ia w R zeczypospolitej Polskiej należy do n a ro d u ", (n a w iasem m ó­

w iąc, drukow anego n a w e t w ty m a rty k u le k o n sty tu cji przez m ałe „ n “,

■wówczas gdy w szy stk ie „narodu" organy, zre sz tą słusznie, na dużą li­

te rę zasłużyły).

Te dw ie pozornie praw d ziw e form y w stę p u do k o n sty tu cji z a s tą ­ p io n o jasn o i w y raziście sp recyzow anym rozdziałem p. t. „R zeczpospoli­

t a P o lsk a ". D ziesięć jego a rty k u łó w m ocno opiera się n a fa k ta c h z ż y -

•cia, stw ierd z a konieczności państw ow e, szczerze g w a ra n tu je p ra w a oby­

w atelskie, s ta w ia im w y ra ź n ą gran icę i odw ażnie n ak azu je obow iązki

■pokoleń w obec P a ń s tw a i w obec przyszłości, oraz przed t ą p rz y szło ścią

— ich odpow iedzialność. A jed y n ą m ia rą u p ra w n ie n ia do w p ły w a n ia n a

•spraw y publiczne sta je się w a rto ść w y siłk u i zasług o b y w a te la n a rz e c z dobra pow szechnego.

„T w órczość jednostki je s t dźw ignią życia zbiorow ego", a „ p ra c a .je st p o d sta w ą rozw oju i potęgi R zeczy p o sp o litej".

Z asadnicze tezy, o k re śla ją ce p o d sta w y R zeczypospolitej, nie są -eksperym entem n o w a to rsk im , jednocześnie nie w y k ru sz a ją z u stro ju

(8)

2840

niczego, co stanow iłoby o zm ianie isto ty dem okracji, oczyszczają, go jedynie „ze zm artw iałych w autom atyźm ie form y daw nych żyw ych w zruszeń* (prof. W . M akow ski „O drodzenie p ra w a “) i w p ro w ad zają,

“w zam ian n a naczelne m iejsce elem enty najbardziej w now em życiu, tw órcze, k ieru jąc ich działaniem zgodnie z celam i P a ń s tw a , k tó re

„ je st w spólnem dobrem w szy stk ich obyw ateli*.

Z ujęcia lego, z tych 10 pierw szych artykułów ; bije już ku nam,, źródło siły, siły, k tó ra płynie z treści życia dzisiejszego i tej treści, k tó ­ r a sta ć się m usi dążeniem naszem n a przyszłość.

J u ż jednak te pierw sze a rty k u ły sięgają w dziedzinę, k tó rą ś. p..

M arszałek Jó ze f P iłsudski u zn ał za najw ażniejszą: dziedzinę podziału, kom petencyj m iędzy w ładze państw ow e. D w a a rty k u ły (2 i 3) tego roz­

działu w sw ej w yrazistości n ie p o zo staw iają nic do w y jaśn ien ia. „Na., czele P a ń s tw a stoi P re z y d e n t R zeczypospolitej". „N a nim spoczyw a od­

pow iedzialność za losy P a ń s t w a ', Jeg o obow iązkiem je st tro sk a o do­

bro P a ń s tw a i On dzierży w sw em ręk u „jednolitą i niepodzielną w ła­

dzę p ań stw o w ą* .

T rudno je st uśw iadom ić sobie, ja k w ielkie dla P a ń s tw a znaczenie- m ają te 2 arty k u ły , jeżeli choć na chw ilę nie w rócim y m yślą do cza­

sów przadm ajow ych, k'i€dy „ro zp arcelo w an a w ład za P a ń s tw a " zuży w ała, sw e siły, by u zy sk ać przew agę jednej sw ej cząstk i nad drugą, gdy nie­

ra z już nie tylko toczyła się w a lk a m iędzy R ządem a Sejm em, czy Se­

natem , ale jeden m in ister szu k a ł w Sejm ie oparcia przeciw ko drugiem u..

W ła d z a bezpłodnie b łąk ała się w k u lu ara ch sejm ow ych poto, by przejść n a urzędow e b an k iety i herb atk i, by w reszcie zgubić się w knajpie i potem znow u być szu k a n ą i uw odzić ludzi, p ragnących pracy dla P a ń stw a , n a konw encie sc-njorów. K o n sty tu cja d a w n a tw ierdziła bo—

wiem , iż „W ład za zw ierzchnia należy... do N arodu11. A dalej n astęp o w ał jej rozdział m iędzy trzy teo re ty czn e władze: u staw odaw czą, w ykonaw czą, i w ym iaru spraw iedliw ości, ^ rz y c z e m R ząd w tym podziale nie istniał,., byli tylko m inistrow ie, jako pom ocnicy P rez y d en ta, k tó ry sp ra w o w ał wówczas... jedynie w ładzę w yko n aw czą. D alsze a rty k u ły ów czesnej kon­

sty tu cji uczyniły w szystko, by ten teo re ty czn y podział poplątać i zacieś­

nić. T o t e ż m usiała ona pozostać w yrazem teo rji i źródłem niem ocy.

D latego też m usim y w idzieć uzdrow ienie naszego życia p ań stw o w e­

go, gdy jego w ładza w jednym niepodzielnie spoczęła ręku.

M usim y odczuw ać bijącą z tego p o stan o w ien ia K o n sty tu cji siłę dla P ań stw ?a i nie może to poczucie nie rodzić w n a s radości.

Ale złożona do archiw um w kw ietn iu roku bieżącego k o n s ty tu c ja nie o graniczała się do rozposażenia w ładzy P a ń s tw a polskiego m ię d z y szereg jej organów i za ciera n ia ty ch organów kom petencyj. Za te o re - tycznem ujęciem podziału w ładzy n a stę p o w a ła lo g istyczno-form alna in­

(9)

285

te rp r e ta c ja zam askow anej hierarch ji ty ch władz. U m yślnie użyłem ty c h

^ łó w , k tó re przed oczy przywołują, w idok ra d cy praw nego o n ie p rz e z -, w yciężonej m artw o c ie w zroku, o boskiem jasn o w id ztw ie w odniesieniu -do znaczen ia lite ry p ra w a i o zdolnościach m efistofelesa do jej in te r­

p re ta cji n ieraz w ściśle przeciw nych k ierunkach, w zależności od danej po trze b y . Oni, a nie przedstaw iciele żyw ego narodu, byli tw ó rc am i arch i­

w alnej już dzisiaj k o n sty tu cji, oni byli jej in te rp re ta to ra m i w n a s tę p ­ stw ie , a m a rtw o ta tego tw o ru i in te rp re ta c ji nie dopuściła nikogo z

~twórców p a ń s tw a naszego do udziału w tw o rzen iu jego p ra w a naczel­

nego. S iła bezduszności, udekorow anej pięknem i słow am i, a najeżonej -artykułam i i p arag ra fam i uczyniła z k o n sty tu cji zaporę, uniem ożliw iają­

c ą podjęcie przez kogokolw iek istotnej odpow iedzialności za losy p a ń stw a .

W w y teo rety zo w a n ej bowiem hierarch ji w ładz, m iejsce naczeln e m ia ł zająć: „My, N aród P o lsk i'’, Sejm S uw erenny, jako w7ład za u sta w y s ta ­ n o w ią c a i sp ra w u ją c a kontrolę nad w ładzą w ykonaw czą, Nie je st to ni­

g d zie pow iedziane, bowiem „w ładza zw ierzch n ia należy..."do N aro d u 1'. A le a r t. 20 m ów i, iż poseł je s t ..przedstaw icielem całego N arodu11, a z a ra ­ z e m zgodnie z tym że arty k u łe m ślubuje, że będzie działał „w edle najr-

lepszego sw ego zrozum ienia i zgodnie z sum ieniem ". Z estaw m y to z fa k ta m i: 1) iż zgodnie z a rt. 39 Sejm i S e n a t łącznie w ybierały P r e ­

z y d e n ta R zplitej, 2) że zgodnie z art. 58 „R ada M in istró w i każd y Mi­

n is te r zosobna u stę p u ją n a żądanie Sejm u", 3) że zgodnie z a r t. 9, członkow ie K olegjum N ajw yższej Izby K on tro li P a ń s tw a są u su w a ln i ty lk o u c h w a łą Sejm u, a jej prezes je s t w yłącznie przed Sejm em odpo­

w iedzialny, 4) że w reszcie zgodnie z art. 34 Sejm m iał p raw o w y łan iać d la zb ad an ia poszczególnych sp ra w n ad zw yczajne kom isje z praw em b ad a n ia św iad k ó w i p rz esłu ch iw an ia stron.

D odajm y w reszcie fak t, iż posłowie, z kolei nigdzie i przed n ikim o dpow iedzialni nie byli, bow iem art. 21 g w a ra n to w a ł im n ie­

ty k a ln o ś ć poselską.

Je ż e li w ięc uprzytom nim y sobie, że R ząd i każdy jego M in iste r

■powołani przez P re z y d e n ta , w y branego przez K olegjum Sejm u i S enatu, m ogą być wr każdej chw ili odw ołani przez Sejm, posłow ie

^,działający w edle sw ego zrozum ienia i su m ien ia1' m ieli p raw o w każdej chw ili, poza p o staw ien iem M in istra przed T rybunałem S tanu, za żąd a ć w sto su n k u do niego i podw ładnych m u urzędników dochodzenia n a d ­ zw yczajnej Kom isji, i że ci sam i posłow ie za sw oje czynności żadnej -odpow iedzialności nie ponosili, — ja s n ą s ta je się rzeczą, że ty lk o w w a ru n k a c h idealnej dobrej w oli ze stro n y Sejm u m ogła być m ow a o

■skutecznej p ra cy .W ład zy W y k o n aw czej. A ksjom atem , zn an y m z do­

(10)

286

św iad czen ia p a ń stw a naszego i p a ń stw obcych, je s t fa k t n ieo siąg a ln o śc i tej dobrej woli.

J e ś li bowiem k o n sty tu cja l a t ’’ m inionych oddaw ała hegem onję w ręce nieodpow iedzialnego Sejmu, ordynacja w yborcza przez ty ch sam ych- ludzi preparow ana, a om ów iona w poprzednim num erze naszego pism a,, d o k o n y w ała reszty. Jeżeli konstytucja, czyniąc posła przedstaw icielem , narodu, uniezależniała go od instrukcji w yborców , — o rdynacja czyniła go przedstaw icielem partji i całkow icie w ią z a ła in stru k c ją jej m enerów .

N a czem że mogły opierać się zatem stosunki m iędzy R ządem a.

Sejm em , poza osław ionem i „p acta c o n w e n ta 8, k tóre ta k skutecznie ruj­

n o w ały organizm pań stw o w y w daw nych dziejach naszych. K ażdy uleg­

ły m in ister m usiał okupyw ać swój fotel u stęp stw am i n a rzecz grupy czy partji, k tó ra przychodziła do głosu. K ażdy m inister, k tó ry dążył do>

w y k o n a n ia w łasnej woli, czy program u, któ ry n a w łasne b arki za sw o­

je ęzyny chciał w ziąć odpow iedzialność,— m usiał swój fotel opuszczać.

„ W ła d z a “ b łąkająca się pom iędzy konw entem senjorów Sejm u a k najp ą, m niejsza o to pierw szo— czy trzeciorzędną, w y k o n y w a ła jedyne- zadanie: w y trą c a ła odpow iedzialność z rą k odpow iedzialnych, podrzuca­

ją c , ją, jajc niepotrzebnie narodzone dziecię, nadzw yczajnym komisjom,, specjalnym kolegjom i nieodpow iedzialnem u plenum nieodpow iedzial­

ny ch posłów, aby zachow ać ducha d o ktryny dem okracji, w obcym k ra ­ ju zrodzonej...

Gdy b rak w ładzy zastąpiony zostaje poczuciem odpow iedzialności przez czynniki w danym k ra ju decydujące, choroba nie zdaje się być-' groźną; gdy brak w ładzy łączy się z brakiem odpow iedzialności i nie­

ch ęcią do niej czynników decydujących, a w szystko to je st um ocow a­

ne przeżytym duchem u sta w y i m a rtw ą lite rą p raw a, choroba organiz-^

m u państw ow ego zdaje się być śm iertelnie groźną. To też w państwie- naszem osiągnęła ona n iew ątpliw ie w szelkie cechy ogólnego zak ażen ia i w yw ołała, bo w yw ołać m usiała, groźną operację chirurgiczną, ja k ą był- m aj 1926 roku i szereg ciężkich zabiegów , z tw a rd ą k u ra c ją nieodpo­

w iedzialnych posłów w B rześciu n a czele. Obecna k o n sty tu c ja je s t za­

kończeniem długotrw ałej rekonw alescencji już zdrowego, ale zmęczonego- tem i zabiegam i organizm u państw ow ego. M usieliśm y bow iem dojrzeć w rozum ieniu p ań stw a, jako dobra pow szechnego, nie w form ie płynących, odeń przyw ilejów dla jednostek, ale w postaci radości z jednoczenia w spólnej pracy i w odczuw aniu szczęścia ponoszenia w spółodpow iedzial­

ności za sw obodny rozwój sp ołeczeństw a w granicach zm ierzającego ku, potędze P a ń stw a .

Ograniczono w ięc n iety k aln o ść poselską do zapew nienia posłowi, sw obodnego u cz estn ictw a w pracach Sejmu. Do ślubow ania posła w pro­

w adzono obow iązek w ierności w obec p a ń s tw a i „tro sk ę o jego moc,.

(11)

287

godność i zwartość®.

Z achow ano dla Sejm u w now ej k o n sty tu cji praw o żą d an ia odwo­

ła n ia R ząd u lub M inistra, jed n ak w razie odm ow y ze stro n y P re z y ­ d e n ta w niosek te n m usi być rozpatrzo n y przez S e n a t i w ted y P rez y ­ d en t, jako W ła d z a N aczelna,, m a m ożność w yboru uw zględnienia tego- w n io sk u lub ro z w iązan ia Izb U staw odaw czych.

R ó w n ież u ch w ały oddania M inistra za n aru szen ie k o n sty tu cji pod S ąd T ry b u n a łu S ta n u w ym aga decyzji Izb połączonych i to większością;.

3 /5 obecnych conajm niej połow y u staw o w e j liczby członków obu Izb.

Z kolei nadm ienić należy, iż P re z e s N ajw yższej Izby K on tro li P a ń s tw a , jak k o lw iek obow iązany je s t sk ład ać Sejm ow i sp ra w o zd an ia i w nioski o udzielenie absolutorjum dla R ządu, m ianow any i od w o ły w an y je s t przez P rezydenta.

W reszc ie u trzy m an o w now ej k o n sty tu cji u p ra w n ien ie P rezydenta, do ro z w iązy w a n ia Sejmu, w prow adzono do poprzedniej konstytucji 2 sier­

pnia 1926 r.

N ie zo stały w ięc odjęte Sejmowi p ra w a kontroli działalności R z ą ­ du, ani też w yciągnięcia w sto su n k u do R ządu, niew łaściw ie sp ra w u ją ­ cego sw e obow iązki, konsekw encyj chociażby najdalej idących (odwoła­

nie, T ry b u n a ł S tanu). Pozostało m u rów nież u p ra w n ien ie interpelow ania.

R ządu, i n a interpelacje R ząd w inien w określonym term in ie odpow ie­

dzieć. Nie może być jed n ak sam a działalność R ząd u p o ddaw ana dow ol­

nej i niet dpow iedniej ocenie Sejm u w zależności od uk ład u w ew ­ n ętrznego sił, ani tem bardziej nie m oże być przedm iotem sw aw oli grup- najm niej odpow iedzialnych, najm niej p a ń stw u oddanych, jak to n ieraz w ra m a ch daw nej k o n sty tu cji się działo.

N iem a w tej zmiainie najm niejszego o graniczenia isto ty dem okracji, gdyby jed n ak n a w e t była, zm iana ta je st ta k olbrzym iego znaczenia dla uzdrow ienia organizm u państw ow ego, w zm ożenia jego siły i stab iliz acji sto su n k ó w w e w n ętrzn y c h Polski, iż m usi być z ulgą i radością przez każdego o b y w a te la przy jęta. Obecny R ząd m a m ożność samodzielnego- k ie ro w a n ia n a w ą p ań stw o w ą , m a nad sobą jed y n ą w ładzę w osobie- P re z y d e n ta i n ik t z nim za jego działalność odpow iedzialności nie dzie­

li, a k o n tro la n ad n ią w niczem nie z o sta ła uszczuplona.

Z w yżej przytoczonych postan o w ień nowej kon sty tu cji w y n ik a w y­

raziście, jak w ielk ą w ład z ą i odpow iedzialnością obarcza now a k o n sty ­ tu c ja P re z y d e n ta R zeczypospolitej. S taje się On, m ocą K onstytucji

1835 r., nie ty lk o re p re z e n ta n te m P a ń stw a , w yposażonym w pełnię m a je sta tu , nie ty lk o n o m in aln ą w ład z ą n aczeln ą i jednolitą, ale isto t­

nym i jedynym regu lato rem fu n k cjo n o w an ia w szy stk ich organów p ań ­ stw a . Gdy p ań stw o tego w y m ag ać będzie, m oże On zgodnie z a r t 55, 5 6 i 57 w y d a w a ć d e k re ty -z m ocą u staw y , k tó re tylko w drodze u s ta ­

(12)

288!

w y uchylone być mogą. Ma On rów nież praw o, w ciągu 30 dni od chw ili o trzy m an ia projektu ustaw y , zw rócić go celem poczynienia odpo­

w iednich poprawek.

Istn ieje w ięc dla p a ń stw a g w a ran cja m ożności w’ydan ia w razie nagłej potrzeby dekretu, zastępującego u sta w ę , z drugiej s tro n y m ożli­

w ość p ow strzym ania w prow adzenia w życie u sta w y m edość przem y śla­

nej, czy też niedostosow anej do żvcia.

Znowuż niem a w tem uszczuplenia dem okracji, n a to m ia st je st m oż­

no ść n atychm iastow ej reakcji, gdyby w jakiejkolw iek dziedzinie stw ie r­

dzono niezdrow y stan praw ny, słabość organizm u państw o w eg o lub zbytnie skrępow anie społeczeństw a lite rą praw a.

Zagadnienie u sta w o d a w stw a p o trak to w an e zostało ponadto przez n o w ą K onstytucję ze sp ecjalną ostrożnością i precyzją. R ozw agę w idzi­

m y w now ej k o nstrukcji S enatu. W prow adzenie do tej Izby 1/3 se n a ­ to ró w z nom inacji P rezy d en ta, tem sam em ludzi nie tylko p o siad ają­

cych Jeg o zaufanie, ale i najbardziej w y tra w n y c h w pracy państw ow o- tw órczej, daje gw arancję, iż nie zależnie od n astro jó w w yborczych bę­

dzie Izba ta re p rez en to w ała czynnik rozw agi. U ch w alo n a o sta tn io ordy­

n a c ja w yborcza do S enatu, o k re śla ją ca praw o w y b ieran ia i w y b ieral­

ności, rozciągnęła w ym aganie kw alifikacyj i w alorów osobistych względ­

nie zasług o b yw atelskich na kandyda.tów do S en atu z w yboru.

Z adania S en atu n ieraz były tem atem dyskusji publicznej. Jego obecnie obow iązująca stru k tu ra , zw łaszcza z uw zględnienieńi w ym o­

gów ordynacji do S en atu , najostrzej była poddana k ry ty c e przez opo­

zycję. Czyż jed n ak s ta re n aw yknionia i znow uż p rzyw iązanie do d o k try ­ n y — mogą n as p ow strzym ać od p rzyznania słuszności tw ierdzeniu, iż ta m , gdzie w ola najliczniejszego kolegjuin w p a ń stw ie — Sejm u, wola n iera z niepodzielnie podporządkow ana potrzebie dnia dzisiejszego, m a być poddana rozw adze i ocenie z p u n k tu w idzenia m ożliw ości rozw ojo­

w ych p a ń stw a w przyszłości, że tam znaleść się powinni ludzie n a jb a r­

dziej w ykształceni, najbardziej zasłużeni i obarczeni trw a łe m w ypróbo- w anem zaufaniem ludności— i ta c y sam i pow inni ich w ybierać.

P o w tarz an ie odbicia Izby Sejm owej w Senacie, jed y n ie z p rzesu­

nięciem g ranicy wieku, nie w ydaje się być ani słusznein, ani celow em . S łusznem i zdrow em jest, by w tym drugim etap ie u sta w o d a w s tw a przyszli do głosu ludzie, w jakiejkolw iek drodze przez p ań stw o w ypró­

bow ani,— tem bardziej, że głos ich w szak będzie tylko ap robujący w zględnie ostrzegaw czy. W idzim y w tem znow uż ty lk o g w arancję, że p ra w a p a ń stw a naszego będą mocniej z in teresem p a ń stw a zw iązan e i o p arte o w iększe dośw iadczenie życiowe. W idzim y w ięc i w tem uzdrow ienie jednego z zasadniczych odcinków naszego u stro ju .

M usim y jeszcze ra z w rócić do sp ra w y p ow oływ ania przez P re z y ­

(13)

d e n ta R zplitej 1/3 senatorów . W idzim y w tein bowiem nie ty lk o m oż­

no ść w prow adzenia w skład S en atu ludzi najbardziej do pracy w nim n a d a ją cy ch się, ale i u p raw n ien ie do przy w ró cen ia rów now agi w sk ła ­ d z ie tej Izby, gdyby w yniki w yborów nią zach w iały .

Jeż eli dodam y, P re z y d e n t R zeczypospolitej je s t N a cze ln y m

^Zwier^chnikim sił zbrojnych i posiada praw o n o in im cji sędziów , nie po­

z o sta w ia żadnych niejasności fak t, że w Je g o ręk u sk u p iają się w szy ­ s tk ie nici kierow nicze p a ń stw a i n a Jeg o barki w całości złożono w

■nowej K o n sty tu cji w sposób nie tylko form alny, ale jak najbardziej isto tn y i praw dziw y: „tro sk ę o dobro p ań stw a , gotow ość o b ronną i s ta ­ n o w isk o w śród narodów św iata* . T en .sw ó j obow iązek n a c z e ln y ” sp ra ­ w o w a ć będzie przy pomocy w szelkich władz, jak ie dla p a ń stw a u stan o w io n e.

J e s t ich zw ierzchnikiem , lub posiada w’ stosunku do ich decyzji p ra w o a p ro b aty lub ostrzeżenia, posiada w reszcie w pływ n a form ow a­

n i e S enatu, k tó ry sta je się w p ań stw ie czynnikiem rozw agi.

To też sta je się P rez y d en t R zeczypospolitej P olskiej człow iekiem , posiadającym m ak sy m aln e zaufanie i otoczonym n ajw iększym prestigem , szacu n k iem i d o stojeństw em w narodzie. Nie m ogą Go już w y b ierać -Izby złączone, k tóre w szak n ieraz będą w sw ej p racy zależne od Jego decyzji. W y b ie ra ć Go będzie w pow szechnem głosow aniu naród cały, je ż e li Zgrom adzenie E lektorów , złożone z najw y ższy ch dostojników w szy stk ich w ładz oraz 75 n ajdostojniejszych oby w ateli w y b ra n y ch w 2 /3 przez Sejm i 1/3 przez S enat, nie uzgodnią k a n d y d a tu ry z P rez y d en ­ tem , kończącym sw oją kadencję.

P o d sta w ą kierow nictw a p ań stw em z dniem 23 k w ietn ia 19 3 5 r.

'p rzestały być n iezw iązane z życiem frazesy program ów p artyjnych, nig­

d y przez głoszących je nie w prow adzone w życie, sta je się nią odpow ie­

dzialn o ść człow ieka, obarczonego najw iększem zaufaniem całego narodu.

O dpow iedzialność w szy stk ich W ładz J e m u podległych je s t ściśle o k re ślo n a i o p a rta n a jasn y m podziale pracy. „T w órczość jednostki je st

•dźw ignią życia zbiorowego* (a rt. 5), a „p raca je s t p o d staw ą rozw oju i potęgi R zeczypospolitej" (art. 8). Zaś „ P a ń stw o P olskie je s t w spóinetn dobrem w szy stk ich o b y w a te li". To w szy stk o s ą m om enty u z d ra w ia ją c e n asz e życie zbiorow e i dające m u w ielkie tw órcze siły do dalszej roz­

b u d o w y .

Zwięzłość, jasn o ść i p ro sto ta budow y now ej K o n sty tu cji pozw alają,

■na bezpośrednie czerpanie tej siły z naczelnego p ra w a p ań stw o w eg o p rz e z każdego oby w atela.

(14)

290®

MARSZAŁEK PIŁSUDSKI O KONSTYTUCJI.

„Naturalnie, że dla wybiegów prawnych zaw sze jest otworzona drogat ale jednak ogromna bieda wynika nie skądinąd, ja k z braku jakiejkolwiek ści­

słości w dziedzinie podziału funkcyj państwowych pomiędzy trzema sprężynami głównemi centrali państwowej: pom iędzy prezydentem, rządem a sejmem11.

, Dlatego też sejm i prawnicy dużo nałamać sobie głow y muszą, by linję rozdzielającą prawo i obowiązki rządu, wykreślić z jednej strony ja k najostrzej, aby się ustrzec wpływu polityki na technikę, a z drugiej strony przeciągnąć- tę linję demarkacyjną tak, by nie kłótnię, a współpracę umieć wprowadzić w nasze życie'1.

VIII W ywiad M iedzińskiego.

26 listopada 1930 r.

gJakkolwiek jednak patrzylibyśm y na decyzję tych ludzi i na sposoby je j uzyskania, nieuchwytnym wydaje mi się faktem oddanie decyzji we w szystkich kryzysach państwowych w ręce jednego tylko człowieka, który obowiązany j e s t swoją decyzję przekazać innym do spełnienia11.

„Gd\r nieraz nad tą kwest ją się zastanawiałem, przyszedłem do wniosku iż główną pracą Prezydenta musi być regulowanie najw yższej pracy państwo­

wej, tak, aby ona zbyt wielkich zgrzytów nie miała i by przeszkody, które napotyka, nie były rozwiązywane zb yt jednostronnie, tó znaczy, że praca Pre­

zydenta, ja ko najw yższa, dbać musi o równowagę i harmonję, pomimo wszel­

kich tarć i naw et walk. Lecz wtedy, g d y ta właśnie rola przypada Prezyden­

towi, nie (noże być Prezydent pozbawiony bezpośredniej w ładzy nad w szy - stkiemi stronami, które dają starcia, brak harmonji i zg rzy ty

W yw iad Tadeusza Święcickiego 13 g rudnia 1980 r.

„...przy wybujałej u nas i niezw ykle ostrej, choć często bezskutecznej

■walce ugrupowań politycznych, brak poczucia w iary stanowi nieraz o wysokiej szkodzie dla tego, co w szystkim jest drogie, dla pracy nad w zm ożeniem siły- i odbudową dobrobytu państwa i jeg o obywateli. Pozwólcie więc panowie w y­

razić życzenie, abyście ja ko instytucja państwowa, reprezentująca umiar, sta­

w a li w ciężkiem zadariiu współpracy zaw sze po stronie tych, którzy, czy to z- urzędu, czy ze skłonności łagodzą tarcia, zm niejszają konflikty i doprowadza­

j ą do konieęznej równowagi zamierzeń, celów i środków

Przem ów ienie na o tw arcie Senatu 28 listopada 1922 r.

(15)

291

ORĘDZIE P. PREZYDENTA R. P. z dnia 30 sierpnia 1930 r.

Po dojrzałym namyśle stwierdziłem , źe najważniejszą rzeczą do pracy w szystkich obywateli je st naprawa zasadniczych praw rządzących Rzecząpo- spolitą, g d y ż stanowią one podstaw y dla wszystkich praw. istniejących w pań­

stwie. Naprawa je s t konieczna, g d y ż niestety dotąd uniknąć nie można chaosu prawnego, istniejącego w Rzeczypospolitej.

Gdy przekonałem się, że naprawy te j mimo moich usiłowań dokonać nie potrafię zapomocą istniejącego Sejmu Rzp litej, zdecydowałem się rozw iązać

istniejący Sejm i Senat

Wobec tego na podstawie art. 26 ust. z 3 Konstytucji rozw iązuję na wniosek R ady ministrów Sejm i Senat z dniem 30 sierpnia 1930 r.

Oznaczam termin wyborów do Sejmu na 16 listopada 1930, zaś termin j w yborów do Senatu na 23 listopada 1930.

Podpisani-. Prezydent Rzeczypospolitej

f ( - ) IG N A C Y MOŚCICKI.

Prezes Rady M inistrów

l | - (- -) JÓ ZE F P IŁ SU D SK I

i ORĘDZIE PANA PREZYDENTA R. P. z dnia 9 grudnia 1930 r.

Siła i rozw ój państwa gruntują się na powadze i mocy dobrych praw,

" rządzących jego życiem. Z pośród wielu kotdecznych prac, które nowowybrany Sejm i Senat będą musiały dokonać, wysuwa się na czoło naprawa konstytucii.

Konstytucja dotychczas w Polsce obowiązującą opracowywana była w zgiełku w ojny zew nętrznej i wśród głębokich wewnętrznych rozbieżności. N ie była ona niezależnym dorobkiem własnego doświadczenia, własnej m yśli i nie okazała się dziełem doskonałem, nie dając państwu warunków dla rozw oju je g o siły.

O twierając Sejm poprzedni wskazywałem na jeg o zadanie położenia no- ij w ych podstaw prawnych ustalających harmonijne współdziałania w ładz państwa.

K iedy przyszedłem do wniosku, że nie potrafię zapomocą poprzedniego

# Sejm u potrzebnej dla Państwa naprawy dokonać, zdecydowałem się rozw iązać Sejm i Senat i odwołać się do opinji narodu

Wybory do Sejmu i Senatu w prow adziły przedstawicielstwo w składzie ,j. znacznie zm ienionym .

Pozwala m i to mieć nadzieję, że nowy Sejm i Senat przystąpią z całą dobrą w olą do w szystkich stojących przed nami zadań.

W pierw szym rzędzie podejmą wielką pracę nad naprawą zasadniczych praw rządzących Rzecząpospolitą. Z wiarą, iż Sejm będzie się kierował w x sw ej pracy w yłącznie dobrem państwa, jako całości, z troską o jeg o rozw ój i

siłę—otwieram Sejm Rzeczypospolitej

Podpisany Prezydent Rzeczypospolitej ( - ) IG N A C Y MOŚCICKI.

(16)

L IS T Y Z P O D R Ó ŻY

X . M is io n e s .

2 2 .U I .l934 Z aczęła się długa, in tere su ją ca rozm ow a o Iguazu, o now ej kolonji P olana, w której pp. D utkiew iczow ie niedaw no byli, o ży­

ciu. m ożliw ościach życia, blaskach i nędzach egzotyki kolonialnej, o m i­

n istrze Składkow skim , -do którego niew y tłu m aczo n ą sy m p atję czują, o m arszałku R aczkiew iczu i— któżby spam iętał tre ść tego długiego film u rozmowy! S tara, siw a m u rzy n k a Y irginia k rz ą ta się koło kolacji i z uśm iechem ,— k tó ry na tw arzy m u rzy n a m a zaw sze w y ra z uśm iechu dziecka, choćby to był okaz pełnoletniego człow ieka— 4o kolacji zaprasza.

Po w ieczerzy w ychodzim y przed dom. Ciem na w y isk rzo n a gw iaz­

dam i noc podzw rotnikow a, duszna, pełna d rażniących odgłosów. Obok domu ro sn ą jaśm iny, w ydające m ocny zapach.

Koło północy przyjeżdża kolonista, o m aw iają z gospodarzem różne sp ra w y . Obecność moja, gościa św ieżo z k raju przybyłego, nadaje ton rozm ow ie i znów płynie pogw arka: a jak tam u nas?

M iałem jechać pociągiem o godzinie 4 -tej ran o do A postoles, ale to się okazało niem ożliw ością. P rzem ocą serdeczności zostałem zatrzy m an y w domu p. D.

2 3.III. Piano rozglądam się po okolicy. Dom położony je s t za w ła- ściw em m iastem nad w ysokim brzegiem potężnej, m ętnej P a ra n y z wi­

dokiem na stro n ę parag w ajsk ą. Leży w śród dużego sadu pom arańczow o- m andarynkow ego, pełen zapachu m n ó stw a ziół. Z apach łykam , sok po­

m arańczow y - też. W niektórych m iejscach ciąg n ą się szlaki mrówek, k tó re są ogrom nym w rogiem g o sp o d arstw a ludikiego i którym w ypo­

w iedziano zdecydow aną, często tru d n ą, walkę.

W odległości pół kilom etra znajduje się szkółka z obow iązkow o w y su n ię tą flagą państw ow ą, niebiesko-białą, sk ąd dochodzi krzyk dzia­

tw y i forsow ny głos nauczyciela. W inszuję m u głosu, ale nie zazdro­

szczę. Ciekawe, że tu ż obok m iasta-sto licy te ry to rju m pracuje ta k a jed- noklasów eczka. D ow iaduję się, że w szędzie, gdzie ty lk o je s t kilk an aścio - ro dzieci, już w ładze centralne, którym te ry to rju m . podlega, p rz y sy łają nauczyciela, dając m u duże w ynagrodzenie ze specjalnym dodatkiem

„kresow ym *. Uczy się często byle jak, w w y n a ję ty m domku, w p ry - n n ty w n em rancho, ale się uczy, dając olbrzym ie z a strzy k i am bicji p a ń ­ stw ow o-narodow ej, budzi się patrjotyzm .

W reszcie serdecznie żegnany w yruszyłem do m iasta, gdzie w sia­

dam do a u ta jednego z naszy ch kolonistów , któ ry m nie zaw ozi na wie­

czór do A postoles, najw iększego po stolicy tery to rju m , m ia sta m isioneń- skiego. Oddalone je s t około 80 km. od Posadas. Ja k k o lw ie k m am w kie-

F r a n c is z e k M ą c z a k .

(17)

293

szeni zakupiony b ilet kolejow y, ale w olę do stać się tam autem , bo przy - jetnniej i nie ta k duszno.

Droga je s t nienadzw yczajna, czerw ona, zapylona. P a n u je n a niej -duży ruch au to w y i wozowy. Tylko, że nie w idać zupełnie w ozów a r ­

gentyńskich, do których oko się już przyzw yczaiło, w ysokich, jed n o o sio ­ w ych, a ja d ą praw ie w yłącznie „ n a sz e “ wozy, n azw an e przez arg en - lyńczyków : los caro s polacos, wozy polskie. W idać, że jesteśm y n a ob­

sz a rz e zw artej kolonizacji polsko-ukraińskiej.

Zajeżdżam do hotelu „Nuinancja®, w ieczorem przychodzi do m nie nauczyciel polski p. B em bnow ski z P oznania, z którym udaję się do -domu jednego z najzam ożniejszych tam tejszy ch obyw ateli, p. Zubrzyc­

kiego M ichała, w łaściciela m łyna ryżow o-kukury d żian o -y erb o w eg o oraz (licznych plantacyj.

„W ieczór" skończył się późno, bo po 2-t-ej. O kaziło się, że on i w ięk szo ść kolonistów pochodni z Pokucia. S połeczeństw o m ieszane pol­

sk o -u k ra iń sk ie , nie posiadające jeszcze tego zadrażnienia, jak ie dziś pa- snuje na tem tery to riu m Polski. J e s t w domu pianino. Ś piew am y pieśni polskie i ukraiń sk ie. Łzy. Ani rusz w ieczór skończyć się nie może.

P rzyw iozłem tro ch ę w iew u z ich stro n i odrazu w y tw o rz y ła się a tm o ­ sfe ra jakiegoś haszyszu.

24-go ran o idę do szkółki polskiej. O czyw iście n a z w a o ficjalna

^brzmi inaczej, m ianow icie k u rsa języka polskiego, niem niej jednakże je s t to szkółka zorganizow ana w ten sposób, że znajduje się przy kościele i przychodzą do niej dzieci po obow iązkow ej n au ce w szkole , a rg e n ty ń ­ skiej. P o n iew aż szkoła ta nie je s t koedukacyjna, w ięc szk o ła ' polska rów nież nie łączy płci i ta k w ypada, że dziew czynki s ą w szkole rano, a chłopcy popołudniu. N auczyciel zajęty jo st cały dzień.

S y tu a cja szkoły polskiej i nauczyciela je st bardzo tru d n a. R az, że dziecko je s t c a ł y dzień w szkole! W ynikiem tego jest, że dzieci

•starszych k las do polskiej szkoły już nie chodzą, gdyż m ają dużo ofi­

cjalnej roboty i nie m a ją czasu na pójście do polskiej szkoły. S zkoła a rg e n ty ń sk a je s t św iecka, polska m a c h a ra k te r w yznaniow y, w której to ksiądz zażąd ał 6 godzin religji. B yłoby to dobrze, gdyby jej uczył sa m ksiądz. Ale zazw yczaj uczy s ta ry braciszek, m ało inteligentny, k tó ­

ry m ałe dzieci uczy k atechizm u system em p y ta ń i odpowiedzi n a p a­

mięć. 6 godzin tygodniowo! Dziecko, ja k dziecko. Zazdrości a rg e n ty ń c z y -

>kowi-koledze, że tego „przedm iotu" niem a. M ęczone całodzienną nau k ą, nudząc się n a godzinie braciszka, radzi sobie po sw ojem u: ucieka, eo nie je s t dobre dla sam ej głów nej sprawy’, opan o w an ia języka.

Dalej — dziecko w ych o w y w an e w atm osferze zargentynizow anej, sy co ­ n e p a trjo ty c z n ą a tm o sferą a rg e n ty ń sk ą w p aństw ow ej szkole, nie ro zu - unie dobrze potrzeby szkółki polskiej. S to su n k i dom ow e u k ła d a ją się

Cytaty

Powiązane dokumenty

kim tu doznawanym uczuciom towarzyszy żal mocny, że Filowie i Fortunat nie podzielają ze mną tego szczęścia, którego doznaję, a które może niedługo potrwa,

Dlatego ilekroć Państwo o- czekiwać będą ciężkie chwile, cały naród skupi się na drodze Jego -wskazań, które są jedynym i wskazaniami historii, wskazaniami,

gości, nie było widać. W takim stanie rzeczy przećzekaliśmy całe trzy godziny, które wydały się nam bezgranicznie długje, W ciągu tego, niemiłego oczekiwania

nienia widzom idei utw oru i intencji Poety. W yspiański stosuje w swoim dram acie technikę szopkową: postacie utw oru przesuw ają się najczęściej dw ie przez

Chcę stwierdzić, iż w o- becnym stadium, ważniejszym jeszcze od znikania niedomagać i n a ­ leciałości okresu powojennego z polskiego ruchu spółdzielczego jest

Ponieważ Krzemieniec staje się ośrodkiem sportów zimowych dla całego Wołynia—dlatego też przewi­1. duje się w planie prać na lata

N a tężyznę młodzieży, skupionej obecnie w Z .B .W .L K ., i to zarówno akademickiej jak i wiejskiej z uniw ersytetów ludowych, wskazuje ich skupiona i rzetelna

„Przeklną!... Naukow e definicje, w ysuw ane czy to przez socjologów, etnologów, czy przez historyków kultury są dość niejednolite. Nowy j a ­ kiś w ytw ór