• Nie Znaleziono Wyników

Życie Krzemienieckie. R. 6, nr 9 (1937)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie Krzemienieckie. R. 6, nr 9 (1937)"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

- i m . 5

Ż Y C S E

KRZEMIENIECKIE

15 MAJA 1937

(2)
(3)

„Gdy przed trumną stoją, mówić muszą o śmier­

ci, o wszechwładnej pani wszystkiego, co żyje. Wszy­

stko co żyje, umiera, a wszystko, co umiera, żyło przedtem. Prawa śmierci są bezwzględne..

„A jednak prawda życia ludzkiego daje nam i inne zjawiska.

Są ludzie i są prace ludzkie tak silne i tak po­

tężne, że śmierć przezwyciężają, że żyją i obcują między nami“.

Z przemówienia Marszałka Piłsudskiego w Kra­

kowie na Wawrelu z okazji sprowadzenia do kraju prochów Juljusza Słowackiego (‘28 czerwca 1927 roku).

(4)
(5)

Z Y C I E K R Z E M I E N I E C K I E

DWUTYGODNIK SPOŁECZNY ... 11 1 ROK VI 15 M A JA 1 9 3 7 NR 9

| Wielkie dziedzictwo pozostawił w spadku po sobie ten potężny władca serc i dusz polskich.

Cześć, jaką otaczaliśmy J ó z e f a P i ł s u d s k i e- g o za Jego życia, wzmaga się dziś i potężnieć będzie w

Polsce z godziny na godzinę coraz stokrotnie].

. Niech hołdy, dziś prochom Wielkiego Polaka składane, zamienią się w śluby dochowania wierności dla jego myśli w daleką przyszłość przenikających. Niech przekują się w obo­

wiązek strzeżenia dumy i honoru narodu. Niech wolę naszą do twardej pracy i walki z trudnościami zaprawią, a serca nasze wielką Jego dla ojczyzny miłością rozpalą.

U bram domostw naszych postawmy warty, byśmy bez­

cennego kruszcu cnót przez Niego pozostawionych nie uszczu­

plili., niczego z wielkiego po Nim dziedzictwa nie uronili i byśmy duchowi Jego. troską za życia o losy Polski umęczo­

nemu, spokój w wieczności dali".

Z przemówienia Prezydenta Rzeczy­

pospolitej na Wawelu 18 maja 1935r*

„My, obywatele Rzeczypospolitej Polskiej, Synowie Ziemi Wołyńskiej wszystkich wyznań i narodowości, w najgłębszej żałobie po zgonie Marszałka Józefa Piłsudskiego, ślubujemy na honor i wielkość Polski, że wcielać będziemy wskazania Wo­

dza Narodu, który ofiarą całego życia swego, mocą niezłom­

nej woli i ducha Państwo wskrzesił, dał Rzeczypospolitej siłę i drogi przyszłości wytyczył. Ślubujemy zmarłemu Józefowi Piłsudskiemu, Wielkiemu Synowi Ojczyzny i naszej Ziemi Kre­

sowej, że tutaj na Wołyniu utrwalać będziemy wielkość i potę­

gę Rzeczypospolitej przez codzienną, ofiarną pracę dla Pań­

stwa; podjętą wspólnie we wzajemnym poszanowaniu- i brater­

skim współdziałaniu obywateli wszystkich wyznań i narodowości.

Ślubujemy gotowość do największych ofiar w obronie Państwa, wierność ideałom Józefa Piłsudskiego, . oraz stwierdzamy, że Jego jest przyszłość i Jego za grobem, jak za życia, zwycięstwo.

Ślubowanie złożone przśz obywateli Wołynia po zgonie Wielkiego Marszałka.

(6)

168

Z PISM JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO .

. Wołyń jest to kraj, który przeszedł wiele, bardzo wiele zmian.

D ziś tak, jutro inaczej. Wczoraj niepodobne do dziś, a dziś do jutra. Te zmiany teraz przeżywamy. Jeżeli chcecie, aby obecny stan był zachowany na stałe, radziłbym wam pozbyć się wzajemnie nieufności i w zgodzie dla tego pracować celu.

Wołyń zaludniony jest przez różne narodowości, religie i języki.

Jeśli ludzie nie będą sobie okazywali szacunku i zaufania, to stan dzi­

siejszy się nie ostanie. Tylko współpraca wszystkich wyznań, stanów i narodowości może go utrzymać.

Pamiętajcie Panowie, że rząd nie jest wszechmogący. Chciałbym, aby rząd mógł się oprzeć na ludności. Wtedy da wam to, czego od nie­

go żądacie'.

Z przemówienia do delegacji ludności w Łucka (10 stycznia 1920 r.)

Trzeba mieć silną wolę i pewność siebie, a przyszłość jaśniejsza będzie, niż smutne nieraz „dzisiaj

„Jedynie czyn ma znaczenie. Najlepsze chęci pozostają bez skutku, o

ile nie pociągają za sobą następstw praktycznych.11

. Honor nasz powinien polegać na służbie. Komu zaś służymysłu­

żymy Ojczyźnie, a służba jest niczym innym, jak słuchaniem praw przez Ojczyznę dla Ojczyzny ustanowionych

„Pierwszym moim postanowieniem było szukanie prawa i umacnia­

nie poczucia jego w całym narodzie.'

W wielkim chaosie i rozprzężeniu, które ogarnęło po wojnie całą środkową i wschodnią Europę, chciałem właśnie z Polski uczynić ośrodek kultury, w którym rządzi i obowiązuje prawo."

„Nasza epoka przyciągać będzie oczy znacznie, bliższe nam, niż to nieraz nam się wydaje. Sędziów znajdziemy w nąszych dzieciach, dzieci nasze, te dorastające obecnie małe główki, które ciekawymi oczkami ju ż teraz na nas spoglądają, nieraz będą z trwogą szukać w stronnicach historii, gdzie byli ich rodzice

„ Ja .. swój egzamin życiowy zdałem. Natomiast chciałbym... by każ­

dy z was, kładąc się do grobu, tak samo dumnie o sobie m ógł te same słowa powiedzieć: „zdałem egzamin życiowy.'"

(7)

169

POGRZEB PIERWSZEGO MARSZAŁKA POLSKI

Sławoj Składkowski .Strzępy Meldunków*

Trzy dni leży Komendant na marach w obitej czernią sali 33elwedęru, otoczony przez posterunki wiernych żołnierzy, nieru­

chomych, tak samo jak On.

Meldujemy się Mu codziennie, by zobaczyć Go jeszcze parę razy w sali, gdzie widywaliśmy go za życia.

W tej półkulistej wnęce, gdzie teraz l?ży W ielki Zmarły,

•siadywał On często za stołem w czasie większych przyjęć.

Tu Go widziałem pierwszy raz po powrocie Jego z Magdebur-.

;ga, już w Polsce Niepodległej przed szesnastu latami.

Mija kilka *dni niezapomnianych smutku i żalu.

W reszcie— nadchodzi dzień, gdy już Komendant musi wyjść po raz ostatni z Belwederu, który tak zrósł się ż Jego osobą.

W godzinach popołudniowych, dnia 15 maja zbieramy się na rdziedzińcu: rząd, sejm, senat i żołnierze— i ustawiamy się po obyd­

w u stronach głównego przejścia.

Przez chwilę mamy złudzenie, że to zbliża się wieczór przed Im ieninam i Komendanta, albo 10 listopada, gdy schodzimy się co roku, by złożyć życzenia lub chociaż zdaleka zobaczyć Komendan­

t a . Nińzawsze wychodził do nas na dziedziniec, szczególnie w la ­ t a c h ostatnich.

Tym razem, niestety, wyjdzie napewno z pałacu i zostanie

otoczony naszym tłumem żołnierskim. Nie odejdziemy z przed Bel­

wederu sami, nad naszymi głowami wyniesiemy Komendanta.

Przybywa Pan Prezydent Rzeczypospolitej w towarzystwie Premjera Sławka i Generała Śmigłego. W chodzą do wnętrza Bel-

~wederu.

Na dziedzińcu staje tymczaśóm długi szpaler duchowieństwa w oczekiwaniu na początek ceremonii pogrzebowej.

Przy ostatnich blaskach dnia wypływa z pośród filarów ganku pałacu wielka, okryta sztandarem trumna.

Niosą ją najstarsi generałowie. W pierwszej parze generałowie

•Śm igły i Sosnkowski.

W połowie dziedzińca trumna się zatrzymuje i bierzemy ją na ramiona. Niosę z admirałem Świrskim w drugiej parze.

W e wrotach dziedzińca całuję trumnę w miejscu, gdzie leżą -wewnątrz nogi Komendanta.,

Przed Belwederem stoi działo, powożone przez oficerow arty ­

(8)

170

lerii konnej.

Ju ż trumnę stawiamy na lawecie

General Śmigły spravydza, czy trumna dobrze przymocowana-.

Panuje lęk ogólny wszystkich wokoło, by ta właśnie trumna nie- spadła w czasie marszu do katedry.

Za trumną, obok Pani Marszałkowej staje Prezydent Rzeczy-- pospolitej Vi_

Czekamy dłuższą chwil?) poczym działo rusza z miejsca, kie­

rując się w Aleje 'Ujazdowskie.

Teraz idziemy,- $ prowadzeni przez generała Sośnkowskiego,.

oddzieleni od trumny grupą rządu, oraz delegacyj sejmu i senatu.

W arszaw a zamarła w strasznej ciszy,. panującej od Belwederu, aż do katedry.

Nie było żadnych zgrzytów w ponurym nastroju maszerującej kolumny pogrzebowej i stojących po bokach tłumów. Śmierć K o ­ mendanta zwyciężyła wszystkich i wszystko w Polsce.

Po paru godzinach marszu wzdłuż półcieinnych ulic, dochodzi­

my do zalanego tłumem placu Zamkowego i Katedry.

W kościele trumna wniesiona zostaje na podwyższenie. W i­

doczna jest dla wszystkich.

Komendant już wysoko, daleko od nas. Tu Go zostawiamy na dni kilka, by mogły Go pożegnać tłumy nawet tych, którzy nie widzieli Go nigdy za życia.

W dwa dni później, 17 maja, znów idziemy z Nim na pole rewii, ju ż po raz ostatni z ostatnich...

Na zielonym kurhanie składają Go na działo i defilujemy przed Nim, żegnając Gj ostatnim: „Na prawo patrz!“

Najprzód idą generałowie, prowadzeni przez generalnego ins­

pektora śmigłego, a później delegacje W ojska— kompanje, szwad­

rony z generałem Dreszerem na czele.

Trwa to długą, przygniatającą chwilę...

Defilada w ciszyf|-skończona. Odjechał już ostatni — generat Dreszer.

G rają — „Jeszcze Polska8...

Wchodzimy na kopiec, by zdjąć trumnę z lawety.

Gdy przenosiłem Trumnę wraz z generałem Bukackim, ucało­

wałem J ą znowu przez sztandar biało-czerwony.

Teraz wszystko szybko s’ę kończy...

Trumna wysókp już złożona na lufie polskiej haubicy, usta­

wionej na długiej platformie kolejowej. Kładą wieńce, zaciągają:

wartę honorową.

(9)

Potem ciągniemy platformę za długie liny, wolno ciągniemy aż do czekającej lokomotywy. To już wszystko, cośmy mogli zro­

bić! Tu rozstajemy się z Komendantem.

— „Uroczystość w Warszawie skończona* — mówi do nas ge­

nerał Śmigły.

Zrywa się ulewa z grzmotami, f

Wszyscy jadą do Krakowa, ja zostaję w Warszawie.

J u ż Cię więcej nie zobaczę Komendancie, chyba tam, w kry­

pcie.

Ju ż Ci nie zamelduję: ,,Panie Marszałku®, gdy myśli krzyczą:

„Obywatelu Komendancie!”,..

Pociąg rusza. Ju ż za Nim nie pójdę.

Komendancie!...

Nie zmoknij, Komendancie, tak łatwo się przeziębasz.

Ale to... głupota!

Ju ż pociąg idzie. Co powiedzieć Ci przy rozstaniu.,.

Ojcze nasz, który jesteś w Niebie, święć się Imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje...

A jednak, w sercu mym zostaniesz, Komendancie, nie Ten wieziony w trumnie na lawecie działa, ale Ten, który tysiące dział i miljony żołnierzy rzucał do boju o wielkość i życie Polski.

S t e f a n C z a rn o c k i.

12 MAJA 1937 R.

P r z e m ó w ie n ie d o m ło d z ie ż y .

Gdy zbliżamy się do trumny lub mogiły świeżo usypanej, czy zagarnionej, pragniemy powagi i ciszy. Słowa na usta wydobyć się nie mogą, zamierając w piersiach.

Gdy stajemy w obliczu śmierci, myśl leci ku wspomnieniom o zmarłym, poszukuje najlepszego wyrazu uczczenia jego pamięci. I do­

piero w zaciszu domowym, w nielicznym gronie najbliższych, w ża­

łobnym skupieniu trwa cicha narada, jak wykonać pisany, czy nie­

pisany testament, jak zachować dziedzictwo, które zmarły pozostawił.

Im bardziej osoba utracona była kochana i godna ezci, tym cisza jest bardziej głęboka i niczym nie przerwana.

Im więcej ludzi ze zmarłym związanych było uczuciem, tym cisza jest powszechniejsza, tym większe zastępy ludzi ogarnia.

(10)

172

Nie było w Polsce człowieka, którego odejście wiązałoby się z bólem-serc tak licznych rzesz. Nie było człowieka, któryby sku­

pił w sobie taki bezmiar czci. jak P i ł s u d s k i .

Czemuż więc, gdy przychodzę do Was, Młodzieży, aby z W a ­ mi razem czcić Jego pamięć, przerywam ciszę? Czemu słowa z ust moich padają i mówić muszę, gdy serca nasze pragną ciszy i skupienia?.. Czynię to, bo śmierć Józefa Piłsudskiego tak, jak i całe Jego życie, była inną śmiercią.

„ B r a m y ' p r z e p a ś - t n e ś m i e r c i d l a n i e k t ó r y c h l u d z i n i e i s t n i e j ą . Ś w i a d ­ c z ą o p r a w d z i e w i e l k o ś c i t a k i e j , ż e p r a w a w i e l k o ś c i s ą i n n e , n i ż p r a w a m a ł o ś c i ® m ów ił Marszałek.

Ze śmierć Jego taką była, dowiódł nam Swoim tryumfalnym śmiertelnym pochodem z W arszawy do Krakowa. Zwyciężał po śmierci, zdobywał tysiące serc, które za życia Jego były nieczułe.

Chyliły przed Nim, czoła nie tylko miliony Polaków, ale przedstawi­

ciele świata całego.

Nie był On jednej rodziny synem. Nie był On synem tylko Polski współczesnej. Był synem wszystkich pokoleń, które już odeszły w zaświaty i będzie ojcem duchowym tych, które po nas

przyjdą

Był On uosobieniem snów i marzeń tych, którym przypadło w udziale niepodległość Ojczyzny utracić, i tych, którzy niewolni życie w Polsce strawili i niewolni padół ziemski opuścić musieli, i tych, którzy dostąpili największego zaszczytu i pod Jego wodzą Polsce niepodległość przywrócili.

Był On ziszczeniem legendy i pieśni— nie Jem u poświęconej, ale półtorawiekow ej legendy polskiej, która była jedynym wyrazem najgłębszych, PHjmocniejśzych upragnień najlepszych synów tych czasów.

Był On skarbnicą, która w sobie zamknęła najgoręcej dla Pol­

ski tętniące serca. Był On najwyższym szczytem polskich cnót na­

rodowych w perspektywie wieków.

„Ten największy na przestrzeni całej naszej historii Człowiek z głębi dziejów minionych moc Swego ducha czerpał, a nadludz­

kim wytężeniem myśli drogi przyszłe odgadywał". Taki sąd o Jego życiu, w chwili, gdy od nas na wieki odszedł, w ydał Najwyższy Reprezentant Polski, jedynie uprawniony do mówienia w imieniu ca­

łego narodu.

„ T e n n a j w i ę k s z y n a p r z e s t r z e n i c a ł e j n a s z e j h i s t o r i i C z ł o w i e k

(11)

w myślcie się w te słowa. Zapamiętajcie je na całe życie i prze­

każcie młodszym od W as, dzieciom i wnukom Waszym.

Czy odszukacie człowieka, który Polskę z niebytu do życia powołał?.,.

Gzy znajdziecie w Polsce człowieka, który jednocześnie w pierwszych latach Jej istnienia wojnę z przeciwnikiem najgroźniej­

szym nie tylko dla Polski, ale i całego świata wygrać potrafił?...

Czy widzicie człowieka, który by z młodego państwa, o jakim św iat sądził, że będzie sezonowe, potrafił za swego niestrudzo­

nego życia uczynić mocarstwo, kroczące w pierwszym szeregu ro­

dziny narodów świata?...

Czy rozumiecie, jakiej siły ducha trzeba było, by jednocześnie w tych warunkach z nie wolnego pod trzema zaborami narodu u-

■czynić państwo praworządne, o trwały, najbardziej z wolnością du­

cha związany ustrój oparte?

„Z g ł ę b i d z i e j ó w m i n i o n y c h m o c S w e g o d u c h a c z e r p a ł ' . Przez całe życie w więzieniu, czy na wolności, na najszczytniejszych stanowiskach, czy w odosobnieniu cały trud Swego życia poświęcił, by -znaleźć drogę do w i e 1 k o ś c i, • by własną w i e l k o ś ć naj­

skuteczniejszej służbie dla Polski oddać.

I dla tego nie było w Polsce tak Wielkiego człowieka, nie

■było w Polsce tak genialnego Wodza, któryby w Swym ręku sku­

pił tyle siły czynu, tyle zwycięstw, mimo, iż niezliczone przeszko­

dy zwartą obręczą bez przerwy opasywały Jego działanie.

I dlatego śmierć Jego inną była. I dlatego gdy w obliczu jej staję przed W am i, mówić muszę,5 chcjć cigżar żałoby uciska najżyw iej drgające struny ludzkie..: .

Bo z Jego śmiercią, która nad życiem osiągnęła swe bez­

względne zwycięstwo, narodziła się w i e c z n o ś ć . J e g o d u c h a , wieczność władania Jego nad sercem każdego czują­

cego Polaka, dopóki takie serca tętnić będą. Narodziła się wiecz­

ność tego ducha nie tylko tam, w zaświatach, ale i tu wśród nas żyjących i istnieć będfcie, dopóki na ziemi żyć będą Polacy.

Gdy oko, w oko z Jego wielkością stajemy, jakże czujemy się m ali... Ja k czcić Go mamy? Ja k wykonać testament, jak uchronić od zagłady i wzmagać potęgę dziedzictwa, które nam pozostawił?...

•Jakież niewystarczające są w tej chwili słowa. Ja k małe wobec -Jego dokonań będą wszelkie poświęcane Mu pomniki!...

„ J e d y n i e c z y n m a z n a c z e n i e . N a j ­ l e p s z e c h ę c i p o z o s t a j ą b e z s k u t k u , o i l e n i e p o c i ą g a j ą ; z a s o b ą n a s t ę p s t w

(12)

174

p r a k t y c z n y c h " — nakazywał nam za życia.

Ubolewano, że nie zostawił szczegółowych rozkazów, co czy­

nić mamy, gdy Jego nie stanie... Że nie zostawił programu.

Nie potrzebował tego czynić, bo nie był człowiekiem żadnej;

grupy, był synem Polski całej. Odebrał J ą historii z całą ponurą Je j rzeczywistością i „z głębi dziejów minionych moc Swego ducha czerpiąc", potężną po Sobie pozostawił. Gałej więc Polsce olbrzy­

mie dziedzictwo przekazał, nie posunięcia ludzkie, ale .drogi przy­

szłe Polski odgadując*.

Zostawił nam po Sobie niewyczerpaną skarbnicę czynów włas­

nych i myśli, w daleką sięgających przyszłość. Jego Pisma, Mowy i Rozkazy będą źródłem natchnienia, źródłem polskiej prawdy, snopem światła, rzuconym na tajemnicę siły zwyciężania i siły wszelkiej twórczości. Sięgać do niej będziemy nie tylko m y— starzy i W y — młodzi, ale wszyscy, którzy po nas przyjdą i przychodzić będą.

Skoro odszedł od nas największy Polak i całemu narodowi dziedzictwo przekazał, my wszyscy to dziedzictwo powiększać, a nie pomniejszać musimy. Skoro mamy je utrzymać i rozwijać, m u­

simy dążyć do tego, by Jego duch mocarny w lał się w dusze na­

sze, rozdzielił się na miliony i każdego z nas. cząsteczką Swej wielkości zaśKlił.

Kierować będzie czynami naszymi, a w Jego życiu i słowach szukać będziemy źródła najrzetelniejszej prawdy, której zawsze był uosobieniem, którą głosił i wówczas, gdy na szczyty osiągnięć ku wielkości nas prowadził i wówczas, gdy z całą surowością m ałość nasżą karcił.

W zespoleniu naszych wysiłków, w narastaniu naszych czy­

nów, wspólnemu dobru oddanych i tak prostych, jak proste było każde Jego słowo i całe Jego życie, odnajdywać stale będziemy Jego w i e l k o ś ć w przyszłości.

M bdość W asza jest pełna powabów. Idziecie ku życiu promienni i w tym tkw i siła Waszej młodości. Ale radość życia nie na tym polega. W życiu „ j e d y n i e c z y n m a z n a c z ę - n i e “'

Zapamiętajcie na dzisiejsze i późniejsze lata słowa M arszałka, które dla każdego z nas stać się muszą nakazem:

„ J a... s w ó j e g z a m i n ż y c i o w y z d a- ł e m... N a t o m i a s t c h c i a ł b y m , a b y k a ż ­ d y z W a s, k ł a d ą c s i ę d o g r o b u , t a k s a m o d u m n i e , o s o b i e m ó g ł t e s a m &

s ł o w a p o w i e ' d z i e ć: „zdałem egzamin życiowy". *

(13)

175

W ła d y s ła w M y tk o w s k i.

POMOC LEKARSKA NA WSI

Poruszona przez autora sprawa opieki lekar­

skiej na wsi jest bardzo skomplikowana w realizacji.

Próby osiedlenia Lekarzy w ośrodkach wiejskich na­

szego powiatu (Katerburg, St. Oleksiniec i t.p.) za­

wiodły, gdyż lekarz nie mógł zarobić na skromne nawet utrzymanie; tutejsza ludność niestety woli jeszcze znachorów, a w każdym razie nie chce, lub nie warto, wydawać na lekarza i' lekarstwo. Reali­

zacja słusznych postulatów autora w odniesieniu do opieki lekarskiej na dziatwą szkolną postępuje na przód, chociaż zbyt może powolnie, a to z braku środków pieniężnych (patrz artykuły D-ra Lemie- szewskiego w AIr. Nr. 2 z 1936 r. i 5 — 6 z 1937 r..

, Życia Krzemienieckiego'

N iejednokrotnie słyszałem i czytałem , że u nas w Polsce p a n uje bezrobocie w śród lekarzy, że *niasta są przeładow ane lu d ź m i tego z a ­ w o d u i t. p.

A jak że jest na wsi? W szy scy m ieszkańcy wsi w ie d z ą o tym b ardzo dobrze, że całym i latam i lekarza na oczy u siebie nie w id zą.

P ow ie ktoś, że to bardzo dobrze! 1 dobrze i źle! Z a le ży od tego, z ja ­ kiego p u n k tu w id ze n ia b ę d zie m y do tego podch odzić.

N a wsi lu d zie ro dzą się, c h o ru ją i um ierają, a w szystko bez le­

karza. T rzeba aż jakiegoś nadzw yczajnego w y p a d k u , ja k n. p. jakaś n a g m in n a ep id e m ia lub zabójstw o, by urzędow y lekarz za jrzał na p a ­ rę godzin do wsi, stw ierdził fakt i odjechał. A na wsi zno w u cisza a i

do now ego w y p a d k u. 1 to się dzieje w X X . w., w państw ie k ultu ra l­

nym .

S ą ludzie, którzy w czasach obecnych specjalnie w sią się zajm ują,, w ięc m yślą też o zdrow otności jej m ieszkańców . L u dzie ci poruszają od czasu do czasu to zagadnienie w prasie, ale głosy ich często są

„w o ła n ie m na p u szczy ". I dziw nie, i przykro, że jeszcze dziś w n a ­ szym społeczeństw ie są ludzie, którzy b o ją się wsi ja k b y zapow ietrzo­

nej."

P o m ija jąc ju ż lud ność starszą (chociaż jej p o m ija ć nie p o w in n iś­

m y ), na le ża ło b y zw rócić baczniejszą uw agę na dzieci, ja k o te które w przyszłości stanow ić b ę d ą nasze społeczeństw o.

R o z b u d o w u je m y szkolnictw o, by dać k ażd e m u oby w atelow i choć- to m in im u m ośw iaty, jakie daje szkoła pow szechna: n a k ła d a m y n a szk o ły o bo w iąze k p rzygotow ania tego przyszłego oby w atela do życia„

(14)

176

a jednocześnie tak m a ło d b a m y o to, by szkołom u m o żliw ić realizo­

w anie tych zaszczytnych zadań.

S zk oły pow szechnie na wsi są zbiorow iskiem od stu do kilkuset dzieci, pochodzących z najrozm aitszych ro dzin i z najrozm aitszym i chorobam i. Często bywęi że w ciągu paru lat lekarz do szkół tych nie żagląda. Jedynie raz do roku, w m iesiącu m a ju lu b czerwcu, przesyła się kogoś z personelu szpitalnego do szczepienia od ospy;

N auczyciel uczy dzieci przez szereg lat i często nie wie, że są one o bciążone tak ą lu b in n ą chorobą. 1 trudno się tem u dziw ić, bo nauczyciel przecież nie jest lekarzem . R o b i co m oże: segreguje dzie­

ci na k rótkow idzów , da le k o w id zó w i norm alne; na głuche, przytępione lub słuchowce, no i na ty m -koniec, bo trudno w ym ag ać od niego czegoś więcej. N auczycielstw o często porusza te spraw y na konferenc­

jach rejonow ych, uchw ala rezolucje, pisze do w ła d z i wszystko na- p różno , nic się na lepsze nie zm ienia.

P o żąd a n y m by ło b y , by lekarzy rejonow i od w ie d za ii wszystkie szkoły swego rejonu chociaż raz w roku i to z p o c zą tk ie m każdego roku szkolnego, w m iesiącu w rześniu h ib n a jp ó ź n ie j w p aźd zie rn ik u . D zieci chore na le ża ło b y w ów czas w z iąć p o d o p ie k ą lekarską, a przy chorobach zakaźnych na pew ien czas całkiem ze szkoły usunąć. W ten sposób m o żnaby , chociaż częściowo, zap obie c tak lic zn y m w y p ad­

kom różnego rodzaju kalectw a.

N auczycielstw o w iedzia ło by p rzy n ajm n ie j jak ie dzieci p o d w zglę­

dem zdrow otnym m a p od sw oją opieką, co u m o ż liw iło b y m u szybsze i skuteczniejsze realizow anie swych zadań. Z drugiej strony u ch ro n iło ­ by to nauczycielstw o od łic zn y b h w y p a d k ó w za k a że n ia się od dzieci szkolnych, które to w y p a d k i są dość częste i przykre w następstw a.

Spraw a jest bardzo p ow ażna, godna, by c zy nniki m iarodajne od­

p o w ie d n io n ią się zajęły .

A le k s a n d r a P o la k o w a .

CZAJCZYŃCE

M o n o g r a f ia n a p o d s t a w ie o p o w ie ś c i lu d o w y c h ,

W ie ś C zajczyńce p o ło żo n a w p o łu d n io w o w schodniej części p.

krzem ienieckiego, 30 kim . od K rzem ieńca, należy do g m iny K ołodno.

N a jb liżs zy u rząd p ocztow y z n a jd u je się o 10 km . w W iśn io w cu , N a j­

b liżs za stacja kolejow a, K o rnaczów ka, w odległości 12 km . na linii Ł a n o w ce — Z b a r a ż —*- Tarnopol. G ospodarstw we wsi 242. L u d n o ś ć m ie j­

(15)

177

scowa, U kraińcy, za jm uje się rolnictw em .

K ilk a danych, urzędow o dostatecznie charakteryzujących wieś, ja k że m a ło je d n a k m ó w iący c h o jej istotnym obliczu, przeszłości, prze"

ży c ia c h .

W ie ś C zajczyńce p o ło żo n a jest na p o c h y lo n y m ku p o łu d n io w i stoku w ielkiej doliny, dnem której p łynie w ąski strum yk biorący p o ­ c ząte k ze ź r ó d tł w sąsiedniej -wiosce-Hnidawie. Być może, iż kiedyś p rze p ły w a ła w ielka rzeka,— w skazyw ałby na to kształt doliny oraz ro dzaj gleby.

S zy b k o m ija czas, szybko z a n ik a ją w p a m ię c i lu d zkie j sprawy m in io n e , trudno otw orzyć przeszłość. W p am ięci lud zkie j zacho w ały się tylko drobne jej u ła m k i, często jednak piękne i barwne.

O p o ch o dzen iu i czasie pow stania wsi nie m ó w ią żadne d o k u ­ m e nty . B y ła to m oże jedna z daw ny ch osąd słow iańskich. S zczupłe

■wiadomości, dotyczące historii wsi m o żn ą w y d o b y ć jedynie z archi­

w u m m iejscow ej cerkwi, częściow o zaś z ustnych legend— o p o w ia d a ń lud ności.

W e d łu g tych danych wieś b y ła p oczątkow o w łąsnością k siążąt W iśn io w ie c k ic h . Pierw otna nazw a wsi „T eklam pol,, m ia ła p o c h o d zić o d im ie n ia żo ny księcia M ic h a ła W iśnio w iec kieg o T ek li z R a d z iw ił­

łówn K s ią żę z b u d o w a ł we wsi pałac na w zór p a ła c u książęcego w W iśn io w c u . W e d łu g pięknej miejscowej opow ieści, p a łac ten m ia ł być n ie s p o d z ia n k ą dla księżny. W d niu sw ych im ie n in w yszła księżna T e k la z p a ła c u w iśniow ieckiego n a przecha dzkę i zauw ażyła, że od W iś n io w c a ciągnie się droga, usłana k ilim a m i, u sy p an a kw iatam i.

Z a c ie k a w io n a poszła tą drogą, a ta za w io d ła ją aż do pałacu, łu d ząco p o d o b ne g o do w iśniow ieckiego, tylko m niejszych rozm iarów . P ałac i w ieś tak p o d o b a ły się księżnie, że zam ieszkała tu na stałe. W ie ś o trzy m a ła nazw ę „T e k la m p o l".

P ałac b y ł zb udow any na specjalnie usy p an y m półw yspie, w rzy­

n a ją c y m się w nieprzebyte bagna, w ow ych czasach otaczające wieś o d p ółn ocy, w schodu i p o łu d n ia . P ółw ysep ten m ia ł być usypany przez je ń có w tatarskich, którzy w o rk am i nosili ziem ię i zasypyw ali błoto.

R u in y p a ła c u zach o w ały się dotychczas.

O d W iś n io w ie c k ic h wieś przechodzi do M niszków , a następnie d o O rłow skich; p o d o b n o A n d rze j O rło w ski, sędzia kam ieniecki, zd u ­ m io n y w ie lk ą ilością czajek, latających nad b ło tam i na zw a ł wieś

„ C z a jk iń c e ”, co z czasem za m ie n iło się na „C zajczyńce .' Z a z n a c z y ć n a le ży że czajki dotychczas w p o k aźn e j ilości g n ie żd żą się na błotach

o b o k wsi.

(16)

178

O rłow scy brali u d z ia ł w pow staniu 1863 roku. Po u p a d k u p o w ­ stania, w łaściciel m a jątk u, chcąc uratow ać go przed konfiskatą p o p e ł­

n ił sam obójstw o.

W e d łu g m iejscow ych o p o w ia d a ń m ia ło to przeb ieg n a stęp u jący ..

Pew nej nocy, wkrótce po u p ad k u pow stania, w łaściciel m a ją tk u u sły ­ szał, brzęk d zw o nk ów p o d je żd ża jąc y c h sanek, a że w ow ych czasach, ty lk o w y sła n ik o m r^ądu carskiego w olno b y ło je źd zić z d zw o n k a m i, b y ł przekonany, że j adą urzędnicy celem dok on an ia konfiskaty m a ją tk u uczestnika pow stania. S zy bko z a ży ł trucizny, aby um rzeć przed w targ­

n ięc ie m do pok oju c zy no w nik ów rosyjskich, P rzy puszczenia o k a z a ły się słuszne; b y li to w ysłannicy cara, konfiskaty m a ją tk u jednak nie m o gli dokonać, gdy ż w inow ajca— uczestnik p ow stania nie żył.

M a ją te k przez pew ien czas b y ł p o d nadzorem rząd u rosyjskiego, następnie słaje się w łasnością M o g ilnic kich , po w ojnie św iatow ej zaś w łasnością K uleszów . M ajątek Czajczyńce b y ł w ięc stale w p osiadaniu rodów polskich.

D ziś zna jd u je się w ruinie, zrabo w any i zniszczony w czasie w o jn y św iatow ej. P odob no podczas p o d z ia łu dóbr m a ją tk u lu d n o ś ć nie m o g ąc dość do zgody, zw róciła się do obecnego jeszcze we w si w łaściciela o dokonanie „spraw iedliw ego’ p o d z ia łu i "była n ie zad o w o lo ­ na z odm ow y.

Z czasem wieś pow róciła co norm alnego życia, w roku 1934 został zb u d o w an y ład n y i d u ży bu d y n e k szkolny, w zup ełn ości w y ­ starczający na potrzeby wsi.

S k le p p a p ie ru i przyb. p iśm . K R Z E M I E N I E C , C z a c k i e g o 9

właśc. M. LU B 1E N IE C K I

Poleca: K a lk i inżynierskie, tusze, atram enty, o łó w k i ry s u n ­ kowe, pióra, redisy, papiery św iatłoczułe, Schóllersham m er.

K i n o L U N A

zapowiada w najbliższych dniach

„ S T R A S Z N Y D W 0 R “

w /g nieśm iertelnej opery St. Moniuszki

(17)

K R O N I K A

Ś w ię t o 3 M a ja w K r z e m ie ń c u .

■Już 2-go maja wieczoiem roz­

poczęta się uroczystość Święta Na­

rodowego. Ok. godz. 6‘tej przeciąg­

nął ulicami miasta capstrzyk p.

Ułanów. Za trębaczami i plutonem ułanów szły liczn e zastępy uczniów i uczeaic, którzy nieśli różnokoloro­

we lampiony. W trzech punktach miasta wygłoszono z balkonów do publiczności przemówienia okolicz­

nościowe. Ulice by ły udekorowane flagami narodowymi, prócz tego gmachy urzęaów państwowych ude»

korowano zielenią i portretami Pa- na Prezydenta, Piłsudskiego i Mar­

szałka Rydza-Smigłego.

3-go maja zrana odbyły się nabo­

żeństwa w świątyniach wyznań niekatolickich, po czym tłumy pub- I liczności udały się na górę Bony, gdzie wśród ruin zamku ks. Dziekan Studziński celebrował mszę połową.

Przed Ołtarzem, otoczonym z trzech stron pocztami, sztandarowymi pułku Ułanów, harcerzy, Katolickiego Sto­

warzyszenia Młodzieży Zeńskjej, któ­

re w tym dniu właśnie otrzymało swój sztandar, ustawiono ławki dla pp.: Starosty, Kuratora L.K., D»cy pułku Ułanów oraz urzędników i oficerów. Dalsze miejsca wypełniały oddziały Ułanów Podolskich w szy­

ku konnym, szeregi oddziałów P.W.

i hufców szkolnych. następnie Od­

działy Kat. Stowarz. Młodz. Żeńskiej i drużyny harcerstwa, młodzież szkolna, wreszcie tłum liczący oko­

ło 2000 osób.— wszystko to na tle malowniczego krajobrazu i wspania­

łej pogody tworzyło imponującą ca­

łość. Po nabożeństwie odbyła się defilada, którą przyjmował Starosta i D-ca pułku.

W godzinach popołudniowych od­

były się w miejscowych kinoteat­

rach bezpłatne przedstawienia zaś wieczorem w 3-ęh punktach miasta urządzono akademie, z których głów*

na odbyła się w Sali Kolumnowej L.K. przy obecności ok. 300 osób.

Na program akademii złożyły się:

referat sędziego M. Sieniaw skiego,.

deklamacje wygłoszone przez p. B.

Dorożyńską oraz uczenicę Fr. Ru- banowską, występ Chóru nauczy­

cielskiego oraz orkiestry ułanów. >

Ś w ię t o m ł o d z ie ż y lic e a ln e j w K r z e m ie ń c u .

Święto młodzieży licealnej, obcho­

dzone coi ocznie w dniu 3 mają na t zw. „Maćkowej Dolinie", tego ro­

ku ze względu na niepogodę zostało odłożone na dzień 6-go maja. Wie­

czorem 6. V. na dziedzińcu liceal­

nym, jako dalszy ciąg święta mło*

dzieży zorganizowano inscenizację bajki o Szklanej Górze. Na całość inscenizacji złożyły się deklamacje chóralne i solowe oraz występ chóru Pedagogium. Iluminacje,światła reflek­

torów i pochodni dawały obraz nie­

zwykle nastrojowy i efektorowy..

W r ę c z e n ie s z t a n d a r u S z k o le R oi*

n ic z e j w B ia fo k ry n ic y .

W dniu 2-go maja na dziedzińcu lieealnym w Krzemieńcu odbyło się w godzinach porannych uroczyste wręczenie sztandaru Szkole Rolni­

czej w Białokrypicy z przemówie­

niem p Kuratora oraz zbiorową recytacją młodzieży licealnej.

Z a k o ń c z e n ie K u rs u d la m ł o d z ie ż y p o b o r o w e j i p r z e d p o b o r o w e j w M iz iu r z y ń c a c h ,

Dnia Zb. IV został zakończony Kurs dla młodzieży poborowej i

(18)

180

przedpoborowej. Kurs trwał od dnia 15. X 1936 r. do dnia 25. IV 1937r.

Zapisało się na kurs 18 słuchaczy.

Kursanci skorzystali z 96 godzin na- (4 godziny tygodniowo) z czego poświęcono 20 godzin na powtórzenie materiału kursu 1 stopnia, zaś resz­

tę 76 godzin zużyło się na przerobienie materiału programu kursu II stop.

z zakresu języka polskiego i rachun*

ków. Kurs ukończyło z wynikiem pomyślnym 8 kandydatów, w dowód czego otrzymali zaświadczenia wys­

tawione przez kierownictwo miejsco­

wej szkoły powszechnej. Chcemy, by Polska miała świadomych żołnie­

rzy—obywateli.

Jan Kozubski.

,,W y s ta w a k s ią ż k i" w Z a r u d z iu . Wielką radość wywołała w za­

kątku naszym wiadomość iż w cza­

sie urządzanego przez ZOS .Tygod­

nia książki" odbędzie się w szkole naszej wystawa książek.

W dniu wystawy, o oznaczonej godzinie, zebrała się liczna gromadka dzieci, młodzieży, starszych gospo­

darzy, oraz miejscowej inteligencji.

Wystawę poprzedziło przemówie­

nie p. Inspektora Szkolnego Br. Ro­

baka, p. kier. szk. powsz. w Kołod- nie J. Witrowego, oraz zostały wyś­

wietlone przeźrocza ilustrujące „His­

torię pisma, książki i druku.

Przemówienia były piękne. Poru­

szyły nie tylko umysły, lecz i serca słuchaczy. Nie jedno dobre słowo zapadło w ich dusze. Książka-—nau­

czyciel— Książka przyjaciel oto dwa postulaty wysunięte w przemówieniu p. Inspektera Szkolnego Br. Robaka.

Postulaty bodaj najważnieszej w szko­

leniu i kształceniu przyszłych oby­

wateli.

Kto nauczy dziatwę i młodzież braki w jej wiadomościach uzu­

pełniać lekturą, a zdobyte przystoso­

wać do potrzeb swego życia prak­

tycznego i duchowego, ten spełni twe zadanie w dziedzinie kształcenia i samokształcenia.

Kto zaś książkę nauczy' się cenić, jak przyjaciela, ten choć w części spełni swe zadanie w dziedzinie wychowa­

nia. Pod tym kątem widzenia spoj­

rzałam na książki rozłożone na sto­

łach.

Bezsprzecznie wszystkie one były piękne, nęcące treścią i estetyczną szatą zewnętrzną, lecz jakże dla ogromnej większości niedostępne.

Niejedno dziecko, niejeden mło­

dzieniec z żalem spojrzał na nie i odszedł bez nauczyciela i przyjaciela.

Książka musi być wartościowa, tak pod wzgledem formy, jak i treści, iecz musi być tania.

Treścią powinna zaspokoić potrze­

by serca, uzupeinić wia dc mośc i '/do­

byte w szkole, zachęcić do kupowa­

nia i wypożyczania książek.

Młodzież zasadniczo lubi czytać Brak dobrej książki, odpowiadają­

cej zainteresowaniom wsi, daje się dotkliwie odczuwać w okresie zimo­

wym. Biblioteka szkolna, a nawet, biblioteki wędrowne nie wystarczają.

Samo więc życie zmusza nas do gromadzenia własnych książek, zak­

ładania własnych bibliotek i ewen­

tualnego dzielenia się nimi z bliż­

szym, a nawet i dalszym otocze­

niem, Do zrealizowania tej potrzeby życiowej wsi, w znacznej mierze przyczynić sie mogą „wystawy ksią­

żek" urządzane przez ludzi dobrej woli, którym podniesienie kultury wsi leży na sercu.

Anna Kuleszyna O r g a n iz a c ja d o ż y w ia n ia d z ie c i s z k o ln y c h w W ie r z b o w c u .

Wobec konieczności dożywiania najbiedniejszych dzieci szkolnych w Wierzbowcu, za inicjatywą miejsco­

wego nauczycielstwa, odbyło eię

(19)

"dn. 13. XII. 1936 r. zebranie rodzi­

ców, na którym postanowiono zwró­

cić się z prośbą do wszystkich mieszkańców wsi o złożenie dobro­

wolnej ofiary w zbożu na ten cel i wybrano Komitet, który miał się tą sprawą zająć. Komitet na zebraniu dnia 8 marca 1937 r. ustalił imien­

ny wykaz dzieci, potrzebujących do­

żywiania w liczbie 38 i aby ułatwić akcję zbiórki zboża podzielił wieś na rejony. Na każdy rejon przydzielono 2 członków Komitetu i jednego na uczyciela.

Zbiórkę rozpoczęto 9 marca b. r. i dzięki dobremu ustosunkowaniu się społeczeństwa, pomocy zarządu gminnego i ofiarnej pracy nauczyciel­

stwa, do tej pory zebrano 300 klg.

żyta a jest nadzieja, że na futorach, których akcja zbiórki dotychczas nie objęła, zbierze się jeszcze około

100 klg.

Nadto zarząd gminy ofiarował na mleko i cukier 50 zł. Dzięki temu obecnie dokarmia się w szkole w Wierzbowcu 38 dzieci, dostają one codziennie 20 dkg. chleba i kubek

kawy z mlekiem.

Dokarmianiem, t. j. rozlewaniem kaw y w kubki, podawaniem jej krajaniem chleba i t. p. zajmują się uozenice VI i VII oddz. pod kierun­

kiem nauczycielki, p. Szpilmanowej.

Akcja dożywiania potrwa prawdopo­

dobnie do końca roku szkolnego.

Z d z ia ła ln o ś c i „ P a t r o n a tu ” n a d w ię ź n ia m i.

W kwietniu b. r. odbyło się pod przewodnictwem Prokuratora p. W ac­

ława Kobusiewicza walne zebranie Stowarzyszenia Opieki nad Więźnia­

mi , Patronat®.

Sprawozdanie z działalności Sto­

warzyszenia za okres czasu od 10 -IV 35 do 10 IV 37 złożył Inspe­

ktor Szkolny p. Bronisław Robak, -Jako Prezes Stowarzyszenia. Ze

sprawozdania wynika iż w wspomnia­

nym okresie czynne były 2 kursy dla więźniów, liczące ogółem 78 osób, oraz chór, składający się z 48 osób. Organizowane były odczyty i pogadanki oraz obchody uroczystości państwowych i religijnych. Udzielono ulg kolejowych 77 osobom opusz­

czającym więzienie, pomoc finansową otrzymało 29 osób, a odzieżową— 17 osób. Prócz tego— zawdzięczając in­

terwencji Zarządu »Patronatu“;;J-10 osób po opuszczenie więzienia zdoła­

ło uzyskać pracę

Następnie p. Autonina Żeromska

— jako skarbniczka Stowarzyszenia

— złożyła sprawozdanie kasowe, z którego wynika, iż przychód wynosi ogółem 380 zł. 50 gr. rozchód — 229zł 55 gr. saldo 150 zł. 95 gr.

Jako plan pracy na rok następny przyjęto: 1) prowadzenie kursów dla więźniów, 2) zorganizowanie odczy­

tów i pogadanek, 3) opieka nad dziećmi więźniów 4) zaopatrzenie więźniów w książki.

Uchwalono preliminarz budżetowy na ogólną kwotę 580 zł: Na wnio­

sek Komisii Rewizyjnej udzielono ustępującemu Zarządowi absoluto­

rium, poczem przystąpiono do w\ bo­

rów uzupełniających. W skład Z tr/.ą- du Stowarzyszenia— prócz dawniej szych członków— weszli: p.p. Sędzio­

w ie Marceli Sieniawski i Bol^sław- Smutek.

Walne Zebranie uchwaliło równo­

cześnie złożenie podziękowania za za współpracę w „Patronacie” ustę­

pującemu z powodu wyjazd+i z Krzemieńca p. Stanisławowi S/.v»

mańskiemu, Naczelnikowi Więzienia.

Ś w ię to 3-go m a ja w P o e z a jo w ie . Dzień ten, jak wiadomo, b\ł pięk­

ny, a wobec święta prawosławnego miasteczko przedstawiało się gwarnie i odświętnie, tylko dziwnym zbie­

giem okoliczności mimo dogodnych

(20)

182

warunków, aby szczególnie podkreś­

lić uroczystość państw ową 3-go ma­

ja, wypadła ta ważna rocznica na­

rodowa słabo. Przede wszystkim nie .utworzył się nawet komitet organi­

zacyjny jakiegoś obchodu. Doraźnie kilka osób w ostatniej chwili obmyśliło jaki taki program uro­

czystości.

Po nabożeństwach w tutejszych świątyniach szkoły i publiczność zgromadziła się na placu przed czer­

wonym hotelem i po wysłuchaniu przemówienia i paru utworów odeg­

ranych przez orkiestrę świetlicy Ko­

ła b. Wychowanków' przy szkole Nr. 2 oczekiwano na zapowiedzi dalszej części programu, gdyż przed tym w święta państwowe wieczorem zwykle ur/ądzane b\łv akademie dla szerszej publiczności. Można, było dostizec zawód i zdziwienie u obec­

nych, że to już cała uroczystość 3-ciomajow a skończona.

A jłk wyżej wymieniono, warunki sprzyjały, by dzień ten był -jtfk naj­

lepiej ućzczony, bo wobec ładnej po­

gody jak rzadko kiedy, zgromadziło się dużo osób z miasteczka i okolic.

Szczególnie mogło być przykro przedstawicielom i kierownikom tu­

tejszych organizacyj społeczno- kultu­

ralnych, doceniającym ważność ob­

chodów państwow\ eh dla miejsco­

wych warunków, ale te nie zajęły się zorganizowaniem tej uroczystości, czekając na podjęcie prac w tym kierunku przez Ogniwo ZOS, jako organizacji nadrzędnej, która dotąd tymi sprawami się zajmowała.

Wskutek pewnych przyczyn Ogniwo nie utworzyło komiletu organizacyj­

nego obchodu 3-ciomajowego i dla­

tego w pewnym stopniu zbagatelizo­

wano tę ważną rocznicę państwową, ale prawdopodobnie na przyszłość będzie trzymać w swym ręku orga­

nizowanie uroczystości narodowych, które są ważne dla dzisiejszego życia.

państwowego i nia tracą na aklual*

ności. A dowodem tego mogą być poranki szkolne urządzane w tym flniu przez-szkoły Nr. 1 L Nr. .2. Np»

starsze dzieci szkoły Nr. 1 całkiem samodzielnie przygotowały materiał na poranek w postaci przemówień i wierszyków' komponując może pod wrzględem formy niezbyt udatne u t­

wory, ale świeże i dostar­

czające im silniejszych przeżyć, niż różne mdłe wierszyki ze specjalnie na uroczystości państwowe przygotowa­

nych wydawnictw. Poza tym w przemówieniach zdołały wydobyć sporo aktualnych, ważnych dziś momentów z konstytucji 3 go maja, a przez samodzielne zgłębiania tej epoki h:storyeznej mogły naprawdę*

wczuć .się w tę chwilę dziejową leie piej, niż przez bierne wysłuchan- cudzego przemówienia. Ta dość uda na próba wyty’cza kierunek co do przyszłoch obchodów, które młodzież starszych klas będzie samodzielnie urządzać.

Również Szkoła Nr. 2 stara się zerwać w myśl wskazań władz szkolnych tonem dotychczasowych poranków szkolnych. Opracowaniem i wykonaniem programu będą się zajmować poszczególne klasy, kładąc, nacisk na obrazowość, barwność i oryginalność programu.

Pierw’szą taką próbę na dzień 3-go maja podjęła kl. 11 i poranek ten wypadł dobrze.

Usiłowauia tak w jednej jak w drugiej szkole odnośnie co do poran­

ków szkolnych idą w kierunku wciągnięcia do udziału większej iloś­

ci dzieci i wogóle wywołania ży­

wych i silnych przeżyć odpowiednich temu wiekowi, związanych z pew*

nymi momentami państwowymi.

Jeżeli chodzi o urządzanie akade­

mii dla szerszej publiczności, najczęś­

ciej trzeba z konieczności iść utarty­

mi drogami, bo małe są tutaj możli­

(21)

183

wości na organizowanie oryginalnych I pomysłowych . imprez, ale przecież najważniejsze w tych obchodai-h jest przypominanie licznym rnuwom o ważności niektórych chwil dziejowych i wpajanie im przeświadczenia, że dzisiejsze państwo z tych właśnie przeszłych momentów dziejowych wzięło swą siłę moralną, i fizyczną, z ktÓTą się trzeba liczyć i jej się odpowiednio podporządkować. To też szczególnie tu na Wołyniu z punk­

tu widzenia państwowego, niedopusz­

czalne jest bogateli/.owanie obchodów świąt narodowych.

T r z y d n io w y k u rs n a u c z y c ie ls k i.

W dniach 29, HO IV i I. V odbył się kurs wyrobu1 pomocy naukowych dla szkół powszechnych I go stopnia.

Fundusze na materiał w kwocie 300 zł wyasygnował Zarząd Okręgo­

wy Towarzystwa P. B. P. Szk.

Powsz.

Prelegentowi na kurcie czyli p.p:

Proficz Zygmunt— z działu pomocy do nauki języka polskiego, rachun­

ków i geografii, i Duda Oktawian z działu przyrody.

Kurs był licznie obesłany przez na»

uczycielstwo szk. powsz. powiatu krzemienieckiego i jako drugi tego rodzaju w Kuratorium O S. Łuc­

kiego zadanie swoje w zupełności wypełnił.

Uczestnicy kursu wykonali dla swoich szkół szereg najniezbędniej­

szych pomocy naukowych, które przyczynią się do podniesienia po­

ziomu nauczania w szkołach pow­

szechnych najniżej zorganizowanych.

Z ż y d a n a u c z y c ie ls k ie g o w Pocza- jo w ie .

Naogół konferencje rejonowe nau­

czycielstwa gminy poczajowskiej tak jak to zwykle wszędzie bywają mniej lub więcej ciekawe chociaż zawsze pracowite, ograniczące się do

roztrząsania bolączek wychowaw^

rzych i gospodarczych szkół, oma­

wiania pewnych zagadnień życia szkołnego. -zawodowego i t. p., wo­

bec tego nie wybiegające poza zwy­

kłą szarą codzienność pracy nauczy­

cielskiej. Ostatnia natomiast odbyta dn. 5. b. m w szkole Nr.. 2 dostar- ozvła zgromadzonemu nauczycielstwu wiele miłych przeżyć. Frzedewszyst- kim w dniu tym jak na tutejsze stosunki była wyjątkowa uroczys­

tość,- a mianowicie udekorowanie srebrnym krzyżem zasługi p. Kiero- nika szkoły Nr. 2 A. Pecołda za pracę społeczną, szczególnie za oświa­

tę pozaszkolną na tutejszym terenie.

Aktu tego dokonał p. Starosta Skrzyński, podkreślając w swym przemówieniu wogóle zasługi nau­

czycielstwa powszechnego w pracy państwowotw órczej. Myśl tę rozsze­

rzył jeszcze i pogłębił p. Inspektor Szkolny Br. I<obak, zaznaczając, że jakkolwiek nauczycielstwo pracuje społecznie pod nakazem wewnętrz­

nych moralnych pobudek, jednak jemu jako przełożonemu zastępów nauczycielstwa miło jest, jeśli państ­

wo symbolicznie, np. przez nadawa­

nie odznaczeń ocenia tę pracę, a tym samym pobudza zapał do po­

czynań społeczno kulturalnych wśród rzeszy nauczycielskiej. Z okazji tej uroczystości p. Starosta nawiązał bardzo miły kontakt z nauczycielst­

wem gminy poczajowskiej przez oś­

wiadczanie, że zawsze bliskie były mu ciężkie naogół warunki pracy nauczycielskiej i że w miarę sił i możności postara się polepszyć stan gospodarczy niektóryeh szkół na tutejszym terenie, gdzie panują warunki uniemożliwiające normalną pracę szkolną. -

Ponieważ konferencja rejonowa, jako taka poza wspomnianą uroczys­

tością miała na porządku dziennym sprawę ogródków szkolnych, a po*

Cytaty

Powiązane dokumenty

nu fachowym i siłami n a rok przyszły i zaprojektował zaangażow anie inslru- ktorów pszczelarstwa i O.T.O. Ig

Dlatego ilekroć Państwo o- czekiwać będą ciężkie chwile, cały naród skupi się na drodze Jego -wskazań, które są jedynym i wskazaniami historii, wskazaniami,

gości, nie było widać. W takim stanie rzeczy przećzekaliśmy całe trzy godziny, które wydały się nam bezgranicznie długje, W ciągu tego, niemiłego oczekiwania

nienia widzom idei utw oru i intencji Poety. W yspiański stosuje w swoim dram acie technikę szopkową: postacie utw oru przesuw ają się najczęściej dw ie przez

Chcę stwierdzić, iż w o- becnym stadium, ważniejszym jeszcze od znikania niedomagać i n a ­ leciałości okresu powojennego z polskiego ruchu spółdzielczego jest

Ponieważ Krzemieniec staje się ośrodkiem sportów zimowych dla całego Wołynia—dlatego też przewi­1. duje się w planie prać na lata

N a tężyznę młodzieży, skupionej obecnie w Z .B .W .L K ., i to zarówno akademickiej jak i wiejskiej z uniw ersytetów ludowych, wskazuje ich skupiona i rzetelna

„Przeklną!... Naukow e definicje, w ysuw ane czy to przez socjologów, etnologów, czy przez historyków kultury są dość niejednolite. Nowy j a ­ kiś w ytw ór