ZOFIA SIWEK
ur. 1937; Bełżyce
Miejsce i czas wydarzeń Bełżyce, PRL
Słowa kluczowe Bełżyce, potrawy, czulent, kaszanka
Bełżycka kaszanka i czulent
Naszą taką potrawą była kaszanka. Takiej kaszanki, jak w Bełżycach to chyba nikt nie robi. A dlaczego tak mówię? Bo kiedyś – i to były lata już osiemdziesiąte – zrobiłam i przyniosłam do pracy kaszankę na gorąco. To były chyba czyjeś imieniny, bo kiedyś w pracy robiło się imieniny – i jeden pan, który ze mną pracował, je tę kaszankę i mówi tak: „Wie pani co, taką kaszankę, to tylko raz jeden w życiu jadłem.
Wie pani gdzie?” Ja mówię: „Wiem, w Bełżycach”. A on mówi: „Skąd pani wie?” Ja mówię: „No, bo to jest bełżycka kaszanka” I tą kaszankę to chyba tylko w Bełżycach tak robią. Nie spotkałam, nawet teraz w prywatnych sklepach, żeby ktoś tak zrobił kaszankę, jak była zrobiona kaszanka w Bełżycach.
W Bełżycach jadło się kiełbasy. Dużo. Bo byli tacy, którzy robili kiełbasy doskonałe - mój tata i nasz kuzyn, który robił kiełbasę i sprzedawał w Lublinie. My jedliśmy żydowską potrawę: czulent. Ja do tej pory to gotuję. Nie jest to taki typowy czulent, bo wiem, że Żydzi dawali mięso wołowe i dusili w piecu przez całą noc do soboty. Mój czulent jest trochę inny, taki uproszczony, może troszkę biedniejszy, bo nie był z mięsem, ale okraszony. Czulent to jest groch, biały groch i kasza pęcak. Zmieszane. I właśnie ten taki nasz, polski, to taki trochę biedniejszy, bo to jest tylko groch i kasza pęcak i to okraszone, ale bardzo dobre! Pyszne! Do tej pory gotuję, gotuje ten czulent żydowski. Blisko Bełżyc było dużo lasów, to ludzie chodzili na jagody, na grzyby. Czy polowali, to tego to nie wiem. Chyba z Bełżyc, to nikt na polowania nie chodził, nikt nie polował. Oficjalnie. No, nie pamiętam, żebym ja jadła jakieś kuropatwy czy dzika.
Nie pamiętam tego. Kury, czy gęsi – tak. Owoce, warzywa, bo każdy miał ogródek.
Data i miejsce nagrania 2016-04-07
Rozmawiał/a Piotr Lasota
Transkrypcja Agnieszka Piasecka
Redakcja Agnieszka Piasecka
Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"