• Nie Znaleziono Wyników

Dawne profesje - Olgierd Iwaszkiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dawne profesje - Olgierd Iwaszkiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

OLGIERD IWASZKIEWICZ

ur. 1927; Toruń

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, dawne profesje, muzycy, Żydzi, życie codzienne, handlarze, szklarze, Jojne Kowboj, hotel "Europa", posłańcy

Dawne profesje

Zaginęły przede wszystkim zawody związane z handlem obnośnym i takie, które wiązały się z chodzeniem po podwórkach. U takich ludzi można było wszystko załatwić. Chodzili przede wszystkim Żydzi.

Polegało to na tym, że taki handlarz chodził z workiem, stawał na podwórku i krzyczał: „Handel, handel, handel, handel, handel”. U tego Żyda można było wszystko kupić i wszystko sprzedać. To mogła być stara kość, która została z obiadu – kupił, stara butelka – kupił, stare meble – wziął. Kiedy zmienialiśmy meble przed wojną, to nie musieliśmy się wcale martwić o to jak załatwić zabranie starych mebli.

Zaraz zawołano tego handlarza, on przyszedł i zaraz pobiegł po innych. Za chwilę przyszli Żydzi, podjechały platformy, zabrali wszystko co było trzeba. Nic nas nie obchodziło. To było bardzo wygodne. Wszystko mogli załatwić. Chodził także szklarz, który mógł oszklić wszystko co było potrzebne. Był też taki, który krzyczał: „Garnki lutuję, reperuję, lutuję, reperuję!” Można było u niego garnek zalutować i mieć naprawiony. Chodził również taki, który, o dziwo, drutował rozbite garnki gliniane.

Komu by dzisiaj przyszło do głowy, że taki garnek można naprawić? Można! I on dalej służył. Te skorupy się składało jedną do drugiej, okręcało jakoś specjalnie drutem i ten garnek dalej służył. Byli też tacy, którzy śpiewali i grali na różnych instrumentach. Czasami chodzili cygańscy muzycy. Naprawdę ładnie grali. Warto było tego posłuchać. Sypały im się pieniądze ze wszystkich okien. W ten sposób ludzie jakoś zarabiali. Był taki, który przychodził z takim interesem, że nogą kręcił, naciskał pedał, kręciło się korbą i można było noże szlifować i ostrzyć. Ten nie krzyczał nic, tylko miał taki młotek i bił w kowadełko „dzyń, dzyń, dzyń, dzyń, dzyń,

(2)

dzyń, dzyń”. Wtedy wszyscy wiedzieli, że można dać mu noże do ostrzenia.

Było dużo różnych zawodów, które opierały się na obchodzeniu domów i podwórek.

Szczególnie ci od tego handlu – co najmniej trzy-cztery razy dziennie miało się takiego handlarza na swoim podwórku. To naprawdę była wygodna sprawa.

Wszystko można było załatwić. Jeśli chciało się coś kupić, to on też mógł to sprowadzić. Można było mu powiedzieć, że chce się samochód – jestem absolutnie pewien, że za dwie godziny będzie samochód stał pod domem. Wszystko było do załatwienia. Natomiast na targu byli tragarze, głównie Żydzi. Pamiętam jednego ogromnego Żyda. Musiał być bardzo silny, wielki. Wiem, że go przezywano Jojne Kowboj. On wszystko mógł wziąć na plecy, nawet fortepian. Zapewne też żaden bandyta się do niego nie dobierał, bo strach.

Przed „Europą” siedzieli posłańcy – dzisiaj zawód nieistniejący. Taki posłaniec był ubrany po cywilnemu, ale miał czerwoną rogatywkę, a na niej mosiężną tabliczkę z napisem „Posłaniec”. Można było posłać kwiaty swojemu znajomemu. Dawało się tylko list, adres. Płaciło się dwa złote, dokładnie nie wiem, i on to zanosił pod wskazany adres. Przyjęte było posłanie kosza kwiatów. Z kwiatami ciętymi chodziło się do znajomych, ale kosz trzeba było dostarczyć przez posłańca. Taki był zwyczaj.

To nawet jeszcze po wojnie egzystowało, bo pamiętam taką Basię, której na imieniny posłałem kosz kwiatów. Wtedy też nie nosiłem tego kosza, tylko posłaniec zaniósł.

Data i miejsce nagrania 2013-02-19, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Damian Gocół

Redakcja Damian Gocół

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe projekt Pożar Lublina - 298 rocznica ocalenia miasta z wielkiego pożaru, Wojciechów, PRL, praca strażaka, pożarnictwo, Ochotnicza Straż Pożarna w Wojciechowie,

Generalnie dużych problemów nie było, chociaż stanowiło to pewną upierdliwość, bo cokolwiek się chciało zrobić, to trzeba było lecieć i dostać na to pieczątkę.. Repertuar

Później jak ta wilgoć się pojawiła, wiem że wybudowali taki murek wokół tego baraku, metr dwadzieścia i żeby się wilgoci pozbyć, to ładowali między tymi cegłami

Aha i taki zawód, który zanika, praktycznie go już nie ma, chociaż gdzieś się czasem pojawia, to taki nosiłki z kamieniami do ostrzenia noży i widelców nosi i

Kazik w pewnym momencie dostał propozycję przeniesienia się do Teatru Współczesnego we Wrocławiu i przeniósł się zabierając kilku aktorów, kilka osób, i pań i

Słowa kluczowe projekt Etnografia Lubelszczyzny, kultura ludowa, Częstoborowice, obrzędowość doroczna, adwent, obowiązek postu, olej.. W adwent nie można było

Dla mnie osobiście wolność to po prostu możliwością wyrażania swoich poglądów politycznych i religijnych. Kiedyś nie było możliwości

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie