• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 9, nr 2 (1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 9, nr 2 (1933)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K M A R J A Ń S K I

Rok IX. Luty 1933. Nr. 2

ORGAN KRUCJATY CUDOWNEGO MEDALIKA W POLSCE.

STOWARZYSZEŃ DZIECI MARJI I CUDOWNEGO MEDALIKA Wydawnictwo XX. Misjonarzy, Kraków — Stradom 4.

P. K. O. 404.450

(2)

Rekolekcje zamknięte Dzieci Marji

O D BYW AJĄ SIĘ W DOMU REKOLEKCYJNYM W CZĘSTO CHO W IE UL. ŚW. BARBARY L. 43

n ) iiiiiiiiiiiiim iif iiiiiiiiiim m iiiim m !ih iiiim t iim B iiim ii!iiim iiiiiim iim m ilillim illilllM I I I II I H lllliiiH iiiiiiii I r

Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć, Medaliki z nowego s re b ra ialuminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków — Stradom 4.

P. K. 0. 404.450.

WSZELKĄ KORESPON DENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K I fi!G Q ” KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a ta r o c z n a w k ra ju 3 zl. — za g ra n ic ą 3’50 zł.

N u m e r p o je d y n c z y g r . 25.

P ieniądze n a jta n ie j i n a jła tw iej p r z e s ła ć c ze kiem P. R . O. 404.450.

n nm n m ... ... .

W R e d a k c j i z n a j d u j ą s i ę d o n a b y c i a :

j o p raw n y w p łó tn o , b rzeg czerw ony . i ' —zl.

M a n u a lik D z ie c i M arji j , , z lo ty . . . 4'20 , ( w s k ó r k ę ... ... 6’50 „ D y p lo m p rzy jęcia do S to w arzy szen ia... 0'80 ,

!

z now ego s r e b r a ...1'20 , z a l u m i n j u m ...0'30 ,

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes w ysyła m y w raz z nowenną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary\ dobrowolne p rzezn a cza m y na cele

\kościelne.

Za Dobrodziejów i C zytelników n aszego pisma odprawiam y co m iesiąc po trzy Msze św.

6 i

(3)

CENTRALNY KRAJOWY ORGAN KRUCJATY CUD. MEDALIKA STOW. C U D O W N E G O MEDALIKA I DZIECI MARJI W POLSCE ROK VIII. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz Luty 1933.

Ś W I A T Ł O Ś Ć N I E Ć M Y

W uroczystość oczyszczenia Najśw. Marji P anny pośw ięca Kościół św. świece, któ ry ch n astępnie do celów służby Bo­

żej używa. I inne święci, grom nicam i zw ane; — te zapalają sobie w ierni dla rozproszenia grzm otów i oddalenia burzy oraz w ostatniej chw ili sw ego zejścia z tej doczesności. — G łębokie znaczenie po siad a pow yższa cerem onja. Św iatło świecy je st sym bolem C h rystusa, k tó ry przyszedł oświecić św iat i rozproszyć ciem ności niew iary i m roki bałw ochw al­

stwa. I nasze pielgrzym ow anie odbyw ać się pow inno po­

m iędzy blaskiem tych św iateł.

N ajprzód u zarania życia naszego odrodzeni zostaliśm y na chrzcie św. do życia nadprzyrodzonego łask i i staliśm y się dziećmi Boga i dziedzicam i nieba. D robne nasze ręce ani objąć nie m ogły gorejącej świecy — sym bolu w ew nętrznego św iatła, k tó re było zeszło w duszach naszych. Zniknęły ciem ­ ności, now e św iatło w niosło nowe życie — sam stałeś się św iatłem .

W czasie w ielkanocnym , w dniu pierw szej Kom unji św.

poszedłeś po stopniach o łtarz a do C hrystusa, aby Go przy­

jąć do serca swego. P ostępow ałeś rów nież przy blaskach go­

rejącej świecy. C hrystus Pan z łask ą i m iłością zam ieszkał w duszy twojej i udzielił jej nadziem skiej jasności, aby tem snadniej i łatw iej dotrzeć m ogła do chw ały,

(4)

a podczas dni swoich na ziemi św iatło swoje roztaczała wokoło siebie i niem przyśw iecała bliźnim!

Je d n ą jeszcze świecę trzym ać b ędą ręce twoje. — S łab­

nąć będzie jej blask dla załam ującego się św iatła oczu tw o­

ich, ale dusza twoja rozpływ ać się będzie od radości, kiedy dostrzeże C hrystusa, co rozproszył ciemności, a przyniósł św iatło chw ały i szczęśliw ości!

Oby to biedne życie nasze zawsze się odbyw ało w św ietle nadprzyrodzonem wiary, nadziei i przy blaskach słonecznej m iłości — było życiem dzieci Bożych. M arja N iepokalana i przykładem i skuteczną sw oją pom ocą dopom oże nam do w ierności w naśladow aniu Jej cnót i upodobni nas do p ier­

wowzoru doskonałości naszej! Św iatłość niećm y w duszach naszych! I innym bądźmy tem św iatełkiem przez dobry przykład, słowo i czyn. Więc nie ustaw ajm y — ale św iatłość niećmy!

\ \

GROMNICZNA:

Popod sklep ien ia sta r e j św ią tn ic y , W on d zień G ro m n iczn ej B o garodzicy, W onne k a d zid ła i m o d ły p ły n ą J a k b y w oń kw iecia z ie m s k ą doliną,

A ra zem z n ie m i p ły n ą w n ieb io sy O statnich ko lęd radosne g ło sy , Bo d z iś o św icie z o r z y p o ra n n e/,

W objęciu M a tki P anny, B oża D ziecin a o p u szc za p ro g i B ie d n e j s ta je n k i i żłó b ubogi.

W ięc za n im p ły n ą w ś w ią ty n i s tr o n y O statnich ko lęd radosne tony...

A g d y j u ż zcichną, echo ich zg łu s z y ...

Z ostanie s m u te k i ciem n o ść w d u s z y, Z w ró ć m y sw e o c zy, niech n a m p r z y -

[św ieca]

W Ż y c iu i ś m ie r c i ja sn a grom nica.

L. G.

(5)

— 35 —

Chwała Niepokalanej w Lourdes

75 la t la s k i, p o t ę g i i m iło s ie r d z ia M arji.

Sław ny i słodki rok jubileuszow y zapisze się złotem i zgłoskam i w sercach w szystkich czcicieli Marji. Dnia 11 lu ­ tego b. r. upływ a 75 la t objaw ienia się N iepokalanej w L o u r­

des. 75 lat to złoty łańcuch łask i zm iłow ań Marji św ia d ­ czonych cierpiącej ludzkości. Kilka lat tem u, w r. 1854 wielki papież Pius IX. był ogłosił dogm at o N iepokalanem Poczę­

ciu Najśw. Panny. Chwilę tę przygotow ała sobie sam a N iepokalana przez objaw ie­

nie Cudownego M edalika.

Sama u su n ęła w szelkie w ą t­

pliwości i jak m atka zgro­

m adziła w szystkie swoje dziatki do zgodnego uznania jej przywileju. A tera z jakby na znak upodobania sw ego i ukontentow ania p rz y sta ­ nęła na M assabielskich S ka­

łach i sta n ę ła przed św ia­

tem jako m atk a i królow a m iłosierdzia. Cudowne rz e­

czy opow iadano sobie oL our- des. Na widok dobroci i zm iłow ania Bożego ucichł m aterjalizm , a w ołanie „Nie chcem y, aby ten panow ał"

zm ieniło się w g łośne w o­

łan ie o ra tu n e k za p o śre d ­ n ictw em Marji. W zu p ełn o ­ ści ponow ił się obraz z e- w angelji, kied y to C hrystus Pan p rzechodząc w sie i m ia­

stecz k a n a jed en a k t w iary

O b jaw ien ie N ajśw . P a n n y w L o u rd es.

i ufności p rz y w rac ał ślepym wzrok, głuchym słuch, parality k o m w ładzę b iegania i t. d.

W ołanie, P anie, jeżeli chcesz, m ożesz mnie uzdrow ić ileż p rzyniosło szczęścia i pociechy? T akże i w L ourdes iluż to o trzym ało zdrow ie i siły do pracy! A innym zeszło nowe

(6)

św iatło łaski, M arja doprow adziła ich do daw nej w iary a t a k oczyszczonych z św iatow ego pyłu przyw róciła Jezusowi.

Przez M arję do Jezusa!

Jeżeli kiedy, to w obecnej dobie odczuw am y potrzebę opieki Marji. W ięc też ze w szystkich serc popłynie w tym jubileuszow ym ro k u ku Marji N iepokalanej nietylko w dzię­

czne M agnificat, ale i pokorne w ołanie o lepszy czas i bez­

pieczniejszą dolę. I nietylko n a francuskiej ziemi grom adzić się b ęd ą u tro n u m iłosierdzia M arji w L ourdes niepoliczone rzesze, ale i n a polskiej ziemi, w polskiem L ourdes, w k a ­ plicy XX. M isjonarzy w K rakow ie na K leparzu, w dniu 11.

lu teg o b. r. w ołanie o lepszą dolę dla w szystkich rozpocz­

niem y.

Triumf Cudownego Medalika

Liczni biskupi hiszpańscy i n a w yspach H iszpańskich postanow ili w prow adzić św ięto O bjaw ienia Cudow nego Me­

d alik a obchodzone w dniu 27. listo p a d a w swoich diecezjach.

Rzym chętnie godzi się na prośby.

W ubiegłym m iesiącu przybyły do kaplicy objaw ień do swojej Prim a P rim aria w Paryżu Stow arzyszenia Dzieci Marji z diecezji w ersalskiej. Prow adził je biskup ordynarjusz, k tó ry w przepięknych słow ach u tej kolebki służby m arjańskiej w sk azał n a cel i w zniosłe id eały tych m arjańskich zastępów . Był to przepiękny obraz drugi, taki chyba je st w niebie tylkol

Kaplica objawień Cudownego Medalika.

(7)

37

Przyjęcie nowych członkiń do Sodalicji Marjańskiej w Sępólnie na Pomorzu.

W święto Wniebowzięcia Najśw. Marji Panny odbyło się uro­

czyste przyjęcie 5-ciu aspirantek do Sodalicji Marjańskiej i 7 kandyda­

tek na aspirantki. Uroczystość poprzedzały trzydniowe rekolekcje. Na­

uki rekolekcyjne wygłaszał dwa razy dziennie Czcigodny Ks. Jarzębow­

ski, prefekt Sodalicji Marjańskiej. Na nauki rekolekcyjne uczęszczały Sodaliski bardzo licznie i z zapartym oddechem słuchały nauk Czci­

godnego Ks. Prefekta. Rekolekcje zakończono w święto Wniebowzięcia

Dzieci Marji w Sępolnie.

Najśw. Marji Panny wspólnem przystąpieniem do Sakramentów św. Po południu o godz. 3-ciej zebrały się wszystkie Sodaliski i aspirantki przed plebanję, skąd wyruszyły w procesji do kościoła na nieszpory.

Po nieszporach odbyło się uroczyste przyjęcie aspirantek do Sodalicji.

Uroczystego aktu przyjęcia dokonał Czcigodny Ks. Moderator w asy­

ście Ks. Prefekta. Po odśpiewaniu »Veni Creator* przemówił Czcigo­

dny Ks. Moderator do sodalisek, by one nietylko radosne chwile ale i szare dni życia codziennego cierpliwie znosiły i jako wybrane dzieci Boga i Kościoła św. wiernie wytrwały pod sztandarem Matki Boskiej. Następnie odmówiły aspirantki wyznanie wiary świętej i akty poświęcenia się Najśw. Marji Panny, poczem włożył Czcigodny Ks.

Moderator nowo przyjętym sodaliskom poświęcone medale.

(8)

Na zakończenie tej uroczystości odśpiewano »Magnificat« i

»Królowej swej«.

Potem udały się sodaliski do Ogniska S. M. P. »Zorza«, gdzie odbyła się wspólna kawa z urozmaiceniami. W końcu wspólna foto- grafja utrwaliła pamięć tego dnia.

DEUS CARITAS E S T

W słonecznych blaskach, Dzieciątko Boże Promiennym wzrokiem spogląda w świat, Idąc przez łanów zielone morze,

/ w dłoniach trzyma przecudny kwiat, Róże płonące barwy szkarłatem, Miłość w nich Boża spowita jest;

To Dziecię — Samo miłości kwiatem,

»Deus caritas esU...

Z rajskiej wyżyny to cudne kwiecie Niesie ze sobą DziecinaB ó g ! I pragnie rozsiać po całym świecie, I chce zaszczepić u życia dróg.

Więc hojnie rączką sypie dokoła, Bierzcie, bo miłość moja w niem je st!

U, czyż świat cały na nas nie woła:

»Deus cańtas est/«...

Idzie wciąż dalej, z mocą miłości, Słowa zbawienia zasiewa w lud, Roi, ratuje nędzę ludzkości, Raz poraź błyska z rąk Jego cud.

Dźwiga z niemocy, życie przywraca, Dziełem miłości w Nim wszystko jest, Dla dusz to ludzkich trwa Jego praca,

»Deus caritas est«...

Zanim zbawienia dzieła dekona, Zdejmie zapory z niebieskich wrót,

Wpierw dusze wiernie ciśnie do łona, Dla nich najwyższy uczyni cud.

Już wszedł z uczniami do wieczernika,

(9)

- 39

»Bierzcie, bo ciało moje to jest*;

Dreszcz święty uczniów Jego przenika, Deus caritas est...

I jeszcze chwilaKalwarji góra, Obarczon krzyżem, podąża już, Róże miłości oblał purpurą

Swej Krwi Najświętszejten Zbawca dusz! — I nic nie pytasz, o słodki Panie,

Czy pojąć miłość gotowem jest, Czy serce nasze słyszy wołanie,

»Deus caritas es ta...

Z głębokiej Serca Twojego Rany, Rzucasz na ziemię miłości żar,

Czy zbierasz wdzięczność, za siew rzucany, Miłość, za świętej miłości dar?

Niwa niegodnych sług Twych gotowa, Miłością naszą wieczną Tyś jest, O kiedyż wszyscy usłyszą słowa:

»Deus caritas est«...

Tyle dusz gubi własna ich wina, Bo odpychają miłości moc,

Tyle potwornych zbrodni Kaina, Ohydnej sieci zasnuwa noc.

/ sprawiedliwość Twa ich nie sięga! —- Czekabo miłość silniejsza jest, D o końca wieków trwa je j potęga,

»Deus caritas est*...

Daj nam, o wielki Siewco miłości!

Z serc naszych zebrać bogaty plon.

Daj wynagrodzić za niewdzięczności, W sercach budując dla Ciebie tron.

Przyjdź!niwa kornych Twych sług gotowa, Miłością naszą wieczną Tyś jest!

Ludzkości cała!usłysz te słowa:

»Deus caritas est«...

S000BE0E0SE103I330Q00000BB00I3E]000B0E0030E10[3[30[30Bt3B

(10)

Pogadanka XXIX-ta

Jeszcze o chorobach zakaźnych.

Epidemja cholery stale grasuje w Indjach Wschodnich, zwłaszcza, w dorzeczu Bramaputry[i Gangesu, a do nas bywają^ czasem tylko w letniej porze stamtąd zawleczona, u nas bowiem zaostry jest klimat dla bak- terji cholerycznych, które giną od mrozu. Za to bakterje influenzy czyli grypy, anginy, kataru są stałemi u nas gośćmi, musimy tylko dbać o to, żeby nie dać się im zbytnio rozpanoszyć. Trzeba więc sta-

Pierwszy. kulig.

rać się rozsądnem używaniem świeżego powietrza i zimnej wody wzmocnić swój organizm, aby miał siłę oprzeć się napadom tych nie­

przyjaciół, a jeżeli na nas nacierają, jeżeli poczujemy trochę drzeszczy czy kataru, czy gardło trochę zaboli, to najlepiej nie czeka­

jąc aż się"choroba rozwinie, wziąć na noc proszek salipiriny, popić gorącą herbatą1 z, cytryną, a najczęściej choroba się przerwie. Jeden proszek użyty zawczasu więcej znaczy, niż 10, kiedy już choroba w całej sile.

O dra jest bardzo niebezpieczna dla dzieci do roku, starsze zwy­

kle dobrze ją przechodzą. Wszystkie dzieci mają do niej skłonność, to też gdy przyjdzie epidemja, zwykle chorują wszystkie, które jej jeszcze nie przechodziły. Najzaraźliwsza jest na początku, gdy jeszcze nie wy­

stąpią krosty, a tylko dziecko jest zakatarzone i załzawione. Po odrze

(11)

41

trzeba przez dwa tygodnie pilnie strzec dziecka od zaziębienia, bo mo­

głoby to mieć wtedy bardzo złe skutki. Po dwuch tygodniach bakterje odry same giną, więc niepotrzebna jest dezynfekcja.

Dużo niebezpieczniejszą chorobą jest szkarlatyna czyli płonica, ale nie wszystkie dzieci mają do niej skłonność. Dzieci do roku wcale na nią nie chorują. Szkarlatyna najzaraźliwsza jest w okresie łuszczenia, cała choroba trwa 6 tygodni i cały ten czas dziecko powinno być od­

osobnione, jak również pielęgnująca je osoba, a potem wszystko po-

Pierwsze • miłosierdzie.

winno być starannie zdezynfekowane. Zarazek szkarlatyny jest upor­

czywy i łatwy do przenoszenia. Zdarzało się, że osoba pielęgnująca chorego na szkarlatynę pisała list do kogoś daleko mieszkającego, a choć list ten przeszedł więcej jak sto kilometrów, jednak przeniósł zarazek i osoba, która go otrzymała zachorowała na szkarlatynę, cho­

ciaż w okolicy, gdzie mieszkała nie było wcale epidemji. Pielęgnując chorych na szkarlatynę trzeba przedewszystkiem przestrzegać dwóch rzeczy: pierwsze, żeby się chory nie zaziębił, w pokoju musi być cie­

pło, pokarmy ciepłe, strzec najmniejszego przeciągu i t. p., a druga rzecz, to trzymać chorego na mlecznej djecie uważając, aby mu nie dawać nic, coby mogło podrażnić nerki, gdyż zapalenie nerek jest stalą kom­

plikacją tej choroby. Jak zaziębienie jest w tym razie szkodliwe, do-

(12)

wodzą następujące fakta: pewien chłopczyk przechodził szkarlatyną Miał się już dużo lepiej, kiedy pewnego dnia posłyszał muzykę woj­

skową, gdyż ulicą przechodzili żołnierze. Zaczął prosić, żeby mu poz­

wolono ich zobaczyć, poty nalegał i płakał aż niania, owinąwszy go starannie kołderką, wzięła na ręce i zbliżyła do okna tak, że na chwilkę oparł czoło o szybę. To wystarczyło, aby go zabić, zaraz nastąpiło po­

gorszenie i w parę dni umarł. A oto drugie zdarzenie: kiedyś w woj­

sku wybuchła epidemja. Wszyscy żołnierze leżący razem na sali wy­

zdrowieli oprócz dwóch, których łóżka stały naprzeciw drzwi tak, że gdy je otwierano dochodził ich lekki powiew chłodnego powietrza.

Bardzo też przy takich chorych trzeba uważać czy nie wdaje się zapalenie uszu, bo często bywa, a w takim razie należy je starannie wodą utlenioną oczyszczać, bo zaniedbanie w tym względzie może spowodować że to zapa­

lenie przejdzie w stan chroniczny i biednemu choremu będzie całe życie ciekło z uszu, co jest bardzo przykre a przytem powoduje przytępienie słuchu.

Dawniej straszną chorobą był dyfteryt i połączony z nim krup.

Corocznie wiele dzieci na to umierało- Obecnie dzięki wynalazkowi surowicy przeciwdyfterytycznej choroba ta nie jest już tak groźną, bo zastrzyk surowicy zabija bakterje w przeciągu paru godzin.

Wszystkie prawie choroby zakaźne mają to do siebie, że prze­

bycie ich zabezpiecza od powtórnego zachorowania, gdyż instynkt sa­

moobronny organizmu wytwarza w krwi odporność na tego rodzaju zarazki. Wyjątek stanowi róża, która zawsze prawie się pow­

tarza, tak, że jeżeli ktoś raz zachorował, to może się spodziewać, że zachoruje drugi raz, a może i wiele razy jeszcze, może się tylko tem pocieszyć, że te powtórne zachorzenia są zwykle bez porównania lżejsze i nie niebezpieczne, czasem ograniczają się na lekkiem zaczerwienieniu i na- puchnięciu, prawie bez gorączki, tak, że można na nie nie zważać.

Ludzie przeważnie boją się zarazy, bo gdy muszą mieć stycz­

ność z zarażonymi, przedsiębiorą różne środki ostrożności, żeby nie ulec chorobie. Obyśmy równą przezorność żachowywali wobec sze­

rzącej się obecnie, niestety, strasznej epidemji zepsucia. Strzeżmy się złych towarzystw, nie łączmy się przyjaźnią z osobami, których cnota i przekonania religijne pozostawiają do życzenia, a gdy mamy z ta- kiemi osobami do czynienia, miejmy się na ostrożności, aby się nie zarazić piekielnym jadem, ale raczej wedle możności biednym tym du­

szom dopomóc do powstania z tak niebezpiecznej choroby. Praw­

dziwe, gorące nabożeństwo do Marji Niepokalanej, oto najpewniejszy środek ustrzeżenia się wszelkiej duchowej zarazy.

(13)

43

P I E R W S Z Y B A L

(Ciąg dalszy).

II.

Skargi i wyrzuty m argrabiny przerwało wejście pokojowej, która zroz- promienionem obliczem oznajmiła, że przyniesiono balową suknię panienki.

Margrabina wykrzyknęła radośnie, zrywając się z fotelu na przy­

jęcie zameldowanej sukni; Lulu nie poruszyła się wcale. We drzwiach ukazał się służący z koszem olbrzymich rozmiarów, który z całem należnem uszanowaniem i ostrożnością postawił na dywanie. Naneta podniosła wieko, i oto ukazała się oczom wszystkich urocza mieszanina gazy, krepy, kwiatów i wstążek, stanowiąca balową toaletę. Margrabina, własnoręcznie wyjęła suknię i delikatnie rozłożyła na atłasowej oto­

manie. Biała gazowa suknia jako jedyną ozdobę miała parę gałązek śnieżnego jaśminu. Prześliczna! — wołała margrabina w zachwycie — doprawdy prześliczna! Jak prosta, a jaka przecież elegancka! Nasza nowa modystka ma wrodzony paryski gust. Patrz, L ulu! Ręczę, że miała niezwykłe powodzenie. Margrabina, jak i elegancki świat Madrytu, była opa­

nowana manją, którą Ojciec Isla wydrwił w swoim sławnym w ierszu:

Znałem w Madrycie uroczą markizę, Która umiała kichnąć po parysku!

Lulu, tymczasem nie ruszając się z miejsca, zwróciła smutny wzrok na suknię. Pierwsze wejrzenie skierowała na wycięcie stanika, które wyznać należy było tak minimalnem, jak to ówczesna moda przepisywała dla dziewcząt. Kapryśna ta władczyni mężatkom natomiast, jakichkolwiek powodów tego odgadnąć nie możemy, nakazuje obrażać w najwyższym stopniu poczucie wstydu i przyzwoitości.

— Podejdźże bliżej, kochanie, — mówiła m argrabina zachęca­

jąco. — A ch! B oże! Wyglądasz tak, jak gdybym wzywała cię do obejrzenia twej pogrzebowej szaty.

— Milsząby mi ona była, mamo — odparła Lulu, zbliżając się powoli. — Musiałaby być również białą jak ta, ale z wysokim pod szyję stanikiem; zamiast jaśminu, zdobiłyby ją białe lilje, godło czystości.

— Panie w niebiosach, — wykrzyknęła margrabina, bliska trze­

ciego napadu wściekłości. — Tegoby tylko brakowało, żebyś nam teraz powiedziała kazanie o śmierci i o próżności ludzkiego życia! Ale żarty na bok, proszę cię, tak skromnem, Ludwiko, nie bądź śmieszną. Idź do mej sypialni i ubierz się w tę suknię. Muszę się przekonać, czy dobrze leży, i muszę cię nauczyć jak się masz z trenem obchodzić. Jestem pewną, że nie potrafisz ani kroku.

(14)

Z ciężkiem westchnieniem poddała się Lulu rozkazowi. Po chwili powróciła w balowej toalecie. G dy przypadkiem ujrzała w olbrzymiem zwierciadle, które codziennie trzy lub cztery razy widziało jej matkę strój zmieniającą, odbitą swoją postać, nie mogła opanować słabego uśmiechu zadowolenia. Tak podobała się sama sobie, że na chwilę zapomniała o wysokim staniku śmiertelnej szaty, zdobnej w białe lilje.

Margrabina uśmiechnęła się również, zauważywszy ten przelotny objaw próżności. Kobieta zrozumiała kobietę, i teraz wstąpiła w nią otucha, że uda się jej nareszcie odwrócić umysł córki od pojęć Ojca Jacka. Zachwycająca! — powtarzała układając fałdy trenu. — Zachwy­

cająca! — Zwróć się trochę na prawo, Lulu! Tak! Naneto, pociągnij trochę na dół tę szarfę! Patrz jak ślicznym jest ten węzeł. Coś więcej eleganckiego, genjalnego jeszcze chyba nie widziałam! Nie, ten węzeł w kształcie motyla jest doprawdy arcydziełem. Bez przesady można powiedzieć, że moja modystka jest genjuszem.

Dało się słyszeć lekkie stukanie do drzwi, i pytający głos męski.

Czy wolno zwykłemu śmiertelnikowi przestąpić próg świątyni?

Proszę! Zawsze proszę — odparła uradowana m argrabina i za­

trzymała uciekającą Lulu słowami: — Zostań, kochanie, to wuj!

Wuj był już człowiekiem starszym, wytwornym mężczyzną, 0 szczerym i szlachetnym wyrazie twarzy, okolonej śnieżnym włosem 1 rycerskiej postaci; na lewej piersi od czarnego ubrania wspaniale odbijał czerwony krzyż orderu Calatrava.

Zachwycająca! — wykrzyknął, zatrzymując się we drzwiach. — Zachwycająca! —s Uroczą grupę tworzycie! O proszę nie ruszajcie się; zostańcie jeszcze przez chwilę w tej pozie. — Śliczny obrazek!

i zachód pięknego dnia w nadobnej wspólności.

’ — Wuj zawsze jest nadzwyczaj uprzejmym i grzecznym —- od­

parła margrabina, śmiejąc się z zadowolenia. — A czy wolno wiedzieć co hrabiego sprowadza tak wcześnie do nas? Sądzę, że wujaszek spo­

dziewa się dobrego śniadania.

— Doprawdy. Jutrzenka zachwycająca! — powtarzał hrabia, nie mogąc oderwać oczu od tak ślicznego obrazka. Wreszcie usiadł na otomanie i mówił dalej. — Zgadłaś! przyszedłem do ciebie na śniadanie, a po­

tem chciałem cię prosić o pożyczenie mi karety; muszę być w pałacu, a mój ekwipaż zabrano mi na jakiś pogrzeb.

— Komplement o jutrzence i zachodzie biorę, kochany wuju, jako zapłatę za śniadanie. W zamian za powóz zaś powiedz mi, jak ci się moja Lulu w balowej toalecie podoba?

(15)

45

— Zgoda! — odparł opierając się wygodnie na poduszkach otomany i zakładając na nos w złoto oprawne szkło. — Cudowna, zachwycająca, czarująca — mówił, mierząc okiem znawcy dzieweczkę od stóp do głów. — Możesz być pewną, że sprawozdawca balu, gdy przyjdzie mówić mu o naszej Lulu, wpadnie w ekstazę. Ale, Lulu, dziecko moje, czy chcesz, abym ci szczerze moje zdanie wypow iedział?...

Tak, no to posłuchaj rady starego praktyka. Pochwal się twoją nie­

zrównaną urodą i twoją piękną suknią przed matką; pysznij się prze- demną, starym kawalerem, który pragnie tańczyć z tobą w obrębie tych czterech ścian wszystko co zechcesz, począwszy od poloneza, a skończywszy na polce. Ba, nietylko, że sam jestem gotów tańczyć, ale proszę, pozwól mi przyprowadzić trzech lub czterech kawalerów dla zmiany, choćby mi przyszło szukać ich z latarnią, jak Diogenesowi po ateńskim placu, jednego rozumnego człowieka; bo jakkolwiek nie często ich się spotyka, to bądź co bądź znajdę jednego lub drugiego...

Ale, gdy nadejdzie godzina balu w poselstwie, wierzaj mi, dziecko, lepiej zrobisz, jeżeli zjadłszy na kolację gotowane jajko, ubierzesz się w nocny czepek i zmówiwszy różaniec, położysz się spokojnie do łóżka.

— Ależ ja to samo utrzymywałam! — zawołała Lulu z radością w głosie. — W takim razie mówiłaś jak z książki — odparł hrabia z zadowoleniem, kiwając głową.

— Nie, doprawdy świat się kończy!... przerwała z niezadowole­

niem margrabina. I otóż mamy drugiego Ojca Jacka tylko bez sutanny!

— Któż to jest Ojciec Jacek? — Trzydziestokilkoletni zakonnik, któremu się zdaje, że żyjemy jeszcze w czasach włosienie. C. d. n.

Z polskiej misji w Chinach.

(16)

okręgu chełmińskiego W szkole marjańskiej

Celem Stowarzyszenia jest zebrać z pośród młodych dziewcząt takie, które rozum ieją lepiej co nam Bóg dał w Marji, które pragną Ją uważać za rzeczywistą swą matkę, uciekać się do Niej we wszystkich potrzebach, zapew­

niając sobie w ten sposób macierzyńską opiekę. Dzieci Marji powinny w do­

mach naszych tworzyć tę trzód kę wybraną, odznaczającą się prawdziwą poboż­

nością, cnotą chrześcijańską i gorliw ością apostolską. Stowarzyszenie Dzieci Marji powinno być szkołą, z której wychodziłyby poważne matki rodziny lub dziewice poświęcające się bądź to w cichem życiu rodzinnem , dla swych wie­

kiem podeszłych rodziców, bądź to w życiu zakonnem. N. M. O.

Zatrzymajmy się nieco nad tem pięknem i jasnem określeniem celu Sto­

warzyszenia Dzieci Marji, danem nam przez Najprzew. Matkę Generalną, a więc władzę naszą. — Dziś kiedy ogólnie rywalizują stowarzyszenia między sobą 0 siłę liczebną członków, o rozgłos i t. d. nam zapom inać nie wolno zasad na­

szego Stowarzyszenia i nie o i 1 o ś ć, ale o j a k o ś ć członków chodzić nam p o w in n o ; o ich wyrobienie duchowe i moralne, — Dzieci Marji odznaczać się muszą pewną wyższością m oralną wśród wszystkich innych zrzeszeń młodzieży żeńskiej. — Zgromadzone pod sztandarem Marji, jako jej wierna i wybrana trzódka, jako jej dzieci uprzywilejowane, Stowarzyszone powinny sobie wysoko cenić tę godność „Dziecka M arji” i usilnie się starać, by życiem swem g odno­

ści tej odpowiedzieć. — W iedzmy o tem, że nawet ludzie świeccy, mają wyso­

kie pojęcia o poziomie moralnym Dziecka Marji i rozumieją to dobrze, że co uchodzi innej młodej panience, nie przystoi Dziecku Marji. Żądają od niej wię­

cej i pod względem pobożności i sumienności w wypełnianiu obowiązków, 1 zachowania się w towarzystwie, gdzie Dziecko Marji pow inno odznaczać się skromnością i ubioru i ułożenia.

Wszyscy rozumieją, że Dziecko Marji to dziewica wzorowa, będąca apo­

stołką dobrego przykładu w rodzinie, w towarzystwie, w biurze, przy pracy i przy zabawie. — A nieraz co do tego takie mylne pojęcia istnieją wśród Dzieci Marji, i fałszywe zrozumienie obowiązków na nich ciążących. — Zdaje się niektórym, że to starczy gdy na zebranie przyjdą w skromnej sukience, z rękawami i bez rażących dekoltów, a pozatem w życiu prywatnem nie uwa­

żają za niegodne Dziecka Marji hołdować modzie, chodzić na bale maskowe, do dancingów, kinematografów, na złe i niem oralne przedstawienia itd. Czyż

(17)

47

Dzieckiem Marji jest się tylko na zebraniu, czyż Dziecko Marji nie poto ślu­

buje swej Niepokalanej Matce czystość przed ołtarzem, by Jej wiernie przez całe życie dochować i strzec niewinności swego serca, które Matce Boskiej od­

dało. Dwulicowość taka niegodna jest Dziecka Marji, które takiem postępowa­

niem psuje dobrą opinję całego Stowarzyszenia. — Albo być Dzieckiem Marji wszędzie w każdej chwili życia naszego i na każdem miejscu, albo nie być niem wcale.

Stowarzyszenie tylko wówczas stanie na wysokości swego zadania, gdy składać się będzie z młodych panienek o sercach przepełnionych miłością ku Marji, mających wysokie pojęcie o godności dziewictwa i strzegących pilnie nie-

Pierwszy bal.

winności swego serca. — Może niejedna czytelniczka powie, że to zbyt wiel­

kie wymagania i że żyjąc wśród świata trudno do tego- wszystkiego się dosto­

sować? Lecz mylne to mniemanie, bo skromną, szanującą się panienkę każdy oceni, a poznawszy jej wartość moralną poweźmie dla niej tylko cześć i szacunek. Uczciwy i rzetelny i poważnie myślący człowiek nie pójdzie sobie szukać żony wśród lekko duchów i lalek bezmyślnych, ale wybór jego padnie na kobietę, któraby mu mogła zapewnić szczęście rodzinne i byłaby mu opar­

ciem i pomocą w troskach codziennego życia i w walce o byt.

Jeżeli więc dobro Ftowarzyszenia leży nam na sercu, to podnieśmy po­

jęcie nasze o godności Dziecka Marji, pracujmy nad urobieniem charakteru i nad nabyciem cnót potrzebnych nam w życiu rodzinnem, pojmujmy poważ­

niej obowiązki nasze, strzeżmy się płochości i lekkości, a wówczas będziemy prawdziwemi Dziećmi Marji i liczyć będziemy mogły na opiekę naszej Niepo­

kalanej Matki.

(18)

Na największe nasze święto t. j. dzień Niepokalanego Poczęcia przygo­

towały się Dzieci Marji chełmińskie trzydniowemi rekolekcjamij które łaskawie dawał Najprzewieleb. Ks. Dyrektor Sióstr O. Michalski. W sam dzień Niepo­

kalanego Poczęcia podczas uroczystej Mszy św. przystąpiły Dzieci Marji w licz­

nym szeregu do wspólnej Komunji św., którą poprzedził krótką, lecz tak prze­

piękną i wzruszającą przemową Najprzew. O. Rekolektant, że mimowoli cisnęły się łzy do ócz uczestniczek. Wzniosłą była również chwila wspólnego odno­

wienia aktu poświęcenia i ofiarowania się Mateńce Niepokalanej.

Po południu tegoż dnia o godz. 4-tej odbyło się miesięczne zebranie w kościele, poczem Dzieci Marji przeszły na salę] na zebranie nadzwyczajne, na którego program złożyły się:

1) Modlitwa i śpiew

2) zagajenie przez Ks. Dyrektora Krzyszkowskiego i wspólne podzięko­

wanie O. Rekolektantowi

3) sprawozdanie ogólne z działalności rocznej Stow.

4) „ kasowe

5) „ z działalności okręgowej 6) „ Kółka Misyjnego 7) „ Kółka Bł. Ludwiki

8) „ z działalności i opieki nad dziećmi stowarzyszeni*

Anioła Stróża.

Zebranie powyższe zaszczycili łaskawie prócz Ks. Dyrektora i Siostry Dyrektorki Najprzew. Przełożeni Domu Centralnego i to Najprzew. O. Dyrek­

tor Michalski, Najczcig. SS. Wizytatorka, Ekonomka i Dyrektorka Seminarjum.

„C z e ść Ma r j i " .

Dola i niedola X. Redaktora „Rocznika Marjańskiego"

(19)

NIEPO KALAN EJ Z A

Posyłam 10 zł. n a podziękow anie za otrzym ane zdrowie. M atce Bo­

skiej N iepokalanej dziękuje A nna L ipińska, Pączewo.

Składa podziękow anie Najśw. M arji P annie za zdanie m atury i składa ofiarę zł. 5. Zulja Domaszewska, Łuck.

*

Na podziękow anie M atce Najśw. za pom yślny przebieg operacji oka przesyłam z). 10. M. J. z Będzina.

#

W ywiązując się z danego przyrzeczenia, dziękuję M atuchnie Bożej Wspomożenia w iernych za otrzym aną łaskę. A gnieszka Werówna.

*

Posyłam 10 zł. jak o ofiarę i proszę M atkę Najśw. o łaski. M. Kie- drowski, P rzytarnia.

*

Polecam y modlitwom duszę ś. p. Ks. k ap ela n a Z akładu SS. Miłosier­

dzia w G ostynin.

*

Dziękuję Matce Najśw. i św. Teresie za uzdrowienie syna mego z prośbą o dalszą opiekę i łask i. Równocześnie przesyłam ofiarę zł. 10.

M ichalina Palerzowa z Zaleszczyk.

*

Królowej Cud. Medalika składam najserdeczniejsze podziękowanie za doznane łaski, i proszę o dalszą opiekę, składam ofiarę zł. 6 Ja n in a Mi- cióska Włocławek.

*

S kładam serdeczne podziękow anie M atce Najświętszej od Cudowne­

go M edalika za otrzym aną łask ę i proszę o dalsze ła s k i i opiekę dla całej rodziny, składam ofiarę 5 zł. Dziecko Marji „Łobzów*.

*

Z niew ym owną wdzięcznością składam publicznie obiecane podzięko­

w anie N iepokalanej oraz Małgorzacie Sinclair za w ysłuchanie próśb i uzdro­

w ienie z ciężkiej choroby mej Cioci. Polecam się dalszej opiece tej Nie­

bieskiej Matki Dziecko Marji.

*

Dziękuję duszyczkom w czyścu cierpiącym, oraz gorąco polecam tak że modlić się w każdem u tra p ie n ia do M ałgorzaty Sinclair, któ ra mnie w dwóch w ypadkach, w ostatnim dniu now enny w ysłuchała i zesłała po­

moc, o k tó rą prosiłam z ufnością. Za te w ielkie odebrane łask i składam podziękow anie serdeczne wdzięczna sługa Marji N. N.

(20)

L. Imię i Nazwisko Miejscowość Poczta

1

2

3

4

5

6

7

8 -

9

1 0

11

1 2

Adres: Rocznik Mariański (Cudowny Medalik) Kraków - Stradom i

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aniołowie, idąc dalej, spotkali bezdomną sierotę, tułającą się po świecie, dla k tó rej obcym jest domowe ognisko, i żadne serce nie jest jej własnością;

Mały Bolesław Karliński, a syn Stanisława i Marji Karlińskich, był gwiazdą dla Ojców, a słoneczkiem dla rodziców. W młodym, bo prawie w 7-mym roku życia

Zachw iała się ich wiara, ufność upadła, zwątpienie i małoduszność ogarnęły serca wszystkich, miłość jakby nieśm iało ukryła się w głębi serca.. Nawet

Miłość Boża w życiu wielkich

Cześć św iętego Józefa sięga sam ego p oczątku Kościoła.. Józefa odznaczali się

Podczas konferencji duchownej, którą św. Nie zdarzyło się jeszcze wcale, aby którakolw iek z was odmówiła pójścia tam, dokąd ją posyłano. Nie wątpię też,

W Chełmnie, prócz Akademji Akcji Katolickiej, odbyła się aka- demja dla Stowarzyszenia i członków rodzin Dzieci Marji, na dziedzińcu Klasztornym, gdzie na cel

Na początku maja zorganizował Zarząd majówkę, w której jednak ze względu na wczesną porę tylko mała liczba Dzieci Marji wzięła udział. Zebrany fundusz z