• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Mariański. R. 9, nr 5 (1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Mariański. R. 9, nr 5 (1933)"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK M A R JA N |k £

C z a s o p is m o m i e s i ę c z n e i l u s t r o w a n e p o ś w ię c o n e s Z S rź e n iu c z c i N i e p o k a la n i e P o c z ę t e j i s p r a w o m C u d o w n e g o M e d a lik a

...C i, k tó r z y we Mnie u fa ją , w ielu ła sk a m i ich obdarzę**.— Słowa Niepokalanie Poczętej do Siostry K at. Laboure.

„W szyscy, k tó rzy będą .n osili Cudowny Medalik, d o stą p ią w ielkich łask , szcze g ó ln iej je ż e li g o b ęd ą n o sili n a szyji**...

W Y D A W N IC T W O XX. M ISJO N A R Z Y , K R A K Ó W - S T R A D O M 4 P. K. O. 404.450

(2)

Ęjm niiiiiniiiim niiiiilHijHiiiijiiiiiinniUHiiiniiiHiUMiiiniuimujiiiiiniiHuumnunnnmHmmnmnHimHigi

Rekolekcje zamknięte Dzieci Marji |

O DBYW AJĄ SIĘ W DOMU REKOLEKCYJNYM j W CZĘSTOCHOW IE UL. ŚW. BARBARY L. 43.

SI m m i l l l l l H I I I I I I l i n i l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l i i i i i i i i i i i i i i i h i i i i i i i i i i i i i i h i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i ii 1111

Manualiki Dzieci Marji, dyplomy do przyjęć, Medaliki z nowego srebra i aluminjum w każdej ilości i jakości można nabyć:

Redakcja Rocznika Marjańskiego Kraków Stradom 4.

P. K. 0 . 4 0 4 .4 5 0 .

WSZELKĄ KORESPONDENCJĘ PROSIMY ADRESOWAĆ:

R E D A K C J A „ R O C Z N I K A M A R J A Ń S K l f i G Q »

KRAKÓW, STRADOM L. 4.

P r e n u m e r a t a r o c z n a w kraju 3 zł. — za granicą 3’50 zł.

N u m e r p o j e d y n c z y g r . 2 5 .

P ien iądze n a /tan iej i n a jła tw ie j p r z e s ia ć czekiem P. K . O. 404.460.

W R e d a k cji zn a jd u ją s ię do n a b y c ia :

{oprawny w płótno, brzeg c ze rw o n y . 4'—zł.

» » , z ło t y . . . 4'20 ,

, w skórkę . . . . . . . . . 6'50 ,

D y p lo m przyjęcia do Stow arzyszenia...0'80 . z now ego s r e b r a ... 1'20 ,

z a l u m i n j u m ...0'30 , M e d a le do przyjęć

I

Wodę z cudownego Źródła w Lourdes wysyłamy wraz z nowenną do Niepokalanie Poczętej na każde żądanie. Ofiary dobrowolne przeznaczamy na cele

kościelne.

Za Dobrodziejów i Czytelników naszego pism a od p ra w ia m y co miesiąc po trzy Msze św.

(3)

C E N T R A L N Y K R A J O W Y O R G A N K R U C J A T Y C U D . M E D A L IK A S T O W . C U D O W N E G O M E D A L IK A I D Z IE C I MARJI W P O L S C E Rok IX. Redaktor X. Pius Pawellek, Misjonarz Maj 1933

U stóp N iepokalanej...

Z bliżył się m aj . . .

S e rc e D zieck a M arji dziw nem i gorączk o w em tę tn e m k o łace w p iersi n a m yśl o „ m iesiącu M a rji" . K o ch ające N ie p o k a la n ą D zie­

cko, cieszy się z ro z ra d o w a n ą p rz y ro d ą i od ra n n e g o b rz a sk u do w ieczornego zm roku n u ci cicho, g ło sem słow ika p ieśń tkliw ą, ra d o s n ą

— p ieśń m iłości ku P a n i swej i M atce.

G dy serce jeg o krw aw i się od ją trz ą c y c h ra n , k o rn ie k lę k a u stóp N ie p o k a la n e j, b o w ie, że O n a je st u k o je n ie m ; g d y z oczu p ły n ą łzy b o leści, sm u tk u i c ierp ien ia, D ziecko M arji k o rn ie p a d a u stó p K rólow ej C u dow nego M ed alik a, bo O na ty lk o b a ls a m e m m i­

ło ści i przeczystą Sw ą rę k ą otrzeć je z d o ła ; g dy złowieszczy św iat okoli je c iern iem i zag rzeb ie w m orzu w ystępków , zn ęk an e p o w raca do swej M atk i i rzu ca się do Jej stóp, nie z b o jaźn ią i trw o g ą , lecz z sercem p rzep ełn io n em u fn o ścią i m iłością.

Im ię M arji g łęb o k o n o si w sercu, b o p a m ię ta n a słow a św.

A n to n ieg o P a d e w sk ie g o : „T w o je Im ię M arjo n a p e łn ia serce r a ­ d ością, jest m io d em w u sta c h , p ieśn ią w uszach i rozkoszą w se rc u d la ty ch , co C iebie czczą i w zyw ają".

G dy pokusy zew sząd się w zm ogą, a sz a ta n czyha, by cię D r o ­ gie D ziecko M arji w rzucić w bezd en n e piekło, p a m ię ta j, że kiedy w ym aw iasz Z d ro w aś M arjo, d u ch ciem ności u ciek a, a p iek ło drży.

R ozniecaj w ięc św ięty o g ień m iło ści k u N iep o k ala n ej n a o łta -' rzu sw ego se rc a , zw łaszcza w m iesiącu M arji.

Idź śm iało do T e j, k tó r a jest W sp ó ło d k u p ic ie lk ą ro d zaju lu d z­

k ie g o i p a m ię ta j, że w szyscy co się nie z n a jd u ją n a ok ręcie M arji, p o to n ą w burzliw em m o rzu te g o św iata.

G dy w „m ie sią c u M a rji" zanosić będziesz m o d ły u stó p N ie ­ p o k a la n e j n ie zapom inaj i o te j:

(4)

- 98

M arjo ! T y ś jest n ie b ie sk ą ż e g la rk ą w pro w ad zającą do p o rtu w iecznego Sw ych czcicieli, k tó ry c h przy jęłaś do Swej łodzi r a tu n ­ kow ej. P rzy jm także m nie nędzną, p rzy tu l do N ie p o k a la n e g o T w e­

go S e rc a i przeszyj strz a łą m iłości.

I wy b ra c ia — grzesznicy, n ie trw óżcie się, m acie U cieczkę, m acie M arję N iep o k ala n ą. W ierzcie b ra c ia ze św. H ila ry m , że czciciele M arji jak k o lw iek w ielkim i b y lib y grzesznikam i, nie b ę d ą straceni d la n ie b a ; w ierzcie, że ci, co położyli nadzieje w M arji i złożyli serce u Jej stóp, o trzy m ają żywot wieczny. Idźcie w ięc do N iej, O na w as uleczy.

M ożni i ubodzy, uczeni i prostaczkow ie, spraw iedliw i i g rze­

sznicy, w szyscy bez w y jątk u , p am iętajcie, że nabożeństw o — pam ięć 0 M atce N ajśw . je st p o tężn ą dźw ignią we w szystkich w aszych sm u t­

k a c h i n iem o cach te g o życia; p a m ię ta jc ie , iż M a rja je s t jed y n ą d ra ­ b in ą do szczęśliwej w ieczności.

M iejcie cierpliw ość i znoście w szystko z iniłości d la Jezusa 1 M arji. O ni ty le w ycierpieli d la nas, a św iat dzisiejszy zna tylko o b elg i, złorzeczenia i klątw y.

Z an o ście w ty m „ m iesiącu M a rji“ i ścielcie u Jej stóp sznur b ry la n tó w i p e re ł — c ierp ień . T a k czyniąc d o stąp icie u lg i w c ie r­

p ien iach i nie u tra c ic ie zasług, jak ie one zaw ierają.

W ierzcie, że N ie p o k a la n a jest ucieczką w g odzinę śm ierci, a jak ie życie, ta k a śm ierć...

W znoście w ięc s e rc a do N iej w Jej uprzyw ilejow anym m ie­

siącu i n ie c h zeń p ły n ą słow a m o d litw y :

Przez C iebie, o M arjo, o trzym ujem y n ieo ce n io n ą ła s k ę w y­

trw a n ia . Id ąc za T o b ą nie zbłądzim y, a n a ś la d u ją c Cię pójdziem y tam , gdzie T y k rólujesz. Z syłaj więc n a n as i n a św iat ca ły p rze­

o b fite zd ro je ła s k , o k tó re k o rn ie żeb rać będziem y u stó p T w o ­ ich , o M arjo!...

Sp raw a beatyfikacji S. Katarzyny L a b o u re

W p o n ied ziałek 13 lu te g o o g. 19 o d b y ło się w sali konsysto- ria ln e j, w obecności P ap ieża , o d czy tan ie d e k re tu „ D e tu to " w s p r a ­ w ie b e a ty fik a c ji W ieleb n ej W in ce n ty G ero śa, o raz d e k re tu o c u ­ d a c h doty czący ch sp raw y b e a ty fik a c ji w ielebnej K a ta rz y n y L a b o u re .

P rzy te j c e re m o n ji by li ob ecn i k a rd y n a ło w ie : V e rd e , pon en t spraw y W ieleb n ej K atarzy n y L a b o u re , — L a u re n ti, p re fe k t O b rzę­

dów i N aselli-R o cca, a rcy b isk u p B o lo n ji; — p o stu la to rz y o bu s p r a w ; M gr. B o rg o n g in i-D u c a , nuncjusz we W łoszech, — M g r. H ertzo g , V a n n e u fv ille , F o n te n e lle ; w ielu d u chow nych fra n c u sk ic h , p o k aźn a d e le g a c ja K sięży M isji; — P rzeło żo n a G e n e ra ln a S ió s tr M iło sie r­

d zia w licznem otoczeniu sw ych tow arzyszek.

D e k re t d la p ary sk iej spraw y b e a ty fik a c ji i k an o n iza cji W ie ­ leb n ej służebnicy Bożej K atarzy n y L a b o u re ze Z g ro m a d z e n ia SS.

M iło sie rd z ia :

(5)

- 99

Z a p y ta n ie : Czy rzeczyw iście b y ły c u d a i czy te , k tó r e p rz e d ­ staw io n o w ty m w y p ad k u i d la te g o celu, są stw ierd zo n e ?

,,K a ta rz y n a L a b o u r e : — im ię, k tó re w ieleb n a w c ią g u sw ego życia d łu g o u k ry w a ła p o d zasło n ą p o k o ry , sta ło się później znanem i d ro g ie m K ościołow i, k ied y w cudow ny sposób rozszerzył się po św iecie C udow ny M ed alik , k tó ry N ie p o k a la n a D ziew ica raczy ła pow ierzyć K a ta rz y n ie L a b o u re .

W szkole Z ało ży ciela Z g ro m a d z e n ia SS. M iło sierd zia, jak o praw dziw a c ó rk a św. W in c e n te g o a P a u lo , K a ta rz y n a o d d a w a ła się praw ie przez c a łe sw oje życie zak o n n e, p ra c o m niezw ykle czyn­

n e g o m iło sierd zia, w h o sp icju m u b o g ic h sta rc ó w w P ary żu , gdzie za sn ęła w P a n u 31 g ru d n ia 1876.

D e k re te m św. K o n g re g a c ji O brzędów , d n ia 19 lip c a 1931, zo­

sta ło już o g ło szo n e, że życie K a ta rz y n y u szlach etn io n e służeniem u b o g im , rzeczyw iście upiększone b y ło jej h ero iczn em i c n o tam i.

Lecz B ó g sa m w sław ił ch w ałą cudów tę p o k o rn ą S io s trę M i­

ło sie rd z ia . P o m ięd zy k ilk u in n em i cu d am i i ła s k a m i udzielonem i za jej przyczyną, są dw a u zd ro w ien ia, k tó re zostały w y b ran e przez p o stu la to ró w praw dziw ie d b a ły c h o tę spraw ę, gdyż w y p e łn ia ją w szystkie w a ru n k i cech u jące praw dziw y cud.

I.

P ierw sze uzdrow ienie m iało m iejsce w T u ry n ie . W m ieście tem , w ieczorem d n ia 3 g ru d n ia 1928, p rzy n iesio n o n a n o szach do w ielk ieg o szp itala w ojskow ego, żo łn ierza, licząceg o o k o ło 24 łat, M a riu sa Z em e. O trzy m ał ta m O sta tn ie N am aszczenie i w k ró tce p o tem p o d d a ł się b a rd z o ciężkiej o p eracji. O d sam e g o p oczątku c h iru rd z y i le k a rz e w idzieli w yraźnie w łasn em i oczam i, wyczuwali w łasn em i rę k a m i i stw ierd zili — o stre ro p n e zap alen ie otrzew nej.

Śm ierć b y ła pew n a i w szelka n a d z ie ja w yzdrow ienia stra c o n a . N a ­ zaju trz 4 g ru d n ia , Z em e p rzy jął K o m u n ję św. jak o W ia ty k , a w c ią ­ g u d n ia 5 g ru d n ia s ta n je g o p o g a rs z a ł się stopniow o, c o w e d łu g zd an ia le k arzy b y ło zapow iedzią n iew ątp liw ą śm ierci. — W tym czasie m a tk a M a rju sa m o d liła się żarliw ie do N ajśw . P a n n y o u z d ro ­ w ienie d ro g ie g o p a c je n ta . P ro s ili o to także liczni chorzy, którzy p ielęg n o w a n i w szp italu przez SS. M iło sierd zia, b ła g a li B o g a o cud, k tó ry sta łb y się w y raźn em św iadectw em św iętości K atarzy n y , d r o ­ g ie j i w iern ej służebnicy Bożej. Jeszcze p rzed św item d n ia 6 g r u d ­ n ia , m odlitw y by ły w ysłu ch an e i zdrow ie d ro g ie m u M arjusow i p rz y ­ w rócone.

Z d u m ien ie i podziw lekarzy by ły w ielkie, kiedy k ilk a godzin później stw ierdzili n ajn iesp o d ziew an iej, ta k w ielk ą zm ianę, że nic nie p o zo stało z objaw ów zap alen ia, —- uzdrow ienie rzeczyw iście cudow ne, k tó re uzn ali i w czasie p ro cesu zatw ierdzili przysięgą.

D w aj lek arze ek sp e rc i zeznali w tedy, że odzyskane zdrow ie je st trw ałem , a trzej in n i zawezwani przez K o n g re g a c ję św. O brzędów pośw iadczyli rów nież d jagnozę p o staw io n ą p rzed i po uzdrow ieniu i od te j chw ili o g ło sili uzdrow ienie to za cudow ne.

(6)

100 II.

T u lu za b y ła św iadkiem d ru g ie g o cudow nego uzdrow ienia. Jan R ib e t, sześcioletnie dziecko, zostało d o tk n ięte c h o ro b ą zapalenia

Marja Matka pięknej miłości

g a rd ła , k tó r ą jasn o w ykazały klisze ra d jo g ra fic z n e z lip ca 1929, ja k to zeznali w p ro cesie trzej lek arze leczący dziecko. C h o ro b a trw a uporczyw ie, m im o w szelkich s ta ra ń i tro sk liw eg o leczenia, a naw et

(7)

101

sta n się p o g a rs z a . W o b ec ta k ie g o sta n u rzeczy, ab y o trzy m ać od N ajśw . P a n n y u zd ro w ien ie dziecka, c h o ry sam , je g o ro d zice, b ab k a i b r a t łą c z ą się z S io s tra m i M iło sierd zia i ro zp o czy n ają 19 lis to p a d a 1929 now ennę do N ajśw . P a n n y C u d o w n eg o M e d a lik a , za przyczyną w ieleb n e j K a ta rz y n y , k tó re j re lik w ja rz y k um ieszczono n a p ie rsia c h

Ja n a R ibet.

D n ia 26 lis to p a d a o g. 10 ra n o , d zieck o n a g le p rzy w o łu je sw oją m a tk ę , k tó r a p rz y b ie g łsz y z n a jd u je je w d o sk o n a łe m z d ro ­ wiu. U zd ro w ien ie d ziec k a i je g o c ałk o w ity p o w ró t do z d ro w ia są jasn o w y k azan e przez r a d jo g ra fję , ja k stw ie rd z a ją o rd y n u ją c y le ­ k arze, k tó rz y p rzy zn ają, że w szystko s ta ło się p rzeciw ko zw ykłem u p orządkow i n a tu ry . Z d o ln i le k a rz e zaśw iad czają, że uzdrow ienie jest trw a łe , a rów nież trzej e k sp e rc i w ezw ani przez K o n g re g a c ję O brzędów p o tw ie rd z a ją d jag n o zę le k a r s k ą p o sta w io n ą p rzed i po u z d ro w ie n iu : o d tą d uzd ro w ien ie to p rzy p isan e zo stało cudow i.

D la te g o te ż po w y p ełn ien iu w szystkich w y m a g a n y c h fo r m a l­

ności, o d b y ła się 10 m a ja 1932 K o n g re g a c ja p rzed w stęp n a, a 12 g ru d n ia K o n g re g a c ja w stęp n a, w o b ecn o ści P rzew iel. K a rd y n a ła A le k sa n d ra V e rd e , p o n e n sa a lb o sp raw ozdaw cy tej spraw y. W re s z ­ cie w obec K o n g re g a c ji g e n e ra ln e j, zw ołanej n a dzień 7 lu te g o 1933, w o b ecn o ści O jca św. P iu s a X I , p o staw io n em zo stało przez wyżej w y m ien io n eg o P rzew iel. K a rd y n a ła p o n e n sa lu b sp raw o zd aw ­ cę, n a stę p u ją c e p y ta n i e : Czy b y ły rzeczyw iście c u d a i czy te , k tó re p rzed staw io n o w ty m w y p ad k u i d la te g o celu są rzeczyw iście s tw ie r­

dzone ?

P rzew ieleb n i k a rd y n a ło w ie , p ra ła c i i k o n su lto rz y , k o lejn o i w e­

d łu g su m ien ia w y rażali sw oje zap atry w an ie. Lecz O jciec św. za c h o ­ w ał sw ój s ą d n a później, p o le c a ją c , by m o d lo n o się g o rą c o o o trz y ­ m an ie o d B o g a w iększego św iatła.

W reszcie O jciec św. w y b ra ł dzień 13 lu te g o 1933, p o n ie d z ia ­ łe k S e p tu a g e s im a n a w yg ło szen ie sw ojego sąd u , ażeby w te n s p o ­ sób szczęśliwie zaznaczyć rozpoczęcie d w u n a ste g o ro k u sw ego p o n ­ ty fik a tu . D la te g o zw ołano P rzew iel. K a rd y n a łó w : K am ila L a u re n ti, p re fe k ta św. K o n g re g a c ji O brzędów i A le k sa n d ra V e rd e , p o n en sa lu b spraw ozdaw cę p ro c e su ; pro szo n o także Przew . O. S a lw a to ra N atu cci, p ro m o to ra g e n e ra ln e g o W ia ry św., a także m nie, p o d ­ p isan eg o se k re ta rz a . P o odp raw ien iu N ajśw . O fiary Mszy św. P a ­ pież o zn ajm ił zebranym , że zostały stw ierdzone i przez B o g a s p e ł­

nione dw a wyżej w ym ienione' cuda, o trzym ane za przyczyną w ie­

leb n ej K a tarzy n y L a b o u re , a m ianow icie: uzdrow ienie n a g łe i zu­

p ełn e M a rju sa Z em e (b ard zo ciężkie, ro p n e zapalenie otrzew nej) i dziecka J a n a R ib et (bardzo ciężka c h o ro b a zapal, g a rd ła ).

A by potw ierdzić to ośw iadczenie, d e k re t te n n a rozkaz s a ­ m ego P ap ieża jest ogłoszony i zam ieszczony w a k ta c h św. K o n g re ­ g acji O brzędów , tegoż 13 lu teg o re k u P a ń sk ie g o 1933.

K a m il, k a rd y n a ł L a u ren ti. A lfo n s C arinci.

P o odczytaniu d ek retu , K s. Cazot, w ikarjusz g en eraln y , o d ­ czytał a d re s podziękow ania i h o łd u :

(8)

102

O j c z e ś w i ę t y !

K lęk am y u stóp tro n u W aszej Świątobliw ości, ab y złożyć ho łd naszej w dzięczności za a k t uroczysty, k tó ry codopiero się odbył, t. j. odczytanie d e k re tu „ D e tu to “ dotyczącego b eaty fik acji wie­

lebnej W in ce n ty G ero sa, d ru g ie j fu n d a to rk i In sty tu tu SS. M iło­

sierdzia, oraz odczytanie d ek retu , k tó ry zatw ierdza cuda po d an e d la spraw y b e a ty fik a c ji S. M iłosierdzia K atarzy n y L a b o u rć .

W tej chw ili g a rs tk a n as ty lk o bierze ud ział w tem uroczy- stem posiedzeniu, ale liczni są ci, którzy duchem b io rą w niem udział, a są to n iety lk o S io stry In sty tu tu M iłosierdzia lu b SS. Mi­

ło sierd zia i K sięża M isji, ale także członkow ie w szystkich rodzin duchow nych, k tó re zw iązane są z św. W in ce n ty m a P au lo , tym praw dziw ym p a tr y a rc h ą m iło sierd zia, k tó re g o d o sto jn y poprzednik W aszej św iąto b liw o ści L eo n X I I I o g ło sił p a tro n e m w szystkich sto­

w arzyszeń m iło sierd zia. O tem m iło sierd ziu Bożem „ D e u s c a rita s e s t“ , k tó re zaiste p rzelało się ze se rc a Jeg o B o sk ieg o S y n a do ser­

ca św. W in c e n te g o jest n a p is a n e : „ N u llu m fu it c a la m ita tis genus.

cui p a te rn e n o n o c c u rre rit“ .

Ojcze ś w .! to m iłość Boża n a tc h n ę ła te dw ie w ielkie dusze, wiel. S. W in c e n tę G e ro sa z In s ty tu tu M iłosierdzia i wiel. S. K a­

tarzynę L a b o u re S io strę M iłosierdzia, k tó re znalazły w św. W in ­ cen ty m , — je d n a sw ego o p iek u n a, a d ru g a sw ego ojca. Lecz czyż m iłość ta nie po d n o si m yśli naszej w sposób n a tu ra ln y i dziecię­

cy ku M arji N iep o k ala n ej, k tó r a jest M atk ą p ięk n ej m iłości ,,Ma- te r p u lc h ra d ilectio n is ?“ Św. W in ce n ty był szczęśliwy przy p o m in a­

jąc, że M a rja w zruszoną b y ła p o trzeb am i u b o g ich , k tó ry c h spotkała n a g o d a c h w K anie.

Lecz to w yniesienie, jak iem W asza św iąto b liw o ść zam ierza w yszczególnić nasze dw ie c z c ig o d n e : W in c e n tę G ero sa i K atarzynę L a b o u re , n iety lk o w ysław iać będzie m iłość B ożą, k tó r a n as przy­

n a g la , ale rów nocześnie będzie także opiew ało chw ałę N ie p o k a la ­ nej D ziew icy. T a , k tó r a zaszczyconą z o stała o b jaw ien iam i C udow ne­

go M ed alik a, m o g ła być ty lk o c ó rk ą św. W in c e n te g o , którem u

„ so lem n e se m p e r fu it illa b e m M ariae o rig in e m p ro fite ri e tc o le re " , O! — te n m ed alik , k tó ry n a w ra c a grzeszników , u zd raw ia cho­

ry ch , przy n o si u lg ę w szystkim , w tysięcznych b ie d a c h te g o ż y c ia ,—

te n m ed alik , k tó ry nosi n a sobie o b raz i m odlitw ę M arji N iep o k a­

lan ej : „O M a rjo bez g rzech u poczęta, m ó d l się za n am i, którzy się do C iebie u ciek a m y !" I w tej uroczystej chw ili dołączm y do te g o w szystkiego echo rów nież n ie p o k a la n e g ro ty M asabielskiej, w tę 75 -tą rocznicę o b jaw ien ia w L o u rd es, M arji, k tó r a rzekła sam a o so b ie : „ J a m je st N iep o k ala n e P oczęcie!"

O jcze św.! w dzięczność S ió s tr In s ty tu tu M iłosierdzia i rodzin d uchow nych św. W in c e n te g o a P a u lo za d e k re t „ D e tu to " ze w zglę­

d u n a u ro czy stą b e a ty fik a c ję wiel. W in ce n ty G ero sa i za d ek ret u znający c u d a w T u ry n ie i T uluzie, przed staw io n e przez w zgląd n a b e a ty fik a c ję w iel. S. K a tarzy n y L a b o u rś , tę g o rą c ą w dzięczność d la W aszej Ś w iątobliw ości, w yśpiew am y w hym nie n a chw ałę B o g a ,

(9)

103 -

k tó r y je s t m iło śc ią , zawsze g o d n y u w ielb ien ia w św iętych sw oich, n a ch w ałę M a rji N ie p o k a la n e j C u d o w n eg o M ed alik a, M atk i p ię k ­ n e j m iło ści, n a p o m y śln o ść K o ścio ła św. i tr o n u W aszej ś w ią to ­ bliw ości, n a m ie s tn ik a B ożego, — n a rozszerzenie k ró le stw a m iło ­ ści n a ziem i.

N ie c h b ło g o sław ień stw o a p o sto lsk ie W aszej św ią to b liw o śc i u- w ieńczy ra d o ś ć serc n aszy ch , p o d n o sząc n as aż w n ieb io sy , gdzie w e d łu g n a u k i te g o ż św. W in c e n te g o m iłu je się przez w ieczność B o ­ g a i b liźn ieg o ".

N a te sło w a w y słu ch an e w g łę b o k im m ilczeniu, Je g o ś w ią ­ to b liw o ść P iu s X I o d p o w ied ział, dzięk u jąc B o g u za zasiłek d u c h o ­ wy ja k i o trzy m ał n a p o czątk u d w u n a ste g o ro k u sw ego p o n ty fik a tu , n a z a ju trz po ju b ileu szu o b jaw ien ia w L o u rd e s. C erem o n je ju b ile ­ uszu o b jaw ien ia w L o u rd e s i b e a ty fik a c ja w iel. K a ta rz y n y L abo-

» rć, k tó re j pow ierzony zo stał C udow ny M ed alik , są podw ójnym h o łd em o d d a n y m N ajśw . D ziew icy.

N a stę p n ie p o ró w n a ł O jciec św. te dw ie św ięte n iew iasty K a ­ ta rz y n ę L a b o u re i W in c e n tę G ero sa. Z jed n ej stro n y życie czynnfc i p raco w ite, życie w ielebnej W in c e n ty . D zieło je j m a się rozszerzyć i zak w itn ąć w c a ły m św iecie. P o m im o te g o w n ik n ę ła o n a w tajn ik i najw iększej sk ro m n o ści. M iała u su n ą ć się ze sw ego d zieła i u su ­ nięcie to p rz e trw a ło jej życie, gdyż dzieło, k tó r e stw orzyła i rozw i­

n ę ła p rz y b ie ra im ię b ło g o sła w io n e j C a p ita n io . B ó g sam w y p ro w a ­ dził ją z te g o u k ry c ia i wywyższył.

Z d ru g ie j stro n y c ic h a i p o k o rn a K a ta rz y n a L a b o u re , je d n a z tych isto t, k tó ry c h życie m o g ło b y w ydaw ać się lu d zio m św ieckim , życiem jed y n ie m odlitw y. U k azu je się o n a g o rą c a , p ra c o w ita ; sp ę ­ dza czterdzieści la t p o śró d starcó w d o tk n ię ty c h różn em i c ie rp ie ­ n iam i, z m iło ścią n iety lk o czynną, lecz b o g a tą w p om ysły, ab y ulżyć nęd ze cielesn e i d o jść d o ra to w a n ia dusz.

D w a życia, k tó re p o b u d z a ją do zastan o w ien ia się, zwłaszcza w n aszy ch czasach , w k tó ry c h tyle dusz g u b i się często w d z ia ­ ła ln o śc i zew nętrznej, jało w ej, gdyż b ra k u je im p o k a rm u duchow ego.

Przeciw nie, są dusze, k tó re w yczerpują się w pobożności p r a ­ w ie eg o isty czn ej, dusze b o g a te w zasoby duchow e, a le k tó re nie czynią nic d la śro d o w isk a, w k tó re m żyją. N aw et d usza k o n te m ­ p la c y jn a m usi być n a swój sposób czynną. T a k ą je st n a u k a, k tó rą d a ją n am te dw ie w y b ran e po stacie, k tó re łączyły g o rąco ść d ucha z tężyzną czynu. W obydw óch jaśn ieje przedew szystkiem — m iło ­ sierdzie. P rz y k ła d ich przem aw ia szczególnie w ty m św iętym ro k u , w k tó ry m O d k u p ien ie, k tó re p rzy n io sło św iatu sk a rb y życia, p o ­ w inno być rozw ażane, ażeby z niew yczerpanego ź ró d ła S e rc a B o ­ żego w y try sn ęły now e d o b ro d ziejstw a d la lud zk o ści i d la p raw d zi­

wej cywilizacji.

W o d ę z C u dow n ego Ź ró d ła w L ou rdes wraz z nowenną d o N a j­

św iętszej P an n y, m ożna o trzym a ć za drobn ą ofiarą w R ed a k cji R o ­ cznika M a riań skiego, K ra k ó w — S tra d o m 4. P. K . O. 404.450.

(10)

P o lsc y Misjonarze w Lourdes.

L o u rd e s! — Z an o siło się, że go w idzieć nie będziem y, tego u k o c h a n e g o L o u rd es. D laczeg o ? D ziś n ie tru d n o o d g a d n ą ć . W szak m y b ied ac y i n a d u ch u i n a kieszeni. A le w łaśnie d la te g o , że nam dużo b ra k u je i w ty m w y p ad k u w ysililiśm y się, by re sz tą grosza zapoczątkow ać i ja k b y opieczętow ać nasze w ew nętrzne w ysiłki. Prze­

cież tu ta j d o p iero to p n ie ją sople oziębłości, tu ta j budzi się praw ­ dziwa w iara, tu ta j zaczyna się p rzed sio n ek w sp an iały ch zdobyczy n ad p rzy ro d zo n y ch . W y jaz d z P a ry ż a postan o w io n y n a 8. II I. o godz.

5.45 p o p o łu d n iu . T a k się u k ła d a m y , żeby zdążyć n a tę godzinę, R ozum ie się, że ja k zawsze ta k i teraz g o n im y po m ieście, by ła p ­ czywie przy p atrzeć się tej budow li, tam tej p am iątce, tem u kościo­

łow i i t. d. W szystko to odbyw a się m igaw kow o, ta k ja k i zdjęcia fo to g raficzn e uchw ytne jed y n ie d la w p raw n eg o oka. Je d n a k tutaj jesteśm y p u n k tu a ln i, p o c ią g jeszcze p u n k tu aln iejszy , gdyż nie zwle­

k a, ale w sw oim czasie pędzi ja k szalony. Siedzim y w 2-ch prze­

d ziałach po 3-ch. N ie d łu g o tej w ygody, w net bow iem przysiada tow arzystw o w sk ład zie p o lsk ieg o „ D z ia d i bat>a“ . T a k jedziemy do A w ignonu, gdzie p rzesiad am y się już do p o c ią g u pospiesznego 3-ej kl. B ezw zględnie spać się nie da, choć to w sam raz sm aczne do sp a n ia godziny. Z b rzask iem d n ia p rzecieram y oczy i obserw u­

jem y fale m o rza Ś ródziem nego, n a g rzb iecie k tó re g o ju tro już spo­

czniem y.

W L o u rd e s stajem y k o ło g o d zin y 4 z m in u tam i. Jedziem y au to ­ busem do w illi St. T h o m a s Akwin, willi przeznaczonej wyłącznie n a u słu g i duchow ieństw a. M yjem y się i w p ro st idziem y z hołdam i do M atuchny C udow nej. N ied ale k o leży od n a s to cudow ne miejsce - to też w p a rę m in u t już stajem y n a m iejscu cudów . P rzechodzi­

m y w sp a n ia łą b ra m ę , idziem y po d łu g im go ściń cu , gdzie w czasie uroczystości odbyw a się p ro c e s ja w sp an iała, w czasie k tó re j doko­

n u je się tyle św iatu c a łe m u znanych cudów . M ijam y bazylikę dolną ró ż a ń c a św. z podziw em p atrzy m y n a g ó rn ą bazylikę L o u rd eń sk ą i zdążam y w p ro st do g ro ty objaw ień. — S tajem y , a raczej k lę k a ­ m y, bo m im o w oli n a w idok M atu ch n y n a sk ale, obok niej zaś ty- siące k u l i in n y ch pom ocy, k tó re służyły ch o ry m , a w d o d a tk u sły­

sząc w zdychania w iern y ch , do g łę b i ja k iś dziw nie w zruszający n a ­ stró j, m im ow oli p a d a m y n a k o la n a i zdobyw am y się n a krótkie lecz synow skie przy w itan ie M atu ch n y C udow nej. S pędzam y tu m ile p ó łg o d zin k i, a p otem u d ajem y się z p ro ś b ą do tam tejszeg o Ks. Su- p e rjo ra , by w d o b ro ci sw ojej raczy ł n am zostaw ić jak ieś półgodzin-

(11)

- 105

ki n a je d n ą mszę św. w gro cie. W iem y bow iem dobrze, że tu taj zawsze jest o g ro m n e p rzepełnienie, ta k że jedynie k sięża b isk u p i ca łe g o św iata m o g ą się tu ta j docisnąć. — T oteż z pew ną obaw ą pro si Ks. S u p e rjo r i p rzed staw ia m u k ró c iu tk o pow ód naszeg o tu taj przyjazdu. N ied łu g o n am y śla się, ale w p ro st o zn ajm ia nam , że z r a ­ cji n aszeg o w yjazdu ta k d ale k o m usi znaleźć się d la n a s m iejsce i obliczając d ochodzi do w niosku, że 4-ch z n as m oże tu o d p raw ić msze św. W liczbie ty ch w y brańców znalazłem się i ja . T o też o g ro m ­ nie się ucieszyłem . W ró ciliśm y do h o te lu zadow oleni i p o k rzep iw ­ szy tro c h ę siły u d aliśm y się z p o w ro tem do g ro ty . T y m razem w y­

w a rła o n a n a n as olbrzym ie w rażenie. G o d zin a 7 1/2 w ieczorem . W około ciem no, a w g ro c ie p a li się niezliczona ilo ść świec. W szy st­

ko p o d a ru n k i d la M atk i N ajśw . S pokój n ieza m ąco n y , jed y n ie sąsie- dzi, tuż obok, p o to k szem rze, sp a d a ją c po sk a ła c h , ja k b y sw ojem i falam i k ła n ia ł się sw ojej P a n i. O bok k lęczą ludzie, m o d lą się. O d czasu d o czasu sp ły n ie im po tw arzy p e rlis ta łza. -— I m y p a d a m y n a k o la n a . M odlim y się, a le ta m o d litw a zupełnie in n a. — P rz e ­ cież to sam o pow tarzam y, A n ielsk ie p ozdrow ienie, — tą sa m ą o d m a ­ w iam y k o ro n eczk ę — je d n a k czujem y, że in n e w n as uczucie. W p a ­ trzen i w przecu d n e oblicze M a tk i N ajśw . zdajem y się w yczytać z n ie ­ go Jej zam iary w zględem n as. — K ajam y się, p rzep raszam y za daw ne p rzew in ien ia, i p ro sim y o tyle p o trzeb n y ch n am ła sk . W szy ­ stk o to je d n a k od b y w a się ta k w zniośle, ta k n ad zie m sk o a przytem ta k sło d k o , że odczuw a się ja k b y p rz e d sm a k n ie b a . Ł za ra d o ś c i i zachw ytu b łą k a się po oczach. — U kazuje się i spływ a je d n a po d ru g ie j. — S k ąd się bierze — n iew iad o m o ? F a k t, że ulżyło n am się, k ied y po tej sło d k iej m odlitw ie za siebie i za w szystkich, k tó ­ rzy dobrze życzą m em u sercu , w racam y m ocno po 9-tej, by zam ­ k n ą ć n a k ilk a g o d zin stru d zo n e pow ieki. — Leżę już n a w ygodnej pościeli, a le ro zm y ślam i ta k b ijąc się z m yślam i, k tó re zostały jeszcze w g ro cie zasypiam . N a zaju trz w ypoczęty o godzinie 7-m ej służę do mszy św. w g ro cie K s. S u p erjo ro w i, o g odzinie 7 1/2 Ks.

bisk u p o w i z F ilip in , zaś o g o d zin ie 8-mej sam o d p raw iam m szę św.

S kończyłem i choć p o d o b n o w około b y ło dosyć c h ło d n o , ja czu­

łem się jak b y w niebow zięty, naw et zd jąłem zarzutkę b o jąc się p rzed zb y tn ią te m p e ra tu rą . P o słu ży łem jeszcze do mszy św. ks. S itce, ale już w k ry p cie t. j. k a p licy m iędzy d o ln ą a g ó rn ą bazyliką. N a stę p n ie w raz z K s. S u p e rjo re m zw iedziliśm y obydw ie bazyliki. N ajp ierw g ó rn ą , a p o tem d o ln ą. G ó rn a p o k ry ta c a ła w otam i. Jest tu i sz ta n ­ d a r P o ls k i z r. 1883 zdaje m i się. W o ta te u m iejętn ie u g ru p o w a n e w y d ają się żywą m o zaik ą, zd o b iąc ą c a łe w n ętrze bazyliki. P oliczyć ich się n ie da, ta k ja k nie d a się zliczyć w łosów n a głow ie. W y ­ chodzę c a łk ie m oszołom iony. P a trz ę się n a wieżę g o ty c k ą , k tó ra lek k o strz e la ją c w s tro p n ie b a zd a się łączyć je z ziem ią. W sp a n ia ły w idok. Idziem y n a o k o ło św iątyni. P a trz y m y n a d ół. C hw yta praw ie zaw rót głow y. W sz a k p o d n a m i g ro ta w su n ię ta w g łą b , a m y s te r ­ czym y zu p ełn ie bez p o d staw y . T o też ch w y ta n a s pew ien stra c h , a rów nocześnie podziw d la ta k g e n ja ln e g o um y słu lu dzkiego. S ch o ­

(12)

106

dzim y do dolnej bazyliki R ó żańca św. Styl jej b izan ty ń sk i. M a r­

m u ry w spaniałe. M ozaiki przecudow nie p o p rzep latan e. O łtarzy 67.

K ażdy in n y o ry g in aln y . A m bony niesam ow ite. W szystko razem w zią­

wszy tw orzy św iątynię je d n ą w ielką p erłę, g o d n ą ty lk o M atki Najśw.

T e ra z poszliśm y p o k rzep ić się fizycznie, gdyż już je st południe. Po p o łu d n iu spędziłem w g ro cie jeszcze 2 godziny n a k o rn e j m o d li­

tw ie. D ziękow ałem serdecznie za n a tc h n ie n ia i za tę siłę, k tó rej ta m zaczerpnąłem , p o cało w ałem z p o k o rą m iejsce objaw ienia t. j.

sk ałę, n ap iłem się i obm yłem sobie tw arz w odą cudow ną tą sam ą, k tó re j m ocy i siły ty lu w iern y ch doznało w P o lsce za pośrednictw em

„R o c z n ik a M a rja ń sk ie g o " , złożyłem pew ną o fiarę, jeszcze ra z po­

p atrzy łem z m iło ścią n a Jej d o b ro c i; a opuszczając pom yślałem sobie, m oże tu jestem p o raź o statn i, choć ch cia łb y m tu jeszcze spę­

dzić chw il k ilk a. — O djeżdżam y odnow ieni n a d u chu, potężni - n ieśm ierteln i. P o c ią g nasz odchodzi o godz. 7 w ieczorem , a o 7 ra n o stoim y w M arsylji.

Trzy źródła Tre Fontane.

T rzy w śród zieleni k ościółki schowane, W jed n ym z k o śció łk ó w tr z y biją źródliska I woda czysta ciągle z nich w ytrysk a :

To T re Fontane.

G d y p rzed w iekam i, szalem rozpętane

P o g a ń stw o chciało w szystkich chrześćjan ziem i Z g ła d zić , tu św ięty P a w eł zg in ą ł z n iem i

G d zie T re Fontane.

Z a C h rystu so w e p ra w d y w yznawane I w szędzie lu dziom g łoszon e przez życie, M ęczeństw a blaskiem n agrodzon sow icie

N a T re Fontane.

N a życie w trudach i znoju stargan e P o d n ió sł sw ą rę k ę zu ch w ały m o rderca, I sp adła g ło w a św ięta, g d zie dziś serca

C zczą T re Fontane.

N a m ęczen n ika oblicze zalane Ś w iatłością z n ieba, sp adła n iepojęta M oc, i ta g ło w a po d n io sła się św ięta

G d zie T re F ontane.

O cuda B oże! iście n iezbadan e,

G d zie tr zy k ro ć g ło w a uniosła się św ięta T r y sły tr z y źró d ła , ka żd y je pam ięta,

T o -f- T re F ontane.

(13)

P o s i e w L i I j i

W izyty, k tó re sp raw ia ziem ska k ró lo w a w ioskom , m iasteczkom alb o stolicom , kiedy objeżdża swój k ra j, czyż nie zawsze są przyczy­

n ą praw dziw ej rad o ści, źró d łem now ych d o brodziejstw i zapow iedzią m o n arszej łask aw o ści? Lecz o ile żywszą i d o sk o n alszą ra d o ś ć , o ile g łęb szą i g o rę tsz ą u fność w n ieskończone i niew yczerpane m iło s ie r­

dzie b u d zą w sercach n aszy ch odw iedziny, k tó re m i N iebios K ró lo w a M a rja zaszczyca tę b ie d n ą ziem ię ? P o słu ch ajm y .

W r. 1830 w sem in arju m in te rn u m w dom u m acierzy sty m S ió s tr M iłosierdzia w P ary żu żyła p o k o rn a now icjuszka S io s tra K a ta rz y n a Z oe L a b o u re . S io stra ta licząca 24 la t, u ro d z iła się w F a in les Mou- tiers, gdzie w śród sw ojej śre d n io zam ożnej rodziny w ieśniaczej, spę^

dziła sw oje w iośniane la ta życia, w zrastając dzięki d o b re m u otoczeniu w niew inności, p ro sto cie, pobożności i w ytrw ałej p raco w ito ści. D o Z g ro m a d z e n ia C ó rek św. W in c e n te g o a P a u lo , S ió s tr M iło sierd zia, zo stała S io s tra K a ta rz y n a p o w o łan a przez sp ecjaln e n a tc h n ie n ie B o ­ że. Jed en m iesiąc u p ły n ą ł zaledw ie od czasu, ja k S io s tra K a ta rz y n a w stąp iła do se m in a rju m , a już B óg, k tó ry w zględem niej m ia ł szcze­

gólniejsze zam iary , zaczął zlewać n a jej czystą duszę zdroje sw ych niezm iernych ła sk . L ask i te są tro ja k ie g o ro d z a ju :

w idzenie se rc a św. W in c e n te g o a P au lo

w idzenie P a n a Jezusa u ta jo n e g o w N ajśw . S a k ram en cie, p o n a ­ w iające się co pew ien czas, przez cały o kres se m in a rju m S io stry K atarzyny.

w reszcie objaw ienie się. N a jśw . D ziew icy, k tó re g o następstw em , było w ybicie C u d o w n eg o M ed a lika .

O bjaw ienia te o stan ie by ły trzy :

pierw sze m iało m iejsce w n o cy z 18 n a 19 lip ca 1830 r.,

d ru g ie m ia ła S io s tra K a ta rz y n a w ieczorem podczas rozm yślania,, d n ia 27 lis to p a d a tegoż sam eg o ro k u ;

trzecie m iało m iejsce gdzieś przy k o ń cu g ru d n ia 1830 r. alb o też ja k inni dow odzą, n a p o czątk u stycznia 1831 r.

O bjaw ienie P ierw sze.

O to ja k n am je sam a S io s tra K a ta rz y n a opisuje sw oim p-rostyrti^

aż naiw nym czasem sty lem :

(14)

110

„ N a d c h o d z iło św ięto naszeg o Św iętego O jca W in ce n teg o . W w i- g ilję teg o ż, d o b ra n asza sio stra d y re k to rk a pow iedziała n am n au k ę, zach ęcając n a s do czci św iętych P a ń sk ich , a zw łaszcza do czci M atki B oskiej, k tó r ą pow inni m ieć wszyscy, a S io stry M iło sierd zia przede- w szystkiem . T a k o n fe re n c ja naszej sio stry d y re k to rk i odnow iła w mem sercu daw ne p ra g n ie n ie zobaczenia N ajśw iętszej P a n n y , ta k , że p o ­ szłam do łó żk a z m yślą, że jeszcze tej n o cy zobaczę m o ją d o b rą n ie ­ b iesk ą M atk ę, k tó r ą od d łu g ie g o czasu ta k b ard zo p ra g n ę ła m w i­

dzieć! T e g o sam eg o w ieczora, k ażd a z nas o trzy m ała po m aleńkim k aw ałk u m a te rji z kom ży n aszeg o św. O jca W in c e n te g o , jak o reli- kwję. B ęd ąc już w łóżku podzieliłam sw oją cząsteczkę relikw ij i p o ł­

k n ęłam , poczem zasnęłam , z m y ślą, że św. W in ce n ty u p ro si m i łask ę zobaczenia N ajśw iętszej P an n y .

O koło pół do je d e n a ste j w nocy usłyszałam czyjeś ła g o d n e w o­

ła n ie : S io stro L a b o u re ! S io stro L a b o u rś! S io stro Labourfel O budzi- dziłam się, sp o jrz a ła m w stro n ę, skąd g ło s dochodził, a m ianow icie w stro n ę gdzie z b o k u było przejście około łóżka. O dciągnąw szy fi­

ra n k ę , zobaczyłam m ałe dziecię, u b ra n e w b ia łą szatę, m o g ące m ieć la t cztery do pięciu, k tó re m i rzek ło : „C h o d ź do kap licy ! N ajśw iętsza P a n n a , cię oczekuje!"

W tem przychodzi m i n a m yśl, że m n ie usłyszą in n e siostry, lecz dziecina rzek ła m i znów : „b ąd ź sp o k o jn a, je st w pół do d w u n as­

tej, a wszyscy śpią. C hodź, bo czekam n a c ie b ie !"

„ U b ra ła m się pospiesznie i podeszłam do te g o b ia łe g o dziecię­

cia, k tó re m ię oczekiw ało przy łóżku, nie z a g lą d a ją c je d n a k za fira n k i łóżka.

„ P o te m u d a ła m się k u w yjściu, dziecię szło za m n ą, a raczej jam szła za niem , gdzie ty lk o się zw róciło. P o stęp o w ało zawsze po m ojej lewicy.

„ W szy stk ie św iatła by ły pozapalane po k o ry ta rz a c h , przez k tó ­ reśm y szli, czem n a tu ra ln ie o g ro m n ie b y łam zdziw iona. A le zdziwienie m oje przeszło w szystkie g ra n ic e , gdy przy w ejściu do k ap licy ciężkie j e j drzw i otw orzyły się sam e szeroko, zaledw ie m ój tow arzysz d o tk n ął ich koniuszkiem p a lc a . I jeszcze m ocniej się zdziw iłam , g d y wszedłszy do kaplicy, zobaczyłam zapalone w szystkie św iece i lam py, ja k g d y b y podczas p a ste rk i n a Boże N aro d zen ie. A le n ig d zie nie zobaczyłam N ajśw . P an n y .

„D ziecię zaprow adziło m ię do p re zb iterju m . S ta n ę ła m ta m z b o ­ ku, przy k rześle ks. d y re k to ra , p otem p a d ła m n a k o la n a , podczas g dy m ój przew odnik cały czas stał. O k ro p n ie m i się czas dłużył. Co chw ila ze stra c h e m sp o g lą d a ła m n a lożę, z k tó re j m o g ły m ię zo b a­

czyć czuw ające tej nocy siostry.

„N a k o n ie c d o czek ałam się. N ad eszła ta ra d o s n a chw ila. P rz e ­ w odnik m ój zw rócił m i zaraz uw agę, m ów iąc: „ O to N ajśw . P a n n a , e to O n a !“ W te d y u sły szałam d e lik atn y szelest ja k b y jed w ab n ej sukni, d o latu jący m ię gdzieś od stro n y loży, a raczej od o b razu św. Józefa...

P o chw ilce u jrz a ła m N ajśw . P a n n ę. P rzy szła od stro n y E w a n g e lji.

P o zn ałam Ją. B yła to P rzenajśw iętsza D ziew ica, lecz ta k b a rd z o p o ­

(15)

111

d o b n a do św. A nny, że w pierwszej chw ili zdało m i się, że to nie O na... W rzeczyw istości b y ła to je d n a k N ajśw . P a n n a sam a.

„ Z ra z u b y łam niezdecydow ana, czy i ja k m am się zw rócić do M atk i N ajśw iętszej. T ym czasem przew odnik m ój, znów m i zw rócił u w a g ę : „ O to N ajśw . P a n n a !" B ó g sam ty lk o w ie, co się w e m nie d ziało. Jest rzeczą n iep o d o b n ą to opisać — zdaw ało m i się, że n ie w idzę N ajśw . P a n n y . W ted y m ój m ło d o cian y przew o d n ik , już nie g ło se m dziecięcia, ale z siłą i p o w ag ą m ężczyzny przem ów ił do m nie, N ie w a h a ła m się w ięcej. P a trz a ła m p ro s to n a N ajśw . P a n n ę , jed n y m skokiem p rz y p a rła m do N iej, u k lę k ła m n a sto p n ia c h o łta rz a i o p a r­

ła m rę c e o Jej k o lan a.

N iep o k ala n ie P o częta .

„ T o b y ła n a jsło d sza chw ila w ca łe m m o jem życiu... T e g o w szy­

stk ie g o , com w tedy doznała, nie m o g ę dzisiaj słow em w yrazić. N ajśw . P a n n a pouczyła m ię, ja k m am się o d n o sić do księd za d y re k to ra ; prócz teg o m ów iła k itk a uw ag, o k tó ry c h tu n ie m o g ę m ów ić. N a u ­ czyła m ię, gdzie m am szukać pociechy w tro s k a c h i w ątpliw ościach

— ująw szy w Swe d ło n ie m o ją lew ą rę k ę , w sk azała m i n a o łtarz, m ów iąc, żebym często c h o d ziła p rzed ta b e rn a k u lu m i p a d a ją c n a k o la n a , p o le c a ła się ufn ie B ogu. P o te m jeszcze rz e k ła m i, że tu u o łta rz a , zn ajd ę pociechy i pom oc n a w szystkie m o je sm u tk i i p o ­ trzeby.

„ C ó rk o m o ja, m ów iła m i N ajśw . P a n n a —• B ó g p ra g n ie ci p o ­ w ierzyć p ew n ą m isję. Będziesz m u s ia ła dużo z te g o pow odu u cierp ieć, a le znieś ch ętn ie, w iedząc, że to w szystko o b ró c i się n a chw ałę B ożą.

(16)

Poznasz, czego ch ce B ó g od cie b ie ; będziesz o k ropnie d ręczo n a, aż nie opowiesz o te m w szystkiem tem u, k tó ry jest przew odnikiem d u ­ chow ym twej duszy. D oznasz w iele przeciw ności, ale ła s k a będzte przy to b ie ; nie obaw iaj się niczego, opow iedz m u w szystko z p ro s to tą ; u faj, n ie bój się! Zobaczysz pew ne rzeczy... zdaj .z n ich spraw ę. D o­

znasz n a tc h n ie n ia w m o d litw ach sw o ic h !“

„Z w ró c iła m się p o tem do N ajśw iętszej P an n y , prosząc Ją o wy­

jaśn ien ie ty ch dziw nych rzeczy, k tó re m i d an e by ło o g lą d a ć (wi­

dzenie se rc a św. W in c e n te g o i P a n a Jezusa, u ta jo n e g o w N ajśw ięt­

szym S a k ra m e n c ie ). N ajśw . P a n n a odpow iedziała m i: „ C ó rk o m o ja , czasy obecne są b a rd z o złe; o g ro m n e nieszczęścia sp a d n ą n a F r a n ­ c ję ; tro n k ró lew sk i zostanie o b alo n y ; n a cały św iat przyjdzie po­

to p nieszczęść ró żn o rak ich . (M ów iąc to M atk a N ajśw . m iała ob li­

cze b ard zo zasm ucone.) A le spieszcie wszyscy do stopni te g o ołtarza, tu ła s k i zo stan ą zlane n a w szystkich, k tó rzy p ro sić b ę d ą o nie g o ­ rąco i z u fnością. C ó rk o m oja, cieszę się, że m ogę rzucać prom ienie M ych ła s k szczególnie n a w asze Z g ro m ad z en ie, k tó re ta k bardzo k o c h a m ! A le doznaję także p rzykrości n a w idok -nadużyć: reguła nie jest zachow ana, re g u la rn o ść w iele pozostaw ia do życzenia - w o bu Z g ro m a d z e n ia c h jest w ielkie rozluźnienie. Pow iedz to tw o­

jem u spow iednikow i, bo. chociaż nie jest on su p erjo rem , jednak w net p rzy p ad n ie m u w udziale w cale pow ażny u rz ą d w Z g ro m a ­ dzeniu. P o w in ien uczynić w szystko co m oże, aby re g u le przyw rócić m oc. Pow iedz m u to o d em n ie: n ie c h Czuwa n a d złą le k tu rą , stra tą czasu i w izytam i. G dy b ędzie przy w ró co n a m oc re g u ły , in n e Z g ro ­ m adzenie przyjdzie połączyć się z w aszem . N ie jest to w zwyczaju, lecz chcę te g o d la d o b ra tegoż Z g ro m a d z e n ia , pow iedz, by je przy­

jęto. B óg p o b ło g o sław i je i używać b ę d ą w ielkiego p o koju, Z g ro ­ m adzenie w zrośnie. Lecz p rzy jd ą w ielkie nieszczęścia. N iebezpie­

czeństw o będzie w ielkie, lecz nie lęk ajcie się. B óg i św. W incenty c h ro n ić b ę d ą Z g ro m a d z e n ie . (N ajśw iętsza P a n n a b y ła zawsze sm u t­

n a ). Ja b ę d ę z w am i. Zaw sze czuw ałam n a d w am i i udzielę wam w iele łask . P rzyjdzie chw ila, g dy niebezpieczeństw o będzie bardzo w ielk ie; w szystko zdaw ać się będzie stra c o n e , lecz Ja b ę d ę z w am i!

M iejcie ufność! P oznacie m oje naw iedzenie i opiekę Bożą, a także opiekę św. W in c e n te g o n a d obydw om a Z g ro m ad z en iam i.

Lecz nie ta k będzie z in n em i Z g ro m ad z en iam i. T a m b ę d ą ofia­

ry. (M ów iąc te słow a, N ajśw . P a n n a p ła k a ła .) D użo o fia r będzie i z p o śró d k le ru p a ry sk ieg o . A rcy b isk u p um rze. C órko m oja, krzyż zo stan ie w zgardzony... d ro g i sp ły n ą krw ią. (T u M atk a N ajśw . z w iel­

k iej żałości nie m o g ła już m ów ić, n a obliczu Jej ry so w ał się wielki b ó l.) C órko m o ja, rzek ła, cały św iat p o g rąży się w sm u tk u “ .

M y ślałam n a d tem , kiedy się to w szystko stan ie, a jak iś ta je m ­ niczy g ło s odpow iedział m i w duszy: „czterd zieści la t i dziesięć, a potem p o k ó j".

D w a więc w ielkie dziejowe zd arzenia F ra n c ji zostały p rzep o ­ w iedziane przez M a rję N ie p o k a la n ą S io strze K atarzy n ie, k tó re były ja k b y początkiem ty ch nieszczęść, k tó re sp a d ły n a te n b ied n y k r a j ! Pierw szem b y ła w ielk a rew o lu cja z r. 1870, d ru g ą w ielkie o ficjalne

112

(17)

— 113 —

p rześlad o w an ie K o śc io ła z r. 1880. Pierw sze trw a ło ty lk o ro k , od r. 1870— 1871, p o d czas k tó re g o szalejąca w P a ry ż u i n a prow incji K o m u n a, w iele z a b ra ła o fia r, ja k p o tw ierd za h is to rja , z ró żn y ch zg ro m ad zeń i zakonów i z k le ru św ieckiego, m iędzy in n em i b y ł tak że i a rc y b isk u p P a ry ż a X . D a rb o y . P rześlad o w an ie re lig ijn e ro z p o ­ częło się później zw łaszcza około 1880 ro k u , k ie d y — ja k pisze B riick — „ ra d y k a ln a p a rtja m a s o ń sk o -a n ty k le ry k a ln a w yw alczyw ­ szy sobie w izbie ustaw odaw czej d ecy d u ją c ą p rzew ag ę, zaczęła wszel- kiem i siłam i i sp o so b am i, sy stem aty czn ie dążyć do odch rześcija- n ien ia całe j F ra n c ji, p o p ie ra ją c te w szystkie sw oje n iecn e zakusy po zo ram i p raw om ocności.

P ierw szy cios, m ający p rzy n ieść w ic h m n ie m a n iu śm ierć K o ­ ściołow i we F ra n c ji, b y ł zw rócony przeciw szkołom k ato lick im , n astęp n y sk iero w an o znowu przeciw publicznej m o ra ln o śc i katolic- lickiej, żą d a ją c rozw odów m ałż e ń sk ic h i t. p. p o tem przyszła kolej n a zg ro m ad zen ia i zakony, aż w reszcie w r. 1905 przyszło do zn ie­

sien ia k o n k o rd a tu z R zym em , a w n astęp stw ie tegoż do rozdziału K o ścio ła od p ań stw a.

A le k ied y m iło sie rn y K ró l-k ró ló w i P a n c a łe g o św iata J e ­ zus uzna, że już w ypełniły się czasy dośw iadczeń i nieszczęść d la szlach etn eg o n a ro d u fra n c u sk ie g o , p o d n iesie ro zk azu jąco swe b e rło i skinie, ro zw alając w p ro c h b o s k ą Sw ą w olą te n tr o n , n a k tó ry w d a rła się n iew iara, a n a sta n ie w iek now y złotych czasów p okoju i m iłości, k tó re zapow iedziała M arja.

„ J a k d łu g o p o zo staw ałam z N ajśw . P a n n ą — o p o w iad a w d a l­

szym c ią g u S io s tra K a ta rz y n a — nie um iem pow iedzieć! T y le tylko p rzy p o m in am sobie, że po d łu g ie j rozm ow ie ze m n ą, M a rja odeszła, rozw iaw szy się ja k p o ra n n a m g ła , k ie ru ją c się ku loży tą sam ą d ro g ą , k tó r ą b y ła przyszła.

P o d n ió słszy się ze stó p o łta rz a , u jrz a ła m znów dziecię s to ­ jące n a tem sam em m iejscu, gdzie je zostaw iłam . R zekło m i: „ O d e ­ szła ju ż!“ P o w racaliśm y tą sa m ą d ro g ą , co i p o p rzed n io . Ś w iatła ta k sam o b y ły zapalone w szystkie... i m ój p rzew o d n ik znowu szedł po m ojej lew ej. W ierzę, że te m dziecięciem był m ój A n io ł-S tró ż, k tó ry p rz y b ra ł p o stać c ielesn ą, ab y m i dać zobaczyć N ajśw . P a n ­ nę. Często bow iem p ro s iła m go o tę przy słu g ę. U b ra n y b y ł b iało , z szat je g o b ił ja k iś dziw ny b la sk , a raczej on cały św iecił, m ó g ł m ieć cztery do pięciu la t życia.

Pow róciw szy do łó żk a, słyszałam , ja k ze g a r w ybił d ru g ą po północy i w ięcej już nie u sn ęłam . P odczas te g o pierw szego o b ja ­ w ienia, M a rja rz e k ła do S io stry K a ta rz y n y : „B ó g chce ci p o w ierzyć pew ną m is ję “ — otóż m isja ta z o stała jej pow ierzona w d ru g iem

objaw ieniu. C . d. n.

U ro czy sto ść B e a ty fik a c ji S. M. K atarzy n y L a b o u rć

odbędzie się u św. P io tra w R zym ie d n ia 28 m aja. D onosząc, o tem z ra d o ś c ią w szystkim C zcicielom C udow nego M ed alik a zachęcam y ich, ab y za przyczyną now ej B ło g o sław io n ej u M arji K rólow ej C u ­ dow nego M ed alik a szukali o pieki i pociechy.

(18)

POTĘGA CUDOWNEGO MEDALIKA

B yło to w ro k u 1925. Przy ul. W arszaw sk iej 1. 6 w K rakow ie zgłoszono się do S ió str M iłosierdzia, odw iedzających u b o g ic h i c h o ­ ry ch , a b y je d n a z sió str, o b d a rz o n a u m iejętn o ścią ob co w an ia z c h o ­ rym i m o ra ln ie zan ie d b an y m i, u d a ła się do m ło d eg o człow ieka cho^

re g o n a gruźlicę, liczącego zaledw ie 26 lat.

C hory b ęd ąc dzieckiem chodził do o ch ro n k i, więc dlategroprosil' i oczekiw ał S io strę, nie chcąc z nikim rozm aw iać, a o przyprow a­

dzeniu księd za nie ch c ia ł słyszeć. M ówił, że m u jak iś g ło s w ew nętrz­

ny nie d a je spokoju, a czuje o g ro m n ą chęć w idzenia się z S io strą . G dy p rzy b y łam do n ieg o , kazał w szystkim w yjść z m ieszkania.

Z o staliśm y s a m i: tu rozpoczyna on o p ow iadanie h is to rji sw ego ży­

cia. N a w stępie zaznacza, że są s ia d k a ch c ia ła m u ofiarow ać M ed a­

lik ; początkow o nie ch c ia ł p rzyjąć, lecz po n am yśle w ziął, nie c h c ą c ro b ić jej przy k ro ści. I od tej chw ili czuł jak ieś poruszenie duchow e i g ło s n a g lą c y przy w o łan ia S io stry M iłosierdzia.

W yznaje, że się dopuszczał o k ro p n y ch rzeczy, że jest so c ja li­

stą. G dy m iał la t 14 b y ł we w ięzieniu, k a ra n y za z ło d ziejstw o ; ta m sp o w iad ał się jed y n ie d la te g o , ab y m óc otrzym ać b u łk ę n a św ięta.

Z a to co czynił, czuje najw iększy żal do m atk i, k tó ra go w ychow ała, nam aw iając do złego. Żal te n w ypow iedział w sło w ach :

- „ S io s tro , ja m a tk i nie znoszę, ja jej nie m o g ę p rzeb aczy ć".

N ie przeszk ad załam ch o rem u w w ypow iedzeniu się. N a z ak o ń ­ czenie z a p y ta ł:

- „ S io s tro , pow ieaz, czy jest B óg ?“ - Czy nie, bo ja już w nic nie w ierzę!"

N a to o d p o w ie d z ia ła m :

- „ P a n ie , je st B ó g !“ — A n a dow ód że jest, co m o g łam i ja k u m iałam , p rzed staw iłam n a p rz y k ład ach i cudach. C hory p ła k a ł ja k dziecko i m ó w ił:

— „ S io s tro , ra iu j m n ie“ .

R ozm ow a n asza trw a ła p ó łto re j godziny. C hory uspokoił się, a le o spow iedzi nie by ło m ow y; p ro sił ty lk o , ażeby przychodzić do n iego, gdyż czuje się lepiej i jest spokojniejszy w obecności S io ­ stry.

P o kilkorazow ej b y tn o ści u c h o reg o , w spom niałam m u o p o ­ trzeb ie spow iedzi, gdyż jest b ard zo ch o ry . N ie w zb ran iał się, ty lk o o d rz e k ł:

Cytaty

Powiązane dokumenty

Aniołowie, idąc dalej, spotkali bezdomną sierotę, tułającą się po świecie, dla k tó rej obcym jest domowe ognisko, i żadne serce nie jest jej własnością;

Mały Bolesław Karliński, a syn Stanisława i Marji Karlińskich, był gwiazdą dla Ojców, a słoneczkiem dla rodziców. W młodym, bo prawie w 7-mym roku życia

Zachw iała się ich wiara, ufność upadła, zwątpienie i małoduszność ogarnęły serca wszystkich, miłość jakby nieśm iało ukryła się w głębi serca.. Nawet

Miłość Boża w życiu wielkich

[r]

Podczas konferencji duchownej, którą św. Nie zdarzyło się jeszcze wcale, aby którakolw iek z was odmówiła pójścia tam, dokąd ją posyłano. Nie wątpię też,

Na początku maja zorganizował Zarząd majówkę, w której jednak ze względu na wczesną porę tylko mała liczba Dzieci Marji wzięła udział. Zebrany fundusz z

Nauczymy się z niej cenić nasze śliczne nabożeństwa, i obrzędy kościelne, które teraz może wydają się nam takie długie..?. „Jeszcze cicha msza