• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Wąbrzeska : organ katolicko-narodowy 1930.01.25, R. 2, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Gazeta Wąbrzeska : organ katolicko-narodowy 1930.01.25, R. 2, nr 10"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

T ir. 1 0 . W a H a < 300® eg & S o b o ta , tfu . 2 5 s ty c z n ia 1 9 3 0 . R o k II.

azeta Wąbrzeska

O rg a n K a to lic k o - • N a ro d o w y

D la a e g o m ilczą!

N ie lic z n e e c h a „ d z ie s ię c io le ­

c ia " P o m o rz a .UTSRQPONMLKJIHGFEDCBA Niedawno jeszcze, bo właśnie z racji

otwarcia kursów akadem ickich dla dziennikarzy w sprawie Pom orza z kil­

ku stron słyszeliśmy twierdzenie, że społeczeństwo polskie zda je sobie już sprawę z tego czem jest i jakę rolę w organizm ie Polski odgrywa Pom orze.

Zda się że społeczeństwo pom ału na­

prawdę budzi w sobie tę świadomość, ale niestety pewna część — nie, powiedz my ściślej — pewna klika zupełnie to znaczenie lekceważy. Czy może dlatego, że jej światopogląd od pierwszych nie­

m al chwil „enkainowych“ nie sięgał da lej, jak tylko do Saskiej Kępy, rezygnu­

jąc na rzecz Habsburgów nawet z

„oleandrowego'* Krakowa, z którego brała swój blask na szlaki kadrówki?

A może tajem nica m ilczenia o uro- czys>tościach Pom orza tkwi nieco głę­

biej — może w tern, że się dziś w kraju głośno mówi na tem at „radosnego roz­

machu** tej kliki właśnie na Pom orzu.

Dość, że się o dziesięcioleciu odzyskania Pom orza dla Polski w dziennikach sa­

nacyjnych stolicy i centralnych woje­

wództw przemilczało, kontentujęr się skrom nym kom unika cikiem „Pata**, który w swem sprawozdaniu również wziął na się szatki męczeńsko skrom ne.

Dziwne — reprezentacyjnym polowa­

niom i ubiciu łosia czy jelenia poświę­

ca się całe łamy, natom iast dziesięcio­

leciu przyłączenia Pom orza do Polski oddało się macoszo — 10 wierszy. O tern będziemy pam iętać.

A zresztą i o „etatyzowaniu** uro­

czystości dziesięciolecia na Pom orzu, o tłum ieniu inicjatywy, o nasyłaniu „in­

struktorów oświatowych**, o m ontowa­

niu jednostronnych kom itetów, z pomi­

janiem całych organizacyj, o formowa­

niu delegacyj z ludzi, którzy grubo po r. 1920 po raz pierwszy to Pomorze zo­

baczyli, a do jego odzyskania niczem się nie przyczynili, i o wielu wielu nie­

taktownych, bolesnych, przykrych ale i nieobywatelskich zjawiskach, pomówi­

my po okresie uroczystościowym.

Nie tędy droga na Pomorze! Jedni milczą, drudzy tłum ią j etatyzują.

Przed kilku dniam i jeden z miejsco­

wych dzienników sanacyjnych, na m ar­

ginesie kursu bałtyckiego, w olbrzym im odsetku dziennikarzy narodow ych, którzy wzięli udział w tej arcypożytecz- nej dla kraju im prezie, dopatrzeć się chciał jakiejś intrygi endecko-partyjnej.

Zapytujem y obecnie czy milczenie pra­

sy sanacyjnej o dziesięcioleciu Pomo­

rza również należy wziąć pod rubrykę intryg endeckich?

Sądzim y jednak, że prasa obozu m a­

jowego spostrzeże błędy, jakie popełnia i, choć poniewczasie, cośniecóś rzuci na łam y o tej dzielnicy, której w rzu­

tach dziejowych Polski wypadnie ode­

grać czołową rolę.

Należy wyjść poza płoty klanu, i chwycić nieco powietrza od morza. Jest ono czystsze i ma, co również jest waż­

ne, właściwości dezynfekcyjne.

K rw a w e p o ra c h u n k i p a rty jn e ? Późnym wieczorem do pi ^eclsadzających się ulicą spacerową w Zawierciu, robotni­

ków Józefa Podsiadły i Franciszka Ja­

worskiego nieznani sprawcy dali szereg strzałów rewolwerowych. Trafiony kulą w serce Podsiadło padł trupem na miejscu.

Jaworski zaś został ciężko raniony i prze­

wieziony do szpitala. M otywy zbrodni jak i sprawcy narazie są nieznani.

Koniec konferencji haskiej.

Delegat niem iecki m inister Curtins podpisuje, plan’ Younga.

U kraiń cy d em o n stru ją p rzeciw P o lsce.

D w u w y w ro to w c ó w p o n io s ł o ś m ie rć , je d e n je s t ra n n y . Lwów, 22. 1

Dn. 21 bin. z okazji znanęj rocznicy komunistycznej „L. L. L.“ „Selrob Jed- ność“ zdołała zebrać w okolicy Lubicy powiatu Rawy Ruskiej kilkudziesięciu ludzi celom urządzenia manifestacji.. — Kiedy pochód ten spotkało trzech poste­

runkowych i wobec nielegalności mani­

festacji wezwało tłum do rozejścia się, wówczas z tłumu wyszło kilku demon­

strantów, z których jeden usiłował roz­

broić komendanta posterunku, inni zaś rzucili się na dwóch pozostałych poli­

cjantów, przyczem jednego z nich ude­

rzono tępem narzędziem w głowę, po­

R o zru ch y b ezro b o tn ych na P o m o rzu .

P o tu rb o w a n i p o lic ja n c i. - Grudziądz, 21. 1. Tel. wł.

W zrastające bezrobocie, tem groźniej­

sze, że większość bezrobotnych wyczerpa­

ła już swoje zapomogi z funduszu bezro­

bocia, doprowadza do pewnego zaognienia umysłów wśród bezrobotnych, podsycane­

go przez kilku agitatorów komunistycz­

nych, usiłujących bić kapitał wywrotowy z biedy ludzi, pozostających bez pracy.

■Na poniedziałek zapowiedziany był wielki wiec bezrobotnych a- Bazarze. Rze­

czywiście rano w Bazarze zebrało się ko­

ło 700 bezrobotnych, podburzanych przez ciemne elementy. Policja w przeddzień aresztowała czterech najjaskrawszych agi tatorów, niejakich Blaużę, Piotrowskiego, Pawlewicza i Zajączkowskiego, przeważnie należących do t zw. komitetu bezrobot­

nych. Mimo to tłum byl tak podburzony że wiec trwał około pół godziny, póczem ruszono pochodem w kierunku Magfetra- tu.

Jednocześnie w Tarpnie zebrała się grupa około 60 bezrobtonych, którzy wy­

ruszyli ulicą Lipową w kierunku staro­

stwa. M anewr ten obliczony był zapewne na rozdwojenie i osłabienie sił policyj­

nych i dowodzi, że oba zebrania podlega­

ły jednolitemu kierownictwu.

Gdy pochód idący z Bazaru dotarł do końca placu 23 Stycznia, natknął się na kordon policji, zamykający wyloty ulic

S tra s z n y d ra m a t m a łż e ń s k i.

Przebywająca w klinice w Auteuil (Francja) siostrzenica ambasadora argen­

tyńskiego w Rzymie p. de Lassota zabita została strzałami z rewolweru przez męża, który następnie strzelił sobió dwu­

krotnie w fjłowe. Stan zabójcy jest bezna­

dziejny

wodując lekką kontuzję, drugiego poste­

runkowego raniono kamieniem w gło­

wę.

W obec takiego obrotu rzeczy w obro­

nie właśnej posterunkowi użyli broni palnej, wskutek czego zabity został na miejscu Piotr M aruchnian, ciężkie rany odniósł Trochim Bućkowski, a lżej ran­

ny Karp Błoński. Bućkowski w drodze do szpitala zmarł. Na miejsce wypadku przybył natychmiast starosta z Rawy Ruskiej Chrzanowski z kilku posterun­

kowymi. W krótce nastąpiło uspokoje­

nie.

Sienkiewicza i 3 M aja. Podburzany przez agitatorów tłum natarł na policję, usiłu­

jąc ją rozbroić i atakując ją laskami. Po­

licja zmuszoną tem została do zrobienia użytku z broni siecznej, przyczem ranny został jeden z manifestantów, niejaki Na- darzyński, który otrzymał ranę bagnetem w bok.

Jednocześnie został przerwany kordon policyjny, osłaniający wstęp do starostwa od ulicy Lipowej. Grupa bezrobotnych, która się przez kordon przedostała, zo­

stała jednak wkrótce rozproszoną.

Bezrobotni mieli zamiar dotrzeć przed starostwo i M agistrat, chcieli rozbroić po­

licję i uwolnić agitatorów, aresztowanych poprzedniego dnia. Rozruchy trwały oko ło pół godziny i tylko dzięki energji po­

licji zostały zlikwidowane.

D e m o n s tra c je b e z ro b o tn y c h w T o ru n iu .

Dziś około godziny 11-ej około 250 bezrobotnych zebrało się przed ratuszem chcąc udać się w delegacji do prezyden­

ta miasta. Delegację przyjął p. naczelnik wydziału opieki społecznej. Policja roz­

toczyła z miejsca opiekę nad bezrobot­

nymi. Część bezrobotnych udaje się w tej chwili, gdy dajemy numer na ma­

szynę, pod urząd wojewódzki.

Jak wynika z przeprowadzonego śledz­

twa. małżonkowie żyli od kilku miesięcy w separacji i dopiero ostatnio, w przewi­

dywaniu przyjścia na świat dziecka, po­

stanowili mieszkać razem jednakże mał­

żonka była zdecydowana rozwieść się i kilkakrotnie groziła mężowi, że go zabije, o ile do rozwodu nie dopuści.

O strzeżenie.

W arszawa, 23.

Dowiadujemy się z W arszawskiej Kurjf M etropolitalnej, że Towarzystwo W ydaw-.

nicze „Stołeczny Zespół Stu“, rozsyłające listy do rozmaitych osób i instytucyj ♦ sprawie album pt „Kościoły i duchowieA*

stwo katolickie w Poilsce** oraz zbierając®

składki na ten cel, nie jest znane władzy duchownej i wzmianka, że JEm. Ks. Kardy­

nał Kakowski objął nad tem wydawnic­

twem protektorat, nie odpowiada prawdzie, ł

B e s tia ls k a z b ro d n ia w k o s z a * ra c h .

W koszarach artyleryjskich w Lyonie (Francja), gdzie stacjonowany jest pułk marokański, w ydarzył ,się wypadek best­

ialskiej rozprawy żołnierzy. Czterech żoł­

nierzy marokańczyków uderzeniami i pchnięciami wideł zamordowało żołnierza, również marokańczyka, pełniącego wartę stajenną. Rozbestwieni żołnierze wrzucili zmasakrowane zwłoki do dołu kloacznego i przykryli je słomą. Zbrodniarzy a reszto wano i osadzono w więzieniu.

Z a p a s y z b o ż o w e . W arszawa, 23.1. Tel. wł.

W czoraj sprzedano około 20.000 tonn, zboża z rezerwy zbożowej na eksport zagranicę. W skutek tego będzie musiało nastąpić uzupełnienie rezerw, dzięki cze­

mu spodziewają się pewnej zwyżki cen zboża w kraju.

N o w y s e n a to r., W arszawa, 23.1. Tel. wł.

„M onitor Polski** ogłasza obwieszcze­

nie głównej komisji wyborczej, orzeka­

jące, iż w miejsce śp. sen. ks. Jana Al­

brechta mandat senatorski z listy nr. 25 przypada prof. dr. Leonowi M archlew­

skiemu, rektorowi Uniwersytetu Jagiel­

lońskiego.

N ie ź le Id z ie ...

Główny komisarz rolnictwa Jakowlew oświadczył w Moskwie, że w ciągu ostat­

nich dwóch miesięcy zanotowano 250 za­

machów dokonanych przez włościan na życie urzędników sowieckich.

D a ls z e w y ro k i w p ro c e s ie tru - c ic ie le k .

Sąd w Sznoloku (W ęgry) wydal wyrok w głośnej sprawie oskarżonych w proce­

sie trucicielskim.

Przed sądem stanęły 2 zamożne kobie­

ty wiejskie z miejscowości Nagyrow. Jed.

na z nich, nazwiskiem Kardosz. została za podwójny mord, dokonany na mężu i sy­

nu skazana na śmierć. Druga nazwi­

skiem Foldvary, oskarżona o to. że otruła męża i kochanka, została uwolniona

Na wniosek prokuratora zatrzymano ja w areszcie aż do wyroku II instancji.

W y m ia n a d o k u m e n tó w . Praga, 22. 1

Dziś zostały wymienione w tutejszem mi- mstrestwie sparw zagr, dokumenty ratyfi­

kacyjne umowy polsko-czechosłowackiej o regulacji rzeki Olszy i potoku Piotrówki, zawartej w Katowicach dn. 18 lutego 1928 r. W ymiany dokonali ze strony polskiej po­

seł polski w Pradze dr. Grzybowski, ze stro­

ny Czechosłowacji minister pełnomocny dr, Velmer.

Ś m ie rte ln y w y p a d e k w p o rc ie g d a ń s k im .

Gdańsk, 22. 1. Tel. wł.

Cieśla okrętowy Jean Schwan z łotew­

skiego statku „Kandava“, znajdującego się chwilowo w porcie gdańskim, wszedł w podchmielonym stanie na pokład stat­

ku, poślzgnąl się i wpadł przez otwartą lukę do ładowni, przyczem upadł tak nie­

szczęśliwie, że złamał kark i wyzionął ducha na miejscu.

(2)

GAZETA WĄBRZESKA — Sobota, dnia 25 stycznia 1930 r. Nr..10.

str. zTSRQPONMLKJIHGFEDCBA W " 1..

Grzeczność Pomorzan.

Uznanie „warszawisty".

C o ś s ię ju ż je d n a k z ty c h k u rs ó w „b a ł­

ty c k ic h " w y d o b y w a . P o m a lu c z k o , — n a j­

p ie rw n a s tro jo w o a p ó ź n ie j z a p e w n e z d a ­ w k ą n a u k o w ą — p is z ą ju ż w s to lic y o P o m o rz u a z w ła s zc z a o T o ru n iu . M ię d zy in n y m i n . p . re d a k to r „K u rje ra W a rs z a w ­ s k ie g o " p . J u lja n P o d o s k i u c z e s tn ik w y ­ k ła d ó w a k a d e m ic k ic h w T o ru n iu w 19 n u m e rz e te g o ż p is m a w „L is ta c h p o m o r­

s k ic h " o g rz e c zn o ś c i p o m o rs k ie j p is z e co n a s tę p u je :

— „W s z ę d z ie b rz m i p o ls z c z y z n a d o b ra , c h o ć n ie c o g a rd ło w a , to p rz e c ie ż p o s ia d a ­ ją c a w s o b ie c o ś z m o c y , te j k rz e p k ie j tę ­ ż y z n y , k tó ra lu d z io m s iln y m k a ż ę w y s ła ­ w ia ć s ię g ło s e m n ie c o „b a s o w o ".

P o n a d c o d z ie n n e ż y c ie m ie js c o w e c h a ­ ra k te ry s ty c z n ie te ż n a P o m o rz u w y b ija s ię g rz e c z n o ś ć m ie js c o w e g o k u p ie c tw a W s k le p a c h , w re s ta u ra c ja c h , p rz y b y s z e s p o tk a ją m iłe n ie s p o d z ia n k i. S a m ic h d o z n a w a łe m . M ię d z y je d n y m w y k ła d e m a d ru g im , c z łe k z n ik a ł n a c h w ilę „n a k a ­ w ę ". W y p ija ł, p ła c ił a w ó w c z a s — ?

S a m „p a n o b e r" u s łu ż n ie p o d a w a ł m i p a lto !

T ru c h la łe m — z p o d z iw u ! M ó j B o ż e , a ż ty le u p rz e jm o ś c i z a 6 5 g ro s z y ? C o b y n a to p o w ie d z ia n o w o d p o w ie d n ic h „s fe ra c h "

s to lic y ? !

P o d o b n ie d z iw iłe m s ię w s k le p a c h z m ę s k ą k o n fe k c ją . Z ło ż y ło s ię ta k b o ­ w ie m , iż z a p o m n ia n o m i w d o m u z a p a k o ­ w a ć d o s ta te c z n ą lic zb ę k o łn ie rz y k ó w . W s u w a m s ię d o s k le p u z p rz e ró ż n e m i w s p a n ia ło ś c ia m i. P ła c ę ja k ie ś p a rę z ło ­ ty c h , a tu s a m p a n g o s p o d a rz d z ię k u je n a js e rd e c z n ie j i je sz c z e o s o b iśc ie o d p ro w a d z a d o d rz w i, z a zn a cz a ją c n a p o że g n a n ie :

N ie w ą tp im y , iż s z a n o w n y p a n n ie z a p o m n i o n a s w p rz y s z ło ś c i — w d z ię c z ­ n i je s te ś m y za z a s zc z y t o d w ie d z e n ia !

Z a k lin a m s ię n a w s z y s tk o , że n ie z a ­ p o m n ę ! P rz e c iw n ie , n a p rz y s z ło ś ć b ę d ę b ła g a ł w d o m u , ż e b y m — m ia ł s p o so b n o ś ć ra z je s z c z e o g lą d a ć ty c h m iły c h i g rz e c z ­ n y c h lu d z i i k u p ić u n ic h c o k o lw ie k ....

P o m o rz e p o d ty m w z g lę d e m m o ż e s łu ­ ż y ć z a w z ó r W a rs z a w ie ! O b y ś m y c h o ć za la t d z ie s ię ć b y li ta k g rz e c z n i, ja k ta m w — T o ru n iu ...

N a P o m o rz u w s z ę d z ie w id o c z n y je s t <—

„Z a c h ó d ". —

M ile n o tu je m y te re fle k s je p . P o d o w - s k ie g o , te m m ile j, że p rz e ró ż n e G e h e n n e -

। W ś c ie k ło p o ls k ie n ie je d n o k ro tn ie n ic o w a ­ n y P o m o rze w p rz e ró ż n y c h „K u rje rk a c h " i

< „E x p re s s a c h " ta k n ie s m a c z n ie , że p o s ą -

! d z a ć b y je m o ż n a ,o z a z d ro ś ć, k tó re to u - c z u c ie n ie z a w s z e , z w ła s z c z a u k o b ie t, p o ­ z w a la n a z a ż y w a n ie o d p o w ie d n ie j s z c z y p ­ ty o b je k ty w n o ś c i, lo g ik i i ro z w a g i.

N ie w ą tp im y , że p . P o d o s k i, s k o ro z a ­ w ita z n o w u d o n a s n a P o m o rz e „p o k o ł­

n ie rz y k i" z n a jd z ie z a w s z e g o ś c in n e i ż y c z liw e p rz y ję c ie . A w ię c d o w id z e n ia i:

— „N ie w ą tp im y , że s z a n o w n y p a n n ie z a p o m n i o n a s w p rz y s z ło ś c i — w d z ię c z n i je s te ś m y z a z a s z c z y t o d w ie d z e n ie ". —

Nowy wicewojewoda warszaw-

\ ski.

( W a rs z a w a , 2 2 . 1 . te l. w ł.

W ic e w o je w o d ą w a rs z a w s k im z o s ta ł

■ m ia n o w a n y d r. W ła d y s ła w D łu g o c k i, n a ­ c z e ln ik w y d z ia łu in s p e k c ji M S W e w n .’ P o ­ p rz e d n i w ic e w o je w o d a p , G ro n z ie w ic z p rz e s z e d ł w s ta n s p o c z y n k u .

Jeszcze jedna sekta w Polsce.

S ło n im , 2 1 . 1

N a te re n ie p o w ia tu S ło n im s k ie g o w k ilk u g m in a c h p o w s ta ła n o w a s e k ta p . n . „C z c ic ie le C h ry s tu s a ". Z a ło ż y c ie la m i te j s e k ty s ą w p rz e w a ż n e j c z ę ś c i p r z y b y ­ s z e z S o w ie tó w . D o s e k ty n a le ż y w c h w i li o b e c n e j o k o ło 100 o sób .

J. I. Kraszewski. 3g

Powrót do gniazda.MLKJIHGFEDCBA

(C ięg d alszy).

S zy b k o zaw ró cił się o n zaraz, n ie w ied ząc sam , clo k ąd m a iść; p rzep ro w a­

d ził g o aż d o d rzw i stary , i o d d aw szy w ręce słu g i, sam n a sw e m iejsce w sali p o w ró cił. N ie śp ieszy ł d o żo n y , ch ciał czek ać p o w ro tu p leb ana. Z ro zk azem o tw o rzen ia m u w ięzien ia to w arzy szący słu g a p o szed ł aż d o b u rg rab ieg o , k tó ry p a ń sk ie d zieck o o sad ziw szy w lo ch u , czek ając co ch w ilh . sp o d ziew an eg o u w o l­

n ie n ia , ja k p ad ł b y ł n a p ro g u ta k n a n im p o zo stał.

S k lepio n y ó w lo ch p rzy b ram ie, o d n iep am iętn y ch czasó w za w ięzien ie słu ­ ży ł. B y ła to sk lep io n a izb a z jed n em o k n em m ałem u g ó ry , k tó re ch w asty i k rz a k i zew nątrz zakry w ały . C iem n a, w il g o tn a, b ez p o d ło g i, śm ieciem zaw alo n a, n ie m ia ła n ic, o p ró cz ław y z m u ru d o ­ k o ła b ieg n ącej k tó ra za ło że i sied zen ie służy ła. W śro d k u sp a rta n a jed n y m słu p ie, p o d trzy m u jący m sk lep ien ie, m ia­

ła jeszcze u n ieg o p o zo stałe z d aw n y ch czasó w rd zaw e k o lce żelazn e, d o k tó ry ch w ięźnió w p rzyk u w an o. T u w in o w ajców o sad zan o . G d y w o jew o d zie w szed ł tu i u sły sza ł d rzw i z a trz a sku ją ce się za so­

b ą, w ciem n o ści p o czął się zw o lna ro z­

p a try w ać i ro zm y ślać o sw o im lo sie.

Biskup podlaski przeciwko

demoralizującym odczytom.

(K A P .). JE . k s. d r. H . P rzeźd zieck i, b isk u p p o d lask i, w y d ał zarząd zen ie n a ­ stęp u jącej treści:

„D o K sięd za D y rekto ra G im n azju m B isk up a P o d lask ieg o w S ied lcach , d o K sięży P refektó w i D u ch o w ień stw a p a- ra fja lne g o d iecezji sied leck iej czy li p o d ­ lask iej.

O trzy m aliśm y o d p is n astęp ująceg o p ism a: „K u rato rju m O k ręg u S zk o ln eg o L u belsk ieg o w L u b lin ie. D n ia 10 sty cz­

n ia 1930 ro k u . N r. 11-631-30. S p raw a: O d­

czy ty Ju lju sza K ad en -B an d ro w skieg o.

D o P P . In sp ek to ró w S zk o ln y ch, D y rek - cy j p ań stw o w y ch i p ry w atn y ch tzk ó ł śred nich o g ó ln o - k ształcący ch , sem in a- rjó w n au czy cielsk ich i o ch ro n iarskich , szk ó ł zaw o d o w y ch , p ań stw o w eg o p ed a­

g o g iu m i p ań stw o w eg o w y ższeg o k u rsu n au czy cielsk ieg o w L u b lin ie.

W n ajb liższy m czasie n a teren O k rę­

g u S zk o ln eg o L u b elsk ieg o p rzy b y w a zn a.

n y p isarz Ju lju sz K ad en -B an d rp w sk i, a- b y w y g łosić szereg o d czy tów , m ięd zy in- n em i i d la m ło d zieży . Z ech cą D y rek cje (P P . In sp ek to rzy ) p rzy jęć p o w y ższe d o w iad o m o ści i g d y b ęd zie ch o d ziło o o d ­

Szykanowanie Polaków na Litwie.

W a rs z a w a , 2 3 . 1

S z y k a n o w a n ie lu d n o ś c i p o ls k ie j n a L i­

tw ie n a te re n ie ż y c ia re lig ijn e g o n ie u s ta je . Z d n ie m 1 b m . z o s ta ło z n ie s io n e o d c z y ­ ty w a n ie e w a n g e lii w ję z y k u p o ls k im w k o ś c ie le p a ra fja ln y m w W id z is z k a c h (p o w . W iłk o m irs k i), p o m im o , iż P o la c y s ta n o w ią ta m z g ó rą 2 5 p ro c , lu d n o ś c i k a to lic k ie j a s a m k o ś c ió ł, z b u d o w a n y w r. 1858, je s t fu n d a c ją p o ls k ie j ro d z in y z ie m ia ń s k ie j K o s s a ­ k ó w . P ro b o s z c z p a ra fji c z e k is k ie j (p o w . k o w ie ń s k i), k s . W o jtk ie w ic z u s , ta k d a le c e p o s u w a s ię w ru g o w a n iu ję z y k a p o ls k ie g o z k o ś c io ła , iż n ie z e zw a la n a w e t n a o d ś p ie ­ w a n ie p o p o ls k u „A n io ł P a ń s k i" p o n a b o ­ ż e ń s tw ie ż a ło b n e m w d z ie ń p o w s z e d n i, g d y

Przykry wypadek w teatrze.

Józef Węgrzyn uległ pęknięciu żebra, mimo to jednak nie ze­

szedł ze sceny.

W a .’s z a w a , 21 1 . T e l. w ł.

„T e a tr N a ro d o w y " b y ł w p o n ie d z ia łe k w id o w n ią n ie s p o d z ia w a n e g o w y p a d k u . N a k ró tk o p rz e d p rz e d s ta w ie n ie m „B a lu w o b ło k a c h **, k tó ry z a s z c z y c ił o b e c n o ś c ią P re z y d e n t R z e c z y p o s p o lite j, z n a k o m ity a r­

ty s ta J ó z e f W ę g rz y n , z a k u lis a m i p o tk n ą ł s ię ta k n ie s z c z ę ś liw ie , iż — ja k s ię p ó ź n ie j o k a z a ło , u le g ł p ę k n ię c iu ż e b ra .

M im o p rz e jm u ją c e g o b ó lu , W ę g rz y n p o z a ło ż e n iu p ro w iz o ry c z n e g o o p a tru n k u w z ią ł u d z ia ł w p rz e d s ta w ie n iu , p o ry w a ją c i c z a ru ją c w id z ó w , k tó rz y n ie d o m y ś la li s ię n a w e t c ic h e g o h e ro iz m u , z ja k im a r­

Smutny objaw.

J a k d o n o s i A g e n c ja W s c h o d n ia , w e d łu g o s ta tn ic h d a n y c h s ta ty s ty c z n y c h ilo ś ć Ż y ­ d ó w z a m ie s z k a ły c h w P o z n a n iu ró w n a s ię o b e c n ie 2 7 6 9 , p o d c z a s , g d y w 1 9 1 9 ro k u b y ło w P o z n a n iu Ż y d ó w 1 0 1 4 W p rz e c ią g u w ię c 1 0 la t ilo ś ć Ż y d ó w w z ro s ła p ra w ie o

100 p ro c e n t. _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

Wielka katastrofa kolejowa.

O ld e n b u rg , 2 1. 1.

N a s z la k u k o le jo w y m W a h re n — B o ­ d e n k irc h e n w y d a rz y ła s ię d z iś p o p o łu d ­ n iu k a ta s tro fa k o le jo w a . P o cią g o s o b o w y w p a d ł n a p o c ią g to w a ro w y . 1 3 o s ó b o d ­ n io s ło c ię ż k ie ra n y . L ic z b a le k k o ra n ­ n y c h je s t w ię k s z a .

T ak m u sp ły n ęła te g o d zin a d o p rzy jścia sta ru sz k a .

D rzw i o d ry g lo w y w ać się zaczęły i zd ziw io n y ciem n icą tą i o p u sizczen iem w ięzien ia, k siąd z u k azał się n a p ro g u z b u rg rab ią. N ie ch ciał n ap rzó d o czo m w ierzyć, ażeb y d o tej w ilg o tn ej jam y o j­

ciec sy n a w rzu cić k azał. T łu m aczy ł się w y straszo n y b u rg rab ia, że in n eg o w ię­

zien ia n ie b y ło , a w o jew o d a w y raźn ie m u to w sk azał.

W szed ł w ięc, ro z p atru ją c się w ty m lo ch u .

— D zieck o m o je! — zaw o łał — có ż się to stało ? m ó w m i? co ś p rzew in ił?

— Ja się w in n y m n ie czu ję — o d p arł Jan u sz. — G n iew o jca p o czął się o d te­

g o , żem m o d lić się z in n y m i razem n ie ch ciał.

— • M o d lić się? — łag od n ie sp y tał, sia d ają c p r£ y m m staru szek — - d lacze­

g ó ż? N ie czu jesz że p o trzeb y m o d litw y ? n ie zn asz-że teg o B o g a, w k tó ry m ży je- m y w szy scy ?

— M ój o jcze — rzek ł Jan u sz, — - n a u ­ czy łem się czy stszej m o d litw y , n ie d o o b razó w i p o sąg ó w rę k ą lu d zk ą czy n io­

n y ch , a le d o O jca w n ieb iesiech .

A lb o ż m y się d o o b razó w m o d li­

m y ? — zap y tał k siąd z. — O n e n am ty l­

k o u p rz y to m n iają p a m iątk i w iary n a ­ szej i jej d zieje. D ziecię m o je! w ięc d la p o ch w alen ia się z tem , iż lep szą so b ie

czy ty d la m ło d zieży , n ie staw ia ć p rze­

szk ó d, lecz p o czy n ić w szelk ie u łatw ien ia.

Z a K u rato ra O k ręgu S zk o ln eg o F . W o j­

ciech ow sk i, N aczeln ik W y d ziału1*.

W szy scy w iem y, że Ju lju sz K ad en * B an d ro w sk i je st, szerzy cielem zasad , sp rzeczn y ch z n a u k ą C h ry stu sa P an a.

W o b ec teg o , ja k o g ło siciel i stró ż n a ­ u k i C h ry stu so w ej w d iecezji sied leck iej czy li p o d lask iej, w im ię o trzy m an eg o n a k a zu o d Z b aw iciela: „Id ąc ted y , n a­

u czajcie w szy stk ie n aro d y , u cząc je ch o ­ w ać w szy stk o , co k o lw iek w am p rzy k a- zał“, zo b o w iązu jem y K s. D y rek to ra, K sięży P refek tó w i D u ch o w ień stw o p a- ra fja ln e , ab y p o u czy li ro d zicó w i m ło ­ d zież, k im je st Ju lju sz K ad en -B an d ro w - sk i, ab y w ezw ali ro d zicó w d o n lep o zw a- łan ia sy n o m i có rk o m sw o im n a u czest­

n iczen ie w o d czy tach Ju lju sz a K ad en - B an d ro w sk ieg o i ab y o św iad czy li, że k a­

to lik w ierzący n ie m o że m ieć n ic w sp ó l­

n eg o z d ążen iam i Ju lju sz a K ad en -B an­

d ro w sk ieg o .

D an , d n ia 19 sty czn ia 1930 r.

X . H en ry k B iskup**. —

o p ró c z ro d z in y z m a rłe g o p ra w ie n ik o g o n ie m a w k o śc ie le .

P ro w a d z o n e j p rz e z c z ę ś ć d u c h o w ie ń ­ s tw a lite w s k ie g o a k c ji p rz e c iw p o ls k ie j w k o ś c io ła c h d o p o m a g a ją ró w n ie ż w ła d z e a d m in is tra c y jn e . O s ta tn io k o m e n d a n t p o w . k ie jd a ń s k ie g o u k a ra ł je d n ą z u c z e s tn ic z e k p o ls k ie g o c h ó ru k o ś c ie ln e g o w Z e jm a c h g rz y w n ą w w y s o k o ś c i 2 0 0 litó w z z a m ia n ą n a d w a m ie s ią c e w ię z ie n ia za to , że w n ie d z ie lę p rz e z n a c z o n ą n a p o ls k ie n a b o ­ ż e ń s tw o d o d a tk o w e , p o m im o p o g ró ż e k i o - s trz e ż e ń ze s tro n y o s o b n ik ó w , z ry w a ją c y c h n a b o ż e ń s tw o , b ra ła u d z ia ł w c h ó rz e p o l­

s k im . .

ty s ta n ie ty lk o w y g ła s z a ł p ię k n y te k s t ro li, a le n a w e t b ra w u ro w o ta ń c z y ł ta n g o i o b e rk a .

W s p ó lp a rtn e rk i a rty s ty n a to m ia s t, p p . Ć w ik liń s k a i G o rc z y ń s k a , ze w s p ó łc z u c ie m i tro s k ą o c z e k iw a ły k o ń c a p rz e d s ta w ie n ia , p o k tó re m m u s ia n o W ę g rz y n o w i p o n o w ­ n ie u d z ie lić p o m o c y le k a rs k ie j.

O d w ie z io n y d o s w e g o m ie s z k a n ia p o d tro s k liw ą o p ie k ą , z n a k o m ity a rty s ta p o ­ z o s ta n ie d n i k ilk a n a k u ra c ji. L e k a rz e s ą z d a n ia , iż z a p e w n e ju ż w n a d c h o d z ą c ą s o b o tę W ę g rz y n b ę d z ie m ó g ł u c z e s tn ic z y ć w „B a lu w o b ło k a c h *.

g d zieś zn alazłeś n a u k ę n iż te, k tó rą m y i k o śció ł ży liśm y w iek i, z p o k o len ia w p o k o len ie p o d ając ją so b ie; d la p o św iad ­ czen ia o tej sm u tnej p raw d zie, iż n iem a n ic, n a co b y się ro zu m lu d zk i n ie ta r­

g n ął, — w y zw ałeś m iciw ą ręk ę ro d zica i zak rw aw iłeś serce m atk i. P o stąp iłżeś w d u ch u ew an g elji i n a u k i C h ry stu so ­ w ej?

M ój o jcze — rzek ł Jan u sz, — zd aje m i się, żem u czy nił co k azało su m ien ie.

C o w y zn ają, to m jaw n ie p o św iad czy ł.

M o je d ziecię, zd u m iew am się tw ej cn o cie; lecz jestżeś ty tek p ew n y, że zro­

d zo na o d n iew ielu la t p raw d a, a p rzez cię o d n ied aw n a p rzy jęta, je st n ią isto t­

n ie? że to n ie o b łęd lu d zk iej d u m y i p ró żn o ści, k tó ra ch o ćb y św iatem w strząs n ąć m iała, sscuka g d zieby św ieciła i ro z­

g ło su n ab y ła?

Ja n u sz zam ilk ł ch w ilę.

— M ój o jcze — • rzek ł, — p ró żn o b y ście m n ie n aw ró cić p rag n ęli. Z ew an g elji u- czy łem się w iary ta k ie j, ja k ą ją n iep o - p su tą p o d ały w iek i, i tej trzy m ać się b ęd ę.

— I m y też w ew an g elji czy tam y — o d p arł staru szek , — a le się p o d p ieram y d o św iad czen iem w iek ó w i tem co p rze­

szło w ży w em sło w ie o d u czn ió w C h ry ­ stu sa aż d o n as. C zy sądzisiz, że p isan e w ięcej z a w iera n iż to , k tó re b rzm i la t

Miss Germania

o b ard zo „n ieg erm ań sk iein * * n azw isku N ity k o w sk a.

Sprawki Kowalskiego.

W a rs z a w a , 2 2 . 1 T e ł. w ł.

Z o s ta ły o g ło s z o n e p rz e z w a rs z a w s k i s ą d a p e la c y jn y m o ty w y w y ro k u w s p ra w ie „a r c y b is k u p a " m a ria w ic k ie g o , J ó z e fa J a n z K o w a ls k ie g o , s k a z a n e g o p rz e z I I II in s ta n c ję s ą d o w ą n a 4 la ta c ię ż k ie g o w ię z ie n ia z a d o k o n a n ie c z y n ó w lu b ie ż n y c h n a o s o ­ b a c h n ie le tn ic h w y c h o w a n ie k la s z to ru .

M o ty w y w y ro k u z a w a rte n a p rz e s z ło 5 0 s tro n a c h p is m a m a s z y n o w e g o , o b s z e rn ie w y ja ś n ia ją c e , ja k ie c z y n n ik i w s k a z a ły s ą ­ d o w i a p e la c y jn e m u n a z a tw ie rd z e n ie w z g lę d e m K o w a ls k ie g o w y ro k u I in s ta n c ji, b y ły o d c z y ta n e p rz y d rz w ia c h z a m k n ię ty c h , a

to z p o w o d u d ro b ia z g o w e j a n a liz y z b ro d n i­

c z y c h p rz e s tę p s tw s k a za n e g o , c o m o g ło b y o b ra z ić m o ra ln o ś ć p u b lic z n ą .

D o c z a s u u p ra w o m o c n ie n ia w y ro k u K o w a ls k i p rz e b y w a n a w o ln o ś c i z a k a u c ją 1 0 0 0 z ł. O b ro n ie w c ią g u 2 ty g o d n i p rz y s łu ­ g u je p ra w o z a ło ż e n ia s k a rg i k a s a c y jn e j.

Samobójstwo pułkownika.

Ł ó d ź, 23. 1. T el. w ł.

Z astrzelił się tu p u łk o w n ik K am ieno b ro d zk i p o o trz ym a n iu w iad o m o ści, ż»

p rzen iesio n o g o w stan sp o czy n k u .

Odnalezienie szczątków samolotu.

L e H a v re , 2 2 . 1

N a p ó łn o c o d D ie p p e n a s k a le z n a le z io­

n o ro z b ity s a m o lo t, k tó ry w d n . 19. b m . w y ­ ru s z y ł z A m ie n s , w io z ą c 4 o s o b y , m a ją c e w z ią ć u d z ia ł w H a v rz e w z a w o d a c h p iłk i n o ż n e j. S a m o lo t z a b łą d z ił w ś ró d m g ły . W s z y s c y ja d ą c y s a m o lo te m z g in ę li.

Most na Dniestrze.

W a rs z a w a , 2 2 . 1. te l. w ł.

2 7 b m . n a s tą p i u ro c z y s te o tw a rc ie o d b n d o w a n e g o m o s tu n a D n ie s trz e , d z ię k i cze m u z o s ta in ie o tw a rty ru c h k o le jo w y m ię d z y K o ło m y ją a Z a le s z c z y k a m i. W te n s p o s ó b Z a le s z c z y k i u z y s k a ją b e z p o ś re d n ie p o łą c z e ­ n ie ze L w o w e m i W a rs z a w ą .

p ó łtora ty sią ca jed n y m d źw ięk iem p o d n i n asze?

Z am ilk li. S taru szek w estch n ął.

O m ó j B o że! — rzek ł p o ch w ili — ja k ż e to p ło n n e lu d zkie n ad zieje! M yś­

m y z ra d o śc ią d n ia p o w ro tu tw eg o cze­

k a li; serce m atk i p o iło się n ad zieją, a ty ś je żó łcią n ap o ił. C óż ci b y ła w in n a ta św ięta, b iedn a, ty lu ju ż cierp ien iam i w y p ró bo w an a n iew iasta, żeś jej ta k ą bo leść zad ał? M o je d ziecię — - p o m n ij n a m atk ę.

— A leż ja ją k o ch am n ad ży cie p rzerw ał Jan u sz, p rzecież o n a ode*

m n ie o fiary su m ien ia w y m ag ać n ie m o że.

W stał Ja n u sz ro zg o rączk o w an y .

— M ój o jcze — rzek ł, — ja n ie ch cę b y ć n aw ró co n y i p ro szę w as, p rz estań ­ cie o tem . S zan u ję w ład zę ro d zica i b ę­

d ę jej p o słu szn y , a 'e żelazn a jeg o d ło ń m n ie n ie złam ie. Jeśli ch ce, b y m zg n ił w w ięzien iu , n iech się d zieje w o la jeg o .

S taru szek p o m ieszan y b y ł w y raźn ie.

— N ic ci n ie p o w iem w ięcej — rzek ł,

— ale p rzeczytaj ew an g elję i p rzyp o m ­ n ij stery zak o n o p o szan o w an iu ro d zi­

có w . M atk i zd ro w ie i ży cie m o że w rę­

k ach tw o ich !

C óż trzeb a, b y m u czy n ił? ab y m sk łam a ł? a b y m się zap arł p raw d y ? o d ­ w o łał to, co m w y znał? O jcze, ja teg o u- czy n ić n ie m o g ę. (C . d . n.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

jem nicą, a że stany saskie dom agały się pow rotu i A ugust nie chciał ich drażnić, w strzym ano zam ierzoną już podróż księcia do R zym u. W tej podróży

Nie dla Polski — ale na jej zgu bę dla ludów obcych nawet wrogich rpisrczała armja polska znalazła się pod Warszawą i mało było takich, któ rzyby mieli jeszcze nadzieję

jącą się jeszcze z okresu wojny, gdy obóz narodowy, wbrew piłsudczyźnie,.. nikczemne nie wymagają Niebezpieczeństwo

Przy powtórzeniach udziela się rabatu... Statystyka rzemiosła

Przy powtórzeniach udziela się rabatu.. Wszechmoc zupełna a inicjatywa

Przejaw iały się one na tle pojm ow ania kw estji celibatu, przenosiło się naw et na stosunek do państw ow ości polskiej.. Pod jednym w zględem

nień bardzo doniosłych, które istn ieją i na rozw iązanie czekają.. nie

zić nie może być mowy o zlaniu się tych stronnictw, jakkolwiek istnieją podobne