• Nie Znaleziono Wyników

Dzieciństwo i trudne wspomnienia z okresu wojny - Marcela Osobińska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dzieciństwo i trudne wspomnienia z okresu wojny - Marcela Osobińska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARCELA OSOBIŃSKA

ur. 1931; Zamość

Miejsce i czas wydarzeń Zamość, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa

Słowa kluczowe Projekt Akcja Reinhardt - w kręgu Zagłady, Zamość, ulica Nowa, ulica Orlicz-Dreszera, kamienica państwa

Miklińskich, rodzina, dzieciństwo, okupacja, żołnierze niemieccy, Żydzi

Dzieciństwo i trudne wspomnienia z okresu wojny

Urodziłam się na ulicy. [która wtedy nazywała się] Nowa, potem Orlicz-Dreszera, w kamienicy państwa Miklińskich. Tam było sześć rodzin. Gospodarz, no i oczywiście lokatorzy. Myśmy mieszkali w suterynie, ponieważ mój ojciec był cieślą, a mama moja dorywczo pracowała czasami. Pochodzę z bardzo biednej rodziny. Moja mamusia nieraz pracowała przy żniwach. Ojciec był cieślą, więc gdzieś tam pracował, wiem, że przynosił jakieś tam pieniądze. Tak że nigdy nie było więcej jak sto złotych w domu. Moja mamusia była Marianna, a ojciec Antoni. Mama z domu Jasińska.

Takie było dzieciństwo moje, w suterynie żeśmy mieszkali. Potem w czasie okupacji wysiedlili całą kamienicę. Ojciec nie żył, umarł w [19]42 roku, był chory na gruźlicę. I zostałam ja, i brat Stanisław. Mieszkaliśmy tam dalej z mamusią. No i potem, jak już tatuś umarł, to Niemcy nas już zabrali, kamienicę zabrali. U nas była SS, już nie pamiętam, jak to się nazywało, a w następnym domu, u państwa Lisińskich, była stołówka taka, niemiecka stołówka, tam był major taki. Pamiętam, Hoffman się nazywał, zdaje się, ale już nie będę mówić nazwiska, bo nie pamiętam. W każdym bądź razie tam byli Ukraińcy, usługiwali Niemcom. Znaczy Ruscy, tylko, że tak mówili, że Ukraińcy. Tam było takich dwóch Ukraińców i tam była taka stołówka, i tam mieszkał taki major niemiecki. W każdym bądź razie było nam tam dobrze wtedy, kiedy ci Niemcy byli, bo i czasami można było jakąś zupę dostać i tak dalej. Mamusia pracowała, sprzątała te wszystkie biura. Bo to były biura. Niemiec któryś chciał mnie kiedyś… no, chyba miał jakieś złe zamiary, bo się do nas, do suteryny dostał. Ale mnie mamusia akurat wzięła przez okno, bo były kraty, ale uchylona była ta krata, także ja wyszłam. Mamusia mnie zabrała do sąsiadów. Tak że jak on przyszedł, to już mnie nie było, tam nikogo nie było. Przyszedł rano [major Hoffman] i pyta się mojej mamy: „Pani Kołtunowa, jaką krzywdę zrobił Niemiec?”. A ona mówi: „To niech pan idzie, niech pan zobaczy. - „To mam iść zobaczyć?”. No i przyszedł. Dał Żyda, bo

(2)

u nas to była w piwnicy stolarnia taka i Żydzi pracowali. I dał Żyda, żeby wysprzątał tam to wszystko, bo tam było nasikane i w ogóle tam było bardzo… bo musiał przechodzić przez to okno, którym ja uciekłam. Tam była stolarnia, gdzie Żydzi pracowali. Tak że tam był taki Żyd, pamiętam jego wizualnie, ale nie pamiętam już jak miał na imię. Był taki bardzo krótko strzyżony, nie więcej miał jak do trzydziestki.

Więcej nie miał lat. Tam kilku ich pracowało, tam ich kilku było. Bo tam była piwnica z węglem, i właśnie oni mieli ostatnią piwnicę. Robili tam buty, wszystko co im było potrzeba. Znaczy jednym i drugim. W każdym bądź razie przeżyłam to, bo moją mamusię chcieli rozstrzelać, już była pod… Bo zginęło coś któremuś Niemcu, jak sprzątały te sprzątaczki, między innymi moja mamusia też sprzątała. Więc postawili ich pod płotem i chcieli ich rozstrzelać. Ale ja tego nie widziałam, bo byłam w szkole wtedy, tylko mi opowiadano. Dzięki Bogu znalazło się to gdzieś tam, ktoś znalazł i wszystko potem było dobrze. No a ten Niemiec, który nam zrujnował nasze mieszkanie, to potem dał mamusi taki jakiś materiał na sukienkę dla mnie i tam posprzątał, przepraszał bardzo, że tak się stało. Ja go unikałam i bałam się go w ogóle. Zresztą nie będę opowiadać, bo to za długo by było. Tutaj na [ulicy] Prostej mieszkała moja koleżanka. Poszłam do niej, a on mieszkał w takim [mieszkaniu]

państwa Białych, ona pracowała w aptece jako aptekarka, to im zabrali ten dom i on mieszkał w tym całym domu. Takim parterowym, bardzo ładnym. I on karmił gęsi, i mamusia tej mojej koleżanki mówi „Patrz Marcelko, Hosko Vitz, ten Niemiec karmi, może chce otruć te gęsi.”. I ja podeszłam tam. I on mnie złapał za pilotkę, chciał mnie ciągnąć do domu, ale uciekłam. Znaczy jakoś się wymignęłam i przyszłam do domu, i wtedy mama mnie przez te okno zabrała. No i potem tak to było, jak opowiadałam przedtem. Potem Niemcy wyjeżdżali w popłochu. W bardzo wielkim popłochu wyjeżdżali, pamiętam jak dzisiaj.

Data i miejsce nagrania 2015-08-22, Zamość

Rozmawiał/a Daniel Krzaczkowski

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Były wystawy, dekorowane często przez profesjonalistów, to było fajne, że sklepy miały wystawy i to nie były takie, że tu masło położył, a tam jabłko, tylko to były

Słowa kluczowe Zamość, wygląd Zamościa, sąsiedzi, państwo Brykowie, szkoła, praca, Żydzi, Nowe Miasto, ulica Nadrzeczna.. Przedwojenny Zamość

To w tym domu, który tam stoi, to tam właśnie w tym pierwszym, zaraz jak tylko róg tego domu jest, to tam właśnie była taka trupiarnia, i tam składali tych Żydów..

Bo było kilka kompletów tajnego nauczania, może Pani Kniaziowa polskiego uczyła, może uczyła na kompletach tajnego nauczania. Bo historii, to mnie uczyła w szkole, a w ogóle

Pierwsza pszczoła była bardzo łagodna Za to po dwóch, po trzech latach pszczelenia miałem [taką] rodzinę pszczelą, że nie trzeba było ni psa ni nikogo, bo nawet pies nie chciał

Za pomnikiem papieża [Jana Pawła II] z [kardynałem Stefanem] Wyszyńskim [mieściła się] stołówka.. Takiej stołówki nikt nie

Za jakieś pół godziny ci Niemcy wracają z powrotem, więc my wszyscy zdziwieni, że wracają i już każdy z nas się modli, no bo z nami koniec, a oni tak szybko wracali..

Natomiast był on osobą taką, pamiętam na studiach, głęboko zainteresowaną kulturą dawną, staropolską i to też takie było dziwne, bo my (mówię „my” - czyli rocznik)