• Nie Znaleziono Wyników

Świat : [pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 5 (1910), nr 52 (24 grudnia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świat : [pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 5 (1910), nr 52 (24 grudnia)"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Powszechnie uznane jako marka wszechświatowa

Jfeifisieck & C°, Reims.

Firma egzystuje od 1785 roku.

dostawcy dworów Europejskich:

Monopole Sec.

Monopole Gout Americain.

Najlepsza Szwajcarska Czekolada

$ „CAILLERA” §

żądać wszędzie.

1

J

(2)

Fabryka mebli giętych „Feliksów”

- • B r . R o > a n w a a * « P k > Rajiowsse modele. Wyrób wytworny.

W a r s z a w a , O g r o d o w a 62. T a l. 79-90. Ceny najnitszo. Cenniki gratis I franco-

KOMARNICKI, MIERNOWSKI i S**

B iu ro In s ta la c y jn o -te c h n ic z n e

- - - = W A R S Z A W A — =

ul. Ordynacka 9. Telefon ,JNt 65-55-

Kanalizacja. W odociągi. Centralne ogrzewanie. W entylacja. O św ietlenie gazowe. Budowa stacyi biologicznych, patentowanych własnego system u.

I M * * ! s. SflTflLECKI “ S l S i 1"

N AJM ODNIEJSZE K RAW ATY, R Ę K A ­ W ICZK I, KAMTZELKT FA N T., BIELIZNĘ

i_ in n e ^ rtv k u ły n io d y m e s k ie j.

ANTONI STRÓMIŁO

25. Bracka 25. Tel. 29-99.

MAGAZYN MEBLI oraz Zakład Tapicarsko-Oekoraarjny i Stolar.

Przyjmuje zamówienia na całkowite u r z ą d z e n ia a p a rta m e n tó w od najskro­

mniejszych do wykwintnych.

| B T O ? S

jjr. Więckowski i S-ka

W a r s z a w a , M o k o to w s k a 2 9 . T e l . 5 3 -5 6 . K a n a liz a c ja i W o d o c ią g i. Urządzanie kąpieli, łaźni parowych i zakładów wodoleczniczych. B u d o w a sa m o d z ia ła ją c y c h a p a r a tó w do biologiczne­

go oczyszczania ścieków i t. p.

O G R Z E W A N IA C E N T R A L N E I W E N T Y L A C Y A wszelkich system ów.

PROJEKTY I KOSZTORYSY.

fjtjif Skład łabr. Mebli giętych

™ B r a c i THONET

WARSZAWA,

Marszałkowska 141, tel. 20-29.

Kompletne urządzenie apartamentów, will, teatrów, zakładów gastronomi"

cznyoh, klubów, etc- etc- W ielki wybór gotowych Jadalni, Sypialni,

Salonów i t. p. na składzie.

BOBROWSKI, KOLOOZKI & S-ka

BIURO TECHNICZNE

PROJEKTUJE I WYKONYWA WSZELKIE KONSTRUKCYE ZELAZNO-BETONOWE I BETONOWE

W a r s z a w a , S -t o K r z y s k a Jft 3 0 . T e le fo n 94-18.

w pergaminowych patentowanych

paczkach

i s y n o w ie WARSZAWA,

1 = # :

S K Ł A D N A C Z Y Ń KUCHENNYCH,

g a la n t e r y jn y c h 1 s p r z ę tó w g o s p o d a r sk ic h Warszawa.

: J. 5. KORSAK

Marszałkowska 141,

Telefon 90-55.

Sprzedaż za g o tó w k ę i na ra ty .

: $ = # = # = & =

KAROL F. FISER

W arszaw a, M azowiecka 10.

Kompletne urządzenia biurowe.

A M E R Y K A Ń S K I S Y ST E M ;

K A U K A S K I M A G A Z Y N

M. MURATÓW “ °"

Poleca N fl SE Z O N ZIM OW Y J e d w a b ie na suknie i bluzki, oraz D y w a n y P e r s k ie .

W. CIELECK I

Łfliiki Skład Fabryczny T - w a A k c . W Ł . G O S T Y Ń S K I i S - k a

Łódź P io trk o w sk a 68. T el. 12*45.

Poleca po cenach fabrycznych: Łóżka, Materace, Umywalnie, Wanny. K lozety pokojowe. Samowary, T u lsk ie, Filtry do wody, Naczynia i przybory kachenne.

G. A. Muller ..

Wanny, umywalnie, klozety. Rury kanalizacyjne, w odociągowe, zle­

wowe. Rury żebrowe i radjatory. Kompletne urządzenia kąpielowe.

JJ Fabryka Armatur

i Odlewnia Metali

Cholewiński i Dobrowolski

Inż. Warszawa, Mokotów moi n t o t ul. Kazimierowska 19,

Wykonywa wszelkiego rodzaju armaturę, oraz następujące stopy metalowe: mosiądz czerwony na armaturę, mosiądz, bronz i fosforbronz d-ra Kflntzefa, metale odporne na działanie kwasów i na wodę morską, bronz na wysokie ciśnienie do 500 atmosfer, mosiądz paten­

towany do rur bez szwu, bronz krzemionkowy, bronz niklowy i stal fosforbronzowa na przegrzaną parę, metal okrętowy .Sterrow*, metal .Delta* 1 .Durabel*, tombak, aluminjum, najsilber. spoiw o wszelkich gatunków, przed wkwaśny bronz manganowy na wysokie

ciśnienie i przegrzaną parę, fosi'otb ibbity. REZERWUARKI de W. C. p aten t eyet. „KRES1*

I

(3)

Na G w ia zd k ę

C e n y z n a c z n ie z n iż o n e P O L E C A

o Skład Instrumentów Muzycznych e a

oraz ULEPSZONYCH GRAMOFONÓW I PŁYT U w a g a : W ielki wybór płyt Gramofonowych

Ostatnie nowości!

I A. I. TDGARINOFF War8zaw!’ * 18 "•"*-**'* * 18>Te lefon Ns 41-11.

pierwsza p T TPTTTB V P 7 ‘KT A

P IE K A R N IA X I J L i l l l l 1 I b 1 u Z j l N A N o w y -Ś w ia t Ns 8 , t e l. 7 7 -0 0 .

W o la k a Ns 3 0 , t e l. 8 8 -7 7 .

Poleea z n a n e z e s w e j d o b ro ei p ie e z y w a

EDWARD GUNDELACH.

1 Laboratorium Farmaceutyczne

w Warszawie, Mokotowska 43. Tel. 97-97.

Poleca: Najnowsze specyfiki krajowe i zagraniczne. Wody mineralne świeżego czerpania.

Wyrabia: Środki opatrunkowe w yjałowione w azkle i pergam inie, oraz płyny w yjałowione do podskórnych wstrzykiwań.

Masę do posadzek „LUNA“, Cukierki Eucaliptusowo-m entolowe.

Reprezentacya wyrobów F. Ad. Richtera.

Analizy fczyologicane i baktaryologiezne.

S Z A M P A Ń S K IE

R £1<~1S.

8 <y/AL e ^\t ‘

w z

'/Artystyczne Wyroby ' D/aterowane >i s re b rn e 8^p

Fy\B\YKA. t ^atszawa. t EL£KTO^ALNĄ/qIiII

t

Latarnie projekcyjne

dla szkół, odczytów etc.

od 20 do 75 rb.

= nadeszły do SKŁADU APARATÓW FOTOGRAFICZNYCH =

Kiihle, Miksche i Tiirk

W A R S Z A W A , A L E J E J E R O Z O L I M S K I E JN» 43.

rikp! Ceny a p a ra tó w fo to g ra fi- fiwia7f1kpl

U I' Y " c z n y c h z n a c z n ie zn iż o n e . * * a U W i a z U K ę . przybory do fotografii po cenach ś c iś le fabrycznych.

Wszelki*

Stefana MICHELISfl

APTEKA c

NO

W 9T

OD 5-i oo

3 _ S a . B S M 3 hs o - X 2. I S. m O3 Z?

en “ ■ i< O

o

P- A N ®

1 A ń

MARSZAŁKOWSKA

4 /I A 1/1/

główny Warsz. fa b r.

I /[ /

Skład Dywanów

Dywany, Firanki, Pokrycia na meble, Portyery, Rolety.

Kapy, Serwety, Dery, Pledy, Chustki, Kołdry, Ceraty na stoły, Dermatoidy, Wycieraczki i t. p.

WAŻNE: Gobel iny malowane Paryskie, artystycznej war­

tości od rb. 2.50.—Filii żadnych nie posiadamy.—

Ceny stałe fabryczne. O czem zawiadamia Zarząd.

X- 4 o s . » J o a* O *

<• < 1 o

o _ — o . 4

« 3 «

& 3 <

2" c x

5 a p 1S a * 3 2 . O P a *<

■D > 3ca a 2 O

= ?• <3

o s ~ N »< 2

3 B

as »♦ m

Fabryka

POLAKIEWICZ

Poleca P a p ie r o s y :

„OBSTALUNKOWE" } ia ,łt. 3 „Jfi 1“ l 10Mt.

„ E 0 IP S K 1 E ” f s J 6 U “ I «kv

o 3 pj 3 o -j

o . ~

* ~ g-

111

(4)

Palimy „ N O B L E S S E ”

NAJLEPSZE PAPIEROSY!

Kalinowski i Przepiórkowski, Warszawa.

(5)

pR E Nij m f*aTą; « W • r * i a * f • kw arta lni* Rb. 2. Półrocznie Rb. «.

Rocznie Rb. &. W K r O i » a t « ia I C e s a r s t w i e : Kw artalnie R b .2-20 Pó łrocznie Rb. 4.60 Rocznie Rb. 9. Z a g r a n i c ą ; Kw artalnie Rb. 3.

Pó łrocznie Rb. 6. Rocznie Rb. 12. M ie s ię c z n ie ; w W arszaw ie, Kró­

lestw ie i Cesarstw ie kop. 75, w Austryl: Kw artalnie 6 Kor. Półrocznie 12 Kor Rocznie 24 Kor. N a przesyłkę „Alb. Szt.'* dołącza się 50 hal.

Numer 50 hal. Adres: „Ś W IA T " Kraków, ulica Zyblikiewicza Ns 8.

C £ N A O G ŁO SZE Ń: Wiersz nonparelowy lub Jego miejsce na 1-e| stro­

me przy tekście Rb. 1. na 1-ej stronie okładki kop. 60 Na 2-ej i 4-e|

stronie okładki oraz przed tekstem kop. 30. 3-cia strona okładki i stro­

nice poza okładką kop. 20. Za teksten. na białe j stronie kop. 30.

Zaślubiny i zaręczyny. Nekrologi, Nadesłane (w tekście) kop. 75.

M arginesy: na I-e j strom e 8 rb., na ostatniej 7 rb., w ew nątrz 6 rb.

A d re s Redakcyl i Administracyl: WARSZAWA, Al.Jerozolimska 49.

T e l e f o n y : Reoakcyi 80-76, redaktora 68-75, Administracyl 73-22.

F IL IE AO M IN ISTRA CYI: Sienna NQ 2 tel. 114-30 i trę b a c k a Ns 10.

p

Pierwszorz. pracownia sukien męskich LEONA GRABOWSKIEGO.

Kraków, Szpitalna, 36. Teł. 561.

Dom bankowy, Plac Zielony, dom Hersego K A Z IM IE R Z JA SIŃ S K I.

Załatwia wszelkie czynności bankierskie na najdogodniejszych warunkach.

KANTOR ,.ŚWIATA” w ŁODZI: Biuro dzienników i ogłoszeń ,,PROMIEŃ”, ul. Piotrkowska81.

Ferment religijny w Niemczech.

M agazyn HENRYKA SCHWARZA Kraków, ul. Grodzka, 1. 13. Tel. 43.

adr. telegraf. „ H a sch w a rz-. cżek P. K. 0 . 803.

Poleca w ełny, popeliny, et&miny, grenadiny, fula­

ry, czapki i kapelusze sportowe, rękawiczki, go­

towe kostiumy letnie, płaszcze od deszczu i kurzu, halki i bluzki. Własne pracownie. Próby na ią-

danie. Ruble przy zakupie a 2.66.

DO CZARNEJ KAWY TYLKO

L IK IE R ,,

Vichy-Curaęao“

przygotowany na solach kuracyjnych Vichy.

Bank dla Handlu i Przemysłu w Warszawie Bielańska 5.

Dział towarowy

Pożyczki zabezpieczone towarami oraz frachtami. Kupno i sprzedaż towarów

z polecenia osób trzecich.

Dział bankowy

Przyjmowanie kapitałów do oprocento­

wania. Przekazy, inkaso, dyskonto.

Biuro melioracyirolnych

Inż. St. Otmianowskiego

W arszawa, Czysta 6. — W ilno W. Pohulanka 21.

Referencye z Kraju i W. Ks. Poznańskiego.

^NOWOŚĆ!

„RUSAŁKA11

St. Krzywoszewskiego.

Cena 1 rb.

Nakładem księgarni St. Sadowskiego.

- --- .. - ó

L. Wróbel

K r a k o w s k i e - P r z e d m i e ś c i e JV° 2 5 . WARSZAWA

te l . 1-67, adres dla depesz „ L w r o b e l ”

SKŁAD HERBATY, KAWY WIN, DELIKATESÓW i OWOCÓW oraz GŁÓWNY SKŁAD

JARZĘBIAKA

P a b r y k i A r c y k s i ę c i a R a j n e r a w IZDEBNIKU.

g ____ 'J

B

zwarte stulecie dobie­

ga już swego końca od początków refor- macyi w Niemczech:

31-go p a ź d z ie r n ik a 1517 r. Luter przybił s w o i c h 95 tez na drzwiach kaplicy zamkowej w Witten- berdze.

Czterowiekowy jubileusz re- formacyi, który niezawodnie bę­

dzie obchodzony w Niemczech z nadzwyczajnemi uroczystościami, z ogłoszeniem rezultatów mozol­

nych i ogromnych badań nad epo­

ką, nad postacią pokornego d o ­ tychczas mnicha z zakonu Augu­

stynów, który w 34-ym roku życia porwał się na zuchwale dzieło, tworzące wielki fakt w dziejach szczepu germańskiego, ta nadcho­

dząca data styka się znów w oczach naszych jakby z powrotną falą przewrotu w pojęciach religijnych, ze wstrząśnieniem podstaw sumie­

nia religijnego w licznych rzeszach narodu niemieckiego, ze złośliwą, namiętną, częstokroć skandaliczną polemiką, zataczajacą coraz szer­

sze koła.

Obraz i ruch zasługuje na uwa­

gę już ze strony zewnętrznej. Weź- my oto np. takie miasto, jak M o­

nachium, z przeszłością nawskroś katolicką i czcią Matki Bożej, z je ­ go licznemi i wspaniałemi świąty­

niami, stolicę kraju katolickiego.

Otóż w oczach starszych miesz­

kańców miasta, jego charakter oby­

czajowy i psychologiczny ulega daleko sięgającemu przeobrażeniu;

między miastem z przed lat czter­

dziestu, religijnem, oddanem tra- dycyi, dynastycznem, a dzisiejszem istnieje wielka różnica. Do miasta napłynęły obce żywioły i obce hasła, które przesłaniają rodzinne otoczenie z jego dawną wiarą i dawnym zwyczajem. Na ducho­

wej powierzchni dzisiejszego, ci­

chego zresztą zawsze Monachium, występują nowe fale, które zacie­

rają powoli jego historyczne rysy;

szczególnie postępuje naprzód nad­

zwyczajnie żywa agitacya wolno- myślnych (Freidenkerów) wszelkich odcieni, urządzających odczyty, dy- skusye i zebrania bez liczby, usi­

łujących owładnąć tłumem, czyha­

jących nań wszędzie. Freidenkertum pragnie przedewszystkiem łowić w swoje sieci robotników i m ło­

dzież ze średnich i wyższych za­

kładów naukowych i dzieli się nie­

jako na dwa oddziały: akademicki i proletaryacki, które używają wła­

ściwych sobie środków i chwytają masy dźwięcznemi słowy o auto­

nomicznej osobistości, która ma sobie wytworzyć pojęcie Boga we­

dług własnego wyobrażenia, lub też całkiem obchodzić się bez niego.

Agitacya ta pulsuje i rzuca się w oczy na każdym kroku, ma swo­

ich niezmordowanych mówców, jak np. d-ra Ernesta Horneffera, obec­

nego na wszystkich placówkach, czynnego piórem i słowem, który z tragicznego dziedzictwa Nietsche- go bije argumenty codziennego użytku i nawet tłomacząc liczne­

mu audytoryum znaczenie „Pieśni o dzwonie" Schillera, („Das Lied von der Glocke"), dąży do wy­

wołania nastroju, odpowiedniego idei kierującej. Obok niego stoi długi szereg innych. Po drugiej stronie widzimy katolików, prowa­

dzących walkę odporną. Nie mam tym razem zamiaru mówić obszer­

niej o potężnej organizacyi kato­

licyzmu niemieckiego. Ale jak to bywa zazwyczaj w epokach prze­

wrotu i zamętu, w okresach rewo- lucyi politycznych i duchowych, dziedziczne zasady i religie, naj­

częściej zaskoczone atakiem gwał- l

(6)

Krajowa Fabryka

fi Ml O k i’’

Tytoniowa

„(Jn lU ll

Kołodziejskiego i Filipowskiego

w W A R SZ A W IE = POLECA PAPIEROSY i TYTUNIE

SM główny Nowy-Świat Jfe 31, tel. 5-33.

O d N o w e g o R o k u

Obniżenie przedpłaty

w Warszawie 6 p b . rocznie z przesyłką 8 r b . rocznie w tymże stosunku półrocznie

i kwartalnie.

czny, ekonomiczny, literacki i artystyczny.

Adres Redakcyi i Administracyi;

Warszawa, Ś-to Krzyska W? 34.

PRA W D ZIW E SODEŃSKIE MINE-

RALNE PASTYLKI FĄY’A

PRZECIW KASZLOWI I CHRYPCE.

ŻĄDAĆ WE WSZYSTKICH APTE­

KACH I SKŁADACH APTECZNYCH.

C O G N A C

e

. REMY MARTIN &c.

DOM BANKOWY

BR. POPŁAWSKI, Czysta 8, róg Wierzbowej.

Załatwia najkorzystniej wszelkie operacye bankierskie. Tel. 655.

--- ■*

townie zjawiającego się nieprzy­

jaciela, zostają długo w postawie biernej, zanim przejdą do akcyi, zanim uzupełnia i uruchomią swe szeregi. To samo dzieje się z ka­

tolicyzmem niemieckim; podczas obecnego fermentu stanął on jak­

by zdumiony i zatrwożony. Do­

piero w miarę nacisku przeciwni­

ka, w miarę coraz silniej rozlega­

jących się okrzyków bojowych, katolicyzm przyjmuje wyzwanie, układa plan kampanii i występuje na linię operacyjną. Fakt ten jest poniekąd owocem ostatnich tygo­

dni, o czem świadczą kolosalne zgromadzenia z końca październi­

ka w rozmaitych miastach niemiec­

kich, protestujące przeciwko mo­

wie burmistrza rzymskiego Natana, obraźliwej dla papieża. I oto wi­

dzimy po jednej stronie antyreli- gijne zgromadzenia, wypełniające wielkie sale; po drugiej konferen- cye religijne w kościołach, także wypełnionych po brzegi, gdzie lu­

dzie skupieni i pobożni słuchają księży i obcują z Bogiem.

Fizyognomia jednego zgroma­

dzenia odróżnia się wyraziście od drugiego: wśród Freindenkerów wiel­

ka mieszanina pierwiastków psy­

chicznych, podnieconych, cieką wych, złośliwych, figur i postaci wszelkiego gatunku; zaczynając od wyrostków i dorastających dziew­

cząt, obejmuje ona liczne katego- rye wykolejonych i niezadowolo­

nych; wśród katolików panuje bez porównania większa jednolitość gatunku psychologicznego i spo­

łecznego, przeważa tam typ spo­

kojny, równy, silniejszy, jakby po­

godzony z losem, ufny w zasadni­

cze prawdy nauki chrześcijańskiej.

Zapewne we wszystkich wstrząśnie- niach religijnych i politycznych do- strzedz byśmy mogli te same ce­

chy i różnice.

Cudzoziemiec, będący świad­

kiem tego, nabierać może prze­

świadczenia, że ruch i dyskusya, wszczęte przez Lutra na początku szesnastego stulecia, wcale przer­

wane nie zostały, że pod innemi hasłami toczy się dalej spór o Bo­

ga, o dogmat, o kościół i jego rolę w państwie i społeczeństwie, w szkole i wychowaniu, spór o panowanie nad rzeczywistością.

Takie wrażenie i taka opinia są niezawodnie słuszne, ale całej różnorodności zjawiska bynajmniej nie wyczerpują. Do prądu anty- religijnego płyną różnorodne stru­

mienie, ale mętne, jak to widać z barwy, są liczniejsze, przynoszą bez porównania więcej fermentu, niż treści. Liczne towarzystwa i związki wolnomyślne (Der Mo- nistenbund, die deutsche Gesell- schaft fiir ethische Kultur, die frei- religiOse Gemeinde, der jung- deutsche Kulturband i t. d.) przy­

tuliły do swego łona wszystkich, którzy tylkochcą byćna powierzchni modnego i bardzo hałaśliwie re­

klamowanego prądu, który prowa­

dzi wojnę przeciw kościołom do­

gmatycznym, przedewszystkiem ka­

tolickiemu, żąda rodziału kościoła i państwa, rozdziału szkoły i ko­

ścioła, odpowiednich instytucyi kra­

jowych, któreby zaspakajały „etycz­

ne i religijne potrzeby ludu, wy­

zwolonego z więzów dogmatycz­

nego kościoła".

Inne są czasy dzisiaj, niż były za Lutra. W naszej erze, w któ­

rej dobro ze złem i prawda z kłam­

stwem są więcej pomięszane, niż kiedykolwiek, gdy potrzeba nie­

pospolitej przenikliwości i czujno­

ści umysłu, jak również i dłuższe­

go doświadczenia, ażeby odróż­

niać wartości istotne od wartości pozornych,—lekkomyślność i de­

magogiczna nmbicya, żądza choć­

by jednodniowego rozgłosu i ma­

nia wielkości podają sobie dłonie i idą w zwartym szeregu, sprzy- sięgając się na wszystko, co im staje w drodze.

Przekonanie i instytucye chrze­

ścijańskie, szczególnie; chrześcijań- sko-katolickie, mają przywilej ścią­

gania na siebie nieubłaganej nie­

nawiści żywiołów ateistyczuych, chciwych władzy i przewrotnych, których samo imię Chrystusa przej­

muje zapalczywym gniewem, a je­

go nauka urągliwem szyderstwem.

Obok świadomej złej woli, wystę­

puje na arenie obecnej i uwiedzio­

na nieświadomość, odurzona szu­

mem wolnomyślnej i ateistycznej frazeologii, a która sobie wyobra­

ża, że z obaleniem pojęć chrze­

ścijańskich i wiary w osobistego Boga, z podkopaniem kościoła i papiestwa, z rozdziałem kościoła od państwa, nastąpi szybko po­

myślność powszechna, t. zw. etycz­

ne zaś, bez wpływu dogmatu wy­

chowanie młodzieży w wolnej i świeckiej szkole, doprowadzi do duchowej emancypacyi ludu nie­

mieckiego.

Pobudki polityczne i osobiste, rasowe i wyznaniowe; spopulary­

zowane częstokroć fałszywie hasła teoryi naukowych, które poczyniły zdobycze wśród tłumów i znacz­

nej części, młodzieży, unoszonej ciekawością i żądzą nowości nau­

ki anarchistów, nie mogące wpraw­

dzie wśród konserwatywnych i sy­

stematycznych Niemców mieć ta­

kiego powodzenia, jak u narodów łacińskich i słowiańskich, jak w Hisz­

panii, Włoszech i Rosyi, i tutaj znajdujące wszelako oddźwięk;

cała atmosfera stulecia, napełnio­

na aspiracyami społecznemi i umy- słowemi; nareszcie, co bardzo wa­

żne, polityka rządów, zwłaszcza pruskiego, już to wręcz niemoral­

na, już to zaślepiona; krótkowidz- two i samolubstwo klas posiada­

jących, — oto długi korowód fak­

tów i idei, zjawisk i objawów większego i mniejszego znaczenia, połączonych ze sobą wzajemnie, które wydały ten żywy ferment, zawierający w sobie nasiona prze­

wrotów i niebezpieczeństw. Na­

wet Niemcy, gdzie powaga tronu i władzy, kościoła i rodziny, za­

miłowanie porządku i konsekwen- cyi było dotychczas większe, niż

2

(7)

gdziekolwiek w Europie, sfanęły w obliczu niebezpieczeństwa. Nau­

ka polityki bowiem przewiduje nie­

spodzianki, które wciągać trzeba do rachunku prawdopobieństwa.

Mianowicie, wyobrażenia po­

lityczne narodu, jego skłonności monarchiczne, jego przywiązanie do dawnej formy rządu, choćby z pozoru silnie ugruntowane, nie mają tego stopnia trwałości, co je­

go obyczaje społeczne, rodzinne i towarzyskie, co jego nawyknie- nia w życiu domowem i w działa­

niu publicznem. Historya Francyi dostarcza ciekawego pod tym wzglę­

dem przykładu, który tutaj, nie po­

siadając książki pod ręką, cytuję z pamięci. Otóż według Aulard’a ogromna większość Francyi jesz­

cze w r. 1791 miała dążenie mo­

narchiczne i niewątpliwe skłonno­

ści do dynastyi Burbonów. Na wiosnę tegoż roku posłowie, wy­

brani do Zgromadzenia narodowe­

go, otrzymali od swoich wyborców instrukcye, zalecające utrzymanie monarchicznej formy rządu, natu­

ralnie—z zastrzeżeniem zdobytych już przez Rewolucyę praw, czyli zwierzchności prawodawczej ludu.

Tylko nieliczne, zaledwie na uwa­

gę zasługujące departamenty, wy­

raziły w instrukcyach poselskich aspiracye republikańskie.

I jakaż szybka po tych uchwa­

łach następuje zmiana, jaki gwał­

towny i szalony wybuch namięt­

ności republikańskich! W sierpniu 1792 r.—monarchia obalona, rodzi­

na królewska uwięziona, we wrze­

śniu rzeź rojalistów, następują je­

den za drugim co raz straszniej­

sze dekrety Konwencyi, pogłębia­

jące nieprzebytą przepaść między starym a nowym światem.

Jestem daleki od czynienia porównań między Francyą z okre­

su wielkiej rewolucyi a dzisiejszą Rzeszą niemiecką. Lud niemiecki zdobył tak wiele ua drodze po­

rządnej pracy, regularnej admini- stracyi, powszechnej oświaty i sy­

stematycznego prawodawstwa, ta­

kie ma przed sobą rozlegle widno­

kręgi gospodarcze i perspektywy wszechświatowe, które istotnie zisz­

czają hasło o przyszłości Niemiec na morzu, że niema podstaw do hypotezy, ażeby w namiętnych i wy­

cieńczających walkach politycznych chciał utopić całą swoję energię, wydającą stokrotnie obfitsze i po­

żyteczniejsze owoce na polu eko- nomicznem i naukowem, na dro­

dze rozwoju powolnego, ale nie­

ustannego.

Niemiec nie ma też tej zapal­

czywej żądzy równości, co Fran­

cuz. Uznawał on zawsze ustrój hierarchiczny, uznawał powagę po­

lityczną, naukową, kościelną, ro­

dzinną. Uznawał jej prerogatywy, ulegał bez zawiści, byle tylko usprawiedliwiała to w jego oczach swojem postępowaniem i zachowa­

niem się, byle sprawowała dobrze rządy. Cechą dojrzałych ludzi i doj­

rzałych narodów jest dobrowolne uznanie przewodnictwa, podczas gdy niewolnicy przechodzą od buntu do pokory, od ślepej nie­

nawiści do poniżającego bałwo­

chwalstwa. Wśród takich uczuć i przeświadczeń Niemiec doszedł do obecnego poziomu rozwoju.

Temu rozwojowi towarzyszą jednak ambicye i istnieje wielka różnica między uniżonym podda­

nym króla pruskiego z przed lat pięćdziesięciu, gdy upokorzone i lekceważone w szeregu wielkich mocarstw Prusy pozostawały ko­

lejno na łasce Francyi, Austryi i Rosyi, a dziejszym obywatelem Rzeszy niemieckiej, który ma świa­

domość swego znaczenia zarów­

no na wewnątrz, jak i na zewnątrz, i bynajmniej niema skłonności do uchylania czoła przed zasadą kró­

lewską z bożej łaski, tak gorliwie wyznawaną przez Wilhelma II.

Te auibicye ludzi, świadomych swego powołania, umiejących my­

śleć głębiej i samodzielnie, doma­

gają się atrybucyi, domagają się urzeczywistnienia w ustawach. Ża­

dna siła nie potrafi też odwrócić przewrotu konstytucyjnego w Pru- siech i Niemczech.

I gdy w podobnej chwili po­

wracają ustawicznie pogłoski, że rząd pruski zastosuje „prawo"

o wywłaszczeniu do Polaków, to istotnie trzeba zawołać: rQuem Deus perdere vult—dementat". Niezado­

wolenie wzrasta, socyaliści odno­

szą przy wyborach uzupełniają­

cych jedno zwycięstwo po drugiem, prowadzą jawnie i energicznie pro­

pagandę republikańską, Freiden- kerzy podkopują kościół, po nim w nieuniknionej konsekwencyiprzyj­

dzie kolej na tron, w który codzien­

nie uderzają nowe pstre ciosy. Fi­

lister niemiecki, jak i każdy zresztą filister, pije w wolnych godzinach piwo, pali cygaro, czyta gazetę i przysłuchuje się wszystkiemu albo z ciekawością, albo z zadowole­

niem, rzadziej z przewidywaniem.

W biernej postawie doznaje emo- cyi—do jutra jeszcze daleko.

Kanclerz Rzeszy, Bethmann Hollweg, natura raczej refleksyjna, niż rzutna, uzdolniony więcej do rozważania wypadków, niż do kie­

rowania niemi, nie posiada daru stanowczego i śmiałego czynu, bez którego w krytycznej epoce mąż stanu nie potrafi wybrnąć z piętrzą­

cych się dokoła trudności. Wywła­

szczenie skomplikowałoby w wyż­

szym jeszcze stopniu te trudności, zadało nowy cios moralny monar- chizmowi pruskiemu i zasadzie królewskiej, byłoby nowym aktem cynizmu, Niemcy zaś przechodzą obecnie taki okres historyczny, w którym cynizm może przynieść fatalną szkodę sprawie królewskiej, konserwatyzmowi i religii.

Bolesław Lutomski.

Eleusis

O „eleuterystach* i „elsach*

mówiono i pisano wiele. Mieli oni zarówno gorliwych zwolen­

ników, ja k i zaciętych przeciwni­

ków. W strzymując się narazie od wypowiedzenia własnego zda­

nia, sądzimy, że ruch ten, acz­

kolwiek dziś nieco osłabły, nale­

ż y do zbyt znamiennych obja­

wów społeeznych, by można było odmówić głosu jednemu z jego gorących rzeczników.

Polskie towarzystwo poczwór­

nej wstrzemięźliwości i wycho­

wania narodowego na podsta­

wie religijnej.

Od czasu zaznajomienia się ze St. Szczepanowskim i wejścia na dro­

gę działalności społecznej (1899),—

główną tęsknotą Lutosławskiego stało się odrodzenie społeczeństwa polskie­

go. Przejęty tą myślą, rychło dostrzegł on, że działanie należy rozpocząć od czynu negatywnego: od wykorzenie­

nia zgubnych nałogów, rozpowszech­

nionych w społeczeństwie. Do tego przeświadczenia doprowadziły go prócz własnej obserwacyi także pisma Wiesz­

czów i Szczepanowskiego z jednej, a poznanie ruchu abstynenckiego na Zachodzie ze strony drugiej.

ó

(8)

Oczywiście, alkohol, którego zgu­

bne skutki są najbai dziej dostrzegal­

ne, zwrócił uwagę Lutosławskiego naj- pierwej, owocem czego było założenie w r. 1902 „Eleuteryi", t-wa bezwzglę­

dnej wstrzemięźliwości od alkoholu.

„Eleuterya" buchnęła zrazu wielkim płomieniem, zdobywając (w Galicyi) kilka tysięcy abstynentów; dziś ogni­

sko to przygasło i liczy zaledwie k il­

kuset zorganizowanych członków.

Przyczyn tego należało by szukać w istocie ducha polskiego, nienawy- kłego „pracować na partykularzu, od­

graniczając się od reszty zagadnień bytu narodowego" *.

Jednak na „Eleuteryi" Lutosław­

ski poprzestać nie mógł. W tym sa­

mym 1902 roku pod jego wpływem powstaje „Eleuzys", t-wo poczwórnej wstrzemięźliwości (od alkoholu, tyto­

niu, hazardu i rozpusty płciowej), któ­

re w r. 1903 w dzień rocznicy stycz­

niowej przybiera nazwę „Eleusis", do­

pełniając zasady swoje wychowaniem narodowem w duchu religijnym. M y­

ślą założyciela było: stworzyć w „Eleu­

sis" ośrodek ruchu narodowego, ze­

brać w jednę całość i spoić wspólne- mi umiłowaniami ludzi, mających za cel odrodzenie narodu i gotowych to odrodzenie zacząć od samych siebie.

Jako takie, „Eleusis" jest dalszym ciągiem pracy pokoleń: cel ten i tę samą przewodnią zasadę odrodzenia jednostki uznawali Filomaci, Filareci, Zorzanie, po części T-wo braci zjedno­

czonych, Domek Jańskiego, wreszcie Towiańczycy i Koło Słowackiego. Mię­

dzy temi związkami a „Eleusis" są po­

dobieństwa, lecz są i różnice, z których główne: a) uznanie konieczności w y­

chowania narodowego i w ten sposób oczyszczania i krystalizowania typu narodowego, i b) śluby poczwórnej wstrzemięźliwości.

Oto osiem już lat mija od zało­

żenia „Eleusis". Okres ten w jego życiu dzieli się wyraźnie na dwie czę­

ści: część pierwsza—to okres bezwglę- nej supremacyi osoby założyciela, któ­

ry do ostatnich niemal czasów był w „Eleusis" wszystkiem: sam określał jego zasady i charakter; sam nadawał kierunek pracy i w większej części sam ją prowadził; pisał i wydawał pu- blikacye „Eleusis"; reprezentował t-wo na zewnątrz i t. d. W dziejach „Eleu­

sis" był to okres bezwzględnej eks- pansyi... i dyskredytowania się w opinii powszechnej, lecz z drugiej strony również konsolidacyi zasad, które dziś nie podlegają już żadnym zachwianiom lub wątpliwościom. Po tym okresie pierwszym nastąpił drugi:—okres czynu wewnętrznego, uzewnętrzniającego się stopniowo. Dziś okres ten jest w peł­

nym rozkwicie: założyciel usunął się od wszelkiej pracy w „Eleusis" i żad­

nego wpływu na kierunek t-wa dziś nie ma.

Całość zasad „Eleusis" da się stre­

ścić mniej więcej tak:

1) Odrodzenie narodu musi się

#) Patrz w tej mierze w N° 3 (r. b.)

„Ś w itu ” poznańskiego ciekawy artykuł pana Pigonia: „Antyalkoholim a wychowanie na­

rodowe” .

odbywać w duchu narodowym. Trze­

ba znać istotę duchową narodu,—grunt, na którym ma się pracować. Stąd hasło wychowania narodowego i po­

dniesienie (za Szczepanowskim) pism Trzech Wieszczów naszych — Mickie­

wicza, Słowackiego i Krasińskiego—

do godności Ewangelii narodowej.

2) Odrodzenie narodowe nie je s t możliwe bez odrodzenia moralnego jednostki. (Poczwórna wstrzemięźli­

wość i bezustanne starania o ciągły podniosły ton w życiu: „Cokolwiek czynicie — dla Ojczyzny czyńcie".

Wstrzemięźliwość jest pojmowana jako kamień probierczy ofiarności jednostki, ofiara bowiem — za Słowackim — jest uważana za główny czynnik postępu, za „prawo następnej (coraz wyższej) twórczości".)

3) Odrodzenie moralne musi mieć za podstawę wiarę religijną . Moral­

ność jest tylko wykwitem, uzewnętrz­

nieniem wiary religijnej, i bez Łaski nadprzyrodzonej nie da się utrzymać.

Stąd od zwyczajnych i wolnych elsów wymagane jest należenie do kościoła katolickiego, jako najwyższego i do­

skonale odpowiadającego istocie du­

cha polskiego. Dla człowieka próbne­

go dość jest, by uważał Kościół za czynnik dodatni w postępie i niekwe- styonował dobrej jego woli, czyli—by należał do t. zw. duszy kościoła. Elso- wie ufają, że Wieszczowie i obcowa­

nie z braćmi w ogniskach doprowadzą każdego prędzej czy później do kato­

licyzmu.

Taktyka eleusyńska jest swoista:

Ojczyzna jest głównym motorem i bodź­

cem do pracy, jest też ona źródłem sił najżywotniejszych. Dla Niej i przez Nią powstało „Eleusis"—w Niej i dla Niej widzą elsowie cel życia swego.

Kierunek pracy T-wa jest określo­

ny jego zasadami; cel pracy—to obu­

dzenie głębokiej świadomości narodo­

wej, zwłaszcza śród ludu i tych sfer społeczeństwa polskiego, które są naj­

bardziej narażone na niebezpieczeństwo wynarodowienia; zrozumienie istoty oby­

watelstwa polskiego; rozbudzenie ofiar­

ności społecznej; rozżarzenie wiary re­

ligijnej, tyle potrzebnej do trwania w cnocie; ukazanie wieszczej myśli polskiej w jej rzeczywistem świetle, jako najwyższego pomnika, bo nietyl- ko poezyi, lecz i myśli filozoficznej i społecznej polskiej; — słowem, two­

rzenie nowego pokolenia polskiego, rozwijającego dalej czyn i myśl naj­

wyższych duchów polskich: Wieszczów, Cieszkowskiego, Towiańskiego, Nor­

wida, Szczepanowskiego, Wyspiań­

skiego.

Konkretnie praca ta przejawia się dość wszechstronnie, jednak dotąd na bardzo małą skalę, gdyż całe T-wo li­

czy dotąd zaledwie kilkuset (700—800) członków. Główny punkt ciężkości po­

łożony jest na pracy nad ludem. W tym celu prowadzą się rok rocznie w ogni­

sku krakowskim kursa pół-roczne, sku­

piające każdorazowo kilku młodych ro­

botników z różnych dzielnic polskich, przeważnie jednak z zaboru pruskiego.

Celem kursów jest stworzenie misyo- narzy wychowania narodowego śród ludu z jednostek, pochodzących z sa­

mego fudu i nfe wyszłych jeszcze z je­

go sfery. Wedle „Eleusis" jest to naj­

lepsza droga unarodowienia i oświece­

nia ludu: rozlana szeroko, rzadko głę­

boko sięga, i lud pod pozorną szatą kultury rzadko też bywa rzeczywiście oświecony.

Dla ludzi też przedewszystkiem wydają elsowie miesięcznik p.t. „Iskra"*)

Prócz „Iskry" .wychodzą też rocz­

niki „Eleusis", (dotychczas tomów 6), są wydawane z komentarzem niektóre pisma Wieszczów („Genezis z Ducha"

Słowackiego; „Księgi narodu i piel- grzymstwa polskiego" Mickiewicza) i inne przygodne pisma.

Dla studyów wyższych źródłowych utrzymuje „Eleusis" w Londynie ętą-, cyę naukową, pozostałą po Uniwersy­

tecie im. Mickiewicza, zapoczątkowa­

nym również przez Lutosławskiego.

W uniwersytetach krakowskim i lwow­

skim istnieją akademickie koła „Eleu­

sis". Rok rocznie członkowie central­

nego koła w Krakowie odbywają wi- zytacye po ogniskach prowincyonal- nych, rozrzuconych po całej Polsce—

i nie Polsce.

Tyle o pracy bezpośredniej. O pra­

cy pośredniej—której jest z istoty rze­

czy wiele—nie miejsce tu mówić.

Tak się przedstawia istota „Eleu­

sis". Cele jego i zadanie obliczone są na wielką skalę. Czy „Eleusis"

im sprosta? Trudno coś stanowczego dziś orzec; — zresztą trzeba pamiętać, że elsom nie idzie o to, by oni sami zrobili to, co uważają za potrzebne, dla narodu, lecz jedynie — by to było

zrobione. A. P.

* ) Miesięcznie arkusz formatu dużej ósemki; prenumerata roczna wynosi 75 kop.;

adres redakcyi: Kraków — Zwierzyniec, ul, Mickiewicza 21, albo Batorego I.

Z mądroścundyjskiej.

XX. -

Gdy osieł dźwiga ciężki wór złotego piasku, wie, że ciężar ma wielki, nie zna jego blasku. Tak po oślemu błądzi ten, co księgi czyta niezliczone, a treść ich zawsze mu ukryta.

XXI.

Kto żyje śród szlachetnych, godność od nich zyska. Kropla rosy w lotosie, jako perła błyska.

XXII.

Chociażbyś ranny b ył grotów tysią­

cem, nie zginiesz przed swym określonym końcem. Lecz, gdy dzień przyjdzie twych losów \ wyroku, nawet od lichej trawki le­

gniesz w mroku.

XXIII

Grotem zadana, zagoi się rana.

Odrosną bory—ścięte przez topory.

Ale złośliwe słówko—jak jad—cię ska­

leczy. Rany, zadanej słowem, nic ci nie uleczy.

XXIV.

Zła kobieta, druh fałszywy, sługa sprze­

czny, gadatliwy; dom, gdzie węży jest sie­

dlisko: wszystko to jest śmierci blisko.

Antoni Lange.

4

(9)

Komitet Tow. Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie.

Od lewej do prawej: K azim ierz B roniew ski P io tr K rasn odęb ski, F ra n cisze k EJsmond, Ignacy Ł o p ie ń ski, Julius zHerrr>?n (vice-p i ez es), Leon P apieski, A rtu r G oebel, W ła d ysła w W ankie, M ich a ł ks. W o ro n ie cki, Zygm unt O tto , A poloniusz K ędzierski.

W 50-tą ROCZNICĘ ISTNIENIA. Fot. zakł. Dębski W . i A . Masłowski.

Otwarcie wystawy jubileuszowej warsz. Tow. ZachASzt. Piękn.

Tow. sztuk pięknych w Warszawie obchodzi swe złote gody. „Pięćdzie­

siąt lat“—toź to niemal historya nasze­

go malarstwa! Wszystko, cokolwiek w Polsce było wybitniejszego w sztu­

ce, wszystko, co szło przed narodem w pierwszych szeregach — tędy prze­

maszerowało. Z małych, skromnych początków — instytucya stała się za­

sobną, z niej i przez nią płynął na kraj cały impuls i podnieta — zachęta!

Były czasy, że starczyć musiała za wszystko — że dźwigała sama cały nadmierny ciężar trudu... podtrzymy­

wała skołataną, bezbronną egzysten- cyę naszych artystów. Długie lat sze­

regi była jedynym, pewnym odbiorcą, pocreszycielką i żywicielem wiecznie ubogiego polskiego twórcy!

Dziś po latach ciężkiej pracy, staje wobec społeczeństwa i sztuki naszej zdać sprawę: ze swych dążeń, pokonanych trudności, — i plon już dojrzały, plon pracy kilku pokoleń, przynosi gotowy, pamiętając: że praca taka nigdy się nie kończy—że te, choć świetne nieraz owoce — są zadatkiem dopiero pełniejszych zdobyczy — jakie przyszłym pokoleniom święcić przy- padnie w udziele.

Wątpię, aby kiedykowiek instytu- oya nasza taką ogromną ilość dzieł sztuki — naraz zgromadziła w swych murach. Zarząd dołożył wszelkich sta­

rań, aby obecna wystawa dala możli­

wie dokładny obraz współczesnej sżtuki naszej. Dla każdego, kto umie oryentować się wśród plonów malar­

skiej twórczości, wystawa ta stanowi materyał ogromny. „Pejzaż", dominuje, pejzaż polski, oczywiście, więcej,

niż połowa naszych malarzy poświę­

ca się temu rodzajowi, tu spotykamy najwięcej rozmaitości, najwięcej sa­

modzielności, siły i rozmachu. Najwię­

cej talentu i rasy. W zakresie „wido­

ku" posiadamy bardzo wybitnych pra­

cowników — no, i mistrzówl Ulegając tendencyom, mającym chwilowo kre­

dyt w sztuce, pejzaże nasze są przedewszystkiem barwie, usiłują na­

śladować naturę, rozmaite jej przeja­

wy, stadya, efekty—mniej lub więcej udatnie. Natomiast syntezy, wyrazu indywidualnego ze świecą trzeba by szukać. Ale fragmenty, wykroje, nota- ty, studya doskonale się udają— i tu­

taj mamy już plony poważne. Dzia­

łem, który tuż, tuż biegnie z pejza­

żem—to portret. W tym rodzaju mamy już przeszłość i tradycyę—portrecistów obecnie posiadamy więcej, niż kiedy­

kolwiek. Prócz wybitnych, tęgich maj­

strów konterfektu, ciągnie się przy­

długi sznur ciurów malarskich, gwoli pewnego zarobku odtwarzających z roz­

maitym sukcesem — przeważnie śred­

nim, oblicza bliźnich. Fotografia robi im często zupełnie słuszną konkuren- cyę,—zabija interes, oczywiście, w ni- czem nie szkodząc prawdziwym twór­

com. W ostatnich czasach średnich portrecistów powstało tylu, że tej nadmiernej płodności imię: legion! Za­

ginął „genre" prawie zupełnie,— nieg­

dyś tak uiubiony dział sztuki spadł do zera.

Owo okrzyczane malarstwo <z»d- gdotyczne— i ilustracyjne—dobrze, że nareszcie zakończyło swój żywot lecz pociągnęło w grób: „obraz rodza­

jowy" figuralny—to czoło naszej naj­

bujniejszej twórczości — chlubę paru pokoleń malarskich! Artyści nasi prze­

stali się interesować „człowiekiem", zwierzęciem, żywą naturą, natomiast gromadnie rzucili się: odtwarzać pej­

zaż i martwą naturę, -ycie, ruch za­

marło. Tyle głośnego po całym świę­

cie konia, polskiego konia umie jesz­

cze dosiadać starsza generacya—młod­

sza sztuka chodzi... piechotą. Malar­

stwo nasze zbogaciło się technicz­

nie, malujemy na ogół nie gorzej od innych i coraz więcej srajemy się po­

dobni do sztuki internacyonalnej; to, co się układa w regułę: „sztuka naro­

dowa" — na to jeszcze, niestety, cze­

kamy z utęsknieniem wielkiem.

Wcale niewielki tryptyk— maluchne figurki rozsypane wśród ukraińskiego pejzażu, bajkowy świat i życie przy­

rody, wizya i rzeczywistość,—Malcze­

wski, oczywiście. „Madonna w polu"—

to klejnot z tego samego sznura pe­

reł, tyle nam znanych — w polu posąg przenajświętszej, wśród zbóż płowych oceanu—zboże, zboże, zboże, niebo i chleb!

A świętej Panience wszyscy słu­

żą: i faun niezgrabny chabry na wia­

nek zbiera, i jarzębina trzęsie korale do stóp — dziwożona pokłon oddaje i kmieć błaga łaski... Hołd i Apoteo­

za! Tylko w polskiej duszy powstać mogąca—w duszy takiego liryka, jak Malczewski.

Rankiem na łące pełnej oparze­

lisk „sejm żórawi". Chełmoński zaw ­ sze umie znaleźć formę nową dla swych koncepcyi twórczych. Obraz żyje ogromną prawdą tych indywidu­

ów ptasich, każdy jest inny z tych żórawi, brodzą w mokradłach—przegi­

nając swe gibkie ciała, ani śladu pra­

cy, pozy, wysiłku. Obraz, jak natura sama: prosty, prawdziwy — przekony-

Rok V JA 52 z dnia 24 grudnia 1910 roku 5

(10)

Z wystawy jubileuszowej warszawskiego Tow. Zachęty Sztuk Pięknych.

A. Wieru8Z’ Kowal8ki. Rabuś- Wł- W ankie Jesień

(11)

Z wystawy jubileuszowej warszawskiego Tow. Zachęty Sztuk Pięknych.

Jó ze f B ran dt. Przew odnik

wający. Horowitza pamiętamy od daw­

na: niegdyś, kiedy u nas stale prze­

bywał, wymalował połowę wszystkich tych, których było na to stać. Dziś, wróciwszy do swej ojczyzny — na piękne Węgry, rzadziej już pozwala się podziwiać—niemniej oba portrety pięknych pań wskazują, że o nas nie zapomina wcale. Jest to sztuka subtelna i miła, rozważna i spokojna, doskonale

A ltm an. List.

odpowiadająca celowi. Jest nerw nowo­

żytny, styl elegancki—a przedewszyst- kiem dekoracyjny wdzięk w pastelu „Je­

sień" naszego krakowskiego Boldiniego.

T. N oskow ski. Chmura.

Axentowicz sam jeden reprezentuje rodzaj, któremu wielu na zachodzie hołduje, a który można streścić: pięk­

nie strojna nowożytna kobieta.

Jest to tajemnicą największych mi­

strzów, że zawsze mają coś nowego do powiedzenia, zawsze zastanawiają nowem ujęciem sytuacyi, przypadko­

wością niespodziewaną a trafną. Trzy prace Brandta do takich należą. Tak

M. K ożniewska. P o rtre t-

7

(12)

Z wystawy jubileuszowej-'warszawskiego Tow. Zachęty Sztuk Pięknych.

Plewińska. Baśń o kró le w iczu krasnoraku. W asilkow ski. S trz e le c I R usałka.

A . Z a rzycki. P o rtre t.

„Przewodnik" rozmachem i fantazyą, jak „u P rzew ozu"'i „Bałaguta" swym nastrojem, sentymentem pejzażu — za­

trzymują widza na długo, dając mu w drogę wizyę wielkiej sztuki.

Do rzeczy, najsilniej działających wyrazem, należą prace Lentza; wiemy, że portrety Lentza są zawsze niezmiernie podobne— że drgają życiem wewnętrz­

nym—lecz wyrazu zbiorowego—grupy, do tej. porv nie widzieliśmy. Tak prze­

topionej na sztukę, tak zwartej, skon­

densowanej w sobie s iły m ęzkiej, jak w „S trejku" mało widuje się wogóle.

Jestto manifestacya wielkiego talentu, artysty, rozporządzającego już wszyst- kiemi środkami swej sztuki. A oto szereg doskonałych techników malar­

skich, sprawnych, pewnych i pełnych:

Kowalski Wierusz, Pankiewicz, Fałat, Wyczółkowski, każdy wyśmienity, ma­

larze bez zarzutu, Ejmondowie, ojciec i syn, starszy przypomniał się tak po-

A xe n to w icz. Jesień.

wszechnie cenionemi malemi obrazka­

mi z życia ludu naszego, młody debiu­

tuje kapitalną „Sową".

Kossaka znane z reprodukcyi cy­

klowej: „rugi pruskie", wywłaszczenie, jest, jak wszystko, co maluje utalento­

wany batalista, żywe, swojskie i praw-

Wf. Kipm an. P o rtr e t p. T.

dziwę. Piątkowski Henryk tak „P o r­

tretem", jak i „parkiem " przypomniał nam najlepsze chwile swej sztuki, tryum fy „O byw atelki Talienne" — tak jedna praca jak i druga, błyszczą kolo - rem, zadziwiają sprawnością techniki a ujęciem całości zyskują twórcy ogól­

nie zasłużone uznanie. Prace: E m ilii W y- leżyńskiej, Koźniewskiej, Szadkowskie­

go, Krasnowolskiego, Słupskiego, K ra­

jewskiego Marcelego, Andrychewicza, Augustynowicza, Blanksteinówny, Boro­

wskiego, Lipca, Laurensa, Kipmana— to przeważnie portrety, dział bogaty i cieka­

wy, tutaj też zaliczyć należy malarza w iel­

ce wytrawnego, zarówno w potrecie, jak i obrazowej kompozycyi biegłego, Józefa Krzesza. Sztuka Gawińskiego cieszy się zdawna ogólnem uznaniem, ma -Zapa­

lonych wyznawców, a prawie niema nieprzyjaciół; jest to odrębny świat,

8

(13)

Z wystawy jubileuszowej warszawskiego Tow. Zachęty Sztuk Pięknych

Pilatti. Dziewczę z książką. Kramsztyk. Porlre*.

de Laurans. Portret hr. Platera.

sam przez się i dla siebie egzystują­

cy. świat poezyi i fantazyi; tak „Szept miłości",jak „Wróżka mozaikowa", są doskonałemi typowemi okazami, tego

Hoffmann. Artysta malarz.

bardzo bogatego indywidualnego ta­

lentu.

Znakomity talent Kędzierskiego manifestuje się w przedziwnym pastelu

„Upojenie", pełnym barwności, swobo-

Słupski. ' Autoportret dy i smaku, „Studyum" przypominą

9

(14)

2 wystawy jubileuszowej warszawskiego Tow. Zachęty Sztuk Pięknych.

Augustynowicz. Rodzina. Borawski. Portret J. E. ks. Kluczyńskiego.

Gawiński. Szept miłości.

dawniejsze „typy“ mazurskie, tak zawsze sympatycznie wi­

tane przez wszystk ch znawców prawdziwej sztuki. Dalej prace Borucińskiego i Okunia. Zarzycki tylko z jedną występuje pracą, zato kapitalną: „portret damy“. A teraz cały ogromny dział pejzażu, w pierwszym szeregu w y­

suwa się praca bardzo utalentowanej Stankiewiczówny: tak

„Starożytny zamek", jak średniowieczna siedziba, jest isto­

tną ozdobą wystawy. To samo trzeba powiedzieć o pra­

cy Straszkiewicza „Brzask", poranek—przetopiona farba na światło, powietrze i naturę!

Michał Wywiórski, Trojanowski, Trzebiński, Szczygliń- ski, Skotnicki, Slewinski, Czajkowscy, Rzegociriski, Rysz- kiewicz junior, Podgórski, Pillati, Piekarski, Mann, Kugler, a kończę dział dwoma najwybitniejszymi: Ziomkiem, któ­

rego cykl małych pejzaży zwraca powszechną uwagę, i Kowalewskim Bronisławem, pejzażystą dużego rozmachu, realiście-romantyku, autorze „Parku o zachodzie" i „Pierw­

szego dnia wiosny" — rzeczy wybitnych L mocnych. )J Prócz Wojciecha Kósśaka, Brandta i Kowalskiego, mało

( KU-L. )

.10

Cytaty

Powiązane dokumenty

leżycie całego tego ruchu, ogranicza się wciąż jeszcze do niejasnych ogól­. ników, sądów, trafnych raczej przez intuicyę jakąś, lecz nie opierających się

sa niemiecka nie ukrywa nawet ostat- niemi czasy lamentu nad wewnętrzne- mi niedomaganiami instytucyi, która miała być wielkiem dziełem, a okazała się wprost

Zawsze więcej zyska od rodziców syn, co jest przy nich, niż ten, którego życie usuwa się z pod ich bezpośredniej obserwacyi.. Otóż wszelka wielka organi- zacya

Pominąwszy to, że żyje on z gwałtu i cudzej krzywdy, każdy krok jego jest otoczony opieką państwa, na wszystko, czem może się wykazać, złożyły się i

zmem, złagodzonym przez głupotę, przyznaje się, że stary AUenstein był w jej życiu tylko epizodem bez na­.. stępstw,, ojcem zaś Jakóba jest lekarz domu, ten

dzi w Galicyi i niedawny namiestnik tego kraju, wybitny znawca sztuki, autor kilku ciekawych książek z tej dziedziny, przystępny, uczynny, zawsze pierwszy tam,

dowej, a przez założenie labora- toryum dla eugeniki narodowej przy uniwersytecie londyńskim stał się pionierem.&#34; „Powtóre, co mi się wydaje koniecznem, to

Wolno się przeto spodziewać, że miłośnicy filozofii i poezyi powitają z radością i uznaniem takie poezye, jakie znajdujemy w niedawno wydanym zbiorze utworów