Lwow, Niedziela dnia 26. Czerwca 1892.
M XXIV.
SZCZUTE 84
P ren u m erat» we Lwowie wynosi ch- o io ez m e 10 złr.. półrocznie 5 złr., ewiere- ocznie 2 złr. 50 et., miesięcznie 85 et
N um er pojedynczy kosztuje 20 et.
Dodatek zawiera łam ig łó w k i, sza
rady, zadania szachowe i inseraty.
Inseraty dru k u ją się za opłata (i et.
od w iersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. S tronnica inseratow a zawiera eztery szpalty.
Inseraty przyjm ują : A dm inistraca
„S zczutka“ przy ul. .Łyczakowskiej 1. ?>
W W iedniu B iura ogłoszeń : Haasen- Steina & Voglern, Rudolfa Mossego i A.
O ppellika.
W Paryżu : Adam. Riie de St.
P eres 81.
S z c z u le k wychodzi od roku 1868 P ren u m erata zamiejscowa z przesył ka pocztowa wynosi całorocznie 10 złr.
półrocznie 5 z ł r . ewieróroeznie 2 z łr 50 et., miesięcznie 85 e'
W W ielkiem księstw ie P ozn ań sk iem talary 50 fen.
We Frnneii. Szw ajearji iW łoszeoh całorocznie 1<> franków.
Prenum erow ać można w A dm inistra
cji .S zczu tk a" przy uliey Łyczakow skiej 1. o., we wszystkich księgarniach ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.
Reklamaeyj nie opłaca się.
Listy przyjm uje się tylko opłacone M anuskryptów nie /.wraca su-.
PISMO SATYRY CZNO - POLITYCZNE.
N o w a era.
Ciesz się d u szo g a licyjsk a , l w pokorze w ielbij P a n a ; J a z n iebaw em tw o ja droga ,,R ó ży c zk a m i“ b ędzie słana...
W ielka doba. się j u z zb liża , B rza sk ie m w ita cię z d a le k a ; G a licyjsk a b ied n a d u szo ,
Twe zb a w ie n ie ocltad w /ß-‘*
P o rzu ć m a rn e sny, c z c zą złu d ę , Z apleśn iałe rojeń g r a ty ;
S tu l w pokorze gębę, u szy,
C zyta j sanie w c ią ż
A w its b la ty
Ta le k tu ra cię pouczy,
J a k i w k r a ju d a c h d z iś w ieje;
Z k a ż d y m d n ie m b u rm istrze n ik n ą , W k o m isa rza c h - m ia s t n a d zieje.
Tarnów, P rzem yśl, lizeszow , Gródek, (N ieskoń czon a d łu g a lista),
A u to n o m ji się lękają, J a k zesła ń ca A n tych rysta.
N a js zc z ę śliw s zy m je st w o p in ji Gród, k tórem u się n a d a r z a W ejść pod opieku ń cze s k r z y d ła Rządowego k o m isa rza .
W ciąż w id o czn iej w c a ły m kra ju Owa. fo rm a górę b ie r z e ;
N a w e t Lwów, by m ie ć to szczęście, S ta ra ń dość d o k ła d a szczerze...
P r z y jd z ie czas, że d u ch ten w e jd zie W całe n a sze
S c h a lte n
-W a lten ,
L an dsdragon ów z grobu w sk rzesim ,
A lle s b le ib e n w i r d b e im A lte n !
I z b e zrze d u ciem n ej nocy Ż y d z ie w ów czas d la P olaka N ow e słońce, co n a d w sz y stk ie m Swe ro zto czy b la sk i k . “
iS.t
— t —
Rozmowa Bismarka
z ż ydk ie m z „ N o w e j P r e s s y “.
(T eleg ram ).
— P a n w iesz z k im m ów isz, ale j a n ie w iem , k to p a n je ste ś.
— Je ste m re d a k to re m „N ow ej P r e s s y “, m ości k siążę i ekscellenojo...
— A w ięc żyd.
— N iby żyd, n ib y nie ż y d — n u j a je s te m ż u r n a lis ta i chcę w iedzieć, co
k siążę m y śli o p rz y sz ło śc i A u strji?
— A asp a n u co do te g o ?
— P ro szę k sięcia, m n ie A u strja w ięcej in te re su je , n iż Je ru z a le m i to now e p a ń stw o H irsza, d a ję słow o honoru.
— W ierzę panu, w ierzę, lepiej w am n i g d z ie n ie będzie. O tóż m ożesz p a n A ustrji pow iedzieć, że j ą zaw sze p ro teg o w ać będę.
— B ardzo d z ię k u ję k sięciu w im ie n iu całej A u strji — b a rd z o d z ię k u ję . Jeż eli k siążę chce, to w y ro b im y dla k się c ia p o sadę u n a s k an c le rza .
— Czyś p an z w arjo w ał?
— Nu — a p a n B e u st? Czy m y go n ie z ro b ili w ielk im człow iekiem , a b y l p rz e d tem w D re źn ie niczem .
— Mój panie, m ożebyś p an sobie r a czył p ó jść do d ja b ła .
— Do u słu g księcia.
-T- R adzę p rę d k o — bo mój pies....
(R eszta te le g ra m u n ie c z y te ln a ).
--- ---
Koleje w Kongresówce.
Polską dziatwę wydalają Moskaluszki cala zgrają
Z służby kolejowej...
Ot, na darmo czas swój tracą.
Bo czyż przyda się to na co, O zakute głow y!
Wszystko łatwo plemię wraże W rozbestwieniu swem dokaże...
Maszyny, — tor cały, Gmachy z ciosu, budki z drzewa Mogą chrzest Pobiednoscewa
W ziąć, szyzmie dla chwały...
ZF1
Lecz jednego, rozwściekleni, Żadna siła nie odmieni,
Ni carskie narzędzie : Pod moskiewską tą koleją
— W szak nie złudna-ś, o, nadziejo? - Ziemia... polską będzie.
< 3 - O < 3 - O .
/ i
Gogo dziś na posterunku — Ju tro bowiem dzień zaświta, Kiedy znowu swoje blaski Sława rzuci mu obfita.
Dzień wyścigów ! Lwowskie d erb v ! Nerwy moje wytężone —
Niecierpliwie ju tra czekam I gorączką cały płonę.
F akt to bowiem zbyt doniosły, By traktować go przez ramię ; Szykiem swoim na wyścigach Gogo obojętność złamie.
By zaś spełnić wielkie dzieło, Nie wpaść czasem w jaką matnię, Przygotować trzeba wszystko, Przygotować skrupulatnie.
Na honorze mym gogowskim Być ńie może żadnej szczerby ; Nową chlubną dla mnie kartą Musi być jutrzejsze derby.
Zamówiłem już z Krakowa Modny derhyrocJc bez zwłoki;
e
:
t l j e tAch, genjalny wynalazek Te specjalne dr rby rocki!
Nim nadejdzie, przed zwierciadłem Wystudjować muszę m iny;
Wszak wiadomo i w tym zakresie Gogo dotąd m istrz jedyny.
Platonicznie jednak tylko W yścigami myśl mą cieszę;
Gogo zajmie stanowisko
Jak dotychczas wciąż — li piesze!
P l o t k i .
P e w ie n w ic e p re z y d e n t p ew n ej ra d y szk o ln ej, w p e w n y m k ra ic z k u po lecił p o dobno p o d w ład n y m sw oim g łodom orom (czy taj „nau czy cielo m lu d o w y m “), abono- w ać ty lk o p ew n e pism a, w d a w ać się ty lk o z pew nym i ludźm i, a p e w n y c h znow u u n ik a ć i k o m u n ik o w ać m u ty lk o pew ne w iadom ości...
Wrsz y s tk ie te p ew n o śc i m o g ą w k ró tc e p ew n eg o w ic e p re z y d e n ta u c z y n ić n a W y
sokiem je g o stan o w isk o b ard zo ... n ie pewnymi !
Dziwna biega wieść po kraju...
Znany „ktoś“ jadł obiad w R aju..
Najkrnąbrniejsze elementy, Widzą więc ztąd, że on... św ię ty !
P R O J E K T .
Ity u p ięk szy ć m ia sto Lwów T o w a r z y stw o z a w ią z a n o ...
•lak m a ono s p e łn ić c e l, R zeczą j e s z c z e n ie j e s t z n a n ą . J e d n a t y lk o z u c h w a ł d/.iś W m ie ś c ie k r ą ż y co ra z sz e rz e j ; Ity u p ię k szy ć m ia sto L w ów P r z en ie ść j e stą d p recz n a le ż y !
CZEPECZEK.
Do ostatniej chwili nie wiedziano, czy Tecia zechce zostać żoną Henryka.
Dziewczyna była niespokojna i płochli
wa, ja k pliszka. Już, już miano nakryć ją dłonią i przytrzymać za skrzydełka — ale raptem wyślizgiwała się z palców i odlatywa
ła, kiwając filuternie kaszmirowym, koronka
mi okrytym ogonkiem.
Henryk rozpaczał, to sprawę jego po- gorszało.
Takie rozchwiane, jak Tecia, powoje, najchętniej obwijają się około drzew, szorst
kich choćby, lecz krzepkich...
— M azgaj! — mawiał o Henryku jego stryj, stary kawaler... z amatorstwa. — Po
winien huknąć: mościa panno, dość młynko- wań? gdym ci się podobał, to daj gęby i niech będzie koniec! gdy nie, to mi figę po
każ, a pojadę szukać — ładniejszej !
Ale rumiany młodzieniec (Henryk miał twarz, jak rajskie jabłko) dostawał drżenia na sarnę myśl o tem.
Niestałość Teci była tcm bardziej rażą
cą, że zamieniła już ona z Henrykiem zarę
czynowe pierścionki.
Dzień ślubu, jak miraż przed Arabem, uoiekał przed młodzieńcem coraz dalej i dalej...
Bywały godziny, w których Tecia z za
chwycającą rezygnacyą, zakrywszy oczy dłu- giemi rzęsami, szeptała cichutko a m iękko:
— Zgoda...
Bywały dnie, w których rzęsy jej osu
wały się tylko do połowy źrenic, a z ust, dwuznacznie w kącikąch podniesionych, wy
biegało tajem nicze:
— Nie wiem...
I bywały tygodnie, w których zmienio
na w chochlika, w psotną rusałkę, w Mefista niemal (w Mefista, dodajmy, z chabrowemi oczyma i złotą, jak dojrzały jęczmień, grzyw
ką) na wszystkie prośby, na wszystkie per
swazje i na wszystkie wybuchy, miała jednę odpowiedź:
— Nie, nie i... nie :
W łaśnie jednego z takich okropnych ty
godni, nieznośna ta istota siedziała w salo
niku, na nizkim, perską materją obitym pufie i bawiła się okręcaniem na palec swego zło
cistego loka — przy niej zaś, a właściwie nad nią, stał cały hufiec mężnie wyglądają
cych niewiast, który postanowił zwyciężyć, albo... zasiąść do poobiedniej kawy ze śmie
tanką.
B yły ta m : matka Teci, ciotka Teci i kuzynka Teci, oraz matka Henryka, ciotka Henryka i kuzynka Henryka.
Była także stara szwaczka, szyjąca dla Teci wyprawę.
— Powiedz, serce, co ci się w moim He
niu nie podoba ? Jeśli nie lubisz wąsów, bę
dzie nosił brodę, jak nieboszczyk jego ojciec...
Tak mówiła jedna matka.
— Weź na uwagę, Teciu, że każda ko
bieta przeznaczoną jest do małżeństwa. Gdy
bym ja była przez kaprys odrzuciła rękę twego ojca, cóżby dzisiaj działo się z tobą ?
Tak mówiła druga matka.
Ciotki jęczały na różne to n y : „zasta
nów się! umityguj się !“, a kuzynki wycało- wywały Tecię w prawy i lewy policzek, bła
gając o litość nad „biednym chłopczyną“.
— On taki śliczniusi, ten pan Henryczek, ja k najdojrzalsza reneta! śpiewało w głębi stare pannisko, nawlekaniem igły zajęte.
Imci pan Onufry.
— J a k lu d z ie sobie w m ieście m ów ili, ta k oś i stało się — i te r a w łaściw ie nie- w ied zieć, czy p łak ać , czy śm iać się. N iby ra d a m a is tra c k a je s t, a n ib y n ie ma, bo z a c z y n a ją zn o w u ś g d z ie ś n ie k tó rz y u c ie kać, i j a k ta k dalej pójd zie, to zo stan ie ino sam a w ieża ra tu sz o w a . A znow uś b ie d a g ro z i tę d y , że c z a rn y p a n M ichał chce d o k o n ięcz n ie p isać sk a rg ę do W ie
d n ia n a całe m ia sto i o czy w iście ta k ż e n a b iałeg o p a n a M ichała — bo w łaściw ie w te m sęk i z te g o cała k a la m a n c ja w m ieście, że się b ia ły M ichał z c z arn y m za łb y w o d zą. D n rn y n a ró d m y śli, że to o ja k ie w ie lk ie cereg iele chodzi,' i b ije się m ię d z y sobą — a tu cała w o jn a o to, k to b ęd z ie fig u rą w m ieście, czy p a n Mi
ch a lsk i, czy p a n W alichiew icz. Je n te li- g e n ty zn o w u ś, j a k zaw sze, je d e n trz y m a się p o ły p a n a W alichiew icza, a d ru g i p a n a M ichalskiego, bo z w y c z a jn ie s p e k u lu je k aż d y , czyby i on n ie z o sta ł ja k ą fig u rą w m ieście.
Ale Tecia milczała jak głaz, i tylko główka jej, chwiejąca się miarowo na prawo i na lewo, uparcie mówiła :
— Nie, nie i... n ie !
Więc chór kobiet wykrzyknął z rozpaczą :
— Dlaczego?...
A niewieści szatanek, roztrzepawszy ner
wowym ruchem włosy i zakrywszy nimi twarz, Jak maską, ryknął nadąsanym głosem :
— Dlatego, że n ie !
Miał nastąpić wybuch — ale w tej chwili przyniesiono list i pudełko.
Jedno i drugie przysyłała ciotka, mie
szkająca w Warszawie.
L ist objaśniał, źe w pudełku mieści się prezent, ślubny dla Teci.
Skruszono pieczęcie, rozerwano różowe opaski, wyrzucono na posadzkę stos angiel
skiej, szeleszczącej bibułki, i wydobyto z pu
dełka — czepeczek.
Nie wiem, kto i z czego cacko to stwo
r y * — przekonany wszakże jestem, że był To artysta, i że miał chwilę prawdziwego Natchnienia.
, . Być może, iż za m ateryał użył on tu reckiej jedwabnej tkaniny i szarych koronek lancuzkich, ale być może również, iż przy Pomocy wróżki cudotwórczej uprządł to arcy- zielko z pajęczyny, wyzłoconej słońcem i
" Jbrylantowanej rosą...
Dosyć, że oś ta k ie g o ro z g a rd ja sz u je sz c z e n ie było n a św iecie, j a k oś te ra w lw ow skim m aistrac ie i W oałem m ie
ście, a z te j n ieb o g i a u to n o m ji to sie ju ż ta k lu d z ie śm ieją, że aż żal bierze. A kum z g u b e rn ji ino p o św istu je, naw eć j a k p i
wo p ije, to św ista sobie. Jesz cze z tego p o św isty w a n ia b ęd zie ja k a ś bieda, ale j a k b ęd zie bieda, i j a k oś n a p ra w d ę k u - in isarz b ędzie b irg e rm a jstre m , to n ajże sobie i b iały p an M ichał i c z a rn y p an Ilajw ach o w icz p o w in szu ją, bo to on i teg o p iw a n aw arzy li.
G d z ien iek tó rzy , g w a łte m chcą te ra wybijać p a n a Raj W achowicza do m a istra tu , ab y oś n im za le p ić tę d z iu rę , sco po R us- sm an ie się zro b iła. Nie w iedzieć, j a k to p ójd zie, ale ponoś ta k się zro b i.K u m J a cek, co sobie zw y k le pokpiw a, pow iada, że w m a istra c ie n u d n o j e s t 'b e z p an a R ajw achow icza, bo n ie m a n ik o g o coby ta k do b rze b esz ta ł. Ale w łaśc iw ie p o w ie
d ziaw szy , naj się d z ie je co chce. ino naj się k u m z g u b e rn ji n ie śm ieje, bo to by ciężko było w y trz y m a ć , ja k b y k u m w y g ra ł. N aw ećby ju ż n a piw o ciężko było iść, bo człow iekiem trz ę s ła b y m a n k o lja c z a rn a n a w id o k k u m a — :taj t y l k o !
S E J M .
i .
W m in iste rj ccch k o ła ta j a , A by sejm zw o ła n o ;
R z ą d się godzi... Oli, uprzejmość' liz a d a — rzeczą zn a n ą .
■lednem tylko on się m a r tw i;
B ie d n i ci posłowie !
C zy ż im m a ło jeszcze trą d ó w ? Że te z sejm im w głow ie !
„Po co s e jm u ? rzew n ie pyta...
W sza k że s a m i wiecie,
Ze w a m w z im ie j e s t z a zim n o , Za gorąco — w lecie!"
Matki, ciotki i kuiynki podawały je sobie z rąk do rąk, oglądając, admirując, wygładzając zgniecioną koronkę i próbując w palcach, gatunku materyi.
Tecia w pierwszej chwili ani patrzeć nań nie chciała.
Ale ponieważ można być bardzo nadą- saną, a zarazem mieć umysł czuły na pod
szepty ciekawości, zerknęła więc na czepeczek naprzód kącikiem lewego oka, potem całem okiem lewem, potem całem prawem, potem lewem i prawem jednocześnie, a wreszcie ujęła go machinalnie końcami smukłych pa
luszków i również machinalnie włożyła na głowę...
Zaledwie zaś umieściła go na właści- wem miejscu i w sposób właściwy, chór nie
wiast, zawołał z zachwytem :
— Ach, Teciu ! jakże ci w tym czepeczku prześlicznie!
I posypały się gradem w ykrzykniki:
— W yglądasz jak różyczka!
— Ja k cherubinek!
— Ja k źurnal paryzki 1
— Ja k twoja matka przed osiemnastuv la t y !
— Jak... kopersztych! — dośpiewąła z k ą
cika stara pracownica igły.
Tecia podniosła się z miną zimnej i obojętnej na hołdy królowej (szczególna ta
Ostatnie wiadomości.
R uskie T o w a rzy stw o g im n a s ty c z n e n a w z ó r „S o k o ła“ b lisk ie j e s t p o w stan ia.
D o w ia d u je m y się w łaśn ie, iż ułożo n o ju ż s ta tu ta i om ów iono d o k ład n ie sp ra w ę s tro ju dla członków , p rz y cze m T ow a
rz y stw o o trz y m a ć m a n a z w ę : „Dzicz*) u k ra iń s k a “.
A u ten ty czn e...
ROZMOWA GOGĄTEK.
— T y ! Korci m nie ja z d a n a w elocy- pedzie...
— J a n a w e t dałem się ju ż fo to g ra fo w a ć n a w elo cy p ed zie i m am ju ż dosyć te g o dobrego.
Korespondencje redakcji.
— Itk. w e L w o w ie . — N iem iło siern ie pan nas tra p i sw ojem i pom ysłam i. — X X X . w T . Aloż pa
nie — gdzież zdrow y sens. — W. n o L w o w ie. N a
reszcie zgłosiłeś sio p a n !
* ) Z d aje się „ S icz “, a n io „D zicz — p r t i/- pinek zecera.
dziewczyna wszystkie miny posiadała w swym repertuarze) i spokojnym krokiem podeszła do lustra,
Ale w miarę jak w patrywała się w nie;
blask jakiś wewnętrzny występował jej na twarz i wszystkie rysy przeistaczał cudownie...
Kapryśne fałdki znikały z czoła, brewki rozsuwały się i gładziły, w oczach rozpalało się łagodne, niebieskie światło, na usta wre
szcie wchodził uśmieszek powściągliwy a na
miętny, jaki zdobywa twarze pasterek ze sta
rej saskiej porcelany...
Przeistoczona tak i nie zdejmując z >vlo
sów czepeczka, który był jakby djademem jej królewskości, podeszła do matki Henryka, pochyliła się przed nią i nadstawiając zaru
mienioną buzię do pocałowania, rz ek ła:
— Za tydzień nazwiesz mnie pani
synową... :
A gdy kobiety rzuciły się do niej z wy
buchami wdzięczności i rozkosznego wzrusze
nia, d « o ń cz y ła półgłosem do siebie:
— tylko w ten sposób mogę posiąść prawo^do noszenia tego ślicznego stroika.
W . (i.
Wydawcai odpowiedzialny redaktor Liberat Zajączkowski.Zdrukarni i litografii Pillera i Spółki. (TelefonuNr.174,.