Sr. i.
Lwów, Niedziela dnia 11 Grudnia 1892. m hit.
SZCZUTE li.
P renum erata we L w ow ie w yn osi ca- 01 o c z n ie 10 złr.. połrocznie 5 złr., ew ierć-ocznie 2 złr. 5 0 et., m iesięezm e 8 5 et.
N um er p ojedynczy kosztuje 2 0 et.
D odatek zawiera ła m ig łó w k i. sza
rady, zadania szachow e i inseraty.
Inseraty drukują się za opłatą 6 ct.
od w iersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.
Inseraty przvjmują : A dm inistraca
„Szczutka" przy ul. Ł yczak ow sk iej 1. 3 W W ied n iu B iura o g ło sz e ń : H aasen- stein a & V oglera, Rudolfa M ossego i A . O ppellika.
W P aryżu : Adam . Rue de St.
P eres 81. ^ /
S z c z u t e k w ychodzi od roku 1868.
P renum erata zam iejscow a z p rzesy ł
ką pocztową w ynosi całorocznie 1 0 złr.
półrocznie 5 złr.. ćw iercrocznie 2 złr 50 ct.. m iesięcznie 85 cf
W W ielkiem k sięstw ie P o zn a ń sk iem 3 talary 5 0 fen.
We Francji, S z w ą c a r ji iW ło sz e c h całorocznie 1(5 franków.
P renum erow ać m ożna w A dm inistra
cji „Szczutka" przy u licy Łyczakow skiej 1. 3.. we w szystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we w szystk ich urzędach pocztow ych.
Reklamacyj nie op łaca się . L isty przyjm uje się tylko p ła co n e M anuskryptów nie zw raca się.
P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L I T Y C Z N E .
Mł o d z i e ż y .
Uroczystości solenne święcono,
W k tó ryc h głos p ie r w s z y o d d a ń b y ł m łodzieży, J p a d ł blask n o w y n a młodzieńcze grono,
Gdzie k a i d y kocha jeszcze, k a ż d y wierzy.
Dziś, g d y p r z e b r z m ia ły j u z echa tej w r z a w y , Zliczm y się z soba,, b racia n asi m ło d zi;
Bo blask choć p ięk n y i chociaż j a s k r a w y Istotę rzeczy jeszcze nie nagrodzi,
Przez u sta nasze żółć się nie przeciska
W serca icezbrana, ja k g d y b y w cystern ie;
N a m idzie o to, aby czcze ig r z y s k a
Nie śćm iły służby s p ra w o w a n e j wiernie.
M yśm y z a s ta r zy , by fra z e sy szumne
B r a ć za czyn z a r a z ; nie baw iąc się w słowa,
W y czyn ów roznieście p o tężn ą kolumnę, Co wszelkim czasom u r ą g a ć gotow a.
A chociaż piękna, u roczystość w a sza Z a p a łu is k r y nie r zu c iła w ło n a ; T aka w ezbrana, pien iąca się czasza,
H austem o d r a z a b y w a w ypróżnion a,
Wy źródłem w in n i być, s k ą d b y na wieki P łyn ęła siła n a ludu r o z ło g i;
W y d la p rzyszło ści pracu jcie dalekiej, Nie w yszu k u ją c „pośrodkoW ej d r o g ia,
Z a w c z e m ą d la w a s je s t sensatów r o la ; Was wieść p o w in n a z a p a łu potęga, Wam lśnić potężnych haseł aureola,
Byście sięgali tam , gdzie w z ro k nie sięga!
1 8 łJSl
Nad grobem w ięźnia stanu.
Mochnacki.
Poświęcić młodość swoją, całe oddać życie Jednej, wielkiej, największej, bo ojczystej sprawie, Jak i tego rezultat, oto znów widzicie:
Zm arł starzec, jeden z owych, którzy tak jaskraw ię Aureolą bóliaterstw otoczyli czoło
Polski wówczas, gdy na nią ezyliano w około...
Czyż dało mu nagrodę rodaków uznanie?
Wszak między walczącymi stał zawsze na przedzie, Lecz cóż ztąd ? Zapomniany, nie był nawet w stanie Zdobyć starość spokojną i zm arł, jak żył w biedzie.
A dzienniki, co piszą długie nekrologi Każdemu, kto wygodne obrał sobie drogi, Starcowi, co się oddał w usługi najszczersze Ojczyźnie, — kiedy um arł sypnęły...‘trzy wiersze !
C3 r CD C3~ © .
Na tap etach ciągle jeszcze K w estja „m ło d y ch 11 u nas s ta w a ; M łodych, którzy nie skończyli Jeszcze czterech kursów p raw a.
M łodych, co n a akadem ji Chcą się w sław ić nieśm ierteln ie I w tym celu podtrzym ują Od lat tylu ju ż C zytelnię.
Owóż sądzę, że w tej spraw ie 1 m nie zabrać głos w ypada —
I E 3e i1 1 3 / Ć LgU
Za dawnych czasów zamek stał Otoczon wielkim murem,
W nim rycerz był, co córkę miał 1 był ogromnym gburem.
Córeczka była w pełni lat -r- Czas było na czepeczek, Obiecał stary rad nie rad., Dać posag i ’zameczek.
Gdy doszło do rycerzy to, Siedli na koń w konkury, I pędzi chwatów blisko sto, Czemprędzej w zamku mury, Lecz to nie było łatwem tak Dostać się w gród zawarty, Przelecić rów, n o ! człek nie ptak Przeskoczyć — go — nie ż a rty ! Lecz w ludziach był rycerski duch, W zrok topiąc w okno diwy,
Do skoku pędził każdy zuch, I... — cofał się szczęśliwy! — Aż jeden wreszcie został tak,
N igdzie pew nie, tu zaś n ajm niej Z będny sąd mój, m oja rada.
F in iu drogi, ja k też sądzisz ? W czem przyczyna faktu leży, Ze anem ia, obojętność
T ak g rasu je w śród m łodzieży ?
D w óch zdań pod tym w zględem nie ma, Takie m oje p rz e k o n a n ie ;
Szyk i m oda — te jedynie
M łódź n am podnieść będą w stanie.
W szak gdzie one rządy wiodą, T am też dotąd — każdy p rzy zn a —
Z achow ała się w całości, O bca dzisiaj ju ż tężyzna.
Bo niech kto m i wskaże m łodych, R ów nie d zieln y ch jak b y Gogi, I fan tazji rów nie p ełn y ch , Choć ich ściga los złow rogi ? Kto pić tyle, co m y um ie,
W p rzeg ry w an iu kto nam zrów na, K to czy w cyrku, czy w teatrze Szyku zada ? — To rzecz g łó w n a !
Z albumu dyplomaty.
... O ry g in aln y to n aró d ci P o la c y : po
chw alisz ich raz, to ci n a ty c h m ia st tysiąc krzyw d zapom ną!...
IE3od.sł-iJLc:ki.a,n.e.
M o r i c. S łiszałeś o s ta ra n ia nasze co do zaprow adzenie fak u ltet m ediczny w C zer- niow ce?
I g n a c . W a rja t z m okrą g ło w ą ? ! Na co fak u ltet, ja k i fak u ltet?! Abo to ra b in w S ad ag ó ra nie dosyć ?!
Kołomyja nepomyja...
„Pod m aską/'
Aże m iło m am y te a tr!
O kurzono jeg o ściany, D ano lu stra , dano krzesła, Sufit n a w e t m alow any!
Czysto, lśniąco, z m odnym szyczkiem , R e p ertu ar ciężki — lekki,
Zew sząd p ły n ą tu artyści Jako tu rc y do swej M e k k i!
Lecz zbyt szybko odnaw iając Półw iekow y gm ach skarbkow y Z apom niano... przenieść o łta rz Z sak ram en tem polskiej m o w y ! Miast kapłanów św iętokradze Bez sum ienia, czci i w iary K rzyw dzą język K ochanow skich, M ickiewiczów język s t a r y ! D la lic h o ty B lu m en th ala Tak kaleczyć polskie słowo!
P a rd o n , p ardon, cna dyrekcyo Co za w iele to nie zdrow o!
Kołomyja nepomyja, Kołomyja misto — Nowym faktem wykazano rzecz tę oczyw istą!
Bo w rocznicę narodową, ku czci w ielkiej ch w ili, Ody Polacy pod sztandarem ojczystym w alczyli;
Ku czci tego id ea ła , co nam serca grzeje, Ktoś tam znalazł się, co sk reślił „austryjackie
[d zieje!“
S r - ZEHIirscIh-
ofiarow ał 3,000.000 złr. n a rzecz ubogich w W ęgrzech (pod w aru n k iem aby się w y
rzekli spożyw ania 6łoniny — (prgypiSeJc a n ty se m ity .)
3 S T .
U brzegu tej otćhłani,
Zawołał czuwając sił już brak, I ja się cofnę... P a n i! ?
W niewieściem sercu miłość drga, W ięc rzucić most kazała,
Ostatni był to — trudno... ha...
Więc... Trochę się... już bała.
I ślub się odbył w niedziel dwie, Teściowa też tani była —
Rycerza twarz — zdawało się — Okrótnie coś nie miła !
A w dwa tygodnie zamek w łzach, A to dła czego znowu ?
Ten śmiały rycerz — (mówić strach) Sam rzucił się dó rowu. —
H o m o .
Żonaty i kawaler.
W iktorku mój! W iktorku mój!
Co myślą te kobiety ?!
Codzień kupować muszę strój, Na kredyt to niestety!
Coraz to gorzej — bardzo źle — W ydatków mam do sytu,
Już na przyszłych zapust drżę, Ach niemam już... kredytu.
Pzypomnij sobie, W iktor rzekł, Te nasze pogadanki,
Które, czy błoto, mróz czy śnieg, Zrywałeś dla vkochanki“.
W szak jam ci mówił: żeń się, żeń I każ ogolić głowę,
I obligacyj z dziesięć zmień I meble kupuj nowe:
Dzisiaj po ślubie ! m agnifiąue!
Smutną mi kreślisz stronę...
Obligi znikły, kredyt znikł, Ale masz za to.... żonę!
!mci pan Onufry.
Za ja k ie dw a, trzy tygodnie zacznie się oś w m ieście znow uś w ielka aw a n tu ra z w yboram i do m a istra tu , i będziemo- mieli rajw ach , że aż się m iasto trząść będzie.
Jen te lig e n c k i k u m itet ju ż radzi, ino że nie m ożna wy m iarkow ać za kim będzie ciągnął’, bo oni zawsze tak kręcą, że ciężko w ym iar- kować, a najgorzej, że n ie w iedzieć, czy oni m ają swojego osobliw ego prezesa, czy nie.
T yla oś tylko każdy w ie, że każdy z nich ch ciałb y być ra d n y m — taj żeby w szy st
kich pom ieścić, trzab y salę m aistrack ą prze
budować, taj zrobić trzy razy w iększą, i jeszczeby się może nie zm ieścili tam w szyst
kie kandydaty na radnych. A jensze party e ja k o ś jeszcze się nie ruszają, ino obw ąchują się, i w idać co niy wiedzą, od czego zacząć.
W łaściw ie teraz nie m a oś o czem jeszcze dużo gadać, bo to dopiero wszystko się ro
bi po cichu po kątach, na m a istra t w ylezie to wszystko dopiero koło now ego roku, a
O O l . . . I
Łby kornie na dół opuszczone, Usta każdemu więzi kłódka !...
W jakąż podąża świata stronę Ta zgraja szara i cichutka ? Alboż wie który? Gdzie iść każą.
Tam idą... W zamian ich ozłoci Dar łaski... Żyją czci sprzedażą
Heloci!
II.
Spią we dnie, nocą mają w czubie, Żyją bezmyślnie, a szalenie;
W cyrkowej stajni, w świetnym klubie, W tingl-tanglu trwonią ojców mienie, Nie spadnie dla ulżenia nędzy
Ni grosz z ciśniętych w błoto kroci..
Sami wyciągną rękę prędzej
— B eoci!
III.
dobrzeby było, żeby aż po św iętach, bo za co ludziom tru ć św ięta. N iejeden co teraz chodzi sobie spokojny i ani naw eć w ie gdzie je s t m aistrat, to podczas hag itacy i w pada w złość, bo go taki h a g ita to r rozkiw a, i n ie raz taki p o tu ln y w p ad a w w ściekłą pasję, a sam nie wie czego. Owoś n ajb y ludziom św iąt nie psuli, i n aj te h ag ita c je zaczną się aż po św iętach ; — tak sobie ludzie n a przedm ieściach w inszują. A w inszują sobie .także ludzie z przedm ieścia, coby do m a is tra
tu nowego bodaj tro ch a p rzynależeli. H ej, hej, ja k to byliśm o jeszcze p artja, co to się przezyw ała łączność i zgoda, tośm y całą h u rm ą w tenczas n a m a istra t się w pakow ali, i całe m iasto dziw ow ało się, a teraz zeszliśmo na kapcanów , i dobrze oś, ja k tam czasem i w yżebrano ja k ą studnię, abo latarn ię, co się I potem jeszcze nie św ieci. O t zaw iało na
| przedm ieście, taj: tylko !
Z dumaii d y u r n lsty .
Mój B o ż e ! Ja k to los ludziom różnie łask i swe w ydziela?! M łodzież h andlow a po 219 la ta c h doczekała się w łasnego pałacu, a m nie od la t czterdziestu na każdego p ier
w szego z innej stan cy i w yrzucają ?!...
Teatr ruski.
Chcecie budow ać te a tr,-p a n o w ie ? S ą to — ni słow a — piękne zam iary, Lecz czy nie szkoda w aszej ofiary ?...
Co roku zjaw ia się tu we Lwowie T e a tr „narodny" Libero,wicza...
I cóż? N a p alcach widzów w ylicza I w obec pustych ław g ra z rozpaczą
„N a ta łk ę “, albo „ H a n ię 11 kozaczą !...
Chcecie w znieść te a tr sobie, więc wznoście, Lecz zkąd dlań widzów zebrać, w aszm oście ?!
Lecz krzykiem swym, jak w iatr jesieni Strząsają owoc, wszystko burzą.
Wspólna ich adoracja spaja ;
Co nie ich, wszystko każdy grzmoci A jednak! Czemże je st ta zgraja?
— Id jo c i!
' Ićh/neumon.
Słuszne żądanie.
— „Brylancie, djamencie P atrz wzdycham daleki, Daj zbliżyć się przecie, Bądź moją na wiekiu
— „Pod jednym warunkiem Przystanę z ochotą:
G dy zwiesz mię brylantem W przód opraw mię w złoto11.
YICE VEKSA.
Ś w iat się przew raca nogam i do góry ; Dowodzisz tego, cyrulików dolo;
W gronie figarów lam en t dziś ponury, Pięćkroć podatek ich podszedł do g ó r y ; Tyle golili oni — dziś ich golą!
ROZMOWA GOGATEK.i
— T y ! dlaczego w dziennikach kpią z n a szej bladości ?
— Alboż j a w iem — niech kto ze m n ą pomówi po butelce szam pana — a zobaczy m oją bladość. ___________
Od administracji.
K alendarz n a rok 1893. H a lic z a n in i N ow orocznik S zczutka je s t do nabycia we w szy stk ich k sięg arn iach i w d ru k a rn i F ilie rą i Spółki ul. Ł yczakow ska 1. 3.
Skarga podlotka,
Podlotkiem nazwał mnie dzisiaj ! Poczekaj ! nauczkę dam ci Sama cię ostro ukarzę
Nic o tem nie powiem mamci.
Ja k a dzisiaj młodzież śmiała Mnie podlotkiem nazwać. Proszę...
Choć już konwikt zapomniałam I sukienkę długą noszę.
Poczekaj — jutro może — Jakaż zemsta będzie sło d k a!
Padniesz plackiem do nóg moich Do nóg padniesz ty — podlotka ! I gdy wdzięczyć mi się będziesz Ja k do mleka ten mój kotek, Powiem... patrząc pogardliwie Idz pan sobie... jam podlotek!
N iby to strasznie zatrudnieni G ardłują, huczą, radzą dużo,
Nowa klęska centralo w wiedeńskich.
W y d a w c a i o d p o w ie d z ia ln y red a k to r L ib era c Z a ją czk o w sk i. Z d ru k a rn i i lito g r a fii i P ille r a i S p ó łk i. (T e le fo n u N r. T i.)