• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 24, nr 39 (1892)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 24, nr 39 (1892)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, Niedziela dnia 16. Października 1892.

Rok i i i ?.

SZCZUTE Si

P ren u m erata we Lwowie wynosi ca­

łorocznie 10 złr.. półrocznie 5 złr", ćwierć- rocznie 2 złr. 50 et., miesięcznie 83 et.

N um er pojedynczy kosztuje 20 ct.

D odatek zawiera łam ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachowe i inseraty.

In seraty dru k u ją się za o płatą 6 ct.

od w iersza drobnym ' drukiem w jednej szpalcie. S tronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

In seraty przvjm ują : A dm inistraca

„S zczutka- przy ul. Łyczakow skiej L 3 W W iedniu B iura ogłoszeń: Haasen- stein a & Voglera, Rudolfa Jlossego i A.

Oppellika.

W P a r y ż u : Adam. Hue de St.

Peres 81.

S z c z u te k wychodzi od roku 1868 P ren u m erata zamiejscowa z p rzesy ł­

ką pocztową wynosi całorocznie 10 złr.

półrocznie 5 złr.. ćw iercrocznie 2 z łr 50 ct.. miesięcznie 85 c»

W W ielkiem księstw ie P oznańsklem talary 50 fen.

We F rancji, S z w a c a rji iW ło szeeh całorocznie 16 franków .

Prenum erow ać można w A dm inistra­

cji r Szczutka- przy ulicy Łyczakowskiej 1. 3.. we wszystkich księgarniach i ajencjach dzienników i we wszystkich urzędach pocztowych.

Keklamacyj nie opłaca się.

Listy przyjm uje sio tylko płacone.

M anuskryptów nie zw raca sik.

PISMO SATYRYCZNO-POLITYGZNE.

Dziejowa jesień.

W powietrzu wilgoć, środkiem drogi Strumienie biota az się leją...

Wiosno, bądź zdrowa, bywaj lato!

Precz z uniesieniem i nadzieją.

Znów się poczęła nieskończona Jesiennych smętków nitka długa:

Dnie bezsłoneczne, zm roki rychłe Pluta, deszcz, zimno i szaruga.

N a politycznym firmamencie Także bezbarwnie dziś i szaro;

Oddawna ju z nie grzeje słońce Żadna, idea, żadna wiara,.

Ł Ł* w w

Oddawna się schowała jasność Za ołowiane jakieś w rota I mgła posępna zwisa z góry I kapuśniaczkiem drobnym miota.

Z łona chmur, które roztoczyły Tę nieprzebitą swa. oponę.

Nie p a d n ą gromy, błyskawice

Ach, to są rzeczy j u i minione.

Ledwie legenda pozostała Po piorunowym nam okresie;

W powietrzu mgła, na ziemi bioto,

Ot, co szaruga owa niesie.

I nie dziw, ze w tej atmosferze

Śmielszym porywom nawskróś wrogiej, II miejsce potężnych orlich skrzydeł, Ślimacze tylko widać rogi.

I nie dziw, ze duch czasu ledwie Pól-czuje, nawpół-zyje, pól-wie,

I ze o losach rozstrzygają.

Miast lwów gorących , zimne żółwie.

K.

(2)

i

o - o a - o .

„D zieck o sz cz ęśc ia 1' oto now ość, Co w teatrze dziś przew odzi...

N aród czeka, co też o niej Gogo rzeknie mu dobrodziej.

Ja zaś sąd mój p iln ie kryję, Bo po k lęsk ach m oich w ielu, Plebsu n ie ch cę n aw et w id zieć...

— P o co ? J estż e choć cień c e lu ? Tobie tylko, drogi F in iu,

M yśli skryte m e o p o w ie m ;

„D ziecko sz cz ęśc ia11 w gru n cie ch w alę, Operetką ono bowiem .

O peretka zaś mój luby, C hoć rozdziera słu ch i fika, Ma nam naród ekw ipow ać...

— Tkw i w niej p ew n a dydaktyka.

Tylko ty tu ł — n ie zgad u jesz? — On mi serce rani w g łę b i...

„D ziecko sz cz ęśc ia u... to form alnie D la m n ie j e s t jak szpon jastrzęb i.

B y ł czas bow iem — ach, czas daw ny, Gdym ja n o sił ow e m iano...

Goga, dzisiaj desperata,

Także „ d zieck iem sz c z ę śc ia14 zw ano.

Z księżycowej nocy.

Ach, dawne czasy to dziecięce!..:

Pomnę, gdym jeszcze byłam m a ła ; — M atka na swojej słodkiej ręce

Do snu mnie bajką kołysała.

W pamięci mojej tkw i niezbladła B ajka o lampie, o zaklętej, Z której g d y iskra gdzie upadła, Głaz mogła zmienić w dyam enty.

U k ry ta w lampie owej siła, Tw orzyła cudnych rój omamień...

O różdżce też ta b aśń praw iła, Co czarowała ludzi w kamień.

Dawno straciłam w baśni wiarę, Lecz dziś w tej nocy księżycowej — W cudownych szatach bajki stare Znowu przychodzą mi do głowy.

Czarodziej tajny, a nieznany Księżyca-lam py rozbił błyski, K tóre na ziemskie biegnąc łany, Dziw nie zm ieniają św iat ten niski.

A jed nak że, gad się w y lę g ł,

C ierpień gad pod szczęścia m aską...

Piękn a nazw a w m ojem życiu U cz y n iła szp etn e fiasko.

N ie ch cę w cale prorokow ać...

N ie c h na scen ie ma roskosze

„D zieck o sz c z ę śc ia 1'... Ja jed y n ie S w e uczucia tu podnoszę.

W cholerze cholera.

Od ch o lery cny fizykat

S trzedz ma w szech m ieszkań ców L w ow a...

Jakoś strzeże... B ogu dzięki J e s t „stolica"*) nasza zdrowa.

Zuch fizyk at!... b yle tylko G dy w ystaw ia sw e parere N ie n ab a w ia ł n as choroby P is z ą c : „w n osić n a ch olerę !...

„PxZ37-SZłCŚĆ.“

Ż ydzi „P rzyszłość" o g ło sili I od tej to w iem y c h w ili, Iż im źle je s t w n aszym kraju...

O koch ane, d rogie ż y d k i!

Po co m ieszkać w kraj ten brzydki, Skoro c y m e s w P aragw aju ?!

S ied tn w as w ieków n ie zlaszyło Przeto : f u h r t , fu h r t całą siłą W obiecanym spocząć raju !...

Mascagni''' przyjeżdża.

S n ać się do nas tarabani N iezrów n an y m istrz, M ascagn i, S n ać mu g łó w n ą je s t z pobudek, Aby p oznał, jak w tej ziem i

*) C zy taj „ d z iu r a 0.

:E J" IIL-i ZE T O

Bo ziemi zmięta, b rudna gleba, S terana pośród trudów wielu, — I w szarej trosce o kęs chleba, Gdzie po nad ju tro nie ma celu. — T ak się czarownie nagle mieni I tak rozświeca swe oblicze, J a k b y zaiste z tych promieni B laski padały czarownicze.

J a k pałac ja k i w pół ponury, A w pół wielkością sw ą w spaniały W ynuża ziemia swe kontury Z toni, gdzie nocne m gły się zlały.

D rzewa dostają k ształt kolumny I podpierają strop w namiocie, — Strop przew spaniały, wielki, dum ny W yhaftow any cały w zlocie.

A sm uga św iatła rozłożona L śni jako mleczny stru g opali, A wyziew z ziemi żmudnej łona N a kw iatach w p erły się krysztali.

I wszelki w koło głos zam iera...

Aż mimowoli mi się zdaje, Ze czarodziejska je s t tu sfera.

I czarodziejskiej baśni kraje.

G łośnej inelodjam i sw om i G alilejski śp iew a ludek.

Jak on śp ie w a ? W ielk ie b o g i!

S zk oda m istrzu twojej d rogi!

Jak m y m ożem , u ciśn ien i Ś p iew a ć pośród b ied y sam ej ? Ś w ia t w ie cały, że śp iew am y

Coraz cien iej, coraz cien iej...

R enan.

U n iw e rsy tetu lw ow sk iego u czniow ie (W A ustryi w yraźn ie rzerw dopisana), ę m ie r ć opłakując w ielk ieg o R en ana Żal w yrazili swój w w ym ow n em sło w ie.

C ześć m u ! w ołają, n ow e bow iem szlaki Z/nalazł dla w ied zy...

W F ran cyi szczerzą ucho, O tej zasłu d ze R en ana tam g łu ch o .

O nowej drodze m ow a? G d zie ? O ja k ie j?

M łodzież lw ow ska („w A u str y i'1 czyli n ie tak ?) Z byt w cześn ie w szu m n e ch cesz się stroić słow a, L ecz n im je rzucisz, przepuść w przód przez

(przetak, B y ujrzeć, jak ie ziarno w n ich się chow a...

Uwiadomienie.

N in iejszem mam zaszczyt uw iadom ić P . T. P u b liczn ość iż ze w zględ u na czas ch oleryczn y otrzym ałem w ielką fabrykę sztu czn ego w apna karbolow ego (z c e g ie ł).

N ie szk od liw e n ikom u... odznacza się ono znakom itą tan iością i n aw et w obec najdo­

k ład n iejszych badań za p raw dziw e ujść m oże (zw ła szcza w e L w ow ie.)

A a a r o o o n F i l i l i l i p l i p l i p ,

w ła śc ic ie l znanego dom u p rz y ulicy Skarbkow skiej i w ielu in n y ch k w alifikujących się rów nież

do delożow ania.

Że znów panuje czarów władza, Ze nie b rak naw et czarownika, Co skam ieniałość w net sprowadza, Gdzie tylko laską sw ą dotyka.

Snu to potężna je s t d zied zin a!

To on panuje w noc na świecie I ludzkie dusze w sen zaklina, D zierząc w swej ręce m aku kwiecie.

J.

Obrona.

Pozwólcie proszę; niechaj w as nad m iarę Nie wzburza szczerość i otw artość w roga, K tó ry na h asła wasze godzi stare ; Nie wznoście oczu o pomstę do Boga, K iedy w eredyk rozdąw szy swe płuca, Z u st prawdę n ag ą bez osłonek rzuca.

P raw da na nikim nie zacięży plamą, Lecz pam iętajcie, co Indjanie dzicy

M ów ią; — „Dłoń tkw iąca ciągle w rękaw icy Musi b yć w końcu brudną przez to sam o".

I. A.

(3)

łmci pan Onufry.

— Ju ż teraz całkiem nie wiedzieć, co się porobi w mieście z w yboram i do m aistratu. Pow iadają na ten przykład, że pan Rajwaehowiez wyw odzi, że mu w łaściwie w szystko jedno, czy biały Mi­

chał czy czarny Michał, aby ino on był w m aistracie, ta k oś żywcem, ja k po mieście chodzi. A znowuś je s t k u m itet je n te lig e n ck i taki, co powiada, że mu także w szystko jedno, aby ino nie dostał się do m aistratu biały Michał. N aturalnie, ja k pow iada kum Jacek, czarny Michał m yśli sobie, pal was w szystkich djabli, ale j a muszę być’ w m aistracie. Owoś i z całej niby ugody faram uszka się zrobi, i za k ilk a ty g o d n i to będzie ta k i raj-

3 1 Ę D R Z E C .

Raz usłyszał mędrzec wschodni, G dy tam w yrzekł ktoś (o zg ro zo !) Ze różnicy nie ma żadnej

Między babą, no i... kozą.

Boć dla jednej i dla drugiej, T ak dla baby, ja k dla kozy, A by w domu je utrzym ać, W szak potrzebne są... powrozy.

N ad różnicą wielki mędrzec Suszył głowę sw ą sędziwą, W końcu znalazł — bo od kozy B aba bardziej je s t leniwą.

Rogi swoje koza sama Nosi, chociaż się znarowi, A zaś baba kiedy bryknie, K aże nosić je... mężowi.

___________ Ewka.

Cztery obrazy.

K iedy czynów ziarno sieje Serce bogate w nadzieje ;

K iedy nie tonąc w przesycie, W nędznym popasie na ziemi W alczy z potęgam i złemi

— To jeszcze życie !

w ach w mieście, że znowuś będzie ciężko w ytrzym ać. Ale naj będzie, bo znowuś inaczej to nie ma o czem gadać. Aha — a kum z g u b e rn ji także sobie chce ja k iś k u m itet robić — tylko on to jak o ś in a ­ czej nazywa, nib y k onetykel czy jakoś tak. Owoś kum powiada, że bez białego Michała ciężko będzie żyć, i że tak i be- fel w yjdzie, coby biały Michał doko- niecznie był. I ponoś ta k będzie, ja k i będzie befel, bo w łaściw ie pow iedziaw szy, tak a oś teraz moda, i choćby kto do góry nogam i się postaw ił, to na to nie po­

może, bo ta k ju ż zawiało. A gdzieniektó- rzy mówią, że to dobrze, bo lepiej niech będzie befel, ja k harm ider. Najże sobie będzie befel, ino że w tenczas nie m a co ludziom oczy tum anić hantonom ią — bo to nie praw da, taj tylko !

TEATR LWOWSKI.

„D ziecię szczęścia".

„N a je d n ą kartę."

„R ozbitki."

„ D o m w a r ja tó w ."

Repertuar teatralny.

E x r e S t r ln d b e r g a .

Iż w S zw ec ji z głod u literat um iera,

E uropa w k r z y k : hańba, zgroza et eaetera...

Ja na S zw ecji u czciw ość m ógłb ym przecież [przysiiidz U n ich jed en w szak pada, kiedy u nas ty sią c !...

Lecz g d y zgnębiony, bezwładnie W ap atji toni duch wpadnie.

Gdy go czerw zw ątpień przewierci, G dy po bezcelowej męce

Opuści rozpacznie ręce,

— To obraz śmierci.

G dy życia olśniewa chwile Myśl potężna w pełnej sile;

G dy w alk jej staczać n ie trz e b a ; G dy je w tryum fu swego szale, Co jej drogie, dzierży trw ale,

— To obraz nieba.

Lecz kiedy w ciągłej rozterce Ucichnie czyn, m yśl i se rc e ;

K iedy nadziei się zrzekła Dusza, i g d y jej nie zbudzi Litość, dobra wola ludzi,

— To obraz piekła.

K . A .

Ze „Strof polemicznych".

My starość mamy za sobą, A ty-ś tak młody ! Ma-ż argum enty zastąpić

B lask siwej brody ?

ROZMOWA GOGĄTEK.

— Ty! ja k a ż je s t w łaściw a m oda na tę jesień...

— Mnie się zdaje, że w E uropie o tem dziś zapom niano, tak mi przynajm niej m ówił mój kraw iec.

Korespondencje redakcji.

Tr. w K. N io lito śeiw ie d łu g a h isto ry a. — Z. w L. N ie znuszej w iny. — U. w K rakow ie.

O dpow iedź listow nie.

W szak g d y b y każda siwizna B yła ta k w zniosła;

To czcićby także potrzeba K ażdego — osła.

K . II.

W nocy przy srebrnym blasku księżyca Śnił raz wróbelek, czy też wróblica, Ze w górze w idzi gw iazd całe zgraje, A każda ziarnkiem zboża się s t a j e : A ptaszę siadłszy w ziarn owych kupie, Jedno po drugiem chrupie i chrupie:

Pik- p i k !

— W tem czarodziejski widok gdzieś znikł.

Bo zaświeciło słońce z zadrzewa I św iatłem swojem słodki sen zwiewa.

W róbel, otarłszy dzióbek swój z cicha, Szepcze: „Cóż to znów znaczy, do licha !!

Byłem przez całą noc na bankiecie, A głód, ja k gniótł mnie tak dalej gniecie...

Puk- p u k !

Chyba to dzieło szatańskich s z tu k !“

W . 11.

(4)

W y d aw ca i o d p o w ied zialn y re d a k to r L ib e ra t Z ajączkow ski. Z drukarni i litografii i P illera i Spółki. (T elefon u Nr. 74.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

(Telefonu

Bo grandowio kastylijscy, Gdy którego lichwa trapi, Szuka jakiejś Donny Clary, By swę minę mógł ozłocić, A to zawsze w myśl zasady, Która m ów i: „Piękność

Więc myślę sobie : to chyba musi być jakaś choroba i chociaż mnie to dużo kosztowało, zebrałem się i przyjechałem do pana

wił wyjechać do Rosji, ażeby tam użyć błogosławieństw wolności i dobrobytu, i udał się z tem pragnieniem do gubernatora Niżno-Nowogrodu, Baranowa.. Baranów

Taka już duszy ruskiej struktura, Że z niej wyłazi wciąż szydło gbura... Wczoraj oświadczył się o

Krocie skrzydełek trzepocze; krocie gar- dziołek śle pod niebiosa melodję rannego

Fulgenty, patrzysz na.świat płytko, Bo wesołości zbierasz żniwa, Gdzie raj związany grzechu n itką;.. Naiwni, cienia skiyci

Wydawcai odpowiedzialny redaktor Liberat Zajączkowski.Zdrukarni i litografii Pillera