Sr. 40.
Lwów, Niedziela dnia 23. Października 1892. ||[j|\\\^
S Z C Z O T E K
S A T Y H Y G Z N O - P O L I T Y G Z N E.
P IS M O
S z c z u te k wychodzi o.i roku 1868 P ren u m erata zamiejscowa z przesył- Ra pocztową wynosi całorocznie 10 złr.
półrocznie 5 iir.. ewierórooznie 2 z łr 50 et., miesięcznie 85 c
W W ielkiem księstw ie P oznańskiem .! talary .'><) fon.
We Francji, Szwa c a rji iW łoszoch całorocznie 16 franków .
Prenum erow ać można w A dm inistra
cji „Szezutka" przy ulicy łyczakow skiej
1- 3.. we wszystkich księgarniach i
ajencjach dzienników i we w szystkich urzędach pocztowych.
Keklamacyj nie opłaca sio.
Listy przyjm uje się tylko p łac o n o . M anusiiryptów nie zw raca sie.
P ren u m erata we Lwowie wynosi ca
łorocznie 10 lit., półrocznie 5 złr., cwiere- rocznie 2 złr. 50 ct.. miesięcznie 85 ot.
S u m e r pojedynczy kosztuje 21) ct.
Dodatek zawiera łam ig łó w k i. sza
rady, zadania szachowe i inseraty.
Inseraty drukują się za opłatą 6 ct.
od w iersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.
Inseraty p rz y jm u ją : A dm inistraca
„Szezutka- przy ul. Łyczakow skiej 1. 3 W W iedniu B iura ogłoszeń: Haasen- stein a & Voglera, Rudolfa Mossego i A.
O ppellika.
W P a r y ż u : Adam . Rue de St.
P eres 81.
A to co ? Czyli słuch nas m y li ? A kysz ! A k tjsz ! Rzecz niesłychana ! Z przem yskiej zie m i huk się rozszedł, M iast zw yczajn ego: „Chwalcie Pana!"
Coś ta m w poselskich duszach nagle Z adrżało nutą ja k ą ś m ęską,:
„ O rganizujm y się, wołano, By nie ponosić klęsk z a klęską.
fc
Tak gnić p rzy rzą d zie i nic więcej To polityka jest ja g n ięca !
To z zerw ać ja k o ś n a m z biernością, Która się w ciąż n a d n a m i znęca
D otąd w pow ietrzu się unosi leli głos i m knie po w iatru fali...
A je d n a k — Boże m ó j! Ci lu d zie Chyba dopraw dy zw arjow ali.
Wy chcecie tu o polityce
liozhowor w szczyn ać ? Czyż nie wiecie, Ze polityka, n a sza m ieszk a f
W yłącznie ,.pod kaw kam i" przecie ?
Wy chcecie b u d zić k ra j z u śpien ia?
A leż to śm ieszne ! Ba, rzecz prosta, Ze naw et zbędne. N a co, po co,j
Skoro j u ż czuw a pan starosta ?
<3 r O C S - O -
Że są nudy w naszem m ieście, Ja k ic h nigdzie indziej nie m a,
To już w oczach św iata dzisiaj A ksijom a, nie problem u.
Skonstatow ać, rzecz nie tru d n a , Ale w ściekłość m n ie poryw a, Ź e nie zajm ie się tą spraw ą
Ani jed n a dusza żywa.
Gdzież u lich a nasze władze, Gdzie ty cała au tonom io?
Któż, ja k nie wy, m acie tutaj Tym i być, co złe pogrom ią?
Ale w św iecie zacofania,
W którym nędzny Lwów nasz leży, Nie m asz m y śli, coby m ogła Loty swe rozw inąć szerzej.
Gdy cholera n a m groziła S tra c h poruszył dykasterje, S ublim atem i karbolem Jęto bryzgać n a m iz e rję :
Upadek Olimpu.
„Nieokreślona, tajem na moc Z esłała na św iat człowieka, K tó ry przeniknął przyszłości noc —
Tajem nic bóstw a docieka!“
T ak w szechpotężny zawoła bóg W Olimpie do swej drużyny, A na te słowa grom mu u nóg
Obłoku rozdarł szm at siny.
Słuchają, gniew nych Jow isza słów Boginie, bogi, półbogi — P rzed władzą chylą się setki głów,
I Olimp cały drży z trw ogi.
A grom ow ładny zm arszczył swą brew I dalej praw i do rz e s z y :
„Bóg nowy przelał sw ą w łasną krew — Na boski P arnas ju ż spieszy.
„Na krzyżu zawisł, a św iat go c z c i:
Szkarłatem broczą mu r a n y : Z sercem przebitem, o skrzepłej krw i,
B óg wielki — B óg to nieznany.
L ecz m y m am y w śród nas przecie Gorszo złe tu, z łask i B o z i;
N udy — oto je s t cholera Go grat uje już, nie grozi.
N ikt jed n ak że się nie sili O w strzym anie tej złej m ocy;
G rochem w ścianę głos mój godzi, Jak nieszczęsny głos sierocy.
Ha, gdy tak je s t — -trudna r a d a ! Toż w ybaczcie mi, panow ie, Jeśli w pew ne p ię k n e rano Ju ż nie będzie m nie we Lwowie.
Zawiadomienie.
— Ślub Jaśnie Wielmożnego S tań czyk a z szanow n ą p a n ią Lewicą Sejmową odbędzie się po N ow ym roku. w k ru żg a n k u sejmowym. Ce
remonię ślubną odpraw i k o m isa rz rządow y. O czem m ając za s zc zy t za w ia d o m ić interesującą się ty m rom ansem publiczność, za p ra sza m ciekawych n a świadków. B liższe szczegóły tego uroczystego obchodu, ogłoszę później.
M a d ejsk i,
p o s e ł i s w a t.
Telegramy „Szczutka“ '
Peszt d n ia 21. p a ź d z ie r n ik a . Po p rz e m o w ie m ło d o c z e c h a E im a , b y ł j u ż P le n e r p e w n y , że się P o la c y c e n tr a lo m n ie m ie c k im r z u c ą w o b ję c ia . G d y s ię to
IE3 T 3L. J S T O
„Jam się z p rastary m Olimpem zżył — Dziś berło w mojej drży dłoni ; C hrystus — wcielenie nieznanych sił —
Nową nam przyszłość odsłoni.
„Sam Jow isz przed nim ustąpić m a ! Lecz, zanim tron mój zapadnie,
■ Niech w waszych oczach nie błyszczy łza, J a k bogi zglniem p rz y k ła d n ie !
„N a ucztę w szystkich zapraszam was — Rozjaśńcie czoła przy winie,
A g d y nadejdzie pogromu czas — Olimp się w nicość ro zp ły n ie!..
„Bachusie puhar ujmij w sw ą dłoń, Niech sm utek tw arzy nie o rz e ; W ilgotną porzuć N eptunie toń
I zajmij godowe łoże.
„Z uroczą W enus na ucztę zdąż I usiądź przy mnie, Junono — Eum enid zgraja zazdrością wciąż
P rzestanie szarpać twe łono.
„Erosie, porzuć napięty łuk, Pójdź bliżej, chłopcze mój mały, U A frodyty uklęknij nóg
I w przepaść ciśnij swe strzały,
n ie s ta ło , z a w o ła ł z r o z p a c z ą : „ C h y b a n a le ż y w ie rz y ć , że P o la c y m a ją is to tn ie ro z u m p o l i t y c z n y 1*.
ła j nowszy projekt.
A by także coś z postępu Miała nasza biedna prasa, Stanie wkrótce do narad y W ielkich ludzi, wielka m a s a ! Ich dyskusja niewątpliwie Będzie ultrapostępow a,
W iększość radców zwolennikiem J e s t „w olnego“ w druku „słow a11.
Jakoż chcą, by ci co w znoju K rzew ią św iatło m iędzy ludem, Mogli krzewić je bez stem pli I bez kaucji... z m niejsiym trudem . B y ta k stało się w istocie
W y ró sł wniosek z pewnej g ło w y :
„W szystkie pism a od pierwszego Oddać w zarząd, lecz... państw ow y!11
Wojna muzyczna.
G w ałt się podniósł w lwowskim św iatku W św iatku lwowskim dław idudów Pełnym zawsze niespodzianek A w anturek różnych, cu d ó w !
„ L u tn ia 11 rżnie konserwatoryum , To znów celnie godzi „L u tn ię11, Dziennikarstw o w tyka nos swój, Pow iększając bałam utnie ! W sty d z a is te : bo pryw atą Intryżkam i żyjem w domu, A g d y woła św iat na popis Grać i śpiewać nie ma komu !..
„W enus, tw ych wdzięków czciłem ja czar, Ledo, twój powab niewieści...
Oh, już w yg asa miłości żar, Co łono moje ta k p ie ś c i!
„Przem ija wszystko ! — radość i ból — Czas niszczy w szystko złowrogi — W alą się trony, um iera król,
I nowe n astają b o g i!
„W szystko przem ija!., zechciejcież wznieść Pod górne niebios sklepienia
Evoe grom kie na wieczną cześć Miłośnych uczuć płom ienia!
„Niech żyje rozkosz z palących ust, W enero, twoich w yssana —
Tw ych wdzięków pow ab—twój kszałtny biust P rzed którym g n ą się k o la n a !“
T ak Jow isz prawi, a bogów chór Swe czoło zdobi w róż kwiecie, EvOe płynie z w ełnistych chmur,
Z najdując oddźw ięk na świecie.
Gdzie Zeusa dum ny piętrzy się chram : W klasycznych k rajach H ellady — U starej Rom y szczerbatych bram
Bachantów piją grom ady.
Smci pan Onufry.
— Po rozm aitych oś kątach kiełbasi się ta faram uszka z w yboram i clo nowej rady m aistrackiej. Niby jeszcze w łaści
wie do tego daleko, bo to aż po Nowym roku będą w ybory, ale ju ż dziś o niczem ludzie w m ieście nie gadają, tylko o tych wyborach. Kum Jacek, co to zawsze figlarz, powiada, że niby cholery nie ma we Lwowie, ale za to jeszcze choroba j !est, a nazyw a się m a i s t r a c k a h a m fo i c j a. Oj, praw da, że to także choroba i ciężka. Taki na ten przykład, co go się czepi taka ham bicja, to i chory i dur- nowacieje. Zw yczajnie ta k się robi, że zaczyna z tą ham bicją łazić po śn iada
niach i tam ludziom różnym w ygaduje niestw orzone rzeczy na m aistrat i k ry ty - j kuje w szystko. Potem zaczyna się ró- I
żnym ludziom kłaniać i ta k i się robi słodki, ja k b y karm elek z cukierni. A ja k bardzo m ądry, to zaczyna ludziom obie
cywać różne rzeczy. Temu powiada, co ja k ino będzie radnym , to m u zaraz na ja k ie jś tam ulicy tru tu a r now y zrobi, jenszem u znow uś obiecuje stu d n ię pod samym nosem, a znow uś jenszem u przy
sięga, że jego szw agra w yk ieru je na profesora, i ta k cięgiem tu m an i ludzi, aby ino go w ybrali. Zw yczajnie taki z ham bicją to nyka, gdzieby się do j a kiego kom itetu najlepiej zapisać. Czasem i ta k się zrobi, że się aapisze naraz do dwóch kom itetów i dopiero je s t kala- m ancja, ja k się w ykręcić z tego. Zw y
czajnie je s t dużo śm iechu z takiego tu m ana z ham bicją, bo ja k nie zostanie w ybrany, to chodzi kw aśny, ja k b y oś beczkę ogórków zjadł. P ow iadają, że tak a ham bicja ja k się raz kogo czepi, to ju ż nie ma na to kuracji, a najgorzej, ja k się czepi m ajstra jak ieg o na dorobku.
Taki to ju ż przepadł ja k ru d a mysz, bo i jeg o licho bierze i w arstat. Łazi potem po w szystkich sklepach i co w ypije z de
speracji kieliszek wódki, to mu się w i
dzi, że on m iasto ratu je. Je n te lig e n ty m ają także takich swoich ■— i ta k i je n - telig en tn ik to jeszcze gorszy, bo zw y
czajnie trocha uczony, to zna lepiej k rę cić i zaw sze coś dla siebie prędzej w y
kręci, j a k tak i z naszych od> w arsztatu . Owoś teraz będzie przez kilkanaście ty godni panować ta ham bicja, taj nie w ie
dzieć naweć, ile ludzi ona zam ęczy nim jeszcze będą w ybory. I na tę chorobę ju ż nie ma rady — ona m usi być taj
ty lk o !
P ieni się puhar — wypróżnia dzban W zaułkach brudnej Suburry*) I tam, gdzie m arm ur w pałacu ścian
W spaniałe kreśłi kontury.
G ladjator rzuca stalow y grot, Tw arz śniadą szpeci zdziczenie — Dziś białych ram ion czeka go splot,
A ju tro śm ierć na arenie.
Szaleje tłuszcza '•— Jow isz tak chce — Z jasnego niebios błękitu —
Nam iętnie dziko pierś każda tchnie Rozkoszą aż do przesytu...
Apollo toczy słoneczny wóz W odległą stronę zach o d u : Oh, pierś kosm ata odetchnie już
N a śnieżnem łonie wśród c h ło d u !...
To samo słońce zachodni szlak L ibanu w ieńczy blask zloty I ja k wędrowny, złocisty ptak
N ad krzyżem błysło Golgoty.
*) S u b u r r a p rz e d m ie śc ie E z y m u z am ieszk ało przoz pleb eju szó w .
K rw aw i się łuną Golgoty smug, Pod krzyżem lament n iew ieści:
P rz y b ity zawisł na krzyżu Bóg — Bóg sm utku — i B óg boleści...
Tadeuse Peplowski.
Przypowieść.
Czego się to tak Ig n a c y W łeb pięściami bije !.,.
Nie dziw ta się, ma on chudziak W ielką turbacyję!..
Nie wie, kogo z wozem posłać Do boru po ł a t y ;
Nie wie, kogo ma zostaw ić Do patrzenia chaty...
Pośle W o jtk a!., to mu w drodze Zamrze gdzie szkapina...
Pośle żonę?., to się na nic Zmacha kobiecina!..
Ot, tak źle i ta k niedobrze.
O, mój wielki Boże!..
Żadnej sobie Ig n a c rad y W ym yśleć nie może !
W olno bo je s t m ieć człekowi, A więc też i Ignacow i
ROZMOWA GOGĄTEK.
— Ty! coś nie słychać o naszych m u n du rach szkolnych.
— A szkoda — b o j a się ju ż cieszyłem na m oją fotografię w m undurze.
Korespondencje redakcji.
— Zk. we L w ow ie. O ddaliśm y ad m in istrac ji. — W. w K. Szczera podzięka należy sio P a n u . — N . w 1*. D o b rze,- nam n ie tr u d n o dooliomae tajem n icy .
Od administracji.
Kalendarz naliczan iu i Noworocz- nik „Szczutka“ na rok 18i)3,|u£ w yszedł z druku.
Rozumienie .swojo;
Aleć zawdy, czy poradzić, Czy interes poprowadzić, Jak o ś lżej we dwoje...
Za stodołą, za Maćkową, Z dybał W ojtek Ignacow ą I wespół z nią biada...
Powzdychali, pogadali, Rozeszli się, poszli dalej Ju ż gotowa r a d a !
A Ig n ac precz m edytuje, Ledwo się nie w ścieknie!..
Aż-ci tu W ojtek z nienacka Tak onemu rz e k n ie :
„Albo mnie i gospodyni
„W óz do boru dajta,
„A sami dla bezpieczności
„Izb y doglądaj ta ;
„Albo w y jed żta do lasu,
„A my, przy chałupie,
„Z gospodynią Ignacow ą
„Zostaniem w kupie.“
U cieszył się na te słowo Ig n a c z całej mocy...
0, bodaj to mieć parobka W ojtka do pom ocy!..
E. II.
Między Pesztem a Petersburgiem.
_ 4 —
'O W Peszcie :
Kalnoky w delegacjach wspólnych:
,Austrja p ragnie dobrych, bardzo dobrych, ja k najlepszych stosun
ków z Rosją
W P e te rs b u rg u :
— Haraszo — już się przy- m i la j ą !
W y d aw ca i o d p o w ied zialn y re d a k to r L ib e ra t Z ajączkow ski. Z drukam i i litografii i P illera i Spółki. (T elefonu Nr. 74.)