ROK I M A J N r 6
A T E N E U M
CZASOPISMO POŚWIĘCONE SPRAWOM KULTURY
W ACŁAW BOROW Y KAROL IRZYKOW SKI R M. B L C T H . . . MARIA W INOW SKA
ELŻBIETA DRUŹBACKA CljPRIAK NORWID , .
Elżbieta Drużbacka . . . . 35 7 Perspektywy schopenhaueryzmu 369 Powrót ż e g l a r z a ...378 Charles Pe?uy
JÓZEF CZECHOWICZ . 'STEFAN NAPIERSKI . CHARLES PfiGUU . . FRIEDRICH HULDERLIN STEFAN GEORGE . . AFANASII FIET . . . ALEKSANDER BLOK . PAWŁO TIJCZUNA . .
* * *
Szczęśliwy. Testament Marka Botzarisa . . . .
Pieśń o niedobrej burzy Rozmowy wiejskie .
Hv?nn (ił. M . W i n o w s k d ) . Chiron (tl. M. J a s t r u n) . Modlitwy (tl. A. S o w i ń s k i)
* * * (tl. K. A. J a w o r s k i) .
* * * (tl K. A. J a w o r s k i ) . Planetarne interwały, Słońce, Wiatr, Deszcz, Po szowinistycz
nemu, Pustka. Evoe. Terror . . 422 425 427 429 438 446 448
^50 451
452 U W A G I
CHARLES PfiGUY 1 ... O modernizmie serca, Autoportret
fprzekład M a r i i W i n o w s k i e j) 456 KAZIMIERZ W Y K A ... Broń złudzeń i broń rzeczywistości . 461 LUDWIK F R Y D E ... Dwie u w a g i...469
,T. W. G O M U LICK I...Norwidiana E M...Nota o Tyczynie
S P R A W O Z D A N I A
475 481
,.W obliczu końca" 7.dziechowskiego (K. G ó r s k i ) — „P róby przekrojów " Ortw ina (E. K r a s s o w s k a ) — Ostatnia książka Trzvkowskicgo (K. T.. K o n i ń s k i ) —
„Niepokój naszego czasu" A. G órskiego (W . K u b a c k i ) — ,,Od średniowiecza do baroku" J. Krzyżanowskiego (A. P e i) — Puszkin po polsku (L . P o d h o r s k i - 0 k o 1 ń w) — Opowieść o w ojnie (C z . S t r a s z e w i c z ) — L a u r W oiciecha B ąka (L. F r y d e, J. R o g o z i ń s k i ) — K siążką o K otsisie (J. W o l f f ) — ..Życie Chopina" / . Kadena-Bandrotoskiego (K. R ć g a m e y ) — W spom nienia o Stefan ie
(ieorg-e‘u (A.. R o w i ń s k i ) — K ronika.
WA R S Z AWA C E N A 2.50
A D R E S R E D A K C J I : WARSZAWA, UL. SŁONECZNA 50 m. 34
RED A K C JA C ZYN N A W E W TO RKI od godz. 2 - 3 .
Redaktor:
S T E F A N E I G E R - N A P I E R S K I
Rękopisów niezamówionych redakcja nie zwraca. — Utwór, o którego druku redakcja nie zawiadomiła autora w ciągu dwóch
miesięcy od chwili nadesłania, jest odrzucony.
Redakcja nie podejmuje się oceny rękopisów.
A T E N E U M
U K A Z U J E SI Ę S Z E Ś Ć R A Z Y DO R O K U Cena pojedynczego numeru . . . z ł 2.50
Prenumerata r o c z n a zł 12.50 Prenumerata półroczna . . . . zł 7.00
(W cenę prenumeraty wliczone są koszty opakowania i przesyłki)
P R E N U M E R A T Ę P R Z Y J M U J Ą :
Administracja „ A T E N E U M "
(WARSZAWA, UL. ZIELNA 12 m. 8 pok. 35. — T EL. 2-35-54) oraz wszystkie większe księgarnie w kraju.
KONTO CZEKOWE P. K. O. NR 16691.
SKŁAD G ŁÓ W N Y : „ N A S Z A K S I Ę G A R N I A * * Z. N. P.
WARSZAWA, UL. ŚWIĘTOKRZYSKA 18.
A T E N E U M
i WACŁAW BO RO W y
E l ż b i e t a d r u ż b a c k a
„Sappho polska11. „Muza sarmacka11. „ Celebratissima Poloniac poetria“ . Tak wysoko mniemali o niej współcześni: Józef Załuski, Mi- nasowicz, Janocki. Naturalnie, te pochwały z czasów saskich wiele nie mówią. Ale chwalił ją takie Krasicki, podnosząc, zwłaszcza w jej opi
sach, „żywość imaginacji i wdzięk wyrazów". Dla tych to zalet ogłosił nawet Książę Biskup kilka jej utworów z rękopisu. I w późniejszych czasach niie zapomniano o Drużibackiej. Nie zaszczycił je j wprawdzie Mickiewicz wzmianką w prelekcjach paryskich, ale najgłośniejsze jej dzieła były przedrukowane (w r. 1837), raz poi raz też (wcześniej i póź
niej) ogłaszano z manuskryptów jakieś jej inedita. Literatury o niej także sporo narosło (Korbut tylko wybór z niej zarejestrował). Docze
kała się Drużbacka dość wcześnie nawet powieści sobie poświęconej, i to wierszem: w utworze Seweryny z Żochowskich Prusizaikowej, póź
niejszej Duchińskiej, ogłoszonym w r. 1855.
Pisano o niej z sympatią i w latach dalszych; ale z czasem sym
patia ta zaczęła nabierać odmiennego charakteru: coraz mniej chwa
lono: pisarkę za wartość jej utworów, coraz więcej za rozsądek i poczci
wość; dołączało się do tego uznanie dla niej jako dla jednej z pierw
szych reprezentantek kobiet w literaturze polskiej. Oceny jednak ściśle literackie z latami ochłodły. Spasowicz już o niej ani wspomniał. Inni historycy literatury przyznawali jej pismom tylko względne znaczenie na tle epoki, jako wyjątkowo wolnym od panującej napuszoności i ma
niery makaronizmu. „Poezja Drużbackiej nie ma wielkiej wartości11, pisał np. Dobrzyciki, „ale na tle upadku ówczesnego wydaje się nienaj gorzej11.
Miała jednak i w nowszych cizasach Drużbacka swoich zwolenników, j którzy się ogólnie przyjętym sądom o niej przeciwstawiali. Nie twier
dzili oni wprawdzie, że jest to poetka większej miary i że włada świet
nym artyzmem; utrzymywali jednak, że artyzm nie jest jej obcy i że
ma ona nawet iszcizerze poetyckie momenty. Najgorliwszym t tych sym
patyków Drużbackiej był Antoni Lange, bardzo zasłużony dla samego już rozkrzewienia znajomości jej pism w naszym stuleciu55'). I on trak
tował Drużbacką (słusznie!) jako „sizczebioitliwą kobiecinę'4 oi „fa ta l
nych" nieraz właściwościach frazeologii, wierszowane j.ej opowiadania określał (najsłuszniej!) jako ,,naiwne", i w ogóle widział w jej pis
mach liczne „errory" (jak ona to sama określała); ale przecież dostrze
gał w niej „fantazję ciekawą, choć niebogatą" i głosił, że „zdarza się u niej czasem wyrażenie wprost godne Słowackiego". Jako przykład takiego wyrażenia przytacza Lange dwuwiersz:
0 jak to cieszy, kto więc czego żąda Widzieć, a to się samo oczom zdarzy...
Porównanie ze Słowackim może nie było najszczęśliwsze; dwu
wiersz jednak świadczy, że jego autorka miała niezaprzeczony zmysł ekspresji słownej. A urywków brzmiących równie szlachetnie da się z je j pism przytoczyć wcale niemałą ilość. Oto np. fragment z elegii Próżna jest ucieczka: krzyż od którego uciekasz, zawsze trwa:
Weź świat na. plecy, ponieś sohie zgoła, Skrzydlastym wiosłem chciej dążyć do riieba;
jedn ak w powietrznej krzyż cię drodze zwoła 1 wszędzie ścigać będzie gdzie potrzeba.
A z jakim i rzetelnymi uczuciem opiewana jest przez Drużbacką wios
na („przyjemna pora, czas miły, czas młody") i uroki lasów w Opisa
niu czterech części roku (który to poemat, najbardziej wysławiany już przez Janockiego, do dziś pozostał najpopularniejszym jej utworem i najczęściej bywa ,zamieszczany w antologiach i chrestoimatiach). Jakiż szlachetny jest wstęp do tego poematu, natchniony najwidoczniej przez Psałterz i przez Hymn Kochanowskiego.
Prawda, ie chwile poetyckie nigdy n Drużbackiej nie trwają długo.
•Wlzniósłszy się nieco wyżej, pisarica nasiza niebawem lot swój obniża, i to do wielkiej niskości. Te różnice, niezwykle nawet w jej epoce, pró
bowano tłumaczyć wywodem, że miała ona talent przyrodzony, ale brak wykształcenia nie dał go jej rozwinąć i uszlachetnić. Drużbacka jednak, acz systematycznego wykształcenia rzeczywiście nie przeszła.
*) Publikacje drukowane nie d ają obrazu całości jego wysiłku. M yślał on o zbio
rowym wydaniu Drużba(ckiej i w tym celu sporządził kopie % rękopisów i trudniej dostępnych wydawnictw. Dwa tomy tych kopij, obejm ujące rzecziy przeważnie dotąd nie ogłoszone drukiem, dziś znajdują się w Gabinecie Filologicznym im. G. Korbuta przy Tow. Naukowym W arsz. Możność zapoznania się z, nimi zawdzięczam wielkiej uprzejmości obecnego kuratora Gabinetu prof. Julian a Krzyżanowskiego, któremu za to serdecznie dziękuję.
nie może być zaliczona do pisarzy amatorów. Zapewne, nie miała w zakresie sztuki poetyckiej (jalk i w innych zakresach) szerszych, euro
pejskich horyzontów; wszelako wszystkimi istotnymi elementami spół- czesnej stylistyki artystycznej polskiej władała z pewnością i swobodą, trudno tylko wiedzieć z jak ą świadomością artystyczną. Pojęcie kunsztu w każdym razie nie było jej bynajmniej obce.
Czy tu Apollo z siostrą Diarmą polował?
Czy Jow isz sw ej Jurtonie w tym miejscu ślubował?
Czy muzy, z Parnassowej góry gdy schodziły, Tu się chłodząc bukiety, wieńce z kwiatów wiły?
Wiersze takie jak te (z Historii Orlobana) zdają się świadczyć że mamy do czynienia ze stylistką wytrawną i dostępną wyższym ambi
cjom artystycznym. Z d a ją się świadczyć o tym również takie jej wy
powiedzenia, jak np. w wierszu N a pysznego:
Kto się zna tw- tym, sam rozum dyktuje, Co marmur, praca, kształt w sztuce kosztuje.
W zakresie kunsztu wersyfikacyjnego ujawnia Drużbacka różne in
dywidualne finezje. Nawet uwagę pośpiesznego czytelnika zwraca np.
jej upodobanie do wypełniania „połówek" wierszowych w 11-zgłos
kowcu (5 + 6 ) długimi wyrazami („Firanamentowe da widzieć szafiry",
„Nienotowaną w wierności próbujesz". „Ocerklowała przyjaźń nie
skończoną", „Po niej z kolorów najdelikatniejszych" i t. p.). O jej możliwościach artystycznych w dziedzinie wersyfikacji świadczy też np strofa poemaciku IPożegnanie Ulissesa z synem małym 7 ełemakiem, zupełnie niezwykle brzmiąca, choć złożona tylko z pospolitych wierszy ośmio-i siedmio-izgłoskowych.
Prawda jednak, że manifestacyjna kunsztowność rzadko występuje w utworach Drużbackiej jako1 czynnik dominujący. Przeważa w nich ton, który już pierwszy jej krytyk Janecki trafnie określił jako ein un- gemein lebhaftes.... Naturell. Że w jej dorobku tak niewiele wyżyn, a tak duże przestrzenie płaszczyzny, to wynika z niebezpieczeństw, ja kimi grozi droga naturalności.
Drużbacka, jak większość jej spółazesnych w Polsce, nie miała ja s nego pojęcia poezji. Nie odróżniała zakresu jej od zakresu moralisty
ki i satyry, od zakresu piśmiennictwa praktycznego. Stąd, gdzie tylko znajduje sposobność, popada w pouczanie i perswazje, albo w „natu
ralną" prozaiczną gospodarszczyzinę. Opisanie czterech części roku, za
częte z uniesieniem religijnym, wdzięczne momentami uczuciowo-kon- templacyjnymi, stopniowo coraz; bardziej się staje zbiorem refleksyj w rodzaju; „Kto butów nie ma, kożucha nie włoży". Pochwala lasów, mająca wiersze tak ładne jak;
Lasy słuchają, a gaje się śmieją.
kończy się pochwalą mleka siadłego, jako potrawy, która nie psuje żo
łądka. Tego samego porządku uwag pełno i w Wielkich wierszowanych powieściach Drużbackiej.
Je j rubaszność ma w pewnych wypadkach swój powab: wówczas mianowicie, kiedy Drużbacka, czując w sobie wenę satyryczną, prawi spółczesnym reprymendy, albo kreśli obrazki ich gorszących obyczajów.
Takie ustępy zawsze się u niej odznaczają werwą i jędrnym realiz
mem. Jako przykłady można wskazać dobrze na ogół znane Skargi kilku dam, w spólnej kompanii będących, dla jakich racyj z mężami swoimi żyć nie chcą, albo filipikę przeciwko niedbałym księżom w poe
macie o Dawidzie.
Bo autorka nasza nie krępuje się bardzo rygorami tematu i kompo
zycji. Do obrazu opuszczonych kościołów polskich wystarczającą oka
z ją są dla niej rozmyślania Dawida o świątyni. Historia Dawida i Bet- saby pobudza ją do uwag o spółczesnych rozwodach („Tej mody zar
wał Dawid: mający dwie żony, — śle po trzecią do łóżka, czyli do ko
rony1“). W swoim dosadnym realizmie przebywa ona z łatwością ob
szary czasu i przestrzeni. Pod jej piórem znika całkowicie dystans po
między M arią M agdaleną a kurtyzaną czasów saskich.
O dygresję nigdy u niej nie trudno. Szczególnie_ zaś chętnie korzy
sta Drużbacka z nadarzających się okazji doi uwag o sprawach erotycz
nych. Jest to je j wyraźna predylekcja pisarska, i w przeważającej większości wypadków, kiedy będzie chodzić o wskazanie przykładów siły jej pióra, będziemy musieli przytaczać urywki mówiące o miłości, namiętności, a przynajmniej zaciekawieniu zmysłowym. Ma ona nerw pisarski nade wszystko do przedstawiania tych właśnie dziedzin, i na
wet jako moralistkę żaden inny grzech do' tylu rozważań jej nie Skłonił, co zmysłowość („Życzyłby sobie Argusem stoocznym — ten i ów zostać dla komedyj antki, — byle się nogom je j przypatrzył skocz
nym": oto pierwszy lepszy przykład z odstraszającego poematu For
teca od Boga wystawiona, piącią bram zamknięta, to jest dusza ludzka z piącią zmysłami). Tendencje jej pism są izawsze budujące, często de- wocyjne, ale jej preokupacje są przeważnie świeckie. Interesują ją za
loty, budzenie się zmysłów, uczuć i pasji, wszelkiego rodzaju „igraszki trafu i miłości". Najwdzięczniejsze jej obrazki obyczajowe dotyczą spraw z tego zakresu. W yróżniają one np. utwór p. t. Opisanie odmia
ny czasu w konkurrencjach z damy, przedstawiający humorystycznie,
jak to kobiety, wbrew uświęcanej tradycji, muszą się w nowej epoce
same starać o serca mężczyzn. Znajdujemy tu wiersze o niepospolitej
jędm ości:
Przedtem Apollo kiedy Dafnę gonił, Zapocił czoła, głowę nieraz skłonił, Prosił, łagodził, wzdychał, płakał, chwałił, Kamieii by się go zlitował, użalił.
Już przemienioną w laur choć widzi pewąie, Kocha j ą jeszcze w obumarłym drewnie, Ściska, całuje, w pień w lepiając usta;
P assyja słodzi to, w czym były gusta.
Teraz czas zaczął opaczną robotę:
K im fa pasterza gonić ma ochotę.
T a płacze, wzdycha; ten śm iejąc się chlubi, Że go ta goni, co on je j nie lubi...
Podobny charakter ma wiersz N a obraz płaczącego Kupidyna i smut
nej Wenery, przyganiający nieznaną dawniejszym czasom melancho
lię w miłości. W takich rzeczach ma Drużbacka elegancję i grację, godną epoki rokoka, do której należy. W1 zgodzie też z duchem tej epoki umie być żartobliwą ,i figlarną. Potrafi pisać zupełnie nawet płoche wierszyki. Potrafi jednak także, mówiąc o sprawach miłosnych, wznosić się i do wysokości szczerego liryzmu:
Czegóż nie mnie miłość raz powzięta, Kim się korzyścią żądaną ukoi!
K ie dba na trudy, nie zważa na pęta, Rzuca się oślep i śmierci nie boi.
Z pozoru tylko pieszczona i płocha;
Czuje to dobrze, kto prawdziwie kocha.
Oto jedna z ujmujących zwrotek słabej zresztą na ogół powiastki Cefał i Prokris. Ustępy mówiące o miłości są najżywszymi także w in
nych wierszowanych powieściach Drużbackiej. Wśród drobniejszych zaś jej utworów, ogłoszonych w tomie z r. 1752 przez biskupa Załus
kiego (nb. pod trafnym tytułem: „Wiersze światowe“ ), najtęższym, najbardziej jednolitym artystycznie, najbardziej ekspresyjnym jest wiersz Ha pysznego Nurcyssa, uciekającego od miłości nimfy Echo na
zwanej, wystawiający wszechwładzę miłości. W kilkunastu zwrotkach (o strukturze, którą Łoś krótko i węzłowato uznał za nieharmonijną) apostrofu je tu autorka wizgardziciela kochania:
Darmo zaczynasz wojnę z miłością, Karcyssie, Darmo się z nią potykasz w stalowym kiryssie, Darmo ufasz w orężu, w trójgraniastą szpadę.
Gdyć nagie dziecko wziąć ją potrafi przez zdradę:
Wnet jedna strzałka Zw ojuje śmiałka.
Uciekaj w skały, puszcze, w knieje, lasy ciemne;
Uznasz, że w twym myślistwie uciechy daremne.
Pójdzie miłość za tobą i tam ci dokuczy:
Zganić pychę, jak j e j masz hołdować nauczy:
Porzuć zwierzynę, K ochaj dziewczynę.
Pokaż mi bohatyra, którego w tym męstwie,
By nad nim miłość tryumf nie wzięła w zwycięstwie!
Każda broń z tw ardej stali wy kowana pryśnie, Przez pancerze, szyszaki snadno się przeciśriie,
M arsa roboty Zmieni w zaloty.
Z równym kunsztem i równym ferworem ciągnie nasza autorka rzecz dalej. Miłość, słyszymy, zatryumfuje nad każdym. Nie uchroni od niej jaskinia eremity, ani kaptur zakonny, ani wota czystości:
stwierdzenia pod piórem bogobojnej autorki wielu szczerze religijnych utworów nabierające szczególnej wymowy:
Darmo W estalskie panny wota czynią mocne Odprawiać pilne straże i dzienne i nocne;
Bo gdy sen naturalny której spląta oczy, Z bliskiego ognia często rada iskra skoczy,
Aż lamie wiarę, Gani ofiarę.
Nie znaczą dla miłości ani różnice kondycji, ani wieku. Nie ubezpie
czą przed nią ani purpury wstydu, ani nawet „złota liga małżeńska".
Wszystko, co żywe, człowiek zarówno jak zwierz, musi uznać „moc pa
ni, z której władzy nikt się nie wybije'". Upokorz się więc i ty, N ar
cyzie. Tego bowiem, co się nad innych wynosi i sądzi, że prawu ogól
nemu nie podlega, może spotkać los Narcyza mitologicznego, który —
Z łez własnych trunku zażył, a śmierci się napił.
T aka jest ta laus Ueneris, żywa i śmiała, a że z pod pióra kobiecego wyszła, tym bardziej zastanawiająca. Zapewne, nie mamy tu liryzmu wysokiej poezji, mamy jednak retorykę pełną temperamentu, a dużym artyzmem udyscyplinowaną, acz i ten wiersz, jak wszystkie inne utwo
ry Drużbackiej, ma swoje chropowatości i słabizny.
Drużbacka nigdzie nie bywa wymowniejsza, niż w wierszach tego typu i na takie tematy. Bo jest ich więcej (acz w rozległym jej dorob
ku znaczenie ich nie uwydatnia się ilościowo). Z pośród utworów dru
kowanych w zbiorze 1752 r. (jedynym za życia pisarki wydanym) wy
różnią się zwłaszcza elegia p. ; t. Ja k się świat obraca nienawiścią Lub
też miłością. Tematem jej jest podobieństwo skutków, jakie pociągają
za sobą te uczucia:
B ije nienawiść świat ten tyle razy, B ije i miłość; raz ich jest jednaki.
Bo miłość — taki jest wywód wiersza — działa podstępnie i depce wszelkie względy i skrupuły:
Strzeż się je j wabiu, nie bież stopą chciwą, Bo w twe śmiertelna biodra utknie strzała.
Znamienna też jest elegia, której zresztą najlepszym wierszem jest tytuł: Kie kocha miłość, lecz na wędę łowi.
Jak już te przykłady okazują, Drużbacka raz po raz wraca do tematu miłości. Go więcej, je j postawa wobec niego jest w istocie ciągle ta sa
ma. Miłość pociąga ją urokiem nad wszystkie inne, a zarazem przeraża grozą siły bezwzględnej: obezwładniającej, głuchej na ból ludzki i na wyrzuty sumienia. Nie mówi o tym Drużbacka nigdy trybem bezpo
średniej, „konfesyjnej" liryki. J e j „elegie" nawet m ają charakter re
fleksyjnych generalizacyj. Ale, jak wynika chyba dowodnie z przyto
czonych przykładów, generalizacje te nie są pozbawione rumieńców emocji lirycznej. Pozw alają one przeciwstawić się słowom Tarnow
skiego, który w swojej Historii literatury polskiej tak pisał o Drużbac
kiej: „Uczucie?... o wszystko u niej łatwiej niż o to. Znajdzie się nie
raz, trafna i rozsądna myśl, niekiedy coś, co zakrawa na wdzięk i hu
mor, ale nie znajdzie się ani jeden wiersz rzewny, nic czułego, nic miękkiego i delikatnego". Można Tarnowskiemu przyznać słuszność 0 tyle, że, rzeczywiście, mowy nie ma u Drużbackiej o rzewności, czu
łości, ani miękkości. Nie są to w ogóle uczucia, które by można znaleźć w literaturze czasów saskich. Ale też nie wyczerpują one przecież dia- pazonu uczuć. Osobistość poetycka Drużbaakiej nie odznacza się żad
nym uczuciem rozlewnym ani pieściwym. Cechuje ją jednak zupełnie wyraźnie wrażliwość na sprawy Amora: dość sensualistyczna, ale 1 niepomału uczuciowa.
Słowa o Amorze są tu użyte nie bez racji. Przypomnijmy! sobie, że nawet mickiewiczowskiemu Gustawowi potrzebna była w pewnej chwi
li zacieniająca formuła z obrazem „skrzydlatego złoczyńcy". O ileż bardziej trzeba uwzględniać konieczność konwencjonalnych formuł u Drużbackiej, która pisała w wybitnie nielirycznej epoce, a przy tym jako kobieta musiała się jeszcze szczególnie krępować w wypowiadaniu rzeczy brzmiących bardziej personalnie.
Tarnowski, nie doczytawszy się w jej wierszach tych pierwiastków
zmysłowa - uczuciowych, nie mógł znaleźć odpowiedzi na pytania,
które jako dobry krytyk trafnie stawiał: „Cóż więc dawało jej popęd
do pisania? Go było tłem jej duszy i powodem jej pisarskiego zawo
du?“ „Stoi się... przed nią — ciągnął — jak przed jakim Sfinksem; Sfink
sem poczciwym, dobrodusznym, sympatycznym, ale którego żadnym sposobem odgadnąć nie można". Otóż zdaje się, że jednak można: ten Sfinks — istotnie, dobroduszny, poczciwy i sympatyczny — przebywał wyobraźnią w kraju miłości.
Pouczające pod tym względem są te jej utwory, które są parafraza
mi dzieł cudzych. Do takich należy np. poemat o Dawidzie. Jak wyka
zała p. M aria Szyszko-Bohusz (w Ruchu Literackim 1935 r.), jest to wierszowana przeróbka jednego z Żywotów Świętych Skargi, przy czym autorka nasza nie tylko w tym samym porządku opowiada o wy
padkach. ale dosłownie nawet czasem powtarza pewne zwroty pierwo
wzoru. Nie zawsze jednak jest tak niewolniczo zależna: owszem, ujaw nia indywidualną wyobraźnię właśnie w ustępach erotycznych. Tak np. o kazirodczej namiętności syna Dawidowego Amnona Skarga pisze bardzo krótko:
M iał Dawid synów wiele i córek z żon różnych, a pierworodny był Amion- który się nierządnie siostry swej z innej matki, Tam ary bai\zo śliczniej roz
miłował...
Niewiele więcej mówi o tym biblia (2 Król. X III 1), do której praw
dopodobnie Drużbacka także zaglądała:
I stało się potem. że Absaloma. syna Dawidowego, siostry barzo pięknej, imieniem Tham ar, rozmiłował się Amnon, syn Dawidów, i barzo szalenie ją miłował, — tak, że dla miłości je j zachorzał...
U Drużbackiej opis pasji jest znacznie szerzej rozwinięty i wyrażo
ny w znacznie intensywniejszym słownictwie:
Gdy go niejeden spyta: „Czemuś, królewiczu.
Zniszczał, wychudł, spassował na pięknym obliczu?“ — Przyznał się konfidentom, że: „ miłość ku siostrze Ja k z pokusami swoje płomienie rozpostrze,
Czuję ją w żyłach, kościach, czuję w ciełe, w duszy;
Kogoż taka choroba mocnla nie ususzy?
Sen snem nazwać nie mogę, bom zawsze w hektyce, Krew burząca wysadza rubiny na lice!
L epiej by mi z tym było, żebym zaraz zamarł, Żebym zginął, niżeli często widział Tam ar".
Ustęp ten okazuje zarazem, że Drużbacka nie cofa się przed przed
stawieniem drastycznych nawet form namiętności miłosnej. Z formą nie mniej drastyczną miała do czynienia w historii Dawida i Betsaby.
Innego rodzaju niezwykłość pasjonalną znajdujemy w Historii Eufraty.
Literatura X X wieku dość nas oswoiła z różnymi anomaliami z tego
zakresu; ale i dzisiejszy czytelnik niepomału jest zaskoczony, kiedy się
dowiaduje, że bohater tego utworu król Roxol zapłonął miłością do...
trzyletniej („O tym mówiąc i teraz pot czuję na ciele: — znak wstydu, żem trzechletnią pokochał Astełlę“ ). Dziwaczna sytuacja jest przed
stawiona dosyć szczegółowo i znaczną część powieści wypełniają kil
kanaście lat trwające oczekiwania Roxola na chwilę, w której Astella będzie nubilis.
Dwa z pośród większych „wierszy duchownych11 Drużbackiej przed
stawiają życie Marii Magdaleny i Marii Egipcjanki, które osiągnęły świętość, pokutując za grzechy zmysłów.
I inne powieści wierszowane naszej autorki obracają się dokoła spraw pasji i miłości. Fabuła o książęciu Adolfie, przerobiona z noweli pani d‘Aułnoy, jest rodzajem apoteozy miłości niejako ponad czas wyniesionej. Cefal i Prokris to powiastka o niebezpieczeństwach miło
ści zazdrosnej i podejrzliwej. Ogromna powieść o Przykładnym mał
żeństwie jest obroną miłości przeciwko zwolennikom małżeństw z kal
kulacji, zwłaszcza kalkulacji rodzicielskiej („Cóż stąd za korzyść by
wa? wesela czas minie, — całe życie zawisło w nudnych dni terminie11).
Pewna myśl moralno-obyczajowa przenika i Historię Ortobana. Teoli
da, nieszczęśliwie wydana za mąż, ucieka (nie jest to co prawda talk wyraźnie powiedziane; ściśle biorąc, udaje się na wycieczkę; w cza
sie wycieczki powstaje burza, która jej łódkę zapędza do nieznanego brzegu i t. d.; w każdym razie Teolida nie myśli o powrocie do męża).
Po niezmiernie obfitych przygodach, godnych starego romansu greckie
go, zabłąkana, uwięziona, zagrożona natarczywą miłością króla Per
sji, zostaje wreszcie wyratowana przez Aurelego, który ją oddaw- na kochał i którego ona kochała nawzajem. Dostawszy się do kraju, w którym już jej przykre przygody nie zagrażają, Teolida żegna się z Aurelim 'i w uroczym, ale oddalonym od „św iata11 zakątku osiada z przyjaciółką w pustelni. Morał zupełnie oczywisty: rozchodźcie się w ostateczności, jeśli żyć razem nie możecie, byleście się tylko nie roz
wodzili.
Psychologii v tych wszystkich powieściach bardzo mało. Owe wiel
kie uczucia, o których w nich słyszymy, są opisane przeważnie ,,od- zewnątrz11.
Mowa zamknięta, tylko wzdychanie znak dawa, Że się na części serce w tym panu rozkrawa.
Oto jak kocha król perski w Historii Ortobana. Nie inaczej i Aureli:
Oczy smutne, twarz blada, usta do ołowiu Podobne, dusza z ciała wyjść jest w pogotowiu.
Intensywność tych objawów miłości przypomina „uczuciowe11 powie
ści francuskie końca X V II wieku (tak np. pani d‘Aulnoy w swojej
sławnej Historii Hipolita, którą Drużbacka dobrze znała, wyposażyła szczodrze swego bohatera w „smutny stan duszy", „westchnienia",
„potoki łez", „bóle dotkliwe", ostateczne przygnębienie" i „łkania, które mu mowę odejmowały"); Historię Ortobana łączy ponadto z ty
mi powieściami typowy dla nich temat niedobranego małżeństwa; ru- dymentarność jednak, z jaką na ogół jest traktowana w utworach Drużbackiej materia psychologiczna, każe przy ich czytaniu myśleć raczej o starszych romansach awanturniczych, o jakimś Honoriuszu d‘Urfe, jakimś L a Calprenede‘zie czy Gomberville‘u. albo o dydak
tycznej Argenidzie Barclaya (tak dobrze u nais znanej dzidki W acła
wowi Potockiemu). Trudno by się było natomiast z tych powieści do
myślić, że o kilka dziesiątków lat przed nimi pani La Fayette ogłosiła tak subtelną psychologicznie Księżnę de Cleves. Znamienną jednak i zgodną z duchem wieku rzeczą jest, że miłość jest punktem wyjścia wszystkich wątków tych powieści i że ich tendencje moralno-obyczajo
we również spraw miłości dotyczą. Słusznie też na „erotyczność" jako na ich rys najbardziej wydatny wskazał już dawno Tyszyński.
Te same upodobania przebijają i w przekładach Drużbackiej. T łu
maczyła wprawdzie z GomberviIle‘a Naukę obyczajów, wyjętą i zebra
ną z filozofii stoików; mamy jednak w jej pismach i Małżeństwo szczę
śliwe „z francuskiego tłómaczone" i Małżeństwo nieszczęśliwe „z te
goż tłómaczenia", i poemacik Pasterka szukająca sposobów uniknienia miłości; rozmowa je j z pasterzem („z francuskiego tłómaczone").
Do sfery erotycznej odnosi się też przeważna część żartów Drużbac
kiej. Niektóre z tych żartów (zwłaszcza rękopiśmiennych) są zgoła ru
baszne i dowodzą, że w humorze towarzyskim nasza autorka kształci
ła się na fraszkopisarzach polskich X V II w. Nie używa ona kawaler
skich słów, jakich by sobie jakiś Morsztyn czy Wacław Potocki nie po
żałowali, ale w aluzjach bywa niemniej od nich drastycznie swobodna.
Rozgrzesza się niewinną intencją i — starością. „Tyrsys ostygł, a Fi- lis do amorów stara": pisze charakterystycznie w jednym z takich to
warzyskich wierszy N a prześladowanie pidkownika Jakubowskiego ze mną pod imieniem ly rsy s i Filis.
O starości zresztą mówi Drużbacka sporo, nietylko w takich poufno- towarzyskiego typu wierszach. Wraca ten motyw często w różnych jej utworach. Jest rzeczą prawdopodobną, że w dużej części tłumaczy się to chronologią jej twórczości. Nie znamy, niestety, tej chronologii do
kładnie. Jest to okoliczność trochę dekoncertująca, że Janocki (który był mniej więcej Kazimierzem Czachowskim swoich czasów) w r. 1750 pi
sał o niej (w książce swojej Polonia litterata) jako o sławnej już pi
sarce, a znał ją tylko z panieńskiego nazwiska, jako Kowalską, choć
wówczas nietylko była od 25 lat Drużbacką, ale męża swojego, Druż- backiegoi, już była pochowała. Z dzieł większych wymienił Janocki cztery: Dawida, Marię M agdalenę, Marię Egipcjakę i Opisanie czte
rech części roku (żadne je&zicze wtedy nie drukowane). Jedno z nich, M aria Egipcjaka, ima w wydaniu Załuskiego datę 1746 r., t. j. tylko o cztery lata wyprzedzają datę wyjścia książki Janockiego. Inne, Fabuła o książęciu Adolfie, jest parafrazą noweli pani d‘Aulnoy, którą, jak z różnych poszlak można wnosić, Drużbacka znała z polskiego prze
kładu, wydanego dopiero w r. 1743. O trzecim utworze. Opisaniu czte
rech części roku, sam Janocki mówi jako o rzeczy całkiem świeżej. Z in
nych pism izachowany w Ossolineum rękopis Przykładnego małżeństwa nosi datę 1753 r. Zebranie wierszów (w rękopisie Biblioteki Krasiń
skich) ma datę r. 1754, choć co prawda jest to data tylko ich uporządko
wania i przepisania ,,dla zabawy dobrych przyjaciół". Te jednak dane chyba wystarczają, by uzasadnić przypuszczenie, że główne utwory Drużbackiej są owocem lat jej późniejszych i stanowią raczej dorobek matrony niż dzierlatki. Jeżeli pisała już w łatach panieńskich (t. j. przed r. 1725), to z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że komponowała wtedy głównie odpowiadające przeciętnemu gustowi epoki, a dziś najzupełniej nieczytelne panegiryczyska.
Jakkolwiek zresztą było w biografii, „osobistość poetycka11, która się z jej pism wyłania, jest osobistością dojrzałej kobiety, świadomej, że jest na skłonie starości, i często o tym myślącej. Kiedy opisuje np. czite- ry pory roku, nie izapomni powiedzieć, że wiosna „wie kiedy zagrzać, wie kiedy ochłodzić, — ma sposób starość orzeźwić, odmłodzić".
W świetle zresztą innych jej utworów to odmładzanie się starości nie jest bynajmniej dobrem jednoznacznym. Niepokojący aspekt tego z ja wiska przedstawia np. wiersz o starej mizdrzącej się Lais. Uprzytom
niają ten aspekt i wielokrotne aluzje przy najrozmaitszych innych okazjach, nie wyłączając biblijnych. W Opisaniu życia Dawida jest na ten temat nawet osobna długa dygresja. („Są teraz starcy, którzy od głowy szędziwi, — ale od nóg jak młodzi tak zdrowi, tak żywi“ i t. d.).
Opisawszy uwodzicielski urok biblijnej jawnogrzesznicy (Pokuta Marii Magdaleny), dodaje Drużbacka: „N ie dziw, że młodzi lgną; gorsza, że starzy". A w elegii Kie kocha miłość, lecz na wędę łowi nie najmniej ekspresyjnym wierszem jest ten. który brzmi:
Wraz starych łowi, śrzedmch, młodych, dzieci.
Nie brak tego motywu i w najwymowniejszym utworze Drużbackiej na temat wszechwładzy miłości: w wierszu Kai pysznego Karcyssa.
Poezja staropolska obfitowała w wiersze, których treścią były
przestrogi młodym. Utwory Drużbackiej w znacznej mierze są prze
strogami dla starych. Tym śmielej można je tak określić, jeśli się bę
dzie brało pod uwagę ich ambicje moralizatorskie. Nam, którzy, czy
tając wiersze, nie szukamy pouczeń, ale lirycznego obrazu indywidual
ności, uprzytomnienie sobie tego rysu pomóc może do właściwej orien
tacji w tym elemencie jej dzieł, który najczęściej pozwala im dotykać granic poezji. Jest to jakiś żar: opanowany, ogrodzony rozwagą i do
świadczeniem, ale m ający świadomość potencjalnego płomienia. T a świadomość jest źródłem radości zarówno jak zgrozy. Płyną z niej za
równo apele do czujnej i zdeterminowanej woli, jak i deklaracje o jej niemocy. Nic charakterystyczniej szego dla Drużbackiej nad słowa wier
sza Pewnej damie i kawalerowi mnie znajomym:
Kto winien musze ulgnionej na lepie?
Kto rozkazywał ptaszęciu w sieć d ąiy ćt
.c OL IRZZJKOWSKI
PERSPEKTYWY SGHOPENHAUERYZMU
I.
r