I M I E N I A
5
PI SMO P O Ś WI Ę C O N E
D Z IE JO M , B IB L IO G R A F II, R O Z P R A W O M I W IA D O M O ŚCIOM NAUKOW YM .
TOM X.
WE LWOWIE,
Drukiem. J ó z e fa Schnaydera.
1 8 4 4 ,
K R Ó T K I R Y S D Z IE J Ó W I SPR A W
j ł i
s i w s i i E i w . CZĘŚĆ TRZECIA.
R O Z D Z IA Ł VIII.
Slanisfaw Slrojnowski. — W ypruwa nad R en .
W o die Reben d o rt g lu h eii, d o rt b r a u s ’t d e r R hcin, D er W u tliric h g e b o rg e n sich iiieinte ;
l) a n a lit es sc lin e ll m it G e w itierscltein Und w i r f t sich m il riis t'g e n A rm en liineiii, U nd s p r iu g t a n s U fe r d e r F ein d e.
U nd w e n n ih r die s c h w a rz e n S ch w im u ier f r a g t : D as isl L u t z o w i w ild e , vervvegene Ju " d .
T h eo d o r K iirn e r.
r rJL eraz gdy los bitnych Lisowczyków znowu od wschodu na zachód, od D n ie stru do Renu ma pow ołać, trzeba uczynić co się najle
pszym ówczesnym wodzom nie zawsze uda
wało, to je s t, wyprzedzić ich, i z widzialnią na której wystąpić maja dokładniej się obzna-
d*
joinić; przedsiew zięcie tem wdzięczniejsze, iż o żadnej części ich dziejów tyle dokła
dnych i zajmujących nie posiadamy szczegó
łów , ile właśnie o tej do której p rzy stę p u jem y. Mniej będzie podobno wielkich i u-
derzających czynów, nie braknie sw a w o li, ale jeż e li dotąd poznaliśmy ich dzielność i oceniliśmy ich prawo do sławy, to teraz po
znamy bliżej w ew nętrzne ich urządzenia, obozowe życie, zwyczaje, broń, ubiór, całą po
wierzchowność, słowem każdego niemal poje
dynczego Łisowczyka, nie mniej jakiem na nich okiem współcześni zagraniczni wodzowie pa- trzali. — Inny, genialny pisarz byłby może od tego dzieje ich rozpoczął i dawszy wprzód poznać żołnierza, byłby dopiero mówił o p u łk u , mnie uniósł strumień wypadków i żadnego do potomności prawa sobie nie ro szcząc, opisuję, co mi się samo nadarzn, jak podróżny płynący Renem (do którego wła
śnie zmierzamy) kreśliłby jeden po drugim czarujące widoki, malownicze miasta i histo
ryczne ruiny, ja k mu się po obu brzegach przedstawiają. Jednakże sama ju ż miłość wła
sna przemilczeć mi tego nie pozw ala, iż gdy wszystko na świecie rośnie, przekształca się i upada, i Lisowczyk temu podlegając prawu nie od razu takim z o s t a ł , jakim go tu obaczyiny, i właśnie może w tym dopiero czasie chwytać jego obraz p o t r z e b a , jako
wykończony i najwłaściwsze przedstawiający odcienia.
W idzieliśmy jak koniec roku J020 uczy
nił F ry d ry k a wojewodę reńskiego i obranego czeskiego króla tu ła c z e m , a początki 1621 całą sile cesarską na Gabora zwróciły, ale o raz , ja k stronnicy pierwszego nie upadając na umyśle niedobitkami rozpaczliwą prowa
dzili w o j n ę , a drugi także miecza do po
chwy nie chował. Lecz cłiciało tak szczęście cesa rz a, że Niemcy i Czesi broń składali kiedy ją Gabor porywał, a w tenczas dopiero odzywali gdy on wyczerpał swe siły, a tak za
wsze odrębnie działając, łatwiejszym do po
życia stawali się łupem. E rn e st lir. M ansfeld w Czechach, J a n J e r z y brandeburski mar
grabia, jagerndorfski i opawski książę K r y stian A n lia ltsk i, a znimi lir. T/iurn w Szła-7 o sku przywodzili stronnikom Fry d ry k a . — Wszyscy zostali od cesarza wraz ze swą głową wywołani z państwa (in die Acht er- kliirt) i ze swych dostojeństw i posiadłości wyzuci. Mansfeld nieustraszony awanturnik niemogący żyć w odpoczynku, nie ustąpił z Czech aż ostatnią piędź ziemi u tra c ił, a ludzie jego niedostatkiem trapieni ostatnią jeg o warownie P ilz n o cesarskim p r z e d a li , ale i teraz nie złożył b r o n i, rzucił się na Ainberg i Norymbergę, a garnącemi się z e wsząd tłumami zasilony podniósł chorągiew
F ry d ry k a w wyższym palatynacie (O ber- plalz), (84) gdzie jedno miasto po drugićnt swymi osad/al ludźmi. Bieg pomyślności bro
ni cesarskiej w W ęgrzech prze rw a ł na chwi
lę nagły zgon je n e ra ła Boucquoi pod Neu- hausel (9go lijica 1624); korzystał Betblen Gabor z popłochu, wyrugował przeciwnika ze swych granic, i kiedy margrabia Jiig ern - d o r f
i
Th urn od Szląska działali, wkroczył do Moraw. Ale dzielnie inu się oparł kr.Hani bal de D o /m a , E s te r h a z y , E r d o iły , W allenslein. Nie zdołał odzyskać P r e z b u r - ga a widząc rosnącą wszędzie przew agę F e r d y n a n d a , skłonił się do p o k o ju ; k tóry z niin palatyn lir. E sterhazy w Nikolsburgu w sam nowy r. 4622 do skutku przyprowadził.
Z rz e k ł się tytułu królewskiego i obowiązał zwrócić w P rezburgu wziętą koronę , za to uznany Księciem r z e s z y niemieckiej o t r z y mał na własność miasto Koszyce z ośmioma hrabstwami w W ęgrzech, a na Szląsku księ
stwa opolskie i rabiborskie z czterma inne- ini pośiadlościami w dożywociu. Gdy tak najmocniejszy nieprzyjaciel wojować p r z e stał nie dIngo mogli się trzymać na S z lą sku całą w nim nadzieję pokładający stro n nicy F rydryka . Jiigerndorf musiał odprowa-
84) K ra j m ięd zy g ra n ic a m i c z e sk ie m i a R eg en sb u rg iem , Eiclisiaili , N o ry m b e rg ą le ż ą c y p ó łn o cn o - w sc h o d n ia c z ę se tly/i-siejs/.ego k r ó le s tw a b a w a rsk ie g o .
dzić swoich do Opawy. Nie zwlekając pod- stępuje tam lir. Dolina z pułkownikiem Pen- terbau/.enein zajmuje w styczniu 1622 wa
żne to m ia sto , następnie spędza lir. Orlen- burga z pod Cieszyna, i w krótkim czasie tak cały Szląsk ze stronników F ry d ry k a o- czyszcza, iż im tylko warowny G luts stolica górzystego hrabstwa tego imienia p rzy g r a nicach czeskich zostaje, w którym się miody Thurn z częścią rozbitego wojska zam yka, kiedy inne oddziały cesarskim się poddają owszem służbę nawet w ich szeregach p r z y j mują. Rozpoczęto oblężenie, ale nie łatwo było zmusić potężną warownie co jedynym ju ż tylko stronników F ry d ry k a będąc przy^
tulkiem całą mocą szczęśliwego położenia i rozpaczy bronioną była. J a k w roku 1613 ks. opawskie (T ropau) tak teraz księstwo J a g e rn d o rf (Karnow skie) nadane wiernemu księciu Karolowi Lic/iteitsłeinowi, odkąd j u ż n ieprzerw anie po dziś dzień jedne z naj
ważniejszych posiadłości wielkiego tego sta
nowią domu.
Główna wiec siedziba wojny nad R en przeniesiona. Cesarz chcąc do ostatka z g n ę bić F ry d ry k a a z nim protestantyzm, i dzie
dzinami jego zasłużonego Maksymiliana ba
warskiego wynadgrodzić, a tem samem p r z e niesieniem elektorskiej godności z głowy kalwińskiej na katolicką stanowczą w kole
r z e sz y niemieckiej pozyskać większość, o- braca cala sile ligi na palatynat. Strw ożeni książęta przeciwnej strony, landgrabia haski i wielu innych w yprzysięgają się na zjeździe mogunckiin unii. Ciągnie wódz ligi T illy na Mansfelda z j e d n e j , a Don Gonzalw z Kor- duby, następca Ambrożego Spinali z hisz- pańskiem wojskiem oblega z drugiej strony mocną warownię F ra n kenthal o mil pare od Manheiin położoną. Lecz nie łatwa była sprawa z przebiegłym Mansfeldem. Umyka przed Tillim z wyższego palatynatu i uka
zuje się nagle na czele 20000 ludu w niż
szym (85); przymusza Kordubę znieść oblę
żenie F r a n k e n th a lu , opanowuje H a g e n a u , zalewa Alzacyą i wyssysa bogate nadreńskie biskupstwa, łupi kościoły i dobra duchowne.
Iiiedy dokonanie zaczętej pomyślnie wojny głównem było dla cesarza zadaniem wypra
wił znowu jeszcze w roku 1621 lir. Michała Althana do Polski w celu zaciągnienia ż o ł
n ie r z a , którego dzielności ju ż raz doświad
czył. Jakoż skoro się chocimska wojna u- lsończyła, chodził około Lisowczyków czyn
ny p oseł, nakłaniając różne ich oddziały a mianowicie Strojnowskiego do wojny nie
mieckiej. Czy to za Zygmunta przyz w ole niem sie działo ? trudno odi>adnać. K h ecen -O o C
85) Kraj m iędzy M ozelą, Ii enem i Menem le ż ą c y .
fiiller mówi w p raw d zie, (86) i,e k ró l cesa
r z o w i K o z a k ó w posiał, ale późniejsze doku- menta zdają się to tw ierdzenie zbijać. Mia
nowicie jawne utyskiwanie króla w instru- kcyi danej M iaskowskiem u na sejmik ka mieniecki w r. 1622 na wyjście L iso w czy- ków mimo jego w o li, wnosić k a ż e , że Z y gmunt przynajmniej w ypierał się tego p r z y zw olenia p rze d narodem (87). Kadź co bądź nie wielka to była dla narodu mającego po
k ó j , s tr a ta , ciężko go bowiem swawolnicy ci trapili! a Z b a r a s k i J e r z y nowe miał do uszczypliwych listów i jerem iad powody. — Czekali oni tymczasem na skutki oświadczo
nego Strojnowskiemu zaraz p r z y je g o w y
borze życzenia »zaciągnąć sic na nową, wojnę.*- Skoro się ten z Althanem u ło ż y ł , obiecał ostatni, że listy przypowiednie dla niego i wszystkich rotmistrzów przy jd ą , a urnowa o żołd dopiero wtenczas nastąpi ja k do Czech w k ro c z ą , aby potem wskazaną dalej na wojnę postępować drogą. Szóstego maja 1622 p rzysz ły zapowiedziane listy do pułkownika i innych rotm istrzów , a lJębo- tęcki podaje ten, który najwyższy burgrabia czeski, książę Karol Liehtensfein w imieniu cesarza do Strojnowskiego n a p is a ł, ja k na-
811) Tom IX . s ir . 1589.
07) O bacz T V I, s tr. 349—350 P a m ię tn ik ó w o d a w n e j P o l
sc e, k tó r ą I n s t r u k c j ą niżdj o b sz e rn ie j p rz y to c z y m y .
2
stępuje : (88) »My Karol z Bożej laski ksią- i-7.e i Rządca Domu Lichtenstein , książę
»Opawski ł K a rn o w sk i, Jego Ces. M ości, ,vTajny Radca , Podkomorzy i w królestw ie
»Czeskim namiestnik pełnomocny. Uwiadamia-
»my wszech w obec każdego z osobna ja- ykiegobądź stopnia, s ta n u , stanow iska, po
r z ą d k u lub starszeństwa, iż gdy Jego Cesar.
»Mośi'i Pana Naszego Najmiłościwszego i
»Państwa dobro najusilniej tego wymaga, aby
>dla skuteczniejszego bronienia i odzyskania v l e j ż e Cesarskiej Mości dziedzicznych k r ó l e s t w i prowincyi, a dla prędszego poskro-
»mienia, przytłumienia krwawych tu i owdzie
»po świętem rzymskiem państwie buntowni- vczych zamachów, większa ilość jezdnego ż o ł
n i e r z a spisaną i nowemi zaciągami, wojen-
»na siła wzmocnioną została: a zwalając 11
"Jaśnie Wielmożnego Pana P. Stanisława
’Strojnowskiego wysłużoną wojennej rostro-
»pności s ła w ę , wielkie w rzeczach doświad
c z e n i e a dawniej ju ż Najjaśniejszemu domo-
»wi Austryjackiemu z bohaterskiem duszy po-
»święceniem licznemi znakoinitemi czynami ywj świadczone p rzysługi, a ztąd szczególne
»w Nim pokładając zaufanie dajemy i nada
j e m y Mu (mieniem J e g o Cesarskiej 31ości j>na mocy istniejących traktatów niniejszein
88) R o z . X X I. s ir . 109.
>władze żucia t; nie ni a i spisaniu do sześciu
»h/sirry jezdnego żo łn ie rza ; dla tego też sws/.ech w obec i każdego z osobna jakiego- vbadź stopnia, s t anu, stanow iska, porządku
»lub starszeństwa w imieniu Hzeczonej Naj-
>jaśn. Cesarskiej Mości Pana Naszego Naj- j>miłościwszego wzywamy i innym oprzej- 'mie donosimy, aby wzmiankowanego Pana
»Stanisława Strojnowskiego, jako wybranego
»i ustanowionego J. Ces. Mości, najwyższego
»Namiestnika ( " et mana) m ie li , uważali i
^szanowali i tegoż w spisywaniu rzeczonego
^Polskiego W ojska liczby na wstępie i do
k o n a n iu nie tylko żadnych przeszkód cię- iżarem nie trapili i jem uż wszędzie p r z y s t ę p niezagrodzony użyczali, ale owszem
»wszelkiemi rodzajami przysług i należnem i-poparciein wspomogli. Wczem lakowi Jego '•Cesar. Mości szczególną wyrządzą przyje- j-inność; poddani zaś wiadomą i wyraźną wy- ł>konają wolą.«
»I)ziało się w Pradze , trzeciego dnia łiniesiąca kwietnia Roku P. T ysiącznego,
!>Sześćsetnego dwudziestego drugiego:
K a ro l.
(M iejsce pieczęci).
H a jd e n , Sekretarz.
2*
Podobne listy tenże książę wszystkim rotmistrzom w imieniu cesarskiem przysłał , jednym na 400, innym znowu na 300 lub 200 zaciągnąć się mających ltoni, jak to z a ra z w wyliczeniu chorągwi obliczymy. S k o ro j e dostali, zwołali swoich tow arzyszów , miejsce zebrania w K rzep ica ch miasteczku w woj. krakowskićm nad L iszw artą na północ od Częstochowy na granicy szląskiej poło
żeń em naznaczając, gdzie do 20. maja w szy
scy się ściągnęli (89).
Tymczasem wzmagała się od dnia do dnia potrzeba rychłych posiłków dla cesarza. — T iłly bowiem wkroczywszy do P a latynatu, został od Mansfelda 29. kwietnia pod W ie s- loch nie daleko H eidelbergu na głowę po
bitym, czein zachęcony F ry d ry k , gdy mu teść je g o Ja ku b król angielski pieniężną i woj
skową d.tje pomoc, a z drugiej strony i K r y s tia n król duński losem się jeg o zajmu
j e , przybyw a przebrany do obozu Mans
felda a zewsząd mnożą mu się przyjaciele, bo wszyscy nieprzyjaźni Ferdynandowi gło
wy długo ugięte podnoszą. M argrabia ba- deńsko - durlachski J e r z y F r y d r y k ściągnął ju ż znaczne wojsko, zdał rządy kraju swego na syna i wstąpił w szranki. Książę wirtem- berski spisuje żołnierza. J u ż F r y d ry k o
89) D ę b y łę e k i llo zil. X X I s ir . 112
w sk rz esz e n iu protestanckiej unii przemyśli- wa, j u ż T illy w obrotach o własne bezpie
czeństwo stroskany, Kordubę z Iliszpany do siebie przyw ołuje. Lecz kiedy ci się łączą, odstrycha się przeciwnie książę badeński od 3Iansfelda, a baczny na wszystko T illy śmier
teln y mu cios na polach W im p fen nad N e - karą Ggo maja zadaje. Inni awanturnicy ja- kimeś wspólnym szałem u ję c i, zapatrując się na powodzenie Mansfelda, doświadczają ze swej strony szczęścia. Książe Krystian brunszwicki rządca balbersztadzki pała szla
chetną żądzą napełnienia próżnych swych kie
szeń kosztem rzym skiego duchowieństwa, i aby żadnej o tein nie było wątpliwości na p ie niądzach z kościelnego srebra przetopionych pisze się : »P rzyja cielem B oskim ale w ro - f/iem popów* (90). Jak szarańcza pada na bogate biskupstwa i opactwa Saksonii i W est
falii , aby zapoinogłszy się potem nadreń- skiin podobną zgotować dolę. Niemógł więc te ra z tracić czasu i z niecierpliwością pol
skich wyglądał posiłków.
Dw udziestego dziewiątego maja w dzień niedzielny po nabożeństwie i błogosławień
stwie od ks. Wojciecha z Konojad Dębołec- k i e g o , najstarszego ze swych kapelanów u- dzielonem, ruszyło naszych ochotników woj-
90) } ,llo tte s F re m id uud d e r 1‘faffen F e in d /6 N /.v lle r H ist.
30 le i w o jn y 2 k się g a s tr . 30 (w y d . G ratsk icg o .)
sito 7. Krzepic przez nwsl do S z l ą s k a
,
odlicznie zebranej szlachty w y p ro w a d z o n e , k t ó r a , ja k mówi nasz dziejopis »z takim affektem i łzaini ono błogosław iła, iż nie je s t rzeczą podobną wypowiedzieć.^ Widać z tego , iż wszyscy wyprawę tę za rodzaj k rzy żo w e j w ojny poczytywali. Zaraz na w stę
pie w celu zapobieżenia doświadczonej da
wniej niekarności, odbyli Lisowczycy je n e - ralne koło, na którein wierność i posłuszeń
stwo Strojnowskiemu przyobiecali nie mniej scisłe zachowanie ułożonych j u ż dawniej a biegiem czasu i doświadczeniem uzupełnia
nych, nareszcie w Krzepicach od starszyzny spisanych wojennych a rtyku łó w , które niżej, kiedy j e w Czechach ostatecznie odnowili i zatwierdzili przytoczymy.
Ze starszyzny miała j u ż dawniej każda chorągiew r o tm is tr z a , poru czn ika i chorą
żego, a cały pułl; stra żn ika , oboźnego i sę
dziego, nakoniec głowę w pu łko w n iku , któ
rych sobie sami większością głosów przed każdą wyprawą o b ie ra li, łub dawniejszych potwierdzali. Najpierwej jedna k pułkownika, bo ten zawsze o wyprawę z zagranicznymi posłami i rządem się umawiał i miejsce z e brania naznaczał. W Krzepicach obrali stra^
żnikiem B enedykta Połujauskiego , oboźnym A leksandra P acynę mężów serca i głow y
doświadczonej. (91) Między rotmistrzów po
czytano J a n a Lubowickiego herbu Srzenia- wa, młodzieńca z wołyńskiego województwa, (92) znakomiteuii czynami pod Ckocimein wsławionego. — Następnie chorągwie urzą
dzono w sposób , którym j u z zawsze potem postępy w a ł y :
1. Czerwowa złożona z 400 koni] het_-
2. Czarna » 400 iii «ł u-
» J skic 3. Wojciecha Sulmirskiego 300 2>
4. Pawła Mojsławskiego 300 » 5. Jana Sławeckie^o 300 li. Adama Skorulskiego 300 » 7. Pawia Godlewskiego 200 8. llemig. Nowomiejskiego 200 » 9. Je rz e g o Chelmsliiego 200 y>
10. Jana Lubowickiego 200 y>
11. Jana G rajew skiego 200 j>
12. M arcina Żarskiego 200 y>
13. Andrzeja Zejmy 200 V
14. Macieja Dembińskiego 200 >? 15. Jana Machalskiego 200
Wszystkich wiec ciągnęło na te wojnę 3800 to w a rz y stw a , (93) doliczywszy zaś w przecięciu po 4 sług i ciurów do każdego towarzysza, łatwo mogła lic/.ba ich wynosić t ę , którą lir. Khevenhiller w rocznikach swych podaje t. j. pietnaście tysięcy. (94).
91) P ę b o łę c k i R o z . X X II. s tr . 116. S ęd zieg o d o piero o b ran o p ó ź n ie j ( j a k to o sa c z y m y ) w C z ech ach ,
9 2 ) N i o i e ć k i T I I I p 18 0.
93) L>ęboł. H X X II. s ir 117.
91) T IX >ir. 1589. A b elin ir T h ca t. E u ro p T I. p. 545 lic z y ty lk o 5000. W id n e z tego j a k tru d n o z a w s z e z
Nigdy jeszcze pierwej i nigdy podobno po
tem w tal. i ej liczbie, w takim porządku i z takiein obwarowaniem karności nie w ystę
powali. Z przytoczonych tu rotmistrzów zna
ni nam ju ż są: Wojciech S u lm irsk i z wy
praw y czeskiej, Paw eł M ojsław ski i Jan Slawęclci z wojny chocimsltiej, Chełmski j a ko dawniejszy sędzia obozowy w Niemczech.
Gdzież się podział K alinow ski, Iw a n ic k i, Stepczyński, Swarczewski ? Ale wiemy j u ż , że skład Lisowczyków z każdą zmieniał się wyprawą, jedni wracali j u z na z a w sz e, inni na jakiś czas do swych domów, inni nato
miast powiększali ich szeregi. O większej części nowych tych rotmistrzów nigdzie nic znaleść nie mogłem. O jednym Macieju D em bińskim bardzo niekorzystną mamy wiado
mość. Należał on bowiem po rokoszu Z e brzydowskiego w latach 4(507 i 4008 jako rotm istrz do przewodźców owej swawolnej kupy, którą niejaki Ludwik P oniatow ski z rozpierzchłej zebrał hołoty i nią od g r a nic pruskich aż do Podola ojczyznę w yssy- sając dobra duchowne i świeckie t r a p i ł, a miasto Lublin podczas samego jarm arku na
jechał i złupił (95).
p e w n o śc ią p r a w d z iw ą ilo ść L is o w c z y k ó w , ba i k ażd eg o o w c z e sn e g o w o js k a o z n a c z y ć k ie d y s łu d z y ta k ą sta n o w ili ró ż n ic ę , i z tąd ty le odm iennych o jc d n e m i tem - ż e sam em w o jsk u podań.
95) O bacz w A theneum p J . J K ra s z ę w sie. T. I- p 44, cie
k a w y u u iw e rsa ł; tego P o n ia to w sk ie g o , k tó r y się p u l-
Z p o ru czników znani nam są tylko I I Gaj
ko w ski w c z e rw o n e j, a K rtisliń ski w Ż a r
skiego chorągwi.
Po rozporządzeniu chorągwi uchwalono, aby każdy tow arzysz podał na piśmie w szy
stkich sług i czeladź r o tm is trz o w i, a ten pułkownikowi. W ytrąbiono w o b o z ie , aby po kaźdyin noclegu a daleko bardziej po każdej potrzebie z nieprzyjacielem , rotm i
strz e a w ich niebytności porucznicy w szy
stkich po imieniu i nazwisku w yw oływ ali,
k o w n ik ie m m ia n o w a ł d a to w a n y z K am ieńca 1 1. s ty c z n ia 1008 p o d p isa n y p r z e z nieg o , ro tm is trz ó w i s ta r s z y z n ę M a c ie ja D em bińskiego , A n d rz e ja K o tu s k ie g o , M a
c ie ja J io d za n o w sk ie g o , P a w ł a K r a sic k ie g o (k tó re g o ta k ż e je s z c z e u n as z o b acz 3' m y ) W o jc ie c h a U rze c ic k ie g o y W o jc ie c h a P a w ło w sk ie g o i F l o r y a n a G oreckiego. T am że z n a jd u je się i u n iw e r s a ł h e tm a n a Ż ó łk ie w sk ie g o p r z e c iw k o tem u p a r ty z a n to w i P o n ia to w sk ie m u (T. I. s. 4 2) d a to w a n y z N u d a c h o w a 4jjo m a r c a 1H08, g d z ie m ó w i, ż e P o n ia to w sk i g o rs zy ja k N a le w a jk o , L u b lin n a je c h a ł, z ł u p i ł i p o c z ą w s z y od g ra n ic p ru sk ic h , a ż po Rus' i P o d o le w s z y s tk o sp lo n d ro w a ł. Ż e j u ż nie r a z o ty c h k u p ach sw a w o ln y c h m o w a b y ła , nie z a w a d z i na p ró b k ę ich z u c h w a ls tw a i b e z c z e ln o śc i p r z y to c z y ć tu w y r a z y P a n ia to w s k ie g o w u n iw e r s a le , k tó ry m w s z y s tk ic h 11- w ia d a m ia : „ i ż m y z k o ta n a szeg o ty c y r s k ie g o z e z w o -
„ liic s z y się, w y s ła liś m y to w a r z y s tic o sw e do Ł o w ic z a
„ i k lu c z o w do niego n a leżą cych > ta k ż e i do in szych
„ m ia s t i d ó b r ta k k r ó le w s k ic h j a k o i d u ch o w n ych d la , , s ta tie j i d o cią g a n ia ży w n o śc i n a w o jsko n a sz e , p rz e to
„ W W . M M . p ro sim y ? aby ic h j a k o lu d z i ry c e rsk ic h
„ p o s z a n o w a w s z y , onym j a k o od n a s in co?nissis m a ją
„ d o sta n o w ie n ia , aby im w ia r a b yła w e w szystkie,m
„ d a n a ! l<( Oto p ie r w s z y w d z ieja c h n a s z y c h w y s tę p u ją c y P o n ia to w sk i.
3
illa przekonania się , czy kto nic zginął lub innym sposobem nie u b y ł, a w tym razie dawali zaraz znać pułkownikowi. Dalej, aby w pochodzie nikt z pod chorągwi ani wprzód ani w bok nie w yjeżdżał, inaczej gardłem karany zostanie. N a k o n ie c : aby każdy po
mnąc na należne codzienne swoich odlicze
n i e , niepotrzebnego inolłochu z sobą nie bral, lecz tylko zdolną i w dobre konie o- patrzoną czeladź (90).
(idy się tak wewnętrznemu urządzeniu Lisowczyków przypatrujemy, czas zapoznać się bliżej z owym k apelanem , co ich na drogę krzyżem swym ż e g n a ł , w całej wy
prawie na krok nie odstę p o w ał, a potćin wierny swych owieczek pasterz tak ciekawą i wywodną o nich zostawił pamiątkę, — każdy j u ż wie, że mówię o dawnym naszym p r z y
jacielu Debołęckim. — Ksiądz Wojciech z Konojad Dębołecki (1)7) herbu Prawdzie (98) wstąpił za miodu do zakonu Franciszkanów w Krakowie i znaczny w naukach uczyni
wszy postęp, głowę pełną wyobraźni i do scholastycznych rozumowań skłonną, ówcze
snym oświaty kierunkiem i czytaniem ksiąg
96) D ęboł. R o z . X X II. p. 118.
97) G odną j e s t u w a g i r z e c z ą , ż e w k a ż d e m z je g o n lżó j p r z y to c z o ii3rch d z ie ł in a c z e j im ię je g o n a p is a n e , r a z D ęb o łęch i to z n o w D eb o len cki i D eb o leck i. N iesiecki n a
z y w a go ta k ż e D ę b o tęskim . 98) N iesiecki K or. P o l. T. II. s tr . 32.
wielu do wysokiego słupnia exaltacyi p r z y prowadził. P rz y tein sercem najłepszem od natury uposażony, szczery, otwarty, wesoły, dowcipny, pełen życia i s p rę ż y s to ś c i, kraj swój i rodaków ślepo k tchający, j e s t jednem z ciekawszych ziawisk owego czasu, osobą jakby utoczoną dla powieściopisarzów ja k W a lte r S c o tt, K o o p e r, I f a l z u c , a u nas G rabow ski, R z e w u s k i, J a n k o w s k i, K r u sz e w ski , inężem umyślnie stworzonym na kape
lana Lisowczyltów. Pierwszym znanym mi literackim je g o płodem są dwa powinszowa
nia B ern a rd o w i M aciejow skiem u, gdy w r.
4600 po śmierci księcia Radziwiłła z bisku
pstwa łuckiego na krakowskie postąpił, (09) są to dwie ody wcale dobrą łaciną na wzór horacjuszowskicli napisane, z których widać, że autor w Krakowie mieszkał. Wrodzone usposobienie do muzyki tak w ykształcił, że sam dla zakonu do pieśni i modlitw muzykę układał. Przekonyw a o tein drugi jego za- z a b y te k : Muzyka na pięć głosów ułożona na przeżegnanie sto/u dla zgromadzenia pro
wincjonalnego zakonu Franciszkanów wre L w o wie w dzień Ś. Jana Chrzciciela (24. czerw .)
99) B r o s z u rk a la w k slę . im. O sso l. pod ty tu łe m : „A d Illu s tris . ct Jte v er. D l). B e ru ard u m M aciejovium E p isc o - p mu Cracovieiisem ©t Diieem Severie?i. C raooviam p rim uin advem entem . G ra tu la tio A u g u rc llia n a . F A dal
bert! l>cjnl)ołęclii Min. Co u . C ia c o v ia c iu 4io.
3*
4616, gdzie jako m is tr z kapeli zgromadze
nia znajdował się (100). Mimo tego częste miewał kazania, które ja k mówią dziwaczne- ini przepełnione mają bydź marzeniami. — C za cki wspomina jedno z nieb o Sw. Mo
nice w r. 4619 m ia n e , w którem karci ma
tki , że córki swe przed rokiem 17 lub 18 7j przesądu za mąż wydawać nie chcą (101).
Do wszystkiego co niezwyczajne pociąg w ro
dzony czując, gdy w roku 1619 hrabia M i
chał Adolf Althann w Ołomuńcu stow arzy
szenie pod nazwą s>clirześciańskiej żołnierki*
(o którem w IV. Rozdziale) zakładał, że im i o wykupienie więźniów z rąl; pogańskich chodziło, całą duszą do Althanna przylgnął i do wszystkich celów towarzystwa dawał się używać. Nie można zatem wątpić, aby i do powtarzanych zaciągów Lisowczyków znacznie się nie przyczyniał, a że tych swawola dobrze się swoim i obcym dała weznaki, przypisywano j ą szczególnie te m u , iż nie mieli dotąd du
chownych , coby im obowiązki chrześcianina
100) B r o s z u rk a w In . Im . O ssol. pod ty tu łe m : „B enediclio m en sae cum G ra tia ru m A ciio u e a 5 F a c ia p ro C apiiulo p ro v in c ia li F F . M inorum C o n v c in . S. F ra u c is c i L eo p o li p ro F . S. J o a n n is JJap. iii an n o Dom 1616 c ełeb rato . P ra e sid e iu c A. R P P . J o a n n ę D onato C a p u to a Cupertin©
JS. T. 1). i t. d. p e r F . A d alb ert um D ebolencki a K ono- ja d y O rd. S. F ra n c i. M in. C o n v . M a g istru m C a p ella e cjusdem C a p ilu li. T lio ru n ii 1616.
101) S ia rc ź iy ń sk i : O b ra z w ie k u Z y g s U l. T. 1. sir. 97..
i człowieka na pamięć przywodzili, od wy
bryków powściągali i wykroczenia karcili.
Kiedy wiec w r. 4622. Althann na nowo ich z a c ią g n ą ł, wyrobił może cesarz a prędzej sam Zygmunt III. u papieża G rz e g o rz a XV.
aby im powagą swą kapelana najwyższego wyznaczywszy, tern samem tamę ich wyuzda- ności położył i dał niejako rękojmią dobrego ich nadal zachowania się. W ybór padł oczy
wiście na D ębołęckiego. Widać jednak najwy
raźniej z własnych słów Dębołęckiego, wojen
nych ich artykułów, które niżej przytoczymy, i z całego toku je g o powieści, że był najstar
s zy m kapelanem mającym pod sobą kilku in
nych duchownych ku pomocy sobie doda
nych (402). B ył j u ż wtenczas bakałarzem
102) D ęboł. B o z . X X X IX . s i r . 232. R o z . X X V II. s t r . 150 a r t y k u ł IV . m ó w i w y r a ź n ie o d n c lto m iy c h w o jsko w yc h i o s ta r s z y m k a p e la n ie w o js k o w y m , podobnie a r t y k u ł V II. s t r . 151. Z n a jd u je się m ięd zy ręk o p ism am i k s. im.
O ssol. w T . V III. iii 4to odpis p r a c y N a ru s z e w ic z a pod ty t : Ż y c ia sła w n y c h P o la k ó w “ j e s t to sp is a lfa b e ty c z n y w ie lu z n a k o m ity c h av d z ie ja c h n a sz y c h o s ó b , i o k a ż d e j k r ó tk a w iad o m o ść. J e s t tam n a s z k a p e la n , k tó re g o nie w iem d la czeg o D ę b o lę d zk im n a z y w a .
„ K sią d z W o jc ie c h D ę b o lęd zk i , (m ów i) K o w ia d O J
„ F r a n c is z k a n a r c h ik a p e la n F e rd y n a n d a c e s a r z a c h rz e -
„ śc ia ń sk ie g o , potem P r a e fe c tu s C a p e li a e M u sic o r u m
„ Sum rni Pantificisr, E le a ró w P o lsk ic h k tó r y c h L is o w c z y - ,,k am i z w a n o , d u c h o w n y p o p rz e d n ik o czem i k sią ż k ę
„ z a c n ą w y d a ł. M u z y k p rz e d n i ta k do ko s'cio ła ja k o do , , p o k o ju , o czem św ia d c z ą je g o w y d a n ia ró ż n e fig u rj',
„ a le o so b liw ie k a r ty , w k tó ry c h s z tu c z n e in w e n c y e .4*' N ie p r z y ta c z a N a ru sz e w ic z z k ąd c z e r p a ł te w iad o m o -
ś. Theol., kiedy swój zawód kapelański rozpo
czął, powiada to sam w dziele tyleltroć od nas powołanein: P r z e w a g i E le a ró w Polskich (430) skończywszy opisanie pierwszej ich do N ie
miec w r. d(52d w y p r a w y : »Póty cokolwiek
»pisałein, wprzód wymieniony autor tej ksią
ż e c z k i (o wszystko nie inaczej tylko z re-
»lacii pewnych ludzi, świadków jako oczy- jpwistych, tak i wiary godnych. Ale od tego
»już czasu, prócz tego co się w Woloszech odziało, także z pewnych relacii w z ię te g o ,
»wszystko piszę oczywisty świadek* (104).
Widzę z przedmowy do Jaśnie Wielmożnego Adama Sendziwoja z Czarnkowa Czarnlto- wsltiego Wojewody Łęczyckiego (405), że codzień dziennik tej wyprawy p r o w a d z ił, ale w powrocie w górach szląskich tenże zgubiwszy, potem z pamięci w sz y stk o , acz
ści ? m y ln ie je d n a k r o z r ó ż n ia u rz ą d A rc h ik a p e lc iiia od d u ch o w n eg o n ad L is o w c z y k a m i p o sta n o w ie n ia . 103) C a ły ty t u ł tego d z ie ła j e s t ta k i : „ P r z e w a g i E le a ró w
„ P o ls k ic h ; co ich n ieg d y L is o w c z y k a m i z w a n o , k tó re
„ c z y n ili w p a ń s tw a c h c e sa rsk ic h p rz e c iw k o h e re ty k o m
„ z a c z a s ó w n ie z w y c ię ż o n y c h m o n a rc h ó w F e r d y n a n -
„ d a I I., c e s a r z a c h rz e sc ia ń sk ie g o i Z y g m u n ta I II. k r ó la
„ p o ls k ie g o i sz w e d z k ie g o etc. etc. w leciech p a ń sk ic h
„ o d ro k u 1019 do 1623 k ró tk o n a p ręd ce z g ro m a d z o n e .
„ P r z e z w ieleb n eg o k s. W o jc ie c h a D em bołęckiego z K o-
„ n o ja d F r a n c is z k a n a S. T. B acc. i z r o z k a z u o jc a s.
„ ic h ż e k a p e la n a .u (M ó w iliśm y j u ż w nocie l s z ć j Iło z d . IV . o dw u w y d a n ia c h tego d z ie łk a w r . 1623 i 1630 o w ie lk ie j je g o rz a d k o śc i i t. d.)
104) R o z . X V . s ir. 84.
105) S ir. 3.
n iektóre szczegóły poił niepewnemi czasy jako bydź mogło spisał. Je ż e li którego autora umysł i usposobienie z dzieła poznać mo
żna, to pewnie Dębołęckiego. Ukazuje się tu za każdą kartką na zakręcie każdego o- kresu pod każdem niemal słowem. N ietole
ra n c ja owych czasów wybucha wszędzie z tlejącego p o p io łu , nigdzie dość silnych wyrazów na karcenie i poniżenie różnow ier- ców znaleść nie może. »W bujnoszczęsnych
»1> rajach cesarskich mówi, (400) niebaczni
»poddani je g o jadem wieloróżnycli h e re z y i
»zarażeni i nimi jako truciznami nadęci, za-
>puchle oczy mając do obaczenia prawdy, na
jprzód na kościoł ś. katolicki bluźnirskie
»usta swoje wywarli, a potem tych obecnych
»lat i na własnego Pana swego cesar/a chrze-
»ściańskiego Ferdynanda II. samą świątobli
w o ś c ią nad insze nieszczęśliwego (gdyż we-
»dlug Pawia ś. wszelki pobożnie w Chrystu-
»sie żyjący prześladowanie mieć musi) zbroj
ono-wojenną rel.ę podnieśli, jem u wiernych
>ltatolików z zamku praskiego na pański de-
»spekt okinem powyrzucali, i na ostatek p r z e k l ę c i dla ufności w samych sobie, zbrojach,
^fortecach i fortelach swoich tak wysoko
»w zaczętej rebelłii postąpili, iż mniema
n y c h panów sobie naobierawszy i t. d.«
lOu) lio z d . I. s tr . 12.
Następnie opisując, ja k w r. 1(519 cesarza w Wiedniu z jednej strony Gabor z dru
giej czescy powstańcy obiegli uważa (107):
»W lakiem utrapieniu widząc cesarza chrze-
»ściańskiego z ostatkiem katolików między
»wnetrznymi zdrajcami zawartego, ktoby był ynazwal Wiedeń B e tu lia , cesarza Danielemi 1
» m iędzy lw am i a j e g o wiernych gromadkę v Z u z a n n a m iędzy dwom a w za w ziętej nie-
» cnocie starcam i Frydrychem i Bellem Ga
b o r e m , niew ieleby byl tytułów słuszności j>pochybil, gdyż ratunku prócz od Boga cu-
»downego niskąd niebyło.« A więc Lisow- czyków poczytuje za lud Boży wybrany jak niegdyś israelski na podwyższenie jego imie
nia a poskromienie i ukaranie jego n ieprzy
jaciół , na wyplewienie kąltolu h e r e z y i , za nowych Machabeuszów (108).
Z k ą d ob ao z iż to j u ż nie L is o w c z y k o w ie A ni te ż choćbym c h c ia ł rz e c S tro jn o w c z y k o w ie A lebym r z e k ł , iż są M ach ab ejczy k o w ie N o w eg o z a k o n u . Bo w s z y s te k ś w ia t p o w ie
Iż ci m ę ż o w ie S z u k a ją po s'w iecie ziem ie obiecanej P r z e z m o r z a i p u s z c z e m o rd u ją c p o g a n y . Sam Bóg ich hetm anem , sa m panem nad p an y A oni lu d je g o i jem u o d d a n y
On sam ich s'ciany.
107) R o z d . I. s tr . 15.
108) W ie r s z z a w s tę p do te j b is to ry i s łu ż ą c y pod ty tu łe m S u m m a r y u s z W szy stk ieg o do c z y te ln ik a s tr . 8.
»Sam Bóg E leary zaciągnął. Ón sam schodzi przed nimi jako przed żydami w o-
»błoku, (109) a więc opisywać ich czyny yjest widocznie sfawę Boską ogłaszać*1 i t. d.
(110) Coż dziwnego że zapał kaznodziei wlewał się w słuchaczów , że wielkie na tych wojownikach i niemal elektryczne spra
wiał w rażenie. W ierząc słowom swego du
chownego, miał się każdy Lisowczyk za ^po
słańca Boskiego, apostoła,« walcząc w ystaw iał sobie, że j e s t świętym Michałem poskramia
jącym szatana lub S. J e rz y m gromiącym smoka. Kto wie ? może gdy zabierał cudzą własność, pobożnie w zdychał, t e godzien je st robotnik za p ła ty swej (114), ginął w p r z e
konaniu męczenika.
Lecz nic nie maluje lepiej sposobu w jakim sobie nasz kapelan świat ówczesny, stanowisko i powołanie Lisowczyków wysta
wiał jak owe kazania, które zapewne w p r z e konaniu , że nie ustępują homiliom ojców kościoła L e o n a , G rzegorza i Augustyna, na każdą niedzielę w dziełku swem umieścić nie omieszkał. »Na pokazanie osobliwej o- ypieki Boskiej nad Elearami, jako niegdy nad
^żydami uważać potrzeba od tego miejsca,
»jako Pan Bóg przed nami po cesarskiej
109) H ozd. I II. s ir. 26.
110) W p rz e d m o w ie .
111) E w a n g . S . Ł u k a sz a R o z . X . w ie r s z 7.
4
r ( j a k o przed żydami w obłoku) ustawicznie
»w Ewangeliach świętych cliodził. T ak ii,
» w szy silcie niedzielne ew angelie, to co się nam i działo opiewały, w łaśnie ja k b y je rnaniyśtnie, gw oli nam kościoł B o ż y rozpo
r z ą d z i ł . Z czego aby każdy Pana Boga ychwalil , przypomną się w każdą niedzielę
»jakie bywały, i jako się z sprawami nasze-
2>mi zgadzały* (142), czyli jak j e ksiądz ka
pelan do Lisowczyków zastosować i nakręcić umiał.
Przytoczmy tu na przykład opisanie owej pierwszej niedzieli w Krzepicach przy w yj
ściu na wojnę (413). »W ten dzień (to j e s t
»29go maja), kiedy kościoł ś. czytał Ewan- pgelią prawie do zaciągu na cesarską E le-
»arom służącą: O człowieku niejakim, który
>nvieczerzą wielką sprawiwszy, a na nią yswoich wzywawszy; gdy się jed e n w s i ą ,
»drugi jarzmem wołów, a trzeci żoną wyma- wiali, on cudzych zaplotków zbierać kazał i>i naganiać (114). Elearowie dobrą potuche j>na kazaniu wziąwszy, o p rzy sz łej stypie w oj en nej , lctórą cesarz chrześciański uczy- yniwszy, aby heretyckieini łacłunanami p rzy o d z ia n e g o precz w y r z u c ił; a w iedząc, iż
>gdy wzywał na pomoc własnych poddanych
112) R o z d z ia ł X X I. s ir . 112.
113) R ozd. X X II. s tr . 114—115.
114) E w a n g e lia u Ł u k a s z a s, llo z d . X IV . w ie r s z 1 6 —24.
''Swoich , jećlni mu się wsią w y m a w ia li, to
>jest iż im pilniej księst albo dziedzin swo-
>,-ich b ro n ić ; a ci są neutralistowie a po pro-
»stu obłudni heretycy, pod tym płaszczykiem
> 1 ud chowając cicho broić pomagający. V r u - rd zy za ś ja rzm e m wołów, to j e s t niepotrze
b n ą cierpliwością niedbalstwo swoje pokry- i w a l i , jako niektórzy oziębli katolicy, któ-
»rzy choćby mogli (skarbami i affelstami yziednoczeni) dać odpór h e re ty k o m , wolą yjednak cierpieć jarzmo przenaśladowania,
»jako Boży w ołkowie; a n ie k tó rzy le i na
»ostatek żo n ą , to j e s t krewkością niepomoc
»swoją wymawiali, to j e s t , i i im żal było
»bić rebellizantów przeto, i e są ich bracia ,
>szwagrow ie e tc ., abo po p r o s tu , i i dla
»tego podobno cesarz chrześciański wzgar-
»dziwszy wezwanymi z opłotków korony
^polskiej ( k t ó r ą , jak płotem Bóg chrześci
jaństwo od pogan zagrodził) E leary p rzez
»wyiej pomienione listy przypowiedne zbie
g a ć r o z k a z a ł ; a obawiając się też aby po
t r z e b ą prędkiego ich przyjścia przymuszony, ynieprosił króla J . M. o jakie compelle in -
»trare to j e s t popłosz ic h , (dd5) zaraz po
»obiedzie, w tenże niedzielny dzień w szy-
»stko z Krzepic wyszło.« Inne je g o homilie dla
115) S ło w a E w a n g e lii p rx y l oczo n ej ,, a p r ii/n iu ś w n iś ć <c ( w ie r s z 23) dość k o m iczn ie p r z e z D ęb o łęck ieg o z p a r o - d io w a n e .
4*
zbudowania pobożnych czytelników jeszcze może tu i owdzie ja k się sposobność nawi
nie, wspomnimy, tu tymczasem dla ogólnego ich ocenienia dość uważać, że Iss. Wojciech z niemałą zręcznością z każdej korzystał okoliczności, aby Ew angelie i słowa Chry
stusa Pana do Lisowczyków zastosować. — Przebyw ają n. p. Elbę ; występuje zaraz i m ó w i : » 0 cisnącej się tłuszczy do P. J e
zusa , kiedy stał nad jezio rem G enezaret (416) Mają w Klatowie wojenne swe ukła
dać artykuły: j e s t D ębołęcki z p r z e s t r o g ą :
»Jeśli nie będzie obfitować sprawiedliwość wasza nad Faryzeuszow ską, nie wnijdziecie do królestw a niebieskiego^ (447). Ale nie- dosyć na tem aby go poznać. Gdyby się byt urodził F rancuzem , musiałby być niezawo
dnie G askończykiem tak pięknie umie p rzy wary, w ybryki i swawolą Lisowczyków płaszczykiem p o k ry ć , owszem w szelkie po
dobne zarzuty z największem oburzeniem i gorliwością odpycha, ż a rty swe i dowcipy, których nigdzie nie s z c z ę d z i , czasem do płaskości posuwa (4dS). Mimo tego dziełko
116) H o zd . X X V I s tr . 140.
117) llo z d . X X V II. s tr . 147.
118) G dy n. p. o p isu je j a k po p ie r w s z e j o w e j n o c n e j nad D u n ajem p o ra ż c e (w r. 1B20) z n ó w się z e b r a li o w szem w ię ź n ió w je s z c z e d o sta li , w y d r z y z n i a się r ó ż n o w ie r- com ( llo z . V III. s ir . 51). ,,B o od tego c z a s u ro z u m ie li
„ a n a w e t i w g ło s m a w ia li j iż ch o ć ich nic r a z p o z a -
je g o j e s t nad wyraz ciekawe i zajmujące, bo nosi barwę c z a s u , oddycha tyciem listt- w skiem i zawiera szczegóły, których nigdzie więcej znaleść nie m ożna, a od naocznego świadka i uczestnika wyprawy s k r e ś l o n e ! Ja kże nieoszacowanem byłoby n. p. opisanie konfederacyi barskiej przez księdza M a r k a ! Mimo swych śmieszności ma Debołęcki nie
ja k ie do niego podobieństwo. T e n sam duch wojenny a razem klasztorny, ten sam mąż pół mnich pół ż o łn i e r z , pełen zapału i po
święcenia; oba równi e n tu z y a ś c i, D ebołęcki większy fa n a ty k , słowem k sią d z M a rek JA- s o w c z y k ó w , to j e s t ksiądz M arek o d50 lat starszy, ksiądz M arek z czasów 30-letniej wojny, kiedy cała Europa religijneini w strzą- sniona była pytaniami. Oba znani dotąd z nie
zwyczajnego usposobienia umysłu i exalta- cyi występują nagle na widzialnią, Marek
„ b ija m y , z n o w u z m a r tw y c h w s ta n ą , z a c z e m sz k o d a ich i
„ d r a ż n ić , bo lubo p r z e g r y w a ją , to p rz e c ie iu iąjąc, w ią ż ą c ,.i b i j ą c , lubo w y g r y w a j ą , to je s z c z e g o r z e j. S g o la yyhiako łia b e l ślego, fo b a d fa str o n rogatego,*1 G dy z n ó w po b itw ie w S tra ż n ic y ( w r . 1 6 2 1 ), k ie d y ich j u ż z a z g in io n y c h p o c z y ta n o , a ich p o sło w ie o w sz e m z e z d o - byteini je s z c z e c h o rą g w ia m i do W ie d n ia p r z y b y li: „ D o p iero , m ów i ( Ilo z . X V . s tr . 84) h e re ty c y p lw a li mó
w ią c : T p h u j ! d a s tych ko c S . . . . j u t po d r u g i r a z p r e s z a sa w sz e sm a r tfis ta ć .c( A d r u d z y te ż ra c y ą da
w a li, m ó w iąc iż : Ten s e lm i P o lskieg o n ie m o s z od ten ś w ia ta p r e s z , bo go P a n B ó g n ie c h c ia ł do N ieb a a d y a b e l go ba l do p ie k lą coby go n ie sip so w a l /
raczej czynami i przykładem, Wojciech wię
cej słowami i pismami. Oba zakonnicy, Ma
r e k Karmelita, Wojciech Franciszkan, p ierw szy idzie za popędem własnego serca, drugi zapewne za objawieniem własnej ochoty, ale na wezwanie swych przełożonych i rozkaz papiezki. Oba przyczyniają się do podnie
sienia moralnej siły w obozach z ochotni
ków złożonych, pierwszemu chodzi o ojczy
zn ę , drugiemu o religią: dwa główne bodźce lu d z k o ś c i, oba w m ieczu je d y n y do celu u - patrują środek; ale Marek osadził niejako oręż na k r z y ż u Dębołęcki k rzy ż na orężu.
Oba dzielą trudy, niewczasy, niebezpieczeń
stwa ż o łn ie rz a , oba w wodzach i wojowni
kach widzą mężów ja k b y od Boga w tym zamiarze wybranych. Lecz kiedy Wojciech swoim lubo nie z podłości ale z uniesienia pobłaża, owszem ich chwali i pochlebia, Ma
r e k śmiało karci przyw ary, gromi wodzów i ż o łn ie rz a , wykroczenia , niejedność , nieka- rność na oczy wyrzuca. Wojciecha kochali Lisowczycy ja k p rz y ja c ie la , Marka czcili Barszczanie jak świętego. Naw et ta dążność do przepowiedni w obu niepoślednim obja
wia się sposobem. Żyją w podaniach ludu proroctwa karmelity, Wojciech w swem po- źniejszein dziele »W y w ó d jednow tasnego P a ń stw a Ś w ia ta ,* (o którein zaraz mówić będziemy) w ostatnim rozdziale ciekawe
chociaż dziwaczne przyszłości objawia wy
padki. Marka unieśmiertelniło podanie ludu i autor pamiętników P. Soplicy, Dębolęcki sam sobie i Lisowczykom trw ały w swem dziele wystawił pomnik. Tamten znika nagle z widzialni i niepewne tylko o je g o końcu krążą wieści; nasz kapelan sam siebie p rze ży ł i przew ażył drugiem niedoręcznein dzie łem sławę, która mu pierwsze sprawiedliwie ziednać powinno. P r z e w a g i E le a ró w bo
wiem jasnym pisane stylem, polszczyzna do
bra, wyobrażenia i obrazy ż y w e , czyta się z niemałą przyjemnością, mianowicie w d ru giej połowie gdzie opisuje rzeczy na które sain patrzył. Cechują go częste porównania szczególnie z wypadkami pisma ś. przenośnie, i składane przymiotniki ja k n. p. dzielnom eżny wódz, starow ieczny harcownik, gotow oiartka ochota, czu d zo kra jn e posługi. Ale była to przyw ara wielu ówczesnych pisarzów (119).
Z re sz tą nie jeden ju ż wyjątek z dzieła je g o przytoczyliśm y, więcej jeszcze przytoczyć wypadnie, skąd najlepiej właściwy jemu a
119) N ajeże n i są podobnem i s ło w y S e b a sty a n P e try c y , J a n R y b iń sk i, A ch a cy K m ita a na>vet S e b a sty a n K lo n o w ie * y k tó r z y sobie z a w ie lk ą z a le tę (ak ie p ra c o w ic ie w y k u te
i w y z ła c a n e w y r a z y p o c z y ta li. Co m ó w ię ! w s z a k i
N a r u s z e w ic z n a s trz ę p ił s w e sz u m n e i cię ż k ie p ien ia w y r a ż e n ia m i j a k 11. p . w r o n o tr z p io t P ro m e te u sz , is k r o - d n ia c h im e r a , ja d o w la d n e c z a ro w n ic e ogniom iotne w o - i y i 1. p.
genialny pisania okaże się sposób. Z tąd t e ż obaczymy jeg o udział w tej wyprawie.
W róciwszy z r.iej w r. 1 6 2 3 , gdy wojsko lisowskie z głównego rozeszło się ciała, opuścił ich i zajął się kreśleniem tej kisto- ryi. W rócił ten do swych zatrudnień p rz y tow arzystw ie chrześciańskiój żołnierki, któ
r y (zostaw szy j u ż doktorem świę. theologii) b ył w r. 4626 pełnomocnikiem w stronach wschodnich do wykupywania więźniów i rąk pogańskich, komisarzem i głównym skarbni
kiem , niemniej jeneralnym komisarzem za
konu franciszkańskiego z tej strony Alpów.
Ułożył w tym roku statuta dla nowo od Al- thana utworzonego stowarzyszenia na w yku
pywanie więźniów pod tytułem: »Pełność lat Jezusowych* (plenitudinis A etatis J e su ) dla stron wschodnich, z którego to pisma osta
tnie czerpam szczegóły (d20).
120) B r o s z u rk a w k s. im . O ssol. pod ty tu łe m : „S u m m u ła S ta iu to ru m C om m unionis H ie ra rc h ia e p le n itu d in is a e ta - tis J e s u p ro red em tio n e c a p tiv o ru m in stiiu ta e editorum p ro d istric tu O rie n ta li , ab lllu striss im i et E x c e lle u tissi- mi I)D. M icliaelis A dolplii C om itis ab A lth an etc. M ilitae C h ristia n a e C onceptionis Im m a cu latae V M. F u n d a to ris , eju sd em ąu e G e n e ra lis C a m p im a ą is iri, a tq u e p ra e fa ta e C om m unionis I n s titu to ris ejusdem que p rim i M ag ni M a- g is tr i, P le n i p ot e n tia rio p e r p l a (fam O rie n ta le m in M a te r i a R e d e m p tio n is C a p tiv o r u m C u m m is s a r io A e r a r io r u m - q ue P ra e s id e R ev e re n d o P . A d a lb e rto D em b o łęc ki a K o n o ja d y A r tiu m e t S a c r . Theol. D o cto re. Com iss. Ge~
n e r a li U ltra m o n ta n o O r d in is jS. F r a n c is c i M in o ru m