• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Naukowego Zakładu im. Ossolińskich. 1844, t. 11

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Naukowego Zakładu im. Ossolińskich. 1844, t. 11"

Copied!
241
0
0

Pełen tekst

(1)

W Ł A D Y S Ł A W A G Ó R S K I E G O N°

=§«■

(2)
(3)
(4)

NAUKOWEGO ZAKŁADU

I M I E N I A

P I S M O P O Ś W I Ę C O N E

D Z IE JO M , B IB L IO G R A F II, R O ZPRA W O M I W IADOM O­

ŚCIOM NAUKOWYM,

TOM XI.

Z K S I Ę G O Z B I O R U

Ś ;F n k

M i e c z y s ł a w a KutkowteiiŁi / / f j

WE LWOWIE,

Drukiem, J ó zefa Sclm aydera.

1 8 4 4 .

(5)
(6)

( 3 )

K R O T K I R Y S

D Z I E J Ó W I SPR AW

CZEŚĆ TRZECIA.

c

R O ZD Z IA Ł IX.

Ijisow czycy z a Renem , książę Zygm unt R a d ziw iłł.

P ię k n e j e s t k o ło r y c e r s k ie Komu d a ł Bóg s e r c e m ę sk ie H etm an w o j s k o k o łe m t o c z y N i e p r z y j a c i e lo w i w o c z y . W o z y ła ń c u c h mi sp in a ją Ho s ię t r w o g i s p o d z ie w a j ą , A g d y s ię j u ż p o tk a ć m ie li

„ J e z u C h rista z a w o ł a l i

„ J e z u C h r y st e N a z a r a ń sk i , ,W e j r z3r na lud C h r z e ś c i-

a ń s k i ! u

W ż a r s k im biegu d r z e w c e k r u s z ą

N ie j e d e n s ię ż e g n a z d u sz ą . Jednem u się m ienią o c z y A x d r u g ie g o k r e w s ię to ­

c z y

T r z e c i w o ł a l»y dob ito A lb o s z a b lą łe p u cięto A ci co w m o g iła ch le ż ą D o p e w n e g o k resu b ie ż ą !

— T rz e b a ż o ł n i e r z a s z a n o w a ć C h le b a , s o li n ie ż a ł o w a ć

— W t e n c z a s ż o ł n i e r z a s z a ­ nują

K ied y t r w o g ę na s ię c z u j ą ! ....

— C h o c ia ż ż o łn ie r z nie u b ran y P r z e c ie w y j d z ie m ię d z y p a n y S u k n ia na nim n ie b la k u je D ziu ra m i w ia t r w y la t u j e C h u stk a j e s t c z a r n a z a pasem A le y t ć y p u sto c z a s e m . Z a p ła ć ż e mu J e z u z N ieba U oć g o j e s t p iln a p o t r z e b a !...

T ę może właśnie pieśń dawne sięgającą czasy (177) śpiewali nasi wojownicy chora-

177) Z n a la z ł j ą s z a n o w n y w y d a w c a P a m ię tn ik a S a n d o - m ir s k ie g o na o k ła d c e sta r e j k s ię g i k s ię g o z b io r u p o j c z u -

i *

(7)

mi p rzy obozowych swych nad Renem o- g n i s k a c h , kiedy im oznajmiono, iż naza­

j u t r z dalej ku Spirze ( Sp e ye r) ciągnąć ma­

ją. Jak dotąd Dniepr, Wołga, Don, Dniestr, Dunaj i Moldawa, tak teraz ty wspaniały Renie będziesz świadkiem męztwa i spra­

wności polskiego żołnierza, teraz twoje nad­

brzeżne winnicami umajone, a historycznemi pomnikami uwieńczone skały, odtętnią po raz pi erwszy niesłychane tu dotąd polskiej mowy odgłosy. — Wiemy j u ż , że F r y d r y k wyparłszy się swoich obrońców i stronni­

ków , wypowiedział służbę Mansfeldowi i lisięciu brunszwickiemu, i że ci codzień da­

lej ustępowali. Trzymali się j eszcze około Jiergzabern, a po znaczniejszych miastach o^

sady pozostawiali. Ruszył wiec na nich L e ­ opold wzdłuż lewego brzegu Renu. Nie o-

ic k ie g o w C i e s z y n i e , g d z ie z koncern X V I . w ie k u w pi­

sa n ą z o s t a ła . — U tr z y m u j ą , iż p o c h o d zi z c z a s u n ie ­ s z c z ę ś l i w e j w y p r a w y w a r n e ń s k ie j (1 4 4 4 ). P ię k n a ta p ieśń p ó ł r y c e r s k a p ó ł r e lig ijn a j a k i n a si o j c o w ie , z o ­ s t a ł a p arę F azy p r z er o b io n ą i w ię c e j j e s t z n a n ą w n o ­ w s z y m s w y m s k ł a d z i e , k t ó r y n ie j e d n e m u m o że z n a ­ s z y c h c z y t e l n ik ó w n o tę n a w e t p r z y p o m n i:

J e d z ie ż o łn ie r z b orem , la sem P r z y m ie r a ją c g ło d u c za se m C h leb a, s o li n ie ż a ł o w a ć A ż o łn ie r z a p o r a t o w a ć i t. d.

ftb a cz o tein P a m iętn ik a S a n d o u ń r sk ic g o X. 11. p o s z y t

V . s i r . 1 0 9 - H 3 .

(8)

( 5 )

słał się nigdzie Mansfeld (478). Jedno mia­

sto po drugiein otwierało Arcyksięciu swe bramy, i ledwie obaczylo migające się pol­

skie chorągiewki, zaraz panowie rajcy nieśli kornie klucze do nóg jego. Zająwszy L<w- dau odpoczęto tain dni p a rę , w czasie kt ó­

ry ch , gdy naszym źold miesięczny wypłacać miano, wszczęły się nie małe z tąd trudno­

ści. Chciano im bowiem dawać dublony z naj­

gorszego srebra ledwie pół talara wartujące, oni dopominali się albo o dobre, albo o ta­

lary na ich miejsce. Po dość długich zatar­

gach i umowach stanęło na t e m , aby odtąd po 6 talarów albo po t r z y dukaty w złocie i o łd u na konia dawać (179). Wyprawiono tymczasem czaty do koła. Porucznik c z e r ­ wonej chorągwi W ojkow ski zaczął od t e g o , i i mimo Spi rę aż do Fratikenl/mlu dotarł­

szy z tamtąd j azdę w pole w y w a b i ł , część jej rozgromił, kilkunastu znacznych więźniów pojmał, i t rzeciego dnia arcyksięciu p r z y ' p r o w a d z i ł , który nie mogąc się posiadać z radości, publicznie go pochwałami obsy­

pał, wyrzucając swoim , »ii pr zez wszystek

»czas j ę z y ka nikt nie d o s ta ł , a skoro Ele-

1 7 8 ) K h e v e u liiller A u iia le s F er d in a n d e i T I X . s tr . 1729 m ó­

w i, ż e w tym p o c h o d zie p r z y b y ło do a r c y k s ię c ia <>

k o m p a n ji K ro a tó w i k ilk a tysię cy k o z a k ó w ; A belin w T h e a tru m K itro p u en m m ó w i, ż c c ią g n ą ł „ m it den w/f- b d n d i fi en P o la k en n n d C osagtfen.i( T. I. str. 652.

1 7 9 ) D ę b o łę c k i R o z . X X X II I. s ir . 190.

(9)

»arowie p r z y s z l i , alić ich piątego dnia hoj-

>ną obfitość otrzymali.«

Poruszeni tą wdzięcznością nasi, cod/.ień czaty rozsyłali i różnych j ęz yków (na kilka­

naście i kilkadziesiąt mil a i dogran ie Y ran- egi zapadając) z różnych miejsc i nieprzy­

jaciół przywodzili. »Pod tymże czasem mówi

»nasz dziejopis, L otarin gia, księstwo pobo-

>żne i katolickie siła ucierpiało, dla niewia-

»domości c zat owni ków, kt órzy słysząc, iż

»się po swemu Łautring z wa l i, rozumi el i,

»iż to tam właśnie luterska z ie m ia , bo i ywiele miejsc tam się w to brzmienie nazy-

»wa, jako L itterbu rg, Ł a u terek , K aiserslu l-

»ter, Holmeklutfer i wiele innych nad rzeką

»Łuthera leżących. Z tych czat miedzy in-

»szemi na jednej trafiło s i ę , iż pacholilt j e -

»den w górach Lotaryńskich ( Le s Yóges)

>od chłopców pojmany, nago rozebrany, o-

>ględowany i wybadywany był , jeżeli ón

^człowiek ? jeżeli zna Roga ? jeśli umiera ? j-i t. d. Gdy naostateli zaprowadzono go na

>skale wysoką wiszącą nad Lut berą do Renu

>\vpadającą i tam go obwiesić chciano ; on

"uklęknąwszy I*. Rogu się p o r ti c zy l , skoro -się wzajem zagadali, porwawszy się sko­

ńczył z skały w one r z e k ę , l>tórą p r ze pł y­

n ą w s z y nago, (r/,y dni wojsko gonił, mnie-

rmanie po sobie zostawując, iż wszyscy tali

(10)

( 7 )

"się umieją od śmierci wykr ęc ić , i ze ich

»zatem szkoda było i dra/,nić." (4il0).

Strojnowski lubo wszystkie dobrego wo­

dza łączył przymioty, nie posiadał jednak krajowego j ę z y ka i z tego powodu porozu­

mienie się z nim podlegało niejakim trudno­

ściom. Z drugiej strony dopuszczali się Li- sowczycy, jakeśmy to j u ż nie raz widzieli, różnej swawoli i rabunków , których uśmie­

rzenia od Strojnowskiego spodziewać się nie można było. Był zaś w tym samym czasie w służbie cesarza w Niemczech j ak o ocho­

tnik i dla własnego zapewne doświadczenia książę Z ygm u n t K arol R a d z iw iłł kawaler maltański, kt óry wielce arcyksięciu przypadł do smaku i j u ż jako książę r zeszy niemiec­

k i e j , wzbudził w nim myśl, że byłby w y ­ godniejszym dlań dowódzcą posiłków z ro­

daków swych złożonych, a oraz lepszą spra­

wowania się ich nadal rękojmią. Zaczęto się wiec w tej mierze ze Strojnowskiin i Li- sowczykami porozumiewać, czy by go bez naruszenia urzędu i władzy puikownic/.ej za najwyższego hetmana i pośrednika między sobą a arcyksięciein i cesarskimi wodzami

1 8 0 ) IJ ęb o łęck i l l o z . X X X I I I . str . 1 9 2 , p r z e m ie n io n e n a z w y m iast s«v : L a u te r b u r g ? L a u te re c U e n , K a i s e r s l a u t e r n y H o lm e c k la u te m w d z is ie j s z y m reń sk im o b w o d z ie , s t a n o w ią c y m c z ę ś ć k r ó le s t w a B a w a r y i. J iz ć k a z a ś nad k ló r ą b y ł y o w e s ł a w n e w c z a s ie r e w o lu c y i fr a n c u ­ s k ie j lin ie o b ro n n e w e is s e n b tir s k ie n a z y w a s ię L a u ter i

tw ó r z .) g r a n ic ę od F r a n c y i.

(11)

nie przyjęli. Gdy wyruszono z Landau, u- szykowali się nasi za rozkazem arcyksięcia w polu i uczynili kolo, do którego arcyksią- że posłów swych wyprawił, »prosząc aby dla y wielu różnych respektów p rz y ję li z a H el-

»manu , p rzeza cn e w R z e s z y książę Polskie

>’i rześkie Zygm unta K a r la R a d z iw ila , ka- yw alera maltańskiego, ja k o różnych ję z y k ó w

»> umiejętnością tak i sposobów w cudzych k r a - ijach wojowania świadomością sławnego,

»którego gdy wojsko (dla wspólnego przed­

t e m wzajem się j u ż porozumienia) bardzo whętnie p r z y j ę ł o , od tego czasu hetmanem zbył E learskim (bez naruszenia j ednak u-

»rzędu pulkowniczego i praw ich) a ż do

»wyjścia z Cesarskiej& (181). Posiano więc po Radziwiłła, kt óry dopiero 8go września do obozu przybył. Widać jednak z całej na­

stępującej powi eś ci , że działalność j eg o o- graniczala się na stosunkach Lisowczyków zew nętrznych i trzymaniu ich w ścisłej k a r­

ności, i że się w wojenne poruszenia nie wiele mieszał, któremi zawsze Strojnowski kierował. Bo i Starowolski kt ór y ws zy st ­ kich wodzów lisowskich w swych Sarm atiae Bellatores wyl icza, nic o Radziwile nie wspomina.

Zygmunt Karol R a d z i w i ł ł , książę na Nieświeżu i O l y c e , hrabia na Mirze i Sz y -

1 8 1 ) Dęfooł. R . X X X I I I . str . 192.

(12)

( 9 )

dlowcu, czwarty syn Mikołaja Krzysztofa Si erot ki wojewody wileńskiego, (znanego ze swej pielgrzymki do zieini świętej) z księżniczki Elżbiety Wiszniowieckiej urodzo­

ny, najprzód krajczy, potem podczaszy li­

tewski, starosta słonimski, kawaler maltań­

s k i , a po śmierci sławnego liartlomieja No­

wodworskiego, komandor poznański, stwoło- wicki i pociejski, i komisarz j ene ral ny wiel­

kiego mistrza maltańskiego, był jednym z pierwszych co w roku 4619 do utworzonej pr zez Althana Żołnierki Ch rzcściań skiej, przystąpili. Wsławił się wielce męztwem w trzech wyprawach na Tu rków na morzu śródziemnem i pod Chociinem. Pr zyprowa­

dziwszy Lisowczyków do kraju, niepośledne swej ojczyznie w 1'rusiech przeciwko S z w e ­ dom (4626 —1629) i przeciwko Moskwie pod Smoleńskiem i Skowronkową górą (4633) wyrządzał pr zysł ugi (482).Nie t rzeba się więc dziwić, ze go Lisowczycy, kt órzy juz, pod : Chocimem waleczności jego byli świ adkami ,

i bez trudności na hetmana przyjęli, i ze sam St roj nows ki , ja k o w iększem u panu pierw- szeństwa ustąpił. O obraniu j ego na ten u- : rząd pisze i ksiądz Al be rt Wijuk K ojalo- w ic z T. J ez. w rządkiem dziś d z i e ł k u : J »F asti Radiviliani« potwierdzając, ze odtąd

102; Nicaiecki T. 111. s ir. 835.

2

(13)

wielka karność Lisowczyków cechowała (183).

Został później wojewodą Nowogrodzkim i umarł w roku 4642 podróżując po Włoszech mając lat 50. W Assyzu w kościele ś. F r a n ­ ciszka pochowany, gdzie mu brat j e g o s t r y ­ jeczny, ks. Albrecht Stanisław kanclerz w.

lit. (co tak ciekawe po sobie zostawił pa­

miętniki) piękny nadgrobek wystawił (484).

Cały swój majątek kawalerom maltańskim zapisał. Lecz dosyć na tein aby nowego Li- sowczyków poznać hetmana.

Gdy j u z wszystkie pomniejsze miejsca przemocy uległy, przy czem lleidolsheiin i siła innych miasteczek i wsi do szczętu w y ­ palono , zajął arcyksiąże ważne U tuje tum (z kąd Mansfeldianie dużo zamożniejszych obywatelów dla wykupu z sobą uprowadzili) i r uszył na S p irę . — Siódmego sierpnia po­

łożono się obozem w llcuiibach między tein miastem a twierdzą Germersheim, gdzie równie silna trzymała się jes zc ze załoga.

1 0 3 ) N iro n a 0 0 . C irca eosd em fe r c a n n o s (1 0 2 2 — 1 6 2 0 ) N i- g isn m n d u s R a d iv ilu s D u x N e sv E fjiies M e l it e n s is , a - pud F erd in an d u m II. le g io n e s i u G erm a n ia ducial>al , t(ini a lia s o p lim e m e r itu s, tum m a x im e q u ando L is o v ia - n ae le g io n i D u x d a t u s , eam et hel li le m p o r e in ofFicio c o n lin u it e t in patriarn a b sq u e ca esa r ea r u m d iiio n u n i in ju r iis d ed u x it.

1 0 4 ) O bacz n ap is te g o n a d g ro b k u w s z a c o w n 3rch „ M o n n -

m e n ta S a t'? n u ta r u m i ( N t a r o w o ls k ie g o str. 01 7 . P i s z e o

N a d z iw iło t a k ż e S t a r c z y ń s k i w O b r a z ie W . Z y g . I l i .

T. II. s ir . 120.

(14)

( 11 )

r uszczono z tąd L i s o w c z y k ó w , (kw iatkam i Leopolduwemi dla różnych barw swego <>- d z ia d a a szczególnego w nich ara/księcia upodobania w obozie nazw anych) (185) n a ­ przód dla postrachu S /iirzan ów . Skoro w równem polu pod inurein chorągwiami swe- mi wywijać i po winnicach pr zez rowy i ploty sadzić zaczęli, nie namyślali się długo mieszkańcy, i wyszedłszy z miasta w pół drogi arcyksięciu klucze z prośbą o wspa­

niale miłosierdzie przynieśli (d86). Wjechał tam 9go sierpnia, a nazajutrz zabrzmiała od­

wieczna gotycka katedra tej najdawniejszej biskupiej w Niemczech siedziby dziekczyn- nemi dawno w niej niesłychanemi modłami.

Lisowczyltów zaraz nazad pod Heimbach ode­

słano. Oświecały ciągłe pożary nieszczęśliwą krainę, składano j e j ak mówi Debołęcki na K le a ry »zaczem z ic/iże samych ra d y arcy-

»ksiąie dał obwołać, iż ktoby zdybawszy pa­

l ą c e g o łub pomagającego, do niego przy- ł>wiódł, albo odniosłszy go do wi ó dł , miał s>mieć 50 talarów biłych nadgrody. Nasi yprzez kilka dni takich wodząc sami się o- iczyścili.tf (187). •— Leopold zatrzymany w

1 85) D ę lio ł. l l o z . X X X I V . s ir . 195.

1 8 6 ) A h c lin w T h ea ir. E u r o p . T. I. s tr . 645 m ó w i , i e s z c z e g ó ln y m j a k i m e ś f o r t e l e m S f i r i i d o s t a l i „ d u rcli c i- n c n s o m le ilic h e n y o r t h e i l / 4

J87 ) Dęl>oł j a k w y ż e j .

(15)

Spirze potrzebnemi ur zą dz e ni am i, rozbr oj e­

niem mieszkańców i rozwiązaniem ich mili — cyi wyprawił tymczasem wojsko pod G er- mersheim twierdze powyżej JSpiru nad R e ­ nem l ez ąc ą. — Gdy się tameczni poddać z r a ­ zu niechcieli, wodę im odjęło i kilka razy z dział do nich wypalono. Nie wiedząc kędy sie Mansfeld obraca a obawiajac sie odsieczy,

C • ! « , « , V f

rozłożono Lisowczyków w przyległym łesie, którzy tył wojska zasłaniając, ocłioty mu do szturmu dodawali, podczas gdy ich ciuro- wie do wysp na rzece rozrzuconych dosta­

wszy się, z tej strony oblężonym grozili i dużo tamże z rzeczami swemi i skarbami w nadziei nieprzybytości Renu schronionych, pojmali. 7 j niemałą rozpaczą musieli na g e ­ stem z dział biciu do tych zuchwałych, a przyrodzone nawet zapcry zwyciężających przestawać. Mocniejszy j u ż rozpoczęto z o- bu strón o g i e ń , kiedy arcyksiąże d2go pod Germerslieim p r zy b ył , a kule z miasta tak daleko zalatywały, iż jedna z nich konia j e go pod namiotem ubiła. — Dla strwożenia nieprzyjaciół nasi pr zez całą noc w obozie swym (rąbami, bębnami, surmami , wykr zy- kaniem i błyskaniem się po polach zabawili.

Miano nazajutrz szturm przypuścić, lecz od­

łożono go dla bliskiej dobrowolnego podda­

nia się n a dz i e i , i ten znowu dzień na biciu

z dział do murów, któremu z drugiej strony

(16)

( 13 )

riurowi e od wysp wrzaskiem swym wtóro­

w a l i , zeszedł. W nocy pokopano szańce i nadedniein 44. sierpnia szturm pr zypuszczo­

no. Mimo tęgości warowni, upadli oblężeni na sercu i wywiesili chorągiew, prosząc o kilka godzin do namysłu. Wstrzymano za­

pęd ż o łn i e r z a , zwołano nazad gorących Li- sowczyków i tych co po wyspach dokazy­

wali, a w tem oblężeni korzystając z chwili, drugą bramą cichaczem z miasta się wynió­

słszy, dostali się do wysp i dalej co tchu r ze k ą statkami spłynęli. l‘o wyjściu wymie­

rzonego czasu wydaje arcyksiąże rozkaz od­

nowić s z tu r m, aż tu mury z obrońców ogo­

łocone i ledwie dziesiątą cześć mieszkańców zastają. W nie małe zdumienie wprawił ten postępek wodzów ale w największą wście­

kłość żołnierzów. Na nic j u ż nie uważając rzuca się część Lisowczyków na wyspy, gdzie j eszcze niektórych dognawszy wyinordowują, r ozj ątrzony zwycięzca kąpie się we krwi po wszystkich ulicach. Sr odz y Kroaci nie przepuszczają ni ż o ł ni e r z om , ni mieszcza­

nom , ni k o b ie to m, ni starcom, ni dzieciom,

ni kalekom. Ledwie nie ledwie udało się

arcyksieciu wstrzymać te mordy i ostatki

na zaine k dla ocalenia zagnać, lecz nie mógł

nie oddać spragnionemu i rozbestwionemu

żołnierzowi na lup domów i wszelkich ruchu-

(17)

mości (188). Bardzo ważną rzeczą było do­

wiedzieć się , kędy się obraca Mansfeld j e ­ dyny a nieśmiertelny pr ze c iw ni k, kt óry się jednakże nigdzie j u ż nie pokazywał. Nikt nie mógł lepiej zasiągnąć o nim wiadomości j a k Lisowczycy, ty cli więc na zwiady w y ­ prawiono. Zapuszczając się zuchwale środ­

kiem nieprzyjacielskiego kraju, p r ze z rzeki, góry, lasy, przez drżące od gniewu i zdzi­

wienia na ich widok włości i mia ste cz ka , dotarli tri, do granic francuskich, skąd p r z y ­ nieśli wiadomość, iż gdy mu w ojczyznie ziemi nie stało, ku M etz wraz z Krystya- nein brunszwickiin kroki swe zwrócił. W sa­

mej istocie zamierzali ci awanturnicy p r z y ­ j ąć służbę najprzód księcia l ol ar y ńs ki e go , następnie króla Ludwika XIII, a gdy im się to dla przyjaznych jeszcze wówczas j ego z cesarzem stosunków nie powiodło, pociągnę­

li dalej ni to płynąca ława, lub chmura sza­

rańczy nigdzie oporu nie znajdując na Yer- thin i R ocroy do N i e d e r l a n d , kędy ziedno- czone Ilollandyi stany pod księciem Oranii zażartą z Hiszpanami prowadzili wojnę, k t ó­

r z y właśnie ważną twierdzę jBergen op Yioom oblegali. Na pierwszą wieść o wkroczeniu ich do Francyi zaczęto j a k upewnia Dębo-

1 0 0 ) A belin T lieatr. Eu rop cmii T. 1, s ir . 043. D ę h o lę c k i.

l l o z . X X X I V . sir . 107 — 1 (J0.

(18)

( 45 )

lęcki (489) »z wojskiem Elearskim t r a k t o ­ wać, j akoby ich było do króla francuskiego rpomknąć, w ten sposób żeby byli szli j ako

>od Cesarza posiani i tam na żołdzie króla

>francuzkiego, aż do zawołania cesar skiego,

"kiedykolwiekby pot rzebował, a nie dłużej

•trwali. J u z na tein stanęło było , i i mieli

>'byli iść, i dla tego pod tym czasem wojsko ł\v sprawie postawione, posłom oraz zgro- pinadzonyin, cesarskiemu, królów także hi­

s z p a ń s k i e g o i franeuzkiego i książęcia lo- t aryńskiego j u z pokazane było. Ale 20go

»dnia sierpnia wiatry jakichsi p r a k t y k , do następującej nazajutrz Ewangelii niedzielnej:

> /4 żaden nie mnie dwiem a panom s łu ż y ć ,

^nakierowały, i wszystkie one zamysły w ni -

»wecz rozs yp ał y. «

T e kilka lubo ciemno rzuconych s ł ó w , bardzo ważny i ciekawy zawierają szczegół.

Chciano więc Lisowczyków j u ż wtenczas do Fr ancyi puścić. — Lubo nasz dziejopis całej r ze c zy nie wy ł us zcz a, łatwo trafić po nici do kłębka całej tej sprawy. Bojąc s i ę , aby Mansfeld wichrzących j u ż z dawna a dopiero w r. 1628 przeważną Richeliego prawicą, wzięciem Roszelli przygniecionych francuzkich różnowierców nie p o d bu r zy ł , chciano naprawić na nich Li sowczyków, i

1 80) Ku/A X X X IV . s ir . 1 9 8 - 1 9 0 .

(19)

uzyskano nawet do tego pozwolenie posła francuskiego. Ale zdaje s i ę , ze gdy ten o rozpuście ich i zniszczeniach w Niemczech dokładniejszą powziął wiadomość, drżąc o swoją ojczyznę , właśnie sam łącznie z t y ­ mi, co wysłaniu Lisowczyków z innych p r z y ­ czyn przeciwnymi być m o g l i , Dębołęckiego użył, aby swą wymową ich samych od tego odwiódł, do czego widoczną zdaje mi s i ę , czyni nasz dziejopis alluzyą, przytaczając sło­

wa ewa ng el ii , kt óre oczywiście sam w tym razie jako przekonywający argument pr zyt o­

czył. L drugiej strony poseł hiszpański, bo­

j ąc sie, aby Mansfeld (co się i stało) llol- lendrom stanowczej nie niósł pomocy, wolał wyprawić na niego pewniejsze i r egul arni ej ­ sze wojsko Don Gonzalwa z Korduby. — Zważywszy t er a z, że znowu dla cesarza po­

trzebniejszym mógł być Korduba, jak nie­

sforni i nieregularni Lisowczycy, i że ich właśnie może pozbyć się chciano, aby tam­

tego zatrzymać, zrozumiemy całą kabałę i zagmatwanie tej sprawy.

W samej istocie wysłano zaraz Kordubę w d2000 ludu za Mansfeldem, gonił za niin co tchu na Saarhruck i dopadł nareście pod F leurus na tych samych polach , na których w r. 1794 Jourdaa nieśmiertelny pozyskał wieniec, lecz doświadczył potężnej ręki Mans­

felda. Na głowę zniesiony musiał patrzeć

(20)

( *7 )

B boleścią serca, jals zwycięzcy swój znmiaF złączenia się z Ilollendrami uskutecznili i Hiszpanów do zniesienia oblężenia Bergen op Zoomu znaglili. — Lisowczykom inny był przeznaczony zawód, mieli bydź we F r a n - c y i , ale dopiero po latach c z t er n as t u , aby właśnie tych samych F r an cu zó w, lubo j u ż nimi wtenczas ów wyni osły Richelieu r z ą ­ dził przerazić i upokorzyć.

„ W s z y s t k o s ię d z iw n ie p le c ie

„ N a ty m tn b ie d n y m k w ie c ie

mówi nasz wieszcz Kochanowski

>,A kto b y c h c ia ł ro zu m e m w s z y s t k i e g o d o c h o d zić

»,l z g i n i e , a n ie b ę d z ie u m ia ł w to u g o d z i ć !

Zostawały jeszcze dwa znaczne miasta:

XVormanc,)ja (Wortns) i Frankenthul p ier w­

sze od niedobitków F r y d r y k a , drugie od przysłanych pr zez Jakuba I. zięciowi Angl i­

ków tem szczerzej i zażarciej bronione, iż na niem był Palatyn wiano swej żony Elżbiety zapewnił i niejako w zastaw królowi oddał.

Ciągnąc na Wormancyą trzeba było przecho­

dzić po pod sam Frankenthal. Leopold w y ­ prawiwszy naprzód swe pułki , sam z j e ­ dnym tylko kornetem jazdy p r zy Elearach pozostał, środkiem których wszystkie wozy ze skarbami tak własnemi j ako i rządowemi na opłatę wojska przeznaczoneini postepo-

3

(21)

wały. Nie mało to wszystkich w oczy kłuło, ii, arcyksią/.e nie swej piechocie ale obcym posiłkom straż, swej osoby i skarbów po­

wierza. Na pół mili przed Wormancyą za­

trzymały się wojska, a nasi minęli one aby znowu bydź na przedzie. Del)olecki pisze : i i

>’skoro Lisowczyków zdaleka z murów do-

»strzeiono, niezwłocznie wszystkie bramy o-

»tworznno, a Leopold widząc, i z spokojnie

>'dnń mógł wiechać, naszym zaraz na stano-

»wisko iść kazał, które sobie w jednej wsi

>na lewo od miasta na drodze ku Z w rijbrii- rcken o b r al i , i tain juz, do 14go września uleżeli.« (-190). Starow olski (w I/istiluliiuips Itei M ililaris) (191) ciekawy dodaje szcze­

gół, ze Strojnow ski widząc stada bydła miej­

skiego pasące się przed inurami, ukr ył swoich w zasadzkę, a kilkunastu niby maro- derów na odbicie tego b j d l a wyprawił. — Na widok tej napaści wysypała się miejska załoga dla ocalenia tej j edynej dłuższego trzymania się r ęk o j m i . — W t e n c z a s wypada z zasadzki, pędzi prosto do bramy, odcina wys/.łyin powrót i wszystkich do nogi wy- rzyna. Wypadek ten, lubo ogólniejszemi wy­

razami podaje i Abelin w swym Theolnnn Ruro)); (492) j e s t wiec nad wszelką wątpli-

1 0 0 ) R o z X X X V . s ir . 201.

1 9 1 ) K się g a V II. R o z d z ia ł IV , str . 374.

1 9 2 ) T. I. s ir . U45

(22)

( 49 )

w ość wyniesiony i oczywiście ważnym byl powodem tak niezwłocznego poddania się.

Nierozuiniem dla czego go nasz kapelan nie wspomniał, bydź może, ze mu wyszedł z pa­

mięci, z której j a k w i n n y pisać musiał te historyą , straciwszy w górach szląskich do­

kładny swój dziennik. Starowolski dodaje, i e toż, samo udało się Strojnowskiemu i pod Fraitkent/ialem, o czein równie żadnej w Dę- bolęcliim nie ma wzmianki.

Zato dwa nader ciekawe opisuje szcze­

gó ły malujące dobitnie sprawność naszych wojowników. Ważna warownia Mauheim na prawym brzegu Renu p r zy ujściu N e k a r y , najeżona ludźmi i bronią nie mały stawiła opór Ti ll einu, kt óry j ą wraz ze stolicą Pa- latynatu Heidelbergiem juz, od kilku niedziel w oblężeniu trzymał. Most l yzwowy na R e ­ nie łączył Mankeim z okolicą Frankenthalu, a tem samem owe t r z y ostatnie F r y d r y k a na tej ziemi zastępy. Pr zez ten most mogły wierne j e g o sprawie niedobitki porozumiewać się i nawzajem posiłkować; zwrócił więc na się całą baczność Leopol da, kt óry j eszcze pod Gerinersheimem umawiał się o zerwanie j eg o z Lisowczykami, obiecując po 100 c/.er.

złotych każdemu, coby się do tego pr zyczy­

nił. 'L jednej strony bronił przyst ępu silny przedmostowy szaniec , z drugiej wymierzo­

ne działa Manheimu wykonanie tego zamy-

3*

(23)

siu lais niepodobnem czyniły, i i go zaraz prawie zaniechano. Nazajutrz po wiechaniu arcyksięcia do. Wormancyi, gdy j u z i Radzi­

wiłł przyjechał, wielkie były z nim i Stroj- nowslsiin narady, jaltby w tym celu postąpić?

W tern dają nagle z n a ć : yże t egoż dnia ró- jiwno ze świtem , kilku Polaków na szaniec

»przedmostowy niespodzianie napadłszy, pie- ychotę z niego przez most aż do bramy

>Manheimu pędzili, i gdyby ich więcej by-

»ło, pewni eby samo to miasto u b i e ż a l i , za- sczem Manlieimianie bojąc się aby tego dru-

»gi raz kiedy w większej liczbie nie uczy­

nnili, l wielkim trzaskiem most ów tak wa-

»żny rozbierają , tali że go j u ż tylko z po­

ł o w i c ę widać! (193). Ucieszony tak po­

myślną nowiną Leopold zaczął zaraz mówić o stadzie F r y d r y k a na jednej z wysp reńskich tak dobrze przecbowanem, iż niemało j uż piechoty w łodziach o nie się kusiło a za­

wsze n ada re mni e, przyrzekając dać łodzi i piechoty ile będzie po t rz e ba , a gdyby mu one całkowicie przyprowadzono 20000 bitych talarów w nadgrodę! Skoro się o tern nasi dowiedzieli, pr zez kilka dni niepodobne czy­

nili rzeczy, aby tego zaczarowanego siada dostać. »Trafilo się tedy, iż gdy w kilka ydni arcyksiąże Worms rozporządziwszy do

ii) 3 ) U o z . X X X V . str . 202.

(24)

( 21 )

j>Spiru się wracał, a 7 chorągwi El earów

»w polu go czekało prowadzić l a m i e , skoro

»z bramy wyjechał na strzelenie z luku no-

»wina przyszła do pułkownika arcyksięcia

^prowadzącego, i i j eg o wojsko zacnych koni

»z jakiejś wyspy wiodą bardzo wiele, i dru- ."dzy znowu po drugie w pław sic w ybieraja.

j >C o gdy zaraz arcyksięciu powiedział, rzecz

»inu się ta niepodobną z razu zdała, i ow-

»szem rozumiał, i i to które insze stado czy­

j e ś napadli. Wszakże trochę w pole wyj e­

c h a w s z y a siła ich konie wiodących oba­

r czywszy, gdy pułkownik skoczywszy kilku

»w biocie i glinach w spoinie z końmi j ak

»co złego pomazanych pr zypr owa dz ił , oba­

rczywszy po herbach, i i z onego s tada, o

»którem mówi ł, a widząc, i i sic w pław po

»nie lopiłi, r z e k ł do s w yc h ; W id z ę i e sir sp rzed tym i ludźm i nikt nie sk ry je , chyb aby

»w Niebie.* (194). T e szczegóły są tein wa­

żniejsze, i e o nich żaden z niemieckich kro- nikarzów nie ws pomniał , a więc Dębolęcki za źródło i dla sąsiadów naszych poslui yć inoie. Po odprowadzeniu Leopolda do Spi ry, leżeli nasi j u i ciągle w owej kwa te rz e o milę od Wormancyi, podjeżdżając dniem i no­

cą pod mury warownego Frankenthalu , o kt ór y trudno się było kusić. •— Codzień

1U4) D ęb. 1102. X X X V . sir . 2 0 3 - 2 0 4 .

(25)

prawic tyle więźniów dostawali, tyle im lu­

dzi wystrzelali, iz, się nakouier nikt j u ż z murów wychylać nie odważał. i)la nagro­

madzenia wojsk wielka powstała w tych o- kolicach drogość, wyprawiono więc Li sow­

czyków jak dawniej w liossyi za szukaniem żywności. Wpadli w księstwo fiweybruckeii) którem szwagier Fr ydr yka r z ą d z i ł , i tak je wyssali »codzień j e ( j a k mówi nasz dziejo-

»pis: sabatowi nawet nie folgując) upokarza­

j ą c , ze bydłem i inszemi żywnościami zdo- s>byteini Worins i Spirę ozy wili.« Dobrze wiec kreśli Starow olski ich użytek i powo­

łanie (495). yZołnierz lekkiej zbroi nie­

p r z y j a c i e l a napadami t r a p i , dowóz zapasów s>odcina, drogi niepokoi, pr owi ncj e pustoszy,

>do obozów żywności sprowadza, co w szystko

>te ra z K ro a c i i K o za c y polscy w wojskach

^cesarskich wykonują: bo cięższe wojska s>Nieinców dla swej ociężałości niezdatni są do tego.** Niemało jednak nietylko j u ż mie­

szkańcy tych nieszczęśliwych kr aj ów, ale same nawet arcyksięcia wojska na Lisow­

czyków utyskiwały: »n arzekając ii, bardzo

1 9 5 ) I n stitu tio n e s R ei M ilit. Ks V III. s ir . 510. ,,I ,e v is a rm a ­ t u r a hostem su p e r v en tib u s aflTligii, coin m eaiu m p r a e o lu -

„ ( l i t , v ia s i n f e s t a t , p r o v in c ia s d e p o p u la tu r , in c a stra

„ v ic iu a lia c o n d u il, qu ae s iu g u la n u n c C r o a ia e aic|iie

„ C o sa clii P o lo n i in e x er c itib u s cae.sari* p r a e > ia n t , q u ia

„ g r a v io r arm a tu ra G en n a n o ru m , ol) su a m g r a v iia ic m

,,a d liacc om u ia p erlicicn d a in ep ta c s t .u

(26)

( 23 )

‘ okrutni, a ja k o nikomu tak i żadnemu dnio- f>wi nie p r z e p u sz c z a .« Obok tych tak p r z y ­ krych dla siebie wyznań dodaje zaraz nasz dziejopis, ze to t y lk o: »z za d ro ści staw y, i-która szła o E learach j a k obłoki po niebie*

mówiono, i j ako F ar y ze u sz e co P a n a J ezu sa podchwytać w mowie chcieli. Ledwie Radzi­

wiłł do ich obozu (8. września) pr zyj echał , zaraz się doń obywatelstwo nadreńskie ci­

snęło, zanosząc skargi na Elearów. Debo- łęcki powiada, że ón niewinność swego ż o ł­

nierza wyrozumiawszy: to j e s t >’*'£ choć było yjtiecoś p r a w d a , ale daleko więcej p o tw o rzy oświadczył: » ii szlachta polska w dostatku

>>sie w ych o w a w szy, o g ło d zie lam słu żyć ani vm o ie, ani powinna. Niebożęta obywatele

^zrozumiawszy, iż to inaczej być nie może ,

^postanowienie między sobą uczynili, o do­

d a w a n i u żywności El ear om; którą gdy od Mego czasu chętnie od syła li, Elearowie t e ż rnie tak j ej czatami, j ako przedtem szukali...

>i one s kwierki się uciszyly.« (496). Bole- śny tymczasem wypadek zasmucił ich woj­

sko. Gdy dla smrodów i chorób wonem sta­

nowisku dużo ich umierać zaczęło, a Radzi­

wiłł dla upatrzenia innego, bliżej Fr a nk en - thalu ze Strojnowskim i wszystkimi rotmi­

strzami wyjechał, M arcin '/jarski zaś od

1 9 0 ) n o n . X X X V . s ir . 207.

(27)

nich w bok do jednej wsi z małą drużyna oddalił się , wypadł nań z zasadzki oddział jazdy, i odciąwszy od tamtych, samego rotmi­

strza zamordował a 3 towarzyszów pojmał.

Nie rychło to inni postrzegli, i dopiero na­

zajutrz chorągiew dla szukania zwłoko w j e ­ go wysłana, znalazła j e j a kby na celu dział nieprzyjacielskich leżące, i ledwie ze się u- dało mimo gęstych kul z niemałem niebez­

pieczeństwem one do obozu przynieść. Po- grzebiono j e z wielką czcią w Wormancyi w kościele dominikańskim. (497). Co to za wojownicy, kt ór zy j ednego wodza pod S ta - rodubem , drugiego nad r ze ką O kka, t r z e ­ ciego w K re tn zy , czwartego w W orm ancyi grzebali 1 Wszak miedzy temi czterma miej­

scami l ezy większa połowa Europy ?...

Nie mogąc j u z dłużej na tem zapowie- trzonem wysiedzieć miejscu, przenieśli około 44go września obóz swój do Grunstadt parę mil na zachód od Frankent halu , baczne za­

wsze na te s t r o n ę , w którą się Mansfeld udał, mając oko, żywność z księstwa Ziw ey- briicken wyciągając, a codzień niemal nowe pod Frankenthal przedsiębiorąc wyprawy. — Kaz gdy się dodnia pod Lampsheim mia­

steczko pr zy twi erdzy lezące i znią nawet szańcami połączone p o d s un ę li : pacholik j ed en

1 9 7 ) T am że str . 208.

(28)

( 25 )

przez, wal i mur j akby ryś lub zbik z sza- łonein inęztwem p r z e ł a z i , kłódki potężne poobcinał i wzwód od mostu zwodzonego spuściwszy, drugim drogę do miasteczka u- t orował , dokąd co tchu wpadłszy, nie małą uczynili szkodę.

Wiemy, że kiedy arcyksiąże te stronę Renu z nieprzyjaciela oczyszczał, Tilly H ei­

delberg i Mun/ieim w szachu trzymał. Od- j ąw sz y oblężonym wszelką nadzieję posiłków, cieśniej ich przyparł, a dla silniejszego dzia­

łania kilka chorągwi lisowskich do siebie przywołał. Ni w dzień ni w nocy spoczynku lin nie dając, po kilku szturmach 47go wa­

żną F r y d ry ka stolice w moc swą zagarnia.

Następnie całą silę na drżący i samotny M an- heim obraca, a gdy tak nad Renem gmach wielkości F r y d r y k a zewsząd podkopany chwie­

j e się i w g r u zy r oz pa da , rozpisuje cesarz walny sejm w Regensburgu, aby na niin Ma­

ksymiliana Bawarskiego według p r zyr ze cz e­

nia „łupami Palalyna obdarzyć. Wielu z e l e ­ ktorów i świeckich książąt, zaczęło się wy­

mawiać, iż nie śmią jechać do Regensburga dokąd wszystkie prawie drogi od rozlicznego żolnierstwa a mianowicie polskich kozaków ni ebe zpie cz ne , i prosili aby w p rzó d tych ostatnich niewgmuwnie ojczgznę ich trapią­

cych z Niemiec odesłać ra c zy t. Niemógł się Ferdynand namyślać, a tein łatwiej było mu

4

(29)

przychylić się do tych przedstawień, iż wła­

śnie główne cele tej wojny zagarnieniem całego Palatynatu a oddaleniem Mansfelda i Brunszwickiego księcia osiągnione były. — Dziewiętnastego września przychodzi z W i e­

dnia rozkaz aby się Lisowczycy przez Ren przewieźli i wziąwszy zapłatę, na Czechy do domu wracali. List cesarza w tej mierze do naszych wojowników pisany, niemniej dwa drugie któremi arcyksiąże Leopold całemu pułkowi i Strojnowskiemu wolą cesarza ob­

jawił, jaśnie pokazują, w jakiem zachowaniu te polskie posiłki u nich były, i ze ich nie jako najemników lecz raczej jalso sprzym ie­

rzeń ców uważano. (11)8).

^Ferdynand Wtóry z Bożej laski obrany yCesarz Rzymski i t. d.«

"Waleczni, szlachetni Wierni Nam mili.

"Wiadomo wam najlepiej, jak w czasie k i e d y ypotężne buntowników sprzysieżenie i Nam i Państwu ciężyło, pomoc Waszą wojenną

> za umowionym żołdem uzyskaliśmy, któryś- cie dotąd tak dzielnie wysługiwali, i całych 5'Niemiec świadectwem, wrodzonej narodu j>Waszego waleczności nad wszelki wyraz

"Z.adosyć uczynili. D z i ś , g d y i powód tej

>wojny ustał i nieprzyjaciel strzaskane ina-

>jąc siły zewsząd ustąpił, a wszystkie Stany

( 26 )

198) D ę b o ł. H o zd X X X V I. su-. 212 -2 1 6 .

(30)

( 27 )

Św. Rzyms. Państwa jednogłośnie pokoju

»żądają, ( który l e i każdej przedsięwziętej

» wojny j e s t kresem), raczyliśmy najuprzeiniej

»zlecić Najprzewielebniejszemu i Najjaśniej­

s z e m u bratu Naszemu Arcyksięciu Leopol­

d o w i Kiskupowi Strasburskieinu i Passau-

’>skiemu, aby po dokładnćm obliczeniu i w y ­ p ł a c e n i u resztującego żołdu, wojsko wasze s>aż do granic państwa bez uszkodzenia i o-

>brazy, j a k zwyczajnie odprawił. Mam zaś

^nadzieje, że nie mniej w tem okażecie po­

w o l n o ś c i , jakeście dotąd ku przywróceniu

»powagi Najjaśniejszego Naszego Cesarskie­

g o imienia i dostojności, chęci i siły p r z y ­ ł o ż y l i . — Co po wszystkie czasy Cesarską vNaszą laską uznawać będziemy, a w s z y ­

s t k i c h was w ogóle i każdego z osobna

>powodzeniu sprzyjając, Najjaśniejszemu Kr ó' łowi Polskiemu krewnemu i sąsiadowi Na-

»szemu najukochańszemu najzaszczytniejszemi

>listami poświadczymy, ile Państwo nasze od w i e r n o ś c i i inęztwa Waszego korzyści od-

»niosło. Dań wmi eści e naszein Wiedniu, dnia

»l go Września, Roku pańskiego tysiącznego 'Sześćset nego dwudziestego drugiego, państw

^Naszych Rzymskich czwartego, Węgierskich ypiątego, Czeskich zaś szóstego. Ferdynand.

Na własny rozkaz J. C. K. Mości H et •mail {fueslenberi/.

i*

(31)

^Leopold z Kożej łaski Arcyksiąże Au-

»stryi, książę I łurgundzkie, liiskup Stras-

»burski i 1’assauski, dożywotni Administrator

"Opactwa Murbach i Ludern, hrabia Ty r ol u, vLandgrabia Alzacyi. Waleczni szlachetni

> W i e r n i , nam mili. Taką w Was ku Nam doświadczyliśmy gorliwość, taką serc wa­

szych dzielność, żebyśmy z pomocy chwale­

b n e j sprawności waszej, (którą powagę ce­

s a r s k i e j dostojności przywrócić a poruczone nam, po większej części zniszczone prowin- vcye od dalszych buntowniczych zamachów j-uchronić, byliśmy pewni) dłużej j eszcze ko­

r z y s t a ć pragnęli. Jednakże gdy J. C. Mość

!>po wyparciu z tych strón nieprzyjaciela, do yżądania stanów św. rzyms. państwa, jedno- nnyślnie pokoju wołających najlaskawiej się

>,przychylić raczył, i z tego powodu wojsko gwasze oddalić z tąd p r z e d s i ę w z i ą ł ; mamy

»to sobie za święty obowiązek stosować się

"bez najmniejszego wyboczenia do tego roz-

"kazu. Nie wątpimy więc, że z tą samą skrom- i-nością i łatwością odejdziecie, a woli J. C.

Mści zadosyć uczynicie, zjakąście w te strony

"bez obrazy lub szkody, według zwykł ej u- myslów waszych wspaniałomyślności i w du- vchu zachowania karności, przybyli. Co jako

»do większej imienia waszego sławy p r z y ­ c z y n i s i ę , tak też od nas za każdą daną

^sposobnością laski naszej arcyksiążęcej dla

(32)

( 2» )

^wszystkich razom i każdego z osobna skłon­

nością, z którą wam stale przychylni zosta- yjemy z wdzięcznością uznawane będzie. —

>Dań w Kubeaku (499) 43go Września 4(»22.

— Leopold. — List zaś do Strojnowskiego taki :

>Leopold i t. d. Szlachetny i t. d. Nie wątpię że W. M. wiesz do br ze , iż p r zy ­ czyna dla której J. C. Mość. >V. M. wraz z polskiem wojskiem w te strony, powsta­

niem Mansfelda wstrząsnione wysiał, ustała, i że gdy nieprzyjaciel na siłach upadłszy w inne zagraniczne udał się miejsca, stany św.

rzym. państwa pokoju (gwoli któremu każda się w ojn a rozpoczyna) jednomyślnie żądają.

Kiedy więc J. C. M ść do tego się przychy­

lić r ac zył, aby polskie wojsko t er az odwo­

łać, my zaś dotąd W. Mści tak wielką w r z ą ­ dzeniu niem sprawność, inęztwo i w u t r z y ­ maniu karności gorliwość doświadczyliśmy, iż nam zawsze najmilszym byłeś : mocno na lo buduję, iż wojsko polskie z niemniejszćm zachowaniem porządku i karności odprowa­

d zi sz , j akeś do łych krajów bez szkody i obrazy a z wielką imienia twego sławą p r z y ­ był. Co jako niniej.izem zasłużenie poświad-

I9H) / { u/'ach m ia s te c z k o w y ż s z e j A lz a e y i do b isk u p stw a

s ir a s bu rs k ie g o n a lc ż ^ c c .

(33)

czarny, (ak te* i laski naszej arcyksią/ecej przychylnością stale życzliwymi pozostać przyrzekamy. Dań w Kubeaku d3go W r z e ­ śnia 1R22.<< — Leopold. —

Podobnem pismem dziękował księciu Radziwiłłowi, a prosił aby aż do Czech woj­

sko najskromniej prowadził. —

Chciano zaraz 2dgo żołd wypłacić, i do tego złotej wprawdzie ale wojsku niezna­

nej monety użyć. Gdy jej przyjąć nie chcieli musiano j ą wprzód w Frankfurcie na dukaty wymieniać. — Zanim to do skul ku przyszło upłynęło jeszcze dwie niedziel (do 8. pa­

źd ziern ik a ) pr zez które jednak nasi nie pró­

żnowali.

Dwie samotne t wierdze po obu b r z e­

gach Re n u: Manheim i Frankenlhal, z któ­

rych pierwszą Ti ll y o bl ega ł, drugiej arcy- książe z Lisowczykami odetchnąć nie do­

zwalał, zasilał żywnością, zostawiony od Fr y- dryka dworzanin pan urodzeniem i urzędem znakomity, którego nasz dziejopis n a jw yż­

szym j eg o szafarzem nazywa. ■ — Dali się i jemu Lisowczycy we znaki. Raz gdy nocą z Frankenthalu do Manheiinu zapasy pod zasłoną kilkuset piechoty p r z ep r ow ad z ał , postrzegli to czujni czatowniey, u d e r z y l i , straż rozgromili, a j ego samego pojmali. — Ostatni to był cios dla załogi miast obu.

Przysyłają niezwłocznie z oświadczeniem ,

(34)

( 31 )

że za niego największy okup i owych trzech t owarzyszów, których wtenczas kiedy Zar-

p

ski poległ pojmali, dać gotowi. Ze nasi do «ł

kraju j u z lada dzień powracać mieli, pilno im było wykupić swych rodaków, więc dzień 291 y września na umowę przeznaczyli. — W parę dni p r z e d t e m , przysłał arcyksiąże chorągwie od c e s a r z a , między innemi wa­

runkami naszym przyobiecane, kt óre w dzień ś. Michała z wielką uroczyst ości ą, w obec posła jego, i licznie zebranego nadreńskiego obywatelstwa, błogosławiono i rozdano. Za­

raz potem wyjeżdża Strojnowski w kilka koni pod Frankenthal na rozgowoi

więźnia. — Spuszczają mosty i ukazuje » z równą drużyną dowódzca an£

Jogi, pułkownik Mec/ant, siwy a zorane pracami a pe uroku czoło, daje zaraz

remu obrona ostatniej Fr^dr^

wiana królewnej Elżbiety, i los tylu wa­

lecznych o sto mil od kraju wysłanych An­

glików powierzony. Uderzono w trąby, ale zanim odpowiedź od naszych nastąpiła, pole­

ciał nad wszelkie spodziewanie Megant bez wszelkiej prawie zasłony n a p rz ó d, powitać po przyjacielsku S t roj no ws ki e go, k tóre go niecierpliwym byl poznać. Zapytany od nie­

go ja k b y się tak odw ażał praw ie bezbron­

ny wpadać w ic/i ręce? odrzekł z pełnym

(35)

dl wartości wyrazem: i/, r S igdg we mnie tu

»wątpliwość nie p o w sta ła , abym sic gołemu

»słowu polskiej/o szlachcica nie miał zupel- pitie p o w ie rzy ć , bo lubo H us nigdy zbliska pnie oglądałem , nie z d a r zy ło mi sir słyszeć

»lub c z y ta ć , aby Polacy siła ja w n ie mogąc,

>kiedy kogo zd ra d ą podchodzili.« Tu mu Strojnowski najczulej dłoń ścisnął i wszyscy talią okazali serdeczność, i i zacny starzec '/. rozrzewnieniem skarżyć się z a c z ą ł : ona nieszczęsna okoliczność zapisania na Frunkenthalu wiana królewnie angielskiej od męża je j F ryd ryk a , p rzyw io d ła do tego, aby kiedy Anglik z Polakiem wzajemnie na się następowali! Strojnowski nie czekając, aby o więźniu co wspomniał : i>Ponieważ rzec ze m ad mniemanie laka je s t miłość narodu an- ygiełskiego ku polskiemu, mocno żału je, że

»żudeu dotąd Anglik pojmać się nam niedał,

«aby yo wam rnódz oddać, przyjm ijcie więc

»urzędnika F rydrykow ego w zam ianę z a xnaszych.« Niezwłocznie nastąpiła wymiana po której przyniesiono puhary i śniadanie, a pułkownicy nawzajem się częstując zdrowie swoje i narodów swych spełniali. R oz wes e­

lony Strojnowski kazał wszystkich kilkudzie-

siąt jeńców ile ich Frankenthalowi do tych-

czas zabrano przyprowadzić i onych na

znak przyjaźni wolnością udarowa!. Nie dał

się Megant wyśeignąć w szlachetności. —

(36)

Obaczywszy między tymi kilku Mansfeldo- wycli powiedział: »I i talia miłość polskiego

»narodu największej szczero ści godna; p r z g -

1 'zn a ję , ie ci nie moi« i wybrakował ich.

Strojnowski zaś ze swojej stilony dziękując za otwartość, i tych wolno puści! »na r o z - krzew ienie ( j a k mówił z uśmiechem) i p o d ­ szycie świeżo zbitego wojska M a nsfeldo w eg o.«

O j a k i e miłą j e s t taka scena dla wytchnie­

nia pośród tylu okropnych widoków, p o z o g , mordów, okrucieństwa i rozpasanej swawo­

li ! (200). Ósmego października zaczęto na­

szym i ol d wyliczać i kasali się do podróży.

Ledwo o tein Ti ll y posłyszał, j ą ł wszelkich używać sposobów, aby ich j ak najdłużej za­

trzymać. Wzywał biskupa spirskiego , meza wielkiego rozsądku, aby się w to wmieszał, rozprawiał z księciem Ra dz iwi łł em, narze­

k a ł : » I i tglko ja w n g zdrajca m ógł C esarzo-

> w i odprawę w a szą doradzić. P r z e w id u je ,

»że skoro odejdziecie zn ów tu Mansfeld’ z u - ( 33 )

2 0 0 ) D ę b o łę c k i R o z . X X X V I I . s ir . 218 — 221 R z e c z lę la k

p r z y ją łe m j a k j ą n a s z d z ie jo p is w y s t a w i a w dob rej

w i e r z e , z p r z e k o n a n ie m , ż e są s z la c h e tn e w lu d z k o ś c i

u c z u c ia , i z n a ją c c h a r a k te r A n g lik ó w . Bo lubo nic ł a ­

t w ie j s z e g o j a k P o la k a g r z e c z n o ś c ią , p o d ch leb stw a m i

lub ud aniem s z la c h e tn y c h u c z u ć i w s p a n ia ło m y ś ln o ś c i

p o d e j ś ć , n ie z d a ję s ię a b y tu M egan t p o d stęp n ie d z ia ­

ł a ł , w s z a k ż e sam p ie r w s z y do nich w y l e c i a ł i ła t w o

b y lib y g o m o g li s c h w y t a ć , g d y b y nie ś w i ę t o ś ć u m o w io -

n ej r o z m o w y .

(37)

mv7«;* prosił aby się choć lak długo p r z y ­ najmniej ociągali, aż dostanie odpowiedź ce­

sarską na listy w tej mierze pilno do niego wyprawione (201). Nic to wszystko nie po­

mogło. Skoro żołd odebrali, ruszyli z Griin- sladl mimo Wormancyi do Oppenheim i przez most lyżwowy, na Kenie od Hiszpanów ( z a ­ łogę miasta tego składających) rzucony, od których pozwolenie przejścia uzyskawszy, następnie Frankfurt t rz y mile w lewo a Darm stadt milę w prawo zostawiając, na S u lz - buch, Langen, Mit.enberg »nie bez wiełkie- jgo ( j a k mówi Dębołeclń) strachu llassyi

>w lewo w kilka milach lezącej, wprost ku biskupstwu wireburskiemu ciągnęli.« Komi­

sarze cesarscy chcieli ich ku Bam beryowi tą samą inniej więcej, którą przybyli drogą prowadzić. Lecz oni poinni na dawniejsze pi zegrózki neutralistów pod Norymbergą le-

2 0 1 ) D ę b o łę c k i H ozd . X X X V I I . s ir 222. M ężn e S t r o j n o w - s k ie g o z a lten en i c z y » y p o ś w ia d c z a i n a s z S t a r o u o l - slii Narm. Bel lat. p. 225. ,,H henuin tr a n s g r e s su s S e r e n is- ,,*im o A rch id u ci L eo p o ld o u sq u e adco in profligan d i*

,, r eb ellib u s d iligen tem et siren u n m oporam n a v a v it , ut

?,in ie r s ir e n n o s M ilites ei. c o n s ilio p ersp iea x et m an n

„ e g r e g ie fo r iis h a b erein r.u X ie \v iem je d n a k co pod tein ro zu m ie , k ie d y p o w ia d a po z w y c i ę z i w i e pod H a b e l- s c h w e r t : tu m a d S tr in a m </uo(/ue se c u n d o p r o e li o h a e - r e li c o s d e iń c it bo a n i m ie jsc a ta k ie g o , a n i ta k iej bi­

t w y n ig d zie nie z n a jd u ję . — N ie j e s t to m o że ó w S te in

skąd ( j a k w p op rzed n im r o z d z ia le ) c iu r y s ię z w y c i ę s ­

k o p o p isa li ?

(38)

( 35 )

y.ącycli i po wziąwszy wiadomość, jako się i ter az dziesięciorako na nich przygotowali i przejścia wzbronić odgr aż a li , zaczęli p r z e ­ kładać komisarzom przykrość gó r nad M e ­ nem będących i oświadczyli, że wolą raczej poginąć pod Norymbergą , a niżeli zostawić po sobie posądzenie, iż z bojaźni j ą omijali.

Zaraz więc z M ittenbergu zboczyli pod J{a- singen. Przechodząc obok granic wi rtenber- skich krajem do Brandeburczyków należą­

cym, ukazał się lud nie mały na jednej g ó ­ r ze , a posłowie przybyli pytać, w jakim z a ­ miarze, i za czyim rozkazem wojsko to wie- żdża w państwa, k tóre swobodne będąc, ża­

dnego ludu cesarskiego przepuszczać nie są obowiązane. Nasi odpowiedzieli : i>]ż nie

»wiele o to dbuiti czy ich juko cesarskich wprzepuścić zechcą, bo tylko gw oli swemu j>w czasow i, za swern zdaniem, bez wszelkich

^ rozkazów , obrali sobie iść norymberskiemi

*rów ninam i, z takim duchem , ja k ib y u pa-

»nów abywatelów p rzec iw cesarzow i być ro-

»zumieli.« Na tak jasne oświadczenie zaraz z największćin uszanowaniem o cesarzu mó­

wić z a c z ę l i , żywności nawet dostarczyć o- biecali, prosząc tylko o skromne przejście, które i uzyskali »tak że praw ie żadnej p r z y ­ krości od nich nie mieli (202). Dwudzieste­

2 02) D ę lio łę c k i Ilo a . X X X V I I I s ir . 2 2 4 - 2 2 6 .

5*

(39)

go października stanęli o pół mili nd No- rymbergi, skąd niebawem kilka oddziałów j a ­ zdy, a po obu stronach lasami dużo piechoty się ukazało. Skoro ich przednia straż do­

s tr z e g ł a , dała znać do obozu, krzykniono vn ko/i, wypadł ochotnik i do koła ni ep r zy ­ jaciół obiegając, harcując, kiłka z nieb a na­

wet jednego kapitana postrzelił, kilku poj­

mał, którzy wyznali, że chciano naszych ze stanowiska (ego rugować. Po tej pierwszej przeprawce wysiali do naszych z oświadcze­

ni em, iż jedynym ich zamiarem b ył o , ż y ­ wność z miasta ofiarowaną przyprowadzić.

J akoż w samej istocie wnet dużo jej z No- rymbergu w y pr a wi o no , a nasi wesołą tain trzydniówkę odbyli, / d a j e się, że nie wie­

dziano właściwie w mieście jak sobie r;:dzić i jak postępować, bo gdy nasi potem mimo miasta dalej ku A mh ery owi ciągnęli, zastą j> i i o im znowu drogę przy moście na rzece R ednitz kilka tysięcy piechoty, zapewne w obawie, aby do bram iść nie chcieli. Zasta­

nawiają się na ten widok, wysyłają ciurów lewym bokiem wpław przez r z e k ę , ci jak błyskawica drugiego dostają brzegu i g r o ­ żąc Norymberczanom odcięciem od miasta, nie tylko ich do szybkiego odwrotu znagla- j ą , przybywają owszem od nich posłowie z oświadczeniem, iż w żadnym złym zamia­

r z e , tylko j edyni e dla wyrządzenia im na-

(40)

( 37 )

I f r/.nej uczciwości i zaszczytu z inurów wy­

szli. Lecz up rzykr zył o się (o j u z naszym.

''Most p r z e s z e d łs z y oczyw iste im jak się wy-

»raża O ę b o l e c k i , p rzyk ro śc i c z y n ili, i wie- - cej fre zó w norym berskich, aniżeli p iern icz- vków z ich państwa p ro w a d zili, minio ostli­

stek wojsk nentralistkich. Dostało sic nieco

»z oin/ch p rzyk ro śc i i trędowatemu K a lz -

»(/rafstwu, g d y p r z e z nie s z li od A mb ery a

»wprost ku S ryb ru na H ajdę« (203). L e ­ dwie do Czech weszli przyszła wiadomość, iż Tilly Manheimu dobył. Jeden j uż tylko Frankenthal trzymał się j eszcze czas niejaki, więcej dla t e g o , i/, cesarz z angielskim królem Jakubem zadzierać nie chciał, który t eż te ważną warownię w roku następującym (4623) infantce rządczyni Niederland dobro­

wolnie w depozyt oddal. W S reb rze zaje­

chali naszym drogę komisarze księcia Łich- tensteina gubernatora c z e s k i e g o , i obrócili ich na Pilzno pod P r a g ę , dokąd właśnie na druga rocznicę pamiętnego nad Frydrykiem z w y c i ę z t w a , (8. list. J 020) a na te samą białą górę p r z y b y l i , kędy pod przewodem Iłusinowskiego główną byli wygranej sprę- yyną. Większa ich część miała udział w tej bitwie i pokazywała zapewne z zadowolnie-

203) I lo z . X X X V II I. s ir . 228 Ilu i/d p ie r w s z e m ia s te c z k o c z e ­

s k ie na d ro d ze do P i lz n a i Praj*;i. S r e b r o po n iem ieck u

M ie ś , g d z ie ju ż c ią g n ą c na tę w o jn ę ż o łd od b iera li.

(41)

niem i narodową dumą nowym swym t owa­

rzyszom wszystkie stanowcze miejsca, wszy­

stkie widoczne j eszcze pewnie ślady swej ręki, niejedną roniąc Izę za poległą tli dale­

ko od ojczystych progów bracią. IJziejopis nasz powi ad a, i e Lichtenstein korzystając z ich bytności wydał r oz ka z , aby wszyscy ró/.nowierców ministrowie i predykanci ze stolicy i kraju całego ustąpili. Hozkaz taki (lubo bez tego zbiegu okoliczności) ale j uz 22go października dany, przetaczają wszyscy a mianowicie czescy i szląscy dziejopisarze (204). Nakazami pod najsurowszemi karami pastorom w 14 dniach stolicę i kraj opuścić, nabożeństwa nigdzie nie odbywać, przetrzą- śniono księgarnie, zabrano ewangelickie ksią­

żki i handel niemi zabroniono. Skoro rzecz ta pod Lisowczyków zasłoną najprzód w Pra­

dze do skutku p r z y s z ł a , ruszyli wskazaną sobie dalej drogą środkiem stolicy ku wiel­

kiemu Głogowa (Gross Glogau) na Szląsk.

v P rzech ód p r z e z P ru gę ja k o się z wielka.

»w szystkich w iernych, a osobliwie samego

»ksiecia z Idchtensteinu pochwala odb ył, tak rnie bez mniejszego strachu świeżo w ygna-

»nych heretyków, ale i tych co je s z c z e w m ie ­ sicie byli; bo koniecznie rozum ieli, He ich

204 ) Ohaez n. p. F r y d r y k a L u c a „ S c h le s ic n s c u rie u se D en k-

w iir d ig k e ite n 1000. X. I. p a g 3 9 8 —39 9 i X. l i . str . 739.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

szy się, mianowicie w rycerskich Feudalizmu czasach, wyzywanie się wodzów nie jedne zaczynało lub roztrzygalo walkę. Duch ten przechował się do pierwszej połowy

skiego na Królestwo Czeskie obran, a od Ilussitów Kazimierz Jagiellowicz, y siła turbował Hussitów Albertus, ale też od nich klęski odnosił, iednak nie

śladowanie kształtów natury nie może bydź pięknem, bo kształty te jako zmysłowe j e ­ dynie własności natury nie są pięknemi. Lecz całkiem nowy świat

7 .a to więcej rozrzucone, spuszcza się na spadzistość góry, a nawet w oderwanych bryłach, zdaje się być spójnikiem z obiema drugiemi skupieniami; łączy

Za którego panowania przyszło do wyższego stopnia, niż kiedy przedtym, iako się w wyższey Części pokazało.. przód w wszystkiey sławie

Sendomirski za rozkazaniem Króla Jmci do Polski się wrócił; a DwO' rzycki z Woiskiem Polskim Dymitra

(Niektórzy dziś przekładają francuzki wyraz Monsieur nad wielmożny jakoby upadlający; ale gdyby się dobrze nad znaczeniem obu tych wyrazów zastanowili,