• Nie Znaleziono Wyników

Miesięcznik Połocki T. 3, nr 9 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miesięcznik Połocki T. 3, nr 9 (1818)"

Copied!
78
0
0

Pełen tekst

(1)

0000000000000000000000000000000000

'f FS

s M W W W W W W i

f f ill

I-/\ /I /* ■•- jk

H t

MIESIĘCZNIK Ł O C K I .

m ix.

d. $o W t z e ł n i d 18 18 rojku.

Q u id te n im atqu o d ecen s eu ro e t ró g o ., e t o m n ia i n h ó c a u a . J i o/. L £ p , t>* i l .

§?%ceee>ct>eeeir>ee>eeg)eeete>ee>e0et>eeieet>eee 1 .

(2)

S l i e s i ę c z n i k p o ło c k i wychodzi ostatniegb - ' $ i i a k a ż d e j njiiesiącą., Każfly numer * k | $ ij$m sięjlze ./^JJtereci lui>,piffeiir arkuszy. Cztó*

' ;T>r takie numera idą na tom ieden, do ktd*

•>#go sig przyda osobny tytuł i reiestr z ^ \ p artycji w nim rzeczy. Prenumerata ro* <

ętna kosztuie na-v$ni(eysc>j jrubli assygnacy^iś • .',:'>ftyęh siedm, z; ^bcztą źnS rubli srebrnych

®r /*•- ' • 5?Ss SB | A

Y-^tery. Ządai^c^- to pjsmo ^ b ie ja t^ z po*^' fe ty , raczą się zgłosić do bliższych od si£>

|Jie expedycyy pocztowych, w których s ® 'órzyym uie prenumeratą na K uryera 1‘tew* j .'•ftilfgtf? ;T iś®iś ha^utowe^i Jisty

Miesięcznika, maią się przesyłać pod zap^>;

Ćf r -

$?m : do Drukarni Akademii potockiey.

,

(3)

M I E S I E C Z N I K

4

P O Ł O C R I .

T o m III.

R o k i 8 i

Quid verum atque decens euro & ro go , & omnis in hoc sum. H oratiu s I . E p . i .

w P O Ł O C K U w D r u k a r n i A k a d e m i c k i e y .

(4)

>

Dozwala się drukować pod tym warunkiem, aby p o wydrukowaniu 3 nie zdczynaiąc przedawac * złozone b yły w Komitacie Cenzury exemplarze, "io iest: ieden dla tegóz Komitetu, dwa dla Departamentu Ministeryum Oświece­

nia, dwa exemplarze dla 1M P E R A T O R S K1E Y publiczney Bibliioteki i ieden dla I M P E R A T O R S K1E Y Akademii nauk. P o io ck } d. i W rześnia, 1 8 1 7 roku.

X . Józef Cytowicz D. Teol.

Członek Komitetu Cenzury.

(5)

M I E S I Ę C Z N I K

P O Ł O C K I.

Ro z p r a w a h i s t o r y c z n a o stu sz n o sc i w y r o k u , którym zakon T e m p la ry u sz ów b y t z n i e s i o n y , pi- sana z powodu artykułu o t e y m a t e r y i nieda- wnerni c z a s y \v Tygo d n ik u wileńskim umie;

szczonego.

x i'ęć iuż wieków minęło, iako Templa- ryuszowie wyrokiem władzy duchowney i świeckiey potępieni zostali, a tak iawnie ich z własnegoż wyznania o szkaradne zbrodnie przekonano; iż niepodobna iest, należycie rzecz rozważywszy, o słuszności tego wy~

roku powątpiwaó. Z tern wszystkiem znay- duią oni aż dotąd swoich obrońców, z któ­

rych ieden choć nie bardzo uczenie i grun­

townie; żwawo iednak i gorliwie w T yg o ­ dniku wileńskim na to powstał, iż profes- sor historyi powszechney w Akademii po- łockiey w zbiorze nauk rocznych obiecał b ył dowieśdź, [że zakon ten słusznie b ył znie­

siony.

S ld zę, iż autor obrony Templaryuszów łacno mi na to pozwoli, że gdzie idzie o słuszność czyiegó postępku, lub o rzeczywi­

stość iakiego zdarzenia, które od nas wie-*

kami iest oddalone, tam nie ma innego

i*

(6)

śr.zodka upewmenfd się o prawdzie, iedńo udać się do współczesnych ze ■ zdarzeniem autorów, od którychbyś m y-dokładną i wia­

ry godną mogli powziąć wiadomość. Iesliż tego prawidła w sprawie Tem plaryuszów trzymać się będziemy, bez wątpienia się przekonamy, że słusznie, iako winni bardzo szkaradnych zbrodni, od oboiey władzy by­

li potępieni. Nie będę iśdź w siady auto­

r a , który dał powod do tey rozpr&wy, a l-;

bowiem tym sposobem bardzobym zawiłym i niedokładnym został: ale po prostu rzecz o T em plary uszach wyłożę; wskazuiąc zrzo- dła, z którycbby każdy szczerze prawdy szukaiący dokładnieyszą o tey materyi m ógł powziąć wiadomość.

Zakon ten od Hugona de Paganis usta­

nowiony, w R . 11 4 6 od stolicy śwjętey b y ł potwierdzonym. Pierwszym iego celem by­

ło , ochraniać i wspomagać chrześciian,, któ­

rzy w ów czas do ziemi świętey zwykli piel­

grzymować. Nie zaniedbuiąc Tem plaryu- szowie tak^chwalebnego celu, wyprawami też przeciw Saracenom wsławiać się poczę^

li: stąd panowie Chrzesciiańscy wiele sobie po ich męztwie i pobożności obiecuiąc, ra­

dzi do swych kraiów ich sprowadzali: lecz z czasem kiedy się rozszerzywszy po swie- cie, wielkich w Europie maiętnos'ci nabyli, powołania swego niepamiętni, wielą ieszcze laty przed swym upadkiem dopuścili się takich występków, które uważne można t

(7)

iakby przysposobienie do owych okropnych zbrodni, za które potem surowy na się wy­

rok potępienia ściągnęli.

leszcze w ów. czas, gdy w wielkiey przed światem powadze zostawali, qskarżał ich mąż znamienitey pobożności Mateusz P aris, iż świetność swoich przodków przy­

ćm ili, a zaniedbawszy powołania - swego, udali się za dumą i roskoszami: nadto ie- szcze zarzucano irp, że zmowę z Saracena- mi przeciwko Chrześciiańskim panom mie­

wali, i do tego stopnia przewrotność swoię posunęli, iż wszystkie układy Fryderyka II.

Sułtanowi babilońskiemu odkryli. O czem sam Sułtan Cesarza uwiadomił (i).

Kiedy więc Klemens V . na stolicy apo- stolskiey^siedział, a Filip zw,any le Bel we Francyi panow ał, dway winowaycy do wię­

zienia wtrąceni oświadczyli się, że bardzo ważne rzeczy Królow i objawić chcieli. Skut­

kiem wysłuchania ich b yło , iż K ró l wszyst­

kich po swoiem państwie Ternpłaryuszów w jednym czasie uwięzić kazał. Postępek ten K róla może się wprawdzie poffęaliwym wvdawać, lecz niewinności Tem plaryuszów . zgoła' nie dowodzi: bo gdy przyszło do po­

rządnego ich wypytania, sami się dobrowol-x nie przyznali, iż przy swoiem do zakonu t

( i ) M ateusz P aris pod rokiem 1 1 2 9 . JDupuy w dziele:

Traite sur la condamnation des Templiers, gdzie tez in n ych pisarzów pow agę przywodzi.

(8)

przyięciu, Chrystusa Pana, obraz lego sro­

motnie depcąc, wyrzekali się, i tęż samę bezbożność corocznie w wielki Piątek na swych taiemnych schadzkach odnawiali; cześć Boską bałwanowi czynili; dopuszczali'się też innych szkaradnych zbrodni, które wymie­

niać wstyd nie dozwala; obowiązywali się, na żadne ani Boskie, ani ludzkie prawa względu nie m ieć, gdzieby szło o dobro ich zgromadzenia; przysięgali na chowanie nayściśleyszego sekretu o tern wszystkiem, co się. na ich nocnych schadzkach odbywa­

ło , ofiaruiąc się na ńayokropnieysze k a r y , jeśliby kiedy sekret ten ten zgwałcili.

W ielu też z nich wyznało, że do, tych zbrodni gwałtem priez pogróżki, więzienie i okropne męki byli przymuszani, i lubo za przykładem innych tak obrzydliwe zgro­

madzenie chcieli opuścić; lękaiąc się iednak ścigania i zemsty, uczynić tego nie śm ieli:

a fo wyznaiąc, ze łzami swych sędziów prosili, aby im przez pokutę do iedności kościelney wolno było powrócić. Kiedyż więc takie na się zbrodnie wyznali; któż będzie śmiał twierdzić, iż niesłusznie byli

potępieni?

Lecz możnaż w ierzyć, aby zgromadze­

nie pobożnie ustanowione, i w początkach przykładne zabrnąć mogło w takie bezpra­

wia? Z/apewne rzecz tak okropna i od wie­

ków niesłychana u nikogoby wiary nie zna­

lazła; ieśliby iawnemi dowodami poparty

(9)

— 5 —

nie była. Lecz wyznania wyżey pomienio-

"f nych zbrodni od samychże winowayców do­

browolnie uczynione, nie raz tak u ducho-

> wnego, iako i u świeckiego sądu, a to po różnych prowincyach i królestwach powtó­

rzone i zawsze między sobą zgodne o rze­

czywistości ich winy wątpić nie dozwalaią;

»i cbybaby kto w brew przeciw rozumowi idąc, żadney historyczney pewności przypuścić nie wie chciał. Bo co się tvc,ze tych wyznań, wszyst- di, kie w obecności sędziów i świadków porzą- va- dnie b yły spisywane i w archiwum królew- ry, skiem pilnie zachowane: skąd bibliiotekarz

królewski Dupuy w dziele wyżey wzmian- fch kowanem światu ie ogłosił,

nie Owoż w szczególności posłuchaymy, co iio nam te urzędowe świadectwa równie też ro- współcześni dzieiopisowie o tey sprawie po- uk wiadaią. Naprzód sąd Tem plaryuszów w

-.łiaryżn b ył rozpoczęły, gdzie oprócz innych, óhi sam ich naywyższy rządca W ielki Mistrz Jakub Molay do wielu wyżey wzmiankowa­

nych zbrodni się przyznał, zatem Filip K ró l rzecz tę przed duchowieństwem i świeckim stanem ogłosić kazał: wielki zas Mistrz ' i wśrzód kościoła w obecności kraiowych urzę- I diuków wyznanie swe potwierdził, i dawszy I otwarte' pismo, bracią swoię do podobnegoż wyznania zachęcał (2). Na tem dosc ieszcze

(2) O prócz wzm iankowanego dzieła Dupuy, patrz o tem w dopełnieniu liisto ryi W ilhelm a Nangiusza p o d fo ­ kiem 15 0 7 .

(10)

K ró l nie maiąc, dalsze wypytania czynić rozkazał: więc w samym Paryżu ze stu czterdziestu pytanych winowayców wszyscy, trzech tylko wyłączywszy1, do tych samych zbrodni się przyznali. Potwierdzili to wy­

znanie liczni winowaycy przed sąd wezwa­

ni w Szampanii, Normandyi i po innych francuzkich prowineyach (3).

Gdy to wszystko Klemensowi V . Pa­

pieżowi było doniesiono, n ie 1 dał się on wraz przekonać o rzeczywistości zbrodni, które tym winowaycom zarzucano, owszem poczytuiąc- ich za skrzywdzonych, K ró la, iż się tak z nimi obszedł, strofował, i wszyst­

kie przeciw mm czynione sądy za niewa­

żne ogłosiwszy, całą- tę sprawę, iako do duchowuego trybunału należącą, przez wy­

znaczonych od siebie sędziów na nowo roz­

trząsać kazał. T rzey więc K ardynałow ie:

Szczepan tit. S. C yryaka, Berengaryusz tit.

SS. Nereusza i Achillesa, L andulf tit. S.

Anioła z rozkazu Papieża po wszystkich wy- Żey pomienionych prowincyach sąd©we T em ­ plaryuszów wypytania odnowili, a wszędzie wyznania ich zgodne z poprzedzaiącemi bydź się pokazały (4).

Papież iednak aby wszelką w tak wa- aney sprawie ostrożność zachował, siedm- dziesiąt dwóch winowayców w Poitiers przed

(3) Dupuy w dziele wzmiankowanym.

(4) Dupuy tamże. " f .

(11)

sobą wypytywać się k azał: wreszcie nie mogąc daley o rzeczywistości zbrodni im zadanych wątpić, tak zdanie. ;swe w liście do K ró ló w : francuzkiego, angielskiego i sycylijskiego w yło żył: ,, W yznania wielkie-

>g° Mistrza i iego braci od czterech Nota- ,ryuszów spisane, w przytomności Kardy­

n a łó w i. wielu innych zacnych osób przed , samymże wielkim Mistrzem i i.ego towa­

rzyszam i b yły czytane: oni zaś wyraźnie., , dobrowolnie i zgodnie wszystko potwieiy , dzili, a nadto K ardynałów , o rozgrzesze­

n i e od klątw y, w którą przez takie zbror , dnie wpadli, ze łzami upraszali: a gdy , się błędów swoich w yrzekli, . do iedności , kościelney byli przyięci. Późniey Kardy- ynałowie wszystkie takowe zeznania porzą- , dnie spisane nam ukazali; z którycheśmy , się przekonali, że wzmiankowani wielki , Mistrz i iego towarzysze iedni więcey ,, , drudzy mniey; wszyscy iednak zbrodni so- , bie zadanych winnymi byli (5)

Podobneż wypytania z podobnem Tern*- plaryuszów wyznaniem' czyniono w Rawen­

nie (^6), we. Florencyi i Pizie (7). Dzieie też hiszpańskie zgodne z • tern o Tem pla- ryuszach swego kraiu daią świadectwa (8). t

(5 ) D upuy tamże. — Bernard Gwido w kronice Papie- źów t.1 3 0 7 .

(6) Rubeus hist. Rawen. x. 6. pod rokiem i 5 io . (7) B zow śk i z rękop. bibl. W atyk. pod rokiem i 3 o8 . (8) Zurita hist. Arag. rok 1 3 0 7 . Mariana hist. Hiszp*

i5 roz, 10 .

(12)

T y lą > la'K iawnemi dowodami przeko­

nany powszechny zbór kościelny w ów czas w mieścić francuzkiem W iennie zgromadzo­

n y , wyrokiem swoim zniósł ten zakon, ma­

jętności zaś, które on we Francyi posiadał, kawalerom S. lana lerozolimskiego przysą­

dził. Możnaż takowy sąd o niesprawiedli­

w ość potępić i Akademiią, która słuszno­

ści onego dowodzi, nielitościwą nazywać?

•Rzecz iest pewna, że gdyby w każdey spra w ie, w każdym wyroku równa ostrożność i sprawiedliwość była zachowana; nigdyby niewinność ńic ucierpieć nie mogła.

Zarzucaią niektórzy, iakoby Filip żute­

go powodu o zniesienie Tem plaryuszów sta­

r a ł się, aby z jch bogactw mógł skorzy­

stać. ; Lecz to rzecz pewna, iż iak się tyl­

ko K ró l za tę wziął isprawę, natychmiast publicznie się oświadczył, że żadney ich własności nie chce sobie przyw łaszczyć:

czego rzeczą samą dowiodł, bo zgoła dóbr się tych nietknął, owszem swoim wyrokiem wyrok zboru powszechnego potwierdził, aby się one kawalerom S. lana lerozolimskiego dostały 9).

Drudzy mówią, że K ró l Filip z K le ­ mensem Papieżem zmówili się na zniszcze­

nie Templaryuszów. Lecz fałsz tego za­

rzutu z listów Papieża i K róla w archi­

wum królewskiem zachowanych pokazuie się:

(9) D u p u y tamże. Rubem Hist. Rawen.

(13)

albowiem, iakom to wyżey powiedział, nie zaraz Papież skargom K róla uwierzył: ow­

szem z nim z powodu tey sprawy w po­

czątku b ył się poróżnił, i nie wprzód na zda­

n ie, lego przystał, aż po długich i pilnych Ładaniach zupełnie się o winie Templaryu- szów przekonał.

Inni twierdzą, iałjoby wyznania, pomie- nione przez tortury 'b y ły wymuszone: ale się to powadze współczesnych pisarzów i urzędowych świadectw sprzeciwia : bo w pro-, cessach, które po różnych stronach~ b yły czynione, o dwóchset z górą winowaycach wyraźnie czytamy, iż dobrowolnie i bez ża­

dnego przymusu zbrodnie na się wyznali U ważyć też należy, iż wielu z nich przed sądem duchownym na wypytanie stawiono:

gdzie wyraźnie Biskupi tortury używać zar kazywali i postanowili, aby wyznania po­

gróżkami wymuszone za nieważne b yły mia- ne (10). A nadto Papież dopóki się zupeł­

nie o rzeczy nie przekonał, bronić ich u- siłow ał i przy wy pytaniach, które w swo- / iey obecności czynić kazał, iak nayłagodniey z nimi się obchodził; nie powodu ich potę­

pienia, ale raczey usprawiedliwienia szuka­

ją c: żeby zaś łepiey o rzeczy si£ mógł przekonać., tychże samych po kilkakroć przed sobą stawić i wypytywać się kazał, a do innych, którzy dla wieku, lub słabości zdro-

(10 ) Dzieie zboru Rawen. Rubeus hist. Rawen. x. 6.

(14)

--- 10 ---

wia sami przed sądem stanąć nie mogli ; naygodnieyszych wiary ludzi w ysyłał, aby czytaiąc przed nimi zeznania ich braci, wy­

pytywali ■ się, czyliby tak się rzecz miała:

oni zas iednomyślnie wszystko potwierdzali.

O -tern, co się tu rzekło, z wyżey przy­

wiedzionego listu papiezkiego upewnić się możemy ( ii) .

Są w prawdzie między starożytnymi pi­

sarzami, którzy Tem plaryuszów niewinnymi zbrodni im zadanych bydź mienią: lecz ża­

den z tych oczywistym rzeczy świadkiem nie b y ł, żaden archiwum królewskiego, ani innych autentycznych zaświadczeń w ręku nie m ia ł, żaden też dowodów' tu przywie­

dzionych nie osłabił. Ż e zas tak oczywistey rzeczy przeczyli, to zapewne stąd pochodzi­

ło , iż o dowodach, na których się ona wspie­

r a , dobrze nie wiedzieli, albo tez mocy onych należycie nie rozważyli. Ktokolwiek bowiem zastanowi się nad mnóstwem osób dobrowolnie i zgodnie też same zbrodnie przeciw sobie wyznawaiących, nad rozmai­

tością stanówki narodów, przed któremi się ta sprawa toczyła; ‘ zapewne wniesie, że to rzecz niesłychana i zgoła niepodobna, aby albo tylu niewinnych fałszywie się do nay- okropnieyszych zbrodni przyznało, albo też aby tylu Biskupów, tylu Królów i pierw-

( 1 1 ) Patrz też o tem w dziele Odoryka Raynalda pod rokiem 13 0 7 .

(15)

szych urzędników miało ich wyznania zmy«

ślać, lub gwałtem wymuszone za prawdzi­

we udawać. Bo czyżby w takim razie T em - plaryuszowie o sobie nie myślili? czyżby ża­

dnego między Chrześciiańskimi pany obroń­

cy nie znaleźli? W idzim y lednak iż w owym czasie nikt ich obrony na się nie p rzyiął:

wszyscy się zatem o ich winie musieli prze­

konać, a następnie wszyscy leż przekony- waiące dowody mieć musieli.

A ieśli kto powie, że zbory dyacezal- ne w Salmantyce i Moguncyi niewinnymi ich ogłosiły; śtąd to tylko wnieść będzie­

my mogli, i e nie po wszystkich prowiri- cyach zaraza zbrodni im zarzuconych była rozszerzona: lecz żaden rozsądny człowiek takiego stąd wniosku nie wyprowadzi ^ aby i c i, którzy w tak wielkiey liczbie dobro­

wolnie na się zbrodnie wyznali, w rzeczy samey niewinnymi bydź mięli. Znaleźli się tacy i we Franćyi i we W łoszech, którzy przed sądem stawieni, zupełnie się uspra­

wiedliwili; twierdząc Stale, iż nie są ani u- czestnikami, ani świadkami tych zbrodni, o które bracią ich przekonano: przeto też i ka­

rze żadney tacy nie ulegli. Lecz z wyzna­

nia innych, które od dwóch prawie tysięcy osób było powtórzone i od samego wielkie­

go Mistrza w części potwierdzone, to się pokazało, że znaczna część tego zgroma­

dzenia szkaradnemi zbrodniami była skala­

na. A lubo sam wielki Mistrz i kilku ie-

(16)

towarzyszów późniey, gdy na śmiero byli skazani, pierwsze-swe wyznania:odwo­

łali; odwołanie' iednak takowe nie iest zdol­

ne td ■ winy ich Oczyścić: bo raczey z bo- iaźni nastaiącey śmierci, niż z przakonania pochodziło, o czćm dostatecznie stąd się przekonać m ożem y, iż rzeczony wielki Mistrz w odwołań,u swoiem sam z sobą się me zgadzał: albowiem, iako-się z processu i®*

go sprawy dowiaduiemy, k i e d y przed osta­

tecznym nań wyrokiem czytano przed nim własne iego zeznania'; wielkie naprzód po­

kazał zadumienie, iakoby rzeczy tam za­

wartych nie tylko- nie wyznał, ale też, o nich nie wiedział, ani słyszał : • potem zaś,

g d y iuż b ył na śmierć prowadzony, gło»

sno wyznawał,- iż przez to tylko godnym się stał tey karyy że zakon swóy przed K rólem i Papieżem niesłusznie spotwarzył

( 1 3 ) . Iestże więc takie odwołanie zdolnem zniszczyć owe wyznania, które sam przez trzy lata przed Papieżem, Królem i pier­

wszymi urzędnikami dobrowolnie powtarzał?

Przydaymy też iż daleko więcey takich by­

ło winowayców, klórzy aż do wykonania wyroku śmierci na sobie stale pierwsze wy­

znania potwierdzali i przykładną pokutę za przeszłe zbrodnie czynili: inni zaś, którzy na kościelne tylko kary zostali skazani, ia-

(12 ) JDupuy. w dziele wzmiankowanem. Mariana histi Hiszj* x. i 5 r. 10.

(17)

— 15 -r

kich naywiększa część b yła , • wiele lat p<j zniesieniu swego zakonu żyiąc, żadnego śla­

du odwołania zbrodfti przedtem wyznanych nie zostawili. Ieśliby zaś te wyznania b yły fałszywem i, czyliżby własney sław y miłość ich kiedykolwiek nie nakłoniła do odwoła­

nia potwarzy, na siebie i zgromadzenie swo- ie rzuconych?.,

A le pozwólmy wreszcie na rzeczy nie­

podobne, pozwólm y, że Templary.uszowie byli niewinni tych zbrodni, do których się przyznali, pozwólmy że się na to umyślnie zmówili, aby siebie; przez potwarze zgubić;

cóż sie stąd przecif zawiąże? , możnaż dla tego będzie K ró la, Papieża i zbór powsze­

chny o niesprawiedliwość przeciwko nim potępić? Bynaym niey: ich bowiem sąd na własnem i dobrowolnem winowayców zezna­

niu b y ł oparty: więc choćby też -oni wy«

•znanych zbrodni W‘ rzeczy samey byli nie­

winnymi: sama ta potwarz niesłusznie całe zgromądzenie czerniąca godnąby była suro­

wego ukarania. Lecz zacóż wyrok zboru powszechnego, winnych od niewinnych nie rozróżniaiąc, na całe zgromadzenie karę zniesienia iego rozciągnął? Na to pytanie łatwo każdy może odpowiedzieć. Zakon ten przez swoie wyznania został przed całą po­

wszechnością zhańbionym: zatem dalsza ie­

go bytność byłaby dla świata zgorszeniem;

słusznie więc urząd kościelny przez wyrok całe zgromadzenie niszczący takowemu zgor-

(18)

iizeniu zapobiegły I nie' można rzec , i alt o- by c i , którzy prawdziwie • niewinni b yli, tym wyrokiem ukrzywdzonymi zostali: ow- ęzem słusznie mówić mamy, że przez znie­

sienie całego zgromadzenia niewinnym ła ­ skę uczyniono. - Albowiem ieśliby się w da­

wnym stanie zostali,, iakożkolwiek byli nie*

winnymi; wiecznąby iednak cechę pohańbie-i nia na sobie nosić musieli: po powszech- nem zaś zakonu zniesieniu, ci którzy się ód zadanych zbrodni oczyścili, mieli otwar­

te wrota do innych duchownych zgroma- dżen: do tych zatem udaiąc się, mogli zu­

pełnie pamięć tego żagładzić, iż kiedyś tak obrzydliweigo towarzystwa byli członkami.

W szystko więc należycie rozważywszy, wnieść powinniśmy, iż niegodzi się wyroku w tey sprawie wydanego o niesprawiedli­

wość potępić, a następnie iż nie należy powstawać na Akademiią, w którey słuszno­

ści takowego wyroku dowodzą.

W. B .

(19)

Wi a d o m o ś ć o d z i w n y c h z t a w t e n t a c h, któ re roi-it T o m a s z Ignacy M»rcfn, od Konstantego Z e ­ b ro w s k ie g o ucznia połoukiey Akademii tłumaczo­

na z dziełka w yd an e g o w P.iryźu R c,ku pod ty t u łe m : Relation concernan? les ńenem ens qui fo n t a r r iy is a un laboureur de la Beauce.

R o k u 18 16 , Stycznia r5 o p ó ł do trzeciey po południu rolnik ieden imieniem Tomasz Ignacy Marcin ze wsi Gallardon o cztery mile od Chąrtres rozrzucał gnóy na polu zewsząd otwartem; kiedy znagła postrzegł przed sobą nieznaiomego człowieka. W zrost iego b y ł, pięć stop ,i ieden lub dwa. cale.

ciało m iał , szczupłe, twarz dziwnie przyie- mną i nader białą; odziany b ył suknią, ia- kiey Lewitowie używać zwykli, koloru nie­

bieskiego, ze wszech stron spiętą i aż do stop spuszczoną, obuwie m iał wstęgą pod­

wiązane, kapelusz na głowie okrągły i wy­

soki. W lakiey postaci rzekł do Marcina:

idź do Króla i mów m u, że on sam iest w niebezpieczeństwie z całą radą swoią, ,,ż e niegodziwi ludzie kuszą się wywrócić

„ r z ą d państwa iego: mnogie ich pisma pod- ,, żegaiące poddanych do buntu z rąk do ,, rąk po prowincyach chodzą: przeto niech ,, ustanowi surową policyą po wszystkich po­

-w iatach , a naybardziey w stołeczne'm mie- ,,ś c ie ; niech uczyni staranie, aby święcony

„ b y ł dzień niedzielny, gdyż wielka część M. Poi. Tom. III. N. IX. 18 18 . 3

(20)

„lu d u święcić ten dzień zaniedbała, nie->

,,cliay weń prac publicznych i robót zwy- ,, czaynych zabroni; niech nakaże modlitwy , , publiczne za nawrócenie ludu i sam do

„p o k u ty niech pobudza; niech wytępi tę

„ swąwolą, która się bezkarnie czasu zapust

„popełnia. Ieśli wszystko to nie będzie

„spełn ion o, przyydą nowe nieszczęścia na

„ Francyą4'.

Osoba, która się Marcinowi ukazała, mó­

wiąc to, na iednem mieyscu stać zdawała się, lecz gust czyniła zgodny ze swoią mo­

w ą, a dźwięk głosu z jey ust wychodzące­

go dziwnie był uszom miły.

Marcin zdumiały takiem zjawieniem od­

powiedział: „ L e c z możesz znaleźć kogo in-

„ nego, który lepiey spełni twoie zlecenie Nie, rzecze nieznaiomy „ T y póydzie sz “ Na to mu Marcin: „ponieważ wiesz tak wiele,

„ możesz zatem sam póyśd? do K róla i

„przełożyć mu wszystko: bo cóż to ma

„należeć do mnie tak nędznego człowieka?

„ i a się i wytłumaczyć nie um iem “ „ N ie

„ i a , lecz ty póydziesz, odpowiedział nie-

„znaiom y, miey tylko baczenie na to, com

„ c i mówił, a wszystko dobrze spełnisz To gdy w yrzekł, widzi Marcin iż 011 znika tym prawie sposobem: nogi ściągać się i od ziemi się wznosić, a głowa mu o- siadać poczęła i ęałe ciało iakby się w po-' wietrzu rozpłynęło. Przestraszony więc bar­

dziej tak dz:iwnem zniknieniem, aniżeli na-

(21)

głem iego się ukazaniem, chciał wriet zmipy.

sca tego uciec, ale mu nogi posłuszne nie b y ły : musiał więc mimo' woli tam pozostać i robotę swoię kończyć, a przy końcu iey bardzo się zdum iał, widząc, iż wpółtora godziny tyle zrobił, ile , iak znał z doświad­

czenia, ledwie za półtrzecia godziny zrobić można było.

Powróciwszy do swey wioski Gallłtr- don, opowiedział Marcin bratu swoie wi­

dzenie: poszli więc obay do Plebana, aby odeń rady zasięgnąć m ogli, lecz on to za próżne poczytał marzenie: iednak nie mógł uspokoić Marcina, który stale twierdził, że m iał prawdziwe widzenie. K iedy więc 18 Stycznia o godzinie szóstey z wieczora po­

szedł do sklepu , aby stamtąd w ziął iabłek do pieczenia, stawa przed nim tenże sam hieznaiomy, a Marcin uląkłszy' się spiesznie uciekł. Znowu 20 Stycznia o piątey po południu gdy poszedł po strawę dla koni', nieznaiomy iemu się ukazał, oń zaś podo­

bnież uciekł.

2 1 Stycznia w Niedzielę wchodząc Mar­

cin do kościoła czasti nieszporów, brał z ka­

mienia wodę święcońą i postrzegł że nie- żnaiomy toż czyni, który za nim aż do ła­

wek postąpił, a z wielką skromnością i na­

bożeństwem nieszporów słuchał, i był w kościele przez cały różaniec: powracaiące- mu zaś Marcinowi do domu ciągle towarzy­

szy ł, a gdy się iiiż ku drzwiom chałupy

(22)

— i8 —

zbliżali, nagle mu przód zaiął i powiedział:

,, pełli i y dane ci zlecenia, póki łych nie

„u iścisz, nie będziesz miał pokoiu “ T o rzekłszy zniknął. Marcin zaś począł sig l wypytywać swoich domowników, którzy z nim razem na nieszporach byli, azaby wi­

dzieli, Jub słyszeli, co się działo: oni zaś zgodnie twierdzili, iż o niczem nie, wiedzą.

T ym czasem Pleban wedle żądania M ar­

cina 24 Stycznia miał Mszą o Duchu S ., prosząc P. Boga aby raczył go oświecić, coby- w tych zjawieniach miał począć: kie­

dy więc Mszy tey z całem domowstwein Marcin wysłuchał i późniey poszedł do spichrza, nieznaiomy. ukazawszy się iemu gło­

sem surowym powiedział: 7, czyń, com ci ,, rozkazał, czas . iest po temu. “ VY tym tylko razie surowie mu się postawił.

W spomniony Pleban z Gallardon, któ­

remu Martin wiernie z widzeń swoich zda­

w ał rachunek, wszystko to porządnie spi­

syw ał: ale gdy niepokoiów, które i sen mu od ięły i pokarmu pożywać nie dozwalały, pozbawić go nie m ógł; oświadczył się, iż w tem zdarzeniu rady dla niegtr nie znaydu- ( ie: zatem kazał mu udać się do Biskupa 1 r

wersalskiego. T ak więc Marcin z listem od Plebana 27 Stycznia-przed Biskupem sta­

n ął, Biskup ted y, nlafeżycie rzecz wyrozu­

miawszy rozkazał, a b y, ieśli się mu ie- szcze nieznaiomy ukażę, spytał się go, kto- by on b y ł i od kogo posłany, zalecił też,

(23)

aby wiernie o wszystkiem Plebanowi spra­

wę zdawał, ' •.'

W ró c ił się nazaiutrz Marcin do Gal- Icirdon', a podróż ta, iako sam pow iadał, pomyślnie mu się udała: i esc też i spac spokoynie- zaczął, czego nie doświadczał więcey niż od tygodnia.

W kilka dni po powrocie Marcina o- trzym ał iego Pleban list od Biskupa, w którym daie o mm świadectwo, iż ma na­

l e ż y t e poznanie i zleca Plebanowi, aby wszyst­

k o , co się datoy dziać z nim będzie, wier­

nie sobie donosił. Odtąd więc nastąpiły wzaieimre pism'a Biskupa wersalskiego z Ple­

banem w Gallardon o nowych Marcinowi uczynionych zjawieniach\ Biskup zas, ponie­

waż rzecz ta tronu sięgała, wszystkie od Plebaną powzięte wiadomości Ministrowi po- licyi przesyłał. Z jaw ienia, których Marcin po swym z W ersalu powrocie doświadczył, b y ły następuiące.

3o Stycznia ukazawszy się mu mezna, iom y, rzekł: n interes lobio, zlecony dobrze

„ s ię rozpoczął, lecz ci, eto których on na- ,,le ż y , niechcą się nim zaiąc. Byłem przy-

\ tomny, lnbo niewidotnie, kiedyś o- nim

” rozprawiał: kazano c i , się spytać, ktobym.

\ ia był i od kogo posłanym. Imię moie

’ ’ zostanie ukrytem, przychodzę od tego y

” który mię posłał, a tęn wyższym iest 'na-.

” dem iiieu to mówiąc, wskazał na niebo j Marcin zaś. odpowiedział: , ,Z a co mnie za-t

—- I9 —

(24)

, f,wsze tak ważny zlecasz interes? wszakem

\,, prostak, a tylu iest innych ludzi mądrych W , ,T o czynię dla poniżenia ich pychy, P od­

powiedział nieznaiomy, ,,ty zaś z tego, coś ,, widział, lub słyszał, w pychę, się nie pod- ,,n o s, bądz cnothwym, byway na nąbożeń- ,, stwaph, które Się w twoiey parafii w INier ,, dziele i święta odprawuią, unikay karczm ,,i złego towarzystwa, w którem się wszel­

a k a rozpusta śmiało popełnia i pełno iest ,, szpetnych rozmów “ dodał także, „ n ie nay- j, muy się do przewożenia rzeczy w INie- ,, dziele i święta.

W miesiącu Lutym nieznaiomy ;ukązy- w ał się nie raz Marcinowi i iednego dnia don piówił: ,, przyiacielu,. opieszale pełnią ,, moie rozkazy, a iednak czas pokuty i po­

je d n a n ia się zbliża. Nie 1 sądźcie, że to

„p rz e z ludzkie zrządzenie naiezdnlk roku

„przeszłego wtargnął ;do - Frańcyi: stało się

„ t o dla ukarania kraiu. Cała familia kró-

„ lewska gorące w tenczas modły zanosiła

„ d o Boga, aby należne sobie państwo od- 75 zyskać: lecz iak tylko uskutecznione zo--

„ stały ich chęci, iak tylko im godność pier- wszą przywrócono, na wszystko nieiakoś

%■> zapomnieli Z a co mię, zawołał Mar-

„ c in , tak bardzo o ten interes trapisz?14 ISia co mu nieznaiomy: „b ąd ź trwałym przy­

ja c i e l u , a dokonasz zamiaru, przydał też, nagląc go, aby pełnił dane sobie zlecenia,

„ ukażesz się przed niedowiarkami i zawsty-

(25)

„d zisz ich, nauczę cię, iako ich masz prze- ,, konać,; i nie będą mogli oprzeć się tobie “ Innego duia temi go słowy pobudzał: j ?do- ,, cieray rozpoczętego dzieła: albowiem ci, t j, do których to należy, nic nie czynią. Z a ­ ś le p ie n i są durni, Francya cała iest niby ,,w szaleństwie, będzie zatem na wszelkie ,, klęski wystawiona. “ ' ■ .

Po nieiakim czasie znowu się mu uka­

zawszy tak m ó w ił, ,, Ieśli' to, com zalecił, uskutecznionym nie będzie, większa częsc ,, ludu z g i n i e , Francya na łu p i pośmiewi- ,,sko wszystkich narodów będzie wydana.

Oznaymisz też., ktorego czasu Francya do pokoiu będzie mogła powrócić, lecz to c i . ,, obwieszczę, kiedy czas przyydzie. “ Na- kouiec innego dnia powiedział meznaiomy M arcinowi: ,, póydziesz przed oblicze kio- - lewskie i opowiesz mu wszystko, com ci ob jaw ił: wolno mu będzie przypuścic do ,, słuchania słów twoich, brata swpgo i dzie- ,, ci przydał też, że stanąwszy przed kró­

lem , odkryie mu rzeczy taiem ne, które v ę czasu legó wygnania przydarzyły;, lecz j,ie wprzód mu ie objawie obiecał, aż w ten czas, kiedy iuż do K róla będzie wprowa­

dzonym.

Takowe zjawienia wielce się uprzykrzy­

ł y M a r c i n o w i , żeby więc koniec im uczy­

n ić, postanowił kray swóy opuścić i samo­

tnie iśdź, iak będzie mógł naydaley; nic na to niezważaiąc, że tym sposobem musiałby

(26)

żonę i dzieci zostawić. _Kiecly tą myślą, z którą się nikomu nie zwierzył, zaprzątnio- liy zboże w gumnie swem m łó cił, niezna­

iomy stanąwszy przed nim, powiedział,:

zamierzyłeś soBie stąd' uchodzić, ale nię- dalekobyś uszedł, musisz spełnić, co ci r o z k a z a n o i to rzekłszy zniknął.

24 Lutego gdy Marcin rolą u p raw iał, zwykłe zjawienie oclnowionem zostało. ,,Id ź, ,, mówił doń nieznaiomy, szukay twego Ple- , vbana i kończ, coś rozpoczął.“ Marcin o- swoiony iuż z takiem widzeniem, roboty swey nie poprzestał: nie upłynęła godzina, alic, znowu nieznaiomy iemu się ukazuie, mówiąc: „w yp rzęgay pług i iedź, abyś ,, spełnił dane ci rozkazy. “ Posłuchał więc i udał się z bratem swym do Plebana, któ­

ry to wszystko opisał.

2go Marca nowe nastąpiło zjawienie.

,, Niechay, mówił nieznaiomy do Marcina, ,, Pleban twóy pośpiesza do Chartres, nie- ,, chay zgromadzi radę kościelną, niech bę- , , dzie wyznaczona deputacya, któraby się , , do starszego udała: 011 ią pomnoży i bę- , , dzie wiedział, dokąd ma posłać. Ieśli ,, się temu będą sprzeciwiać, zapowiesz im 3, bliski upadek Prancyi, przyydzie nay- okropnieysza klęska, która Francuzów po- da w ohydę wszystkim narodom. u Mar­

cin o temWszystkiem uwiadamia Plebana, litóry mu odpowiedział: ,, racja kościelna w

>t C h a r t r e s c a ł ą s w ą w ł a d z ę m a o d B i s k u -

(27)

»j pa: ponieważ zaś z nim ten. interes rozj ,, począłem., z nim też~- i kończyć m uszę,

>> i teraz więc wraz go o wszystkiem uwia*

,, domię. “ ...

Gdy się to dzieie, Prefekt departamen­

tu Kurę i Loire w Chartres przebywaiący otrzymał list od Ministra policyi, w którym mu zaleca, aby się wybadał, czyli takowe zjawienia miane za cudowne, nie są raczey uioieniem zapalonego um ysłu, i czyli ów meżnaiomy posłaniec, równie iak i sam Ma(’- cin nie powinni bydź pod sąd poddani. Pre­

fekt więc departamentowy G raf de Breteuil, aby Marcina nie zatrwożyć, przez list go w ezwał do siebie, obiecuiąc mu obwieścić rzecz lakąś wielce go obchodzącą, razem też pisał do Plebana w Gallardon, prosząc go aby swemu parafianinowi do Chartres towarzyszył.

?.5 Marca wieczorem nieznaiomy uka­

zawszy się Marcinowi, rzek ł: „ wraz sta- ,, niesz przed pierwszym urzędnikiem two- , , iey prowincyif trzeba więc abyś wszysl- ,, ko tak m ów ił, 'iako m ci obwieścił, na ,, godność i dostoieństwo względu mieć, nie ,, powinieneś; “

26. Marca X . Pleban z Marcinem uda­

li s ię . do Chartres: wraj} więc Prefekt sa­

mego tylko Plebana wezwał na rozmowę., trwała ona przez trzy kwadranse: tam Ple­

ban opowiedział mu wszystkie widzenia M arcina, które wedle porządku dni m iał

(28)

— 24 —

u siebie spisane, czynił leź zadość trudno­

ściom i zarzutom Prefekta, wreszcie radził, aby się sam z nim rozmówił. Wprowadzo­

ny zatem Marcin więcey godziny z Prefe­

ktem na osobnosci rozmawiał, gdzie swoie zjawienia, które od i5 Stycznia aż do owe­

go dnia m iewał, z wielką otworzystością i po prostu opowiedział; wyszczególniając

•wszystkie okoliczności i odważnie rzeczy swey popieraiąc. Pifzydał też, że nieznaiomy roz­

mawiając z ni m, używał czasem wyrazów, których on nie rozumiał, i dla tego dwa razy brata swego o ich wykład prosił. Prefekt, chcąc się lepiey o tem przeświadczyć, po­

s ła ł dó iego brata, pytaiąc się, czy się rzecz tak miała i otrzymał odpowiedź Zgo­

dną z tem, co od Marcina słyszał,

Po tey rozmowie Prefekt bardziey uie- ty prostotą i szczerością poczciwego wieśnia­

k a, niż przekonany o istocie rzeczy słysza­

nych, wziąwszy na stronę Plebana, wielkie przed nim pokazywał ' podziwienie, i po kilka razy nań nalegał, aby otworzył myśl swoię, coby sądził o tak nadzwyczaynem zdarzeniu: na co Pleban poczytuiąc za rzecz nieprzyzwoitą, aby pierwszy dał o tem zda-:

nie, w następuiący sposob Prefektowi od­

powiedział: ,, Napisz o wszystkiem do Bi-

„ skupa, który równie, iak m y, świado- ,, mym ie'st tey rzeczy: bo go w szczegól- g, ności o wszystkich iey okolicznościach u- wradamiałem, Niech on da zdanie, co

(29)

>, tu sądzić należy, “ ,, Uczynię tak, od po wiedział Prefekt; lecz chcę Marcina po- ,, słać do Ministra, aby go sam się wypy- ,, tał. W ezw ał potem Marcina i rzekł don w przytomności Plebana: ,, Ieśli na cię ,, włożę kaydany i wtrącę cię do więzienia, }, czy będziesz to powtarzał, com słyszał ,, od ciebie? ,, lak się podoba, spokoy- nym tonem odpowiedział M arcin: ,, lecz ,, zawsze Jbę.dę musiał prawdę mówić. “ Da- ley pytał go Prefekt, ,, ieśli stawion bę- ,, dziesz przed wyższą nademnie osobą, na- ,, przykład przed M inistrem , będzieszże to samo tw ie rd z ił? " ,, T ak iest, 'odpowie- ,, dział bez poruszenia ~i trwogi, przed sa- mym nawet K rólem toż powiem. Na te słowa Prefekt wielkie okazał podziwie- n ie , i kazawszy wyyśdź M arcinowi, rzekł do Plebana: „ chcę go posłać do Ministra, ,, day więc na piśmie dokładną o nim wia- ,, domość, a ia tę z listem prześlę Mini- ,, strowi. “ W raz potem wezwawszy Mar­

cina, tak się go pytał; ,, Byłeś kiedy w ,, Paryżu-^ N ie, odpowiedział Marcin daley rzekł Prefekt: ,, wraz 'więc tam z przewo- , , dnikiem udasz się. T akie zapowiedze- nie Marcina nie tylko nie zatrwożyło, lecz owszem bardzo go uradow ało: sądził bo­

wiem , że tym sposobem dopnie celu swo­

jego, i należycie sprawi, co mu zlecono.

(Ciąg dalszy w nastepuiącym Numerze.)

(30)

O r e s t e s T b a g e d j a E u r y p i d e s a z g r e c k i e g o pr z e t łu m a c z o n a od X . lana M i h a n o w i c z a T . Ł

( Obacz wyzey Micsięcz. T. II. h. sjó.')

A K T I I .

S C E N A i.

Me n e l a u s, Ch ó r, Or e s t e s.

C h ó r.

K r ó , u , coś tysiąc zaglów rozpuszczonych Stawił na brzegach Frygiyskich kręconych!

Wodzu w bitwie doświadczony, B yw ay od nas pozdrowiony!

Wcześnie przybywasz, Gościu znamienity!

.Sławą i szczęściem ze wszech stron pokryty, , Dopiąwszy swego iak trzeba,

Maiąc dzielną pomoc z nieba.

Me n e l a u s.

łąką mam roskósz patrząfc ha te ściany Z Troiańskich murów rozwalin w yrw any:

Razem źal iaki: bo niewiem, czy bogi Tak srodze czyie nawiedziły progi?

O losie mego brata i o zgonie, / Który powinien własney swoiey z'onie, lam się dowiedział, gdy maytkowie byli luz ku Malei żagle obrócili.

(31)

Glaukus co wieszczkiem Nereusza słynie ^ Znaiomy wszemu, co po morzu p łyn ie , Co wieszczym duchem prawdziwie natchniony, W ydaie w /rok niczem niecofniony,

Glaukus nad wodą nam sig iawnie stawił >

Ucichło morze, a on tak mi prawił:

„ O M enelae! m i brat twóy irodzony ,, Miedzy umarłe w grobie położony,

„ Z o n a fatalną wannę mu sprawiła,

„ Otarła z potu , a życia zbawiła.

R zekł: a łzy z oczu moich popłynęły, I maytkom serca strach i źal ścisnęły : T a k płacząc, gdyśmy do Naupli wjjachali, , W net na to mieysce z zoną się w ybrali, Maiąc przywitać dziecię brata mego

W kwitnącem szczęściu, wespół z matką iego W tem mię nowiną rybak potkał nową:

„ Orestes zabił córkę Tyndarową- Młode G reczynki! mówcie kędy mego Znaydę synowca, który się takiego Czynu dopuścił przeciw dobrey sławie?

Bom icszcze w tenczas dziecięciem go prawi©

N a Klitemnestry łonie był zostaw ił, Gdym się do T ro i przez morze wyprawił*

Trudnoby teraz poznać iego b yło , B y sfę teź w same oczy zeyśdź zdarzyło.

O r e s t e s . lam iest Orestes, o którym się p y tasz ..

Nieszczęście moip ,■ które w twarzy czytasz „

(32)

bowiem sam fb tie ! tylko śtryiii drogi!

Dożwol, niech wprzódy ścisnę twoie nogi I niską proźbę przed tobą p o ło żę..

R a tu y .. twóy przyiażd po dźwignąć mię może.

M e n e l A u s*

Prze bogi żyw e! iaki cień‘ z pod źiemi Snuie się smutny przed oczyma memi?

O R E S T E S.

T ak iest: zgryzoty prawie mię zabiły:

Ledw o promyczek słońca widzę miły.

M e n e l a u s .

O iak te straszne -włosy poplecione ! O R E S T E S .

NSe tw arz, lecz tące męczą krwią zbroczone.

M E H E Ł Ar U S . Lecz iako wszędy weytzeńle straszliwe Miecą twe oczy wyschłe i płaczliwe!

O It E s! T' E s.

Boleści srogie pożarły me ciało, Nazwisko tylko przy mnie się zostało.

M e n e l a u s .

O iakoś smtitnym iest dla mnie widokiem!

O R E S T E S.

Zbóycę swey matki, Stryiu ! masz przed okiem.- M e i i e ł A" tr s .

Wiem o tćm. Proszę, ńiećhciey serca rtfegtr Ranić wspomnieniem dzieła' tak smutnego.

O R E S T‘ E S.

Będę więa rtril&ttł. Aćłr! teko rożrzutny Xest w gniewie swoim los na mnie okrutny!

(33)

M E N E L A U S.

Co cię dolega ? iaka niemoc psuie ?

^ R E S T E S.

Sumnienie. . bo się do złey sprawy czuię.

M e n e l a u s . Co ? Rozum tak się nie tłumaczy ciemno*

O r e s t e s.

Zgryzota czarna pastwi się nademną..

M e n e l a u s .' Sroga B o g in i,.lecz łacno zbyć oney.

O r e s t e s.

Iędze krwi takoż mszczą się wytoczoney*

M e n e l a u s . Dawnoź się one naprzykrzaią tobie?

O r e s t e s.

Od dnia, którego matka legła w grobie- M e n e l a u s . Kędyź cię naprzód ta kara spotkała?

O r e s t e s.

N oc była w ten czas, a ia strzegłem ciała M £ N E L A U S.

B y ł i e kto z tobą, coby cię podpierał?

O R E S T E S.

Pylades, co się przy mnie w boiu ścierał.

M e n e l a u s . Co za widoki widzieć ci się daią,?

O R E S T e s*

lako noc, strasznie trzy siostry stawaią, M E M E L A U s.

Znam : lecz nie powiem, jak *ie każda zowie*

— 2Q —

(34)

O R £ s T £ a.

Groza i wspomnieć : boy się potknąć w słowie M e n e l a u s .

One na ciebie przywodzą te kary.

O R £ S T E S.

Okrutne kaźni! kto ich dóydzie m iary?

M e n e l A u s.

Kaźń złego czynu musi naśladować.

O R E s T E s.

Mam iednak temu czćm się odeymowde.

M e n e l a u s . Lecz nlekaź na, śmierć: rozum tego broni

O R e s t E s.

Febus w to wprawił, on. też mię zasłoni M E N *E L A U 5. Bóg tak na prawdę i przystoynosc dbały ?

O R E S T E S.

Iacy są kolwiek, bogów słucham śmiały.

M e n e l a u s . Zaliź cokolwiek ulżył twoiey troski?

O r e s t e s.

Odwleka: taki obyczay iest boski.

M e n e l a u s . Dawnoli matka życia zbyła z duszą?

O' r e s t e s.

Sześć dni: ieszcze się stosy kurzyć muszą.

i .. gj j-.

M e n e l a u s . lak się boginie z zemstą pokwapiły?

O* R E S T e- s . Pop ro stu' temu, kto prayiaciel miły ?

— 3o —

(35)

Lecz szczerze m ówię, krom moiey obrony.

Me n e l a u s.

iCóź tobie przyniósł zgon oyca zemszczony?

O R E S T E S*

Zgoła nic dotąd. A pomoc zwlekana Zarówno zda się chodzić, iak niedana.

M e n e l a u s . Iakie mieszkańców prźęoiw tobie chęci?

O r e s t b s.

Odbiegli: słowa rzec?niechcą z niechęci./.

Me n e l a u s,

Snać ieszcześ nie zmył rąk krwią pokalanych, lako obyGzay niesie praw podanych*

.O R E S T E 3.

Radbym oczyścił, lecz podwoie s'więte K ędy nie póydę, przedemną zamknięte.

M e n e l a u s . Kto się naybardzięy na twą zgubę sadzi ?

O R Ę S T E S .

A ia x , co z oycem gniew wieczny prowadzi*

Me n e l a u s.

W ięc tyś ofiarą krwi Palamedowey?

O R E 3 T £ 3.

i N ie wiem nic o tem : iam nie winien owey : L ecz to wiem , iźem w trzecim padł zawodzie

M E N E L A u 3.

Kto się twey ieszcze sprzeciwia swobodzie?

Pewnie Ęgista niecni przyiaciele.

M. Pot. Tom III. N. IX . 18 18 . 3

Cytaty

Powiązane dokumenty

rów , niczem (śmiało mówię) nieustępuią- cvch łacińskim i greckim, a służących nie tylko do powszechnego wzrostu nauk; ale też do ożywienia wiary i

kiem , i ięzyka egipskiego nie posiadał, a przynaym niey ięzyka-świętego. M oyżesz zas rodził się w E gipcie, od królewny egipskiey za syna- przysposobiony b

ło go używaymy: nowe zaś strzeżmy się tworzyć wyrazy, bo to i niebezpieczno, i teraz kiedy iuż w tak obszerny i dokładny słownik, iakim iest Lindego,

Iuż zaś, iż affekta maią częstokroć moc i podniesienia umysłu, na to się wszyscy zga- dzaią, i koniecznie zgodzić się muszą; gdyż dowodem tego, iak

Z/da się mi iednak, że wiadomości ieo- graficzne, których dziecię nabydź iest zdol- nem , wszystkie się na podobnych rzeczach kończą, i bez oddzielnego

Droga do Barnauła, równie iak inne wszystkie w Syberyi, wcale iest przykrą tak dla małey ludności, iako też dla ustawicznych gó r, które tem bar- dziey

Nie trzeba na nię osobnego nauczyciela, ale od wszystkich, którzy iaki w pływ do wychowania m aią, powinna bydź n au czan ąrelig iią bowiem o- swieca nas

sokości xiężyca, które koniec cienia poka- zuie; gdyż równoleżnik zboczenia, który się styka przy tym cieniu z równoleżnikiem wy- sokosci wynalezioney, iest