i i i
fan,
p
i m h
1 3 .'Si rS'<
m i e s i ę c z n i k
^ ^ fe t t S s S s f? f e §1
¥ O Ł O C E I
r9'' k?
[lit'- s . B
kli 8
g l p i f i f s
- 5i L ip c a
1 8 1 8ro k u .
b£ Q“i^ venjjn atquc «lecena cu.ro ,et rajoi;et omais
.ią hoc sum. Hor. I. £p. j. v.
11,
M ie s ię c z n ii,po łp cki wychodzi ostatniego dnia każdego miesiąca. Każdy
n u m e rskła
da się ze czterech lub pięciu arkuszy. Czte
ry takie numera idą na tom ieden, do któ
rego się przyda osobny tytuł i reiestr za
wartych w nim rzeczy. Prem^rfierata ro
czna kosztuie na mieyscu rubli assygnacyy- nych siedm, z pocztą zaś rubli srebrnych ir.ztery. Ządaiący to pismo odbierać z po
czty, raczą się zgłosić do'•bliższych od sie
bie expedycyy pocztowych, w których się przyymaie prenumerata na Kuryera litew- skiego. Pisma naukowe i listy do redakcyi Miesięcznika, maią się przesyłać pod zapi
sem! do Drukarni Akademii połockiey.
. iniftiimiitfirnrwwii i yy ' •
! l lTrP
i Ex0 / y § I >
■ ^ Bibliotheca Capituii ;.
■ ^Kitusgraeco-cathołiciY B f l
|| ^ Premisliensis.
itniego r skla- . Czte- io któ- str ita ro-
;nacjj- bmycl
z po- od sie- jp się i litew- redalcji d zifi‘
Ro z b i o r s z t u k i r y m o t w ó r c z e y Ho r a c y u s z a*
M iędzy dziełami wzorowych łacińskich pi- sarzów, są zapewne nader drogiemi zabytka
mi prawidła o naukach, w których celowa
li. Takiemi są prawidła krasomówskie Cy
cerona i rymotwórskie Horacyusza, którzy wygórowawszy nad innych w swey sztuce, niezaprzeczonego nabyli prawa wskazywać swym naśladowcom drogę, którą do zamie
rzonego celu dóyśdź mogą. Ale wyznaj na
leży, że dotąd łatwiey można było korzy
stać z prawideł krasomówskich Cycerona;
niżeli rymotwórskich Horacyusza. Tamtych bowiem od dawna rozbior N dokładny iest u- czynion.y; te żadnym dotąd rozbiorem nale
życie wyiaśnione i do użycia przykładaią- cym się do rymotwórstwa podane nie były.
Trudność w rozbiorze rymotwórczey sztuki stąd pochodziła, że Horacyusz i troskli- wiey, pisząc wierszem, osnowę swoich pra
wideł ukrył, i szyku prawideł od Arysto
telesa wprowadzonego, a powszechnie uży
wanego, który rymotwórstwo na iego ma- teryą i kształt dzielił, zaniechał. Tę ia tru
dność usiłuiąc pokonać, postrzegłem, iż wszystkie swe prawidła Horacyusz wykłada mówiąc o przymiotach wiersza i wierszopi
sa: przez który podział prawideł dogodniey-
szy pospolitemu poięciu, niżeli ten, któremu
dał początek Arystoteles., otworzył sobie drogę, aby o rymotwórstwie mógł pisać po rymotwórsku; czego nayszczęśliwiey zda
niem wszystkich uczonych dokazał tak, że żaden mu ,z późnieyszych, wierszem prawi
dła rymotwórskie wykładaiących,. wyrównać nie mógł.
^Trzy wierszowi naznacza przymioty na
der ważne, a całkiem od siebie różne: pię
kność, przyiemność, pożytek; aby piękno
ścią i przyiemnoscią bawił, a pożytecznych rzeczy uczył.
Piękność zakłada na iedności, prosto
cie, porządku i krasie wiersza.
Iedności, przez 'którą ma się wszystko odnosić do założenia, wielorakiem podobień
stwem pięknie okazuie potrzebę.
Prostotę, owę to drogą wzorowych pism greckich, łacińskich i polskich ozdobę, nie tak iakby należało teraz szacowaną i uży
waną, choć nader zwięzłe, dokładniey ie- dnak i iaśniey nad innych pisąrzów, któ
rych mi się zdarzyło czytać, wyłożył. Do
syć wiadomo, że wiersz powinien bydz prosty, nie mieć żadney w myślach i sło
wach przysądy: ale cóż to iest ta prostota ? jak poznać i pokazać przysadę, aby się iey ustrzedz? milczą o tem drudzy; Horacyusz,
’xiąże rymotwórców głos zabiera między ni
mi, i iako mistrz uczy, że prostota wiersza, którą się dziwnie zalecaią wzorowi pisarze, wyciąga, aby wiersz był zwięzły i krótki.
—
iĄS —
— i49
ale nie ciemny; wyniosły, ale nie nadęty;
umiarkowany* ale nie rozwlekły; niski, ale nie podły, toż w rozmaitości rue-^dziki; a wszyst
kie iego części należycie składały rzecz ca
łą. , ŚM rf-
Zaleca pote'm iasny porządek i ukazuie na czem iego moc i piękność zależy: chcej' aby w wierszu były szykowane rzeczy z wy
borem; iedne się, iako mniey zdatne, za
niechały, drugie na dal odłożone były, Obszerniey w reszcie mówi o krasie wiersza i wysłowieniu różnem od krasomów- skiego,’ iuż co do wyboru (słów, iuż co do miary pewney, iuż co do rodzaiu mowy każdemu gatunkowi wierszów właściwego.
Mówiąc tu o wysłowieniu xiąże rymotwór- ców, nie pozwala wierszopisom nowych słów używać, chyba dla oznaczenia rzeczy, któ
re dawniey nie będąc znaióme, swego nazwi
ska nie miały: nieprzeczy iednak tey wolno
ści tym pisarzom, którzy kształcą wiek wzo»
rowy, iakim był Wirgiliiusz i inni znakomi
ci pisarze za czasów Augusta. ^'SkąeUisypa- da, że polskim pisarzom, którym wiek .wzo
rowy iuż za czasów Zygmuntowskich zaia- śniał, pracą przodków naszych z mądrości i wymowy słynących wyrobiony, nie należy kuć nowe słowa na mieysce dawnych, ani dawnych przekrzywiać wedle upodobania.
Łacinnicy żyiący po wieku wzorowym Augu
sta wprowadzali nowe słowa, rozumiejąc, że język bogacą: ale potomność bezstronna
11*
— i 5 o — i
osądziła, że byli skazicielami łaciny, dla te*
go, że się nie trzymali słów swego wie_kui wzorowego. Taki wyrok niechybnie padnie i na polskich pisarzów, którzy wzorowey się przodków swych moMr nie trzymaią, wy- rzekaiąć się wzorowego wieku, który iest, i zawsze będzie narodu chlubą. Ale zboczyw
szy nieco, wracam się do rzeczy.
Skończywszy Horacyusi mówić o pię
kności wiersza, twierdzi, że wiersz nie tyl
ko pięknym, ale też bydź powinien przy- iemnym i słodkim; i iako piękność wiersza zasadza się na iedności, prostocie, porząd
ku, i krasie iego; tak słodycz i przyiem- ność na naśladowaniu przyrodzenia ożywio
nego iaką skłonnością stosowną do wieku, płci, i stanu. Takiem naśladowaniem chce, aby wiersz jakiegokolwiek bądź gatunku, ni- to duszą, był ożywiony; a w tych wier
szach, które naśladowaniem są sprawy ia- kiey ludzkiey, iako w drammatycznym i bohatyrskim wierszu, aby dla przyczynienia przyiemności głównieysze ich części, iako
wideł, które przepisuie, były ukształcone.
Mówiąc o słodkości wiersza Horacyusz chce, aby wiersz był słodki dla skłonności rozumrtey, nie zmyślney i bydlęcey (i); prze-
( i) Skłonność dwoiaką w oli naznaczają ^filozofowie, ie-
duą
za- rofcumem drugą- za zmysłami idącą: pierwszatoż każe szanować rymopisowi skromność, i nie tylko rzeczy, ale też słów nieprzystoy1 nych iak nayusilniey unikać. Choć sam był wolnieyszego życia, znał iednak, że słodycz niewinna nie ma bydź zaprawna trucizną po
chlebiającą pożądliwości zmyślney, którą nie podsycać, ale owszem Lamować i poskra
miać, kto chce żyć poczciwie, powinien.
Ale nie tylko Horacyusz wyciąga, aby ,wiersz swoią słodyczą i przyjemnością nie szkodził popychaiąc na łeb skłonną do złe
go wolą, ale, też ażeby koniecznie był po
żyteczny. JNie dość iest, mówi Horacyusz, aby witersz był piękny i słodki: trzeba nad
to aby był pożyteczny (
2).
Ostatni więc ze trzech przymiotów głó
wnych iest ten, aby był pożyteczny ucząc rzeczy do obyć za ió w lub umieiętności słu
żących. W nauczaniu zaś, aby się łatwiey brał pożytek, te Horacyusz przepisuie wa
runki: naprzód, aby się w nauczaniu zacho
wała krótkość; uderzaią bowiem mocniey, wrażaią się głębiey i tkwią dłużey uwagi i przestrogi zwięzłe wyłożone: powtóre, aby
u nich się po łacinie zow ie, appetitus rationalis; dru
ga , sensilis.
(2) Non satis est pulchra esse poemat a ; dulcia suntoy E t quocunque polent animurn auditoris agunto.
Omne tulit punc tum , qui miscuit utile dulci, Lectorem delectando pariterque monendo:
H ic mer et a ra liber Sosiis, hic et mare transit, E t longum noto scriptori prorogat ctt/urn.
— i5a —
przykłady lub przypowieści dla nauczenia wprowadzone, miały podobieństwo do praw
dy; bez którego mieć powagę i wiarę w nau
czaniu nie mogą: po trzecie, aby nauczanie za
prawione było słodyczą, bez którey, iak cierpkie lekarstwo, nie mile zwykło się przyy- mować: na ostatek, kończąc mówić o przy
miotach wiersza, twierdzi, że wiersz nie-
tIko ma bydź piękny,' słodki, pożyteczny;
ale też w tych przymiotach, a przynaymniey
Wjakim
znich iednym, powinien mierność przechodzić. Co wyiaśnia podobieństwem malowanych obrazów, które mogą mieć rozmaite zalety wedle malowania gatunku*
Część pierwszą rymotwórczych prawi
deł, w którey wykłada przymioty wiersza, skończywszy; wraz idzie do drugiey, w któ
rey przymioty i obowiązki wierszopisa wy
licza i opisuie, A naprzód wielorakiem po
dobieństwem , i przykładami dawnych wy
bornych rymotwórców, którzy dziwnych rze
czy dokazywali, dowodzi, że nie dość bydź lada iakim wierszopisem; ale trzeba konie
cznie przewyższyć mierność; toż przepisuie warunki i obowiązki mogące ku temu słu
żyć, Zaleca, aby chcący zasłużyć swego
czasu na imię wybornego wierszopisa, przy
zdatno^ci przyrodzoney, wraz od młodości
pod przewbdnictwem pilnego nauczyciela, u-
czył się rymotwórczych prawideł, aby za-
palaiących trunków się wystrzegał, aby swe
roboty nie prędko między ludzie puszczał;
— i5 3 —
ale ie długo trzymał u siebie, i na nie sę
dziego obierał nie pochlebcę, który lada co zwykł chwalić, zwłaszpza ieśli w tem iaką dla siebie korzyść upatruie,; ale męża roz
tropnego , którego iak od pochlebcy rozró
żnić można, uczy; naostatek, aby przestro
gi sędziego prawdomówcy mile przyymo- wał.
Całą tę sztukę rymotwórczą, aby ięy prawidłami nie tylko uczył, ale też bawił, przystroił w barwę satyryczną upsti zoną o- , brazami naypięknieyszemi, zdolnemi rozwe
selić umysł czytelnika, i poruszyć do śmie- ^ chu. W prawidłach swoich nayszykowniey ułożonych, czasem śrzednim, czasem niskim, a niekiedy i wysokim rodzaiem mowy się tłumaczy. Nie widzę dzieła sztuki rymo
twórczey, któreby naukę rymotwórstwa tak pięknie i przyiemnie wykładało. Przy iasno- ści tłumaczenia się w prawidłach trudnych, iest tak zwięzły, że co,, iednym wierszem okazale wyraża , to sławni pisarze sztuki ry
motwórczey W id a, Boileau i Dmóchowski dwóma albo i trzema wierszami ledwo wy
łożyć zdołaią.
W o la ł Horacyusz podzielić prawidła na przymioty każdemu wiersiowi spólne, ani
żeli na różne rodzaie wierśzów, iak czynią
niektórzy późnieysi pisarze; gdyż przyzwoi-
ciey iest mówiąc o tem, co iest spólnego,
dodadź co ma bydź każdemu własnego; niż
mówiąc o każdym rodzaiu w osobności, po-
—
154 —
wtarzać za każdym razem co iest wszyst
kim rodzaiom wierszów spólnego. Boileau i iego wolny tłumacz Dmóchowski chcąc uniknąć tey nieprzyzwoitości, przed wyłoże
niem prawideł każdego gatunku wiersza, mówią o spólnych przymiotach wierszów:
ale nie we wszystkiem trafiaią w myśl xią- żfcia rymopisów Horacyusza, tam gdzie wy
kłada powszechne przymioty wiersza.
Życzyć należy, aby sztuka rymotwór- cza Horacyusza z rąk młodzi przykładaią- cey się do rymotwórstwa nie wychodziła: wy
kłada ona prawidła rymotwórstwa mową i wymową łacińską wzorową, a to tak dziel
nie, że i\ do rozbierania dzieł rymotwór- czych, n a' czem uczących się pożytek nay- ,więcey zależy, iest wielce zdatna, i swym prawidłom służy za przykład wyborny,
S. T. J.
List X . Józefa Su r y n a T . J. opisuiący podróż z M ozdoku przez g ó ry kaukazkie ku miastu Tifflis.
Z obowiązku stanu moiego objeżdżaiąc nie
które azyatyckie krainy, zastanawiałem się nad rozmaitemi ich przedmioty, których opi
sanie w ninieyszym liście W M ; Panu prze
syłam-
Z, Mozdoku do IWadykaukatu Uczą o- koło go wierst. Cała ta przestrzeń okrom wszelkiego wątpienia, tak co do klimatu, iako i co do położenia mieysc, i żyzności, iest iedną z riaylepszych krain. Cokolwiek przydatnem bydź może do zaspokoienia do
czesnych potrzeb i wygód, tego wszystkie-^, go w obfitości znaleźć tu można: mimo to wszystko, liczba mieszkańców iest nie odpo- wiedna; dzikość zaś ich i nieoświecenie tak wielkie, iż z niebezpieczeństwem własnego życia wolą przez rozboie i łupieztwa szu
kać wyżywienia, aniżeli spokoynie zażywać, darów, które na nich opatrzność Boska wy
sypała.
Próżnoby sif W M Pan do filozofii udał, chcąc dofciec* iaka iest przyczyna opłakane
go ich stanu: gdyż to bez filozofii iest rzecz jawna, że oni też, iako i inni ludzie, szu
kają szczęścia. Cóż .nas na tym stopniu oświecenia, którern się od nich różnimy po
stanowiło? izali filozofiia? bynaymniey: sa
ma tylko Ewangeliia: ona więc sama spra
wić może, że i ta kraina przyymie postać oświeęoney Europy. Wszakże, aby głos iey stał się tu powszechnym, potrzeba wyzuć się nie iednemu ze wszelkich wygód, i ży
cie swe poświęcić na ofiarę. Na to zaś od
ważyć się tem iest trudniey dla dzisieysze- go Filozofa, iż w całey teraźnieyszey filo
zofii niema tey nauki, zapomnieć na sie
bie, a m yślić o szczęściu bliźnich', starey
— i5 6 — ■.
do tego. potrzeba filozofii, potrzeba wspar
cia z nieba, iakie mieli Apostołowie. Ale się wracam do rzeczy.
Po drodze wiodącey ku Władykauka- Zowi wiele iest fortec mniey więcey uzbro
jonych : w każdey z nich znaydowałem po kilku prostych żołnierzy i oficerów rzym
sko-katolickiego wyznania. Trudno iest wy
razić, iak wielką oni uczuli pociechę, wi
dząc Kapłana, iak chętnie słuchali słowa Bożego, i iak umieli kbrzystać z tego zda
rzenia. Pierwsza Forteca o 3o wierst od Mozdoku za rzeką Terekiem leżąca, nazywa się Kabardynsk. Jużem namienił o szczę
śliwym położeniu tych okolic, o tern iei dnak mieyscu można twierdzić, że iest ze wszystkich nayprzyiemnieyszem: nie można tam iednak bez liczney straży dla wielu zbóyców doiechać. Zbliżaiąc się ku inney fortecy Kabardy, postrzegłem mogiły, pom
niki i w rozmaite kształty niezgrabnie cio
sane kamienie. Często daią się tu widzieć, kawałki marmurów i wielkie mnóstwo konch zkamieniałych, które zapewne nie urosły na górach kaukazkicli, W Kokardzie uczy
niwszy zadość obowiązkom Missyonarza, uda
łem się ku Kambieleiewa; w blizkości tego
miasteczka znalazłem dość obfite mineralne
wody, które rozkładać chemicznie krótkość
roi czasu nie dozwoliła. Z Kambieleiewa
przybyłem do Władykaukazu. Twierdza ta
jest kluczem gór kaukaskich: Komeudan-
tem iey uczyniony nie dawno przybyły Je
nerał del Pozzo. Wielcem się ucieszył, gdy mię zapewniono, iż z tey twierdzy wyiśdź można bez naymnieyszego niebezpie
czeństwa : wiedziałem albowiem, iż nie u- płynęło spełna kilka miesięcy, iak paste
rzom nawet pasącym trzody, przystaw woy- skowy dawano. Odmianę tę bez wątpienia przypisać należy niepospolitey czynności no
wego Komendanta, który tak potrafił ugła
skać dzikie umysły mieszkańców, iż niekie
dy po kilka ich tysięcy poddaie się w jego opiekę, zawleraiąc z nim ugodę, i chętnie mu swych hersztów wydaiąc.
W okolicach lVłcidykaukazu widziałem góry z miękkiego kamienia, który łacno się rznąć daie; uiznięty zaś nabiera twardości innym kamieniom zwyczayney. Kilka się dni zabawiłem w tey twierdzy, i wypełniwszy obowiązki duchowne, udałem się w dalszą drogę. Wszystkie przyiemne widoki tqi się skończyły: same okropne przepaści odkryły się mym oczom. Iadąc drogą, która ku mia
stu Tifflis prowadzi, postrzegłem z daleka grzbiet gór kaukazkich, przez które, potem przedzierać się musiałem. Ciągną się one od kaspiyskiego aż do czarnego morza, w szerz bez mała sto wierst zaymuią. Wierz
chołki tych gór wiecznym pokryte śniegiem, nikną w obłokach. Pasmo ich nieprzerwa
ne, w jednem tylko mieyscu nieco się roz
dziela, i daie wolne przeyście bystrey rze
ce Terek, przez którą iadąc do Tijfiis prse*- prawić sif potrzeba. Przed kilką laty nie można było tego mieysca inaczey przebydź, iedno za przewodnictwem^ góralów, którzy przewodząc podróżnych zawiązywali im o- czy; sam bowiem widok skał nad głową wiszących i otwieraiącey się V dole przepa
ści, mógłby każdemu przytomność odiąc, i o upadek przyprawić. Za taką przeprawę wielkiey się też górale domagali opłaty: od czego i Car nawet leorgiiański Temerazow nie był wolnym, który postawiony od nich nad przepaścią, jycie swe drogo musiał o-
płacić. \
Zwyczay ten opłacania się góralom trwał aż do czasów Xiążę'cia Cycyanowa: od me
go bowiem, gdy się domagano znaczney na
grody, śmiało odpowiedział: ,, Cesarz moy nikomu podatku nie płaci, a ieśli się odwa
życie tego wymagać od iego poddanych, wiedzcie, iż całe wasze plemie wygładzo
ne będzieu. Znaioma im była tego męża stałość umysłu i nieodrnienność pogrożek, i przeto te zdzierstwa ustały. Dopiero około rzeki Tereku idzie droga, po którey nie tylko można iechać konno, ale też działa woienne i naycifższe poiazdy wygodnie prze
prowadzać. Plan drogi i wykonanie po więk- szey części przypisać należy^samemu Xią- żęciu Cycyartowi. Górale tędy przechodzą
cy zwykli o nim mówić: silny
to c z ło w ie k ,on i góry lamie, W nagrodę tey dla kra-
iu przysługi, wystawiono Xiążęciu posąg z te- goż ąamego porfiru, który on wyłamał za pomocą prochu, dla uczynienia wygodnego przeiazdu przez śrzodek góry: mieysce to, kędy się przeieżdża, ma zupełne- podobień
stwo do naywytwornieyszey sali, maiącey sklepienie, posadzkę i ściany z jedney bry
ły kamienia. Zupełne ukończenie tey pra
cy, którą się rząd nasz zaymuie, uczyni go władcą całego Kaukazu, i ułatwi zwią
zek i handel z Jeorgiią. Droga prowadzą
ca od Władykaukazu ciągnie się po nad
brzeżach rzeki Tereku. Niezwyczayna by
strość tey rzeki, szum pochodzący z czę
stych spadów wody, prądy, wązkość drogi, i niebezpieczeństwo od zbóyców, zatrwożyć mogą człowieka, by też naywiększą odwagą obdarzonego. W ustawiczney więc boiaźni i niespokoyności odprawuiąc tę podróż, przy
byłem do Fortecy Kazbek, na górze tegoż imie.-iią leżącey, o 4° wierst od Wladykau- kazu.
Ze wszystkich kaukazkich gór naywyż- szą iest Kazbek: tak nazwana od imienia głównego niegdyś rządcy Jeorgii Kazbeka, który wielkie usługi czynił rządowi,
iprze
to niepospolitą łaską zaszczycał się naszego
Cesarza. Okolice tego mieysca smutny
dlaprzeieżdżaiących wystawuią widok, smutniey-
szy ieszcze dla samych mieszkańców: nie
tylko bowiem tu lasów zgoła niema, ale
nawetznacznych
zarośli dostrzedz nie mo— i
6o —
żna. Same tylko puste góry, po większey części granitowe lub iaspisowe, widzieć się daią. Liczne domostwa ieorgiiańskię, ihnu- meńskie i osetańskie, które maią tu swe osady, sieią owies, ięczmień i pszenicę, w inałey iednak ilości; gdyż tak między góra
m i, iako i po nadbrzeżach Tereku nie wie
le test ziemi do uprawy i zasiewów sposo- bney. Nie mogłem poiąć, coby tych mie
szkańców sprowadziło w te strony, kędy o- pał i wyżywienie iest nader trudne. Bydła tu mało się znayduie, a to tak drobne, iż zgoła równać się nie może z białoruskiem.
Pochodzi to zapewna z niedostatku dobrey paszy. Zadziwiłem się mocno, gdym widział, iako się małe barany i iagnięta na wzór szwaycarskich kóz wieszaią po ńaywyższych skałach szukając pożywienia. Koni tu pra
wie nie widać: mieysde ich zastępuią Osły, które iednak mnieysze są daleko od osłów żwyczaynych. Ciężary wszystkie, letnią na
wet porą, przewożą się tu na samach: koła zaś dla ustawicznych gór, i kamienistych gruntów nie są używane.
Uważaiąc wielką nędzę tuteyszych mie
szkańców, postrzegłem, że się na niedosta
tek drew naybardziey żalą: skąd zimna zna
czne ponosić muszą, które w tuteyszym kli
macie dobrze się czuć daie. Z tego powo
du postanowiłem szukać torfu: wniosłem albowiem z samego położenia mieysca, i czę
stych dolin, iż się znaydować może. Iakoż
—
161—
f
zwielkiem ukontentowaniem moiem, na sa- f mey prawie powierzchni kamienistego grun
tu znalazłem torf w wielkiey obfitości, po-
■ kazałem rządcy tego mieysca, i opowiedzia
łem , iako się, ma kopać, suszyć, i zamiast ti- drew używać: czas mi iednak nie dozwolił 'it- samemu uczynić doświadczenia, i nie wiem so- czy potrafią należycie z tego korzystać. Szu- ie- kaiąc torfu napadłem na źrzćdło mineralne, o- w któreni prócz żelazney rudy, iakom ze Da smaku wnosił, nayduie się też sól iakaś i
ii siarka. Mnóstwo tu iest górnego kryształu, i innych pięknych kamieni: owszem tak wie- cey le rzeczy we względzie mineralogicznym i iai, botanicznym uwagi godnych widzieć się da- i6r ie, iż badacze natury mieliby tu długą i rch uczoną, a razem też przyiemną dla siebie -a- zabawę.
\
t, Zjbliżaiąc się do mieszkania tuteyszego lów rządcy, postrzegłem starożytną cerkiew, któ-
m. rey architektura wcale się różni od innych lufc, wszystkich kościołów, iakiem w tych stro~
nach widział. Chcąc pilniey się przypatrzyć, udałem się do niey w towarzystwie iedne- e. go urzędnika i ieorgiiańskiego kapłana. Ca- i}.- ła ta budowa iest z ciemnego granitu i por-
firu: kamienie gładko są ciosane i tafc do- it, brze połączone, iż spaiania nie łacno^ do- w strzedz. Pytałem się^od kogo i kiedy bu
dowaną była, odpowiedziano mi, że o tern
!(, źadney wiadomości nie maiąj to iedno pe-
^ wna, iż dobrze przed przyyściem teraźniey-
- IÓ
2-
- szych w te strony mieszkańców była wysta
wiona. Szukałem napisu, lecz nie znala
złem; postrzegłem tylko na ‘ścienie krzyż w kamieniu wyryty, maiący kształt krzyżów rzymskich.
Z Kazbeku, gdzie nie wielu katolików znalazłem, udałem się do fortecy Kobi, o
20wierst stąd odległey. Tu się kończy droga wzdłuż rzeki prowadząca ku Tijflis, a inna się poczyna przez górę krzyżową. Od
byłem ią bez woyskowych przystawów, dla bezpieczeństwa iednak miałem sobie przy
danych Konaków. Zapytasz podobno W M . Pan, co to są Konaki i są to przewodnicy tern pewnieysi, i bezpiecznieysi, że do licz
by naypierwszych rozbóyników należą: inni wszyscy muieysi łotrowie za święty maią o- bowiązek, okazywać im swoię uległość i po
szanowanie. Konaki tyle maią wspaniałości, iż kto się ich opiece poruczy, gotdwi są wła- snem go życiem od niebezpieczeństwa rato
wać: proszę więc nie mniemać, że. góralom kaukazkim zgoła na moralności z bywa.
Nie daleko tey drogi po iaspisowych pli- tach płynie mała bezimienna rzeka, ob- fituiąca w mineralne źrzódła: z jednego tam wytryska naturalna fontanna. Na brzegach tey rzeki wiele się znayduie dziurko
watego kamienia, od naturalistów suber
montanum zwanego. Czy to iest skutkiem
wulkanicznych gór, czy trzęsienia ziemi, zo-
st^wuię do śledzenia badaczom natury, i nie
wchodząc w jch uczone spory, wybrane lep
sze kawałki z jnnemi kamieniami przyszlę do połockiego gabinetu. W okolicach tu- teyszych pełno iest Turów: są to zwierzę
ta co do kształtu /podobne ieleniom: mięso ich barzo iest smaczne: sierść na nogach, i rogi, klóre są wielkie* rriaią podobieństwo do kozich: na niedostępnych śnieżnych gó
rach nayupodobańsze ich iest siedlisko: wi
działem iednego zabitego od Osetineów, Zda- mi się, że tego ■ rodzaiu zwierząt niema w Europie. Dzień tylko mi drogi pozosta
waj do Tifflis, że iednak obowiązki moie me wyciągały, abym tam ięehał, nazad się stąd w towarzystwie Konaków wróciłem.
— i6 3 —.
S
a t y r a\Vychowanie dzieci.
G o po tych zbytnich stołach i złocistych sługach, Co po modnych poiazdach i wytwornych cugach:
Jeżeli syn ci w domu patrząc na las rosnia^
I traci drogie lata w samey życia wiosnio?
Czemu próżne bąbele w tym wietu ugania, W którym się Augustowi świat zdumiały kłania?
Nie mógłbyż on oyczyźnie murem stanąć w boiu, Lub pomocą w potrzebie, ozdobą w pokoiu?
M. Poi. Tom. II. N. V II. 1818 . I2
— 16 Ą —•
» Niestetyź ! zadnem złotem tego nie opłacisz, Co prze zgubną niecżutość późnicy w synie stracisz.
Nie w iesz, iakichbyś z niego owoców kosztował, Byś nań miernego teraz kosztu nie żałował.
Chełpiła się raz ied na: patrz iako ozdobny Ubiór! znaydzieszli w Rzymie moiemu podobny?
Lecz Korneliia na t o : wskazuiąc na syn y, T o -m e , rzecze, ozdoby! to zaszczyt iedyny!
Lepiey te Rzym ozdobią, niź twe złote szaty, Lub zamorskie kamienie, i rzadkie szkarłaty.
— Lecz Megareńcy więcey dbali o dobytek, N iź o swe dzieci :• b yd ło , to ich był skarb wszytek.
— W ięc wolisz Megareńców podłym chodzić śladem , Niżeli za Spartanów iśdź mądrym przykładem?
Tym kiedy Antipater rozkazał obierać , Albo syny da di w zakład, albo wnet umierać 5 Oblali śmierć, niź .słabą niewinność narazić, I szlachetny wstyd młodzi niewolą obrazić.
I cóź ci Megareńcy za pociechę maią, JZe więcey o swe trzody niż o dzieci dbaią?
T ę li, że ich na własney i na obcey ziemi N ie przestają-postępki hańbić nieswórnemi.
Stokroć lepiey bezdzietnym umierać spokoynie, Niżli w hańbie, lub ciągłey żyć z synami woyniei
Buduy iakie chcesz zamki i wystawne dwory, Prozno atoli będziesz w nich szukać podpory:
Przynieść ią tylko może syn tobie poczciwy:
Na nim ty polegaiąc-odpoczniesz sędziwy.
Drugi obcego sobie syna przysposabia, Tak wiek swóy ubezpiecza i starość ozdabia j
— i65 —
T y własne maiąc plemię nie pomyślisz o tetń, Byś go po s o b i e godnym miał następcą potem?
Zali późiiey starości , pom ocy, wesela, I pozbawisz godnego kray obywatela ?
— Lecz czemu groiriiąc drugich sam iatfeś niebaczny?
laki humor ci ięzyk zakwasił dziwaczny?
Któryż teraz iest oyciec tak m ało u czciw y, Coby o dobro dzieci swych nie był troskliwy?
Minęły czasy, kiedy lat szesnasta Jacek Nic nieznał, bez nauki, krom domowych cacek?
W ięc drugi w ławkach ieszCze między źakj siadał, s Kiedy w poście raz na dzień do sytości iadał:
Teraz do nauk wiodą od kolebki syna, Mówić on się i uczyć razem iuz zaczyn a:
A pierwey po francuzku i nie źle sżpaczkuie, Niżeli rzeczy mową oyczystą mianuie*
— W ięc kiedy siebie chwaląc naganiasz wiek stary, Zadneyie nie postrzegasz w twym wieku przywary?
N ie muchy, lecz cię gorsze mszyce osiadaią;
Niewidzisz, boć pozory oczy zaślep i aią- Mówią krewni, ażebyś lekarza sprowadził,
_P o c o ? — W yschłyś iak szczepa: czas byś o cię radził, Płuceć wcale popsute.— Nic to : z resztym zdrowy.
C zy litości, czy śmiechu godzien iest takow y?
Dom piękny, lecz bez gruntu: cóź mu rokuiecie?
W net upadnie i drugich ciężarem przygniecie.
Takie wasze pozornie piękne wychowanie:
Lskni się z wierzchu, gdy wewnątrz iest w naygorszym stanie,.
12*
— i
66—
B o , ze równasz z dawnemi czasy teraźnieysze;
Tem w ady, iak przy św iecy, czynisz twe iawnieysze.
Ppwiedz mi, za nie z waszych przodków się rodzili, Co Krzyżaków, Tatarów i Turków gromiU?
I niedobyte mężnie ubiegali zamki?
Iednak oni Francuzkiey nie widzieli mamki.
Sama im matka z mlekiem w paiała i cnotę, I do dzieł trudnych wielką a męzką ochotę.
W ięc ieśli iedną w przodkach wadę wytykacie, Tysiąc u was nie równie zato większych macie.
- - M ó w , ia k ie ? — Dobrze, tylko mowy nieprzeryway, A na wielką cierpliwos'ć w czesnie się zdobyway.
Naprzód zbytków uczycie, i pychy szkodliwie, G dy nazbyt waszych dzieci chowacie pieskliwie.
W przód, źe się rodził panem, niżeli człowiekiem, W iedział Jas, a stąd liczne wady wzrosły z wiekiem.
C ały czas., psami, końmi, kartami zaięty:
Marnotrawny, swawolny, w uporze zacięty:
Płaczesz, że żadne rady mu nic pomagarą, Ze chwasty, raz wyrwane/, silniey odrastają.
A czemu im się krzewić pierwey dbzwoliłes?
A dopiero wchodzące nie wykorzeniłeś?
Bo teraz ie wyplenić ledwo miey nadzieję,:
Późno drzewo nachylać, kiedy iuż stwardnieie.
Pozwalałeś Jasiowi wszystkiego niebacznie, A tak sames' uchował te zielska nieznacznie.
Teraz czuiesz, gdy ostre ciernie cię ubodły:
D o tego cię omylne zdania twe przywiodły.
Buiał Jas': nic t o , sam się rozumu nauczy:
Lepiey się strzeże biedy, komu ta dokuczy:
Gromiąc syna, można go rozsądku pozbawić, Łacniey młodego zepsuć, niżeli naprawić.
Bo rózgi, grzech dopiero nawet i wspominać, Dawny to był obyczay dziecięcia zacinać:
Broń Boże, by i na włos w częm im nie dogodzić , Byłoby to na zawsze strasznie im zaszkodzić.
Naprze się Jasiek czego? by ptaszego mleka, Ieśli go matka niema, przyijaymniey przyrzeka.
Jasiek smutny? i samo nie tak świeci słońce:
A do blizkich sąsiadek spieszni lecą gońce.
Dom cały w pomieszaniu; Jeymość biie sługi, Ze ieszcze iey po mału zda się latać drugi.
Jasiek w esół, żartuie? nie ta Jeymość prawie;
Do wszystkich sług służebnic przemawia łaskawie:
Tobie pono, od roku nic niezapłacono:
C iebie, ieżeli pomnę, dawniey pokrzywdzono:
T y nie masz swey wygody: iutro mi powiecie, A wszyscy sprawiedliwość bez zwłoki weźmiecie.
P an , P a n i, krewni, czeladź cała się raduie.
T y le iednego humor dziecięcia sprawuie!
Rozkoszny Jas' na miękkićm spoczywa posłaniu:
G dy piśnie, wszyscy stoią mu na zawołaniu.
Mniemacież, że pieszczony będzie młodzian taki Chodkiewicz, lub Zamoyski, lub Sobieski iaki ? W kładay gó~ do cierpienia, karności i pracy:
I tak ieszcze bj waią drudzy ladaiacy.
A cóż z miękko-chowauych ? za cud to miey śmiało Gdyby się z tego gniazda orlę wychowało.
Prędzey z niego wyleci albo puhacz smutny, Albo na większą drugich nędzę sęp okrutny.
— i
6S —
Cóż kiedy ieszcze dodam to straszne zgorszenie, O d którego domowe nie są wolne cienie?
Iestie czemu tak wasze wychowanie sławić, A by one na gruzach, dawnego postawić?
W domu się twym próżniacy, iak baki wieszaią, Co rozum i niewinne serca zaraźdią,
Nieskromnemi obrazy ściany zawieszane;
I gorsze ieszcze iy we niźli malowane.
Pewnaż t o , ze te mowy, te xiążki, obrazy, Zadney w dziecięciu słabęm nie uczynią skazy?
Ze miękki wosk nie prz}rymie ten rysów szkodliwych?
Ze skorupa nie chwyci soków zaraźliwych?
Syn powszechnie na sobie obraz oyca n o si:
Oyciec w karty gra często ; i syn tuza prosi.
Oyciec lubi przepycfiy w mieszkaniu, odzieniu;
Tenże duch w nieodtodnem wzmaga się plemieniu.
B ył ieden, co przepyszne pałace budował, I źyine pola biednym gmachami zaymował;
Mnieyszy wprawdzie majątek, lecz znaczny zostawił;
Nastał, syn i do reszty, go przemarnotrawił*
Jakże ? — Oyciec pałace budował na ziem i:
A syn i wody zaiął gmachy szalonemi, A potem po pokoiach próżnych wiatry gonił, K ie d y , czemby mógł przeżyć, dawno iuź przetrwonił.
N ic tak syna nie psuie iak przykład domowy i Co nie tak do dobrego, iak złego gotowy.
IJyTa to wasi bacznieysj bywali przodkowie,
Zawsze ostrożni w sprawach, przy dzieciach, i mowie.
Święty był pro g, kędy dziecię się chowało:
N ic zdrożnego w tóm mieyscu nigdy nie powstało.
Szanowano ich słabość i lata dziecinne:
Same zabawy wolne były im niewinne. >
Stąd wybór osób z niem i. obcuiących miano, Stąd płeć różną w osobnem mieszkaniu chowano;
Bo mniemali, że łaskę czynili nie mkłą, G dy niewinność swym dziatkom zachowali całą.
Lecz my o nię niedbamy: ieśli syn rozumie Po francuzku, a nadto i rysować umie;
T o iuż u nas naylepsze teraz wychowanie,
Choć dusza, droższa cząstka, Bóg wie w i a kim stanie.
B o , pytam, iaką dzieciom poboinos'ć wpaiacie?
G dy drudzy na ią nawet i względu nie macie.
Nie wie Jas', kto go stworzył, i krąg nad nim świata:
Pacierzem i Świętymi swawolnie pom iata, Smieie, się, o przewrotność! z przeważney Ofiary, Istotną ma powinność, za gusła i mary.
Stąd obojętność z laty rośnie względem Boga, Stąd niepamięć na wszelkie powinności sroga:
Stąd ciężką, za śmiech czysty, ma sumnienia zmazę, T ę wam obcy nasłali mędrkowie zarazę.
T az korzyść, że po rozum do nich dzieci słali?
Ze obcym m istrzom 'więcey, niż swoim ufali?
Bo czyliż oni uczą, iak Twórcę poznawać, W inny mu hołd rozumu i serca oddawać?- “ Dotrzymać wiary stale, a bliźniego wspierać, N iżli podle wykroczyć, • chwalebniey umierać ? W paiaiąż im do pracy chęć; i do dzieł, wielkich?
Uczą li ich. trwać w dobrem przy trudnościach wszelkich?
Takieby twóy Jaś iednak miał brać wychowanie^
A by dobrze Oyczyźnie służył w każdym stanie.
Lecz teras zna Cyrusa zna i Kaloandra; y A nie zna, wstyd! Monarchy swego Al e x a n d r a. I mniemasz ze dla niego i ziomków gotowy Zdrowie poniesę> i własney nie żałować g ło w y ? ...
I nie dziw; bo któż w serce wolne od zepsucia Prędzey zaszczepić może tak piękne uczucia?
Pewniey ten cp na łonie oyczyzny zrodzony , • Szacunkiem i miłością iey tchnie napełniony.
Bo wątpię aby każdy twóy kray tak miłował, C o dla zysku z dalekich stron tu przywędrował.
Lub żeby twą iak własną w Paryżu kochano O yczyznę, i twóy naród równie szacowano, Powierzay iednafc syna na te ręce śmiało, Choćby to i naywięcey kosztować cię miało j A będziesz miał pociechę : ba widzieć możecie, Ile iuż takich pociech snuie się po świ,ecie.
T o wasze wychowanie: stąd bierzecie chlubę, Skąd sobie gotuiecie i potomkom zgubę.
— Lecz ząwsześ iest swarliwy! też wady naszemu Przypisujesz niebacznie wiekowi całemu?
Wszyscyż tak synów swoich, iak mówisz, chowaią?
I głównych powinności na oku nie maią?
Nie widzisz, iak i teraz przodków idąc ślady, Paią z męztwa i cnoty potomkom przykłady?
— Nie przeczę temu: owszem chętnie to wyznaię, Ze się i u nas znaydą dobre obyczaie:
Ze się znaydą prawdziwi synowie oyczyzny j Świadczą to ich zasługi i chwalebne blizny.
A kiedy świat w upadku Monarcha ratował, S^dzę, że pomocników godnych też znaydował*
— 170 — '
Lecz wzajemnie się pytam : niechay szczerze w yzna, Niktźe się. do wspomnionych wad u nas nie przyzna?
Z alii ia na wiatr strzelam, i walczę z chimery?
Lecz ieźeli Modnicki, choć raz, będzie szczery, P ow ie, źe mu sumnienic inaczey powiada:
I wytknie nie iednego krom siebie sąsiada.
Ale te, mówisz, rzadkie iednak u nas wady.
Lecz niebezpieczne, złe są choć rzadkie przykłady:
Żadna się tak zaraza prędko nie rozchodzi, lako ta, co niewinnym obyczaiom szkodzi.
Wieszczek: zaś, pieniem, ni ptak, przyszło-złe odwracaj Bo próżno puklerz bierze, kto iuź ranę macą.
— Krzycy, nie krzycz, nikt iednakźe na cię nie uważa.
Kto nie słuchany w oła, na śmiech się naraża.
— W olno się śmiać: atoli zda mi się nie błądzi, C o lecącego wprzepaśó^głośno ostrzedz sądzi.
— W o łay sobie, kiedy chcesz, aibyś się zadyszał, la idę, bo zdami się, iem cię nadto słyszał.
r— Idź: bo i iam się trochę wołaiąc zmordował:
Trzeba tez bym me piersi na dalszy czas chował,
/*...> G ...
— i 7 i —
R o z p r a w a o s a m o m y s t w i e napisana przez Ka r o la\ Wa ń k o w i c z a Ucznia Filozofii w Akade
mii połockiey.
• p
JDyli niektórzy mnie.yszey nauki i powagi w starożytności Poganie, co samoboystwo w pewnych okolicznościach za znak odwa
żnego serca i wspaniałego umysłu poczyty
wali. Na tych zaś- czele iak w jmiych zda
niach swoich okrucieństwem tchnąća, tak też i w tey mierze nazbyt surowa Stoików zaliczała się sekta. Pokazuie się to, iuż ze śmierti Katona utyceńskiego, i i ego siestrzen- ca Marka Juniiusza Brutusa, który śladami swoi ego wuia nader gorliwego stoickiey na
uki wykonawcy postępując, życip sobie okru
tnie wydarł; iuż też z dzieła I\. A. Seneki o Opatrzności, w którem ten sławny z jn- nych miar Filozof, lecz niekiedy ślepo do nauki Zenona przywiąząny, tak mówiącego Boga do ludzi wprowadza: ,, Nadewszystko zastrzegłem, aby kto was niechętnych w ży
ciu nie utrzymywał. Wolne iest wyyście. le
żeli walczyć nie chcecie można uciec. A prze
to ze wszystkich rzeczy potrzebnych, któ
rych wam udzielić chciałem, nic łacnieysze- go dla was nad śmierć nie uczyniłem...
Zważcie tylko, a obaczycie, ialt krótka do Wolności i łacna prowadzi droga u (i). Da-
(i) Ante omnia cavi, nequis vos teneret invitos. Patet cacitus. Si pugnare non vultis, licet fugere. Ideogue
ley innych tym podobnych używszy wyra
zów , wreszcie i mowę Boga i swoie dzie- łó na następujących kończy: , , Czego się wstydzicie? przecz się tego lękacie długo, co się tak prędko dz:eie?“ Póżniey z upad
kiem pogańskich błędów, upadła stoicka sekta; a zatem też z całey Europy wywo
łane zostało owo obłąkanego rozumu zdanie, które pozwala-ło lub pochwalało samobóy- stwo. Wszystkie iuż odtąd rozumy na tę iasną zgodziły się prawdę, że na własne życie zabóyczą uzbraiać rękę, iestto nay- okropnieyszey dopuszczać się zbrodni, iest
to gwałcić i z gruntu wywracać przyrodzo
ne prawo, które takie na własną osobę o- krucieństwo nagania i potępia.
Pomimo to iednak niektórzy ośmnaste- go wieku pisarze, wskrzeszaiąc wszystkie sta
rożytnych Filozofów w niepamięci zagrzeba
ne błędy, i ten także o samobóystwie od
nowić i wzięlość onettiu pismem, a niekiedy i przykładem (
2) nawet zjednać usiłowali.
Iakoż łacno tego przy tak' okropnem i do rozpaczy ostateczney wiodącein obyczaiów
e«c omnibus rebus, quas esse robis necessarias v©- lu i, nil feci facilius, quam m ori.. . . Attendite modo et videbitis, quam brevis ad libertatem, et quam expe*dila ducat v ia .. . . Ecquid erubescitis ? quod tam cito fit, timetis diu?
(2) Jan Jakób Rousseau, iakó między żnnemi w dziele Ł e Spectateur Francois w Tom. I. na stron. i5'2 czytamy, sam sobie śmierć zadał.
— 1?4 — •
zepsuciu dokazać potrafili. W ielu się takich znalazło, którzy nietylko ich zdanie rychło przyięli; ale nawet przez własne ie zabóy- stwi potwierdzili. Naprzód Angllia ley roz
paczliwej srogości poczęła wydawać przy
kłady, toż za nią poszła Francya, daley in*
ne kraie, nakomec i nasze slrony.
Iu żi u nas o podobnych morderstwach słyszeć nie iest rzadką nowiną. Ia nie zabieraiąc tonu nauczycielskiego, iako cale z moim niezgo
dnego wiekiem, to tylko, co mi się słyszeć lub czytać zdarzyło, dla obrzydzenia tako
wego morderstwa po krótce wyłożę. Nikt zapewne nie wątpi, iż zbrodnia, która nie
tylko wszelką sprawiedliwość winną Bogu, i towarzystwu, lecz i wrodzoną miłość ku sobie samemu gwałci i znosi, w obliczu nie
ba i ziemi nienawistną i obrzydliwą bydź powinna; niż zaś taką iest samobóystwo. I to ia ukazać przedsiębiorę.
- Człowiek sam sobie bytu nadadz nie może; bo nie może pierwey działać, niżeli mieć bytność. Nie mogą mu też inne stwo
rzenia bytu udzielić, gdyż do tego mocy nieskończoney potrzeba, a na tey istotnie im braknie. Idzie zatem, iż byt człowieka samemu tylko Bogu, w potędze swey nie
ograniczonemu, ma bydź przypisany. Iuż zas,
ieżeli Bóg sam i eden tylko iest sprawcą by-
tnośti człowieka; tedy też sam ieden tylko
ma nad nim naywyższą
izupełną władzę,
sam ieden tylko
i oczasie
i osposobie by-
—
1 7 5—
tnośoi iego stanowić może. Skąd wypływaj iż człowiek skracaiący dni swoiego na tym świecie bytu, staie się winnym okropney niesprawiedliwości względem Boga; bo zu
chwale nm wydziera, a sobie przyznaie własność, która do niego bardziey niż słu
ga do pana, niż dzieło do rzemieślnika na
leży.
Rozum zdrowy potępia, i serce ludzkość iakożkolwiek miłuiące, brzydzi się tymi, co bez żadney słuszności zuchwale cudze naie- chawszy dobra, przywłaszczaią ie sobie, i okrutnie pustoszą; a iakiegoż ten zuchwalec obrzydzenia nie ie'st godzien, który na włar sność samego Twórcy, iaką iest życie ludz
kie, napada, i onę w sobie samym mor- derskim obyczaiem niszczy? Nie przyszedł ieszcze' nikt u nas do takiego zaślepienia, aby śmiał iawnie przynaymniey twierdzić-, że wolno drugich bez powagi urzędu samo
wolnie o śmierć przyprawiać; owszem ieże- li kiedy, to w teraźnieyszych czasach przer crwko niesłusznym przy właścicielom władzy nad życiem ludzkiem', naywięcey pism wy
chodzących na świat oglądamy. I dla cze
góż to proszę? Ponieważ samo rozumu świa
tło iaśnie każdemu ukazuie,.źe oprócz Bo
ga i urzędów Boskie na ziemi zastępuiących mieysce, nikt do życia drugich prawa żadne
go roście nie może. A tego co iest za przy
czyna? Ta zaiste, a nie inna, iż iako sam
ieden Bóg dał życie ludziom, tak też oa
tylko, albo przez się, albo przez zastępców Swoich, odjąć ie może. Iuż zaś, ieżeli dla tego zabóystwo iest niegodziwe, i wszelkim prawom, tak Boskim lako
1ludzkim prze
ciwne; iziil ż taż sama przyczyna i samo- bóyslwu nie służy? izaliż życie nasze ró
wnie, iak i drugich nie iest istotnym Nay- wyższego darem ? izaliż więcey wpływu do nadania go sobie, iak drugim nnec mogliś
my? izaliż Bóg nam w.ększey na zgubę własnego, niż cudzego władzy udzielił. Pro*
żnaż ma bydż chęć owa ocalenia życia wła
snego, którą Bog do serca każdego wlał człowieka? Możeż on wielkiey ku I worcy swemu niewdzięczności uniknąć, dar ten za nieznośny poczytuiąc sobie, który mu po
mimo tylu innych iest udzielony dla tego, aby go dobrze używaiąc, przez króciuchną pracą na wieczną zarobił nagrodę?
Bynaymniey zaś to iego wymówić nie może, że inaczeyby musiał trudy, utrapie
nia, lub nieszczęścia w tym żywocie pono
sić; gdyż Bóg ludzi nie tworzy przypadkiem i bez przewidzenia; lecz z zamiarem mą
drym i przeznaczeniem, aby przez cierpli
we bied ponoszenie, które na nich w tym żywocie dopuszcza, na wiecznosc błogosła
wioną zasługiwali. Skąd, izaliż może czło
wiek bez buntowniczego pogwałcenia win-
•ney Twórcy swemu uległości, przez odję
cie sobie życia skracać lakowe_ nędze, by też one nayokrapnieysze były? Żołnierz, be*
—
176—
— *77 —
ciężkiey winy ubliżonego wodzowi posłuszeń
stwa, dla żadney przyczyny rzucić nie może stanowiska odeń naznaczonego sobie; a czło
wiek bez pozwolenia Twórcy swoiego opu- szczaiący stanowisko żywota, miałby bydź wolnym od zbrodni okropnego rokoszu?
I tę prawdę na sercu każdego człowie
ka głęboko wyrytą, a przez rozum wszyst
kim ludziom objawioną, wszyscy sławnieysi Filozofowie pogańscy, okrom Stoików, iaśnie poznawali: z tych Pytagoras używaiąc wy- żey odemnie przytoczonego o żołnierzu po
dobieństwa, miał we zwyczaiu mawiać: ,,Z e bez rozkazu wodza, to iest Boga, ze stra
ży i stanowiska żywota ustępować nie należy “ (3). Temiż samemi wyrazy Sokra
tes i Plato przekonanie swoie o tey oczywi- stey prawdzie ukazali. Cycero zaś w swera dziele Sen Scypiiona, tak mówiącego Pawła Konsula'do syna swego Scypiiona • wprowa
dza: „Chyba Bóg ciebie, którego iest to wszystko przybytkiem, . co tylko oglądasz, z pod tey ciała straży uwolni, tu dla cie
bie wstęp wolny bydź nie może.... Dla czego i ty Publiiuszu, i wszyscy poczciwi slrzedz macie duszy swoiey w więzieniu cia
ła zostaiącey, i bez woli tego, od którego wam iest dana, z żywota doczesnego nie
(3) In ju s s u Im p eratoris, id est D E I, de pratsidio et sta- tione u itce non esse discedendum . Stanlejus in P y - thagora yita Pag. 3- Sect. i . Cap. 2.
ustępować; abyście się daru ludziom udzie
lonego odbiegać nie zdawali “ (4)- leżeli lu
dzie w ciemnościach bałwochwalstwa pogrą
żeni, tak iasnie tę prawdę widzieli, że sam tylko Twórca iest władcą ży.cia naszego; iak- że my chrześciianie przy świetle i rozumu i religii poznawać oney, i ku zbrodni iey przeciwney nienawiścią się unosić nie mamy ? zwłaszcza, że samobóystwo wyrządzaiąc cięż
ko krzywdę Bogu, wyrządza też niesprawie
dliwość wielką społeczności. '
Każdy z ludzi tak wielce się zawinił społeczności, iż nie tylko dostatecznie za iey dobrodzieystwa odwdzięczyć,, ale nawet i myślą ich ogarnąć nie zdoła. Wszelkie na
sze usługi, iakieśmy iey czynili, nie są zdol
ne nagrodzić za tę pieczołowitość, którą o- na około nas niemówląt lub dzieci niedoro- słych miała. Ona nas broniła, ona nad na- szem życiem i Josem- w tey porze czuwa
ł a , gdyśmy ieszcze dla niey żadney przy
sługi uczynić nie mogli; owszem gdy ieszcze niewiadomo było, czy kiedykolwiek okaza
nia iey wdzięęznosci naszey sposobność bę
dziemy mieli. Dług ten, któryśmy u niey
_ i7 8 -
(4) N isi enim Deus is , cujus hoc tem plum est om n e, quod conspicis, istis te corporis custodiis liberaye- r i t , huc tib i aditus patere non potest... Quare et tib i, P u b li, et piis om nibus retinendus est ani- mus in cu sto d ia. corporis; nec injussu e ju s , a quo ille est vobis d a tu s , ex h o m inu m vita migratfdum e s j, ne munus hu m an u m assignatum a D eo defugis-
se yideam ini.