• Nie Znaleziono Wyników

Miesięcznik Połocki T. 1, nr 2 (1818)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miesięcznik Połocki T. 1, nr 2 (1818)"

Copied!
80
0
0

Pełen tekst

(1)

#**i1 - • ■ i •■ • •• f l S E S l I | A%09 9 9 9 9 9 9999 99999 9999 9099 99999 9999 0^ \

M I E S I Ę C Z N I K

P O Ł O C

N i 1 1 .

'5tf.;vś 8 L u t e g o 1 8 1 8 roku.

! , ® Qnid ycnim atquo dećiinę. rjro et rago , ot omnis 9 j in libc sum. S o r . 1. E p. 1 1 . ' - ^

'%eececęct>pcot>ce>tieciiee'Seeect>e>e6t>e>et)6\

' * ą " ~ - j j *

(2)

M ie s ię c z n ik p o ł ó ck i wychodzi ostatniego dnia każdego miesiąca. Każdy numer skła|

da się ze czterech lub pięciu arkuszy. Czter r y takie numera idą na tom ieden,-dó któł rćgo się przyda osobny tytuł i reiestr za-r wartych w nim rzeczy. Prenumerata ro i czna kosztuie na mieyscu rubli assygnacyy-' nych siedm, z pocztą zaś rubli srebrnych cztery,ę, Ządaiący to pismo odbierać z po­

czty, raczą się zgłosić do bliższych od sie­

bie expedycyy pocztowych, w których się przyymuie prenumerata na K uryera litew­

skiego. Pisma naukowe i listy do redakcyi Miesięcznika, maią się przesyłać pod zapi­

sem; do Drukarni Akademii potoekiey.

(3)

Kr ó t k a w i a d o m o ś ć o m i e ś c i e Po ł o c k u.

( Dalszy ciąg. Obacz wyzey str. ip.)

P o zdobyciu Połocka przez Stefana Bato­

rego , wiele to miasto budowli traci, ale za to niemało i nowych nabywa. Na ów czas to bowiem ów starożytny Przemienienia Pań­

skiego klasztor, czasu przeszłey woienney trwogi opuszczony i nadpsuty upada, w ów czas >to inne dom y, których z prawego Poło- ty brzegu ogień przed tem pochłonąć nie m ógł, opuszczenie samo do ostatka niszczy, nie przepuszczaiąc nawet i przybytkom Bo­

gu poświęconym. Lecz na to mieysce pó lew ey stronie pomienioney rzeki przy uyściu oney do Dźyviny nowe się ukazuią budo­

w le , a między innemi Kościoł Iezuicki, i szkoły przy nim publiczne, które z nastę­

pującego powodu b yły założone. K ró l Ba­

tory niemniey o odzyskanie Połocka, iak o uszczęśliwienie mieszkańców onego troskli­

w y , wyraźnym się zobowiązał ślubem ( 1 7 ) , i i wnet po zdobyciu onego, osoby zakonu T ow arz. Jezusowego, które się na ów czas

(17) O tóm pisze X . Stanisław Roftowski T* J# w dzie­

le swoiem Litpanicarum Societatis Jesu Historiaruin Propżnóialium pars prim a &c. w xiędze UL na stroni**

cy 9 1.

M. Pot. Tom I. N. II. 18 18 . 6 -

& ? j ! ? Q ? /2.9 £

(4)

po innych kraiach berłu i ego podległych, ćwiczeniem ludzi w dobrych obyczaiaeh i wychowaniem m iodii szkolney zaprzątały, do pomieuionego też miasta wprowadzi. lak mocne pierwey to było postanowienie kró- I lew skie, tak też potem wykonanie onego ryc h łe, wierne i trwałe nastąpiło. Bo le­

dwo co Stefan wszedł do połockiego zam­

k u , natychmiast Iezuitom, pod przełożeń- stwem X . Piotra Skargi Rektora Kollegiium wileńskiego, w Połocku się stawić ( 18 ) , i powołania swoiego sprawuiąc obowiązki, bli­

źnim pomoc potrzebną dawać rozkazał.

Ledwo sześć lat po opanowaniu tego mia­

sta u płyn ęło, a iuż Batory przezwycięży-, wszy wielkie trudności i przeszkody, tego wreszcie dokazał, iż podwóynym dyploma- tem (19 ) i ustawą walnego Seym u (20) byt Ie- z^itów w Połocku i ich nadanie na wie- _ ćzne czasy potwierdzone zostało. T e y do­

broczynności swoiego założyciela chcąc Iezu- ici iak naylepiey i nayrychley uczynić zado- sy ć , szkoły przy Kościele SS. Apostołów

(18 ) W espół z Xiędzem Piotrem Skargą przybyło na mie­

szkanie do Połocka, dwóch kapłanów T . J . Xiądz Sta­

nisław Lenczowski i Xiądz łan Alandus.

(19 ) Pierwszy dyplomat z przyłożeniem pieczęci od K rzy­

sztofa Radziwiła Podkanclerzego W . X . litewskiego wydany iest w roku i 58o, drugi zaś w roku 1 5 8 2 . (20) Ustawa ta Seymu warszawskiego roku i585, dnia 2 *

Lutego nastąpiła.

(5)

Piotra i Paw ła na zamku, w tymże samym domu, w którym naprzód osiedli b yli,^ o - twieraią; liczba m ała i Chrześciian w ko­

ściele i uczniów w; szkołach, iak to pospo­

licie w początkach b yw a, ani więeey osób zakonnych, ani obszernieyszych budowli nie potrzebowała; lecz z czasem kiedy nabożeń­

stwo wzrostu nabierać, i młodzież się szkol­

na kupić zaczęła, w roku i588 nowy ko- ścioł między rynkiem i zamkiem, i szkoły obszernieysze budować zaczęto; do których też póżniey czterech nauczycielów, trzech zakonników, a czwartego świeckiego nazna­

czono. ,

Gdy się to dzieie, tym czasem roku 1600 głód okropny, który inne kraie do Polski należące uciskał, na Połock też sro- gość swoię wywierać poczyna (2 1). T łu m y ludzi zgłodniałych, i o kawałek chleba sła­

bym i płaczliwym proszących głosem , do miasta, kędy iakążkolwiek pomoc znaleźć sobie obiecywali, zewsząd się kupią, i wszyst­

kie domy napełniaią. Samo kollegiium Ie- zuickie, lubo niedostatkiem ściśnione, od trzechset do czterechset tych nieszczęśli­

wych żebraków utrzymywać i karmić mu­

si. Z a głodem zaraza też, nieodstępna one- go towarzyszka, następuie. Kogo niedosta­

tek żywności nie um orzył, tego choroba

(2 1) X . Stan. Rostowski w dzielą, wyźey pomienionćm w zjędze V . stron. 2 1 3. głód ten opisuie.

6 *

(6)

śmiertelna dobiia. A ponieważ takowe nie­

szczęścia nayrychley między biednymi sze­

rzą się kmiotkami, którzy ani ostrożności przyzwoitey, ani pomocy potrzebney prze­

ciw onym pospolicie nie maią; stąd tak wiel­

kie ich mnóstwo razem um iera, iż i gorli­

wi kapłani na danie im duchowney pomo­

cy , i drudzy na pogrzebienie wystarczyć nie mogą- Od, prostoty łacno też i do innych stanów , a naybardziey przy takim natłoku ludzi, zarazą* przeszła, i całemu miastu smu­

tną łazaretu zapowietrzonego postać nadała.

Czasu tey straszliwey klęski w samym Po- łocku około i5ooo na ofiarę śmierci gw ał- towney poległych liczono.

Po tem spustoszeniu okropnem, pomyśl- nieysze nieco dla P o ło ck a'n astąp iły cza­

s y , ale ogień i woienne zamieszki długo o- nych zażywać nie' dozwoliły. Albowiem w roku i653, za panowania Michała II. T eo- dorowicza, część rossyyskiego woyska nagle wpadłszy do tego miasta, wielkim strachem mieszkańców nabawiła, gdy wedle prawa odwetu ognia i miecza przeciwko nim nie*

oszczędzała. Lecz iak to gwałtowne było rossyyskiego żołnierza wtargnienie, tak nię- mniey rychłe, i od niegoż samego przedsię­

wzięte, nastąpiło wyyście. Późniey w lat 9, przez winę niektórych opilców zaiąwszy się pożar ną zamku, tak wielkiey nakoniec si­

ł y nabrał, iż nie tylko miasto, ale i cały z drewnianemi warowniami zamek, który ty­

(7)

lek roc i siarczyste ognie, 1 potężne tarany, i zapęd niezwalczonych wytrzymał szeregów, w pei'zynę obrócił. Na tę płomieni okro­

pnych srogość, ledwo co Połoczarsie zapo­

m inać, i rany od onych zadane leczyć po­

częli; w tem roku 16^4 Szeremetów ze trzy­

dziestą tysiącami wovska zdobywszy W itebsk, pod Połockiem stawa. Mieszkance onego chcąc tych niewygód uniknąć, akie w po­

dobnych zdarzeniach trafiać się zw y k ły, za Dźwinę się z wielkim pośpiechem wynoszą;

a gdy wielu z nich, zwłaszcza uboższych, dla niedostatku przewozów w pław się przepra­

wić usiłuie, pędem wody uniesieni życie, którego na niebezpieczeństwo woienne narazić nie chcieli, w bystrych wirach rzeki głębo- kiey tracą. W odz rossyyskiego woyska prze­

pędziwszy dni kilka w namiotach pod mia­

stem , a postrzegłszy, iż żadnego do oporu przygotowania nie b y ło , wchodzi nakoniec do niego, i zamek żołnierzem swoim osa­

dza. Przez następne lata, w których łan Kazimierz K ró l polski krwawe z Kozakami boie prowadził, Połock pod rządem rossyy- skich W odzów, naprzód Szeremetowem/ po­

tem Chowańskim zoslaiący, woyska ich u sie­

bie utrzymywał: póki przymierze Andru- szowskie między flossyą i Polską w roku 1664 zawarł*}, razem z innemi dzierżawa­

m i, tego też miasta Litwie nie wróciło.

Od tego czasu przez, lat czterdzieści, nic innego w dzieiopisach o Połocku wyczytać

(8)

- 8 4 -

nie m orem , iedno to, iż przez cały ten przeciąg ze stałey korzystaiąc spokoyności, 1 co do ludności, i co do liczby domów znacznie się powiększał; nadto) iż szkoły Ie- zuickie^ które przez poprzedzaiące woyny b yły zniszczone, w tych latach pomyślniey- szych znacznie się pom nożyły; gdy się i młodzież szlachetna do nich gromadzić, i wyższe w nich nauki zaprowadzać poczęły.

Rok 170 5 w sław ił się w dzieiach miasta Połocka bytnością Nayiaśnieyszego Monar­

chy rossyyskiego Piotra W . (22) T en Mo­

carz wezwany na pomoc od sprzymierzeń­

ca swego Augusta II. K róla polskiego, prze­

ciw Karolowi X II. Królowi szwedzkiemu, ze 12000 żołnierza wodzów swych na Bia- łąruś i do Litw y przed sobą w ypraw ił; a potem sam w 70000 za nimi dążył. Dnia 2 3 Czerwca według kalendarza nowego przy­

bywszy do Połocka, dwakroć kollegiium Ie- zuickie nawiedzić raczył. Raz nazaiutrz po przyieździa swoim , kiedy przez trzy go­

dziny mile się w nićm zabaw ił, i w dzień imienin swoich bydź na obiedzie przyobie­

c a ł: drugi raz na uroczystość SS. Aposto- łow Piotra i P a w ła, kiedy około godziny dwanastey po nabożeństwie w Kościele Ie- r luickim okończonem, czasu którego muzyka

(aa) Cała następująca wiadomość a bytności Piotra W . w Połocku, wyięta iest a Dyaryusaów K,Qllegiium poło- ckiego.

(9)

— 85 —

te ż Monarsza z W łoch ów , Niem ców, Pola­

ków i t. d. składaiąca się przegryw ała, z synem swym W . X ., z Hrabią Menżyko- w e m , i innemi pierwszey dostoyności oso­

bami przyszedłszy do Kollegiium , powita­

nie i powinszowanie imienin od J X . Rekto­

ra Kazimierza Bielskiego, naygrzeęzniey przyiął. Zaprowadzony do sali iadalney, ani na tronie w niey przygotowanym, ani na krześle okazalszem usieśdź nie chciał. Cza­

su obiadu o podróży swoiey w obcych od- prawioney kraiach rozm awiał: kiedy speł­

niano toasty za zdrowie tego Monarchy, od­

głos radosny dział przed kollegiium zato­

czonych, hucznie się rozlegał. Nakoniec o godzinie iedenastey w nocy, ten gość wiel­

ki okazawszy uprzeymą łaskawość gospoda­

rzom domu, wrócił się do swoiey gospody, a 12 Lipca Połock opuścił. Po wyieździe tego sławnego Monarchy i Bohatera, długie i ustawiczne postrachy mieszkańców Połocka trapiły. Pogłoska bowiem o zbliżaniu się woyska szwedzkiego pod Połock świeżo u- zbroiony, i rossyyskim na ów czas osadzony żołnierzem , raz go na ogień, drugi raz na rzeź okropną przeznaczała. A lubo nigdy do skutku nie przyszła; nie przeto iednak mnieyszą niespokoynością i troską Połocza- nów dręczyła. Gdy się nakoniec pod Puł- tawą los woyny na stronę niezwyciężoney broni i rostropności Piotra W . ostatecznie przew ażył, Połockowi też iaśnieysze nieco

(10)

— 86 —

zorza przyświecać zaczęły, i stałą na dal po­

godę wróżyć zdawały się. Lecz Nieba ina- czey zrządziły. Gdyż aż do roku 1772, w którym się ostatecznie Połock pod panowa­

nie Rossyi dostał, częstych i srogich do­

świadczał klęsek. B o , iż nie wspomnę o- wych to nierzadkich i długo trwaiących prze- chodów tędy woyska rossyyskiego, które mi­

mo karności swoiey, przy tak wielkim mnó­

stwie ludzi duchem marsowym tcbnących, nie mogło wielkiego nie sprawić temu mia­

stu ucisku; okrom tego pięćkroć pożar (2 3) w rozmaitych czasach srodze ono spustoszył:

dwak^oć głód (24) t zarazą ludność onego wy­

niszczył: nadto ieszcze z półnqcy zesłane półki na uspokoienie konfederacyi (25), po śmierci Augusta II. K róla polskiego w W o ­ jewództwie połockitrn padniesioney, i za stro­

ną Stanisława Leszczyńskiego oświadczaiącey się, mocno wycięczyły. Po mimo tych ie- dnak okropnych przygód, które na przemian iedne po drugich następowały, znacznie się murarni Połock w tym czasie wzbogaciły

(a3) Pierwszy przypadł roku 17 0 9 , drugi 1 7 3 8 , trzeci 17 5 0 , który K ollegiium te& Iezuickie drewniane i całą bibliio- tekę zniszczył; caw^rty 1 7 5 7 ,. piąty przed samem B ia - łe y ru s i do Rossyi przyłączeniem* J>yaryusz Kollegium

jrpłock..

(24) .Itfaprzod w roku 2 73 o, potem w 1 7 4 1 i we czterech latach następujących. Dyar* KolU połock.

Konfederacya ta uczyniona była roku 17^ 4.

(11)

- 87 ^

gdyż J J X X . Bernardynów (26 ), Franciszka­

nów (27 ), i Bazyliianó^ (28) kościoły i k la r

sztory: Iezuicki kościoł, kollegiium i szko­

ły na mieyscu drewnianych z nmru stanę­

ł y : a do tegft pożary często w tem mie­

ście panuiące, aby się od nich na przyszłość iakożkolwiek zabezpieczyć, naywiększą po­

budką stały się.

Rok 17 7 2 stał się nader pamiętnym w dzieiach Połocka okresem, kiedy przez przy­

łączenie Białeyrusi pod berło rossyyskie, to także miasto z nowym rządem nową też postać na siebie przyięło. -Dotąd Połock b y ł stolicą W oiewódzlwa, odtąd głównem miastem Gubernii tegoż imienia został; do- tądsię przebywaniem W oiewody (29) zaszczy­

c a ł, odtąd Gubernatorów (3o) mieszkaniem b y ł ozdobiony; dotąd oprócz kościołów i budowli zakonnych żadnych prawie murowa­

nych domów u siebie nie widział, odtąd

(26) J J X X . B ern ard yn i roku i 4g8 od W . X . L . Alesan-*

dra w Fołocku byli osadzeni,

(27) Dla X ięź y Franciszkanów roku 1 684 W W . JJP an o - wie Chrapowiccy W oyscy połoccy pierwszy kościoł i

klasztor drewniany w PołocJcu zbudowali.

(28) J J X X ź y Bazylianów od udzielnych Xiąźąt do Połocka wprowadzonych klasztor tylko zupełnie nowy był wy?

murowany, a koścjoł na starych fundamentach przei­

stoczony i odnowiony,

(29) Ostatnim W oiewodą połockim był J W . Zaba.

(30) Pierwszym połockim Gubernatorem był JW . Krecaety nikow*

(12)

— 88 —

kosztem skarbowym wystawione i ozdobio­

ne mury oglądać 7,aczął. Domy przedtem drewniane i nikczemne, ulice wązkie krzy­

we i nieochędóżne, rynki niekształtne i nie­

wygodne, obróciły się z czasem w ozdobne prywatnych mieszkańców budowle, i w szero­

kie, porządnie rozłożone, i brukiem usłane place. Między temi Połocka ozdobami zna­

czne trzymać powinien mieysce klasztor J J X X . Dominikanów (5i ) , a późniey i ko­

ściół za staraniem czuynych i gorliwych o cześć Bożą przełożonych, na mieyscu dre­

wnianego, który od ognia był zniszczony, z niepospolitą wymurowany okrasą: także cei'- kiew grekorossyyska z klasztorem, muze­

um X X . Iezuitów i konwikt w tym czasie wystawione. T a powierzchowna ozdobniey- sza połocka postać zdawała się bydź nieia- kimś przygotowaniem na przyięcie Katarzy­

ny II. wszech Rossyy Imperatorowey. T a bowiem 1780 roku, 5o dnia Maia do tego przybywszy m iasta, trzy dni w niem się za­

bawić raczyła. Czasu pobytu Nayiaśniey- szey Cesarzowey skupienie się ludu wszel­

kiego stanu, wesołość powszechna, okrzy­

ki radosne, powitania uprzeym e, ognie uro­

czyste i sztucznie rozłożone, m odły nako- piee gorące za iey szczęśliwe powodzenie, okazywały to przywiązanie i szacunek, ia-

^5i) J J X X . Dominikanów pierwszy, do Połocka wprowa­

dził J X . Kazimierz Girski Kanonik wileński roku 16 70 .

(13)

- % -

kim się serca poddanych ku tey wielkiey unosiły Monarchini (32). Tegoż samego ro­

ku w Październiku W ielki Xiążę i nastę­

pca tronu P a w e ł, iadąc z małżonką swoią W ielką Xiężną M aryą Teodorówną na zwie­

dzenie obcych kraiów, Połock też przeia- zdem swoim uszczęśliwił. Obecność tych dwu osób świetnością krwi Imperatorskiey i odpowiednemi oney przymiotami ozdobio­

nych, a późniey Monarszą zaszczyconych koroną, i mieszkańców miasta i obywatelów Gubernii do okazania wszelkich uprzeymey radości znaków pobudziła.

Rok 1797 b ył przyczyną dla Połocka, aby na przyszłosć nie tylko zewnętrznych nie nabierał ozdób, ale i z nabytych wie­

le postradał; zaszły albowiem rozkaz prze­

niesienia stolicy Gubernii do W itebska, stał się powodem, iż za oddaleniem się urzę­

dników guberskich z Połocka, znacznie się też liczba i obywatelów i kupców zrnniey- szyła. Iuż odtąd ani tey ludności, ani te­

go ochędóstwa, ani tych dostatków, iakie się dotąd vv niem ukazyw ały, widzieć nie mo­

żna było. Do tego nader wielkie przymie- szawszy się klęski, w większym go ieszcze pogrążyły smutku.! Roku 1808, dnia 1 1 Lipca

(32) Czasu bytności swoiey w Połocku Katarzyna II, Im - p era torowa z licznem gronem wysoki ey dostoyności u - rzędników i zacnych obywatelów Iezuickie teź kolie- giium łaskawie nawiedziła.

(14)

9° —

W p ó ł do drugiey po północy w pośrzód samego miasta wszczyna się pożar. Susza i upał na ów czas panuiący, łacne mu przey- ście z iednego do drugiego toruie domu. Im są wyższe budowle, tem rychley iskry i pło­

mienie w górę się unoszące onych sięgaią, a od tych i inne pobliższe prędko się zaymu- ią. Lud skupiony tamę dalszemu spustosze­

niu położyć niespracowanie usiłuie, ale na próżno: póty się ogień poskromić nie d ał, aż 240 domów w nayozdobnieyszey części miasta nie pochłonął. T en cios okropny, gdy ieszcze, za łaskawem od rządu pożycze­

niem pieniędzy na odbudowanie miasta, nie zupełnie w niepamięć poszedł; nowe nie­

szczęście , które było dopełnieniem klęsk przeszłych, iak wiele miast innych, tak też i Połock spotkało. Kiedy Napoleon w ro­

ku 18 12 z głównem swem woyskiem przez W itebsk pod Moskwę dążył, Marszałka swe­

go Oudinot z oddziałem od dziewięciudzie- 6iąt tysięcy' żołnierza do Połocka przezna­

czył. Dnia 10 Lipca przednia straż Oudi- nota przeprawiwszy się przez D źw inę, do miasta w eszła, a i4g ° sam Marszałek za woyskiem do Połocka wj«chał, i z całym sztabem u Iezuitów stanął. Trudno tu iest opfeać, iak wiele nieszczęść, mianowicie przy takiey niekarności żołnierza mieszkańcy tu- teysi wytrzymać m usieli: sama w woysku rozmaitość iak narodów, tak i ięzyków, iuż to polskiego, iuż franćuzkiego, iuż niemie­

(15)

ckiego, iuż kroackiego, od większey części mieszkańców nierozumianych, nie tylko przy- krem i, ale. i nieznośnemi one czyniła. A cóż kiedy się do tego przydadzą wydzierstwa nie­

słychane , niedostatek żywności okropny*

nieład straszliwy, choroby zaraźliwe, trwo­

gi ustawiczne, pożary srogie?\ Nie ma pra^

wie rodzaiu nieszczęścia, któregoby w tym czasie Połock nie doświadczył. A te klęski tern dotkliwsze b yły, im srożey bez żadney trapiły ulgi. W tym nayokropnieyszym wa*

ienney trwogi stanie, niewiasty za mieysce ucieczki i mieszkania kościoł lezuicki obraó musiały. Przyszedł nakoniec dzień siódmy Października, kiedy nieśmiertelney sławy go­

dny naczelnik woyska w tych stronach rossyy­

skiego JW . Hrabia Witgenstein z taką ro- stropnością i odwagą Gouvion de St C yra wodza francuzkiego do ustąpienia i ucieczki z Połocka przym usił; z jaką przedtem kil­

kakrotnie poprzednika iego Oudińota gromił i pokonywał.

T e iednak wielkie Połocka uciemięże­

nia pomyślnemi przeplatane b yły chwilami.

Opatrzność naywyższa gorycz pierwszych'*

słodyczą drugich łaskawie miarkowała. T rz y ­ kroć INayłaskawszy nasz Imperator A L E - X A N D E R I ,j raz roku 1802 w L ip cu , dru­

gi raz 1807 w Październiku, trzeci raz 18 12 w tymże miesiącu drogą obecnością swoią ożywił i uweselił mieszkańców tego miasta.

Z jak wielkiem upragnieniem na przybycie

(16)

tego wielkiego Monarchy oczekiwano; tak z niezmiernym radości wylewem obecnego przyięto. Cokolwiek uprzeyma i dowcipna miłość poddanych ku Panu swoiemu wymy­

ślić m ogła, lub na co wola Cesarza ze­

zwolić raczyła; nic z tego na ów czas dla okazania czci należney temu Monarsze nie zaniedbano. Roku 1 8 1 1 Miesiąca W rześnia oglądał Połock W . Xiężnę Katarzynę, teraz K rólow ą wirtemberską, i iey pierwszego małżonka X cia Holsztyńsko-Oldemburskiego.

Przyymowano tu tych wielkich gości ż win- nem Imperatorskiey familii uszanowaniem.

Rok 18 12 szezególnieyszą ku szkołom po- łockim Iezuickim Nayiasnieyszego Cesarza A L E X A N D R A I. w sław ił się łaskawością, kiedy ten naydobrotliwszy Monarcha rozka­

zem swoim 12 Stycznia wydanym, a pó- źniey Dyplomatem podpisanym 1 M arca, na stopień Akademii wynieść ie raczył. Z tego powodu, wyżey pomienionego roku, 10 Czerwca, uroczystość otwarcia Akademii w Połocku z naywiększą, iaka tylko w podo-, bnem zdarzeniu bydź m ogła, okazałością ob­

chodzono. lego królewska Mość Xiążę W ir- temberski Ienerał Gubernator białoruski, JW . Dederko Biskup Miński, JW . Hrabia Maistre Poseł K róla sardyńskiego i inne nayzacniey- sze z obu białoruskich Guberniy osoby przy­

tomnością swoią len obchod ozdobiły.

( ,Wiadomość statystyczna Potocka w naslępuiącym N um erze. ) - .

(17)

Uw a g i n a d w y c h o w a n i e m m ł o d z i e ż y

przez X. I. R.

O d połow y z górą wieku świat cały no- wemi wychowania młodzieży planami zawa­

lony widzimy. Ktokolwiek śmie sobie po­

chlebiać, że iest dostatecznie oświeconym, Wraz swoie zdania tyczące się tey tak wa- żney materyi przed publicznością obwieszcza.

W idząc z jedney strony tyle osob zaprzą- taiących się około nowych coraz wychowa­

nia układów, ktoby nie rzek ł, że świat w ciemnościach ieszcze niewiadomości pogrążo­

ny, wygląda na dobroczyńcę, któryby go z tak okropnego stanu w ybaw ił, i drogę ku nabyciu oświecenia wskazał? ale z drugiey strony ciż sami wychowania poprawiaćze wiek nasz wiekiem oświecenia powszechnie 'Jzowią. N igdy, powiadaią, świat bardziey oświeconym nie b y ł, nigdy nauki lepiey nie kw itnęły, nigdy bardziey wydoskonalone i rozszerzone nie były. Nad takiem się sprze- ciwieństwem zastanawiaiąc, wyznać musimy, że ieśli wiek nasz iest wiekiem oświecenia;

iest też razem wiekiem dziwacznych mnie­

m ań: nigdy bowiem przed tem ze zdańmi tak bardzo z drogi rozsądku zbaczaiącemi, tak śmiało nie wyieżdżano. '

Ludzie rozsądni i dobrze świadomi, ilu godnych podziwienia mężów wszystkie pra­

wie europeyskie narody we trzech ostatnich

(18)

wiekach w ydały, łacno na to przystaią, że nauki w tych wiekach bardzo się podnio­

sły : lecz postrzegaią też powszechny, a nader gwałtowny onych upadek, którego po­

czątek właśnie na ten czas przypada, kie­

dy się ci nowi wychowania poprawiacze zja­

wili.

Można się tu zapytać, czy nauki na tym doskonałości stopniu, na który ie podnie­

sione widzimy, przypadkiem i przez nieprze­

widziane złączenie się szczęśliwych iakichś okoliczności stanęły: czy też takowe onych wydoskonalenie winni iesteśmy samemu wszel- kiey pomocy pozbawionemu ieniiuszowi, i niezwyczaynym pewnych ludzi talentom: czy­

li nakoniec wydoskonalenie to, nad którem się zdumiewamy, przypisać należy sztuce i układowi nauk porządnie wynalezionemu, i mądrze do skutku przywiedzionemu. 'Ie - śli wszystko winniśmy pi’zypadkowi, ieśli wydoskonalenie nauk przypisać możemy szczęśliwemu złączeniu się pęwnych okoli­

czności, tak w łaśnie, iako Ateuszowie stwo­

rzenie świata przypadkowemu proszków złą?

czeniu się zwykli przypisywać; toć iawna rzecz, że wszystkie te nowe układy wycho­

wania są zgoła nieużyteczne: nic bowiem one doskonalszego nie utworzą. Ieśli ci we wszelkim rodzaiu nauk wielcy ludzie, któ*

rzy trzy ostatnie wieki zaszczycili, ,całą swą umieiętnosć winni są iedynie przyrodzonym talentom, a sztuka w nicztm im pomocną

(19)

— 95 —

nie b yła ; ieśli za ich czasów zasady dobre­

go wychowania znane nie b y ły ; toć znowu słusznie wnieść można, że sztuka iest nie­

użyteczna, że żadnych wychowania planów nie potrzebuiemy: bo dowcip i talenta bez tego się wszystkiego obeydą, niedostatku zaś darów przyrodzonych sztuka nie zastąpi. Lecz ieśli koniecznie na to pozwolić m usim y, iż przypadek iest niczem, iż ieniiusz bez po­

mocy sztuki nie iest dostatecznym; iawnie stąd wypada, że sztuka kształcenia dowcipu od dawna iuż iest znaiom a,’ że przed na­

szym oświeconym wiekiem b y ł pewny plan wychowania, a ten nader doskonały, po­

nieważ tak wielu godnych podziwienia mę­

żów wydał. Oto uwaga prosta, ale zdolna z gruntu obalić wszystkie nasze nowe ty­

czące się wychowania budowy. Sam tera- źnieyszy stan nauk dostatecznie nas przeko­

n yw a, że się bez tych nowości obeyśdź mo­

żem y: ponieważ wydoskonalenie onych nie iest pewnie skutkiem tych planów, których przed ,kilkądziesiąt laty nie znano.

Smiechuby rzecz godna b y ła , ieśliby kto chciał twierdzić, że w Atenach za Pe- ryklesa, w Rzymie ostatnich rzeczypospoli- tey czasów złego się układu nauk trzyma­

no. Równie śmiechu rzecz godna, mniemać (iako wszyscy nowych planów wynalazcy mniemać zdaiąsię) że w Polsce za Zygmun­

tów, i późniey za Augusta III. i Stanisława Augusta, we Francyi zaś za Ludwika X IV

M. Pol. Tom I. N. II. 18 18 . 7

(20)

$6

sztuka wychowania na złych zasadach była oparta: z jedney bowiem strony widzimy, iakie mnóstwo więlkich we wszelkim wzglę­

dzie mężów pomienione czasy w ydały; a z drugiey doświadczeniem wieków i zdaniem nayuczeńszych ludzi rzecz iest potwierdzona, że iako sztuka Niedostatków przyrodzonych zastąpić nie m o ż e t a k też naywyższe przy­

rodzone talenta, ieśli nie będą porządnie o- krzesane i ukształcorie, nic szczególnego

n i e wydadzą. T e n , który drugich po dro­

dze nauk bez szwanku prowadzi, musiał niegdyś sam mieć nauczyciela, co pierwsze iego kroki kierował, przyrodzoną sposobność doskonalił, rozsądek prostował. Ieśliby kto przeciw temu zdaniu chciał przywieśdź ia- ii e przykłady (które iednak bardzo są nie­

pewne) nadzwyczaynych i ^ nieiakoś uprzy­

wilejowanych ludzi, którzyby bez pomocy nauczyciela doszli naywyższey w naukach doskonałości; rzekłbym ,\że z tak rzadkich

■wyłączeń nic się przeciw powszechnemu pra­

wu nie zawiązuie. Zawsze to prawda, że naylepsza rola, aby mogła pożyteczne ro­

dzić owoce, potrzebuie uprawy; naybystrzey- szy dowcip, aby się nie ob łąkał, potrzebuie przewodnika: niemnieysza też i to prawda, że postępek ucznia dowodem iest zdatności nauczyciela, który go ukształcił. Stąd więc idzie, że w czasiech, których naybardziey nauki kw itnęły, musieli też bycfcśriaydosko- nalsi nauczyciele, a następnie sztuka wy-

(21)

chowania musiała bydź naylepiey znaną i naydoskonaley prowadzoną. Jeśli więc nau­

ki wskrzesić, a na dawnyjn doskonałości stopniu postawić usiłuiem y; nie o nowych układach m yślić, ale do dawnego powrócić mamy. Płochość to iest bowiem nader szko­

dliwa) z drogi utartey, która tylu iuż do zamierzonego kresu szczęśliwie doprowadzi­

ła , zboczyć, a inna całkiem nieznai^mą bez przewodnika puścić się, i drugich gwałtem za sobą ciągnąć.

Niechby o wychowaniu pisali mężowie, których obszerna rzeczy znaiomość Zaleca, a długie w tem rzemieśle doświadczenie u- poważnia: tacy pewnie mądrych, a na do­

świadczeniu opartych uwag owocby wydali.

. Quod medicorum est

,, Promittunt medici, tractant fabrilia fabri. „

Lecz ieśli ludzie, którzy nigdy koło wycho­

wania nie chodzili, i dziecinnego charakteru zgoła są nieświadomi, w nowe' się nad wy­

chowaniem uwagi zapuszczą, i plany od sie­

bie wynalezione, nito doskonalsze, na miey- sce dawnych zechcą podstawiać; siebie na śm iech, a drugich mniey rozsądnych na nie­

zliczone szkody narażą.

łan Iakób Rousseau w naszym też, na nieszczęście, kraiu nazbyt znaiomy pisarz, pierwszy do tey śmieszney a szkodliwey pło- chości drogę ukazał. Iluż to oyców , ile matek uniesionych zapałem ku iego nauce.,

— 97 —

7 *

(22)

po smutnem doświadczeniu przekonała\się, że dobry plan wychowania nie' może bydź owocem bystrego dowcipu; ale koniecznie bydź powinien skutkiem rozsądku, uwagi i doświadczenia. W ślady Roussona tłumem poszli ostatnjch czasów pisarze; tak iż nie ma materyi, w któreyby więcey teraz- dzieł wychodziło: W szyscy ci wychowania, po- prawiacze iednomyślnie na to się zgadzaią, aby dawny plan, iako na złych zasadach oparty odrzucić: a każdy z nich własne swe, iako doskonalsze, wynalazki na mieysce o- nega^ żąda podstawić.

Nie chcąc bydź naśladowcą tey wady, którą w innych przyganiam, sam nic nowe­

go o wychowaniu nie powiem: ale poka­

zawszy w krótkości, iaki ma bydź cel wy­

chowania młodzieży, tego tylko będę się starał dov^ieśdź, że dawny plan, n a’ który oni' z takim zapędem powstaią, zasadzał się na dobrem rpzumieniu tego celu, i po­

dawał si'todki do dopięcia onego nayskute- cznieysze: nowe zaś wszystkie plany sadzić nam każą, że wynalazcy onych albo zgoła celu wychowania nie znaią, albo przynay- mniey srzodkow skutecznie do niego wio­

dących są nieświadomi.

Iakiż ma bydź cel wychowania mło­

dzieży? Nie inny pewnie, iedno ten: aby ukształcic obymatelów społeczności użyte­

cznych i sposobnych do sprawowania dobrze urzędów, na których z czasem mogą bydź

(23)

postawieni; iuź zaś ku temu, aby społe­

czności bydź użytecznym, dwie rzeczy są koniecznie potrzebne: cnota i nauka; bez tych bowiem nikt oyczvznie przysługi wiel- kiey uczynić nie może: lecz między temi dwiema rzeczami ta różnica zachodzi, że cnota sama przez się ma cenę, nauka zaś bez cnoty nie tylko szacunku godną nie ięst;

ale nadto za nader niebezpieczną i szkodli­

w y ma bydź uważana. W iem y bowiem z hi- stor i, iako niektórzy uczeni wprawdzie, ale cnoty pozbawieni ludzie, zamieszania, bun­

ty, zepsucie obyczaiów; zgubę religii, upa­

dek państw przywiedli, którzy nigdybv pe­

wnie swych niegodziwych układów tak zrę­

cznie kierować niezdołali; ieśliby ku temu od nauk pomocy nie mieli. Przeciwnie zas człowiek cnotliwy, choć bez wielkich talen­

tów i nauki, w wielu okolicznościach byWa użytecznym: niedostatek bowiem nauki przy cnocie łacno nagrodzić, lecz na niedostatek cnoty nie ma lekarstwa: tak naprzykład urzę­

dnik nieumieiętny, ale cnotliwy, użyie w potrzebie mądrego poradnika i z jego umie- iętności skorzysta; lecz niepoczciwy na złe tylko światła i powagi, którą m a, będzie używał. W iele wprawdzie na tem kraiowi zależy, aby mieć biegłych w sztuce rycer- skiey wodzów: ale daleko więcey na tem, aby nigdy na czele sił swoich nie stawić ludzi podeyrzanych w wierności; nieumie- iętuego bowiem wodza rada woyskowa ńa

(24)

100

dobrą drogę"m oże naprowadzić, lecz nie­

wiernego oyczyzny zdraycv któż zdoła wstrzy­

mać zapędy? Słowem nie nauki, ale cno­

ty podnoszą i uszczęśliwiaią państiwa: mo­

gą wprawdzie nauki blasku państwom na- cfadź, lęcz moc i trwałość onych np cnocie

się opiera. ' ' \

Cnotę więc za główną dobrego jwycho- wania zasadę mieć należy, pierwszem iest bowiem zdrowego rozsądku prawidłem, wa- żnieyszemu i uzytecznieyszemu widokowi naypiei wszc poświęcać staranie: nauka dru­

gie mieysce trzymać i na cnocie opierać się powinna; iest ona bowiem bronią niebez­

pieczną, którą nie wprzód komu w ręce dacia można, aż przyzwoitą ostróżnoscią złe­

mu oney użyciu będzie zapobieżono. K ie­

dy o cnocie m ówię, ^ę tylko rozumiem, która się na religii opiera, bo ta iedynie na imie cnoty rzeczywiście zasługuie. Niech iak chcą nayczęściey teraźnieysi Filozofowie powtarzaią słowa zamiast religii podstawio­

n e , lecz bez niey znaczenia nie m aiące:

ludzko/ć, liberalność

,

uczciwofć

,

dobroczynność.

Co się mnie tycze, znam to dobrae, że bez religii nie ma prawdziwey cnoty. Nie będę tu się szerzył z dowodami na pokazanie, że h

religiia iest ludziom potrzebna, i że żadne towarzystwo bez niey się ostae nie może.

T a k bowiem mniemam, iż ci, dla których- Ł,v takie dowody b yły potrzebne „ pisma te­

go czytać me zechcą, alba ieśli ie czytać

(25)

\

--- 10 1 ---i

będą, to iedynie dla wyśmiania: mówię do tych, którzy są przekonani, że ludzkie, by naylepsze praw a, nie mogą bydź dostate- czuejni dla utrzymania w dobrym porządku państwa; ponieważ te prawa ani wszystkich okoliczności przewidzieć, ani wszystkich zbro- dniów u karać, ani wszystkich cnotliwych wynagrodzić nie mogą: dla utrzymania do­

brego porządku potrzebne są koniecznie ta­

kie praw a, któreby aż do sumnienia prze­

n ikały: a następnie potrzebna iest boiaźń takiego prawodawcy, którego powaga na ka­

żdego się w szczególności rozciąga, przed którym i nayskrytsza sprawa zataioną bydź nie może; ażeby zbrodzień w żadney oko­

liczności nadziei uyścia kary mieć nie mógł.

Prawdy te od wszystkich dobrze myślących są przyięte.

Przydaif, że mógłbym też rzeczy mey poprzeć powagą teraźnieyszych nawet Filo­

zofów, którzy mniemaiąc, że sami bez re- ligii obeysdz ąię mogą, przyznaią iednak, iż ona dla utrzymania w porządku pospólstwa, a następnie dla zachowania związków życia towarzyskiego iest potrzebną. Nie bawiąc się roztrząsaniem tak dzikiego i nierozsą- dnego zdania, z ichże słów ten wniosek wy­

prowadzam: ponieważ religiia potrzebną iest dla zachowania związków towarzyskich, a celem wychowania 'iest, kształcić ludzi w towarzystwie użytecznych; zatem religiia po­

(26)

winna bydź główną wychowania młodzieży zasadą.

I w rzeczy samey, ieśli ludzie za mło­

du w religii umocnieni i do chowania świę­

tych iey przepisów przyzwyczaieni ńie bę­

dą; iakże się ona w państwie dochowa ? Młodzieńcy ci Zostawszy z czasem oycami, j rozmaite w towarzystwie sprawuiąc urzę­

dy, bezbożność przykładem życia swego roz­

szerzą, albo przynaymniey dzieciom swym i domownikom nie będą tych prawd wra­

żać, któremi sami nie są przeięci. Prawda, że nowi Filozofowie przyzwalaiąc na to , iż religiia dla pospólstwa iest potrzebną, mó­

wią , że takowa potrzeba ma się tylko ro­

zumieć o grubem i nieumieiętnem pospól­

stwie: ci zaś, którzy z większem nieco sta­

raniem są wychowani, zgoła oney nie po- trzebuią. Ale któż nie widzi, że ieśli oświe- ceńsza część narodu będzie bez religii, te­

dy i pospólstwo długo oney nie zatrzyma?

Bo i naygrubszy gmin nie zupełnie iest roz­

sądku pozbawionym, zna on swoię nieumie­

jętność, i przeto ód mędrszych stara się bydź oświeconym: ieśli ci słowy i przykła­

dem szacunek ku religii będą okazywali, gmin "też ońę cenić i zachoWywac będzie;

lecz ieśli oni do bezbożności drogę wskażą, bez wątpienia i gmin w niedowiarstwo i stra­

szne onego skutki wpadnie: a myśląc nie­

równie zwięźley, niż nasi oświeceni Filozo­

fowie , rzeknie, że się to wbrew Boskim

(27)

(■ , w --- 103 ---*

doskonałościom sprzeciwia: dla iedney ludzi części religiią przepisać, a drugą od niey

zupełnie uwolnić.

Z tego wszystkiego idzie, że naypierwsza xięga, która się w ręce dziecięcia iakit'gokol- wiek stanu daie, taką bydź powinna, aby się z niey zasad religii i iey przepisów mo­

gło nauczyć. Lecz tu dobrze uważyć po­

trzeba, że religii', aby pożądane skutki otrzy­

m ać, nie tak iak inszych umieiętności uczyć należy. Nie można oney przez samo tylko rozumowanie wpoić w um ysły, trzeba ko­

niecznie do tego praktyki i ustawicznego przepisów iey używania. Nie iest to nau­

k a , któreyby rok iaki, lub w ciągu roku pewne godziny poświęcić dość b yło : ma się ona rozciągać na wszystkie Wychowaniu-po­

święcone late, dni i godziny. Nie trzeba na nię osobnego nauczyciela, ale od wszystkich, którzy iaki w pływ do wychowania m aią, powinna bydź n au czan ąrelig iią bowiem o- swieca nas względem powinności ku Bogu, bliźniemu i sobie sam ym : nie ma zaś dnia, owstem nie ma prawie godziny, aby się nie wydarzyła iaka okoliczność rozkazuiąca za­

dość czynic któreykolwiek z tych powinno­

ści: niema zatem godziny, któreyby dziecię przepisów religii używać obowiązanem nie b yło : takie zaś używanie iest praktycznem a nayskutecznieyszem uczeniem się religii.

Każdey więc 'godziny ci, którym wychowa­

nie młodzieży iest poruczone, powinni mieć

*

(28)

Ma pogotowiu przestrogi do tego nayważmey- 6zego celu dążące.

Ieśłi teraźnieysze plany wychowania pod tym religii względem roztrząsać zechcemy;

postrzeżeni, iako są niedostateczne; porzą­

dek bowiem rzeczy całkiem w onych iest przewrócony: iuż nie religiia, ale umieię- tności pierwsze na się baczenie ściągaią, i wszystkich tyczących się wychowania starań są naygłównieyszym celem: religiia drugie mieysce trzymać zdaie się. Ma wprawdzie ona, iako wszystkie inne umieiętności, oso­

bnego nauczyciela: duchowna iaka osoba go­

dzin wyznaczonych naukę chrześcijańską wy­

kłada; lecz oprócz tych godzin nic więcey chrzesciiańskiego dziecię nie posłyszy. W szy­

scy inni nauczyciele swoią tylko zaprzątaią się rzeczą; zgoła się o to nie troszcząc, ezy ich uczniowie poięli tę nayważnieyszą nau­

k ę , albo też czy wedle iey przepisów spra­

wy swe odbywatą-f T y m sposobem religi- jsu nie tylko iako główny cel wychowania uważaną nie iest; ale owszem bardziey czę­

stokroć, niż lada iaka umieiętność, bywa za­

niedbaną.

Innem zgoła okiem w dawnym wycho­

wania układzie na religiią poglądano: ci co się wychowaniem zaymowali, znaiąc dobrze, Że ta nauka nie tak przez prosty rzeczy w y­

kład, iako raczey przez praktykę i używa­

nie w um ysł się Wraża, wszystkie swe sta­

rania ku temu obracali końcowi, aby po-

(29)

— 10S —•

\

wicrzoną sobie młodzież do pełnienia, iak można naydokładniey,' wszystkich chrzęści­

li. iańskiego człowieka powinności przyzwyczaić:

J; czę- to zasady i przepisy religii wykładano;

ale praktyka była nieustanną, która zależa?

es! ła na stosowaniu tych przepisów do spraw ię- ■ całodziennych. Wadewszystko miano na to

i baczenie, aby cnotę w młodzieńczych ser­

ii | cach zaszczepić: umiejętności temu celowi

;ie podlegać m usiały, . i tak b y ły wykładane, ie aby m ogły służyć za śrzodek do otrzyma- j. nia tego głównego celu , którego nigdy z

-eka inespuszczano. Ucząc naprzykład hi- storyi, starano się onę do poprawy obycza- j iów stosować; a takie uwagi tem ochotnjey

i z większym pożytkiem b yły przyymowane, im bliżey z materyi wzięte i mniey przy­

gotowane bydź się zdawały. W yd arzy ł się gdzie przykład odwagi, wzgardy bogactw, wstrzemięźliwości; wraz nauczyciel, do tego rzecz kierow ał, aby w młodych sercach za­

palić żądzę naśladowania cnot takich. I nie tylko cnot przykłady obficie w historyi roz­

siane, ku ' tak chwalebnemu końcowi były, kierowane: biegły nauczyciel występki na­

w et, o których mowa wypadła, na pożytek swych uczniów um iał obracac; ukazując ce­

chę pohańbienia, które na nie histojya kła­

dzie, i przez to wstręt od wszelkiey nieg^- dziwości wzniecaiąc. Co się rzekło Vp hi­

storyi, do wszystiich innych nauk równie stosowanem bydź powinno; nigdy bowiem

(30)

— io 6 —

tego nie zapominano, że głównym iest wy­

chowania celem, serce ukształcić, i że nau­

ki, ieśli innego końca nie maią, iedno ten, aby_ ciekawość nasycić, nie są godne sta­

rań mądrego człowieka.

T ym to sposobem daiąc dzieciom do­

kładną wiadomość o ich powinnościach, ra­

zem też starano się sprawie, (co iest dale­

ko w^żnieyszą rzeczą) aby miłością ku tym się powinnościom unosiły, i ze szczerey chę­

ci onym zadtość czynić usiłowały. Co pe­

wnie naydzielnieyszym było srzodkiem ku tem u, aby ie przysposobić na czas dalszy do pilności w pełnieniu daleko ważnieyszych obowiązków, które na ludzi publiczne urzę­

dy sprawujących wkładane bywaią.

Dobrze to wiadomo, że wszystko w dziecinnym wieku łacno się w um ysł wra­

ża, i w nim głęboko wyryte ślady zostawu- ie , których i naypóźnieysze lata zupełnie zagładzie nie mogą. Szczęśliwi więc, któ­

rzy w tym wieku na dobrych nauczycielów trafią, i w przód nałogu cnoty nabędą, nim powabami namiętności uwiedzionymi zosta­

ną. Z tak drogich momentów jkorzystać, i tę ipszcze nie zarosłą rolą nasionami cnot rozmaitych usiewać, »aypierwszym i konie- t- cznym iest obowiązkiem wszystkich nauczy­

cielów. Nie będzie iuż czas po temu, kie­

dy namiętności rozwiiaĆ się poczynaiące na wszystko to , co do ukrócenia onych źmie-

(31)

r z a , iako na cif żar i przymus nieznośny każą poglądać.

( Dalszy ciąg w nartępuiącym numerze. )

1 0 7

■i

O d p o w i e d z M i E S i f c z N i K A n a p r z e s t r o g i m u d a n e od A . . . . C . . . .

I^ L ied y m się na świat wielki puszczał niezbyt śmiały, Przyiacielu, twe rady na drodze mi stały.

Przyznam się, źeś nie małey nabawił mię trwogi:

I by nie w styd, moiebym cicho cofnął nogi.

Ustawnie się mi śniło: świat mnie nienawidzi:

Ten wypchnie, ten źle przyymie, a ten mnie wyszydzi.

Lepiey w domu: ale świat poznać mnie ciekawy:

W styd tak prędko odbiegać przedsięwziętey sprawy.

Mądry nim postanowi, pierwey długo myśli, A na piasku niestałym proiektów nie kryśli.

W ięc aby nie bydź płochym, musiałem przez dzięki W drogę się przykrą udać, iak na pewne męki.

W yznać atoli trzeba, dziękuiąc za rad y, Ześ mi wielki wystawił świat nie bez przesady:

Bo leżeli część większa przez świat i zacnieysza Rozumieć się powinna, ta była grzecznioysza:

O iednę rzecz przestrogi, za drugą pochwały Ze wszech miar szacowane osoby dawały:

(32)

— 108 —m

Lubo to przypisałem ich dobroci raczey, Ze mię nie częstowały w gronie swem inaczey.

Nie dla tego to mówię, by rady zbawienne B yły twe bez pożytku: losy mię odmienne Użyć ich przymusiły: bo przeczyć nie mogę, Abym wolną od przykrych miał przypadków drogę.

W ielu się nie tak zemną, iak chciałem obeszło, , I , iak mówią, na twardych kawałkach nie zeszło.

Ale to. nie iednemu mi się przytrafiło : I'm oim tez kollegom równie się zdarzyło.

Kto po święcie wędruie, na wszelkie przypadki Ma bydź gotów: i wywrót na drogach nie rzadki;

W ielu nie z złego serca nam łaie iedynie, Lecz że się czasem drugi nie w porę nawinie, Lub się nic oglądaiąc Skępskiemu przymówi;

Nie dziw, że czasem za to po uszach obłowi.

Pisarzów taka dola: me gań, nie poprawiay Ale tylko o dawnych szpargałach rozprawiay, W net powiedzą: ze więcey nudzi, niżli bawi:

Czemu to żartem trafnym prawdy nie przyprawi ? Czemu milczy, gdy takie występki panuią? ■ Gdy zdrayce, własnych panory, słudzy oszufcuią?

Gdy kto na próżnowaniu i zbytkach czas trawi?

Gdy szulerstwem, piiaństwem często rad się bawi ? Powiedzże teraz tylko : -że ten bluźni Boga Fircikiewicz, ojczyzny swey zaraza sroga, Hańba i żal rodziców, zgorszenie prostaków,

Trzpiot, darmoiad i ietjlen z zmodniałych próżniaków:

(33)

— io g —

Obaczysz g o cię potka. Proszę więc lub daycie W olność ganić przywary, lub nie narzekaycie, Ze tylko w dawnych xięgach iak motyl wartuiem:

I my o sobie równie, iak i drudzy czuiem.

N ie i eden tak narzeka, wieku dzisieyszego;

, Lecz podobno świat tenże był i dawnieyszego.

Zawsze się na Satyrów zwadliwych gniewano:

Horacemu, choć dworak, mało przebaczano, B oileau, co szukaiąc isławy wiek swóy ganił Sam ból ciężki ponosił, kiedy drugich ranił;

Bo gdy się mniey ostrożnie na cały s'wiat rzucił, Tysiąc na siebie ostrych pocisków obrócił.

A Naruszewicz miałby na czuprynę gości ( i) , B y nie był od iednego pewien iegomości, Iż się trzpiot o fry z u rę , Kulfon srodze dąsci, Z e mu pisząc zaw adził piórem koło wąsa (2). >

Lcpiey iest z ostrożnością ganić i ogólnie, Kiedy to czytelników dotyka szczególnie:

B o nie wszystko, co tylko w głowie się tam ro i, ! Poetom , iak przekupkom, wyśpiewać przystoi.

Takich się iedni równie iak szalonych strzegą, Drudzy się iak na wilka wołać zewsząd zbiegą.

T ak z dwoyga obieraiąc, lepiey że kto nudzi, Niż kiedy czytelnika do gniewu pobudzi.

Niech pisarz z nim , iak ptaszka łowiąc, postępuie:

I oyciec gładzi syna wprzód, nim go strofuie.

W reszcie, ponieważ żąda wolności pisania, N ied i wolnego pozwoli drugim wzaiem zdania.

(1) N arusz. Sat. Pochlebstwo w . 18 . (2) Tamte w . 1 1 .

(34)

---- I IO

T o równe prawo: czego chcemy by nam inni Nie bronili, aniśmy im bronić powinni.

T o ia prawidło maiąc: dziękuię, gdy grzecznie

Kto mię przyymie, kto wzgardzi, nie stawię się sprzecznie;

Bo móy cel iest prześwietney służyć Publiczności, Polegaiąc na pewney iey sprawiedliwości:

lak niegdyś oney słiiżył na brzegach Saony (5) Dziennik, iey samey zdaniem‘NniemyInie uczony.

Mogę mieć w wykonaniu, w sercu nie mam w ady;

Bo mey sprzyjam oyczyznie okrom wszelkiey zdrady.

T a i się krew co i w drugim, w żyłach moich toczy:

I z drogi powinności, da B ó g , nie wykroczy.

Wszystko łacniey poniosę: gdy mi kto przypisze Fałsz w tey mierze, z naywiększym bólem to usłyszę.

Lecz to podobno próżne tytko me marzenia:

Bom dotąd nawet tego #nie doznał i cienia.

Przychylny ma przychylnych: przęto i ia mniemam, Ze zacnych czytelników obawiać się nie mam.

Co ieden pow ie, na to mało się uważa:

Bo któż się dla iednego na wszystkich uraża?

T o przekonanie daie umysł mi spokoyny:

A unikaiąc cale na gościńcu w o y u y ,

W przypadku tym się mocno puklerzem zasłaniam, I śmieley iuż na wielki świat wyjeżdżam. Kłaniam.

(5) Journal dc Trep o u* . 4

(35)

Pr z y p a t r z e n i e się p o g o d n e m u n i e b u p r z y P j ę K N E Y NOCTY.

7 t ;■

.^im ierzchnęło wreszcie; dosyć w twych Horacy Rozmyślać pieśniach: dopiero po pracy

Lepiey w tem oknie, gdzie czytałem ciebie Spóyrzę po Niebie.

Któż to ten wielki Pan, co iaśnieiące Gwiazd tych po Niebie rozrzucił tysiące? / Któż to ten dobry P an, co dla mnie robił

Niebo i zdobił?

Powiedźcie gwiazdy, iakos'cie stworzone l Kto was zawiesił? kto i zawieszone W porządku trzym a, przez te wszystkie lata

Nad kręgiem świata?

G łos iakis idzie z góry potaiemny Do moich uszu; głos iakis przyiemny, A razem dzielny; posłucham co powie

W powaźney mowie.

N*

la sam (którym iest) com świat stworzył, taki, lak dziwnym widzisz, a na nim wszelaki R odzay; i nikt mi nie pomagał tego

Dzieła wielkiego.

M. Pot. Tom I. N. II. 18 18 . 8

(36)

Ia wszystko m ogę: mnie, ieśliś ciekawy, Naywyźszy im ie; pierwey niź te sprawy Z rąk moich w yszły, siedziałem w koronie

N a wiecznym tronie.'

lam wieki mocą uprzedził taiemną:

Anim iednego zostawił przedemną.

Wszystko ćo widzisz, aź wiecznos'cią całą Po mnie powstało.

Ale nie tylko wszechmocny, a wieczny;

Iestem ia dobry, iestem ia serdeczny Przyiaciel człeka, fchoć on nieskończeni®

Niskie stworzenie.

lego ta ziemia i cokolwiek chwalą Na niey pięknego; gwiazdy dlań się palą.

A dobroć moia chowa coś droższego leszcze dla niego.

Twórco wszech rzeczy, sprawco jney istoty, Pragnę cię widzieć! pokaz się mi, kto - ty T ak dobry iesteś? szuka w koło siebie

Dusza ma ciebie.

Pokaz mi rękę, która rysowała /Obraz mey duszy i moiego ciała;

Gdzie twoie stopy? niech ie choć na chwilę Uścisnę mile.

(37)

Na zarzuty Tana St y c z y ń s k i e g o przeciw obronie

p o e m a t u X . MuŚn i c k i e g o pod tytuffm Pu ł t a- w a ( i ) o d p o w i e d z X. Wincentego Bu c z y ń­

s k i e g o T.

M

ocnom się nad tem zadziwił, że P. Sty­

czyński pa samym wstępie swolego pisma przymawia mi o to, iakobym w moich uwa­

gach, nie znaiąc granic umiarkowania i roz­

wagi, przypinał mu uboczne zamiary, któ­

re do p.rzedsięwziętey materyi zgoła się nie ściągały. T kw ią mi w pamięci uwagi któ­

re nad iego uwagami pisałem , i śmiało do sądu publiczności w tem się odw ołuię, że w nich Pułtawą tylko i iey krytyką, nie zaś osobą krytykuiącego zaprzątałem się (2).

(1) W Dzienniku wileńskim (N. 26 str. 16 8 ) umieszczono krytykę P u łtaw y przez P. Styczyńskiego w y d a n ą : k ry ­ tyka ta ponieważ co do wielu względów iest niesłu­

szną; napisałem przeciwko niey, P ułtaw y obronę, któ­

ra także w Dzień, wileń. (N. 5o str. 610 ) iest położo­

na. Ale się na tem sprawa nie skoń czyła: znowu bo­

wiem P. Styczyński (JNT. 36 str. 6 10 ) na wspomnioną obronę pow stał, i wiele niesłusznych przeciwko niey czyniąc zarzutów, do ninieyszey mię odpowiedzi znie- wolił.

(2) Nic nie mówiłem o niechęci P. Styczyńskiego ku X . Muśnickiemu, lub ku zgromadzeniu, którego on b y ł członkiem: nigdym tez nie słyszał, żeby kto w P o - łocku, pokazuiąc gościom portret X . Musnickiego, miał mówić, iź to iest ten, którego w W ilnie przesladuią, i nic poym uię, iakim sposobem krytykę Pułtawy prze-*

8*

(38)

Alem się bardziey ieszeze zadziwił, kie­

dym tę odpowiedź do końca przeczytał: po­

strzegłem bowiem , że P. Styczyński owe nieprzyzwoitości, przeciw którym na począ­

tku pisma powstaie, o które nie słusznie mi przymawia, sam iawnie popełnił; zada- iąc mi to, czegom nigdy nie mówił, i mie- szaiąc do swey odpow/edzi mnóstwo okoli­

czności zgoła się z rzeczą nie wiążących. Bo czyliż kto z liczby poddaństwa do Iezuitów należącego, z mieysca dawnego połockiey bibliioteki i t d. może wnieść, że Pułtawa i uwagi nad nią, zalety, lub nagany są go­

dne? a iednak w odpowiedzi na antykryty- kę do tego iedynie celu zmierzać należało, i sam tytuł pisma P. Styczyńskiego tego sie tylko spodziewać kazał.

Oświadcza się P. Styczyński w odpo­

wiedzi, (str. 6 10 ) ,, że Pułtawę pod zimną

„ wziął uwagę, aby przez krytykę i młodzi ,, wskazał, co tam za dobre uznawać mo- ,, zna, i wszystkim podtug odpowicdncy wartom

„ h i , autora i dzieło zale cił” . Zamiar ten b ył chwalebny, przetoż onegom niezganił:

ale iż w krytyce postrzegłem uchybienia, które Pułtawy podług odpowiedmy wartości czy-

slado.waniem zwać'można-: a bardziey ieszeze nie poy- muię, iakimby kto sposobem, mniemane takie prześlado­

wanie na W ilno miał zwalać,' gdzie iak krytykę, tak i antykrytykę w dzienniku umieszczono. Gdyby kto te­

raz, na odpowiedź P. Styczyńskiego, co podobnego powiedział; temubym się nie daiwil.

(39)

telnikom zalecić nie m ogły; starałem się one sprostować, i do celu od sainego auto­

ra krytyki zamierzonego nakierować.

Sądzę, że nikt temu nie zaprzeczy, iż niektóre w krytyce umieszczone o Pułtawie zdania, dzieła tego podług odpowie.dunj warto­

ści nie zalecaią, takie zdania są (uw. P. S.

N- 26. str. 182) ie w "Pułtaw ie „ o d począ- ,, tku aż do końca samo tylko wyliczenie ,, bitw widzimy; ze gdyby nie zmyślenia nie- ,, które; zaledwoby się można było domy- ,, śleć, że X . Muśnicki nie iako dzięiopis, ,, ale iako poeta pisze ” : (str. 186) ze ,, wy- łączywszy rozwiązanie, K arol w całem' , , dziele pierwszym bohatyrem bydź się zda- ,, ie ” : (str. 18 7 ; ze „ c a ł e dzieło (Pułtawa) ,, w prozę się. zam ienia” : (str. 2 0 1) ze „ bo- ,, hatyrowie X . Muśnickiego po dwa razy , , um ieraią, ze domagaią się, aby miasto Ba- ,, turyn wprzód było z gruzów podniesione,

„ nim zruynowanem ■zostało ” , i t. d. Na co wszystko, iak rzecz kazała, odpowiedzia­

łe m ; dowodząc z sameyże Pułtawy, że dzie­

ło to nie podług ódpowiędney wartości czytelni­

kom bvło zalecone. Nigdym iednak tego nie twierdził, (co mi kilka razy P. Styczyń­

ski w swey odpowiedzi zarzuca), że Pułta­

wa iest zupełnie doskonałą i krytyce nie ulega- iącą epopeią: owszem w uwagach moich wy­

raźnie mówię, (N . 3o str. 6 10 ) ze „d z ie ło }, to ma niektóęe wady ” : (str. 629) ze ,, nie- )} które w nićrn umieszczone mowy słusznie

(40)

„k rytyk o w ać m ożna” : (str. 635) ze ,, w , , niem wiersze niegładkie znayduią się (str/

65g i 642) ze „ niektóre wyrazy warte są

„ p o p r a w y ” : wreszcie zamykaiąc rzecz (str.

648) m ówię: ze „ w ie lu literatów, zalety i

„ wady dzieła tego rozważywszy, ' z Hora- J cyuszem p o w ie” : rirnt delicta tarnin, qitibuf ignovifse uelimuf. Możnaż więc twierdzić, żem Pu łtaw ę, iako dzieło zupełnie doskonałe i kry­

tyce nie ulegciiące wystawił?

Obrona, która na samym wstępie tak iawnie z prawdą się rozmiia, nie wiele szcze­

rości w dalszym ciągu spodziewać się każe.

Iakoż w rzeczy samey nie iedno mieysce z uwag, które na obronę Pułtawy pisałem, tak przekręcone i pogmatwane widzę; iż w odpowiedzi ninieyszey nad tem naywięcey bawić się m uszę, abym te zawiłości roz- plątał. ^

Mówi P. Styczyński, (str. 6 12 ) że nie­

dostatek objaśnień historycznych i treści przy pieśniach Pułtaw y, usprawiedliwiam przy­

kładem Homera i W irgiliiusza: i całą tę rzecz kończy na żartach do materyi się nie stosujących (5'. Alem ia w uwagach nie na samych się tylko przykładach Homera i W ir-

— 1 1 6 —

(5) Homer czy umiał pisać ? ,, Ciekawa wątpliwość! lecz nie tu mieysce onę roztrząsać. Co stąd, źe znamiona pisarskie od Wszystkich są przyięte? Znamiona te dla wygody wszystkich, bez wyłączenia, czytelników są po­

trzebne : objaśnienia zaś historyczne, tylko dla nieświa­

domych rzeszy ? o którą idzie.

(41)

giliiusza zasadził; lecz mianowicie niedosta­

tek treści przy pieśniach Pułtawy z tych dwóch względów usprawiedliwiłem: naprzód że X . Muśnicki miał świeżą materyą, któ- rey okoliczności tkw iły- ieszcze w ludzkiey pam ięci, powtóre że pięał w kraiu, który po części b ył placem sprawy opie\yaiącey się w Pułtawie.

Iest-li Pnłtawa epopcią ? Nie. Czemuz ? Bo Dmochowski o woynie chocimskiey K ra1 sickiego m ów i: „ dzieło to wspaniałego epo- ,, pei nazwiska no&ić nie m oże,, mocny do- wod!- (4) Lecz ćóżby o Pułtawie Dmóchow- ski (5) powiedział, która, iakoin to w uwa­

gach (N. 5o str. 6 2 1) pokazał, zupełnie zga­

dza się z jego o epopei zdaniem? P. Sty­

czyński nic nie odpowiedziawszy na wspo- mnione przystosowanie, każe mi woynę cho- cimską z taką uwagą czytać, z jaką Pułta- wę pierwszy raz z jego powodu czytałem.

Nie iest Krasicki w takiem u Polaków za­

rzuceniu, żeby naukami bawiącym się po-

(4) Obacz w odpowiedzi P. Styczyńskiego (N. 36. str. 6 13).

(5) Dmochowskiego nazwałem tłumaczem sztuki rymotwór- czey Poety Boileau, nie mówiłem* iednak, ii on iest prostym tłumaczem: wiem bowiem, ze czasem co przy­

daje , czasem odmienia, zwłaszcza gdy rzecz do rymo- twórstwa polskiego chce przystosować: dla tych iednak odmian tłumaczem bydź nie przestaie. Sam oix w prze­

mowie powiedział: „ nie iest to dzieło samem tłuma—

„ rżeniem, ani tez sobie oryginalności nie przyznaie:

„ z Horacego i Boileau czerpałem myśli: do drugiego

„ układu szczegóiniey się przywiązałem ” .

Cytaty

Powiązane dokumenty

kiem , i ięzyka egipskiego nie posiadał, a przynaym niey ięzyka-świętego. M oyżesz zas rodził się w E gipcie, od królewny egipskiey za syna- przysposobiony b

ło go używaymy: nowe zaś strzeżmy się tworzyć wyrazy, bo to i niebezpieczno, i teraz kiedy iuż w tak obszerny i dokładny słownik, iakim iest Lindego,

Iuż zaś, iż affekta maią częstokroć moc i podniesienia umysłu, na to się wszyscy zga- dzaią, i koniecznie zgodzić się muszą; gdyż dowodem tego, iak

Z/da się mi iednak, że wiadomości ieo- graficzne, których dziecię nabydź iest zdol- nem , wszystkie się na podobnych rzeczach kończą, i bez oddzielnego

Droga do Barnauła, równie iak inne wszystkie w Syberyi, wcale iest przykrą tak dla małey ludności, iako też dla ustawicznych gó r, które tem bar- dziey

sokości xiężyca, które koniec cienia poka- zuie; gdyż równoleżnik zboczenia, który się styka przy tym cieniu z równoleżnikiem wy- sokosci wynalezioney, iest

ciny korzyść, którey żaden żyiący ięzyk przynieść nie może: ona bowiem usposabia nas do czytania i uczenia się tych wzorów, wedle których wszyscy się

Co do trzech pierw szych, zda się, Że autor nie czytał onych: można się o tem upewnić, wzmiankowane dzieła z uwagą przeglądaiąc; one bowiem gdy rozprawiaią