#**i1 - • ■ i •■ • •• f l S E S l I | A%09 9 9 9 9 9 9999 99999 9999 9099 99999 9999 0^ \
M I E S I Ę C Z N I K
P O Ł O C
N i 1 1 .
'5tf.;vś 8 L u t e g o 1 8 1 8 roku.
! , ® Qnid ycnim atquo dećiinę. rjro et rago , ot omnis 9 j in libc sum. S o r . 1. E p. 1 1 . ' - ^
'%eececęct>pcot>ce>tieciiee'Seeect>e>e6t>e>et)6\
' * ą " ~ - j j *
M ie s ię c z n ik p o ł ó ck i wychodzi ostatniego dnia każdego miesiąca. Każdy numer skła|
da się ze czterech lub pięciu arkuszy. Czter r y takie numera idą na tom ieden,-dó któł rćgo się przyda osobny tytuł i reiestr za-r wartych w nim rzeczy. Prenumerata ro i czna kosztuie na mieyscu rubli assygnacyy-' nych siedm, z pocztą zaś rubli srebrnych cztery,ę, Ządaiący to pismo odbierać z po
czty, raczą się zgłosić do bliższych od sie
bie expedycyy pocztowych, w których się przyymuie prenumerata na K uryera litew
skiego. Pisma naukowe i listy do redakcyi Miesięcznika, maią się przesyłać pod zapi
sem; do Drukarni Akademii potoekiey.
Kr ó t k a w i a d o m o ś ć o m i e ś c i e Po ł o c k u.
( Dalszy ciąg. Obacz wyzey str. ip.)
P o zdobyciu Połocka przez Stefana Bato
rego , wiele to miasto budowli traci, ale za to niemało i nowych nabywa. Na ów czas to bowiem ów starożytny Przemienienia Pań
skiego klasztor, czasu przeszłey woienney trwogi opuszczony i nadpsuty upada, w ów czas >to inne dom y, których z prawego Poło- ty brzegu ogień przed tem pochłonąć nie m ógł, opuszczenie samo do ostatka niszczy, nie przepuszczaiąc nawet i przybytkom Bo
gu poświęconym. Lecz na to mieysce pó lew ey stronie pomienioney rzeki przy uyściu oney do Dźyviny nowe się ukazuią budo
w le , a między innemi Kościoł Iezuicki, i szkoły przy nim publiczne, które z nastę
pującego powodu b yły założone. K ró l Ba
tory niemniey o odzyskanie Połocka, iak o uszczęśliwienie mieszkańców onego troskli
w y , wyraźnym się zobowiązał ślubem ( 1 7 ) , i i wnet po zdobyciu onego, osoby zakonu T ow arz. Jezusowego, które się na ów czas
(17) O tóm pisze X . Stanisław Roftowski T* J# w dzie
le swoiem Litpanicarum Societatis Jesu Historiaruin Propżnóialium pars prim a &c. w xiędze UL na stroni**
cy 9 1.
M. Pot. Tom I. N. II. 18 18 . 6 -
& ? j ! ? Q ? /2.9 £
po innych kraiach berłu i ego podległych, ćwiczeniem ludzi w dobrych obyczaiaeh i wychowaniem m iodii szkolney zaprzątały, do pomieuionego też miasta wprowadzi. lak mocne pierwey to było postanowienie kró- I lew skie, tak też potem wykonanie onego ryc h łe, wierne i trwałe nastąpiło. Bo le
dwo co Stefan wszedł do połockiego zam
k u , natychmiast Iezuitom, pod przełożeń- stwem X . Piotra Skargi Rektora Kollegiium wileńskiego, w Połocku się stawić ( 18 ) , i powołania swoiego sprawuiąc obowiązki, bli
źnim pomoc potrzebną dawać rozkazał.
Ledwo sześć lat po opanowaniu tego mia
sta u płyn ęło, a iuż Batory przezwycięży-, wszy wielkie trudności i przeszkody, tego wreszcie dokazał, iż podwóynym dyploma- tem (19 ) i ustawą walnego Seym u (20) byt Ie- z^itów w Połocku i ich nadanie na wie- _ ćzne czasy potwierdzone zostało. T e y do
broczynności swoiego założyciela chcąc Iezu- ici iak naylepiey i nayrychley uczynić zado- sy ć , szkoły przy Kościele SS. Apostołów
(18 ) W espół z Xiędzem Piotrem Skargą przybyło na mie
szkanie do Połocka, dwóch kapłanów T . J . Xiądz Sta
nisław Lenczowski i Xiądz łan Alandus.
(19 ) Pierwszy dyplomat z przyłożeniem pieczęci od K rzy
sztofa Radziwiła Podkanclerzego W . X . litewskiego wydany iest w roku i 58o, drugi zaś w roku 1 5 8 2 . (20) Ustawa ta Seymu warszawskiego roku i585, dnia 2 *
Lutego nastąpiła.
Piotra i Paw ła na zamku, w tymże samym domu, w którym naprzód osiedli b yli,^ o - twieraią; liczba m ała i Chrześciian w ko
ściele i uczniów w; szkołach, iak to pospo
licie w początkach b yw a, ani więeey osób zakonnych, ani obszernieyszych budowli nie potrzebowała; lecz z czasem kiedy nabożeń
stwo wzrostu nabierać, i młodzież się szkol
na kupić zaczęła, w roku i588 nowy ko- ścioł między rynkiem i zamkiem, i szkoły obszernieysze budować zaczęto; do których też póżniey czterech nauczycielów, trzech zakonników, a czwartego świeckiego nazna
czono. ,
Gdy się to dzieie, tym czasem roku 1600 głód okropny, który inne kraie do Polski należące uciskał, na Połock też sro- gość swoię wywierać poczyna (2 1). T łu m y ludzi zgłodniałych, i o kawałek chleba sła
bym i płaczliwym proszących głosem , do miasta, kędy iakążkolwiek pomoc znaleźć sobie obiecywali, zewsząd się kupią, i wszyst
kie domy napełniaią. Samo kollegiium Ie- zuickie, lubo niedostatkiem ściśnione, od trzechset do czterechset tych nieszczęśli
wych żebraków utrzymywać i karmić mu
si. Z a głodem zaraza też, nieodstępna one- go towarzyszka, następuie. Kogo niedosta
tek żywności nie um orzył, tego choroba
(2 1) X . Stan. Rostowski w dzielą, wyźey pomienionćm w zjędze V . stron. 2 1 3. głód ten opisuie.
6 *
śmiertelna dobiia. A ponieważ takowe nie
szczęścia nayrychley między biednymi sze
rzą się kmiotkami, którzy ani ostrożności przyzwoitey, ani pomocy potrzebney prze
ciw onym pospolicie nie maią; stąd tak wiel
kie ich mnóstwo razem um iera, iż i gorli
wi kapłani na danie im duchowney pomo
cy , i drudzy na pogrzebienie wystarczyć nie mogą- Od, prostoty łacno też i do innych stanów , a naybardziey przy takim natłoku ludzi, zarazą* przeszła, i całemu miastu smu
tną łazaretu zapowietrzonego postać nadała.
Czasu tey straszliwey klęski w samym Po- łocku około i5ooo na ofiarę śmierci gw ał- towney poległych liczono.
Po tem spustoszeniu okropnem, pomyśl- nieysze nieco dla P o ło ck a'n astąp iły cza
s y , ale ogień i woienne zamieszki długo o- nych zażywać nie' dozwoliły. Albowiem w roku i653, za panowania Michała II. T eo- dorowicza, część rossyyskiego woyska nagle wpadłszy do tego miasta, wielkim strachem mieszkańców nabawiła, gdy wedle prawa odwetu ognia i miecza przeciwko nim nie*
oszczędzała. Lecz iak to gwałtowne było rossyyskiego żołnierza wtargnienie, tak nię- mniey rychłe, i od niegoż samego przedsię
wzięte, nastąpiło wyyście. Późniey w lat 9, przez winę niektórych opilców zaiąwszy się pożar ną zamku, tak wielkiey nakoniec si
ł y nabrał, iż nie tylko miasto, ale i cały z drewnianemi warowniami zamek, który ty
lek roc i siarczyste ognie, 1 potężne tarany, i zapęd niezwalczonych wytrzymał szeregów, w pei'zynę obrócił. Na tę płomieni okro
pnych srogość, ledwo co Połoczarsie zapo
m inać, i rany od onych zadane leczyć po
częli; w tem roku 16^4 Szeremetów ze trzy
dziestą tysiącami wovska zdobywszy W itebsk, pod Połockiem stawa. Mieszkance onego chcąc tych niewygód uniknąć, akie w po
dobnych zdarzeniach trafiać się zw y k ły, za Dźwinę się z wielkim pośpiechem wynoszą;
a gdy wielu z nich, zwłaszcza uboższych, dla niedostatku przewozów w pław się przepra
wić usiłuie, pędem wody uniesieni życie, którego na niebezpieczeństwo woienne narazić nie chcieli, w bystrych wirach rzeki głębo- kiey tracą. W odz rossyyskiego woyska prze
pędziwszy dni kilka w namiotach pod mia
stem , a postrzegłszy, iż żadnego do oporu przygotowania nie b y ło , wchodzi nakoniec do niego, i zamek żołnierzem swoim osa
dza. Przez następne lata, w których łan Kazimierz K ró l polski krwawe z Kozakami boie prowadził, Połock pod rządem rossyy- skich W odzów, naprzód Szeremetowem/ po
tem Chowańskim zoslaiący, woyska ich u sie
bie utrzymywał: póki przymierze Andru- szowskie między flossyą i Polską w roku 1664 zawarł*}, razem z innemi dzierżawa
m i, tego też miasta Litwie nie wróciło.
Od tego czasu przez, lat czterdzieści, nic innego w dzieiopisach o Połocku wyczytać
- 8 4 -
nie m orem , iedno to, iż przez cały ten przeciąg ze stałey korzystaiąc spokoyności, 1 co do ludności, i co do liczby domów znacznie się powiększał; nadto) iż szkoły Ie- zuickie^ które przez poprzedzaiące woyny b yły zniszczone, w tych latach pomyślniey- szych znacznie się pom nożyły; gdy się i młodzież szlachetna do nich gromadzić, i wyższe w nich nauki zaprowadzać poczęły.
Rok 170 5 w sław ił się w dzieiach miasta Połocka bytnością Nayiaśnieyszego Monar
chy rossyyskiego Piotra W . (22) T en Mo
carz wezwany na pomoc od sprzymierzeń
ca swego Augusta II. K róla polskiego, prze
ciw Karolowi X II. Królowi szwedzkiemu, ze 12000 żołnierza wodzów swych na Bia- łąruś i do Litw y przed sobą w ypraw ił; a potem sam w 70000 za nimi dążył. Dnia 2 3 Czerwca według kalendarza nowego przy
bywszy do Połocka, dwakroć kollegiium Ie- zuickie nawiedzić raczył. Raz nazaiutrz po przyieździa swoim , kiedy przez trzy go
dziny mile się w nićm zabaw ił, i w dzień imienin swoich bydź na obiedzie przyobie
c a ł: drugi raz na uroczystość SS. Aposto- łow Piotra i P a w ła, kiedy około godziny dwanastey po nabożeństwie w Kościele Ie- r luickim okończonem, czasu którego muzyka
(aa) Cała następująca wiadomość a bytności Piotra W . w Połocku, wyięta iest a Dyaryusaów K,Qllegiium poło- ckiego.
— 85 —
te ż Monarsza z W łoch ów , Niem ców, Pola
ków i t. d. składaiąca się przegryw ała, z synem swym W . X ., z Hrabią Menżyko- w e m , i innemi pierwszey dostoyności oso
bami przyszedłszy do Kollegiium , powita
nie i powinszowanie imienin od J X . Rekto
ra Kazimierza Bielskiego, naygrzeęzniey przyiął. Zaprowadzony do sali iadalney, ani na tronie w niey przygotowanym, ani na krześle okazalszem usieśdź nie chciał. Cza
su obiadu o podróży swoiey w obcych od- prawioney kraiach rozm awiał: kiedy speł
niano toasty za zdrowie tego Monarchy, od
głos radosny dział przed kollegiium zato
czonych, hucznie się rozlegał. Nakoniec o godzinie iedenastey w nocy, ten gość wiel
ki okazawszy uprzeymą łaskawość gospoda
rzom domu, wrócił się do swoiey gospody, a 12 Lipca Połock opuścił. Po wyieździe tego sławnego Monarchy i Bohatera, długie i ustawiczne postrachy mieszkańców Połocka trapiły. Pogłoska bowiem o zbliżaniu się woyska szwedzkiego pod Połock świeżo u- zbroiony, i rossyyskim na ów czas osadzony żołnierzem , raz go na ogień, drugi raz na rzeź okropną przeznaczała. A lubo nigdy do skutku nie przyszła; nie przeto iednak mnieyszą niespokoynością i troską Połocza- nów dręczyła. Gdy się nakoniec pod Puł- tawą los woyny na stronę niezwyciężoney broni i rostropności Piotra W . ostatecznie przew ażył, Połockowi też iaśnieysze nieco
— 86 —
zorza przyświecać zaczęły, i stałą na dal po
godę wróżyć zdawały się. Lecz Nieba ina- czey zrządziły. Gdyż aż do roku 1772, w którym się ostatecznie Połock pod panowa
nie Rossyi dostał, częstych i srogich do
świadczał klęsek. B o , iż nie wspomnę o- wych to nierzadkich i długo trwaiących prze- chodów tędy woyska rossyyskiego, które mi
mo karności swoiey, przy tak wielkim mnó
stwie ludzi duchem marsowym tcbnących, nie mogło wielkiego nie sprawić temu mia
stu ucisku; okrom tego pięćkroć pożar (2 3) w rozmaitych czasach srodze ono spustoszył:
dwak^oć głód (24) t zarazą ludność onego wy
niszczył: nadto ieszcze z półnqcy zesłane półki na uspokoienie konfederacyi (25), po śmierci Augusta II. K róla polskiego w W o jewództwie połockitrn padniesioney, i za stro
ną Stanisława Leszczyńskiego oświadczaiącey się, mocno wycięczyły. Po mimo tych ie- dnak okropnych przygód, które na przemian iedne po drugich następowały, znacznie się murarni Połock w tym czasie wzbogaciły
(a3) Pierwszy przypadł roku 17 0 9 , drugi 1 7 3 8 , trzeci 17 5 0 , który K ollegiium te& Iezuickie drewniane i całą bibliio- tekę zniszczył; caw^rty 1 7 5 7 ,. piąty przed samem B ia - łe y ru s i do Rossyi przyłączeniem* J>yaryusz Kollegium
jrpłock..
(24) .Itfaprzod w roku 2 73 o, potem w 1 7 4 1 i we czterech latach następujących. Dyar* KolU połock.
Konfederacya ta uczyniona była roku 17^ 4.
- 87 ^
gdyż J J X X . Bernardynów (26 ), Franciszka
nów (27 ), i Bazyliianó^ (28) kościoły i k la r
sztory: Iezuicki kościoł, kollegiium i szko
ły na mieyscu drewnianych z nmru stanę
ł y : a do tegft pożary często w tem mie
ście panuiące, aby się od nich na przyszłość iakożkolwiek zabezpieczyć, naywiększą po
budką stały się.
Rok 17 7 2 stał się nader pamiętnym w dzieiach Połocka okresem, kiedy przez przy
łączenie Białeyrusi pod berło rossyyskie, to także miasto z nowym rządem nową też postać na siebie przyięło. -Dotąd Połock b y ł stolicą W oiewódzlwa, odtąd głównem miastem Gubernii tegoż imienia został; do- tądsię przebywaniem W oiewody (29) zaszczy
c a ł, odtąd Gubernatorów (3o) mieszkaniem b y ł ozdobiony; dotąd oprócz kościołów i budowli zakonnych żadnych prawie murowa
nych domów u siebie nie widział, odtąd
(26) J J X X . B ern ard yn i roku i 4g8 od W . X . L . Alesan-*
dra w Fołocku byli osadzeni,
(27) Dla X ięź y Franciszkanów roku 1 684 W W . JJP an o - wie Chrapowiccy W oyscy połoccy pierwszy kościoł i
klasztor drewniany w PołocJcu zbudowali.
(28) J J X X ź y Bazylianów od udzielnych Xiąźąt do Połocka wprowadzonych klasztor tylko zupełnie nowy był wy?
murowany, a koścjoł na starych fundamentach przei
stoczony i odnowiony,
(29) Ostatnim W oiewodą połockim był J W . Zaba.
(30) Pierwszym połockim Gubernatorem był JW . Krecaety nikow*
— 88 —
kosztem skarbowym wystawione i ozdobio
ne mury oglądać 7,aczął. Domy przedtem drewniane i nikczemne, ulice wązkie krzy
we i nieochędóżne, rynki niekształtne i nie
wygodne, obróciły się z czasem w ozdobne prywatnych mieszkańców budowle, i w szero
kie, porządnie rozłożone, i brukiem usłane place. Między temi Połocka ozdobami zna
czne trzymać powinien mieysce klasztor J J X X . Dominikanów (5i ) , a późniey i ko
ściół za staraniem czuynych i gorliwych o cześć Bożą przełożonych, na mieyscu dre
wnianego, który od ognia był zniszczony, z niepospolitą wymurowany okrasą: także cei'- kiew grekorossyyska z klasztorem, muze
um X X . Iezuitów i konwikt w tym czasie wystawione. T a powierzchowna ozdobniey- sza połocka postać zdawała się bydź nieia- kimś przygotowaniem na przyięcie Katarzy
ny II. wszech Rossyy Imperatorowey. T a bowiem 1780 roku, 5o dnia Maia do tego przybywszy m iasta, trzy dni w niem się za
bawić raczyła. Czasu pobytu Nayiaśniey- szey Cesarzowey skupienie się ludu wszel
kiego stanu, wesołość powszechna, okrzy
ki radosne, powitania uprzeym e, ognie uro
czyste i sztucznie rozłożone, m odły nako- piee gorące za iey szczęśliwe powodzenie, okazywały to przywiązanie i szacunek, ia-
^5i) J J X X . Dominikanów pierwszy, do Połocka wprowa
dził J X . Kazimierz Girski Kanonik wileński roku 16 70 .
- % -
kim się serca poddanych ku tey wielkiey unosiły Monarchini (32). Tegoż samego ro
ku w Październiku W ielki Xiążę i nastę
pca tronu P a w e ł, iadąc z małżonką swoią W ielką Xiężną M aryą Teodorówną na zwie
dzenie obcych kraiów, Połock też przeia- zdem swoim uszczęśliwił. Obecność tych dwu osób świetnością krwi Imperatorskiey i odpowiednemi oney przymiotami ozdobio
nych, a późniey Monarszą zaszczyconych koroną, i mieszkańców miasta i obywatelów Gubernii do okazania wszelkich uprzeymey radości znaków pobudziła.
Rok 1797 b ył przyczyną dla Połocka, aby na przyszłosć nie tylko zewnętrznych nie nabierał ozdób, ale i z nabytych wie
le postradał; zaszły albowiem rozkaz prze
niesienia stolicy Gubernii do W itebska, stał się powodem, iż za oddaleniem się urzę
dników guberskich z Połocka, znacznie się też liczba i obywatelów i kupców zrnniey- szyła. Iuż odtąd ani tey ludności, ani te
go ochędóstwa, ani tych dostatków, iakie się dotąd vv niem ukazyw ały, widzieć nie mo
żna było. Do tego nader wielkie przymie- szawszy się klęski, w większym go ieszcze pogrążyły smutku.! Roku 1808, dnia 1 1 Lipca
(32) Czasu bytności swoiey w Połocku Katarzyna II, Im - p era torowa z licznem gronem wysoki ey dostoyności u - rzędników i zacnych obywatelów Iezuickie teź kolie- giium łaskawie nawiedziła.
— 9° —
W p ó ł do drugiey po północy w pośrzód samego miasta wszczyna się pożar. Susza i upał na ów czas panuiący, łacne mu przey- ście z iednego do drugiego toruie domu. Im są wyższe budowle, tem rychley iskry i pło
mienie w górę się unoszące onych sięgaią, a od tych i inne pobliższe prędko się zaymu- ią. Lud skupiony tamę dalszemu spustosze
niu położyć niespracowanie usiłuie, ale na próżno: póty się ogień poskromić nie d ał, aż 240 domów w nayozdobnieyszey części miasta nie pochłonął. T en cios okropny, gdy ieszcze, za łaskawem od rządu pożycze
niem pieniędzy na odbudowanie miasta, nie zupełnie w niepamięć poszedł; nowe nie
szczęście , które było dopełnieniem klęsk przeszłych, iak wiele miast innych, tak też i Połock spotkało. Kiedy Napoleon w ro
ku 18 12 z głównem swem woyskiem przez W itebsk pod Moskwę dążył, Marszałka swe
go Oudinot z oddziałem od dziewięciudzie- 6iąt tysięcy' żołnierza do Połocka przezna
czył. Dnia 10 Lipca przednia straż Oudi- nota przeprawiwszy się przez D źw inę, do miasta w eszła, a i4g ° sam Marszałek za woyskiem do Połocka wj«chał, i z całym sztabem u Iezuitów stanął. Trudno tu iest opfeać, iak wiele nieszczęść, mianowicie przy takiey niekarności żołnierza mieszkańcy tu- teysi wytrzymać m usieli: sama w woysku rozmaitość iak narodów, tak i ięzyków, iuż to polskiego, iuż franćuzkiego, iuż niemie
ckiego, iuż kroackiego, od większey części mieszkańców nierozumianych, nie tylko przy- krem i, ale. i nieznośnemi one czyniła. A cóż kiedy się do tego przydadzą wydzierstwa nie
słychane , niedostatek żywności okropny*
nieład straszliwy, choroby zaraźliwe, trwo
gi ustawiczne, pożary srogie?\ Nie ma pra^
wie rodzaiu nieszczęścia, któregoby w tym czasie Połock nie doświadczył. A te klęski tern dotkliwsze b yły, im srożey bez żadney trapiły ulgi. W tym nayokropnieyszym wa*
ienney trwogi stanie, niewiasty za mieysce ucieczki i mieszkania kościoł lezuicki obraó musiały. Przyszedł nakoniec dzień siódmy Października, kiedy nieśmiertelney sławy go
dny naczelnik woyska w tych stronach rossyy
skiego JW . Hrabia Witgenstein z taką ro- stropnością i odwagą Gouvion de St C yra wodza francuzkiego do ustąpienia i ucieczki z Połocka przym usił; z jaką przedtem kil
kakrotnie poprzednika iego Oudińota gromił i pokonywał.
T e iednak wielkie Połocka uciemięże
nia pomyślnemi przeplatane b yły chwilami.
Opatrzność naywyższa gorycz pierwszych'*
słodyczą drugich łaskawie miarkowała. T rz y kroć INayłaskawszy nasz Imperator A L E - X A N D E R I ,j raz roku 1802 w L ip cu , dru
gi raz 1807 w Październiku, trzeci raz 18 12 w tymże miesiącu drogą obecnością swoią ożywił i uweselił mieszkańców tego miasta.
Z jak wielkiem upragnieniem na przybycie
tego wielkiego Monarchy oczekiwano; tak z niezmiernym radości wylewem obecnego przyięto. Cokolwiek uprzeyma i dowcipna miłość poddanych ku Panu swoiemu wymy
ślić m ogła, lub na co wola Cesarza ze
zwolić raczyła; nic z tego na ów czas dla okazania czci należney temu Monarsze nie zaniedbano. Roku 1 8 1 1 Miesiąca W rześnia oglądał Połock W . Xiężnę Katarzynę, teraz K rólow ą wirtemberską, i iey pierwszego małżonka X cia Holsztyńsko-Oldemburskiego.
Przyymowano tu tych wielkich gości ż win- nem Imperatorskiey familii uszanowaniem.
Rok 18 12 szezególnieyszą ku szkołom po- łockim Iezuickim Nayiasnieyszego Cesarza A L E X A N D R A I. w sław ił się łaskawością, kiedy ten naydobrotliwszy Monarcha rozka
zem swoim 12 Stycznia wydanym, a pó- źniey Dyplomatem podpisanym 1 M arca, na stopień Akademii wynieść ie raczył. Z tego powodu, wyżey pomienionego roku, 10 Czerwca, uroczystość otwarcia Akademii w Połocku z naywiększą, iaka tylko w podo-, bnem zdarzeniu bydź m ogła, okazałością ob
chodzono. lego królewska Mość Xiążę W ir- temberski Ienerał Gubernator białoruski, JW . Dederko Biskup Miński, JW . Hrabia Maistre Poseł K róla sardyńskiego i inne nayzacniey- sze z obu białoruskich Guberniy osoby przy
tomnością swoią len obchod ozdobiły.
( ,Wiadomość statystyczna Potocka w naslępuiącym N um erze. ) - . ‘
Uw a g i n a d w y c h o w a n i e m m ł o d z i e ż y
przez X. I. R.
O d połow y z górą wieku świat cały no- wemi wychowania młodzieży planami zawa
lony widzimy. Ktokolwiek śmie sobie po
chlebiać, że iest dostatecznie oświeconym, Wraz swoie zdania tyczące się tey tak wa- żney materyi przed publicznością obwieszcza.
W idząc z jedney strony tyle osob zaprzą- taiących się około nowych coraz wychowa
nia układów, ktoby nie rzek ł, że świat w ciemnościach ieszcze niewiadomości pogrążo
ny, wygląda na dobroczyńcę, któryby go z tak okropnego stanu w ybaw ił, i drogę ku nabyciu oświecenia wskazał? ale z drugiey strony ciż sami wychowania poprawiaćze wiek nasz wiekiem oświecenia powszechnie 'Jzowią. N igdy, powiadaią, świat bardziey oświeconym nie b y ł, nigdy nauki lepiey nie kw itnęły, nigdy bardziey wydoskonalone i rozszerzone nie były. Nad takiem się sprze- ciwieństwem zastanawiaiąc, wyznać musimy, że ieśli wiek nasz iest wiekiem oświecenia;
iest też razem wiekiem dziwacznych mnie
m ań: nigdy bowiem przed tem ze zdańmi tak bardzo z drogi rozsądku zbaczaiącemi, tak śmiało nie wyieżdżano. '
Ludzie rozsądni i dobrze świadomi, ilu godnych podziwienia mężów wszystkie pra
wie europeyskie narody we trzech ostatnich
wiekach w ydały, łacno na to przystaią, że nauki w tych wiekach bardzo się podnio
sły : lecz postrzegaią też powszechny, a nader gwałtowny onych upadek, którego po
czątek właśnie na ten czas przypada, kie
dy się ci nowi wychowania poprawiacze zja
wili.
Można się tu zapytać, czy nauki na tym doskonałości stopniu, na który ie podnie
sione widzimy, przypadkiem i przez nieprze
widziane złączenie się szczęśliwych iakichś okoliczności stanęły: czy też takowe onych wydoskonalenie winni iesteśmy samemu wszel- kiey pomocy pozbawionemu ieniiuszowi, i niezwyczaynym pewnych ludzi talentom: czy
li nakoniec wydoskonalenie to, nad którem się zdumiewamy, przypisać należy sztuce i układowi nauk porządnie wynalezionemu, i mądrze do skutku przywiedzionemu. 'Ie - śli wszystko winniśmy pi’zypadkowi, ieśli wydoskonalenie nauk przypisać możemy szczęśliwemu złączeniu się pęwnych okoli
czności, tak w łaśnie, iako Ateuszowie stwo
rzenie świata przypadkowemu proszków złą?
czeniu się zwykli przypisywać; toć iawna rzecz, że wszystkie te nowe układy wycho
wania są zgoła nieużyteczne: nic bowiem one doskonalszego nie utworzą. Ieśli ci we wszelkim rodzaiu nauk wielcy ludzie, któ*
rzy trzy ostatnie wieki zaszczycili, ,całą swą umieiętnosć winni są iedynie przyrodzonym talentom, a sztuka w nicztm im pomocną
— 95 —
nie b yła ; ieśli za ich czasów zasady dobre
go wychowania znane nie b y ły ; toć znowu słusznie wnieść można, że sztuka iest nie
użyteczna, że żadnych wychowania planów nie potrzebuiemy: bo dowcip i talenta bez tego się wszystkiego obeydą, niedostatku zaś darów przyrodzonych sztuka nie zastąpi. Lecz ieśli koniecznie na to pozwolić m usim y, iż przypadek iest niczem, iż ieniiusz bez po
mocy sztuki nie iest dostatecznym; iawnie stąd wypada, że sztuka kształcenia dowcipu od dawna iuż iest znaiom a,’ że przed na
szym oświeconym wiekiem b y ł pewny plan wychowania, a ten nader doskonały, po
nieważ tak wielu godnych podziwienia mę
żów wydał. Oto uwaga prosta, ale zdolna z gruntu obalić wszystkie nasze nowe ty
czące się wychowania budowy. Sam tera- źnieyszy stan nauk dostatecznie nas przeko
n yw a, że się bez tych nowości obeyśdź mo
żem y: ponieważ wydoskonalenie onych nie iest pewnie skutkiem tych planów, których przed ,kilkądziesiąt laty nie znano.
Smiechuby rzecz godna b y ła , ieśliby kto chciał twierdzić, że w Atenach za Pe- ryklesa, w Rzymie ostatnich rzeczypospoli- tey czasów złego się układu nauk trzyma
no. Równie śmiechu rzecz godna, mniemać (iako wszyscy nowych planów wynalazcy mniemać zdaiąsię) że w Polsce za Zygmun
tów, i późniey za Augusta III. i Stanisława Augusta, we Francyi zaś za Ludwika X IV
M. Pol. Tom I. N. II. 18 18 . 7
— $6 —
sztuka wychowania na złych zasadach była oparta: z jedney bowiem strony widzimy, iakie mnóstwo więlkich we wszelkim wzglę
dzie mężów pomienione czasy w ydały; a z drugiey doświadczeniem wieków i zdaniem nayuczeńszych ludzi rzecz iest potwierdzona, że iako sztuka Niedostatków przyrodzonych zastąpić nie m o ż e t a k też naywyższe przy
rodzone talenta, ieśli nie będą porządnie o- krzesane i ukształcorie, nic szczególnego
n i e wydadzą. T e n , który drugich po dro
dze nauk bez szwanku prowadzi, musiał niegdyś sam mieć nauczyciela, co pierwsze iego kroki kierował, przyrodzoną sposobność doskonalił, rozsądek prostował. Ieśliby kto przeciw temu zdaniu chciał przywieśdź ia- ii e przykłady (które iednak bardzo są nie
pewne) nadzwyczaynych i ^ nieiakoś uprzy
wilejowanych ludzi, którzyby bez pomocy nauczyciela doszli naywyższey w naukach doskonałości; rzekłbym ,\że z tak rzadkich
■wyłączeń nic się przeciw powszechnemu pra
wu nie zawiązuie. Zawsze to prawda, że naylepsza rola, aby mogła pożyteczne ro
dzić owoce, potrzebuie uprawy; naybystrzey- szy dowcip, aby się nie ob łąkał, potrzebuie przewodnika: niemnieysza też i to prawda, że postępek ucznia dowodem iest zdatności nauczyciela, który go ukształcił. Stąd więc idzie, że w czasiech, których naybardziey nauki kw itnęły, musieli też bycfcśriaydosko- nalsi nauczyciele, a następnie sztuka wy-
chowania musiała bydź naylepiey znaną i naydoskonaley prowadzoną. Jeśli więc nau
ki wskrzesić, a na dawnyjn doskonałości stopniu postawić usiłuiem y; nie o nowych układach m yślić, ale do dawnego powrócić mamy. Płochość to iest bowiem nader szko
dliwa) z drogi utartey, która tylu iuż do zamierzonego kresu szczęśliwie doprowadzi
ła , zboczyć, a inna całkiem nieznai^mą bez przewodnika puścić się, i drugich gwałtem za sobą ciągnąć.
Niechby o wychowaniu pisali mężowie, których obszerna rzeczy znaiomość Zaleca, a długie w tem rzemieśle doświadczenie u- poważnia: tacy pewnie mądrych, a na do
świadczeniu opartych uwag owocby wydali.
. Quod medicorum est
,, Promittunt medici, tractant fabrilia fabri. „
Lecz ieśli ludzie, którzy nigdy koło wycho
wania nie chodzili, i dziecinnego charakteru zgoła są nieświadomi, w nowe' się nad wy
chowaniem uwagi zapuszczą, i plany od sie
bie wynalezione, nito doskonalsze, na miey- sce dawnych zechcą podstawiać; siebie na śm iech, a drugich mniey rozsądnych na nie
zliczone szkody narażą.
łan Iakób Rousseau w naszym też, na nieszczęście, kraiu nazbyt znaiomy pisarz, pierwszy do tey śmieszney a szkodliwey pło- chości drogę ukazał. Iluż to oyców , ile matek uniesionych zapałem ku iego nauce.,
— 97 —
7 *
po smutnem doświadczeniu przekonała\się, że dobry plan wychowania nie' może bydź owocem bystrego dowcipu; ale koniecznie bydź powinien skutkiem rozsądku, uwagi i doświadczenia. W ślady Roussona tłumem poszli ostatnjch czasów pisarze; tak iż nie ma materyi, w któreyby więcey teraz- dzieł wychodziło: W szyscy ci wychowania, po- prawiacze iednomyślnie na to się zgadzaią, aby dawny plan, iako na złych zasadach oparty odrzucić: a każdy z nich własne swe, iako doskonalsze, wynalazki na mieysce o- nega^ żąda podstawić.
Nie chcąc bydź naśladowcą tey wady, którą w innych przyganiam, sam nic nowe
go o wychowaniu nie powiem: ale poka
zawszy w krótkości, iaki ma bydź cel wy
chowania młodzieży, tego tylko będę się starał dov^ieśdź, że dawny plan, n a’ który oni' z takim zapędem powstaią, zasadzał się na dobrem rpzumieniu tego celu, i po
dawał si'todki do dopięcia onego nayskute- cznieysze: nowe zaś wszystkie plany sadzić nam każą, że wynalazcy onych albo zgoła celu wychowania nie znaią, albo przynay- mniey srzodkow skutecznie do niego wio
dących są nieświadomi.
Iakiż ma bydź cel wychowania mło
dzieży? Nie inny pewnie, iedno ten: aby ukształcic obymatelów społeczności użyte
cznych i sposobnych do sprawowania dobrze urzędów, na których z czasem mogą bydź
postawieni; iuź zaś ku temu, aby społe
czności bydź użytecznym, dwie rzeczy są koniecznie potrzebne: cnota i nauka; bez tych bowiem nikt oyczvznie przysługi wiel- kiey uczynić nie może: lecz między temi dwiema rzeczami ta różnica zachodzi, że cnota sama przez się ma cenę, nauka zaś bez cnoty nie tylko szacunku godną nie ięst;
ale nadto za nader niebezpieczną i szkodli
w y ma bydź uważana. W iem y bowiem z hi- stor i, iako niektórzy uczeni wprawdzie, ale cnoty pozbawieni ludzie, zamieszania, bun
ty, zepsucie obyczaiów; zgubę religii, upa
dek państw przywiedli, którzy nigdybv pe
wnie swych niegodziwych układów tak zrę
cznie kierować niezdołali; ieśliby ku temu od nauk pomocy nie mieli. Przeciwnie zas człowiek cnotliwy, choć bez wielkich talen
tów i nauki, w wielu okolicznościach byWa użytecznym: niedostatek bowiem nauki przy cnocie łacno nagrodzić, lecz na niedostatek cnoty nie ma lekarstwa: tak naprzykład urzę
dnik nieumieiętny, ale cnotliwy, użyie w potrzebie mądrego poradnika i z jego umie- iętności skorzysta; lecz niepoczciwy na złe tylko światła i powagi, którą m a, będzie używał. W iele wprawdzie na tem kraiowi zależy, aby mieć biegłych w sztuce rycer- skiey wodzów: ale daleko więcey na tem, aby nigdy na czele sił swoich nie stawić ludzi podeyrzanych w wierności; nieumie- iętuego bowiem wodza rada woyskowa ńa
100 —
dobrą drogę"m oże naprowadzić, lecz nie
wiernego oyczyzny zdraycv któż zdoła wstrzy
mać zapędy? Słowem nie nauki, ale cno
ty podnoszą i uszczęśliwiaią państiwa: mo
gą wprawdzie nauki blasku państwom na- cfadź, lęcz moc i trwałość onych np cnocie
się opiera. ' ' \
Cnotę więc za główną dobrego jwycho- wania zasadę mieć należy, pierwszem iest bowiem zdrowego rozsądku prawidłem, wa- żnieyszemu i uzytecznieyszemu widokowi naypiei wszc poświęcać staranie: nauka dru
gie mieysce trzymać i na cnocie opierać się powinna; iest ona bowiem bronią niebez
pieczną, którą nie wprzód komu w ręce dacia można, aż przyzwoitą ostróżnoscią złe
mu oney użyciu będzie zapobieżono. K ie
dy o cnocie m ówię, ^ę tylko rozumiem, która się na religii opiera, bo ta iedynie na imie cnoty rzeczywiście zasługuie. Niech iak chcą nayczęściey teraźnieysi Filozofowie powtarzaią słowa zamiast religii podstawio
n e , lecz bez niey znaczenia nie m aiące:
ludzko/ć, liberalność
,
uczciwofć,
dobroczynność.Co się mnie tycze, znam to dobrae, że bez religii nie ma prawdziwey cnoty. Nie będę tu się szerzył z dowodami na pokazanie, że h
religiia iest ludziom potrzebna, i że żadne towarzystwo bez niey się ostae nie może.
T a k bowiem mniemam, iż ci, dla których- Ł,v takie dowody b yły potrzebne „ pisma te
go czytać me zechcą, alba ieśli ie czytać
\
--- 10 1 ---i
będą, to iedynie dla wyśmiania: mówię do tych, którzy są przekonani, że ludzkie, by naylepsze praw a, nie mogą bydź dostate- czuejni dla utrzymania w dobrym porządku państwa; ponieważ te prawa ani wszystkich okoliczności przewidzieć, ani wszystkich zbro- dniów u karać, ani wszystkich cnotliwych wynagrodzić nie mogą: dla utrzymania do
brego porządku potrzebne są koniecznie ta
kie praw a, któreby aż do sumnienia prze
n ikały: a następnie potrzebna iest boiaźń takiego prawodawcy, którego powaga na ka
żdego się w szczególności rozciąga, przed którym i nayskrytsza sprawa zataioną bydź nie może; ażeby zbrodzień w żadney oko
liczności nadziei uyścia kary mieć nie mógł.
Prawdy te od wszystkich dobrze myślących są przyięte.
Przydaif, że mógłbym też rzeczy mey poprzeć powagą teraźnieyszych nawet Filo
zofów, którzy mniemaiąc, że sami bez re- ligii obeysdz ąię mogą, przyznaią iednak, iż ona dla utrzymania w porządku pospólstwa, a następnie dla zachowania związków życia towarzyskiego iest potrzebną. Nie bawiąc się roztrząsaniem tak dzikiego i nierozsą- dnego zdania, z ichże słów ten wniosek wy
prowadzam: ponieważ religiia potrzebną iest dla zachowania związków towarzyskich, a celem wychowania 'iest, kształcić ludzi w towarzystwie użytecznych; zatem religiia po
winna bydź główną wychowania młodzieży zasadą.
I w rzeczy samey, ieśli ludzie za mło
du w religii umocnieni i do chowania świę
tych iey przepisów przyzwyczaieni ńie bę
dą; iakże się ona w państwie dochowa ? Młodzieńcy ci Zostawszy z czasem oycami, j rozmaite w towarzystwie sprawuiąc urzę
dy, bezbożność przykładem życia swego roz
szerzą, albo przynaymniey dzieciom swym i domownikom nie będą tych prawd wra
żać, któremi sami nie są przeięci. Prawda, że nowi Filozofowie przyzwalaiąc na to , iż religiia dla pospólstwa iest potrzebną, mó
wią , że takowa potrzeba ma się tylko ro
zumieć o grubem i nieumieiętnem pospól
stwie: ci zaś, którzy z większem nieco sta
raniem są wychowani, zgoła oney nie po- trzebuią. Ale któż nie widzi, że ieśli oświe- ceńsza część narodu będzie bez religii, te
dy i pospólstwo długo oney nie zatrzyma?
Bo i naygrubszy gmin nie zupełnie iest roz
sądku pozbawionym, zna on swoię nieumie
jętność, i przeto ód mędrszych stara się bydź oświeconym: ieśli ci słowy i przykła
dem szacunek ku religii będą okazywali, gmin "też ońę cenić i zachoWywac będzie;
lecz ieśli oni do bezbożności drogę wskażą, bez wątpienia i gmin w niedowiarstwo i stra
szne onego skutki wpadnie: a myśląc nie
równie zwięźley, niż nasi oświeceni Filozo
fowie , rzeknie, że się to wbrew Boskim
(■ , w --- 103 ---*
doskonałościom sprzeciwia: dla iedney ludzi części religiią przepisać, a drugą od niey
zupełnie uwolnić.
Z tego wszystkiego idzie, że naypierwsza xięga, która się w ręce dziecięcia iakit'gokol- wiek stanu daie, taką bydź powinna, aby się z niey zasad religii i iey przepisów mo
gło nauczyć. Lecz tu dobrze uważyć po
trzeba, że religii', aby pożądane skutki otrzy
m ać, nie tak iak inszych umieiętności uczyć należy. Nie można oney przez samo tylko rozumowanie wpoić w um ysły, trzeba ko
niecznie do tego praktyki i ustawicznego przepisów iey używania. Nie iest to nau
k a , któreyby rok iaki, lub w ciągu roku pewne godziny poświęcić dość b yło : ma się ona rozciągać na wszystkie Wychowaniu-po
święcone late, dni i godziny. Nie trzeba na nię osobnego nauczyciela, ale od wszystkich, którzy iaki w pływ do wychowania m aią, powinna bydź n au czan ąrelig iią bowiem o- swieca nas względem powinności ku Bogu, bliźniemu i sobie sam ym : nie ma zaś dnia, owstem nie ma prawie godziny, aby się nie wydarzyła iaka okoliczność rozkazuiąca za
dość czynic któreykolwiek z tych powinno
ści: niema zatem godziny, któreyby dziecię przepisów religii używać obowiązanem nie b yło : takie zaś używanie iest praktycznem a nayskutecznieyszem uczeniem się religii.
Każdey więc 'godziny ci, którym wychowa
nie młodzieży iest poruczone, powinni mieć
*
Ma pogotowiu przestrogi do tego nayważmey- 6zego celu dążące.
Ieśłi teraźnieysze plany wychowania pod tym religii względem roztrząsać zechcemy;
postrzeżeni, iako są niedostateczne; porzą
dek bowiem rzeczy całkiem w onych iest przewrócony: iuż nie religiia, ale umieię- tności pierwsze na się baczenie ściągaią, i wszystkich tyczących się wychowania starań są naygłównieyszym celem: religiia drugie mieysce trzymać zdaie się. Ma wprawdzie ona, iako wszystkie inne umieiętności, oso
bnego nauczyciela: duchowna iaka osoba go
dzin wyznaczonych naukę chrześcijańską wy
kłada; lecz oprócz tych godzin nic więcey chrzesciiańskiego dziecię nie posłyszy. W szy
scy inni nauczyciele swoią tylko zaprzątaią się rzeczą; zgoła się o to nie troszcząc, ezy ich uczniowie poięli tę nayważnieyszą nau
k ę , albo też czy wedle iey przepisów spra
wy swe odbywatą-f T y m sposobem religi- jsu nie tylko iako główny cel wychowania uważaną nie iest; ale owszem bardziey czę
stokroć, niż lada iaka umieiętność, bywa za
niedbaną.
Innem zgoła okiem w dawnym wycho
wania układzie na religiią poglądano: ci co się wychowaniem zaymowali, znaiąc dobrze, Że ta nauka nie tak przez prosty rzeczy w y
kład, iako raczey przez praktykę i używa
nie w um ysł się Wraża, wszystkie swe sta
rania ku temu obracali końcowi, aby po-
— 10S —•
\
wicrzoną sobie młodzież do pełnienia, iak można naydokładniey,' wszystkich chrzęści
li. iańskiego człowieka powinności przyzwyczaić:
J; czę- to zasady i przepisy religii wykładano;
ale praktyka była nieustanną, która zależa?
es! ła na stosowaniu tych przepisów do spraw ię- ■ całodziennych. Wadewszystko miano na to
i baczenie, aby cnotę w młodzieńczych ser
ii | cach zaszczepić: umiejętności temu celowi
;ie podlegać m usiały, . i tak b y ły wykładane, ie aby m ogły służyć za śrzodek do otrzyma- j. nia tego głównego celu , którego nigdy z
-eka inespuszczano. Ucząc naprzykład hi- storyi, starano się onę do poprawy obycza- j iów stosować; a takie uwagi tem ochotnjey
i z większym pożytkiem b yły przyymowane, im bliżey z materyi wzięte i mniey przy
gotowane bydź się zdawały. W yd arzy ł się gdzie przykład odwagi, wzgardy bogactw, wstrzemięźliwości; wraz nauczyciel, do tego rzecz kierow ał, aby w młodych sercach za
palić żądzę naśladowania cnot takich. I nie tylko cnot przykłady obficie w historyi roz
siane, ku ' tak chwalebnemu końcowi były, kierowane: biegły nauczyciel występki na
w et, o których mowa wypadła, na pożytek swych uczniów um iał obracac; ukazując ce
chę pohańbienia, które na nie histojya kła
dzie, i przez to wstręt od wszelkiey nieg^- dziwości wzniecaiąc. Co się rzekło Vp hi
storyi, do wszystiich innych nauk równie stosowanem bydź powinno; nigdy bowiem
— io 6 —
tego nie zapominano, że głównym iest wy
chowania celem, serce ukształcić, i że nau
ki, ieśli innego końca nie maią, iedno ten, aby_ ciekawość nasycić, nie są godne sta
rań mądrego człowieka.
T ym to sposobem daiąc dzieciom do
kładną wiadomość o ich powinnościach, ra
zem też starano się sprawie, (co iest dale
ko w^żnieyszą rzeczą) aby miłością ku tym się powinnościom unosiły, i ze szczerey chę
ci onym zadtość czynić usiłowały. Co pe
wnie naydzielnieyszym było srzodkiem ku tem u, aby ie przysposobić na czas dalszy do pilności w pełnieniu daleko ważnieyszych obowiązków, które na ludzi publiczne urzę
dy sprawujących wkładane bywaią.
Dobrze to wiadomo, że wszystko w dziecinnym wieku łacno się w um ysł wra
ża, i w nim głęboko wyryte ślady zostawu- ie , których i naypóźnieysze lata zupełnie zagładzie nie mogą. Szczęśliwi więc, któ
rzy w tym wieku na dobrych nauczycielów trafią, i w przód nałogu cnoty nabędą, nim powabami namiętności uwiedzionymi zosta
ną. Z tak drogich momentów jkorzystać, i tę ipszcze nie zarosłą rolą nasionami cnot rozmaitych usiewać, »aypierwszym i konie- t- cznym iest obowiązkiem wszystkich nauczy
cielów. Nie będzie iuż czas po temu, kie
dy namiętności rozwiiaĆ się poczynaiące na wszystko to , co do ukrócenia onych źmie-
r z a , iako na cif żar i przymus nieznośny każą poglądać.
( Dalszy ciąg w nartępuiącym numerze. )
— 1 0 7 —
■i
O d p o w i e d z M i E S i f c z N i K A n a p r z e s t r o g i m u d a n e od A . . . . C . . . .
I^ L ied y m się na świat wielki puszczał niezbyt śmiały, Przyiacielu, twe rady na drodze mi stały.
Przyznam się, źeś nie małey nabawił mię trwogi:
I by nie w styd, moiebym cicho cofnął nogi.
Ustawnie się mi śniło: świat mnie nienawidzi:
Ten wypchnie, ten źle przyymie, a ten mnie wyszydzi.
Lepiey w domu: ale świat poznać mnie ciekawy:
W styd tak prędko odbiegać przedsięwziętey sprawy.
Mądry nim postanowi, pierwey długo myśli, A na piasku niestałym proiektów nie kryśli.
W ięc aby nie bydź płochym, musiałem przez dzięki W drogę się przykrą udać, iak na pewne męki.
W yznać atoli trzeba, dziękuiąc za rad y, Ześ mi wielki wystawił świat nie bez przesady:
Bo leżeli część większa przez świat i zacnieysza Rozumieć się powinna, ta była grzecznioysza:
O iednę rzecz przestrogi, za drugą pochwały Ze wszech miar szacowane osoby dawały:
— 108 —m
Lubo to przypisałem ich dobroci raczey, Ze mię nie częstowały w gronie swem inaczey.
Nie dla tego to mówię, by rady zbawienne B yły twe bez pożytku: losy mię odmienne Użyć ich przymusiły: bo przeczyć nie mogę, Abym wolną od przykrych miał przypadków drogę.
W ielu się nie tak zemną, iak chciałem obeszło, , I , iak mówią, na twardych kawałkach nie zeszło.
Ale to. nie iednemu mi się przytrafiło : I'm oim tez kollegom równie się zdarzyło.
Kto po święcie wędruie, na wszelkie przypadki Ma bydź gotów: i wywrót na drogach nie rzadki;
W ielu nie z złego serca nam łaie iedynie, Lecz że się czasem drugi nie w porę nawinie, Lub się nic oglądaiąc Skępskiemu przymówi;
Nie dziw, że czasem za to po uszach obłowi.
Pisarzów taka dola: me gań, nie poprawiay Ale tylko o dawnych szpargałach rozprawiay, W net powiedzą: ze więcey nudzi, niżli bawi:
Czemu to żartem trafnym prawdy nie przyprawi ? Czemu milczy, gdy takie występki panuią? ■ Gdy zdrayce, własnych panory, słudzy oszufcuią?
Gdy kto na próżnowaniu i zbytkach czas trawi?
Gdy szulerstwem, piiaństwem często rad się bawi ? Powiedzże teraz tylko : -że ten bluźni Boga Fircikiewicz, ojczyzny swey zaraza sroga, Hańba i żal rodziców, zgorszenie prostaków,
Trzpiot, darmoiad i ietjlen z zmodniałych próżniaków:
— io g —
Obaczysz g o cię potka. Proszę więc lub daycie W olność ganić przywary, lub nie narzekaycie, Ze tylko w dawnych xięgach iak motyl wartuiem:
I my o sobie równie, iak i drudzy czuiem.
N ie i eden tak narzeka, wieku dzisieyszego;
, Lecz podobno świat tenże był i dawnieyszego.
Zawsze się na Satyrów zwadliwych gniewano:
Horacemu, choć dworak, mało przebaczano, B oileau, co szukaiąc isławy wiek swóy ganił Sam ból ciężki ponosił, kiedy drugich ranił;
Bo gdy się mniey ostrożnie na cały s'wiat rzucił, Tysiąc na siebie ostrych pocisków obrócił.
A Naruszewicz miałby na czuprynę gości ( i) , B y nie był od iednego pewien iegomości, Iż się trzpiot o fry z u rę , Kulfon srodze dąsci, Z e mu pisząc zaw adził piórem koło wąsa (2). >
Lcpiey iest z ostrożnością ganić i ogólnie, Kiedy to czytelników dotyka szczególnie:
B o nie wszystko, co tylko w głowie się tam ro i, ! Poetom , iak przekupkom, wyśpiewać przystoi.
Takich się iedni równie iak szalonych strzegą, Drudzy się iak na wilka wołać zewsząd zbiegą.
T ak z dwoyga obieraiąc, lepiey że kto nudzi, Niż kiedy czytelnika do gniewu pobudzi.
Niech pisarz z nim , iak ptaszka łowiąc, postępuie:
I oyciec gładzi syna wprzód, nim go strofuie.
W reszcie, ponieważ żąda wolności pisania, N ied i wolnego pozwoli drugim wzaiem zdania.
(1) N arusz. Sat. Pochlebstwo w . 18 . (2) Tamte w . 1 1 .
---- I IO
T o równe prawo: czego chcemy by nam inni Nie bronili, aniśmy im bronić powinni.
T o ia prawidło maiąc: dziękuię, gdy grzecznie
Kto mię przyymie, kto wzgardzi, nie stawię się sprzecznie;
Bo móy cel iest prześwietney służyć Publiczności, Polegaiąc na pewney iey sprawiedliwości:
lak niegdyś oney słiiżył na brzegach Saony (5) Dziennik, iey samey zdaniem‘NniemyInie uczony.
Mogę mieć w wykonaniu, w sercu nie mam w ady;
Bo mey sprzyjam oyczyznie okrom wszelkiey zdrady.
T a i się krew co i w drugim, w żyłach moich toczy:
I z drogi powinności, da B ó g , nie wykroczy.
Wszystko łacniey poniosę: gdy mi kto przypisze Fałsz w tey mierze, z naywiększym bólem to usłyszę.
Lecz to podobno próżne tytko me marzenia:
Bom dotąd nawet tego #nie doznał i cienia.
Przychylny ma przychylnych: przęto i ia mniemam, Ze zacnych czytelników obawiać się nie mam.
Co ieden pow ie, na to mało się uważa:
Bo któż się dla iednego na wszystkich uraża?
T o przekonanie daie umysł mi spokoyny:
A unikaiąc cale na gościńcu w o y u y ,
W przypadku tym się mocno puklerzem zasłaniam, I śmieley iuż na wielki świat wyjeżdżam. Kłaniam.
(5) Journal dc Trep o u* . 4
Pr z y p a t r z e n i e się p o g o d n e m u n i e b u p r z y P j ę K N E Y NOCTY.
7 t ;■
.^im ierzchnęło wreszcie; dosyć w twych Horacy Rozmyślać pieśniach: dopiero po pracy
Lepiey w tem oknie, gdzie czytałem ciebie Spóyrzę po Niebie.
Któż to ten wielki Pan, co iaśnieiące Gwiazd tych po Niebie rozrzucił tysiące? / Któż to ten dobry P an, co dla mnie robił
Niebo i zdobił?
Powiedźcie gwiazdy, iakos'cie stworzone l Kto was zawiesił? kto i zawieszone W porządku trzym a, przez te wszystkie lata
Nad kręgiem świata?
G łos iakis idzie z góry potaiemny Do moich uszu; głos iakis przyiemny, A razem dzielny; posłucham co powie
W powaźney mowie.
N*
la sam (którym iest) com świat stworzył, taki, lak dziwnym widzisz, a na nim wszelaki R odzay; i nikt mi nie pomagał tego
Dzieła wielkiego.
M. Pot. Tom I. N. II. 18 18 . 8
Ia wszystko m ogę: mnie, ieśliś ciekawy, Naywyźszy im ie; pierwey niź te sprawy Z rąk moich w yszły, siedziałem w koronie
N a wiecznym tronie.'
lam wieki mocą uprzedził taiemną:
Anim iednego zostawił przedemną.
Wszystko ćo widzisz, aź wiecznos'cią całą Po mnie powstało.
Ale nie tylko wszechmocny, a wieczny;
Iestem ia dobry, iestem ia serdeczny Przyiaciel człeka, fchoć on nieskończeni®
Niskie stworzenie.
lego ta ziemia i cokolwiek chwalą Na niey pięknego; gwiazdy dlań się palą.
A dobroć moia chowa coś droższego leszcze dla niego.
Twórco wszech rzeczy, sprawco jney istoty, Pragnę cię widzieć! pokaz się mi, kto - ty T ak dobry iesteś? szuka w koło siebie
Dusza ma ciebie.
Pokaz mi rękę, która rysowała /Obraz mey duszy i moiego ciała;
Gdzie twoie stopy? niech ie choć na chwilę Uścisnę mile.
Na zarzuty Tana St y c z y ń s k i e g o przeciw obronie
p o e m a t u X . MuŚn i c k i e g o pod tytuffm Pu ł t a- w a ( i ) o d p o w i e d z X. Wincentego Bu c z y ń
s k i e g o T.
M
ocnom się nad tem zadziwił, że P. Styczyński pa samym wstępie swolego pisma przymawia mi o to, iakobym w moich uwa
gach, nie znaiąc granic umiarkowania i roz
wagi, przypinał mu uboczne zamiary, któ
re do p.rzedsięwziętey materyi zgoła się nie ściągały. T kw ią mi w pamięci uwagi któ
re nad iego uwagami pisałem , i śmiało do sądu publiczności w tem się odw ołuię, że w nich Pułtawą tylko i iey krytyką, nie zaś osobą krytykuiącego zaprzątałem się (2).
(1) W Dzienniku wileńskim (N. 26 str. 16 8 ) umieszczono krytykę P u łtaw y przez P. Styczyńskiego w y d a n ą : k ry tyka ta ponieważ co do wielu względów iest niesłu
szną; napisałem przeciwko niey, P ułtaw y obronę, któ
ra także w Dzień, wileń. (N. 5o str. 610 ) iest położo
na. Ale się na tem sprawa nie skoń czyła: znowu bo
wiem P. Styczyński (JNT. 36 str. 6 10 ) na wspomnioną obronę pow stał, i wiele niesłusznych przeciwko niey czyniąc zarzutów, do ninieyszey mię odpowiedzi znie- wolił.
(2) Nic nie mówiłem o niechęci P. Styczyńskiego ku X . Muśnickiemu, lub ku zgromadzeniu, którego on b y ł członkiem: nigdym tez nie słyszał, żeby kto w P o - łocku, pokazuiąc gościom portret X . Musnickiego, miał mówić, iź to iest ten, którego w W ilnie przesladuią, i nic poym uię, iakim sposobem krytykę Pułtawy prze-*
8*
Alem się bardziey ieszeze zadziwił, kie
dym tę odpowiedź do końca przeczytał: po
strzegłem bowiem , że P. Styczyński owe nieprzyzwoitości, przeciw którym na począ
tku pisma powstaie, o które nie słusznie mi przymawia, sam iawnie popełnił; zada- iąc mi to, czegom nigdy nie mówił, i mie- szaiąc do swey odpow/edzi mnóstwo okoli
czności zgoła się z rzeczą nie wiążących. Bo czyliż kto z liczby poddaństwa do Iezuitów należącego, z mieysca dawnego połockiey bibliioteki i t d. może wnieść, że Pułtawa i uwagi nad nią, zalety, lub nagany są go
dne? a iednak w odpowiedzi na antykryty- kę do tego iedynie celu zmierzać należało, i sam tytuł pisma P. Styczyńskiego tego sie tylko spodziewać kazał.
Oświadcza się P. Styczyński w odpo
wiedzi, (str. 6 10 ) ,, że Pułtawę pod zimną
„ wziął uwagę, aby przez krytykę i młodzi ,, wskazał, co tam za dobre uznawać mo- ,, zna, i wszystkim podtug odpowicdncy wartom
„ h i , autora i dzieło zale cił” . Zamiar ten b ył chwalebny, przetoż onegom niezganił:
ale iż w krytyce postrzegłem uchybienia, które Pułtawy podług odpowiedmy wartości czy-
slado.waniem zwać'można-: a bardziey ieszeze nie poy- muię, iakimby kto sposobem, mniemane takie prześlado
wanie na W ilno miał zwalać,' gdzie iak krytykę, tak i antykrytykę w dzienniku umieszczono. Gdyby kto te
raz, na odpowiedź P. Styczyńskiego, co podobnego powiedział; temubym się nie daiwil.
telnikom zalecić nie m ogły; starałem się one sprostować, i do celu od sainego auto
ra krytyki zamierzonego nakierować.
Sądzę, że nikt temu nie zaprzeczy, iż niektóre w krytyce umieszczone o Pułtawie zdania, dzieła tego podług odpowie.dunj warto
ści nie zalecaią, takie zdania są (uw. P. S.
N- 26. str. 182) ie w "Pułtaw ie „ o d począ- ,, tku aż do końca samo tylko wyliczenie ,, bitw widzimy; ze gdyby nie zmyślenia nie- ,, które; zaledwoby się można było domy- ,, śleć, że X . Muśnicki nie iako dzięiopis, ,, ale iako poeta pisze ” : (str. 186) ze ,, wy- łączywszy rozwiązanie, K arol w całem' , , dziele pierwszym bohatyrem bydź się zda- ,, ie ” : (str. 18 7 ; ze „ c a ł e dzieło (Pułtawa) ,, w prozę się. zam ienia” : (str. 2 0 1) ze „ bo- ,, hatyrowie X . Muśnickiego po dwa razy , , um ieraią, ze domagaią się, aby miasto Ba- ,, turyn wprzód było z gruzów podniesione,
„ nim zruynowanem ■zostało ” , i t. d. Na co wszystko, iak rzecz kazała, odpowiedzia
łe m ; dowodząc z sameyże Pułtawy, że dzie
ło to nie podług ódpowiędney wartości czytelni
kom bvło zalecone. Nigdym iednak tego nie twierdził, (co mi kilka razy P. Styczyń
ski w swey odpowiedzi zarzuca), że Pułta
wa iest zupełnie doskonałą i krytyce nie ulega- iącą epopeią: owszem w uwagach moich wy
raźnie mówię, (N . 3o str. 6 10 ) ze „d z ie ło }, to ma niektóęe wady ” : (str. 629) ze ,, nie- )} które w nićrn umieszczone mowy słusznie
„k rytyk o w ać m ożna” : (str. 635) ze ,, w , , niem wiersze niegładkie znayduią się (str/
65g i 642) ze „ niektóre wyrazy warte są
„ p o p r a w y ” : wreszcie zamykaiąc rzecz (str.
648) m ówię: ze „ w ie lu literatów, zalety i
„ wady dzieła tego rozważywszy, ' z Hora- J cyuszem p o w ie” : rirnt delicta tarnin, qitibuf ignovifse uelimuf. Możnaż więc twierdzić, żem Pu łtaw ę, iako dzieło zupełnie doskonałe i kry
tyce nie ulegciiące wystawił?
Obrona, która na samym wstępie tak iawnie z prawdą się rozmiia, nie wiele szcze
rości w dalszym ciągu spodziewać się każe.
Iakoż w rzeczy samey nie iedno mieysce z uwag, które na obronę Pułtawy pisałem, tak przekręcone i pogmatwane widzę; iż w odpowiedzi ninieyszey nad tem naywięcey bawić się m uszę, abym te zawiłości roz- plątał. ^
Mówi P. Styczyński, (str. 6 12 ) że nie
dostatek objaśnień historycznych i treści przy pieśniach Pułtaw y, usprawiedliwiam przy
kładem Homera i W irgiliiusza: i całą tę rzecz kończy na żartach do materyi się nie stosujących (5'. Alem ia w uwagach nie na samych się tylko przykładach Homera i W ir-
— 1 1 6 —
(5) Homer czy umiał pisać ? ,, Ciekawa wątpliwość! lecz nie tu mieysce onę roztrząsać. Co stąd, źe znamiona pisarskie od Wszystkich są przyięte? Znamiona te dla wygody wszystkich, bez wyłączenia, czytelników są po
trzebne : objaśnienia zaś historyczne, tylko dla nieświa
domych rzeszy ? o którą idzie.
giliiusza zasadził; lecz mianowicie niedosta
tek treści przy pieśniach Pułtawy z tych dwóch względów usprawiedliwiłem: naprzód że X . Muśnicki miał świeżą materyą, któ- rey okoliczności tkw iły- ieszcze w ludzkiey pam ięci, powtóre że pięał w kraiu, który po części b ył placem sprawy opie\yaiącey się w Pułtawie.
Iest-li Pnłtawa epopcią ? Nie. Czemuz ? Bo Dmochowski o woynie chocimskiey K ra1 sickiego m ów i: „ dzieło to wspaniałego epo- ,, pei nazwiska no&ić nie m oże,, mocny do- wod!- (4) Lecz ćóżby o Pułtawie Dmóchow- ski (5) powiedział, która, iakoin to w uwa
gach (N. 5o str. 6 2 1) pokazał, zupełnie zga
dza się z jego o epopei zdaniem? P. Sty
czyński nic nie odpowiedziawszy na wspo- mnione przystosowanie, każe mi woynę cho- cimską z taką uwagą czytać, z jaką Pułta- wę pierwszy raz z jego powodu czytałem.
Nie iest Krasicki w takiem u Polaków za
rzuceniu, żeby naukami bawiącym się po-
(4) Obacz w odpowiedzi P. Styczyńskiego (N. 36. str. 6 13).
(5) Dmochowskiego nazwałem tłumaczem sztuki rymotwór- czey Poety Boileau, nie mówiłem* iednak, ii on iest prostym tłumaczem: wiem bowiem, ze czasem co przy
daje , czasem odmienia, zwłaszcza gdy rzecz do rymo- twórstwa polskiego chce przystosować: dla tych iednak odmian tłumaczem bydź nie przestaie. Sam oix w prze
mowie powiedział: „ nie iest to dzieło samem tłuma—
„ rżeniem, ani tez sobie oryginalności nie przyznaie:
„ z Horacego i Boileau czerpałem myśli: do drugiego
„ układu szczegóiniey się przywiązałem ” .