I
L 99999999999999999999999999999999999 O
M IESIĘCZN IK f$
L O C K » ! )
m v :
4 - 3 i M a i a 1 8 1 8 r o k u l ,
Quid Terum atquo decens euro et rogó, et omnis k g ' in hoc sum. Hot, I. jEp»
o eeet€cet€0eM ec0 eeeeeaećM €eeetcc€ $
M ie s ię c z n ik p o ło c k i wychodzi ostatniego dnia każdego miesiąca.' Każdy numer skła
da się ze czterech lub pięciu arkuszy. Czte
ry takie numery idą na tom ieden, do któ
rego się ..przyda osobny tytuł i reiestr za
wartych w nim rzeczy. Prenumerata ro
czna kosztuie na mieyscu rubli assygnacyy- nych siedm, z pocztą zaś rubli srebrnych cżtery.ę Ządaiący to pismo odbierać z po*
czty, raczą się zgłosić do bliższych od sie
bie expedycyy pocztowych, w których się przyymuie prenumerata ną Kuryera litew
skiego., Pisma naukowe i listy do redakcył Miesięcznika, maią się przesyłać pod zapi
sem ; do Drukarni Akademii połockiey.
MIESIĘCZNIK
P O L O C K I .
T o m II.
R o k i 8 i 8*
Quid verum atque decens euro & rbgo, & omnis in hoc sum. H o ra tiu s I . E p . i.
W P O Ł O C K U w D r u k a r n i A k a d e m i c k i e y .
Dozwala się drukować p o d tym warunkiem, aby po
•wydrukowaniu, nie zaczynaiąc przedaw aó, złożone były w Komitecie Cenzury exemplarze, io ies t: ieden dla tegoż K om itetu, dwa dla Departamentu Ministeryum Oświece
nia, dwa exemplarze dla 1 M P E R A T 0 R S K I E Y publiczney Hibliioteki i ieden dla I M P E R A T O R S K IE Y Akademii nauk. P oiock, d. 3 M aia, 1 81 7 roku.
X . Józef Cytowicz D. TeoU’
Członek Komitetu Cenzury.
M IESIĘCZNIK
P O Ł O C K I.
U w a g i n a d w y c h o w a n i e m m ł o d z i e ż y
przez X. I. R.
(DokończenieObatz Miesiącz. T. 1. str. 24.3.)
K iedym dpwiódł, iż posiadanie wszystkich umiejętności, dla większey cżęści Uczniów byłoby bez pożytku; pozostaie, abym ie- szcze pokazał, że ćwiczenie się w nich wszystkich razem',, nie obiecuie należytego pos.tępku. Nie mówię tu o dóskonałe'tn umieiętności zgłębieniu: albowiem i bez do
wodów iawrró' iest, że całe życie ludzkie na to wystarczyć nie może; przeto też nie wi- duiemy takich mędrców, którzyby we wszel
kim nauk rodzaiu byli doskonałymi: dale*
koż więc bardziey nie należy .się spodzie
w ać, aby takie cudo, po kilku latach nauki, w młodzieńcach zjawić się miało* Skąd też i teraz powszechnie mówią, że samych tyl
ko początkowych zasad umieiętności chcą w szkołach nauczyć: lecz ia w te'm nawet niepodobieństwo upatruię, a naprzód to za
kładam , że chcąc stanowić, co iest w ukła
dzie wychowania do uskutecznienia podo- 1*
bnem , a co niepodobnym, trzeba mieć na baczejiiu wszystkę młódź w\ ogólności; po
nieważ tu idzie o powszechny plan wycho
wania : żadną miarą zaś oglądać się nie na
leży na to , iak wiele mógłby dokazać mło
dzieniec iaki nadzwyczaynerni obdarzony ta
lentami: takie bowiem talenta tem samtśm, że śą nadzwyczayne, nie mogą stanowić sta
łego i zwyczaynego prawidła; zwłaszcza, że w ogóle biorąćych wychowanie młodzień
ców, pospolicie więcey się takich znayduie, którzy miernemi są udarowani talentami.
Pytam się więc, iakim sposobem w umy
sły dziecinne, a do tego z granic mierno
ści nie wychodzące, można porządnie wra
zić wszystkich umieiętności początkowe za
sady; ieśli przez zasady to się ma rozumieć, co w rzeczy samey wyraz ten znaczy? Z a pewne bowiem przez zasady historyi, nikt nie rozumie wiadomości o niektórych sła- wnieyszych osobach, lub pamiętnieyszych zdarzeniach. Takich zasad dawniey przez samo czytanie Autorów nabywano: sądzę, że i teraz oddzielni nawet nauczyciele nie wię- cey dziecięcia potrafią nauczyć: lecz tako- wey umieiętności nie można nazwać zasadą historyi. W iadomość o znacznieyszych zda
rzeniach, iest bez wątpienia do historyi po
trzebna, ale na niey samey nie dos^ć: umie- iętność ta zależy na objęciu ogółu takowych zdarzeń, na dokładnem rozumieniu ich mię
dzy sobą względu i wzaiemnego związku,
na dochodzeniu ich przyczyn i skutków-.
Uczyć zatem dziecięcia początkowych zasad historyi, byłoby to uczyć ie, iakim sposo
bem ważnieysze wszystkie zdarzenia pod ie- dnym względem ma uważać, iak między sob^ one porównywać, iak wreszcie w pły
wu przyczyn'na skutki dochodzić: co wszyst
ko wyciąga doyrzałości rozsądku, na którey dzieciom pospolicie zbywa.
Podobnież przez zasady ieografii,, nikt nie rozumie samych nazwisk rozmaitych krain, znacznieyszych miast, rzek, ieziór i t. d.
Z/da się mi iednak, że wiadomości ieo- graficzne, których dziecię nabydź iest zdol- nem , wszystkie się na podobnych rzeczach kończą, i bez oddzielnego nauczyciela naby
te bydź mogą. Do ieografii należy wiado
mość nie tylko o fizycznem krain p ło ż e n iu ; ale też o źrzódłach ich bogactw, o ich pło
dach, niedostatkach, handlu, o wnęlrznym rządzie, wzaiemnym między sobą związku, potędze i t. d. Zasady więc- tey umieiętno- ści wyciągaią niepospolitey uwagi i grun
townego myślenia sposobu, co w dzieciach nie łatwo iest postrzedz. T oż samo o wszyst
kich innych materyach można powiedzieć:
nie posiada ten zasad iakiey nauki, kto ter
miny w niey używane, albo niektóre tyl
ko oderwane iey części powierzchownie umie:
temu iedynie lakowych zasad umiejętność słusznie przyznaiem, który tak do swey ma- tery i iest usposobionym, iż bez trudności i
7. pożytkiem wszelkie dzieło o niey rozpra
wiające czytać moze. Lecz iluż znaydziemy młodzieńców, coby ze szkół wychodząc, by
li sposobnymi do czytania z pożytkiem dzieł rozprawiających o rozmaitych umjeiętnościach, których zasady im wykładano?
1 w rzeczy samey, iako czas może wy*
starczyć na tak różne umiejętności? iak one wzaiemnie sobie przeszkadzać nie maią?
Doyrzałego nawet człowieka należycie u- kształcony rozum, tąkiem mnóstwem przed
miotów musiałby się zatłumić ’• a cóż mó
wić o dziecięciu? Czas tak bardzo rozdro- biony, na Żadną rzecz wystarczyć nie mo
że; i przeto? W takim układzie te nawet nauki, które przez się byłyby użytecznemi, Żadney korzyści nie przynoszą- T ak na przykłady ięzyk łaciński, połączony z niezli- ęzonem mnóstwem innych umieiętności, nie czyni owych pożytków, o których wyżey m ów iłem ; i ucząc się go dzieci, nawet ty
le nie postępuią, aby mogły pisarzów sta
rego Rzym u rozumieć:, bo do ich rozumie
nia więcey po łacinie umieć potrzeba,' niż teraz można się nauczyć; kiedy na ten ię- zyk tak mało czasu poświfcaią. T oż się po
wiedzieć może o ięzykach żyiących: bo lu
bo one w tem nad łaciński leprey iśdź zwy
k ły , ' iż do prawideł ćwiczenia też prakty
czne przyłączone miewaią; pomimo to ie- dnak, dla niedostatku czasu trudno iest, a prawie niepodobno, któregokolwiek dosko^
nale się nauczyć. Co wszystko na inne tez przedmioty nauk słusznie rozciągnąć może
my : obowiązek przykładania się do wszyst
kich , nad żadną porządnie zastanowić się me dozwala, żadney dobrze w um ysł wra
zić nie dopuszcza. Ledwie się iedna lekcya skończy, wraz na drugą cale różny przed
miot maiącą zwracać uwagę potrzeba.
Postąpmy daley, a uważmy, iż tera- źnieyszy plan nauk nie może rozumu dzie
cinnego ukształcić: co iednak pierwszym iest bez wątpienia naukowego wychowania celem.
Albowiem to, co rozumu należycie iuż wy
doskonalonego potrzebuie, nie iest zdatnym do iego doskonalenia: wyższe zaś umieiętno
ści, od których teraz nauki zwykli rozpo
czynać, koniecznie wyciągaią porządnie roz
winiętego i wydoskonalonego rozum u; tak w łaśnie, iak praca cielesna wyciąga sił na
leżycie ukrzepionych: nie mogą więc one rozumu ukształcić; owszem zbytecznie go przed czasem morduiąc, dalszemu iego roz
winięciu się przeszkadzaią: podobnie iak wyż
sza nad siły cielesna praca, nie tylko no- w ey mocy nie doda, ale i nabytą zniszczy.
L ecz rzecze kto, azaliż wszyscy w tem się nie zgadzaią, że matematyka do rozwinię
cia i wydoskonalenia rozumu pomaga? Po
zwalam na to: ale wiedzieć należy, iż iako wielka praca w ten czas tylko mocy przy- daie cia łu , kiedy nie iest większą nad siły;
tak właśnie matematyka, iest w prawdzie bar-
c3zo użyteczną do wydoskonalenia rozum u;
lecz w ten czas tylko, kiedy rozum do niey dostatecznie iest usposobionym: rozpoczy
nać zaś nauki od matematyki dla tego, aby rozum ukształció, iest toż samo, iak gdybyś dziecięciu, które ledwie chodzić zaczyna, po* kilka mil drogi pieszo odprawiać kazał;
aby się tym sposobem chodzić nauczyło.
Sucha i zawiła nauka matematyki, wyższą iest nad dzieci poięcie, < przynaymniey do czternastego roku ich wieku: chcieć przed czasem tą nauką zaprzątać, jest to dręczyć żywe i do głębokiey uwagi nie jirzyzwycza- ione dziecinne u m ysły, a tem samem nie*
cbęć w nich ku naukom wzniecać.
Nie Jękan^ się twierdzić, iż nic szko
dliwszego dziecinnemu postępkowi bydź nie może, iak kiedy matematyka za pierwszą zasadę i naygłównieyszy przedmiot nauko
wego cwiczenia iest poczytaną: z takiego bowiem układu musi nastąpić, iż dzieci przez wiele lat tęż samę rzecz powtarzaiąc, a ma
ły w niey widząc swóy postępek, zabiera
ją ku nauce niechęć, która częstokroć przez całe potem trwa życie. Rzecz to iawna i wielą przykładami stwierdzona, że młodzie
n ie c,' który do matematyki w ten czas się przykładać zaczyna, kiedy władze iego umy
słu dostatecznie są rozwinięte, więcey z niey w jednym roku może się nauczyć, niż po
wszechnie ci umiewaią, którzy się do niey od lat dziecinnych przykładali. Może kto
przeciwko temu przywiedzie owych przykłady, co prawie w dziecinnym wieku znaczny po
stępek w tey umieiętności uczynili; iako Pascnal, który we czternastym roku wielkim b y ł ieometrem: alem iuż wcześnie na taki zarzut odpowiedział: Pascha! i iemu podo
bni bardzo się rzadko trafiaią, plany zaś wychowania do pospolitych talentów powin- ne bydź stosowane.
A by należyte o wychowaniu naukowem powziąć wyobrażenie , trzeba się tylko nad przyrodzeniem ludzkiern zastanowić: zasady bowiem wychowania w niem samem zna-*
leźć możemy. Iest czas taki, w którym cia
ło do żadnych ćwiczeń niesposobne, przez pożywienie tylko mocy nabiera: podobnież i taki czas b yw a, w którym dusza iedynie za ponioc^ zmysłów może nowych nabywać wyobrażeń, T e dwie istoty choć bardzo mię
dzy sobą różne, tak iednak ściśle są połą
czone; iż władze ich w jednymże czasie i w jedney prawie mierze zwykły się rozww iaó, i na tym to odpowiednym związku wza
jemne onych wydoskonalenie zależy: maiąc więc baczność na takowy związek, trzeba się pilnować przyrodzenia, które zwolna w prawdzie, lecz pewnym i bezpiecznym krokiem p o stęp u j. Ciało powoli nabywa m ocy, a ta moc przez ćwiczenia stopniowe i odpowiedne iego stanowi, coraz się.bardziey pomnaża: podobnie też władze duszy sto
pniami się rozwiiaią, i dla tego trzeba ie
ciągle stosownemu zaymować ćwiczeniem;
strzegąc się lednak zbytku i. gwałtu: bo ie- sli gwałtownie starać się będziemy, aby do
wcip wybuiały uprzedził należyte organów ciała rozwinięcie; więcey stąd szkody, niż pożytku spodziewać się mamy. Takowa do
wcipu wybuiałość, iest nito owoc za pomo
cą sztucznego Ciepła dośpiały: iakkolwiek on będzie pozorny, nigdy iednak smaku przy
rodzoną drogą doyrzałego owocu mieć nie będzie.
Ale zarzucić kto może, iż dawniey uczo
no łaciny z nader zaiviłego i rozwlekłego Alwara, co pewnie łatwieyszem nie b yło , jak są umieiętności, którysh dopiero wespół z językiem łacińskim zwykli nauczać. Z a rzut taki wyciąga po mnie, abym dokła-
dniey wyłożył sposób, iakiego się dawniey w uczeniu ięzyka łacińskiego trzymano: mo
żna stąd ^będzie'', zrozumieć, naprzód, iak trafnie ta nauka była kierowaną do celu nkształcenia dziecinnego rozumu; powtóre, za co ona teraz, równie iak inne z nią połączone umieiętności, podobnego skutku nie sprawuie. Dawrtieyszy sposób uczenia do dziecinnego poięeia b ył stosownym, wy
ciągał zatem nieco dłuższego czasu; a dla tych, którzy doy.rzały iuż maią rozsądek, zgoła by się nie mógł przydadź: i to samo poniekąd dowodzi, iż on był dobry; gdyż na to się wszyscy zgadzaią, że teyże samey
rzeczy inaczey doyrzałego człowieka, a ina- czey dziecięcia uczyć należy.
Zaczvnano dawniey naukę- łacińskiego języka od przypadkowania i czasowania;
uczenie się na pamięć było naymuiey wa
żną tey nauki częścią: prócz tego bowiem wyciągano po dzieciach, aby same, czasem nawet na piśmie, układały przypadkowania i czasowania wedle wzorów w graijnmatyce zawartych. Ieśliby tym sposobem chciano uczyć ludzi doyrzałego rozsądku, byłaby to praca śmieszna i czas daremnie zaymuiąca;
lecz względem dzieci, rzecz się ma inaczey.
T a na pozór mechaniczna robota, nie sarnę tylko pamięć zaymowała, ale też rozum pożytecznie ćw iczyła: przypadkować bo- iforpm" imiona, lub czasować słowa przez porównywanie z formami w grammatyce zawartemi, było' dla dzieci prawdziwem rot z%mu i uwagi ćwiczeniem: a pospolicie na
wet ci, którzy nad innych bystrzeyszy ' do
wcip m ieli, idąc tą drogą nie mogli od pierwszego razu wszelkiego błędu uniknąć;
przetoż ćwiczeniem takowem długo się za->
bawiano, wszystkie formy przypadkowaiiia i czasowania rzeczonym sposobem przebiega
jąc; aż póki dzieci wszelkiey w tey mierze trudności nie pokonały. W ięcey to, lub mniey czasu wyciągało, wedle uęzniów po- iętnosci; lecz naybystrzeysi nawet kilka na to miesięcy potrzebowali, choć żadnym in
nym przedmiotem nie byli roztargnieni:
skutkiem zaś tey pracy b y ło , iż wszystkie trudności pokonawszy, mieli stąd ukonten
towanie, że rzecz, którey ich uczono, do
brze posiadali: zate'm też z wielką ochotą i zapałem brali się do dalszey nauki. Przy-*
stępowano więc do składni, a gdy się dzieci głównieyszych prawideł nauczyły, wraz do praktyki w małych robolkach stosować' one kazano. Z/ początku błędy nieuchronnemi b y ły . zatem pilnie ie poprawiaiąc, przypo
minano dzieciom prawidła, przeciw którym w ykroczyły: tak więc ich rozum nie gwał
towne w prawdzie, ani zbyt uciążliwe, cią
głe ifcdnak, i do rozwinięcia władz duszy bardzo użyteczne miewał ćwiczenia.
Kiedy takim sposobem pierwsze prawi
dła dostatecznie b yły wrażone#- do inrayicfa nieco trudnieyszvch postępowano; teyże. isaf
m ey drogi zawsze się trzymaiąc: przy czem tłumaczono też autorów, poczynaiąc od łi.- twieyszych, i to . było obszernem polem do ćwiczenia się iak w łacińskim, tak też w oy- czystym ięzyku: zawsze bowiem do tłuma
czenia łączono uwagi tyczące się różnicy w składni obu ięzyków: a w miarę rozwi
jania się w dzieciach władz dusznych, postę
powano do wykładania trudnieyszych, lecz zawsze użytecznych i obchodzących autorów.
Nauczyciel zaś miał to na pilne'm baczj^ńiu, aby się do poięcia i postępku swoich słu
chaczów stosował; i przeto nie maiąc dość na uwagach grammatycznych, łączył też in
ne tyczące się wyboru, piękności i mocy tak m yśli, iak wyrazów: podobnież nie za
niedbywał potrzebnych objaśnień względem historyi, ieografii, mytołogii, i t. d. nako-_
niec w wyższych klassach, wykładając auto
ró w , na sztukę rymotwórczą i krasomów
czą całą uczniów zwracał uwagę.
INiech iednak nikt nie sądzi, iakoby ten sposób uczenia tak wiele miał czasu zaymo- w ać, izby. młodzieniec samg naukę gram- motyki przed dwudziestym rokiem nie ła
two mógł ukończyć. Są w prawdzie pisa
rze ( i ) , którzy tak twierdzą, lecz oni sig na fałszywem zasadzaią mniemaniu: sądzą bowiem, że uczenie się grammatyki łacińskiey podług przepisów Alwara, iest nader tru- dnerń i wyższem nad dzieci poięcie, a do tego u> żaden sposób nie przychylnem roz- wiianiu sig władz duszy, ale te zdania go
dne są owego Guw ernera, który u Krasic
kiego (2) młodemu Doświadczyńskiemu takie daie praw idła: „ R eguły um ysł zacieśniaią;
„ c ó ż iest grammatyka, ieżeli nie zbiór re-
„ g u ł? porzuć W m ć Pan te żakowskie na^
„ rzędzia, a idź torem wielkiego świata,
„ S z k o ln a nauka żakom tylko przystoi; za- ,, cnego zaś pamęcia dowcip regułami za-
(1 ) Brosciusz w rozmowie Plebana z ziemianinem, a za nim Bentkowski w Historyi literatury polskiey T. I.
k. i5 o . ii
(2) W Tomie piątym na kartach 22 i 23, wydania Dmo
chowskiego.
„ cieśniony, na toby się tylko przydał, żeby ,, go palcem po Paryżu wskazowano. U nas
>, bowiem w Paryżu ięzyk łaciński w tako-
„ wey iest pospozycyi, iż kto go umie, nie ,, może się w uczciwey kompanii pokazać;
,, kawalerowie nazywaią go pedantemil Co się mnie tycze, ani z Panem Guwernerem , ani z jnnymi w tey mierze się nie zga
dzam: gdyż wiem z doświadczenia, że po
rządne uczenie się grammatyki, bardzo iest przychylne rozwiiamu się władz duszy. Al- war zaś tak dalece nie iest wyższym nad dzieci poięcie, iż we i3tym, lub latyin ro
ku wszystkie iego mniemane zawiłości ła two umieią rozplątać. Co też i dawniey działo się: przetoż młodzież wedle dawne
go układu prowadzona, - pospolicie wyższe klaśsy, zwane retoryką i poezyą, wprzód koń
czyła, nim się. wqsa doczekała; we dwu
dziestym zaś roku, po odbyciu nauk filozo
ficznych, mogła ze szkół wychodzić.
W edle dzisieyszych układów , z lekka tylko, iak innych umieiętności, tak też ię- zyka łacińskiego chcą uczyć: następnief ta
kowa nauka nie iest zdolna rozum dziecin
ny ukształcić. Poukładano skrócoiie gram
m atyki, w których, iak powiadaią, same tylko istotne prawidła śą zatrzymane, reszta zaś zostawia się używaniu; bez wględu na to, że takiego używania nigdy dzieci mieć nie będą. Usiłuią im powszechne tego ię- zyka wrazić praw idła, które iednąk nie są
dostateczne, i nie mogą w um ysły należycie bydź wpoione, iedno przez ciągłe przykła
danie się, co w teraźnieyszym układzie iest niepodobnem: trzeba albowiem razem się uczyć głównych zasad wielu innych nazbyt od siebie różnych umieiętności, które aże
by dobrze poiąć, i zatrzymać w pamięci;
wielkiey pracy rozumu potrzeba, a dzieci do tey nie są sposobne, i nagle się uspo
sobić nie mogą, ale stopniami muszą po
stępować: nie /więcey zatem one pożytku>
co do rozwiiama się władz duszy, z języka łacińskiego, iak z wszelkiey inney nauki odnoszą: ponieważ sposób, którego w ucze
niu trzymać się dziś zwykli, nie iest do ich słabości przystosowany: i przetoż sam ięzyk łaciński teraz tak się siał trudnym dla dzie
ci, iak \yszystkie inne umieiętności: dla cze
go też widzimy, że go pospolicie nie umie- waią. A le stąd przeciw dawnemu sposobo
wi uczenia nic wnieść nie można: inney bowiem dawniey w uczeniu trzymano sig drogi, a ięzyk łaciński tak dziś trudny, nie równie b y ł dla dzieci łatwieyszym.
Przydaym y ieszcze, że nowe plany wy
chowania czynią młodzieńców w sądzeniu o rzeczach nieuważnymi i zuchwałymi. Żeby się o tem przekonać, nie trzeba innego do
wodu, iak tylko zwrócić na to uwagę, co się w pospolitem życiu często przydarza.
Cóż bowiem powszechnieyszego, iak widzieć ludzi, którzy o rzeczach zgoła sobie niezua-
— i 4 —
iomych, śmieią, rozprawiać, zuchwale o wszystkiem daią wyroki, i za zaszczyt so
bie poczytuią, słuchaczów swych lub czytel
ników nierozsądnemi razić zdaniami? Zrzó- dłem takiey nieprzyzwoitości iest zbyt po
chlebne o własney 'nauce i mądrości prze
konanie, które sięf"!stąd nayczęsciey rodzi, ieśli kto o wszystkich przedmiotach umieięt- ności coś posłyszawszy, żadnego należycie nie ogarnął, lecz same tylko imiona i po
wierzchowne niektóre zatrzymał wiadomo
ści: a te dostarczaią mu wprawdzie materyi do płochego rozprawiania, ale nie' są zdol
ne przekonać, iak ,mu ieszcze wiele nie dostaie. .Przyzwyczajony od iedney materyi do drugiey przeskakiwać, i wszystkich z lek
ka dotykać, nad niczem się nie zastanawia;
a przestaiąc na wiadomościach nabytych, sądzi, że daley nie ma się czego uczyć, i szuka tylko zręczności, ażeby z tem, co posiada, mógł się popisać: właśnie iak gdy
by wziął wychowanie od owego wyżey wzmiankowanego Guwernera, który tak do swego ucznia m awiał: (3) „ T r z e b a konie- ), cznie postawić się w stanie prowadzenia ,, dyskursu. Nie rozumiey W m ć Pan, że-' ,, by dla tey przyczyny potrzeba było nie- ,, ustannie czytać, aplikować się i wchodzić ,, w. głębokie spekulizacye. Nie tak to tru- ,, dno zostać filozofem, iako W m ć Pan
(3) W daiełach Krasickiego T . V. k. 44*
— i 5 — •
„ro zu m iesz: chwal tylko, co drudzy ganią;
’ **■ „ m y ś l , iako chcesz, byleby osobliwie; kie-
„ dy niekiedy z religii zażartuy, decyduy
„ ś m ie le , a gaday głośno; przyrzekam, iż t0"' „ uydżiesz w krotce za wielkiego filozofa
Nie będę się iuż daley rozszerzał. Mógł*
bym w prawdzie wszystko to, cżegom do*
w odził} poprzeć wielu sławnych mężów po*
*ie w ag ą; lecz sądzę* że sam rozum dóstate*
P°" cznie za mną mówi s wszelakoż niektórych no’ tak z dawnieyszych, iako i z nowszych zda*
sryi nia przywiodę > abym pokazał, iż nie ślepej doi- ani z jakiego przesądu dawny sposób Wy*
nie chowania broniłem*
eryi Pliniiusz m łodszy iednefnu, który go 6 lek- radę w zględem nauk p ro sił, tak odpowiada wia; ( X . 7, L i s t y .) „ P y t a s z mię* iako się masż ycli, „ uczyc. leden z naylepsżych Spbsobów uczę*
Ł i „ nia się iest, 2 greckiego na łaciński, lub a, w ,, z łacińskiego na grecki ięzyk przekładać!
al {Jj- „ tym to sposobem dokładności i piękności miej ,, wyrazów, obfitości figur* łatwości tłu ma*
lit ii „ czenia się nabędzieszi owszem* przez na*
folie1 „ śladowania naylepsżych pisarzów, sam też Jim ,, myślić i mówić podobnie im nauczysa a fe » Tysiączne piękności, które czytaią*
ilowt1 „ cym bywaią ukryte, przekładaiąc postrze*
retó* » żesz; tak się twóy rozum rozwinie i smak >
itoW >> ukształci. Możesz też przeczytawszy rzec*
„ iaką w przednim pisarzu, wziąć tylko )y treść samę, i nad nią pracować z tym
„ um ysłem , abyś twemu wzorowi w niczern M. Pot. Tom II. N. V. 18 18 . a
,, nie ustępował; toż pote'm twoię z jego ro- ,, botą porównyway, i pilnie uważay, w czem ,, on ciebie, w czemeś ty go przewyższył.
,, T y m sposobem naypierwsi mówcy, nay- ,, więksi też mężowie ćwiczyli się z nie- ,, mnieyszą uciechą, iak pożytkiem. Pamię- ,, tay tylko, abyś do każdego rodzaiu co ,, naylepszych autorów w yb ierał: mówią bo- ,, wiem powszechnie: wiele czasu na czy.- ,, tanie łożyć potrzebą, lecz nie wiele xiąg
„c z y ta ć (4 )“ . ; :
T acyt w rozmowie o sławnych kraso
mówcach, tę między imiemi przyczynę upad
ku wymowy i innych nauk naznacza, iż od
stąpiono ćlawnego sposobu wychowania. „ Sko- ,, ro się, mówi on, dziecię urodzi, wraz ,, ie poruczaią naypodleyszym niewolnikom, ,, których do niczego użyć niemożna.
,, W tym więc wieku, naysposobnieyszym ,, do przyięcia wszelkiego wrażenia, nic dzie-
„ cię nie posłyszy, oprócz bałamutnych, a ,, częstokroć gorszących powieści. Rodzicy ,, też sami, nie do skromności i wstydu, ale }) do wszelkiey zdrożności częstokroć przy-
„ uczaią. Przydaymy też upodobanie po-
„ wszechne w widokach teatralnych, potycz-
„ kach szermierskich i gonitwach: nie sąż
„ podobne rzeczy pospolitą materyą rozmów ,, we wszystkich prawie posiedzeniach ? I mo- ,, żnaż spodziewać się, aby um ysł takiemi
— i6 —
(4) Multum legendum, non multa.
— i 7 —
,, bałamuctwy zaprzątniony, mógł bydź spo- ,, sobnym do pracowitey nauki ?
Co zaś w późnieyszych czasiech rozsą
dni ludzie w tey mierze m yslili, pokaże się z wyiątków, które tu kładę z dzieła pod tytułem : Le spectateur Franęois au xqme siecle (T l III. p. J7 0 ). T ak tam autor Geoffroy. m ówi: ,, Wychowanie dzisieysze ,, na samych tylko naukach się kończy; mało ,, o tem m yślą, aby ludzi cnotliwych ukształ*
„ cić, a wszystkie usiłowania rta to obraca
j ą , aby mędrców dowcipnych wystawić i
„ t a k i Zaś układ, naywiększą iest do Ich
„ celu przeszkodą. Ci, którzy teraz z gruti*
„ towney słyną nauki, nie na tych Zasadach
„ wzięli wychowanie. Ażeby Zostać mądrym,
„ trzeba się pilnie i rozsądnie uc2yć 1 dziś
„ zaś wszystko razem do głowy chcą wło- ,, żyć, a do niczego należycie przykładać się ,, nie dozwalaią: subtelne i Zawiłe roZumo-
„ wania do wszelkiego rodzaiu nauki są ,, wprowadzone; grammatyka nawet nie iest
„ od tego wyłączona, pełno około niey
„ śmieszney i nięWyrozumianey gadaniny,
„ M u s z ą dzieci wszystkie przebiegać umie-
„ iętności, choć ich um ysł do żadney nie iest
„ usposobiony: chci>diby rodzicy, aby one
„ historyą, ieografiią, mytologiią i t. d- po- ,, rządnie przechodziły. Czegóż więc dzieci ,, uczyć potrzeba? Przed wszystkiem innem
„ maią się uczyć pełnienia swych powinno-
„ ści, a potem ięzyka łacińskiego. Czemuż 2 *
„ t o łacińskiego? Bo ucząc :się po łacinie,
„ uczą się też po francuzku (5), uczą się do-
„ brze pisać, kształcą rozum, i dowcip po-
„ leruią. W pisarzach łacińskich wiele się
„ piękności znayduie, a do nauczyciela na
j e ż y te wskazać. U . dobrego nauczyciela
„ wszystko dobrze póydzie; nowe' zaś wy-
„ nalazki służą tylko za pokrywkę nieumie-
„ iętności nauczyciela, a lenistwa ucznia. Nie
„ trzeba wiele rozumowań i wywodów; ale,
;, raczey lekcyy, tłumaczeń, przeglądania i
„ wykładania autorów. “
Popiera daley swey rzeczy autor powa
gą Rasina, który sam b ył przewodnikiem swemu synowi w naukach. ,, Ż ąd ałb ym ,
„p isze on do syna, abyś mię bawił Home-
„ r e m , Kwintyliianem i innymi tegoż rodza-
„ iu autorami. Obracay wolne, czasy ^ na ,, czytanie Cycerona, uczenie się piękniey- ,, szych mieysc z Horacyusza i Wirgiliiusza:
„ponieważ z nich naylepiey możesz się
„nauczyć myślić i pisać równię pięknie,
„iak o też i gruntownie. u
Posłuchaymy, co też o romansach i teatrach ten cnotliwy oycieć trzymał. Oto r takie on rady synowi podaie; ,, Muszę ci
„ szczerze powiedzieć, iż to mię bardzo bo-
„ l i , że wielce sobie komedye i romanse ,, ważysz. W iesz, com ci niegdyś' m ów ił:
(5) T o się do każdego oyczystego ięzyka stosuie, iakom to wyźey pokazał.
— ig —
„ w ie le i tobie i mnie na tern zależy, abyś W „ n a operach i komedyach nie bywał. “ fpo- , Geoffroy. ten artykuł, następuiącą za- Isę myka uwagą: , ,Fenelon, Beauvilliers, Rci-
,,cin e mniemali, że widowiska mogły szko*
■ieli „ dzić dobremu wychowaniu; a nasi dzisiey- J- ,,s i nauczyciele uważaią ie nito szkołę cno- s* ,, ty i obyczaiów, nito ważną częsó \vycho- ię „w a n ia : i przeto na nie wraz od kolebki le „d zieci prowadzą. Cóż z tego wnieść na-
i „ le ż y ? T o zapewne, że my o dobrem wy- ,, chowaniu, o cnocie i obyczaiach, mamy 'a- „ zdanie w brew przeciwne zdaniu naycńo- m „ tliwszych i nayoświeceńszych mężów. u ij Brotięr w maxymach X ięćia de la Ro- e- chefoucault na karcie 224 m ówi: „U sta- a. „ wnie teraz p wychowaniu rozprawiaią, < 0 ia „d zień wynayduią nowe plany: a iuż od i. „d aw n a wszystko, co do tey materyi nale- x , , z y , iest powiedziano we czterech słowach [» „ dla nauczycielów: dobre przykłady, dobre
> „ prawidła; a we dwóch słowach dla uczniów:
f,oby.czaie, pilność., Skutkiem ich pilności
; ?)ma fcydź, aby umieli m ało, lecz^ dobrze, u „ i spośobnymi byli z łatwością się wszyst-
„ kiego uczyć. Oto plan wychowania, z któ- B, ,, rego Corneille, Bossuet, Vauban wyniśdź
„ m o g ą : inne wszystkie samych tylko bała-
„m u tó w spodziewać ^ ę k a ż ą . u
c n
Jst C > T J J
O strzeżenie czytelnika Historyi powszechney M.
Sc h r o e k a z niemieckiego po polsku w e 3ch to
mikach 1 8 1 3 i 1 8 1 4 roku w W ilnie w y d a n e y , przekładania X. Pawia Ko t o w s k i e g o S. P.
l J z i e ł o to, iak z wielu względów, m iaho wicie dla porządnego, a zwięzłego rzeczy w ykładu, nie bez pożytku po szkołach słu
żyć może; tak ie w niektórych mieyscach sprostować cokolwiek należy.
A naprzód, na karcie 6. igo tomu/
gdzie jest mowa o Kaimie i A b lu , że sic (nie wiem skąd to mógł wiedzieć autor) Ahlęwi lepiey powodziło niż Kaimowi, skąd pąwstała między nimi zazdrość. T a k się zriayduie W pomienioney xiążce. A le tak pismo św. nie kładzie, ani się każe zazdro
ści obu dom yślać; gdy tylko szczególną ie- dnego z nich zawiść wymienia. Skąd ona
*aś poszła; słusznie autor przyczynę po
łożył.
N a kar, 29. Moyżesz przy pomocy, swe
go teścia ułożył sobie, iakim sposobem m iał z niewoli braci swoich, uwolnić. M iał on wyższą do tego pomoc: nie swego te
ścia. Próżnoby się to , i temu podobne dzie
ła samym i nayznakomitszym ludziom przy
pisywać m iały: gdy one są nad wszelki układ i sposoby, i moc i mądrość ludzką, lakoż w tem dziele uwolnienia ludu z nie-
w oli, człowiek tak tylko działa, iak mu Bóg rozkazał. 'Ię ś ć Moyżesza (wedle pisma) do
piero po wyyściu ludu z Egiptu, zdrową ra
dę zięciowi podaie.
Na kar. 3o. wieszczkowie egipscy podo
bne z czynili t. i. cuda; nie mogli dociec tego przyczyny. Iakże nie? kiedy nie dokazaw- szy tego, co Moyżesz czyn ił, zaraz po wy
prowadzeniu przezeń drobnego tworu, sami zeznawali wyraźnie: tu palec Boży iest. Mu
sieli więc dociec, czyią mocą i dla czego działy się cuda przez Moyżesza w Egipcie.
Na kar. 3g. Samuel mial zamysł go
dność naywyższego Kapłana, z godnością sędziowską razem połączyć, i dziedziczną dla fam ilii swoiey uczynić. Cale tak o nim nie świadczy historya pisma św. Każdy r. nią obeznany, wie dobrze, iż Sam uel, niepo- chodzący z familii Aaronk, nie mógł bydz naywyższym kapłanem : do czego żadnego prawa nie m iał: a znać ie m usiał, gdy go tak we wszystkiem przestrzegał. Głos iego zaś w obliczu K róla i narodu; gło,s, w któ
rym zdaie sprawę z urzędowania swoiego i piastowaney przez siebie w ładzy, i to ie- dnostayne wszystkich o nim zeznanie: że nikogo nie ukrzyw dził, od nikogo żadnego daru nie przyiął, że dla każdego sprawie
dliwości dopełniał; bardzo iaśnie pokazuie, co to za mąż b y ł Sam uel, i iak daleki ten narodowy naczelnik od szukania interesu' własnego, i wywyższenia domu swoiego. A
— 2zr —
czyli mu słusznie przypisać można, ęo mu tu autor przypisuje?
Na teyźe kar. obrał im Króla. Nie on go o b ierał; lecz obranego od Boga podał, iak mu kazano, do wyboru ludowi, i los padł na Saiila,
W tomie II. na karcie 126, Uszczer*
bek re lig ii. którą nie podług pisma św. , ąle. podług nauk i rozporządzenia zgroma
dzeń kościelnych- opowiadaną byłą. Stąd dla religii nie iest śaden uszczerbek, że ona podług nauki 1 rozporządzenia (iak położył za autorem tłumacz' zgromadzeń kościel-
■ftych; a iak wyznaie katolik, podług Kościo*
ła wyroku i postanowienia, opowiadana by
ła, Ba Kościoł katolicki zawsze tego sif trzyma i nię nie zmienia, co od początku pod swoię straż przyiął. I to iest mifdzy in- pemi różniące go znamię od wszelkich innych późniey nastałych społeczności chrześcijań
skich. W kościele katolickim, t . i, powsze
chnym dla całego świata, czy to w oświeceń- szych, czy w naymniey oświeconych i naysmu- tnieyszycb dla wiary wiekach, zawsze ijiaukę wiary Boskiey, i samo pismo Boże> nie ina- czey iak od kościoła przyym uiem y: na ie- go urządzeniu i powadze od Chrystusa mu daney, zawsze oparci; polegaiący zaś w wie
rze i obrzędach w iary, nie na samem tyl
ko piśmie św. (bardzo różnie w różnych od jedności Kościoła oderwanych społeczno
ściach wykładanem i tłumaczonem) lecz o
raz i na równie czci goduey iak pismo św;
Tradycyi, t. i. na ciągłem i nigdy nieprzer- wanem podaniu i pilnowaniu się podania;
zacząwszy od Apostolskiego wieku, przez wszystkie wieki przechodzącego. Bo Apo
stołowie, wiary i nauki naszey ogłosiciele', nie wszystko w swych pismach umieszczali;
czego nauczali swych uczniów. Dla tego każdy z katolików iest przekonany, że go w tem wszyslkiem, co się tylko ściąga do wiaru i obyczaiów, co iest nad wszelkie, i naygłębszey erudycyi wiadomości ważniey- sza; nikt ani zbawienniey, ani zupełniey prawdziwego znaczenia pisma Bożego nie nauczy, i nauczyć nie może; iak tenże sam K ościół, który katolik wyznaie tak, iak iest>
świętym, powszechnym, apostolskim, zawsze trwaiącym i nieomylnym co do wiary i oby
czaiów, z którego rąk bierze wierny nowe
go i dawnego przymierza xięgi i moralno*
ści dla siebie prawidła. rL tego zaś, że dru
dzy nie polegaią, i polegać nie chcą na wy
rokach i powadze kościoła Chrystusowego, ani go słuchaią; że wolą (uchyliwszy sobie czci naygodnieyszą Trad.ycycj,') sami podług swoiego rozumienia, pismo Boskie rozumieć, i tak wierzyć i czynić, iak im się zdaie;
to nie iest żadnym wnioskiem i stosunkiem dla Katolika.
W tymże tomie II. n a kar. 12-7. i ró-*
wnie na dalszych. Duchowni w teraźniey- szey epoce, taką mieli władzę, że niemo*
in a było ani mówić, ani wierzyć, coby ich mniemaniu i zamiarom przeciwne bu
ło. T u iednem pociągnieniem pióra na ca
łe duchowieństwo podeyrzenie rzuciwszy, i one, i onego duchowną. władzę, i znaczenie, i wszelkie iego w posłudze wiary usiłowa
n ie, bez różnicy autor potępił. W ytykaią się tu przezeń naprzód: rozmaite nadużycia
«e zbyt wielkiey przewagi duchowieństwa:
powtóre,, ich mniemania i zamiary. Co iak z niektórych względów ma swoię prawdę, tak ią z wielu innych obraża. I to do spro
stowania wedle słuszności należy. Iakoż zbyt ogólnie potępiaiąca tu iest mowa, z którey się nic bardziey nie zawięzuie; iak to, co chciała mieć sobie przyznane reformacya wittembergska i genewska, t. i. że gdy podług ich mniemania duchowieństwo nasze ze swoią gł^wą błądziło; musiał Kościoł Chrystusów upadać i (iak mienili) upadł.
Ż eb y go tedy podźwignąć, potrzeba było aż takich naprawców, iacy reformacya, czy
li poprawę Kościoła Chrystusowego zaczęli.
T rzeba zaiste nie mało wyrzutów i potwa- r z y , aby usprawiedliwić, czy raczey okryć iaką powłoką, zerwanie między Chrześciia- nami nierozerwanego związku iedności ko- scielney.
A le iuż nie powtarzaiąc, że mniemanie tych, co zarzucali Kościołowi upadek, za- daie fałsz obietnicy samego Chrystusa dla Koscipła: ani też ieszcze przywodząc tego,
— sS —
co w rzeczy samey powodem było znie- T , prawienia tak ogólnego wielu ćhrześciian, ia- ko i szczególnego w duchowieństwie, któż może pochwalić, co się kiedy źle działo?
W szyscy bacznieysi boleli nad tern w tylu epokach, iak i teraz boleią. A le nie wszy- yty scy zbawiennych i pewnieyszych śrzodków
!}cn zapobieżenia złemu szukali, iak się i dziś Wl dzieie. Nie zdaie się to autorowi, że w o-
lak wych epokach, taką mieli władzę duchowni.
Trzebaż było iako dzieiopisowi, dotknąć i iro- przyczyn historyą dowiedzionych; skąd ta byt władza pierwiastkowo poszła? czy z same- re/. go przywłaszczenia?.. Historyą inaczey ska- co zuie. Któż bowiem wiedzieć nie może, iż ja W wiekach napadu i szerzenia się w połu- dy dniowey Europie północnych ludów, gdy ze wszystko niemal, j wszędzie prawie, wzięło oł ponurą postać, tak daleko iuż przy zagę- ił, szczonem zepsuciu obyczaiów, zmnieyszo- ło nego oświecenia, a pomnożoney ciemnoty:
,y- i i co za tern idzie, zamiast ducha światła i
=li. łagodności Ewanielii, gdy się zaprowadził i przem agał duch gwałtu j rozpusty, zbrodnia ryć i dzikość; niedziw, że w pustoszeniu ogól- ai- nem , wiele i szczegółów, i w duchowień-
Vo- stwie i duchownych rzeczach ucierpieć mu
siało. Nie wszędzie atoli w jednakim sto- jjiii pniu. Ale czyliż to z przyczyny duchownych jj. odmienił się (pięknie i przykładnie wprzód ,lh zaprowadzony) porządek rzeczy? i wynikły m owe straszliwe klęski i zgorszenia w koście-?
--- 26 — ■
le od napływu barbarzyńców? Przecięż, acz w niewielkiey na te czasy liczbie (bo zaw
sze iest mała liczba nie tylko wybranych, lecz i prawdziwego światła ludzi) znalazło się i w naywiększych zaburzeniach, w bez
prawiu i ciemnocie, więcey nierównie świa
tła , cnoty i ludzkości, w znaczney części duchowieństwa, rzymskiego zwłaszcza i sa- mychże Papieżów. Bo azali nie iaśniały i w tedy światła na świeczniku Kościo.ła ? Stąd też następnie poszła ich wziętość, i wielkie znaczenie, i większa w nich ufność, i odnoszenie się do ich rozeznania w roz
maitych zdarzeniach: osobliwie do prawdzi
wych oyców chrześciiaństwa, i to z taką ule
głością, iaka iest dzieci dla rodziców. Sło
w em , większa -powaga i słusznie nabyta, którey znowu wielu innych w swym cza
sie, bardzo źle użyło. Ale nieprzyjaciół Kościoła zwyczaiem iest wszystko, gdziekol
wiek co złego było, duchownym przypisy
w ać, nieoszczędnie ich ganić, a z wielką osczędnością, co się stało przez nich dobre
go, wspominać; i to w ten czas dopiero, kiedy iuż niemożna przystoynie zamilczec. M T o co do iednego zarzutu, t. i. względem nabywanego i nabytego znaczenia i przewa
gi duchowieństwa i Papieżów, którym się niesłusznie częstokroć, i naygorsze pobudki i zamiary przypisuią i wyrzucaią: ledwo nie z zupełnem o tych zapomnieniem, których iest niezaprzeczona w błogosławieństwie par
— 27 —
miątka. Przecięż historya, żeby prawdziwie była historyą, rzetelną i z tey miary bydź powinna.
Co do nagany i potępienia mniemań i zamiarów duchowieństwa: że niemożna było ani mówić ani wierzyć, coby im prze
ciwne b yło ... nie tu iest mieysce dokła- dnieyszego rozbioru i wyiaśnienia; zwłaszcza, je iuż i wyżey po części się o tern namie- niło. Lec,z wolno, kiedy się* tak podoba obcym wyznaniu katolickiemu, zwać to mnie
maniem tylko, coby się i z ważnieyszycli na
wet względów do wyznania katolickiego i
zasad iego ściągało.' T ym czasem u kato
lika, który zna, czem iest iego Kościoł, co i iak podaie, czego się trzyma, co wedle zachodzącey potrzeby musi objaśniać i sta
n ow ić; nie zaś odmieniać (iak się uprze
dzonym wydaie) bo w nauce wiary nic zgo
ła nigdy nie odm ienił, tylko objaśnił; i to z przyczyny w ciskaiącego się do wiary wier
nych różnowierstwa: u katolika żadne Do- gnia i objaśnienie wyznawania onego, nie iest ani bydź może takiem mniemaniem (iak są wszelkie inne mniemania) skoro do praw-:
dy katolickiey należy. W tym celu nie mo
że bydź tylko chwalebny i święty zam iar:
jakkolwiek mu nieprzyiaciele Kościoła przy- ganić zechcą. A le mniemania i zam iary, gdy są tylko ludzkie, z doczesnych wido
ków ; to co innego. T a k ie , ‘jak wszędzie, tak 1 u katolików, czy to duchownych, czy
— 28 —
nieduchowuych, są albo ze zbudowaniem, albo ze zgorszeniem. A na nieszczęście tra
fiały się i trafiaią dość często niedorzeczne mniemania, i szkodliwe zamiary, z godno
ścią powołania chrześciiańskiego niezgodne.
Nie 'raz ie też Kościoł w duchownych i nieduchownych potępił, i zawsze potępia:
choć nie zawsze tak głośno, iak niekiedy, lakaż ;więc sprawiedliwość, wszystko złe nie wszędzie naśladowane, wszędzie na wszystkich duchownych zwalać? Dotknę też zaraz tego, iacy to b yli, w czasach zamie
szek europeyskich niektórzy duchowni, i od kogo, i z jakich pobudek do stanu ducho
wnego, z pogardą służących mu praw Bo
skich i ludzkich posuwani, i garnący się.
A le dla takich zgorszeń i niecnot cały stan ohydzać, zbrodniami nań miotać, i ogół duchownych naywięcey winować, czy to o sprawione i przeciągane rozerwanie w K o ściele, czy o wdzieranie się na stolicę Pio
tra Anti-papieżów,,.. aż do woien o religiią, aż do zabóystw i do królobóystw, o któ
rych mówi autor w III. tomie na kai\ 60, że ie opinii kościelnej przypisać należy.'.
nie zdaie się dziełem światłego i bezstron
nego pisarza.
Iedną ze strasznieyszych na kościoł Bo
ży klęską, b yła przemoc niektórych kraio- władzców światowych, wszystko do swoich zamiarów pociągaiących, i owa możnieyszych rodzin ambicya i chciwość na duchowne do
— 29 —
bra i godności, bez żadnego umiarkowania wymierzona. Azaliż nie one dla swoich wła
snych widoków, swych zwolenników i po
chlebców, ludzi bez nauki, albo przy nau
ce bez obyczaiów, od ducha powołania da
lekich, w czasie zamętów, stronnictwa, gwał- townieyszych i mniey gwałtownych zabu
rze ń , z gwałtownem, czy podstępnem po
deptaniem nayświętszych prawideł i posta
nowienia kościoła, w kościele osadzały?
Dobiiały się tedy niegodne żadnego stopnia potwory duchowną szatą okryte, naywyż
szych dostoyności w kościele. I kościoł te-, mu winien? kościoł, któremu tak niegodziwie narzuceni zostali.... ,i c a łe , duchowieństwo kościoła katolickiego, dla tego znieważone bydź powinno?
W yiąw szy te assercye, które z nie- iednostaynych z katolickiemi principiów we
szły do kart 128, 129 , i3o, aż do 14 8 mieyscami w drugim tomie, a w trzecim do kar. 23, 23 i 60, rzecz iest godna czytania.
lako ieden z pomiędzy innych tego sa
mego dzieła Cenzorów, zdami się że winie- nem , dla nieobłąkania młodszych czytelni
k ów , to ostrzeżenie przełożyć. Ile że iuź.
ieden z Cenzorów teyże xiążki nie żyie, któryby zapewne nic podobnego nie puścił.
X F. N. G.
Ro z p r a w a o d w ó c h p i e r w s z y c h w y s o k o ś c i - Ź r z ó d ł a c h , ułożona i przykładam i objaśniona1ó d
Donata Ze b r o w s k i e g o, U cznia nauk w yzw o lo nych w Akadem ii p o ło ck ie y , na publicznym po
pisie przez rozm ow ę ze sw oim tow arzyszem w ykładana.
A.
Tak
ważna iest o sposobie pisania wysokim nauk a^ iż żaden z sławnieyszych o sztuce krasomówskiey lub rymotwórczey pi- sarzów, uwag nad nią osobnych w swych dziełach umieścić nie zaniechał. Owszem , z starożytnych Longin, z późnieyszych Ge
rard osobne i uczone o tóm wydali pisma;
sądząc, iż - przez to znamienitą dla nauk wyzwolonych przysługę uczynią. Iakoż w rzeczy samey, ile ia w tey mierze sądzić m ogę, na zdaniu się swoiem nie zawiedli:
bo choć praw idła, by też nayrozsądnieysze, potrzebney do wyniosłego rodzaiu pisania zdatnosci nadadź nie potrafią; wszakże wro
dzoną sposobność okrzesać, sprostować i ukształcić mogą. A przeto ieżeli W Panu przykro nie będzie, powtórzmy to pokrótce dla pamięci, nad czymeśmy się przedtem często i nie bez pożytku zastanawiali, a na co i w czytaniu i w pisaniu baczenie nasze obracać mamy. Co W Pan na to?
B. Co ia', bardzo chętnie na to przy- staię: wszakże pod tym warunkiem, śbyś W P an cały ciężar tey rozprawy na siebie