CHRZEŚCIJANIN
E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A
„Idźcie ted y i czyńcie u czn ia m i w s z y s tk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syn a , i D ucha Św iętego".
Ew. Sw. M at. 28. 19
„ A lb o w iem nie w s ty d z ę się za E w angelię C hrystu so wą, p o n ie w a ż je s t m ocą Bożą k u zb a w ien iu każdem u w ierzącem u
Rzym. 1, 16
Rok założenia 1929 Warszawa, grudzień 1859 Nr 1 0 - 1 2
1 1 1 *
■ I h H
■
Ul!
m m m I- m , -i.
v ' . w A '*
, ; j H W r 'M $ m P M W m J m lE
; J0- W R I I C S K a P ! r ™
m I
iiM M W B M B w M W M W f
x h
K " # ?
m i i ; ■
. -V: ■’
;
. ••!•
■!)
„ Ś p ie w a jc ie n ieb io sa , r o z r a d u j się zie m io , i g ło ś no z a b r z m ijc ie ffóry! a l
b o w iem P a n p o c ie s z y ł lu d S w ó j a n a d u b o g im i S w o i
m i z m iło w a ł s i ę ” Izaj. 49,13
„ A lb o w ie m D zie c ię n a r o d z iło się n a m a S y n d a n y j e s t n a m ; i b ę d z ie p a n o w a n ie n a ra m ie n iu J e g o a n a z w ą im ię J ego:
D z iw n y , R a d n y , B óg m o c
n y > O jciec w iec zn o śc i, K s ią ż ę p o k o ju ”
Izaj. 9,6
<
U*sm
„A u r o d z i S y n a i n a z w ie s z im ię J eg o — J e zu s, a lb o w ie m On z b a w i lu d S w ó j o d g r z e c h ó w ich ”
M at. 1,21
W d n ia ch p a m i ą t k i N a r o d z e n i a P a ń s k ie g o , s k ł a d a m y B r a c i o m i S i o s t r o m w J e z u s i e C h r y s tu sie , w k r a j u i n a o b c z y ź n i e , ż y c z e n i a b ło g o s ła w i e ń s tw a B o ż e g o w e w s z y s t k i c h d n ia c h n a d c h o d z ą c e g o 1 9 6 0 r o k u
R e d a k c ja
N A R O D ZEN IE PAŃSKIE
„I porodziła S y n a sw ego pierw orodnego, a u w in ęła Go w p ie lu szk i i położyła w żłobie, p rzeto iż m iejsca nie m ie li w gospodzie”.
Ł u k . 2,7
Największe to w ydarzenie w dziejach ludz
kości, iż „...dał (Bóg) Syna Swego jednoro- dzonego, aby każdy kto Weń wierzy — nie zginął, ale miał żywot wieezny“ (Jan 3, 17).
A stało się to dlatego, że „...tak Bóg umiłował św iat“ ; świat, człowieka, nas . . . stworzenie Swoje.
Miłość Boża wyraża się w czynach, faktach;
nie jest to teoretyczne, oderwane pojęcie tylko czy uczucie, miłość Boża — to czyn miłości.
A tak umiłował zgubione przez grzech stworze
nie Swoje (albowiem „...zapłata za grzech jest ś m i e r ć . . R z y m . 6, 23), że dał na zapłatę sprawiedliwości to, co miał najdroższego — Syna jedynego, aby tylko człbwiek mógł być uratow any od zguby wiecznej; uratow any ... ty, ja ... każdy, kto wierzy...
Bóg — to nie człowiek, i myśli Jego są zu
pełnie różne od myśli ludzkich, a dlatego też i drogi postępowania ludzkiego są całkiem inne z natury swej — od dróg Bożych (Izaj. 55, 8).
Ponieważ zaś tak właśnie jest, dlatego i p rzy j
ście Syna Bożego na świat stało się w niespo
dziewanych i innych zupełnie okolicznościach, niżby to ktokolwiek z ludzi mógł sobie w yobra
zić. Jakkolw iek proroctw a od czterech tysięcy lat mówiły o Mesjaszu, o zwycięstwie Bożym nad grzechem i dziełem szatana.
' Mówiły proroctwa, ale rzeczywiście myśli Boże nie są jako myśli człowiecze, i któż z lu dzi, zwłaszcza tych „nauczonych w Piśm ie11, mógł wyobrazić sobie całkowicie realnie — spo
sób i czas ich wykonania się.
I w czasach narodzenia Pańskiego — obja
wione to było wielu, ale tylko nieliczni przy
jęli radosną wieść z prostotą do serc (Łuk.
1,38.42; 2,15— 16; Łuk. 2,27.28.38), a którzy przyjęli — dożyli radości oglądania Mesjasza.
Wszyscy inni, choć usłyszeli — zatrwożyli się jeno, i stali się jeszcze większymi nieprzyja
ciółmi Bożymi, jak byli (Mat. 2, 3.16).
Jest jeszcze jedna grupa wierzących, n aj
liczniejsza, a powiedział o nich Sam Pan J e zus: „...błogosławieni, którzy nie widzieli
a uw ierzyli11 (Jan 21, 29). I dziwna rzecz, że i w tej grupie, błogosławionej przecie, są, któ
rzy przeżyw ają niejednokrotnie okresy jakby
oddzielenia się i zacierania duchowego przeży
cia narodzenia Pańskiego a przede wszystkim przyjęcia Go do własnego serca. A przecież w ewangelicznym, biblijnym tego słowa zna
czeniu, wierzącym jest nazyw any tylko taki człowiek, który uw ierzył Bogu i przyjął o s o b i ś c i e do serca Jezusa Chrystusa, jako swego Zbawiciela i Pana.
Ale i u takiego człowieka przez nie czuwa
nie, brak w ytrw ałości i stateczności, gdy za
ciera się osoba żywego Jezusa, wówczas zaczy
na wciskać się na to miejsce l u d z k i e w y o b r a ż e n i e o P anu Jezusie. A to jest już
zupełnie coś innego, bo „myśli Boże nie są jako myśli ludzkie".
I w łaśnie tak, zamiast o s o b y żywego Jezusa Zbawiciela, zjawia się p o j ę c i e :
„Dzieciątko1*, „mały Jezusek11. Zam iast brud
nej, niemieszkalnej i cuchnącej stajni — zja
wia się p o j ę c i e : przytulna, zaciszna, czyś
ciutka s t a j e n k a ; zamiast ż ł o b u — ma
my już poetyczny ż ł o b e k ; zamiast niezbyt i nie zawsze miękkiego i delikatnego s i a- n a< — mamy s i a n k o . I w ten sposób za
stępując p r a w d ę — własną w y o b r a ź n i ą i u c z u c i o w o ś c i ą , stopniowo po
w staje obraz, który słusznie zresztą, nazywa się s z o p k ą . A w yrazem tym w polskim języku określa się pew ien rodzaj przedstaw ie
nia, a więc teatru.
I tutaj ten proces subtelnego zabijania praw dy kończy się. Pozostaje nazwa, treść zanikła.
Nie ma żywej Praw dy — pozostaje szopka, pozór.
Chrześcijaństwo bowiem — to Żywy Chrys
tus. Wystarczy, aby zabrakło w nim bezpośred
niej społeczności* obcowania a więc i obecności Żywego Zbawiciela, a przekształca się ono w szacowny może, ale najzupełniej m artw y ze
spół pojęć i wyobrażeń nie m ających życia i mocy; a ostatecznym symbolem tego sm ut
nego stanu jest właśnie s z o p k a , przedsta
wienie.
A jednak nie! nieprawda! nie było t y l k o
„Dzieciątka11, żłobka, sianka i całej tej szopki,
to jest nieprawda! Praw da jest inna, i o tej
my — dzieci Boże — mówimy: że Pan Jezus
r z e c z y w i ś c i e narodził się, i r z e c z y w i ś c i e został ukrzyżowany za grzechy świa
ta, ale i r z e c z y w i ś c i e zmartwychwstał i ŻYJE! Rzeczywiście żyje!
A narodził się w stajni, i położony był w żło
bie, a być może, że i na sianie.
A więc przede wszystkim narodził się Pan Jezus z M aryi Dziewicy. Pierwszy fakt, który musi być przyjęty wiarą. Aby móc przyjąć ten zupełnie niezrozumiały fakt, jakiejż trzeba było dziecięcej w iary, wówczas przed dziewiętnastu wiekami. N ajtrudniej zaś —1 najbliższym. Sam Józef — opiekun, ponieważ był sprawiedliwy, to jest kochał Prawo Boże, m usiał być posi
lony w cudowny sposób, aby mógł wziąć z ła
ski Bożej wiarę, tę w iarę z góry przychodzącą, która pozwala człowiekowi uwierzyć i przy
jąć k a ż d e Słowo Boże, i to tak, aby się stało dla niego ż y w y m Słowem a nie tylko szacownym wprawdzie, ale praktycznie n i e r o z u m i a n y m proroctwem. Inaczej mó
wiąc: aby Słowo dla niego ożyło — musiał być sam ożywiony w raz ze swą pobożnością i sprawiedliwością.
Tak było, tak jest i tak będzie. To h arto
w anie i doświadczanie dokonuje się na różnych drogach — ale jest faktem nieodłącznym od działania miłości i łaski Bożej. I aby nie było to dziwne nikomu, spójrzmy na Syna Człowie
czego — nic Mu nie było oszczędzone z tego, co spotkać nas może, a to ponad wszelką m iarę;
Mąż Boleści — Jego miano w proroctw ie (Izaj.
53, 3), a w tym wszystkim nie zgrzeszył ni ra zu. Nasz drogi Pan, Zbawiciel.
Przyszedł na świat Pan Jezus w Betlehe- mie -— według Pism. Narodził się w rodzinie z krw i Dawida — wedle obietnicy i postano
wienia Bożego. Przyszedł na świat i wycho
wywał się w środowisku ubogich m aterialnie ludzi — bo miał być dostępny dla k a ż d e g o , bo przyszedł dla w s z y s t k i c h . Niczym nie m iał zewnętrznie („według widzenia oczu i słyszenia uszu“) wyróżniać się (Izaj. 53, 2), aby t y l k o Jego duchowa, istotna w ew nę
trzna treść — przemówiła do serc tych, którzy
„sposobni są“ do królestw a Bożego. Cóż w ię
cej mówić o tym znanym każdemu temacie.
Sam Pan Jezus o Sobie tak powiedział: „...Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służył; aby dał duszę Swą na okup za w ielu“ (Mat. 20, 28), ... i służył, służył do ostat
niego tchnienia. Służył, aby zbawić człowieka.
Służył tobie i mnie...
Ja, po wielu latach oporu i uciekania przed Jego Słowem, Jego cichym, pełnym miłości
wołaniem, po wielu latach zagłuszania go —■
głupim, i w gruncie rzeczy pustym życiem, zapragnąłem słyszenia Jego głosu zawsze i p rze
byw ania z Nim. Zapragnąłem odpocząć od osą
dzającego mnie sumienia, odpoczynku od sądu i ciemności tej, która nie tylko kiedyś bę
dzie — ale tej, która już teraz w ew nątrz nas jest i domaga się od nas uznania jej za stan nasz przyrodzony, natu raln y i która też mówi do znękanego serca ludzkiego, że ... światłość i życie wieczne to już nie dla nas, rozu
miesz?! — nie dla ciebie i nie dla mnie. Wie
działem, że to kłamstwo ciemności mówi. Wie
działem też, że to kłamstwo, choć mocne bar
dzo i ciemne — ale kłamstwo. A miało taką moc, że przez 3-3 lata, z krótkim i tylko bardzo przerwam i, trzym ało mnie w swej niewoli.
I nie pomagały przykład i w iara zbawionych rodziców, ani zachęty ze strony braci, lub sióstr, odwiedzających dom rodzinny. Trzeba było ł a s k i B o ż e j . A przyszła ona w najczarniejszym okresie życia, w ciemną noc wojny i rozpoczynającej się okupacji niemiec
kiej w k raju naszym.
Gdy przyszło do serca — z łaski Pańskiej — pragnienie pokoju Bożego, przyszło też i prag
nienie w i d z e n i a P ana Jezusa. Zacząłem czytać Pismo' Św ięte coraz gorliwiej — z w e
w nętrznej potrzeby. I w świetle Praw dy Bo
żej — zobaczyłem jasno to, czego nie chcia
łem i bałem się oglądać, a o czym sumienie przekonywało; zobaczyłem w świetle Słowa Bożego, że wszystko do czego przywiązywa
łem wagę lub co gorzej, za czym goniłem — to jedynie kruche i przem ijające cele, naw et czasem z pozorami piękna, a przeważnie głu
pie i złe. Zobaczyłem też, że w nętrze serca czło
wieka a zatem i całe jego życie — jest jak w nę
trze cuchnącej stajni, a raczej chlewu.
Nie były to radosne prawdy, ale ból przez nie sprawiony, mniej męczył, niż poprzednie uciekanie przed Praw dą. W tej boleści przyszło zarazem uświadomienie sobie faktu zupełnego bankructw a dotychczasowego sposobu myśle
nia i postępowania; modlić się zacząłem do Bo
ga o ratunek.
Mówi Pismo: „każdy... kto by wzywał Im ie
nia Pańskiego — zbawiony będzie" (Rzym. 10, 13). Jako odpowiedź na modlitwę przyszła świa
domość, iż jedyny ratunek dla człowieka — to Sam P an Jezus, „...zraniony dla występków naszych, starty dla nieprawości naszych..."
(Izaj. 53, 5). Naszych — to znaczy moich. A więc
Ten właśnie Pan Jezus, K tóry pozwolił Się
przybić do krzyża, aby ponieść karę za nasze
i m o j e grzechy, Ten sam Pan Jezus ma moc i odpuścić grzechy. Ten Pan Jezus przy
szedł na ziemię po to, aby być m o i m P a
nem, Jezusem-Zbawicielem.
W tym świetle zobaczyłem, iż On, Zbawi
ciel •— nie sprzeciwił się Ojcu, ale przyoblókł się w ludzkie ciało, i nie zawahał się przyjść na świat tam w Betlehem ie w brudnej i cuch
nącej stajni. I już nie była to dla mnie, jak i nie jest ani przez chwilę, żadna stajenka — ale stajnia, i nie żłobek, w którym Go położyła Matka, ale po prostu żłób, i nie Jezusek przy
szedł na świat — ale Sam Pan, Jezus — Zba
wiciel objawił się światu.
Pojąłem dlaczego w stajni On zdecydował się n a m objawić. Nas uczono, (a i głos przeciw
nika Bożego — szatana pomagał w tym), że nie może przecież człowiek przyjąć Pana Jezusa do swego serca ot, tak wprost, zwyczajnie, bez odpowiednich przygotowań; bez jakiegoś oczy
szczenia się od brudu grzechów, a więc inaczej mówiąc, bez uczynienia się nieco lepszym, biel
szym; bo jakże inaczej obcować i rozmawiać z Panem Jezusem.
O! szaleni, m ądrzy głupcy, nabożni bezboż
nicy, nauczeni i biegli w piśmie religianci,
posługujący się swoją, ludzką logiką i ograni
czonym pojmowaniem — nie znający Boga i Jego miłości ku człowiekowi. Toż właśnie dlatego On przyszedł na świat w stajni, aby każdy, kto zobaczy w świetle Jego łaski swoje serce i życie podobne brudnej, cuchnącej staj
ni — aby taki właśnie człowiek, mógł Go za
prosić zaraz, w net i właśnie dlatego, że znaj
duje się w takim stanie, aby mógł Go zaprosić do swego serca, z a p r o s i ć . . . !
Bo On na to przyszedł, aby zamieszkać w brudnym sercu człowieka, i aby je następnie oczyścić mocą Swej miłości i męki — m o c ą S w e j k r w i .
I jeśli jeszcze w tw ym sercu nie mieszka Pan Jezus, zaproś Go —• a już teraz w tym roku będziesz śpiewał nie wargami, lecz z serca pełnego Życia Wiecznego: Chwała na wysokości Panu! „...Błogosławieństwo, chwała, i mądrość i dziękowanie, i cześć, i moc, i siła Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!“
A tak pamiętaj — Pan Jezus urodził się w stajni, dla Ciebie, dla mnie, dla nas.
Z. R.
W IE C Z N E O D K U P I E N IE
( D o k o ń c z e n ie )
6. Trudne miejsca Pisma Świętego Nasi bracia, myślący inaczej na tem at zagad
nienia o wiecznym zbawieniu, powołują się na teksty: Żyd. 6, 4—6 i 10, 26—31. Teksty te rze
czywiście są trudne i jakby dopuszczają inne komentowanie..Lecz ogólna zasada, ogólne p ra
widło zdrowego komentowania Biblii jest takie:
jeśli podstawowa praw da wyrażona jest jasno i przy tym w całym szeregu tekstów, a nie
które miejsca dopuszczają różne ich komento
wanie, to z tych różnych kom entarzy zasadni
czo przyjm uje się te, które odpowiadają jasno wyrażonej prawdzie Słowa Bożego, a nie te, któreby jej zdawały się przeczyć, gdyż w Sło
wie Bożym nie ma i nie może być sprzeczności.
Są tylko różne wypowiedzi, które mogą przed
stawiać pozory sprzeczności przy powierzchow
nej znajomości Biblii i jej ducha.
Odnośnie Żyd. 6, 4—6 nietrudno zgodzić się ze Spurgeonem i innymi duchowymi znawca
mi Biblii, że tutaj mówi się nie o ludziach od
rodzonych, którzy uwierzyli w Imię Chrystusa i oczyścili się krw ią Jego, lecz o tych, którzy tylko „skosztowali daru niebieskiego, skoszto
wali — ...mocy przyszłego w ieku“ itp. „Skosz
tować", to nie znaczy jeszcze „jeść“.
„Jam ci jest on chleb żywy... kto je ten chleb żyć będzie, na w ieki11, mówi Chrystus. Oni byli u progu, lecz go nie przestąpili. Zaglądali do świątyni, byli na drodze, wiodącej ku prawdzie, byli przybliżającym i się, ale nie oddali się cał
kowicie Chrystusowi, nie przyjęli Go żywą, osobistą i świadomą w iarą i odpadli od tego, czego dopiero zaczęli doświadczać.
O nich mówi przypowieść o siewcy: ,,A któ
rzy na opoce, ci są, którzy gdy słuchają, z ra
dością słowo przyjm ują; ale ci korzenia nie m a
ją, ci do czasu wierzą, a czasu pokusy odstę
p u ją 11 (Łuk. 8,13). I oni tak zatw ardzają się, że
„ich już nie można odnowić przez pokutę". Ich
serce tak zatwardziało w uporze, że naw et
skosztowawszy daru łaski, jednak odrzucili ją
i nie przyjęli zbawienia. O tych, którzy przy
jęli zbawienie jest mowa w tymże rozdziale w wierszach 9— 12 i z nich widać, że próba wspomniana w wierszach 4 i 5 może mieć miejsce, ale nie w obecności istotnie zbaw iają
cej łaski i poza dożytym doświadczeniem zba
wienia. Niezgodni z nam i bracia przyznają, że odrodzeni i potem odpadli od wiecznego życia, powinni i mogą na nowo się odrodzić tak zwa
nym trzecim narodzeniem itd. Lecz ponieważ w drugim tekście powiedziane jest o tych, dla których „niemożliwym jest znowu odnowić się przez pokutę", to jasne, że tych wierszy nie można stosować do tego rodzaju upadłych.
Przy tym z tego, że Judasz Iszkariot mógł uzdrawiać chorych, nie w ynika wcale, że był on odrodzony.
O wielu takich ludziach, „którzy skosztowali mocy przyszłego wieku", czyniących cuda w imieniu Chrystusa, Pan powie: „Jam was n i
gdy nie znał; odstąpcie ode Mnie, którzy czy
nicie nieprawość'. (Mat. 7, 23). Judasz był „sy
nem zatracenia", on odpadł nie od życia wiecz
nego, lecz od apostolstwa (Dz. Ap. 1, 25). Przy tym w greckim oryginalnym tekście nie jest napisane (wymówione) słowo „odpadł" (ekze- pezen), lecz użyte jest tam słowo „parabe", co dosłownie znaczy „przestąpił", „naruszył przestępstwo". Co się zaś tyczy Żyd. 10, 26 i 31, to i tutaj nie mówi się o odpadnięciu od życia wiecznego, (jak w ogóle w całej Biblii nie ma podobnego wyrażenia), lecz w tych wierszach zawiera się jedynie surowa przestroga dla tych, kto „otrzymawszy poznanie praw dy dobrowolnie popadli w grzechy", szczególnie przez lekceważe
nie i odrzucenie ofiary Chrysusa. Idzie o tych, którzy już spróbowali uświęcającej mocy krw i Chrystusa, lecz, widocznie, ci ludzie, sądząc po ich bluźnierczym stosunku do K rw i P rzy
mierza, nie oddali się całkowicie Chrystusowi i nie odrodzili, ale tylko spróbowali daru nie
bieskiego i potem stali się przeciwnikami Bo
żymi, którym pozostaje tylko „straszliwe ocze
kiwanie sądu i zapalenie ognia, gotowego po
żreć przeciwników".
Z drugiej jednak strony ma się na widoku ludzi niedbałych z narodu Bożego „opuszcza
jących swoje zgromadzenie" i o nich pow ie
dziano: „Bóg będzie sądził naród Swój", aby ogień Jego sądu pożarł wszystko, co nie jest wieczne, co nie oprze się ogniowi, jak siano i słoma (1 Kor. 3, 12—15), tak, że ci wierzący zbawieni będą „tak jakby przez ogień" (w ros.
tłum. „jakby w yrw ani z ognia"). W każdym ra
zie słowa te bynajm niej nie są powiedziane, aby zachwiać pewność wiecznego zbawienia i jego zabezpieczenia praw dziw ie wierzącym.
Ci ostatni, jak widać z końca rozdziału wspom
niani są, aby przebyw ali w ufności i cierpli
wości.
Ogólna myśl Pisma, przedstawiona w danych tekstach je st taka: prawdziwi chrześcijanie mogą przeżywać tylko pozorne odpadnięcia a tylko pozorni chrześcijanie mogą przeżywać rzeczywiste odpadnięcie (od prawdy, którą częściowo przyjęli). Lecz nigdy prawdziwi chrześcijanie nie mogą upaść aż do zupełnego odpadnięcia od życia: wiecznego.
Nowa n atura owcy Chrystusowej pobudza ją do posłuszeństwa Niebieskiemu Pasterzowi i pójścia w ślad za Nim. Jeśli tej nowej natury człowiek nie posiada, to jeszcze nie przyjął C hrystusa i nie oddał się Jemu. „Gdyż kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest J e go" (Rzym. 8, 9).
7. O utwierdzeniu w łasce
Przed nami leży ważne zagadnienie: czy mo
że grzeszyć prawdziwe wierzący, odrodzony człowiek? Czy też jest już tak doskonały, że nigdy nie upada, naw et w myślach? Tak, w je
go norm alnym stanie, jeśli czuwa i przebywa w Chrystusie — nie grzeszy. „Wszelki, co się narodził z Boga, grzechu nie czyni, iż nasie
nie Jego w nim zostaje i nie może grzeszyć, iż z Boga się narodzony jest" (1 Jana 3, 9). „Wie
my, iż wszelki, k tó ry się z Boga narodził nie grzeszy, ale który się narodził z Boga — za
chowuje samego siebie, a on złośnik nie doty
ka się go" (1 Jana 5, 18). Dlatego Apostoł Jan mówi: „Dziatki moje! to wam piszę, abyście nie grzeszyli, i jeśliby kto zgrzeszył, mamy orę
downika u Ojca, Jezusa Chrystusa. A On jest ubłaganiem za grzechy nasze..." (1 Jana 2, 1.2).
Znaczy to, że odrodzony człowiek może upadać, chociaż jego nowa natu ra sprzeciwia się temu.
Jakaż w takim razie jest różnica między zbawionym i niezbawionym? Różnica jest wiel
ka. Zgodnie z tłumaczeniem starożytnego pi
sarza duchowego Didache — do chwili odro
dzenia — grzech był w moim sercu, a Chrystus pukał z zewnątrz; po odrodzeniu zaś — C hry
stus żyje w sercu, a grzech puka z zewnątrz.
I jeśli my nie czuwamy, to może przeniknąć do serca i może je pokalać. I podczas gdy nie- odrodzony człowiek szuka grzechu i rozkoszu
je się nim — odrodzony ucieka od grzechu
i, jeśli upadnie — to cierpi dopóki nie uwolni
się i nie oczyści od grzechu. Serce wierzącego podobne jest strzałce magnesowej w kompasie
•— ona zawsze zwrócona jest ku północy. Siła (uboczna) może chwilowo odciągnąć strzałkę na bok, lecz gdy tylko będzie ona pozostawiona samej sobie, niezwłocznie wróci do swojego właściwego położenia, to jest obróci się ku magnesowi i ku przyciągającemu ją północne
mu biegunowi.
Owca Chrystusa, należąca do Jego stada — upadłszy w brud m oralny męczy się, trapi i szuka wybawienia. Nie pozostanie ona bynaj
mniej w brudnej kałuży i nie będzie uspoka
jać siebie tym, że jest jednakże owcą C hrystu
sa, choćby i „nieposłuszną11. Krzyczy i woła do Chrystusa o pomoc, podcźas — gdy „omyta Świnia1', zgodnie z w yrażeniem Apostoła Pio
tra „idzie walać się w błocie11 i czuje się tam, jak u siebie w domu. Dla duszy wierzącej Chrystus staje się przyciągającym ku Sobie magnesem. Ona dąży — aby ustawicznie być z Nim i modli się, podobnie jak Sunam itka w Pieśni nad Pieśniami: „Pociągnij mię, a pobieg
niemy za Tobą... będziemy zachwycać się i ra dować Tobą11.
To sm utna prawda, iż chrześcijanin może otrzymać rany w bitwie duchowej, lecz nie rzuca on oręża i nie poddaje się w niewolę.
Cóż tedy ma czynić człowiek wierzący, jeśli nagle zgrzeszył? Według zdania niektórych, ponieważ wszelki grzech świadomy rodzi śmierć (Jak. 1, 15), to człowiek, który upadł weń — traci prawo do życia wiecznego, i dla
tego musi nie tylko pokutować, lecz i „na no
wo narodzić się11. Powinien on przeżyć ponowne narodzenie się i tak bez końca.
Mimo woli — przypomina się istniejąca w starożytności sekta „generobaptystów 11, któ
rzy przyjm owali chrzest każdego dnia (greckie słowo „genera11 znaczy — „dzień11). Na podsta
wie takiej nauki o grzechu, i piszący ten arty kuł i bracia inaczej myślący powinni byliby przeżyć tyle odrodzeń, ile grzechów popełnio
nych było i w myślach, i w słowach, i w uczyn
kach. Przecież nie nauczamy, że już osiągnęliś
my doskonałą świętość, jak to czyni sekta
„doskonałych11, w przeciwieństwie do słów
„Pisma: „Jeśli byśmy rzekli, że grzechu nie mamy ■ — oszukujemy samych siebie i praw dy w nas nie masz11 (1 Jan a 1, 8).
Nie zapomnijmy również, że wszelki grzech, tak m ały jak i wielki jest obrzydliwością przed Bogiem. I najm niejszy grzech „jest upadkiem Z największej wysokości we wszechświecie'1.
Tak, „grzech rodzi śm ierć11. Lecz Bóg, znając naszą niedoskonałość, wskazał nam drogę po
prawy, która bynajm niej nie polega na pow tór
nym narodzeniu („z wysokości11). Podobnego w yrażenia i podobnego pojęcia nie ma w Biblii, lecz je st w niej to, co może być nazwane od
budową w łasce.
Wszelki grzech jest odpadnięciem od łaski, zasmuceniem Ducha Świętego. Cóż mamy w te
dy czynić? Upaść na duchu? Wpaść w rozpacz?
Takie jest życzenie naszego wroga, który ty l
ko na to czeka, abyśmy w padli w stan bezna
dziejności, gdyż w takim stanie — gotowi je steśm y upaść jeszcze głębiej. Lecz Duch Po
cieszyciel wzbudza w nas inny obraz myśli, inne pocieszające uczucia, o których jest mo
wa u proroka Micheasza: „Nie wesel się ze mnie, nieprzyjaciółko moja! chociażem upadł powstanę; chociaż siedzę w ciemnościach, ale P an jest światłością moją. Gniew Pański po
niosę bom przeciwko Niemu zgrzeszył, aż wżdy nie rozwiąże spraw y mojej a nie wykona sądu mojego, On wywiedzie mię na światło, ujrzę praw dę Jego“ (Mich. 7, 8.9 w tłum . ros.).
Zgrzeszywszy, powinniśmy nie chować się za drzewa lub w „schronie kłam stw a11, lecz iść ku światłu. „A jeśli w światłości chodzimy, jako On jest w światłości, społeczność mamy między sobą, a krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego oczyszcza nas od wszelkiego grzechu...
Jeśli byśmy wyznali grzechy nasze, w iernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby odpuścił nam grzechy i oczyścił nad od wszelkiej nieprawości11 (1 J a na 1, 7.9). Po skrusze i pokucie powinno n a
stąpić napraw ienie wyrządzonego zła w czy
nie, przyw rócenie na swoje miejsce- naruszonej praw dy i miłości; to, co Moody nazywał resty tucją (odbudową, przyw róceniem na miejsce).
Tak postąpił Zacheusz, zdecydowawszy w yna
grodzić naw et w czwórnasób wszystkich, któ
rych skrzywdził i tym „przynieść owoc godny pokuty11, zgodnie ze słowem Jan a Chrzciciela.
Jeśli zgrzeszyłem przeciw memu bliźniemu, to powinienem wyznać mój grzech nie tylko przed Bogiem, lecz i przed ludźmi i w ynagro
dzić mu to, w czym go skrzywdziłem.
Bracia, my nie chodzimy jeszcze po złotych ulicach Nowego Jeruzalem , lecz dokonujemy w ędrówki naszej po zakurzonych drogach p u styni tego świata. Dlatego potrzebujem y sta
łego oczyszczania i chwała Temu, K tóry ofia
row ał nam dla tego niebieskiego leczenia —- oczyszczającą moc krw i Jezusa Chrystusa.
Znowu i znowu wołamy do Ojca: przebacz w
Imię Syna Twojego, K tóry um arł za nas na krzyżu, oczyść nas krw ią Jego, posil mocą Du
cha Świętego do dalszej walki duchowej. . I, odnowieni wewnętrznie, otrząsnąwszy proch ziemski z naszych nóg, podążamy nadal ku Sy- onowi z pieśnią chwały, dla Tego „K tóry nas umiłował i omył z grzechów naszych krw ią Swoją",
I w dalszym ciągu słuchamy, jako owce J e go — głosu Jego i idziemy za Nim, m ając w sercu, jak i przed tym, radość życia wieczne
go. Strzeżeni Jego miłością pasterską i wszech
mocną prawicą, śpiewamy pokorną pieśń od
kupienia:
Jeśli w niemocy swej zasmucę Jezusa Pana
wiem, że i w tej chwili złej zgładzi winę m ą —
Jego krew i rana.
8. O uświęceniu
Apostoł Paw eł w liście do Efezów (2,8.9) mówi: „Albowiem łaską jesteście zbawieni przez w iarę i to nie jest w was, dar to Boży jest, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił".
Tak, zbawieni jesteśm y nie z uczynków, lecz dla uczynków, jak powiedziano w tym że ro z
dziale: „Albowiem czynem Jego jesteśm y stwo
rzeni w Chrystusie Jezusie ku uczynkom do
brym, które przedtem zgotował Bóg, abyśmy w nich chodzili11 (10 w.). Końcowe zdanie w tłumaczeniu rosyjskim brzmi: „które Bóg prze
znaczył — abyśmy je czynili11.
A mówi Apostoł Piotr: „...abyście w bojaźni czas pielgrzymowania waszego traw ili11 (1 Pio
tra 1, 17), a na innym miejscu, w liście do Filipensów (2, 12) Apostoł Paw eł pisze: „...z bo- jaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje spra
wujcie11 (w ros. „w ykonujcie11). Słowo „wyko
nujcie11 zgodnie z greckim oryginalnym tek
stem znaczy — „ujawniajcie,, wykazujcie w czynie, w yrabiajcie, (produkujcie)11.
Dwa poważne zadania leżą przed głosicielem Ewangelii: jedno — przedstawić grzesznikowi przed jego nawróceniem całą doniosłość poku
ty i nawrócenia; drugie — pobudzić go po j e go nawróceniu do uświęconego życia, o którym teraz mówimy. Musimy także rozróżniać dwa momenty w życiu człowieka wierzącego: jeden wypływa z faktu, że Chrystus um arł za nas i na tej podstawie oparte jest nasze błogosła
wione przebywanie przed obliczem Bożym, na
sza duchowa pozycja w Jego oczach, w białej szacie odkupienia, gdyż: „Chrystus jedną ofia
rą doskonałymi uczynił na wieki tych, którzy byw ają poświęceni11 (Żyd. 10, 14). Lecz nie za
pomnijmy, że Chrystus um arł za nas, „abyśmy szli Jego śladam i11, mieli dział w Jego cierpie
niach, służąc Mu w iernie i ofiarnie. Od tego zależy nasz stan i stopień naszego uświęcenia.
Zwróćmy uwagę na słowa: „z bojaźnią i drże
niem 11. „Nie ty nosisz korzeń, lecz korzeń cie
bie11. „Nie chlub się —• lecz chodź w bojaźni11 („bój się11).
Jesteśm y powołani nie do pysznej pewności siebie, lecz do pokornej i (pełnej czci) ufności w Bogu. Jakże daleka jest ona od zarozumial
stw a i lekkomyślności, którą spotyka się, nie
stety! i w sercu ewangelicznych wierzących.
Ona to właśnie, ta lekkomyślność wywołała (wzbudziła)' gorzkie szyderstwo (ironię) norw e
skiego pisarza Ibsena w dramacie „B rand11, w którym poważny pastor, gorejący pragnieniem ofiarnej służby, biczuje światową lekkomyśl
ność swojej paraf i słowami:
„Chrystus za nas ukrzyżowany, Możemy więc puścić się w tany...11 Zaiste, Chrystus „mocen jest tego, czego mi się powierzył strzec aż do końca11 (w ros. tłum.
„to, co mi pow ierzył11) (2 Tym. 1, 12). Lecz On także nakazuje przez usta Apostoła, w tymże rozdziale: „Strzec dobrego pokładu przez Du
cha Świętego, K tóry mieszka w nas11 (w. 14).
Chroń, daj wzrosnąć i pomnażaj ten dar, daro
w any tobie. Gdyż „staliśmy się uczestnikami Chrystusa, jeżeli tylko początek tego gruntu aż do końca stateczny zachowamy11 (w ros.
tłum.: „jeśli tylko rozpoczęte życie do końca zachowamy11) (Żyd. 3, 14).
Zbawca przebaczył mi i usprawiedliwił, lecz On również powiedział mi: „idź i więcej nie grzesz11. Idź buduj. Idź i służ. Gdyż „miłość Chrystusowa przyciska nas11 (ros. „obejmie nas11). „...Chrystus za wszystkich umarł, aby ci, którzy żyją, już więcej sobie nie żyli, ale Temu, K tóry za nich um arł i jest wzbudzony11 (w ros. „i zm artw ychw stał11) (2 Kor. 5, 14.15).
Drodzy bracia i siostry! Czyż nie słyszymy z wysokości krzyża, z ust rozpiętego za nas P a
na _ słów, które kiedyś mogą zabrzmieć nam, jak palący w yrzut: „Ja uczyniłem to dla cie
bie, a coś ty uczynił dla Mnie?11 — „Bądźcie świętymi, gdyżem Ja św ięty11, mówi Pan; „Po
koju naśladujcie (w ros. „starajcie się mieć pokój11) ze wszystkim, i świętobliwości, bez któ
rej żaden nie ogląda P an a11 (Żyd. 12, 14).
9. Co można utracić
Jest „sprawiedliwość z zakonu" i „spraw ie
dliwość z w iary“ (Rzym. 10, 46), spraw iedli
wość Nowego Testamentu. Starotestam entow a
„sprawiedliwość z zakonu1' mogła być u tra
cona (Ezech. 18, 24—26); lecz now otestam ento- wa „sprawiedliwość z w iary“ nie może być utracona, gdyż ona jest wieczna, jest ona dana na wieki przez Tego, K tóry umiłował nas w Chrystusie „miłością wieczną". Jednakże Apo
stoł Jan mówi: „Strzeżcie samych siebie, że
byśmy nie stracili tego, koło czegośmy praco
wali, ale żebyśmy odpłatę zupełną wzięli"
(2 Jana 1, 8). W starożytnych, greckich rękopi
sach, również w łacińskim tłum aczeniu jest napisane: „żebyście nie stracili tego, nad czym pracowaliście..."
Wieczne życie, wieczne odkupienie nabył dla nas Chrystus krw ią Swoją (Żyd. 9, 12). Nie myśmy pracowali dla zbawienia, lecz On dzia
łał za nas — do krwawego potu w Gestemane, do męczeńskiej, hańbiącej śmierci na krzyżu.
Możemy natomiast postradać nagrodę, obieca
ną nam za naszą pracę w zwiastowaniu, w służ
bie, w uświęceniu.
Praca niedbałego niewolnika Pańskiego mo
że okazać się „drewnem, sianem, słomą", które spłoną w dzień Jego przyjścia, gdyż dzień ten
„objawia się w ogniu".
O samym zaś zbawionym powiedziano: „lecz on sam będzie zachowany (w ros. „zbawiony"),
wszakże tak — jako przez ogień" (w ros. „jak
by z ognia") i to tylko dzięki wierności Chry
stusa, K tóry dał obietnicę życia wiecznego (1 Kor. 3, 12— 15). Będzie on w yrw any z pło
mienia, jak głownia dymiąca, na której spło
nęły liście, i kw iaty i owoce. Żadnej nagrody, żadnej korony (wieńca) ... lec£ jeszcze „strata"
i zarzut od oblicza doskonałej Miłości, i palą
cy w yrzut sumienia, które mu powie: ty mo
głeś służyć, miłować — i nie chciałeś, a teraz chciałbyś — lecz już nie możesz. Gdyż moż
ność służby miłości m inęła bezpowrotnie...
Nie będziemy umniejszać poważnego ostrze
żenia Chrystusa o surowej karze, oczekującej niewiernego, leniwego niewolnika, zaskoczone
go Jego nagłym przyjściem.
Oto dlaczego moskiewski doktór Gaaz, przy
jaciel więźniów, gorliwy sługa Chrystusowy, lubił mówić: „Spieszcie się czynić dobro".
„Bądźcie gotowi, gdyż w godzinie, której się nie spodziejecie, przyjdzie Syn Człowieczy", powiedział nasz Pan, Według wyrażenia Moo-
diego — „niebo przygotowane jest dla przygo
tow anych ludzi".
10. „Dary i powołanie Boże są niezmienne"
Tak je st powiedziane w słowie Jego, w któ
rym też jest napisane: „Wszystkie obietnice Boże w Nim (w Chrystusie) są „tak" i w Nim są „am en" — ku chwale Bożej przez nas"
(2 Kor. 1,20).
Wierzący w Chrystusa przebyw ają w Nim i są podobni rodzinie Noego w arce w dni p o topu. Nikt nie mógł w yrwać ich stam tąd, żadne fale nie zagrażały im. Nikt z nich nie mógł wypaść z arki przez jakąś nieostrożność, lub wyjść z niej, choćby naw et zechciał z powodu jakiegoś braku rozsądku, gdyż Bóg zamknął za nimi drzwi arki. Tam, w ew nątrz niej, różne było zachowanie tych ośmiu ocalonych łudzi, różne były i ich uczucia, w zależności od ich w iary i wierności, lecz wybawienie niezmien
nie było ich udziałem, jako nieodłączny dar Boży, niezależnie od ich uczynków. Bóg w y
magał od nich jednego: posłuszeństwa Jego wezwaniu i wejścia do zbawiennej arki. Był to uczynek ich wiary. A Bożym dziełem było — chronić ich wśród burz, nad odmętami wód i otchłanią.
Głęboki kaznodzieja naszych czasów A. H.
Ironside (pastor zboru, znanego pod nazwą Moody M emoriał Church) potw ierdza naukę 0 łasce Chrystusa przez przykład arki Noego 1 podaje następujący w yrazisty dowód. Według jego słów, bracia, dopuszczający możność od
padnięcia, mieliby rację, gdyby Bóg rozkazał Noemu i jego rodzinie nie wchodzić do arki, tylko przymocować z zew nątrz niej osiem że
laznych uchwytów, ażeby ośmiu ratujących się ludzi mogło trzym ać się ich w ciągu tego dłu
giego czasu, kiedy arka unosiła po burzliwych falach bezbrzeżnego oceanu. Czy na długo s ta r
czyłoby ich wysiłków w walce o swoje w yba
wienie z groźnego, huczącego potopu? A prze
cież trw ał on około roku czasu. O, jakże da
leko przewyższa tego rodzaju plan zbawienia, to proste wydarzenie bibljne: „I rzekł Pan Noemu: „wejdź ty i wszystka rodzina tw oja do arki". Jakaż to różnica między tym Bożym planem, a tym ludzkim, polecającym trzymać się zbawienia naszymi słabymi, ludzkimi rę koma!
W ewnątrz arki wszyscy oni byli bezpieczni
przez cały czas, dokąd arka mogła wytrzymać
burzę. Również i każdy wierzący — w Chrys
tusie korzysta z Bożego doskonałego bezpie
czeństwa (wyraz ros. łączy te dwa znaczenia:
Boski i doskonały — przyp. tłum.).
Dlatego zostaw wszystkie tw oje samodzielne wysiłki i polegaj ufnie tylko na Nim.
Spocznij w arce i raduj się wielkim zbawie
niem Bożym. I pam iętaj zawsze — że Chrys
tus trzym a ciebie, a nie ty Chrystusa. A Moody dodaje na ten tem at: „M aleńka muszka w arce Noego była w takim że bezpieczeństwie jak i słoń. Bezpieczeństwo to nie było zależne od wielkości i siły słonia. Bezpieczeństwo zarówno słonia, jak i muchy polegało na przebyw aniu w arce. Ciebie nie zbawi ani tw oja spraw ie
dliwość, ani tw oje dobre uczynki — ty możesz być zbawiony jedynie i tylko krw ią Jezusa Chrystusa”.
K rew baranka wielkanocnego, którą były pomazane fram ugi drzwi, chroniła w Egipcie pierworodnych Izraela od ręki anioła-niszczy- ciela. O ileż jest więcej mocy w krw i praw
dziwego B aranka Bożego — Jezusa Chrys
tusa! O, jakże my nędznie oceniamy chroniącą łaskę Bożą! Osłania ona wierzących dotąd, do
kąd wstawia się za nimi Wielki Najwyższy K apłan na niebie.
Imiona ich napisane i głęboko w yrżnięte na kamieniach onyksu, które spoczywają na Jego ramionach. Imiona ich włączone są w Jego moc wszechmogącą. Napisane są one także na
drogocennych kam ieniach napierśnika, ukryte w sercu Chrystusa, w Jego pasterskiej miłości dla niezatartej pamięci na wieki.
Oto dlaczego pew ien starzec-chrześcijanin prosił przed śmiercią — aby na jego płycie grobowej było napisane jego imię z wymienie
niem daty jego urodzenia i jego śmierci i do
dane tylko dw a słowa: „Był chroniony11.
Wszyscyśmy niegdyś, jako owce błądzące
„wrócili do P asterza i Stróża (biskupa) dusz naszych11 (1 P iotra 2, 25).
„A Temu, K tóry nas może zachować od upadku i stawić przed oblicznością chwały Swojej bez nagany z weselem, Samemu m ądre
m u Bogu, Zbawicielowi naszemu niech będzie chwała i wielmożność, moc i zwierzchność (w ros. tłum. „w ładza11) teraz i po wszystkie wieki. Amen.11 (Juda 24, 25 ■ — wg tekstu ros.).
On — wszechmogący Obrońca i Opiekun, zna
jący nasze niebezpieczeństwa, chce i może za
chować nas od upadku, a tym bardziej od cał
kowitego odpadnięcia.
„Wdzięczność i dziękowanie Bogu (po pol
sku: „Bogu niech będzie chwała za...) za niewy
powiedziany dar Jego!11 A ten Jego dar — to życie wieczne w Chrystusie Jezusie P anu n a szym (Rzym. 6, 23).
W. F. M arcinkowski Góra K arm el w Galilei
O DARACH DUCHA ŚWIĘTEGO
VII
„A d ru g ie m u ro zm a ite ję z y k i, a d ru g ie m u w y k ła d a n ie ję z y k ó w ”.
1 Kor. 12,10
Niektórzy wierzący, którzy wierzą i uznają, że mówienie obcymi, czyli nowymi językami jest całkowicie biblijnie uzasadnionym zjaw i
skiem życia duchowego, mówią, iż dar mówie
nia obcymi językam i je st postawiony na ostat
nim miejscu między tym i dziewięcioma daram i Ducha; z tego też powodu uważają, iż jest on mniej wartościowy od innych darów i nie w ar
to przywiązywać do niego wiele uwagi. Otóż tak myślącym przypominamy, że na innym!
miejscu Pisma Świętego, dar mówienia nowymi językami, zaliczony jest do znamion tych, co uwierzą (Mark. 16, 17).
W czasach Nowego Testam entu po raz pierw szy mówienie obcymi językami objawiło się w dzień „pięćdziesiąty”, tj. w Zielone Sw ifta:
,,I ukazały się im rozdzielone języki, na kształt ognia, k tó ry usiadł na każdym z nich, i napeł
nieni są wszyscy Duchem Świętym, a poczęli mówić innymi językami, jako im Duch dawał wym awiać”. (Dz. Ap. 2, 3. 4).
Tak wypełniło się proroctwo Janowe: „...Ten was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”
(Łuk. 3, 16) i wypełniła się obietnica Pańska:
„A oto Ja poślę na was obietnicę Ojca Mego,
a wy zostańcie w mieście Jeruzalemie, dokąd
nie będziecie przyobleczeni mocą z wysokości'1 (Łuk. 24,49).
Mówili oni o wielkich spraw ach Bożych, jak o tym wydawali świadectwo' ci, którzy ten ję
zyk rozumieli.
Później podobne objawienie się mocy Ducha Świętego miało miejsce w domu setnika K or
neliusza w Cezarei. „I zdumiewali się wszyscy, że i na pogany dar Ducha Świętego jest w y
lany; albowiem słyszeli je mówiące rozliczny
mi językami i wielbiące Boga”. (Dz. Ap. 10, 45—47). Czytamy też i w innym miejscu Dzie
jów Apostolskich, iż gdy Apostoł Paweł, będąc w podróży, odwiedził Efez, a spotkawszy tam niektórych uczniów, rzekł do^ nich: „Izaliście wzięli Ducha Świętego, uwierzywszy?” ,,...A gdy na nie Paw eł włożył ręce, zstąpił na nie Duch Święty i mówili językami i prorokow ali” (Dz.
Ap. 19, 2.6).
Z powyższych cytat Pisma Świętego widzi
my, że mówienie „obcymi językam i” było do
wodem przyjmowania Ducha Świętego. Prze
ciw tem u prawu Bożemu nikt z wierzących nie1 może występować, mógłby się bowiem znaleźć w konflikcie z Bogiem i Jezusem Chrystusem, K tóry sam wyraził się: „...Nowymi językami mówić będą11 (Marka 16, 17).
Rozważając te tak ważne sprawy, należałoby koniecznie zwrócić uwagę na różnicę, między mówieniem językami obcymi, jako znamieniem przyjm owania Ducha Świętego — (czyli chrztem Duchem Świętym), a mówieniem językami ob
cymi, jako darem Ducha Świętego. Nie każdy wypadek przemówienia obcymi językami moż
na nazwać chrztem Ducha Sw’'ętego.
Chrzest Duchem Świętym ma głębokie zna
czenie. Chrzest oznacza „zanurzenie”. Tak, jak chrzest wodny dokonuje się przez: zanurzenie w wodzie, tak chrzest Duchem. Świętym ozna
cza zanurzenie się w Chrystusa. Apostoł P a
weł mówiąc o chrzcie Duchem Świętym.' w yra
ził się tak: „Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy w jedno ciałó' jesteśm y ochrzczeni, bądź Ży dowie, bądź Grekowie, bądź niewolnicy, bądź wolni, a wszyscy napojeni jesteśm y w jednego D ucha“ (1 Kor. 12, 13). „Bo którzykol- wiek jesteście w Chrystusa ochrzczeni, w Chry- stusaście się oblekli. Nie masz Żyda, ani Gre
ka, nie masz niewolnika ani wolnego; nie masz mężczyzny i niewiasty; albowiem wszyscy wy jednym jesteście w Chrystusie Jesusie” (Gal.
3, 27—28).
Tam gdzie stara istota człowieka zostaje przy życiu, a ciągle objaw iają się uczynki ciała — tam nie może być mowy o chrzcie Duchem Świętym. „On musi rość a mnie musi ubywać”
(Jan 3,30). To jest zasada wszystkich, którzy mniemają, że są ochrzczeni Duchem Świętym, lub też, że posiadają Ducha Świętego.
Na razie dosyć, tu nie miejsce ani czas pisać o tych rzeczach; musim y wrócić do naszego tem atu i pisać o w artości daru Ducha Święte
go: daru rozmaitych, czyli nowych, obcych ję
zyków.
Apostoł Paw eł pomimo, iż powiedział, że ten, kto prorokuje większy jest, niż ten, co mówi obcymi językami, jednak żadną m iarą tego da
ru nie poniżył, owszem w yraził życzenie swoje, mówiąc: „A chciałbym, abyście wszyscy języ
kami mówili... Kto językiem obcym mówi, sa
mego siebie buduje... albowiem n ie ludziom mówi, ale Bogu, bo żaden nie słucha, lecz on duchem mówi tajem nice” (1 Kor. 14, 2.4.5).
Słowo — buduje, w duchowym sensie ozna
cza: posila, wzmacnia i utwierdza. — Mówi ta jem nice — modli się duch, „a rozum jest bez pożytku”. Taka modlitwa w duchu, jest czysta, bez domieszek słów ludzkich. Mówienie języ
kam i obcymi równa się też proroctwu. Dlatego, kto mówi obcym językiem, niech się modli, aby mógł tłumaczyć, a jeśli nie ma. tłum acze
nia — niechaj we zborze milczy, a niech mówi sobie ii Bogu.
Mówią niektórzy, że nie należy tłumić, za
gaszać ducha, ale Bóg jest Bogiem porządku, a Duch Święty nie będzie wszczynał! niepo
trzebnego chaosu. „...A weszliby tam prostacy, albo niewierzący, izali nie rzeką, że szalejecie?”
(1 Kor. 14,23). ,,A tak Bracia!!... językam i obcy
mi mówić nie zabraniajcie, wszystko się niechaj dzieje przystojnie i porządnie11. (1 Kor.
14, 39, 40).
Karol Sniegoń
KLEJNOTY OBIETNIC BOŻYCH
Milo nam jest, iż m ożemy zawiadomić drogich Czy
telników o ukazaniu się oczekiwanej, bardzo cennej książki C. H. Spurgeona: „Klejnoty obietnic; Bożych”.
Książka ta, zawierająca przeżycia dziecka Bożego p ły nące ze Słowa Bożego, przytaczanego na każdy dzień roku, b yła i jest bardzo krzepiącą lekturą duchową.
W ydana została na ładnym , biblijnym papierze i li
czy 384 stronice. Cena w oprawie w ynosi 15 zł.
Zam ówienia należy nadsyłać do Prezydium Kady Kościoła, Warszawa, A l. Jerozolimskie 99/37. [ |
J A K U B I I Z R A E L
„A ty lk o sam J a k u b został. A oto b ie d ził [się 'Z n im m ą ż aż do w ejścia zorzy, k tó r y w id zą c, ż e go n ie m ógł przem óc, u d e r zy ł w sta w biodra Jakuba..." M ■ H " f l p i f l j
. 1 M ojż. 32, 23— 31