• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1959, nr 10-12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1959, nr 10-12"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZEŚCIJANIN

E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Idźcie ted y i czyńcie u czn ia m i w s z y s tk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syn a , i D ucha Św iętego".

Ew. Sw. M at. 28. 19

„ A lb o w iem nie w s ty d z ę się za E w angelię C hrystu so ­ wą, p o n ie w a ż je s t m ocą Bożą k u zb a w ien iu każdem u w ierzącem u

Rzym. 1, 16

Rok założenia 1929 Warszawa, grudzień 1859 Nr 1 0 - 1 2

1 1 1 *

■ I h H

Ul!

m m m I- m , -i.

v ' . w A '*

, ; j H W r 'M $ m P M W m J m lE

; J0- W R I I C S K a P ! r ™

m I

iiM M W B M B w M W M W f

x h

K " # ?

m i i ;

. -V: ■’

;

. ••!•

■!)

„ Ś p ie w a jc ie n ieb io sa , r o z r a d u j się zie m io , i g ło ś ­ no z a b r z m ijc ie ffóry! a l­

b o w iem P a n p o c ie s z y ł lu d S w ó j a n a d u b o g im i S w o i­

m i z m iło w a ł s i ę ” Izaj. 49,13

„ A lb o w ie m D zie c ię n a ­ r o d z iło się n a m a S y n d a n y j e s t n a m ; i b ę d z ie p a n o w a n ie n a ra m ie n iu J e g o a n a z w ą im ię J ego:

D z iw n y , R a d n y , B óg m o c­

n y > O jciec w iec zn o śc i, K s ią ż ę p o k o ju ”

Izaj. 9,6

<

U

*sm

„A u r o d z i S y n a i n a z ­ w ie s z im ię J eg o — J e zu s, a lb o w ie m On z b a w i lu d S w ó j o d g r z e c h ó w ich ”

M at. 1,21

W d n ia ch p a m i ą t k i N a r o d z e n i a P a ń s k ie g o , s k ł a d a m y B r a c i o m i S i o s t r o m w J e z u s i e C h r y s tu sie , w k r a j u i n a o b c z y ź n i e , ż y c z e n i a b ło g o s ła w i e ń s tw a B o ż e g o w e w s z y s t k i c h d n ia c h n a d c h o d z ą c e g o 1 9 6 0 r o k u

R e d a k c ja

(2)

N A R O D ZEN IE PAŃSKIE

„I porodziła S y n a sw ego pierw orodnego, a u w in ęła Go w p ie lu szk i i położyła w żłobie, p rzeto iż m iejsca nie m ie li w gospodzie”.

Ł u k . 2,7

Największe to w ydarzenie w dziejach ludz­

kości, iż „...dał (Bóg) Syna Swego jednoro- dzonego, aby każdy kto Weń wierzy — nie zginął, ale miał żywot wieezny“ (Jan 3, 17).

A stało się to dlatego, że „...tak Bóg umiłował św iat“ ; świat, człowieka, nas . . . stworzenie Swoje.

Miłość Boża wyraża się w czynach, faktach;

nie jest to teoretyczne, oderwane pojęcie tylko czy uczucie, miłość Boża — to czyn miłości.

A tak umiłował zgubione przez grzech stworze­

nie Swoje (albowiem „...zapłata za grzech jest ś m i e r ć . . R z y m . 6, 23), że dał na zapłatę sprawiedliwości to, co miał najdroższego — Syna jedynego, aby tylko człbwiek mógł być uratow any od zguby wiecznej; uratow any ... ty, ja ... każdy, kto wierzy...

Bóg — to nie człowiek, i myśli Jego są zu­

pełnie różne od myśli ludzkich, a dlatego też i drogi postępowania ludzkiego są całkiem inne z natury swej — od dróg Bożych (Izaj. 55, 8).

Ponieważ zaś tak właśnie jest, dlatego i p rzy j­

ście Syna Bożego na świat stało się w niespo­

dziewanych i innych zupełnie okolicznościach, niżby to ktokolwiek z ludzi mógł sobie w yobra­

zić. Jakkolw iek proroctw a od czterech tysięcy lat mówiły o Mesjaszu, o zwycięstwie Bożym nad grzechem i dziełem szatana.

' Mówiły proroctwa, ale rzeczywiście myśli Boże nie są jako myśli człowiecze, i któż z lu ­ dzi, zwłaszcza tych „nauczonych w Piśm ie11, mógł wyobrazić sobie całkowicie realnie — spo­

sób i czas ich wykonania się.

I w czasach narodzenia Pańskiego — obja­

wione to było wielu, ale tylko nieliczni przy­

jęli radosną wieść z prostotą do serc (Łuk.

1,38.42; 2,15— 16; Łuk. 2,27.28.38), a którzy przyjęli — dożyli radości oglądania Mesjasza.

Wszyscy inni, choć usłyszeli — zatrwożyli się jeno, i stali się jeszcze większymi nieprzyja­

ciółmi Bożymi, jak byli (Mat. 2, 3.16).

Jest jeszcze jedna grupa wierzących, n aj­

liczniejsza, a powiedział o nich Sam Pan J e ­ zus: „...błogosławieni, którzy nie widzieli

a uw ierzyli11 (Jan 21, 29). I dziwna rzecz, że i w tej grupie, błogosławionej przecie, są, któ­

rzy przeżyw ają niejednokrotnie okresy jakby

oddzielenia się i zacierania duchowego przeży­

cia narodzenia Pańskiego a przede wszystkim przyjęcia Go do własnego serca. A przecież w ewangelicznym, biblijnym tego słowa zna­

czeniu, wierzącym jest nazyw any tylko taki człowiek, który uw ierzył Bogu i przyjął o s o ­ b i ś c i e do serca Jezusa Chrystusa, jako swego Zbawiciela i Pana.

Ale i u takiego człowieka przez nie czuwa­

nie, brak w ytrw ałości i stateczności, gdy za­

ciera się osoba żywego Jezusa, wówczas zaczy­

na wciskać się na to miejsce l u d z k i e w y o ­ b r a ż e n i e o P anu Jezusie. A to jest już

zupełnie coś innego, bo „myśli Boże nie są jako myśli ludzkie".

I w łaśnie tak, zamiast o s o b y żywego Jezusa Zbawiciela, zjawia się p o j ę c i e :

„Dzieciątko1*, „mały Jezusek11. Zam iast brud­

nej, niemieszkalnej i cuchnącej stajni — zja­

wia się p o j ę c i e : przytulna, zaciszna, czyś­

ciutka s t a j e n k a ; zamiast ż ł o b u — ma­

my już poetyczny ż ł o b e k ; zamiast niezbyt i nie zawsze miękkiego i delikatnego s i a- n a< — mamy s i a n k o . I w ten sposób za­

stępując p r a w d ę — własną w y o b r a ­ ź n i ą i u c z u c i o w o ś c i ą , stopniowo po­

w staje obraz, który słusznie zresztą, nazywa się s z o p k ą . A w yrazem tym w polskim języku określa się pew ien rodzaj przedstaw ie­

nia, a więc teatru.

I tutaj ten proces subtelnego zabijania praw ­ dy kończy się. Pozostaje nazwa, treść zanikła.

Nie ma żywej Praw dy — pozostaje szopka, pozór.

Chrześcijaństwo bowiem — to Żywy Chrys­

tus. Wystarczy, aby zabrakło w nim bezpośred­

niej społeczności* obcowania a więc i obecności Żywego Zbawiciela, a przekształca się ono w szacowny może, ale najzupełniej m artw y ze­

spół pojęć i wyobrażeń nie m ających życia i mocy; a ostatecznym symbolem tego sm ut­

nego stanu jest właśnie s z o p k a , przedsta­

wienie.

A jednak nie! nieprawda! nie było t y l k o

„Dzieciątka11, żłobka, sianka i całej tej szopki,

to jest nieprawda! Praw da jest inna, i o tej

my — dzieci Boże — mówimy: że Pan Jezus

(3)

r z e c z y w i ś c i e narodził się, i r z e c z y ­ w i ś c i e został ukrzyżowany za grzechy świa­

ta, ale i r z e c z y w i ś c i e zmartwychwstał i ŻYJE! Rzeczywiście żyje!

A narodził się w stajni, i położony był w żło­

bie, a być może, że i na sianie.

A więc przede wszystkim narodził się Pan Jezus z M aryi Dziewicy. Pierwszy fakt, który musi być przyjęty wiarą. Aby móc przyjąć ten zupełnie niezrozumiały fakt, jakiejż trzeba było dziecięcej w iary, wówczas przed dziewiętnastu wiekami. N ajtrudniej zaś —1 najbliższym. Sam Józef — opiekun, ponieważ był sprawiedliwy, to jest kochał Prawo Boże, m usiał być posi­

lony w cudowny sposób, aby mógł wziąć z ła­

ski Bożej wiarę, tę w iarę z góry przychodzącą, która pozwala człowiekowi uwierzyć i przy­

jąć k a ż d e Słowo Boże, i to tak, aby się stało dla niego ż y w y m Słowem a nie tylko szacownym wprawdzie, ale praktycznie n i e r o z u m i a n y m proroctwem. Inaczej mó­

wiąc: aby Słowo dla niego ożyło — musiał być sam ożywiony w raz ze swą pobożnością i sprawiedliwością.

Tak było, tak jest i tak będzie. To h arto­

w anie i doświadczanie dokonuje się na różnych drogach — ale jest faktem nieodłącznym od działania miłości i łaski Bożej. I aby nie było to dziwne nikomu, spójrzmy na Syna Człowie­

czego — nic Mu nie było oszczędzone z tego, co spotkać nas może, a to ponad wszelką m iarę;

Mąż Boleści — Jego miano w proroctw ie (Izaj.

53, 3), a w tym wszystkim nie zgrzeszył ni ra ­ zu. Nasz drogi Pan, Zbawiciel.

Przyszedł na świat Pan Jezus w Betlehe- mie -— według Pism. Narodził się w rodzinie z krw i Dawida — wedle obietnicy i postano­

wienia Bożego. Przyszedł na świat i wycho­

wywał się w środowisku ubogich m aterialnie ludzi — bo miał być dostępny dla k a ż d e g o , bo przyszedł dla w s z y s t k i c h . Niczym nie m iał zewnętrznie („według widzenia oczu i słyszenia uszu“) wyróżniać się (Izaj. 53, 2), aby t y l k o Jego duchowa, istotna w ew nę­

trzna treść — przemówiła do serc tych, którzy

„sposobni są“ do królestw a Bożego. Cóż w ię­

cej mówić o tym znanym każdemu temacie.

Sam Pan Jezus o Sobie tak powiedział: „...Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służył; aby dał duszę Swą na okup za w ielu“ (Mat. 20, 28), ... i służył, służył do ostat­

niego tchnienia. Służył, aby zbawić człowieka.

Służył tobie i mnie...

Ja, po wielu latach oporu i uciekania przed Jego Słowem, Jego cichym, pełnym miłości

wołaniem, po wielu latach zagłuszania go —■

głupim, i w gruncie rzeczy pustym życiem, zapragnąłem słyszenia Jego głosu zawsze i p rze­

byw ania z Nim. Zapragnąłem odpocząć od osą­

dzającego mnie sumienia, odpoczynku od sądu i ciemności tej, która nie tylko kiedyś bę­

dzie — ale tej, która już teraz w ew nątrz nas jest i domaga się od nas uznania jej za stan nasz przyrodzony, natu raln y i która też mówi do znękanego serca ludzkiego, że ... światłość i życie wieczne to już nie dla nas, rozu­

miesz?! — nie dla ciebie i nie dla mnie. Wie­

działem, że to kłamstwo ciemności mówi. Wie­

działem też, że to kłamstwo, choć mocne bar­

dzo i ciemne — ale kłamstwo. A miało taką moc, że przez 3-3 lata, z krótkim i tylko bardzo przerwam i, trzym ało mnie w swej niewoli.

I nie pomagały przykład i w iara zbawionych rodziców, ani zachęty ze strony braci, lub sióstr, odwiedzających dom rodzinny. Trzeba było ł a s k i B o ż e j . A przyszła ona w najczarniejszym okresie życia, w ciemną noc wojny i rozpoczynającej się okupacji niemiec­

kiej w k raju naszym.

Gdy przyszło do serca — z łaski Pańskiej — pragnienie pokoju Bożego, przyszło też i prag­

nienie w i d z e n i a P ana Jezusa. Zacząłem czytać Pismo' Św ięte coraz gorliwiej — z w e­

w nętrznej potrzeby. I w świetle Praw dy Bo­

żej — zobaczyłem jasno to, czego nie chcia­

łem i bałem się oglądać, a o czym sumienie przekonywało; zobaczyłem w świetle Słowa Bożego, że wszystko do czego przywiązywa­

łem wagę lub co gorzej, za czym goniłem — to jedynie kruche i przem ijające cele, naw et czasem z pozorami piękna, a przeważnie głu­

pie i złe. Zobaczyłem też, że w nętrze serca czło­

wieka a zatem i całe jego życie — jest jak w nę­

trze cuchnącej stajni, a raczej chlewu.

Nie były to radosne prawdy, ale ból przez nie sprawiony, mniej męczył, niż poprzednie uciekanie przed Praw dą. W tej boleści przyszło zarazem uświadomienie sobie faktu zupełnego bankructw a dotychczasowego sposobu myśle­

nia i postępowania; modlić się zacząłem do Bo­

ga o ratunek.

Mówi Pismo: „każdy... kto by wzywał Im ie­

nia Pańskiego — zbawiony będzie" (Rzym. 10, 13). Jako odpowiedź na modlitwę przyszła świa­

domość, iż jedyny ratunek dla człowieka — to Sam P an Jezus, „...zraniony dla występków naszych, starty dla nieprawości naszych..."

(Izaj. 53, 5). Naszych — to znaczy moich. A więc

Ten właśnie Pan Jezus, K tóry pozwolił Się

przybić do krzyża, aby ponieść karę za nasze

(4)

i m o j e grzechy, Ten sam Pan Jezus ma moc i odpuścić grzechy. Ten Pan Jezus przy­

szedł na ziemię po to, aby być m o i m P a­

nem, Jezusem-Zbawicielem.

W tym świetle zobaczyłem, iż On, Zbawi­

ciel •— nie sprzeciwił się Ojcu, ale przyoblókł się w ludzkie ciało, i nie zawahał się przyjść na świat tam w Betlehem ie w brudnej i cuch­

nącej stajni. I już nie była to dla mnie, jak i nie jest ani przez chwilę, żadna stajenka — ale stajnia, i nie żłobek, w którym Go położyła Matka, ale po prostu żłób, i nie Jezusek przy­

szedł na świat — ale Sam Pan, Jezus — Zba­

wiciel objawił się światu.

Pojąłem dlaczego w stajni On zdecydował się n a m objawić. Nas uczono, (a i głos przeciw­

nika Bożego — szatana pomagał w tym), że nie może przecież człowiek przyjąć Pana Jezusa do swego serca ot, tak wprost, zwyczajnie, bez odpowiednich przygotowań; bez jakiegoś oczy­

szczenia się od brudu grzechów, a więc inaczej mówiąc, bez uczynienia się nieco lepszym, biel­

szym; bo jakże inaczej obcować i rozmawiać z Panem Jezusem.

O! szaleni, m ądrzy głupcy, nabożni bezboż­

nicy, nauczeni i biegli w piśmie religianci,

posługujący się swoją, ludzką logiką i ograni­

czonym pojmowaniem — nie znający Boga i Jego miłości ku człowiekowi. Toż właśnie dlatego On przyszedł na świat w stajni, aby każdy, kto zobaczy w świetle Jego łaski swoje serce i życie podobne brudnej, cuchnącej staj­

ni — aby taki właśnie człowiek, mógł Go za­

prosić zaraz, w net i właśnie dlatego, że znaj­

duje się w takim stanie, aby mógł Go zaprosić do swego serca, z a p r o s i ć . . . !

Bo On na to przyszedł, aby zamieszkać w brudnym sercu człowieka, i aby je następnie oczyścić mocą Swej miłości i męki — m o c ą S w e j k r w i .

I jeśli jeszcze w tw ym sercu nie mieszka Pan Jezus, zaproś Go —• a już teraz w tym roku będziesz śpiewał nie wargami, lecz z serca pełnego Życia Wiecznego: Chwała na wysokości Panu! „...Błogosławieństwo, chwała, i mądrość i dziękowanie, i cześć, i moc, i siła Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!“

A tak pamiętaj — Pan Jezus urodził się w stajni, dla Ciebie, dla mnie, dla nas.

Z. R.

W IE C Z N E O D K U P I E N IE

( D o k o ń c z e n ie )

6. Trudne miejsca Pisma Świętego Nasi bracia, myślący inaczej na tem at zagad­

nienia o wiecznym zbawieniu, powołują się na teksty: Żyd. 6, 4—6 i 10, 26—31. Teksty te rze­

czywiście są trudne i jakby dopuszczają inne komentowanie..Lecz ogólna zasada, ogólne p ra­

widło zdrowego komentowania Biblii jest takie:

jeśli podstawowa praw da wyrażona jest jasno i przy tym w całym szeregu tekstów, a nie­

które miejsca dopuszczają różne ich komento­

wanie, to z tych różnych kom entarzy zasadni­

czo przyjm uje się te, które odpowiadają jasno wyrażonej prawdzie Słowa Bożego, a nie te, któreby jej zdawały się przeczyć, gdyż w Sło­

wie Bożym nie ma i nie może być sprzeczności.

Są tylko różne wypowiedzi, które mogą przed­

stawiać pozory sprzeczności przy powierzchow­

nej znajomości Biblii i jej ducha.

Odnośnie Żyd. 6, 4—6 nietrudno zgodzić się ze Spurgeonem i innymi duchowymi znawca­

mi Biblii, że tutaj mówi się nie o ludziach od­

rodzonych, którzy uwierzyli w Imię Chrystusa i oczyścili się krw ią Jego, lecz o tych, którzy tylko „skosztowali daru niebieskiego, skoszto­

wali — ...mocy przyszłego w ieku“ itp. „Skosz­

tować", to nie znaczy jeszcze „jeść“.

„Jam ci jest on chleb żywy... kto je ten chleb żyć będzie, na w ieki11, mówi Chrystus. Oni byli u progu, lecz go nie przestąpili. Zaglądali do świątyni, byli na drodze, wiodącej ku prawdzie, byli przybliżającym i się, ale nie oddali się cał­

kowicie Chrystusowi, nie przyjęli Go żywą, osobistą i świadomą w iarą i odpadli od tego, czego dopiero zaczęli doświadczać.

O nich mówi przypowieść o siewcy: ,,A któ­

rzy na opoce, ci są, którzy gdy słuchają, z ra­

dością słowo przyjm ują; ale ci korzenia nie m a­

ją, ci do czasu wierzą, a czasu pokusy odstę­

p u ją 11 (Łuk. 8,13). I oni tak zatw ardzają się, że

„ich już nie można odnowić przez pokutę". Ich

serce tak zatwardziało w uporze, że naw et

skosztowawszy daru łaski, jednak odrzucili ją

(5)

i nie przyjęli zbawienia. O tych, którzy przy­

jęli zbawienie jest mowa w tymże rozdziale w wierszach 9— 12 i z nich widać, że próba wspomniana w wierszach 4 i 5 może mieć miejsce, ale nie w obecności istotnie zbaw iają­

cej łaski i poza dożytym doświadczeniem zba­

wienia. Niezgodni z nam i bracia przyznają, że odrodzeni i potem odpadli od wiecznego życia, powinni i mogą na nowo się odrodzić tak zwa­

nym trzecim narodzeniem itd. Lecz ponieważ w drugim tekście powiedziane jest o tych, dla których „niemożliwym jest znowu odnowić się przez pokutę", to jasne, że tych wierszy nie można stosować do tego rodzaju upadłych.

Przy tym z tego, że Judasz Iszkariot mógł uzdrawiać chorych, nie w ynika wcale, że był on odrodzony.

O wielu takich ludziach, „którzy skosztowali mocy przyszłego wieku", czyniących cuda w imieniu Chrystusa, Pan powie: „Jam was n i­

gdy nie znał; odstąpcie ode Mnie, którzy czy­

nicie nieprawość'. (Mat. 7, 23). Judasz był „sy­

nem zatracenia", on odpadł nie od życia wiecz­

nego, lecz od apostolstwa (Dz. Ap. 1, 25). Przy tym w greckim oryginalnym tekście nie jest napisane (wymówione) słowo „odpadł" (ekze- pezen), lecz użyte jest tam słowo „parabe", co dosłownie znaczy „przestąpił", „naruszył przestępstwo". Co się zaś tyczy Żyd. 10, 26 i 31, to i tutaj nie mówi się o odpadnięciu od życia wiecznego, (jak w ogóle w całej Biblii nie ma podobnego wyrażenia), lecz w tych wierszach zawiera się jedynie surowa przestroga dla tych, kto „otrzymawszy poznanie praw dy dobrowolnie popadli w grzechy", szczególnie przez lekceważe­

nie i odrzucenie ofiary Chrysusa. Idzie o tych, którzy już spróbowali uświęcającej mocy krw i Chrystusa, lecz, widocznie, ci ludzie, sądząc po ich bluźnierczym stosunku do K rw i P rzy­

mierza, nie oddali się całkowicie Chrystusowi i nie odrodzili, ale tylko spróbowali daru nie­

bieskiego i potem stali się przeciwnikami Bo­

żymi, którym pozostaje tylko „straszliwe ocze­

kiwanie sądu i zapalenie ognia, gotowego po­

żreć przeciwników".

Z drugiej jednak strony ma się na widoku ludzi niedbałych z narodu Bożego „opuszcza­

jących swoje zgromadzenie" i o nich pow ie­

dziano: „Bóg będzie sądził naród Swój", aby ogień Jego sądu pożarł wszystko, co nie jest wieczne, co nie oprze się ogniowi, jak siano i słoma (1 Kor. 3, 12—15), tak, że ci wierzący zbawieni będą „tak jakby przez ogień" (w ros.

tłum. „jakby w yrw ani z ognia"). W każdym ra­

zie słowa te bynajm niej nie są powiedziane, aby zachwiać pewność wiecznego zbawienia i jego zabezpieczenia praw dziw ie wierzącym.

Ci ostatni, jak widać z końca rozdziału wspom­

niani są, aby przebyw ali w ufności i cierpli­

wości.

Ogólna myśl Pisma, przedstawiona w danych tekstach je st taka: prawdziwi chrześcijanie mogą przeżywać tylko pozorne odpadnięcia a tylko pozorni chrześcijanie mogą przeżywać rzeczywiste odpadnięcie (od prawdy, którą częściowo przyjęli). Lecz nigdy prawdziwi chrześcijanie nie mogą upaść aż do zupełnego odpadnięcia od życia: wiecznego.

Nowa n atura owcy Chrystusowej pobudza ją do posłuszeństwa Niebieskiemu Pasterzowi i pójścia w ślad za Nim. Jeśli tej nowej natury człowiek nie posiada, to jeszcze nie przyjął C hrystusa i nie oddał się Jemu. „Gdyż kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest J e ­ go" (Rzym. 8, 9).

7. O utwierdzeniu w łasce

Przed nami leży ważne zagadnienie: czy mo­

że grzeszyć prawdziwe wierzący, odrodzony człowiek? Czy też jest już tak doskonały, że nigdy nie upada, naw et w myślach? Tak, w je­

go norm alnym stanie, jeśli czuwa i przebywa w Chrystusie — nie grzeszy. „Wszelki, co się narodził z Boga, grzechu nie czyni, iż nasie­

nie Jego w nim zostaje i nie może grzeszyć, iż z Boga się narodzony jest" (1 Jana 3, 9). „Wie­

my, iż wszelki, k tó ry się z Boga narodził nie grzeszy, ale który się narodził z Boga — za­

chowuje samego siebie, a on złośnik nie doty­

ka się go" (1 Jana 5, 18). Dlatego Apostoł Jan mówi: „Dziatki moje! to wam piszę, abyście nie grzeszyli, i jeśliby kto zgrzeszył, mamy orę­

downika u Ojca, Jezusa Chrystusa. A On jest ubłaganiem za grzechy nasze..." (1 Jana 2, 1.2).

Znaczy to, że odrodzony człowiek może upadać, chociaż jego nowa natu ra sprzeciwia się temu.

Jakaż w takim razie jest różnica między zbawionym i niezbawionym? Różnica jest wiel­

ka. Zgodnie z tłumaczeniem starożytnego pi­

sarza duchowego Didache — do chwili odro­

dzenia — grzech był w moim sercu, a Chrystus pukał z zewnątrz; po odrodzeniu zaś — C hry­

stus żyje w sercu, a grzech puka z zewnątrz.

I jeśli my nie czuwamy, to może przeniknąć do serca i może je pokalać. I podczas gdy nie- odrodzony człowiek szuka grzechu i rozkoszu­

je się nim — odrodzony ucieka od grzechu

i, jeśli upadnie — to cierpi dopóki nie uwolni

(6)

się i nie oczyści od grzechu. Serce wierzącego podobne jest strzałce magnesowej w kompasie

•— ona zawsze zwrócona jest ku północy. Siła (uboczna) może chwilowo odciągnąć strzałkę na bok, lecz gdy tylko będzie ona pozostawiona samej sobie, niezwłocznie wróci do swojego właściwego położenia, to jest obróci się ku magnesowi i ku przyciągającemu ją północne­

mu biegunowi.

Owca Chrystusa, należąca do Jego stada — upadłszy w brud m oralny męczy się, trapi i szuka wybawienia. Nie pozostanie ona bynaj­

mniej w brudnej kałuży i nie będzie uspoka­

jać siebie tym, że jest jednakże owcą C hrystu­

sa, choćby i „nieposłuszną11. Krzyczy i woła do Chrystusa o pomoc, podcźas — gdy „omyta Świnia1', zgodnie z w yrażeniem Apostoła Pio­

tra „idzie walać się w błocie11 i czuje się tam, jak u siebie w domu. Dla duszy wierzącej Chrystus staje się przyciągającym ku Sobie magnesem. Ona dąży — aby ustawicznie być z Nim i modli się, podobnie jak Sunam itka w Pieśni nad Pieśniami: „Pociągnij mię, a pobieg­

niemy za Tobą... będziemy zachwycać się i ra ­ dować Tobą11.

To sm utna prawda, iż chrześcijanin może otrzymać rany w bitwie duchowej, lecz nie rzuca on oręża i nie poddaje się w niewolę.

Cóż tedy ma czynić człowiek wierzący, jeśli nagle zgrzeszył? Według zdania niektórych, ponieważ wszelki grzech świadomy rodzi śmierć (Jak. 1, 15), to człowiek, który upadł weń — traci prawo do życia wiecznego, i dla­

tego musi nie tylko pokutować, lecz i „na no­

wo narodzić się11. Powinien on przeżyć ponowne narodzenie się i tak bez końca.

Mimo woli — przypomina się istniejąca w starożytności sekta „generobaptystów 11, któ­

rzy przyjm owali chrzest każdego dnia (greckie słowo „genera11 znaczy — „dzień11). Na podsta­

wie takiej nauki o grzechu, i piszący ten arty ­ kuł i bracia inaczej myślący powinni byliby przeżyć tyle odrodzeń, ile grzechów popełnio­

nych było i w myślach, i w słowach, i w uczyn­

kach. Przecież nie nauczamy, że już osiągnęliś­

my doskonałą świętość, jak to czyni sekta

„doskonałych11, w przeciwieństwie do słów

„Pisma: „Jeśli byśmy rzekli, że grzechu nie mamy ■ — oszukujemy samych siebie i praw dy w nas nie masz11 (1 Jan a 1, 8).

Nie zapomnijmy również, że wszelki grzech, tak m ały jak i wielki jest obrzydliwością przed Bogiem. I najm niejszy grzech „jest upadkiem Z największej wysokości we wszechświecie'1.

Tak, „grzech rodzi śm ierć11. Lecz Bóg, znając naszą niedoskonałość, wskazał nam drogę po­

prawy, która bynajm niej nie polega na pow tór­

nym narodzeniu („z wysokości11). Podobnego w yrażenia i podobnego pojęcia nie ma w Biblii, lecz je st w niej to, co może być nazwane od­

budową w łasce.

Wszelki grzech jest odpadnięciem od łaski, zasmuceniem Ducha Świętego. Cóż mamy w te­

dy czynić? Upaść na duchu? Wpaść w rozpacz?

Takie jest życzenie naszego wroga, który ty l­

ko na to czeka, abyśmy w padli w stan bezna­

dziejności, gdyż w takim stanie — gotowi je ­ steśm y upaść jeszcze głębiej. Lecz Duch Po­

cieszyciel wzbudza w nas inny obraz myśli, inne pocieszające uczucia, o których jest mo­

wa u proroka Micheasza: „Nie wesel się ze mnie, nieprzyjaciółko moja! chociażem upadł powstanę; chociaż siedzę w ciemnościach, ale P an jest światłością moją. Gniew Pański po­

niosę bom przeciwko Niemu zgrzeszył, aż wżdy nie rozwiąże spraw y mojej a nie wykona sądu mojego, On wywiedzie mię na światło, ujrzę praw dę Jego“ (Mich. 7, 8.9 w tłum . ros.).

Zgrzeszywszy, powinniśmy nie chować się za drzewa lub w „schronie kłam stw a11, lecz iść ku światłu. „A jeśli w światłości chodzimy, jako On jest w światłości, społeczność mamy między sobą, a krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego oczyszcza nas od wszelkiego grzechu...

Jeśli byśmy wyznali grzechy nasze, w iernyć jest Bóg i sprawiedliwy, aby odpuścił nam grzechy i oczyścił nad od wszelkiej nieprawości11 (1 J a ­ na 1, 7.9). Po skrusze i pokucie powinno n a­

stąpić napraw ienie wyrządzonego zła w czy­

nie, przyw rócenie na swoje miejsce- naruszonej praw dy i miłości; to, co Moody nazywał resty ­ tucją (odbudową, przyw róceniem na miejsce).

Tak postąpił Zacheusz, zdecydowawszy w yna­

grodzić naw et w czwórnasób wszystkich, któ­

rych skrzywdził i tym „przynieść owoc godny pokuty11, zgodnie ze słowem Jan a Chrzciciela.

Jeśli zgrzeszyłem przeciw memu bliźniemu, to powinienem wyznać mój grzech nie tylko przed Bogiem, lecz i przed ludźmi i w ynagro­

dzić mu to, w czym go skrzywdziłem.

Bracia, my nie chodzimy jeszcze po złotych ulicach Nowego Jeruzalem , lecz dokonujemy w ędrówki naszej po zakurzonych drogach p u ­ styni tego świata. Dlatego potrzebujem y sta­

łego oczyszczania i chwała Temu, K tóry ofia­

row ał nam dla tego niebieskiego leczenia —- oczyszczającą moc krw i Jezusa Chrystusa.

Znowu i znowu wołamy do Ojca: przebacz w

(7)

Imię Syna Twojego, K tóry um arł za nas na krzyżu, oczyść nas krw ią Jego, posil mocą Du­

cha Świętego do dalszej walki duchowej. . I, odnowieni wewnętrznie, otrząsnąwszy proch ziemski z naszych nóg, podążamy nadal ku Sy- onowi z pieśnią chwały, dla Tego „K tóry nas umiłował i omył z grzechów naszych krw ią Swoją",

I w dalszym ciągu słuchamy, jako owce J e ­ go — głosu Jego i idziemy za Nim, m ając w sercu, jak i przed tym, radość życia wieczne­

go. Strzeżeni Jego miłością pasterską i wszech­

mocną prawicą, śpiewamy pokorną pieśń od­

kupienia:

Jeśli w niemocy swej zasmucę Jezusa Pana

wiem, że i w tej chwili złej zgładzi winę m ą —

Jego krew i rana.

8. O uświęceniu

Apostoł Paw eł w liście do Efezów (2,8.9) mówi: „Albowiem łaską jesteście zbawieni przez w iarę i to nie jest w was, dar to Boży jest, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił".

Tak, zbawieni jesteśm y nie z uczynków, lecz dla uczynków, jak powiedziano w tym że ro z­

dziale: „Albowiem czynem Jego jesteśm y stwo­

rzeni w Chrystusie Jezusie ku uczynkom do­

brym, które przedtem zgotował Bóg, abyśmy w nich chodzili11 (10 w.). Końcowe zdanie w tłumaczeniu rosyjskim brzmi: „które Bóg prze­

znaczył — abyśmy je czynili11.

A mówi Apostoł Piotr: „...abyście w bojaźni czas pielgrzymowania waszego traw ili11 (1 Pio­

tra 1, 17), a na innym miejscu, w liście do Filipensów (2, 12) Apostoł Paw eł pisze: „...z bo- jaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje spra­

wujcie11 (w ros. „w ykonujcie11). Słowo „wyko­

nujcie11 zgodnie z greckim oryginalnym tek­

stem znaczy — „ujawniajcie,, wykazujcie w czynie, w yrabiajcie, (produkujcie)11.

Dwa poważne zadania leżą przed głosicielem Ewangelii: jedno — przedstawić grzesznikowi przed jego nawróceniem całą doniosłość poku­

ty i nawrócenia; drugie — pobudzić go po j e ­ go nawróceniu do uświęconego życia, o którym teraz mówimy. Musimy także rozróżniać dwa momenty w życiu człowieka wierzącego: jeden wypływa z faktu, że Chrystus um arł za nas i na tej podstawie oparte jest nasze błogosła­

wione przebywanie przed obliczem Bożym, na­

sza duchowa pozycja w Jego oczach, w białej szacie odkupienia, gdyż: „Chrystus jedną ofia­

rą doskonałymi uczynił na wieki tych, którzy byw ają poświęceni11 (Żyd. 10, 14). Lecz nie za­

pomnijmy, że Chrystus um arł za nas, „abyśmy szli Jego śladam i11, mieli dział w Jego cierpie­

niach, służąc Mu w iernie i ofiarnie. Od tego zależy nasz stan i stopień naszego uświęcenia.

Zwróćmy uwagę na słowa: „z bojaźnią i drże­

niem 11. „Nie ty nosisz korzeń, lecz korzeń cie­

bie11. „Nie chlub się —• lecz chodź w bojaźni11 („bój się11).

Jesteśm y powołani nie do pysznej pewności siebie, lecz do pokornej i (pełnej czci) ufności w Bogu. Jakże daleka jest ona od zarozumial­

stw a i lekkomyślności, którą spotyka się, nie­

stety! i w sercu ewangelicznych wierzących.

Ona to właśnie, ta lekkomyślność wywołała (wzbudziła)' gorzkie szyderstwo (ironię) norw e­

skiego pisarza Ibsena w dramacie „B rand11, w którym poważny pastor, gorejący pragnieniem ofiarnej służby, biczuje światową lekkomyśl­

ność swojej paraf i słowami:

„Chrystus za nas ukrzyżowany, Możemy więc puścić się w tany...11 Zaiste, Chrystus „mocen jest tego, czego mi się powierzył strzec aż do końca11 (w ros. tłum.

„to, co mi pow ierzył11) (2 Tym. 1, 12). Lecz On także nakazuje przez usta Apostoła, w tymże rozdziale: „Strzec dobrego pokładu przez Du­

cha Świętego, K tóry mieszka w nas11 (w. 14).

Chroń, daj wzrosnąć i pomnażaj ten dar, daro­

w any tobie. Gdyż „staliśmy się uczestnikami Chrystusa, jeżeli tylko początek tego gruntu aż do końca stateczny zachowamy11 (w ros.

tłum.: „jeśli tylko rozpoczęte życie do końca zachowamy11) (Żyd. 3, 14).

Zbawca przebaczył mi i usprawiedliwił, lecz On również powiedział mi: „idź i więcej nie grzesz11. Idź buduj. Idź i służ. Gdyż „miłość Chrystusowa przyciska nas11 (ros. „obejmie nas11). „...Chrystus za wszystkich umarł, aby ci, którzy żyją, już więcej sobie nie żyli, ale Temu, K tóry za nich um arł i jest wzbudzony11 (w ros. „i zm artw ychw stał11) (2 Kor. 5, 14.15).

Drodzy bracia i siostry! Czyż nie słyszymy z wysokości krzyża, z ust rozpiętego za nas P a­

na _ słów, które kiedyś mogą zabrzmieć nam, jak palący w yrzut: „Ja uczyniłem to dla cie­

bie, a coś ty uczynił dla Mnie?11 — „Bądźcie świętymi, gdyżem Ja św ięty11, mówi Pan; „Po­

koju naśladujcie (w ros. „starajcie się mieć pokój11) ze wszystkim, i świętobliwości, bez któ­

rej żaden nie ogląda P an a11 (Żyd. 12, 14).

(8)

9. Co można utracić

Jest „sprawiedliwość z zakonu" i „spraw ie­

dliwość z w iary“ (Rzym. 10, 46), spraw iedli­

wość Nowego Testamentu. Starotestam entow a

„sprawiedliwość z zakonu1' mogła być u tra­

cona (Ezech. 18, 24—26); lecz now otestam ento- wa „sprawiedliwość z w iary“ nie może być utracona, gdyż ona jest wieczna, jest ona dana na wieki przez Tego, K tóry umiłował nas w Chrystusie „miłością wieczną". Jednakże Apo­

stoł Jan mówi: „Strzeżcie samych siebie, że­

byśmy nie stracili tego, koło czegośmy praco­

wali, ale żebyśmy odpłatę zupełną wzięli"

(2 Jana 1, 8). W starożytnych, greckich rękopi­

sach, również w łacińskim tłum aczeniu jest napisane: „żebyście nie stracili tego, nad czym pracowaliście..."

Wieczne życie, wieczne odkupienie nabył dla nas Chrystus krw ią Swoją (Żyd. 9, 12). Nie myśmy pracowali dla zbawienia, lecz On dzia­

łał za nas — do krwawego potu w Gestemane, do męczeńskiej, hańbiącej śmierci na krzyżu.

Możemy natomiast postradać nagrodę, obieca­

ną nam za naszą pracę w zwiastowaniu, w służ­

bie, w uświęceniu.

Praca niedbałego niewolnika Pańskiego mo­

że okazać się „drewnem, sianem, słomą", które spłoną w dzień Jego przyjścia, gdyż dzień ten

„objawia się w ogniu".

O samym zaś zbawionym powiedziano: „lecz on sam będzie zachowany (w ros. „zbawiony"),

wszakże tak — jako przez ogień" (w ros. „jak­

by z ognia") i to tylko dzięki wierności Chry­

stusa, K tóry dał obietnicę życia wiecznego (1 Kor. 3, 12— 15). Będzie on w yrw any z pło­

mienia, jak głownia dymiąca, na której spło­

nęły liście, i kw iaty i owoce. Żadnej nagrody, żadnej korony (wieńca) ... lec£ jeszcze „strata"

i zarzut od oblicza doskonałej Miłości, i palą­

cy w yrzut sumienia, które mu powie: ty mo­

głeś służyć, miłować — i nie chciałeś, a teraz chciałbyś — lecz już nie możesz. Gdyż moż­

ność służby miłości m inęła bezpowrotnie...

Nie będziemy umniejszać poważnego ostrze­

żenia Chrystusa o surowej karze, oczekującej niewiernego, leniwego niewolnika, zaskoczone­

go Jego nagłym przyjściem.

Oto dlaczego moskiewski doktór Gaaz, przy­

jaciel więźniów, gorliwy sługa Chrystusowy, lubił mówić: „Spieszcie się czynić dobro".

„Bądźcie gotowi, gdyż w godzinie, której się nie spodziejecie, przyjdzie Syn Człowieczy", powiedział nasz Pan, Według wyrażenia Moo-

diego — „niebo przygotowane jest dla przygo­

tow anych ludzi".

10. „Dary i powołanie Boże są niezmienne"

Tak je st powiedziane w słowie Jego, w któ­

rym też jest napisane: „Wszystkie obietnice Boże w Nim (w Chrystusie) są „tak" i w Nim są „am en" — ku chwale Bożej przez nas"

(2 Kor. 1,20).

Wierzący w Chrystusa przebyw ają w Nim i są podobni rodzinie Noego w arce w dni p o ­ topu. Nikt nie mógł w yrwać ich stam tąd, żadne fale nie zagrażały im. Nikt z nich nie mógł wypaść z arki przez jakąś nieostrożność, lub wyjść z niej, choćby naw et zechciał z powodu jakiegoś braku rozsądku, gdyż Bóg zamknął za nimi drzwi arki. Tam, w ew nątrz niej, różne było zachowanie tych ośmiu ocalonych łudzi, różne były i ich uczucia, w zależności od ich w iary i wierności, lecz wybawienie niezmien­

nie było ich udziałem, jako nieodłączny dar Boży, niezależnie od ich uczynków. Bóg w y­

magał od nich jednego: posłuszeństwa Jego wezwaniu i wejścia do zbawiennej arki. Był to uczynek ich wiary. A Bożym dziełem było — chronić ich wśród burz, nad odmętami wód i otchłanią.

Głęboki kaznodzieja naszych czasów A. H.

Ironside (pastor zboru, znanego pod nazwą Moody M emoriał Church) potw ierdza naukę 0 łasce Chrystusa przez przykład arki Noego 1 podaje następujący w yrazisty dowód. Według jego słów, bracia, dopuszczający możność od­

padnięcia, mieliby rację, gdyby Bóg rozkazał Noemu i jego rodzinie nie wchodzić do arki, tylko przymocować z zew nątrz niej osiem że­

laznych uchwytów, ażeby ośmiu ratujących się ludzi mogło trzym ać się ich w ciągu tego dłu­

giego czasu, kiedy arka unosiła po burzliwych falach bezbrzeżnego oceanu. Czy na długo s ta r­

czyłoby ich wysiłków w walce o swoje w yba­

wienie z groźnego, huczącego potopu? A prze­

cież trw ał on około roku czasu. O, jakże da­

leko przewyższa tego rodzaju plan zbawienia, to proste wydarzenie bibljne: „I rzekł Pan Noemu: „wejdź ty i wszystka rodzina tw oja do arki". Jakaż to różnica między tym Bożym planem, a tym ludzkim, polecającym trzymać się zbawienia naszymi słabymi, ludzkimi rę ­ koma!

W ewnątrz arki wszyscy oni byli bezpieczni

przez cały czas, dokąd arka mogła wytrzymać

burzę. Również i każdy wierzący — w Chrys­

(9)

tusie korzysta z Bożego doskonałego bezpie­

czeństwa (wyraz ros. łączy te dwa znaczenia:

Boski i doskonały — przyp. tłum.).

Dlatego zostaw wszystkie tw oje samodzielne wysiłki i polegaj ufnie tylko na Nim.

Spocznij w arce i raduj się wielkim zbawie­

niem Bożym. I pam iętaj zawsze — że Chrys­

tus trzym a ciebie, a nie ty Chrystusa. A Moody dodaje na ten tem at: „M aleńka muszka w arce Noego była w takim że bezpieczeństwie jak i słoń. Bezpieczeństwo to nie było zależne od wielkości i siły słonia. Bezpieczeństwo zarówno słonia, jak i muchy polegało na przebyw aniu w arce. Ciebie nie zbawi ani tw oja spraw ie­

dliwość, ani tw oje dobre uczynki — ty możesz być zbawiony jedynie i tylko krw ią Jezusa Chrystusa”.

K rew baranka wielkanocnego, którą były pomazane fram ugi drzwi, chroniła w Egipcie pierworodnych Izraela od ręki anioła-niszczy- ciela. O ileż jest więcej mocy w krw i praw ­

dziwego B aranka Bożego — Jezusa Chrys­

tusa! O, jakże my nędznie oceniamy chroniącą łaskę Bożą! Osłania ona wierzących dotąd, do­

kąd wstawia się za nimi Wielki Najwyższy K apłan na niebie.

Imiona ich napisane i głęboko w yrżnięte na kamieniach onyksu, które spoczywają na Jego ramionach. Imiona ich włączone są w Jego moc wszechmogącą. Napisane są one także na

drogocennych kam ieniach napierśnika, ukryte w sercu Chrystusa, w Jego pasterskiej miłości dla niezatartej pamięci na wieki.

Oto dlaczego pew ien starzec-chrześcijanin prosił przed śmiercią — aby na jego płycie grobowej było napisane jego imię z wymienie­

niem daty jego urodzenia i jego śmierci i do­

dane tylko dw a słowa: „Był chroniony11.

Wszyscyśmy niegdyś, jako owce błądzące

„wrócili do P asterza i Stróża (biskupa) dusz naszych11 (1 P iotra 2, 25).

„A Temu, K tóry nas może zachować od upadku i stawić przed oblicznością chwały Swojej bez nagany z weselem, Samemu m ądre­

m u Bogu, Zbawicielowi naszemu niech będzie chwała i wielmożność, moc i zwierzchność (w ros. tłum. „w ładza11) teraz i po wszystkie wieki. Amen.11 (Juda 24, 25 ■ — wg tekstu ros.).

On — wszechmogący Obrońca i Opiekun, zna­

jący nasze niebezpieczeństwa, chce i może za­

chować nas od upadku, a tym bardziej od cał­

kowitego odpadnięcia.

„Wdzięczność i dziękowanie Bogu (po pol­

sku: „Bogu niech będzie chwała za...) za niewy­

powiedziany dar Jego!11 A ten Jego dar — to życie wieczne w Chrystusie Jezusie P anu n a ­ szym (Rzym. 6, 23).

W. F. M arcinkowski Góra K arm el w Galilei

O DARACH DUCHA ŚWIĘTEGO

VII

„A d ru g ie m u ro zm a ite ję z y k i, a d ru g ie m u w y k ła d a n ie ję z y k ó w ”.

1 Kor. 12,10

Niektórzy wierzący, którzy wierzą i uznają, że mówienie obcymi, czyli nowymi językami jest całkowicie biblijnie uzasadnionym zjaw i­

skiem życia duchowego, mówią, iż dar mówie­

nia obcymi językam i je st postawiony na ostat­

nim miejscu między tym i dziewięcioma daram i Ducha; z tego też powodu uważają, iż jest on mniej wartościowy od innych darów i nie w ar­

to przywiązywać do niego wiele uwagi. Otóż tak myślącym przypominamy, że na innym!

miejscu Pisma Świętego, dar mówienia nowymi językami, zaliczony jest do znamion tych, co uwierzą (Mark. 16, 17).

W czasach Nowego Testam entu po raz pierw ­ szy mówienie obcymi językami objawiło się w dzień „pięćdziesiąty”, tj. w Zielone Sw ifta:

,,I ukazały się im rozdzielone języki, na kształt ognia, k tó ry usiadł na każdym z nich, i napeł­

nieni są wszyscy Duchem Świętym, a poczęli mówić innymi językami, jako im Duch dawał wym awiać”. (Dz. Ap. 2, 3. 4).

Tak wypełniło się proroctwo Janowe: „...Ten was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”

(Łuk. 3, 16) i wypełniła się obietnica Pańska:

„A oto Ja poślę na was obietnicę Ojca Mego,

a wy zostańcie w mieście Jeruzalemie, dokąd

(10)

nie będziecie przyobleczeni mocą z wysokości'1 (Łuk. 24,49).

Mówili oni o wielkich spraw ach Bożych, jak o tym wydawali świadectwo' ci, którzy ten ję­

zyk rozumieli.

Później podobne objawienie się mocy Ducha Świętego miało miejsce w domu setnika K or­

neliusza w Cezarei. „I zdumiewali się wszyscy, że i na pogany dar Ducha Świętego jest w y­

lany; albowiem słyszeli je mówiące rozliczny­

mi językami i wielbiące Boga”. (Dz. Ap. 10, 45—47). Czytamy też i w innym miejscu Dzie­

jów Apostolskich, iż gdy Apostoł Paweł, będąc w podróży, odwiedził Efez, a spotkawszy tam niektórych uczniów, rzekł do^ nich: „Izaliście wzięli Ducha Świętego, uwierzywszy?” ,,...A gdy na nie Paw eł włożył ręce, zstąpił na nie Duch Święty i mówili językami i prorokow ali” (Dz.

Ap. 19, 2.6).

Z powyższych cytat Pisma Świętego widzi­

my, że mówienie „obcymi językam i” było do­

wodem przyjmowania Ducha Świętego. Prze­

ciw tem u prawu Bożemu nikt z wierzących nie1 może występować, mógłby się bowiem znaleźć w konflikcie z Bogiem i Jezusem Chrystusem, K tóry sam wyraził się: „...Nowymi językami mówić będą11 (Marka 16, 17).

Rozważając te tak ważne sprawy, należałoby koniecznie zwrócić uwagę na różnicę, między mówieniem językami obcymi, jako znamieniem przyjm owania Ducha Świętego — (czyli chrztem Duchem Świętym), a mówieniem językami ob­

cymi, jako darem Ducha Świętego. Nie każdy wypadek przemówienia obcymi językami moż­

na nazwać chrztem Ducha Sw’'ętego.

Chrzest Duchem Świętym ma głębokie zna­

czenie. Chrzest oznacza „zanurzenie”. Tak, jak chrzest wodny dokonuje się przez: zanurzenie w wodzie, tak chrzest Duchem. Świętym ozna­

cza zanurzenie się w Chrystusa. Apostoł P a­

weł mówiąc o chrzcie Duchem Świętym.' w yra­

ził się tak: „Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy w jedno ciałó' jesteśm y ochrzczeni, bądź Ży dowie, bądź Grekowie, bądź niewolnicy, bądź wolni, a wszyscy napojeni jesteśm y w jednego D ucha“ (1 Kor. 12, 13). „Bo którzykol- wiek jesteście w Chrystusa ochrzczeni, w Chry- stusaście się oblekli. Nie masz Żyda, ani Gre­

ka, nie masz niewolnika ani wolnego; nie masz mężczyzny i niewiasty; albowiem wszyscy wy jednym jesteście w Chrystusie Jesusie” (Gal.

3, 27—28).

Tam gdzie stara istota człowieka zostaje przy życiu, a ciągle objaw iają się uczynki ciała — tam nie może być mowy o chrzcie Duchem Świętym. „On musi rość a mnie musi ubywać”

(Jan 3,30). To jest zasada wszystkich, którzy mniemają, że są ochrzczeni Duchem Świętym, lub też, że posiadają Ducha Świętego.

Na razie dosyć, tu nie miejsce ani czas pisać o tych rzeczach; musim y wrócić do naszego tem atu i pisać o w artości daru Ducha Święte­

go: daru rozmaitych, czyli nowych, obcych ję­

zyków.

Apostoł Paw eł pomimo, iż powiedział, że ten, kto prorokuje większy jest, niż ten, co mówi obcymi językami, jednak żadną m iarą tego da­

ru nie poniżył, owszem w yraził życzenie swoje, mówiąc: „A chciałbym, abyście wszyscy języ­

kami mówili... Kto językiem obcym mówi, sa­

mego siebie buduje... albowiem n ie ludziom mówi, ale Bogu, bo żaden nie słucha, lecz on duchem mówi tajem nice” (1 Kor. 14, 2.4.5).

Słowo — buduje, w duchowym sensie ozna­

cza: posila, wzmacnia i utwierdza. — Mówi ta ­ jem nice — modli się duch, „a rozum jest bez pożytku”. Taka modlitwa w duchu, jest czysta, bez domieszek słów ludzkich. Mówienie języ­

kam i obcymi równa się też proroctwu. Dlatego, kto mówi obcym językiem, niech się modli, aby mógł tłumaczyć, a jeśli nie ma. tłum acze­

nia — niechaj we zborze milczy, a niech mówi sobie ii Bogu.

Mówią niektórzy, że nie należy tłumić, za­

gaszać ducha, ale Bóg jest Bogiem porządku, a Duch Święty nie będzie wszczynał! niepo­

trzebnego chaosu. „...A weszliby tam prostacy, albo niewierzący, izali nie rzeką, że szalejecie?”

(1 Kor. 14,23). ,,A tak Bracia!!... językam i obcy­

mi mówić nie zabraniajcie, wszystko się niechaj dzieje przystojnie i porządnie11. (1 Kor.

14, 39, 40).

Karol Sniegoń

KLEJNOTY OBIETNIC BOŻYCH

Milo nam jest, iż m ożemy zawiadomić drogich Czy­

telników o ukazaniu się oczekiwanej, bardzo cennej książki C. H. Spurgeona: „Klejnoty obietnic; Bożych”.

Książka ta, zawierająca przeżycia dziecka Bożego p ły ­ nące ze Słowa Bożego, przytaczanego na każdy dzień roku, b yła i jest bardzo krzepiącą lekturą duchową.

W ydana została na ładnym , biblijnym papierze i li­

czy 384 stronice. Cena w oprawie w ynosi 15 zł.

Zam ówienia należy nadsyłać do Prezydium Kady Kościoła, Warszawa, A l. Jerozolimskie 99/37. [ |

(11)

J A K U B I I Z R A E L

„A ty lk o sam J a k u b został. A oto b ie d ził [się 'Z n im m ą ż aż do w ejścia zorzy, k tó r y w id zą c, ż e go n ie m ógł przem óc, u d e r zy ł w sta w biodra Jakuba..." M ■ H " f l p i f l j

. 1 M ojż. 32, 23— 31

„Boć zaiste myśli Moje nie są jako myśli wasze, ani drogi wasze — jako drogi Moje — mówi P an “ (Izaj. 55, 8). I tak jest w rzeczy­

wistości.

I chwała Bogu, że tak — że myśli i drogi Państkie całkowicie są odmienne od naszych.

Niestety też — gdy z boleścią stwierdzić m u­

simy, iż te nasze drogi i myśli nie są jako dro­

gi i myśli Boże.

Praw ie każde w ydarzenie w historii miłości Bożej w stosunku do Swego ludu a zapisane w Piśmie Świętym — mówi o tym wyraźnie.

Bardzo charakterystyczne pod tym względem przykłady znajdujem y czytając w Biblii o Bo­

żym planie zbawienia ludzkości, a w szcze­

gólności o drodze, na której Bóg powoływał m ę­

żów i tworzył z nich sługi Swe — mężów w ia­

ry; a to wszystko w tym celu, aby został stwo­

rzony ów jeden, jedyny, szczególny lud na ziemi — lud Boży. I to tylko po to, aby mógł przyjść na ziemię Syn Boży — Zbawiciel, i aby mógł powstać nowy lud, lud Nowego Testa­

m entu — nowy, duchowy Izrael.

A więc wspominamy Abrahama, Izaaka, J a ­ kuba. — Właśnie Jakuba. P rzyjrzyjm y się tej postaci nieco bliżej. Czytaliśmy o nim w a rty ­ kule br. W. Kapitaniuka, zamieszczonym w po­

przednim num erze „Chrześcijanina”, w którym autor ^podkreślił niezmienność dróg Bożych i wyraźny sprzeciw, z jakim one spotykają się ze strony wierzących ludzi, zresztą ze szkodą dla nich samych. W opisywanym przypadku odnosiło się to zarówno do Izaaka i Rebeki, jak i Jakuba.

Obecnie, piszącemu te słowa bratu, chodzi tylko o podzielenie się swym przeżyciem i zwrócenie uwagi na jedną sprawę: koniecz­

ność gruntownej przem iany (Jakuba w Izraela) w życiu wierzącego człowieka, o ile rzeczywi­

ście ma być ten wierzący człowiek wykonawcą planów Bożych.

Jakub znaczy ponoć: chytry (przebiegły);

Izrael — zwycięzca, książę. Pierwsze imię do­

bitnie określa osobowość noszącego je czło­

wieka: chytry. To cecha najbardziej znam ien­

na, i ze wszystkich posiadanych, najbardziej kształtująca życie, posiadającego ją, człowie­

ka. Jakub był chytry, przebiegły, czyli ina­

czej — nieszczery, podstępny a naw et fałszy­

wy, a przy tym chciwy.

D rugie imię określa jego rolę, jaką ma ode­

grać i fakt, iż otrzym uje je bezpośrednio z rąk Bożych, a jednocześnie okoliczności w jakich je otrzym uje mówią wyraźnie, iż to powodze­

nie i moc, które towarzyszyć m u będą — są darem i łaską Bożą udzieloną w zupełnie okreś­

lonym celu.

Ja k więc doszło do tego, że Jakub stał się Izraelem i dlaczego tak stać się musiało?

Każdy człowiek wierzący — jest czytelnikiem Biblii. Nie trzeba więc wspominać tu zbyt w ielu poszczególnych faktów z życia Jakuba.

Pokrótce ich tylko dotkniemy.

Jakub w podstępny sposób uzyskał błogo­

sławieństwo ojcowskie, przynależne jedynie pierw orodnem u synowi. Zyskał je — i nieod­

w racalne już były raz wyrzeczone słowa bło­

gosławieństwa. Nie mogły być powtórzone w odniesieniu do innego człowieka, naw et po stw ierdzeniu przez Izaaka popełnionej pomył­

ki. Ale skutki nieprawości jaką dołączyli Re­

beka i Jakub do świętej spraw y Bożej, były smutne: Jakub na dwadzieścia la t pozbawiony był obcowania z najbliższym i swymi, Rebeka nie ujrzała już syna.

Pomimo jednak wszystkich ujemnych, nie­

miłych cech i czynów Jakuba — miłosierdzie i łaska Boża nie odstępują go. W dalekiej b ar­

dzo wędrówce do Syrii, odbywanej samotnie, ukazał się mu Bóg, K tóry nad nim czuwał, a dał m u wspaniałą, pełną łaski obietnicę: „Jam jest Pan, Bóg Abrahama, ojca twego, i Bóg Izaaka; ziemię tę, na której ty śpisz tobie dam i nasieniu twemu. A będzie nasienie tw oje jako proch ziemi, a rozmnożysz się na zachód i na wschód i na północ i na południe; a będą ubło- gosławione w tobie wszystkie narody ziemi i w nasieniu twoim. A oto, J a jestem z tobą i strzec cię będę gdziekolwiek pójdziesz, i przy­

w rócę cię do tej ziemi, bo nie opuszczę cię, aż uczynię, com ci rzekł.“ (Gen. 28, 13— 15).

I choć tak w ielkie i hojne było to błogosła­

wieństwo, i uw ierzył Jakub, że to Pan mówił

do niego, gdyż bezpośrednio po tym przeży­

(12)

ciu, składa przed Bogiem ślub swój, ale skła­

da go jednak po jakubowem u — „chytrze".

Stawia w arunki Bogu i targ uje się, ot, czło­

wiek chytry: „Jeśliż będzie Bóg ze mną, a strzec mnie będzie na tej drodze, którą ja idę, i da mi chleb ku jedzeniu i odzienie, a wrócę się w po­

koju do domu ojca mego -— tedy będzie mi Pan za Boga...“ (Gen. 28, 20.21). A więc dopiero wtedy, gdy stanie się to wszystko, co mi po­

trzebne i czego chcę, dopiero wówczas uznam Cię Panie za Boga. Inaczej — nie. I to pomimo bezpośrednio usłyszanej obietnicy. I pomimo widzianych i dożywanych błogosławieństw w domu błogosławionych wierzących: Izaaka i Rebeki.

Nie pomogło samo przez się, iż Jakub był synem obietnicy, gdyż modlił się oń Izaak (Gen.

25, 21), a i pytała Pana o słowo — brzem ienna Rebeka i otrzym ała je (Gen. 2 5 ,22b.23); nie pomogło, iż narodzony w domu wierzących wychowany był w bojaźni oblicza Bożego; nie pomogło słyszenie głosu Bożego — nie pomo­

gło; nie skutkowało nic — Jakub pozostał J a ­ kubem (chytrym) cielesnym, a wiemy, że „...cie­

lesny człowiek nie pojm uje tych rzeczy, które są Ducha B o ż e g o . . (1 Kor. 2, 14), i dlatego też nic dziwnego, że tak było, jak było. Nie jest bowiem w stanie człowiek odmienić siebie całkowicie, choćby chciał. „Azaż może m urzyn odmienić skórę swoją albo lam part pstroka- ciznę s w o j ą ? . ( J e r . 13, 23a).

I stąd dalszy sposób postępowania Jakuba.

Stąd też i odmieniona dola jego. Z dziedzica i pana, który powołany był, aby rozkazywać in­

n y m —sam musiał służyć. I tam jednak błogo­

sławił mu Bóg i to bardzo obficie błogosławił.

A jednak pomimo tego błogosławieństwa, po­

twierdzonego znowu widzeniem — Jakub nic nie zmienił się, niczego nie nauczył. I tu ­ taj u Labana, chciał jakby Bogu dopoma­

gać w błogosławieństwie, podobnie ja k to było raz w domu przy wzięciu błogosławieństwa ojcowskiego. I tu używał podstępu dla naro­

dzenia owiec i kóz srokatych, choć i bez tych jego ludzkich wybiegów też by się one rodzi­

ły — bo mu Anioł we śnie pokazał. Ale nie — Jakub (chytry) — pozostał przebiegłym Jak u ­ bem. Mało tego, że zbogacił się bardzo w tej służbie, ale nie wierząc Bogu całkowicie i z uf­

nością, iż obietnic Bożych sam Bóg dokona — ucieka od Labana podstępnie, po kryjom u.

I z tego głupstwa ratu je go Bóg, bo przemówił do zagniewanego Labana we śnie, zakazując mu, aby nie czynił Jakubowi przykrości.

A przecież Sam Bóg nakazał Jakubow i po­

w rót do ziemi ojca. A Ten, K tóry dawał po­

lecenie, Sam też i torow ał drogę. Jakub w pla­

nie Bożym — to ojciec dw unastu patriarchów , ojciec narodu żydowskiego, i sam patriarcha.

A wykonawcą takich planów Bożych, może być tylko mąż Boży. Nie cielesny — a ducho­

w y człowiek; nie samowolny — a posłuszny;

nie porywczo biegnący ze swym i myślami — ale z powagą idący drogą Bożą. Tego w szyst­

kiego brakowało Jakubowi. Nie był już wów­

czas młodym w prawdzie człowiekiem, ale doj­

rzałość duchowa i prostota serca n ie od wieku zależy, a jedynie od łaski i mocy Bożej.

I dlatego musiało się z Jakubem stać coś, coby odmieniło serce jego, coby odmieniło go w innego, nowego człowieka. I tak się stało.

„Boć zaiste myśli Moje nie są jako myśli wasze..."

Sam Bóg naznaczył i w ybrał Jakuba do w y­

konania Jego woli. Sam Bóg go ochraniał i pro­

wadził. Sam Bóg go błogosławił i wzbogacał.

Sam też dokonał w nim tej przem iany, aby Jakub był zdolny do w ykonania planów Bo­

żych. Sługa Boży — to nie samolubny i samo­

wolny człowiek. Nie! Dlatego modlił się mąż Boży: „...Serce czyste stwórz we mnie o Boże, a ducha prawego odnów we w nętrznościach moich..."

Czy Jakub odczuwał tę potrzebę wewnę­

trznej odmiany, tak n atu raln ą u człowieka w ie­

rzącego? — raczej może naw et i nie. Nic w Piśmie Świętym przynajm niej — jak się w y­

daje -—• nie w skazuje na to. Ale gdy naw et on sam tego nie odczuwał — Bóg to widział i Sam dzieła tego dokonał.

Jakub całą rodzinę i cały dobytek, wraz ze służbą, przepraw ił przez bród Jabok, i został na noc sam.

Tajemnicza to noc, jak też i dzień cały. I p i­

szący te słowa wyznać musi, że dożywa okru­

chów jeno wielkiej praw dy Bożej, zawartej w tym wydarzeniu. Jednym z nich dzieli się z rodziną Bożą.

N astąpiła chwila decydująca w życiu J a ­ kuba. W całej swej słabości staje przed w iel­

kim problem em swej s a m o d z i e l n e j egzy­

stencji, na ziemi ojców. Jakże się ona ułoży?

S taje też całe życie przed nim, jakby nie było

tych dwudziestu lat na w ygnaniu i w sumieniu

Jakuba w raca poczucie odpowiedzialności za

popełnione nieuczciwości i oszustwa. Wobec

tego cała chytrość, przebiegłość (nie na próżno

nazyw a się Jakub) została jeszcze raz całko­

Cytaty

Powiązane dokumenty

W referacie uczonego fizyka niem ieckiego, jasno uzasadniony i uw idoczniony został potw orny fakt nagrom adzenia w obecnej chw ili środków masowej śm ierci w

Przez doświadczenia i niebezpieczeństwa człowiek może przybliżyć się do Boga, może się wiele nauczyć, wiele poznać.. I gdy już posiada formę i może przy

Początkow o praca jego przynosiła m ałe ow oce, później jednak coraz w ięcej osób nawracało się do Pana.. narzędzi dla Swej Bożej

Stanisław K rakiew icz, prezes Rady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego i prezb.. Józef M rózek

Przecież nie będziecie tłum aczyć tego n ied o statk iem Jego mocy... Bo w iele fałszych proroków wyszło na

Ironią tego wszystkiego jest to, że skoiro człowiek dopuści zazdrość tą drogą do swej duszy i swego umysłu, jego upadek jest nieunikniony.. Nigdy jeszcze nie

Nie w szystkie dzieci w ypow iadają się otw arcie w szkółce, czasem nieuw aga pow oduje niewłaściwie zrozum ienie... K olesnikow oraz szw agier

Miało by to w ielkie znaczenie dla ew angelicznych chrześcijan polskiego pochodzenia, wzm acniało ich kontakt ze „starym Krajem ”, służyło też dobrze rozumianej