C H R Z E Ś C I J A N I N „A GDY SIĘ MODLICIE..."
EW AN G ELIA
ŻY C IE I M Y Ś L C H R ZEŚ C IJAŃ S K A JEDNOŚĆ
POW TÓRNE P R ZYJŚ C IE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 W arszawa,
Nr 1 2 ., grudzień 1969 r.
■
„A GDY SIĘ MODLICIE...”
JEZUS CHRYSTUS — ŚWIATŁOŚ
CIĄ ŚWIATA
SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM WIZYTA U BRACI I SIÓSTR...
CIASNE MIESZKANIE
„WSZCZEPIENI W DOMU PAŃ
SKIM”
KRONIKA
M iesięcznik „Chrześcijanin” w ysyłan y jest bezpłatnie; wydaw anie czasopisma umożliwia w yłącznie ofiarność Czytel
ników. W szelkie ofiary na czasopismo w kraju, prosim y kierow ać na konto:
Zjednoczony K ościół Ew angeliczny: PKO Warszawa, Nr 1-14-147.252, zaznaczając cel w płaty na odw rocie blankietu. Ofia
ry wpłacane za granicą należy kiero
wać przez oddziały zagraniczne BaHku Polska Kasa Opieki, na adres P rezy
dium Rady Zjednoczonego K ościoła Ewangelicznego w W arszawie, ul. Za- górna 10.
■
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego.
Redaguje Kolegium w następującym składzie: Józef Mrózek (Red. nacz.), M ieczysław K wiecień (sekr.), Zdzi
sław Repsz, Edward Czajko, Jan Tołwiński. Adres Redakcji i A dm i
nistracji: Warszawa, ul. Zagórna 10.
Telefon Redakcji: 29-52-61 (wewn.
9). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.
RSW „ P ra s a ”. W arszaw a, S m olna 10/12. N akl. 4800 egz. O bj. 2,5 ark.
Zam . 1939. K-73.
M odlitw a je st nieo d łączn ą częścią naszych nabożeństw . G łośna m odlitw a społeczna je s t je d n ą z n ajw a żn iejsz y ch czynności, ja k ie spełnia chrześci
ja n in b io rąc y czynny u d ział w zgrom adzeniu, w odróżnieniu od tych, dla k tó ry c h n abożeństw o je s t ch w ilą d rzem k i lu b nieokreślonych m arzeń, b łą dzeń za m yślam i. U znajem y pow szechne k ap łań stw o . K ażdy w ierzący m a p ra w o i obow iązek być k aznodzieją. W te n sam sposób uzn ajem y pow szech
ność p ra w a do m odlitw y. K ażdy b r a t i sio stra, m łody czy istary, m a to praw o i p rzy w ile j. Z godnie ze S łow em Bożym, k ażd e w ypow iedziane w Zborze słow o m a służyć k u zbud o w an iu w spółw ierzących (1 K or. 14,26). A ja k w św ietle tego w y g lą d a ją nasze społeczene m odlitw y?
1) S t a l e t e s a m e o s o b y . S pośród dużej liczby członków Z boru w y ła n ia się n ie w ielk a g ru p k a „zaw odow ych m o d licie li” k tó rzy stale, re g u la rn ie , ja k b y z p rzy w y cz aje n ia z a b ie ra ją głos. N ie w szyscy są jednakow o śm iali i odw ażni. A przecież są b ra c ia i siostry, k tó rzy — kiedyś n ie d o puszczeni do głosu — przez szereg la t nie otw orzyli u s t w zborze.
2) Z a w s z e w t a k i s a m s p o s ó b . S łu c h a ją c n ie k tó ry ch m od
litw m ożna od ra z u pow iedzieć, co będzie ich treśc ią , ja k ie zo staną użyte słow a, zw roty, zaw ołania i w estch n ie n ia p o w ta rz a ją c e się ja k paciorki ró żań ca; słow a, k tó re stra c iły swój isto tn y sens. T ak a „m o d litw a” — to pacierz, k tó ry ta k n a z b y t ch ę tn ie p o tęp iam y u innych.
3) Z a d ł u g i e . C hw ile m o d litw y są ze zrozum iałych w zględów o g ra
niczone w czasie. „M odliciele” z a b ie ra ją ty le czasu, że go ju ż dla innych nie starcza. To je s t b ra k m iłości do w sp ó łb rac i. To je st b ra k m iłosierdzia d la bliźnich. Może w czasie ta k ie j je d n ej długiej m o d litw y k ilk a osób zd ą żyłoby w yznać sw oje grzechy i d ostąpić ich odpuszczenia, a m y za m k n ę liś
m y im drogę! To ta k , ja k byśm y rozp y ch ali się łokciam i w zatłoczonym tra m w a ju , tr a tu ją c w spółpasażerów .
4) N i e z w i ą z a n e z k a z a n i e m , z tre śc ią słuchanego Słow a Bożego. M odlitw a społeczna p o w in n a być k o n ty n u a c ją k azania. A przecież b y w a ją m odlitw y, k tó re w ciągu k ilk u m in u t p o tra fią zm ienić atm osferę zgrom adzenia, zburzyć w szystko to, co D uch Ś w ięty w y p raco w ał w s e r
cach słuchaczy S łow a Bożego. B y w a ją ta k że d ługie „m o d litw y -k az an ia” , w k tó ry ch „m odliciele” w y g łasza ją sw oje poglądy i nauki, nie zw iązane a czasem sprzeczne n a w e t z poprzednio głoszonym zw iastow aniem .
5) N i e s ł u c h a m y o c o m o d l ą s i ę i n n i . Z darza się, że w czasie je d n ej godziny m o d litw y o tą sam ą sp ra w ę m odli się pięć, sześć i w ięcej osób. O znacza to, że nie słu ch am y tego, o co się m odlą inni. M e b ierzem y u d ziału w m o d litw ie innych. W yznajem y egoistyczną zasadę:
istn ie je dla m n ie ty lk o m o ja m od litw a, Bóg słyszy tylk o m oją m odlitw ę, głos in n y c h dochodzi tylk o do sufitu. K tóż z nas m oże pow iedzieć, że nie zaw inił w m o d litw ie? A p rzecież im b ard z iej z a n i e d b a n a j e s t m o d l i t w a i n d y w i d u a l n a , dom ow a, cicha „w kom orze” , ty m b a r dziej cierp i na ty m m o d litw a społeczna. Więc k iedy znów stan iem y razem na m o d litw ie w zgrom adzeniu, p am iętajm y , że m o d litw a p ow inna być:
1) p o w s z e c h n a : w szyscy pow inniśm y się m odlić, a nie tylko n ie k tórzy;
2) n o w a: ta k , ja k Bóg d a je n am każdego dnia n o w e dary, odsłania now e p raw d y , ta k ja k każdego dn ia spożyw am y now y, św ieży chleb. T ak sam o dzięk u jem y za nowe, p ro sim y o now e, chw alim y w now y sposób;
3) k r ó t k a : m u sim y m ieć m iłosierdzie dla innych, k tó rzy też chcą się pom odlić. W ciągu je d n ej m in u ty m ożna ta k w iele pow iedzieć;
4) n a t e m a t : w d uchu słyszanego Słow a Bożego, będąca zbudo
w an ie m ta k im sam ym , ja k w ygłoszone kazanie;
5) s p o ł e c z n a : m o d litw a każdego w spółw yznaw cy je st m o ją m odlitw ą.
W spieram y cichą m o d litw ą każdego rozm aw iającego z Bogiem i m ów im y
„a m e n ” z p ełn ą o d pow iedzialnością za to słowo. K ażdego dn ia p o w tarzajm y razem z A postołam i: „ P a n i e n a u c z n a s m o d l i ć s i ę ”, i dajm y się P a n u rtauczyć!
WL
Jezus Chrystus — św iatłością świata!
Ż y je m y w czasach ciem nych, ta k ciem nych jakie Iby iy za N erona, a m oże jeszcze ciem niejszych.
Św iadectw o o ta m ty c h czasach za w a rte je st m iędzy innym i w liście ap. P a w ła do R zym ian, w tych sło w ach, w któ ry ch określa nieibywałe ro zp rzestrzen ie
nie się grzechu — bałw ochw alstw a, rozpusty, p ija ń stw a, w szeteczeń stw a i tym podobnych. N asz w iek także c h a ra k te ry z u je się w zro ste m i niezw ykłym roz
p rzestrzen ien iem się w szelkiego g rz e c h u ; a te n roz
w ój g rzechu je s t z kolei dow odem zan ik u ś w i a t ł a i d o < b r a ; gdyż grzech to ciem ność i zło.
Lecz w ciem ności ś w i e c i ś w i a 11 o, pośród w ielkiej p rze strzen i z ł a — j e s t d o b r o . B ó g zes
ła ł św ia tu Sw ego Syna, d a ł J e z u s a C h r y s t u s a — św iadka p ra w d y i do b ra, pokoju i duchow ego św iatła, ab y On w yzw olił św ia t ,od w szelkiego grze
ch u i p o je d n a ł go z W szechm ogącym . W jednym z n ajp ięk n iejsz y ch w ierszy P is m a Św iętego — o k tó
rym m ożem y po widzieć, że je st jaklby sercem całej B iblii — czytam y: iż, ta k Bóg u m iło w ał św iat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w eń w ierzy, n ie zginął, ale m ia ł żyw ot w ieczny. Bo nie posłał Bóg S y n a n a św iat, aby sądził św iat, lecz aby św iat b y ł zbaw iony przez niego” (Ja n 3, 16—17).
G dy spojrzym y n a św iat, m oże się w ydaw ać, że to co d o b re — całe, głębokie i w ielkie — będzie m usiało zginąć, przepaść bez śladu. Lecz ta k n ie jest. Bo k a ż d e m iłe słow o, słow o p rze p ełn io n e m iłością, każdy czyn lu b odruch doibra, są n ie śm ie rteln e . M iłość i do
b ro zaw sze odnoszą zw ycięstw o n a d złem , n a d grze
chem . D la każdego człow ieka, k tó ry u p a d a pod cię
żarem grzechu, n arażonego n a w pływ zła i czyniące
go grzech, św ię ta Bożej M iłości — św ię ta N arodze
n ia P ań sk ieg o — są p rzypom nieniem , że d o b r o i p r a w d a z w y c i ę ż a j ą , j a k J e z y s C h r y s t u s z w y c i ę ż y ł ś w i a t !
Ś w ięta Godowe odgryw ały i odg ry w ają w aż n ą rolę w d ziejach n aro d u polskiego; a ju ż zupełnie szczególne znaczenie m a ją d la Polaków , k tó rz y ż y ją poza k ra je m rodzinnym . W czasie św ią t szczególne zaś znaczenie posiada W i e c z ó r W i g i l i j n y obchodzony u ro czyście zarów no n a obczyźnie, ja k i w e w łasnym do
m u — w k ra ju ojczystym . W ieczór te n je st jednocześ
nie w ielkim św iętem rodzinnym d la każdego P olaka, św iętem radości, pokoju i m iłości (bratniej. N a ob
czyźnie tow arzyszą m u uczucia patriotyzm u, m iłości do d alekiej P olski, do w y tęsk n io n ej Ojczyzny, zw ła
szcza zaś do toraci i sió str w P an u . D latego w ięc p r z y p o m i n a ć m usim y s o b i e :i i n n y m , ż e S ł o w a i d z i e ł a P a n a narodzonego w B e tle
jem i ukrzyżow anego n a Golgocie s ą n a d z i e j ą d la całej ziem i i o bjaw ieniem praw d y Bożej d la gi
nącego św iata, k tó ry dusi się pod ciężarem zła i .grze
chu. A przecież to P a n osoboście p rzek azał uczniom obietnicę, iż pokój będ ą m ieli tylk o w N im . „Na św iecie ucilsk m ieć będziecie, ale ufajcie, Ja m zw y
ciężył św ia t” (Ja n 16, 33).
D la tych Słów i dzieł, Kościół w ierzy i trw a w u f
ności do P an a. Do w s z y s t k i c h zaś — zadow o
lonych z siebie i ze sw ego życia ja k i do cierpiących, p ragnących i zniew olonych — odnosi się w spaniałe
p o s e l s t w o , ż e C h r y s t u s j e s t n a d z i e j ą i ś w i a t ł o ś c i ą ś w i a t a !
N aró d polski zaw sze głęboko odczuw ał i przeżyw ał św ię ta N arodzenia Pańskiego. K ażdy P o lak bez w zglę
du n a sytuację osobistą i św iatopogląd, w ra c a w tych chw ilach do w spom nień dzieciń stw a lub różnych w y
d arz e ń życiowych, k iedy do jego um ysłu lu b serca p rze n ik ała d ziw n a radość, jakiś fluid, jakieś .głębokie odczucie z pow odu narodzenia C h ry stu sa P ana, tej ś w i a t ł o ś c i , k tó ra w m ro k ach zab ły sła d la w szyst
k ic h ludzi. „T a p raw d ziw a św iatłość, k tó ra oświeca każdego człow ieka, p rzy szła n a św ia t’’ (Jan 1, 9).
Chociaż w ięc w czasie tych św ią t ży ją n a szerokim św iecie rzesze P olaków , k tó rzy c ierp ią rów nież z p o w odu oddalenia od k r a ju rodzinnego i od n a jb liż szych z k tó ry m i n ie będą m ogli przeżyć w spólnie w ie czoru w ig ilijn eg o w radości i b ra te rs tw ie , to je d n a k n ik t nie m usi p ła k ać an i żyćt w tęsknocie lub sm utku.
Bo m iłość B oża ze sła ła n a ziem ię Je z u sa C h ry stu sa — w i e k u i s t ą ś w i a t ł o ś ć św iata. K to p rzy jm u je do swego se rc a i do swego dom u Jezusow e światło, te n otrzy m u je radość i pokój, k tó re s ą w iecznotrw ałe. Nic nie m oże w ięc ju ż odjąć radości, ż a d n a rzecz n ie m o
że zm ącić p o koju odkąd w iem y, iż „Dziecię n am się narodziło, Syn został nam dany, n a Jego b ark a ch spoczęła w ładza. N azw ano Go im ieniem : P rzed ziw n y D oradca, Bóg W szechm ogący, O dw ieczny Ojciec, K siążę Pokoju. W ielkie będzie Jeg o panowiainie w p o koju bez igranie...” (Izj. 9, 5—6a; w g Biblii Tynieckiej).
C hrystus, k tó ry je st n a d z ie ją i św iatłością św iata (por. J a n 8, 12; 9, 5) je st jednocześnie tym , k tó ry św ia t zwyciężył!
W ty c h d niach szczególnie rozm yślam y n a d ta je m nicą W cielenia S y n a Bożego, tajem n icą, przew yższa
ją c ą w szelk i rozum ludzki. Bo otó w ieczny i w szech
m ogący Bóg, któ reg o cały w sz e c h św ia t— k o s m o s — zm ieścić n ie może, sta je się człowiekiem . Słow o sta je się ciałem , Bóg p rzy jm u je m ieszkanie w śród grzesz
n ej ludzkości i p ielgrzym uje po ziem i w postaci czło
w ieka. W te j w ielk iej tajem n icy rozpoznajem y, że Bóg upodobał sobie ziem ię zstępując z rażącego św iatła sw ej w ie k u iste j chw ały, sta ją c się B ratem ludzkości, s ta ją c się jed n y m z n a s — lu d z i!'A n i rozum em , an i żad n y m in n y m sposobem nie p otrafim y zgłębić ta je m n ic y W cielenia i N arodzenia. Je d y n ie po dziecinnem u, ja k dzieci, m ożem y podejść do w ielkiej ta jem n icy S y
n a Bożego i S y n a Człowieczego i w ia rą przyjąć na w łasność słow a ew angelicznego zw iastow ania.
N arodzenie P a n a je s t początkiem Jego ziem skiej pielgrzym ki, lecz celem jego przy jścia je st w y pełnie
n ie w oli Boga: pojed n an ie ludzkości z W szechm ogą
cym. Niaszymi słow am i m oglibyśm y w n a s tę p u ją c y sposób opowiedzieć treść kilk u w spaniałych w ierszjf z listu do H ebrajczyków (10, 5—10). Cud N a
rod zen ia p rzen ik a m iłość i, m iłosierdzie Boga. B ó g O j c i e c p y ta sw ego S y n a: S ynu m ój, czy chcesz w ypełnić m o ją w olę? S y n o d p o w i a d a : Ojcze, Ty wiesz, iże ty lk o tego jedynie pragnę! O j c i e c py
ta : Czy w ięc chcesz zstąpić n a ziemię, zejść do w szy
stkich lu d z i i do m ojego ludu, k tó ry b łą d zi chodząc w łasnym i drogam i? O ni tw ierdzą, że M nie z n a ją i m i
jiu żą , lecz Moimi drogam i nie chodzą! Czy chcesz iść, i w yprow adzić ich z grzechu, z egoizmu, z ciem ności, z m ocy sz ata n a i śm ierci, i przyprow adzić ich ,do M nie?
— Chcę, Ojcze! — odpow iada S y n .
— Lecz Tobie grozi cierpienie — m ów i O j c i ec. Oni w ystąpią p rzeciw Tobie, b ę d ą C iebie prześladow ali, doznasz zdrady, niew ierności i bólu. Czy zgodzisz się nieść ich grzech? Ozy przyjm iesz, grzech ludzi, jako sw ój osobisty grzech i ich w inę, jako sw o ją w ła sn ą ?
•— ' O t o p r z y c h o d z ą , a b y w y p e ł n i ć w o l ę
t w o j ą , o B o ż e ... (Hebr. 10, 7) — m ó w i W iekuisty Syn.
C h ry stu s Ban nie zstąpił n a ziem ię w potędze i chw ale. P rzyszedł ja k o S yn Człowieczy, jako Mąż Boleści, ab y p rzy ją ć n a siebie nasze cierpienia, u p a d ki i grzechy, i zanieść je n a sw oim ciele n a K rzyż Golgoty. N aro d zen ie je st nie tylk o — po p ro stu — fak te m historycznym , ale za każdym razem w każdym cierpieniu ludzkim p o w tarz ają ce się cierp ien ie -Pana;
to czynność p o w ta rz a ją c a się! L ist do R zym ian głosi:
„Bóg ... d aje dow ód sw ojej m iłości k u n am p rzez to, że kiedyśm y jeszcze grzesznikam i byli, C hrystus za n a s u m a rł” (5, 8).
K ażdorazow e w spom inanie ta jem n icy N arodzenia P ańskiego p rzypom ina i u n ao c zn ia n am praw d ę, że t e r a z i d z i s i a j narodził się dla nas Z baw iciel — to je st P a n Je z u s C hrystus!
To w ielk a i rad o sn a w iadom ość d la w szystkich po
trzebujących, oczekujących zb aw ienia Bożego ja k i dla tych, k tó rzy od B oga niczego nie spodziew ają się, lub w Niego w ogóle nie w ierz ą i w ierzyć n ie chcą. A le to je st p ra w d a — Boża p raw d a!
D z i s i a j k ażdy grzeszny i obarczony, każdy u g i
n ając y się pod ciężarem grzechu otrzy m u je od Boga obietnicę i d a r p rzebaczenia. D ar w olności! C z ł o- w i e k u , m ożesz być w olny, poniew aż uw o ln ił Cię od grzechu Je zu s C hrystus! Czy to nie je st radosna w ieść?!
W olność ta je st rzeczyw istością, i Ty — drogi Czy
teln ik u — m ożesz przekonać się o praw dziw ości tego zw iastow ania, jeśli tylko zechcesz w yciągnąć do Boga
„ręk ę” w ia ry i p rzy ją ć d a r Bożego w yzw olenia.
Uczyń tak, w w ierze i w m odlitw ie, z w rac ają c się do Boga. Nie zastan iesz w ięcej w swe im sieroctw ie, sam otności, w b ó lu i grzechu, poniew aż dla C i e b i e narodził się d z i s i a j Z baw iciel — to znaczy Jezus!
P rz y jm ij w ia rę tę B ożą praw dę, a sta n ie się z Tobą coś niew ypow iedzianie w ielkiego, niew ysłow iony d ar Bożego p rzebaczenia zstąpi n a Ciebie! N ie zw rac aj więc u w ag i n a sw ój „sta n duchow y”, n a sw oje ży
cie — ta k ie ja k ono jest! Z u fnością i śm iało, ja k betlejem scy pasterze, podejdź do B oga w m odlitw ie, w ierząc — jednocześnie — w p raw d ę Jego zw ia sto w anego Słow a. O trzym asz now ą siłę, radość, now y sens życia, now y ce l — narodzisz się dla Boga i Jego K rólestw a, otrzym asz d a r życia w ieczn eg o ! P rzem in ie w szelki ból, zn ik n ą góry T w oich grzechów , u stą p ią złe m yśli, dręczące przeczucia i n astró j niepokoju, ja k p rze m ija ciem n a ch m u ra, i ja k odm ienia się zła p o goda. Doświadczysz, że nie jesteś już sam otny (lub sam otna), przeżyjesz cu d N arodzenia Pańskiego, poz
nasz p r a w d z i w e Boże N arodzenie!
J P oznasz — subiektyw nie i po lud zk u określając — rzecz najw ażn iejszą, że C hrystus P a n przyszedł nie tylko d la c a ł e g o św ia ta ludzkiego, i że n aro d ził się n ie ty lk o d la w s z y s t k i c h , a le ta k ż e d la C i e- b i e osobiście! P oznasz także, iż je śli O n s ta ł się człow iekiem , to uczynił to rów nież w tym celu, żeby w pełni dzielić ludzki los, cierpienie, głód, bezdom ność, sam otność i u trudzenie. To w obec tego czyż my ludzie nie p o w inniśm y chodzić bez sz em ran ia i u ż a la n ia się w yznaczoną przez Boga drogą? Drogą, k tó rą przed n am i poszedł, i i d z i e , Jezus? (Por. H ebr. 2, 10; Ł k 24, 26; 1 P tr 4, 1). Je d y n ie słuszną odpow iedzią je st: tak , p o w i n n i ś m y ! (I ta k a je st w gruncie rzeczy treść św iąt Godowych, w odniesieniu do nas sam ych).
P rzykład, k tó ry zostaw ił n am P a n Jezus C hrystus p o w in ie n pobudzić n as do sk ła d a n ia dziękczynienia Bogu. A czyż n ajlep szy m w yrazem naszej w dzięcz
ności n ie było by złożenie P a n u ślu b u ta k , jak we w szy stk ich czasach czynili Polacy. D ałby P an, żebyśm y m ogli złożyć P a n u dziękczynienie i ślub n a stę p u ją cy m i słow y:
1) Z w dzięczności do Ciebie, Boże, za T w oją dob
roć b ęd ę sltarał(a) się pom agać w szy stk im z n a jd u ją cym się w niedoli, biedzie, chorobie, nieszczęściu i grzechu. O biecuję przyjść z pom ocą w e w szystkim , w czym tylko b ęd ę m ógł (będę m ogła).
2) O biecuję przyjść z pom ocą w szystkim , którzy p rag n ą duchow ego zb a w ien ia i uczynię wszystko, ab y podać im E w angelię i św iadectw o o zbaw ieniu.
P rz y rz ek a m pom óc każem u, kom u grozi śm ierć w tó ra i w ieczne potępienie.
3) Je śli mój b r a t (siostra) znalazł(a) się w upadku, albo jeśli nie tylk o u padek w grzech lecz i zła sław a sta ła się jego (jej) udziałem , ślubuję, iż użyję swego a u to ry te tu i sw ojej dobrej sław y, żeby pomóc m u (lub jej) tak, aby m ój honor pokrył jego (jej) w styd.
4) Je śli m ój bliźni, m ój b ra t albo sio stra cierpi, b ie dę, o fia ru ję z m oich dochodów i dóbr tyle, żeby za s
pokoić te potrzeby.
D obrze b y się stało, gdyby każdy z w ierzących zło
żył ta k i ślu b P a n u — i oczywiście spełnił go w iernie.
P ow inniśm y bow iem w iedzieć, że w szystko co zro
biliśm y lu b zrobim y dla biednych grzesznych, po
trze b u jąc y ch — d la naszych braci i sióstr — robim y nie ty lk o dla nich lecz ta k że dla P an a, oddając Mu w te n sposób w dzięczną chw ałę.
W czasach ciem nych w ja k ich żyjem y, gdy n ie w i
dać żadnego pro m y k a nadziei, jako w ierzący i w yz
n a ją c y lud P ański, pow inniśm y czuw ać, to je st m odlić się i służyć w szystkim p o trzebującym . C h r y s t u s P a n j e s t n a d z i e j ą i ś w i a t ł o ś c i ą ś w i a ta.. W T estam encie, k tó ry m je st Pism o Św ięte, Duch C hrystusow y p rzypom ina za pośrednictw em Kościoła n astęp u jące słow a: „Oto przychodzę w krótce, a zapła
ta m o ja je st ze m ną, by oddać każdem u w edług uczynku jego” (Obj. 22, 12).
Stanisław Krakiewicz
S ł o w o s t a ł o s i ę c i a ł e m
WSTĘP
N ajradośniejszym i św iętam i całego roku są św ięta N arodzenia Pańskiego. Co ro ku w okre
sie ty ch św iąt czytam y h istorię narodzenia P a na Jezusa i śpiew am y w iele kolęd. Na pozór zdaw ałoby się, że h isto ria ta jest nam już do
brze znana i że w iem y o w szystkich jej szcze
gółach. G dy jed n ak zaczynam y w nikać w istotę tego zagadnienia, dochodzim y do w niosku, że w cielenie się Boga (inkarnacja) w postać czło
w ieka to w i e l k a t a j e m n i c a , i że w tym w ydarzeniu tk w ią korzenie całego p lan u zba
w ienia ludzkości.
F a k t i sposób narod zen ia się P a n a Jezu sa jest ta k w ażny, że zajm u ją się nim w yznania w iary: Apostolskie, N icejskie i A tanazjańskie.
W szystkie te trz y w yzn ania w iary w y dru k o w a
liśm y w naszym Czasopiśm ie w n um erze w rze
śniow ym z r. 1966. N ajkrótsze z ty ch trzech w yznań, a zarazem najb ard ziej znane, jest Apo
stolskie W yznanie W iary. N aw iasem dodajm y, że zam iast „w yznanie” używ a s:ię też term in u
„skład w ia ry ” lub „sym bol”. W A postolskim W yznaniu W iary cizytamy: „Wierzę ... w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Św iętego, narodził się z Marii Panny”. T akie sform ułow anie jest opar
te n a w ielu tekstach P ism a Świętego, w szcze
gólności jed n ak n a n astęp ujących : Iz. 7:14, Łuk. 1:26—38; M at. 1:16— 25; Luk. 2:1— 21;
Gal. 4:4.
Bóg może w różny sposób tw orzyć, ciało człowieka. Ciało A dam a uczynił On „z prochu ziem i” , a w ięc bez udziału m ężczyzny i kobiety, gdyż ich na świecie jesz:cze nie było. Ciało Ew y zostało utw orzone przez Boga z żebra Adama,
•a w ięc p rzy udziale m ężczyzny, jednakże bez udziału kobiety. Ciało w szystkich pozostałych ludzi tw orzy Bóg za pośrednictw em zarów no m ężczyzny jak i kobiety. Jedynie ciało Pana Jezusa powstało bez udziału m ężczyzny za po
średnictwem samej tylko kobiety; była nią Maria.
JOZEF
Ja k a jest wobec tego rola i zadanie Józefa, m ęża M arii, skoro n ie je s t on ojcem P an a J e zusa? Otóż przede w szystkim ta, że dzięki Jó
zefowi Chrystus uzyskał prawo do tronu, do królestwa jako syn Dawida. Z genealogii M arii zaw artej w ew. Łuk. 3:23— 38 dow iadujem y się w praw dzie, że M aria w yw odziła się z dom u D a
w ida przez jego sy na N atana, lecz nie b y ła to linia królew ska. Nie potom kow ie N atan a k ró low ali nad Judą, lecz potom kow ie innego syna Dawida, a m ianow icie Salomona. K rólow anie
nad Izraelem było przyrzeczone potom kom Sa
lomona, a nie potom kom N atana. Jak o syn Ma
rii nie m ógłby w ięc C hrystus być królem Ży
dów.
Gdy Józef p rzy jął M arię i Jezu sa (który w ted y był jeszcze w jej łonie) do swego domu, stał się legalnym (praw nym ) ojcem Jezusa C hrystusa, choć ten ostatni nie był jego n a tu ra l
nym potom kiem . G dyby P an Jezus by ł n a tu ra l
nym synem Józefa, nie m iałby p raw do tronu D aw ida z tego powodu, że Józef był potom kiem C honijasza (Koniasza wzgl. K oniahu) zwanego Jechoniaszem , o któ ry m Bóg powiedział, że po
tom kow ie jego nie zasiądą na tron ie D aw ida i nie będą panow ali nad Ju d ą (Jer. 22:24-30; por.
2 Król. 24:5-12 i 17 oraz uw agi Biblii Tysiąc
lecia). Poniew aż jednak Jezus nie był n a tu ra l
nym potom kiem Chonijasza, postanow ienie Bo
że zaw arte w księdze Jerem iasza 22:30 iiie m ia
ło do niego zastosowania. P an Jezus nabył p ra wo do tro n u D aw ida dzięki tem u, że stał się legalnym synem Józefa.
G dy m ędrcy ze W schodu przyszli do. Je ro zolimy, py tali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydow ski?” (Mat. 2:2). Je st to pierw sze py
tan ie Nowego T estam entu. 'G dy Jezus C hrystus rozpoczął publiczną działalność, głosił, podob
nie zresztą jak J a n Chrzciciel: „Pokutujcie, al
bow iem się przybliżyła królestw o niebieskie”
(Mat. 3:17). Na czele k rólestw a stoi król, a tym królem jest P an Jezus C hrystus.
P an Jezus jako dziecko potrzebow ał pomo
cy i opieki rodziców jak każde inne dziecko. I tu w idzim y drugie zadanie, jakie m iał Józef speł
nić wobec Jezusa. G dy swe zadanie w ykonał, znika z horyzontu i Biblia go więcej nie w spo
m ina.
P a n Jezus nie nazyw a Józefa sw ym ojcem.
G dy m iał 12 lat, a „rodzice” robili M u w ym ów ki, odpow iedział: „Czyż nie wiedzieliście, że w tym co jest Ojca mego, ja m uszę być?” (Łuk. 2:49).
Jezus zawsze ojcem swoim nazywa Boga.
MARIA
Nie spotykam y też w N ow ym Testam encie w ypadku, by Jezus M arii pow iedział: „M atko”.
G dy się do niej zwracał, m ów ił: „Niewiasto”
(Jan 2:4; 19:26-27). C h arak tery styczn y jest tak
że ustęp z ew. Mat. 12:46-50. Oto m atk a i bra
cia Jezu sa chcą z Nim mówić, a On odzywa
s i ę następująco: „Któż jest m a tk ą m oją? I kto to bracia moi? I w yciągnąw szy ręk ę ku uczniom swoim, rzekł. „Oto m atk a m o ja i bracia moi!
A lbowiem ktokolw iek czyni w olę Ojca mojego, k tó ry jest w niebiesiech, te n jest moim bratem i siostrą i m atk ą”.
„Słow o ciałem się stało i zam ieszkało w śród nas, i u jrzeliśm y chwałę jego, chwałę jaką ma je d y n y S y n od Ojca, pełne łaski i p ra w d y — ty m słow em serdeczne życzen ia świąteczne
w s z y s tk im C zyteln iko m składa
ZE SP Ó Ł RED AK C YJN Y
M aria sam a siebie nazw ała służebnicą P a ń ską (Luk. 1:38). Jej główne zadanie polegało na tym, by być narzędziem, przy pomocy którego Bóg dał Jezusowi ciało. Poniew aż Jezu s b y ł nie tylko Bogiem, lecz także praw dziw ym człowie
kiem , jako dziecko potrzebow ał pom ocy i opieki Marii. G dy M aria spełniła swe zadanie, odchodzi n a dalszy plan. Po w y laniu D ucha Św iętego nie m a w Now ym Testam encie ju ż o niej w zm ian ki.
N iektóre n au k i Kościoła katolickiego^ do
tyczące M arii nie m ają w Biblii uzasadnienia.
Biblia np. mówi, że w szyscy zgrzeszyli (Rz. 3:23) a Kościół katolicki głosi, że M aria b yła w olna od grzechu pierw orodnego i prow adziła bez
grzeszne życie. A tym czasem sam a M aria mówi o swoim Zbaw icielu (Łuk. 1:47). G dyby była bez grzechu, nie potrzebow ała b y Zbawiciela.
Słowo Boże stw ierdza, że M aria b y ła dziew icą w chw ili poczęcia, a k atolicy m ów ią o jej w ie
czystym dziew ictw ie. Uczą naw et, że „Jezus w yszedł z łona swej m atk i tak, ja k po zm ar
tw ych w stan iu z grobu, nie naru szając pieczęci”
(W ykład nauki chrześcijańskiej, D ogm atyka str.
290). Taki pogląd nie zn ajd u je uzasadnienia w Piśm ie Św iętym i dlatego p rzy jm u jem y, że P an Jezus urodził się w tak i sam sposób, jak każdy in n y człowiek. Teologia p rotestanck a i w olno- kościelna p rzy jm u je zgodnie z dosłow nym te k stem Nowego T estam entu, że bracia Jezu sa ■— Jak ub , Józef (Jozes), Szym on i Ju d a byli sy na
m i M arii, a nie kuzynam i Jezusa, ja k tw ierdzą katolicy (Mat. 13:55-56). W Biblii też M aria nigdy nie jest nazw ana M atką Boską, lecz po pro stu m atk ą Jezusa (Jan 2:1; Dz. Ap. 1:14).
M aria b y ła p rzew id zian y m przez Boga n a rz ę dziem , p rz y pom ocy któ reg o Bóg u k ształto w ał ciało P a n a Jezu sa. N a to, by sta ła się Jego m atk ą , m u siała zresztą w y razić sw ą w olę. W y
ra z iła ją słow am i: „O to ja służebnica Pań ska, n iech m i się stanie w edług słow a tw ego ” (Łuk.
1:38). M aria w ierzy ła w rzecz na pozór nie m ożliw ą (Ł uk. 1:45). A nioł G ab riel zresztą po
w iedział jej: ,,U Boga żadna rzecz nie jest n ie
m ożliw ą (Łuk. 1.45). A nioł G ab riel zresztą pO'- p ięk n y p rzy k ład w ia ry , pokory i pod d an ia się jwoli Bożej, m im o że d la niej osobiście było to połączone ze zniesław ieniem i cierpieniem .
M ożna powiedzieć, że P a n Jezus jako syn M arii stał się praw dziw ym człow iekiem i Zba- w icielm (genealogia w g ew. Łuk. 3 r.), nato m iast jako legalny syn Józefa — królem zasia
dającym na tro n ie D aw ida (generalogia w g ew.
Mat. 1 r.).
KREW •
P a n Jezu s b y ł jed y n y m człow iekiem , jaki urodził się bez grzechu pierw orodnego (tj. bez grzesznej n a tu ry ). G rzech p ierw o ro d ny sta ł się udziałem w szystkich potom ków Adam a. Adam jest jedy ny m człow iekiem w S tary m T estam en
cie nazw anym synem Bożym (por. Łuk. 3:38),
został bow iem stw orzony n a obraz i podobień
stw o Boże (1 Mojż. 1:26-27 i 5:1). O sy nu A da
m a Secie nie jest jed n ak pow iedziane, że uro
dził się n a obraz i podobieństw o Boże, lecz na podobieństw o A dam a (1 Mojż. 5:3). G dy się Set urodził, A dam b y ł już grzesznikiem, gdyż przez upadek w grzech stracił swój stan niew inności, czystości i synostw a Bożego, i tak ą grzeszną n a tu rę przekazał swoim potom kom . Zdaw ało by się więc, że P an Jezu s jak o potom ek Adam a odziedziczy po nim rów nież te n grzech. Bóg jed n ak w swej niezgłębionej m ądrości i tu znalazł w yjście.
Z B iblii d ow iadujem y się, że życie „wszel
kiego ciała” zn ajd u je się w e krw i (3 Mojż. 17:
10-14; por. także 1 Mojż. 2:7; 9:3-6; Dz,. Ap.
15:20 i 29). N a sk u tek grzechu przyszła n a A da
m a śm ierć zarów no duchow a (zerw anie społecz
ności z Bogiem) ja k i fizyczna. Jego krew , w k tórej znajdow ało się życie, podpadła rów nież pod w pły w śmierci. Z arodek śm ierci przechodził z pokolenia w pokolenie n a w szystkich potom ków A dam a, gdyż w ich żyłach płynęła „grzesz
n a ” k rew A dam a. W spółczesna n au k a stoi na stanow isku, że w szystkie n a ro d y są „jednej k rw i” . N ie m a różnicy m iędzy k rw ią a ry jsk ą a żydow ską, szlachecką a chłopską itd. T ran sfuzje k rw i są m ożliw e m iędzy ludźm i należącym i do różnych narodów . N aw et te m p e ra tu ra ciała w szystkich ludzi jest p raw ie jednakow a. Chce
m y n a ty m m iejscu przypom nieć, że Adam zgrzeszył jako rep re z en ta n t całego rodu ludz
kiego, Ew a n a to m ia st już ty lk o jak o jednostka.
Dlatego grzech pierw orodny przeszedł na po
tom ków od Adam a, a nie od Ewy.
Poczęcie P a n a Jezu sa nastąp iło dzięki te mu, że D uch Ś w ięty zstąpił n a M arię, i moc N ajw yższego zacieniła ją (por. Łuk. 1:35).
W te n sposób odcięty został „w pływ ” Adam a n a kształtow anie się płodu (m. in. także krw i) w łonie M arii. Biologia w spółczesna uczy nas, że tw orzenie się krw i w płodzie i krążenie tej k rw i jest niezależne od k rążenia krw i m atki.
Na poparcie tego tw ierdzenia cy tu ję 2 zdania z książki pt. Człowiek str. 174 (wyd. W iedza Pow szechna 1968): „Te dw a k rążen ia są od
dzielone od siebie i nigdy nie dochodzi do zm ie
szania się k rw i płodu z k rw ią m atki ani do ko
m unikacji m iędzy ich naczyniam i krow ionośny- mi. A ni k rw in k i ani bak terie nie przechodzą od m atk i do p łod u” . Zgodnie ze Słowem Bożym przyjm ujem y, że k rew M arii była rów nież „ska
żona” grzechem pierw orodnym , lecz z biologii dow iadujem y się, że ani jed n a kropla jej krw i nie dostała się do krw i P a n a Jezusa. Jego krew była bezgrzeszna. I dlatego, że b yła bezgrzeszna m ogła zostać później u ż y ta do oczyszczenia nas od wszelkiego grzechu (1 J a n a 1:7), Tej mocy nie m iała żadna inn a krew . Tą kosztow ną krw ią zostaliśm y w y k up ieni (1 P io tra 1:18-19). Chcę
także podkreślić, że k rew P a n a Jezusa pozosta
ła do śm ierci nieskażoną, gdyż grzechy nasze poniósł On n a drzew o krzyża na sw ym ciele (a nie w e krw i — por. 1 P io tra 2:24). Poniew aż k rew ta jako bezgrzeszna nie podlegała p raw u śm ierci (zapłata za grzech jest śm ierć — Rzym.
6:23), Pan Jezus miał sam w sobie życie i moc zmartwychwstania — ab strah u jąc od tego, że m iał tę moc jak o Bóg — (por. J a n 5:26 i 10:18).
Przez to, że P an Jezu s urodził się jako czło
w iek stał się On członkiem w ielkiej rodziny ludzkiej. Biblia nie używ a jed n ak w stosunku do Niego w yrażenia, że jest naszym „ k rew n y m ” w edług krw i, ale tylko w edług ciała (por. Rzym.
NAMIOT
E w angelia w edług J a n a 1:14 brzm i n astę
pująco: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało w śród nas. I oglądaliśm y Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzym uje od Ojca, pełen łaski i p raw d y ” . Z ajm ijm y się krótko słowem
„zam ieszkało” . W języku greckim użyto tu cza
sow nika „eskenosen” . „S kene” znaczy nam iot, a „skenoo” — m ieszkam pod nam iotem lub roz
b ijam nam iot. P rzypom ina to nam N am iot Przym ierza, jaki z rozkazu Bożego M ojżesz w y kon ał na p u sty n i. N am iot ten m ieścił w sobie rzeczy (przew ażnie ze złota), k tó re b y ły sym bo
lem C hrystusa. Z zew nątrz nam iot w yglądał niepozornie, lecz cała jego w spaniałość i bogac
tw o znajdow ały się w ew nątrz. Podobnie było z P anem Jezusem . N a pozór nie odróżniał się od innych ludzi, lecz m im o to mieszkała w Nim cała pełnia boskości (Kol. 1:19 i 2:9). Jego cia
ło było św iątynią, w k tó rej m ieszkał Bóg (Jan 2:21). W ty m ciele P a n Jezu s objaw iał chw ałę sw oją (por. też J a n 2:11; Mat. 17:1-8).
Czasem mówi się o człowieku, że jest tró j
c y gdyż składa się z trzech elem entów : ducha, duszy i ciała. Pan Jezus C hrystus b y ł nie ty l
ko człowiekiem, lecz był rów nocześnie Bogiem, i dlatego m ożna by o Nim powiedzieć, że „skła
dał się” z czterech elem entów : boskość, duch człowieczy, dusza człowiecza i ciało człowiecze.
W Panu Jezusie boskość i człowieczeństwo są zespolone w jedną osobę, podobnie zresztą jak w człow ieku elem en ty n iem a te ria ln e i m a te ria ln e skład ają się na jedn ą isto tę ludzką.
Bogiem -człowiekiem pozostanie On przez całą wieczność. Je st to jed n a z tajem n ic (por. 1 Tym . 3:16), k tó ry ch m y nie jesteśm y w stanie ogarnąć. M ożem y ją jed ynie z pokorą i czcią p rzy ją ć i za nią Bogu dziękow ać. Ja k o Bóg r e p rez e n tu je C h ry stu s Boga wobec ludzi, jako człow iek re p re z e n tu je ludzkość wobec Boga.
Obecnie jest On jed y n y m pośredn ik iem m iędzy Bogiem a ludźm i (1 Tym . 2:5). Ja k o Bóg, P a n Jezu s nie m ógł grzeszyć, gdyż Bóg jest abso
lu tn ie czysty i św ięty.
N am iot rozbija się zw ykle n a k ró tk i okres czasu. Jeżeli ktoś chce żyć w p ew nym m iejscu długo, bu d u je dom. P an Jezus m ieszkał na ziemi
krótko, jak b y przelotnie, i dlatego w greckim Now ym T estam encie został u ży ty wobec Niego czasow nik „eskenosen”.
Apostoł P aw eł używ a określenia „nam io t”
rów nież w odniesieniu do naszego ciała. Po je
go przem ienieniu stanie się ono budow lą (mie
szkaniem) od Boga, dom em niebieskim (2 Kor.
5:1-4).
PROROCTWA
Z kolei chcem y jeszcze przytoczyć niektóre proroctw a, aby się przekonać, że tylko jedna osoba m iała w szystkie te znam iona, jakie b y ły przew idziane dla tego, k tó ry m iał p rzyjść na ziem ię jako potomstwo' niew iasty i Bóg, jako M esjasz i król, oraz jako Zbawiciel; tą osobą jest P an Jezus C hrystus, k tó ry się urodził w B etlejem ie blisko dw a tysięce la t tem u.
Ju ż pierw sze proroctw o Biblii dotyczące Zbaw iciela mówi o nasieniu (potomku) niew ia
sty, a nie m ężczyzny (1 Mojż. 3:15), mimo że p rzy rodow odach podaw anych w Biblii podaje się im iona ojców, a nie m atek. Tak jest m. in.
w rodowodzie Józefa (Mat. 1 r.) i M arii (Łuk.
3 r.).
K ilkakrotnie Bóg ponaw ia swe obietnice dane A braham ow i odnośnie jego potom stwa.
N ajlepszym kom entarzem do proroctw a zaw ar
tego w 1 ks. Mojż. 22:18 są słowa A postoła P a w ła z listu do G alacjan 3:16: „Otóż to w łaśnie A braham ow i i jego potom stw u dano obietnice.
I nie pow iedziano: „i potom kom ”, co w skazy
w ałoby na w ielu, ale (wskazano) n a jednego:
i potom kow i tw ojem u, k tó ry m jest C hrystus”
(wg B iblii Tysiąclecia).
Z synów A b rah am a Bóg w y b rał Izaaka (1 Mojż. 21:12), a z kolei z jego synów — Jakuba (1 Mojż. 25:23 i Rzym 9:13). Spośród synów Ja k u b a praojcem M esjasza m iał się stać Ju d a (1 Mojż. 49:10), a z jego synów — Fares (Peres).
Do rodow odu P a n a Jezusa dostał się więc czło
w iek zrodzony z n ierządu (1 Mojż. 38 r.), a póź
n iej także dw ie k obiety-poganki (Rachab i R ut
— M at. 1:5) i wreszcie król Dawid. Dawidowi w łaśnie obiecał Bóg potom ka, którego tro n bę
dzie u trw alo n y na w ieki (2 Sam. 7:12-13). O P an u Jezusie jako potom ku D aw ida pisaliśm y zresztą w yżej. Tu dodajem y jeszcze, że P an J e zus jest często n azyw any synem D aw ida (np.
Mat. 1:1; 9:27; 12:23; 22:41-46).
Podaliśm y rów nież jedno z najw ażniejszych proroctw Starego T estam en tu dotyczących n a
rodzenia P a n a Jezu sa (z Izajasza 7:14). Tylko P a n Jezu s urodził się z P a n n y (Dziewicy). P ro roctw o to nazyw a naszego Zbaw iciela ' Em m a- nuelem , a więc w skazuje na Jego boskość, gdyż Em m anuel (Im m anuel) znaczy: Bóg z nami.
C harakterystyczne jest także sform ułow a
nie w iersza 9 w w ielkim m esjanistycznym Psal
m ie 69: „Stałem się obcy braciom moim i nie
znany syno m m atki m o je j”. J a k wiemy, P an Je -
zus nie m iał ojca w edług ciała i dlatego jest tu w ym ieniona m atka, a nie ojciec. W iersz ten staje się bardziej zrozum iały w kontekście z ew. J a n a 7:1-10 (zwłaszcza w iersz 5: „Bo n a w et bracia jego nie w ierzyli w niego”).
ZAKOŃCZENIE
Rozw ażania nasze kończym y w ierszem 6 z 1 rozdziału listu do H ebrajczyków : „I znowu, kiedy w prow adza Pierw orodnego n a św iat, m ó
w i: Niechże m u oddają pokłon w szyscy anioło
w ie Boży” . Aniołowie zawsze czcili swego Stw o
rzyciela. Lecz oto ten Stw órca zostaje w pro w a
dzony przez swego Ojca n a ziem ię w postaci niem ow lęcia (por. J a n 10:36). Czyż te m u nie
m ow lęciu w inni oddaw ać cześć, k tó ra należy się
Wizyta u bracó i sióstr
N a zaproszenie B raci z d y rek cji rozgłośni rad io w ej T ra n s W orld R adio w M o n t e C a r l o (Monaco) udałem się 10 w rz eśn ia br. do M onte C arlo dla zazn a
jom ienia ta m te jsz y c h b ra c i z c h a ra k te re m i ro zm ia
ra m i p row adzonej przez mas pracy. P odróż z W a r
szaw y do M ediolanu odbyłem sam olotem , a z M edio
la n u do M onte C arlo pociągiem . Na m ie jsc u sp o tk ali m nie n a dw orcu B rac ia P o y sti i S iem ieńczuk; po p rzy w ita n iu się z B raćm i u d ałem się do za reze rw o w anego dla m n ie pokoju, w ho telu należącym do dy»- re k c ji rozgłośni rad io w ej. D zięki odbyciu części p o dróży sam olotem , jeszcze tego sam ego d n ia — późnym w ieczorem — byłem na m iejscu.
N astępnego dnia (11.IX.) o godz. 10,00 odbyło się sp o tk a n ie z p rac o w n ik am i rozgłośni. W p ierw szej czę
ści sp o tk a n ia odbyło się nabo żeń stw o z u działem w szystkich pracow ników , a w części dru g iej złoży
łem sp raw o zd a n ie z działalności re d a k c ji „G łosu E w angelii z W a rsza w y ”. M oje przem ów ienie tłu m a czył na język an g ielsk i br. E arl S. P oysti. O dczytałem także teksty listów , k tó re nadeszły do naszej R edakcji.
W m oich w nioskach p o s t u l o w a ł e m , żeby 1) d y re k c ja rozgłośni p rzy z n ała n a m d odatkow y czas -na trze cią 15-m inutow ą au d y c ję w ininym d n iu ty g o d nia oraz 2) żeby w m iesiącach: czerw cu, lip cu i s ie rp n iu au d y cje w to rk o w e i sobotnie pow tórzone zostały o godz. 21,00 tak , aby ty c h a u d y c ji m ogli słuchać r o l
nicy. P ierw szy w n io sek — w p rzed staw io n ej przeze m n ie fo rm ie — nie został p rz y ję ty ; n ato m ia st w n i o s e k d r u g i z o s t a ł z a a p r o b o w ,a,n.y, i ta k w m iesiącach le tn ic h au d y c je nasze zo staną po w tó rzo n e o godz. 21,00 w k ażdy w to re k i sobotę.
N ie udało się nam w praw dzie otrzymać dodatko
wej audycji w innym dniu tygodnia, natom iast dy
rekcja Trans World Radio w yraziła zgodę na prze
dłużenie naszych dotychczasow ych 15-m inutowych au dycji do 30 minut (audycja w torkowa i sobotnia) a ponadto raz w tygodniu (w piątek) audycje „Głosu Ew angelii” nadawane będą przez radiostację Bonaire (Antyle holenderskie) w paśmie 25 m o godz. 5,30 naszego czasu. Audycji tych będą m ogli sh chać nasi
jedynie Bogu? C ytow any w iersz rozstrzyga ew entu aln e w ątpliw ości. Ojciec niebieski zw ra
ca się do aniołów i m ówi: „O ddaw ajcie tem u N iem ow lęciu pokłon!” I co się dzieje? Oto na polach B etlejem sk ich zjaw ia się m nóstw o w ojsk .niebieskich chw alących Boga (Łuk. 2:13-14).
W ielbią D zieciątko pasterze, oddają Mu pokłon m ędrcy ze W schodu (Mat. 2:11). W cytow anym 1 rozdziale listu do H ebrajczyków w 8 w ierszu Ojciec zw racając się do S yna m ówi: „Tron Twój, o Boże, n a w ieki w ieków ” . Praw dziw y Bóg i p raw dziw y człowiek! W olą Ojca niebies
kiego jest, aby nie tylko aniołowie, lecz w szy
scy czcili Syna, jak czczą Ojca. K to nie czci Syna, ten nie czci Ojca, k tó ry Go posłał (Jan 5:23).
Józef M rózek
w Zachodniej Europie
Rodacy m ieszkający w Kanadzie i Stanach Zjedno
czonych, w każdy czw artek o godzinie 23,30 czasu no
w ojorskiego oraz 22,30 czasu chicagowskiego (Thurds- day 23,30 — N ew York Time; 22,30 — Chicago Time).
Wreszcie, Bracia z rozgłośni radiowej w Monte Carlo w yrazili gotowość udzielenia nam pomocy przy urządzeniu studio radiowego w Domu Kościelnym w W arszawie i w zięli na siebie obowiązek dostarczenia nam w szystkich potrzebnych urządzeń do nagrywania audycji. Posiadanie w łasnego studia pozwoli na Łnaczne obniżenie kosztów audycji, których wysokość w chw ili obecnej w ynosi rocznie ok. 100 tysięcy zło
tych.
Moje sprawozdanie zostało przyjęte bardzo życzli
w ie. Bracia głoszący Słowo Boże przez radio cieszą się z rozwoju tej form y pracy w naszym kraju i po
żytku jaki ona przynosi w Panu. Interesują ich także w szelkie listy i odgłosy, jakie docierają do nas z te renu.
Po w stę p n e j k o n fe re n c ji odbyłem dw ie dalsze n a ra d y robocze z B raćm i, k tó rzy p ra c u ją n a d stro n ą tech n iczn ą i em isją a u d y c ji radiow ych. M oim tłu m a czem b y ł br. P oysti. W dniu 13.IX. dzięki pomocy b r. S iem ieńczuka tłu m ac zy łe m :na jęz. an g ielsk i listy, k tó re n ap ły n ęły do naszej R edakcji w W arszaw ie.
Po serdecznym pożegnaniu się z B rać m i z dyrekcji rozgłośni T ra n s W orld R adio, w sobotę (13.IX) w y jech ałem do P a r y ż a . P odróżow ałem w dalszym ciągu sam olotem , poniew aż trw a ł jeszcze s tr a jk ko le ja rz y fra n cu sk ich .
N astępnego d n ia w n iedzielę (14.IX) m iałem trzy nabożeństw a, n a któ ry ch służyłem Słow em Bożym:
ra n o w Z borze ro sy jsk im , po p o łu d n iu w polskim i w ieczorem w in n y m Zborze rosyjskim . P onadto w ie czorem odbyło się sp o tk a n ie z rod zin am i polskim i.
U czestnicy w ieczoru z w ielk im zain tereso w an iem w y słu c h ali m ojej p o gadanki pośw ięconej spraw om spo- łecz n o -relig ijn y m w n aszy m k ra ju . W poniedziałek zw iedzałem P ary ż. P oniew aż w m ieście trw a ł rów nież s tr a jk praco w n ik ó w kolei podziem nej, po P a ry ż u ob
w oził m n ie sw oim a u tem b ra t G ąska. Tego samego
Od lew ej: W illiam Ka- pitaniuk, Stanisław Kra- kiew icz i John Thorn
dnia (16.IX) by łem n a n ab o żeń stw ie w Zborze b raci zielonośw iątkow ców , któ reg o przełożonym je st b r. A n d re Nicol. W czasie n ab o ż eń stw a sk ła d ałem św iad e
ctwo, służyłem Słow em Bożym i o p o w iad ałem o p rac y naszej Społeczności w Polsce. M ów iłem m .in. także 0 au d y c ja ch rad io w y ch i odczy tałem fra g m e n ty n ie k tó ry ch listów . M oja u słu g a sp o tk a ła się z se rd e cz
nym , gorącym p rzy jęciem m iejscow ych b ra c i i sióstr.*
W Zborze tym byłem z br. K ap itan iu k iem , k tó ry przy jech ał po m n ie do P ary ża. B ra t Nicol m a jąc y w a r sztat n a p ra w y sam ochodów zap ro sił m n ie do swego p rze d sięb io rstw a i je d n o z w y rem o n to w a n y ch a u t — 12-osobowy m ik ro b u s „P eu g o t” — o fia ro w a ł nam ro zum iejąc tru d n o śc i — zw łaszcza — i po trzeb y p rac y k ościelnej. Sam ochód był p ie rw o tn ie przeznaczony d la m is ji w Ś r o d k o w e j A f r y c e , lecz b r a t N icol — w ychodząc n ap rzeciw naszym tru d n o ścio m
— o fiaro w ał auto b raciom i siostrom w P o l s c e , Z P a ry ż a (17.IX) pojechałem , w ra z z b r. K a p ita n iu kiem , do B i l l y M o n t i g n y w północnej F r a n cji, gdzie z n a jd u je się duży Zbór sk ła d ający się z sa m ych P olaków . P rzełożonym Z boru je st znany szero ko, rów niż w Polsce, w sp o m n ia n y ju ż b r a t W illiam K ap itan iu k . M iejscow i w ierzący często p o w iad a ją , że ich „Z bór je st placów ką I Z boru w arsza w sk ie g o ”. T am te jsi b ra c ia są w w iększości g órnikam i. O ni także p rzo d u ją w zbiórce o fia r ma b udow ę D om u K ościelnego 1 K aplicy w W arszaw ie. W y p rzed zają n aw e t I Zbór w arszaw ski, k tó ry w p łac ił na budow ę p onad 500 tys.
ał. Ż bór w B illy M ontigny o fia ro w a ł dotychczas k ilk a dziesiąt tysięcy fran k ó w , co w p rzeliczeniu w ynosi około 7 tys. doi. W Zborze p rzy ję to m nie b ardzo serdecznie. C zułem się ta m rzeczyw iście, ja k w w a r szaw skim Zborze. N abożeństw a odbyw ały się każdego dnia w kaplicy lub n a placów kach. J e s t to Z bór czysto ew angeliczny, m a ją c y c h a ra k te r Z boru zielo n o św iąt
kowego.
W niedzielę (24.IX) m iałem cztery n abożeństw a: dw a w Zborze w B illy M ontigny oraz po je d n y m w L i l l e (gdzie b ra łe m u d ział w k o n feren c ji b rac i w olnych)
i w D o u a i — gdzie odw iedziłem bardzo żywy Zbór b raci bap ty stó w . P rzełożonym Z boru w D ouai je st br.
W ysocki. W e w szy stk ich ty c h zborach przyjm ow ano m nie b ard z o serdecznie. W szyscy cieszyli się z m ojej w izyty i u słu g i i zdarzyło się naw et, że osoby u czest
niczące w jed n y m n ab o ż eń stw ie jechały au tam i na inne n abożeństw o — do sąsiedniego zboru — gdzie głosiłem Słowo Boże. P ow odem tego za interesow ania było n ie ty le m o je k aznodziejstw o, lecz bard ziej to, że ta m te js i w ierzący m ogli usłyszeć żyw e k azanie w y głoszone przez ro d ak a, któ rzy p rzy je ch a ł bezpośrednio z k r a ju i w ra c a do k ra ju , i k tó ry p rze m aw ia po polsku
— ale w duchu ew angelicznym , zgodnie z P ism em Ś w iętym .
Wracając do tych chw il, które spędziłem wśród w ierzących Polaków w B elgii i w e Francji, m yślę, że było by to bardzo pożyteczne, gdyby bracia z tutej
szych Zborów słow iańskich zorganizowali w s p ó l n i e z nami konferencję dla Polaków -ew ange
licznych chrześcijan z c a ł e j Z a c h o d n i e j E u r o p y . Po takim zebraniu można było by ustalić na przyszłość, żeby konferencja taka odbywała się każdego roku. Miało by to w ielkie znaczenie dla ew angelicznych chrześcijan polskiego pochodzenia, wzm acniało ich kontakt ze „starym Krajem ”, służyło też dobrze rozumianej popularności polskiego języka i kultury, w reszcie ożyw iało w iarę Braci-Polaków ży
jących w tych krajach i służyło ew angelizacji społecz
ności polskiej. Korzyść z takich konferencji byłaby w zajem na: wśród nas w Polsce wzm acniałaby odpo
w iedzialność za braci i siostry żyjących na Zachodzie, a wśród nich z kolei budziła by w ięź patriotyczną z Polską, ze Zborami naszej Społeczności. Uważam, iż należałoby poważnie zająć się realizacją tego pro
jektu.
W poniedziałek (22.IX) u d ałem się przez C alais do A n g l i i . W C a l a i s zatrzy m ałem się na krótko u rod zin y b ra te rs tw a K liew erów , gdzie m ieliśm y m od
litw ę dom ow ą. R odzina ta sk ła d a się z rodziców i ośm iorga dzieci. W szyscy m ów ią dobrze po polsku.
To n iespodziew ane sp o tk a n ie ogrom nie ucieszyło go-