• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1959, nr 7-9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1959, nr 7-9"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

CHRZEŚCIJANIN

E W A N G E L I A — Ż Y C I E C H R Z E Ś C I J A Ń S K I E — J E D N O Ś Ć — P O W T Ó R N E P R Z Y J Ś C I E C H R Y S T U S A

„Idźcie te d y i czyńcie u czn ia m i w s z y s tk ie narody, chrzcząc je w im ię Ojca, i Syna, i D ucha Św iętego

Ew.

Sw.

M at. 28. 19

„ A lb o w ie m nie w s ty d zą się za E w angelię C h rystu so ­ wą, p o n ie w a ż je s t m ocą Bożą k u zba w ien iu ka żd em u w ierzą cem u ".

Rzym. 1, 16

fiok założenia 1929 Warszawa, październik 1959 Nr 7 - 9

T reść .num eru : Ł ask a Boża na puszczy — N aw rócenie polskiego górn ik a w e F ra n c ji pienie — O d a ra c h Diucha Św iętego —- J a k u b i E zaw —• D laczego Bóg K ro n ik a —■« O dpow iedzi re d a k c ji — D odatek: S ta tu t Zjednoczonego licznego.

— W ieczne odku- nie u k ra c a zla — K ościoła E w ange-

ŁASKA BOŻA NA PUSZCZY

„...znalazł łaską n a p u szc zy lu d , k tó r y u szed ł m iecza, g d y m chodził przed nim ...” (Jer. 31, 2).

„A te w s z y s tk ie rze czy p r z y d a ły się im na w zór, a napisane są dla n a p o m n ien ia naszego, na k tó ry c h ko n iec św ia ta p r zy sze d ł” (1 Kor. 10,11).

H istoria starotestam entow ego lu d u Bożego — Izraela, je st tą szczególną a zarazem całkow i­

cie praw dziw ą historią, k tó ra m a być wciąż d la nas, jako członków now otestam entow ego lu d u Bożego, i n a u k ą i w zorem , ta k jeśli cho­

dzi o podany n a m żyw ot poszczególnych osób, ja k i n aro d u jako całości. H isto ria ta je s t ilu ­ s tra c ją i odzw ierciedleniem naszego życia d u ­ chow ego w czasie obecnym , trzeb a tylko u w a­

żnie a z m odlitw ą ją czytać. B ędziem y m ogli jasno w idzieć działanie w ielkiej łask i Bożej w życiu naszym , podobnie ja k wówczas p rz e ­ żyw ał ją n aró d i poszczególne osoby w swej pielgrzym ce n a tej ziemi.

P an Bóg m ając n a względzie dobro człow ie­

ka, sam w y b iera drogę, po k tó rej chce p row a­

dzić w y b ra n y c h swoich; On m a sw oje drogi i sposoby, k tó ry c h m y częstokroć nie ro zu m ie­

m y, gdyż Jego m yśli i drogi przew yższają d ro ­ gi m yśli naszych. A le — p am iętać m usim y — Jego drogi są zaw sze pożyteczniejsze dla nas, od dróg naszych!

Józef nie m ógł zrozum ieć dlaczego m usi być sprzedany do niew oli, oddzielony od rodziny, dlaczego m usiał być fałszyw ie oskarżony i w rzucony do w ięzienia, i ta k długo i w iele niew innie w ycierpieć. We w szystkich jed n a k ty ch ciężkich przeżyciach na „puszczy życia*

zn ajdo w ał łaskę Bożą. A le spójrzm y ja k on w ty ch tru d n y c h w a ru n k a ch zachow yw ał się, ja k bogobojnie strzeg ł serca swego od pokus w tak ich w łaśnie sytuacjach, w ja k ic h został postaw iony, ja k godził się ze w szystkim co przychodziło na niego, aż przyszła widoczna pom oc Boża dla niego samego, a potem przez niego — dla jego rodziny, i tych braci, k tórzy go zaprzedali w niew olę.

J a k u b też nie mógł" zrozum ieć powodu, dla którego głód przyszedł na ziem ię, w k tó rej m ieszkał, ta k że i on sam ze sw ą ro d zin ą zo­

sta ł zagrożony w sw ej egzystencji. N ie rozu­

m iał pow odu, dla którego m ia ł szukać schro­

n ien ia w ziem i cudzej. Ja k ż e to, on w yb raniec Boży m usiał cierpieć z pow odu tak ich tru d ­ ności? m ógł go przecież jego Bóg w szechm o­

gący od n ic h zachow ać w ziem i, w któ rej m ieszkał. M ógłby ta k rozum ow ać, ja k często ro zu m u jem y m y sam i. N ie w iedział też, że był to sposób w skazania i o dkrycia przez Boga p rzestęp stw a braci Józef ow ych; p rzestęp stw a k tó re zdaw ało się, że w raz z upływ em w ielu la t — zostało całkow icie zagrzebane, zak ry te.

Tak, zło ludzkie zaw sze by w a w yprow adzone

n a św iatło, n ie m oże u k ry ć się! Choćby u k ry te

w ziemi, zagrzebane głęboko — m usi zostać

objaw ione i stanąć przed człowiekiem ! p rzy j­

(2)

2 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7 — 9 dzie czas, że w szyscy stan iem y p rzed Bogiem

spraw iedliw ym i w szystko objaw ione zostanie, bo „m usim y się w szyscy pokazać przed sądo­

wą stolicą C hrystusow ą, aby każdy odniósł, co czynił w ciele, w edług tego co czynił, lub dobre lub złe“ (2 Kor. 5, 10). A le nie tylko dlatego pow ołany b y ł J a k u b do E giptu, aby objaw iony został grzech b rac i Józefa, ale aby ówczesny naród Boży — jego dom, został połączony w jedno i zachow any od śm ierci głodow ej.

A później cały n aró d izraelski, czy zrozu­

m iał sens swego cierpienia w Egipcie? On nie rozum iał, iż w szystko to zostało dopuszczone, aby pobudzony został do m odlitw y, aby za­

p rag n ął w yjścia z dom u niew oli, z Egiptu!

Czy nie p o w tarza się ta sam a h isto ria w ży­

ciu naszym ? czyż nie m am y i m y sw ojej „p u­

szczy życia“, przez k tó rą m usim y iść? ale idąc przez n ią pow inniśm y ta k samo odnaleźć na niej błogosław ieństw o dla siebie i dla innych.

W szyscy m am y szacunek dla m ężów Bo­

żych, w k tó ry ch życiu działy się w ielkie sp ra ­ w y Boże, przez k tó ry ch u sługiw anie tysiące naw róciło się do Boga. A le pow inniśm y w ie ­ dzieć też, że w szyscy ci m ężow ie przechodzili przez p u sty n ie w swoim życiu, i tam w łaśnie o trzym yw ali podw ójną moc dla życia i p racy dla Pana; tam poznaw ali w ięcej Żyw ego i W szechmocnego Boga; tam też bliżej obco­

w ali duchowo z Bogiem i lepiej słyszeli głos Pański, .oddzieleni w sw ych przeżyciach od zgiełku i targow iska św iata!

Z w róćm y więc baczniejszą uw agę na nasze osobiste przeżycia, te w łaśnie ciężkie i tru d n e przeciw ności, k tó re najczęściej spotykam y z niezadow oleniem i szem raniem n a swój los;

szem rzem y a nie chcem y wiedzieć, iż to w łaśnie jest początek tej drogi na p u sty n i w życiu n a ­ szym, i że w ty m w łaśnie znaleźć m ożem y łaskę Bożą i Jego błogosław ieństw o; gdzie m o­

żem y zostać zahartow ani, a w iem y że sta l bez h a rtu w łaśnie — jest nic nie w arta, a dopiero gdy dobrze zah arto w an a zostanie; — sta je się przy d atn y m narzędziem w ręk ach M istrza!

O! m y w szyscy chcem y być dobrym n a rz ę ­ dziem w ręk ach Bożych, ale bez h a rtu , to jest ściślej m ów iąc — bez tego procesu h a rto w a ­ nia, k tó ry tak nam się nie podoba, gdy nas sam ych m a dotyczyć! A jed n a k h a rto w a n ie pow inniśm y przejść, i ogień pieca ro zżarzają­

cego życie nasze do czerwoności, a w ted y przyjdzie ochłoda z Nieba! Idźm y drogą Bożą bez szem rania!

L u d Boży, izraelski, n a p u sty n n ej drodze do

Ziem i O biecanej znalazł i w idział błogosła­

w ieństw o Boże w tym , iż m iał zaspokojone po trzeb y m aterialn e. Zgodzim y się w tym , iż byli to ludzie nieodrodzeni duchowo, i jako tacy jako pierw szą potrzeb ę życia uw ażali, iż pow inni m ieć w w ędrów ce sw ojej chleb, u b ra ­ nie, obuw ie i w odę dla siebie i stad swoich.

To by ły ich p rag n ie n ia i m yśli, nato m iast sp ra­

w y i błogosław ieństw a duchow ej n a tu ry , były u nich na dalszym planie.

Pom im o tej niew dzięczności i cielesności, i ty lek ro ć niew ierności, P a n Bóg obchodził się z nim i m iłosiernie i uw ażał za słuszne zaspo­

k ojenie ich p o trzeb m aterialn y ch : gdy zab ra k ­ ło w ody w w o rkach — dał im w odę ze Skały, gdy zabrakło chleba — posłał im chleb z N ie­

ba, i to na każdy dzień, póki nie w eszli do Z ie­

m i Św iętej; m ało tego — obuw ie ich i szaty nie w iotczały i przez 40 ła t nie zniszczyły się a nogi ich n ie p u ch ły od tru d ó w w ędrów ki;

P a n Bóg n a każdy dzień nap aw ał ich zdro­

w iem i now ym i siłam i do dalszego w ęd ro w a­

nia drogam i puszczy tego świata!

A czy nie jest to ta k i w życiu naszym ? czy nie staw iam y sobie jak o pierw szego celu do osiągnięcia — zaspokojenie początkow o pod­

staw ow ych potrzeb m aterialnych , a potem rychło potrzeby te rosną; a m oże zatracam y już m iarę w ty m co je st n am n ap ra w d ę potrzebne, i to tak dalece, że sta je się to dla nas szkodliwe, gdyż szkodzi naszem u życiu duchow em u? Może m oglibyśm y być przede w szystkim św iadkam i tego, że Bóg nigdy nas nie opuszczał przez całe życie nasze i posyłał na p u sty n i w szyst­

ko, co było p otrzeb n e dla życia naszego, czyż nie?

W spom nijm y jed n a k n a sp raw ę n iesły cha­

nej w agi: lud Boży w swej w ędrów ce przez p u sty n ię m iał zaspokojone sw oje p otrzeby m a­

terialn e, ale czy ty lko to? nie, on m iał pod dostatkiem , w ięcej n a w e t trzeb a powiedzieć — on był ze szczególną, Bożą obfitością i bogac­

tw em k arm ion y d u c h o w o . D ał im P an Bóg szczególną łaskę zbudow ania i noszenia Na­

m iotu P rzy m ierza. M ieli przyw ilej służenia Bogu Żyw em u, usługiw ania w Jego Ś w iątyni, słyszenia Jego głosu i dow iadyw ania się o Jego woli; oglądali w łasnym i oczam i w ielkie cuda i moc Bożą; w szystko zostało im dane, aby m ogli być u tw ierd zeni w w ierze w Żywego Boga.

A tera z m y: czy nie m ożem y wszyscy,

jeśliśm y ochotnego serca, być czynni w pracy

Bożej? a chrześcijanin bez duchowego zajęcia

(3)

Nr 7 — 9 C H R Z E Ś C I J A N I N nie może być szczęśliwy, on rdzew ieje, sta je

się niepożyteczny. Je śli stoisz n a ry n k u św iata tego jako bezrobotny, bez duchow ego zajęcia, kto inny będzie s ta ra ł się z atru d n ić cię, a ty m ­ czasem W innica Pańska, w ielk a obszerna, po­

trz e b u je ty lu pracow ników , ochotnego serca oczywiście. A ta m tylk o znajdziesz cel i zaspo­

kojenie tw ojego życia!

W w ędrów ce sw ojej, n aró d w y b ra n y z n a j­

dow ał i ochronę, a potrzebow ał je j; m iał i m a w rogów , k tó rzy go n ien aw id zą i złorzeczą m u, a to w rogów w e w n ętrzn y ch i zew nętrznych.

W iem y jednak, iż i jed n i i dru d zy b y li poko­

nani, i to nie siłą i um iejętno ścią ludzką, ale m ocą Bożą! M oja je st w a lk a — m ów i Bóg!

On zwycięża, a ludow i Bożem u pozostaje je d ­ no tylko: u k ry ć się w Panu! w Jego m iło sier­

dziu i dobroci, k tó re są silniejsze od w szelkiej ludzkiej złości czy nienaw iści. W rogowie w ew n ętrzn i są gorsi od zew nętrznych, ci bo­

w iem n a jła tw ie j zostają pokonani, ja k Saul u w ró t D am aszku; ale ci w ew n ętrzn i p raw ie nigdy, a od takich najw ięcej cierpi n aró d Bo­

ży; w spom nijm y ja k to A postoł P aw eł n a j­

więcej p rzeżył boleści od nich, sk arg a jego jeszcze i dziś brzm i ta k boleśnie n a stronicach P ism a Św iętego. A le je d n a k i on zwyciężył,

„w szytko mogę w Jezusie, k tó ry m n ie posila";

zw yciężym y i m y w Bogu naszym , k tó ry zaw ­ sze je s t Zwycięzcą!

Może nasza p u sty n ia je s t tro ch ę odm ienna od tej, przez k tó rą w ęd ro w ał n a ró d izraelski.

Je j sens je s t bardziej duchow ego znaczenia.

Może to być — m iły p rzy ja cie lu czy p rz y ja ­ ciółko — tw o je osam otnienie, może najb liżsi zostaw ili ciebie, i w y d aje ci się, że nie m asz koło siebie nikogo, kto by ci m ógł i chciał ofia­

row ać tro ch ę serca lub pomoc. P am iętaj, p rz e ­ trzy m aj do dośw iadczenie, szukaj P a n a w m o­

d litw ie a znajdziesz n a tej p u sty n i źródło łaski Bożej; znajdziesz oazę, w k tó re j cieniu z n a j­

dziesz ochłodę dla duszy tw o jej i spoczniesz

„u stóp“ P ań sk ich i zechcesz bez tow arzystw a M a rty i bez jej kłopotów słuchać Tw ojego P ana lepiej, ja k w g w arn y m otoczeniu.

M oże dotyka cię ciężka choroba a długie cierpienie osłabia Cię i n ie możesz n a w e t m o­

dlić się, n ie m asz nadziei jeśli chodzi o w y ­ zdrow ienie, a chciałbyś żyć ja k każdy zd ro­

w y człowiek; pam iętaj, że w szystko je s t w r ę ­ k u Bożym, ale w iedz, że ci, k tó rzy odeszli z tej ziem i a zasnęli w P a n u — nie chcieliby z p ew ­ nością jeszcze raz pow rócić n a ziem ię i znów cierpieć, choć i oni zostaw ić m usieli tu swoich n ajbliższych; p am iętaj — że tam je s t daleko lepiej! ta k pow iedział A postoł Paw eł, gdy roz­

w ażał w sercu sw oim sp raw ę usługi p o trze­

bom lu d u Bożego, a w olałby raczej tam , u P a ­ na już się znaleźć, „bo to daleko le p ie j“ ! Tak m ów ił m ąż Boży, k tó ry duchowo przem iesz­

kiw ał już w „górze"'. I m y gdy opuścim y ten ziem ski padół, m am y m ieszkanie wieczne, gdzie n ie będzie ju ż boleści, łez i rozłąki. A z tej ziem i w szyscy lu d zie odejść m uszą, czy chcą, czy nie!

Może m asz u tra p ie n ia i zm artw ienia, a cięż­

ki krzyż tw ój p rzy g n ia ta cię do ziem i; pam ię­

ta j, że to p u sty n ia tw o ja, przybliż się do Boga bardziej a przeżyjesz błogosław ieństw o P a ń ­ skie i znajdziesz odpocznienie; nie płacz za dużo, bo łzy p rz e sła n ia ją ci tę praw dę, iż źródło czystej w ody je s t tuż, blisko ciebie!

Z łe w a ru n k i domowe, złe otoczenie, p rze ­ śladow ania, napaści, zaw ody w plan ach ży­

ciowych, zdrada przyjaciół, ubóstw o, nieudo l­

ność i w iele in n y ch boleści — w szystko to jest naszą pu sty n ią, k tó ra w praw dzie je s t rozżarzo­

na a kolce ciern i ra n ią nas i k łu ją, ale p a ­ m iętaj — ta m m ożem y w ejść w bliższe P rz y ­ m ierze z P an em naszym , tam je st cudow ne źródło łaski dla każdego grzesznika, chorego, słabego!

S. W aszkiewicz

„ Pójdźcie do Mnie wszyscy, którzyście spracowani i obciążeni a Ja w am spraw ię odpocznienie...”

Mat. 11, 28

(4)

4 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7 — 9

Nawrócenie polskiego górnika uje Francji

[osobiste świadectwo)

Nie będę pisał o całym sw ym życiu, było­

by to bow iem zbyt obszerne. Ale dam św ia­

dectw o o n ajw ażniejszym w y d arzeniu m ego życia i poprzedzę je tylko k ró tk ą c h a ra k te ry ­ styk ą osobistą dla inform acji.

N ie m iałem łatw ego c h a ra k te ru i nie zali­

czałem się do ludzi spokojnych. K arty , hulanki, potańców ki, alkohol, b ija ty k i i różne p rze ­ stępstw a — to b y ł mój żywioł, w ty m się ko­

chałem . Byłem też w zw iązku z ty m k ilk a k ro t­

nie sądzony i k aran y . W 1923 r. zostałem ska­

zany na 7 m iesięcy w ięzienia; odbyłem tę karę w K artuzach.

W 1929 r. w yjechałem do F rancji. S k iero­

wano m nie do pracy w kopalni M aire de la Com m une de B laye (Dep. Tarn). A le i tam na tej ziem i obcej i w p rac y ciężkiej nie opa­

m iętałem się. Popadałem coraz bard ziej w n a ­ łogi i grzech. Staczałem się w dół, aż sum ienie m oje tak stępiało, że postanow iłem dla zdo­

bycia środków na h u lanki, zam ordow ać p ew ­ nego k a sje ra i obrabow ać go z pieniędzy, k tó re przenosił.

Pew nego dnia listopadow ego 1930 r., pam ię­

tam — b ył to w torek, w yszedłem w ieczorem z dom u i w ciągu 10 m in u t przyszedłem ju ż na m iejsce, gdzie w iedziałem , iż pow inienem sp o t­

kać tego k asjera. T ym bard ziej, iż znałem do­

k ładnie czas, w k tó ry m zawsze tam tę d y p rz e ­ chodził. Ale przyszedłem — być może p odnie­

cony przygotow yw aną zbrodnią — zbyt w cze­

śnie. Postanow iłem więc, nie chcąc być zau ­ ważony, poczekać troch ę w dom u pewnego, znanego m i górnika.

Gdy w szedłem do jego pokoju, zastałem tam trzech m ężczyzn siedzących dokoła stołu, na k tó ry m przed k ażdym z nich, leżały książki.

Żywo z sobą rozm aw iali. U słyszałem , iż m ów ili o P a n u Jezusie, k tó ry przyszedł na tę ziemię, aby zbawić grzeszników . C hw ała Bogu m o je­

mu. — P osłuchałem przez czas jak iś tej ich rozmowy.

Oczywiście pierw szą m oją m yślą było, iż m u ­ szą być oni głupcam i, a może nie zupełnie n o r­

m alny m i ludźm i, w każdym razie od razu m yśli m oje były w najw yższym stopniu k ry -

„Jako d ziw o w isko b y łe m u w ielu ...”

Ps. 71, 7

tyczn e i niechętne. A le w ślad za nim i p rzy ­ szła m i m yśl k ry ty c z n a i w sto sun ku do samego siebie.

„T yle ju ż rzeczy w idziałeś i ty le sp raw p rze ­ żyłeś, i dla w szystkiego m iałeś czas — tak m yślałem w sercu sw oim — a w łaśnie dla tej jed n ej jed y n ej sp ra w y — Boga, nie m iałeś ty le czasu i chęci, aby p rzy n ajm n iej przeko­

nać się osobiście: p raw d a to czy kłam stw o, a już z góry osądzasz i k ry ty k u jesz. Spraw dź, doświadcz i tego, a jeśli to jest p raw d a, że On przyszed ł aby zbaw ić ty ch co grzeszą — to ja ju ż jeste m J e g o “.

W sercu m oim zaczęły się dziać dziw ne rze ­ czy tak, że odw ażyłem zapytać się ich: „U m arł ten C h rystu s za w szystkich? “ -— a m iałem na m yśli siebie. O dpow iedzieli mi, że „ ta k “. A w ięc i za m nie! — stało m i się to pew ne.

N ie um iem , ani jeste m w stan ie opisać, co się zaczęło dziać w sercu m oim i co się stało, jedno w iedziałem i pam iętam , i p am iętać będę zawsze: n a stą p ił w sercu m oim pokój i w raz z nim radość tak w ielka, że zdaw ało m i się, że zacznę tańczyć.

W yszedłem sta m tą d in n y m człowiekiem , z sercem radosnym , spokojnym . G w iazdy św ie­

ciły nad głow ą jasno, k roki m oje były lekkie.

P om yślałem — przed godziną b y łem zdzi­

czałym człow iekiem , w sercu m iałem chęć m o rd u i ra b u n k u , a jednocześnie jak iś strach w ielki, głęboki, którego też opisać nie p o tra ­ fię. I to w szystko tylko do chwili, gdy pow ie­

działem sobie w sercu: „jeśli za w szystkich te n C hrystus u m arł, to i za m nie, a ja jestem JE G O .“ A od tej chw ili nic w ięcej w sercu m oim, ja k ty lko wdzięczność, radość, pokój.

Pokój z Bogiem!

Nic złego, zdrożnego nie przychodziło do serca. Z m ienił m n ie P a n Jezus, m ój Zbaw iciel.

Do żony nie odnosiłem się ju ż o rd y n arn ie, ja k to daw niej byw ało, a przeciw n ie zacząłem ją rniłew ać i szanow ać. N auczyłem się m iłow ać i nieprzyjaciół. S ta ra łe m się pojednać z każ­

dym człow iekiem . W k o p aln i nikom u nie zło ­

rzeczyłem , ani n ie p rzek lin ałem ciężkiej pracy

górnika. S tałem się szczęśliw ym człowiekiem .

(5)

Nr 7 — 9 C H R Z E Ś C I J A N I N 5 I pom yślcie, W y mili, k tó rzy tę m oją jak b y

spowiedź czytacie — byłem w ykolejonym czło­

w iekiem , zgubionym na w ieki grzesznikiem . I pom yślcie, że w ystarczyło, abym tylko na wieść, iż Jezus je s t Zbaw icielem w szystkich ludzi — zap y tał Go z całego serca, czy jest ta praw d a i dla m nie, i zaraz o trzym ałem od­

powiedź; tylko P a n Jezus m a moc ta k odpo­

wiedzieć, że kto posłucha Go, s ta je się z jego sercem i życiem to samo, co i z m oim: zm ie­

nia się zupełnie. O trzym ałem p rag n ien ie i moc w yznania sw ych w in przed Bogiem i przed ludźm i. Znienaw idziłem grzech i jego kró les­

two. Moc Boża uczyniła ze m nie innego czło­

w ieka; usunęła od pam iętnego w ieczoru m oją skłonność do grzechu.

W raz z now ym życiem, zap ragn ąłem w ięcej dowiedzieć się o Jezusie C hrystusie, o m oim Zbawicielu!

Po 14 dniach odw iedziłem znów te n dom, w k tó ry m spotkałem się ze Słow em Żyw ota, i w yznałem tam m oje p rag n ien ie poznania P a ­

na. P odali mi Biblię, a ja — niby chrześcijanin od dziecka — n ie znałem jej wcale.

I stała m i się Biblia, Pism o Św ięte, p o k ar­

m em dzień za dniem , rok za rokiem . P ra w d z i­

w ie Słow em Bożym.

I zrozum iałem , i rozum iem dlaczego A postoł

P aw eł ukochał opow iadanie o śm ierci P an a Jezusa na krzyżu — bo to tylko pom oże grzesz­

nikow i a da m u zbaw ienie, gdy uw ierzy tem u, że i za niego — grzesznika ofiarow ał się Syn Boży na krzyżu.

T aka w iara pochodzi od Boga i je s t Jego darem , i je s t m ocą Bożą, k tó ra może przem ie­

nić żyw ot grzesznika i daje m u radość z od­

puszczenia grzechów i zbaw ienia wiecznego (1 Kor. 2, 1— 5; Żyd. 10, 11— 23). To je s t czysta Ew angelia, praw d ziw ie D obra Nowina, k tó ra m nie przyw iodła do zbaw ienia.

W ty m 1959 r. m ija 29 lat, jak w jednej chw ili dokonała ze m n ą moc Ew angelii tego, czego przez ta k długi czas nie m ogła do­

konać ani policja, ani sądy, ani więzienie, a n a ­ w et k apłan i kościelni. A tylko dlatego, że uw ierzyłem , że P a n Jezus u m a rł i za mnie, a przez tę w ia rę p rzy ją łe m Jezusow ą O fiarę za sw oją w łasność, i dlatego św iadczyłem i świadczę, i p rag n ę św iadczyć o Jezusie C h ry s­

tusie, m oim Ż yw ym Zbaw icielu, że je s t On Zbaw icielem dla w szystkich grzeszników .

W szystko to dane zostało i m nie, jako dar łaski, abym serce swe u tw ierd z ał w \yierze, a chw alił z w dzięcznością i w ielbił Jego Im ię (Żyd. 13, 9. 15).

Ernest Kogut

WIECZNE ODKUPIENIE

„...C hrystus n a jw y ż s z y K a p ła n p rzy szły c h dóbr ... p rze z w łasną kre w S w o ją w szed ł raz do św ią tn ic y zn a la złszy w ieczne o d k u p ie n ie ’’

1. Cel danego nam Słowa

Czy może człowiek odrodzony u tra c ić zba­

w ienie? Są w śród w ierzących dw a poglądy n a tem a t tego zagadnienia. J e d n i tw ierdzą, że człowiek, k tó ry otrzym ał przez C h ry stu sa zb a­

w ienie i w ieczne życie, może jed n a k odpaść i zginąć. J e s t i d ru g i pogląd, a m ianow icie:

człowiek zbaw iony, odrodzony ku now em u, w iecznem u życiu w C h ry stu sie — nie może u tracić zbaw ienia. W szelkie spory n a tem a t tego lu b innego n au czania nie tylko są n ie- pożyteczne lecz i szkodliwe, gdyż unosząc się, łatw o m ożem y zgrzeszyć przeciw m iłości i je d ­ ności a „ku pokojow i pow ołał nas P a n “. Lecz jednocześnie A postoł P io tr n apom ina nas:

Ż yd . 9, 11, 12.

„A Ja ż y w o t W IE C Z N Y daję im i nie zg in ą na w ie k i’’

Ja n 10, 28...

„B ądźcie zaw sze gotow i k u d a n iu odpowiedzi każdem u dom agającem u się od w as ra c h u n ­ ku o tej nadziei, k tó ra w w as je s t z cichością i bo jaźn ią“ . N asz cel — to nie polem ika lub chęć u dow adnian ia czegoś swojego, obalając szczere p rzekonanie b ra ta inaczej m yślącego, lecz przed staw ien ie tego, co zostało od k ry te nam przez pogłębienie w Słow ie Bożym.

A postoł Paw eł, znając n a tu rę serca ludz­

kiego, m ówi: „...ro zerw an ia b y w ają m iędzy w am i i poniekąd w ierzę. Boć m uszą być k a- cerstw a (w ros. tłum . „różne zrozumienia") m iędzy w am i, aby ci, k tórzy są dośw iadczeni, byli jaw n y m i m iędzy w am i" (1 Kor. 11, 18. 19).

W M oskwie 25 la t tem u odbyła się ożyw iona

d y sk u sja na w spom niany tem a t w m iejscow ym

(6)

6 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7 — 9 zborze ew angelicznym . Oba poglądy były w y ­

pow iedziane przez dw ie strony. To jed n a k nie doprowadziło do podziału zboru n a dw ie od­

dzielne sekty; zw yciężył w nim duch jedności, o któ rą m odlił się C hrystus. Niechaj będzie tak i z nami!

2. Jak uczy Słowo Boże?

C hrystus pow iedział: „Owce M oje głosu Mego słuchają, a J a je znam i idą za Mną. A J a ż y ­ w ot w ieczny daję im i nie zginą n a w ieki, ani ich żaden w ydrze z ręk i M ojej. Ojciec Mój, K tó ry Mi je dał w iększy je s t n ad w szytkie, a żaden nie może ich w ydrzeć z ręk i Ojca M o­

jego. J a i Ojciec jedno jesteśm y .11 (Jan 10, 27—30).

„Zapraw dę, zapraw dę pow iadam w am : kto słowa Mego słucha i w ierzy Onem u, K tó ry Mię posłał, m a żyw ot w ieczny i n ie przyjdzie na sąd, ale przeszedł ze śm ierci do żyw o­

t a 11 (Jan 5, 24).

To n am pow iedział Sam Sędzia niebieski, K tórem u o ddany jest w szelki sąd. P o tró jn a g w a ra n cja dana w pierw szych przytoczonych słow ach P a n a Jezusa: w ierzący trz y m a się za ręk ę C hrystusa; jego trzy m a rę k a C hrystusa;

on złączony je st z p raw ic ą wszechm ogącego O j­

ca. Apostoł P aw eł m ówi: „A lbow iem pew ienem tego, iż ani śm ierć, ani żywot, ani aniołowie, ani m ocarstw a, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne insze stw orzenie nie będzie nas mogło odłączyć od m iłości Bożej, k tó ra je s t w Jezusie C hrystusie, P a n u naszy m .11 (Rzym.

8, 38, 39). N ik t i nic n ie m oże w y rw ać p ra w ­ dziw ie w ierzącego z rę k i Ojca. T akie jest p rz y ­ rzeczenie Boże, stw ierdzen ie słow a Bożego;

tak ie dzieło, stojące ja k gran itow a, n iew z ru ­ szona skała. P raw dziw ie w ierzącem u, k tó ry p rz y ją ł całym sercem C hrystusa, dane jest życie wieczne. J e st ono darow ane nie chw ilo­

wo, n ie n a ro k i nie na 50 lat, lecz n a całą wieczność: „N ie zginą na w iek i.11 Tak, je s t ono zabezpieczone dla zbawionego w C hrystusie doskonałą m iłością i w szechm ocną m ocą Boga, K tó ry i chce i m oże nie tylko zbawić, lecz i zachow ać w zbaw ieniu i teraz, i ju tro , i na wieki. On — Tw órca, K o n ty n u a to r i W yko­

naw ca (Dokończyciel) w iary , początek i k o ­ niec, alfa i omega. Zgodnie z tym że ósm ym rozdziałem listu do Rzym ian, Bóg p rze jrz a ł każdego odkupionego „i k tó re On p rze jrz a ł, te też przeznaczył, aby b yli przypodobani o b ra ­ zowi Syna Jego... A któ re On przeznaczył, te też powołał, a k tó re pow ołał — te też u s p ra ­

w iedliw ił; a k tó re uspraw iedliw ił, te też uw iel­

b ił11 (Rzym. 8, 29. 30).

C ałkow ite zbaw ienie — od m om entu p o ku ty do udziału w przyszłej chw ale w wieczności — z a w a rte jest w ty ch słowach. To — odkupie­

n ie wieczne, zgodnie z listem do Żydów (9, 12).

„A lbow iem jed n ą o fiarą doskonałym i uczynił na w ieki tych, k tó rzy b y w a ją pośw ięceni11 (Żyd. 10, 14). W liście do Filipensów Apo­

stoł P aw eł pisze o sw ojej pew ności w tym , iż „Ten, K tó ry począł w w as dobrą spraw ę, dokona aż do dnia Jezu sa C h ry stu sa11 (1, 6).

To odkupienie w ieczne w ykonał C hrystus do końca Sw oją śm iercią n a krzyżu. I po zm ar­

tw y c h w stan iu Sw oim On, jako żyw y N aj­

wyższy K apłan, w dalszym ciągu troszczy się 0 odkupionych Swoich, „...zawsze żyjąc, aby orędow ał za n im i11 (Żyd. 7, 25). D latego w szys­

cy odrodzeni będą żyć dotąd, dokąd żyje ich O dkupiciel. On n ie ty lko odk upił nas, lecz 1 zachow uje w łasce odkupienia.. „A tać jest w ola Onego, K tó ry M ię posłał, aby m z tego w szystkiego, co Mi dał nic nie stracił, ale abym to w zbudził w on ostateczny d zień 11 (Jan 6,39). Ścisłe znaczenie greckiego orygi­

nału: „nie stra c ić 11 podano w angielskim , u k ra ­ ińskim , polskim i in n y ch tłum aczeniach.

C hrześcijańskie dośw iadczenie op arte jest nie na piasku naszych ludzkich uczuć, n a stro ­ jów lub w ysiłków , lecz na skale Bożych ob iet­

nic. D latego A postoł P a w e ł m ówi: „...W iem K om um uw ierzy ł i pew ienem , iż On m ocen je s t tego, co m i się pow ierzył, strzec...11 (ros.

tłum . „zachow ać11) (2 Tym . 1, 12). T ak uczy słowo Boże o w iecznym odkupieniu. T ak ro zu ­ m ieli je w ielcy m ężow ie w iary : Spurgeon, J e ­ rzy M u ller i in n i (o ty m jeszcze pow iem y).

D ana n a u k a nie należy b y n a jm n ie j do n a u k fałszyw ych i n ie m a żadnej rozum ow ej, logicz­

nej podstaw y w yw odzić ją od tego uw odzenia (pokuszenia), k tó re m u pod dali się nasi p raro - dzice w ra ju . Gdyż tam , w ra ju , w ąż-kusiciel nam ów ił człow ieka do p rzeciw staw ien ia się tem u, co pow iedział Bóg: „ P a n rozkazał...: A le z drzew a w iadom ości dobrego i złego, jeść z niego nie będziesz; albow iem dnia którego jeść będziesz z niego śm iercią u m rzesz11 (I Mojż.

2, 17).

Bóg dał przykazanie, za którego p rze stą ­ pien ie grozi śm ierć. S zatan zaś, te n „duch sprzeciw u i zw ątp ien ia11, w p a ja ludziom z w ąt­

pien ie w Słowo Boże i m ów i im: „Nie, nie um rzecie ... w dzień, w k tó ry m skosztujecie...

będziecie jako bogow ie11. On kusi, (uwodzi)

(7)

Nr 7 — 9 C H R Z E Ś C I J A N I N 7 człowieka, pobudzając go do przekroczenia

p raw a Bożego i za to obiecuje kłam liw ie po­

m yślność.

W N ow ym zaś Testam encie, w E w angelii łaski, Bóg obiecuje, że p raw dziw ie zbaw ieni przez C hrystusa, nie zginą na w ieki, n ik t nie może w y rw ać ich z ręk i Bożej. P rz y ty m w sk a­

zana jest n a tu ra ln a cecha owcy C hrysusow ej:

postępow anie za C hrystusem . I któż, ja k nie duch inny, przeciw ny Chrystusow i, w p aja (bu­

dzi) nam zw ątpienie w tę niezm ienną o bietni­

cę Bożą? Kto, w m iejsce Bożego p rzyrzecze­

nia: „żaden nie może w y d rzeć11, podszeptuje przeciw ne tw ierdzenie: „może w ydrzeć", „m o­

gą zginąć"?

I rzeczywiście, to on, w róg C hry stu sa i dusz naszych, dąży do tego, aby w poić n am lekko­

m yślne odnoszenie się do grzechu i ofiary krzyżow ej C hrystusa, k tó ra jest ceną naszego odkupienia, i m oże nas on n a w e t w prow adzić w grzech, jeśli nie czuw am y. Gdyż ta k grzech zw ątpien ia i grzech niew iary, ja k i w szelki grzech od diabła pochodzi, jako napisano: „K to czyni grzech z diabła jest, gdyż od początku diabeł grzeszy". (1 J a n a 3, 8).

3. Kim jest chrześcijanin?

Zaiste, n ik t w całym w szechśw iecie — ani źli ludzie, ani sam duch zły — nie może zra­

bować nowego życia człow iekowi w ierzącem u, gdyż życie wieczne, zdobyte jest k rw ią C hry s­

tusa i d arow ane człowiekowi przez Boga na wieki. Lecz powiesz: a jeżeli sam człowiek zechce odejść od C hrystusa — w te d y jednakże może on zginąć. Na to odpow iadam y: jeśli po­

wiedziano przez Sam ego C hrystusa, że n ik t nie może w yrw ać zbawionego z ręk i Ojca, to i sam w ierzący w łączony je s t w to słowo

„żaden", tak więc i on sam je st bezsilny aby popełnić tak ie duchow e zabójstw o, gdyby n a ­ w e t i chciał to uczynić. Prócz tego, czyż może praw dziw ie w ierzący tego zechcieć? Czyż m o­

żliw ą je s t tak a chęć u człowieka, k tó ry oddał się C hrystusow i i otrzym ał od Niego serce nowe? On ju ż n ie należy do siebie, lecz k u ­ piony jest drogą ceną. Jego nowe, odrodzone serce obraca się ku św iatłu, ja k k w iatek cią­

gnie do słońca, p rag n ie dobra i nienaw idzi zła.

„Owce M oje słu ch ają głosu Mego, ... i idą za M ną", m ówi C hrystus. On nie m ówi „po­

w in n y się słuchać", albo „jeśli będą słuchać",

lecz w prost stw ierdza fakt, że owce Jego słu­

chają Jego głosu, gdyż tak a je st ich n atu ra, tak a przyrodzona skłonność ich serca. Jeśli owca św iadom ie i u p arcie nie słucha C h ry stu ­ sa, to nie jest ona Jego owcą. Jego owca może u- paść w błoto przez nieostrożność, w brew swojej chęci. Lecz nie będzie w alać się w błocie, r a ­ dować się grzechem i jeszcze m ówić bezw sty d­

nie: „ J a jestem jed n a k owcą C hrystusa, tylko nieposłuszną". O, nie! O na będzie n ien aw i- dzieć swój u padek i w zyw ać Dobrego P a ste ­ rza n a pomoc. I On w ybaw i ją. W przeciw nym razie to nie owca, a inne stw orzenie, o k tó ry m słowo Boże mówi: „Św inia u m y ta w róciła się do w alan ia w błocie" (2 P io tra 2, 22). To nie je s t owca C hrystusa, gdyż — „kto D ucha C hrystusow ego n ie ma, ten n ie jest Jego"

(Rzym. 8, 9).

P raw dziw y chrześcijanin nie tylko pow inien, lecz chce i może w ypełniać w olę swego n ie ­ bieskiego P asterza. On — „to now e stw orze­

n ie w C hry stu sie", on przeżył, przez pokutę i odrodzenie, d ecydującą zm ianę w swoim ży­

ciu: on m iłu je to, czego p rze d tem nienaw idził i nienaw idzi to, co daw niej m iłow ał. On czci to, co p rzed tem spalał w ogniu nieczystych żądz i spala ogniem D ucha Św iętego, to czemu p rzed tem cześć oddawał.

P rzy p o m n im y sobie cechy człow ieka odro­

dzonego, w łaściw e cechy żywego chrześcija­

nina, w skazane w 1-szym liście Ja n a : „on

„chodzi w św iadom ości", szuka oczyszczenia od w szelkiego grzechu k rw ią C hrystusa, w yzna- w ając swój upadek; „przestrzega słow a Jego",

„m iłu je b ra ta swego", „m a przebaczenie g rze­

chów ", „zw ycięża szatana", „nie m iłu je św ia­

ta " , „w ykonuje w olę Bożą", „m a pom azanie D ucha Św iętego", i nie tylko się nazyw a, lecz rzeczyw iście okazuje się dzieckiem Bożym;

w iedząc, że w przyszłości będzie podobny C hrystusow i całkow icie, „oczyszcza siebie",

„nie grzeszy" (św iadom ie i z upodobaniem dla grzechu), lecz „chron i siebie" i „szatan nie d otyka się go"; on „nie może grzeszyć", po­

niew aż „zrodzony je s t z Boga" (o ty m pow ie­

m y jeszcze poniżej); „on w ierzy, że Jezus jest C hrystusem ", to znaczy u z n a je Go za K apłana (K tóry złożył Siebie n a ofiarę za nasze g rze­

chy), za P ro ro k a (p rzy jm u je Jego Naukę) i za K ró la (poddaje się Jego w ładzy); on zw ycięża św iat żyw ą i sk u te c z n ą w ia rą w S yn a Bożego, K tó ry zw yciężył św iat. Chrześcijanin — to człowiek, w którego sercu żyje i panuje Chrys­

tus.

(8)

8 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7 — 3 W czasach pierw szego chrześcijaństw a po­

gański sędzia badał w yznaw cę C hrystusa: „K toś ty ? “ — „Ja c h r z e ś c i j a n i n „ J a k i e je s t tw oje zajęcie?" — „Ja- chrześcijanin". „ Jak im języ­

kiem m ówisz?" — „ Ja chrześcijanin". Ja k i po­

siadasz m ajątek ?" — „ Ja chrześcijanin". „Kto są tw oi p rzyjaciele?" — „ Ja chrześcijanin".

Słowem wszystko, kim on był, kim chciał być, czym m iał nadzieję stać się, w szystko to było dla niego w C hrystusie. C hrystus b ył dla niego p raw dziw ie „w szystko w e w szystkim ". To czło­

w iek C hrystusow y, k tó ry może powiedzieć:

„U m iłow any mój jest m ój, a ja m jest Jego".

Dlatego to i pow iedział C hrystus: „Owce M oje słuchają głosu Mego i idą za Mną... i nie zginą na w ieki".

4. Smutne fakty i ich przyczyny Podzielam y całkow icie serdeczny ból i głę­

bokie oburzenie braci, k tó rzy spostrzegają n adużyw anie błogosław ionej w ieści o zbaw ie­

niu. I jak że nie oburzać się na lekkom yślność i bezczelność ludzi, k tó rzy zdolni są lekce­

w ażyć dobrotliw ość Bożą i gotow i b y lib y po­

w iedzieć: „My jesteśm y zbaw ieni. W ieczne życie w r a ju jest dla nas zabezpieczone i dla­

tego m ożem y grzeszyć". I rzeczyw iście w śród członków zboru i tu i ta m m ożna spostrzec niski poziom m o raln y i obrzydliw e (w oryg.

„grube") grzechy, hańbiące chrześcijaństw o i gorszące ludzi tego św iata. T akie sam ooszu- k iw anie się dem askow ane było ju ż w S ta ry m T estam encie: „N ie pokładajcie nadziei swej w słow ach kłam liw ych, m ówiąc: Kościół P a ń ­ ski ... oto w y pokładacie n ad zieję w słow ach kłam liw ych, k tó re nie pomogą. Izali kradnąc, zabijając i cudzołożąc, i k rzyw oprzysięgając i kadząc Baalowi, a chodząc za bogam i obcymi, k tó ry ch nie znacie — przecież przychodzicie i stajecie przed obliczem Moim i m ówicie:

„m yśm y zbaw ieni" abyśm y czynili te w szy st­

kie obrzydliwości. Azaż jask in ią ło tro w sk ą jest dom ten przed oczyma w aszym i, k tó ry n a ­

zw any jest od Im ienia Mego? Oto J a w idzę to, m ówi P an ". (Jer. 7, 4. 8— 11). Rów nież i w N ow ym Testam encie A postoł P aw eł napom ina:

„...wy ku wolności pow ołani jesteście bracia!

tylko pod zasłoną tej wolności ciału nie pozw a­

lajcie" (Gal. 5, 13).

Mogą być różne przyczyn y sm utnego fak tu b ra k u uśw ięcenia w śród w ierzących: duchow a nieśw iadom ość, słabość woli, czasowe odstęp­

stw o. Lecz jedno je s t jasne: jeżeli człowiek przebyw a w św iadom ym grzechu, jeżeli zado­

w olony je st z grzechu i uspraw iedliw ia go, mówiąc: „m y jesteśm y zbaw ieni i dlatego m o­

żem y grzeszyć", to m am y pełną podstaw ę w ątpić o tym , że d an y człow iek jest praw dzi­

w ie odrodzonym dzieckiem Bożym, owcą C hrystusow ą, k tó ra otrzy m ała now e serce;

gdyż pierw szą cechą tejże jest m iłow ać dobro i nienaw idzieć zła i wszelkiego grzechu. Od­

nośnie tak ich ludzi, k tórzy ig ra ją z grzechem , m ożna rzecz p ro sta nie tylko w ątpić o tym , że oni znajd ą się w raju , ale n a w e t całkow icie i w yraźn ie wobec takiego ich m oralnego sta ­ n u — m ieć to przekonanie, że nie będą tam , gdyż oni nigdy n ap ra w d ę nie w stąp ili w no ­ w e życie w C hrystusie. M uszą oni całym ser­

cem pokutow ać i p rzy jąć E w angelię zba­

w ienia.

Obecność tak ich nienaw rócon y ch ludzi w ew angelicznych zborach, bardzo często m ożna tłum aczyć niegłębokim głoszeniem Słow a B o­

żego, k tó re w ted y d aje grzesznikom słabe po­

jęcie o zbaw ieniu i św iętości, nie w ym agającej całkow itego oddzielenia się od św iata z jego grzesznym i rozryw kam i, m odą, obyczajam i, od­

w iedzaniem kina, p alen iem ty to n iu itp.

„P rzetoż w ynijd źcie z pośrodku ich i odłącz­

cie się, m ów i Pan, a nieczystego się nie doty­

kajcie, a J a was p rz y jm ę " (2 Kor. 6, 17).

N ie zapom nijm y, że nie każde n aw rócenie prow adzi do odrodzenia. N ierzadko człowiek poruszony naszym kazaniem , pom odlił się tylko o zbaw ienie (po części pod naszym naciskiem ), a m y ju ż m ów im y m u: ty ś zbaw iony. Podczas, gdy ty lko D uch Ś w ięty m oże dać człow iekowi w ew nętrzne św iadectw o o zbaw ieniu i tylko całkow ita m o ralna zm iana k u lepszem u w ży­

ciu grzesznika m oże dać n a m to św iadectw o na zew nątrz.

W ogóle, m y n ie po w inniśm y m ieszać n a­

w rócenia z odrodzeniem : pierw sze — to rzecz człow ieka, d ru gie — to dzieło Boże. W szelkie odrodzenie je s t rez u lta te m szczerego naw róce­

nia się grzesznika do Boga w im ię C hrystusa.

Lecz n ie każde naw ró cen ie prow adzi do odro­

dzenia, gdyż m oże ono być czasami ty lko n ie ­ św iadom ym i nieszczerym pow tórzeniem słów cudzej m odlitw y. Oto dlaczego M oody o strzega kaznodzieję, k tó ry budzi grzesznika k u n a w ró ­ ceniu i skłonny je s t przekonyw ać go w ślad za jego m odlitw ą, że on je s t ju ż zbawiony.

„N alegaj na niezw łoczną decyzję", — m ów i

M oody — „lecz nie m ów nigd y człowiekowi,

że on się naw rócił. N igdy nie m ów m u, że on

je s t zbaw iony. N iech D uch Ś w ięty objaw i m u

(9)

Nr 7 — 9 C H R Z E Ś C I J A N I N

9

tę praw dę. Ty nie możesz w paść w oszukiw a­

n ie samego siebie w tej w ielkiej i w ażnej spraw ie. Lecz możesz przyczynić się do zw ię­

kszenia jego w iary i prow adzić go praw dziw ą drogą" (The life of D. L. Moody, by his son W. P. Moody. S tr. 421).

O każdym św iatow ym chrześcijaninie, k tó ry nie przejaw i żadnej m oralnej p rzem ian y po sw oim naw róceniu, m ożem y zdecydow anie po­

wiedzieć, że on nie przeżył odrodzenia, nie otrzym ał nowego serca, pobudzającego ku świętości życia. „Owce M oje słuchają głosu Mego i idą za M ną“ i „kto D ucha C hrystuso­

wego nie ma, te n nie jest Je g o “.

Z apraw dę „wszelki, k tó ry w zyw a Im ienia Pańskiego, zbaw iony będzie“. Słyszym y, jak szukający człowiek w zyw a Im ienia Pańskiego, lecz P a n tylko jed en wie, czy przy ty m m o­

dlący się grzesznik oddał się pod panow anie C hrystusa w jego sercu. Oto dlaczego C h ry s­

tus „nie zw ierzał Sam ego S iebie11 tym , k tórzy u w ierzyli w Im ię Jego dla cudów, gdyż „On wiedział, co było w człow ieku", w iedział, czy człow iek chce stać się narzędziem Jego, czy tylko chce uczynić C h ry stu sa narzędziem swoim i w ykorzystać Jego cudotw órczą moc dla swoich k o rzystn ych celów (Jan 2, 23— 25).

Tacy rzekom i chrześcijanie nie m ogą być p rzek onan i o błogosław ionym w iecznym życiu w przyszłości, gdyż nie posiadają go w czasie teraźniejszym .

P rzypom nijcie sobie, co pow iedziano: „Po­

k oju n aślad ujcie (w ros. tłum . „ sta rajc ie się m ieć pokój") ze w szystkim i i świętobliw ości, bez k tó rej żaden nie ogląda P an a" (Żyd. 12, 14).

I do now ej Jerozolim y „nie w n ijd zie nic nie­

czystego i n ik t oddany obrzydliw ości i k łam ­ stw u" (ros. tłum .) (Obj. 21, 27).

W ielu podobnych w ierzących albo oszukuje sam ych siebie, albo są oszukani pow ierzchow ­ n ym głoszeniem chrześcijaństw a. Ich obecność w zborach prow adzi do ogólnego duchowego zubożenia. O nich ze łzam i mówi A postoł P a ­ weł, że „po stęp u ją ja k w rogow ie krzyża Chrystusow ego, ich koniec — zatracenie, ich bóg jest brzuch, a chw ała — w hańbie: oni m yślą o rzeczach ziem skich", (ros. tłum .) (Fil.

3, 18. 19).

Te sm u tn e fak ty p ow inny skłonić („zm usić") w szystkich kaznodziei słow a Bożego, aby byli bardzo rozw ażni w głoszeniu pokuty, w iary, n aw rócenia i odrodzenia. W iara je s t m artw a bez pokuty i bezowocne naw rócenie, k tó re nie prowadzi do odrodzenia k u now em u, uśw ię­

conem u życiu w C hrystusie. P o trzeb n a jest szczególna m ądrość także i w o dk ry w aniu p raw d y o w iecznym zbaw ieniu. N ależy strzec się lekkiego w rażenia, jak ie ta p raw d a może zrobić na ludziach pow ierzchow nych, gdy je ­ szcze nie pokutow ali z grzechów, nie naw rócili się i nie odrodzili. P ra w d a ta szczególnie jest dla zbaw ionych, a n ie ludzi z zew nątrz, k tó ry m jeszcze nie dano poznać tajem nicy K rólestw a Bożego.

Nie zawsze i nie w jedn ako w ym stopniu i nie w szystkim dostępna je s t ta sk ry ta p raw d a dla zbaw iającego zrozum ienia. „I tak, patrzcie, po­

stęp u jcie ostrożnie, nie ja k nierozum ni, ale jako m ąd rzy", m ówi A postoł Paw eł.

5. Jak w ierzyli w ielcy m ężowie Boży?

S purgeon kazał n a te m a t słów z listu do Żydów: „C h rystu s m oże zawsze zbaw iać" (Żyd.

7, 25. w tłum . ros.). N ależy zwrócić uw agę, że w ty m w ierszu słowo „zaw sze" odpow iada w greckim ory g in aln y m tekście słowom: „ejs to p an teles", co znaczy — „zawsze, do końca, zupełnie, całkow icie". I oto, co m ów i w ielki kaznodzieja bapty sty czn y i całego Kościoła z pow odu tego tek stu : „P rzy jaciele moi, jeżeli C h ry stu s może do końca całkow icie zbaw iać chrześcijanina, to czy m yślicie, że O n dopuści chrześcijaninow i zginąć? W szędzie, dokądkol­

w iek bym n ie przyszedł, m am n ad zieję w y ra ­ żać mój głęboki p ro te st przeciw tem u, n a jb a r­

dziej p rzek lętem u n au czan iu (the m ost ac- cursed doctrine) o tym , że zbaw iony m oże od­

paść i zginąć. Są p racow nicy duchow ni, k tó rzy głoszą, że człow iek może być dzieckiem Bożym (o aniołowie! nie słuchajcie tego, co m am za­

m ia r te ra z pow iedzieć, lecz słu ch ajcie m nie wy, z n a jd u jąc y się tam u dołu, w piekle, gdyż to będzie w w aszym guście!), że człow iek może być dzieckiem Bożym dziś i dzieckiem diabła ju tro ; że Bóg m oże przebaczyć człow iekow i i jed n ak że osądzić go; zbaw ić go z łaski a p o ­ tem dać m u zginąć; dopuścić, aby człow iek był p o rw an y z rą k C hrystusa, chociaż On po­

w iedział, że coś podobnego nigdy się nie sta ­ nie. Jak że chcecie to w ytłum aczyć? Przecież nie będziecie tłum aczyć tego n ied o statk iem Jego mocy. A może pow inniście obw inić Go o n ied o statek m iłości; czyż ośm ielicie się to zrobić? O, On je s t p e łe n miłości, a poniew aż On posiada tak że i moc — to On nigd y nie dopuści, aby ktokolw iek z Jego n a ro d u zginął.

To jest p raw d a i to zaw sze p ra w d ą będzie, że

On zbaw ia do końca". (The T re a su ry of th e

(10)

10 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7 — 9 N ew T estam en t by C. H. Spurgeon. M arshall,

M organ, Scott. London. E dinbourgh IV, 103).

Oto jeszcze jedno z w ielu podobnych ośw iad­

czeń Spurgeona (podajem y z niego tylko n ie ­ k tóre zdania): „Pism o Ś w ięte przepojone jest tą p raw d ą (o tym , że zbaw ieni ostoją się do końca). Ze w szystkich nauk, ta n au k a n a jb a r­

dziej jest w idoczna (w Biblii). Jeżeli C hrystus w staw ia się (oręduje) za Swoimi, to jakże m o­

gą oni zginąć bez tego, aby p rzy ty m Jego orędow nictw o nie straciło swej mocy? ... Czy możecie w yobrazić sobie C hrystusa, Głowę, zjednoczonego z Ciałem , którego różne człon­

ki często gniją; ręka, nogi, oko p su ją się tak, że na ich m iejsce trzeb a tw orzyć członki no­

we?... „Ja żyję i w y żyć będziecie", tak a jest nieśm iertelność, w k tó rą obleczony je s t każdy członek Ciała C hrystusow ego (Jan 14,19). O u m i­

łowani! Sam Bóg m usiałby um rzeć jednocześ­

nie z chrześcijaninem , gdyż życie u Boga nie je s t innym , ja k tylko w iecznym życiem, a to je s t w łaśnie to życie, k tó re C hrystus darow ał nam . „ Ja daję im życie w ieczne". (K azanie na te m a t Filip. 1, 6. Tam że — III, 456).

Błogosław iony p raco w n ik n a niw ie Bożej, K arol F inney m ówi: „Jeśli człow iek isto tnie je s t naw rócony, to pozostanie w posłuszeń­

stw ie Bogu i dlatego posiada pew ność swego wiecznego zbaw ienia. Je śli kto ś sobie w y o b ra­

ża, że w ejdzie do n ieb a dlatego, że je s t n a ­ w rócony — n aw et i bez posłuszeństw a Słowu Bożemu, to m ożem y b yć p raw ie przekonani, że skończy piekłem ." („P rzem ów ienia" — a r­

ty kuł: „R ady dla nienaw róconych").

W niem ożliw ość u tra ty zbaw ienia przez

dziecko Boże w ierzyli mocno tacy m ężow ie w iary , jak: G rzegorz W hitefield, Je rz y M uller, Gedeon Taylor, biskup Reil, R o bert Chapman,.

Moody, A leksan der T orrey, F. B. Meier.

Za naszych dni praw d ę tę w yznaje jasno d r O sw ald Sm ith. -Piewca rosyjskiego ruch u ew angelizacyjnego I. S. P rochanow w ypow ie­

dział jasno tę p raw d ę w swoich n atch nio nych pieśniach duchow ych, k tó re są śpiew ane do­

tychczas na całym tere n ie naszej ojczyzny.

„ Je st to ta w iara, k tó ra w lew a w u sta dziw ną pieśń: „Tak, jam zbaw iony, zbaw iony n a w ie­

ki, i żadna siła zgubić m n ie nie m oże". (A rty­

k uł Prochanow a, w y dru k o w an y w „B ratsk im W iestniku", 1946 r. N r 1, str. 30, Moskwa).

B racia triu m fu jcie

Bóg usp raw iedliw ił i zbaw ił nas!

A lleluja! — głośno w ykrzyk ujcie, Im iona nasze do K sięgi Żyw ota W pisał On na w ieczny czas!

Ż adna moc nie w y rw ie tej pieśni z serca w ierzących, gdyż n ik t nie m oże w y rw ać (usu­

nąć) tej obietnicy ze słow a Bożego i z serca Pańskiego, n ik t nie może w yrw ać zbaw ionych z ręk i Bożej. Ta radosna p raw d a nie b y ła dla w szystkich praw d ziw e w ierzących pow odem do duchow ego niedbalstw a, dogadzania ciału lub pobudką do grzechu, lecz potężnym źródłem natch n ien ia i uśw ięcenia; ta od C h ry stu sa po­

chodząca pew ność (nie pew ność siebie), pobu­

dzała ich do duchow ej w alk i i zw ycięstw a n a d w szelkim grzechem .

(dokończenie n astąp i)

W. F. Marcinkowski

O DARACH DUCHA ŚWIĘTEGO

V I „...a d ru g ie m u rozeznanie d u ch ó w ’’.

„N ajm ilsi! nie każdem u duchow i w ierzcie, ale dośw iadczajcie duchów , jeśli z Boga są.

Bo w iele fałszych proroków wyszło na św iat. — Przez to poznaw ajcie D ucha Bożego: w szelki duch, k tó ry w yznaje, iż Jezus C h ry stu s w ciele przyszedł z Boga jest, ale w szelki duch, k tó ry nie w yznaje, że Jezu s C hrystus w ciele p rzy ­ szedł, nie jest z Boga..." (1 J a n a 4, 3).

l Kor. 12,9

T en pro b lem je s t tru d n y do rozw iązania, gdyż i d uch ciem ności — szatan sam uzn aje Jezusa, jako S y n a Bożego. — „A w bóżnicy był człowiek, k tó ry m iał ducha d iab ła nieczy­

stego, — i zaw ołał głosem w ielkim , m ówiąc:

Ach! cóż m y z Tobą m am y, Jezusie N azareń-

ski? przyszedłeś, abyś nas w y trac ił; znam Cię

ktoś jest, żeś on Ś w ięty Boży" (Łuk. 4,

33— 34).

(11)

Nr 7 — 9 C H R Z E Ś C I J A N I N l i A gdy Jezus przyszedł do k ra in y G adareń-

czyków „...zabieżał m u człowiek, m ający du­

cha nieczystego ... ten często p ętam i i łań cu ­ cham i zw iązany, łańcuchy porw ał i p ęta po­

kruszył, a nie mógł go n ik t ukrócić. Ten w o­

łając głosem w ielkim rzekł: cóż m am z Tobą Jezusie, Synu Boga Najwyższego; poprzysię- gam Cię przez Boga, abyś m nie nie tra p ił (Ma­

rek 5, 2— 9).

J a k czytam y w D ziejach A postolskich, była w m ieście Filippis dziew eczka opętana przez ducha wieszczego, k tó ra „...chodząc za P aw łem i nam i w ołała m ówiąc: ci ludzie są sługam i Boga Najwyższego, k tó rzy opow iadają nam drogę zbaw ienia" (Dz. Ap. 16, 16— 18). Tam też czytam y, iż: „...niektórzy z biegunów ży­

dowskich, k tórzy się baw ili zaklinaniem , w a ­ żyli się w zyw ać im ienia P a n a Jezu sa n a d ty ­ mi, k tórzy m ieli duchy złe, m ówiąc: poprzy- sięgam y w as przez Jezusa, którego P aw eł opo­

w iada..." „Tedy odpowiedziawszy (im) duch zły rzekł: Z nam Jezusa i w iem co Paw eł, ale w y coście zacz?" (Dz. Ap. 19, 13— 15).

I dlatego m ówi Pism o Św ięte: „...A nie dziw, bo i szatan sam przem ienia się w A nioła św ia­

tłości. Nie w ielka tedy, jeżeli też słudzy jego p rzem ieniają się, jakoby b y li sługam i sp raw ie­

dliwości, k tó ry ch koniec będzie podług uczyn­

ków ich" (2 K or. 11, 14— 15). D latego Apostoł Paw eł pisząc na in nym m iejscu w yrazi się:

„Ale choć b yśm y i m y, albo A nioł z nieb a opo­

w iadał w am Ew angelię, m imo tę, któ rąśm y wam opow iadali, niech będzie p rze k lęty " (Gal.

1,8). „A lbow iem nie osądziłem za rzecz po­

trzebną, co innego um ieć m iędzy w am i, tylko Jezusa C hrystusa, i to onego ukrzyżow anego"

(1 Kor. 2, 2). „Jeżeli ktoś przychodzi do was, a tej nauk i nie przynosi, nie p rzy jm u jc ie go w dom, ani go pozdraw iajcie" (2 J a n a 1, 10).

W iele fałszyw ych proroków i nauczycieli wyszło, a jest ich w szędy dosyć. W yszli sam o­

wolnie, są „sam ozw ańcam i". C h ry stu s ich nie w ysłał, w daw aj ą się w służbę Aniołów, w spo­

sób m ający pozór m ądrości, „...w nabożeństw ie dobrow olnie ob ran y m i w pokorze, i w nie folgow aniu ciału; w szakże nie m ają żadnej wagi, tylko do n asycenia ciała służą" (Kol. 2, 18— 23).

A postoł Ju d a tak ich ludzi nazyw a, — obło­

kam i bezw odnym i, d rzew am i zw iędłym i i n ieu ­ żytecznym i, dw akroć zm arłym i i w ykorzenio­

nym i, — i gw iazdam i b łąk a jąc y m i się.

Gdzie nie m a rozsądku duchowego, rozezna­

w ania duchów , tam tacy ludzie zawsze z n a j­

d u ją p rzychylne przyjęcie; dlatego jest tak pożądane, aby każdy a przede w szystkim b ra ­ cia czołowi — kaznodzieje, posiadali d a r roze­

znaw ania duchów.

D a r rozeznaw ania duchów daje n a d n a tu ra l­

ny, spostrzegaw czy zm ysł rozeznaw ania ta ­ jem niczej n a tu ry duchów.

N ie jest to jak aś zręczność, przenikliwość*

czy um iejętność w idzenia błędów innych ludzi, ale je s t to raczej n a d n a tu ra ln e objaw ienie isto ty ducha.

Rozeznaw anie duchów, jest w ielką pomocą w duchow ym u słu giw an iu zm artw ionym , u tra - pionym i opętanym duszom ludzkim , a to dla­

tego, iż d a r te n pozw ala u jaw n ić sługę sza­

ta n a i u d arem n ić jego plany, bo w ystaw ia na w idok u k ry te pod płaszczem relig ijn ej poboż­

ności błędy i d em askuje cudotw órcze demony.

Tego rodzaju d a r objaw iania u k ry ty c h rze ­ czy, nie byw a zdobyw any przez studiow anie lub głębokie rozw ażanie, ale je s t to po p ro stu dar, a w ięc obdarzanie człow ieka w jednej chw ili objaw ieniem sp ra w i faktów znanych Bogu, a k tó ry ch ludzkie oko i zm ysł nigdy nie dostrzega. J e st to szczególne uzdolnienie, przez k tó re D uch Św ięty, znający głębokości Boże d aje prom ień św iatła z Boskiej w szechw iedzy.

S tu d ia tego dać nie m ogą; ani choćby kto w szystko Pism o Ś w ięte na pam ięć u m iał — nie odgadnie tej tajem nicy . P ro ro k D aniel rzekł: „Bóg d aje m ądrość m ądrym , a u m ie ję t­

n y m rozum ; On odkryw a rzeczy głębokie i sk ry te..." (Dan. 2,22). Zaś A postoł P aw eł o tej sam ej p raw d zie św iadcząc napisał: „Ale n am to Bóg objaw ił przez D ucha Św iętego, albow iem D uch w szystkiego się b ad a i głębo­

kości Bożych" (1 Kor. 2, 10). „Aleć duchow ny rozsądza w szytko, lecz sam od nikogo n ie byw a rozsądzony" (1 K or. 2, 15).

K. Śniegom

K o m u n i k a t

J ak się d ow iadujem y, zapowiedziana cenna książka C. H. Spurgeona „K le jno ty >

obietnic B ożych’’ jest ju ż w oprawie i w n a jb liż sz y m czasie bądą m o g ły ją o trz y ­ mać zarówno Zbory, ja k i poszczególni C zytelnicy.

E w entualne zapotrzebowania na leży

listownie kierować do P r e z y d iu m , R a d y

Kościoła (Warszawa, Al. Jerozolimskie

99/37).

(12)

12 C H R Z E Ś C I J A N I N Nr 7 — 9

J A K U B I E Z A W

S tudium charakterów postaci staro testam en - towych, jest dla nas C hrześcijan zarów no b a r­

dzo interesujące, ja k i bardzo pożyteczne. Dziś będziem y chcieli zastanow ić się nad życiem dwóch braci-bliźniaków , Ezawa i Jak u b a. Obaj m ieli jednakow e możliwości, zostali w ychow ani w ty m sam ym dom u przez ty ch sam ych rodzi­

ców, a jed n ak tak różni w swoich celach i cha­

rak terach, ja k różni się noc od dnia. Tych dwóch braci stało się ojcam i dwóch narodów , k tó re były w stosunkach w zajem nych w ro ga­

mi, ściśle w edług Słowa Pańskiego. „I rzekł jej Pan: dw a n arody są w żywocie twoim , i dw ojaki lud z żyw ota tw ego rozdzieli się, a jeden lud nad drug i lu d m ożniejszy będzie, i w iększy będzie służył m niejszem u 11 (Gen.

25:23).

Ezaw i J a k u b są p rzyk ładam i dwóch n a ro ­ dów: bogobojnego i bezbożnego. R ep rezen tu ją dwie kategorie ludzi: grzeszników i św iętych.

R zucają św iatło na dw ojakiego ro dzaju am b i­

cje, k tó re są w sercach ludzkich: n iebiańską i ziemską.

Genesis 25:24-34. P rz y p atrzm y się n ajp ierw Ezawowi. W w ierszu 27 czytam y, że b y ł on biegłym w m yślistw ie. Spędzał on większość swego czasu na w ałęsan iu się, poszukiw aniu zw ierzyny i zabijaniu. Pokój b y ł czym ś obcym dla niego. Zaw sze b ył skłonny do zabijania.

Biblia mówi: „Lecz niepobożni są jako m orze w zburzone, gdy się uspokoić n ie może. ...Nie- m asz pokoju niepobożnym ..." (Izaj. 57:28,21).

W Biblii w spom niany jest tylko jeszcze jed en m yśliw y, a m ianow icie N em rod. A le tenże Ne- m rod b y ł buntow nikiem . F ak t, że Ezaw m a ty le w spólnego z Nem rodem , dużo m ów i o je ­ go praw d ziw y m ch arakterze. R ep rezen tu je on typ człow ieka św iatow ego, k tó ry zaw sze czegoś szuka, za czymś się ubiega, nig d y nie je s t za­

dowolony, nigdy nie zazn aje pokoju.

K iedyś dawno, w o jczystej K anadzie, zw y­

kłem polować. P am iętam , ja k całym i godzinam i przedzierałem się przez bezludne gąszcze leś­

ne. W ieczorem w racałem w yczerpany, głodny, zmęczony i zaw iedziony. Po tak im dniu zw y ­ k łem przysięgać, że to już po raz ostatni. A le następnego poranka, po odpoczynku, znów m ię ciągnęło, aby udać się ponow nie n a w ędrów kę!

J a k w ielu grzeszników m a podobne dośw iad­

czenia! J a k w ielu, po pijaństw ie, m ając dom rozbity, w ban kructw ie, albo po jakim ś nie­

m o raln y m czynie, przysięga, że będzie to już po raz ostatni, aby za chw ilę znów dać się w ciągnąć n ieo d p artą siłą swoich nam iętności i pożądliw ości w w ir oddalenia od porząd­

nego życia.

„Ezaw b y ł ro ln ikiem 11. „R ola11 sym bolizuje św iat. W podobieństw ie o kąkolu i pszenicy, P a n Jezus pow iedział: „A rola to św ia t11 (Mat.

13:38). A zatem b ył to człow iek tego św iata, człow iek zagubiony.

W przeciw ieństw ie do tego Jak u b , którego B iblia nazyw a „m ężem p ro sty m 11, by ł p raw y m i spraw iedliw y m człowiekiem . M ieszkaniem je ­ go by ły nam ioty. Cóż za p iękn y obraz chrześ­

cijańskiego życia! C hrześcijanin je s t zadow olo­

ny, p rag n ien ie jego ugaszone, sum ienie spo­

kojne, jego dusza w p okoju z Bogiem i ludźm i.

Nie w stałości m ieszkania, lecz w pełnej u f­

ności k u Bogu i Bożej opiece — jego pokój i radość. M ieszkanie w „n am io tach 11 przy w o­

dzi n am n a m yśl te n w iersz z listu do H e b re j- ezyków, (11:9), w k tó ry m czytam y, że A b ra ­ ham , „w ia rą m ieszkał w ziem i obiecanej jak w cudzej, m ieszkając w nam io tach". A dalej w w ierszu 13 czytam y, „I w yznaw ali, że są gośćmi i przychodniam i n a ziem i". Ich serca b y ły zw iązane z N iebem . B yli zadow oleni z baraku , lepianki, nam iotu, gdyż ich dom i ich k raj je s t w Niebie. Jak u b , jak k o lw iek b y ł w ła ­ ścicielem zaledw ie nam iotu, czuł się w nim szczęśliwy, będąc u siebie w dom u i radow ał się każdą m in u tą swego życia. Jego serce było skierow ane w górę. A gdzie skierow ane jest tw o je serce?

W w ierszu 28 czytam y, iż Izaak m iłował Ezaw a. A dlaczego? Czyż dla tego, że Ezaw był pięknym , albo błogosław ionym od Boga, albo w y b ra n y m p rze z Boga? Nie, lecz „Iż ja d a ł z ło- w u jego". Izaakiem kierow ało tu ta j jego lu ­ bow anie się w jedzeniu; raczej należało by tu ­ taj użyć w y rażen ia — Izaaka zw odził jego żo­

łądek. Izaak m iłow ał tego, k tó ry p rzy n o sił m u korzyść m a te ria ln ą i cielesną, a nie baczył na to, że Ezaw a odrzucił Bóg. J a k często i- dziś lu ­ dzie dla korzyści m ate ria ln e j s ta ją się p rz y ja ­ ciółm i Bożych nieprzyjaciół. W ielu ludzi uczy­

niło żołądki sw ym i bożkam i. N iektórzy pasto -

(13)

S T A T U T

ZJ EDN OCZONEGO KOŚCIOŁA EWANGELICZNEGO W P O L S K I E ! R Z E C Z Y P O S P O L I T E J L U D O W E J

W A R S Z A WA

1 9 5 9

(14)

'

„Prasa**, W-wa. Sm olna 10. Zam . 1557. W-65.

.

(15)

S T A T U T

ZJEDNOCZONEGO KOŚCIOŁA EWANGELICZNEGO W POLSKIEJ RZECZYPOSPOLITEJ LUDOWEJ

Dział I — Zasady ogólne

§ 1

1. Z jednoczony K ościół E w angeliczny w P o lsk ie j R zeczypospolitej L udow ej tw o rzą w y zn aw cy zg rupow ani dotychczas w ZToorach:

. 1. E w angelicznych C hrześcijan 2. W olnych C h rześcijan 3. S tanow czych C hrześcijan

4. K ościoła C h rześcijan W iary E w angelicznej 5. K ościoła C hrystusow ego

istn iejący ch n a obszarze P a ń stw a Polskiego n a p odstaw ie w y zn a w a­

nej w sp ó ln ie w iary , ustan o w io n ej dla kościołów ch rześcijań sk ich przez Je z u sa C hry stu sa.

J e s t to w ia ra :

w nieom ylność całości P ism a Św iętego — B iblji, jako S łow a B o­

żego, n atchnionego przez D ucha Św iętego,

w T ró jjed y n e g o B oga — Ojca, S yna i D ucha Św iętego,

w Synostw o Boże Je z u sa C hry stu sa, poczętego z D ucha Świętego, narodzonego z M arii Dziewicy,

w Je g o śm ierć n a k rzyżu za grzechy św ia ta i w Jeg o zm artw y ch ­ w s ta n ie w ciele,

w Je g o w n ieb o w stąp ie n ie i p o w tórne p rzy jśc ie dla u stan o w ien ia K ró le stw a Bożego n a ziemi,

w ch rzest D uchem Ś w ięty m w edług P ism a Św iętego, oraz w w ieczne życie i w ieczne potępienie.

2. Z w y zn a w a n ia pow yższych zasad w ia ry w y n ik a dopełnienie czte­

rech w a ru n k ó w re lig ijn y ch : n aw ró ce n ia się,

p o k u ty za grzechy.

3

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podobnież wszechm ocnym jest Ojciec, w szech ­ mocnym Syn, w szechm ocnym Duch Święty; a jednak nie trzej wszechm ocni, ale jeden w szechm ocny... Kara śm

Ironią tego wszystkiego jest to, że skoiro człowiek dopuści zazdrość tą drogą do swej duszy i swego umysłu, jego upadek jest nieunikniony.. Nigdy jeszcze nie

Nie w szystkie dzieci w ypow iadają się otw arcie w szkółce, czasem nieuw aga pow oduje niewłaściwie zrozum ienie... K olesnikow oraz szw agier

Gdyż „staliśmy się uczestnikami Chrystusa, jeżeli tylko początek tego gruntu aż do końca stateczny zachowamy11 (w ros.. Gdyż „miłość Chrystusowa przyciska

jest czysta, tak czysta jest też miłość Boża. Od w iary bow iem uzależniona jest skuteczność naszej wszelkiej prośby.. Dzięki Ci, Panie, że w yraźnie i

A gdy miłość straci możliwość istnienia, Boża świętość nie może uzewnętrznić się inaczej jak tylko w gniewie i sądzie. Reakcją Bożej świętości na

On został oszukany przez tego samego, przez którego oszukany jest cały św iat — szatana, k tó ry usypia człowieka doczesnością, aby stracił wieczność.. Ale

Szczęście chrześcijanina nie polega na sile w oli; nie om am ia on też siebie ustaw icznie tw ierdzeniem , że w szystko jest lepiej niż jest istotnie... W pływ