• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1968, nr 12

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1968, nr 12"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

wrmtm

(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I M YŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Warszawa,

Sr 12., grudzień 1968 r.

TREŚĆ N U M E R U :

Z A U FA N IE , O DW A GA i RADOŚĆ A LBO -ALBO

Ł A SK A Z BA W IE N IA

PRO BLEM Y E W A N G ELIZ A C JI (1) N A A M A N SY RY JCZYK

CZY NIE Z A W CZEŚNIE?

C H R ZEŚC IJA N K A — P A N I DOM U A U D Y C JA 67 i 68

CZTERDZIESTOLECIE ZBO RU W BRZEŻAW IE

K R O N IK A

W Y DA W NIC TW A KOŚCIELNE

M iesięcznik „ C h rze śc ija n in ” w y sy łan y jest b e zp łatn ie; w y d aw a n ie czasopism a um ożliw ia w yłącznie o fiarn o ść C zytel­

ników . W szelkie o fia ry n a czasopism o w k ra ju , p ro sim y k iero w ać n a k o n to : Z jednoczony K ościół E w angeliczny: PKO W arszaw a, N r 1-14-147.252, zaznaczając cel w p ła ty n a odw rocie b lan k ie tu . O fia­

ry w p łacan e za g ran icę n ależy k ie ro ­ w ać przez oddziały z ag ran iczn e B anku P olska K asa O pieki, n a ad res P re z y ­ dium R ady Z jednoczonego Kościoła Ew angelicznego w W arszaw ie, ul. Z a- górna 10.

W ydaw ca: P rezyd iu m R ady Z jedno­

czonego K ościoła E w an geliczn ego.

R edaguje K o leg iu m w n astęp u ją cy m sk ład zie: J ó zef M rózek (R ed. nacz.), M ieczysław K w iecień (sekr.), Z dzi­

sła w R epsz i E dw ard C zajko. A dres R edakcji i A d m in istracji: W arsza­

w a, u l. Z agórna 10. T elefo n R ed ak ­ cji: 29-52-61 (w ew n . 9). M ateriałów nad esłan ych n ie zw raca się.

RSW „ P r a s a ” . W a rs z a w a , S m o ln a 10/12. N a k ł. 4700 egz. O b j. 2 a rk .

Z am . 1930. N-68.

ZAUFANIE, ODWAGA I RADOŚĆ

'■ A ; . A , ; .. <j|; \

„ P a r r h e s ia ” — t a k i t y t u ł n o si k s ię g a ju b ile u s z o w a o fia ro w a n a p rz e z g ro n o u c z n ió w — K a ro lo w i B a r th o w i — je d n e m u z n a jw y b itn ie js z y c h te o lo ­ gów n a sz e g o s tu le c ia . W ty m g re c k im sło w ie p o s ia d a ją c y m w ie le z n a ­ czeń , z a w a r te są ta k ż e ż y c z e n ia , k tó r e p r o f e s o r o tr z y m a ł od w y c h o w a n k ó w i u c z n ió w n a s w o je 80 u ro d z in y . M y n a to m ia s t, z o k a z ji z b liż a ją c y c h się ś w ią t N a ro d z e n ia P a ń s k ie g o , p o ro z m y ś la jm y n a d tr e ś c ią te g o dziw n eg o , , sło w a.

P a r r e s ia (p iszem y b ez „ h ”) w y s tę p u je k ilk a d z ie s ią t ra z y w g re c k im te k ś c ie N o w e g o T e s ta m e n tu , i o z n a c z a m .in . u fn o ść , z a u fa n ie . A p o sto ł P a w e ł n p . o b ja w ia ją c ta je m n ic ę w o li B o żej c z ło n k o m Z b o ru w E fezie, m ó w ią c o J e z u s ie C h r y s tu s ie , P a n u n a sz y m , u ż y w a sło w a p a r r e s ia (proszę n ie m y lić ze s ło w e m : p a ro u s ia , g r. p r z y jś c ie — u ż y w a n y m n a o k re ś le n ie p o w tó rn e g o p r z y jś c ia P a n a ), p is z ą c „W k tó r y m m a m y sw o b o d ę i d o stę p do B o g a z u f n o ś c i ą p rz e z w ia r ę w n ie g o ” (3,12). T e n sa m A p o sto ł w 2 L iśc ie do K o r y n tia n n a p is a ł z n o w u : „ M a m w ie lk ie z a u fa n ie (p a r re ­ sia) do w a s i w ie lk a je s t c h lu b a m o ja z w a s...” (7,4). W in n y c h m ie js c a c h N o w eg o T e s ta m e n tu sło w o p a r r e s ia (w p rz e k ła d z ie n a p o lsk i) p r z e t łu ­ m a c z o n o w y ra ż e n ie m : „ n ie w z ru s z o n a u fn o ś ć ” (H e b r. 3,6), „ n ie z a c h w ia n a u fn o ś ć ” (1 J a n 4,17) lu b p o d o b n ie .

P a r r e s i a to ta k ż e — śm ia ło ść i o d w a g a . A p o sto ł P io t r n a tc h n io n y p rzez D u c h a w d n iu Z ie lo n y c h Ś w ią t, m a ją c n ie z a c h w ia n ą n a d z ie ję w B ogu, g łę b o k ie p rz e k o n a n ie o p ra w d z iw o ś c i J e g o d ró g i p e w n o ść J e g o w oli, p o ­ w ie d z ia ł w sw o im w ie lk im k a z a n iu m is y jn y m : „M ężo w ie b ra c ia , w olno m i o tw a r c ie (p a r r e s ia ) m ó w ić do w as... (DA 2,29). T e k s t D ziejó w , p r z e ­ k a z u ją c św ia d e c tw o d z ia ła ln o ś c i a p o sto łó w , w y ró ż n ia „o d w a g ę (p a rre sia ) P i o t r a i J a n a ” (4,13). P a r r e s ia ja k o o d w a g a je s t ta k ż e s k ła d n ik ie m m o ­ d litw y Z b o ru w c zasie p rz e ś la d o w a ń : „A te r a z , P a n ie , s p ó jrz n a p o g ró ż k i ic h i d o zw ó l słu g o m sw o im , a b y g ło sili z c a ł ą o d w a g ą Słow o tw o je ...” (DA 4,29). P o d o b n ie te ż a p o s to ł P a w e ł p o le c a ją c w s z y s tk ic h ś w ię ­ ty c h i s ie b ie sa m e g o m o d litw o m c z ło n k ó w Z b o ru w E fezie, w y ja ś n ia :

„...ab y m i, k ie d y o tw o rz ę u s t a m o je , d a n a b y ła m o w a do śm ia łe g o ( p a r ­ r e s ia ) z w ia s to w a n ia ta je m n ic y e w a n g e lii” (6,19). O ty m d z iw n y m słow ie, p o s ia d a ją c y m t a k w ie le z n a c z e ń , m ó w i się ta k ż e , ja k o o „ u fn e j o d w a d z e ” (H eb r. 4,16). W L iśc ie do F ile m o n a p a r r e s ia je s t e le m e n te m p ro ś b y a p o ­ s to ls k ie j: „ D la te g o , c h o c ia ż m ó g łb y m ś m i a ł o (!) w C h ry s tu s ie n a k a z a ć ci, co n a le ż y , je d n a k d la m iło ś c i ra c z e j p ro sz ę ...” (w. 8 i 9).

P a r r e s i a to ta k ż e — ra d o ś ć a n a w e t w eso ło ść. M oże je d n a k s łu s z n ie j b ę ­ d zie, je ś li ju ż z a n ie c h a m y d a ls z e g o c y to w a n ia i k o m e n to w a n ia w ie rs z y g r e c k ie j k o n k o r d a n c ji. T y m sło w e m w y ra ż o n o n ie d a w n o k o m u ś w iele se rd e c z n o śc i; m oże ja k ie jś p r a k ty c z n e j r a d y lu b z a c h ę c a ją c e g o p rz y k ła d u , in n y m i o tr z y m y w a ć od in n y c h ż y c z e n ia ; b ę d z ie m y o fia ro w y w a ć u p o m in k i i, by ć m o że, o tr z y m y w a ć je od in n y c h . R o z e jrz y jm y się d o o k o ła. Ile lu d zi w n a s z y m ś r o d o w is k u p ra c y lu b m o że Z b o ru , p rz e ż y w a k ry z y s z a u fa n ia (ja k się to p o w ia d a ) do in n y c h ? Ile ż je s t ty c h , k tó r z y n ie w ie rz ą w nic i n ik o m u ? ! ileż j e s t ty c h , k tó r z y p o tr z e b u ją w ła ś n ie w ia r y i ufn o ści w B o g a, k tó r z y p o tr z e b u ją z a u f a n ia do lu d zi? S a m e sło w a, ch o cia ż te ż ta k p o tr z e b n e , n ie k ie d y je d n a k ż e ju ż n ie w y s ta r c z a ją . N ie ra z tr z e b a czło ­ w ie k a p rz e k o n a ć n ie sło w e m , a le cz y n e m . T a k je s t c o ra z częściej! P a t r z ­ m y d a le j. Ile ż je s t w o k ó ł n a s lu d z i, k tó r z y p rz e ż y w a ją s tra c h , k tó ry m b r a k o d w a g i dó ży cia , do w y z n a w a n ia , do m o d litw y , ś w ia d e c tw a , słu żb y ? M oże o c z e k u ją od n a s p o m o cy ? K rz e p ią c e g o sło w a , p rz y ja z n e g o o d ru c h u se rd e c z n o śc i; m oże ja k ie jś p ra k ty c z n e j r a d y lu b z a c h ę c a ją c e g o p rz y k ła d u , z a m a n ife s to w a n ia czy ś w ia d e c tw a o w ej p a r r e s i a w n a sz y m życiu.

P a m i ę ta j m y w ięc, że e w a n g e lic z n a p a r r e s ia — to z a u fa n ie , o d w a g a i r a ­ dość. A je j o b ie k te m je s t B óg, k tó r y s p r a w ia z a u fa n ie , k tó r y o b d a ro w u je o d w a g ą , k tó r y d a je ra d o ś ć i S am je s t ra d o ś c ią .

M. K w .

2

(3)

Albo albo

„A p rzy stą p iw szy E lija sz do w s z y s t­

k ieg o lu d u , rzekł: I d łu goż b ę d z ie ­ cie ch ram ać n a ob ie stron y? J e śli Pan je s t B o g iem , id źcież za N im ...

A tak w z ię li cielca , k tó reg o im dał, a z g o to w a w sz y w z y w a li im ien ia B a a lo w eg o od p oranku aż do p o ­ łu d n ia, m ów iąc: O B aalu , w y słu c h a j nas! A le n ie b yło głosu , a:ii k tob y od p ow ied ział.

I sta ło się, g d y b y ł czas sp r a w o w a ­ nia o fia ry śn ied n ej, p r z y stą p ił E li­

jasz prorok, i rzek ł: P a n ie, B oże A braham a, Izaak a i Izraela! dziś n iech p ozn ają, żeś ty je s t B ogiem w Izraelu , a jam słu g a tw ó j, a żem w ed łu g sło w a tw e g o u czy n ił to w szy stk o . W ysłu ch aj m ię P a n ie, w y ­ słu ch a j m ię, ab y p ozn ał ten lu d , żeś ty P a n ie je s t B ogiem , g d y b y ś zaś n a w ró cił serca ich. T ed y spadł ogień P a ń sk i, i p ożarł ca ło p a len ie, i drw a, i k a m ien ie, i proch; a w od ę, która b y ła w ro w ie, w y su sz y ł. Co g d y u jrzał w sz y ste k lu d , u p a d li na o b licze sw e, i rzek li: P an je s t B o ­ g iem , P a ń c i je s t B o g ie m ”. (1 K ról.

18,21.26.36—39)

„I DŁUGOŻ B ĘD ZIECIE CHRAMAĆ NA OBIE STRON Y?” Słow a te zostały w ypow ie­

dziane w przełom ow ej, pod p ew nym w zględem , chw ili w życiu lu d u Bożego o k resu Starego- P rz y ­ m ierza. W ypow iedział je Eliasz, jed en z n a j­

w iększych pro ro k ó w S tarego T estam en tu . J e ­ dynie on spośród p ro ro k ó w nie oglądając, śm ierci — ja k p odaje n am te k s t b ib lijn y — przeniesiony został w ognistym wozie do nie­

ba. Tylko jem u, obok M ojżesza, dane było s ta ­ nąć u boku naszego P a n a na G órze P rz em ie ­ nienia. Do pełnien ia m isji pro ro ck iej pow ołał Bóg Eliasza w ty m czasie, k ied y odstępstw o Izraela osiągnęło chyba sw ój szczyt. Oto w Izraelu , północnej części niegdyś jednolitego k ró lestw a Salom ona, p a n u ją k ró l-o d stęp ca Achab i poganka Jezab ela, głów na in sp ira to rk a niezbożnych czynów króla. G łów nie w w y n ik u p rze k lęte j akty w ności k ró lo w ej lu d Boży zo­

stał sprow adzony na drogę bałw och w alstw a.

A le ja k w każdej, n a w e t odstępczej spo­

łeczności Bóg m a Sw oje dzieci, ta k w Izraelu rów nież P a n „zachow ał sobie siedem tysięcy tych, k tó ry c h ko lana nie k łan ia ły się B aalo w i” . A przede w szystkim w tej ciem nej chw ili dzie­

jow ej Bóg m iał Sw ego pro rok a, k tó ry dla_sw o- ich czasów i dla sw ojej g e n e ra c ji był „św iatło ­ ścią, k tó ra w ciem ności św ieci” . Tym p ro ro ­ kiem , jak pow iedzieliśm y, był Eliasz, k tó ry m iał odw agę i tyle duchow ej mocy, aby w imię Boże sprzeciw ić się bezbożnej p arze k ró le w ­ skiej, w y tk n ąć je j grzech oraz w ystąp ić p rz e ­ ciwko setkom p roro ków Baala. Ta odw aga i moc duchow a przychodzi tylko w tedy, gdy Sw oje w y b ran e narzędzie ogarnie Bóg ogniem Swego D ucha. W m ocy tegoż D ucha w y stąp ił p ro ro k P ana, by rozp raw ić się ze sługam i B aa­

la; sta n ą ł na górze K arm el przed lu d em zap rze­

danym w duchow ą niew olę i rzucił to w yzw a­

nie: „ J a k długo będziecie kuleć na obie s tro ­ ny? Je śli P a n je s t Bogiem, idźcież za N im ”.

To w yzw anie w ym agało jasnej, k o n k retn e j de­

cyzji.

Słowo to zostało skiero w an e do społeczno­

ści, k tó ra m iała d ob ry początek. Był to lud szczególny. P otom kow ie w ielkich ojców w ia­

ry! Ich przeszłość pełn a była m ocarnych czy­

nów Boga. W yprow adzeni niegdyś z dom u nie­

woli, doznali szczególnej opieki Pana! „W szys­

cy w M ojżesza ochrzczeni zostali w obłoku i w m o rz u ” — ja k napisze po w ielu stuleciach A po­

stoł P aw eł. _A m im o to, obecnie ży ją n ap raw d ę bez Boga. Ż y ją jako czciciele Baala, odstępcy, ludzie p ok ład ający ufność w fałszyw ych bo­

gach. Od tak ie j to k ateg o rii ludzi żąda pro rok n ap ełn ion y D uchem Boga Żywego, podjęcia de­

cyzji stanięcia po Bożej stronie.

A ja k je s t z tobą, drogi p rzyjacielu? Czy stoisz n a p ra w d ę po Bożej stronie? Czy p rzeży­

łeś ów błogosław iony m om ent osobistego spot­

k ania z Bogiem? Czy raczej jesteś dziedzicem tylko w sp an iałej przeszłości? G dy na pod sta­

wie tego rozdziału P ism a przem aw iałem kie­

dyś do m łodego pokolenia w łasnego środow i­

ska kościelnego, pow iedziałem : „jesteście w y­

chow ani w dom ach rodziców w ierzących, w atm osferze Słow a Bożego i m odlitw y; od n a j­

m łodszych la t słuchacie Słow a Bożego na n a­

bożeństw ach Zboru. P am iętajcie, w iara w a­

szych rodziców w as nie zbawi. W iarą zbawczą może być tylko w asza osobista w iara, wasze osobiste zaufanie Jezusow i C h ry stu so w i” . Dzięki Bogu za to, że to osobiste, rzeczyw iste spotkanie z Bogiem m a i dzisiaj miejsce!

„C hrześcijanie nie rodzą się, chrześcijanie się sta ją !” W arto pod tym k ątem w idzenia skon­

trolow ać w łasne życie. W szyscy tu ta j zgrom a­

dzeni jesteśm y teoretycznie chrześcijanam i, boć przecież w k r a ju o dziesięciow iekow ej trad y cji ch rześcijań sk iej żyjem y. Ale nie o teorię cho­

dzi. Idzie o to czy przeżyłeś to, drogi p rz y ja ­ cielu, co nazyw a się „grzechów odpuszcze­

niem , żyw otem i zbaw ieniem ” ,, że skorzystam ze znanego pow iedzenia. Czy z łaski Bożej przez w iarę, jako czyn m yśli, serca i woli, p rze ­ stałeś już „kuleć na obie s tro n y ” , a zacząłeś służyć Bogu, jako Jego dziecię w społeczności Jego Kościoła? „Ż aden sługa nie m oże dwom panom służyć... Nie m ożecie Bogu służyć i m a­

m onie” . „Nie każdy, k tó ry do m nie m ówi: P a ­ nie, Panie, w ejdzie do. K ró lestw a Niebios; ty l­

ko ten, kto p ełn i w olę O jca m ojego, k tó ry jest w niebiesiech. W ow ym dn iu w ielu m i powie:

Panie, Panie, czyż nie prorok ow aliśm y w im ię- n iu tw oim i w im ieniu tw oim nie w ypędzaliś­

m y dem onów i w im ieniu tw oim nie czyniliś­

m y w ielu cudów? A w te d y im w yznam : Nigdy w as nie znałem . Idźcie precz odem nie wy, k tó ­ rzy czynicie b ez p ra w ie ” (Mt 7,21— 23) — po­

(4)

w iedział Jezus. W strząsające słowa! P ro ro k o ­ w aliśm y w Tw oim im ieniu! W ypędzaliśm y de­

m ony! W ygłaszaliśm y kazania i odpraw ialiśm y uroczyste nabożeństw a! Czynili w iele w sp a n ia ­ łych rzeczy, ale nigdy nie byli zbaw ieni! Biblia m ówi: „Czyńcie p ew n y m w asze pow ołanie i w y b ra n ie ” ! Czy jesteśm y pew ni, czy jesteś pew ny?

M ówię w iele o osobistym , in d y w id ualn ym sp o tk an iu człow ieka z Bogiem, zdając sobie spraw ę z tego, że pew ne now e d efin icje e w a n ­ gelizacji nie m ają w cale na m yśli pozyskiw a­

nia ludzi, jak o jedno stek, dla Je zu sa C h ry stu ­ sa. Ich a u to rz y p o w iad ają nam : „O dkupienie św iata nie polega na zd obyw aniu dusz dla C hrystu sa. N ie m a indyw idualnego zbaw ienia.

Z baw ienie m a w ięcej do czynienia z całym spo­

łeczeństw em niż z pojedynczą duszą. W spół­

czesna ew angelizacja m u si p rzejść od n a w ra c a ­ nia jed n o ste k do ew angelizow ania s tr u k tu r społecznych” . Nie m ożem y p rzy ją ć tak ie j d e fi­

nicji ew angelizacji. E w angelizacja pociąga, oczywiście, za sobą sk u tk i w dziedzinie spo­

łecznej, ale jej p ierw szo rzędn y m zadaniem je s t d oprow adzenie każdego człow ieka do osobistej k o n fro n ta cji z Jezu sem C h ry stu sem . „K ażdy sw oje w łasne brzem ię poniesie” — czytam y w N ow ym T estam encie. M usisz być pew ny, iż jesteś dziecięciem Bożym!

„O BAALU, W Y SŁU C H A J NAS! A le nie było głosu, an i k to b y odpow iedział” . To słowo przypom ina nam o tym , że tak że dzisiejszy człow iek posiada fałszyw ych bogów. I dzisiaj k łan ia się zło tem u cielcowi. Z d aw ałoby się, że w szystko zdobył i w szystko m a, a jakże jest b iedn y i nieszczęśliw y. Ja k że sam o tn y w tłu ­ mie! A lbow iem fałszy w i bogow ie zawodzą,

k ru ch e fu n d a m e n ty p ęk ają. F ałszyw a relig ia nigdy nie rozw iąże isto tn y ch problem ów naszej duszy i naszego życia.

Je ste śm y szczęśliwi, iż m ożem y zaśw iad­

czyć, że istn ieje dobra now ina, k tó rą usłysze­

liśm y i k tó ra p rzek ształciła i p rzek ształca nasze życie. Istn ieje p raw d ziw y fu n d am e n t, k tó ry n i­

gdy nie ru n ie. Tym fu n d am e n te m jest Jezus C hry stu s. On m a być c e n tru m naszego życia, gdyż upodobało się Bogu uczynić Go jedynym p ośrednikiem zbaw ienia: „N ie m a w nikim in ­ nym zbaw ienia; albow iem nie m a żadnego in ­ nego im ienia pod niebem , danego ludziom , przez k tó re m oglibyśm y być zb aw ien i” (Dz.

Ap. 4,12), oprócz im ienia Jezu sa C hrystusa.

Z w iastu jem y C h ry stu sa, k tó ry u m a rł za g rze­

chy nasze. G łosim y o tym , że na k rzy żu został osądzony nasz grzech; to, na co człow iek „za­

słu ż y ł” (zasłużył na śm ierć) spotkało naszego Zbaw iciela. On, n iew in n y i n iesk alan y B a ra ­ nek Boży „stał się za nas grzechem , abyśm y m y stali się sp raw iedliw ością Bożą w N im ” . Z w iastu jem y także C h ry stu sa, k tó ry z m a r­

tw y ch w stał dla naszego uspraw ied liw ienia.

„Bóg u m arł, m yśm y Go zab ili” , ale dnia trz e ­ ciego z m a rtw y ch w sta ł w ed łu g Pism . W brew tem u, co się ostatn io zaczyna głosić w n iek tó ­

ry ch k ręg ach teologicznych, w ierzym y, m odli­

m y się i m am y społeczność z Bogiem Żywym . I gdy w w ierze przychodzim y do Niego, to m o­

żem y być pew ni, że usłyszym y i głos i odpo­

w iedź na nasze m odlitw y. Jeśli nie p rzek o n a­

liśm y się jeszcze o tym , to n ajlep sza dzisiaj okazja, ab y tej p raw d y doświadczyć.

MOWA O DOŚW IA DCZEN IU prow adzi nas do trzeciej m yśli naszego zw iastow ania.

M ożem y Boga p rak ty c zn ie doświadczyć, m oże­

m y przeżyć sp o tkan ie z Nim . Moc Jego może objaw ić się w naszym życiu. P o p a trz m y na Eliasza. W ypow iedział p ro stą m odlitw ę w iary:

„P anie, Boże A braham a, Izaaka i Izraela! dziś niech poznają, żeś ty je s t Bogiem... W ysłu­

chaj m ię P a n ie ” ; a „spadł ogień P a ń sk i” . M ożem y Boga dośw iadczyć w tym , co się nazyw a p rzebaczeniem grzechów . G rzech — słowo dzisiaj niep o p u larn e. W olim y m ówić r a ­ czej o pom yłkach życiow ych, skłonnościach n a ­ tu r y czy złych cechach c h a ra k te ru . Biblia nasz sta n duchow ego w yobcow ania od Boga i jego sk u tk i nazyw a k ró tk o grzechem . Jak że z a tru ­ w a grzech naszą duszę, jakże niw eczy życie jed n o stek i społeczności! A le m ożem y mieć w yjście z sy tu a c ji grzechu. To jest radosna wieść. Bóg chce nam przebaczyć! Je śli w w ie­

rze przy jm iesz Je zu sa C h ry stu sa spełnią się i na tobie słow a p ro ro ka: „T ak m ów i Pan:

choćby by ły g rzechy w asze jak o szk arłat, jako śnieg zbieleją, choćby były czerw one jako k a r- m azyn, jako w ełna białe b ę d ą ” .

M ożem y dośw iadczyć Boga w przeżyciu duchow ego odrodzenia. A ono je s t przecież za­

sadniczą koniecznością: „ Jeśli się k to nie n a­

rodzi na nowo, nie m oże u jrzeć K ró lestw a Bo­

żego. M usicie się na nowo narod zić” — pow ie­

dział Jezu s. W iem y, że odrodzić może tylko Bóg. Ja k ie je st w ięc w tym akcie zadanie człow ieka? M oje pojm ow anie Nowego T e sta ­ m en tu , a także pew ne p rak ty c zn e dośw iadcze­

nia prow ad zą m nie do stw ierdzenia, że zadanie człow ieka w akcie przeżyw an ia odrodzenia je s t nak reślo n e w słow ie, k tó re Je zu s w ypo­

w iedział na początku Sw ojej publicznej działalności: „ P o k u tu jc ie (upam iętajcie się) i w ierzcie E w an g elii” . Je śli u p am iętam y się z grzechów i u w ierzy m y radosnej wieści 0 zbaw ien iu (w czym D uch Ś w ięty nam po­

m aga), to w te d y Bóg ze Sw ej stro n y uczyni to, co p o p u larn ie nazyw am duchow ą o p eracją ser­

ca; narodzi nas n a nowo. Zobaczym y w tedy, że „ sta re rzeczy przem inęły, oto w szystkie now ym i się s ta ły ” .

M ożem y dośw iadczyć Boga w przeżyw aniu m ocy D ucha Św iętego, k tó ry p rzep ełn i nasze życie. Ta moc pozw oli nam lepiej żyć po ch rze­

ścijańsku , lep iej służyć naszym bliźnim i sk u­

teczniej składać św iadectw o o Jezu sie C h ry­

stusie. „A le w eźm iecie moc D ucha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie m i św iadka­

m i w Jerozolim ie i w całej Ju dei, i w Sam arii, 1 aż po k rań c e ziem i” — pow iedział Z m ar­

tw y c h w stały Pan.

4

(5)

JA K DŁUGO B ĘD ZIECIE K U LEĆ NA OBIE STRONY? Je śli P a n je st Bogiem, idźcie zą Nim; jeśli Je zu s C h ry stu s je s t P an em , po ­ wierzcie M u sw oje życie! Z astan aw iam się, ilu chciałoby dzisiaj pow iedzieć: „P rag n ę, aby C hrystus zam ieszkał w m oim sercu; chcę, by przebaczył m i grzechy. D zisiaj oddaję się M u całkow icie!” Czy je s t ktoś? Je śli tak , to Bóg zna tw oje serce. Idź do dom u, w eź sw oją Bi­

blię, zacznij ją czytać od E w angelii Jan o w ej.

Łaska zbawienia

„A ja , g d y m przyszedł! do w a s b r a ­ cia! n ie p rz y s z e d łe m z w y n io s ło ś c ią m o w y a lb o m ą d r o ś c i o p o w ia d a ją c w a m ś w ia d e c tw o B oże, a lb o w ie m n ie o s ą d z iłe m z a rz e c z p o tr z e b n ą co in n e g o u m ie ć m ię d z y w a m i, ty lk o J e z u s a C h r y s tu s a , i to o n eg o u k r z y ­ ż o w a n e g o ...”

1 K o r. 2,1.2

P AW EŁ, naw róco n y prześlad ow ca lu d u Bo­

żego, b ył relig ijn y m człow iekiem i to w e­

dle jedy n ej praw d ziw ej w ów czas relig ii J e d y ­ nego Boga praw dziw ego, i nie ty lk o to, ale był on wysoko teologicznie w ykształconym , gorliw ym fary zeu szem i a k ty w n y m działaczem i obrońcą w ia ry ojców. A jed n a k później, gdy go Bóg naw rócił i otw o rzy ł jego duchow e oczy, P aw eł tę sw oją w ierność i gorliw ość w K o¥

ściele —■ n azw ał n i e w i a r ą ! K ied y się P a ­ weł w ięc m ylił — czy w te d y gdy b y ł gorli­

wym w yznaw cą i fu n k cjo n ariu szem Kościoła panującego i p raw d ziw ej religii ojców, czy też m ylił się w ów czas, gdy pow iedział, że te n poprzedni okres jego życia b y ł w łaściw ie ży­

ciem w niew ierze, a te w sz y stk ie sw oje ów­

czesne pow ody do chluby, i w yb itn eg o zna­

czenia, u zn ał za śm iecie, za gnój, i jako tak ie odrzucił od siebie jako p rzeszkad zający m u ciężar, jednego ju ż ty lk o pragnąc, ja k mówi:

„abym C h ry stu sa zyskał i b y ł znaleziony w Nim ... żebym Go poznał i moc z m a rtw y ch ­ w stania Jego i społeczność u cierp ien ia Jego, abym jak im k olw iek sposobem doszedł p o w sta­

nia z m a rtw y c h ”.

Nic m u nie pom ogło w po znaniu Boga i Bo­

żego zbaw ienia: ani pochodzenie, an i p rz y n a ­ leżność do n a jb a rd zie j gorliw ych w yznaw ców Zakonu M ojżeszowego, ani w ykształcenie teo ­ logiczne i środow isko k ap łańsk ie, nic m u nie pomogło n aw et u znanie Jezu sa za sekciarza i prześladow anie Jeg o w yznaw ców . Nic nie za­

spokoiło serca P aw ła. Serce ludzkie bow iem zaspokoić może ty lko Bóg sam . Cóż więc się stało, że ten, k tó ry prześladow ał uczniów J e ­ zusowych, począł Jezu sa opow iadać, jak o Z ba­

wiciela? D zieje A postolskie i L isty Paw łow e dają w y czerp ującą odpow iedź n a to pytanie.

Paweł w edle w szelkiego p raw dopodobieństw a nie spotkał się osobiście z P a n e m Jezu sem i J e ­ go nauką; słow a i czyny znał n ajpraw d o p o d o b ­ niej z opow iadań i w ieści p o w ta rz a n y c h w śro-

P ro ś Boga, aby On Sam przez nią przem ów ił do tw ego serca. Proś, aby przebaczył ci g rze­

chy. Pow iedz P a n u , że będziesz Go naśladow ać i służyć Mu.

E d w a r d C zajk o

1) A rty k u ł pow yższy stanow i skrócony tek s t kazania w y­

głoszonego d n ia 4 m aja 1968 r. w kościele św. T rójcy w W arszaw ie podczas nabożeństw a ew angelizacyjnego zorgani­

zowanego przez P o lsk ą R adę Ekum eniczną.

dow isku faryzeuszów , p isarzy zakonnych i k a ­ płanów , a więc w środow isku kościelnym . Ś ro­

dowisko to było ja k n a jb a rd zie j niechętnie usposobione do P a n a Jezusa, a w iem y też, że w ta k im gronie nie m a m iejsca n a rzeczow ą i zgodną z p raw d ą ocenę m yśli i słów osób p ra w ­ dziw ie i czysto prag n ący ch objaw ienia p ra w ­ dy i oddalenia nieczystości. Cóż' z tego, że P a n Jezu s m ów ił o P a n u Bogu i n aw oły w ał do n a ­ w rócenia się? Cóż z tego, że b y ł czysty i św ięty, i nic nie m ożna M u było zarzucić? T ym w łaś­

nie gorzej, bo Cieśla z N az a re tu ośm ielał się m ów ić zupełnie inaczej, niż ci zaw odow cy i fa ­ chow cy od religii, a że b y ł czysty i św ięty, ty m gorzej, bo bardzo to bolało w ty m środow isku, k tó re było z u rzę d u w K ościele i znajom ości P ism a pow ołane do św iętości, ale dalekie b y ­ ło od niej. T ym b ard ziej w ięc znienaw idzony b y ł P a n Jezus, że w N im ludzie w idzieli to, czego nie dostaw ało ludziom Kościoła, a to czystości, św iętości, znajom ości P ism a Św ię­

tego, i m ocy Bożej. A tej b y li pozbaw ieni. D la­

tego tłu m y szły za Jezusem . Tego zaś z za­

zdrości ścierpieć nie m ogli k apłan i, pisarze za­

ko nn i i fu n k cjo n ariu sze kościelni. S tąd fałszy ­ w e sądy, stą d plo tk i, stą d nienaw iść do P a n a Jezusa.

T ym k a rm ił się i Paw eł, podzielając m nie­

m anie swego środow iska o P a n u Jezusie, jako o niebezpiecznym sekciarzu i zwodzicielu, a n a ­ w e t gorzej jeszcze, czego w spom inać się n aw et

nie godzi.

Toteż gdy ostatecznie nienaw iść re lig ij­

ny ch lud zi zabiła Jezu sa na k rzy żu Golgoty, m niem ano, a P a w e ł też, że w y starczy o grani­

czyć oraz w yg ub ić pozostałych w yznaw ców zm arłego Jezusa, i w szystko będzie jak daw ­ niej. I gdy w n ajw iększym nasileniu p rześla­

dow ania chrześcijan, P aw eł sp o tkał P a n a J e ­ zusa — ty lk o P a n Bóg wie, co się w d uszy tego gw atłow nego i tw ard eg o działacza kościelnego działo. T am opodal b ra m y D am aszku, P aw eł u jrz a ł Jezusa; „Tyś kto je s t P a n ie? ” — pyta.

„ Ja m je s t Jezus, którego ty prześladujesz!” A w ięc jed n a k Jezu s żyje! Z abiliśm y Go, a jednak żyje, i w idać ra n y na ręk a c h i nogach, skonał, a jed n ak żyje! M ówili w praw dzie, że zm ar­

tw ych w stał, ale przecież to pospólstw o mówiło, n ik t z książąt, kapłanów , doktorów Z akonu w to nie w ierzył. A jed n ak żyje, On —- Jezus z N a­

zaretu! „Co chcesz P anie, abym J a uczy nił?” —•

p y ta pokornie P aw eł, oślepłym i oczam i św iata nie w idząc ale za to w idząc Pana, którego prześlado w ał on, Paw eł, a k tó ry tera z łask a­

(6)

w ie do niego, prześladow cy, m ów i i posyła go do ty ch w łaśn ie chrześcijan, k tó ry c h P a w e ł m iał więzić i zabijać, i tera z m a iść do nich, bo ta m m u pow iedzą, co m a czynić dalej.

I u w ierzy ł P a w e ł P a n u i słow a Jego posłuchał.

I s ta ł się tego Jezu sa uczniem , dzieckiem i nie­

w olnikiem , na w ieki.

N igdy nie żałow ał P aw eł tej decyzji, nigdy nie cofnął się n a drodze za P an em , choć ta k wiele boleści m u sia ł dożyć. I w iedział o tym , bo m u to P a n o bjaw ił n a początku. „Ale w szystko poczytam sobie za gnój, aby m tylk o C h ry stu sa zy sk ał” , pow ie później.

P a w e ł p rz y ją ł zbaw ienie i życie w ieczne od Z m artw y ch w stałeg o P an a; p o jął w ów czas niew ym ow ny d a r zbaw ienia w y je d n a n y przez P a n a Je zu sa n a drzew ie K rzyża. S am n a sobie doznał oczyszczającej i zb aw iającej m ocy U krzyżow anego Jezusa. P rz ek o n a ł się, że ani w yw ody, an i dyskusje, ani kazan ia, an i uczu­

ciowe sta n y w zruszen ia p rzy słu ch an iu S ło­

w a Bożego, an i w idzenia obrzędów kościel­

nych, w idzenie n a w e t cudów — nie pom ogą człow iekowi do zbaw ienia i pokoju z Bo­

giem. Bo on, P a w e ł w szystko to p rzeżyw ał r a ­ zem z w ielom a innym i. B ył jed n o ze sw oim kościelnym otoczeniem , ale p o ko ju w sercu i pew ności zbaw ienia nie m iał. I w szystko to, do czego dążył, czego dusza jego p otrzeb o w ała i prag n ęła, to o trzy m ał z p rze b ity c h r ą k U k rz y ­ żow anego Jezusa. Z tą chw ilą u tra c ił jedność ze środow iskiem kościelnym , u tra c ił jego sza­

cunek, uznanie i sw oją pozycję, ale to w ła ś­

nie u zn ał za śm ierć, gdy C h ry stu sa zyskał, gdy Je zu s sta ł się Jeg o P a n e m i P asterzem .

Cóż w ięc m iał opow iadać w w ielkim m ie­

ście K oryncie, p ełn y m św ią ty ń ró żny ch bogów i bogiń, p ełn y m nau k i, u m iejętn o ści i k u ltu ry w yrafin o w an ej a zarazem p e łn y m sw aw oli i ro zp u sty , po świecie słynącej. „Nie p rzy sze­

dłem do w as z w yniosłością m o w y ” , sta ra n n ie i u m ie ję tn ie ułożonym i kazan iam i, nie p rzy sze­

dłem z nauczonym i a u ta rty m i zw rotam i, do­

w odam i, w ym y ślo n ym i przypow ieściam i, ilu ­

stra c ja m i i rozlicznym i c y ta ta m i znanych filo­

zofów i litera tó w , ale przyszedłem z prostym św iad ectw em o tym , co Bóg uczynił mi, że stałem się zbaw ionym człow iekiem , a uczynił m nie nim w łaśn ie P a n Jezu s C h ry stu s, k tó ry dał się ukrzyżow ać za m oje grzechy, k tó re tam , n a k rzy żu zapłacił S w oją k rw ią i cia­

łem , i k tó ry z m a rtw y ch w sta ł i żyje, a tego ja jestem św iadkiem , bo choć Go p rześlado­

w ałem , uk azał m i się osobiście i dał m i dożyć zbawierjia żyw ota wiecznego, mój drogi Zba­

w iciel, C h ry stu s Pan!

T ak n a nasz potoczny języ k m ożnaby p rz e ­ łożyć przytoczone n a początk u Słow a P aw io ­ we. Ja k ż e a k tu a ln e jest św iadectw o P aw ła i dziś, gdy sy tu a c ja w św iecie relig ijn y m jest bardzo podobna do te j, jak a b y ła wówczas.

P a w e ł m ów ił prosto , i tego prostego św iadec­

tw a Paw iow ego p o trzeba w naszych czasach.

I dlatego m y je za P a w łe m tera z pow tórzym y:

„W ierna jest to m ow a i w szelkiego p rzy jęcia godna, iż C h ry stu s Jezu s p rzyszedł na św iat, a b y grzeszników zbaw ił, z k tó ry c h jam jest pierw szy. A lem dlatego m iłosierdzia dostąpił, ab y n a m nie p ierw szym okazał Jezu s C h ry stu s w szelką cierpliw ość d la p rz y k ła d u dla tych, k tó rz y W eń uw ierzy ć m ają k u żyw otow i w iecznem u”. (1 Tym . 1,15).

D rogi C zytelniku! N aw rócenie P a w ła i je ­ go w iern e św iadectw o o m ocy m iłosierdzia i łask i U krzyżow anego Jezu sa, jest p rzy k ład em i zachętą dla ty ch, k tó rz y E w angelii św iętej C h ry stu so w ej i św iadectw a A postołów słuchać będą, ab y i oni b y li zbaw ieni. J a skorzystałem z łaski U krzyżow anego P a n a , i dożyłem od­

puszczenia grzechów i zbaw ienia, a Ty?

Pism o Ś w ięte m ówi: „K to b y w ezw ał Im ienia P ań sk ieg o — zbaw ion będzie” . Z aw o­

łaj dziś, teraz, do P a n a Jezusa, poproś Go o odpuszczenie Ci grzechów i zbawienie! P o­

proś U krzyżow anego P a n a o łaskę — a zba­

w iony będziesz!

brat Z d zisła w

" A l b o w i e m z n a c i e ła s k ę P a n a n a s z e g o J e z u s a C h r y s t u s a , ż e b ę d q c b o g a ty m , stał się d la w a s u b o g i m , a b y ś c i e u b ó s tw e m J e g o u b o g a c e n i byli.”

Z o k a z j i ś w iq t p a m ig f k i N a r o d z e n i a P a ń s k ie g o n a j le p s z e ż y c z e n i a D r o g im C z y t e ln ik o m w K r a ju i n a O b c z y ź n ie

składa

K O L E G I U M R E D A K C Y J N E

(7)

P rob le m y ew a n g e liz a c ji

Ż y w y z b ó r J e z u s a C h r y s tu s a m u s i e w a n g e liz o w a ć . Z a d a n ie to z o sta ło zlec o n e p rz e z P a n a K o śc io ła : „ Id ą c n a c a ły ś w ia t, g ło ś c ie E w a n g e lię w s z y s tk ie m u s tw o r z e n iu ” (M k. 16,15). S tr o n ie te o r e ty c z n e j i p r a k t y c z ­ n e j z a g a d n ie n ia e w a n g e liz a c ji c h c e m y n a ła m a c h n a sz e g o p is m a p o ­ św ięcić k il k a a r ty k u łó w . P is a ć b ę d z ie m y w o p a r c iu o m a t e r i a ły Ś w ia to w e g o K o n g re s u E w a n g e liz a c y jn e g o (B e rlin , 1966), p r a c ą e w a n ­

g e lis ty d r L e ig h to n a F o r d a „ T h e C h r is tia n P e r s u a d e r ” oraz, n a p o d ­ s ta w ie w ła s n y c h d o ś w ia d c z e ń e w a n g e liz a c y jn y c h p is z ą c e g o t e sło w a.

N

ajw iększym p roblem em człow ieka je s t choroba d u ­ chow a zw ana grzechem . Je d y ­ nym lek a rstw em na tę choro ­ bę je s t E w angelia, k tó ra jest dobrą now iną o Bożej m iłości i zb aw ieniu do konanym w J e ­ zusie C h ry stu sie; zb aw ieniu dostępnym każdem u, k to op a­

m ięta się i uw ierzy. J e s t więc rzeczą oczyw istą, że ew ang eli­

zacja czyli zw iastow anie E w an ­ gelii m a znaczenie pierw szo­

rzędne. Tę naglącą konieczność ew angelizacji m usi uśw iado­

mić sobie rów nież Kościół d n ia dzisiejszego, k tó re m u został pow ierzony obow iązek p rz e k a ­ zania poselstw a ew angeliczne­

g o św ia tu w strz ą sa n em u przez rew olucje.

N iestety, o b serw acja życia i p rac y Kościołów zm usza nas do stw ierdzenia, że ta pilna p otrzeba ew angelizacji nie jest pow szechnie odczuw ana. D ają się zauw ażyć, w pew ny ch kręgach kościelnych w sposób bardzo w yraźny, pew n e ele ­ m enty, k tó re h a m u ją rozw ój z ain tereso w ania sp ra w ą e w an ­ gelizacji.

Jak o p ierw szy elem en t n a ­ leży tu ta j w ym ienić rozpow ­ szechniającą się coraz bardziej

— szczególnie w środow iskach kościelnych zbliżonych do Św iatow ej R ady Kościołów — n a u k ę o u n i w e r s a l i z ­ m i e . U niw ersalizm — to b a r ­ dzo sta ra h erezja, zapoczątko­

w ana jeszcze w E denie przez węża, k tó ry pow iedział: „Ż ad­

nym sposobem, śm iercią nie pom rzecie” (Gen. 3,4). W K oś­

ciele chrześcijańskim jak o p ie r­

wszy rep reezn to w al ją O rygenes (184— 254), p otęp ion y później przez Kościół. W późniejszych dziejach Kościoła ta n a u k a od czasu do czasu daw ała znać o sobie, głów nie w okresie po- reform acy jn ym jako rea k c ja przeciw ko sk ra jn ie po jm o w a­

nej d o k try n ie o w y b ra n iu oraz

w w ieku dziew iętnastym , kiedy to znana była jako „w iększa n a d z ie ja ” (the la rg e r hope) po­

gan, k tó rz y nie słyszeli E w an­

gelii. N au k a o uniw ersalizm ie głosi, że w ostateczności cały rodzaj lu dzk i zostanie zbaw io­

ny, a często i to, że Je zu s C h ry ­ stu s nie je s t jed yn ym Z baw i­

cielem św iata. I dzisiaj sp o ty ­ k a się, głów nie na Zachodzie, teologów i środow iska kościel­

ne, k tó re nie w ierzą w to, że Jezu s C h ry stu s je s t jed y n y m Z baw icielem św iata. D latego ew angelizacja, k tó re j celem je s t zw iastow anie o Jezusie C hry stu sie, jako jedynej „d ro ­ dze, praw d zie i życiu” je s t dla nich kam ien iem obrażenia. J e ­ den z teologów pow iedział:

„Ś w iat te n je s t już zbaw iony!” . Ta tzw . „now a ew angelizacja”, k tó rą oni ‘re p re z e n tu ją widzi zadanie ch rześcijan in a po p ro ­ stu w ogłaszaniu panow ania C h rystusa. Z apom ina się o tym , że, owszem , C h ry stu s je s t Zba­

w icielem w szystkich ludzi, ale tylko w zasadzie, k tó ra n ieste ­ ty nie je s t fak tem . P o k u ta i w iara, osobiste przyjęcie J e z u ­ sa C h ry stu sa jak ąś rolę p rz e ­ cież odgryw ać muszą!

D ru g im elem en tem osła­

biający m zain tereso w an ie n a ­ glącą p o trzeb ą ew angelizacji je s t pew nego ro d za ju m e- c h a n i c z n y e k l e z j a s t y - c y z m . Przez to pojęcie n ale­

ży rozum ieć teorię głoszącą to, że osoba, k tó ra p rzy stą p iła do organizacji kościelnej, już z ty tu łu tego fa k tu m a w łaściw y k o n ta k t z Bogiem. Owszem, gdy dana osoba p rzy stę p u je do m iejscow ego Zboru, gdy jest k o n firm o w an a lub gdy składa publicznie w yznanie w iary, to ten zew n ę trz n y a k t pow inien być odzw ierciedleniem w ew ­ n ę trz n ej, żyw ej w iary. A le czy ta k zaw sze jest? Podobnie, nauczanie kościelne pow inno

doprow adzić do m om en tu oso­

bistego w yboru. Jego celem po­

w inno być naw rócenie i odda­

nie się człow ieka C hrystusow i.

Ale czy ta k jest? G dy naucza­

nie kościelne z astęp u je n aw ró ­ cenie, zam iast doprow adzić do niego, w y n ik je s t ten, że Ko­

ścioły są pełne ludzi, k tó rz y — ja k pow iedział znany ew ange­

lista m etody sty czn y E. Stanley Jo n es — „w iedzą w iele o Bo­

gu, ale Go nie zn ają; w iedzą o C hrystusie, ale nie zostali przez Niego przekształceni;

w iedzą o p raw ach m oralnych, ale są bezsilni, by je w yp eł­

n iać”. Pow iedzenie: „w C h ry ­ stusie — w K ościele” je s t na pew no słuszne, ale czy to samo m ożna pow iedzieć o zdaniu: „w kościele — w C h ry stu sie ”? Czy n ap ra w d ę zew n ętrzn a form a je s t zaw sze dow odem w ew ­ n ę trz n e j rzeczyw istości? Nie była ona dow odem w okresie stareg o przym ierza. Jerem iasz ta k m ów ił do tych, k tó rzy po­

k ład ali ufność w obrzezce cia­

ła: „Obrzeżcie się P an u, a odej­

m ijcie nieobrzeski serca w asze­

go, m ężow ie Judzcy, a obyw a­

tele Jeru zalem scy ...” (Jer. 4,4).

T ak było także, gdy chodziło 0 słuchaczy J a n a Chrzciciela, k tó ry ostrzegał: „W ydaw ajcie więc owoce godne u pam iętania.

A nie pró b u jcie w m aw iać w siebie: Ojca m am y A braham a;

pow iadam w am bowiem , że Bóg m oże z tych k am ieni w zb u­

dzić dzieci A b rah am ow i” (Łk.

3,8). Nie była ona dowodem tak że u N ikodem a. T em u dzie­

cięciu przy m ierza Jezu s pow ie­

dział: „M usicie się na nowo narod zić” (Ja n 3,7). T a zasada dotyczyła rów nież d w u n astu uczniów C hrystusa. J e d e n z nich — sk a rb n ik m ałego zbo­

ru Jezu sa — był diabłem , po­

w iedział Pan. A oto, co o fa ­ ryzeuszach pow iedział Jezus:

„Biada wam , uczeni w Piśm ie 1 faryzeu sze obłudnicy, żeście podobni do grobów pobiela­

nych, k tó re na zew n ątrz w y­

g ląd ają pięknie, ale w ew n ątrz są pełne tru p ic h kości i w sze­

lakiej nieczystości. T ak i w y na zew n ątrz w ydajecie się lu ­ dziom spraw iedliw i, w ew n ątrz zaś jesteście pełni o błudy i bez­

p ra w ia ” (Mt. 23,27— 28). W arto rów nież w spom nieć tu o Szy­

m onie M agu. Do tego ochrzczo­

nego człow ieka P io tr rzekł:

(8)

serce tw o je nie je s t szcze­

re (nie je s t w p o rząd k u przyp. m ój) w obec B oga” (Dz.

Ap. 8,21b).

N astęp n y m czynnikiem o- słab iający m zapał ew an geli­

zacyjny je s t z d e g e n e r o - w a n y k a l w i n i z m , pole­

g ający na sk ra jn y m pojm ow a­

n iu idei w y b ra n ia i su w e re n ­ ności Bożej. N au k a o su w e re n ­ ności (niezależności) Bożej jest radosną p raw d ą b ib lijną, k tó ra pow inna zobow iązyw ać nas do ew angelizow ania dla chw ały naszego niebiańskiego K róla.

Ale ta k ja k każda d o k try n a może być zdegenerow ana, ró w ­ nież n a u k a o Bożej su w e re n ­ ności została w pew nych k r ę ­ gach całkow icie zdeform ow ana.

J e s t ona bardzo często tr a k to ­ w ana w o d erw an iu od innych p raw d biblijn ych, a przede w szystkim w o d erw an iu od b i­

blijn ej n a u k i o ludzk iej odpo­

w iedzialności. A ta k być nie pow inno. G dy pew nego raz u zapytano Spurgeona, ja k on m oże pojednać te dw ie idee,

„książę kazno d ziejów ” odpo­

w iedział: „Nie p ró b u ję. N igdy nie jed n am tych, k tó rz y żyją w p rz y ja ź n i” . I dzisiaj są Zbo- ry, w y d aje się, że nie tylko za granicą, k tó re ta k się p rze jęły jedną stro n ą zagadnienia, że nie pozwolą, ab y prow adzono Szkołę N iedzielną, p racę m ło­

dzieżow ą czy działalność e w a n ­ gelizacyjną. W illiam Carey, zn an y m isjo n arz, sp o tk ał się kiedyś z tego ty p u rozu m o w a­

niem . Podczas k o n fere n c ji p a ­ sto rsk iej w sta ł on, aby z a p ro ­ ponow ać pow ołanie to w a rz y ­ stw a m isyjnego. „Siadaj, m ło­

dy człow ieku” — zapro testo w ał przew odniczący. „ Jeśli Bogu upodoba się naw rócić pogan, uczyni to On bez tw o jej lu b m ojej pom ocy” .

T en d en cją przeciw staw n ą zaś je s t o p a rty na człow ieku, jego planach, m eto dach itp.

ludzki aktyw izm , k tó ry ró w ­ nież na dłuższą m etę nie zdaje egzam inu.

N ależy w ym ienić, w k o ń ­ cu, jeszcze jed e n elem ent, k tó ­ ry osłabia poczucie obow iązku ew angelizacyjnego. T en ele ­ m en t d r L. F ord nazw ał e w a n g e l i c z n ą e k s c e n - t r y c z n o ś c i ą . Chodzi tu o to, że zdarza, iż tro sk a o p ra- w ow ierność Z b oru pochłania całą energię jego k iero w n i­

ków, o słabiając jednocześnie zainteresow an ie działalnością ew angelizacyjną. B yłoby rz e ­ czą w ielce radosną, gdybyśm y zobaczyli, że p o p raw na, k o n ­ serw aty w n a, ew angeliczna teo ­ logia g w a ra n tu je gorliw ość ew angelizacyjną. A le n ie ste ty nie zawsze ta k . byw a. P ra w d a , um ysł ew angeliczny w po ­ łączeniu z ew angelicznym se r­

cem dał w sum ie najw iększych m isjo n arzy i ew angelistów . A le tak że to je.it fak tem , że zim ne serce m oże bić w z u p eł­

nej zgodzie z pop raw n y m m y ­ śleniem teologicznym . Istn ie ­ ją zbory, k tó re re p re z e n tu ją ja k n a jb a rd zie j p raw o w iern ą n aukę, ale ich osiągnięcia ew an gelizacyjne ró w n a ją się zeru. Są one „zdrow ym i” zbo­

ram i, ale jednocześnie zdrow o śpią. Podobne są one do k lu ­ bów, k tó ry c h członkow ie są b ard ziej zajęci sobą, niż pozy­

skiw aniem innych. Św iat, k tó ry żyje bez C h ry stu sa jest im obojętny.

Słowo Boże m a m oc p rz e ­ zwyciężyć te w szystkie p rz e ­ szkody, k tó re osłabiają nasze poczucie pilnej p o trz e b y e w a n ­ gelizacji. M am y lek a rstw o na te w szystkie schorzenia. P rz e ­ ciw uniw ersalizm ow i, słowo następ u jące: „I nie m a w n i­

kim in n y m zbaw ienia; alb o ­ w iem nie m a żadnego innego im ienia pod niebem , danego lu ­ dziom, przez k tó re m oglibyśm y być zb aw ieni” (Dz. Ap. 4,12) oraz „K to w ierzy w Niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie w ierzy, już je s t osądzony...”

(Ja n 3,18). P rzeciw m echanicz­

nem u eklezjastycyzm ow i: „Al­

bow iem an i obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, ale now e stw o rzen ie” (Gal.

6.15). P rzeciw zdeform ow a­

nem u kalw inizm ow i: „Bóg w C h ry stu sie św iat z sobą po jed ­ nał... i pow ierzył n am słowo p o jed n a n ia ” (2 K or. 5,19). P rz e ­ ciw cielesnem u aktyw izm ow i:

„W szystko zostało m i p rz e k a ­ zane przez Ojca m ego i n ik t nie zna Syna, tylko Ojciec, i n ik t nie zna O jca tylko Syn i ten, kom u S yn zechce o b ja ­ wić (Mt. 11,27). P rzeciw e w an ­ gelicznej ekscentryczności sło­

wo ju ż cytow ane: „Idąc na ca­

ły św iat, głoście Ew angelię w szystkiem u stw o rz e n iu ” (Mk 16.15).

E d w a r d C z a jk o

NAAMAN SYRYJCZYK

H isto ria N aam an a S yryjczy­

ka zapisana w 2 Księdze K ró ­ lew skiej w rozdz. 5 nie straciła nic na ak tu aln o ści w naszych czasach. P a n Je zu s w jednym ze Sw oich przem ów ień pow ie­

dział: „W ielu było tręd o w aty ch za czasów p ro ro k a Elizeusza w Izraelu , ale żaden z nich nie został oczyszczony, ty lk o N aa- m an S y ry jc z y k ” (Łk. 4,27).

Izraelici odrzucili Jezu sa C h ry ­ stusa, k tó ry dla ra tu n k u rod za­

ju ludzkiego przyszedł na św iat. Nie chcieli uznać w Nim M esjasza, i sam P a n przypom ­ niał słowo, że „p ro ro k nie m a

uzn an ia w ojczyźnie sw o je j”.

Lecz Bóg chce, żeby poselstw o D obrej N ow iny d o tarło do k aż­

dego człow ieka; p o tw ierd ze­

niem tego je s t h isto ria sy ry j­

skiego dowódcy N aam ana. W tej h isto rii tk w i głęboka p ra w ­ da, będąca pouczeniem także, dla nas, że w olą Bożą je s t zba­

w ienie od grzechu. Postacie w y stę p u ją c e w h isto rii N aam a­

na, a więc on sam, izraelska dziew czyna, k ró l izraelski, E li­

zeusz i Giezy, m ają nam w iele do pow iedzenia. Opis żyw ota N aam ana w edług 2 K ról 5, s ta ­ w ia przed nam i obraz człow ie­

ka cieszącego się uznaniem u k ró la i w sw oim k ra ju . W ypo­

w iedzi ludzi otaczających go, lu b będącyoh z nim w bliskim ko n takcie w skazu ją, że N aa- m an był człow iekiem łubianym, przez to otoczenie. I oto ten sław n y w ojow nik zachorow ał na trą d . A trą d je s t obrazem grzechu. G dy chory zostaw ał uzdrow io ny z trą d u , to fak t p o w ro tu do zdrow ia, oznaczał praw ie tyle samo, co w zbu­

dzenie z m artw y ch . M ądry k az­

nodzieja już zapisał, że nie m a człow ieka spraw iedliw ego na ziemi, k tó ry by czynił dobrze a nie grzeszył (Kazn. 7,20).

A postoł P a w e ł dodaje: „Nie m a spraw iedliw ego ani jedn eg o”, i dalej: „Lecz teraz, będąc w y­

zw oleni od grzechu, staw szy się sługam i Boga, m acie pożytek swój k u pośw ięceniu, a koniec żyw ot w ieczny” (Rzym. 6,22).

A u to ry te t u ludzi, zalety i po­

w ażanie, nie pom agają. P rzy życiorysie każdego człow ieka 8

Cytaty

Powiązane dokumenty

drodze jedności ruchu ewangelicznego w łatach

Pan jeszcze je st cierpliwy, ale może to dla ciebie jest ostatni rok Jego cierpliwości, a może dzisiejszy dzień jest ostatnim, dniem, w którym On jeszcze

roku niech rozmyślania nasze 0 Bogu nie tylko płyną w stecz, lecz niech i wybiegają naprzód.. I to jest dla nas zachętą, byśmy, optym istycznie

stym. Są ludzie, którzy stają się pobożni ze strachu przed wiecznością. Jeżeli jednakże mówimy o męce wiecznej, to bynajm niej nie dlatego, ażeby straszyć

D ziękujem y, że dla nas narodziłeś się jako Zbawiciel.. To D uch Św ięty

W referacie uczonego fizyka niem ieckiego, jasno uzasadniony i uw idoczniony został potw orny fakt nagrom adzenia w obecnej chw ili środków masowej śm ierci w

Przez doświadczenia i niebezpieczeństwa człowiek może przybliżyć się do Boga, może się wiele nauczyć, wiele poznać.. I gdy już posiada formę i może przy

Początkow o praca jego przynosiła m ałe ow oce, później jednak coraz w ięcej osób nawracało się do Pana.. narzędzi dla Swej Bożej